Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki [186]

Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki

Nasze ziarna pradawnych zbóż orkiszu i płaskurki, oraz wykonywane z nich kasze i płatki nie mają sobie równych – nie tylko ze względu na jakość materiału siewnego i sposób uprawy, bo każdy może zdobyć dobre nasiona i uprawiać uczciwie i rozsądnie, ale głównie ze względu na sposób zbioru i obróbki ziaren. Świadomi tych różnic są tylko ci, którzy mają sposobność porównywania.

Nieścisłości, niedorzeczności, błędy, kłamstwa

O orkiszu i płaskurce jest wiele publikacji (głównie w internecie), jednakże mało tam prawdy, bo większość publikujących kopiuje cudze treści wraz z zawartymi w nich nieścisłościami i błędami. Kolejne kopie „upiększane” są kolejnymi nieścisłościami, niedorzecznościami, błędami, kłamstwami. Nagminną praktyką jest wybieranie tego, co modne i wygodne do reklam i sprzedaży produktów wątpliwej jakości, a nawet trujących.

Gorzkie prawdy, których mieliśmy nie poznać

Modifikowane hybrydy nowoczesnych odmian zbóż dają coraz większe plony i coraz bardziej wyniszczają nasze środowisko i nasze organizmy. To jednak nie interesuje producentów i handlowców zabiegających o jak największe zyski, nawet kosztem zdrowia konsumentów. Konsumenci zaś, zazwyczaj skupieni na nazwie, nie rozumieją, że nowoczesne hybrydy pszenic, także tych nazywanych „orkiszowymi” to zupełnie co innego niż pradawny orkisz dziki, naturalny, zdrowy sam w sobie i prozdrowotnie wspomagający nasz organizm.
Pradawne zboża: orkisz, płaskurka, samopsza są bogate w minerały, witaminy, enzymy… Częste jadanie ziaren pradawnych zbóż (rozdrobnionych na kasze lub rozgniecionych na płatki) chroni przed większością współczesnych chorób, także tych nazywanych „cywilizacyjnymi”. Wymienianie nazw chorób nie ma sensu, bowiem zadbany układ immunologiczny (odpornościowy) sam sobie poradzi niemal w każdym zagrożeniu i każdej chorobie. Ta naturalna zdolność naszego organizmu nazywana jest homeostazą.

Ważne dla każdego

Spośród wielu właściwości prozdrowotnych, regenerujących, uzdrawiających wystarczy wspomnieć wspomaganie trawienia i wzmacnianie odporności organizmu, co jest ważne w każdej przypadłości. Nawet najciężej chorzy mogą doświadczać regeneracji w każdym narządzie i w całym organizmie.
Dla kierujących się nazwami chorób dorzućmy jeszcze ochronę przed miażdżycą i regenerację układu krążenia – nawet tam, gdzie choroby już poczyniły spustoszenie. A, że wielu tkwi w sidłach cukrzycy, celiakii, alergii… to przypomnijmy też, że indeks glikemiczny naszych kasz i płatków z pradawnych zbóż nieuprzemysłowionych jest znacznie niższy od tego z żywności przemysłowej. Już samo to jest zbawienne zarówno dla zdrowych jak i chorych.
Częste jadanie ziaren, kasz, płatków z pradawnych zbóż przyniesie wiele korzyści, ale już tylko te wymienione są wystarczającym powodem, by je stosować jak najczęściej w żywieniu profilaktycznym, leczniczym, powszechnym.

Naturalna ochrona

Naturalną ochroną dla nasion jest łuska. Łuska współczesnych ziaren jest skąpa i odpada podczas zbioru i młócenia, więc ziarna skażane są wszelkimi zarazami, szkodnikami i chemikaliami stosowanymi w uprawach i przetwórstwie. Łuska chroniąca pradawne zboża jest twarda, gruba, mocno otula ziarna chroniąc je przed zarazami, szkodnikami, chemikaliami.
Gluten zawarty w wyrobach każdej z odmian pszenicy tworzy w organizmie śluz, flegmę, wychładza organizm a to staje się  podłożem pod wszelakie choroby. Nasze ziarna, mąki, kasze i płatki z pradawnego orkiszu i pradawnej płaskurki mają właściwości ciepłe, osuszające, a to w naszej strefie klimatycznej jest najcenniejsze.
Nasze ziarna, kasze, płatki z pradawne zbóż są doskonałym źródłem błonnika, minerałów, witamin, enzymów… Spośród minerałów są to: selen, wapń, miedź, magnez, żelazo, fosfor, cynk i wiele innych. Spośród witamin są to: A, B, D, E, PP i wiele innych. Te nazwy dla zdrowia nie są potrzebne – wystarczy, że jadający nasze kasze doświadczają zwiększenia odporności i wygaszenia stanów zapalnych, a w ślad za tym wszelkich chorób, od przeziębieniowych, poprzez zwyrodnieniowe, aż po nowotworowe.

Skąd tyle dobra

Naukowcy powołują się na zawartość nienasyconych kwasów tłuszczowych i rodamidu, nazywanego naturalnym antybiotykiem. Zdrowiejących po naszych kaszach nie interesowały naukowe nazwy, zadowalali się poprawą zdrowia i samopoczucia od pierwszego tygodnia wprowadzonych zmian, z których najważniejszą było zastąpienie przemysłowych paskudztw pszenicznych naszymi kaszami z orkiszu i płaskurki. Pierwszymi zmianami był przypływ energii, spokój wewnętrzny, poprawa wyglądu skóry, wzmocnienie włosów i paznokci. Teraz będzie to jeszcze łatwiejsze, bo naszą ofertę kasz i mąk poszerzamy o płatki, otręby, ziołowe przyprawy do każdej potrawy, ziołowe herbatki odporności, zdrowia, urody.
Nasze kasze i płatki z orkiszu i płaskurki są lekkostrawne, doskonałe zarówno dla dzieci jak też dla chorujących i wyniszczonych leczeniem. To wielka szansa dla dzieci z alergiami, uczuleniami, celiakią, astmą, brakiem odporności, porażeniami, autyzmem…
Zboża, z których ziarna, kasze, płatki i mąki oferujemy uprawiamy dawnymi metodami, bez chemikaliów, na nasłonecznionych polach Podkarpacia. Dojrzewają w słońcu.
Stosujemy płodozmian. Wykorzystujemy odpowiednie pory siewu i zbioru. Nie stosujemy żadnych oprysków.

Jak przygotować

Spośród wszystkich krajów świata w Polsce jada się najwięcej chleba – dobrze byłoby wypiekać chleb w każdej rodzinie. Zanim na to się zdecydujesz wypróbuj nasze kasze i płatki. Można je przed gotowaniem namoczyć, można też gotować bez moczenia. Płatki także można gotować, a można też jadać surowe, sparzone, z tartym jabłkiem i przeróżnymi dodatkami.
Kasze gotujemy z dodatkiem masła, w dwa razy większej objętości wody niż kaszy, na małym ogniu do całkowitego wchłonięcia wody. Dawne gospodynie po ugotowaniu kaszy garnek z kaszą okrywały pierzyną, by jeszcze „dochodziła” już bez ognia.
Sprawdź tę metodę, delektuj się smakiem i ciesz się zdrowiem.

Surówki piękności

Powszechnie znane są „owsianki” i „surówki piękności”, sporządzane z płatków owsianych, tartego jabłka i bakalii. zastępując przemysłowe płatki owsiane płatkami z naszego orkiszu i naszej płaskurki doświadczysz najpierw poprawy samopoczucia i ładniejszej cery, a wkrótce także wygasania zapaleń i zdrowienia – niezależnie od nazw chorób, czasu ich trwania i zaawansowania.
Jadaj kasze i płatki z naszych zbóż jak najczęściej i zdrowiej. Ciesz się zdrowiem i dziel się swoim doświadczeniem.
Przyślij nam opis swoich doświadczeń i swoje sposoby wykorzystywania naszych kasz i płatków. Dostaniesz za to porcję naszych wyrobów, albo naszą książkę.

Zamówienia:

Jacek – rolnik z Podkarpacia – tel. 660 687 228
Edward – ambasador zdrowia – tel. 506 200 788

Indyczy ogon na wsparcie po chemioterapii, radioterapii, w chorobach nowotworowych, reumatycznych, wszelakich [185]

Leczenie na śmierć

Terapie w chorobach nazywanych „nowotworowymi” i „onkologicznymi” ogromnie wyniszczają cały organizm. Skutki „leczenia” chemią, promieniami jonizującymi, skalpelem powodują szkody nie do naprawienia i dolegliwości zazwyczaj gorsze od tych sprzed „leczenia”. Skutki te nazywane są „ubocznymi” jednakże słowo to wymaga zamknięcia go w cudzysłowie, gdyż nie są „przy okazji” lecz od początku zamierzone. Słowo „leczenie” też wymaga zamknięcie w cudzysłowie, a to dlatego, że skoro nieleczeni żyją dłużej od leczonych, to jest to leczenie destrukcyjne, przyspieszające śmierć. Poprzez te formy „leczenia” zdrowie i życie pacjentów poświęcane jest interesom producentów, znanym z gazu musztardowego, cyklonu B, chloru, fluoru, aspartamu, glifosatu, randapu, glutaminianu i wszelakich trucizn w rolnictwie, żywności, wodzie, powietrzu… Medycyny prawdziwej, sprawdzonej przez tysiąclecia już nie ma, bo medycy podporządkowani są farmacji.

Czy jesteśmy skazani na cierpienie

Odpowiedź zależy od świadomości (przytomności) chorujących i ich bliskich. Sprawdzone przez tysiąclecia skuteczne metody regenerowania organizmu i redukowania cierpień aż do całkowitego ich wygaszenia są na wyciągnięcie ręki. W każdym stanie, niezależnie od nazwy choroby i czasu jej trwania organizm można odbudowywać i utracone zdrowie przywracać Darami Natury. Można też wyniszczać farmaceutykami i przemysłowymi truciznami, wprowadzanymi zamiast naturalnej żywności. Jeszcze mamy wybór, choć jest to coraz trudniejsze.

Dary Natury

Dary Natury od zawsze były pożywieniem i lekiem. Medycyna wszystkich kultur od zawsze wykorzystywała Dary Natury. Wśród Darów Natury są rośliny, grzyby, minerały… Tu skupmy się tylko na grzybach leczniczych, a właściwie na jednym z nich.

Wzmacnianie i regenerowanie organizmu grzybami popularne jest głównie w kulturach Wschodu. U nas korzystają z tego dobrodziejstwa nieliczni, bo tu ktoś dba abyśmy Darów Natury nie znali, nie stosowali i chorowali. Z naszego zdrowia nikomu nic nie przyjdzie, za to na chorobach zarabia wielu. Wielu więc „pomaga” różnymi sposobami w zachorowaniach i tworzeniu coraz liczniejszych chorób potrzebnych do sprzedawania farmaceutyków wywołujących kolejne choroby, by zwiększać sprzedaż kolejnych medykamentów wywołujących kolejne choroby. Producenci wykorzystują do tego medyków, polityków, nauczycieli, internautów, a nawet dzieci…

Dawne terapie, a współczesna nauka

Najstarszymi dziedzinami medycyny naturalnej są: fitoterapia i mykoterapia. Fitoterapia utrzymuje i przywraca zdrowie ziołami, a mykoterapia – grzybami. Na świecie występuje ponad 700 gatunków grzybów o właściwościach leczniczych. Wiele z nich działa antyalergicznie, bakteriobójczo, przeciwutleniająco, przeciwzapalnie, przeciwnowotworowo, immunomodulująco…

Immunomodulacja to wzmacnianie odporności i czynności naprawczych organizmu.

Coraz więcej publikacji i badań naukowych potwierdza skuteczność grzybów w leczeniu wielu schorzeń. Np. na łamach „International Journal of Molecural Sciences” w 2021 roku opublikowano szeroką analizę badań nad grzybami leczniczymi. Współcześni naukowcy odkrywają to, co dawni lekarze i znachorzy od tysiącleci znali i stosowali z dobrym skutkiem.

Najważniejsze składniki grzybów i ich zastosowanie

polisacharydy budują ściany komórkowe;
alfa-glukan i beta-glukan odbudowują utraconą odporność i spowalniają procesy starzenia.

Zawarte w grzybach związki wspierają „mikroflorę” bakteryjną jelit. A że od zdrowych jelit zależy odporność i zdrowie całego organizmu, to zacznij od tego już teraz, nie czekając na dolegliwości.

Dlaczego „mikroflorę” też zamykamy w cudzusłowie? Zarówno z własnych spostrzeżeń i przemysleń jak też  z innych naszych publikacji powienieneś/powinnaś wiedzieć, że to, co można spotkać w jelitach nie przypomina krzaczków lecz zwierzątka, a więc nie flora lecz fauna.

Gaś stany zapalne

Najważniejsze co możesz dla życia w zdrowiu robić to niedopuszczać do powstawania i rozwijania się staów zapalnych, a jeśli już są to gasić je w zarodku. Grzyby możemy wykorzystywać także dla wygaszania stanów zapalnych. A że stany zapalne towarzyszą większości chorób to gaszenie stanów zapalnych wygasza każdą z chorób, także nowotworowe, reumatyczne, krążeniowe, zwyrodnieniowe, alergiczne…

Wrośniak różnobarwny – Trametes versicolor (L.) Loyd

Ostatnio wykradacze cudzych publikacji rozpowszechniają w internecie i prasie występujące niemal na całym świecie grzyby z rodziny żagwiowatych, które w literaturze występują pod wieloma nazwami. Najczęściej spotykane to: Coriolus versicolor, Polyporus versicolor, Boletus versicolor. Nazwa łacińska Trametes versicolor pochodzi od wyglądu, co można przetłumaczyć na: cienki wielokolorowy.

W tradycyjnej medycynie chińskiej wrośniak różnobarwny znany jest pod nazwą yun zhi – w tłumaczeniu: „grzyb chmura” i ma długą historię stosowania. O leczniczych właściwościach tego grzyba pisał już w XVI w. chiński lekarz i farmaceuta Li Shi Zhen. Już wówczas wiedziano, że ten grzyb przynosi korzyści dla zdrowia i zapewnia długie życie. W chińskiej i japońskiej medycynie pijano herbatę z suszu wrośniaka, która pomagała w chorobach płuc, wzmacniała psychikę, dodawała energii. Właściwości prozdrowotne wrośniaka zostały potwierdzone przez współczesnych naukowców.

W Polsce wrośniak różnobarwny znany jest pod nazwami: żagiew różnobarwna, skórzak różnobarwny, huba różnokolorowa, hubczak różnobarwny, a jego angielska nazwa „turkey tail” odnosi się do jego wyglądu i tłumaczy się na: „indyczy ogon”.

Gatunki tej grupy grzybów spotykamy w lasach, parkach,  sadach, na obumierających pniach drzew, zazwyczaj liściastych, ale na iglastych zdarzają się także. Ze względu na twardą strukturę uznawane za niejadalne, jednakże nie są trujące, co jednak nie zwalnia z odpowiedzialności i roztropności.

Co kryje w sobie ten grzyb

– polisacharydy PSP (peptyd polisacharydowy) oraz PSK (polisacharyd K), to one odpowiadają za większą część działań prozdrowotnych grzyba;
– beta-glukany (również należące do polisacharydów): β-1,3-glukan i β-1,4-glukan;
sterole (ergosterol, fungisterol i β-sitosterol);
– cukry proste (mannoza, ksyloza, galaktoza), glikoproteiny (kompleksy białkowo polisacharydowe);
– związki fenolowe, terpeny i kwasy tłuszczowe;
– witaminy z grupy B;
minerały.

W czym pomaga

Tradycyjna Medycyna Chińska od tysięcy lat wykorzystuje grzyb chmurę do wzmacniania układu odpornościowego, wspomagania pracy wątroby, gaszenia stanów zapalnych we wszelakich chorobach, także tych najczęstszych, jak: reumatoidalne zapalenie stawów, problemy trawienne, choroby dróg moczowych, zapalenia nerek i prostaty, astma, bezsenność, zmęczenie psychiczne… Zakres zastosowań jest ogromny, obejmuje nawet działanie przeciwcukrzycowe i obniżanie ciśnienia krwi. Jednakże wymienianie chorób, które ustępują pod wpływem grzybów nie ma sensu, bo medycy Wschodu nie zajmują się chorobami, lecz człowiekiem – doprowadzają do równowagi w organizmie tego, co zostało zaburzone.

To, iż zdrowie jest równowagą to nasi czytelnicy wiedzą, gdyż wyjaśniałem to w wielu miejscach. Nowym polecamy uważne przeczytanie pozostałych zgromadzonych tu artykułów.

Wspomagaj układ immunologiczny

Nazwa „indyczy ogon” pasuje do pojedynczego grzyba, jednakże grzyby te występują w koloniach, jakby w chmurach, czasem ogromnych, więc nazwa „grzyb chmura” jest nam bliższa. Grzyby tej rodziny zbieramy od dawna i stosujemy dla łagodzenia stanów zapalnych i wzmacniania odporności, czyli w celach prozdrowotnych.

Natomiast coraz więcej poszkodowanych agresywnymi terapiami stosuje je do łagodzenia negatywnych skutków chemio- i radioterapii. To nie dziwi, bo w wielu badaniach oraz stosowanych terapiach sugeruje się możliwość wykorzystania niby natury wraz z chemioterapią. Niby natury, bowiem hasła z naturą i grzybami leczniczymi w tle wykorzystywane są do zwiększania sprzedaży farmaceutyków, parafarmaceutyków, suplementów, preparatów… My przemysłowych wytworów i przetworów nie stosujemy i nie polecamy. Szkoda, że tak mało osób korzystało z Darów Natury do wspomagania organizmu gdy byli zdrowi czy w początkowych zwiastunach choroby. Jednakże najbardziej bulwersuje kaleczenie języka nazywaniem łagodzenia skutków agresywnych terapii „wspomaganiem” tychże terapii.

Wybieraj świadomie

Oczywiście możesz wyniszczać organizm swój i swoich bliskich, także „twojego” dziecka i bawić się we wspomaganie Darami Natury, ale wtedy nie waż się nas niepokoić swoimi problemami.

Do nas pisać i dzwonić możesz tylko wówczas, gdy już zacząłeś/zaczęłaś zaprzestawać wyniszczania. Zapraszamy tylko tych, którzy zrobili już pierwszy krok. My stosujemy zioła i grzyby z najlepszym skutkiem i dzielimy się doświadczeniem naszym i naszych bliskim, ale chętnie przytoczymy tu także Wasze doświadczenia.

Pod skriptum

Na ile twoje dziecko jest twoje

Słowo „twojego” w odniesieniu do dziecka jest w cudzysłowie po to, by skłaniało do zastanowienia czyje ono jest w istocie, bo już coraz  wyraźniej widać, że bardziej jest własnością koncernów i będących na ich usługach medyków i polityków niż tak zwanych „rodziców”. A to z kolei słowo jest w cudzysłowie, bo coraz więcej wskazuje na to, że prawdziwi rodzice są już rzadkością.

Serotonina z ogrodu i trawnika [184]

Ogrody, lasy, łąki kuszą świeżością zieleni, intensywnością barw, obfitością kwiatów, głębią zapachów roślin i gleb… Kontakt z nimi otwiera serce, wycisza umysł, poprawia nastrój… Wiedzą to pasjonaci zielarstwa, ogrodnictwa, warzywnictwa, sadownictwa…

Neurobiolog Christopher Lowry kilkanaście lat temu odkrył, że powszechnie występujące w ziemi bakterie Mycobacterium vaccae zwiększają poziom serotoniny w naszych mózgach. Bakterie te szczególnie dobrze rozwijają się w glebie wzbogaconej kompostem. Wdychamy i połykamy je podczas prac pielenia i przekopywania ziemi. To tylko jeden ze sposobów w jaki Natura odwdzięcza się za traktowanie jej z szacunkiem.

Dowodów złotych zasad wzajemności jest wiele. Uważni czytelnicy zapewne znajdują je w moich artykułach. Od teraz po serotoninę idź do ogrodu, na trawnik, nigdy więcej do sklepów nazywanych „aptekami”.

A więc wiosna pełną parą i choć minął już czas oskoły i podbiały już przekwitły nadal „rządzi” żółte, bowiem kwitną forsycje, mniszki, żonkile, tulipany… Mniszki będą jeszcze długo nam towarzyszyć, ale na maść z żółtych tulipanów to już ostatni dzwonek.

O właściwościach prozdrowotnych forsycji pisałem już w tej witrynie, jednakże kolejne PLAN-demie wymagają przypominania niekwestionowanych królowych wiosennych ogrodów i walorów prozdrowotnych darów, którymi nas hojnie obdarzają.

Zanim nastała era ogłupiania i wyniszczania przemysłowymi farmaceutykami w fitoterapii stosowano forsycję, wykorzystując wszystkie jej części: kwiaty, liście, owoce, nasiona, korę, korzenie, bowiem forsycja w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej jest nie tylko znana, ale wręcz popularna. Wprawdzie nie ta ozdobna, wysadzana na klombach, lecz forsycja zwisła (forsythiae suspensa), ale i z tej z klombu herbatka jest korzystniejsza od wszystkich przemysłowych.

Owoce forsycji wykorzystywane są przeciw pasożytom, w stanach zapalnych skóry, regulowaniu cyklu menstruacyjnwego…

Liście forsycji – w nadciśnieniu, biegunkach, nowotworach…

Korzenie – w żółtaczkach, gorączkach, przeziębieniach…

Zazwyczaj o forsycji pisują, że ma właściwości antyoksydacyjne i przeciwalergiczne, że uszczelnia naczynia krwionośne, że obniża poziom glukozy w krwi, że stabilizuje strukturę włókien kolagenowych i elastylowych… Forsycja właściwości prozdrowotnych ma wiele więcej, ale nie chcę licytować, kto więcej wypisze lecz zachęcić do stosowania, nawet jeśli nic ci nie dolega, bowiem warto choćby tylko dla zapewnienia sobie zdrowych stawów i pięknej cery.

Działanie przeciwzapalne, przeciwnowotworowe i bakteriobójcze forsycji potwierdzili nawet naukowcy. A tym, co wyróżnia forsycję spośród wielu innych roślin jest zaskakująco duża zawartość rutyny, bo aż do 1%. Skarb ten kryje się w kwiatach, a rutyna najlepiej rozpuszcza się w occie. Aby ją wydobyć zamiast naparu czy nalewki lepiej zrób wyciąg octowy. A jeśli nie wiesz jak odwdzięczyć mi się za te słowa rozważ podarowanie mi słoiczka maści tulipanowej, buteleczki olejku narcyzowego, czy octu forsycjowego…

Potrójne przypomnienie: tulipany, forsycja, oskoła… [183]

Żółte tulipany

Teraz w kwiaciarniach królują tulipany, wkrótce pojawią się też w ogródkach. Przypominam więc o zaopatrywaniu się w cebulki tulipanów do posadzenia w ogródku. Nie tylko dla ozdoby, także z przeznaczeniem na maść tulipanowobrzozową.

Maścią z żółtego tulipana i popiołu z kory z brzozy wietnamscy żołnierze smarowali ciało poranione odłamkami granatów. Pod jej wpływem organizm wyrzucał zalegające w ciele małe i duże stalowe odłamki. Ten cudowny środek warto wykonać i mieć pod ręką np. na wypadek wbicia się drzazgi w ciało, czy pod paznokieć. Z taką maścią unikniemy interwencji chirurgicznej i powikłań pooperacyjnych.

Oskoła – brzozowik

Na przełomie lutego i marca ruszają soki w drzewach. Czym więcej ciepła tym wcześniej zaczynają krążyć. Najwcześniej w klonach, jaworach, brzozach. To najlepszy środek oczyszczenia i wzmocnienia organizmu. Potrzebny każdemu, w każdym czasie, a szczególnie po zimie. Wtedy Natura daje go nam w wielkiej obfitości. Ceniono go w dworach i w wiejskich chatach.

Pozyskiwanie brzozowiku, znanego też pod nazwą „oskoła” opisał we wspomnieniach zatytułowanych „Szczenięce lata” tfórca hasła: „cukier krzepi”. Kasiora, którą go wynagrodzono za tę kłamliwą, podstępną, wrogą nam propagandę przewyższała wynagrodzenie ówczesnego prezydenta Polski.

Od Wielkanocy szła wiosna wielkimi krokami. Po ogrodzie, po lasach, wszędzie stały drewniane korytka pod naciętymi brzozami. W kredensie panował wielki ruch: wiadra soku brzozowego, do którego dodawano rodzynek, wlewano do butelek i wysyłano do lodowni; mimo korków umocowanych drutem i zasmolonych, połowę butelek zwykle rozrywał fermentujący płyn. Resztę chłodnego z lodu „brzozowiku” spijaliśmy w upały letnie, przy czym odkorkowywanie należało do kunsztu starego Karola.

Opis tfórcy cukrowej propagandy wymaga korekty o dwie uwagi praktyczne:

  1. Wraz z wypuszczaniem przez drzewa pierwszych listków sok przestaje wypływać. Tak więc czas świąt Wielkanocnych to nie początek lecz koniec sezonu pozyskiwania brzozowego soku, brzozowiku, oskoły. Kiedy więc zacząć zbierać oskołę? Od końca lutego, przez cały marzec, aż do wypuszczenia przez drzewa pierwszych listków, czyli do Wielkanocy, niezależnie kiedy w danym roku wypada. Ja zazwyczaj zaczynałem zbierać oskołę 1 marca, czasem 8 marca, ale wielokrotnie obserwowałem, że z ran po wycinaniu gałęzi, albo ściętych pni sok obficie spływał już w lutym.
  2. Nie kaleczymy drzew, jak w przytoczonych wspomnieniach. Wystarczy wywiercić otworek o grubości ołówka. Po kilku dniach czerpania soku zabijamy ten otworek drewnianym kołeczkiem, by drzewa nie wyeksploatować nadmiernie. Proszę też pamiętać o uzgodnieniu pozyskiwania oskoły z leśniczym, z drzew przeznaczonych do wycinki.

    Forsycja

Forsycję znamy głównie z wczesnego zakwitania i cieszenia oczu pięknymi, żółtymi kwiatami. Odmiany ozdobne występują powszechnie, ale wartości prozdrowotne i lecznicze forsycji są mało znane. Najwartościowsza jest forsycja zwisła i każda część rośliny, jednakże najskuteczniejsze są nasiona. Nasiona forsycji zwisłej w medycynach Wschodu stosowane są do wzmacnia odporności i hamowania uwalniania histaminy, a więc przydatne w katarach, alergiach…

Ponieważ także zawierają emodynę, która działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, wykorzystywane są przeciw wirusom grypy i zarazom grypopodobnym.

Forsycją w kompozycji z innymi ziołami radzono sobie z epidemiach z koroną w nazwie, świnią w nazwie, numerem dziewiętnastym w nazwie:
„sarrskof” – rok 2002 – ciężki zespół ostrego oddychania;
„a ha jeden en jeden” – rok 2009;
„merrskof” – rok 2012 – bliskowschodni zespół oddechowy;
„sarrskof dwa” – rok 2019.

Tfurcy tamtych zaraz nie śpią. Nie ustają w wysiłkach tworzenia kolejnej zarazy na bazie zdobytych doświadczeń depopulacyjnych. Przygotowują zarazę bardziej śmiertelną i nawet się z tym nie kryją. Przygotowują też bardziej śmiertelne formy „leczenia”. Nie tylko dla zakażanych zarazą, także dla zakażanych medykamentami. Warto więc zbierać, gromadzić i wymieniać się takimi ziołami i wykorzystać je w zapobieganiu i leczeniu wszelkich zaraz, także depopulacyjnych.

Obszerniejszy opis zalet forsycji znajdziesz w moim artykule z roku 2002 „Prozdrowotny zwiastun wiosny”

Prozdrowotny zwiastun wiosny [127]

Refleksje & życzenia & zobowiązania [182]

Na przełomie

Na przełomie każdego roku odchodzącego („starego”) i nastającego („nowego”) snujemy refleksje, składamy życzenia, podejmujemy zobowiązania… Dla mnie przełom lat 2023/2024 zapowiedział się nadzieją realizacji jednego z moich pragnień. Jeden z mało rozgarniętych fanów-pajacyków obraził się na moją szczerą odpowiedź z obszernym wyjaśnieniem i zapowiedział, że od tej pory postara się nie zaglądać już na moją witrynę. Jeśli dotrzyma słowa będzie to spełnieniem mojego marzenia. Trzymajcie więc kciuki by dotrzymał słowa, gdyż dotkliwie uwiera mnie infantylizm, roszczeniowość i przemożna chęć dominacji. Takie pajacyki nie dziękują za moją pracę, także tę, w którą mnie usiłują wmanewrowywać, drastycznie obniżając poziom tego, co robię i prezentuję. Z założenia jest to portal nie dla wszystkich, a jedynie dla ambitnych, rozsądnych, życzliwych, wspierających się wzajemnie doświadczeniem i owocami pracy. Dziękuję więc Niebiosom za tę „stratę” – stratę forumowicza-pajacyka i uwolnienie mnie od martyrologii wczytywania się w infantylne komentarze. Po tej „stracie” nawet oddycha mi się lżej. Obyśmy tylko takich strat doświadczali!

Czego żałuję

Wiele zawirowań w życiu przeżyłem – dobrych i złych. Niewiele z całego bagażu życia teraz bym chciał zmienić. W zasadzie tylko w trzech przypadkach postąpiłbym inaczej.

Przypadek pierwszy

Od kilku lat miałem ochotę napisać artykuł zatytułowany „Paszoł won”. Zazwyczaj trudno mi jest tytuł wymyślić i czasem w gotowych już artykułach zmieniam tytuły, czasem nawet kilkakrotnie. Tym razem artykuł miał powstać dla uzasadnienia z góry wybranego tytułu. Moja żona burzliwie protestowała przeciw użyciu słów „paszoł won”, choć nie umiała uzasadnić dlaczego miałbym tych słów nie używać. Po prostu nie bo nie. Ponieważ żadne inne słowa nie nadawały się na tytuł tego, co zamierzałem tak zatytułować artykuł nie powstał. Tego właśnie żałuję najbardziej. Gdybym, wbrew protestom żony, artykuł z tytułem „Paszoł won” napisał, teraz bym pajacom i pajacykom wysyłał link do tego artykułu, a jednym z pierwszych adresatów byłby Krzysztof.

Przypadek drugi

Kilkanaście lat temu bliska mi mama niemowlęcia telefonicznie poprosiła bym pilnie z apteki dostarczył jej wapno. Aby zrozumieć z jakiego powodu zapotrzebowanie na wapno stało się nagłe i pilne trzeba wspomnieć poprzednie kilka miesięcy. Otóż ciało jej dzieciątka pokrywały czerwone plamy. Medycy nazywali to alergią, badania wykazywały staphylococus aurelus, utytułowani medycy tegoż aurelusa nazywały MRSA. Tym skrótem oznaczają zarazy oporne na ichne praktyki, nazywane „leczeniem” i medykamenty, które stosują, promują, zalecają, czyli antybiotyki. A czym są anty+bio…? „Anty” = przeciw, „bio” = życie, a więc „antybiotyki” to zabijacze wszystkiego, co żywe. Zabijacze wszelkiego życia. Do czego służą? Do zabijania!

Teraz możemy wrócić do feralnego dnia i prośby o pilnie dostarczenie wapna. Otóż gdy owa mama przytuliła dzieciątko koszulka się podwinęła i brzuszek dziecięcia dotknął brzucha mamy. Mama poczuła swędzenie, zaczęła się drapać i wpadła w przerażenie.

Przywiozłem niby wapno, o które prosiła, ale też dodatkowo kwercetynę. Po kwercetynie zaraza z mamy zlazła (u dziecka kwercetyny nie stosowała), ale podkreślenia wymaga to, że żyje ona w przekonaniu o cudownej mocy wapna z aspartanem, bo przecież innego w aptekach nie ma.

Z dzieciństwa pamiętam jak niektóre dzieci lizały ściany i chrupały kredę.  Tę szkolną, zabraną spod tablicy. Ja także tego próbowałem, choć nie wiem czy z potrzeby organizmu czy z ciekawości co oni w tym smakują. Tak czy owak mieliśmy wapno prawdziwie naturalne, bez dodatków śmiercionośnych. Jakże ubogie są współczesne dzieci i młodzież wychowywane w ścianach pokrytych farbami syntetycznymi, pełnymi trucizn wywołujących choroby. Niektóre uczenie nazywane są „alergiami” i zajmują się nimi specjalni „specjaliści”.

W dążeniu do coraz większego trucia i coraz szybszej depopulacji nie wystarczają już syntetyczne trucizny w żywności, lekach, odzieży, zabawkach, sprzętach, meblach, otoczeniu… By wielka farma miała coraz większy zbyt na trujące medykamenty, a medycy mieli coraz większy przerób pacjentów wspomagają ich nawet nauczyciele. Dawno już powyrzucali z programów nauczania etykę, moralność, narodowość, a teraz czarne tablice i białą kredę zastępują świecące ekrany i ekraniki.

A co u dziecięcia z zarazą medyczną?

Mijały lata, dziecię doroślało, poznawało inne kraje i różne nazwy zarazy, przywykało do zarazy i utrwalanej przez mamę wiary, że to one: „gronkowiec złocisty”, „Staphylococcus aureus”, „MRSA”, „methicillin-resistant Staphylococcus aureus” są sprawcami brzydkich zmian na ciele.

Parę lat po tamtym zdarzeniu byłem świadkiem jak ta sama mama gromiła to samo dziecię, teraz już młodociane, że zjadło „mufinki”, które mama zakupiła, do domu uroczyście wniosła i na stole na widok dzieci wystawiła. Czyżby podsuwanie dzieciom pszenicznej zarazy, pełnej randapu, glifosatu, aspartamu i nie sposób wyliczyć jakich jeszcze trucizn było sposobem hartowania charakteru latorośli przed pokusami? Szanowna matko. Mając ochotę na takie paskudztwa zżeraj je na miejscu, tam gdzie je kupujesz, nie wnoś do mieszkania, nie wywołuj w dzieciach pokus, nie narażaj latorośli na wzmożenie chorób, wysypek, cierpień.

Wspomniane wyżej dziecko już lat naście cierpi od zarazy, które wniknęły weń przy porodzie. A ja mam wyrzuty sumienia, że kwercetyną uwolniłem tę mamę od zarazy przeszłej na nią przez dotyk brzuszka dziecięcia. Gdyby mnie wówczas np. policja zatrzymała i kwercetyny z asprtagenowanym wapnem bym nie dowiózł… Pewnie mama długo cierpiąc stosowałaby apteczne wapna produkowane przez bandytów znanych z produkcji przeróżnych uśmiercaczy, od gazu musztardowego, cyklonu B, chloru, fluoru, bromu, poprzez glutaminian sodu, aspartam, aż do pszenicznych mufinek z randapem, glifosatem, azotynami, nitrozoaminami, lektynami, karagenem, siarczynami, fosforanami i wielu innymi środkami do uśmiercania. Miałaby czas do refleksji, a doświadczanie zmagań z zarazą być może kierowałoby jej myślenie na działania uwalniające od cierpienia nie tylko siebie, ale także dziecka. Bez   doświadczenia internet odbiera możliwości poznawcze i uodparnia na rozumienie. Tak czy owak zamiast wyrzutów sumienia miałbym spokój, którego wszystkim brakuje.

No ale żeby ktoś nieopatrznie nie odebrał moich słów jako zarzut przeciw matkom ze wszech stron ogłupianym przez medyków, dietetyków, dermatologów, alergologów itp. przypominam o licznych klątwach papieży. Skutkiem jednej z papieskich klątw jest nasza niemoc kończenia rozpoczynanych przedsięwzięć. Uwolnienie od papieskich klątw jest zadaniem na teraz najważniejszym. Nie jakieś konflikty słowne czy zbrojne. Tak choroba jak i zdrowie, wolność i niewola rodzą się w nas i choć nie zawsze z własnej woli, to tylko my możemy nad nimi zapanować.

Matko, ojcze, babko, dziadku!

Wiesz ile ważysz i wiesz ile waży twoja córcia, wnusia, synuś, wnuś. Jeśli ty ważysz np. 80 kg, a dziecko 16 kg, to podziel swoje kilogramy przez kilogramy dziecka. 80 : 16 = 5. Skoro ważysz pięć razy tyle co dziecko to zjedz pięć razy tyle ile  dziecku dajesz lub przyzwalasz. Jeśli dziecko zjada trzy mufinki, trzy gałki lodów, trzy paczki czegoś, sama/sam zjedz pięć razy tyle, a więc piętnaście mufinek, piętnaście gałek lodów, piętnaście paczek tego samego na co przyzwalasz dziecku. Tylko wtedy praktycznie doświadczysz co dzieje się z organizmem dziecka.

Przypadek trzeci

Trzeci przypadek opiszę w oddzielnym artykule, bo właśnie nabiera niewyobrażalnego rozpędu.

O obłudzie medyków, urzędników i nie tylko [181]

Pomarańcze

Gdy byłem dzieckiem cytryny i pomarańcze pojawiały się w sklepach tylko na święta Bożego Narodzenia i były drogie. Kilogram cytryn kosztował 30 złotych, a kilogram pomarańczy 40 złotych, podczas gdy bilet na przejazd autobusem po mieście 80 groszy. Dziś nie tylko cytryny i pomarańcze, ale wiele przeróżnych owoców egzotycznych dostępnych jest przez cały rok, a przy tym są tańsze od owoców krajowych i przejazdu autobusem po mieście. Minęło zaledwie pół wieku, a tak wiele się zmieniło. Jednakże nie na przemiany w gospodarce chcę zwrócić uwagę, lecz na przemiany w sprzeniewierzeniach medyków.

W czasach mojego dzieciństwa medycy rozgłaszali, że pomarańcze są niezdrowe, podczas gdy sami je dla swoich dzieci kupowali. Skąd ta obłuda? Z troski, by dla nich jak najwięcej zostawało. Mimo tej manipulacji szanowali pacjentów i starali się przywrócić zdrowie każdemu, do kogo ich wewano.

Ogórki

Nieco później, w czasach mojej młodości medycy głosili, że ogórki nie mają żadnej wartości, że zawierają samą tylko wodę. Tak skutecznie to czynili, że pozostało po tym okresie powiedzonko tyleż głupie co destrukcyjne „sezon ogórkowy”. Nadużywane jest teraz w publikatorach bezrozumnie potęgując destrukcję.

Współczesnymi plagami są otyłość, cukrzyce, choroby serca i układu krążenia, zwyrodnienia stawów, nowotwory… Plagi te i wiele innych oraz towarzyszące im cierpienia wywoływane i potęgowane są przez medyków i medykamenty. A spotkałaś/spotkałeś kogoś, kto by tył i chorował po ogórkach?

Bor

Czyżby medycy nie wiedzieli o licznych prozdrowotnych wartościowych i niezbędnych dla zdrowego funkcjonowania składnikach zawartych właśnie w ogórkach? Czyżby nie wiedzieli, że ogórki są źródłem boru, którego trudno spotkać gdzie indziej, a którego niedobór psuje kości i stawy? A może nie są aż tak głupi, by tego nie wiedzieć, lecz pozbawiając nas boru starają się wyniszczać nasze kości i stawy, przemianę mineralną i odporność?

Wapń

Wapno jest kruche, czym więcej wapna tym gorsza jego proporcja do krzemu i tym kruchsze stają się kości i tym łatwiej deformują się stawy. Trudno podejrzewać by medycy tego nie wiedzieli. Bardziej prawdopodobne jest celowe wprowadzanie nas w błąd dla zapewniania sobie jak najwięcej pacjentów. Potwierdza to wapniowa polityka bigfarmy, realizowana przez medyków wraz z politykami, producentami, marketingowcami, handlarzami, urzędnikami…

Podczas gdy mocne, sprężyste kości i sprawne stawy zawdzięczamy krzemowi, wyżej wymienieni wszelkimi sposobami wciskają wapno wszystkim, od dzieci do starców. W reklamach i sklepach królują nabiałowe paskudztwa z przemysłowego przetwórstwa i wapniowe suplementy diety. „Szklanka mleka dla każdego ucznia” głosiła bigfarma ustami skorumpowanych aktorów. A dlaczego nie jabłuszko, gruszeczka, śliweczka? Czy dlatego, że kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko?

Tasiemiec w pszenicy

W 2005 roku przeszedłem „elitarny” kurs dokształcający zorganizowany przez Instytutem Żywności i Żywienia. Na pytanie o wapń, jogurty, „szklankę mleka dla…” odpowiedź nałukofców z IŻŻ była rozbrajająca. Wiedzą „co w trawie piszczy”, ale podlegają danonowi i realizują politykę koncernu, który im wypłaca pensje i granty. Tymczasem swoich dzieci nie trują danonkowymi paskudztwami, promują trucie cudzych.

Danonkowe certyfikaty i stopnie naukowe

Po kursie Instytut Żywności i Żywienia wydawał certyfikaty uprawniające do „zawodu dietetyka”. Podczas gdy wszyscy tam się „dokształcający” przybywali tylko po „certyfikat” ja wzgardziłem kolorową tekturką z tasiemcem uzbrojonym między dwoma kłosami pszenicy zmodyfikowanej w logo Instytutu i podpisami złajdaczonych nałukofcuf z IŻŻ.

Od lutego 2020 r. Instytut Żywności i Żywienia jest częścią Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB, a symbolem Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej jest kłos genetycznie zmodyfikowanej pszenicy. Ten danonowski wychowanek nadaje stopnie naukowe w dziedzinie nauk medycznych. Strzeż się takich nałukofcuf i ich nałuk.

Krzem

O krzemie pisałem w wielu miejscach i na tej stronie też, więc przypomnę tylko, że droga do zdrowia, dobrej kondycji, długowieczności wiedzie usłana jest krzemem, oczywście w równowadze z pozostałymi minerałami. Jednakże nie ten z przemysłowych suplementów, lecz ten z roślin dziko rosnących.

Cytat I: Pod wpływem zwiększonego poziomu krzemu następuje naturalna inwolucja tkanki nowotworowej.

Cytat II: Utrzymywanie ilości krzemu na odpowiednim poziomie to zwalnianie procesów starzenia się organizmu, a tym samym przedłużanie młodości.

Cytat III: Krzem pełni znaczną rolę w kolagenie (a więc także w kościach i stawach). Najpierwotniejsza z tkanek, tkanka łączna (wyścielająca stawy i będąca smarowidłem w stawach) odznacza  się wysokim poziomem krzemu.

Powyższe cytaty przytaczam z mojej książki „Brzuch ma rozum”. Tylko ta z moich książek przeznaczona jest dla każdego. Pozostałe wyłącznie dla przyjaciół i współbraci. Jeśli znasz autora tych myśli i napisz skąd dostaniesz za to dostęp do publikacji niedostępnych dla każdego.

Zdrowe stawy zależą od KRZEMU, a nie wapnia. Czyżby medycy pragnęli byśmy starzeli się szybciej i żyli krócej? Przecież nie mogą nie wiedzieć, że nadmiar wapnia, nawet gdybyśmy krzemu mieli pod dostatkiem – a wiadomo, że wraz z wiekiem mamy go coraz mniej – powoduje to samo co niedobór krzemu, bo od ilości ważniejsza jest proporcja. Panuj więc nie tylko nad ilością, także nad proporcjami.

Woda

Jeśliby ogórki (i inne warzywa) nie zawierały żadnych witamin, żadnych minerałów, a jedynie samą tylko wodę to jest to wystarczający powód, by je jadać jak najczęściej – ze względu właśnie na tę wodę, która jest ich i naszą największą wartością. Woda z roślin ma tę przewagę nad wodą z wodociągów, że aktywowana przez rośliny staje się biologicznie czynną. Natomiast wszystkie wody w butelkach z tworzyw sztucznych są trujące, bo syntetyczne paskudztwa z opakowań rozpuszczają się w wodzie i wypijane wraz z wodą zatruwają nasz organizm i przeciążają nasze naturalne filtry.

Zupa zamiast kanapek

Ponieważ w naszym organizmie wody jest znacznie więcej niż wszystkich pozostałych składników łącznie jakość wód spożywanych i przyswajanych z roślin jest znacznie ważniejsza od jakości witamin, minerałów i wszystkiego co spożywamy. Zacznij więc od tej pory dbać o wodę bardziej niż o wszystko inne. Pij czystą, ciepłą i częściej niż dotychczas, a w odżywianiu preferuj te pokarmy, które zawierają więcej wody.

Fasola

Medycy i dietetycy promują diety węglowodanowe, które są główną przyczyną otyłości, cukrzycy, chorób zwyrodnieniowych i krążeniowych, z jednoczesnym minimalizowaniem znaczenia fasoli. Czyżby nie wiedzieli, że jadanie fasoli łagodzi skutki szkodliwości węglowodanów? Czy łajdackie morale służy powiększaniu grona pacjentów?

Nie sami medycy

Dawni rolnicy łubin i inne rośliny z tej rodziny co fasola stosowali jako poplon. Dziś poplony są niemodne, bo przejęte i sterowane przez bandytów z monsanto centrale nasienne zalecały i nakazywały wszystkie uprawy i produkty rolne zatruwać chemikaliami syntetycznymi. Dziś ten bandycki precedens kontynuują sterowani przez następców tamtych bandytów urzędnicy tzw. „doradztwa rolniczego”.

Jeśli na każdym kroku widać jak plugawymi metodami nie tylko medycy, ale także urzędnicy powiększają rzesze chorujących to skąd naiwność pokładających nieuzasadnione nadzieje na wyleczenie i zdrową żywność od sprawców ich cierpień?

Wieloletnie zatruwanie przez medyków we współpracy z dietetykami, żywieniowcami, producentami, politykami, handlarzami skutkuje nie tylko chorobami, także tępotą umysłów ogłupianych psychicznie i fizycznie.

Jeśli chcesz przeżyć przebudź się!

To, co i jak myślimy, co i jak robimy wspomaga lub niszczy nas i nasze życie. Myślami, żywnością, pracą możemy i powinniśmy wspierać życie. U jakże wielu jest odwrotnie. Zamiast myśleć pozytywnie, żywić się prozdrowotnie, pracować z pasją, żyć twórczo, szczęśliwie, dostatnio, żyją by jeść i pracować i narzekają na to jak żyją. Skąd ta paranoja? – bo nikt nie uczył inaczej.

Przesłanie

Niech odtąd życie tych, co to czytają stopniowo, ale konsekwentnie staje się zdrowsze, łatwiejsze, byś miał/miała czas dla siebie, by to, co robisz wzbogacało Twoje życie, byś się spełniał/spełniała, a czas dotychczas marnotrawiony na zdobywanie wiadomości medycznych i paramedycznych przeznaczał/przeznaczała na realizację marzeń i co tylko zechcesz w pełnym zdrowiu.

Dla smaku, zdrowia, długowieczności [180]

Szafran znamy głównie jako przyprawę, jednakże pamiętać należy, że od dawien dawna stosowany był w medycynie. Oczywiście nie tej plugawej, służącej producentom trucizn i sprzedawcom śmiercionośnych usług, lecz dawnej, budującej odporność. W artykule: Przyprawami możesz pożegnać nawet cukrzycę nazwałem szafran „Ferrari wśród przypraw”.

Link do tamtego artykułu tutaj

Wysuszone znamiona szafranu uprawnego używane są jako przyprawa. Ma postać żółtego proszku i jest najdroższą przyprawą na świecie. Pewnie wielu uważa, że to ze względu na cenę, bowiem 1 kg znamion szafranu uzyskamy z wyskubania 150 tysięcy kwiatów. Jednakże szafran ceniony powinien być ze względu na moce prozdrowotne.

Zazwyczaj o szafranie pisują jako o afrodyzjaku, zalecają go przy nadmiernym apetycie, napięciach przedmiesiączkowych, menopauzie, obniżonej odporności, zwyrodnieniu plamki żółtej…

Stosując szafran kulinarnie nie potrzebujemy chorować i znać medycznych nazw chorób, bowiem przyprawy stosujemy dla lepszego trawienia, dobrego samopoczucia, wzmacniania systemu immunologicznego, czyli naszej odporności. To nasza odporność chroni nas przed zachorowaniami, zapewnia zdrowe funkcjonowanie nawet w skażonym środowisku. Większość chorób dopada osoby słabowite, czyli o lichej odporności. Najważniejsze co możesz robić dla zdrowia to dbać o odporność.

Łyk historii

Właściwości szafranu opisali: Pliniusz (23-79), Dioscorides Pedanius (40-90). Jest jednak starsze źródło wiedzy o szafranie; opisany jest także w staroegipskim zwoju, nazywanym „papirusem Ebersa”.

Papirus Ebersa jest zwojem o długości ponad 20 metrów, szerokości 30 centymetrów i zawiera ówczesną wiedzę z zakresu chorób, chirurgii, stosowania roślin i minerałów. Podano tam ok. 700 lekarstw i 800 sposobów ich przyrządzania. Papirus ten napisany mógł być przed rokiem 1550 p.n.e. (przybliżony czas powstania tego dzieła pozwalają ustalić notatki kalendarzowe, zawarte na odwrocie papirusu). Jednakże fragmenty zawartych tam opisów są odpisem ze źródeł o wiele starszych.

Georg Ebers zakupił ten zwój w 1873 roku od Araba, który twierdził, że znalazł go w 1862 r. w Tebach przy dobrze zachowanej mumii. Ebers opisał znalezisko w wydanej w 1875 w Lipsku dwutomowej publikacji pod tytułem „Papirus Ebersa, hermetyczna księga o lekach Egipcjan, w piśmie hieratycznym”. Pierwszy przekład tego papirusu wydał w 1890 r. Heinrich Joachim, lekarz z Berlina. W 1937 roku Bendix Ebbell opublikował nowe tłumaczenie z dokładną identyfikacją opisanych tam chorób, roślin, minerałów.
Od 1954 do 1963, pod kierownictwem Hermanna Grapowa, papirus Ebersa był częścią wielkiego niemieckiego wydania egipskich tekstów medycznych w ośmiu tomach.
Pierwszym francuskim tłumaczeniem (częściowym) jest tłumaczenie Gustave’a Lefebvre’a, który fragmenty tegoż papirusu w 1956 r. zawarł w Eseju o medycynie egipskiej epoki faraońskiej.
W 1987 roku Paul Ghalioungi opublikował nowe tłumaczenie na język angielski.

Poza leczniczymi i kulinarnymi zastosowaniami szafran stosowany był także do barwienia tkanin (głównie w Chinach i Indiach), a także w perfumerii.

Co szafran zawiera

Szafran, zwany popularnie krokusem – Crocus sativus L., zaliczamy do rodziny kosaćcowatych.

Słupek szafranu zawiera ok. 2% barwnika – krocyny.[1] Smak i aromat szafranu pochodzi od pikrokrocyny, której jest 3-4% oraz safranalu uwalnianego z pikrokrocyny w trakcie suszenia w gorącym powietrzu, gotowania i parzenia.

W dawnej medycynie i ziołolecznictwie ludowym

W dawnej medycynie i ziołolecznictwie ludowym szafran ma długą historię, stosowano go w: skąpym miesiączkowaniu, bólach menstruacyjnych, problemach menopauzy, przewlekłych biegunkach, zaburzeniach trawienia, skurczach jelit, nerwobólach, gorączce, nerwicy, lękach, depresji, padaczce, obniżonym popędzie płciowym, dychawicy oskrzelowej… Szafran także był cenionym środkiem moczopędnym. Później medycy odkryli, że szafran hamuje nowotwory, zapobiega mutacjom. Może dlatego promotorzy depopulacji starają się byśmy szafranu nie znali i nie stosowali.

Odporność, długowieczność, dobry wzrok

Szafran wspiera układ odpornościowy także w zagrożeniach infekcjami. Utrzymuje mózg w sprawności, spowalnia starzenie, usprawnia pamięć i koncentrację. Zapobiega utracie wzroku w starszym wieku i odwraca rozwój chorób powodujących ślepotę. Naukowcy wykazali, że szafran cudownie wpływa na geny regulujące działanie komórek wzrokowych, chroni je przed uszkadzaniem, spowalnia, a nawet odwraca bieg chorób oślepiających, takich jak zwyrodnienie plamki żółtej.

Naukowcy potwierdzają wiedzę naszych przodków o właściwościach szafranu, a te chroniące wzrok tłumaczą wpływem na geny regulujące zawartość kwasów tłuszczowych błon komórkowych, przez co komórki wzroku stają się twardsze i bardziej odporne. Na zwierzętach dowiedli, że dieta szafranowa chroni oczy przed szkodliwym działaniem jasnego światła (co nam doskwiera gdy wychodzimy na słońce) i poprawia wzrok nawet w takich chorobach oczu jak barwnikowe zwyrodnienie siatkówki, które nawet u młodych ludzi może powodować trwającą całe życie ślepotę. Po podaniu szafranu ludziom cierpiącym na związane z wiekiem zwyrodnienie plamki żółtej (powodujące częściową lub całkowitą utratę wzroku) były widziane objawy regeneracji komórek nawet u osób w starszym wieku.

