Kaszoterapia na pamięć, koncentrację i przeróżne problemy [124]

W komentarzu pod artykułem zapowiadającym audycje na żywo Agnieszka napisała: „Audycje na żywo to super pomysł! Chętnie dołączę! Temat? Pan zawsze mówi ciekawie… Choć mnie osobiście zainteresowałby problem, z którym ostatnio się borykam, kłopoty z pamięcią i koncentracją.

Odpowiedziałem Agnieszce pod komentarzem, ale ponieważ ten problem dotyczy coraz więcej osób to powtarzam moją odpowiedź także tu – dla wszystkich.

Główną przyczyną kłopotów z pamięcią i koncentracją jest długotrwałe zatruwanie organizmu i przytkane naczynka krwionośne, szczególnie te najcieńsze transportujące tlen i pokarm do mózgu. Niewystarczająca ilość tlenu i pokarmu niewystarczająco dotlenia i niewystarczająco odżywia mózg. Z tym problemem można sobie łatwo poradzić samemu, nawet nic nie robiąc, bowiem jesteśmy tak cudownie skonstruowani, że nasz organizm sam się oczyszcza i regeneruje. Nie potrzeba mu w tym pomagać – wystarczy nie przeszkadzać. Gdy zaprzestaniemy go zaśmiecać efekt będzie szybki. Jednakże kto chce wspomóc naturalny proces samooczyszczania, samoregenerowania, samouleczania może to zrobić dowolnie wybranymi sposobami publikowanymi na tej stronie.

Najbardziej niedocenianym z moich sposobów i środków jest moja kasza. Koszt kaszy na tydzień kuracji to mniej niż dwa złote. Trzy tygodnie kuracji za 5 złotych.

Sposobów oczyszczanie organizmu, arterii krwionośnych, naczyń włosowatych jest wiele. Środków także wiele. Przedstawiam je przy różnych okazjach i wiele jest na tej stronie. Kaszoterapię przypominam jako najłatwiejszą i o najszerszym działaniu prozdrowotnym. Komu żal wydać złotówkę na spróbowanie i przekonanie się może moją kaszę dostać w prezencie w zamian za opis swojego doświadczenia z moją kaszą, albo kwiaty domowe i ogrodowe, albo stare radio, instrument muzyczny, inne starocie.

Zamieniający złotówki na poliny (PLN) nie mają u mnie czego szukać w żadnej sprawie.

Nawiążę współpracę z hodowcami róż, bylin długo kwitnących i winogron [123]

Uprawiałem warzywa i kwiaty z dala od cywilizy, w środku lasu. Nikt tam nie bywał oprócz zajęcy, dzików, saren, jeleni, łosi, żony, jednego z synów i podłego bezrozumnego bydlęcia, które syn nazywał dupą.

To podłe bezrozumne bydlę usiłowało przejąć mój ogród i kilkadziesiąt moich krzewów pomidorów zlało tak straszliwą trucizną, że zmarniały nawet rosnące w kilkumetrowym oddaleniu fiołki leśne i leszczyny.

Po kilku latach intensywnej rekultywacji gleby (przeróżnymi sposobami, od wymiany części gleby do sadzenia rokitników) zaczęły powracać fiołki i odbijać leszczyny. Jednakże śniegi i wiatry zawaliły płoty nie tylko mojego ogródka, ale całej działki. Ponieważ regeneracja mojego organizmu, zniszczonego trucizną rozlewaną przez bandytkę jest wolniejsza od rekultywacji skażonej gleby nie mam sił, a przez to także środków na zbudowanie nowego płotu. Pozostaje więc ogród przenieść w miejsce niedostępne dla bandytki. Na ogrody kwiatowe i warzywne wybrałem więc dachy wysokich budynków. Tymczasem czterech, a docelowo pięciu. Tam oglądać je będą przelatujące tamtędy ptaki oraz goście tej witryny. Tyle że ptaki kiedy zechcą i w pełnej krasie, a goście tylko czasami, lub we fragmentach na fotografiach i filmach.