Szafranowa sprawność psychiczna i fizyczna

Szafran działa uspokajająco, znosi nerwice wegetatywne, obniża napięcie mięśni (szkieletowych i gładkich), uspokaja drżenie i pobudzenie ruchowe. Nie upośledza procesów psychicznych i koncentracji jak współczesne leki, lecz usprawnia koncentrację, znosi objawy depresji i stresu, poprawia proces zapamiętywania i odtwarzania informacji.
To, co już starożytni wiedzieli o szafranie i do czego szafran od dawna wykorzystywali teraz potwierdzają naukowcy, polecający go kobietom zmagającym się z występującymi przed miesiączką dokuczliwymi objawami, naukowo nazywanymi „zespołem napięcia przedmiesiączkowego” i wszelkich zaburzeń miesiączkujących z drażliwością, bólem głowy, poczuciem niepokoju.

Afrodyzjak

Szafran pobudza płciowo, więc uważany jest za afrodyzjak. Wzmaga ukrwienie narządów płciowych dzięki temu zwiększa doznania u obu płci.

Komu niewskazany

Zazwyczaj przy wielu środkach niedostatecznie zbadanych podawana jest formułka by nie podawać ciężarnym, karmiącym i dzieciom. Ja pomijam  takie formułki bo nie polecam leczenia, lecz rozsądne wykorzystywanie przypraw w potrawach. Jednakże nikt nie może czuć się zwolniony z odpowiedzialności za każdy swój krok. Działanie każdego składnika każdej potrawy masz znać we własnym interesie. Wtedy żadne leki nie będą Ci potrzebne. Każdy problem możesz zażegnać żywnością. W myśl mędrca uważanego za ojca medycyny: Niech pożywienie będzie lekarstwem. Do zobaczenia w świecie zdrowia dzięki żywności.

[1] Krocyna to ester krocetyny z dwoma cząsteczkami gentiobiozy.

Święta brzucha Anno Domini 2023 [178]

Kolejne święta brzucha za nami. Przedświąteczny szał zakupów był mniejszy niż we wszystkich latach minionych jakie pamiętam. Podniosłości nastroju przedświątecznego nie było nie tylko w centrach handlowych, ale nawet na przedświątecznych spotkaniach „opłatkowych”. Tegoroczne dni przesilenia zimowego i kolejnej rocznicy powitania Zbawiciela to już nie święta, tylko po prostu dni wolne (nie wiem od czego wolne, bo przecież większość i tak nie pracowała).

Przyczyn tego stanu jest wiele. Oprócz tak oczywistych, jak podwyżki cen i ubożenie większości rodzin, czy spadek morale zwierzchników kościołów są też przyczyny nieuprzytomnione:
– trwające od lat celowe zatruwanie powietrza, gleby, wody, żywności;
– coraz mniej słońca i dni słonecznych;
– coraz więcej chmur zasnuwających niebo;
– coraz mniej zadowolenia i radości;
– coraz więcej przemęczenia, nie tylko fizycznego, także emocjonalnego…

O ile przeciążeń fizycznych i ich skutków raczej jesteśmy przytomni i staramy się nad nimi panować, to nad przygnębiającymi nastrojami i przeciążeniami emocjonalnymi zapanować mało komu udaje się.

Długotrwały brak radości i zadowolenia powoduje niedomagania pracy serca, krążenia krwi i limfy, co skutkuje rozstrojem zdrowia w każdym narządzie i niedomaganiem całego organizmu.

Manipulatorzy i zadaniowy

Manipulatorzy usiłują zarządzać wszystkimi dziedzinami naszego życia i coraz bardziej nas uzależniać. My jednak nie musimy bezwolnie poddawać się wyniszczaniu. Nawet jeśli tych procesów i związków nie w pełni rozumiesz nie musisz i nie powinieneś im ulegać, ani poddawać się im.

Manipulować wszystkimi dziedzinami naszego życia usiłują nie tylko systemowi i korporacyjni manipulatorzy, także zadaniowy. Zadaniowcami bywają dręczyciele – dumni, że niszczą dla satysfakcji z niszczenia i głupki – nie rozumiejące co czynią i w czym tkwią. To współcześni następcy kapo z niemieckich obozów zagłady i ormowców z epoki nazywanej socjalizmem. Nie tylko zdemoralizowani karierowicze, często także zwyrodniali kryminaliści, sadyści, bandyci.

Ratunek z Nieba i z lasu

Niebiosa, mimo iż coraz bardziej zasnuwane chemitralsami, czuwają nad nami, a Przyroda ma dla nas ratunek nawet w takich zagrożeniach.

Zima to doskonały czas na zbiór igliwia i szyszek. Sosna, świerk, jodła o tej porze roku mają poziom witaminy C najwyższy. Wspaniałość igliwia i szyszek jest niedoceniana. Wykorzystywać je możemy o każdej porze roku, jednakże zimą jest to niezbędne ponieważ warzywne i owocowe źródła po sezonie ubożeją i zapotrzebowania na witaminy i minerały już nie pokrywają. Zbierajmy więc igliwie i szyszki z gałązek sosny, świerka, jodły, jałowca, a kto może także cedru. Dotykajmy kory drzew z czułością, jak sierści ukochanego psa i kota, dziękując za hojne dary.

Wzmacniający macerat z igliwia i leśne źródło witaminy C
Świeże igliwie zalej czystą, źródlaną wodą i pozostaw na kilka godzin w temperaturze pokojowej. Przecedź, lekko podgrzej i wypijaj małymi łykami w ciągu dnia.

Regenerująca kąpiel z poświątecznej choinki

Zielarze pasjonaci ziół nie marnują. Zbędną już choinkę możesz wykorzystać na kilka rozgrzewających i regenerujących kąpieli. Do tego wystarczy woda, garnek, iglaste gałązki i wanna.

Dwie garści pociętych gałązek świerka, jodły, sosny, jałowca, zalej wodą na kilka godzin. Potem pod przykryciem, najwolniej jak możesz podgrzewaj i gotuj jak najwolniej co najmniej kilkanaście minut, a nawet dłużej. Odcedź płyn do wanny z przygotowaną kąpielą i zanurz się dopóki temperatura odpowiednia, a w miarę stygnięcia upuszczaj chłodnej, a dopełniaj gorącą wodą. Rozkoszuj się kąpielą, podziwiaj piękny kolor i przyślij mi krótki opis swoich wrażeń. Napisz jaki to był kolor i jak ta kąpiel wpłynęła na Twój organizm.

Igliwiowa kąpiel odświeży, odpręży, uspokoi, orzeźwi…  Znasz kogoś, kto tego nie potrzebuje? Pomocna w przeziębieniach, katarach, przemarznięciach, bólach reumatycznych, problemach krążeniowych i dychawicznych, także w astmach (oskrzelowej i sercowej), suchotach, gruźlikach (płuc i innych narządów)…

Nasi przodkowie rozkładali iglaste gałązki w mieszkaniach i spiżarniach. My także rozkładajmy je, np. na kaloryferach, pod łóżkami, by ich dobroczynne fitoncydy roztaczały się na mieszkanie i na nas. Wykorzystujmy je także w kąpielach.
Czym więcej czerpiemy z Natury, tym odporniejsi stajemy się na bandyckie ataki depopulacyjne.

Nietrudno zauważyć, że dzieci dużo przebywające w otwartych przestrzeniach są zdrowsze i odporniejsze od dzieci dużo przebywających w pomieszczeniach. Łapcie więc termosy z ziołowymi naparami rozgrzewającymi i wraz z dziećmi pędźcie do lasów wdychać iglaste aromaty odporności i długowieczności.

O wykorzystaniu szyszek sosnowych dla astmatyków pisałem w książkach i wspominałem przy różnych okazjach. Na tej stronie też w artykule: „Przez życie na świni i ze świnią w tle„, w podrozdziale: Tajemna mikstura z sosnowych szyszek – link do tego artykułu tutaj

Ratowała naszych dziadków zsyłanych na Sybir! Niech ratuje nas, nasze dzieci i wnuki

Komu, czego, po co, kiedy, ile? [177]

Od stałego komentatora Krzysztofa, który nie chce wydorośleć do samodzielności dostałem taki komentarz: „Pyłek jest znakomity, pierzga chyba jeszcze lepsza. Ale co to znaczy w odpowiednich ilościach?

Cwaniaczek nigdy nie wsparł mnie i mojej pracy, a odpowiedzialność za swoje wyczyny usiłuje przerzucać na mnie. Aby go pobudzić do myślenia odpowiedziałem: „Tyle, żeby nie pęknąć jak smok wawelski. Gdyby barana tylko polizał toby żył do dziś, bo jak powszechnie wiadomo smoki są nieśmiertelne.” W rozwinięciu tej myśli należałoby dodać: o ile unikają pasz faszerowanych śmiercionośnymi truciznami od depopulatorów.

No i biedaczek dalej usiłuje na mnie przerzucać odpowiedzialność za swoje chore wywody: „Czyli raczej nie przedawkuje się i można śmiało rozpuścić w wodzie 3 łyżki pyłku na dobę.” Odpowiadam tutaj, bo nie tylko do niego słowa te kieruję. Jego pytania i zachowanie traktuję jako inspirację, bo temat ważny, poważny i wielowątkowy.

Pytający operuje hasłami jakby nie rozumiał, że „pyłek” to puste słowo, podobnie jak „samochód”. Takie słowo nie znaczy nic dopóki nie dodamy tego, co faktyczną treść stanowi. To czy jakiś samochód jest dobry zależy:
1 dla kogo?
2 do czego?
3 kiedy?

To oczywiste, że do zabawy wybierzemy inny niż do transportu. A nawet jeśli wybierzemy do transportu to inny do paliw, inny do materiałów sypkich, inny dla ludzi, inny dla zwierząt, a jeszcze inny do gaszenia pożaru. Nawet jeśli wybór zawęzimy do aut osobowych to dalej będzie inny do krótkiej przejażdżki, inny do wyjazdu na wczasy, a inny do wyczynów sportowych. I nie tylko o ilość miejsca i komfort odpowiedni do przeznaczenia chodzi; są ważniejsze kryteria. Przy samochodzie to raczej zrozumiałe i posiadacze aut nie chwalą się pustym słowem, lecz uściślają nawet o kolor i rok produkcji, że nie wspomnę o marce i modelu. A przecież wszystkie współczesne samochody mają po cztery koła, kierownicę i poduszki bezpieczeństwa.

Krzysztof pytając o pyłek „zapomniał” doprecyzować jaki pyłek. Więc teraz ja zapytam: Twój czy mój? Ja mam wydobyty z komórek plastra, pszczoły ubijały go tam główkami i wzbogacały enzymami i katalizatorami. Ma jednorodną ciemną barwę i sześciany kształt – kształt komórki plastra. W sprzedaży nie ma takich rarytasów. Mój rarytas jest od życzliwego bartnika. Miewałem też  kolorowe kuleczki, od żółtych, pomarańczowych, poprzez niebieskie, granatowe aż do czarnych. Bezpośrednio od pasjonata, fachowca, pogodnego, życzliwego.

A jakim „pyłkiem” Krzysztof się chwali? Przemysłowym, brutalnie wydzieranym pszczołom za pomocą podbieraczek, przez które pszczółki przeciskają się by urobek wnieść do ula? Te urządzenia nie tylko obdzierają pszczoły z pyłku, także obdzierają pszczółkom brzuszki, nóżki, skrzydełka.

No więc Krzysztof ma jakiś „pyłek”. „Zapomniał” biedaczek wspomnieć nie tylko jaki, ale także skąd to coś pochodzi. Zapewne z  przemysłowych plantacji rzepaku, gryki, facelii…  Randapowanych, bo nie ma innych. Suszony przemysłowo,  szybko, w temp. 65 stopni C i więcej? Zazwyczaj w mikrofalówce. Kupiony w małym sklepiku, gdzie stał koło kaloryfera czy w wielkim, gdzie stał koło proszków do prania? Przemarznięty w hurtowni urządzonej w blaszanym, nieogrzewanym garażu? Przywieziony z ogromnej hali wraz z chemikaliami do zabijania? Ładowany przez magazynierów przeklinających pracodawcę, politykę i swoje życie? Transportowany, przerzucany, rozładowywany rzez bluźnierców? Przechodzący przez wiele łap zaszczypawkooowanych?

No więc różne Krzysztofy mają coś, co nazywają „pyłkiem”. Być może nawet ich pyłek jest lepszy od mojego, może nawet najlepszy na świecie. Ale co z tego, skoro nie wiedzą co mają, w jakich warunkach to powstawało, w jakich było magazynowane, czy zachowało jakieś wartości.

Ile tego i jak to stosować? Pszczoły doskonale wiedzą ile i wiedzą jak. Uważające się za koronę stworzenia ludziki nie wiedzą ani tego co wie krowa, ani tego co wie pszczoła? Nie będę dociekł na ile z ignorancji, braku rozsądku, a na ile z próżniactwa… Komuś zależy żebyśmy dużo żarli.  Każdego produktu. Przemysłowych „pyłków” też. Bo czym więcej żremy tym bardziej się zniewalamy. Niewolnicy kupują żeby żreć i żrą żeby kupować. A wszystko po to, by więcej wydawać i na coraz większe wydatki coraz więcej pracować i coraz więcej swego wynagrodzenia oddawać.

Po pracy, a często także w tracie, oglądają bzdury i tworzą fanaberie, bo im producenci i sprzedawcy wmawiają, że jak więcej to lepiej. Lepiej dla produkujących i sprzedających. Nie dla rozumnych. Jakże wielu, nawet wykształconych nie dostrzega, że marketing to sztuka oszukiwania. Wyjaśnia to doktor J. J., którego przecież oglądają. Oglądają, ale nie słuchają, a jeśli nawet słuchają to nie rozumieją.

Chcesz mieć sukcesy zdrowotne to dostarczaj organizmowi:
1. to, czego organizm potrzebuje, a nie co chcą Ci sprzedawać;
2. tyle, ile organizm potrzebuje, a nie ile chcą Ci sprzedawać;
3. wtedy, kiedy organizm potrzebuje, a nie kiedy chcą Ci sprzedawać.
4. w jakiej formie? Wybieraj jak najbardziej zbliżoną do aktualnych potrzeb i możliwości organizmu. Czym bliższa tym mniejsze obciążenie. Czym mniej angażujesz organizm na przetwarzanie i wydalanie tym więcej zostanie Ci energii na dłuższe i zdrowsze życie.

Czym jest pyłek i do czego służy pszczołom? One to wiedzą i stosują zgodnie z przeznaczeniem. Gdyby pytający sam pożywienie przygotowywał to też by wiedział. Ale on kupuje. Kupuje dużo bo dużo zarabia, a zarabia dużo, żeby dużo kupować. Kupując wybiera tak zwane „lepsze”, ale co w tym lepszego? Fikuśny słoiczek? Mieniąca się kolorami naklejka z wytłaczanymi literkami i obrazkiem?

Przyjmując na wiarę co Ci wmawiają stajesz się ich niewolnikiem. Do tej pory powinieneś rozumieć już czym jest wiara. Wolni kierują się Wiedzą, a Wiedza opiera się ma doświadczeniu. Internet pełna[1] jest wiadomości, nie ma w niej Wiedzy. Wiedzę nabywamy przez doświadczenie!

Internet to największy śmietnik. W śmietnikach zdarza się znaleźć coś cennego, jednakże selekcja jest pracochłonna i kosztowna. Ten śmietnik jest tak wielki i ciągle się rozrasta, że na jego choćby pobieżne przekopanie życia Ci nie starczy. Nie marnotraw życia na przegrzebywanie śmietników! Wszystko co Ci potrzeba by utrzymać w sprawności swój organizm/ciało czyli kosmiczny skafander dla duszy masz w sobie. Twoja dusza wie po co tu przybyła, czego jej potrzeba i skąd to czerpać. Wielu powtarza gdzieś zasłyszane: „w zdrowym ciele zdrowy dych”, ale czy rozumieją te słowa? Aby ułatwić rozumienie przestaw szyk słów w tym zdaniu: zdrowy dych w zdrowym ciele.

Kolorowe kuleczki, które widzisz w słoiczku składają się z cząsteczek niewidocznych gołym okiem. Zrozumiesz gdy obejrzysz je pod mikroskopem. Wartości zawarte w tych mikroskopijnych cząsteczkach przyswoisz po ich roztarciu i połączeniu z katalizatorem. A co jest najlepszym katalizatorem dla tego produktu? Pszczoły to wiedzą i stosują. Od nich się dowiesz; obserwuj je.

Z trzech dużych łyżek rozpuszczonego w wodzie pyłku kwiatowego, nazywanego pyłkiem pszczelim przyswoisz znacznie mniej wartości niż z jednej małej łyżeczki roztartego i połączonego z pierzgą i miodem.

Pyłek jest białkiem, a komuś zależy byś białek nadużywał. Co z tego, że to białko lepsze od innych? Najpierw sprawdź czy potrzebne. A jeśli potrzebne to:
1 do czego?
2 w jakiej ilości?
3 kiedy?
4 w jakiej formie?

Zanim sięgniesz po cokolwiek wpierw odpowiedz sobie na powyższe pytania. I zrozum wreszcie, że nigdy nie uda Ci się obciążyć mnie odpowiedzialnością za Toje pajacowanie. A jeśli zdecydujesz się na eksperyment zjadania przez 120 dni po trzy łyżki dziennie rozmąconego w wodzie produktu, który nazywasz „pyłkiem’ to porównaj parametry krwi sprzed tego eksperymentu z parametrami krwi po tym eksperymencie. Chwal się wynikami, wyciągaj wnioski, pisz co osiągnąłeś i czy było warto. A teraz żegnaj do czasu aż pochwalisz się wynikami pyłkowej kuracji. Natomiast za dotychczasowe angażowanie mnie w Twoje merkantylne interesiki chcę dostać tę oto książkę.

Nie jest to jej reklama; trafiłem na tę fotkę podczas wyszukiwania obrazka do tego artykułu. Nie znam tej książki i dlatego chcę ją poznać.

Popatrz jeszcze na trud wydobywania nektaru i zbierania  pyłku i wio do zamówienia dwóch książek: jednej dla mnie, drugiej dla siebie.

Do zobaczenia za siedem lat. Tyle potrzeba na przemianę w idealnych warunkach. Jeśli masz idealny pyłek, idealną żywność, idealne warunki to siedem lat wystarczy.  Zapraszam za siedem lat, wówczas będziesz miał szansę przekonać czytelników na ile wszystko po co sięgałeś i co z tym robiłeś było tego warte.


[1] od ‘net’ = sieć, a więc rodzaj żeński, bo to ona, nie on.

Pożegnaj osteoporozę, odwapnienie i inne przewlekłe stany nazywane chorobami [176]

Przewlekłe chorowanie dzięki medykom i medykamentom
zastąp samodzielnym dbaniem o swój organizm

Jeszcze w roku 1908, a więc zaledwie jedno stulecie temu, było tylko osiem chorób i dwanaście lekarstw, w tym dziesięć naturalnych. Dawniejszymi lekarstwami była żywność. Naturalna! Przemysłowej jeszcze nie było. Dziś rozpowszechniana jest przeogromna ilość przemysłowych trucizn, głównie syntetycznych, nazywanych „lekami” i „żywnością”. To po nich chorujących przybywa w zatrważającym tempie.

W dzieciństwie i młodości stulatków i do tego w pełnym zdrowiu, a także taki wiek na klepsydrach widywałem często. Wśród osób, którym regenerowałem biodra i kręgosłupy było wielu w wieku ponad 90 lat. Dziś osób w takim wieku nie spotykam, a przewlekle chorują osoby w wieku średnim, a często także młodzież i dzieci. Mimo iż większość nigdy nie spotkała stulatka wbrew faktom i logice głoszony jest pogląd jakobyśmy żyli coraz dłużej. Jakże wielu wpada w pułapkę wiary. Oto jeden z przykładów jak wiara ogłupia i zabija.

Życie przewlekle chorujących obraca się wokół medyków, aptek, medykamentów, często pod wpływem internety, gdzie szukają „lepszych” medyków i „lepszych” medykamentów.

Żadne choroby nie wynikają z ilości przeżytych lat! Większość przewlekle chorujących choruje wskutek długotrwałego przeciążania organizmu przeogromną ilością medykamentów, którymi zatruwali organizm oraz czasu wyniszczania przemysłowymi medykamentami niesłusznie nazywanymi „lekami” (bo nie leczą lecz wywołują choroby) i przemysłową paszą niesłusznie nazywaną „żywnością” (bo nie żywi lecz wywołuje choroby).

Ludzie starzeli się od zawsze, ale nigdy nie wprowadzali do organizmu tylu trucizn, nigdy wraz ze starzeniem nie przybywało tak wielu jednostek chorobowych, nigdy nie było tylu cierpiących przewlekle.

Jedną z nagłaśnianych medialnie jednostek chorobowych jest „osteoporoza”. Nazw chorób kości jest wiele: osteopenia[1], osteomalacja[2], osteoliza[3], osteodystrofia[4]… Nazwy niby różne, ale wspólne dla wszystkich jest odwapnienie kości[5], często przy nadmiarze wapnia w innych miejscach: naczyniach krwionośnych, płucach, mózgu, włosach… Z braku zrozumienia i pod wpływem karteli tworzących cywilizację chorowitków i kształtujących politykę chorowania (pokrętnie nazywaną „zdrowotną”) wiele różnych chorób medycy nazywają wspólną nazwą: „OSTEOPOROZA”. Nie zatrzymuję się na tych manipulacjach, bo moim celem jest pokazać możliwość uwolnienia się od chorób, niezależnie jak byłyby nazywane i jak długo by trwały.

Przed kilkunastu laty statystyki podawały, że osteoporoza przysparza cierpień ponad 100 milionom ludzi na świecie, ponad połowie emerytów i co czwartej kobiecie po menopauzie. Plaga chorób zwanych „cywilizacyjnymi”, wraz z „osteoporozą” rośnie w zastraszającym tempie. Jest to przerażające i przygnębiające, tym bardziej, że publikowane dane są zaniżane, a świadomość chorujących maleje pod wpływem tych, którym zależy by było jak najwięcej chorujących, by mieli komu sprzedawać trujące „leki” i wyniszczające usługi pseudomedyczne.

Osteoporoza i wiele innych chorób powodowane są niedoborami minerałów, witamin i BIAŁEK. W chorobach nazywanych osteoporozą mamy do czynienia z ubywaniem masy kostnej i zaburzeniami struktury kości przez co kości stają się kruche i podatne na złamania. Na chwilę zostawmy to, czy choroba powoduje utratę kości, czy utrata kości powoduje chorobę. Ambitni czytelnicy pewnie już to odkryli, a po tym artykule zapewne odkrywców będzie więcej.

Co trzecia Polka i co dziesiąty Polak doświadczą złamania kości spowodowanego osteoporozą. Dla wielu z nich stanie się ono przyczyną trwałego kalectwa, a dla niektórych nawet śmierci. Złamania szyjki kości udowej są do najbardziej niebezpiecznymi. Wskutek powikłań spowodowanych tym złamaniem w ciągu roku umiera co 5. kobieta i co 4. mężczyzna. Z osób, które przeżyją, aż 50% stanie się niepełnosprawnymi. To prawdziwa epidemia. Liczba chorych jest ogromna, a ryzyko złamania szyjki kości udowej jest wyższe niż wystąpienie raka sutka, macicy i jajników łącznie, a śmiertelność z tego powodu jest większa niż z powodu raka piersi.

Dlaczego tak się dzieje? Przez całe dziesięciolecia lekarze zalecali – szczególnie kobietom – przyjmowanie suplementów wapnia. Każdemu z nas, gdy byliśmy dziećmi, kazano w tym celu pić mleko. Chcesz mieć mocne kości – potrzebujesz wapnia. To wydawało się słuszne, jednakże medycy byli w błędzie. Nie usprawiedliwia ich, że pod wpływem producentów. Wiele badań dowiodło, że wapń – choć ważny – nie gwarantuje mocnych kości, a suplementacja wapnia zgodnie z zaleceniami medyków nie wzmacnia kości, a zwiększa ryzyko zawału serca aż o 30%.

Wymownym przykładem jest przypadek pani Krystyny z pewnej wsi, położonej wśród lasów. Była tam studnia wykuta w skale. Drążyły ją dwa pokolenia. Wodę miała czystą, smaczną, zdrową. Będąc nastolatkiem wyprawiałem się rowerem do tej śródleśnej wioski z fenomenalną studnią. Podziwiałem tam ludzi, czerstwych i życzliwych oraz ich ogródki kwiatowe za niskimi płotkami. Teraz, pół wieku później, studnia jest nakryta płytą betonową, a wodę z randapem, glifosatem, bakteriami e-koli, azotanami i innymi trującymi paskudztwami dostarcza wodociąg. Mieszkająca tam pani Krystyna okazała się matką kolegi ze szkoły. Dopóki jadała prawdziwe masło i przeróżne dary natury była sprawna i zdrowa. Odkąd syn zaopatruje matkę w pszeniczne pieczywo, margarynę, herbatę, którą ona pija do każdego posiłku Jej kości rzedną, kruszeją i nie wytrzymując ciężaru filigranowej, zasuszonej kobiety, pękają z trzaskiem, a pani Krystyna traci równowagę, upada, trafia do szpitala, a medycy kłamią, że kości łamią się wskutek upadków. Pani Krystyna po zrośnięciu złamanej kości i długiej pseudorehabilitacji, bo cóż to za rehabilitacja bez zamiany śmieciowej paszy na regenerującą żywność, wróciła do domu. Już na drugi dzień ponownie usłyszała trzask i upadła, a medycy ponownie to samo. Czyżby nie rozumieli, że szyjki kości udowych pękały z powodu ich kruchości, a upadki następowały po złamaniach? A może celowo kłamią po to, by dalej niszczyła kościec pszenicą, margaryną i herbatą i wracała do nich?

Dlaczego kości pani Krystyny skruszały? Jej pokarmy od dawna nie zawierały witamin, a nadużywana herbata dodatkowo wypalała ich skromne resztki, szczególnie te z grupy B. Ten temat poruszałem w różnych miejscach, więc uważnym sympatykom i obserwatorom moich wypowiedzi zapewne jest znany. A kto ma niedosyt wiele znajdzie na stronie www: ambasadorzdrowia.pl

https://ambasadorzdrowia.pl/blog/

Kości stanowią nie tylko konstrukcję nośną; spełniają wiele funkcji, od najbardziej znanej podporowej, związanej z poruszaniem się, utrzymywaniem kształtu ciała, ochroną narządów, poprzez mniej znaną – krwiotwórczą, aż do najmniej znanej – metabolicznej.

Funkcja podporowa. Szkielet kostny utrzymuje całe ciało, określa kształt ciała, a wraz z układem mięśni i ścięgien realizuje funkcje ruchowe. Niektóre kości chronią narządy, kości czaszki osłaniają mózg, kości kręgosłupa osłaniają rdzeń kręgowy, żebra połączone z kręgami piersiowymi osłaniają płuca, serce wraz z oplatającymi je naczyniami wieńcowymi…

Funkcja krwiotwórcza. Wewnątrz kości mamy szpik. Jest go ok. 4 kg. Pełni funkcje krwiotwórcze – wytwarza wszystkie rodzaje krwinek.

Funkcja metaboliczna. Jest to tzw. metabolizm banku jonów, głównie wapnia i fosforanów. Od stężenia jonów wapnia w krwi zależy wiele procesów w naszym organizmie, np. przewodnictwo nerwowe, kurczliwość mięśni, przepuszczalność błon komórkowych, wydzielanie hormonów, krzepnięcie krwi… Dla prawidłowego funkcjonowania organizmu niezbędne jest prawidłowe stężenie jonów wapnia w krwi.

Nasz organizm posiada wspaniałe mechanizmy samoregulujące. Zapobiegają one m.in. powstawaniu znacznego niedoboru wapnia (hipokalcemii). Wapń w naszym organizmie jest pierwiastkiem nie tylko budulcowym, ale także REGULACYJNYM.

W organizmie człowieka dorosłego znajduje się średnio ok. 1,2 kg wapnia. Prawie 99 % w szkielecie, zębach, paznokciach, a 1% w tkankach i płynach ustrojowych, głównie w osoczu krwi. Ok. 48 % wapnia w krwi ma postać zjonizowaną (46 % w powiązaniu z białkami, reszta w kompleksach z cytrynianami, fosforanami i białczanami). Wchodzące w skład kośćca i zębów sole wapnia zapewniają im twardość i sztywność. Elastyczność i wytrzymałość kościom zapewnia inny pierwiastek – krzem, ale to omawiam oddzielnie.

W okresie wzrastania stopniowo uwapniają się kości i około 20. roku życia około 90 % masy kostnej jest już uformowane. Około 35. roku życia kościec osiąga maksymalną masę i maksymalne wysycenie wap­niem. Odtąd masy kostnej zaczyna ubywać. Początkowo ok. 1 % rocznie, a kilkanaście lat po menopauzie nawet 10 % rocznie. Mimo iż użyłem obiegowego terminu „po menopauzie” to bardziej niż od menopauzy zależy to od wielu czynników powszechnie lekceważonych i pomijanych.

Ponieważ wapń jest niezbędny dla utrzymywania prawidłowego ciśnienia krwi, przewodnictwa nerwowego i innych procesów fizjologicznych w przypadku jego niedoboru w krwi pobierany jest z kości.

W ciągu życia kości ulegają ciągłej przebudowie, wapń jest pobierany i uzupełniany. Po 35. roku życia proces ten nie jest w pełni zrównoważony.

Jony wapnia biorą udział w tworzeniu i utrzymywaniu pobudliwości tkanek, przewodzeniu bodźców (w tkance nerwowej) wspomagając uwalnianie neuroprzekaźników (substancji przenoszących informacje pomiędzy komórkami nerwowymi). Uczestniczą w podtrzymywaniu tonusu spoczynkowego mięśni, także mięśnia sercowego, oraz w kurczliwości włókien mięśniowych. Przy niskim stężeniu wapnia w płynach tkankowych powstaje nadwrażliwość komórek nerwowych i skurcze mięśni. Zdarza się to przy dużym wydaleniu wapnia z organizmu, np. wyczerpujących wysiłkach fizycznych.

Wiele (większość) hormonów i enzymów może oddziaływać na narządy tylko w obecności jonów wapnia. Jedna z najważniejszych reakcji odpornościowych organizmu, antygen-przeciwciało zależy od obecności jonów wapnia. Wapń jest aktywatorem procesów krzepnięcia krwi. Bierze udział w tworzeniu hemoglobiny i utrzymywaniu równowagi kwasowo-zasadowej. Uczestniczy w zachowaniu prawidłowego ciśnienia krwi (zapobiega powstawaniu nadciśnienia tętniczego).

Choroby serca i cukrzyca także mają związek z zaburzeniami w metabolizmie wapnia. Prawidłowy poziom wapnia w krwi z jednoczesnym zachowywaniem proporcji równowagi pomiędzy ilością wapnia i magnezu utrzymuje niski poziom cholesterolu w krwi i przeciwdziała miażdżycy. Proszę zauważyć głupotę zbijania cholesterolu i spekulacje zdemoralizowanych medyków zabijających sterydami.

Wapń bierze udział w utrzymywaniu w dobrym stanie błon komórkowych, tkanki łącznej, uczestniczy w przenikaniu składników odżywczych do komórek. Prawidłowa ilość wapnia przeciwdziała przenikaniu do organizmu toksycznych metali: ołowiu, kadmu, rtęci, berylu, arsenu…

Niedobór wapnia w organizmie ogranicza lub uniemożliwia przebieg wielu procesów życiowych – nie tylko wyżej wspomnianych. W przypadku niedoboru wapnia w kościach i zębach osadzają się tam ołów i inne toksyczne metale. Dochodzi też do uszkodzenia komórek układu nerwowego… Konsekwencją niedoboru wapnia jest też agresja, drażliwość, zahamowanie rozwoju intelektualnego – często spotykane u dzieci w fazie ich intensywnego wzrostu.

Natomiast nadmiar wapnia zaburza metabolizm witaminy K, utrudnia przyswajanie magnezu, żelaza, cynku…, powoduje jego odkładanie się w naczyniach krwionośnych, nerkach i innych narządach… Przy nadmiarze wapnia nerki ciężej pracują nad jego filtrowaniem. Pojawia się nadmierne pragnienie, częste oddawanie moczu, rozstrój żołądka, nudności, wymioty, zaparcia. Nadmiar wapnia zakłóca pracę mózgu, powoduje dezorientację, letarg, zmęczenie… Może poznając te fakty zaczniesz wreszcie rozumieć powody ogłupiania wapniową psychozą, by leczyć, leczyć, leczyć do końca życia i nawet po śmierci. Nie rozumiesz, że pacjent wyleczony to klient stracony?

Uściślić należy, że wymienione zaburzenia powoduje nie tylko nadmiar wapnia, także stany zapalne, uszkadzania tkanek przez wolne rodniki, nadmiar węglowodanów w diecie (obsesja unikania tłuszczy), niski poziom magnezu i wiele innych czynników.

Człowiek zdrowy bez niedoborów wapnia przyswaja tylko 20-30 % wapnia z pożywienia. Dzieci, kobiety w ciąży i okresie laktacji, a także niektórzy chorzy przyswajają więcej wapnia. Po menopauzie przyswajalność wapnia zmniejsza się do zaledwie kilku procent. Jednakże zwiększanie ilości spożywanego wapnia ponad potrzeby organizmu nie zwiększa jego przyswajania, ponieważ istnieje bariera jelitowa regulująca ilość przyswajanego wapnia.

Wchłanianie wapnia w przewodzie pokarmowym wspomaga witamina D, mleczany, cytryniany, a utrudniają związki glinu, fosforany (dodawane do przemysłowych produktów spożywczych, napojów gazowanych i leków), nadmiar magnezu, potasu, stront.

Wapń znajdujący się w warzywach jest słabo przyswajany, gdyż warzywa zawierają błonnik i kwas szczawiowy. Słabym źródłem wapnia są też produkty zbożowe, zawierające dużo fosforu w postaci kwasu fitynowego, który tworzy z wapniem nieprzyswajalne związki.

Próby ustanawiania norm ilościowych optymalnego spożywania wapnia są nieporozumieniem, bowiem należy uwzględniać stopień przyswajania w każdym indywidualnym przypadku. Typ przemiany materii kształtowany jest przez dietę, funkcje endokrynne, trawienie, czynniki wywołujące stres (stresory) i sposób reagowania na nie. Ci, w których organizmie dominuje szybki metabolizm powinny unikać produktów przyspieszających tempo przemian metabolicznych, a do takich należą: pszenica i jej przetwory, indyk, kurczak, wołowina, cukier, miód, dżemy… Natomiast ci, w których organizmie dominuje wolny metabolizm (w naszej strefie geograficznej jest ich większość) powinny unikać artykułów zawierających wapń jako zwalniających tempo przemian metabolicznych. Niestety wiedza ta jest trudno dostępna, gdyż lobby mleczne i farmaceutyczne promują psychozę spożywania ogromnych ilości wapnia w jego najgorszej formie – jogurtów i innych przemysłowych przetworów mlecznych. Te nienaturalne, wielkoprzemysłowe, nasycone konserwantami paskudztwa nie tylko nie służą zdrowiu, ale wręcz go odbierają poprzez zaśmiecanie produktami, których nie trawimy i obciążanie organizmu na ich przetwarzanie i wydalanie lub odkładanie.

Komitet Żywienia Człowieka PAN proponując normy dzienne przyjął 15 %. wielkość strat wapnia w technologicznych procesach przetwórstwa żywności. Wg tych bzdurnych założeń zaleca: 0,6-0,8 g dla niemow­ląt, 0,9 g dla dorosłych, 1,4 g dla kobiet w ciąży, 1,7 g w okresie laktacji. Także 1,7 g w leczeniu osteoporozy, choć faktem jest, że nikogo jeszcze nie wyleczono z osteoporozy zwiększonym spożyciem przetworów mlecz­nych i preparatów wapniowych. Natomiast powszechne jest pogłębianie patologii spożywaniem przetworów mlecznych i preparatów wapniowych. Paradoksem jest fakt, że większość cierpiących na osteoporozę nadużywa przemysłowych przetworów mlecznych. Niezależnie od zawartości wapnia nie są one przyswajane przez or­ganizm dorosłego człowieka. Są szkodliwe. Służą tylko reklamodawcom i handlowcom.

Dziobowate narośla na kręgach kręgosłupa (osteofity) i przegubach palców, zarastanie przestrzeni międzystawowych, twardnienie i kruchość naczyń krwio­nośnych i wiele innych zwyrodnień powoduje nie niedobór lecz NADMIAR wapnia!

Poza tym rozważanie powyższych kwestii przez pryzmat wapnia także jest nieporozumieniem. Aby nasz organizm odniósł pożytek z wapnia musi towarzyszyć mu magnez, krzem i inne pierwiastki. Z kolei aby wapń wbudował się w kości niezbędny jest bor, którego wpływ na metabolizm, wapnia, fosforu i fluoru nie jest dokładnie poznany. Boru i wielu innych pierwiastków nie ma w naszej żywności z powodu kilkudziesię­cioletniego wyjaławiania gleby gospodarką rabunkową, przez nawożenie tylko azotem, fosforem i potasem. Nasz organizm potrzebuje kilkudziesięciu pierwiastków, a rośliny ich nie dostarczają, bo w glebie nie ma ich od dawna.

Dobrymi źródłami wapnia i magnezu oraz innych cennych biopierwiastków są migdały, orzechy, figi, żółtka jaj, buraki (szczególnie zakwas z buraków[6]), kapusta, kalarepa, szpinak, jarmuż, brokuły, natka pietruszki, czosnek, soja, seler, fasola, ryby (zwłaszcza zjadane z ośćmi).

Spośród przetworów mlecznych dopuścić można jedynie zsiadłe mleko, serwatkę, maślankę. Odtłuszczone mleko, jogurt itp. przemysłowe przetwory zatruwają (mimo iż mogą zawierać wzmagającą wchłanianie wapnia laktozę). Mleko i produkty mleczne zawierają kazeinę[7], a kazeina to KLEJ. Kazeinowy klej zamula i skleja kosmki jelitowe. Człowiek nie posiada enzymów rozkładających kazeinę.

Żadne zwierzę na świecie nie spożywa w dorosłym życiu mleka i jego przetworów, a tym bardziej mleka niższego gatunku jak czynią to omamione reklamami osobniki ludzkie, zarozumiale nazywające siebie „koroną stworzenia”. Skład mleka (ilościowy i jakościowy) przystosowany jest do potrzeb rozwojowych danego gatunku[8].

Wchłanialność wapnia w jelitach wynosi 0,1-0,5 g na dobę. Natomiast wydalanie wapnia z organizmu na dobę wynosi: 0,1-0,5 g przez przewód pokarmowy, 0,1-0,3 g z moczem, 0,02-0,03 g przez płuca i skórę.

Funkcje rezerwuaru i stabilizacji poziomu wapnia w krwi pełnią kości. Na dobę może odłożyć się w nich 0,6-1,5 g i tyle też może być uwolnione. Odbywa się to przy współudziale takich regulatorów gospodarki wapniowej, jak witamina D, parathormon[9], kalcytonina[10].

Niedobór lub zakłócenia wchłaniania wapnia powodują jego większe uwalnianie z kości. Na stężenie wapnia w krwi wpływają też fosforany, magnez, fluor, estrogeny, oraz przeróżne czynniki.

Niektórzy mówią, że szczytowa masa kości jest genetycznie zaprogramowana i wielu wykorzystuje takie poglądy by usprawiedliwiać chorobę. W żadnym razie nie wolno usprawiedliwiać choroby, bowiem niezależnie od uwarunkowań genetycznych nasza dbałość może znacznie zwiększyć masę kości, a niedbałość może ją obniżyć nawet o więcej niż 50 %. Poza tym znacznie ważniejszy od masy kości jest ich skład che­miczny, a to zależy od odżywiania.

Proces uwapnienia kości zależy od stężenia jonów wapnia w płynie pozakomórkowym tkanki kostnej i optymalnych ilości magnezu, fluoru, cynku i fosforu, które współdziałają w tworzeniu tkanki kostnej. Dlatego do budowy prawidłowej struktury kości konieczne jest odżywianie biologicznie czynnym pokarmem natural­nym, bogatym w sole mineralne. Jednak istotniejsze od dostatecznej ilości wapnia, magnezu, fluoru, fosforu, witaminy D, są PROPORCJE poszczególnych soli mineralnych.

Proces tworzenia tkanki kostnej przebiega prawidłowo gdy stosunek wapnia do fosforu wynosi 1:1, a wapnia do magnezu 1:0,6. Gdy wapnia jest mniej powstaje nadczynność gruczołów tarczycy, zwiększa się wydzielanie kalcytoniny, jednego z hormonów stymulującego procesy kościogubne. Gdy pokarm dzieci jest ubogi w tłuszcze pojawia się niedobór witaminy D, co prowadzi do krzywicy.

Kości zbudowane są z dwóch tkanek, z których ta o strukturze zbitej i twardej otula tę o strukturze gąbczastej. Najtwardsze i najmocniejsze są kości długie, które mają więcej tkanek o strukturze zbitej. Aby zachować prawidłowość struktury kostnej należy zapewnić organizmowi dostateczną ilość budulca (minerałów). Dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi od 0,5 g w niemowlęctwie do 1,5 g w czasie ciąży i starzenia się. Niestety dzienna podaż wapnia we współczesnych dietach wynosi zaledwie 0,3‑0,4 g, a więc diety te są niedoborowe.

Niedobór wapnia ujawnia się z biegiem czasu, ale w dotkliwej formie. Skutkiem może być rzeszotnienie kości, zmniejszanie się ich masy, degeneracja struktury kostnej, a to zwiększa ryzyko złamań.

Warto podkreślić, że mimo spożywania zalecanych dawek wapnia jego przyswajalność bywa niepełna i zakłócana, szczególnie gdy dieta zawiera dużo fosforanów, znajdujących się w serach żółtych i topionych, coca coli, napojach przemysłowych, środkach spulchniających ciasto, oraz wskutek picia kawy, herbaty, alkoholu, zażywania leków, szczególnie zawierających glin (np. na nadkwasotę).

Czynniki wpływające na powstawanie i rozwój osteoporozy i wielu innych chorób:

  • mało aktywny (nieruchliwy) tryb życia w pracy i czasie wolnym,
  • dieta uboga w wapń, magnez, fosfor, witaminę D, białko,
  • dieta bogata w wapń, ale z dysproporcją magnezu, fosforu, witaminy D, białka…,
  • pszenica, cukier, medykamenty, nikotyna, kofeina (kawa, herbata), alkohol i inne nałogi,
  • schorzenia tarczycy, przytarczyc, nadnerczy, nerek, cukrzyca, zaburzenia trawienia…,
  • wszystkie medyczne środki przeciwbólowe, antybiotyki, sterydowe…

Zaawansowanie wiekowe, menopauza i andropauza nie wpływają na powstawanie i rozwój osteoporozy, ani żadnych innych chorób. Znam wiele przykładów zdrowych i sprawnych w podeszłym wieku.

Harmonijny rozwój kośćca oraz chronienie go przed zniekształceniami i uszkodzeniami wymaga codziennego odżywiania i ruchu. Odpowiedniego i odpowiedzialnego. Nie zapewniają tego powszechne, acz bzdurne ćwiczenia korekcyjne. Zachęcam do higienicznego trybu życia w pełnym zakresie – z higieną psychiczną, odpowiednio długim snem i wypoczynkiem w komfortowych warunkach.

Po więcej na tematy prozdrowotne zapraszam na www.ambasadorzdrowia.pl

Dla zachowania zdrowia nie jest konieczne uzupełnianie odżywiania dodatkami żywieniowymi, jed­nakże komu trudno zapewnić organizmowi czego potrzebuje i che wspomóc się suplementami to niewiele jest godnych polecenia. Kilkanaście lat temu, gdy napisałem ten artykuł wymieniłem kilka pomocnych w terapii i profilaktyce osteoporozy, osteopeni, złamań i innych chorób kości i stawów, jak zapalenia i zwyrodnienia sta­wów i kręgosłupa, problemy okresu intensywnego wzrostu, skurcze mięśni. Część z nich już nie jest dostępna. Nie ma znaczenia czy dystrybutor zaprzestał sprowadzać je z powodu zbyt małego popytu czy zastąpiono je in­nymi, ponieważ poszukiwane a zawarte w nich składniki ciągle dostępne są w żywności. Nie koryguję listy stworzonej wiele lat temu dlatego, że jeśli już sięgamy po wspomagacze to należy dobierać je indywidualne, a tego nie zrobią nimi handlujący.

Jak łatwo zauważyć nie tylko wapń jest ważny. Organizm to skomplikowana fabryka, a raczej zespół fabryk. Zdrowie to harmonia, równowaga, stąd dla zdrowia niezbędna jest harmonijna praca wszystkich elementów tego skomplikowanego zespołu fabryk. Sprowadzanie go do roli maszyny, w której wymienia się zużyte części, tłumi bóle trującymi i rakotwórczymi środkami przeciwbólowymi, zagłusza objawy, by obecnych pacjentów przetwarzać na przyszłych klientów, jak to czynią medycy i farmaceuci to ślepa uliczka. Jedyną drogą wyjścia z tego ślepego zaułka jest zaprzestanie destrukcji. Wówczas organizm sam stopniowo wraca do zdrowia dzięki mechanizmom, w które wyposażył nas Stwórca.

Mimo użycia wielu uproszczeń problem jest zbyt złożony, by przedstawić go w tak krótkim opracowa­niu. Jako rozwinięcie i uzupełnienie polecam bogate doświadczenie farmera, weterynarza i lekarza nominowa­nego do nagrody Nobla Dr Joela Wollesa zatytułowanego Nieżywi lekarze nie kłamią. Zawarte tam informacje mogą uratować zdrowie, a nawet życie – Twoje, Twojej rodziny, Twoich znajomych.

Osteoporoza nie jest chorobą wieku podeszłego ani nie wynika z braku estrogenu bądź wapnia. Zapada­my na nią za sprawą destrukcyjnych nawyków żywieniowych, niekorzystnych czynników wynikających ze sty­lu życia, działania na organizm farmaceutyków, pestycydów, herbicydów, fungicydów, desykantów…

Zdrowia i wszelkiej pomyślności życzy
Władysław Edward Kostkowski

www.ambasadorzdrowia.pl

[1] Osteopenia – fizjologiczna utrata masy kostnej wraz z wiekiem. Dotyczy wszystkich ludzi od momentu osiągnięcia szczytowej masy kost­nej do końca życia.

[2] Osteomalacja – zmniejszanie się mineralizacji kości i ich rozmiękanie. Powstaje wskutek niedoboru witaminy D, przewlekłych chorób żołądka, wątroby, jelit… Zmiękczałe kości ulegają zniekształceniu pod wpływem ciężaru ciała. Trzony kręgów ulegają spłaszczeniom, a kości długie skrzywieniom, często też następują złamania.

[3] Osteoliza – resorbcja (rozpuszczanie i wchłanianie) kości. Niszczenie kości najczęściej powodują procesy zapalne i nowotworowe.

[4] Osteodystrofia – choroba kośćca charakteryzująca się zwyrodnieniem włóknisto-torbielowatym i odwapnieniem.

[5] Odwapnienie – patologiczne zmniejszenie w tkance kostnej zawartości soli wapniowo-fosforanowych np. w osteomalacji, osteoporozie, osteodystrofii, dysplazji włóknistej kości…

[6] Promowany przeze mnie od ćwierć wielu zakwas z buraków zalecał też były minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa.

[7] Kazeina (łac. Casus = ser) – białko złożone, zawierające kwas fosforowy (fosfoproteina). Występuje w mleku w postaci soli wapniowej. Utrzymuje tłuszcz w postaci zemulgowanej. Otrzymywana z mleka przez wytrącanie kwasami lub za pomocą podpuszczki (enzymu wystę­pującego w żołądku). Główny składnik twarogów i serów białych. Stosowana do produkcji klejów i tworzyw sztucznych (galalit, sztuczny róg, kazeinit). Tworzywa kazeinowe służą do wyrobu guzików i sprzączek.

[8] Mleka krowiego nie wolno podawać niemowlętom i dzieciom, gdyż upośledza trawienie, skleja kosmki jelitowe, wywołuje reakcje alergiczne, cukrzycę, anemię… Przyczyną jest zawartość w mleku krowim innych białek serwatkowych i kazeinowych niż w mleku ludzkim. Powstałe w dzieciństwie reakcje alergiczne na te białka utrwalają się na wiele lat (także alergią na inne czynniki). Mleko krowie posiada zbyt dużo soli mineralnych, przeciążających układ wydalniczy dzieci. Także dorośli nie tolerują mleka, gdyż nie trawią zawartego w nim cukru mlecznego – laktozy. Nie mamy odpowiednich enzymów, które organizm wytwarza w okresie dzieciństwa, a później zatraca. Nie strawiona laktoza ulega w przewodzie pokarmowym fermentacji, powoduje biegunki i inne zaburzenia trawienne. Wszystkim, którzy cenią zdrowie polecam książkę „Mleko cichy morderca”.

[9] Parathormon – hormon polipeptydowy wytwarzany w gruczołach przytarczycznych, o działaniu pobudzającym resorpcję wapnia i fosforanów z kości, co prowadzi do procesu odwrotnego do mineralizacji kości. Parathormmon hamuje wchłanianie zwrotne fosforanów w cewkach nerkowych i tym samym zwiększa ich wydalanie z moczem, a przy tym zwiększa wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego. Od parathormonu zależy m.in. utrzymywanie się prawidłowego stężenia wapnia w osoczu krwi. Antagonistycznie do parathormonu działa kalcytonina.

[10] Kalcytonina – hormon wydzielany przez komórki pęcherzykowe tarczycy, powodujący obniżanie poziomu wapnia i fosforanów w osoczu krwi przez ich odkładanie się w kościach.

Niechlubny rekord świata [175]

W Polsce medycy są tak bardzo pazerni i nienasyceni zysków z okaleczania pacjentów i pacjentek, że celowo fałszywie „diagnozują”. Naiwnie im ufających kwalifikują do niepotrzebnych zabiegów chirurgicznych. Nie tylko chirurdzy i ortopedzi tak postępują. O ile o niepotrzebnych zabiegach chirurgicznych, np. kolan, wiesz już z różnych źródeł, to o niechlubnym rekordzie świata ginekologów i położników być może czytasz po raz pierwszy. Podkreślić pragnę, że szkody wyrządzane przez ginekologów i położników są największe.

Okaleczenie matki jest poważnym uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko jej, także dziecka i całej rodziny. Uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko fizycznym, także psychicznym. I choć cierpiących z tego powodu jest przytłaczająca większość to świadomych tego jest niewielu.

O ile z niepotrzebnie zoperowanym kolanem i wstawionym tam implantem możesz nieźle funkcjonować, to po rozkrojeniu brzucha, z uszkodzonym splotem słonecznym, zniszczonymi meridianami (głównego regulatora, nerek, żołądka) powstają zaburzenia, jakich większość nie jest świadoma, choć ich doświadcza, zazwyczaj dotkliwie.

Medycy w swej pazerności osiągnęli już pięćdziesiąt procent cesarskich cięć – najwięcej na świecie. Skąd ten niechlubny rekord świata? Czyżby w Polsce tak dużo kobiet nie było zdolnych urodzić siłami natury? Coraz więcej już tak, a to poprzez głupkowate mody – głównie: ubiory wychładzające strefę nerek i jajników, oraz żywność, która zamiast żywić i dbać o właściwą termikę zatruwa, wychładza, wyniszcza…

Nasze pokolenie pamięta takie fakty (lub opowieści o nich), jak to matkom (z pokolenia naszych matek i babek) zdarzało się urodzić w polu. Owinęły dziecko w chustkę z głowy, opatuliły zapaską, nakarmiły piersią, położyły na granicy i kontynuowały prace polowe. Gdy miały blisko to zaniosły dziecko do domu,  by tam je umyć, nakarmić, opatulić i wracały w pole kontynuować żniwa lub wykopki.

Obecnie zarówno te, które nie mogą zajść w ciążę i te, które mają trudności z donoszeniem ciąży, jak też ciężarne są oszukiwane przez medyków żądnych jeszcze więcej kasiory, a wspiera ich i procederowi patronuje polskie towarzystwo ginekologów i położników. Czy na pewno ono jest polskie? Jeśli nazwa polskie wynika z tego, że jest ono w Polsce, to jako przymiotnik winno być pisane z małej litery.

Obłudnicy „rozpoznają” tak zwany „przenonoszony stan po poczęciu” i inne fałszywe „wskazania” do cesarskiego cięcia i generują wczesne, późne i odległe powikłania po cięciach chirurgicznych, nazywanych cesarskimi. Tymczasem w Polsce doktor uczący studentów i lekarzy oraz zainteresowane osoby sposobów rozpoznawania czasu jajeczkowania i czasu płodności. Znacie go może, albo przynajmniej słyszałyście o nim? A powinniście, gdyż Jego umiejętności przeszkadzają tym, którzy zamiast porodów naturalnych promują i proponują cesarskie cięcia.

Prawdziwa Wiedza zawsze przeszkadzała w merkantylnych interesach. Tym razem Wiedza przeszkadza tym, którzy proponują parom inseminację lub zapłodnienie poza ich organizmami.

Czy tylko dla kasiory? Nie tylko. Także po to, by bez wiedzy ufających im par wybrać narodowość niemowląt dla nich produkowanych. Czy w tej sytuacji zdani na łaskę i niełaskę medyków są czy nie są „rodzicami”? Przecież nie urodzili, lecz kupili od medyków.

Jako genealog często spotykam zapis w księgach metrykalnych: „rodziców niewiadomych”, gdyż zgłaszający zgon nie znali rodziców zmarłego. To jednak nie znaczy, że sam zmarły rodziców nie znał. Teraz termin „rodziców niewiadomych” rozszerzyć trzeba będzie także na dzieci produkowane w medycznych przedsiębiorstwach.

Zapłodnienia pozaustrojowe aplikowane są parom, u których nie stosowano naturalnych metod przywracania płodności. Jako niepłodne kwalifikowane są bardzo często małżeństwa, które nie wiedzą, że jajeczkowanie zdarza im się bardzo rzadko. Bywa nawet, że raz na dwa lata. Rolą lekarza jest pomoc w oznaczeniu czasu jajeczkowania, kiedy możliwe będzie normalne poczęcie dziecka, w akcie małżeńskiej miłości.

Do wspomnianego doktora przybywają pary, które już co najmniej rok były „leczone” medycznymi metodami, w tym inseminacją i zostały zakwalifikowane już do zapłodnienia pozaustrojowego. Zostają rodzicami bez medycznych „sztuczek”, powszechnie nazwanych „leczeniem” niepłodności.

We wrześniu br. doktor ten występował na konferencji „Rolnictwo ekologiczne szansą dla rolników i konsumentów. Doktor ten był przewodniczącym Zarządu Głównego Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi. Był kandydatem na doradcę ministra rolnictwa i premiera. Był kandydatem na ministra zdrowia. Dlaczego tylko kandydatem? Ponieważ zdrowa gleba, zdrowe rośliny, zdrowe zwierzęta, zdrowe środowisko to warunek zdrowia człowieka i społeczeństwa. A przecież nie o to chodzi głupkom i sprzedawczykom rządzącym krajami i narodami, a tym bardziej bandytom zarządzającym rządzącymi. Także tym na których wrzucasz kartki do urn.

Wrzucanie kartek to Twoje prawo i Twoja wola, ale dlaczego czynność wrzucania kartek w szparę skrzynki nazywasz „wyborami”? Na wypadek gdybyś nie rozumiał/nie rozumiała czym są, a czym nie są wybory, to przypominam, że prawdziwych wyborów dokonujesz codziennie w swoim sercu.

Ziołowa regeneracja płuc [174]

Niewiele jest narządów nie odpoczywających, pracujących bezustannie od narodzin do śmierci. W szkołach nie uczą  szanować serca i płuc, by jak najdłużej i jak najlepiej nam służyły. Zamiast tego rozpowszechniają przeszczepy. Nie tylko tych narządów, ale wszelkich. Początkowo pobierano je z ofiar wypadków i specjalnie do tego celu prowadzonych hodowli. Teraz wypruwa się je z dzieci uśmiercanych w tym celu.

W dzieciństwie uczono mnie, że oddychamy powietrzem, później, że wdychamy tlen, a wydychamy dwutlenek węgla. Z dzieł mędrców Wschodu, dowiadywałem się o oddychaniu praną. W naszej kulturze tajemnej energii życiowej nazywanej „praną” nie rozumiano. Obecnie słowo „prana” spotkać można nawet w popularnych piśmidłach. Mimo to pojęcie prany dla ogłupianych mas tak zwanego Zachodu nadal jest niepojęte. Niewiele też wiemy o płucach. Mają dostarczać komórkom powietrza bogatego w tlen i wydalać powietrze zużyte, ubogie w tlen, a bogate w dwutlenek węgla. Jednakże płuca zaangażowane są nie tylko w oddychanie, także w filtrowanie szkodliwości zawartych we wdychanym powietrzu. Płuca są niezwykle złożone, ale i delikatne. Nadmiar toksyn i infekcji zagraża ich zdrowiu i powoduje choroby obniżające jakość życia i śmierć.

Z toksynami naturalnie występującymi w powietrzu nasz organizm sam sobie radzi. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Czym odporniejszy organizm tym lepiej sobie radzi. Wspomagają nas rośliny, wśród których oddycha się lżej i żyje się zdrowiej. Jako najkorzystniejsze najbardziej rozpowszechnione były paprocie. Tym razem będzie jednak o roślinach stosowanych wewnętrznie.

Lebiodka. Oregano. Zawiera dużo kwasu rozmarynowego i karwakrolu. To przeciwutleniacze pomagające zatrzymać produkcję histaminy w przypadkach alergii oddechowych. Działa przeciwzapalnie, wykrztuśnie, pomaga oczyszczać drogi oddechowe. Olejek eteryczny z liści oregano jest skuteczny w infekcjach bakteryjnych, grypach, przeziębieniach, grypopodobnych plaaandemiach.

Tymianek. Tę znaną przyprawę kulinarną od zawsze polecam także do łagodzenia podrażnień i zatorów w drogach oddechowych. Olejek eteryczny tymianku działa antybiotycznie, przeciwgrzybiczo, przeciwzapalnie. Wzmacnia układ odpornościowy i wspomaga oczyszczanie płuc. Spróbuj herbatki tymiankowej i przekonaj się.

Szałwia. Leczy podrażnienia płuc. Zawarte w szałwii związki przeciwbakteryjne i detoksykujące ułatwiają pozbywanie się toksyn z płuc. Przynosi ulgę w oddychaniu. Od zawsze stosowana w mieszankach ziołowych, także do płukania ust i gardła. Łagodnie obniży poziomu cukru i cholesterolu w krwi. Pomocna w nadmiernej potliwości.

Babka. Odwieczny potężny środek przeciwdziałający podrażnieniu błon śluzowych w płucach, gardle, kaszlu. Zawiera antybiotyki i substancje przeciwzapalne.

Korzeń lukrecji. To tradycyjne chińskie zioło lecznicze, popularne na całym świecie ze względu na liczne lecznicze właściwości. Dodawane do większości mieszanek ziołowych. Zawiera związki przeciwzapalne, przeciwbólowe, zmniejszające zapalenie w drogach oddechowych i gardle. Pomaga zmiękczyć błony śluzowe organizmu, w tym także pokrywające płuca i gardło. Środek wykrztuśny i przeciwbakteryjny. Pomoże pozbyć się nadmiaru flegmy, ułatwi oddychanie, zwiększy odporność immunologiczną na wirusy i bakterie. Dostarczy organizmowi flawonoidów (przeciwutleniaczy hamujących uszkodzenia komórek, zapobiegają rakowi płuc).

Eukaliptus. Orzeźwiający aromat eukaliptusa był używany od setek lat jako uzupełnienie dla zdrowia płuc. Przynosi szybką ulgę w kaszlu i podrażnieniau nosa. Substancja czynna w eukaliptusie, cyneol daje efekt wykrztuśny i przeciwzapalny. To pomaga w zapaleniu oskrzeli, astmie, przeziębieniu.

Mięta. Olejek eteryczny mięty zawiera mentol, popularny składnik różnych metod leczenia chorób płuc. Rozluźnia mięśnie gładkie dróg oddechowych, ułatwiając normalne oddychanie. Jest antyhistaminą i detoksyfikatorem, wspomaga organizm w alergii oddechowej.

Dziewanna. Liście i kwiaty dziewanny mają aktywne substancje pomagające wzmocnić i oczyścić płuca. Ekstrakty dziewanny sprzyjają eliminacji toksyn, ograniczają nadprodukcję śluzu, Łagodzą stan zapalny.

Przyprawami możesz pożegnać nawet cukrzycę [173]

Najtragiczniejszymi plagami rujnującymi zdrowie i pogarszającymi jakość życia są: wywołująca cukrzycę przemysłowa „żywność” wraz z wywołującym cukrzycę „leczeniem”. Nie da się nie zauważyć, że cukrzyca jest skutkiem „stylu” życia opartego na przemysłowej „żywności” i „farmaceutykach”. W ciągu jednego pokolenia zapadalność na cukrzycę zwiększyła się pięciokrotnie. Tragizm tej katastrofy pogłębia naiwność współczesnego pokolenia. Jakże wielu naiwnie wierzy, że nie musi szanować zdrowia, bo ze wszystkich chorób „wyleczą” ich medycy syntetycznymi truciznami, które w swym zadufaniu nawet nazywają „lekami”.

Poziom cukru w krwi można ustabilizować cynamonem

O prozdrowotnej mocy przypraw, w tym cynamonu mówiłem i pisałem przy różnych okazjach w wielu miejscach. Tu przypomnę, że poziom cukru w krwi można ustabilizować cynamonem. Nie umniejszam roli diety opartej na produktach nie wywołujących gwałtownego wyrzutu insuliny, jednakże przypominam moc jednej z powszechnie dostępnych i tanich przypraw.

Magiczna kora cynamonowca

Cynamon to sproszkowana kora cynamonowca. Przyprawę pozyskuje się z wysuszonej na słońcu kory młodych pędów cynamonowca cejlońskiego (drzewa wciąż rosną dziko na Sri Lance, skąd pochodzi najwięcej najlepszego cynamonu na świecie). Podczas suszenia kawałki kory zwijają się z obu stron, tworząc rodzaj podwójnych rurek, i nabierają charakterystycznego brązowozłocistego koloru. Cynamon ma silny, aromatyczny zapach, ostry korzenny, zarazem gorzkawy i słodki smak. Po zmieleniu nabiera ostrości. Poprawia apetyt i przyspiesza trawienie.

Zapach i smak cynamonu kojarzymy głównie ze świątecznymi wypiekami, jednakże ta przyprawa powinna gościć w naszej kuchni na co dzień. Cynamon rozgrzewa organizm i chroni przed infekcjami bakteryjnymi. Zwiększone spożywanie cynamonu obniży ryzyko zachorowania na cukrzycę poprzez stabilizowanie poziomu cukru w krwi. Zatem śmiało dodawaj cynamonu do różnych potraw.

Doceniany przez większość wielkich cywilizacji

Cynamon był doceniany przez większość wielkich cywilizacji ze względu na ciepły i słodki smak oraz subtelny aromat zwiększający przyjemność spożywania potraw z jego dodatkiem. O ile w Europie cynamon stosuje się zwykle do dań słodkich (wypieków, kompotów, deserów…), to już w Azji doprawia się nim potrawy z mięs.

Cynamon możemy wykorzystywać do potraw na słodko, takich jak naleśniki, owsianki, kluski, ciasta, ale także do pieczonych mięs, gulaszy warzywnych, szaszłyków… i wielu innych potraw.

Cynamonem można przyprawiać wszystkie potrawy słodzone, ale także podnosi smak szynki, kotletów, bitek, farszu do drobiu i pierogów. Nadaje się do gotowanej ryby (nawet niewielka ilość przyprawy usuwa charakterystyczny rybi zapach), jarzyn, np. marchwi, dyni, cukinii. Kawałki cynamonu można dodawać do marynat, kawy, kompotów, grogu, nalewek, grzańca…

Cynamon wchodzi również w skład mieszanek korzennych (np. do piernika). Dobrze łączy się z pieprzem, gałką muszkatołową, czosnkiem…

Ferrari wśród przypraw

Ze względu na cenę Ferrari wśród przypraw to szafran, lecz ze względu na zakres zastosowań, Ferrari wśród przypraw to cynamon, który de facto niegdyś też był droższy od złota. Ponadto cynamon to także Ferrari wśród roślin o największej zawartości przeciwutleniaczy (pięciokrotnie więcej niż w owocu granatu). Wyrażając tę moc wskaźnikiem ORAC (Oxygen Radical Absorbance Capacity) potencjał oksydacyjny cynamonu wynosi ponad 267 500, tymianku i majeranku ponad 27 000, mięty prawie 14 000, orzechów włoskich ponad 13 500.

Jak cynamon stabilizuje poziom cukru w krwi

Cynamon pomaga ustabilizować poziom cukru w krwi poprzez stymulowanie receptorów hormonu insuliny i zwiększanie ich wrażliwości na ten hormon, co skutkuje obniżeniem stężenia cukru w krwi. W rezultacie organizm potrzebuje mniej insuliny, więc przestaje być eksploatowany na jej nadprodukcję. Odciąża to trzustkę, usprawnia metabolizm, łagodzi stany zapalne…

Olejki eteryczne i inne związki

Cynamon zawiera od 0,5 do 1% silnych olejków eterycznych, słynących z właściwości przeciwdrobnoustrojowych, bardzo skutecznych w hamowaniu rozwoju bakterii i drożdży, w tym Candida albicans (drożdżak wywołujący grzybicę).

Zawartych w olejkach cynamonu związków nie wyliczam, bo nie mam ciągot w kierunku pracy naukowej, a jedynie zachęcam do stosowania cynamonu gdzie się da i dzielenia się efektami tej zmiany. Mam nadzieję, że wielu zauważy, że już sam zapach cynamonu stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za zdolność koncentracji i pamięć.

 Przysłuż się domownikom i gościom

Sproszkowany cynamon źle znosi długą obróbkę cieplną, dlatego lepiej dodawać go pod koniec gotowania. Natomiast laski cynamonu lepiej znoszą wysokie temperatury.

Przyprawiając dania cynamonem, wyświadczysz przysługę domownikom i gościom, ponieważ cynamon stymuluje ślinianki i błonę śluzową żołądka, oraz ułatwia trawienie.

Cynamon, jak każde przyprawy należy przechowywać w chłodzie i zaciemnionym, hermetycznie zamkniętym pojemniku. Jeśli przyprawy, także cynamon utraciły intensywność zapachu, utraciły też moc oddziaływania.

 Cynamon cynamonowi nierówny

Cynamon przed zmieleniem ma postać ruloników o grubości ołówka. Są to arkusiki wysuszonej kory cynamonowca, drzewa rosnącego w azjatyckich tropikach.

Najcenniejsze cynamonowce pochodzą z Cejlonu i Chin i nieco różnią się od siebie. Cynamon cejloński ma kolor żółtobrązowy, a ruloniki z cienkich arkusików. Cynamon chiński jest ciemniejszy, ma kolor bardziej czerwony, a ruloniki z grubszych arkusików, jest też mniej słodki, ma posmak gorzkawy. Jednakże ważniejszą różnicą jest zawartość rozrzedzającej krew kumaryny. Znacznie więcej kumaryny zawiera cynamon chiński, nazywany także kasją.

Cynamon chiński należy stosować z umiarem. Polecam bardziej bezpieczny cynamon cejloński.

Aby wyciągnąć z cynamonu wymienione wyżej dobrodziejstwa wystarczy spożywać pół łyżeczki cynamonu dziennie.

Cynamonowe przepisy

Cynamonowa owsianka z jabłkiem i orzechami

Płatki owsiane zalej ciepłą wodą i poczekaj, aż napęcznieją. Dodaj do nich grubo utarte jabłko, posiekane orzechy włoskie i łyżeczkę cynamonu. Wymieszaj.

Owsiankę możesz również przygotować na ciepło – dodając zamiast wody ciepłe mleko.

Cynamonowa ciecierzyca

Posiekaną cebulkę, starty imbir oraz czosnek podsmaż na oliwie lub maśle. Dodaj łyżeczkę cynamonu, mielony kminek, kurkumę, kolendrę, kardamon, paprykę (ostrą i słodką). Smaż 2-3 minuty, dolej niewielką ilość mleczka kokosowego. Dodaj wcześniej ugotowaną ciecierzycę, pokrojoną w kosteczkę dynię i pomidorowy (przecier, koncentrat, pulpa, pasata). Gotuj około 20 minut, co jakiś czas mieszając (w razie potrzeby można dolać trochę wody). Pod koniec gotowania dorzuć liście szpinaku, bazylii, pokrojoną natkę pietruszki.

Niedoceniana przyprawa – Sumak [172]

Niegdyś przyprawy były trudno dostępne, więc także drogie. Dziś wiele przypraw dostępnych jest na wyciągnięcie ręki. Mamy je w kuchni, ale mało znamy ich właściwości i w niewielkim stopniu wykorzystujemy. O przyprawach można wiele pisać, jednakże od pisania zdrowia nie przybywa, więc ograniczam się do encyklopedycznego minimum.

Przyprawy zazwyczaj dodajemy potraw by wzbogacić ich smak, zapach, kolor. Jednakże dawniej  głównym przeznaczeniem przypraw było wspomaganie funkcji trawiennych i pracy różnych układów naszego organizmu. Czy uda mi się nakłonić czytelników do prozdrowotnego wykorzystywania przypraw?

Jako, że przyprawy są też naturalnymi konserwantami, producenci żywności stosują je dla poprawy wyglądu i przedłużenia trwałości potraw.
Przyprawy od starożytności stosowano zarówno w celach kulinarnych i medycznych jak też kulturowych. Niektórym przyprawom przypisywano działanie magiczne, niektóre wykorzystywano do sporządzania napojów miłosnych, we wszystkich kulturach świata przyprawy stosowano jako leki i środki przeciwbólowe i przeciw infekcjom.

Przyprawy o właściwościach przeciwbólowych i uśmierzających ból opiszę oddzielnie. Oddzielnie też opiszę przyprawy o właściwościach łagodzenia infekcji i ochrony przed infekcjami. Tu skupiam się na przyprawie mało znanej, choć jej walory smakowe i zdrowotne doceniali już starożytni Rzymianie.

Sumak garbarski, Sumak octowiec (Rhus coriaria) to krzew z rodziny nanerczowatych. Występuje głównie na obszarach śródziemnomorskich.

W medycynie tradycyjnej

W medycynie tradycyjnej, roślinę tę stosowano w leczeniu: biegunki, czerwonki, wrzodów, hemoroidów, krwotoku, bólu gardła, zapalenia spojówek, schorzeń wątroby…

Dawniej, praktykujący medycynę tradycyjną zalecali stosowanie sumaka jako środka przeciwdrobnoustrojowego i tonizującego żołądek.
Sok wyciskany z czerwonych owoców sumaka stosowano również w medycynie, na jego bazie przygotowywano herbatę pobudzającą produkcję mleka matki, łagodzącą ból gardła, pomocną w problemach żołądkowo-jelitowych.

W potrawach
Sok wyciskany z czerwonych owoców sumaka wykorzystywano do zakwaszania potraw, wzbogacenia smaku i koloru dań. Smak ma kwaskowy, lekko słony i orzeźwiający; kolor purpurowy.

Dobrze współgra z ziołami, m.in. kolendrą, kuminem, tymiankiem, miętą.
Dobrze komponuje się z drobiem, jagnięciną, cielęciną, owocami morza;

Podkreśla smak ciecierzycy i soczewicy, więc może być dodatkiem do zup i hummusu.

Polecam do sosów szczególnie czosnkowego (zastępując cytrynę).

W daniach zawierających cebulę neutralizuje jej zapach i łagodzi smak.
Możemy wykorzystać: jako marynatę do mięs (w celu jego skruszenia); do potraw grillowanych; do ryb (nadaje im cytrynowy posmak).

Jako naturalny konserwant żywności
Sumak dzięki swoim właściwościom bakteriostatycznym wobec drobnoustrojów przyczyniających się do psucia żywności wykorzystuje się jako naturalny środek konserwujący.

Nawiążę kontakt z przyjazną duszą ze Lwowa [171]

Jeśli znasz mnie skądkolwiek, np. z tej witryny to wiesz, że prowadzę zaawansowane badania genealogiczne. Moi przodkowie wywodzą się z ziem zagarniętych w I rozbiorze Po;ski (1772) i nazywanych Galicją. Austriaccy zaborcy, zagarnięte ziemie dzielili na cyrkuły i dystrykty. Podział na cyrkuły trwał do 1854 roku, kiedy cyrkuły przekształcono na urzędy obwodowe, a te stopniowo na powiaty. Granice cyrkułów i ich nazwy zmieniały się wielokrotnie, a nazwa cyrkułu pochodziła od jego siedziby. Szczególnie interesują mnie ziemie Galicji zachodniej, cyrkułu nazywanego w różnym czasie wadowickim, myślenickim, wielickim. Interesuje mnie także Cyrkuł sandomierski – powstały na części obszaru zagarniętego przez Austrię w III rozbiorze Polski (1795).

Cyrkuł sandomierski był jednym z 12 cyrkułów Nowej Galicji, podporządkowanych Zachodnio-Galicyjskiej Nadwornej Komisji Urządzającej, a od 1797 Gubernium Krajowemu dla Galicji Zachodniej w Krakowie. Jego stolicą był Sandomierz, a od 1798 – Opatów. Cyrkuł został zniesiony po reformie administracyjnej 1803 roku.

Materiały historyczne dot. gospodarki Galicji w latach 1772-1867 znajdują się nie tylko w archiwach i bibliotekach Polski i Austrii, ale także Ukrainy.

Na Ukrainie materiały dot. gospodarki Galicji są w:
Centralnym Państwowym Archiwum Historycznym Ukrainy we Lwowie,
Państwowym Archiwum Iwano-Frankiwskiej Obłasti,
Państwowym Archiwum Tarnopolskiej Obłasti,
Państwowym Archiwum Lwowskiej Obłasti,
Lwowskiej Narodowej Naukowej Bibliotece im. W. Stefanyka we Lwowie,
Bibliotece Naukowej Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. I. Franki,
i pewnie wielu innych miejscach o których nie wiem.

Przyjazna dusza ze Lwowa potrzebna do sprawdzenia co z interesującego mnie terenu znajduje się w wyżej wymienionych lwowskich instytucjach.

Sprężynkowy skoroszyt pilnie potrzebny [170]

W skoroszytach w Polsce spotykanych kartki łączone są cienkimi, wąskimi blaszanymi paskami. Blaszane paski w okrągłych otworach (wyciętych w kartkach dziurkaczem) przemieszczają się luźno i kaleczą kartki. Paskowe połączenie wygląda niechlujnie. Nadaje się tam, gdzie skoroszyty spoczywają rzadko użytkowane. Ja natomiast potrzebuję spinać kartki estetycznie, solidnie, często je przeglądać, uzupełniać i wymieniać (gdy treść zostanie uzupełniona lub zaktualizowana).

Do estetycznego spinania nadawałyby się śruby introligatorskie. Ale do częstego dokładania kartek i ich częstej wymiany spotkałem coś bardzo praktycznego kilka lat temu w klasztorze za wschodnią rubieżą. Kartki śpiewników wpięte były w skoroszyty, które zamiast kancerujących kartki blaszek miały walcowate sprężynki. Sprężynki w otworach kartek tkwiły stabilnie, bez zbędnego luzu, więc ich nie kancerowały. Sprężynkowe połączenie było solidne i wyglądało estetycznie.

Kilka lat poszukiwałem podobnego rozwiązania w Polsce. Hurtownikom spinanie sprężynkami zamiast blaszkami podobało się i obiecali sprowadzić je do polskich sklepów., ale nie znaleźli producenta ani dostawcy. Zwracam się do czytelników, którzy mają kontakty z mieszkańcami z za wschodniej rubieży o pomoc w nabyciu kilku sprężynkowych skoroszytów. Oferuję za to dowolnie wybraną moją książkę.

Jak zabija guma do żucia [169]

Bywam w Osadzie Neolitycznej w Kopcu koło Ujazdu. To urocze miejsce pełne  artefaktów historii i naturalnej edukacji zarówno dla dzieci jak i dorosłych. W ubiegłe wakacje byłem tam z wnuczkami. Gdy wkrótce znów odwiedzą dziadków ponownie odwiedzimy Osadę Neolityczną w Kopcu, by utrwalać prawdziwą historię, zobaczyć co przybyło i ponownie przeżywać jak dawniej toczyło się życie, jak funkcjonowali nasi przodkowie i jak radzili sobie w zdrowiu i chorobie, bowiem  wiele ziół znali i stosowali w odżywianiu i obrzędach.

W tym szczególnym muzeum, jak nigdzie indziej można wszystkiego dotykać i wszystko fotografować.

W Osadzie Neolitycznej goszczą zaprzyjaźniona grupy rekonstruktorów z innych osad i Słowian prezentujących życie w okresie późniejszym, słowiańskim. Takie żywe lekcje historii, kultury, życia zapamiętamy na zawsze. Naprawdę warto odwiedzać takie miejsca, tworzone przez pasjonatów i zestawiać je z zapamiętaną ze szkól edukacyjną papką.

Na jednym z takich spotkań mimochodem padło pytanie o straty wyrządzone przez zwiedzających. Najboleśniejszą było kilku dniowe umieranie w męczarniach kozy nakarmionej przez zwiedzających gumą do żucia. Jeśli więc rodzicu, babko, dziadku kupujesz dzieciom i wnukom gumy do żucia to wiedz, że im też skleja jelita i też je zabija, tyle że wolniej, za to na twoich oczach.

W posklejanych jelitach wchłanianie, trawienie, przyswajanie jest upośledzone, a to sprzyja przeróżnym chorobom. Medyki, a za nimi ogłupione cierpiętniki nazywają je cywilizacyjnymi. Chcesz patrzeć na gumorodne cierpienie swych pociech codziennie, aż do śmierci i tłumaczyć sobie, że tak być musi bo to cywilizacyjne? A może zaczniesz zamieniać cywilizacyjną głupotę w życiową mądrość?

Zapraszam do przeniesienia się w dawne czasy, odwiedzając to magiczne miejsce i witrynę osady: http://osada-kopiec.pl

Oprócz rekonstrukcji osady i możliwości obserwowania życia tamtej epoki czekają nas następujące atrakcje: Osada tętniąca życiem; Wykopy archeologiczne;  Rybołówstwo neolityczne; Wytwarzanie sieci rybackich; Strzelanie z łuku; Praca przy kamiennym żarnie; Kuchnia neolityczna; Przędzenie; Neolityczny zwierzyniec; Lepienie z gliny (Garncarstwo); Pradziejowe wierzenia; Wymienione atrakcje odbywają się w trybie rotacyjnym. W osadzie organizowane są również warsztaty: Żywe lekcje historii; Garncarstwo; Wytwarzanie ozdób neolitycznych; Pradziejowe łowiectwo; Warsztaty kulinarne; i wiele innych atrakcji.

Mało znana ale wielka historia naszych ziem zerka do obecnych czasów przez otwartą bramę osady neolitycznej w Kopcu.

Pokazując ten artykuł w Osadzie dostaniesz zniżkę na bilety wstępu dla całej rodziny. 

Dekalog zdrowia sprzed lat ułożony według stopnia ważności [168]

Dekalog zdrowia sprzed lat

Ten dekalog tworzyliśmy wiele, wiele lat temu. Dzisiejszy wymagałby uzupełnień o zagrożenia, które przed laty nie były tak nagminne jak obecnie. Nie czynimy tego z powodu tak pilnych zajęć terminowych, jak np. ziołobranie. Jednakże na prośbę czytelników dawną ulotkę publikujemy z nadzieją, że czytelnicy znający nasz punkt widzenia z innych wpisów i wystąpień w rożnych miejscach sami dla siebie utworzą własne listy tego, co ważne, a czego unikać i posegregują je według siły działania. Nawet jeśli lista wymagać będzie  okresowych modyfikacji to warto ją mieć, przeglądać, uzupełniać…

Genetycznie modyfikowane i randapowane pszenice

Kiedy tworzyliśmy poniższe zestawienie GMO, glifosat i randapowanie nie były tak nagminne. Roundup stosowano jako herbicyd, ale nie wykorzystywano go do zasuszania ziarna i słomy. Gdybyśmy teraz tworzyli listy czynników służących zdrowiu i wyniszczających to genetycznie modyfikowana i randapowana pszenica zajęłaby miejsce wraz z aspartamem [E 951], neotamem [E 962], glutaminianem [E 621], benzoesanem [E 211], karagenem [E 407]

Rujnujące zdrowie pszenice zestawiliśmy z prozdrowotnymi zbożami w książce Brzuch ma rozum, a fragmenty tej książki zamieściliśmy na tej stronie. https://ambasadorzdrowia.pl/?s=brzuch

W Dekalogu zdrowia sprzed lat

W Dekalogu zdrowia sprzed lat, ułożonym według stopnia ważności, na pierwszym miejscu, a więc przed oddychaniem (bez którego nie da się przeżyć 4 minut) umieściliśmy kulturę psychiczną. Żywność zaś na miejscu ostatnim. Za ważniejsze od żywności uznaliśmy: emocje, sen, wypoczynek, kulturę odżywiania, środowisko… To, co jadamy jest ważne ale to, jak jadamy znacznie ważniejsze. Czasem (np. w więzieniu) nie mamy wpływu na to, co jadamy, ale na to, jak jadamy mamy wpływ zawsze i wszędzie. Tak więc Kulturę odżywiania umieściliśmy wyżej niż żywność.

Chcieliście nasz dawny dekalog, to go tu publikujemy, mimo iż wymaga on uzupełnień o nowe zagrożenia.

I – Kultura psychiczna

Pogoda ducha, optymizm, myślenie pozytywne, twórcze, konstruktywne, prozdrowotne, aktywność intelektualna, towarzystwo życzliwe i budujące, unikanie chorujących i leczących, szczepionek, medykamentów, dietetycznej i medycznej obłudy, reklam, zakłamanych autorytetów (z kim przestajesz takim się stajesz)…

II – Oddychanie

Spokojne, rytmiczne, głębokie, wdech – zatrzymanie – wydech – zatrzymanie – wdech…, ważne są wszystkie fazy, a wydech powinien być dłuższy od wdechu.

III – Picie wody

Wypijanie ciepłej wody rano i wielokrotnie w ciągu dnia. Soki i herbaty ziołowe są pokarmami, a kawa, herbata czarna i zielona, alkohole są używkami, więc błędem jest traktowanie ich jak napoje. Pijąc cokolwiek innego niż woda powinniśmy tym więcej wody wypijać, gdyż soki, herbaty, używki i wszystko inne niż woda zaburza gospodarkę wodną, powodując odwadnianie organizmu!

IV – Emocje

Brak radości, rozpamiętywanie przykrości, złość, nienawiść, żal, lęk, tłumienie emocji, reagowanie stresem – nie chodzi o stres, lecz o emocjonalnie negatywne reagowanie na zdarzenia i sytuacje.

V – Kultura fizyczna

Aktywność fizyczna (ruch), dbałość o kondycję, kąpiele wodne i słoneczne, budowanie sprawności i odporności, higiena i hartowanie (żaden lek nie zastąpi ruchu, a ruch zastąpi każdy lek).

VI – Sen i wypoczynek

Sen pomiędzy zachodem a wschodem słońca, w wywietrzonym pomieszczeniu bez telewizora i innych źródeł smogu elektromagnetycznego, chemikaliów, farb drukarskich (książek, gazet), w wygodnej rozluźnionej pozycji, najlepiej na wznak; aktywne formy wypoczynku i właściwe proporcje między czasem aktywności a czasem wypoczynku.

VII – Kultura odżywiania

Staranne przeżuwanie każdego kęsa pokarmu, w spokoju, dobrym nastroju, estetycznym otoczeniu lub otoczeniu przyrody, miłym towarzystwie lub samotności, bez zgiełku, radia, telewizora… NIE jadamy w pociągach, przejściach podziemnych, na dworcach, ulicach, itp. Nie popijamy w trakcie jedzenia, lecz przed i między posiłkami.

VIII – Środowisko

Ubiór z tkanin naturalnych, przewiewny, niekrępujący, zapewniający swobodę ruchu. Oświetlenie naturalne i zbliżone do naturalnego (tradycyjne żarówki żarowe i lustra). Powszechnie stosowane świetlówki (fluorescencyjne – często w kształcie żarówki) działają na nasz organizm wyniszczająco, ich stosowanie jest głupotą. Szkodliwość nasycanych chemią włosów jest wyższa niż wiele innych czynników. Kwiaty i zieleń w otoczeniu niwelują wiele szkodliwości, których zwykle nie dostrzegamy.

IX – Używki

Nie traktowanie używek (kawa, herbata) jak pokarmu, pozwolić organizmowi wrócić do rytmu, z którego został wytrącony używką!

X – Żywność

Nie przemysłowa! Naturalna, świeża, surowa, a także długo gotowana, jak najmniej przetworzona, potrawy proste, właściwe proporcje węglowodanów, białek, tłuszczy, zasada niełączenia; dużo warzyw i owoców, nie unikać tłuszczy, lecz złe zastępować dobrymi. Jak widać na stan zdrowia bardziej niż żywność wpływa wiele czynników. Są liczne przykłady zarówno zdrowych i odpornych choć odżywiali się skromnie, a nawet głodowali, a także ciągle chorujących choć przesadnie dbali o odżywianie.

Nad kolejnością niektórych wymienionych tu pozycji można się zastanawiać, jednakże bezspornym jest, że bardziej niż żywność na stan zdrowia wpływają: optymizm, oddech, woda, emocje… Wszystkie te czynniki zależą tylko od nas, choć często trudno zapanować nad emocjami, a znaczenia prawidłowego oddechu i picia wody nikt nam nie uświadamia i nie uczy. Natomiast o odżywianiu co nieco wiemy. Niemniej jednak wielu nie wie, że więcej szkody wyrządza długotrwałe działanie farb na włosach niż zastosowanie w potrawie przenawożonego warzywa. Co więc jeść, aby dożyć przysłowiowych stu lat? Przecież są regiony, gdzie ludzie dożywają setki w sprawności ciała i umysłu. Spójrzmy więc na sekrety długowieczoności najzdrowszych zakątków świata!

Najzdrowsze zakątki świata

Okinawa – japońska wyspa:

ryby, ser tofu, zielona herbata, wino ryżowe, warzywa w każdym posiłku, a produkty zbożowe tylko pełnoziarniste – nieoczyszczane.

Campodimele – wieś w południowych Włoszech:

tradycyjna dieta śródziemnomorska bogata w owoce, czosnek, cebulę, fasolę, oliwę, ryby, rozmaite sery, domowe wina.

Symi – grecka wyspa:

w diecie mieszkańców tej pełnej uroku wyspy dominują tłuste ryby, oliwa, do każdego dania gęste sosy z pomidorów, kaparów, ziół, sery kozi i feta, jogurty, dużo czerwonego wina.

Bama – powiat w południowych Chinach:

tam przede wszystkim niczego nie smażą, a jedynie krótko duszą; w tamtejszej diecie dominują bataty (słodkie ziemniaki), dynia, papryka, pomidory, kukurydza, fasola, nasiona konopi, wielonienasycone kwasy tłuszczowe (szczególnie omega-3).

Hunza – dolina w północno-zachodnim Pakistanie:

tam jadają dużo pestek moreli, mięso spożywają tam najwyżej raz w tygodniu, zazwyczaj w towarzystwie kapusty i marchwi, a najpopularniejszym napojem jest świeże mleko.

Ten krótki przegląd diet długowiecznych z różnych zakątków świata wymownie potwierdza, że choć na dobre zdrowie, odporność i długowieczność wpływają różne czynniki, to zbawienne dla zdrowia są potrawy proste a bogate w cenne składniki odżywcze, warzywa, fermenty, tłuszcze (rybie i roślinne), bezstresowość i zapewniająca dużo ruchu praca fizyczna.

Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski – Ambasador Zdrowia

Do pijawic, malkontentów, zadaniowców… [167]

Centra wspierających się nawzajem przyjaciół-rodaków

Ze strony którą teraz czytasz powinnaś/powinieneś wiedzieć, że pracujemy dla pozytywnych. By przetrwać niezbędne są centra wspierających się nawzajem przyjaciół-rodaków. Nikomu nie ograniczamy dostępu do tego miejsca i zawartych tu doświadczeń, jednakże coraz mocniej rodzi się konieczność chronienia tego miejsca, nas i naszych rodzin. Mają tu dostęp także ci, którzy nigdy nie wsparli naszej pracy nawet słowem, a domagają się marnowania naszego czasu na spełnianie ich infantylnych fanaberii. Nasz czas przeznaczony dla pozytywnych, rozsądnych pijawice zawłaszczają dla siebie, czyli niewiadomo kogo, bo zazwyczaj nawet się nie przedstawiają. Niezależnie czy dlatego, że mają niskie poczucie własnej wartości i nie mają nic do zaprezentowania, czy dlatego, że powierzono im zadanie niszczenia miejsc i osób służących dobru odpowiedź jest ta sama – paszoł won!

Co odróżnia pijawice od pijawek

Kogo nazywamy pijawicami i co odróżnia pijawice od pijawek powinnaś/powinieneś wiedzieć z tej strony. Mimo to przypominam, że pijawki za wyssaną krew „płacą” wstrzykiwaną śliną, zawierającą ok. 60 różnych białek, z najważniejszą przeciwkrzepliwą hirudyną. Pijawice zaś, nie dość że za wysysaną energię i poświęcany im czas nic nie dają, to jeszcze marnują przekazywane im dobra, a nawet je plugawią.

Pijawice i zadaniowców łączy…

Pijawice i zadaniowców łączy egoizm, krótkowzroczność, bezmyślność… Są zadaniowcy z rozkazu i są z własnej woli i charakteru ORMOwca, wielu dla uniknięcia kar za wykroczenia. Wielu nawet nie zauważyło, jak i kiedy zostali zadaniowcami.

Z kim przestajesz…

Wyniszczały nas relacje z zadręczającymi nas hipokrytami, malkontentami, głupkami, którzy ciągle żądali lub oczekiwali i nawet nie umieli sprecyzować czego. Zazwyczaj leczenia, choć powinni wiedzieć, że nigdy nie leczyliśmy i brzydziły nas wszelkie formy leczenia, medykamenty, paramedykamenty, a nawet medyczne słownictwo.

Powietrze i woda ważniejsze od pokarmu

Marek pyta: Gdzie mogę zapoznać się z przytoczonym przez Pana dekalogiem zdrowia? Nasza odpowiedź: Zamiast ślizgać się po cudzych wypowiedziach i absorbować nas do merkantylnych interesików proponujemy tworzyć własne listy tego, co służy zdrowiu i tego, co je wyniszcza i niekoniecznie ma to być ograniczone do „dekalogu”. Każdy rozumie/czuje, a przynajmniej powinien rozumieć/czuć, że bez picia wytrzyma znacznie krócej niż bez jedzenia, a bez oddychania jeszcze krócej, czyli powietrze i woda ważniejsze od pokarmu. A i wśród pokarmów także łatwo dostrzec destrukcyjny wpływ przemysłowych i zbawienny wpływ tych z ogródka, łąki, lasu.

Pszenica

Kiedy tworzyliśmy listę szkodliwości nie było na niej oddzielnego punktu dla pszenicy, gdyż GMO, glifosat i randapowanie nie były jeszcze tak nagminne. Roundup stosowano tylko jako herbicyd, nie wykorzystywano go do zasuszania (desykacji) czyli zabijania życia. Gdybyśmy teraz tworzyli listy czynników służących zdrowiu i wyniszczających to genetycznie modyfikowana i randapowana pszenica zajmowałaby miejsce wraz z aspartamem (E 951)[1], neotamem (E 961)[2], glutaminianem (E 621)[3], benzoesanem (E 211)[4],  karagenem (E 407)[5]

[1] rakotwórczy, sprawca chorób neurologicznych
[2] rozbudowany aspartam, silniej wyniszczający
[3] sprawca otyłości, bezsenności, zaburzeń nastroju, osłabień, zaburzeń rytmu serca
[4] podrażnienia śluzówki żołądka, reakcje alergiczne, astma, nowotwory
[5] zmniejsza wchłanianie składników mineralnych, rakotwórczy

Rujnujące zdrowie pszenice zestawiliśmy z prozdrowotnymi zbożami w książce Brzuch ma rozum, a fragmenty tej książki zamieściliśmy na tej stronie. https://ambasadorzdrowia.pl/?s=brzuch

Ważniejsza od żywności

W naszym Dekalogu zdrowia sprzed lat, ułożonym według stopnia ważności, na pierwszym miejscu, a więc przed oddychaniem, umieściliśmy kulturę psychiczną. Punkt ten zawiera: pogodę ducha, optymizm, myślenie pozytywne, twórcze, konstruktywne, prozdrowotne, aktywność intelektualną, towarzystwo życzliwe i budujące, unikanie chorujących i leczących, szczeepiooneek i zaaszczeepioonych, medykamentów, dietetycznej i medycznej obłudy, reklam, zakłamanych autorytetów – w myśl zasady: z czym przestajesz tym się stajesz

Żywność umieściliśmy na miejscu dziesiątym, a więc ostatnim. Wyżej umieściliśmy, a więc jako ważniejsze od żywności uznaliśmy: emocje, sen, wypoczynek, kulturę odżywiania, środowisko

To, co jadamy jest ważne ale to, jak jadamy znacznie ważniejsze. Czasem (np. w więzieniu) nie mamy wpływu na to, co jadamy, ale na to, jak jadamy mamy wpływ zawsze i wszędzie.

Kultura odżywiania

Punkt ten zawiera: staranne przeżuwanie każdego kęsa pokarmu, w spokoju, dobrym nastroju, estetycznym otoczeniu lub otoczeniu przyrody, miłym towarzystwie lub samotności, bez zgiełku, radia, telewizora, smartfona… NIE jadamy w pociągach, przejściach podziemnych, na dworcach, ulicach, itp. Nie popijamy w trakcie jedzenia, lecz przed i między posiłkami.

Nasz dawny dekalog, mimo iż wymaga uzupełnienia o nowe zagrożenia, opublikujemy w następnym wpisie.

Dla ambitnych i inteligentnych

Nasze publikacje kierowane są do ambitnych i inteligentnych. W żadnym razie nie interesuje nas wasze zdanie co o tym myślicie. W komentarzach miejsce przeznaczone jest na przedstawianie efektów tego, co zastosowaliście i jak poskutkowało. Także na podziękowania za naszą pracę i propozycje tematów, które chcecie tu znaleźć. Jak się moja praca nie podoba to fora ze dwora. Łatwo znajdziecie karmiących papką z tego, co wyczytali na cudzych stronach i w swoje powstawiali i aż do obrzydzenia domagają się waszych wpisów „co o tym myślicie”, bo one nabijają oglądalność i kieszenie. Nasza witryna rozwija się wyłącznie dzięki naszej pracy i jeśli nie masz pragnienia wspierania naszej pracy i tego miejsca to my na pewno nie będziemy o to żebrać. Natomiast zapraszamy do publikowania własnych doświadczeń z zastosowań wyczytanych tu treści, także przez siebie zmodyfikowanych. Dzielcie się doświadczeniem. Niech służy potrzebującym.

Złoty środek z lasu przeciw pasożytom i nowotworom [166]

Pieprzniki jadalne czyli kurki (łac. Cantharellus cibarius) to grzyby spotykane w lasach całego kraju. Zbierane są chętnie. Rosną w lasach liściastych i iglastych, także na glebach piaszczystych. Często pod świerkami pośród mchów. Pomylić je z innymi trudno, bo mają charakterystyczną żółtą barwę i niepowtarzalny kształt, kapelusz lejkowaty, nieregularny o powierzchni gładkiej, matowej, zapach korzenny, nieco pieprzowy, smak łagodny lub lekko ostry. Podobnie bywają lisówki pomarańczowe, jednakże kolor mają intensywniejszy, blaszki wąskie, trzon cienki.

Podobne gatunki grzybów

Pieprznik pomarańczowy (łac. Cantharellus friesii) – Jest intensywnie pomarańczowy i rośnie tylko w buczynach.

Pieprznik ametystowy (łac. Cantharellus amethysteus) – Kapelusz ma pokryty filcowatymi, fioletowymi łuseczkami (zwłaszcza u młodych egzemplarzy). Występuje głównie w górach pod bukami i rzadko go można spotkać.

Lisówka pomarańczowa (łac. Hygrophoropsis aurantiaca) – różni się przede wszystkim cienkimi i gęstymi blaszkami oraz ciemniejszą, pomarańczową barwą owocników.

Pomylenie kurki z innym gatunkiem pieprzników nie ma znaczenia, gdyż wszystkie są jadalne, jednak pomylenie z lisówką pomarańczową może być niebezpieczne dla zdrowia.

Przydatność spożywcza

Kurki cenimy ze względu na aromat, smak, twardość i chrupkość owocników. Spożywamy młode, zdrowe owocniki, a przyrządzać je można na wiele sposobów. Smażenie kurek powinno być krótkie, ponieważ twardnieją. Marynowane nie są tak smaczne jak inne popularne grzyby jadalne. Do duszenia i konserwowania dobrze jest mieszać kurki z innymi grzybami zawierającymi duże ilości śluzów (podgrzybki, opieńki, maślaki).

Bez robaków

Prawdziwki, podgrzybki, maślaki i inne grzyby bywają robaczywe, w kurkach robaków nie ma.

Co trzeba wiedzieć o Kurkach?

Sos z kurek, jajecznica z kurkami są smaczne, ale przeciwpasożytnicze właściwości potraw z kurek zanikają pod wpływem wysokiej temperatury i soli. Jak więc wykorzystywać przeciwpasożytnicze właściwości kurek? Nie smażyć i nie solić lecz suszyć i używać jako przyprawę do kasz, sosów, sałatek, kanapek i wszelkich dań…

Wartości prozdrowotne

Niektórzy (także medycy) dyskredytują kurki, jako, że w większości składają się z wody. Mimo iż ponad 80 procent grzybów (innych także) stanowi woda, to mają szereg witamin, minerałów, zwłaszcza cynku i miedzi. A szczególną wartością kurek jest zawartość hitinmannozy, która rozpuszcza jaja pasożytów, a dorosłym pasożytom uszkadza układ nerwowy. Dzięki temu właśnie w kurkach nie ma robaków, jak to bywa w przypadku innych grzybów.

Kurki są bogatym źródłem wartości odżywczych (łatwo przyswajalne aminokwasy, składniki mineralne, witaminy, błonnik, węglowodany, kwasy tłuszczowe, białka, wolne aminokwasy, sterole, karotenoidy, enzymy, inne pierwiastki o aktywności biologicznej).

Pomocne są w prewencji chorób cywilizacyjnych, w szczególności nowotworów i chorób serca. Związki czynne, zawarte w kurkach mają zdolność obniżania poziomu glukozy i cholesterolu w krwi. Wielu autorów podkreśla ich działanie: przeciwzapalne, antybakteryjne, antywirusowe, przeciwutleniające….

Kurki zawierają aktywne metabolity pierwotne i wtórne. Pierwotne to substancje wytwarzane przez rośliny i grzyby w celu utrzymania życia i wzrostu (cukry i aminokwasy). Wtórne chronią przed szkodnikami i patogenami.

Kurki zawierają też związki fenolowe i indolowe, odpowiadające za ochronę przed mutacją DNA i procesami rakotwórczymi.

Zawierają też dużą ilość flawonoidów o działaniu przeciwutleniającym.

Szczegółowego składu nie podaję, bo nie prowadzę badań, a przytaczanie z podręczników nie ma sensu, ponieważ skład zmienia się zależnie od podłoża, pogody, ilości słońca, więc nigdy nie jest taki jak w podręcznikach.

Hitinmannoza

Hitinmannoza z kurek paraliżuje układ nerwowy larw pasożytów i dorosłych osobników, doprowadzając do ich śmierci. Rozpuszcza również ich jaja.

Hitinmannozę niszczy obróbka termiczna, więc kurki smażone, gotowane, pieczone tracą działanie przeciwpasożytnicze. Rozkład hitinmannozy powoduje również sól kuchenna.

Hitinmannoza wykorzystywana jest przy produkcji preparatów medycznych, jednak medykamenty obciążają wątrobę, a działanie kurek jest łagodne i bezpieczne.

Kwas trametonolinowy

Kurki zawierają także kwas trametonolinowy, usprawniający układ pokarmowy i leczący choroby układu pokarmowego i rozprawiający się z nowotworami.

Wykorzystanie

Kurki są teraz na wyciągnięcie ręki, warto skorzystać z ich walorów. Skoro smażenie, gotowanie, solenie niszczy złoty środek przeciw pasożytom i nowotworom to właściwości przeciwpasożytnicze grzybów zachowamy po ususzeniu i w nalewkach.

Kurki smażone lub gotowane dostarczą jedynie, albo aż witamin i składników odżywczych. Nie zmienia to oczywiście tego, że nadal są smaczne.

Klasycznie kurki smażymy na maśle lub oleju. Zachowują najlepszy smak smażone w wysokiej temperaturze. Jeśli temperatura jest za niska, twardnieją lub gumowieją, a w zbyt długiej obróbce termicznej stracą swój smak.

Suszone kurki jako przyprawa

Zanim grzyby poddamy suszeniu, należy je oczyścić. Oczywiście na sucho pędzelkiem, szczoteczką, nożykiem, bowiem kontakt z wodą źle wpływa na suszenie i zabija walory smakowe.

Oczyszczone kurki można suszyć na piecu, w piekarniku, suszarce, a najlepiej na słońcu. Gdy będą kruche i łamliwe trzeba je zmielić i przechowywać w szklanym pojemniku w zacienionym miejscu. Taka aromatyczna i lekko pikantna przyprawa doskonale sprawdzi się do mięs, sosów i wielu wykwintnych dań.

Kurkowa nalewka

Garść świeżych zebranych kurek oczyszczamy i kroimy na drobne kawałki. Wsypujemy do słoika, zalewamy dobrym alkoholem, np. rozcieńczonym spirytusem i zakręcamy. Szklankę na 5 łyżek posiekanych kurek. Mikstura powinna stać w chłodzie. Po dwóch tygodniach można ją spożywać po jednej łyżeczce dziennie.

Według PZWL

W tabelach składu wartości odżywczych żywności – PZWL (Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich), 2020 podano w 100 g kurki:

Wartość energetyczna: 38 kcal/ 160 kJ; Białko: 1,49 g; Tłuszcz ogółem: 0,53 g; Węglowodany: 6,86 g; Błonnik pokarmowy 3,8 g; Witamina D 212 I.U.; Witamina B1 0,015 mg; Witamina B2 0,215 mg; Witamina B3 (PP) 4,085 mg; Witamina B6 0,044 mg; Witamina B9 (kwas foliowy) 2 µg; Witamina B5 1,075 mg; Wapń 15 mg; Żelazo 3,47 mg; Magnez 13 mg; Fosfor 57 mg; Potas 506 mg; Sód 9 mg; Cynk 0,71 mg; Miedź 0,35 mg; Mangan 0,29 mg; Selen 2,2 µg; Fitosterole 1 mg.

Przeciwwskazania dla próżniaków i chorych leżących

Kurka jest ciężkostrawna. Zawiera chitynę w ścianach komórkowych. Jest ona wytrzymalsza mechanicznie od celulozy. Powoduje to opóźnione opróżnianie żołądka. U aktywnych te „wady” rekompensuje duża ilość ruchu.

Kuria na znaczku pocztowym

Poczta Polska wyemitowała w 2014 r. znaczek pocztowy przedstawiający pieprznika jadalnego. Wkrótce dodam ten znaczek do tego wpisu.

Nie ryzykuj!

Ponieważ niektóre grzyby mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia nie mając absolutnej pewności, a choćby najmniejszą wątpliwość co do gatunku znalezionego grzyba, pozostaw go w lesie. Wiele gatunków jest bardzo podobnych do siebie i łatwo można pomylić grzyba jadalnego z trującym. Nie bierzemy żadnej odpowiedzialności za wasze ewentualne błędy w rozpoznawaniu poszczególnych gatunków na podstawie niniejszego opracowania!

Ja sam doskonale znałem borowiki, ale nigdy nie spotkałem szatana. W Norwegii zbierałem borowiki nawet o północy, bo dzięki zorzy polarnej było widno jak w dzień. Po zatruciu zupą z szatana zostałem zawieziony do szpitala w Oslo. Było to w dniu i godzinie słynnego zamachu Brevika na wyspie Utoja. Szpital od miejsca zdarzenia oddalony był o kilkadziesiąt kilometrów, czyli godzinę jazdy auta + czas na dopłynięcie motorówki z portu do wyspy i z wyspy do portu. Odmówiono mi przyjęcia, ponieważ wszystkie szpitale w promieniu 100 kilometrów dostały odgórny zakaz przyjmowania pacjentów. Medycy nie wiedzieli co się stało, ani gdzie, ale mieli bezczynnie czekać na przyjęcie wielu karetek.

Przeżyłem dzięki mojej wiedzy, przytomności umysłu i działań, o których nie wspomina się w takim miejscu. Medyki ograniczyły się do przekazaniu wymiocin do laboratorium, po czym orzekły, że gdy cała trucizna jest już w krwi to oni nic nie mogą poza zainkasowaniem solennej opłaty za badanie.

Do tego szpitala nie przyjechała żadna karetka z rannymi, więc dumne z siebie i nie niepokojone przez nikogo medyki nudziły się. To, że przeżyłem i miałem się dobrze zaliczyli do kategorii cudu.

Od tamtej pory szatany rozpoznaję nawet w miejscach gdzie wcześniej ich nie  było.

Do lekarki pediatry poznanej w archiwum [165]

Na wczorajszym spotkaniu zapisywała pani notatki z moich wypowiedzi. Zbyt mało czasu i niekomfortowe warunki mogły sprawić niefortunne wrażenie, że pierwszy punkt dotyczył żywności. Dlatego wyjaśniam, że choć żywność jest bardzo ważna, to są ważniejsze od żywności czynniki prozdrowotne. Przytaczam więc moje doświadczenie sprzed ponad ćwierć wieku, gdy tworzyłem dekalog zdrowia. Wypisałem w punktach czynniki wpływające na stan zdrowia, a następnie uporządkowałem je według siły destrukcji. Żywność była dopiero w czwartej ćwiartce, a więc zdecydowana większość punktów była ważniejszych od żywności. Ponieważ punktów było kilkadziesiąt, więc o wiele za dużo by nazywać je dekalogiem. Połączyłem więc punkty w grupy tak by było ich tylko dziesięć. Wówczas żywność była na miejscu 10 – ostatnim, czyli wiele czynników ma większy wpływ na życie i zdrowie niż żywność. Proponuję przeprowadzić samemu podobny test.

Jedno ze wspomnień z moich dawnych doświadczeń

Ponad 10 lat temu, gdy moja wnusia miała może 2 lub 3 latka codziennie po przebudzeniu oczka miała zaropiałe. Poradziłem kupić w aptece najtańszą witaminę (jedną z grupy B (nie podaję którą, by nie sugerować czytelnikom jej stosowania) bez magnezu i bez żadnych dodatków i jeszcze w aptece wyjąć z opakowania dwie tabletki, a pozostałe na oczach aptekarki wysypać do kosza. Takimi truciznami nie wolno zaśmiecać organizmu i domowej apteczki. Z zachowanych dwóch tabletek synowa miała jedną dać dziecku, a drugą zostawić do następnego dnia, na wypadek, gdyby po pierwszej problem nie w pełni ustąpił. Na drugi dzień oczka były już czyste więc druga tabletka była zbędna. Minęło ponad dziesięć lat (wnuczka dziś ma lat 14) i ropienie oczu nigdy się nie powtórzyło.

Oczywiście lepiej było uwzględnić bogate w witaminy rośliny, ale w obawie, że to nie zostałoby wprowadzone wykorzystałem czynnik w tamtej sytuacji możliwy do zastosowania i do tego natychmiast.

A skąd moja obawa? Ogłupiane przez zniewolonych przez bigfarmę dietetyków i medyków (także pediatrów) matki pytają o lepsze formy wapna dla swoich pociech i trują dzieci tabletkami produkowanymi przez bandytów produkujących uśmiercające gazy krematoryjne, śmiercionośne gazy bojowe, środki do zabijania, trucia, depopulacji.

Źródeł dobrego i dobrze przyswajalnego wapna jest dużo, np. warzywa, nasiona. Natomiast stosowanie przemysłowych „jogurtów” i innych „nabiałów” oraz suplementów jest destrukcyjne, co łatwo zaobserwować na tych, którzy je stosują. Najlepszym warzywem byłyby buraki, zarówno pod kątem wapna jak i witamin, także tej, której brak objawił się ropieniem oczu.

pH języka i moczu

Podziwiam troskę lekarki pediatry o „biedne”, bo bezbronne dzieci, ale gdyby rodzice zaprzestali wyniszczać swoje pociechy przemysłowymi paszami pediatrzy staliby się zbędni. Jeśli sprawimy, że rodzice chorowitków będą rezygnować z nazywanych żywnością przemysłowych pasz zawierających genetycznie modyfikowaną i randapowaną pszenicę, cukier i inne trucizny wraz z podstępnymi hasłami i fałszywymi certyfikatami to w większość chorowitków zacznie zdrowieć. Potem wystarczy je okresowo odkwaszać, odpleśniać, odgrzybiać, odrobaczać, bo nasze organizmy są tak cudownie skonstruowane, że regenerują się same i nie potrzeba im w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać.

Najlepszy odkwaszacz

Najlepszym środkiem odkwaszania są wyżej wymienione buraki (zarówno korzeń jak i liście), przy czym liśćmi osiągniemy to szybciej bo z 4-krotnie większą skutecznością. A więc zamiast wypisywania recept na trucizny bigfarmy karmić dzieci papką z buraczanej naci, takim a’la szpinakiem, ale smaczniejszym i skuteczniejszym. Na początek z botwiny, a docelowo z boćwiny i innych (różnych) listków. Różnię między botwiną a boćwiną publikowałem w wielu miejscach. Na tej stronie także.

Skutki uboczne

Dla dzieci: poprawa skupienia, zapamiętywania i wyników w nauce.

Dla dorosłych, których jedynym dorobkiem życia są dny, artretyzmy, RZS-y, ZZS-y, ciągle utrzymujące się stany zapalne…: utrata tego dorobku, a wraz z nim dawnych „przyjaciół” i znajomych z przychodni, bo brak chorób to brak tematów do licytacji kto więcej wydaje w aptekach, w której droższe/tańsze, który lekarz więcej/mniej bierze, który więcej/mniej wypisuje…

Sanatorium przywracania zdrowia jedzeniem

Co więc ambitnej lekarce pediatrze proponuję? Założyć sanatorium i dzieciom oglądać języki, dawać do polizania papierki pH, karmić Naturą (listki, pączki, kwiatuszki, nasionka). Natomiast rodziców przymusić by przez tydzień jadali to, czym dotąd karmili swoje dzieci: jogurciki z płatkami śniadaniowymi, berlinki, czipsy, żelki itp. itd., oczywiście z zachowaniem proporcji! Jeśli w dziecko ważące np. 10 kg rodzic ważący np. 90 kg czyli 9 razy więcej wpompowywał 2 jogurciki, 10 dkg płatków śniadaniowych, 4 berlinki, 2 paczki czipsów, 2 opakowania żelków, 5 gum do żucia… to w siebie ma wpompowywać proporcjonalnie tyle samo czyli 9 razy więcej niż w dziecko, czyli 18 jogurcików, 90 dkg płatków śniadaniowych, 36 berlinek, 18 paczek czipsów, 18 opakowań żelków, 45 gum do żucia…

Tylko po takim doświadczeniu  na własnych brzuchach poczują jak to „służyło” ich dzieciom. Tylko tak mogą przekonać się, że to oni wyniszczali swoje pociechy. Tylko po takim doświadczeniu mogą zrozumieć dzięki komu  ich dzieci chorowały i jakim zbrodniarzom oddawali kasiorę, którą mogli inwestować w zdrowie siebie i rodziny, a inwestowali w oszustów, bandytów, głupków, bigfarmę, rozwój chorób i zagłady…

Szkoda, że głupota nie boli [164]

W dzieciństwie widywałem starszą panią w wełnianej chuście pod którą dawało się dostrzec liście kapusty. Modnie ubrani przechodnie na jej widok wypowiadali chamskie docinki: „ta głupia”, „głupia Słowikowska”… Wówczas od rodziców wiedziałem już, że od zawsze okładami z liści kapusty łagodzono bóle, zarówno świeże po stłuczeniach jak i zastarzałe, np. reumatyczne. Później, odkrywałem różne formy wykorzystywania leczniczych mocy kapusty w medycynie ludowej różnych kultur, a doktor Jadwiga Górnicka w swoich publikacjach wymieniła sto chorób leczonych kapustą. Kiedy do różnych gazet pisywałem artykuły prozdrowotne, a Ekspress Ilustrowany powierzył mi prowadzenie działu, gdzie wcześniej pisywali dr Górnicka i zakonnik bonifratrów o. Grande wymieniłem dwieście chorób, które skutecznie wyleczono kapustą. W końcu w hołdzie warzywom kapustnym napisałem  książkę: Podróż ku zdrowiu z kapuścianym panaceum.

Przemysł & Natura

Z młodości pamiętam hasła: „wyrób czekoladopodobny”, „identyczne z naturalnym”, dziś modnymi stały się inne hasła: „naturalne”, „powrót do natury”, „medycyna naturalna”. Szkoda, że tylko hasła, a nie praktyczne korzystanie z Natury i żal, że tak wielu ulega ułudzie zwodniczych haseł i kłamliwych treści.

Przeciążeni nadmiarem obowiązków i marzący o bliższych Naturze sposobach terapii padają ofiarą cwaniaczków handlujących przemysłowo produkowanymi syntetykami, czasem z dodatkiem wyciągów z czosnku, buraka, kapusty i innych warzyw, owoców, przypraw, ziół.

Moce roślin od niepamiętnych czasów wykorzystywano kulinarnie, leczniczo, obrzędowo w każdym zakątku świata, we wszystkich kulturach i społecznościach. Teraz wykorzystuje je przemysł w businessach chorobotwórczych. Ulegający złudzeniom padają ofiarą marketingowych manipulacji i zatruwają siebie i środowisko przemysłowymi paskudztwami w opakowaniach plastikowych, foliowych, aluminiowych.

Zmieniają się „idole” szafujący hasłami, zmieniają się nazwy oferowanych przez handlarzy preparatów, a chorujących przybywa w zastraszającym tempie. Lawinowo przybywa chorób, wcześniej nieznanych i ofiar medycznego przemysłu i przemysłowej medycyny.

 Kto głupszy

Po latach modnisie, niegdyś kpiące ze staruszki łagodzącej cierpienia wełną i kapustą zostały mamami, wychowawczyniami, pielęgniarkami, lekarkami, babciami. Większość z nich przewlekle choruje i zatruwa się syntetycznymi farmaceutykami, które wbrew logice nazywają „lekami”, mimo iż żadnej nie wyleczyły, a tylko ich stan pogarszają. Chorowite są także ich dzieci, wnuki i podopieczni, którym od najwcześniejszego dzieciństwa wychładzały lędźwie, nerki, jajniki. Nastolatki wskutek zgubnej mody zmagają się z chorobami nerek, jajników, trądzikami, zaburzeniami miesiączkowania, marznięciem dłoni i stóp…, a później z zajściem w ciążę, donoszeniem ciąży, komplikacjami porodu, niemożnością urodzenia siłami natury. Moda wychładzająca lędźwie, nerki, jajniki niszczy kolejne pokolenie, produkuje bezpłodnych, chorowitych i rodzących chorowitych, ułomnych, upośledzonych. Tak formowano pokolenie uzależnionych od „opieki” medycznych destruktorów. Tak formowane jest kolejne pokolenie uzależnionych od „opieki” medycznych destruktorów.

Można nie w pełni rozumieć mechanizmy wyniszczania i depopulacji, ale po tak bolesnych doświadczeniach trwanie przy nazywaniu destruktorów „służbą zdrowia” jest już nie tylko hipokryzją, ale wręcz głupotą.

Większości tych patologii można uniknąć, a w większości przypadków zaradzić samym tylko dogrzaniem centrum powstawania życia. Niestety babcie, mamy, wychowawczynie, najpierw dla siebie, potem dla dzieci i wnuków zamiast naturalnych tkanin z wełny, lnu, konopi wybierały lycrę, elastyki, syntetyki, polary, a zamiast dłuższych bluzek i wyższych majtek hołdowały syntetycznym medykamentom, wyniszczającym formom „leczenia”, zapładnianiu in vitro i wymuszają fundowanie im tych destrukcji przez całe społeczeństwo.

A Słowikowska, którą modnisie nazywały „głupią” nie dzieliła się swoimi dochodami z bigfarmą i medykami. Gdy inni utrzymywali apteki i zmagali się z chorobami ona utrzymywała dwa domy, żyła długo i szczęśliwie.

Granice wolności

Być może masz prawo być głupia/głupi, zamulać trzewia swoje i swoich dzieci przemysłowym kitem, ale NIE masz prawa plugawić języka nazywając przemysłowe wyroby „naturalnymi”. Jeśli zdarza ci się przemysłową maź w plastikowym, foliowym, aluminiowym opakowaniu nazywać „naturalny”, ”naturalne” to sprawdź na którym drzewie lub której grządce to urosło.

Nie masz także prawa zatruwać mi życia swoimi i cudzymi nieszczęściami. Piszę na bazie wieloletniego doświadczenia mojego i mi bliskich. Możesz korzystać i polecać tę witrynę, ale nie namawiam do stosowania. Kieruj się rozsądkiem i doświadczeniem.

Nie masz także prawa moich treści wykradać i rozpowszechniać w innych miejscach. Możesz i powinnaś/powinieneś mówić i pisać o swoim doświadczeniu z wykorzystania moich treści, polecać moje źródło i udostępniać adres źródła, ale nie wykradać moich treści. Wielu nawet chełpi się tym, że wykrada z mojej strony moją pracę i oczekuje, a nawet żąda pochwały za to. Niezależnie jak to nazywasz i czy to rozumiesz złodziejstwo nie zaowocuje dobrem, a duma z rozpowszechniania wykradanych treści jest niszcząca. Zaprzestając tego procederu i zajmując się sobą doświadczysz błogosławieństwa, a twoje problemy będą łagodniały, aż do zniknięcia.

Tajemniczy potencjał [163]

W dziewczętach tkwią siły i moce przekraczające łączny potencjał militarny wszystkich armii całego świata. Sterujący dziewczętami (i resztą świata) ogłupiają nas byśmy tego nie wiedzieli. Jeśli mimo to któraś przypadkiem odkrywa swe mocy i towarzyszące im niezrozumiałe zjawiska, to ją zastraszają, żeby tego nie rozumiała i tego się bała.

Gdyby dziewczęta umiały korzystać ze swych naturalnych mocy, im tylko przyrodzonych, to wojen i bandytyzmów by nie było.

USA zbroi się inwestując w zbrojenia kosmiczne i morskie. Jako, że to kraj powstały z bandytów rozwija bandytyzm. Wyniszczyła już wiele krajów, teraz pragnie zniszczyć Chiny, bo u Chińczyków ma największy dług. USA nie spłaca długów i nie ma zamiaru spłacać, a nawet gdyby chciała spłacić to nie ma czym, bo już jest bankrutem.

Chińczycy aby utrudnić amerykańskim bandytom napad na Chiny budują na morzu wyspy, aby amerykańską flotyllę „witać” jak najdalej od stałego lądu i cywilnej ludności. Ogromne koszty po obu stronach, a wszystko w celach stricte militarnych.

Przeróżne militarne działania stosowano zawsze. Ale dawni kapłani znali też pozamilitarne sposoby obezwładniania i unicestwiania napastników. Widząc zbliżającą się flotyllę wychodzili nad brzeg morza na jej „powitanie”. Zamiast przygotowywać do nadciągającej wojny młodzieńców, z których wielu by poległo na „powitanie” agresora zabierali z sobą nieświadome swej roli dziewczęta. Spokojnie obserwowali zbliżającą się wrogą flotyllę i wykonywali zabezpieczający rytuał, a wrogie okręty tonęły wraz z załogą daleko od brzegu.

Dziewczęta nieświadome ani swej roli, ani swej mocy, którą kapłani pokierowali do zatopienia wrogiej armii wracały do rodziców, codziennych zajęć, pracy w polu, dojenia krów i… pielęgnacji włosów. Wkrótce zostaną wydane za mąż, ale wcześniej utracą swe moce wraz ze ściętymi włosami. Żeby długowłosa mężatka nie mogła zapanować nad swym panem i władcą.

Teraz „znawcy” funkcjonowania dziewczęcych organizmów mają inne cele. Jedni tak nimi kierują by je wyniszczać, inni tak by same siebie wyniszczały, a jeszcze inni wykorzystują je na jeszcze inne sposoby, ale wszyscy w celach stricte destrukcyjnych. Przerażające jest to, że wyniszczające metody wobec dziewcząt stosują głównie kobiety – matki, nauczycielki, lekarki, polityczki… Nie mam zamiaru dociekać na ile ze strachu przed nieznanymi mocami, a na ile z podłości i głupoty. To, że nie są świadome destrukcyjnych procederów ich nie usprawiedliwia. Ich życie jest tak żałosne jakby miały wokół wiele źródeł z orzeźwiającą wodą, a umierały z pragnienia nie dowiedziawszy się o zdrojach tuż obok.

Jeśli wśród czytających są pragnące wykorzystywać moce swego wewnętrznego oręża, a są na tyle roztropne, by wykorzystywać je do szlachetnych celów piszcie do mnie. Zapraszam.

Potrawy o wielu prozdrowotnych właściwościach [162]

Są wyjątkowo prozdrowotne gdyż zawierają orkisz. Orkisz wśród optymalnej (zarówno pod względem jakości jak i pod względem ilości ) zawartości prozdrowotnych składników (sole mineralne, węglowodany, białka, pierwiastki śladowe, tłuszcze, witaminy, elektrolity) zawiera Thiocyant.

Thiocyant chroni przed powstawaniem w organizmie komórek nowotworowych.

Jakie korzyści niesie jadanie orkiszu?

  1. Wzmacnia organizm i buduje odporność.
  2. Odbudowuje odporność i wzmacnia po kuracjach wyniszczającymi lekami.
  3. Zapobiega stanom zapalnym i gasi stany zapalne.
  4. Usprawnia funkcjonowanie systemu nerwowego.
  5. Zapewnia lepszą budowę wszystkich tkanek, także mięśniowej.
  6. Zapobiega tworzeniu się złogów i kamieni żółciowych.
  7. Zapobiega zawałom serca i udarom serca i mózgu.
  8. Poprawia nastrój, przeciwdziała depresji.
  9. Zapobiega nowotworom.
  10. Zapobiega chorobom reumatycznym.
  11. Wspomaga przemianę materii, także przemianę związków wapnia.
  12. Działa antyalergicznie i likwiduje alergie i inne czynniki chorobotwórcze (wskutek nabywania odporności i wzmacniania organizmu spada podatność na wszelkie choroby).
  13. Eliminuje cholesterol w krwi (wskutek zdrowienia organizmu spada ilość cholesterolu w krwi, bo przestaje być organizmowi potrzebny).

Orkisz nie jest pszenicą!

Wielu jest błędnie przekonanych, że orkisz jest dawną odmianą pszenicy, jednakże orkisz, pszenica i inne zboża należą do rodziny traw. Pszenica była ciągle modyfikowana przez co stała się zbożem najbardziej wyniszczającym organizmy ludzi i zwierząt. Orkisz pozostał zbożem w pełni przyswajalnym przez organizm i zawierającym wiele dobroczynnych składników. Zawiera m.in. thiocyant, który chroni przed powstawaniem w organizmie komórek nowotworowych.

Super zdrowa potrawka orkiszowo-jarzynowa

Składniki na 4 porcje:

Szklanka kaszy z orkiszu czyli łamanych ziaren,
duży zielony ogórek,
cebula,
3-5 pomidorów,
2 łyżki ziaren słonecznika,
3-5 orzechów włoskich,
sporo natki pietruszki,
4 łyżki oliwy lub dobrego oleju świeżo wytłoczonego z lnianki, lnu, rzepaku,
sok z cytryny,
pieprz i sól (z Wieliczki, Bochni, Kłodawy), nie używamy morskiej, gdyż zawiera ogrom trujących związków, także z tworzyw sztucznych.

Wykonanie:

Kaszę ugotować,
Ogórek pokroić w paski,
Pomidory pokroić w kostkę,
Ziarna słonecznika i pokruszone orzechy podprażyć bez tłuszczu,
Wszystko wymieszać, polać olejem i sokiem z cytryny, doprawić do smaku.

Super zdrowa zupa orkiszowo-jarzynowa

– wzmacniająca i regenerująca cały organizm

Składniki:

2 łyżki łamanych ziaren orkiszu czyli mojej kaszy (mojej, bo nikt inny nie robi w ten sposób, kasze innych postają przez szlifowanie ziaren, więc pozbawiane wielu wartościowych składników),
kilka rodzynków,
dowolne warzywa, szczególnie korzenne (pietruszka, marchew, seler, czosnek, cebula),
przyprawy szczególnie korzenne (imbir, kurkuma),
szczypta cynamonu,
miód (według uznania) do smaku,
wody według potrzeby,
ewentualnie łyżeczka babki płesznik.

Wykonanie:

Kaszę i warzywa zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy kilka minut, po czym dodajemy rodzynki i zostawiamy na ogniu jeszcze chwilę.
Na talerzu posypujemy zieleniną i cynamonem. Można dodać odrobinę miodu.
Jeśli chcemy schudnąć, dokładamy babkę płesznik.

Proszę tworzyć różne warianty zmieniając zawartość warzyw lub ich ilość.

Korzyści:

Potrawa dostarcza wysokiej jakości białka, wartościowych węglowodanów, pożytecznych tłuszczów, wielu witamin i minerałów, uchroni przed nadkwasotą, stanami zapalnymi, zachorowaniami.

Potrawy z orkiszu lub z orkiszem w codziennym menu wyeliminują wszelkie problemy jelit, łącznie z ich nadwrażliwością, a także reumatyzm, choroby krążenia, schorzenia krwi, nerek, wątroby, nerwicę, depresję…

Najprostsza zupa orkiszowa z rodzynkami

Składniki:

2 łyżki łamanych ziaren orkiszu,
kilka rodzynków,
sproszkowane warzywa korzenne,
sproszkowane przyprawy korzenne,
szczypta cynamonu,
miód (według uznania) do smaku,
wody według potrzeby,
ewentualnie łyżeczka babki płesznik.

Wykonanie:

Kaszę zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy kilka minut, po czym dodajemy rodzynki i zostawiamy na ogniu jeszcze chwilę.
Na talerzu posypujemy sproszkowanymi warzywami i przyprawami. Można dodać odrobinę miodu.
Jeśli chcemy schudnąć, dokładamy babkę płesznik.

Aby podnieść odporność organizmu wzbogać dietę w orkisz uprawiany naturalnie.

Wiosenne pokrzywy na stole [159]

Pokrzywy są już dorodne, pora wykorzystywać je kulinarnie.

O wykorzystaniu pokrzyw pisałem tutaj:  Chleb pokrzywowy [31] i tutaj: Różne gatunki pokrzyw [45] i tutaj: Pokrzywowe ciekawostki [29]

Działanie lecznicze pokrzyw jest wielostronne, a teraz szczególnie polecić należy przeciw wiosennemu wyczerpaniu, awitaminozie wiosennej, dla wzmacniania organizmu, obniżania zawartości cukru w krwi. Pokrzywy zawierają m.in. mnóstwo witaminy C, karoten, witaminy K, E, B2, kwas pantotenowy oraz składniki mineralne: żelazo, magnez, wapń, krzem, mangan. Kulinarny dodatek pokrzyw sprzyja tworzeniu się czerwonych krwinek, wpływa dodatnio na działalność nerek, wątroby, pęcherzyka żółciowego, na wydzielanie soków trawiennych i perystaltykę jelit.

Najwartościowsze pokrzywy są właśnie teraz, zanim zaczną kwitnąć.

W kuchni młode pokrzywy powinny być dodatkiem do zup jarzynowych i ziemniaczanych, szpinaku, szczawiu, botwinki (1/3 ziela pokrzywy i 2/3 szpinaku, szczawiu, botwinki). Z pokrzyw i innych zielonych ziół można sporządzać sałatki. Z pokrzyw duszonych w maśle z cebulą, czosnkiem i gałką muszkatołową proponuję sporządzić farsz do naleśników. Przyrządzoną jak szpinak lub zagęszczoną jajkiem z odrobiną mleka można podawać jako jarzynkę do mięsa.

Naleśniki z pokrzywami

Składniki:

1 dag świeżych listków młodych pokrzyw
pół łyżki skrobi ziemniaczanej
2 łyżki oleju nieprzemysłowego
200 ml mleka
pół szklanki mąki z orkiszu lub płaskurki
1 jajko
ćwierć łyżki cukru
duża szczypta soli

Wypłukane listki pokrzyw, zalać małą ilością wody, doprowadzić do wrzenia i pogotować 2-3 minuty na małym ogniu. Przełożyć na sitko, odsączyć. Do wybitego jajka dodać cukier i mieszać do rozpuszczenia cukru. Mąkę, skrobię i sól wymieszać, wlać mleko i olej, dodać liście pokrzyw i zmiksować. Patelnię zwilżyć olejem, rozgrzać i wlać porcję ciasta. Podważyć brzegi ciasta i przełożyć na drugą stronę. Przykryć patelnię. Naleśniki z pokrzywami powinny być jasnozielone i cienkie. Podawać z farszem słodkim lub pikantnym.

Omlet z pokrzywami

Składniki:

2 jaja
2 dag świeżych liści młodych pokrzyw
2 dag masła
4 łyżki mleka
2 młode cebule ze szczypiorem
szczypta soli
koperek, natka pietruszki do posypania

Wypłukane listki pokrzyw, zalać małą ilością wody, doprowadzić do wrzenia i pogotować 2-3 minuty na małym ogniu. Przełożyć na sitko, odsączyć, ostudzić i drobno pokroić (lub zmiksować). Do wybitych jaj dodać mleko, sól i wymieszać. Cebulę pokroić w grubą kostkę i zeszklić na maśle. Dodać pokrojony szczypior, pokrojoną pokrzywę i dusić około minutę. Wlać masę z jajek, przykryć i zmniejszyć ogień do minimum. Smażyć powoli aż masa się całkowicie zetnie. Podważyć brzegi, zsunąć na talerz, posypać natką pietruszki i koperkiem.

Chleb lub bułki z pokrzywą, bez jajek

Składniki:
200 ml wrzącej wody
1 dag świeżych drożdży
10 dag młodych pokrzyw
2 łyżki masła
35 dag mąki z orkiszu lub płaskurki
łyżeczka cukru i łyżeczka soli
pęczek świeżego koperku i 2-3 ząbki czosnku
nasiona lnu, dyni, sezamu do posypania
forma do pieczenia, papier do wyłożenia, tłuszcz do wysmarowania

Pokrzywy wypłukać w zimnej wodzie, zalać wrzątkiem i gotować na małym ogniu około 2 minuty. Przełożyć na sito, przelać zimną wodą, wycisnąć. Pokrzywy, koperek, cukier zmiksować z niedużą ilością ciepłej wody, aż powstanie gęsta zielona masa. Przełożyć do odpowiedniego naczynia, dodać łyżkę mąki, cukier, wkruszyć drożdże. Masę zagnieść, przykryć i odstawić na kwadrans w ciepłe miejsce. Do dużej miski przesiać przez sito mąkę i sól, dodać posiekany czosnek. Do mąki przełożyć wyrastające drożdże, dodać miękkie masło. Ciasto ugniatać aż będzie miękkie i delikatne. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (40-60 minut). Po wyrośnięciu ponownie zagnieść i odstawić do ponownego wyrośnięcia (na co najmniej 20 minut). Ręce natłuścić olejem, z ciasta uformować bochenek lub bułeczki. Przykryć płótnem, włączyć piekarnik. Uformowany bochenek lub bułeczki przełożyć do formy wyłożonej lub natłuszczonej papierem i wstawić do rozgrzanego do 180° C piekarnika na środkową półkę na 40 minut. Po tym czasie przenieść na dół piekarnika i piec jeszcze krótko (nie dłużej niż 10 minut). Ostudzić wyjęte z formy.
Jeśli z tego ciasta pieczemy bułeczki czas pieczenia będzie krótszy – 20-25 minut w temperaturze 180° C.

Sztuka zielarska i apteczna w dworach szlacheckich [158]

Dwór szlachecki z uwagi na położenie, odległość od miast, komunikację musiał być samowystarczalny. Zaspokajał potrzeby domowników i gości we wszystko, co niezbędne do życia i funkcjonowania. Ponieważ dbał także o zdrowie, w każdym dworze była apteczka. Dla chorych zasoby dworskiej apteczki były zazwyczaj jedynym ratunkiem.

W wydanym w 1830 roku dziele: „Domy i dwory”[1] Łukasz Gołębiowski napisał: „Apteczka najdawniejszych to czasów zabytek, ugruntowany na tem, że właściciel był ojcem rodziny, domowników i kmiotków swoich, czuwał nad ich potrzebami i zdrowiem”.

W apteczkach dworskich były specyfiki dla zdrowia i dla przyjemności, a więc domowe lekarstwa i przysmaki, zioła, przyprawy (wówczas nazywane korzeniami), miody, wódki, wina, nalewki ziołowe (korzenne), owocowe, na spirytusie i na winie, olejki, przeróżne mikstury dla zdrowia i przyjemności. Większość lekarstw było jednocześnie przysmakami, a większość przysmaków lekarstwami.

Prowadzenie dworskich apteczek i dbałość nad ich zawartością było zajęciem typowo kobiecym, stąd zazwyczaj apteczkami zajmowały się panny apteczkowe, a nierzadko same panie domu. Pannami apteczko­wymi były zazwyczaj uboższe szlachcianki, krewne właścicieli dworu. Znały się na sporządzaniu leków i ich stosowaniu, opiekowały się chorymi, były więc farmaceutkami, lekarkami, znachorkami, doktorkami, pielęgniarkami…

Apteczkę dworską stanowiła zazwyczaj duża szafa w spiżarni, a w bogatszych dworach osobne pomieszczenie. Panie domu i panny apteczkowe, zależnie od zamożności dworu, dbały aby w apteczkach nie brakowało specyfików dla zdrowia i dla przyjemności. Był tam pokaźny zapas środków sporządzanych na bazie win i wódek. Wódki wówczas nazywano „okowitą”, a słowo to pochodzi od słów „aqua vita”, czyli „woda witalna”, „woda życia”. Wśród przeróżnych wódek leczniczych były: anyżowe, kminkowe, konwaliowe, rozmarynowe, różane… Wódkę z rozmarynu nazywano larendogrą.

Larendogra od francuskiego: L’eau de la reine d’Hongrie, a łacińskiego Aqua Reginae HungaricaeWoda Królowej Węgierskiej, lub Woda węgierska była nalewką spirytusową, sporządzaną z 2 części ziela rozmarynu na 3 części spirytusu. Już od średniowiecza krążyły różne wersje przepisu na Larendogrę. Czasami dodawano do niej tymianku w proporcji: 3 części rozmarynu, 2 części tymianku i około 7,5 części spirytusu.

Jako perfumy produkowana była woda węgierska biała, sporządzana z: 60 ml olejku zapachowego rozmarynowego, 40 ml olejku zapachowego tymiankowego, 1 l spirytusu. Dla mocniejszej koncentracji substancji zapachowych podwajano objętość olejków. Późniejsze przepisy na wodę węgierską czerwoną, zawierają jeszcze inne składniki: lawendy i rozmarynu po 1 części, cynamonu, gałki muszkatołowej, drzewa sandałowego po 8 części.

Wodę węgierską stosowano jak perfumy terapeutyczne przy omdleniach, nudnościach, histeriach, udarach…

Stworzenie Larendogry przypisuje się królowej Elżbiecie, córce Władysława Łokietka, żonie króla węgierskiego Karola Roberta. Tradycja utrzymuje, że królowej udało się 59 lat spędzić na tronie Węgier i mimo sędziwego wieku zachować zdrowie i urodę dzięki cudownym właściwościom Larendogry. Kronikarze zaświadczają, że rzeczywiście wyglądała o 30 lat młodziej niż miała w rzeczywistości.

Przez kilkaset lat Larendogrze przypisywano cudowne właściwości odmładzające i odświeżające cerę. Sporządzoną jako nalewka spirytusowa z suszonych ziół rozcieńczano wodą i stosowano wewnętrznie leczniczo, a zewnętrznie dla odświeżania cery. Sporządzoną z olejków eterycznych stosowano jako perfumy.

Woda węgierska używana była przez wiele stuleci, wyparła ją woda lawendowa, a następnie woda kolońska cytrusowo-ziołowa. Perfumy pod tą nazwą produkowane były jeszcze w XIX wieku. Czy według oryginalnej receptury z XIV wieku? Obecnie ponownie produ­kowana jest woda kolońska o dawnej nazwie.

W książce Gorzelnik i piwowar doskonały[2] wydanej w Krakowie w 1809 roku A. Piątkowski podaje następujący przepis pochodzenia francuskiego (prawdopodobnie XVIII-wiecz­ny): Woda Królowej Węgierskiej (Eau de la Reine d’Hongrie): trzy funty liści rozmarynowych, pół funta kwiatu lawendowego, ćwierć funta ziela tymianu, na lać czterema kwartami spirytusu, moczyć i oddestylować trzy i pół kwarty.

W czasach dworskich jako leki stosowano także miody przyprawiane goździkami i imbirem. Za skuteczny lek w przypadku duru, dyzenterii, dolegliwości żołądkowych uchodziły wina węgierskie. W dworskiej apteczce były też środki wymiotne i przeczyszczające, a także zapas opatrunków z białego płótna lnianego. Stosowano je do kompresów, miały formę pasów i płatów. Były tam też jedwabne nici woskowane, zakrzywione igły, nożyczki z tępymi końcami, nożyki w kształcie lancetu, bańki, pijawki…

W wydanym w 1843 roku w Poznaniu dziele: „Dwór wiejski” Karolina z Potockich Nakwaska pisze: Szafa na lekarstwa oddzielnie przeznaczona stać powinna w chowalni pod kluczem twoim, aby nikt nic nie ruszał, a przez to nie było jakiego przypadku. Ta szafa powinna być wewnątrz z klapą i podzielona, jak są zwykle domowe apteczki, tak aby w środku było miejsce do stawiania butelek i większych flaszek. Po obu zaś stronach flaszeczki i słoiki w szufladkach. Pod klapą trzy duże szuflady z ziołami, bielizną do opatrywań itp. Wszystko ułożysz jak będziesz mogła najdokładniej, abyś nie tracąc czasu na szukania, łatwo do każdej trafiła rzeczy. Każda flaszka równie jak słoiczek powinny na sobie nosić napis przedmiotu, który w sobie zawierają, również i szufladki.
Na przedzie tychże napiszesz: proszki, płyny, korzenie, kwiaty, płótno do opatrywania, skubanka itd. Nie trzymaj u siebie wielkiego zapasu przedmiotów, które się psują przez długie chowanie i przez to czasem szkodliwymi się stają. Szafa ta powinna stać w miejscu suchym, aby się lekarstwa nie psuły.

Tyle autorka o apteczce dla zdrowia, zaś o apteczce przyjemnej pisze: obok jadalni starać się będziesz mieć pokój do przechowywaniu wszelkich lepszych zapasów żywności, a razem kredensowych sprzętów, które do codziennego użytku nie służą. W tej chowalni będziesz robiła wszelkie przysmaki, które ognia kuchennego nie wymagają (…) w niej się wódki przelewać, konfitury studzić powinny, słowem będzie to damska pracownia, z której nie jedno doświadczenie równie przyjemne i pożyteczne wyjdzie jak z laboratorium chemika. W tej chowal­ni ma być po środku stół długi, na którym stawiać się mają czy to potrawy, czy owoce schodzące ze stołu twego, którymi przy wolniejszym czasie rozrządzisz jak ci się zdawać będzie. (…). Szafy na około w ścianach być mają. Jedna zaś tylko z półkami otwartymi, zawieszona trochę opodal od muru, bez nóg (…) na tych półkach ustawisz konfitury, soki, korniszony, owoce, ser, słowem wszystko, co zamknięcia nie cierpi, pod drucianymi pokrywami, o której wyżej mówiłam, te teraz są powszechnie używane i tanio kosztują. W szafach zaś zamkniętych schowasz zbywające od codziennego użytku srebro, bieliznę stołową, porcelanę, szkło i inne do stołu należące przedmioty; równie jak te, które od przypadku mieć będziesz w zapasie, np. garnuszki kamienne, słoiki do konfitur i inne tym podobne. Nad to płótno domowe, nici, grzyby, kawę, cukier, herbatę, świece woskowe, korzenie, fasolę, ryż, kaszę, makarony i różne ogrodowe nasiona…

Podstawowymi źródłami wiedzy ówczesnych były herbarze, czyli zielniki Syreniusza, Marcina z Urzędowa i innych autorów. Później korzystano z poradnika J. Dziadkowskiego: „Wybór roślin krajowych”. Autor wymienia aż 92 gatunki ziół, które powinny być na wyposażeniu apteczki, m.in.: gorczycę, korzeń ślazowy, krople laurowe, krople opium, kwiat rumianku, olej rącznikowy, aloes, anyż, jagody jałowca, kminek, korę dębową, miętę pieprzową, sporysz, imbir, goździki, jalapę, czyli wilca przeczyszczającego, opium, gałkę muszkatołową i inne.

Zapobiegliwi spisywali wszelkie receptury na robienie różnego rodzaju panaceów na różne schorzenia. Spisując zazwyczaj używali nazw ludowych, co pozwalało niejako na utajnienie tych receptur. Po prostu stanowiły tajemnicę dla postronnych. Takie zapiski, były przekazywane testamentem i to tylko dla określonego spadkobiercy.

[1] Pełny tytuł brzmi: Domy i dwory, przy tem opisanie apteczki, kuchni, stołów, uczt, biesiad, trunków i pijatyki, łaźni i kąpieli, łóżek i pościeli, ogrodów, powozów i koni, błaznów, karłów, wszelkich zwyczajów dworskich i różnych obyczajowych szczegółów.

[2] Pełny tytuł: „Gorzelnik i piwowar doskonały czyli Sztuka pędzenia wódki i likworów, tudzież warzenia piwa z dołączeniem wiadomości o robieniu octów”

Gorzelnik i piwowar doskonały czyli Sztuka pędzenia wódki i likierów tudzież warzenia piwa podług naynowszych odkryciów w fizyce, chemii i technologii w trzech częściach wydana. Cz. 1, O pędzeniu wódki prostéy. Cz. 2, O robieniu likworów i octów. Cz. 3, O warzeniu piwa prostego dubeltowego, porteru i piwa angielskiego.


To opracowanie zacząłem pisać kilka lat temu. Przy porządkowaniu papierzysk trafiłem na ten swój tekst, więc go odszukałem w czeluściach komputera. Miał datę 21 września 2018. Mimo iż jest niedokończony tu go wstawiłem. Czy kiedyś go dokończę? Mam pilniejsze priorytety.

Zdrowienie kontra leczenie – garść niemedycznych prawd prozdrowotnych [157]

Jakże wielu głupkowato pojmuje troskę o zdrowie. Zazwyczaj utożsamiają ją z lepszą żywnością, lepszymi lekarzami, lepszymi lekami. Lepszą żywnością miałaby być ta z jakimś znaczkiem nadrukowanym na opakowaniu, a lepszym leczeniem – dawne metody (np. bańki), bez rozpoznania co, ile, kiedy i w jakiej konfiguracji organizmowi posłuży, a co szkodzi. Potrzeby organizmu nie są stałe, zmieniają się zależnie od wielu czynników i aktualnego stanu organizmu. Jeśli ignorujesz te zależności, a szukasz lepszych leków i lepszych lekarzy nie masz szansy wyzdrowieć, bowiem śmierdzący śmietnik do którego wrzucisz choćby brylant, a nawet garść brylantów nie przestanie być śmietnikiem i nie przestanie śmierdzieć. Gadki wokół zdrowia jest pełno na każdym kroku. Zazwyczaj są to mniej lub bardziej naukowe i pseudonaukowe brednie.

Jakże wielu w swej naiwności ulega hasłom tyle podchwytliwym co zwodniczym jak np. „eko” i „bio” w nadrukach na opakowaniach przemysłowej, trującej paszy nazywanej żywnością, „zdrówko” w nazwie apteki, „sklep ze zdrową żywnością”, „wolny wybieg” itp.

Agnieszka wszystkich chce uzdrawiać, także zaszczepionych. Ubolewa, że niewielu chce jej słuchać. Ja natomiast, w myśl zasady: z kim i czym przestajesz… unikam i leczących i zwolenników leczenia. Wszelkiego leczenia, także sposobami nazywanymi „naturalnymi”. Przecież leczenie nie może być naturalne, bo leczenia potrzebują chorzy, a choroby i chorowanie nie są naturalne. Są przeciwne Naturze. Naturalne jest zdrowie. Promuję więc zdrowienie i wszystko co służy zdrowieniu, bez leków, bez leczenia, bez lekarzy.

Mam świadomość, że wbijam kij w mrowisko, ale robię to celowo i z premedytacją, by słuchaczami i czytelnikami wstrząsnąć. Kto się obrazi niech sobie choruje i leczy i dalej choruje. Do śmierci albo opamiętania. Rozsądni, albo ciekawi niech sprawdzą i porównają promowaną przeze mnie naturalną drogę zdrowienia ze znaną sobie businessową drogą nazywaną „leczeniem”.

  1. Diety nisko węglowodanowe

Ostatnio cieszą się popularnością diety nisko węglowodanowe. Osoby które je promują twierdzą, że to węglowodany powodują otyłość i wszystkie choroby. Że to błędny pogląd widać choćby na mieszkańcach Hongkongu i Japonii, których długość życia jest najwyższa na świecie, mimo iż ich dietą w ponad 60 procentach są węglowodany. Nie tylko żyją najdłużej na świecie, ale i otyłości trudno u nich spotkać (zaledwie 3 %). Wyeliminujesz trującą i zaflegmiającą pszenicę zaczniesz zdrowieć, mimo iż zastąpisz ją orkiszem, płaskurką, samopszą, czyli także węglowodanami. Węglowodany węglowodanom nierówne, wręcz przeciwne. Pszenica wychładza i zaflegmia, orkisz rozgrzewa i osusza. Ale nie przyjmuj tego na wiarę, lecz zastosuj, przekonaj się i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Czytanie książek jako antystres

Ponieważ jednym z najbardziej wyniszczających czynników jest reagowanie stresem i życie w stresie proponuję czytanie książek, ale nie elektronicznych lecz papierowych. Odciąga to od myśli stresogennych, stresonośnych, stresotwórczych i życia w lękach, obawach, niepewnościach. Różnicę między rzeczywistym stresem (czynnikiem pozytywnym, mobilizującym do obrony lub ucieczki), a reagowaniem stresem i życiu w stresie (czynnikiem wyniszczającym cały organizm) wyjaśniam w wielu miejscach, więc teraz zacznij czytać książki, przekonaj się jak odmieni cię czytanie i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Problemy wątrobowe

Wielu uskarża się na przeróżne problemy wątrobowe, choć zazwyczaj wielorakiego działania wątroby nikt nie zna. Jeśli uważasz, że twój lekarz zna to zapytaj go wprost do czego służy i jaką rolę pełni ten narząd. Pamiętaj, że wątroba pełni z 500 funkcji, może nawet więcej. Jeśli twój lekarz nie wymieni choćby pięciu to czy zasługuje byś utrzymywał i tytułował ignoranta, dyletanta, który może cię tylko skrzywdzić.

Na spotkaniu w „Stajni” w Kielcach też padło pytanie wątrobowe. Wątroba jest tak cudownie skonstruowana, że sama się odbudowuje, nawet jeśli jej znaczna jej część została wycięta. Choć żadnemu lekarzowi nie udało się odbudować wątroby u alkoholików wiele lat ją wyniszczających, ja miewałem takie sukcesy. Podaję więc pięć niemedycznych, lecz kulinarnych produktów prozdrowotnych, najzdrowszych dla wątroby. Są to: awokado, oliwa, ostropest plamisty, orzech włoski, owoce słynące z dużej ilości witaminy C (rokitnik, róża, wiśnie, porzeczki i warzywa (natka pietruszki…).

Oliwą nazywać można tylko olej z oliwek. Oleje z innych ziaren też są wartościowe, choć mają różne właściwości. Nie wymieniam ich byś mnie nie kojarzył ani z terapeutami ani dietetykami. Jedynie podkreślam nielogiczność nazwy „oliwa z oliwek”, bo jeśli oliwa to samo przez się z oliwek, tak jak o naśle nie mówimy „maślane”. Zacznij stosować wymienione owoce, orzechy, oliwę i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Obniżenie wysokiego i utrzymywanie optymalnego ciśnienia tętniczego krwi

Wczoraj powiedziałem Agnieszce, że podczas gdy my, mieszkańcy nizin, mamy około pięć litrów krwi to Peruwiańczycy, czyli mieszkańcy wysokich gór mają aż osiem litrów krwi. Aż 60 % więcej. Kolejną różnicą między nami a nimi jest zawartość tlenu w krwi. My mamy w krwi 98 % tlenu, oni 82 %, a więc znacznie mniej. Wraz z tymi różnicami różni nas także długość życia.

Na ilość i jakość krwi wpływa nie tylko środowisko, w którym żyjemy, także sposób funkcjonowania, a więc możemy wpływać i na skład i na jakość krwi i na jej ciśnienie. Jest wiele niemedycznych sposobów regulowania i utrzymywania optymalnego ciśnienia tętniczego i jakości krwi. Najskuteczniejszym, a przy tym wydłużającym życie jest bycie optymistą. Sprawdź i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Uwaga chorujący na cukrzycę

Najważniejsza rada dla chorujących na cukrzycę, w szczególności przyjmujących „lek” o nazwie „metformina”. Zbadaj poziom witaminy B12! Jeśli jej niedobór przerazi Cię to pewnie też otworzy Ci oczy na fakt, że takie „leki” wyniszczają Witaminy i nie tylko witaminy w naszym ciele. Długotrwały niedobór Witaminy B12 (innych witamin także) powodują trwały uszczerbek na zdrowiu, w szczególności w zakresie układu nerwowego. Sam wyciąg wniosek czy nadal chcesz wyniszczać się farmaceutykami. Jeśli zmądrzejesz opisz swoje doświadczenie.

  1. Jajka na refleks

O jajkach zapewne dużo słyszałeś i być może stosujesz je w różnych celach. Dodam jeszcze jeden. Jajka zawierają tyrozynę, która jest niezbędna do tworzenia neuroprzekaźników (norepinofryny i depaminy). Chcesz mieć lepszy refleks spożywaj więcej jajek i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Poduszka na przemianę materii, lepsze wypróżnianie, regenerację wielu funkcji organizmu

Poduszki z lnu, wypełnione łuską gryki, grochowinami, naowocnią fasoli (strąkami) itp. oczywiście z upraw bez chemii proponuję stosować i do spania i do siedzenia. Ola po dwóch tygodniach siedzenia na poduszce wypełnionej łuską gryki uprawianej naturalnie bez chemii zauważyła autoregulację organizmu w zakresie przemiany materii, wydalania, odtruwania. Ten sposób niemedyczny polecam każdemu i proszę o sprawozdanie z zauważonych efektów.

  1. Bańki lekarskie

Ja bańki, mimo nazwy lekarskie stosuję nie do leczenia nimi podczas choroby, lecz do wzmacniania odporności by chronić przed zachorowaniami. Jak? Poprzez autoszczepionkę, którą pod działaniem bańki nasz organizm produkuje. Choć wielu wraca do stawiania baniek są mało znane i stosowane zazwyczaj tylko w chorobach przeziębieniowych, a byłyby pomocne w wielu innych, np. reumatycznych, zwyrodnieniowych i stymulowaniu wszelkich procesów prozdrowotnych.

  1. Najlepszy napój o właściwościach przeciwzapalnych i leczniczych

Po każdej zimie nadchodzi wiosna. Koszałek Opałek w oczekiwaniu na wiosnę skrupulatnie zapisywał w wielkiej księdze wszystko, co spostrzegł. W obliczu pisarskiego zapracowania nie zauważył, że Pani Wiosna przeszła tuż obok. Zapisał więc, że w tym (tamtym) roku wiosny w ogóle nie będzie. Jeśli chcesz być zdrowa/zdrów nie przegap wiosennych możliwości Zregenerowania Organizmu. Aby żyć zdrowo gaś stany zapalne! Sok z brzozy, oskoła działa jak naturalna aspiryna, stanowi źródło licznych antyoksydantów, a także minerałów, szczególnie: żelaza, wapnia, potasu. Jednakże jednym z najcenniejszych związków w soku brzozy jest salicylan metylu. Jest to naturalny związek o działaniu przeciwzapalnym i przeciwbólowym.

Zauważ, że nie napisałem „brzozowy” lecz „z brzozy” czyli z wnętrza drzewa. Jeśli sięgniesz po cukrowaną wodę ze sklepu lub apteki, niezależnie jak nazywaną, to nie zasługujesz bym dla ciebie czas marnotrawił. To, co drzewo wysysa z głębin i aktywuje, a tobie kapie z uciętej gałązki odbudowuje nawet najbardziej zrujnowane organizmy. To co kupisz w sklepie i aptece nikomu organizmu nie zregenerowało. Jak sprawdzić co sprzedają? Jeśli piłeś ten z Natury, nie dasz się oszukać tym przemysłowym.

Łatwiej spotkać stare wino niż starego lekarza [156]

Kto poważnie interesuje się sztuką regenerowania organizmu i przywracania zdrowia zauważa, że rozpoznawania procesów zachodzących w organizmie i mechanizmów zdrowienia nie zawdzięczamy medykom. Zawdzięczamy przebudzonym byłym pacjentom lub bliskim byłych pacjentów, przez medyków wespół z producentami trucizn wyniszczanych, zazwyczaj aż do uśmiercenia. Jakże często dopiero spowodowana przez medyków śmierć bliskich otwiera oczy na prawdy o funkcjonowaniu organizmu i nazywanych „leczeniem” zbrodniach.

To zbulwersowani medycznymi niedorzecznościami i fałszerstwami sami chorujący, a częściej po ich stracie osieroceni bliscy odkrywają bolesne prawdy, zarówno te medykom nieznane jak i te przez medyków ukrywane i fałszowane.

Są stulatkowie dożywający sędziwego wieku bez medyków i medykamentów, ale nikt nie dożywa sędziwego wielu dzięki medykom i medykamentom.

Choć łatwiej spotkać stare wino niż starego lekarza wielu wpada w sidła medyczno-farmaceutycznych businessów. Mimo iż na każdym kroku widać, że współczesne „leczenie” jest celowym wywoływaniem kolejnych chorób. Tak tworzą ofiary i przymuszają do kupowania destrukcyjnych medykamentów i usług medycznych, paramedycznych, pseudomedycznych, czyli „leczenia objawowego”. „Leczenia” przez kontrolowanie przebiegu chorób i wywoływanie kolejnych dolegliwości, wymyślanie ich nazw i handel wyniszczającymi medykamentami i usługami.

Jak to możliwe, że głupi, podli, skorumpowani przejmują władzę nad chorującymi, często lepiej od nich wykształconymi? Najpierw całe społeczeństwa ogłupiali tak długo, aż wielu uwierzyło. Zabija więc wiara. Wiara będąc przeciwieństwem Wiedzy wślizguje się tam gdzie Wiedzy brakuje.

Prawdziwa Wiedza oparta jest na wielopokoleniowym Doświadczeniu. To, co propagowane jest w szkołach i publikatorach, wyszukiwane w internetach nie jest wiedzą, lecz zbiorem informacji. Zazwyczaj zmanipulowanych, negatywnych, destruktywnych, spychających ku zatraceniu.

Nie wykluczam możliwości znaleziona tam także wartościowych informacji, ale trzeba mieć świadomość, że to śmietnisko, a jego potęga wynika z próżności przeszukujących go i obdarzających go wiarą. Ogłupianie trwa, a propagowane wiadomości dobierane są tak, by straszyć, zniewalać, ogłupiać, plugawić, niszczyć, burzyć, zabijać… Portale pewnych środowisk swoje dzieci zachęcają do nauki, pracy, twórczości, natomiast cudze dzieci ogłupiają grami i nakłaniają do, rozwiązłości, przemocy, samobójstw…

Jakże wielu nie rozumie znaczenia słów i plugawi je nawet uwieczniając w potocznych powiedzonkach, np.: „jak zwał tak zwał”, jakby rzeczywiste znaczenie było równoprawne z potocznym. Gdy poznacie prawdę, prawda was wyswobodzi.

Zbrodnie medyczne i medyczny terror udają się medykom dzięki głupocie chorujących, którzy nie chcą zauważyć, że nasz organizm jest tak cudownie skonstruowany, że ciągle dąży do samoregulacji i samoregeneracji. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać.

Gdyby nie działania medyków zdrowienie byłoby łatwe, a zdrowie powszechne. Współcześni medycy wyniszczają i uśmiercają chorujących po części z głupoty, jednakże zazwyczaj z wyrachowania i pod wpływem manipulujących medykami i pacjentami koncernów i karteli. A wszystko to w świetle tyle pięknych, co fałszywych haseł, zazwyczaj w korupcyjnym uścisku z producentami i dystrybutorami trucizn.

Zbrodnicze działania przybierają różne formy: zatruwanie powietrza, gleby, wód, żywności, trucizny w odżywkach dla dzieci, sportowców, seniorów, trucizn w lekach, paralekach, suplementach diety, kosmetykach, środkach higieny, bieliźnie, odzieży, meblach, zabawkach, opakowaniach…

Silniejsze od wyniszczania fizycznego jest wyniszczanie psychiczne. Rozprzestrzeniane jest więc zatruwanie i uśmiercanie emocjonalne, niszczenie związków rodzinnych, relacji sąsiedzkich, pracowniczych, towarzyskich, wszelkich.

Kule wystrzeliwane z karabinów i armat, bomby zrzucane z samolotów, zdalnie sterowane pociski rakietowe mogły chybiać. Zabijały, ale były kosztowne. Wyniszczanie psychiczne jest tańsze i skuteczniejsze. Niepokoje, obawy, lęki, frustracje, strach, złość, nienawiść i każda forma psychicznego terroru są bezkosztowym mordowaniem niepokornych.

Wszystkie formy destrukcji i depopulacji wspierają politycy, handlarze, urzędnicy i ulegający ich presji sami chorujący i ich bliscy.

Tu nie podejmuję analizy przyczyn bandyckich rozbojów, bowiem dla pragnących życia w zdrowiu i wolności możliwość realizacji marzeń ważniejsza jest od powodów, którymi kierują się oprawcy i fanaberii, którymi te zbrodnie tłumaczą. Mam nadzieję, że tę witrynę, oprócz oprawców i służb odwiedzają  też zdrowo myślący. Jeśli się zjednoczymy nasze myśli i działania wyprą zło poza nasze kręgi. Uczymy tego w bezpośrednich kontaktach.

W historii ludzkości światłymi i uczciwymi lekarzami byli nieliczni. Teraz ich nie ma, bo nawet gdy się tacy pojawiają to są niszczeni przez miernoty z kręgów koleżeńskich.

Jednym z zacnych lekarzy był Wojciech Oczko (1537-1599) znany też pod nazwiskiem Ocellus. Był lekarzem nadwornym trzech królów: Zygmunta II Augusta  (1520-1572), Stefana Batorego  (1533-1586) i Zygmunta III Wazy (1566-1632). Doktora Oczko wspominam przy różnych okazjach, także w tej witrynie. Zachęcam do poznawania takich dobroczyńców i ich sposobów wspomagania organizmu w chorobie i zdrowiu.

Magia jabłek i jabłoni [154]

Gdyby Cię jeszcze jabłkowa tematyka nie znudziła to z kolejnym moim artykułem sprzed ćwierćwiecza zapraszam do jabłkowej krainy.

W wielu tradycjach jabłko było owocem wiedzy, magii, objawienia i służyło za cudowny pokarm. Jabłko lub przybrana jabłkami gałąź bądź różdżka stanowiła jedno z insygniów królewskich. Według opowieści bretońskich spożycie jabłka stanowi prolog do przepowiedni. Jabłko, owoc nieśmiertelności, mądrości i wiedzy, stanowi symbol ducha i wiedzy tajemnej oraz mocy, jaka rodzi się poza światem fizycznym, ułatwia nawiązanie kontaktów z „tamtym światem”. Według Celtów, ów pełen niekończących się rozkoszy świat, posiada ścisłe związki z jabłonią, bowiem jabłoń i jabłka symbolizują życie wieczne we wszystkich przekazach, jakie docierają z zaświatów do istot ludzkich.

Jabłoń zajmowała ważne miejsce w wierzeniach celtyckich. Leżąca hen za morzami wyspa, gdzie został przeniesiony król Artur (po zniknięciu z tego świata) nosiła nazwę Avallonu – krainy jabłek. Zgodnie z pradawną tradycją tę odległą krainę przedstawiano jako wyspę porosłą jabłoniami.

Rdzeń nazwy „jabłoń” (po angielsku apple, po niemiecku apfel, a po bretońsku aval) dał początek nazwie Avallon – miasta we Francji i wyspy czarodziejki Morgany na Bałtyku. Z niego też wywodzi się galijska nazwa jabłoni (abellio), francuskie słowo (1’abeille) oznaczające pszczołę, imię boga Apollina… Czarodziejka Morgana uprawiała jabłonie i zbierała jabłka dające nieśmiertelność. Jabłka te miały smak pszczelego miodu, a ich ilość nie malała nawet gdy je zjadano.

Po dziś dzień utrzymał się obyczaj wystawiania na licytację (w dniu Wszystkich Świętych) krzewu, na którego gałązki (obcięte parę centymetrów od nasady) powbijano jabłka, tworząc „jabłkowe drzewo”. Rytuał ten ma prawdopodobnie ustalić rodzaj więzi między światem żyjących, a pozagrobowym, przedłużając tradycyjną wymowę 1‑listopadowego święta (galijskiego Samonios i irlandzkiego Samhain). Aby godnie uczcić początek roku celtyckiego, Druidzi zbierali się na obrzeżu bagien, gdzie bogom (tudzież uczestnikom święta) składali w darze jabłko. Jeśli przekrojono go prostopadle do osi, ujawniał się zawarty w kole pentagram, duch i materia zmysłowa, pięcioramienna gwiazda, symbol wiedzy.

Jabłoń, podobnie jak dąb, stanowi również obiekt praktyk rzucania uroków. Ścięcie jabłoni według prawa Brehon karano śmiercią (prawo to określa stopnie kary, jaką ściąga na siebie dopuszczający się wykroczeń wobec drzew).

Zbiorom jabłek sprzyjają: Baran, Lew, Strzelec, Bliźnięta i Wodnik. Przed wilgotnymi ciągot­kami Wagi chroni stary Księżyc(trzecia i czwarta kwadra). Zbierane wtedy poobijane jabłka wysuszą się i wyleczą. Jeśli owoce zrywane są podczas nowiu, to obite jabłka zgniją.

Najlepszą porą na przechowywanie owoców, jest czas, gdy Księżyca ubywa w znaku Skorpiona. Wodny i płodny znak Skorpiona koncentruje cukier i sok w jabłkach zimowych. Czy jabłka dobrze się przechowują sprawdzaj gdy na nieboskłonie króluje wilgotny znak Koziorożca – wtedy mogą się gwałtownie psuć. Ułożone pomiędzy jabłkami liście klonu zadziałają konserwująco.

Najsmaczniejszy jabłecznik sporządza się z różnych odmian jabłek, mieszając je. Dla cierpkości należy dodać jabłek dzikich. Aby jabłecznik był słodki i mocny, wyciśnięty sok należy odcisnąć przez płótno i odstawić by się ustał w temperaturze do 4° C, co opóźni fermentację. Trwa to zazwyczaj do trzech dni. Odciśnięty sok w każdej chwili nadaje się do wypicia. Jeśli chcemy zrobić słaby napój alkoholowy, zwany „mocnym jabłecznikiem”, procesowi fermentacji poddajemy jabłka podczas ostatniej kwadry Księżyca, najlepiej w znakach wodnych – Raka, Skorpiona, Ryb.

Jabłkowe Rytmy Zdrowia i Urody [153]

Poprzedni artykuł napisałem, gdy się przebudziłem w nocy. A że przy komputerze zmarzłem spieszyłem się do ciepłego łóżka. Gdy rano przeczytałem swój nocny wpis zamiast go dopracowywać postanowiłem wstawić gotowy artykuł sprzed lat, opublikowany w Ekspressie Ilustrowanym i kilku innych gazetach ćwierć wieku temu. Niczego nie zmieniałem w dawnej treści. Dopisałem tylko jedno słowo i zamieniłem jedno słowo zastępując określenie: „metale ciężkie” określeniem „metale trujące”, gdyż aluminium, które choć jest silnie trujące wagowo jest lekkie. Tytuł pochodzi od tytułu cyklu  moich artykułów „Rytmy zdrowia i urody” publikowanych w Wiadomościach Świętokrzyskich i kilku innych publikatorach.

Wszakże wiek, co złotego odziedziczył miano,
w którym zioła jedynie i owoce  znano,
był szczęśliwy…
Owidiusz, Przemiany

Jeśli co dzień zjadasz jabłko, to lekarza widzisz rzadko – głosi przysłowie. A że przysłowia są mądrością narodu, przyjrzyjmy się leczniczej mocy tych popularnych, a jednak mało znanych owoców. Lecznicze właściwości jabłek znali już starożytni Grecy i Rzymianie. Według mitologii greckiej jabłka smakują jak miód i leczą wszelkie choroby. Jadali je bogowie, by żyć wiecznie. W baśniach jabłko przywraca życie umierającym. Do dziś czcimy jabłka w dzień św. Błażeja i Matki Boskiej Zielnej.

W medycynie ludowej jabłkami leczono anemię, grypę, gorączkę, nieżyt oskrzeli, serce, ospałość, udrażniano zablokowane wydzieliną oskrzela i drogi oddechowe, przywracano do zdrowia rekonwalescentów…

Jabłka są cudownym środkiem usprawniającym trawienie, bowiem zawarte w nich kwasy (winny, jabłkowy, ursulowy) regulują poziom kwasu żołądkowego, wspomagają metabolizm białek i tłuszczów, dlatego tradycyjnie podawano je do ciężkich mięs: gęsi, kaczki, wieprzowiny. Jabłka są też wspaniałym środkiem odtruwającym, pobudzają czynności wątroby i nerek, pomagają usuwać z organizmu kwas moczowy, dlatego skutecznie pomagają w niestrawności, nadkwasocie, nieżycie i wrzodach żołądka i dwunastnicy, drażliwości i zapaleniu jelit, dyzenterii, kłopotach z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym, kamieniach układu moczowego, artretyzmie, dnie, zastoju płynów, bólach głowy…

Surowe tarte jabłka możemy z powodzeniem stosować, jako okłady na sińce pod oczami, stany zapalne oczu, owrzodzenia podudzi… Gotowane – są wartościowym lekiem uspokajającym, łagodzą lęki, zapewniają zdrowy sen… Pieczone – znakomicie uwalniają od bólu uszu… Wymieszane z oliwą – leczą trudno gojące się rany. Zmieszane ze szczyptą siarki – likwidują świerzb i grzybicę strzygącą. Ocet jabłkowy skutecznie zapobiega nadmiernej potliwości. Wodny roztwór octu jabłkowego przynosi ulgę zmęczonym stopom, łagodzi podrażnienia skóry głowy i likwiduje swędzenie. Świeżo wyciśniętym sokiem jabłkowym, lub okładami z plasterków jabłka skropionych sokiem z cytryny czyścimy cerę, nawilżamy twarz, szyję i dekolt. Papką utartego wraz ze skórką jabłka można ujędrnić piersi.

Kto jada dużo jabłek nie choruje na przeziębienia i infekcje dróg oddechowych. Zjadając co najmniej 3 jabłka dziennie, znacznie obniżymy poziom cholesterolu i ciśnienie krwi.

Przeczyszczające właściwości jabłka zawdzięczają pektynom, które ułatwiają regularność wypróżnień, ale także pomagają w biegunkach. Dziecięce biegunki, zwłaszcza gdy dziecko ząbkuje, leczymy tartym jabłkiem. Współczesne badania dowodzą antywirusowych właściwości miąższu i soku jabłek. Zawarty w jabłkach kwas taninowy, szczególnie aktywnie przeciwdziała wirusowi opryszczki, polifenole zaś mają właściwości antyrakowe, pektyny natomiast usuwają z organizmu metale trujące, tak groźne jak ołów i rtęć. Tak więc jabłka znakomicie przeciwdziałają skutkom zanieczyszczenia środowiska, jak również dolegliwościom podeszłego wieku, a diabetykom pomagają regulować poziom cukru w krwi.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Jabłka dla zdrowia i urody [152]

Jabłko, jakie jest każdy widzi, ale nie każdy rozumie co widzi. Podczas gdy na świecie jest kilka tysięcy odmian ziemniaków i tysiąc odmian bananów to odmian jabłek jest ponad dziesięć tysięcy. Różnią się wielkością, kolorem, smakiem, aromatem… Są łatwo dostępne, tanie, smaczne, nisko kaloryczne… Niegdyś jabłka były prozdrowotne, obecnie o prozdrowotne owoce niełatwo, gdyż powszechne jest chemizowanie wszelkich owoców, płodów rolnych i wszelkiej żywności dla ładnego wyglądu i długiego przechowywania. Producentów interesuje wyłącznie jak największy zysk, choćby nawet kosztem zdrowia konsumentów.

Jabłka słyną z witamin, minerałów i pektyn. Najwięcej pektyn zawierają skórka i gniazda nasienne. Nie należy ich wyrzucać, lecz wykorzystywać maksymalnie jak się da, bowiem pektyny oczyszczają organizm z trucizn, a podczas trawienia wiążą metale trujące w nierozpuszczalne sole, co ułatwia organizmowi  ich wydalanie. Zatem jadamy jabłka, gdyż wszyscy jesteśmy zatruwani.

Pektyny regulują florę bakteryjną, usprawniają perystaltykę jelit, neutralizują toksyny, wymiatają zbędne resztki pokarmów, działają przeciw zaparciom, chronią przed miażdżycą i zawałem serca. Niektóry piszą, że pektyny zmniejszają wchłanianie cholesterolu, przez co organizm lepiej pracuje. Ja natomiast wielokrotnie wyjaśniałem, że jest odwrotnie. Czym lepiej zaopatrzony organizm tym sprawniej funkcjonuje, więc tym mniej potrzebuje cholesterolu i tym samym mniej go wytwarza.

Wartości odżywcze nie tylko jabłek, ale wszystkich owoców zależą po części od odmiany, ale najbardziej od dojrzałości w promieniach Słońca. Nie doceniają tego smakosze owoców i lekceważą to producenci. Za to doskonale wiedzą o tym zarówno smakosze jak i producenci win, bowiem wina z tych samych winnic, ale z lat o większej ilości dni słonecznych są znacznie droższe.

Jabłka smak zawdzięczają także zawartości kwasów: jabłkowego, cytrynowego, ursulowego…, ale także cukrów. Spośród zawartych w jabłkach witamin najwięcej jest witaminy C, która wzmacnia układ odpornościowy. Jabłka odmian kwaśniejszych zawierają więcej witaminy C. Najwięcej w skórce i tuż pod nią. Ciekawostką jest, że w jabłuszkach małych jest witaminy C więcej niż w jabłkach dużych, a więc polecam jabłuszka rajskie.

Jadanie jabłek surowych i kiszonych (np. w kapuście) należy polecić dla usprawniania pracy serca, układu nerwowego, wątroby i wszystkich organów. W niektórych problemach zdrowotnych polecałem jabłka pieczone, choć wiadomo, że im dłużej owoce poddajemy obróbce cieplnej, tym więcej tracą witamin. Jednakże należy rozumieć różnice między codziennym żywieniem zdrowych, a leczniczym żywieniem chorych. Zawartość witamin jest mniej ważna od wielu innych składników i cech prozdrowotnej żywności.

Jabłka mimo kwaskowatego smaku odkwaszają (alkalizują) organizmy je spożywających, a to dzięki zawartości zasadowych soli mineralnych. Ponieważ jabłka mają sporo potasu regulują gospodarkę wodną w organizmie i mogą zmniejszać obrzęki nóg. Jabłka znane są też z zawartości żelaza zapobiegającego anemii. Prozdrowotne i lecznicze zastosowanie jabłek jest wszechstronne. Kiedy pisywałem artykuły do gazet pokazywałem tam, że jabłka wykorzystywane były zarówno w biegunkach, jak też w zaparciach.

Wśród zbóż, warzyw, owoców, przypraw większość działa jednostronnie, np. obniżają lub podwyższają ciśnienie krwi. Jednakże są też takie, które działają regulująco, a więc niskociśnieniowcom podwyższą, a wysokociśnieniowcom obniżą. Z regulującego działania znane są czarne jagody, które stosowano i w biegunkach i w zaparciach. Podobnie regulująco, czyli w obie strony, działają też jabłka.

Ponieważ ja owoce polecam dla zdrowia, a sztuka leczenia powinna być dostosowana do indywidualnych predyspozycji i potrzeb nie podaję sposobów leczenia, a jedynie podkreślam właściwości prozdrowotnej żywności.

Kiedyś bliska mi osoba zatroskana o wapno w organizmie dziecka szukała źródła wapnia w suplementach firm znanych z produkcji środków do zabijania. Poleciłem buraki, jako jedno z najlepszych, choć niedocenianych źródeł także wapnia. Jednakże wzmocnić włosy, paznokcie i zęby mogą także jabłka, bowiem do wielostronnego działanie jabłek na organizm należy dodać także ułatwianie przyswajania minerałów, w tym wapnia.

Coraz modniejszy staje się ocet jabłkowy. Robiony domowym sposobem można wykorzystywać na różne sposoby. Np. przez miesiąc codzienne wypijać pół szklanki przegotowanej wody z 2 łyżeczkami domowego octu jabłkowego i 2 łyżeczkami dobrego miodu. Ta kuracja uzupełni potas, poprawi trawienie i odporność. Odporność na wszystko, nie tylko na infekcje, także na stres.

Jabłka wiele dobrego robią także dla urody, bowiem zawarta w jabłkach witamina C bierze udział w wielu procesach metabolicznych, np. biosyntezie kolagenu (przeciwdziałając wiotczeniu skóry), a wraz z witaminą P zapobiegają powstawaniu wysięków podskórnych i tzw. „pajączków”. Oczywiście są lepsze sposoby na odbudowę kolagenu i bogatsze źródła witamin C i P. W odbudowie kolagenu najskuteczniejsze jest światło Słońca (można wykorzystywać też światło zwykłej żarówki), a najbogatszym źródłem witamin C i P są owoce i liście rokitnika.

W podróże i na wyprawy powinniśmy zabierać suszone owoce nie zwracając uwagi na popaprańców, którzy pisują, że suszone nie zawierają witamin, choć tego nie badali. Proszę przez miesiąc pojeść suszonych (oczywiście uprawianych naturalnie i suszonych naturalnie) i porównać swój stan z tym sprzed miesiąca.

Przysłowia mądrością narodu – korzystajmy więc i z tej skarbnicy. Jedno mówi: „Kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko”. Popaprańcy dodają: „rano dla urody, wieczorem dla zdrowia”. Pewna sołtyska zwierzyła się, że nie chudnie, mimo iż prawie nic nie jada, a nawet tyje, jadając jedynie dwa jabłka dziennie. Doradziłem, by jabłek nie jadła wieczorem, lecz jadła je rano i przed południem. Zdziwiła się skąd wiem, że jada wieczorem. Odpowiedziałem, że od niej. A ona na to, że tego nie mówiła. Nie mówiła, że jada wieczorem, ale mówiła, że zamiast spodziewanego chudnięcia tyje.

Przywracanie zdrowia jest proste i łatwe, wystarczy organizmowi dać: to co potrzebuje, tyle ile potrzebuje i wtedy kiedy potrzebuje. Skoro na sołtyskę wybrano najmądrzejszą we wsi, to strach pomyśleć jak „mądrzy” są pozostali. Zdrowy rozsądek może zastąpić każdy stopień wykształcenia, lecz żadne wykształcenie nie zastąpi zdrowego rozsądku.

W zbliżające się święta na stole zagości kompot z suszonych owoców: jabłek, gruszek, śliwek. Szkoda, że tylko w święta, bowiem wywar z suszonych owoców powinniśmy pijać często, jako jeden z najcenniejszych środków prozdrowotnych, profilaktycznych, leczniczych, a także ODTRUTKA.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Owoc diabła leczy raka i AIDS [151]

Antynowotworowa moc jabłek ziemi

Kartoflo! Usty Twemi Boże znaczysz chęci,
Twa cudowność mnie przeraża, twa dobroć mnie nęci!

Tak oto nasz wieszcz narodowy Adam Mickiewicz oddał hołd ziemniakom. Niemieckie – Kartoffeln, angielskie – potatoes, francuskie – les pommes de terre, rosyjskie – kartoszki, polskie – ziemniaki są na świecie modne i cenione, uprawia się je w 130 krajach świata i zbiera 300 milionów ton rocznie. Niesłusznie wydają się być związane z europejską kulturą, bowiem są młodym przybyszem na nasz kontynent. Według legendy, wraz ze złotem i klejnotami, przywiózł je do Hiszpanii (z odkrywczej wyprawy do Ameryki) Krzysztof Kolumb.

Ojczyzna ziemniaków

Ojczyzną ziemniaków są wyżyny Peru i Boliwii. W połowie XVI wieku szukający złota hiszpańscy konkwistado­rzy przywieźli je do Europy.

W Europie pierwszą wzmianką o ziemniakach jest relacja hiszpańskich podróżników po Ameryce, datowana na rok 1536. Wynika z niej, że w indiańskich chatach znaleziono fasolę, kukurydzę i mączyste bulwy.

Z dziwacznymi bulwami pierwsi zetknęli się Hiszpanie, potem Włosi i Francuzi.

Upowszechnienie ziemniaków

Rozpowszechnianie ziemniaków napotykało na trudności mimo edyktów i nakazów królewskich; w wielu krajach dochodziło do buntów przeciwko propagowanej uprawie ziemniaka. Duże zasługi odegrała tu Francja, skąd ziemniaki opanowały Europę. Wielu Francuzów uważa nawet za bohatera narodowego Antoine’a Augustina Parmentiera, który ofiarował im rozkoszny smak „jabłek ziemi”.

Parmentier był uczniem aptekarza. Gdy w 1767 roku dostał się do niewoli i przebywał w więzieniu, karmiony był wyłącznie ziemniakami. Mając rozeznanie w sztuce żywienia był przekonany, że ziemniaczana monodieta wykończy go, ale mijały miesiące, a Parmentier był zdrów. W myślach przyrządzał kartofle na przeróżne sposoby, i kiedy wyszedł z więzienia miał gotową książkę kucharską. Przebadawszy ziemniaki stał się ich entuzjastą do tego stopnia, że kazał je sadzić na swoim grobie. Na cmentarzu Pére-Lachaise kwitną do dziś – od prawie dwu stuleci.

Upowszechnienie ziemniaków w XVIII i XIX w. zrewolucjonizowało system odżywiania się ludności, zlikwidowało nawiedzające Europę klęski głodu i szkorbut.

Kwiaty ziemniaka, jako ozdoba włosów i dekoltu, zdobyły uznanie nawet w oczach Ludwika XVI i Marii Antoniny, którzy upiększali nimi swe stroje. Sadzono je w królewskich ogrodach, malowano na obrazach, haftowano na obrusach na królewskie stoły… Także ziemniaczane bulwy zdobywały podniebienia Francuzów, aż w XIX wieku opanowały ich stoły na dobre.

Wyklęte i zakazane

W Polsce natomiast ziemniaki zostały przez kościół wyklęte.

Z cesarskich ogrodów w Wiedniu przywiózł je do Wilanowa król Jan III Sobieski, ale królowej Marysieńce nie przypadły do gustu ani zapach kwiatów, ani „dziwaczna” potrawa z bulw. Dopiero w epoce Sasów, przybyłych do Polski za królem Augustem III – mimo potępienia księży zaczęto uprawiać je na ziemiach królewskich.

Dziś trudno dociec czym kościelnej władzy ziemniaki tak strasznie się naraziły, że duchowni głosili z ambon, iż to sam diabeł hoduje je w piekle i wysyła do ludzi by zatruć ich ciała i dusze. A, że zakazany owoc bardziej smakuje, warszawskie przekupki sprzedawały ziemniaki po kryjomu, modląc się o przebaczenie za niecny występek. Grzech się opłacał, bowiem w 1774 roku kilogram ziemniaków kosztował tyle, co pół wołu.

Mimo sprzeciwu kościoła

Wkrótce, mimo sprzeciwu kościoła, ziemniaki opanowały pola i stoły, a kiedy w czasie wojen napoleońskich ratowały tysiące ludzi od głodowej śmierci, nawet księża zapomnieli im „szatański” rodowód. Obecnie zdementowano nawet plotkę jakoby ziemniaki miały być „nadzwyczaj tuczące”, bowiem średniej wielkości ziemniak zawiera bardzo mało tłuszczu i tylko 50 kcal., za to aż połowę dziennego zapotrzebowania człowieka na witaminę C – wzmacniającą odporność organizmu (także na infekcje), chroniącą przed rakiem i choro­bami serca. Poza tym ziemniaki zawierają sporo regulującego ciśnienie, pilnującego prawidłowego rytmu serca i równowagi wodnej w organizmie – potasu, oraz witaminy A, B1, B2, PP, H, K, a także żelazo i wzmagający ruchy jelit błonnik.

Tak więc „szatański owoc” reguluje trawienie, zapobiega zarówno biegunkom jak i zaparciom. Nasi przodkowie okładami z ziemniaków leczyli podagrę, reumatyzm, lumbago, stłuczenia… Indianie od setek lat sokiem z ziemniaków i wodą po ich gotowaniu kurują niestrawność, zgagę i wrzody żołądka. Niektórzy dawni lekarze radzili nosić ziemniaki w kieszeniach ubrań – miały zapobiegać reumatyzmowi.

Z dzisiejszych badań wynika, że odkryty w ziemniakach glutation działa antynowotworowo, unieszkodliwia 30 substancji rakotwórczych, zapobiega chorobie wieńcowej, astmie oraz zaćmie, a także odtruwa organizm i daje obiecujące wyniki w zwalczaniu wirusa HIV.

Podscriptum

Napisałem ten artykuł go gazet, ze trzydzieści lat temu, albo jeszcze dawniej. Wówczas warzywa uprawiano naturalnie, miały więc moce uzdrawiające. Obecnie większość zachwyca się ziemniakami  odmian o wielkich bulwach, mimo iż powstały one jako pastewne do szybkiego tuczenia świń.

Pasze uprawiane metodami przemysłowymi wartości zdrowotne ma znikome. Także współczesny sposób przygotowywania warzyw (grube skrobanie, płukanie, gotowanie w dużej ilości wody, która jest wylewana) pozbawia ich wartości prozdrowotnych. A więc mamy, niedoceniamy, niszczymy… Czy się opamiętamy i przetrwamy czy poddamy się depopulacji?

Jeśli nie zioła, to już tylko… kochanka [150]

Zielarstwo w naszym życiu jest wszechobecne. Decydując się na szklankę herbaty czy filiżankę kawy dokonujemy wyboru między wywarem z palonych owoców a naparem z fermentowanych liści. Mimo to o ziołach, a jeszcze rzadziej o zielarzach przypominamy sobie zazwyczaj dopiero, gdy farmaceutyki zrujnowały już organizm. Jakże rozsądniej byłoby wykorzystywać zioła świadomie, zanim pojawią się objawy chorób, a przynajmniej przy pierwszych objawach?

Choć ziołami można wyprowadzić nawet z chorób przewlekłych i ostrych to, gdy farmaceutyki wymordowały florę bakteryjną i spustoszyły cały organizm, naprawianie ziołami wymaga umiejętności i doświadczenia. Praktyka zielarska łączy rozległą wiedzę o roślinach, człowieku, nękających go dolegliwościach, ze znajomością skutków stosowania roślin. Nie tylko ogólnych, także wpływających na zachodzące w organizmie procesy biochemiczne i energetyczne. Doświadczeni zielarze mają wiedzę z wielu dziedzin nauki (anatomii, biologii, fizjologii, chemii, farmakologii, farmakognozji, patologii, psychologii…). Znają wzajemne oddziaływanie różnych ziół, pokarmów, leków, paraleków, nazywanych „lekami” trucizn i wykorzystują tę wiedzę, więc nie zatajaj jakie paskudztwa zażywałaś/zażywałeś. Wizyty u zielarzy odbywają się w zaufaniu i dyskrecji, czego nie ma w gabinetach lekarskich.

Zioła, mieszanki ziołowe i preparaty z roślin (ziół) stosowane tradycyjnie działają łagodnie i nadają się również do wyprowadzania z chorób przewlekłych, długotrwałych, nawracających, stanów nerwicowych, wyniszczeń organizmu nazywanymi „lekami” syntetycznymi truciznami. Szczególną zaletą starannie dobranych kuracji ziołowych jest wielostronne oddziaływanie na organizm i jednoczesne wyprowadzanie z wielu współwystępujących dolegliwości.

Kuracja ziołami powinna być starannie przygotowania i działać wszechstronnie. Doświadczeni zielarze tak dobierają zioła by spełniały wszystkie poniższe cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie – oczyszczanie wątroby, nerek, pęcherza, wychwytywanie wolnych rodników (działanie antynowotworowe), hamowanie procesów starzenia, wzmacnianie organizmu, przywracanie funkcji upośledzonych przez choroby…
  2. Wzmacnianie sił witalnych – odbudowa utraconej odporności, wspomaganie dystrybucji składników odżywczych, uzupełnianie brakujących makro- i mikroelementów, soli mineralnych, witamin, enzymów, aminokwasów, przez co wzrasta sprawność fizyczna i umysłowa, wspomaganie wytwarzania antyciał eliminujących czynniki chorobotwórcze…
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia – regulowanie procesów w układzie trawiennym, wspomaganie przemiany materii, przyspieszanie przemiany tłuszczu, przez co jesteśmy mniej ociężali, bardziej radośni i uśmiechnięci…
  4. Usprawnianie układu oddechowego – zaopatrywanie organizmu w składniki odżywcze, mikroelementy stanowiące o prawidłowej pracy gardła, płuc, tarczycy, wspomaganie samoleczenia stanów alergicznych, astmy, chronicznego kaszlu, wszelkich schorzeń dróg oddechowych…
  5. Uelastycznienie i oczyszczanie naczyń krwionośnych – eliminowanie toksyn wprowadzanych do organizmu z pokarmem i wdechem, oczyszczanie naczyń krwionośnych, przywracanie ich elastyczności, usprawnianie pracy serca, wątroby, trzustki, nerek…
  6. Przywracanie sprawności ruchowej, nawet w zwyrodnieniach reumatycznych – zmiany reumatyczne wynikają z wielu innych schorzeń i braków w organizmie: od nieprawidłowego krążenia aż po niewłaściwą dystrybucję składników odżywczych…
  7. Odstresowanie – polepszenie samopoczucia, podniesienie wydolności fizycznej i psychicznej…
  8. Wzmocnienie koncentracji i sprawności umysłu – zwiększają ukrwienie i dotlenienie mózgu, poprawiają ukrwienie siatkówki oka, a w konsekwencji poprawiają wzrok (ważne zarówno dla starszych, jak i młodzieży w fazie intensywnego wzrostu a także tych, których praca związana jest z intensywnym wysiłkiem umysłowym, np. w czasie nauki i egzaminów)…
  9. Zdrowej skóry i silnych włosów – eliminowanie grzybic, egzem, bielactwa, skaz, uzupełnianie mikroelementów, których niedoboru nie wykrywają standardowe badania, wzmacnianie odporności organizmu…

Chora moda zastępowania internetem nawet zielarza

Nastała moda na wyszukiwanie porad w internecie, szczególnie na filmikach. Celem prezenterów jest jak największa ilość wyświetleń, do których dołączane są reklamy, bo za tym idzie kasiora. To najłatwiejsza forma zarabiania – bez wysiłku, bez odpowiedzialności. Prezenterów interesuje jak największa oglądalność. A naiwni sądzą, że po tym, co usłyszeli i zobaczyli sami dokonają tego samego, co doświadczony zielarz. Rośnie więc grupa rozczarowanych i przegranych.

Jedna z rozczarowanych i przegranych napisała tak (pisownia zachowana):

Dzień dobry. Potrzebuję pomocy dla męża. W styczniu tego roku chorował na zapalenie płuc i leczony był antybiotykiem levoxa równocześnie z m.in.Amantadyna budezonidem Aspiryna. Po miesiącu od zakończenia leczenia dostał powikłań po tym antybiotyku. Dziś mija już 6 miesięcy i jest coraz gorzej. Mąż praktycznie nie może chodzić. Bolą go wszystkie stawy mięśnie sztywnieja sciegna, lacznie z karkiem i barkami. Do tego ma mrowienia twarzy głównie warg, kołatanie serca problemy ze snem,lęki a może już i depresję. Od pół roku zyje w ciągłym bólu. Nir ma na to leku, nigdzie nie ma pomocy zostawieniu jesteśmy sami sobie…wieksxosc lekarzy nie wierzy ze antybiotyk może dawać takie powikłania a jak już wiedzą to mówią że nie da się leczyc. Sytuacja jest ciążka. Może Pan zechciałby nam pomóc,zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk. I poszukać jakiej recepty w ziołach? Szukamy wszędzie próbujemy wszystkiego… wiele suplementów,witamin, wlewow czy zastrzyków już zażył-terapię wodorem molekularnym i nic nie daje wiary, że z tego wyjdzie nic mu nie jest lepiej. Mąż jest młody ma 33 lata mamy 3 małych dzieci 4 miesieczne niemowlę i 2 trzylatkow I nie można się cieszyć i zyc normalnie kiedy ciągle go boli.. nic przeciwbolowrgo brać nie mozna bo to tylko potęguje objawy zatrucia. Bardzo proszę Pana o pomoc.
Serdecznie pozdrawiam Małgorzata W…

O co tu chodzi?

Autorka nie napisała nic o sobie, ani o mężu, a wyłącznie o chorobie i leczeniu medykamentami, które stosowała nieodpowiedzialnie, nie interesując się interakcjami takiego ich łączenia. Opisuje cierpienia wywołane przez wiarę w antybiotyki, do tego zestawiane głupkowato, bez sprawdzenia antybiogramem, który ewentualnie mógłby być pomocny i w jakim stopniu. Amantadynę uznała za panaceum i dołożyła do kompozycji zabijaczy.

Czym jest anty-bio-tyk?

Anty = przeciw, bio = życie.  Razem = przeciw życiu, czyli zabić żyjące. Zabijała więc życie, zapewne wspólnie z medykami, których interesy nie są tożsame z jej interesem. Spodziewali się pozabijać tylko drobnoustroje w płucach, a wyniszczyli cały organizm.

Po dokonaniu spustoszenia, zamiast zająć się odbudowywaniem wyniszczonego organizmu usiłuje nas angażować w swoje urojenia: „zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk”. Uważa, że jak my poznamy mechanizmy zabijania zabijaczy flurochinolonowych, to ona innymi (lepszymi) zabijaczami załagodzi spustoszenia wyrządzone całemu organizmowi.

Hipokrytka czy wariatka?

Nigdy nie wsparła naszej pracy ani słoiczkiem konfitur, ani choćby dobrym słowem, ale domaga się, abyśmy my, nielekarz i do tego brzydzący się medykamentami i praktykami medyków zaangażowali się w pracę badawczą (naukową) jakiegoś flurochinolonowego zabijacza (stworzonego i produkowanego do zabijania), aby innymi, „lepszymi” zabijaczami zabijać skutki zabijaczy flurochinolonowych. W tę pracę zaangażować nas usiłuje litością, a argumentami mają być wiek męża i ilość oraz wiek dzieci.

Nasza odpowiedź

Przeczytaliśmy wasz list uważnie i kilkakrotnie. Fragmenty  przeczytaliśmy także żonie, jako osobie bliskiej, ale postronnej. Ponieważ zapomnieliście napisać:
1. kto się do nas zwraca i dlaczego do nas?
2. czym się zajmujecie i czego od nas oczekujecie?
proszę na te pytania odpowiedzieć – najpierw samemu sobie, a następnie nam.
Operujecie nazwami współczesnych trucizn farmakologicznych. Nie wyjaśniacie dlaczego wprowadzacie do organizmu tak straszne trucizny i nazywacie to „leczeniem”. Powinniście wiedzieć, bo to ciągle powtarzamy i przy każdej okazji podkreślamy, że nie byliśmy i nie jesteśmy lekarzem i nie znamy się na medykamentach i ich stosowaniu. Gdy nas dopada problem zdrowotny radzimy sobie naturalnie, zdroworozsądkowo, niemedycznie i dzielimy się naszym doświadczeniem publicznie. Usiłujemy żyć jak najdalej od medyków i medykamentów medycyny rokefelerowskiej i całym sobą pokazujemy, że jest to możliwe, łatwe, tanie, przyjemne…
Nazywanie „powikłaniami” głupkowatego wyniszczania organizmu trującymi medykamentami przypomina przypowieść o głupkowatym skracaniu nóg u stołu lub stołka – „obcina, obcina, obcina, obcina i ciągle za krótkie”!
Jeśli kiedyś zapragniecie rzeczywiście zmienić coś w swoim życiu, to proszę po wyciszeniu się (może być po modlitwie), w chwili napływu dobrego nastroju przeczytać spokojnie to, co nam wysłaliście. Po uważnym przeczytaniu proszę przeanalizować treść swojej wypowiedzi i zapytać siebie samą: o co chodzi?
Gdy już będziecie wiedzieć czego chcecie,
gdy będziecie zdecydowani zrezygnować z chorowania,
gdy zaczniecie unikać trucizn, przynajmniej tych najgorszych,
gdy zdecydujecie się przyjąć i zaakceptować zdrowienie,
dopiero wówczas proszę do nas napisać albo zadzwonić.

Oczywiście nie odpisała. Pewnie nadal żyje w przeświadczeniu, że gdzieś, kiedyś, ktoś znajdzie dla niej nowsze zabijacze, które pozabijają skutki poprzednio stosowanych zabijaczy. Pewnie myśli także, że my, po przebadaniu flurochinolonów takie zabijacze byśmy dla niej znaleźli łatwo i szybko.

Rozwiązanie

Nie chcąc wyjść na łobuza, który wie, ale nie powie, długo myśleliśmy o tym i temu podobnych szaleństwach wariatek żądających znalezienia „lepszych” zabijaczy do zabijania spustoszeń wywoływanych przez zabijacze  flurochinolonowe. Rozwiązanie znaleźliśmy, choć nie dla wszystkich, a jedynie tych, którzy mieli kochankę. Czy 33 letni mąż, ojciec trójki małych dzieci miał kochankę? Tego nie wiemy. Ale gdyby miał to niech żona natychmiast wyśle go do kochanki. Gdy kochanka ugotuje dla ciężko chorego kochasia rosół, wolniutko i  z miłością, nie ze sklepowego paskudztwa, lecz z kury naturalnego chowu będzie to krok w kierunku zdrowienia. Wprawdzie niewielki, ale najważniejszy, bo pierwszy, a nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Czy tego nie może zrobić żona? Gdyby mogła to by to już dawno zrobiła. Gdyby to zrobiła w porę nie było choroby, niemocy i tego tematu. Żona skupia się na chorobie i leczeniu – najpierw dawnych objawów, a potem skutków leczenia zabijaczami flurochinolonowymi i poszukiwaniu zabijaczy „lepszych”, by wymęczony zabijaczami flurochinolonowymi organizm potraktować zabijaczami „lepszymi”, by pozabijały wszystko, czego dotychczas stosowane zabijacze flurochinolonowe pozabijać nie zdołały. Kochanka skupi się na człowieku (kochanku), jego zdrowiu, zdrowieniu i odzyskiwaniu sprawności.

Czy rosół z kury naprawi skutki spowodowane zabijaczami? Oczywiście nie, ale to pierwszy krok, następnym będzie zupa mocy z kaszy, oczywiście niesklepowej z ziaren polerowanych, choćby i ze znaczkiem „eko” czy „bio”. Z odpowiedniego ziarna – niepolerowanego lecz łamanego, w odpowiedni sposób wykonanej i w odpowiedni sposób ugotowanej. Taką kaszę mogę nawet sprezentować (pod warunkiem, że opisze skutki jej przywracającego zdrowie działania). A rosół trzeba będzie powtórzyć. Tym razem ugotowany już nie na wodzie lecz na winie (czerwonym), z kury (najlepiej czarnej, najlepiej zabitej o północy, najlepiej na rozstajnych drogach) z dodatkiem odpowiednich ziół, np. arcydzięgla i żółtka.

Sadło borsuka, niedźwiedzia, psa…

Dawniej płuca chroniono tłuszczem i leczono sadłem. Medycyna ludowa wykorzystywała różne sadła. Stosowano je nie tylko spożywczo, także do okładów. Sami je także jadaliśmy i przykładaliśmy na klatkę piersiową.

Niegdyś przyjaźniliśmy się z lekarzem-kolarzem. Jego płuca były tak przeżarte, że koledzy medycy nie umieli pomóc. Wykurowany został sadłem z borsuka.

Gdy nasz synek trafił do szpitala i tam wpakowali go w chorobę płuc szukaliśmy sadła borsuka. Aby mieć dojście do myśliwych i od nich zdobyć sadło borsuka zatrudniliśmy się w nadleśnictwie. Gdy myśliwym długo nie udawało się ustrzelić borsuka odesłali nas do kłusownika i nawet dali namiar na niego. Zaprzyjaźniliśmy się z kłusownikiem i wspólnie szukaliśmy borsuka.  Widywaliśmy jego ślady, ale zwierza spotkać się nie udawało. Wówczas kłusownik, który polubił moich synów wytopił dla nas sadło z bardzo starego psa. Synek dostawał po kilka kropelek, a my podjadaliśmy po pół łyżeczki. Syn wyzdrowiał, a wydolność naszego organizmu, tak wzrosła, że rowerem przejeżdżaliśmy rocznie ponad czternaście tysięcy kilometrów (14 000 km). To tyle, że obwód kuli ziemskiej  (40 000 km) pokonywaliśmy co niespełna trzy lata. Od tamtej pory pokonaliśmy go kilkanaście razy.

Kłusownik, dzięki któremu wyzdrowiał nasz syn okazał się tym samym, który wcześniej wykurował lekarza-kolarza. Przez wiele lat odwiedzaliśmy ich obu, przekazując wieści między borem (gdzie mieszkał kłusownik) a miastem (gdzie mieszkał lekarz-kolarz).

Dziś sadła borsucze, niedźwiedzie, bobrze, świstacze i inne są łatwo dostępne. W sąsiednich krajach można je kupić nawet w aptekach.

Podając nasze osobiste przeżycia i doświadczenia w żadnym razie nie bawimy się w lekarza. Przytoczyliśmy tylko swoje wspomnienia sprzed kilkudziesięciu lat.

A co potem?

Oczywiście zioła, ale tak dobrane do aktualnych potrzeb wymęczonego chorobami i chorowaniem organizmu by spełniały wszystkie wyżej wymienione cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie
  2. Wzmacnianie sił witalnych
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia
  4. Uprawnianie układu oddechowego

Tak więc zanim skorzystasz z „mądrości” wygłaszanych i publikowanych w internetowych śmietnikach zadawaj sobie pytania: kto je głosi?, dla kogo?, komu i jak to służy?, kto na tym zarabia?, czy komuś to już pomogło?… Dobrze byłoby poznać odpowiedzi na te pytania, jednakże najpierw trzeba je zadać.

Co poza tym?

Jeśli śledzisz naszą witrynę i nasze publikacje powinnaś/powinieneś wiedzieć, że w każdym przypadku odsyłamy do Louise L. Hay i polecamy jej książkę Możesz uzdrowić swoje życie. Płuca to nie tylko narząd, to także  zdolność przyjmowania życia. Według Louise L. Hay prawdopodobnymi przyczynami chorób płuc są: depresja, żal, obawa przed aktywnym życiem, poczucie, że jest się niegodnym żyć pełnią życia. Natomiast prawdopodobnymi przyczynami zapalenia płuc są: rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne…

A co, jeśli ten nieszczęśnik nie ma kochanki?

To niech kochanką zostanie żona. Wiem, wiem, że to bardzo trudne, bowiem wszystkie żony, którym polecałem zakochać się oburzały się na tę propozycję. Jako argument przeciw zakochaniu mówiły, że już mają męża. Ja im mężów przecież nie odbierałem, lecz polecałem stan zakochania. Jeśli byliście prawdziwie zakochani, to przypomnijcie sobie tamten stan, gdy organizm znajduje moce przeciw wszelkim przeciwnościom i energię by je pokonywać.

Apel do żon

Jeśli prawdziwie pokochacie swoich mężów większość ich, a przy tym także waszych chorób pryśnie jak bańka mydlana. Tego, co może organizm w stanie zakochania nie dokona ani żaden antybiotyk, ani nawet wszystkie antybiotyki świata razem.

A co jeśli nie masz męża, albo nie umiesz go pokochać? No to zakochaj się w kwiatach, ogrodzie, sadzie, haftowaniu, szydełkowaniu… Przecież nie o przedmiot kochania chodzi, lecz o stan organizmu i moce organizmu będącego w stanie zakochania.

Pod scriptum

Jeśli znasz antybiotyki, które: żal przetwarzają na radość, obawy przed  aktywnym życiem, rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne  przetwarzają na życie pełnią życia, radość i siły witalne, poinformuj nas o tym.

Jeśli antybiotyki wyniszczyły organizm – twój lub twoich bliskich – ostrzegaj przed ich stosowaniem. W swoich rozważaniach uwzględniaj też te antybiotyki, którymi karmione są zwierzęta i które wstrzykiwane są zwierzętom.

Zioła i preparaty ziołowe [149]

Jak zapewne moi czytelnicy wiedzą jestem przeciwnikiem stosowania suplementów. Nie zgadzam się z opowieściami je produkujących i nimi handlujących, jakoby były niezbędne. Wszystko, czego potrzebuje nasz organizm występuje w Naturze, więc możemy i powinniśmy zapewnić to w pożywieniu.

Pożywienie opierające się na nawykach, zmieniających się modach, dietach napędza businessy producentów leków i suplementów. Jako, że stan naszego organizmu ciągle się zmienia tak też zmienia się jego zapotrzebowanie. Np. zimą jadamy więcej tłuszczy i potraw z ognia (gotowanych, smażonych, pieczonych), a latem więcej świeżych i na surowo. Gdy marzniemy możemy dodawać do potraw rozgrzewającej kory cynamonowca cejlońskiego, a gdy nam za gorąco możemy wykorzystać ochładzające właściwości rabarbaru. Warzyw, owoców, przypraw o właściwościach rozgrzewających i chłodzących jest wiele. Przykład cynamonu i rabarbaru wybrałem jako powszechnie znane, aby nikogo do niczego nie przekonywać lecz pokazać zależność.

Pożywienie winno być ciągle dostosowywane do aktualnych potrzeb organizmu. Jeśli zdarza mi się skorzystać z ziołowego suplementu diety, aby zareagować zanim znajdę odpowiedni dar Natury to czas ten wykorzystuję na zdobycie ziół, owoców, warzyw niezbędnych organizmowi do powrotu do zdrowia i prawidłowego funkcjonowania.

Wielu moich czytelników poszukując dobrych ziół staje się niewolnikami handlarzy i producentów. Nie lituję się nad ich wydatkami, bowiem najszybciej uczymy się przez kieszeń. Nie lituję się nad ich rozczarowaniem, że te najdroższe nie były ani lepsze, ani pożądanego skutku nie wniosły.

Choć nadal promuję żywność, jako lek, to rozumiem, że trudno szybko (np. w zagrożeniach koowiidoowych) zdobyć np. forsycję, choć jest rośliną powszechnie znaną. Jeszcze trudniej zdobyć jej odpowiednią odmianę i właściwą część rośliny, w odpowiedni sposób zebraną i odpowiednio przechowywaną.

Chcecie coś ziołowego i prawdziwie działającego, oto więc macie do wyboru:

  1. Zioła Indyjskie
  2. Zioła Tradycyjnej Medycyny Chińskiej
  3. Zioła dziko rosnące, zbierane przez nas i zaprzyjaźnionych zielarzy

Nazw indyjskich i chińskich nie wstawiam, żeby uniknąć pomyłek i przekłamań, bowiem nagminnie spotykam takich, co jak nazwę poznają, to szukają w internecie podobnego słowa, nie zastanawiając się, co kryje się pod nazwą. Najwymowniejszym przykładem jest acerola, która jest wiśnią, a większość preparatów o nazwie „Acerola” nie ma nic z owocu, lecz jest syntetycznym kwasem w proszku lub tabletkach. Czasami do syntetyku dodają odrobinkę czarnej porzeczki. Tak więc pokładanie nadziei w syntetycznych preparatach jest głupotą. Polskich wiśni, malin, porzeczek mamy pod dostatkiem, wystarczy je ususzyć i korzystać z nich cały rok.

Nietrudno trafić na właściwą roślinę, jednakże sztuką jest zdobyć właściwą jej część i we właściwy sposób pozyskaną. Np. łatwo dostępne ziele lub liście pozyskane w dowolnej porze roku nie będą tak pomocne, jak korzeń czy kłącze tej samej rośliny pozyskane, gdy soki spłynęły w dół do korzeni.

Kłącza, korzenie, korę jest trudniej pozyskać i wiąże się to ze stratą pozyskiwanej rośliny, podczas gdy liście i ziele odrastają, więc producenci nagminnie wykorzystują tańsze części roślin, a tak zubożone preparaty nie mają spodziewanych właściwości. Być może czasem z niedouczenia, ale w tego typu businessach głównie z chęci łatwego zysku. Udaje się to im gdyż kupujący kierują się modnymi hasłami marketingowymi i nieuzasadnionym zaufaniem (naiwnością).

Mieszanki ziół moje i zaprzyjaźnionych zielarzy

Oczyszczające, Wzmacniające, Regenerujące, Hormonalne…

Wszystkie wieloskładnikowe, dobrane starannie według prawdziwej zielarskiej wiedzy i wielowiekowego doświadczenia.

We współpracy z doświadczonymi zielarzami dobierzemy zioła odpowiednie do indywidualnych potrzeb zamawiającego, więc opisz swoje potrzeby i oczekiwania.

Indyjskie i Tradycyjnej Medycyny Chińskiej

Wybrane przykłady zastosowań:
Wątroba i układ żółciowy
Układ pokarmowy
Układ moczowy
Układ oddechowy
Aparat ruchu
Dermatologia
Wzrok
Choroby kobiet
Choroby mężczyzn
Układ nerwowy
Układ endokrynologiczny
Wspomaganie organizmu

Wyłącznie oryginalne od doświadczonych producentów, importowane ze Wschodu, ze szczegółowym opisem w języku polskim: składu, właściwości, działania. Duży wybór mieszanek starannie dopracowanych na bazie wielowiekowych doświadczeń ułatwia precyzyjne dobranie do indywidualnych potrzeb zamawiającego.

Jedna z roślin w promowanych mieszankach – Złoty korzeń, różeniec górski:

– pomaga organizmowi dostosować się do stresu emocjonalnego i uodpornić się na intensywny wysiłek fizyczny;

– stymuluje centralny układ nerwowy;

– pozytywnie działa w przypadkach depresji, melancholii, migren wywoływanych stresem;

– przywraca chęć do życia;

– przydatny szczególnie przy spadku wydajności pracy.

Jako efektywny antyutleniacz możemy go wykorzystywać w:

– osłabieniu po grypach i chorobach infekcyjnych;

– po zatruciach;

– urazach fizycznych i psychicznych.

Skład jednej z mieszanek ziołowych

zioła: owoce forsycji zwisłej, pęki kwiatowe suchodrzewu japońskiego, korzenie urzetu barwierskiego, kłącza narecznicy grubokłączowej, ziele pstrolistki sercowatej, korzenie i kłącza różeńca chińskiego, korzenie lukrecji uralskiej, pędy przęśli dwukłosowej, nasiona moreli amarum, ziele brodźca paczułka, korzenie i kłącza rzewienia dłoniastego, ziele mięty chińskiej,
minerały: kamień zawierający siarczan wapnia.

Działanie poszczególnych składników:

Forsycja wzmacnia odporność oraz hamuje uwalnianie histaminy (katar, alergia).

Suchodrzew i Urzet wyraźnie obniżają gorączkę, działają antybiotycznie wobec Escherichia coli – pałeczki okrężnicy, Salmonella typhimurium, Staphylococcus Aureolus – gronkowca złocistego, i Streptococcus pyogenes – paciorkowca. Współczesne badania potwierdzają przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne właściwości urzetu barwierskiego, zwłaszcza wobec wirusów grypy Influenzavirus A, B, C.

Pstrolistka sercowata stosowana w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej na infekcje górnych dróg oddechowych i stany zapalne przewodów oddechowych.

Różeniec chiński działa podobnie jak korzeń żeńszenia, podwyższa sprawność organizmu. Wzmacnia i podwyższa odporność ma choroby.

Lukrecja uralska – zioło przeciwwirusowe, bakteriobójcze, przeciwzapalne, wykrztuśne, nawilża płuca, oczyszcza oskrzela, hamuje kaszel.

Przęśl dwukłosowa wyraźnie rozszerza oskrzela i oskrzeliki. Płuca człowieka zawierają około 30 000 oskrzelików o średnicy mniej niż 1-2 mm. Ich skurcz prowadzi do znacznego ograniczenia przepływu powietrza w płucach w wielu procesach patologicznych. Infekcje dróg oddechowych i ostre zapalenie oskrzelików wywołują głównie wirusy RSV (ang. Respiratory Syncytia Virus rodzaju Pneumovirus) i wirus grypy.

Forsycja zwisła, Urzet barwierski, Rzewień dłoniasty stosowane w zapobieganiu i leczeniu wirusowych chorób zakaźnych. Zawierają emodynę, która działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, ma potencjalną aktywność przeciw wirusom grypy.

Minerał zawierający siarczan wapnia stymuluje meridiany płuc i żołądka, „oczyszcza ciepło i ogień” – infekcja wirusowa i bakteryjna.

Specyfik ziołowo-mineralny o wyżej wymienionym składzie w Polsce nie jest znany, więc próżno szukać go w miejscach ogólnodostępnych.

Polskie borówki [148]

owoce zdrowia

Borówka (Vaccinium), z rodziny wrzosowatych, ok. 130 gatunków krzewinek lub krzewów, występujących od arktycznej tundry po góry południowej Afryki i tropikalnej Azji, z których wiele dostarcza smacznych jagód zbieranych ze stanu dzikiego lub z uprawy.

W Polsce rosną 3 gatunki:

1. Borówka czernica (Vaccinium myrtillus), zwana czarną jagodą, pospolita w świeżych borach sosnowych na niżu, częsta także w górach, o smacznych, masowo zbieranych, ciemnofioletowych jagodach;

2. Borówka brusznica (Vaccinium vitis-idaea), o jagodach czerwonych, częsta w suchych borach szpilkowych;

3. Borówka bagienna (Vaccinium uliginosum), zwana łochynią lub pijanicą, rosnąca w podmokłych borach sosnowych oraz na torfowiskach, o sinoczarnych owocach z białawym miąższem, pokrytych zwykle pyłkiem bagna zwyczajnego, działającym odurzająco.

Uprawiane są głównie borówki pochodzące z Ameryki Północnej, mające znacznie większe owoce, np. borówka wysoka (Vaccinium corymbosum), o wysokości do 3 m i dużych owocach.

Wybitnie leczniczymi właściwościami odznaczają się borówka czernica i borówka brusznica.

Czarna jagoda, borówka czernica

Czarna jagoda, borówka czernica, (Vacinium vitis idaea), jeden z trzech rosnących w Polsce dziko gatunków borówki. Owocem są drobne, silnie barwiące, fioletowo-czarne jagody. Spożywa się je na surowo lub w postaci przetworów.

Od dawna sok i herbata z suszonych czarnych jagód stosowana była do leczenia biegunek i niszczenia pasożytów przewodu pokarmowego. Piloci stosowali czarne jagody by wzmocnić wzrok.

Zawarte w jagodach garbniki (7% zawartości) neutralizują toksyny pokarmowe i blokują wchłanianie ich przez błony śluzowe. Niebieski barwnik antocyjanowy hamuje rozwój bakterii. Osłabione bakterie nie mogą się przytwierdzić do błon śluzowych, zostają sklejone przez garbniki i wydalone.

Owoce świeże i dżemy jagodowe działają lekko przeczyszczająco, a jagody suszone mają działanie przeciwne. Intensywnie czerwony sok z czarnych jagód stosowany jest do barwienia win.

Czarne jagody zalecane są dla diabetyków gdyż zawierają substancję insulinopodobną, wakcyninę (glikozyd kwasu benzoesowego), zwaną roślinną insuliną.

100 gramów czarnych jagód zawiera: 0,6 gramów białka, 14,3 grama węglowodanów, 65 miligramów potasu, 10 miligramów wapnia, 9 miligramów fosforu, 2 miligramy magnezu, 1 miligram sodu, 0,7 miligramów żelaza, 0,1 miligrama cynku, 130 mikrogramów witaminy A, 0,02 miligrama witamin B1 i B2, 0,4 miligrama witaminy PP, 0,06 miligrama witaminy B6, 22 miligramy witaminy C, 6 mikrogramów kwasu foliowego.

Brusznica, borówka czerwona

Brusznica, borówka czerwona (Vaccinium vitis-idaea), jeden z gatunków borówki występujący w północnych obszarach Ameryki, Europy i Azji. Odporna na niskie temperatury, wiecznie zielona występuje w tundrze podbiegunowej i lasach iglastych strefy umiarkowanej. Krzewinki niskie, liście ciemnozielone, błyszczące, jagody zebrane w małe grona, o różnej intensywności czerwieni.

W Polsce owoce dojrzewają z końcem lipca, ale brusznica powtarza owocowanie do późnej jesieni.

Jagody, w smaku lekko gorzkie, zawierają kwas benzoesowy, który zapobiega szybkiemu psuciu się świeżych jagód i przetworów. Przerabiane są na niezbyt słodkie dżemy i konfitury tradycyjnie używane jako dodatek do mięs.

Dzięki zawartości w liściach i jagodach glikozydu-arbutyny, brusznica od dawna stosowana była do leczenia stanów zapalnych dróg moczowych. Arbutyna uniemożliwia bakteriom przyczepianie się do błon śluzowych, dzięki czemu są one wydalane.

100 gramów jagód borówki brusznicy zawiera: 0,4 grama białka, 3,5 grama węglowodanów, 1,1 grama błonnika, 120 miligramów potasu, 15 miligramów wapnia, 11 miligramów fosforu, 8 miligramów magnezu, 2 miligramy sodu, 1,1 miligrama żelaza, 20 mikrogramów witaminy A, 0,03 miligrama witaminy B1, 0,02 witaminy B2, 0,1 miligrama witaminy PP, 0,04 witaminy B6, 12 miligramów witaminy C, 2 mikrogramy kwasu foliowego.

Borówka bagienna, łochynia

Borówka bagienna, borówka błotna, łochynia, pijanica, durnica (Vaccinium uliginosum), krzewinka występująca na torfowiskach i bagnach lasów nizinnych oraz podmokłych stanowiskach w górach. Krzewinki dużo wyższe od czarnej jagody, liście opadające na zimę, po spodem szarozielone, owoce z białym miąższem, większe niż u borówki czernicy, pokryte ciemnostalowym nalotem.

Odurzające skutki spożycia owoców łochyni powodują nie składniki zawarte w jej owocach, lecz pyłek kwiatowy rośliny zwanej bagno, często rosnącej na bagnach, obok łochyni.

Jagody są bardzo smaczne, zawierają podobne składniki odżywcze jak czarne jagody, a nawet nieco więcej witamin i kwasów organicznych.

W medycynie ludowej stosowane na leczenia dolegliwości przewodu pokarmowego w postaci surowej, suszu lub dżemu.

Szczypta przypraw skuteczniejsza od garści rutinoskorbinu [147]

Do niedawna była Złota Polska Jesień, mogliśmy rozkoszować się nasyconymi Światłem Słońca i Słoneczną Energią Darami Natury. Od zarania dziejów nasi zapobiegliwi przodkowie dojrzewające w Słońcu Dary Natury, wraz z nagromadzoną w nich Słoneczną Energią zamykali w słojach, słoikach, słoiczkach, butlach, butelkach, buteleczkach. Dziś już coraz mniej rodzin tak tworzy swoje spiżarnie.

Przyszła zima. Jeśli będzie mroźna wymrozi niektóre źródła zarazy. Niezależnie jaka będzie, zimą światła słonecznego jest mało, więc to zamknięte w słoikach przyda się bardzo. Niestety obecnie coraz mniej osób kultywuje dobre zwyczaje, mało kto docenia Wiedzę opartą na doświadczeniu wielu pokoleń. Coraz więcej ulega reklamowym pokusom i jada pakowaną w plastiki przemysłówę, wytwarzaną poza zasięgiem życiodajnych promieni słonecznych. Nazywana „żywnością” przemysłowa pasza, nie dość, że nie wspiera zdrowia, to jeszcze je rujnuje, a syntetyczne tworzywa zaśmiecają świat dopełniając spustoszenia.

W mojej młodości zima każdemu przysparzała rozkoszy. Nawet mniej sprawni staruszkowie doceniali jej uroki. Dziś chyba każdy niecierpliwie czeka wiosny. Jedni świadomie, inni intuicyjnie, wyczuwamy i doświadczamy, że mało słoneczna żywność w mało słonecznych porach roku sprzyja spadkowi odporności, a wówczas łatwiej „łapiemy” infekcje.

Szczycimy się nowoczesnością, zdobywaniem Księżyca, a nie wiemy czym i jak chronić się przed bakteriami i wirusami na Ziemi. Ciekawe, że wielu spośród naszych przodków wiedziało. Dlaczego więc nazywani bywają niewykształconymi?

Zazwyczaj wystarczyło sięgnąć po przyprawy. Dawniej były drogie i trudno dostępne, dziś są tanie i łatwo dostępne. Mimo to mało cierpiętników wie, że szczypta przypraw, nawet najbardziej popularnych, lepiej przysłuży się naszemu zdrowiu niż farmaceutyki.

Zazwyczaj w kuchni mamy kilka przypraw i czasem je stosujemy, ale czy w pełni znamy ich właściwości i czy umiemy je wykorzystywać? O przyprawach można wiele pisać, ale od pisaniny zdrowia nie przybywa. Przypominam więc cztery z tych niby znanych i zachęcam do częstszego i pełniejszego ich wykorzystywania, bo wiele wskazuje, że nie są doceniane, przynajmniej w zakresie właściwości ochronnych, prozdrowotnych, leczniczych, nawet w jakże częstych problemach infekcyjnych.

Czosnek

Jest przeciwutleniaczem i naturalnym antybiotykiem. W wygaszaniu infekcji i wzmacnianiu odporności nie ma sobie równych. Moc czosnku znana jest od wieków. Z jego leczniczych właściwości korzystały nasze babki, prababki, praprababki… To, co szczególnie wyróżnia czosnek to uniwersalne zastosowanie. Czosnkiem można wzbogacić smak niemal każdej potrawy.

 Cynamon

Jest sproszkowaną korą cynamonowca. Zapach i smak cynamonu kojarzymy głównie ze świątecznymi wypiekami, a powinien w naszych domach gościć na co dzień.

Cynamon rozgrzewa organizm i chroni przed infekcjami bakteryjnymi. Możemy wykorzystywać go do potrawach na słodko, jak np.: naleśniki, owsianki, kluski, makarony, ciasta, kompoty…, ale także do wielu innych, np.: pieczonych mięs, gulaszy, szaszłyków, warzyw…

Imbir

Świeżemu korzeniowi imbiru działanie leczące nadają: zingiberol, gingerol, zinferon…, to dzięki nim imbir: gasi stany zapalne, przyspiesza usuwanie toksyn, działa antybakteryjnie i rozgrzewająco. W pewnym zakresie działa podobnie do aspiryny, ale jest od niej skuteczniejszy.

Dla wzmocnienia odporności kilka cienkich plasterków korzenia imbiru zalewano gorącym alkoholem i tak powstały napój wypijano codziennie (rano). Można wzbogacić sokiem z cytryny i miodem.

Kurkuma

Jest naturalnym antybiotykiem. Jest ponocna w zapobieganiu infekcjom bakteryjnym, wirusowym, grzybiczym. Nadaje potrawom złocisty odcień. Świetnie sprawdzi się w potrawach każdej kuchni, od dalekowschodniej do naszej.

Proszek z korzenia kurkumy jest składnikiem popularnej mieszanki przypraw: curry.

Kurkumę można stosować do oczyszczania organizmu z toksyn, a także wykorzystywać jej działanie przeciwbólowe.

Wszystkie tu wymienione przyprawy można połączyć, sporządzając rozgrzewającą miksturę.

Więcej o wykorzystywaniu przypraw można przeczytać w kilku moich książkach, bowiem kończąc je przepisami kulinarnymi zamieszczam dla wygody czytelników także rozdział o przyprawach.

Jedz i pij na zdrowie [146]

Prozdrowotna moc warzyw w nadciśnieniu tętniczym i innych problemach – nie tylko sercowych

Wszystko, co piszę nie jest zaleceniem, nie ma nic wspólnego z medycyną, ani przeciw niej. W świetle wiedzy dawnych mędrców nie było rozgraniczeń i podziałów na: kuchnię, medycynę, religię, politykę, inne dziedziny, bowiem zawsze dążono do harmonii, porządku gdyż rozumiano, że wszelkie problemy (nie tylko zdrowotne) wynikają z długotrwałego zaburzania porządku i zastępowania go chaosem, bałaganem. Nie jest To też moje, lecz jest To doświadczeniem wielu pokoleń różnych kultur. Ja tylko To przypominam, by prawdziwą Wiedzę ocalić od zapomnienia.

Będzie budujące dla wszystkich, jeśli podzielisz się swoim doświadczeniem z tego, co poznałaś/eś z witryny ambasadorzdrowia.pl, zastosowałaś/eś praktycznie i zaprosiłaś/eś przyjaciół w to miejsce.

Burak ćwikłowy

Awitaminoza

Codziennie wypijać szklankę świeżego soku z buraków ćwikłowych, marchwi i owoców (w równych proporcjach).

Nadciśnienie tętnicze

I – Dwa buraki zetrzeć na drobnej tarce, odcisnąć sok, naczynie włożyć do większego z wodą i zagrzać. Do podgrzanego soku dodać łyżeczkę miodu lub soku grejpfruta; przez 2 tygodnie wypijać po szklance po śniadaniu i po kolacji.
II – Rano i wieczorem wypijać po jedzeniu szklankę kwasu buraczanego z łyżką miodu.

Niedomagania krwi

I – Jeść często buraki gotowane z czarną fasolą i orzeszkami ziemnymi.
II – Pić kwas buraczany.

Kwas buraczany

Pokrojone w plastry buraki zalać wystudzoną przegotowaną wodą (by je przykryła) w kamion­kowym garnku lub słoju, włożyć kromkę suchego chleba, pozostawić na 7 dni. Po 7 dniach przecedzić, zlać do butelek, zakorkować, przechowywać w chłodnej piwnicy; pić według potrzeby.

Cebula

Nadciśnienie tętnicze

Wycisnąć sok z kilograma dużych cebul i wymieszać z sokiem cytryn w proporcji sok cytryny z sokiem cebuli; wypijać po łyżce dziennie. Nie tylko obniża ciśnienie, ale także oczyszcza arterie ze złogów cholesterolu. Tu należy przypomnieć, że nie cholesterol jest przyczyną, lecz gdy przyczyna ustępuje poziom cholesterolu spada, ponieważ przestaje już być potrzebny.

Stwardnienie tętnic mózgu

Przykładać na czoło kompresy z surowej cebuli.

Środek ogólnie wzmacniający

Trzy razy dziennie wypijać po kieliszku wina cebulowego.

Cebula surowa

Dodawać do zup, sałatek, zakąsek, jeść macerowaną kilka godzin w oliwie (z oliwek). Drobno posiekaną cebulę dodawać do mleka, rosołu, smarować kanapki z masłem lub olejem.

Cebulowy napój

Posiekaną cebulę macerować kilka godzin w ciepłej wodzie. Popijać z kilkoma kroplami soku cytryny, rano na pusty żołądek.

Wzmacniające wino

30 dag miazgi cebuli połączyć z 10 dag jasnego płynnego miodu i 3/4 litra białego wytrawnego wina, starannie mieszając. Macerować 5 dni codziennie starannie mieszając. Przecedzić. Pić 3-5 łyżeczek dziennie np. przy awitaminozie i dla wzmocnienia. Zapobiega m.in. szkorbutowi, miażdżycy naczyń krwionośnych…

Cebulowa nalewka

Świeże cebule macerować 10 dni w alkoholu 90 % w stosunku 1:1, pić 3-5 łyżeczek dziennie. Aby otrzymać nalewkę łagodną macerować cebule w alkoholu 20 %; wypijać dwa razy dziennie przy posiłkach po łyżce z dodatkiem wody osłodzonej. Działa bakteriobójczo i pobudza czynności wydzielnicze jelit.

Czosnek

Krążenia krwi polepszyć

Ugotować trzy ząbki czosnku; jeść w posiłkach z sosem sojowym.

Nadciśnienie tętnicze

I – Pić dwa razy dziennie po 30 kropli nalewki czosnkowej, co kilka dni robić przerwę.
II – Jeśli nie występują schorzenia wątroby pić „wino czosnkowe” dwa razy dziennie po łyżce przed jedzeniem.

Przykład zastosowania czosnku

Smażyć ząbki czosnku w oleju roślinnym z czarnym pieprzem i plasterkami świeżego imbiru; posypać cukrem i zieloną cebulą, polać octem, dodać ketchupu pomidorowego i ewentualnie mąki do zagęszczenia. Zawiera 4 smaki słodki, kwaśny, ostry, słony.

Czosnek surowy

Stosować do sałaty i różnych produktów spożywczych. Wyjątkowo korzystnie jest dwa ząbki czosnku posiekać z natką pietruszki, dodać kilka kropli oliwy z oliwek i pozostawić na noc. Zjeść na­zajutrz rano.

Nalewka czosnkowa

5 dag pokrojonego czosnku macerować 10 dni w pół litra wódki 40 %, często wstrząsając. Przecedzić i pić dwa razy dziennie do 30 kropli przez kilka dni (antyseptyk, działa przeciwmiażdżycowo, obniża ciśnienie krwi, rozszerza naczynia krwionośne, przeciwdziała bólom reumatycznym, astmie…).

Czosnkowe wino wzmacniające

10 dag posiekanego czosnku zalać butelką białego wytrawnego wina, odstawić na 7 (30) dni do zmacerowania. Stosować w miarę potrzeby dla wzmocnienia. Skuteczne także przeciw chronicz­nemu zimnu, zwłaszcza u kobiet.

Kapusta

Choroba serca

Przykładanie miejscowe liści kapusty zmniejsza przekrwienie i normalizuje krwiobieg. Okład z 3-4 warstw świeżych liści kapusty pozostawić na kilka godzin.

Krwioobieg usprawnia

Przykładanie liści kapusty ożywia tkanki, absorbuje nieczystości i skupiska tłuszczu z tkanki podskórnej, regeneruje i oczyszcza skórę, usprawnia krwioobieg. Podobnie działa brzoskwinia, ogórek, truskawka.

Nadciśnienie tętnicze

Przykładać 3-4 warstwy liści kapusty na okolice lędźwi, kark, łydki, na 2-3 godz. lub całą noc.

Zapalenie tętnic

Na noc przykładać trzy warstwy liści kapusty na powierzchnię większą niż objęta dolegliwością (lekko obandażowane). Okłady z liści zmniejszają przekrwie­nie, aktywizują krwioobieg, ożywiają tkanki, oczyszczają kapilary. Dotyczy to również ciężkich nóg, sinicy skóry.

Zapalenie włośniczek

Popijać po szklance dziennie świeżego soku z surowej kapusty.

Żylaki – także bolesne

Na noc przykładać trzy warstwy liści kapusty na powierzchnię większą niż objęta dolegliwością (lekko obandażowane). Okłady z liści zmniejszają przekrwie­nie, aktywizują krwioobieg, ożywiają tkanki, oczyszczają kapilary. Dotyczy to również ciężkich nóg, sinicy skóry.

Marchew

Naczynia krwionośne

Świeży sok z marchwi przemywa naczynia krwionośne.

Stany przedrakowe

Popijać dziennie litr świeżego soku z marchwi z dodatkiem pół litra soku z selera.

Stany zapalne

Świeży sok z marchwi usuwa stany zapalne.

Stwardnienie tętnic

Świeży sok z marchwi przeciwdziała stwardnieniu tętnic.

Zupa z marchwi

Zupę z marchwi zaleca się ze względu na jej właściwości odtru­wające, remineralizujące i zdolność przywracania w organizmie równowagi kwasowo-zasadowej. Zupa ta wskazana jest dla otyłych, ma właściwości moczopędne, poprawia krążenie krwi, pobudza czynności gruczołów wydzielania wewnętrznego.

 Marchew i jej liście

Marchew i jej liście powinny być dodawane do wszystkich zup jarzynowych, w których wystę­puje por, cebula, czosnek, tymianek, rozmaryn, kalarepa, goź­dziki, liść laurowy, seler, pietruszka.

Pomidory

Nadciśnienie tętnicze

Jeść dwa pomidory na pusty żołądek codziennie przez miesiąc, również unikać pokarmów pikant­nych.

Właściwy poziom likopenu w krwi

Zjeść codziennie pomidora.

Seler

Nadciśnienie tętnicze

I – Regularnie jadać seler.
II – Wypijać trzy filiżanki lekko gotowanego soku z selerów.
III – Codziennie na pusty żołądek pić letni sok z selerów.

Szparagi

Nadciśnienie tętnicze

Wypijać szklankę dziennie soku szparagowego razem z miąższem i łyżeczką miodu.

Odtruć organizm

Jeść zupę jarzynową z gotowanej marchwi i naci marchwi, selerów, mniszka, szparagu i dyni.

Stwardnienie tętnic

Wypijać szklankę dziennie soku szparagowego razem z miąższem i łyżeczką miodu.

Wykorzystywanie warzyw, owoców, przypraw w świadomym oddziaływaniu na organizm [145]

Dietetycy i przeróżni cudacy gadający i pisujący o warzywach, owocach, nabiałach, olejach, miodach, octach, etc. zachęcają do  częstego ich spożywania. Posługując się hasłami generalizującymi: „warzywa”, „owoce”, „nabiał”, etc. dają dowód, że nie rozróżniają różnego działania każdego z poszczególnych warzyw, owoców, etc. Jeśli jedno rozgrzewa, inne ochładza, jeszcze inne osusza, a jeszcze inne nawilża, itd., itp., to jaką wartość mają ich zalecenia i nakazy? Jeśli działania różnorodności poszczególnych pokarmów nie znają, nie rozróżniają, nie rozumieją, to jaki sens ma poleganie na ich chorych opiniach i poddawanie się ich chorym zaleceniom?

Coraz więcej osób uskarża się, że po wprowadzeniu odżywiania „lepszego” ich stan zdrowia pogorszył się. Czy warto zatem przestawiać się na nowe i czuć się gorzej niż było to gdy odżywiali się po staremu?

Cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos – Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (Ewangela św. Jana). A może wygodniej jest nie wiedzieć? Jeśli dla wielu choroby są  jedynym dorobkiem, a leczenie przysparzające nowszych i więcej chorób jest sensem życia, to jakże mieliby dalej żyć po utracie całego dorobku?

Pokazując moim czytelnikom właściwości i oddziaływanie na organizm poszczególnych warzyw, owoców, przypraw zapraszam do zastanawiania się nad bezsensem generalizowania oraz szkodliwości ulegania dietetycznym modom i poradom popaprańców, często wysoko wykształconych. Wykształconych w czym? W szkodzeniu? Wyniszczaniu?

Warzywa

Cebula

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, harmonizuje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi yin, przeciwdziała truciznom, działa napotnie…

Cebulki szalotki

Działanie na organizm: wzmacniają yang, harmonizują i korzystnie wpływają na Qi, oczyszczają gorąco, łagodzą yang, usuwają wilgoć, przełamują zastój krwi, rozpraszają zimno, rozszerzają klatkę piersiową, rozwiązują skrzepnięcia, moczopędne. Szczypior usuwa zewnętrzne czynniki chorobotwórcze, rozprasza wiatr i zimno, napotny, przeciwbakteryjny.

Dynie

Można spożywać surowe np. w sałatkach z pomidorami, gotowane z mlekiem, ryżem, kaszą jaglaną, manną, duszone, zapiekane w cieście, smażone marmoladki np. z jabłkami, morelami, smażone na oleju placki z dyni i ziemniaków, marynowane… W celach leczniczych stosuje się miąższ, sok, wywar z miąższu i świeże nasiona, ale właściwości lecznicze wykazują głównie odmiany dyni o miąższu pomarańczowym.
Działanie na organizm: Wzmacnia yang, qi, krew i środkowy ogrzewacz, działa dobrze na qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi yin, osusza wilgoć, zmniejsza gorączkę, usuwa ból, wprowadza obfite poty, leczy zapalenia, znieczula, niszczy robaki, przerywa czerwonkę, korzystnie wpływa na cukrzyków, stabilizuje nadmiernie aktywny płód. Antidotum dla opium.

 Oberżyna, bakłażan

Przeciwwskazania: Zespoły zimna. Nadmierne spożywanie może uszkodzić macicę.

 Pasternak

Wskazania: W przeziębieniu typu wiatr-zimno, bólu głowy, bólu mięśni, zawrotach głowy, artretyzmie, tężcu.

Pory

Stanowią dobre źródło potasu i żelaza – zwłaszcza w zielonych częściach liści – mniejsze beta-karotenu i witaminy C.
Działanie na organizm: Wzmacniają yang, harmonizują, regulują i dodatnio działają na Qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, usuwają gorąco żołądka.

Rzepa

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, harmonizuje, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, harmonizuje krew, oczyszcza gorąco, łagodzi yang, ucisza wzburzoną Qi, osusza wilgoć, usuwa zimno, łagodzi yin, przełamuje zastój pokarmu, pobudza apetyt, wstrzymuje kaszel, odtruwa, przeciwdziała truciznom, napotna.

Rzodkiewka

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, reguluje i harmonizuje Qi, harmonizuje krew, oczyszcza gorąco, łagodzi yang, usuwa zimno i nagromadzenia, przetwarza gorący śluz, ucisza wzburzoną Qi, rozciąga środkowy ogrzewacz, przeciwdziała truciznom.
Przeciwwskazania: Patologiczne zimno, schorzenia wątroby, nerek, owrzodzenie żołądka.

Szczypiorek chiński

Działanie na organizm: Wzmacnia nerki i funkcje seksualne, usuwa wilgotność, ogrzewa oziębłość.
Wskazania: W zimnym bólu brzucha, białych upławach, biegunce, moczenia bezwiednym, braku menstruacji.

Skórka grejpfruta

Wskazania: W problemach zimna, kaszlu, kaszlu typu wiatr-zimny, niestrawności, wzdęciach, bólu gardła, przekrwieniu w piersi, usuwaniu śluzu, zatruciu.

Ziemniaki słodkie bataty

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, Qi i krew, działają dobrze na Qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, wzmacniają środkowy ogrzewacz, harmonizują krew, śledzionę i płuca, wzmacniają nerki, korzystne dla nasienia, wytwarzają cenne płyny, rozciągają żołądek i jelita, wprowadzają ruchy jelit i czynią 5 trzewi „tłustymi”.

Owoce

Ananas

Przeciwwskazania: Zespoły zimna, egzema, karbunkuł. Nadmierna konsumpcja ananasów może powodować ból brzucha.

Arbuz

Przeciwwskazania: Nadmiar wilgoci, anemia, objawy zimna, zimny środkowy ogrzewacz, wielomocz, słabość żołądka.

Banan

Przeciwwskazania: Nie używać w objawach zimna.

Brzoskwi owoc

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, Qi, krew, dodatnio działają na Qi, oczyszczają gorąco, uaktywniają krew, usprawniają krążenie krwi, przełamują zastój krwi, eliminują nagromadzenia, wytwarzają cenne płyny, smarują płuca i jelita, usuwają zimno, pomagają w cukrzycy, regulują pocenie się, działają napotnie, przeciw obstrukcyjnie.

Brzoskwiń jądra

Działanie na organizm: Pobudzają krążenie krwi, smarują jelita, są lekko trujące.
Zalecane w: Cukrzycy, chorobach płuc, kaszlu, suchym kaszlu, gorącym kaszlu, niestrawności, bólu przepuklinowym, robakach jelitowych, zapaleniu pochwy, nadmiernych potach.
Przeciwwskazania: nie stosować przy objawach wilgoci i zimna. Ostrzeżenie: Nadmierna konsumpcja może wytworzyć wewnętrzne gorąco.

Liczi

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, działają dodatnio na qi, harmonizują qi i krew, odżywiają krew, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, uciszają umysł, uspokajają wątrobę, wytwarzają cenne płyny, wzmacniają energię, koją ból, środek przeciwbólowy.

Longan

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, harmonizują qi i krew, działają dodatnio na qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, uspokajają umysł.
Zalecane w: Słabości, bezsenności, palpitacji, konwulsji, osłabieniu pamięci, nerwowości, nerwowym podnieceniu. Używany jako środek wzmacniający śledzionę, serce, krew, energię.

Truskawki

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, qi, krew i śledzionę, działają dobrze na qi, przełamują zastój Qi i zimno, harmonizują wątrobę i nerki, tamują wydalanie moczu, smarują płuca, wytwarzają cenne płyny, usuwają zatrucie, odtruwają zatrucie alkoholem.

Kasztany

Zawierają dużo skrobi i cukrów, są bardzo pożywne, powszechnie zbierane i spożywane w różnej postaci, najczęściej pieczone.
Działanie na organizm wg TMC: wspomagają yang, wzmacniają Qi i krew, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, odżywiają żołądek i śledzionę, wzmacniają żołądek, śledzionę, nerki i ścięgna, aktywują krew, ułatwiają krwioobieg, wstrzymują krwotoki. Środek wzmacniający żołądek, śledzionę, nerki.

Orzeszki piniowe, piniole

To jadalne nasiona sosny o charakterystycznej, parasolowatej koronie – Pinii. Pinia (Pinus pinea) pochodzi z obszaru śródziemnomorskiego i tam też często sadzona.
Działanie na organizm wg TMC: wzmacniają yang, harmonizują qi i krew, działają dodatnio na qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, odżywiają i pobudzają cenne płyny, wypędzają wiatr, smarują płuca i jelita, czynią jelita gładkimi, wstrzymują kaszel.
Przeciwwskazania: Problemy zimna i/albo wilgoci, zastój qi, biegunka. Nadmierne jedzenie orzeszków ziemnych szkodzi funkcjom trawienia i skórze.
Uwagi: Zewnętrznych warstw orzeszków ziemnych nie wolno usuwać gdy stosuje się je w lekach chińskich, chyba, że zalecono inaczej.

Przyprawy

Czarnuszka

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang i Qi, reguluje przepływ Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, ogrzewa nerki, harmonizuje żołądek. Zalecana w: Przepukliny, zimna, bólu w dole brzucha, lumbago, bólu żołądka, wymiotów.

Gałka muszkatołowa

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, harmonizuje, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi i zimna, łagodzi Yin, ogrzewa wnętrzności, uspakaja wzburzone Qi, pobudza trawienie, pomaga w trawieniu, zestala jelito.

Goździk

Działanie na organizm: Należy do bardzo ciepłych korzeni, może rozgrzać żołądek i wstrzymać wymioty, czkawkę, ból przepuklinowy. Niekiedy jednak wymioty oraz czkawka są wynikiem nadmiaru ciepłej energii i wtedy nie wolno go stosować. Spożycie goździka powoduje usunięcie czkawki czasem po upływie kilku minut. Jeżeli jednak goździk objawów tych nie usunie to najprawdopodobniej są to objawy gorąca.
Wymioty i czkawka są przeważnie pochodzenia zimnego i wtedy można użyć goździków z dobrym skutkiem.

Imbir suszony

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, reguluje i wzmacnia Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, ogrzewa wnętrzności, otwiera południki.
Zalecany w: Zimnym bólu brzucha, wymiotach, biegunkach, zimnie nóg i rąk, reumatyzmie, wymiotach porannych w ciąży, wodnej biegunce.
Przeciwwskazania: Niedobór Yin, wewnętrzne gorąco, gorący krwotok.

Chińczycy wykorzystują imbir od co najmniej 2 tysięcy lat w leczeniu mdłości, wymiotów, choroby lokomocyj­nej… Jest to wciąż jeden z najbardziej skutecznych środków na te problemy. Świeży korzeń można kupić w sklepach spożywczych, a gotowe preparaty są dostępne w sklepach ze zdrową żywnością.

Imbir świeży

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, reguluje i wzmacnia Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, poprawia warunki plwociny, powoduje poty, wstrzymuje wymioty, odtrutka, antidotum na zatrucie pokarmami morskimi.

Kapary

Działanie na organizm: Wzmacniają Yang, regenerują i wzmacniają Qi, łagodzą Yin, uspokajają zimno, przełamuje zastój krwi, wiatr, wilgoć.
Zalecane w: Reumatycznym artretyzmie.

Kolendra – Pietruszka chińska

Działanie na organizm: Reguluje i pobudza przepływ Qi, usuwa zimno, przełamuje zastój krwi, łagodzi Yin, powoduje poty, przyspiesza wysypkę w Odrze, ułatwia trawienie, uspokaja wzburzenie Qi, napotna.

Laurowy liść

Działanie na organizm: Wspiera Yang, reguluje i wzmacnia Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin.

Melasa

Działanie na organizm: Wspomaga Yang i Qi, wzmacnia Qi i krew, przełamuje zastój krwi, zwalcza zimno, łagodzi Yin, wzmacnia śledzionę i środkowy ogrzewacz, odpręża wątrobę, rozpuszcza skrzepnięcia, tonifikuje słabości, smaruje płuca, wstrzymuje kaszel.

Mięta zielona ogrodowa

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, Qi i krew, reguluje przepływ i działa dobrze na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, wspomaga krążenie Qi, łagodzi Yin, rozpędza wiatr, znieczula, łagodzi ból.
Zalecana w: Przeziębienia, kaszlu, bólu głowy, bolesnego miesiączkowania, bólu brzucha.

Miód

Działanie na organizm: Oczyszcza gorąco, wzmacnia śledzionę, smaruje suchość, odżywia i harmonizuje Yin, usuwa słabość, pobudza przepływ wody, antidotum na lekarstwa.
Zalecany w: Cukrzycy (w małych ilościach), gruźlicy węzłów chłonnych, wola, obrzękach, trudności połykania, zapaleniu jądra, białych upławach, zatwardzeniu, wrzodach, suchym kaszlu, chrapliwości głosu, zapaleniach, zimnych owrzodzeniach.
Miody ciemniejsze bardziej wzmacniają dolne partie ciała.
Miody jaśniejsze są lepsze w problemach górnej części ciała.
Natura energetyczna: NEUTRALNY dopóki nie zagrzany; zagrzany staje się CIEPŁY.

Ocet

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang i Qi, osusza wilgoć, pobudza pocenie się, korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, rozprasza krzepnięcia, zatrzymuje krwawienie, przeciwdziała truciznom, przeciwczerwiowy.

Olej sojowy

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, wzmacnia i reguluje przepływ Qi, wzmacnia krew, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, usuwa robaki, smaruje jelita.
Zalecany w: zatwardzeniach i obstrukcji jelit.
Uwagi: Lekko trujący

Pieprz biały i czarny

Działanie na organizm: Ciśnie w dół, ogrzewa wnętrzności.
Zalecany w: Zimny ból brzucha, rozstrój żołądka, wymiotowaniu czystą wodą, biegunkach, zatruciu pokarmowym.
Przeciwwskazania: Pieprz biały i czarny używane są w ogrzewaniu ciała i usuwaniu nieprzyjemnego zapachu mięsa i ryb. Nadmierne konsumowanie tych pieprzów uważa się za szkodliwe i nie zaleca się ludziom cierpiącym na choroby oczu i owrzodzenie gardła.

Pieprz czarny

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, korzystny dla Qi, reguluje przepływ Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, uspokaja wzburzoną Qi, usuwa plwocinę, przeciwdziała truciznom.
Zalecany w: Złym trawieniu, zimnym bólu brzucha, wymiotach jasnego płynu, zimnej biegunce, zatruciu pokarmowym, zimnej plwocinie, bólu zębów spowodowanym oddechem, zapaleniu nerek, neurastenii, chorobach skóry.
Przeciwwskazania: Brak Yin, toksyczne gorąco wewnętrzne.

Pieprz turecki

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, reguluje przepływ Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, ogrzewa wnętrzności, pobudza apetyt, ułatwia trawienie.
Zalecany w: Zimnym bólu brzucha, wymiotach, biegunce, odmrożeniu.
Przeciwwskazania: Niedobór Yin, nadmierny ogień, kaszel, choroby oczu.

Pieprz czerwony i zielony

Działanie na organizm: Ogrzewa wnętrzności, wzmaga apetyt, ułatwia trawienie.
Zalecany w: Bólu brzucha, wymiotach, biegunce.
Przeciwwskazania: Konsumowanie nadmiernych ilości czerwonego pieprzu powoduje ból brzucha i zaparcie. Nie zaleca się czerwonego pieprzu cierpiącym na choroby oczu, kaszel, nieżyt żołądka, zapalenie nerek.

Rozmaryn

Chińczycy stosowali to wonne zioło od co najmniej III wieku w leczeniu bólów głowy i żołądka. Uważa się również, że rozmaryn uspokaja układ nerwowy.
Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, wzmacnia żołądek, napotny, uspokaja umysł. Powoduje poty, używany w terapii żołądka.
Zalecany w: Bólu głowy, opóźnia łysienie.
Przeciwwskazania: Lekko trujący.
Ważne uwagi: Niektóre źródła podają, że preparat rozmarynu można stosować jako środek wzmacniający miesiączkowanie w zespole menopauzy. Inne źródła podają, że olejek rozmarynowy i mieszanki korzenia prawoślazu ogrodowego mogą poprawić rośnięcie włosów na głowie. Jeszcze inne źródła wskazują, że rozmaryn i boraks mogą zapobiec łysieniu.

Rukiew wodna

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, harmonizuje krew, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, oczyszcza gorąco, łagodzi Yang, pobudza wodę

Saradela

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, wzmacnia Yang, Qi, krew, usuwa zimno.

Szafran łąkowy

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, harmonizuje, reguluje i wywiera dobry wpływ na Qi, usuwa zimno i zastój krwi, uaktywnia krew, znieczulający.
Zalecany w: Owrzodzeniach, braku miesiączki, obrzmieniu brzucha, obstrukcji, porodu martwego płodu, czyraków, poporodowych odchodów połogowych, wieńcowej choroby serca.
Przeciwwskazania: Ciąża.

Moja siła tkwi głęboko w korzeniach zdobywanej wiedzy… [144]

List Oli z listopada 2022

Za oknem urokliwa jesień zachęcająca do spacerów, słuchania szelestu liści na wietrze… do zbierania grzybów, do łapania promyków słońca, do wykopywania kłączy roślin…
Listopad jest pięknym miesiącem na szczególne rozważania o przemijaniu, darzeniu szacunkiem tych, co już nam nie towarzyszą ciałem na tym „łez padole.”
W moim sercu rozświetla się wdzięczność za to co mam choć na tle „innych” posiadam tak niewiele. Czuję się spełniona, choć większość tego nie rozumie. Przerażeni są sytuacjami, czasami, w którymi żyjemy, praktycznie wszystkim są, lekko to ujmując, zaniepokojeni. Zostawiam ich w tym stanie bez oceniania, przekonywania, uśmiecham się, a w myślach życzę gotowości do wzrastania.

Hormony, hormony

Przez około 20 lat zażywałam preparaty hormonalne w związku z silnymi zaburzeniami pracy tarczycy. Ten wycinek czasu w życiu bardzo mnie doświadczył, ale i wiele nauczył. Po długoletnim zażywaniu hormonów organizm przyzwyczaił się do nich i choć zażywałam hormony regularnie i według zaleceń „specjalistów” nie utrzymywały się one na „właściwym” poziomie ani jeśli chodzi o wyniki laboratoryjne ani w odniesieniu do samopoczucia.
Mimo zwiększenia ilości syntetycznych hormonów  po prostu wszystko się znacznie pokomplikowało w moim organizmie i zanikł comiesięczny cykl kobiecy. Było to równoznaczne z poronieniami lub po prostu z bezpłodnością. Nabawiłam się kolejnych dolegliwości typu silnych bóli piersi, ich obrzęków, z czasem wyczuwalnych guzków oraz podbrzusze bolało bardzo często. Zamiast okresu pojawiały się spore skrzepy lub czarne plamienia. Stałam się chaotyczna, nerwowa, płaczliwa. O takim skutku ubocznym nie wspomniał nikt ze „specjalistów.”  Dochodziły kolejne dolegliwości a ja potulnie je znosiłam uśmierzając ból specyfikami i będąc zła, że „to mnie się przydarzyło”.
Zasugerowano wtedy dodatkowe „leki” i zgodziłam się na eksperyment na sobie licząc że okres wróci. Czy to było szalone czy nie – nie wiem, nie będę siebie negatywnie oceniać za swoją ówczesną decyzję. Po prostu wierzyłam „innym” bardziej niż sobie. Z perspektywy czasu żal mi siebie za własną naiwność i niewiedzę… Co to zmieni aktualnie, tkwienie w przeszłości, szukanie winnych, pretensje… stwierdziłam i skończyłam z taką formą samobiczowania się umysłowego.
Po trudnym dla mnie wydarzeniu życiowym przestałam wierzyć w cokolwiek, co autorytet „sugerował, przypuszczał, zalecał”… Nieznacznym wycinkiem swojego doświadczenia w powrocie do równowagi chcę się teraz podzielić z tymi, którzy są tym naprawdę zainteresowani. Reszta zamiast hejtu niech zajmie się własnymi sprawami lub szuka sobie innej osoby do ataku.

Zaufanie sobie

Przede wszystkim wybrałam inny styl żywienia niż ten, który sprawiał że pojawiały się zaburzenia hormonalne, ciągła utrata wagi, czy szybkie na niej przybieranie. Przekonałam siebie że i tą sytuację można zmienić i usystematyzować. Z przyjemnością zaniosłam wypowiedzenie z pracy, która mnie wycieńczała, odeszłam od męża, zmieniłam miejsce zamieszkania… Pisałam listy pełne żalu, bólu do osób, które na mnie latami żerowały. Nigdy ich nie wysłałam tylko spaliłam, ale wspaniale uwolniły mnie z więzienia własnych myśli, poczucia winy, braku jakiegokolwiek docenienia przez kogokolwiek, na które NIE REAGOWAŁAM. Widziałam i zrozumiałam RÓŻNICĘ  MIĘDZY POMOCĄ A WYZYSKIEM. To cenne, choć bardzo bolesne doświadczenie. Przez kilka tygodni wegetowałam na samym suchym chlebie z mlekiem i batonikiem – tak codziennie. Tylko na to mogłam sobie przez dłuższy czas pozwolić. Bez rozmów z kimkolwiek o czymkolwiek. Bez uśmierzaczy bólu. Leżałam i uwalniałam ból przez łzy, po prostu. Przetrwałam. Dokonałam odcięcia się od wszystkiego co sprawiało że tkwiłam tyle lat w stanie przewlekłej choroby. Przestałam oskarżać o nią siebie, ale i kogokolwiek innego. Potrzeba mi było takiego wstrząsu nad tym, jak funkcjonowałam.
Odejść od tego wszystkiego co podcina skrzydła, od tych którzy nie pozwalają się poczuć wyróżnionym za coś czego dokonałaś. W jaki sposób miały funkcjonować tarczyca, serce, układ nerwowy, gdy nie było we mnie przez lata absolutnie żadnej równowagi? Byłam jak okręt na wzburzonym morzu, do którego dostawała się woda i zatapiała go. Ja zamiast ją bez sensu wylewać i liczyć, że nie zatonę – porzuciłam wszystko wskoczyłam w głęboką wodę i dopływałam do brzegu zdana na własne możliwości organizmu. Po raz kolejny przetrwałam: mamy w sobie aż tak ogromną siłę.
Ewidentnie miałam zmienić styl życia, jego jakość i otoczenie.  Nie walczyłam z przewlekłą chorobą i symptomami w postaci guzów. Skupiłam się nad mechanizmem zrozumienia ich przyczyn.  Znalazłam w sobie współczucie właśnie dla siebie i odwagę do zmian.
Kolejnym krokiem było stopniowe (na własne życzenie) odstawianie hormonów. Po raz pierwszy od lat przeczytałam ulotki specyfików, które zażywałam. Dopiero wtedy potraktowałam je jako instrukcję obsługi – (tak jak przy zakupie jakiegoś urządzenia do gospodarstwa domowego).  Na ulotce wyszczególnione były „ewentualne zaburzenia”.  Ja miałam ich więcej niż wyszczególniał producent. Podjęłam decyzję – nie będę łykać ich więcej i liczyć na cud, bo widziałam po samopoczuciu że on nie nastąpi. Nie sprawdzało się u mnie przez lata więc uznałam że to po prostu nie dla mnie.  Poczułam ogromne współczucie dla siebie że przez tyle lat zaniedbałam siebie fizycznie i psychicznie. Popłynęło kilkanaście, a może i kilkadziesiąt  oczyszczających łez. Po raz kolejny nie było przy mnie nikogo wartościowego. Zmotywowałam się dla siebie, dawnej Oli, która cieszyła się życiem na wsi w otoczeniu lasów i piękna przyrody.
Najtrudniej mi było uwolnić umysł z przekonań, którymi przez lata nasiąknęłam ,mianowicie że jak zaprzestanę „tego czy tamtego” to będzie „to czy tamto”, łącznie ze śmiercią, że po odstawieniu dostanę zawału, że się uduszę, … Wierzyłam w to „specjalistom” i żyłam w ciągłym lęku. Ten rodzaj lęku było najtrudniej przezwyciężyć.
Przeczytałam ponownie ulotki, wyszczególniłam mazakiem co i jak robić przy odstawianiu specyfików – wedle własnej intuicji zaczęłam działać… Pogodziłam się z tym, że mogę umrzeć zmieniając tak radykalnie swoje dotychczasowe życie. Tyle lat uzależnienia od syntetyków nie zostawało bez znaczenia. Przetrwałam i to z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy ( już nie na kolanach jak to było na początku przy rozwodzie, czy odejściu z pracy).
Dokonało się niemożliwe – wyzwoliłam się z obowiązku wstawania jeszcze o prawie godzinę wcześniej by zażyć syntetyczny hormon, dopiero potem móc jeść śniadanie. Rano na czczo piję ciepłą wodę z miodem zamiast syntetycznego hormonu i robię proste ćwiczenia na rozbudzenie się po nocy przy inspirującej mnie muzyce…
Wkrótce potem znalazłam pracę, w której nie dałam się więcej wyzyskiwać, gdzie umiałam postawić własne warunki i być w gotowości odejść gdy nie respektowano tego. Większość osób w firmie wolała brać tabletki uspakajające i siedzieć cicho. Znowu odstawałam od nich, ale zaczęło mi się podobać stawianie granic dookoła. Zauważyłam że szef zaczął się ze mną liczyć.
Przyciągnęłam do siebie mężczyznę (drugi mąż), który jest również po rozwodzie i okazał się moim uzupełnieniem. Daje mi wewnętrzną wolność, której potrzebuję oraz wsparcie pod wieloma względami. Zamiast oceniać –  docenia i tego nauczyłam się od niego, a właściwie przy nim. Nie potrafiłam tego wcześniej.
Pierwszy mąż widocznie miał mi pokazać inny aspekt życia i doprowadzić do granic wytrzymałości. Jestem wdzięczna obojgu. Są jak lustro, w którym mogę się przejrzeć w jaki sposób wydarzenia, sytuacje, ludzie (lub ich brak) kształtują zdrowie, sens czy jakość życia.

Spełnienie

Przestałam potrzebować syntetycznych hormonów. Moje życie od miesięcy jest takie, jakie chciałam. Przestałam się otaczać osobami, które ciągle narzekają, czy mają jakieś swoje bezsensowne pretensje i nie wiedzą czego i od kogo chcą. Zmieniłam numer telefonu by „dawni przypadkowi znajomi” nie mieli do mnie jakiegokolwiek dostępu. W telefonie nie mam internetu na własne życzenie. Szanuję siebie za umiejętność natychmiastowego odcięcia się od takich osób, czy sytuacji z szacunku dla osoby, którą się stałam.
Przygarnęłam dwie domowe kotki – są bardzo wdzięczne i kochają bezwarunkowo, oraz dwa kanarki, które każdego dnia pięknie śpiewają i dają ukojenie dla uszu.
Wieczorami znajduję czas, a to na przeczytanie książki, układanie puzzli obiema rękami, masaż, rozmowy z mężem, spotkanie z osobą, która wyłącza  telefon podczas spotkania ze mną i jest dla mnie. Albo spędzam je na wyjściu do koni, do lasu, czy na lody (zimą jadam często lody ;)), na uczenie się średniowiecznego tańca, na grę na bębnie, na bawieniu się z domowymi kotkami, na zwiedzaniu zamków, pałaców, dworków…
To wspaniałe zafundować sobie tak wiele.
Istotnym jest uzyskać harmonię, równowagę i szacunek dla siebie. Wygrałam w życiu bo kieruję nim świadomie. Doba trwa 24 godziny i nie mam ich więcej niż inni. Mam na to wszystko czas, bo zrezygnowałam z tego co mi nie służy i co zabiera niepotrzebnie czas wpędzając w lęk. Czasem los pomógł mi zrezygnować z czegoś na co nie byłam gotowa, jak w przypadku utraty dziecka. Potraktowałam to wydarzenie jako kolejne doświadczenie w mym życiu, jak poradzić sobie ze śmiercią i pozwolić po prostu odejść ze schorowanego ciała. bez pretensji, pytań, po prostu odejść, bo i ten element jest częścią życia.

Organizm jako całość

Od miesięcy nie zażywam syntetycznych hormonów , które były według niektórych konieczne. Kobiece cykle SAME powróciły, nie wiem czym są bóle piersi, jajników, głowy, jakiekolwiek bóle. Przestałam mieć wszelakie dolegliwości. Organizm jest niesamowity i reguluje wszystko co trzeba i jak trzeba. Staliśmy się swoimi najlepszymi przyjaciółmi odkąd przestałam go odżywiać w sposób niedbały, zarówno poprzez pokarm jak i duchowo. Czuję się kochana, spełniona bez wszystkiego czym żyją i się otaczają inni. Zachęcam kobiety do wsłuchiwania się w siebie, do dzielenia się własnym doświadczeniem i do tego, by zadbały o siebie i swoje potrzeby. Każda z nas zasługuje na to by życie tutaj nie było tylko tęsknotą za czymś innym niż życiem tu i teraz i docenieniem daru istnienia jaki nam dali rodzice.

Kwiat lotosu

Zaczęłam rozkwitać jak kwiat lotosu. A woda dookoła tego kwiatu chroni mnie przed przypadkowymi osobami chcącymi mnie zerwać, napluć na mnie czy potraktować zarazą. Dotarcie do mnie wymaga pewnego etapu przemyśleń, odwagi do przepłynięcia… chęci rozwoju. Nie jestem dla każdego i większość osób nie jest rozmówcami dla mnie. Dzisiaj nie obwiniam nikogo o pasmo swoich wcześniejszych cierpień. Dbam po prostu o to, by mój umysł był wolny od chaosu myśli, przekonań innych, ich jadu czy zawiści. Dziękuję rodzicom za moje poczęcie, za wychowanie mnie, troskę o mnie na ile potrafili w tamtych czasach.
Dziękuję prawdomównym, którzy wzbogacają mnie spotkaniami w cztery oczy, wymianą wzajemnych doświadczeń. Kieruję swą wdzięczność zarówno żyjącym jak i tym, którzy są już nieobecni przy mnie ciałem…

Odwagi do celebrowania życia takim, jakie sobie uczynimy
życzy Ola

Zanim przybyła choinka [143]

Od diducha i podłaźniczki do choinki

Wkrótce w domach, sklepach, szkołach, biurach, na placach zagoszczą choinki rozświetlone kolorowymi żarówkami. Niegdyś choinkowe drzewka przynoszono z lasu. W dobie królowania chemii syntetycznej zastępowano je imitacjami z tworzyw sztucznych. Dziś znów modne są żywe drzewka, a wielu nie wyobraża sobie świąt bez choinki. Warto jednak znać historię obyczaju obcego słowiańskiej kulturze, odcinającego od korzeni i tożsamości.

Pierwsze choinki stosowano w celu wprowadzenia do mieszkań leśnego zapachu, bowiem ani zamków, ani chat nie wietrzono. Świeżo ścięte choinki przynoszono na dzień Narodzenia Pańskiego, by ich zapachem odświeżyć duszne powietrze. Wieszano je u powały czubkiem w dół i niczym ich nie ozdabiano.

Przystrojone zielone drzewko towarzyszy świętowaniu od niedawna, zaledwie j-e-d-e-n w-i-e-k. Na słowiańskie ziemie przywleczone zostało przez najeźdźców niemieckich, gdy Polska była pod zaborami. Wtargnęło przez zabór pruski wraz ze stacjonującymi na naszych terenach okupantami. Kto wówczas stawiał choinkę nie był patriotą.

Pod wpływem niemieckich najeźdźców zielone drzewka zaczęto stawiać w domach na Pomorzu, Warmii, Mazurach. Do II wojny światowej choinki nie znano na polskiej wsi. Zanim zwyczaj ubierania choinki dotarł do Polski w domach wieszano podłaźniczkę. Były to gałązki świerka lub jodły podwieszane u sufitu i dekorowane. Podłaźniczki królowały na polskich ziemiach aż do lat dwudziestych XX wieku.

Dawnym zwyczajem słowiańskim (nadal kultywowanym na Ukrainie), jest zwyczaj stawiania w mieszkaniu pierwszego skoszonego podczas żniw snopa nieomłóconego zboża. Nazywano go Diduchem, bowiem tym słowem pierwotnie nazywano dziada, przodka.

W czasach przedchrześcijańskich diducha stawiano na święto przesilenia zimowego – 21/22 grudnia tzw. Święto Godowe, czyli święto zwycięstwa światła nad ciemnością. Symbolizował ducha opiekuńczego domu, a jako, że jego przygotowanie związane było z kultem przodków ustawiano go nieopodal stołu, by zmarli przodkowie mogli ucztować wraz z rodziną. Miał zapewnić chleb powszedni w następnym roku, gwarantować pomyślność, obfitość, urodzaj, dobrobyt. Diducha trzymano w domu aż do końca obchodów Szczodrych Godów, a te trwać mogły 12 nocy. W czasach chrześcijańskich zaczęto diducha stawiać w wigilię Bożego Narodzenia i trzymano w domu do dnia Trzech Króli (także 12 dni), następnie pieczołowicie przechowywano do wiosny, aby z nasion pochodzących z diducha, czyli pierwszego zebranego snopa rozpocząć pierwszy siew.

Najdłużej na wsiach utrzymał się pochodzący jeszcze ze słowiańszczyzny zwyczaj dekorowania domów i chałup zielonymi gałązkami. Natomiast choinka popularność zaczęła zdobywać wśród arystokracji, a pozostała ludność obyczaj ten stopniowo małpowała.

Początkowo ubieranie choinki przyjęło się tylko w miastach. Na wsi długo dominowała „podłaźniczka”. Kościół katolicki zwyczaj dekorowania choinek uważał za pogański, jednak ze względu na rosnącą liczbę zwolenników właśnie kościół stał się miejscem rozpowszechniania tej tradycji (w Europie Północnej i Środkowej), więc gdy choinki zaczęto ozdabiać, pierwszymi ozdobami były jabłka i łańcuchy. Jabłka, ponieważ choinkę kojarzono z rajskim drzewem, z którego Ewa miała zerwać jabłko, a papierowe łańcuchy, jako symbol węża kusiciela, który Ewę do zerwania jabłka miał zachęcić.

Wkrótce na choinkach zaczęto także wieszać orzechy, jako symbol dostatku i cukierki w kolorowych błyszczących papierkach jako symbol luksusu.

W dekorowaniu choinek mamy iście polskie i nawet znane w świecie ozdoby ze słomy i papieru, białego i kolorowego, np.: aniołki, gwiazdki, koszyczki, a także wypiekane na tę okoliczność ciasteczka i pierniczki o różnych kształtach, choć najczęściej w kształcie serduszek.

Dawne ozdoby wykonywano rodzinnie, z bibuły, papieru białego i kolorowego, piórek, wydmuszek, słomek, kłosów zbóż i traw, wykorzystywano to, co pochodziło z pola, ogrodu, sadu, lasu. Wymowna była symbolika kolorów. Biel symbolizowała niewinność nowonarodzonego Dziecięcia, zieleń igliwia – życie wieczne, czerwień – zdrowie, złoto – bogactwo.

Kolorowe szklane bańki, dziś nazywane bąbkami, pojawiły się znacznie później. Obecnie do zawieszania na choinkach produkowane są przemysłowo bąbki plastikowe i przeróżne badziewie z tworzyw sztucznych.

Wszystkie nasze dawne obrzędy były związane z naturalną przemianą pór roku i miały bogatą symbolikę, sięgającą kultu dusz zmarłych i sił przyrody. Zabiegi, jakie stosowano miały zapewnić urodzaj w nowym roku i chronić domowników przed chorobami i nieszczęściami. Bielono izbę, w kąty wtykano gałązki świerka lub jodły, obrazy przystrajano gałązkami i kwiatami z bibuły. Ozdoby wykonywały kobiety i dzieci. Najważniejszą z ozdób był tzw. pająk robiony ze słomy i bibuły, przypominający dzisiejszy abażur.  Wieszano go u sufitu, gdzie zostawał na cały rok, więc musiał być piękny i bogaty.

Mimo iż obecnie choinka jest elementem Bożego Narodzenia, zwyczaje Bożonarodzeniowe zostawiam na oddzielny artykuł. Nie zobowiązuję, że go napiszę, ale gdyby tak się stało byłyby tam kolejne kontrowersje, np.:

I. Dwanaście potraw wigilijnych na cześć dwunastu miesięcy na pamiątkę dwunastu dni dawnego święta Szczodrych Godów, a nie apostołów.

II. Włoszczyznę zawdzięczamy nie Bonie, lecz Templariuszom.

III. Grzyby w kulturze ludowej są czymś tajemnym między światem roślin i zwierząt; pomagają w kontaktach ze zmarłymi, stąd ich obecność na wigilijnym stole.

IV. Karp nie pochodzi ani z tego zwyczaju ani tej kultury.

V. Wolne nakrycie nie dla zabłąkanego wędrowca, lecz dla przodków, których zapraszano na wspólną wieczerzę.

VI. Potrawą obowiązkową na wigilijnym stole, jest barszcz i uszka z grzybami. Rodzinne przygotowywanie uszek z grzybami to tradycja łącząca wszystkie pokolenia, przypomina o związku z Naturą, zapewnia zdrową rozrywkę i rozkosze dla podniebienia. Samodzielne przygotowanie uszek nie jest skomplikowane, choć może wydawać się pracochłonne, jednakże nic nie zastąpi smaku domowych uszek w zupie grzybowej czy barszczu.

VII. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem pochodzi z początków XIX w.

VIII. Dawniej oprócz tradycyjnych opłatków, wytwarzanych z przaśnego ciasta, chleba i wody, użytkowano kolorowe krążki opłatków zwane „światami”, którymi zdobiono podłaźniczkę. Światami dzielono się również ze zwierzętami. Kultywowanie tego zwyczaju miało je chronić od zapadania na rozmaite choroby.

IX. Dzielenie się opłatkiem, jaki mamy obecnie, jest symbolem wyrażenia wdzięczności i znakiem przebaczenia dawnych win.

Pij i pisz, jakie dolegliwości odeszły w siną dal [141]

Kultury Wschodu wykorzystują prozdrowotne i lecznicze właściwości roślin. Kultury Zachodu kpią z tradycji Wschodu, starają się dyskredytować wielowiekowe doświadczenia.

Kurkuma jest jedną z przypraw w kulturach Wschodu, szczególnie w Indiach, od tysięcy lat stosowaną kulinarnie, prozdrowotnie, uzdrawiająco, leczniczo… Między tymi działaniami nie ma granicy.

Właściwości prozdrowotne, uzdrawiające i przedłużające życie zawdzięcza kurkuminie, która jest silnym przeciwutleniaczem. Podobnie działających przypraw, równie cennych, wartych stosowania i promowania jest wiele, ale teraz skupmy się na zastosowaniu tej jednej.

Stosować kurkumę można jak wiele innych przypraw, do zup, gulaszów i przeróżnych potraw, cały korzeń lub sproszkowany. Aby doświadczyć mocy kurkumy pisanina nie pomoże, nie szukaj więc co inni piszą i gadają, lecz zacznij ją stosować.

Kurkuma ma wiele właściwości prozdrowotnych, np.: silnie przeciwzapalne, pomaga kontrolować poziom hormonu wzrostu, obniża ryzyko związane z występowaniem zmian zwyrodnieniowych w mózgu. Pijający wodę z dodatkiem kurkumy i pieprzu obniżają ryzyko zachorowań na choroby z długotrwałego zaśmiecania organizmu, jak demencja, choroba Alzheimera.

Dla zdrowia mózgu i przeciw nowotworom

Kurkuma ma wiele właściwości prozdrowotnych, np.: silnie przeciwzapalne, pomaga kontrolować poziom hormonu wzrostu, obniża ryzyko związane z występowaniem zmian zwyrodnieniowych w mózgu.

Pijający wodę z dodatkiem kurkumy i pieprzu obniżają ryzyko zachorowań na choroby z długotrwałego zaśmiecania organizmu, jak demencja, choroba Alzheimera…

Badania opublikowane w ”Cancer Reserch UK” potwierdziły, że kurkuma eliminuje nowotwory i zapobiega ich wzrostowi. Szczególnie widać to na przykładzie komórek nowotworowych piersi, jelita grubego, żołądka, skóry.

Woda z kurkumą i pieprzem

Wsyp do garnka łyżeczkę sproszkowanej kurkumy i zalej wodą o temperaturze pokojowej (0,5 do 1 litra). Podgrzewaj do falowania wody. Nie gotuj. Dodaj szczyptę pieprzu (czarnego). Zawarta w pieprzu piperyna zwiększa wchłanianie kurkuminy (i wielu innych cennych składników). Przygotowywać należy na bieżąco i wypijać co rano przed śniadaniem. Dla lepszego smaku można doprawić odrobiną miodu.

Świadome życie w zdrowiu

Promując prozdrowotne i lecznicze moce roślin nie zachęcam ani nie zniechęcam do leczenia przez medyków. Promuję świadome życie w zdrowiu tak, by medycy nie mieli co robić, a pseudonaukowa, zbrodnicza szarlataneria wielkiej farmy została zażegnana i zapomniana.
Zwolennicy terapii onkologicznych nie mogą nikomu zabronić pijania wody z kurkumą i pieprzem.
To, że kurkuma nie jest zatwierdzona przez depopulatorów wielkiej farmy jako „lek” nie powinno nikogo dziwić. Niemniej jednak przypominam, że ja promuję kulinarne zastosowanie, a to, że ona leczy to niech ją sądzą a nie mnie, bo ja nie tylko nie leczę i nie proponuję leczenia, ale wręcz brzydzę się leczeniem.

Na wzmocnienie odporności i długowieczność

Woda z kurkumą i pieprzem wzmacnia i mobilizuje do przeciwstawienia się chorobom. Zawarta w kurkumie kurkumina jest silnym przeciwutleniaczem, chroni komórki przed uszkodzeniami i przedwczesnym starzeniem się.

Na problemy trawienne i zrzut śmieci

Woda z kurkumą i pieprzem wpływa korzystnie także na nerki i wątrobę. Pobudza ich funkcje i pomaga usuwać toksyny z organizmu. Łagodzi również objawy nadkwasoty. Polecana zmagającym się ze zgagą.

Woda z kurkumą i pieprzem ma właściwości zdrowotne, więc warto ją włączyć do jadłospisu. Wpłynie pozytywnie na cały organizm. Warto pić ją codziennie przed śniadaniem. W połączeniu ze zdrową żywnością i aktywnością fizyczną można zrzucić nadmiar śmieci nazywany nadwagą.

Złote mleko kurkumowe

To łatwy do stosowania napój z kurkumy. Zazwyczaj polecany na kaszel i ból gardła, jednakże można go wykorzystywać profilaktycznie.
Szklanka mleka naturalnego (niesklepowego), łyżeczka mielonej kurkumy, łyżeczka cynamonu cejlońskiego, 1/4 łyżeczki mielonego imbiru, trzy goździki, łyżeczka oleju kokosowego. Wszystkie składniki podgrzać na wolnym ogniu mieszając, pod koniec dodać łyżkę miodu, soku z cytryny lub pigwowca.

O kurkumie i jej zaletach można wiele pisać, ale pisanie nie przydłuży życia w zdrowiu, a mądre korzystanie z przypraw tak. Więc czekam na Wasze doświadczenia.

Wiele dolegliwości zniknie w sześć tygodni, jeśli przy tym będziesz codziennie dotleniać organizm na spacerze . Tkanki nowotworowe to najbardziej niedotlenione tkanki w całym organizmie.  Spadek tlenu w komórkach o 35 % skutkuje obumieraniem lub rakowaceniem komórek. Udowodnił to Otto Warburg. Przypominam to tutaj: Możesz pokonać każdą chorobę – łącznie z nowotworami i cukrzycą [80]

Sprawdź i pochwal się efektami.

 

 

 

Naucz się odróżniać rzeczywistość od fikcji [140]

O wywoływaniu chorób i skracaniu życia na podstawie „leczenia” cukrzycy

Medycy i producenci farmaceutycznych trucizn głoszą, że cukrzyca zabija. Jednakże to nie cukrzyca zabija, lecz oni i ich medykamenty. Powszechnie wiadomo, że nie są oni zainteresowani, żebyś wyzdrowiał. Ich interesem jest żebyś chorował jak najdłużej. Kto do nich trafi z chorobą niezbyt poważną, a nawet jeszcze nie chorobą, a zaledwie sygnałem ostrzegającym zrobią wszystko żeby dodatkowych chorób mu przysparzać, żeby chorował coraz ciężej. Mają wiedzę i umiejętności, więc nierozsądnym by było ich działania tłumaczyć „skutkami ubocznymi”. To są skutki z-a-m-i-e-r-z-o-n-e.

Cukrzycy można pozbyć się zarówno za pomocą nowoczesnej wiedzy jak i wielopokoleniowego doświadczenia. Jednakże podstawą medycznej terapii cukrzycy są trucizny na bazie metforminy. Jest to świadomy bandytyzm producentów trucizn i będących na ich usługach medyków, ponieważ metformina wywołuje liczne choroby, powoduje cierpienia i przedwczesną śmierć. W żadnym razie przepisywaczom trucizny i je sprzedającym nie chodzi o terapię. Kto ma objawy nazywane cukrzycą i uda się do „specjalisty”, a on przepisuje środki, których główną substancją jest metformina powinien uciekać od niego i ostrzegać przed nim. To specjalista od wywoływania chorób, powodowania cierpień, odbierania zdrowia, skracania życia. A że trudno podejrzewać by nie rozumiał co robi i czym to skutkuje adekwatnym określeniem jest wyrachowany bandytyzm.

Wszystkie środki na bazie metforminy podnoszą poziom insuliny w krwi aż do krytycznego. Nadmiar insuliny zagęszcza krew i wyniszcza cały organizm, a szczególnie wątrobę, nerki, ale także inne narządy. Wysoki poziom insuliny niszczy komórki i powoduje ich nieprawidłowy podział. Widzisz już zamierzony business dla kolejnych „specjalistów” – onkologów? Zadaj sobie i medykowi pytanie: Dlaczego u leczonych cukrzyków rozwijają się nowotwory na czele z rakiem?

Wysoka zawartość insuliny prowadzi do szybkiego zatykania naczyń krwionośnych. Krew zagęszczana insuliną płynie coraz słabiej. Gdy naczynia krwionośne są zatykane wzrasta ciśnienie. Nadciśnienie występuje u 99% cukrzyków. Pojawia się też wiele innych zaburzeń, szczególnie w układzie sercowo-naczyniowym. Otwierają się kolejne businessy dla kolejnych „specjalistów”.

Lista najgroźniejszych skutków terapii metforminą:

Wysokie ciśnienie krwi – ciśnienie rosnące szczególnie wieczorem, bóle głowy, szum w uszach, strach;

Zaburzenia żołądkowo-jelitowe (biegunki, zgagi, odbijania, wrzody żołądka…);

Kamienie nerkowe z powodu intensywnego wydalania soli i cukru;

Marskość wątroby – choroba rozwija się w tkance łącznej, a wątroba przestaje oczyszczać krew, całe ciało wypełnia się toksynami;

Choroby onkologiczne;

Ślepota;

Wczesna śmierć z powodu zniszczonych naczyń krwionośnych.

Rozwój patologii zależy od ilości środków i czasu ich stosowania, ale także od odżywienia – budującego lub niszczącego indywidualną odporność organizmu.

Jeśli metformina zabija, to dlaczego ją stosują?

Nie sądzę by celowe było abym to ja odpowiadał. Kierujący się wiarą i tak wierzą, że akurat ich to medycy wyleczą, a przybywająca ilość aptek to dla ich dobra, żeby mieli bliżej, a odwiedzanie wielu aptek daje szansę truciznę kupić trochę taniej.

Środki, których główną substancją jest metformina:

Bagomet, Vero-Metformina, Glycomet, Glycon, Glyminfor, Gliformin, Glucofa, Glucophage, Glucophage Long, Dianormet, Diaformin, Langerin, Metadien, Metospanin, Metfogamma, Metformin, NovaMet, SofaFormin, Formet.

Traktowanie cukrzycy chemikaliami jest przestępstwem. Cukrzyca nie jest chorobą z niedoboru jak szkorbut, anemia. Cukrzyca jest chorobą z nadmiaru. Jeśli w chorobach z niedoboru podamy brakującą witaminę odzyskujemy zdrowie, zdrowiejemy. Jeśli w chorobach z nadmiaru śmieci i trucizn dodamy dodatkowych śmieci i trucizn jeszcze bardziej zaśmiecony organizm jeszcze bardziej choruje.

Teraz sam decyduj czy nadal chcesz zaśmiecać organizm i do zaśmiecanego śmieci dodawać, czy raczej zaprzestać zaśmiecania i śmieci się pozbywać.

Jeśli chcesz swoją dotychczasową drogę coraz intensywniejszego leczenia i coraz cięższego chorowania zamienić na drogę zdrowienia zacznij od wyeliminowania pszenicy i cukru w każdej postaci. A, że pszenica i cukier są nawet w kiełbasie i w niemal każdym przemysłowym produkcie zrezygnować z przemysłówy. Tylko tyle? Na początek wystarczy. Gdy zaprzestaniesz obciążania swego organizmu, Jego Wysokość Twój Organizm sam zacznie się r-e-g-e-n-e-r-o-w-a-ć.

Jeśli pragniesz więcej to zajrzyj tutaj: Odwracalność procesów chorobowych jest możliwa! [8]

i tutaj: Przygoda Sławy z nalewką z pączków [114]

i tutaj: Ty też możesz wyzdrowieć! [128]

i tutaj: Ziemia… doceńmy ją zanim w niej spoczniemy… [131]

Na kręgosłup, rwę kulszową, płuca, prostatę, kamienie żółciowe… [139]

Czasem pytają mnie, co zrobić w chorobie nazywanej zazwyczaj nazwą potoczną, czasem medyczną i oczekują podania nazwy cudownego ziółka, które natychmiast i bez pracy własnej wygonią wszystkie problemy, których medykamenty od lat stosowane nie zmogły, a dodatkowo stan cierpiętnika pogarszały. To typowa reakcja długo nasiąkających reklamami z ekranów i ekraników. Uwierzyli, że wystarczy posmarować maścią i po problemie, jak niegdyś po pewnej medycznej trutce, reklamowanej: „już w porządku mój żołądku”.

Ponieważ aktualny problem nazywa się inaczej, a nie leci reklama na niego to domagają się ode mnie podania nazwy medykamentu aktualnie nie reklamowanego. Mam powiedzieć lub napisać co na kręgosłup, rwę kulszową, płuca, prostatę, kamienie żółciowe, etcetera, bo są przeświadczeni, że na każdą chorobę jest jakiś „woltaren” i wystarczy posmarować by ból ustąpił. Nie chcą zaprzestać wyniszczania organizmu, ani przygotować sobie uzdrawiającego posiłku. Godzą się na wyniszczanie organizmu destrukcyjnymi emocjami i pogonią za złudzeniami, gdzie nie ma czasu na działania przywracające od dawna trwonione zdrowie, byle „nie bolało” i byle bez pracy własnej. Nawet ziółka, których podania nazwy żądają też chcą kupić w aptece, a nie szukać w lesie, ogrodzie, na łące, a już na pewno nie uprawiać w ogródku. I żeby było bez zaparzania, najlepiej w tabletce.

Nie wiem co myślą rozczarowani, gdy tego nie dostają. Pewnie są tacy, co myślą, że wiem, ale nie chcę powiedzieć i tacy, co myślą, że nie wiem, więc szukają w internecie, gdzie pełno jest serwujących złudzenia.

To mnie nie dziwi, bo od dawna pokazuję, jak zabijają naiwność i wiara. Jednakże zadzwonił pewien zacny znajomy, o ogromnej wiedzy i doświadczeniu w wielu dziedzinach, który ma nawet własne nowocześnie wyposażone gabinety rehabilitacji i zna wielu speców z przeróżnych medycyn i przeróżnych sposobów rehabilitacji. Jego pytanie dotyczyło bólu u córki świeżo po porodzie, u której wykryto małe kamyczki w pęcherzyku żółciowym.

Rozpuszczenie kamyków żółciowych jest łatwe. Ze szkoły podstawowej pamiętamy jak tworzył się i rósł kryształek na nitce zanurzonej w roztworze soli. Wprawdzie pokazywano tylko jak kryształek powstawał i rósł coraz większy, a tego jak go rozpuszczać aż do całkowitego zaniku w szkole nie mówili, to jednak przez analogię powinno to być oczywiste. Tworzenie się kryształka w stężonym roztworze trwa kilka dni. Gdy zmieniamy wodę na czystą kryształek zmniejsza się aż do całkowitego zaniku w kilka godzin.

Nie spodobało się moje przypominanie doświadczenia z lat szkolnych, gdyż rozpuszczanie kamyczków wymagało zaangażowania samej cierpiącej. Jej tata spodziewał się, że powiem jaką tabletkę łyknąć lub gdzie dotknąć by kamyki znikły. Uciskiem lub masażem odpowiednich punktów można to osiągnąć, ale nie wirtualnie. Miał zadzwonić by rozmowę dokończyć, a że nie zadzwonił to podaję pięć punktów do naciskania palcem w przypadku kamicy żółciowej.

PM20 – na wysokości wyrostka kolczystego 11. kręgu piersiowego;

WŻ34 – w zagłębieniu leżącym ku przodowi i dołowi główki kości strzałkowej;

EX85 – grupa 34 punktów po obu stronach kręgosłupa piersiowego pół cuna od śródlinii tylnej;

EX152 – jeden cun poniżej zagłębienia leżącego ku dołowi i przodowi od główki kości strzałkowej;

JC4 – w zagłębieniu pomiędzy 5. kością śródręcza i kością trójgraniastą.

Szczególnie punkt JC4 każdy powinien znać jako pomocny w wielu dolegliwościach, także jako pierwsza pomoc.

Metoda działania palcem na punkty stosowane w akupunkturze i stąd nazywane „akupunkturowymi” jest pewnie najlepszą na świecie. Najskuteczniejsza i najbezpieczniejsza, a przy tym najtańsza i najszybsza. Jednakże w przypadku bólów powstałych tuż po porodzie raczej nie kamyczki są przyczyną.

Podczas porodu pod wpływem hormonów rozstępują się kości miednicy. Niepojęte dla nas procesy inicjowane są tylko wówczas. W zdrowym układzie kostnym i hormonalnym talerze rozstępującej się podczas porodu miednicy samoczynnie wracają do dawnego położenia. Przeróżne niedobory pokarmowe i hormonalne wraz z rozleniwionymi mięśniami u osób, które dużo siedziały, a mało chodziły sprawiają często, wręcz nagminnie, że rozsunięte kości miednicy nie wracają na dawne miejsca. Mało sprężyste mięśnie nie mają siły ściągać kości do poprzednich położeń i wiele kobiet po porodzie cierpi, często wiele lat. W tych przypadkach problem zażegnać można niemal natychmiast wspomagając mięśnie masażem. Ale, ale nie r-o-z-l-u-ź-n-i-a-j-ą-c-y-m, gdyż problem powstał właśnie braku sprężystości. Masaż, choć to działanie należałoby nazwać inaczej, powinien być w-z-m-a-c-n-i-a-j-ą-c-y, a tego masażystów i rehabilitantów nie uczą, więc oni tego zazwyczaj nawet nie rozumieją. Nagminnie w takich przypadkach szkodzą, aż do spowodowania śmierci włącznie. Śmierć spowodowana masażem? Taaak! Przypadki te kryje ziemia, a rozpacz bliskich utrudnia ich nagłaśnianie.

Być może opis jednego z najdramatyczniejszych przypadków uśmiercania medyczno-rehabilitacyjnego zostanie tu przedstawiony. Matka po stracie córki, której problemy zaczęły się od porodu dojrzewa do pokazania światu uśmiercających działań medyków i rehabilitantów. Nie będzie oceny co z głupoty, a co dla kasiory, lecz tylko co robili i czym to skutkowało.

A co z córką zacnego znajomego? Nie wiem, bo nie zadzwonił. Pewnie podda się zupełnie niepotrzebnemu usunięciu pęcherzyka żółciowego, bo przecież medycy nie usuwają samych tylko kamyczków lecz wraz z narządem, który nie wiedzieć czemu nazywają workiem lub woreczkiem. Czy po chirurgicznym zabiegu córka będzie zdrowa? To raczej niemożliwe, tym bardziej, że wiele wskazuje, iż to nie kamyczki były problemem. Przyczyny bólów zaprzestano szukać, gdy odkryto kamyczki, bo na nie przeniesiony został akcent zainteresowań.

Tym, którzy destrukcyjnymi emocjami: smutkiem, obawami, lękami, strachem, czarnowidztwem, a może jeszcze gorzej: żalem, nienawiścią, złorzeczeniem przez wiele lat tworzyli sobie kamyczki w pęcherzyku żółciowym, a teraz pragną pozbyć się ich bezoperacyjnie polecam książkę Louisę L. Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”.

Zaprzestanie destrukcji jest możliwe. Przemiana procesu destrukcji w proces regeneracji także. Bez medyków i medykamentów. Wystarczy wola i determinacja.

Dobra nowina dla cierpiących po porodach

Uwolnienie od cierpień powstałych po porodzie, nawet wieloletnich jest możliwe w parę minut. Chętnie to zademonstruję i tego nauczę.

Problemy gardła i naturalny sposób na kaszel i usunięcie flegmy z płuc i dróg oddechowych [83]

Wracając z młyna wstąpiłem do znajomych, którzy pożalili się na chroniczny kaszel córki, oczekując ode mnie wybawienia. Kaszel (także wymioty) to ruch energii w górę i na zewnątrz (przeciwnie do biegunki, która jest ruchem energii w dół i na zewnątrz). W obu przypadkach organizm usiłuje wyrzucić to, co mu zalega, co zbędne, trujące.

Przeciwdziałanie tym naturalnym odruchom organizmu jest głupotą, na której zbijają fortuny firmy farmaceutyczne i ich poplecznicy medyczni, paramedyczni i handlowi.

Organizm można i należy wspomagać, by ułatwiać mu funkcjonowanie i powrót do harmonii, czyli zdrowia. Jeśliby więc zastosować jakąś miksturę to tylko dla ułatwienia rozpuszczenia i wyksztuszenia tego, z czym organizm się zmaga i przeciwdziałaniu tworzenia się i odkładania śluzu, złogów, flegmy i innych paskudztw, ale w żadnym razie NIE tłumienia naturalnego odruchu obronnego.

Gardło i krtań związane są z komunikacją, wypowiadaniem się, więc osoby w długotrwałej niemożności wypowiedzenia swoich racji dręczy ciągły ucisk w tej okolicy. W takim przypadku nie pomogą żadne medykamenty, a stosowanie ich jest nie tylko głupotą i sprzeniewierzaniem się wobec własnego organizmu, lecz zbrodnią. Najgorszą z najgorszych, bo wobec siebie samego.

Wytłumaczyłem to znajomym i wydaje mi się, że powinni to rozumieć, ale problem ten dotyczy wielu osób, więc pukam w klawisze aby to moje tłumaczenie udostępnić także innym potrzebującym.

Poleciłem tańczyć, śpiewać, recytować, a przynajmniej rozmawiać twarzą w twarz bez wypalających mózg pudełeczek z błyszczącym ekranikiem. Nie spodziewałem się by to zastosowała, nawet gdyby rodzice jej to zręcznie przekazali, ale sumienie mam czyste, że zrobiłem co w mojej mocy.

Pewien czas temu miałem okazję uwolnić tę młodą matkę od psychozy spowodowanej przez lekarkę, straszącą ją, że umrze jeszcze przed końcem roku i osieroci synka będącego wówczas niemowlęciem. Dziś synek ma już dwa i pół roczku i kiedyś nawet witał się ze mną. Niestety mama zamiast być szczęśliwą i dziękować za nową jakość życia usiłowała na mnie wylewać frustracje powodowane przez swoje chore relacje z pracodawcą, mężem, straszącą ją lekarką i lekarzem wyłudzającym od niej dziesiątki tysiące złotych na rekomendowane przez niego suplementy.

Ponieważ jej problemy są przez nią samą tworzone i misternie pielęgnowane żadne zioła, mikstury, a tym bardziej przemysłowe suplementy nie mogą pomóc. Zrozumieć problem pomogłaby Louise L. Hay, ale to wymaga ściągnięcia z półki książki „Możesz uzdrowić swoje życie” (polecam każdemu niezależnie od problemu) i przeczytania ze zrozumieniem kilku zdań. Trudno wymagać tego od wariatki, której sposób reagowania poznałem bardzo boleśnie, gdy dostała furii zobaczywszy wynik analizy pierwiastkowej włosów. Nie rozumiejąc badania i nie czytając zaleceń siała grozę z powodu odbiegających od norm cyferek. Cyrk, który wówczas odegrała pisząc do mnie mierzi mnie do dziś. Jeszcze bardziej pomyje i błoto, które po mojej życzliwej odpowiedzi z furią na mnie wylewała. Poprosiłem wówczas by swoją pisaninę pokazała swojej mamie. Zapewne tego nie uczyniła, bo wie, że to forma terapii, a jak wiadomo wariatki jedyne czego pragną to nadal tkwić w wariactwie.

Niegdyś problemom gardła i dróg oddechowych poświęciłem książkę, w której podałem kilkadziesiąt sposobów wykorzystujących lecznicze moce owoców i warzyw. Teraz dorzucę tu sposób najprostszy z najprostszych. Zapewne wielu czytającym wyda się zbyt prosty, by go zastosować i przekonać się o skuteczności. Inni szybko zapomną, że to czytali, jeszcze inni pójdą do apteki. Sam kiedyś ciężko rozchorowałem się po tabletkach do ssania opisanych i reklamowanych jakoby z tymianku i podbiału, więc frywolnym klientom aptek życzę równie bolesnych doświadczeń.

Marchewka powinna być powszechnie znanym warzywem. Słynie z obfitości witaminy A i Karotenu – ważnych dla zdrowych oczu. Jednakże to smaczne i pożywne warzywo jest też cennym źródłem witamin z grupy B, witamin C i K oraz minerałów: żelaza, potasu, magnezu, wapnia, fosforu… Walory smakowe marchewki zapewne są powszechnie znane, ale marchew jako doskonały środek dla wzmocnienia układu odpornościowego jest niedoceniana.

Dziś marchewkę polecam również na problemy z zalegającą flegmą. Poznajcie jej właściwości wspomagające także układ oddechowy. Kto zmaga się z takimi chorobami jak: kaszel, przeziębienie, zapalenie oskrzeli, astma… niech sporządzi naturalny syrop, którym nie tylko wyleczy kaszel, ale co ważniejsze usunie wydzielinę z płuc. Marchewkowy specyfik doskonały jest i dla dorosłych i dla dzieci.

O prozdrowotnych właściwościach marchwi pisałem w kilku miejscach, także na tej stronie.

Zanim podam marchewkowy przepis dorzucę dwie ciekawostki.

! – Znany mi lekarz leczący nowotwory marchwią uzyskuje skuteczność najwyższą w świecie. Znam „jego” sposób i każdy może go zastosować.

! – Izraelscy naukowcy odkryli, że spożywanie przez tydzień codziennie po 64 mg karotenu (w tym badaniu z glonów z rodzaju Dunaliella) zapobiegło objawom astmy wysiłkowej u ponad połowy z 38 badanych pacjentów. Odkryli oni również, że codzienne przyjmowanie 30 mg likopenu złagodziło objawy astmy u 55% pacjentów z astmą wysiłkową.

Składniki marchwiowej mikstury: pół kg marchwi i 4 łyżki miodu

Sposób przygotowania marchwiowej mikstury: Obraną marchew pokroić i gotować do miękkości, wyciągnąć z wody, zmiksować.  Do wody, w której gotowała się marchew dodać miodu i połączyć z rozdrobnioną miazgą. Odstawić do wystygnięcia.

Tak przygotowanego syropu wypijać 4 łyżki, w ciągu dnia. Poprawę odczuć można już po 2 dniach.

Marchew znana i nieznana [51]

 

Nerki można odtruć, oczyścić, usprawnić w dwa tygodnie [82]

Sposobów na ochronę i poprawę pracy nerek jest wiele; przy różnych okazjach o tym mówię i piszę. Dziś przypominam wartość cebuli także w tym zakresie, bo choć cebula należy do najzdrowszych warzyw jest niedoceniana. Mało kto wie, że z pomocą cebuli może zażegnać wiele przeróżnych problemów zdrowotnych i poprawić stan zdrowia.

O prozdrowotnych właściwościach cebuli pisałem w miesięczniku Wegetariański Świat i innych publikatorach, także tutaj. Dziś pomijam zawartość minerałów, witamin…, walory odżywcze…, przedstawiam cebulową miksturę skuteczną w czyszczeniu i odtruwaniu nerek, oraz usprawnianiu ich funkcjonowania. Ten cudowny środek ma moc nie tylko usuwania z organizmu toksyn, odpadów, trujących substancji chemicznych. Mam nadzieję, że wielu pomoże cieszyć się lepszym życiem.

Jeśli chcecie więcej tak prostych i skutecznych sposobów to piszcie o efektach cebulowej kuracji.

Składniki:
2 cebule
2 cytryny
sporo natki pietruszki
2 litry wody

Przygotowanie:
Posiekaj drobno cebule i natkę pietruszki. Zalej przegotowaną, ale ostudzoną wodą. Dodaj sok z cytryn. Maceruj kilka godzin.

Stosowanie:
Całość wypijaj dowolnymi porcjami w ciągu dnia. Powtarzaj przez 2 tygodnie.

Kuracja będzie skuteczniejsza jeśli obniżysz spożycie sodu, a zwiększysz spożycie owoców, warzyw, szczególnie zielonej żywności z botwiną, boćwiną, pokrzywą i jarmużem na czele.

Więcej o właściwościach cebuli:
Skarb, który łzy wyciska
Własne plastry oczyszczające
Mikstura uwalniająca od bólu pleców, szyi, głowy…

Skarb, który łzy wyciska [14]

Własne plastry oczyszczające [60]

Mikstura uwalniająca od bólu pleców, szyi, głowy… [23]

Możesz pokonać każdą chorobę – łącznie z nowotworami i cukrzycą [80]

Niegdyś zacząłem pisać rozprawkę, której nie dokończyłem. Teraz mam inne cele i inne zajęcia więc dokończenia raczej nie będzie. Jednakże zwraca się do mnie coraz więcej osób chorujących po zmianie sposobu odżywiania powszechnie uznawanego za zły na sposób powszechnie uznawany za dobry, a przynajmniej znacznie lepszy. Ostatnio odwiedził mnie wampir z zaawansowanym glejakiem, szukający ofiary, na którą mógłby zrzucić odpowiedzialność za klęski swoich sprzeniewierzeń i pomieszania z poplątaniem. Ponieważ ciągłe powtarzanie każdemu jak zacząć jest męczące i deprymujące postanowiłem opublikować ten niedokończony tekst by odsyłać do niego błądzących. Skoro potrzebujecie kopa na start, no to macie!

Bez wyważania otwartych drzwi sam dokonaj ważnego odkrycia i bądź zdrów

Tematyka nowotworowa dotyka każdego, bowiem wszyscy jesteśmy bombardowani zmanipulowanymi sensacyjkami i straszeni chorobami nazywanymi nowotworowymi. Nie chcę dywagować ile w tej psychozie jest rzeczywistego zagrożenia, a ile podstępnej zachęty do bezsensownych badań, fałszywie nazywanych „profilaktyką”. Wielu rozumie, a większość czuje, że to merkantylny biznes i nawet nietrudno zauważyć czyj. Przypomnę zatem tylko suche fakty.

Zanim nowotwory zaczną doskwierać na tyle, by medycy mogli je wykryć rozwijają się i czynią spustoszenie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Nieodczuwanie dolegliwości nie gwarantuje zdrowia.

Ponieważ w obecnym, zakłamanym i skażonym perfidią świecie rozpowszechniane są zmanipulowane wiadomości, zazwyczaj będące plugawieniem Wiedzy wydaje mi się, iż prawdziwa Wiedza Prozdrowotna przyda się sympatykom mojej strony.

Serfujący po internecie trafiają na nazwisko doktora Otto Warburga, wybitnego biochemika, laureata Nagrody Nobla. Jednakże zasoby internetowe są poprzeplatane bzdurami, półprawdami, kłamstwami. Nie chcę analizować na ile wynika to z niewiedzy, a na ile z celowych spekulacji. Skupmy się tylko na temacie nowotworów w świetle odkryć doktora Wartburga.

Interneta głosi, że doktor Wartburg zdobył nagrodę Nobla za odkrycie, iż raka powoduje zakwaszenie organizmu. Jednakże w Jego pracach nie ma nic na temat jakiegoś zakwaszenia! Interneciarze przekręcają fakty, bowiem Otto Warburg udowodnił, że spadek tlenu w komórkach o 35 % skutkuje obumieraniem lub rakowaceniem komórek. Tkanki nowotworowe to najbardziej niedotlenione tkanki w całym ludzkim organizmie.

Jak zapobiec niedotlenieniu miliardów komórek i wzmocnić ochronę przed nowotworami?

Zalecenia doktora Otto Warburga:
1 – Naprawić skład błon biologicznych miliardów komórek tworzących ciało człowieka.
2 – Usunąć z diety produkty, które powodują, że mniej tlenu przenika do komórek (niedotlenienie).
3 – Upewnić się, że w diecie nie brakuje, jak to nazywał dr Warburg, koenzymów oddychania.
4 – Wprowadzić zmiany w diecie, dzięki którym unikniemy spowolnienia krążenia. (Warburg odkrył, że spowolnienie krążenia prowadzi do niedoboru tlenu w komórkach).
5 – Zagwarantować odpowiedni poziom hemoglobiny w krwi. Ponieważ hemoglobina przenosi tlen nie może jej brakować!
6 – Sprawić by hemoglobina (która przenosi tlen) chętniej uwalniała tlen do narządów i komórek.

Po zrealizowaniu tych zaleceń problem nowotworów samoczynnie zniknie jak znika mrok pod wpływem wschodzącego Słońca.

Jak spełnić powyższe punkty?

Przede wszystkim eliminując z diety szkodliwe tłuszcze, wyroby z pszenicy, wszystko co zawiera glifosat itp. trucizny.

Jakie tłuszcze są szkodliwe?

Wszystkie utwardzone, częściowo utwardzone, uwodornione, częściowo uwodornione. Nie kupuj produktów z tymi słowami na etykiecie gdyż są źródłem uszkodzonych kwasów tłuszczowych, blokujących dostęp tlenu do komórek.

Gdzie są te szkodliwe kwasy tłuszczowe?

W margarynach itp., wyrobach cukierniczych i ciastkarskich, majonezach, śmietankach w proszku…

To pierwszy etap zmian, jakie trzeba wprowadzić… Pozostałe dostaniesz jak pochwalisz się efektami wprowadzonych zmian.

Byliśmy w przybytku dyjabła [79]

Witam wszystkich serdecznie

Wraz z przyjacielem Robertem – znanym z naturalnej uprawy dawnej odmiany orkiszu i prozdrowotnych produktów z tego cudownego zboża, którym zachwycała się święta Hildegarda – byliśmy w Milówce, w miejscu od niedawna nazywanym Gajem Świętowita. Pojechaliśmy tam na zaproszenie nowego gospodarza tego miejsca. W dobie plandemii (zaplanowanego ludobójstwa) miałem pokazać oczyszczającą i ochronną moc ognia. Ponieważ organizator prosił bym rozszerzył moje wystąpienia o prezentacje ziół przygotowałem kilka wystąpień o różnej tematyce prozdrowotnej z dominującym udziałem ziół. Propozycja programowa była taka:

Sobota 1 sierpnia 2020 r.
godz. 13 – 15. Święte Ognie w Świętych Gajach, Agniyoga, Agnihotra, Agniterapie, Homaterapie, ogniste ziele oraz zdrowotny prezent dla każdego (niespodzianka, cud uzdrawiający).
godz. 16 – 18. Podróż ku zdrowiu z ziołowym panaceum.
godz. 20 – 20.30. Wieczorne spotkanie z agnihotrą.

Niedziela 2 sierpnia 2020 r.
godz. 5.30 – 6.30. Agnihotra o wschodzie Słońca.
godz. 8.30 – 10. Ziołowe kolory zdrowia i urody.
godz. 11.30 – 12. Południowe spotkanie z agnihotrą.
godz. 13 – 15. Podróż ku zdrowiu z ziołowym panaceum – ciąg dalszy – najlepsze z najlepszych.
godz. 16 – 16.30. Popołudniowe spotkanie z agnihotrą.
godz. 17 – 18. Ziołowa wolna amerykanka, czyli łatwe odpowiedzi na trudne pytania.

Każde ze spotkań miało być połączone z uzdrawianiem wszystkiego, co dotychczas było niemożliwe i spełnianiem życzeń/marzeń zdrowotnych dotychczas nieosiągalnych.

Na miejscu okazało się, że organizatorzy zapomnieli zaprosić gości,  zapomnieli wywiesić zapowiedzi, zapomnieli przygotować rzutnika, zapomnieli nawet zapewnić mi wody, nie wspominając o obiedzie. Uciekli jak tchórze. Personel nie poczęstował mnie nawet szklanką wody, a zapytany co mają do jedzenia wyjaśnił, że nic nie mają, ale z grzeczności mogą zamówić katering.

Rodzina z dziećmi, która tam przyjechała na spotkanie ze mną opowiedziała nam jak tydzień wcześniej nie pozwolono dzieciom zobaczyć ogrodu szumnie nazywanego gajem, nie sprzedano im nawet szklanki wody, nie pozwolono skorzystać z sanitariatu…

Dawna mądrość mówi, że nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Dziękujcie Niebiosom, że Wasze dzieci nie weszły do tego przybytku dyjabła, gdzie straszą ogromne rzeźby szkaradnych potworów, powodujące nie tylko obrzydzenie. Te piekielne monstrualne maszkary działają niszcząco na wszystko, a szczególnie na psychikę. Zło emanujące z tych maszkar niszczy nie tylko dzieci.

Miejsce bezpodstawnie i bezprawnie nazywane Gajem Świętowita w samym centrum okraszone jest plastikowymi domkami jakich pełno w supermarketach i na podwórzach. Wyglądają jakby tam trafiły ze śmietnika.

W tym przybytku dyjabła nie ma nic do jedzenia. Do picia zaś tylko soki wyciskane w maszynach, które ów przybytek dyjabła promuje i którymi handluje.

Przy każdej okazji podkreślam wyższość wiedzy ponad wiarą. Także teraz proszę nie kierować się wiarą czy niewiarą, lecz osobiście przekonać się o ohydzie tego miejsca i opisać swoje wrażenia, choćby tutaj.

Brud energetyczny tam nabyty zmyć można w płynącym za drogą górskim strumieniu z kamiennymi wodospadami. Omijajcie jednak okolice bramy wjazdowej do gospodarstwa poprzedniego gospodarza przybytku dyjabła, wcześniej nazywanego „Leśnym Grodem”, ponieważ tam strumień zaśmiecony jest plastikowymi wiadrami po budowlanych klejach, farbach i  innych paskudztwach trującej chemii syntetycznej. Poza takimi śmieciami ten górski potok zaśmiecony jest także workami z tworzyw sztucznych, ogromnymi fragmentami siatki ogrodzeniowej i wszystkim, co w moim mieście wywożone jest na wysypiska. Dlaczego w górach trafia to do potoków? Ja wiem, bo poznałem mentalność tego szołmena (i w jego gospodarstwie i na Filipinach), Wam pozostaje przekonać się na własnym organizmie.

Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski

Majtkowa riposta [78]

Pod moich artykułem „Zimne stopy, zimne dłonie, słabe krążenie krwi, brak radości…” bezimienna anonimka napisała taki komentarz: „Hmmm na pewno z wieloma informacjami się zgodzę i podoba mi się Pana podejście do tematu. Jedno jedyne ale…. nie piłam mleka, jak również nie jadłam mięsa, a dłonie i stopy miałam zimne.”

Mógłbym odpisać – zresztą zgodnie z prawdą: a ja mleko piłem, mięso jadłem, a dłonie i stopy miałam ciepłe. Byłoby po temacie, jednakże te dwa zdania komentarza bezimiennej komentatorki skrywają głębię niezdolności kojarzenia faktów i r-o-z-u-m-o-w-a-n-i­­-a. Gdybym napisał większe opracowanie dotyczące potrójnego ogrzewacza[i], tym bardziej byłoby mi przykro gdyby bezimienna i to też nazwała „informacjami”. Dlatego zdecydowałem wylać kubeł zimnej wody z nadzieją, że choć jedna kropla spadnie na skroń anonimki. Mam nadzieję, że więcej potrzebujących, nie tylko z podobnymi „problemami” korzysta z W-i-e-d-z-y, którą bezimienna nazywa „informacjami”.

Różnice między Wiedzą (z doświadczenia) a informacjami (zasłyszanymi) wyjaśniałem przy różnych okazjach. Ambitni znają je z moich wypowiedzi, więc nie ma potrzeby rozszerzać tej riposty. Pozostanę przy marznięciu stóp i dłoni, czyli miejsc najodleglejszych od serca. W pierwszych słowach mojego artykułu napisałem: Marznięcie stóp i dłoni utożsamiane jest ze słabym krążeniem krwi, anemią, niedokrwistością. Krew zbyt słabo krąży z różnych powodów, np. niewydolności serca, zbytniej gęstości krwi, ubogiego jej składu, zamulenia naczyń krwionośnych…

Skupiłem się na słabym krążeniu krwi, jako zaburzeniu nad którym sami możemy łatwo zapanować. Przybliżyłem niedocenianą, a często lekceważoną przyczynę słabego krążenia krwi, jaką jest brak radości i traktowanie serca (żywego organu i siedliska uczuć) jak pompę (martwy przedmiot mechaniczny). Zachęciłem do poznawania psychicznych przyczyn fizycznych dolegliwości. Wspomniałem o Louise L. Hay i jej książce „Możesz uzdrowić swoje życie”, a tych, którzy nie znają tego dzieła zachęciłem by nadrobili zaległości.

Chora moda wychładzania

Pisząc do i dla rozumnych pominąłem częstą przyczynę marznięcia stóp, dłoni, pleców, całego ciała, jaką jest wieloletnie wychładzanie organizmu lub tylko okolicy nerek i jajników. Uważałem, że czytelniczkom nie obce jest przeznaczenie majtek. Okazuje się jednak, że nie wszystkie wiedzą czym są majtki i gdzie się je powinno nosić. Zresztą wiele innych aspektów kobiecości też im jest obce. Ponieważ pokolenie babek wszystko to wiedziało, to zgrozą napawa myśl: komu zależy, żeby nawet poprzez majtki wyniszczać dzieci i młodzież, o dorosłych wariatkach nie wspominając.

Jakże to przykre, że przeznaczenie i wartość prawdziwych majtek babom ma wyjaśniać chłop.

Majtki i maliny

Majtki (także spódnice i sukienki) naszym babkom i ich dzieciom okrywały okolice nerek, jajników, lędźwi chroniąc te miejsca przed wychłodzeniem. W czasach takiego używania majtek niepłodność była bardzo rzadko spotykana, porody były naturalne, kobiety ciężarne często do momentu porodu pracowały w polu i natychmiast po porodzie kontynuowały przerwaną pracę.

Nasze babki i matki znały rozgrzewające właściwości malin i powszechnie stosowały je nie tylko w przeziębieniach, także dla bezbolesnych porodów i szybkiego obkurczenia macicy po porodzie. Dzięki zapewnieniu ciepła, szczególnie za sprawą majtek, a dodatkowo także malin kobiety były silne, czerstwe, zdrowe. I nie marzły im paluszki!

Tak więc bezimienna anonimko – Justyno S…..k nie tylko tożsamości nie udało Ci się ukryć, nie udało Ci się ukryć także problemów zdrowotnych. Mogłabyś ich uniknąć gdybyś doceniała rolę majtek. Ale mam dla Ciebie dobrą nowinę. Tak, jak wszystko można popsuć, tak też wszystko można naprawić. Zadbaj więc o strefę swoich lędźwi.

A za poprzednim artykułem powtórzę: Daj sercu radości! Zakochaj się! Jeśli nie masz w kim, ani w czym to zawsze możesz pokochać siebie. Codziennie patrz w lustro i mów do tej, którą tam zobaczysz: „Kocham cię”. Mów też: „Moje lędźwie, dłonie, stopy są ciepłe”.

Nie mówcie, że o tym wiecie (z zasłyszenia) lecz róbcie to, dokonujcie tego i doświadczajcie cudu. Co było koszmarem wielu z was teraz może być przemieniane w radość pełni zdrowia.

Dajcie znać jak poczujecie ciepło. Pokażcie córkom i siostrom tę najłatwiejszą, najskuteczniejszą i najtańszą terapię.

[i] Potrójny ogrzewacz to trzy centra energetyczne, jakoby trzy piecyki we wnętrzu każdego z nas.

Podwójna moralność, hipokryzja, fanatyzm zabijają [75]

Jestem przerażony

W opublikowanym na tej stronie artykule zatytułowanym: „Gdzie kupować orkisz?” napisałem, że handlujący pszenicą orkiszową nie badają parametrów dla zdrowia najistotniejszych, czyli: zawartości enzymów, czasu opadania, ilości popiołu… Jesteśmy jedynymi, którzy każdą partię poddają takim badaniom. Powinienem być z tego dumny, jednakże jestem tym p-r-z-e-r-a-ż-o-n-y.
Mówicie, że coraz więcej osób jest przebudzonych, świadomych… Wybieracie produkty ze znaczkiem zielonego listka, napisem „eko”… Jednakże od handlujących zbożowymi płatkami, kaszami, mąkami nie żądacie badań laboratoryjnych, ani na zawartość enzymów trawiennych, ani na zawartość trucizn, którymi rośliny były wielokrotnie spryskiwane. A szkoda, bo wówczas zrozumielibyście czym handlują i co warte są znaczki i literki na opakowaniach.

Dlaczego nie badają?

Dlaczego handlowcy nie podają parametrów tego, czym handlują? Bo tego nie badają? A dlaczego nie badają? Bo badania pokazują skład, więc pokazałyby, że nazywane „orkiszowymi” kasze, mąki, itp. nie są z orkiszu, lecz z wielokrotnie modyfikowanych nowoczesnych pszenic. Te pszeniczne hybrydy mogą zawierać fragmenty genomu orkiszu, jednakże ich właściwości są zupełnie różne od właściwości pradawnego orkiszu. To głównie dlatego cwani producenci kłamią, że orkisz, płaskurka, samopsza są odmianami pszenicy, a handlowcy te kłamstwa powtarzają.

Nie są pszenicą!

Orkisz i płaskurka nie są odmianami pszenicy, lecz jej prekursorami! Orkisz jest prekursorem pszenicy miękkiej (zwyczajnej). Płaskurka jest prekursorem pszenicy twardej (durum). Samopsza natomiast ma enzymy bardziej zbliżone do żyta niż pszenicy.
Co więc je łączy? Orkisz, płaskurka, samopsza i pszenica są trawami.

Pszenice orkiszowe

Współczesne pszenice orkiszowe to hybrydy, podobnie jak pszenżyto jest hybrydą powstałą ze skrzyżowania pszenicy z żytem. Ogólnie dostępne mąki, kasze, płatki powszechnie nazywane „orkiszowymi”, zazwyczaj produkowane są z pszenicznych hybryd. Nie służą one zdrowiu, lecz je o-d-b-i-e-r-a-j-ą!

Wydajność ponad zdrowiem

Wysoka wydajność nowoczesnych zbóż okupiona jest podatnością na choroby i szkodniki, więc nowoczesne zboża są wielokrotnie opryskiwane, wręcz zlewane trującą chemią.
Pradawnego orkiszu nie atakują żadne choroby ani żadne szkodniki, więc jego uprawa żadnych oprysków nie wymaga. I nie jest to kwestia ekologii, lecz rozumu, rozsądku, a nawet ekonomii.

Więcej argumentów

Więcej o orkiszu, orkiszowych pszenicach, a także porównanie zbóż dawnych ze współczesnymi przedstawiam w książce: „Brzuch ma rozum”. Jest tam więcej argumentów świadczących, iż pradawny orkisz i współczesne pszenice to zupełnie różne rośliny. Różnią się nie tylko wyglądem, wymogami, wydajnością… Najważniejszą z różnic są ich różne właściwości.
Nowoczesne zboża, a tym bardziej ich hybrydy trują, podczas gdy pradawny orkisz uzdrawiał.

Jak sobie pościelesz

Przysłowia mądrością narodu. Jedno z nich przypomina: jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Mądrość z tego taka, że posłania możemy zmieniać. Ale też zmieniać możemy n-a-w-y-k-i.
Zmienicie nawyki to wyzdrowiejecie. Ani żaden lekarz Wam w tym nie pomoże, ani ja Waszym lekarzem nie dam się uczynić.
Kto poczuł się zawiedziony za chwilę zrozumie, że to najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszał (przeczytał). Z wielu powodów. Tu rozwinę tylko niektóre.

Błędne przekonania

Powszechnie, acz niesłusznie panuje przekonanie, jakoby różne choroby i różne dolegliwości powodowane były różnymi przyczynami. Tego typu przekonania służą usprawiedliwianiu niemocy. Charakterystyczne są dla osób, które niejako potrzebują chorować (syndrom ofiary).
Widoczne przyczyny są wtórnymi, natomiast pierwotną przyczyną większości chorób jest niekorzystanie z własnej i-n-t-e-l-i-g-e-n-c-j-i. Innymi słowy nasze zdrowie kształtowane jest n-a-s-z-y-m-i wyborami – c-o-d-z-i-e-n-n-y-m-i.

Nasze wybory codzienne

Na ile te wybory są uświadomione, a na ile nieuświadomione jest mniej ważne. Istotą, którą tu podkreślam jest fakt, iż te wybory są nasze, czyli każdy ich dokonuje. I do tego codziennie.
Skoro wybieramy, to powinniśmy przyglądać się skutkom swoich wyborów i… wybierać rozumnie.
Łatwo się domyśleć, że czym rozsądniejsze wybory tym zdrowsze funkcjonowanie.

Gwałcenie Natury

Od rana do południa pracujemy najwydajniej, gdyż wtedy aktywność fizyczna i psychiczna naszego organizmu wzrasta. Natomiast od popołudnia do nocy nasza aktywność maleje, bowiem wtedy w naturalny sposób nasz organizm zmierza do wypoczynku (snu).
Zarówno praca (aktywność) jak i wypoczynek (sen) w rytmie sił Natury są najefektywniejsze.

Jeśli późnym wieczorem, lekceważąc sygnały organizmu, że potrzebuje odpoczynku i pora iść spać, zasiadasz przed ekranem telewizora lub komputera emocje podnoszą poziom adrenaliny i ochota na sen odchodzi. Pobudzany organizm ma trudności z zaśnięciem, a gdy uda się zasnąć sen jest płytki więc niewystarczająco regenerujący. Jedna zarwana noc czyni więcej szkód niż miesiąc śmieciowego jedzenia!

O wpływie niebieskiego koloru poświaty ekranów napiszę w innym artykule, ponieważ wymaga to więcej czasu i zaangażowania.

Umiejętność wsłuchiwania się w sygnały własnego ciała

Nieustannie wybieramy między przyjemnością a harmonią, intuicją a spekulacjami umysłu, sygnałami ciała a bodźcami ze świata zewnętrznego.

Gdy późnym wieczorem ciało potrzebujące odpoczynku daje sygnały, by iść spać, a umysł pragnąc wrażeń podpowiada, by włączyć telewizor stajemy przed wyborem. Możemy słuchać ciała i pozwalać mu budować zdrowie, ale także możemy słuchać umysłu i pchać się w choroby. Podświadomie czujemy co dla nas zdrowsze, więc możemy okiełznać umysł i przytomnie dokonywać wyborów. Długie życie w pełni zdrowia, zdrowienie, dobrostan, albo przewlekłe chorowanie zależą od naszych codziennych wyborów.

Umysł może oszukiwać, ciało nigdy nie kłamie

W zalewie informacji większość społeczeństwa czuje się zdezorientowana, zagubiona, staje się bezradna, zatraca zdolność rozpoznawania potrzeb organizmu i wsłuchiwania się w sygnały wysyłane przez własne ciało. Tak tracimy wewnętrzną moc, własną mądrość, zdolność oceny sytuacji, wiarę we własne możliwości…

Świat zewnętrzny zawsze mamił ułudami. Jednakże zawsze mogliśmy uwagę kierować do wewnątrz i wsłuchiwać się w ciało. Ono jest najlepszym ekspertem. Nie tylko od odżywiania. Także w wielu innych kwestiach. Umysł może oszukiwać. Ciało nie kłamie.

Fałszywi eksperci

Nasze babki i prababki gardło, kaszel, migdałki leczyły gorącym mlekiem z masłem i miodem. Dolegliwości oskrzelowe i płucne – smalcem, sadłem. Dolegliwości stawowe – gęsim tłuszczem, miksturą z tłuszczu gęsiego i oleju rycynowego. Tłustym rosołem stawiały na nogi po ciężkich chorobach…
Współcześni „eksperci” mówią, że masło szkodzi, że tłuszcz naturalny niezdrowy. Polecają margaryny itp. przemysłowe sztucznie utwardzone tłuszcze roślinne, przemysłowe jogurty beztłuszczowe, przemysłowe „dietetyczne” odchudzacze typu „light”, przeróżne przemysłowe paskudztwa bez tłuszczu i o obniżonej zawartości tłuszczu. Łatwo zauważyć, że zwolennicy tych zaleceń tyją, a czym bardziej tyją, tym więcej pochłaniają jogurtów light i tym podobnych odchudzaczy i jeszcze bardziej tyją.
Tłuszcz jest nie tylko lekiem, jest także nośnikiem smaku, więc jogurt bez tłuszczu byłby niezjadliwy. Wiedzą to producenci, więc dodają syntetyczne polepszacze by oszukiwać nasze kubeczki smakowe i rujnować nasze organizmy.

Tabletki, drażetki, kapsułki…

Współcześni „eksperci” podsuwają nam czosnek w tabletkach, buraki, kapustę w kapsułkach… Produkują nawet trawy w kapsułkach. Jednakże w produktach przemysłowych nie ma żywotnych informacji i życiodajnych energii, jakie mają świeża naturalna żywność i zioła. Przemysłowe paskudztwa są energetycznie martwe.
Czym różni się żywy człowiek od martwego? Obaj mają narządy, tkanki, płyny ustrojowe… W martwym nie ma tych niedocenianych życiodajnych energii.

Wiedza to nie inteligencja

Wiedza nie jest zbiorem wiadomości. Zbiór wiadomości, choćby nie wiem jak cennych nie jest wiedzą. Wiedza jest zbiorem d-o-ś-w-i-a-d-c-z-e-ń. Wiadomości bez doświadczenia (wiedzy) – są bezużyteczne i zazwyczaj sprowadzają na manowce.

Wielu chełpi się pseudonaukową wiedzą akademicką (czyli zbiorem wiadomości bez doświadczenia) na temat pomidorów, buraków, chrzanu… Tworzy tabele zawartości witamin, soli mineralnych, błonnika, składników o dziwacznych, naukowo brzmiących nazwach… Co z tego, jeśli warzyw, owoców, ziół nie umie wykorzystywać kulinarnie i leczniczo.
Kupując przemysłowe przetwory, kierując się zwodniczymi  napisami i obrazkami na etykietach sami podcinamy gałąź, na której bytujemy i wzmacniamy okupantów, którzy produkują i podsuwają nam trujące „specjały” pełne syntetycznych konserwantów i polepszaczy smaku, wyglądu, trwałości…

Mądrość i doświadczenie naszych babek

Nasze babki i prababki przyrządzały nie tylko lecznicze syropy na kaszel i choroby gardła. Leczniczymi miksturami radziły sobie z wieloma przeróżnymi chorobami. Bez tabel kalorii, bez nazw substancji odżywczych i antyodżywczych tak przyrządzały szpinak by nie szkodził nerkom i wątrobie. Umiały wykorzystywać zioła i znały wiele domowych środków zaradczych: by ból głowy zażegnać, by gorączka sama spadła, by żołądek dobrze trawił… Wiedziały, że trzeba chronić nerki i jajniki przed wychładzaniem. Wiedziały jak oczyścić zatrutą krew. Znały zależności organizmu i domowe sposoby na przeróżne choroby. Kto dziś wie i rozumie, że trzeba wzmacniać wątrobę gdy wzrok się pogarsza? Nasze babki i prababki wiedziały to wszystko bez poradników, bez internety (sieć to rodzaj żeński). Umiały mądrze dbać o zdrowie rodziny. Nawet w czasach biedy i wojny cudem zdobywały trochę masła, smalcu, słoniny…

Stracone pokolenie

Obecne pokolenie pod wpływem zalewu informacji i wątpliwych dóbr sięga po produkty odtłuszczone. Tak im w głowach namącili ci, którzy pragną leczyć, sprzedawać leki, suplementy, odżywki…
Bez dobrego tłuszczu organizm nie przyswaja wielu witamin w tym A, D, E, K (naprawdę to nie są witaminy lecz enzymy). Pełnowartościowy tłuszcz jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania wątroby, serca, skóry, układów: odpornościowego, nerwowego, krążenia…

Czy ta wiedza została utracona? Czy na nowo potrzebujemy się tego wszystkiego uczyć? Tak cudownie jesteśmy skonstruowani, że wszystko jest zapisane w pamięci naszych komórek. Dlatego mędrcy różnych kultur polecają by szukać w sobie, by uwagę kierować do wewnątrz.

Wiara czy Wiedza – zdecyduj sam/a

Tak wiele lat naszą uwagę kierowano na zewnątrz, aż zatraciliśmy pewność siebie i swojej Wewnętrznej Mocy. Zostaliśmy niewolnikami wiary. Wiara jest przeciwieństwem Wiedzy, jest oczekiwaniem. Tak więc wierzymy, że duchowni zadbają o nasze zbawienie, medycy zadbają o nasze zdrowie, policja zadba o nasze dobra, politycy zadbają o naszą ojczyznę… Wierzymy, czyli oczekujemy. Oczekujemy więc, że ktoś zadba o nasze zbawienie, ktoś inny zadba o nasze zdrowie, ktoś inny zadba o nasze dobra, ktoś inny zadba o naszą ojczyznę…

Wiara, że ktoś nas wyleczy, wyprodukuje cudowne lekarstwo, da gotową receptę, ustali dobrą normę, korzystny przepis, zbawczą procedurę… jest złudna! Wiedzy nie szukajmy u naukowców lecz w sobie. Skąd oni mieliby lepiej ode mnie wiedzieć czego potrzebuje mój organizm?
Naukowcy wprowadzają branżowe nazwy, mówią o reakcjach chemicznych i metabolicznych…, jednakże ich akademicka dietetyka jest zgubna, ponieważ indywidualne potrzeby każdego człowieka są różne i zmienne. Zmieniają się ciągle, wraz ze zmianą pory roku, pory dnia, wykonywanych zajęć, temperatury, ciśnienia atmosferycznego, aktualnego stanu zdrowia, stanu emocjonalnego…

W każdej minucie w organizmie zachodzą niezliczone ilości reakcji pod wpływem ogromnej ilości czynników wewnętrznych i zewnętrznych. Te reakcje i te czynniki przeróżne „służby” usiłują kontrolować i twierdzą, że to w trosce o nasze dobro. Nie potrzebujemy kontrolowania, bowiem nasz organizm jest tak cudownie skonstruowany, że ciągle sam się uzdrawia. Nie potrzeba mu w tym pomagać. Wystarczy nie przeszkadzać. Jeśli ma to, czego potrzebuje, tyle, ile potrzebuje i wtedy, kiedy potrzebuje sam sobie poradzi.

A skąd mamy wiedzieć czego, ile i kiedy potrzebuje? Wystarczy wsłuchiwać się co do nas mówi. Żadne nazwy, tabele, normy nie mogą nam pomóc. Dlaczego? Bo każdy z nas ma jedyne w swoim rodzaju indywidualne cechy. Różnie reagujemy na żywność, stres, wysiłek fizyczny, leki, terapie… To co dla mnie może być lekarstwem dla ciebie może być zbędnym balastem, a nawet trucizną.

Zamiast dopasowywać się do własnych indywidualnych uwarunkowań próbujesz wciskać się w cudze szablony i ciągle ponosisz klęski. Szukasz więc lepszych leków i lepszych lekarzy i ponosisz kolejne klęski, gdyż większość z funkcjonujących „prawd” to iluzje, teorie, koncepcje, które w praktyce okazują się czym innym niż oczekiwaliśmy. Powstają więc nowe, obalające poprzednie, podczas gdy prawda wieczna jest niezmienna. Szukaj jej w sobie.

Hipokrytka

W komentarzu do jednego z moich artykułów D. (imię) pochwaliła się (zwroty grzecznościowe i podpisy w całej korespondencji pomijam, by nie utrudniać czytelności):

Orkisz prawdziwy kupuję w L. (miasto) sklep (nazwa). Pani dr. A.W. (nazwisko z błędem) jest autorytetem w tej dziedzinie.
A moje pytanie dotyczy: Jak uporać się ze stresem i nerwicą. Następstwem jest SIBo, nietolerancja laktozy, ibs, zapalenie żołądka.., biegunki. Proszę o poradę.

Wkrótce po pierwszym komentarzu nadesłała kolejny z adresem, telefonami, e-mailem firmy „doktorki” autorytetki i poprawnym jej nazwiskiem, oraz… etykietką „rzetelna firma”. Jak zareagować na tę hipokryzję i podwójną moralność? U „pani doktor” kupuje produkty, po których choruje. Jednocześnie „pani doktor” jest dla niej autorytetem. Natomiast ode mnie potrzebuje wiedzy do leczenia chorób wywoływanych produktami „pani doktor”.

Odpowiedziałem tak:

Połowa Waszych problemów ustąpi samoistnie wraz z zaprzestaniem jadania tego, o czym Pani pisze. Druga połowa ustąpi samoistnie, gdy zaczniecie stosować polecane przeze mnie kąpiele krzemionkowe.
Przekonacie się w miesiąc, ale proponuję przedłużyć próbę na dwa miesiące. Potem sami zdecydujecie czy wrócić do nawyków, chorób, cierpień, czy zostać na nowej drodze bez nerwic, SIBo, nietolerancji (różnych, nie tylko laktozy), ibs, zapaleń przeróżnych (nie tylko żołądka), biegunek…
Ponadto polecam regenerację kręgosłupa, bo trudno o zdrowe ciało na pokiereszowanym rusztowaniu.

Kilka minut po swoim komentarzu, nie czekając na moją odpowiedź D. (imię) wysłała, tym razem na mój e-mail:

Każda książka to bezcenny dar wiedzy. Nie wiem od której zacząć. Interesuje mnie książka, w której znajdę porady dotyczące chorób jelit, układu pokarmowego i nerwowego.

Po chwili wysłała kolejny e-mail:

Chciałam jeszcze dodać, że ja i córka chorujemy. Mam problemy ze stawami, bóle kolan, migreny, wszystkiego po trochu. Zaczynam od modlitwy, ale Pana wiedza jest mi potrzebna.

Długo się zastanawiałem jak zareagować na kontynuację hipokryzji i podwójnej moralności. U „pani doktor” kupuje produkty, po których choruje. Jednocześnie „pani doktor” jest dla niej autorytetem. Natomiast ode mnie potrzebuje wiedzy do leczenia chorób wywoływanych produktami „pani doktor”. W końcu na pierwszy e-mail odpisałem:

Nie znam książek o chorobach i nie zajmuję się chorobami, ani leczeniem. Moje książki dotyczą zdrowia, a nie chorób. Gdybyście uważnie i ze zrozumieniem czytali moje artykuły i słuchali moich wypowiedzi to byście wiedzieli, że:
– leczenie to pułapka dla naiwnych, a moje działania są przeciwieństwem leczenia;
– ja promuję życie w zdrowiu, bez leków, bez lekarzy, w harmonii z Naturą;
– Ambasada Zdrowia, którą dla Was powołałem krzewi rzetelną wiedzę prozdrowotną;
– o Waszą odporność i Wasze systemy immunologiczne, nerwowe, trawienne… macie dbać sami.
Ja mogę ponaprawiać Wam kręgosłupy (jeśli już do tego dojrzeliście).
Żadna książka nie naprawi Waszych jelit. Jednakże gdy zaprzestaniecie zagrzybiać Wasze organizmy to one same się ponaprawiają.
Chciałbym Was zaprosić do mojego centrum zdrowienia, ale dopóki tkwicie w niewoli fanatycznej wiary w dr. A.W. (nazwisko doktorki autorytetki) to nawet wspólnego języka trudno byłoby znaleźć.
Ale wyzdrowieć możecie i to niemal natychmiast. Jak? Odpowiedziałem na Pani komentarz na mojej stronie, proszę tam zajrzeć, ale tym razem proszę czytać ze zrozumieniem.

Na drugi e-mail odpisałem:

Jedna z przyczyn Waszych chorób tkwi w kręgosłupie, druga w jelitach.
Problemy ze stawami i bóle kolan ustąpią samoistnie wraz z odstawieniem orkiszu od dr. A.W. (nazwisko doktorki autorytetki)!
Migreny zazwyczaj pochodzą od kręgosłupa, więc zapraszam, ale dopiero po odstawieniu tego, czym tak bardzo się Pani zachwyca i nazywa to „prawdziwym”.

Na podany adres doktorki autorytetki napisałem:

Zwracam się z uprzejmym zapytaniem z jakiej odmiany orkiszu jest Wasza mąka i jaką ilość zawiera enzymów. Jeśli nie robiliście takich badań to wystarczy mi czas opadania. Pytam dlatego, gdyż szukam produktów o właściwościach leczniczych i uzdrawiających.

Doktorka autorytetka nie odpowiedziała, czym nie jestem zawiedziony, bo odpowiedź znam i może kiedyś napiszę też o tym. Ważniejsze jest to, dlaczego D. (imię) nie zapytała doktorki autorytetki? No i dlaczego nie napisała, że odstawiła „prawdziwy orkisz” od doktorki autorytetki i jakie to przyniosło efekty?
Obraziła się na słowa prawdy i zastosowała metodę dziecka, które na złość mamie przemraża uszy. Tak właśnie zabija podwójna moralność, hipokryzja, fanatyzm!

Własne plastry oczyszczające [60]

Usuwanie toksyn bez wydatków

Zapytano mnie ostatnio o moją opinię na temat plastrów oczyszczających. Jest wiele dostępnych różnych plastrów, różnych firm, o różnej skuteczności. W Japonii, skąd prawdopodobnie pochodzą, używano je już kilkadziesiąt lat temu. Przykleja się je na różne części ciała, zazwyczaj na podeszwy stóp przed pójściem do łóżka. Rano na plastrach są bardzo ciemne, nawet czarne plamy. Mają to być wyciągnięte z organizmu toksyny.

Komuś taka plastroterapia ściągnęła opuchliznę, komuś usprawniła kolano. Ja stosowałem plastry sporadycznie, rzeczywiście ciemniały, ale znaczącej poprawy nie odczułem. Może byłem zbyt zdrowy, może stosowałem zbyt krótko…

Ceniony zielarz, z którym mam zaszczyt przyjaźnić się, zauważył, że plaster zostawiony niegdyś na parapecie przez noc sczerniał podobnie jak te, które naklejał na ciało. Wywnioskował, że to pod wpływem wilgoci, a nie toksyn.

Nie wiem czy wniosek zielarza był pochopny, ale to bez znaczenia, bowiem sami możemy robić własne plastry oczyszczające. Łatwo przygotować je w domu, więc o innych nie ma potrzeby wypowiadać się.

Nasze domowe poprawią krążenie, wyciągną toksyny z organizmu, po nich nogi poczują się mniej zmęczone, ustąpi ból stawów, ból głowy…

W dzisiejszych czasach coraz więcej osób prowadzi siedzący tryb życia, co sprawia, że większość ludzi ma problemy z krążeniem w stopach, nogach, rękach. Najtrudniej krwi dotrzeć do najodleglejszych od serca zakątków.

Stosujcie plastry według poniższego przepisu i dzielcie się doświadczeniami w komentarzach.

 Składniki:

. cebula
. czosnek
. woda
. gaza z klejem
. skarpety z prawdziwej wełny

Przygotowanie:

Cebulę i czosnek drobno pokroić, dodać do wrzątku na kilka minut. Zdjąć garnek z ognia i zostawić do ostygnięcia.

Gdy mikstura jest wystarczająco chłodna nałożyć na gazę, tyle by nie była zbyt mokra. Tuż przed snem umieścić od spodu stóp i założyć wełniane skarpety.

Rano na gazie zobaczycie ciemne plamy i będziecie zaskoczeni wynikami.

Życzę powodzenia i sukcesów. Czekam na komentarze.

Czy „leki” obniżające ciśnienie krwi i cholesterol mają sens? [59]

Wiele osób boryka się z wysokim poziomem cholesterolu i wysokim ciśnieniem krwi. O ile cholesterol jest naturalnym lekiem wytwarzanym przez organizm, to nadciśnienie często prowadzi do zawału serca.

Spożywanie nazywanych „lekami” syntetycznych farmaceutyków powoduje liczne efekty nazywane ubocznymi, choć wiele wskazuje na to, że są zamierzonymi. Coraz więcej osób stosujących farmakologiczne „leki” przekonuje się boleśnie, że one nie leczą lecz kaleczą. Jednym trudno pogodzić się z faktem, że w sposób zamierzony komponowane są tak, by wywoływały kolejne schorzenia. Inni chcieliby coś naturalnego, skutecznego i bezpiecznego, ale nie wiedzą gdzie szukać. Natura jest pełna środków skutecznych zarówno w wysokim poziomie cholesterolu jak i w nadciśnieniu tętniczym.

Przedstawiona tu mikstura pomaga nie tylko na te i podobne problemy, ale również odwraca szkody powodowane przez farmaceutyki.

 Składniki:

  • Szklanka soku z cytryny
  • Ząbek startego czosnku
  • Mały kawałek startego imbiru (2 cm)
  • Łyżka octu jabłkowego
  • Łyżeczka miodu

Przygotowanie:

Połącz wszystkie składniki i ukręć na jednorodną miksturę. Można ją przechowywać w lodówce do 5 dni. Jednakże przygotowanie jest łatwe i nie pochłania wiele czasu, więc najlepiej codziennie sporządzać świeżą.

Stosowanie:

Zjadaj po łyżeczce dwa razy dziennie – raz przed śniadaniem i jeszcze raz przed kolacją. W krótkim czasie wysokie ciśnienie krwi i poziom cholesterolu zaczną się normalizować. Ten środek zapewnia również wiele innych korzyści zdrowotnych, m.in.:

    • dostarcza mnóstwo witamin i innych składników odżywczych;
    • wzmacnia system immunologiczny;
    • zapobiega chorobom wirusowym;
    • zapewnia antyoksydanty zapobiegające uszkodzeniom przez wolne rodniki;
    • jest korzystny i skuteczny w zapobieganiu i zwalczaniu nowotworów;
    • dostarcza energii;
    • rewitalizuje organizm…

    Jeśli komuś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych spodobałaby się prezentowana tu wiedza wyślij mu SMS lub e-mail z zaproszeniem tej witryny: www.ambasadorzdrowia.pl

Leki przeciw cholesterolowi wywołują choroby [58]

Ten artykuł jest rozdziałem książki Brzuch ma rozum. Dopisałem go we wrześniu 2019 roku na podstawie prywatnego listu od doktora Jean’a Marc’a Dupuisa (czytaj: Dipłi).
Dane ze źródeł francuskich i źródła pochodzą z korespondencji doktora.

Kartele farmaceutyczne i służący im medycy wmawiają nam, że cholesterol jest przyczyną zawałów serca i udarów mózgu (uczenie nazywanych incydentami naczyniowo-mózgowymi). A to nieprawda! Więc po co kłamią? Aby sprzedawać więcej statyn, czyli „leków” przeciw cholesterolowi.

We Francji na każde trzy osoby powyżej 45 roku życia co najmniej jedna zażywa statyny; to osiem milionów osób. Obciąża to system ubezpieczeń społecznych miliardem euro rocznie. A sprzedaż statyn ciągle rośnie. W Polsce poziom cholesterolu uznawany za „podwyższony” ma 18 milionów dorosłych Polaków.

Firmy farmaceutyczne ukrywają fakt, iż cholesterol nie szkodzi, lecz pomaga. Zażywający statyny narażają życie ponieważ te pseudoleki wywołują ogrom skutków ubocznych tak groźnych jak: upośledzenie funkcjonowania układu krwionośnego, zagrożenie utratą pamięci, zmiany w wątrobie…

W styczniu 2009 r. w „American Heart Journal” opublikowano badania 137 000 pacjentów przyjętych do szpitali w Stanach Zjednoczonych z zawałem serca. Blisko 75 % z nich miało poziom cholesterolu uznawany za „normalny”, a podwyższony zaledwie 25 %.

Kłamstwa wywołujące i podtrzymujące choroby

Dlaczego firmy farmaceutyczne i lekarze rozpowszechniają kłamstwa na temat statyn łatwo się domyślić. Nie chcą abyśmy wiedzieli, że „leki” obniżające poziom cholesterolu mają wiele skutków ubocznych i nie chronią przed chorobami serca, lecz je wywołują i podtrzymują?

Z jednej strony – tysiące kardiologów i profesorów musiałyby przyznać, że ponad trzydzieści lat tkwili w kłamstwie. Tego nie zrobią, bo wiele tytułów naukowych oraz stanowisk pracy powstało na tym kłamstwie i dzięki temu kłamstwu funkcjonuje. Krytykujących fałszywą teorię na temat statyn zwalczają i wyniszczają metodami brutalnymi i plugawymi.

Z drugiej strony – farmacja i medycyna stały się machinami do zarabiania wielkich pieniędzy. Gdybyśmy nie kupowali ich trucizn nazywanych „lekami”, gdybyśmy dbali o swoje ciała nie dopuszczając do chorób, gdybyśmy skutecznie zapobiegali zachorowaniom oni nie zarabialiby na swych truciznach i naszym cierpieniu.

Niezwykła książka francuskiego kardiologa

Dlaczego prasa nie zauważa wydanej we Francji niezwykłej książki kardiologa Michela de Lorgerila na temat naturalnych sposobów zapobiegania zawałom serca? Ponieważ głosi teorie przeszkadzające kartelom farmaceutycznym i ich medycznym sługusom.
Michel de Lorgeril jest badaczem Centre National da la Recherche Scientifique i napisał setki artykułów do największych magazynów naukowych. Jego książka zawiera informacje najistotniejsze dla nowego kierunku badań, jak również niezliczoną ilość porad zdrowotnych dla osób zatroskanych o serce i tętnice. Biorąc pod uwagę przydatność tych informacji dla milionów chorych milczenie mediów jest niewybaczalne.

Apeluję do czytelników z nadzieją, że znajdziemy kogoś, kto przetłumaczy wyżej wspomnianą książkę na język polski!

Ukrywany koenzym

Pośród niepożądanych skutków ubocznych statyn, jednym z najbardziej destrukcyjnych jest ograbianie nas z koenzymu Q10.
Najwięcej koenzymu Q10 znajduje się w mitochondriach – mikroskopijnych centrach energetycznych wytwarzających energię w komórkach. Szczególnie dużo mitochondriów występuje w komórkach serca, najważniejszego z mięśni w naszym organizmie. Koenzym Q10 jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania komórek mięśniowych serca.

Udawanie troski o nasze serca z jednoczesnym wyniszczaniem nam koenzymu Q10 można porównać do działań zdemoralizowanego mechanika dolewającego do paliwa w powierzonym mu do naprawy aucie coś, co niszczy silnik, po to by wkrótce miał co naprawiać. Albo zdemoralizowanego strażaka, który podpala, żeby wkrótce miał co gasić.

Kto zażywa leki obniżające poziom koenzymu Q10, a dzieje się tak w przypadku „leków” przeciw cholesterolowi, niech koniecznie uzupełnia dietę koenzymem Q10. To podłe, że lekarze nie zalecają tego pacjentom. Tak przetwarzają pacjentów w klientów.

Cholesterol jest dobry dla zdrowia

Cholesterol oczerniają zdemoralizowani naukowcy i zdemoralizowani lekarze. W rzeczywistości najpoważniejsze problemy zdrowotne powoduje niski poziom cholesterolu; zawdzięczamy mu zwłaszcza wylewy krwi do mózgu – udary. Niski poziom cholesterolu zwiększa także ryzyko zachorowań na raka.

Związek pomiędzy zagrożeniem nowotworami i niedoborem cholesterolu potwierdzono wielokrotnie w badaniach naukowych. Jest na tyle znaczący, iż radość z niskiego poziomu cholesterolu jest głupotą.

Niebezpieczeństwo zachorowań na nowotwory zmniejszymy rezygnując z diety niskotłuszczowej i leków, szczególnie tych „na cholesterol”.

Niektórzy naukowcy próbowali dowodzić, że związek pomiędzy niskim cholesterolem a podwyższoną śmiertelnością jest skutkiem „odwróconej przyczynowości”, inaczej mówiąc, że to ciężkie choroby, takie jak rak, miałyby powodować niski poziom cholesterolu, a nie odwrotnie (hipoteza Iribarrena).  Po wielu badaniach, prowadzonych przez długie lata (19 i 20 lat) na osobach o niskim poziomie cholesterolu, tezę tę odrzucono.

Potrzebujemy cholesterolu, by mieć właściwy poziom witaminy D

Nie tłumaczę związku niskiego cholesterolu z rakiem, lecz go pokazuję. Jeśli trafię do inteligentnych sami zauważą. Tu zwracam uwagę na fakt, iż cholesterol zawiera witaminę D. Witamina D jest w zasadzie cholesterolem, który pod wpływem promieni słonecznych ulega przemianom chemicznym. Jest to tym bardziej ważne, że witamina D odgrywa kluczową rolę w dojrzewaniu i różnicowaniu się komórek. Chroniczny jej niedobór w organizmie przyczynia się do rozpadu lub degeneracji komórek, co w efekcie powoduje guzy nowotworowe.

Innym wskaźnikiem potwierdzającym to, że brak cholesterolu wywołuje nowotwory jest czteroletnie badanie, które wykazało, że dwa leki przeciwcholesterolowe: Simvastatinum i Ezetimibum zwiększały ryzyko nowotworowe. W próbach z tymi „lekami” śmiertelność wskutek nowotworu wzrosła o 45 %. Wynik ten „naukowcy” odrzucili uznając go za… „przypadkowy”.

Warto zwrócić uwagę na raport na temat cholesterolu. Według doktora Dupuisa jest to najlepsze opracowanie tego tematu, napisane przystępnie i zrozumiale.

Zainteresowanym raport ten udostępnię bezpłatnie. Proszę pisać w komentarzach.

Jeśli komuś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych spodobałaby się prezentowana tu wiedza wyślij mu SMS lub e-mail z zaproszeniem do tej witryny: www.ambasadorzdrowia.pl

Rozmowy z Ambasadorem Zdrowia część II [4]

W poprzedniej audycji na pytanie o stan kręgosłupów współczesnego społeczeństwa po­wiedział Pan, że nie spotyka osób z solidnym, zdrowym kręgosłupem. Co więc z postawą?

Wszyscy są mniej lub bardziej krzywi, garbaci, koślawi, zniekształceni, mniej lub bardziej dalecy od ideału piękna. Dziś dopowiadam, że także nie spotykam symetrycznego, lekkiego, płynnego chodu. Przerażający jest chód młodzieży i dzieci, stopy stawiają pokracznie, koślawo, powłócząco, niesymetrycznie… Biodra i miednice zdeformowane, poprzekoślawiane i w pionie i w poziomie. Nogi powykrzywiane iksowato, albo łukowato jakby na beczce kształtowane. Stopy spłaszczone podłużnie i poprzecznie oraz koślawe, zazwyczaj i płaskie i koślawe czyli płaskokoślawe.

To pewnie od kręgosłupa; czym więc jest kręgosłup? Jak jest zbudowany?

Kręgosłup jest kolumną nośną całej konstrukcji człowieka. Skupiam się na kręgosłupie ludzkim, ale dodaję, że także innych kręgowców, aby nadgorliwy komentator nie napisał, że pies też ma kręgosłup, jak poprzednio pisząc, że zioła to też chemia, bo biedaczek nie odróżnia prozdrowotnej fitochemii roślin od syntetycznej chemii rockefellerowskiej służącej depopulacji.

A skoro o psich kręgosłupach wspomniałem to szczycę się sukcesami także u czworonogów, a one, w odróżnieniu od dwunożnych, potrafią być wdzięczne nawet po wielu, wielu latach.

Nasze kręgosłupy zbudowane są z naprzemiennie ułożonych kręgów i krążków międzykręgo­wych, potocznie nazywanych dyskami. Kręgi są tworami kostnymi, skomplikowanymi, bowiem mają po 4 powierzchnie stawowe i po 7 wyrostków kolczystych, z których te centralne zachodzą na siebie jak dachówki. Dyski są poduszeczkami amortyzującymi, zawierają dużo wody, więc powinny mieć konsystencję galaretowatą, niemal wodnistą, jednakże często są znacznie obniżone, zwłók­niałe, więc nie amortyzują jak powinny.

Ciała noworodków zawierają ponad 80 % wody, dorosłych ok. 70 %, a staruszków jeszcze mniej. Zęby zawierają ok. 4 % wody. Kości ok. 10 % wody, dyski ponad 90 % wody. Jednakże dziś jesteśmy słabo nawodnieni, wielu jest odwodnionych, zbyt mało i zbyt rzadko pijemy czystą wodę, szkody pogłębiają odwadniające paskudztwa przemysłowe, więc dyski obniżają się, włóknieją, tracą zdolność amortyzacji.

A co z krzemem – pierwiastkiem młodości i długowieczności? Co z mięśniami?

Dodam, że krzem jest też pierwiastkiem elastyczności i sprężystości. Krzemowi trzeba poświęcić oddzielną audycję, bo naciągaczy sprzedających wodę o nazwie „krzem” nie brakuje, a to dlatego, że nie brakuje też naiwnych, którzy kupią, kupią, kupią wszystko co sprzedający zachwali nowocześnie i tajemniczo. Szczególnie porywają słowa niezrozumiałe, jak np. jonowe, kwantowe, plazmowe…

Dopóki ludzie jadali pokarmy proste, naturalne, urozmaicone, nawet gdy odżywiali się skrom­nie i niedojadali ich kości zawierały dużo krzemu więc były mocne i sprężyste. Czym więcej jadają żywności przemysłowej, bardzo przetworzonej ich kości zawierają niemal sam wapń, brakuje im krzemu, więc są kruche i pod własnym ciężarem deformują się, pękają, łamią się, kruszą się.

Pękają, kruszą się i łamią się nie tylko szyjki kości udowych starszych osób, miażdżą i kruszą się nawet kręgi w kręgosłupie, często pod własnym ciężarem przy czynnościach codziennych.

Kręgi na właściwych miejscach utrzymują mięśnie, więzadła, torebki stawowe. Póki mięśnie były silne, elastyczne, symetryczne, kręgosłupy były stabilne, sprężyste. Gdy mięśnie słabną, wiotczeją, napinają się niesymetrycznie, kręgi się chwieją, dyski wypadają, kręgosłup się krzywi, rozpada. Gdy poziome powierzchnie kręgów niszczeją, deformują się, wówczas dyski i kręgi zsuwają się, bądź są wypychane.

Jak powinien wyglądać zdrowy kręgosłup można zobaczyć w moich książkach, niezależnie czy dotyczą chwastów, warzyw, doktorów z doniczki, kolorów, przypraw, zdrowienia bez leków…

A jak się do tego mają produkty z mleka i suplementy wapniowe?

Nadmiar wapnia odkłada się niemal wszędzie, w naczyniach krwionośnych, stawach, kręgach, włosach…, nadmiar wapnia przy niedoborze krzemu jeszcze bardziej pogarsza dysproporcję Ca-Si, ale pozostańmy przy kręgosłupie. Nadmiar wapnia na krawędziach kręgów tworzy dziobowate narośla, przez medyków nazywane dawniej „osteofitami”, a dziś zazwyczaj „zmianami zwyrodnieniowymi kostno-wytwórczymi”. Te narośla mogą być skierowane na zewnątrz, w bok, lub do wewnątrz kanału rdzenia kręgowego i uciskać na nerwy lub rdzeń kręgowy.

Jakie są konsekwencje ucisku na korzenie nerwów?

Długo uciskane nerwy mogą nawet obumierać, więc niezależnie od ich odbarczania wymagają dożywiania. Ja do tego, niejako przy okazji terapii manualnej, stosuję własny olej kręgowy na bazie oleju z dziurawca. Mój olej powstaje bardzo długo w oparciu o doświadczenie profesora Ożarowskiego. Profesor chyba nigdzie nie opublikował tej metody, ale przekazał ją zielarzowi, z którym się przyjaźnię, którego kręgosłup i nogi kilka razy miałem zaszczyt ratować.

Nerwy wychodzące spomiędzy poszczególnych kręgów prowadzą do odpowiednich narządów lub części ciała, więc ich ucisk powoduje dysfunkcje tych narządów i części ciała. Jak więc mogą pomóc diabetolodzy gdy trzustka nie nadąża produkować insuliny? Jak mogą pomóc dermatolo­dzy gdy nerki nie nadążają wydalać trucizn i pojawiają się trądziki, skazy, alergie, wypryski?

Gdy bogate społeczeństwa obżerają się węglowodanami, czyli cukrami przeciążane trzustki produkują zbyt mało insuliny do przetwarzania nadmiaru cukru, a przeciążane nerki nie nadążają wyrzucać toksyn.

Diabetolodzy nie wyjaśniają pacjentom, że węglowodany to cukry, a ponadto zalecają jadać pszeniczne pieczywo, zabójcze dla każdego, a dla cukrzyków najbardziej. Dzięki diabetologom społeczeństwo tyje, brzydnie, głupieje… Diabetolodzy są sprawcami najcięższych współcześnie chorób. Cukrzycy cierpią i umierają wskutek leczenia chorób powodowanych leczeniem cukrzycy, jak np. niewydolność krążenia, zatory, nadciśnienie, otyłość, nowotwory… Np. tak zwana „stopa cukrzycowa” to efekt wyniszczającego działania leków, a nie cukrzycy.

A co z wydalaniem tego, co zbędne?

Czy słyszeliście od dermatologów, że skóra pełni rolę trzeciej nerki, a trądzik jest błogosławieństwem, bo skoro nerki nie nadążają wyrzucać odpadów, to skóra wspomaga wydalanie niczym zawór bezpieczeństwa? To, co widzimy na skórze nie jest chorobą skóry, więc specjalizacja lekarza skórnego jest nieporozumieniem. Polecane przez dermatologów smarowidła wtłaczają toksyny do wewnątrz, na płuca. Ponieważ płuca nie są unerwione pacjenci dermatologów długo nie czują co się w nich rozwija. Kiedy poczują na wyleczenie będzie już za późno. Tak pacjenci dermatologów i alergologów zostają pacjentami onkologów.

Spustoszenie zapoczątkowane przez dermatologów i alergologów staje się żniwem onkologów (czasem na tej drodze trafia się jeszcze pulmonolog).

Czy diabetolodzy i dermatolodzy są niedouczeni?

Nie potrzeba analizować na ile diabetolodzy, dermatolodzy, onkolodzy są niedouczeni, a na ile zdeprawowani. Świadomie czy nie są naganiaczami bigfarmy. Niech każdy sam zastanawia się czy szkodzą z głupoty czy celowo.

Dlaczego powstają takie specjalizacje? Bo największe zyski przynosi działanie wśród nieświa­domych i dla nieświadomych. Nieudacznikom i oszustom łatwiej działać na rynku nieświadomych.

Kto powierza leczenie naganiaczom bigfarmy o powrocie do zdrowia nie może nawet marzyć.

Ja nie odciągam nikogo od lekarzy, czekam aż sam dojrzeje, by uciekać od bagna, które tworzą sługusy bigfarmy. Moja działalność ma być przede wszystkim oświatowa i dla Słowian.

Kto rezygnuje z przeciążania organizmu śmieciową przemysłową paszą u tego samoczynnie znikają choroby więc leczenie przestaje mu być potrzebne, a tym samym zbędni stają się lekarze.

Czy zaganiane społeczeństwo może to zrozumieć i tego doświadczyć?

Przytłaczająca większość współczesnego społeczeństwa jest zdemoralizowana przez religie i zabory. Religie pozwalają łajdaczyć się i krzywdzić nawzajem, spowiadać się i czynić tak dalej. Zabory uczyły szpiclowania, donoszenia, kolaborowania. Wówczas wymordowano elity, patriotów, a prostacy nie kierują się honorem, czynili tak dla wygody, ułatwień.

Dlaczego dziś tak wielu tak czyni? Wielu takie wzorce wyniosło z domów rodzinnych, wszyscy takie wzorce widzimy na każdym kroku, u polityków, biznesmenów, w telewizji…

Jak to zmienić?

Żyjąc w harmonii z Naturą, w społeczności traktowanej jak ród, wspólnota, palce jednej ręki, członki jednego ciała.

Przywracając kręgom właściwe miejsca prostowałem nawet ponad 30 stopniowe skrzywienia; pod moimi palcami samoistnie wchłaniały się przepukliny, znikały osteofity, guzki, także nowotwo­rowe… Jednakże to, że rozwijam te talenty nie znaczy, że miałbym ratować cwaniaków o podwójnej moralności, co to Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek. Utrzymują bigfarmę, która rujnuje im zdrowie, a ode mnie chcą regenerowania organizmów wyniszczanych przez bigfarmę. Macie swoich kapłanów i swoich lekarzy więc z godnością znoście co sobie pod ich nadzorem wypracowaliście. Albo zakładajcie przydomowe ogródki warzywne, owocowe, ziołowe, bo tyle jest zdrowia ile ziemi w naszych rękach. Zbierajcie dziko rosnące rośliny kulinarne, prozdrowotne, lecznicze, rezygnujcie z przemysłowej trującej paszy nazywanej żywnością, wypiekajcie chleb z dawnych zbóż niezmodyfikowanych i nie dosuszanych randapem i innymi truciznami zawierającymi glifosat, pokochajcie siebie samych i siebie nawzajem, eliminujcie ze swego otoczenia trucicieli, deprawatorów, sługusów bigfarmy, zdrajców, bandytów, niezależnie od tego, jakie sobie tytuły ponadawali.

Mocne słowa

Moja żona protestuje przeciw słowom: „naganiacze”, „sługusy”… Jeśli jeszcze komuś to się nie podoba to proszę o propozycje bardziej adekwatnych słów na określenie choćby tylko personelu prestiżowych centrów-pomników, nakazującego zdrowym ciężarnym Polkom wstrzykiwanie insuliny, by uzależniać je na całe życie od powodujących choroby produktów bigfarmy, by zwiększać zbyt na trucizny nazywane lekami. Jeśli uważacie, że to niedouczeni głupcy to módlcie się by zmądrzeli, ale jeśli to zdeprawowani, zdemoralizowani naganiacze i sługusy bigfarmy to eliminujmy ich z naszego otoczenia i kraju, by nas i naszych dzieci nie wyniszczali.

Jeśli insulinę i tłuszcze trans nagrodzono Noblami, to jak traktować tytuły „naukowe” nabyte na bazie tych przekrętów? A jak traktować i tytułować właścicieli tych tytułów? Któremu starczy odwagi by przyznać, że insulina i margaryna są truciznami?

Wielu marzy o lepszych lekarzach i lepszych lekach. Dążenia do lepszych lekarzy i lepszych leków są złudne. Na takich hasłach zarabiają krocie sprzedawcy leków, suplementów i złudzeń. Warto wspierać dążenia do naszego prawa wyboru, ale nie rozbudowy bazy leków. Leki należy likwido­wać. Gdyby leków nie było świat byłby lepszy, a my bylibyśmy zdrowsi. Kto tego nie rozumie tkwi w pułapce bigfarmy.

Czy potrzebni są lekarze [2]

O chorobach napisano całe tomy encyklopedii medycznych, przeróżnych bzdur i pseudomądrości. Odkąd medycyną włada rockefellerowska mafia tabuny lekarzy, uczonych i innych ważniaków usiłują odkryć tajniki chorób, by jeszcze bardziej nas niewolić i wyniszczać lekami wywołującymi kolejne, coraz to groźniejsze choroby.

Mimo władzy nad niemal całym światem nie udaje im się znaleźć prawdziwych przyczyn chorób. Dlaczego? Bo choroby, jako takie, nie istnieją, a objawy, powszechnie nazywane chorobami to reakcje organizmu na zaburzenia pracy narządów. Jeśli przyczyny zaburzeń trwają długo zmiany chorobowe rozwijają się nie tylko w zaatakowanych narządach i układach, także w innych, z nimi współdziałających: krwionośnym, nerwowym, limfatycznym…

Życie zawsze było i jest oscylacją pomiędzy stanem choroby a stanem zdrowia. Rozważmy na przykład przeziębienie i towarzyszące mu podwyższenie temperatury, bóle w kościach, bóle głowy, ogólną słabość… Czy te objawy są chorobami?

  • Gdy atakują nas bakterie chorobotwórcze nasz organizm podwyższa temperaturę ciała po to by je zabić i wyeliminować. Obniżanie gorączki farmaceutykami przeciwstawia się naturalnym mechanizmom obronnym naszego organizmu, niszczy tę naturalną obronę, uodparniania bakterie chorobotwórcze. Natomiast zanurzenie rozpalonego gorączką ciała na kilka sekund w zimnej wodzie wspomaga naturalne mechanizmy obronne organizmu i skutkuje bardzo szybkim powrotem do zdrowia. Zdrowiejący organizm nie potrzebuje już gorączki, więc temperatura spada do naturalnej stanowi zdrowia. Ja tego doświadczałem na sobie i ja to stosowałem u swoich dzieci, więc nie jest to czyjaś teoria, lecz moja praktyka.
  • Nasz organizm produkując i wydalając śluz, wydala wraz ze śluzem toksyny chorobotwórcze. Jeśli nie pozwalamy sobie wypocić się by poprzez skórę wraz z potem pozbyć się toksyn chorobotwórczych to organizm ratuje się wydalając je ze śluzem poprzez odkrztuszanie. W tym naturalnym samooczyszczaniu można wspomóc organizm syropami wykrztuśnymi i ułatwiającym wykrztuszanie masażem. Nasze babcie stosowały domowe syropy odkrztuszające i masaże ułatwiające odkrztuszanie. Zawsze z dobrym skutkiem, często natychmiastowym. Stosujmy sprawdzone przez stulecia praktyki i rozpowszechniajmy je. Jeśli je lekceważymy, bądź o nich zapominamy farmacja podsuwa nam swoje syntetyczne środki wywołujące tak zwane skutki uboczne. Czy na pewno są one ubocznymi? Wiele wskazuje, że są raczej zamierzonymi.
    Ani lekarzy ani farmaceutów nie uczono na studiach etyki! Medycyna i farmacja dążą by mieć coraz więcej pacjentów do leczenia i coraz więcej klientów by sprzedawać im coraz większe ilości syntetycznych farmaceutyków.
    Masażyści nie są uczeni współgrania z Naturą, ich działania szkodzą, gdyż rozluźniają mięśnie zamiast je wzmacniać. Proszę zaobserwować, że im dłużej i częściej ktoś korzysta z masaży tym bardziej rozpada się jego kręgosłup. Ja wzmacniam mięśnie by stanowiły naturalny gorset dla kręgosłupa.
  • Ból głowy, łamanie w kościach, uczucie słabości, to sposoby zmagania się z chorobą organizmu zmierzającego do stanu zdrowia w ramach homeostazy, czyli przywracania zdrowia rozumianego jako porządek, harmonia, równowaga.
    Nawet jeśli jeszcze nie nauczyliśmy się rozpoznawać tych sposobów to nasz organizm wie co robić, bowiem odpowiednie zdolności, umiejętności, moce, siły sprawcze zapisane ma w genach, niezależnie czy wierzymy, że pochodzą od inteligentnego Stwórcy, czy zostały wypracowane przez tysiące lat ewolucji.

O porządku, harmonii, równowadze mówiłem wielokrotnie przy różnych okazjach, więc tu skupiam się tylko na tytułowym pytaniu: czy potrzebni są lekarze?

Widzimy więc, że choroby nie istnieją, a gorączka, ból głowy, mięśni, łamanie w kościach itp. dolegliwości to symptomy. To, co nazywamy chorobą jest reakcją obronną mechanizmów prozdrowotnych, przywracających prawidłową pracę organizmu. Jeśli potraktujemy je jak sygnały rozpoczynających się reakcji możemy wspomóc organizm. Czym skutkuje lekceważenie tych sygnałów widzimy na każdym kroku, natomiast właściwe i szybkie ich odczytanie pozwala unikać niemal każdej choroby.

Aby być zdrowym, człowiek powinien słuchać swego organizmu i uczyć się rozumieć go. Uznawanie chorób za wrogów to rockefellerowska pułapka. Choroba zmusza do zwrócenia uwagi na stan organizmu i skierowania się w stronę zdrowia. Od większości chorób i wyniszczających nas działań medyków uwolni nas naturalne podejście do aspektu choroba–zdrowie.

            Odkrywaj i rozpoznawaj mechanizmy przywracania zdrowia! Jak zacząć?
  1. Przestać obwiniać lekarzy o to, że bezskutecznie leczą. Ci niewolnicy bigfarmy robią to, do czego ich bigfarma przyucza – przepisują nazywane lekami trucizny bigfarmy.
  2. Zrozumieć, że o swoje zdrowie skutecznie troszczyć się możemy tylko sami.
  3. Przywrócić najwartościowsze potrawy przodków: żur i kasze ze zbóż niemodyfikowanych i nie skażanych randapem ani innym środkiem zawierającym glifosat.
  4. Nie tłumić bólu głowy chemią, zatruwającą wątrobę i cały organizm, lecz poznawać i usuwać przyczyny. Często wystarczy codziennie wywietrzyć pokój, biuro, mieszkanie; zamienić syntetyczną bieliznę i pościel na naturalne; zmienić sposób przyrządzania posiłków i porę jedzenia, aktywności, wypoczynku; wychodzić na spacery, szczególnie przed snem…
    Wyprowadzanie psa czy zakupy to nie spacer, lecz obowiązek. Spacer działa terapeutycznie tylko wówczas, gdy nie jest obciążony obowiązkami.
    Zacznij od eliminowania z diety wszystkiego, co zawiera pszenicę i randap/glifosat, zażywaj ziołowych kąpieli, spacerów przed snem, zamień bieliznę syntetyczną na naturalną, wymień zawierające rtęć świetlówki i żarówki fluorescencyjne na klasyczne żarowe, eliminowane abyśmy więcej i bardziej chorowali i więcej kupowali trucizn nazywanych lekami, oraz umierali niedoczekawszy emerytury, co dziś nietrudno zauważyć…
  5. Zrozumieć, że choroby serca, układu krążenia, otyłość, nadwaga, cukrzyca, lustrzyca są wynikiem braku ruchu. Kłania się doktor Wojciech Oczko, lekarz nadworny trzech królów. Ruch zastąpi każdy lek, a żaden lek, ani nawet wszystkie leki razem nie zastąpią ruchu.
  6. Bóle żołądka, trzustki są rezultatem tego, że jemy za dużo, a przy tym nie to, czego potrzebuje organizm do zdrowego funkcjonowania.
  7. Pęcherzyka żółciowego nie pozwól sobie wycinać, lecz go oczyść! Kamienie można rozpuścić. Panuj nad emocjami, by ponownie nie tworzyły się kamienie.
    Tym, których dziwi związek złogów i kamieni w pęcherzyku żółciowym z emocjami przypominam powiedzenie: „wątrobowy charakter”.

Aby moja myśl była prawidłowo rozumiana podkreślam, że nie namawiam do samoleczenia lecz do rezygnowania z chorowania. Lekarzom dajmy satysfakcję wykazywać się w ratowaniu życia po wypadkach, a na co dzień dbajmy o organizmy swoje i swoich dzieci i zgłębiajmy wiedzę jak sobie radzić żyjąc w zdrowiu i niezależności od bigfarmy i jej sługusów. Dobrze byłoby mieć za doradców mądrych i uczciwych lekarzy, ale póki takich nie ma niech sługusy bigfarmy zostaną bezrobotnymi i pozdychają z głodu i chorób, które na nas zsyłają.

c.d.n.

 

27 marca 2023 r., cztery i pół roku od opublikowania powyższego artykułu, podczas  porządkowaniu nagromadzonych papierzysk wpadł mi w ręce brudnopis tego artykułu. Skłoniło mnie to do refleksji i przeglądając powyższy wpis usunąłem pytajnik w tytule, bowiem „Czy potrzebni są lekarze” nie jest już  pytaniem lecz jest odpowiedzią na nie.

Strona główna

Witaj na stronie Ambasady Zdrowia. Zapraszam Cię do zapoznania się z moimi  wykładami o zdrowiu i ziołach. Dzielę się wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez całe życie. Krzewię rzetelną wiedzę prozdrowotną, także o przywracaniu zdrowia siłami Natury.
Jeśli spodziewasz się, że Twoim bliskim i znajomym spodoba się moja witryna  i zamieszczane ty treści poleć im tę witrynę i przekaz im ten adres: www.ambasadorzdrowia.pl
Ambasador Zdrowia – Władysław Edward Kostkowski.