Dachy są przygotowane (na jednym nawet już coś rosło). O przyłącza wody do podlewania i odpływy zadbali inwestor, projektant, wykonawca. Podłoże ziemi (torfowej) starannie rozłożone. Pozostaje wysiewać nasiona, wysadzać sadzonki, budować ażurowe ścianki dla pnączy, ule dla pszczół, altanki (ażurowe do wypoczywania i zaszklone do szkoleń).

W leśnym ogródku sadziłem co chciałem: rokitniki, porzeczki i inne krzewy, pomidory, selery, pietruszkę, topinambur i inne warzywa, rośliny przyprawowe i lecznicze, nagietki, aksamitki, szałwie, fiołki fiołkowe i białe, malwy, bratki i wiele innych kwiatów… Same rosły fiołki trójbarwne i leśne oraz ogrom ziół leczniczych, kulinarnych, przyprawowych… O roślinach zarówno tych przeze mnie sadzonych jak i tych dziko rosnących nie potrzebowałem mieć wiedzy co do wymagań, upodobań, systemu korzeniowego – rosło wszystko co sadziliśmy – ja i Natura. Teraz będziemy sadzić głównie to, co nadaje się na dachy. Chcę by tam rosły rośliny prozdrowotne, lecznicze, przyprawowe, warzywne oraz ogrom kwiatów, szczególnie róż, a nawet krzewy i drzewka owocowe.

Nie wiem które rośliny poradzą sobie w płytkim podłożu. W leśnym ogrodzie nie interesowało mnie ile w głąb sięgną korzenie. Teraz muszę wybierać rośliny o korzeniach rozrastających się tylko na boki. Stąd właśnie ten tytuł: Nawiążę współpracę z hodowcami róż, bylin długo kwitnących i winogron.

Zawsze starałem się być samodzielny, samowystarczalny i nie szukałem pomocy. Teraz proszę o sadzonki roślin wielosezonowych, odpornych na mrozy, nadających się na dachy, a szczególnie róż, oraz praktyczne doświadczenie z tego zakresu.

Na początek potrzebuję roślin płytko sięgających korzeniami, jednakże po obsadzeniu dachów będę rozszerzał ogród także wokół budynków. Mamy ambicje, by to osiedle było najpiękniejsze i wzorcowe, w mieście i w kraju, a dla uczniów pobliskich szkół było roślinną ścieżką dydaktyczną.

Zaproszenie zwrotne [122]

Dostaję czasem takie lub podobne zaproszenia:

Kochany Władysławie, wyjdź w końcu z ukrycia. Mało, mało jest ciekawych informacji i wiedzy. Z tak wielką wiedzą i doświadczeniem życiowym podziel się więcej, więcej – do cholery – swoją wiedzą i przemyśleniami. Część ludzi nie rozumie pewnych przemyśleń. Proszę wybaczyć im, jeśli coś nie rozumieją, rozumiemy. Zrozumie to następne pokolenie. Przekaż tę wiedzę. Pisz książki. (Jest kilka, ale jak mają je pozyskać – dla zaufanych ?) Daj nam, daj im tę wspaniałą wiedzę.( nie przeczę, wiele wspaniałej – już jest) Ale więcej, więcej.
Proszę, prosimy Drogi Władysławie – nie chowaj w ukryciu to dobro co w sobie Masz.
Życzę wiele sił i zdrowia. Pozdrawiam.
Jerzy

Moja odpowiedź:

Odpowiadam nie tylko Jerzemu, ale wszystkim, zarówno tym, którzy piszą podobnie, jak i pijawicom, które tylko doją nie dając nic w zamian, nie dziękują i nie piszą refleksji, jakby nie rozumieli, że tylko „żywe” strony są promowane w przeglądarkach.

Przyjeżdżajcie i w pobliskim lesie, na polach i łąkach nagrywajcie, fotografujcie, filmujcie wszystko, o czym będziemy rozmawiać i udostępniajcie komu chcecie. A jeśli nagrania przepiszecie to ja je uzupełnię i wydam w formie książek. A jeśli sfinansujecie ich wydane to zabierzecie je wprost z drukarni i rozdacie komu chcecie.

Zapowiedź:

Na połowę marca br. zaplanowałem wydanie kolejnej książki genealogicznej ok. 310 stron formatu A 4.  Dlaczego 310? Tyle miała poprzednia, grubszą trudniej się posługiwać, a cieńsza wyglądałaby zbyt skromnie.

Książka jest w stanie zaawansowanym (ma już 280 stron), ale nie zdążę w marcu, bo odsłaniając się prowokuję złowrogie myśli nieżyczliwych (nie tylko malkontentów, także wyrafinowanych bandytów).

Jest to praca zbiorowa 14 autorów. Zawiera 33 rozdziały, w tym 15 moich i 3 mojej 13-letniej wnuczki (a może kota, który będąc domownikiem jest obserwatorem i narratorem, a nie jest to zwykły kot, jakich wiele, wykazałem i w jednej z książek związki genealogiczne tego kota z cesarzem Napoleonem Bonaparte).

Prace z mającej się wkrótce ukazać książki mają różne formy, pisane są różnymi stylami, nasycone są różnym ładunkiem emocjonalnym. Każda stanowi oddzielny rozdział. Są tam rozdziały stricte genealogiczne i nie związane z genealogią, sprawozdania z poszukiwań archeolo­gicznych i genealogicznych, sylwetki ciekawych postaci, bohaterów, osób bliskich autorom, a także nieznanych, a godnych upamiętnienia, a więc genealogiczne i historyczne: przygody, zmagania, wspomnienia, upamiętnienia – osób i wydarzeń. Oprócz rozdziałów autorstwa mojego i mojej wnuczki, są rozdziały: geologa, regionalistów, historyków, genealogów, pasjonatów, patriotów… o różnym dorobku i doświadczeniu: naukowym, poszukiwawczym, publikatorskim… Są też tablice genealogiczne ukazujące rodowody oraz ciekawe i zaskakujące gene-związki…

Poprzednie dwie książki tego typu

W 2017 roku Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świętogen” obchodziło jubileusz 10-lecia. Z okazji jubileuszu została wydana książka „nasze gene-historie”, którą ja składałem, przygotowywałem do druku i załatwiałem formalności związane z wydrukiem i oprawą w zaprzyjaźnionej drukarni, która od wielu lat drukuje moje książki. Książka ta ma 164 strony, składa się z 18 rozdziałów, napisanych przez 14 autorów. Moich rozdziałów jest tam dwa. („Kostkowscy w Powstaniu Styczniowym”, „Kunszt bednarski i bednarze ostrowieccy”). W indeksie osób wymienionych w tej książce jest 675 pozycji.

W 2020 roku składałem kolejną książkę Świętogenu „nasze gene-historie – tom drugi”. Ta jest obszerniejsza, ma 310 stron, składa się z 35 rozdziałów, napisanych przez 20 autorów. Moich rozdziałów jest tam cztery. („Gdy świnia była przepustką do lepszego życia”, „Moje poszukiwania genealogiczne”, „Moje wspomnienia o dziadkach i pradziadkach”, „Jan Kruczkowski – weteran Powstania Styczniowego”). W indeksie osób wymienionych w tej książce jest 1525 pozycji.

Obecna nie jestem już związany ze Świętogenem, więc ta książka jest w pełni moją (i pracą i inicjatywą). Podobnie jak w poprzednich książkach będzie tam indeks osób, ale dodatkowo będzie też indeks miejsc, w których opisywane wydarzenia miały miejsce. Być może dopiszę jeszcze jeden rozdział do tej książki i mam przemyślenia do kolejnych, bowiem przedsięwzięcie zapowiada się na kontynuację coroczną.

Jeśli wśród życzliwych czytelników są osoby mogące dorobić graficzki do artykułów zamieszczanych na tej stronie i/lub podciągnąć jakość fotografii , które mam zamiar umieszczać w książkach to także zapraszam do współpracy. Oferuję moje i moich przyjaciół produkty prozdrowotne i moje publikacje.

____________________________________
Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski