Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki [186]

Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki

Nasze ziarna pradawnych zbóż orkiszu i płaskurki, oraz wykonywane z nich kasze i płatki nie mają sobie równych – nie tylko ze względu na jakość materiału siewnego i sposób uprawy, bo każdy może zdobyć dobre nasiona i uprawiać uczciwie i rozsądnie, ale głównie ze względu na sposób zbioru i obróbki ziaren. Świadomi tych różnic są tylko ci, którzy mają sposobność porównywania.

Nieścisłości, niedorzeczności, błędy, kłamstwa

O orkiszu i płaskurce jest wiele publikacji (głównie w internecie), jednakże mało tam prawdy, bo większość publikujących kopiuje cudze treści wraz z zawartymi w nich nieścisłościami i błędami. Kolejne kopie „upiększane” są kolejnymi nieścisłościami, niedorzecznościami, błędami, kłamstwami. Nagminną praktyką jest wybieranie tego, co modne i wygodne do reklam i sprzedaży produktów wątpliwej jakości, a nawet trujących.

Gorzkie prawdy, których mieliśmy nie poznać

Modifikowane hybrydy nowoczesnych odmian zbóż dają coraz większe plony i coraz bardziej wyniszczają nasze środowisko i nasze organizmy. To jednak nie interesuje producentów i handlowców zabiegających o jak największe zyski, nawet kosztem zdrowia konsumentów. Konsumenci zaś, zazwyczaj skupieni na nazwie, nie rozumieją, że nowoczesne hybrydy pszenic, także tych nazywanych „orkiszowymi” to zupełnie co innego niż pradawny orkisz dziki, naturalny, zdrowy sam w sobie i prozdrowotnie wspomagający nasz organizm.
Pradawne zboża: orkisz, płaskurka, samopsza są bogate w minerały, witaminy, enzymy… Częste jadanie ziaren pradawnych zbóż (rozdrobnionych na kasze lub rozgniecionych na płatki) chroni przed większością współczesnych chorób, także tych nazywanych „cywilizacyjnymi”. Wymienianie nazw chorób nie ma sensu, bowiem zadbany układ immunologiczny (odpornościowy) sam sobie poradzi niemal w każdym zagrożeniu i każdej chorobie. Ta naturalna zdolność naszego organizmu nazywana jest homeostazą.

Ważne dla każdego

Spośród wielu właściwości prozdrowotnych, regenerujących, uzdrawiających wystarczy wspomnieć wspomaganie trawienia i wzmacnianie odporności organizmu, co jest ważne w każdej przypadłości. Nawet najciężej chorzy mogą doświadczać regeneracji w każdym narządzie i w całym organizmie.
Dla kierujących się nazwami chorób dorzućmy jeszcze ochronę przed miażdżycą i regenerację układu krążenia – nawet tam, gdzie choroby już poczyniły spustoszenie. A, że wielu tkwi w sidłach cukrzycy, celiakii, alergii… to przypomnijmy też, że indeks glikemiczny naszych kasz i płatków z pradawnych zbóż nieuprzemysłowionych jest znacznie niższy od tego z żywności przemysłowej. Już samo to jest zbawienne zarówno dla zdrowych jak i chorych.
Częste jadanie ziaren, kasz, płatków z pradawnych zbóż przyniesie wiele korzyści, ale już tylko te wymienione są wystarczającym powodem, by je stosować jak najczęściej w żywieniu profilaktycznym, leczniczym, powszechnym.

Naturalna ochrona

Naturalną ochroną dla nasion jest łuska. Łuska współczesnych ziaren jest skąpa i odpada podczas zbioru i młócenia, więc ziarna skażane są wszelkimi zarazami, szkodnikami i chemikaliami stosowanymi w uprawach i przetwórstwie. Łuska chroniąca pradawne zboża jest twarda, gruba, mocno otula ziarna chroniąc je przed zarazami, szkodnikami, chemikaliami.
Gluten zawarty w wyrobach każdej z odmian pszenicy tworzy w organizmie śluz, flegmę, wychładza organizm a to staje się  podłożem pod wszelakie choroby. Nasze ziarna, mąki, kasze i płatki z pradawnego orkiszu i pradawnej płaskurki mają właściwości ciepłe, osuszające, a to w naszej strefie klimatycznej jest najcenniejsze.
Nasze ziarna, kasze, płatki z pradawne zbóż są doskonałym źródłem błonnika, minerałów, witamin, enzymów… Spośród minerałów są to: selen, wapń, miedź, magnez, żelazo, fosfor, cynk i wiele innych. Spośród witamin są to: A, B, D, E, PP i wiele innych. Te nazwy dla zdrowia nie są potrzebne – wystarczy, że jadający nasze kasze doświadczają zwiększenia odporności i wygaszenia stanów zapalnych, a w ślad za tym wszelkich chorób, od przeziębieniowych, poprzez zwyrodnieniowe, aż po nowotworowe.

Skąd tyle dobra

Naukowcy powołują się na zawartość nienasyconych kwasów tłuszczowych i rodamidu, nazywanego naturalnym antybiotykiem. Zdrowiejących po naszych kaszach nie interesowały naukowe nazwy, zadowalali się poprawą zdrowia i samopoczucia od pierwszego tygodnia wprowadzonych zmian, z których najważniejszą było zastąpienie przemysłowych paskudztw pszenicznych naszymi kaszami z orkiszu i płaskurki. Pierwszymi zmianami był przypływ energii, spokój wewnętrzny, poprawa wyglądu skóry, wzmocnienie włosów i paznokci. Teraz będzie to jeszcze łatwiejsze, bo naszą ofertę kasz i mąk poszerzamy o płatki, otręby, ziołowe przyprawy do każdej potrawy, ziołowe herbatki odporności, zdrowia, urody.
Nasze kasze i płatki z orkiszu i płaskurki są lekkostrawne, doskonałe zarówno dla dzieci jak też dla chorujących i wyniszczonych leczeniem. To wielka szansa dla dzieci z alergiami, uczuleniami, celiakią, astmą, brakiem odporności, porażeniami, autyzmem…
Zboża, z których ziarna, kasze, płatki i mąki oferujemy uprawiamy dawnymi metodami, bez chemikaliów, na nasłonecznionych polach Podkarpacia. Dojrzewają w słońcu.
Stosujemy płodozmian. Wykorzystujemy odpowiednie pory siewu i zbioru. Nie stosujemy żadnych oprysków.

Jak przygotować

Spośród wszystkich krajów świata w Polsce jada się najwięcej chleba – dobrze byłoby wypiekać chleb w każdej rodzinie. Zanim na to się zdecydujesz wypróbuj nasze kasze i płatki. Można je przed gotowaniem namoczyć, można też gotować bez moczenia. Płatki także można gotować, a można też jadać surowe, sparzone, z tartym jabłkiem i przeróżnymi dodatkami.
Kasze gotujemy z dodatkiem masła, w dwa razy większej objętości wody niż kaszy, na małym ogniu do całkowitego wchłonięcia wody. Dawne gospodynie po ugotowaniu kaszy garnek z kaszą okrywały pierzyną, by jeszcze „dochodziła” już bez ognia.
Sprawdź tę metodę, delektuj się smakiem i ciesz się zdrowiem.

Surówki piękności

Powszechnie znane są „owsianki” i „surówki piękności”, sporządzane z płatków owsianych, tartego jabłka i bakalii. zastępując przemysłowe płatki owsiane płatkami z naszego orkiszu i naszej płaskurki doświadczysz najpierw poprawy samopoczucia i ładniejszej cery, a wkrótce także wygasania zapaleń i zdrowienia – niezależnie od nazw chorób, czasu ich trwania i zaawansowania.
Jadaj kasze i płatki z naszych zbóż jak najczęściej i zdrowiej. Ciesz się zdrowiem i dziel się swoim doświadczeniem.
Przyślij nam opis swoich doświadczeń i swoje sposoby wykorzystywania naszych kasz i płatków. Dostaniesz za to porcję naszych wyrobów, albo naszą książkę.

Zamówienia:

Jacek – rolnik z Podkarpacia – tel. 660 687 228
Edward – ambasador zdrowia – tel. 506 200 788

Indyczy ogon na wsparcie po chemioterapii, radioterapii, w chorobach nowotworowych, reumatycznych, wszelakich [185]

Leczenie na śmierć

Terapie w chorobach nazywanych „nowotworowymi” i „onkologicznymi” ogromnie wyniszczają cały organizm. Skutki „leczenia” chemią, promieniami jonizującymi, skalpelem powodują szkody nie do naprawienia i dolegliwości zazwyczaj gorsze od tych sprzed „leczenia”. Skutki te nazywane są „ubocznymi” jednakże słowo to wymaga zamknięcia go w cudzysłowie, gdyż nie są „przy okazji” lecz od początku zamierzone. Słowo „leczenie” też wymaga zamknięcie w cudzysłowie, a to dlatego, że skoro nieleczeni żyją dłużej od leczonych, to jest to leczenie destrukcyjne, przyspieszające śmierć. Poprzez te formy „leczenia” zdrowie i życie pacjentów poświęcane jest interesom producentów, znanym z gazu musztardowego, cyklonu B, chloru, fluoru, aspartamu, glifosatu, randapu, glutaminianu i wszelakich trucizn w rolnictwie, żywności, wodzie, powietrzu… Medycyny prawdziwej, sprawdzonej przez tysiąclecia już nie ma, bo medycy podporządkowani są farmacji.

Czy jesteśmy skazani na cierpienie

Odpowiedź zależy od świadomości (przytomności) chorujących i ich bliskich. Sprawdzone przez tysiąclecia skuteczne metody regenerowania organizmu i redukowania cierpień aż do całkowitego ich wygaszenia są na wyciągnięcie ręki. W każdym stanie, niezależnie od nazwy choroby i czasu jej trwania organizm można odbudowywać i utracone zdrowie przywracać Darami Natury. Można też wyniszczać farmaceutykami i przemysłowymi truciznami, wprowadzanymi zamiast naturalnej żywności. Jeszcze mamy wybór, choć jest to coraz trudniejsze.

Dary Natury

Dary Natury od zawsze były pożywieniem i lekiem. Medycyna wszystkich kultur od zawsze wykorzystywała Dary Natury. Wśród Darów Natury są rośliny, grzyby, minerały… Tu skupmy się tylko na grzybach leczniczych, a właściwie na jednym z nich.

Wzmacnianie i regenerowanie organizmu grzybami popularne jest głównie w kulturach Wschodu. U nas korzystają z tego dobrodziejstwa nieliczni, bo tu ktoś dba abyśmy Darów Natury nie znali, nie stosowali i chorowali. Z naszego zdrowia nikomu nic nie przyjdzie, za to na chorobach zarabia wielu. Wielu więc „pomaga” różnymi sposobami w zachorowaniach i tworzeniu coraz liczniejszych chorób potrzebnych do sprzedawania farmaceutyków wywołujących kolejne choroby, by zwiększać sprzedaż kolejnych medykamentów wywołujących kolejne choroby. Producenci wykorzystują do tego medyków, polityków, nauczycieli, internautów, a nawet dzieci…

Dawne terapie, a współczesna nauka

Najstarszymi dziedzinami medycyny naturalnej są: fitoterapia i mykoterapia. Fitoterapia utrzymuje i przywraca zdrowie ziołami, a mykoterapia – grzybami. Na świecie występuje ponad 700 gatunków grzybów o właściwościach leczniczych. Wiele z nich działa antyalergicznie, bakteriobójczo, przeciwutleniająco, przeciwzapalnie, przeciwnowotworowo, immunomodulująco…

Immunomodulacja to wzmacnianie odporności i czynności naprawczych organizmu.

Coraz więcej publikacji i badań naukowych potwierdza skuteczność grzybów w leczeniu wielu schorzeń. Np. na łamach „International Journal of Molecural Sciences” w 2021 roku opublikowano szeroką analizę badań nad grzybami leczniczymi. Współcześni naukowcy odkrywają to, co dawni lekarze i znachorzy od tysiącleci znali i stosowali z dobrym skutkiem.

Najważniejsze składniki grzybów i ich zastosowanie

polisacharydy budują ściany komórkowe;
alfa-glukan i beta-glukan odbudowują utraconą odporność i spowalniają procesy starzenia.

Zawarte w grzybach związki wspierają „mikroflorę” bakteryjną jelit. A że od zdrowych jelit zależy odporność i zdrowie całego organizmu, to zacznij od tego już teraz, nie czekając na dolegliwości.

Dlaczego „mikroflorę” też zamykamy w cudzusłowie? Zarówno z własnych spostrzeżeń i przemysleń jak też  z innych naszych publikacji powienieneś/powinnaś wiedzieć, że to, co można spotkać w jelitach nie przypomina krzaczków lecz zwierzątka, a więc nie flora lecz fauna.

Gaś stany zapalne

Najważniejsze co możesz dla życia w zdrowiu robić to niedopuszczać do powstawania i rozwijania się staów zapalnych, a jeśli już są to gasić je w zarodku. Grzyby możemy wykorzystywać także dla wygaszania stanów zapalnych. A że stany zapalne towarzyszą większości chorób to gaszenie stanów zapalnych wygasza każdą z chorób, także nowotworowe, reumatyczne, krążeniowe, zwyrodnieniowe, alergiczne…

Wrośniak różnobarwny – Trametes versicolor (L.) Loyd

Ostatnio wykradacze cudzych publikacji rozpowszechniają w internecie i prasie występujące niemal na całym świecie grzyby z rodziny żagwiowatych, które w literaturze występują pod wieloma nazwami. Najczęściej spotykane to: Coriolus versicolor, Polyporus versicolor, Boletus versicolor. Nazwa łacińska Trametes versicolor pochodzi od wyglądu, co można przetłumaczyć na: cienki wielokolorowy.

W tradycyjnej medycynie chińskiej wrośniak różnobarwny znany jest pod nazwą yun zhi – w tłumaczeniu: „grzyb chmura” i ma długą historię stosowania. O leczniczych właściwościach tego grzyba pisał już w XVI w. chiński lekarz i farmaceuta Li Shi Zhen. Już wówczas wiedziano, że ten grzyb przynosi korzyści dla zdrowia i zapewnia długie życie. W chińskiej i japońskiej medycynie pijano herbatę z suszu wrośniaka, która pomagała w chorobach płuc, wzmacniała psychikę, dodawała energii. Właściwości prozdrowotne wrośniaka zostały potwierdzone przez współczesnych naukowców.

W Polsce wrośniak różnobarwny znany jest pod nazwami: żagiew różnobarwna, skórzak różnobarwny, huba różnokolorowa, hubczak różnobarwny, a jego angielska nazwa „turkey tail” odnosi się do jego wyglądu i tłumaczy się na: „indyczy ogon”.

Gatunki tej grupy grzybów spotykamy w lasach, parkach,  sadach, na obumierających pniach drzew, zazwyczaj liściastych, ale na iglastych zdarzają się także. Ze względu na twardą strukturę uznawane za niejadalne, jednakże nie są trujące, co jednak nie zwalnia z odpowiedzialności i roztropności.

Co kryje w sobie ten grzyb

– polisacharydy PSP (peptyd polisacharydowy) oraz PSK (polisacharyd K), to one odpowiadają za większą część działań prozdrowotnych grzyba;
– beta-glukany (również należące do polisacharydów): β-1,3-glukan i β-1,4-glukan;
sterole (ergosterol, fungisterol i β-sitosterol);
– cukry proste (mannoza, ksyloza, galaktoza), glikoproteiny (kompleksy białkowo polisacharydowe);
– związki fenolowe, terpeny i kwasy tłuszczowe;
– witaminy z grupy B;
minerały.

W czym pomaga

Tradycyjna Medycyna Chińska od tysięcy lat wykorzystuje grzyb chmurę do wzmacniania układu odpornościowego, wspomagania pracy wątroby, gaszenia stanów zapalnych we wszelakich chorobach, także tych najczęstszych, jak: reumatoidalne zapalenie stawów, problemy trawienne, choroby dróg moczowych, zapalenia nerek i prostaty, astma, bezsenność, zmęczenie psychiczne… Zakres zastosowań jest ogromny, obejmuje nawet działanie przeciwcukrzycowe i obniżanie ciśnienia krwi. Jednakże wymienianie chorób, które ustępują pod wpływem grzybów nie ma sensu, bo medycy Wschodu nie zajmują się chorobami, lecz człowiekiem – doprowadzają do równowagi w organizmie tego, co zostało zaburzone.

To, iż zdrowie jest równowagą to nasi czytelnicy wiedzą, gdyż wyjaśniałem to w wielu miejscach. Nowym polecamy uważne przeczytanie pozostałych zgromadzonych tu artykułów.

Wspomagaj układ immunologiczny

Nazwa „indyczy ogon” pasuje do pojedynczego grzyba, jednakże grzyby te występują w koloniach, jakby w chmurach, czasem ogromnych, więc nazwa „grzyb chmura” jest nam bliższa. Grzyby tej rodziny zbieramy od dawna i stosujemy dla łagodzenia stanów zapalnych i wzmacniania odporności, czyli w celach prozdrowotnych.

Natomiast coraz więcej poszkodowanych agresywnymi terapiami stosuje je do łagodzenia negatywnych skutków chemio- i radioterapii. To nie dziwi, bo w wielu badaniach oraz stosowanych terapiach sugeruje się możliwość wykorzystania niby natury wraz z chemioterapią. Niby natury, bowiem hasła z naturą i grzybami leczniczymi w tle wykorzystywane są do zwiększania sprzedaży farmaceutyków, parafarmaceutyków, suplementów, preparatów… My przemysłowych wytworów i przetworów nie stosujemy i nie polecamy. Szkoda, że tak mało osób korzystało z Darów Natury do wspomagania organizmu gdy byli zdrowi czy w początkowych zwiastunach choroby. Jednakże najbardziej bulwersuje kaleczenie języka nazywaniem łagodzenia skutków agresywnych terapii „wspomaganiem” tychże terapii.

Wybieraj świadomie

Oczywiście możesz wyniszczać organizm swój i swoich bliskich, także „twojego” dziecka i bawić się we wspomaganie Darami Natury, ale wtedy nie waż się nas niepokoić swoimi problemami.

Do nas pisać i dzwonić możesz tylko wówczas, gdy już zacząłeś/zaczęłaś zaprzestawać wyniszczania. Zapraszamy tylko tych, którzy zrobili już pierwszy krok. My stosujemy zioła i grzyby z najlepszym skutkiem i dzielimy się doświadczeniem naszym i naszych bliskim, ale chętnie przytoczymy tu także Wasze doświadczenia.

Pod skriptum

Na ile twoje dziecko jest twoje

Słowo „twojego” w odniesieniu do dziecka jest w cudzysłowie po to, by skłaniało do zastanowienia czyje ono jest w istocie, bo już coraz  wyraźniej widać, że bardziej jest własnością koncernów i będących na ich usługach medyków i polityków niż tak zwanych „rodziców”. A to z kolei słowo jest w cudzysłowie, bo coraz więcej wskazuje na to, że prawdziwi rodzice są już rzadkością.

Serotonina z ogrodu i trawnika [184]

Ogrody, lasy, łąki kuszą świeżością zieleni, intensywnością barw, obfitością kwiatów, głębią zapachów roślin i gleb… Kontakt z nimi otwiera serce, wycisza umysł, poprawia nastrój… Wiedzą to pasjonaci zielarstwa, ogrodnictwa, warzywnictwa, sadownictwa…

Neurobiolog Christopher Lowry kilkanaście lat temu odkrył, że powszechnie występujące w ziemi bakterie Mycobacterium vaccae zwiększają poziom serotoniny w naszych mózgach. Bakterie te szczególnie dobrze rozwijają się w glebie wzbogaconej kompostem. Wdychamy i połykamy je podczas prac pielenia i przekopywania ziemi. To tylko jeden ze sposobów w jaki Natura odwdzięcza się za traktowanie jej z szacunkiem.

Dowodów złotych zasad wzajemności jest wiele. Uważni czytelnicy zapewne znajdują je w moich artykułach. Od teraz po serotoninę idź do ogrodu, na trawnik, nigdy więcej do sklepów nazywanych „aptekami”.

A więc wiosna pełną parą i choć minął już czas oskoły i podbiały już przekwitły nadal „rządzi” żółte, bowiem kwitną forsycje, mniszki, żonkile, tulipany… Mniszki będą jeszcze długo nam towarzyszyć, ale na maść z żółtych tulipanów to już ostatni dzwonek.

O właściwościach prozdrowotnych forsycji pisałem już w tej witrynie, jednakże kolejne PLAN-demie wymagają przypominania niekwestionowanych królowych wiosennych ogrodów i walorów prozdrowotnych darów, którymi nas hojnie obdarzają.

Zanim nastała era ogłupiania i wyniszczania przemysłowymi farmaceutykami w fitoterapii stosowano forsycję, wykorzystując wszystkie jej części: kwiaty, liście, owoce, nasiona, korę, korzenie, bowiem forsycja w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej jest nie tylko znana, ale wręcz popularna. Wprawdzie nie ta ozdobna, wysadzana na klombach, lecz forsycja zwisła (forsythiae suspensa), ale i z tej z klombu herbatka jest korzystniejsza od wszystkich przemysłowych.

Owoce forsycji wykorzystywane są przeciw pasożytom, w stanach zapalnych skóry, regulowaniu cyklu menstruacyjnwego…

Liście forsycji – w nadciśnieniu, biegunkach, nowotworach…

Korzenie – w żółtaczkach, gorączkach, przeziębieniach…

Zazwyczaj o forsycji pisują, że ma właściwości antyoksydacyjne i przeciwalergiczne, że uszczelnia naczynia krwionośne, że obniża poziom glukozy w krwi, że stabilizuje strukturę włókien kolagenowych i elastylowych… Forsycja właściwości prozdrowotnych ma wiele więcej, ale nie chcę licytować, kto więcej wypisze lecz zachęcić do stosowania, nawet jeśli nic ci nie dolega, bowiem warto choćby tylko dla zapewnienia sobie zdrowych stawów i pięknej cery.

Działanie przeciwzapalne, przeciwnowotworowe i bakteriobójcze forsycji potwierdzili nawet naukowcy. A tym, co wyróżnia forsycję spośród wielu innych roślin jest zaskakująco duża zawartość rutyny, bo aż do 1%. Skarb ten kryje się w kwiatach, a rutyna najlepiej rozpuszcza się w occie. Aby ją wydobyć zamiast naparu czy nalewki lepiej zrób wyciąg octowy. A jeśli nie wiesz jak odwdzięczyć mi się za te słowa rozważ podarowanie mi słoiczka maści tulipanowej, buteleczki olejku narcyzowego, czy octu forsycjowego…

Potrójne przypomnienie: tulipany, forsycja, oskoła… [183]

Żółte tulipany

Teraz w kwiaciarniach królują tulipany, wkrótce pojawią się też w ogródkach. Przypominam więc o zaopatrywaniu się w cebulki tulipanów do posadzenia w ogródku. Nie tylko dla ozdoby, także z przeznaczeniem na maść tulipanowobrzozową.

Maścią z żółtego tulipana i popiołu z kory z brzozy wietnamscy żołnierze smarowali ciało poranione odłamkami granatów. Pod jej wpływem organizm wyrzucał zalegające w ciele małe i duże stalowe odłamki. Ten cudowny środek warto wykonać i mieć pod ręką np. na wypadek wbicia się drzazgi w ciało, czy pod paznokieć. Z taką maścią unikniemy interwencji chirurgicznej i powikłań pooperacyjnych.

Oskoła – brzozowik

Na przełomie lutego i marca ruszają soki w drzewach. Czym więcej ciepła tym wcześniej zaczynają krążyć. Najwcześniej w klonach, jaworach, brzozach. To najlepszy środek oczyszczenia i wzmocnienia organizmu. Potrzebny każdemu, w każdym czasie, a szczególnie po zimie. Wtedy Natura daje go nam w wielkiej obfitości. Ceniono go w dworach i w wiejskich chatach.

Pozyskiwanie brzozowiku, znanego też pod nazwą „oskoła” opisał we wspomnieniach zatytułowanych „Szczenięce lata” tfórca hasła: „cukier krzepi”. Kasiora, którą go wynagrodzono za tę kłamliwą, podstępną, wrogą nam propagandę przewyższała wynagrodzenie ówczesnego prezydenta Polski.

Od Wielkanocy szła wiosna wielkimi krokami. Po ogrodzie, po lasach, wszędzie stały drewniane korytka pod naciętymi brzozami. W kredensie panował wielki ruch: wiadra soku brzozowego, do którego dodawano rodzynek, wlewano do butelek i wysyłano do lodowni; mimo korków umocowanych drutem i zasmolonych, połowę butelek zwykle rozrywał fermentujący płyn. Resztę chłodnego z lodu „brzozowiku” spijaliśmy w upały letnie, przy czym odkorkowywanie należało do kunsztu starego Karola.

Opis tfórcy cukrowej propagandy wymaga korekty o dwie uwagi praktyczne:

  1. Wraz z wypuszczaniem przez drzewa pierwszych listków sok przestaje wypływać. Tak więc czas świąt Wielkanocnych to nie początek lecz koniec sezonu pozyskiwania brzozowego soku, brzozowiku, oskoły. Kiedy więc zacząć zbierać oskołę? Od końca lutego, przez cały marzec, aż do wypuszczenia przez drzewa pierwszych listków, czyli do Wielkanocy, niezależnie kiedy w danym roku wypada. Ja zazwyczaj zaczynałem zbierać oskołę 1 marca, czasem 8 marca, ale wielokrotnie obserwowałem, że z ran po wycinaniu gałęzi, albo ściętych pni sok obficie spływał już w lutym.
  2. Nie kaleczymy drzew, jak w przytoczonych wspomnieniach. Wystarczy wywiercić otworek o grubości ołówka. Po kilku dniach czerpania soku zabijamy ten otworek drewnianym kołeczkiem, by drzewa nie wyeksploatować nadmiernie. Proszę też pamiętać o uzgodnieniu pozyskiwania oskoły z leśniczym, z drzew przeznaczonych do wycinki.

    Forsycja

Forsycję znamy głównie z wczesnego zakwitania i cieszenia oczu pięknymi, żółtymi kwiatami. Odmiany ozdobne występują powszechnie, ale wartości prozdrowotne i lecznicze forsycji są mało znane. Najwartościowsza jest forsycja zwisła i każda część rośliny, jednakże najskuteczniejsze są nasiona. Nasiona forsycji zwisłej w medycynach Wschodu stosowane są do wzmacnia odporności i hamowania uwalniania histaminy, a więc przydatne w katarach, alergiach…

Ponieważ także zawierają emodynę, która działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, wykorzystywane są przeciw wirusom grypy i zarazom grypopodobnym.

Forsycją w kompozycji z innymi ziołami radzono sobie z epidemiach z koroną w nazwie, świnią w nazwie, numerem dziewiętnastym w nazwie:
„sarrskof” – rok 2002 – ciężki zespół ostrego oddychania;
„a ha jeden en jeden” – rok 2009;
„merrskof” – rok 2012 – bliskowschodni zespół oddechowy;
„sarrskof dwa” – rok 2019.

Tfurcy tamtych zaraz nie śpią. Nie ustają w wysiłkach tworzenia kolejnej zarazy na bazie zdobytych doświadczeń depopulacyjnych. Przygotowują zarazę bardziej śmiertelną i nawet się z tym nie kryją. Przygotowują też bardziej śmiertelne formy „leczenia”. Nie tylko dla zakażanych zarazą, także dla zakażanych medykamentami. Warto więc zbierać, gromadzić i wymieniać się takimi ziołami i wykorzystać je w zapobieganiu i leczeniu wszelkich zaraz, także depopulacyjnych.

Obszerniejszy opis zalet forsycji znajdziesz w moim artykule z roku 2002 „Prozdrowotny zwiastun wiosny”

Prozdrowotny zwiastun wiosny [127]

Refleksje & życzenia & zobowiązania [182]

Na przełomie

Na przełomie każdego roku odchodzącego („starego”) i nastającego („nowego”) snujemy refleksje, składamy życzenia, podejmujemy zobowiązania… Dla mnie przełom lat 2023/2024 zapowiedział się nadzieją realizacji jednego z moich pragnień. Jeden z mało rozgarniętych fanów-pajacyków obraził się na moją szczerą odpowiedź z obszernym wyjaśnieniem i zapowiedział, że od tej pory postara się nie zaglądać już na moją witrynę. Jeśli dotrzyma słowa będzie to spełnieniem mojego marzenia. Trzymajcie więc kciuki by dotrzymał słowa, gdyż dotkliwie uwiera mnie infantylizm, roszczeniowość i przemożna chęć dominacji. Takie pajacyki nie dziękują za moją pracę, także tę, w którą mnie usiłują wmanewrowywać, drastycznie obniżając poziom tego, co robię i prezentuję. Z założenia jest to portal nie dla wszystkich, a jedynie dla ambitnych, rozsądnych, życzliwych, wspierających się wzajemnie doświadczeniem i owocami pracy. Dziękuję więc Niebiosom za tę „stratę” – stratę forumowicza-pajacyka i uwolnienie mnie od martyrologii wczytywania się w infantylne komentarze. Po tej „stracie” nawet oddycha mi się lżej. Obyśmy tylko takich strat doświadczali!

Czego żałuję

Wiele zawirowań w życiu przeżyłem – dobrych i złych. Niewiele z całego bagażu życia teraz bym chciał zmienić. W zasadzie tylko w trzech przypadkach postąpiłbym inaczej.

Przypadek pierwszy

Od kilku lat miałem ochotę napisać artykuł zatytułowany „Paszoł won”. Zazwyczaj trudno mi jest tytuł wymyślić i czasem w gotowych już artykułach zmieniam tytuły, czasem nawet kilkakrotnie. Tym razem artykuł miał powstać dla uzasadnienia z góry wybranego tytułu. Moja żona burzliwie protestowała przeciw użyciu słów „paszoł won”, choć nie umiała uzasadnić dlaczego miałbym tych słów nie używać. Po prostu nie bo nie. Ponieważ żadne inne słowa nie nadawały się na tytuł tego, co zamierzałem tak zatytułować artykuł nie powstał. Tego właśnie żałuję najbardziej. Gdybym, wbrew protestom żony, artykuł z tytułem „Paszoł won” napisał, teraz bym pajacom i pajacykom wysyłał link do tego artykułu, a jednym z pierwszych adresatów byłby Krzysztof.

Przypadek drugi

Kilkanaście lat temu bliska mi mama niemowlęcia telefonicznie poprosiła bym pilnie z apteki dostarczył jej wapno. Aby zrozumieć z jakiego powodu zapotrzebowanie na wapno stało się nagłe i pilne trzeba wspomnieć poprzednie kilka miesięcy. Otóż ciało jej dzieciątka pokrywały czerwone plamy. Medycy nazywali to alergią, badania wykazywały staphylococus aurelus, utytułowani medycy tegoż aurelusa nazywały MRSA. Tym skrótem oznaczają zarazy oporne na ichne praktyki, nazywane „leczeniem” i medykamenty, które stosują, promują, zalecają, czyli antybiotyki. A czym są anty+bio…? „Anty” = przeciw, „bio” = życie, a więc „antybiotyki” to zabijacze wszystkiego, co żywe. Zabijacze wszelkiego życia. Do czego służą? Do zabijania!

Teraz możemy wrócić do feralnego dnia i prośby o pilnie dostarczenie wapna. Otóż gdy owa mama przytuliła dzieciątko koszulka się podwinęła i brzuszek dziecięcia dotknął brzucha mamy. Mama poczuła swędzenie, zaczęła się drapać i wpadła w przerażenie.

Przywiozłem niby wapno, o które prosiła, ale też dodatkowo kwercetynę. Po kwercetynie zaraza z mamy zlazła (u dziecka kwercetyny nie stosowała), ale podkreślenia wymaga to, że żyje ona w przekonaniu o cudownej mocy wapna z aspartanem, bo przecież innego w aptekach nie ma.

Z dzieciństwa pamiętam jak niektóre dzieci lizały ściany i chrupały kredę.  Tę szkolną, zabraną spod tablicy. Ja także tego próbowałem, choć nie wiem czy z potrzeby organizmu czy z ciekawości co oni w tym smakują. Tak czy owak mieliśmy wapno prawdziwie naturalne, bez dodatków śmiercionośnych. Jakże ubogie są współczesne dzieci i młodzież wychowywane w ścianach pokrytych farbami syntetycznymi, pełnymi trucizn wywołujących choroby. Niektóre uczenie nazywane są „alergiami” i zajmują się nimi specjalni „specjaliści”.

W dążeniu do coraz większego trucia i coraz szybszej depopulacji nie wystarczają już syntetyczne trucizny w żywności, lekach, odzieży, zabawkach, sprzętach, meblach, otoczeniu… By wielka farma miała coraz większy zbyt na trujące medykamenty, a medycy mieli coraz większy przerób pacjentów wspomagają ich nawet nauczyciele. Dawno już powyrzucali z programów nauczania etykę, moralność, narodowość, a teraz czarne tablice i białą kredę zastępują świecące ekrany i ekraniki.

A co u dziecięcia z zarazą medyczną?

Mijały lata, dziecię doroślało, poznawało inne kraje i różne nazwy zarazy, przywykało do zarazy i utrwalanej przez mamę wiary, że to one: „gronkowiec złocisty”, „Staphylococcus aureus”, „MRSA”, „methicillin-resistant Staphylococcus aureus” są sprawcami brzydkich zmian na ciele.

Parę lat po tamtym zdarzeniu byłem świadkiem jak ta sama mama gromiła to samo dziecię, teraz już młodociane, że zjadło „mufinki”, które mama zakupiła, do domu uroczyście wniosła i na stole na widok dzieci wystawiła. Czyżby podsuwanie dzieciom pszenicznej zarazy, pełnej randapu, glifosatu, aspartamu i nie sposób wyliczyć jakich jeszcze trucizn było sposobem hartowania charakteru latorośli przed pokusami? Szanowna matko. Mając ochotę na takie paskudztwa zżeraj je na miejscu, tam gdzie je kupujesz, nie wnoś do mieszkania, nie wywołuj w dzieciach pokus, nie narażaj latorośli na wzmożenie chorób, wysypek, cierpień.

Wspomniane wyżej dziecko już lat naście cierpi od zarazy, które wniknęły weń przy porodzie. A ja mam wyrzuty sumienia, że kwercetyną uwolniłem tę mamę od zarazy przeszłej na nią przez dotyk brzuszka dziecięcia. Gdyby mnie wówczas np. policja zatrzymała i kwercetyny z asprtagenowanym wapnem bym nie dowiózł… Pewnie mama długo cierpiąc stosowałaby apteczne wapna produkowane przez bandytów znanych z produkcji przeróżnych uśmiercaczy, od gazu musztardowego, cyklonu B, chloru, fluoru, bromu, poprzez glutaminian sodu, aspartam, aż do pszenicznych mufinek z randapem, glifosatem, azotynami, nitrozoaminami, lektynami, karagenem, siarczynami, fosforanami i wielu innymi środkami do uśmiercania. Miałaby czas do refleksji, a doświadczanie zmagań z zarazą być może kierowałoby jej myślenie na działania uwalniające od cierpienia nie tylko siebie, ale także dziecka. Bez   doświadczenia internet odbiera możliwości poznawcze i uodparnia na rozumienie. Tak czy owak zamiast wyrzutów sumienia miałbym spokój, którego wszystkim brakuje.

No ale żeby ktoś nieopatrznie nie odebrał moich słów jako zarzut przeciw matkom ze wszech stron ogłupianym przez medyków, dietetyków, dermatologów, alergologów itp. przypominam o licznych klątwach papieży. Skutkiem jednej z papieskich klątw jest nasza niemoc kończenia rozpoczynanych przedsięwzięć. Uwolnienie od papieskich klątw jest zadaniem na teraz najważniejszym. Nie jakieś konflikty słowne czy zbrojne. Tak choroba jak i zdrowie, wolność i niewola rodzą się w nas i choć nie zawsze z własnej woli, to tylko my możemy nad nimi zapanować.

Matko, ojcze, babko, dziadku!

Wiesz ile ważysz i wiesz ile waży twoja córcia, wnusia, synuś, wnuś. Jeśli ty ważysz np. 80 kg, a dziecko 16 kg, to podziel swoje kilogramy przez kilogramy dziecka. 80 : 16 = 5. Skoro ważysz pięć razy tyle co dziecko to zjedz pięć razy tyle ile  dziecku dajesz lub przyzwalasz. Jeśli dziecko zjada trzy mufinki, trzy gałki lodów, trzy paczki czegoś, sama/sam zjedz pięć razy tyle, a więc piętnaście mufinek, piętnaście gałek lodów, piętnaście paczek tego samego na co przyzwalasz dziecku. Tylko wtedy praktycznie doświadczysz co dzieje się z organizmem dziecka.

Przypadek trzeci

Trzeci przypadek opiszę w oddzielnym artykule, bo właśnie nabiera niewyobrażalnego rozpędu.

O obłudzie medyków, urzędników i nie tylko [181]

Pomarańcze

Gdy byłem dzieckiem cytryny i pomarańcze pojawiały się w sklepach tylko na święta Bożego Narodzenia i były drogie. Kilogram cytryn kosztował 30 złotych, a kilogram pomarańczy 40 złotych, podczas gdy bilet na przejazd autobusem po mieście 80 groszy. Dziś nie tylko cytryny i pomarańcze, ale wiele przeróżnych owoców egzotycznych dostępnych jest przez cały rok, a przy tym są tańsze od owoców krajowych i przejazdu autobusem po mieście. Minęło zaledwie pół wieku, a tak wiele się zmieniło. Jednakże nie na przemiany w gospodarce chcę zwrócić uwagę, lecz na przemiany w sprzeniewierzeniach medyków.

W czasach mojego dzieciństwa medycy rozgłaszali, że pomarańcze są niezdrowe, podczas gdy sami je dla swoich dzieci kupowali. Skąd ta obłuda? Z troski, by dla nich jak najwięcej zostawało. Mimo tej manipulacji szanowali pacjentów i starali się przywrócić zdrowie każdemu, do kogo ich wewano.

Ogórki

Nieco później, w czasach mojej młodości medycy głosili, że ogórki nie mają żadnej wartości, że zawierają samą tylko wodę. Tak skutecznie to czynili, że pozostało po tym okresie powiedzonko tyleż głupie co destrukcyjne „sezon ogórkowy”. Nadużywane jest teraz w publikatorach bezrozumnie potęgując destrukcję.

Współczesnymi plagami są otyłość, cukrzyce, choroby serca i układu krążenia, zwyrodnienia stawów, nowotwory… Plagi te i wiele innych oraz towarzyszące im cierpienia wywoływane i potęgowane są przez medyków i medykamenty. A spotkałaś/spotkałeś kogoś, kto by tył i chorował po ogórkach?

Bor

Czyżby medycy nie wiedzieli o licznych prozdrowotnych wartościowych i niezbędnych dla zdrowego funkcjonowania składnikach zawartych właśnie w ogórkach? Czyżby nie wiedzieli, że ogórki są źródłem boru, którego trudno spotkać gdzie indziej, a którego niedobór psuje kości i stawy? A może nie są aż tak głupi, by tego nie wiedzieć, lecz pozbawiając nas boru starają się wyniszczać nasze kości i stawy, przemianę mineralną i odporność?

Wapń

Wapno jest kruche, czym więcej wapna tym gorsza jego proporcja do krzemu i tym kruchsze stają się kości i tym łatwiej deformują się stawy. Trudno podejrzewać by medycy tego nie wiedzieli. Bardziej prawdopodobne jest celowe wprowadzanie nas w błąd dla zapewniania sobie jak najwięcej pacjentów. Potwierdza to wapniowa polityka bigfarmy, realizowana przez medyków wraz z politykami, producentami, marketingowcami, handlarzami, urzędnikami…

Podczas gdy mocne, sprężyste kości i sprawne stawy zawdzięczamy krzemowi, wyżej wymienieni wszelkimi sposobami wciskają wapno wszystkim, od dzieci do starców. W reklamach i sklepach królują nabiałowe paskudztwa z przemysłowego przetwórstwa i wapniowe suplementy diety. „Szklanka mleka dla każdego ucznia” głosiła bigfarma ustami skorumpowanych aktorów. A dlaczego nie jabłuszko, gruszeczka, śliweczka? Czy dlatego, że kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko?

Tasiemiec w pszenicy

W 2005 roku przeszedłem „elitarny” kurs dokształcający zorganizowany przez Instytutem Żywności i Żywienia. Na pytanie o wapń, jogurty, „szklankę mleka dla…” odpowiedź nałukofców z IŻŻ była rozbrajająca. Wiedzą „co w trawie piszczy”, ale podlegają danonowi i realizują politykę koncernu, który im wypłaca pensje i granty. Tymczasem swoich dzieci nie trują danonkowymi paskudztwami, promują trucie cudzych.

Danonkowe certyfikaty i stopnie naukowe

Po kursie Instytut Żywności i Żywienia wydawał certyfikaty uprawniające do „zawodu dietetyka”. Podczas gdy wszyscy tam się „dokształcający” przybywali tylko po „certyfikat” ja wzgardziłem kolorową tekturką z tasiemcem uzbrojonym między dwoma kłosami pszenicy zmodyfikowanej w logo Instytutu i podpisami złajdaczonych nałukofcuf z IŻŻ.

Od lutego 2020 r. Instytut Żywności i Żywienia jest częścią Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB, a symbolem Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej jest kłos genetycznie zmodyfikowanej pszenicy. Ten danonowski wychowanek nadaje stopnie naukowe w dziedzinie nauk medycznych. Strzeż się takich nałukofcuf i ich nałuk.

Krzem

O krzemie pisałem w wielu miejscach i na tej stronie też, więc przypomnę tylko, że droga do zdrowia, dobrej kondycji, długowieczności wiedzie usłana jest krzemem, oczywście w równowadze z pozostałymi minerałami. Jednakże nie ten z przemysłowych suplementów, lecz ten z roślin dziko rosnących.

Cytat I: Pod wpływem zwiększonego poziomu krzemu następuje naturalna inwolucja tkanki nowotworowej.

Cytat II: Utrzymywanie ilości krzemu na odpowiednim poziomie to zwalnianie procesów starzenia się organizmu, a tym samym przedłużanie młodości.

Cytat III: Krzem pełni znaczną rolę w kolagenie (a więc także w kościach i stawach). Najpierwotniejsza z tkanek, tkanka łączna (wyścielająca stawy i będąca smarowidłem w stawach) odznacza  się wysokim poziomem krzemu.

Powyższe cytaty przytaczam z mojej książki „Brzuch ma rozum”. Tylko ta z moich książek przeznaczona jest dla każdego. Pozostałe wyłącznie dla przyjaciół i współbraci. Jeśli znasz autora tych myśli i napisz skąd dostaniesz za to dostęp do publikacji niedostępnych dla każdego.

Zdrowe stawy zależą od KRZEMU, a nie wapnia. Czyżby medycy pragnęli byśmy starzeli się szybciej i żyli krócej? Przecież nie mogą nie wiedzieć, że nadmiar wapnia, nawet gdybyśmy krzemu mieli pod dostatkiem – a wiadomo, że wraz z wiekiem mamy go coraz mniej – powoduje to samo co niedobór krzemu, bo od ilości ważniejsza jest proporcja. Panuj więc nie tylko nad ilością, także nad proporcjami.

Woda

Jeśliby ogórki (i inne warzywa) nie zawierały żadnych witamin, żadnych minerałów, a jedynie samą tylko wodę to jest to wystarczający powód, by je jadać jak najczęściej – ze względu właśnie na tę wodę, która jest ich i naszą największą wartością. Woda z roślin ma tę przewagę nad wodą z wodociągów, że aktywowana przez rośliny staje się biologicznie czynną. Natomiast wszystkie wody w butelkach z tworzyw sztucznych są trujące, bo syntetyczne paskudztwa z opakowań rozpuszczają się w wodzie i wypijane wraz z wodą zatruwają nasz organizm i przeciążają nasze naturalne filtry.

Zupa zamiast kanapek

Ponieważ w naszym organizmie wody jest znacznie więcej niż wszystkich pozostałych składników łącznie jakość wód spożywanych i przyswajanych z roślin jest znacznie ważniejsza od jakości witamin, minerałów i wszystkiego co spożywamy. Zacznij więc od tej pory dbać o wodę bardziej niż o wszystko inne. Pij czystą, ciepłą i częściej niż dotychczas, a w odżywianiu preferuj te pokarmy, które zawierają więcej wody.

Fasola

Medycy i dietetycy promują diety węglowodanowe, które są główną przyczyną otyłości, cukrzycy, chorób zwyrodnieniowych i krążeniowych, z jednoczesnym minimalizowaniem znaczenia fasoli. Czyżby nie wiedzieli, że jadanie fasoli łagodzi skutki szkodliwości węglowodanów? Czy łajdackie morale służy powiększaniu grona pacjentów?

Nie sami medycy

Dawni rolnicy łubin i inne rośliny z tej rodziny co fasola stosowali jako poplon. Dziś poplony są niemodne, bo przejęte i sterowane przez bandytów z monsanto centrale nasienne zalecały i nakazywały wszystkie uprawy i produkty rolne zatruwać chemikaliami syntetycznymi. Dziś ten bandycki precedens kontynuują sterowani przez następców tamtych bandytów urzędnicy tzw. „doradztwa rolniczego”.

Jeśli na każdym kroku widać jak plugawymi metodami nie tylko medycy, ale także urzędnicy powiększają rzesze chorujących to skąd naiwność pokładających nieuzasadnione nadzieje na wyleczenie i zdrową żywność od sprawców ich cierpień?

Wieloletnie zatruwanie przez medyków we współpracy z dietetykami, żywieniowcami, producentami, politykami, handlarzami skutkuje nie tylko chorobami, także tępotą umysłów ogłupianych psychicznie i fizycznie.

Jeśli chcesz przeżyć przebudź się!

To, co i jak myślimy, co i jak robimy wspomaga lub niszczy nas i nasze życie. Myślami, żywnością, pracą możemy i powinniśmy wspierać życie. U jakże wielu jest odwrotnie. Zamiast myśleć pozytywnie, żywić się prozdrowotnie, pracować z pasją, żyć twórczo, szczęśliwie, dostatnio, żyją by jeść i pracować i narzekają na to jak żyją. Skąd ta paranoja? – bo nikt nie uczył inaczej.

Przesłanie

Niech odtąd życie tych, co to czytają stopniowo, ale konsekwentnie staje się zdrowsze, łatwiejsze, byś miał/miała czas dla siebie, by to, co robisz wzbogacało Twoje życie, byś się spełniał/spełniała, a czas dotychczas marnotrawiony na zdobywanie wiadomości medycznych i paramedycznych przeznaczał/przeznaczała na realizację marzeń i co tylko zechcesz w pełnym zdrowiu.

Dla smaku, zdrowia, długowieczności [180]

Szafran znamy głównie jako przyprawę, jednakże pamiętać należy, że od dawien dawna stosowany był w medycynie. Oczywiście nie tej plugawej, służącej producentom trucizn i sprzedawcom śmiercionośnych usług, lecz dawnej, budującej odporność. W artykule: Przyprawami możesz pożegnać nawet cukrzycę nazwałem szafran „Ferrari wśród przypraw”.

Link do tamtego artykułu tutaj

Wysuszone znamiona szafranu uprawnego używane są jako przyprawa. Ma postać żółtego proszku i jest najdroższą przyprawą na świecie. Pewnie wielu uważa, że to ze względu na cenę, bowiem 1 kg znamion szafranu uzyskamy z wyskubania 150 tysięcy kwiatów. Jednakże szafran ceniony powinien być ze względu na moce prozdrowotne.

Zazwyczaj o szafranie pisują jako o afrodyzjaku, zalecają go przy nadmiernym apetycie, napięciach przedmiesiączkowych, menopauzie, obniżonej odporności, zwyrodnieniu plamki żółtej…

Stosując szafran kulinarnie nie potrzebujemy chorować i znać medycznych nazw chorób, bowiem przyprawy stosujemy dla lepszego trawienia, dobrego samopoczucia, wzmacniania systemu immunologicznego, czyli naszej odporności. To nasza odporność chroni nas przed zachorowaniami, zapewnia zdrowe funkcjonowanie nawet w skażonym środowisku. Większość chorób dopada osoby słabowite, czyli o lichej odporności. Najważniejsze co możesz robić dla zdrowia to dbać o odporność.

Łyk historii

Właściwości szafranu opisali: Pliniusz (23-79), Dioscorides Pedanius (40-90). Jest jednak starsze źródło wiedzy o szafranie; opisany jest także w staroegipskim zwoju, nazywanym „papirusem Ebersa”.

Papirus Ebersa jest zwojem o długości ponad 20 metrów, szerokości 30 centymetrów i zawiera ówczesną wiedzę z zakresu chorób, chirurgii, stosowania roślin i minerałów. Podano tam ok. 700 lekarstw i 800 sposobów ich przyrządzania. Papirus ten napisany mógł być przed rokiem 1550 p.n.e. (przybliżony czas powstania tego dzieła pozwalają ustalić notatki kalendarzowe, zawarte na odwrocie papirusu). Jednakże fragmenty zawartych tam opisów są odpisem ze źródeł o wiele starszych.

Georg Ebers zakupił ten zwój w 1873 roku od Araba, który twierdził, że znalazł go w 1862 r. w Tebach przy dobrze zachowanej mumii. Ebers opisał znalezisko w wydanej w 1875 w Lipsku dwutomowej publikacji pod tytułem „Papirus Ebersa, hermetyczna księga o lekach Egipcjan, w piśmie hieratycznym”. Pierwszy przekład tego papirusu wydał w 1890 r. Heinrich Joachim, lekarz z Berlina. W 1937 roku Bendix Ebbell opublikował nowe tłumaczenie z dokładną identyfikacją opisanych tam chorób, roślin, minerałów.
Od 1954 do 1963, pod kierownictwem Hermanna Grapowa, papirus Ebersa był częścią wielkiego niemieckiego wydania egipskich tekstów medycznych w ośmiu tomach.
Pierwszym francuskim tłumaczeniem (częściowym) jest tłumaczenie Gustave’a Lefebvre’a, który fragmenty tegoż papirusu w 1956 r. zawarł w Eseju o medycynie egipskiej epoki faraońskiej.
W 1987 roku Paul Ghalioungi opublikował nowe tłumaczenie na język angielski.

Poza leczniczymi i kulinarnymi zastosowaniami szafran stosowany był także do barwienia tkanin (głównie w Chinach i Indiach), a także w perfumerii.

Co szafran zawiera

Szafran, zwany popularnie krokusem – Crocus sativus L., zaliczamy do rodziny kosaćcowatych.

Słupek szafranu zawiera ok. 2% barwnika – krocyny.[1] Smak i aromat szafranu pochodzi od pikrokrocyny, której jest 3-4% oraz safranalu uwalnianego z pikrokrocyny w trakcie suszenia w gorącym powietrzu, gotowania i parzenia.

W dawnej medycynie i ziołolecznictwie ludowym

W dawnej medycynie i ziołolecznictwie ludowym szafran ma długą historię, stosowano go w: skąpym miesiączkowaniu, bólach menstruacyjnych, problemach menopauzy, przewlekłych biegunkach, zaburzeniach trawienia, skurczach jelit, nerwobólach, gorączce, nerwicy, lękach, depresji, padaczce, obniżonym popędzie płciowym, dychawicy oskrzelowej… Szafran także był cenionym środkiem moczopędnym. Później medycy odkryli, że szafran hamuje nowotwory, zapobiega mutacjom. Może dlatego promotorzy depopulacji starają się byśmy szafranu nie znali i nie stosowali.

Odporność, długowieczność, dobry wzrok

Szafran wspiera układ odpornościowy także w zagrożeniach infekcjami. Utrzymuje mózg w sprawności, spowalnia starzenie, usprawnia pamięć i koncentrację. Zapobiega utracie wzroku w starszym wieku i odwraca rozwój chorób powodujących ślepotę. Naukowcy wykazali, że szafran cudownie wpływa na geny regulujące działanie komórek wzrokowych, chroni je przed uszkadzaniem, spowalnia, a nawet odwraca bieg chorób oślepiających, takich jak zwyrodnienie plamki żółtej.

Naukowcy potwierdzają wiedzę naszych przodków o właściwościach szafranu, a te chroniące wzrok tłumaczą wpływem na geny regulujące zawartość kwasów tłuszczowych błon komórkowych, przez co komórki wzroku stają się twardsze i bardziej odporne. Na zwierzętach dowiedli, że dieta szafranowa chroni oczy przed szkodliwym działaniem jasnego światła (co nam doskwiera gdy wychodzimy na słońce) i poprawia wzrok nawet w takich chorobach oczu jak barwnikowe zwyrodnienie siatkówki, które nawet u młodych ludzi może powodować trwającą całe życie ślepotę. Po podaniu szafranu ludziom cierpiącym na związane z wiekiem zwyrodnienie plamki żółtej (powodujące częściową lub całkowitą utratę wzroku) były widziane objawy regeneracji komórek nawet u osób w starszym wieku.

Szafranowa sprawność psychiczna i fizyczna

Szafran działa uspokajająco, znosi nerwice wegetatywne, obniża napięcie mięśni (szkieletowych i gładkich), uspokaja drżenie i pobudzenie ruchowe. Nie upośledza procesów psychicznych i koncentracji jak współczesne leki, lecz usprawnia koncentrację, znosi objawy depresji i stresu, poprawia proces zapamiętywania i odtwarzania informacji.
To, co już starożytni wiedzieli o szafranie i do czego szafran od dawna wykorzystywali teraz potwierdzają naukowcy, polecający go kobietom zmagającym się z występującymi przed miesiączką dokuczliwymi objawami, naukowo nazywanymi „zespołem napięcia przedmiesiączkowego” i wszelkich zaburzeń miesiączkujących z drażliwością, bólem głowy, poczuciem niepokoju.

Afrodyzjak

Szafran pobudza płciowo, więc uważany jest za afrodyzjak. Wzmaga ukrwienie narządów płciowych dzięki temu zwiększa doznania u obu płci.

Komu niewskazany

Zazwyczaj przy wielu środkach niedostatecznie zbadanych podawana jest formułka by nie podawać ciężarnym, karmiącym i dzieciom. Ja pomijam  takie formułki bo nie polecam leczenia, lecz rozsądne wykorzystywanie przypraw w potrawach. Jednakże nikt nie może czuć się zwolniony z odpowiedzialności za każdy swój krok. Działanie każdego składnika każdej potrawy masz znać we własnym interesie. Wtedy żadne leki nie będą Ci potrzebne. Każdy problem możesz zażegnać żywnością. W myśl mędrca uważanego za ojca medycyny: Niech pożywienie będzie lekarstwem. Do zobaczenia w świecie zdrowia dzięki żywności.

[1] Krocyna to ester krocetyny z dwoma cząsteczkami gentiobiozy.

Święta brzucha Anno Domini 2023 [178]

Kolejne święta brzucha za nami. Przedświąteczny szał zakupów był mniejszy niż we wszystkich latach minionych jakie pamiętam. Podniosłości nastroju przedświątecznego nie było nie tylko w centrach handlowych, ale nawet na przedświątecznych spotkaniach „opłatkowych”. Tegoroczne dni przesilenia zimowego i kolejnej rocznicy powitania Zbawiciela to już nie święta, tylko po prostu dni wolne (nie wiem od czego wolne, bo przecież większość i tak nie pracowała).

Przyczyn tego stanu jest wiele. Oprócz tak oczywistych, jak podwyżki cen i ubożenie większości rodzin, czy spadek morale zwierzchników kościołów są też przyczyny nieuprzytomnione:
– trwające od lat celowe zatruwanie powietrza, gleby, wody, żywności;
– coraz mniej słońca i dni słonecznych;
– coraz więcej chmur zasnuwających niebo;
– coraz mniej zadowolenia i radości;
– coraz więcej przemęczenia, nie tylko fizycznego, także emocjonalnego…

O ile przeciążeń fizycznych i ich skutków raczej jesteśmy przytomni i staramy się nad nimi panować, to nad przygnębiającymi nastrojami i przeciążeniami emocjonalnymi zapanować mało komu udaje się.

Długotrwały brak radości i zadowolenia powoduje niedomagania pracy serca, krążenia krwi i limfy, co skutkuje rozstrojem zdrowia w każdym narządzie i niedomaganiem całego organizmu.

Manipulatorzy i zadaniowy

Manipulatorzy usiłują zarządzać wszystkimi dziedzinami naszego życia i coraz bardziej nas uzależniać. My jednak nie musimy bezwolnie poddawać się wyniszczaniu. Nawet jeśli tych procesów i związków nie w pełni rozumiesz nie musisz i nie powinieneś im ulegać, ani poddawać się im.

Manipulować wszystkimi dziedzinami naszego życia usiłują nie tylko systemowi i korporacyjni manipulatorzy, także zadaniowy. Zadaniowcami bywają dręczyciele – dumni, że niszczą dla satysfakcji z niszczenia i głupki – nie rozumiejące co czynią i w czym tkwią. To współcześni następcy kapo z niemieckich obozów zagłady i ormowców z epoki nazywanej socjalizmem. Nie tylko zdemoralizowani karierowicze, często także zwyrodniali kryminaliści, sadyści, bandyci.

Ratunek z Nieba i z lasu

Niebiosa, mimo iż coraz bardziej zasnuwane chemitralsami, czuwają nad nami, a Przyroda ma dla nas ratunek nawet w takich zagrożeniach.

Zima to doskonały czas na zbiór igliwia i szyszek. Sosna, świerk, jodła o tej porze roku mają poziom witaminy C najwyższy. Wspaniałość igliwia i szyszek jest niedoceniana. Wykorzystywać je możemy o każdej porze roku, jednakże zimą jest to niezbędne ponieważ warzywne i owocowe źródła po sezonie ubożeją i zapotrzebowania na witaminy i minerały już nie pokrywają. Zbierajmy więc igliwie i szyszki z gałązek sosny, świerka, jodły, jałowca, a kto może także cedru. Dotykajmy kory drzew z czułością, jak sierści ukochanego psa i kota, dziękując za hojne dary.

Wzmacniający macerat z igliwia i leśne źródło witaminy C
Świeże igliwie zalej czystą, źródlaną wodą i pozostaw na kilka godzin w temperaturze pokojowej. Przecedź, lekko podgrzej i wypijaj małymi łykami w ciągu dnia.

Regenerująca kąpiel z poświątecznej choinki

Zielarze pasjonaci ziół nie marnują. Zbędną już choinkę możesz wykorzystać na kilka rozgrzewających i regenerujących kąpieli. Do tego wystarczy woda, garnek, iglaste gałązki i wanna.

Dwie garści pociętych gałązek świerka, jodły, sosny, jałowca, zalej wodą na kilka godzin. Potem pod przykryciem, najwolniej jak możesz podgrzewaj i gotuj jak najwolniej co najmniej kilkanaście minut, a nawet dłużej. Odcedź płyn do wanny z przygotowaną kąpielą i zanurz się dopóki temperatura odpowiednia, a w miarę stygnięcia upuszczaj chłodnej, a dopełniaj gorącą wodą. Rozkoszuj się kąpielą, podziwiaj piękny kolor i przyślij mi krótki opis swoich wrażeń. Napisz jaki to był kolor i jak ta kąpiel wpłynęła na Twój organizm.

Igliwiowa kąpiel odświeży, odpręży, uspokoi, orzeźwi…  Znasz kogoś, kto tego nie potrzebuje? Pomocna w przeziębieniach, katarach, przemarznięciach, bólach reumatycznych, problemach krążeniowych i dychawicznych, także w astmach (oskrzelowej i sercowej), suchotach, gruźlikach (płuc i innych narządów)…

Nasi przodkowie rozkładali iglaste gałązki w mieszkaniach i spiżarniach. My także rozkładajmy je, np. na kaloryferach, pod łóżkami, by ich dobroczynne fitoncydy roztaczały się na mieszkanie i na nas. Wykorzystujmy je także w kąpielach.
Czym więcej czerpiemy z Natury, tym odporniejsi stajemy się na bandyckie ataki depopulacyjne.

Nietrudno zauważyć, że dzieci dużo przebywające w otwartych przestrzeniach są zdrowsze i odporniejsze od dzieci dużo przebywających w pomieszczeniach. Łapcie więc termosy z ziołowymi naparami rozgrzewającymi i wraz z dziećmi pędźcie do lasów wdychać iglaste aromaty odporności i długowieczności.

O wykorzystaniu szyszek sosnowych dla astmatyków pisałem w książkach i wspominałem przy różnych okazjach. Na tej stronie też w artykule: „Przez życie na świni i ze świnią w tle„, w podrozdziale: Tajemna mikstura z sosnowych szyszek – link do tego artykułu tutaj

Ratowała naszych dziadków zsyłanych na Sybir! Niech ratuje nas, nasze dzieci i wnuki

Komu, czego, po co, kiedy, ile? [177]

Od stałego komentatora Krzysztofa, który nie chce wydorośleć do samodzielności dostałem taki komentarz: „Pyłek jest znakomity, pierzga chyba jeszcze lepsza. Ale co to znaczy w odpowiednich ilościach?

Cwaniaczek nigdy nie wsparł mnie i mojej pracy, a odpowiedzialność za swoje wyczyny usiłuje przerzucać na mnie. Aby go pobudzić do myślenia odpowiedziałem: „Tyle, żeby nie pęknąć jak smok wawelski. Gdyby barana tylko polizał toby żył do dziś, bo jak powszechnie wiadomo smoki są nieśmiertelne.” W rozwinięciu tej myśli należałoby dodać: o ile unikają pasz faszerowanych śmiercionośnymi truciznami od depopulatorów.

No i biedaczek dalej usiłuje na mnie przerzucać odpowiedzialność za swoje chore wywody: „Czyli raczej nie przedawkuje się i można śmiało rozpuścić w wodzie 3 łyżki pyłku na dobę.” Odpowiadam tutaj, bo nie tylko do niego słowa te kieruję. Jego pytania i zachowanie traktuję jako inspirację, bo temat ważny, poważny i wielowątkowy.

Pytający operuje hasłami jakby nie rozumiał, że „pyłek” to puste słowo, podobnie jak „samochód”. Takie słowo nie znaczy nic dopóki nie dodamy tego, co faktyczną treść stanowi. To czy jakiś samochód jest dobry zależy:
1 dla kogo?
2 do czego?
3 kiedy?

To oczywiste, że do zabawy wybierzemy inny niż do transportu. A nawet jeśli wybierzemy do transportu to inny do paliw, inny do materiałów sypkich, inny dla ludzi, inny dla zwierząt, a jeszcze inny do gaszenia pożaru. Nawet jeśli wybór zawęzimy do aut osobowych to dalej będzie inny do krótkiej przejażdżki, inny do wyjazdu na wczasy, a inny do wyczynów sportowych. I nie tylko o ilość miejsca i komfort odpowiedni do przeznaczenia chodzi; są ważniejsze kryteria. Przy samochodzie to raczej zrozumiałe i posiadacze aut nie chwalą się pustym słowem, lecz uściślają nawet o kolor i rok produkcji, że nie wspomnę o marce i modelu. A przecież wszystkie współczesne samochody mają po cztery koła, kierownicę i poduszki bezpieczeństwa.

Krzysztof pytając o pyłek „zapomniał” doprecyzować jaki pyłek. Więc teraz ja zapytam: Twój czy mój? Ja mam wydobyty z komórek plastra, pszczoły ubijały go tam główkami i wzbogacały enzymami i katalizatorami. Ma jednorodną ciemną barwę i sześciany kształt – kształt komórki plastra. W sprzedaży nie ma takich rarytasów. Mój rarytas jest od życzliwego bartnika. Miewałem też  kolorowe kuleczki, od żółtych, pomarańczowych, poprzez niebieskie, granatowe aż do czarnych. Bezpośrednio od pasjonata, fachowca, pogodnego, życzliwego.

A jakim „pyłkiem” Krzysztof się chwali? Przemysłowym, brutalnie wydzieranym pszczołom za pomocą podbieraczek, przez które pszczółki przeciskają się by urobek wnieść do ula? Te urządzenia nie tylko obdzierają pszczoły z pyłku, także obdzierają pszczółkom brzuszki, nóżki, skrzydełka.

No więc Krzysztof ma jakiś „pyłek”. „Zapomniał” biedaczek wspomnieć nie tylko jaki, ale także skąd to coś pochodzi. Zapewne z  przemysłowych plantacji rzepaku, gryki, facelii…  Randapowanych, bo nie ma innych. Suszony przemysłowo,  szybko, w temp. 65 stopni C i więcej? Zazwyczaj w mikrofalówce. Kupiony w małym sklepiku, gdzie stał koło kaloryfera czy w wielkim, gdzie stał koło proszków do prania? Przemarznięty w hurtowni urządzonej w blaszanym, nieogrzewanym garażu? Przywieziony z ogromnej hali wraz z chemikaliami do zabijania? Ładowany przez magazynierów przeklinających pracodawcę, politykę i swoje życie? Transportowany, przerzucany, rozładowywany rzez bluźnierców? Przechodzący przez wiele łap zaszczypawkooowanych?

No więc różne Krzysztofy mają coś, co nazywają „pyłkiem”. Być może nawet ich pyłek jest lepszy od mojego, może nawet najlepszy na świecie. Ale co z tego, skoro nie wiedzą co mają, w jakich warunkach to powstawało, w jakich było magazynowane, czy zachowało jakieś wartości.

Ile tego i jak to stosować? Pszczoły doskonale wiedzą ile i wiedzą jak. Uważające się za koronę stworzenia ludziki nie wiedzą ani tego co wie krowa, ani tego co wie pszczoła? Nie będę dociekł na ile z ignorancji, braku rozsądku, a na ile z próżniactwa… Komuś zależy żebyśmy dużo żarli.  Każdego produktu. Przemysłowych „pyłków” też. Bo czym więcej żremy tym bardziej się zniewalamy. Niewolnicy kupują żeby żreć i żrą żeby kupować. A wszystko po to, by więcej wydawać i na coraz większe wydatki coraz więcej pracować i coraz więcej swego wynagrodzenia oddawać.

Po pracy, a często także w tracie, oglądają bzdury i tworzą fanaberie, bo im producenci i sprzedawcy wmawiają, że jak więcej to lepiej. Lepiej dla produkujących i sprzedających. Nie dla rozumnych. Jakże wielu, nawet wykształconych nie dostrzega, że marketing to sztuka oszukiwania. Wyjaśnia to doktor J. J., którego przecież oglądają. Oglądają, ale nie słuchają, a jeśli nawet słuchają to nie rozumieją.

Chcesz mieć sukcesy zdrowotne to dostarczaj organizmowi:
1. to, czego organizm potrzebuje, a nie co chcą Ci sprzedawać;
2. tyle, ile organizm potrzebuje, a nie ile chcą Ci sprzedawać;
3. wtedy, kiedy organizm potrzebuje, a nie kiedy chcą Ci sprzedawać.
4. w jakiej formie? Wybieraj jak najbardziej zbliżoną do aktualnych potrzeb i możliwości organizmu. Czym bliższa tym mniejsze obciążenie. Czym mniej angażujesz organizm na przetwarzanie i wydalanie tym więcej zostanie Ci energii na dłuższe i zdrowsze życie.

Czym jest pyłek i do czego służy pszczołom? One to wiedzą i stosują zgodnie z przeznaczeniem. Gdyby pytający sam pożywienie przygotowywał to też by wiedział. Ale on kupuje. Kupuje dużo bo dużo zarabia, a zarabia dużo, żeby dużo kupować. Kupując wybiera tak zwane „lepsze”, ale co w tym lepszego? Fikuśny słoiczek? Mieniąca się kolorami naklejka z wytłaczanymi literkami i obrazkiem?

Przyjmując na wiarę co Ci wmawiają stajesz się ich niewolnikiem. Do tej pory powinieneś rozumieć już czym jest wiara. Wolni kierują się Wiedzą, a Wiedza opiera się ma doświadczeniu. Internet pełna[1] jest wiadomości, nie ma w niej Wiedzy. Wiedzę nabywamy przez doświadczenie!

Internet to największy śmietnik. W śmietnikach zdarza się znaleźć coś cennego, jednakże selekcja jest pracochłonna i kosztowna. Ten śmietnik jest tak wielki i ciągle się rozrasta, że na jego choćby pobieżne przekopanie życia Ci nie starczy. Nie marnotraw życia na przegrzebywanie śmietników! Wszystko co Ci potrzeba by utrzymać w sprawności swój organizm/ciało czyli kosmiczny skafander dla duszy masz w sobie. Twoja dusza wie po co tu przybyła, czego jej potrzeba i skąd to czerpać. Wielu powtarza gdzieś zasłyszane: „w zdrowym ciele zdrowy dych”, ale czy rozumieją te słowa? Aby ułatwić rozumienie przestaw szyk słów w tym zdaniu: zdrowy dych w zdrowym ciele.

Kolorowe kuleczki, które widzisz w słoiczku składają się z cząsteczek niewidocznych gołym okiem. Zrozumiesz gdy obejrzysz je pod mikroskopem. Wartości zawarte w tych mikroskopijnych cząsteczkach przyswoisz po ich roztarciu i połączeniu z katalizatorem. A co jest najlepszym katalizatorem dla tego produktu? Pszczoły to wiedzą i stosują. Od nich się dowiesz; obserwuj je.

Z trzech dużych łyżek rozpuszczonego w wodzie pyłku kwiatowego, nazywanego pyłkiem pszczelim przyswoisz znacznie mniej wartości niż z jednej małej łyżeczki roztartego i połączonego z pierzgą i miodem.

Pyłek jest białkiem, a komuś zależy byś białek nadużywał. Co z tego, że to białko lepsze od innych? Najpierw sprawdź czy potrzebne. A jeśli potrzebne to:
1 do czego?
2 w jakiej ilości?
3 kiedy?
4 w jakiej formie?

Zanim sięgniesz po cokolwiek wpierw odpowiedz sobie na powyższe pytania. I zrozum wreszcie, że nigdy nie uda Ci się obciążyć mnie odpowiedzialnością za Toje pajacowanie. A jeśli zdecydujesz się na eksperyment zjadania przez 120 dni po trzy łyżki dziennie rozmąconego w wodzie produktu, który nazywasz „pyłkiem’ to porównaj parametry krwi sprzed tego eksperymentu z parametrami krwi po tym eksperymencie. Chwal się wynikami, wyciągaj wnioski, pisz co osiągnąłeś i czy było warto. A teraz żegnaj do czasu aż pochwalisz się wynikami pyłkowej kuracji. Natomiast za dotychczasowe angażowanie mnie w Twoje merkantylne interesiki chcę dostać tę oto książkę.

Nie jest to jej reklama; trafiłem na tę fotkę podczas wyszukiwania obrazka do tego artykułu. Nie znam tej książki i dlatego chcę ją poznać.

Popatrz jeszcze na trud wydobywania nektaru i zbierania  pyłku i wio do zamówienia dwóch książek: jednej dla mnie, drugiej dla siebie.

Do zobaczenia za siedem lat. Tyle potrzeba na przemianę w idealnych warunkach. Jeśli masz idealny pyłek, idealną żywność, idealne warunki to siedem lat wystarczy.  Zapraszam za siedem lat, wówczas będziesz miał szansę przekonać czytelników na ile wszystko po co sięgałeś i co z tym robiłeś było tego warte.


[1] od ‘net’ = sieć, a więc rodzaj żeński, bo to ona, nie on.

Pożegnaj osteoporozę, odwapnienie i inne przewlekłe stany nazywane chorobami [176]

Przewlekłe chorowanie dzięki medykom i medykamentom
zastąp samodzielnym dbaniem o swój organizm

Jeszcze w roku 1908, a więc zaledwie jedno stulecie temu, było tylko osiem chorób i dwanaście lekarstw, w tym dziesięć naturalnych. Dawniejszymi lekarstwami była żywność. Naturalna! Przemysłowej jeszcze nie było. Dziś rozpowszechniana jest przeogromna ilość przemysłowych trucizn, głównie syntetycznych, nazywanych „lekami” i „żywnością”. To po nich chorujących przybywa w zatrważającym tempie.

W dzieciństwie i młodości stulatków i do tego w pełnym zdrowiu, a także taki wiek na klepsydrach widywałem często. Wśród osób, którym regenerowałem biodra i kręgosłupy było wielu w wieku ponad 90 lat. Dziś osób w takim wieku nie spotykam, a przewlekle chorują osoby w wieku średnim, a często także młodzież i dzieci. Mimo iż większość nigdy nie spotkała stulatka wbrew faktom i logice głoszony jest pogląd jakobyśmy żyli coraz dłużej. Jakże wielu wpada w pułapkę wiary. Oto jeden z przykładów jak wiara ogłupia i zabija.

Życie przewlekle chorujących obraca się wokół medyków, aptek, medykamentów, często pod wpływem internety, gdzie szukają „lepszych” medyków i „lepszych” medykamentów.

Żadne choroby nie wynikają z ilości przeżytych lat! Większość przewlekle chorujących choruje wskutek długotrwałego przeciążania organizmu przeogromną ilością medykamentów, którymi zatruwali organizm oraz czasu wyniszczania przemysłowymi medykamentami niesłusznie nazywanymi „lekami” (bo nie leczą lecz wywołują choroby) i przemysłową paszą niesłusznie nazywaną „żywnością” (bo nie żywi lecz wywołuje choroby).

Ludzie starzeli się od zawsze, ale nigdy nie wprowadzali do organizmu tylu trucizn, nigdy wraz ze starzeniem nie przybywało tak wielu jednostek chorobowych, nigdy nie było tylu cierpiących przewlekle.

Jedną z nagłaśnianych medialnie jednostek chorobowych jest „osteoporoza”. Nazw chorób kości jest wiele: osteopenia[1], osteomalacja[2], osteoliza[3], osteodystrofia[4]… Nazwy niby różne, ale wspólne dla wszystkich jest odwapnienie kości[5], często przy nadmiarze wapnia w innych miejscach: naczyniach krwionośnych, płucach, mózgu, włosach… Z braku zrozumienia i pod wpływem karteli tworzących cywilizację chorowitków i kształtujących politykę chorowania (pokrętnie nazywaną „zdrowotną”) wiele różnych chorób medycy nazywają wspólną nazwą: „OSTEOPOROZA”. Nie zatrzymuję się na tych manipulacjach, bo moim celem jest pokazać możliwość uwolnienia się od chorób, niezależnie jak byłyby nazywane i jak długo by trwały.

Przed kilkunastu laty statystyki podawały, że osteoporoza przysparza cierpień ponad 100 milionom ludzi na świecie, ponad połowie emerytów i co czwartej kobiecie po menopauzie. Plaga chorób zwanych „cywilizacyjnymi”, wraz z „osteoporozą” rośnie w zastraszającym tempie. Jest to przerażające i przygnębiające, tym bardziej, że publikowane dane są zaniżane, a świadomość chorujących maleje pod wpływem tych, którym zależy by było jak najwięcej chorujących, by mieli komu sprzedawać trujące „leki” i wyniszczające usługi pseudomedyczne.

Osteoporoza i wiele innych chorób powodowane są niedoborami minerałów, witamin i BIAŁEK. W chorobach nazywanych osteoporozą mamy do czynienia z ubywaniem masy kostnej i zaburzeniami struktury kości przez co kości stają się kruche i podatne na złamania. Na chwilę zostawmy to, czy choroba powoduje utratę kości, czy utrata kości powoduje chorobę. Ambitni czytelnicy pewnie już to odkryli, a po tym artykule zapewne odkrywców będzie więcej.

Co trzecia Polka i co dziesiąty Polak doświadczą złamania kości spowodowanego osteoporozą. Dla wielu z nich stanie się ono przyczyną trwałego kalectwa, a dla niektórych nawet śmierci. Złamania szyjki kości udowej są do najbardziej niebezpiecznymi. Wskutek powikłań spowodowanych tym złamaniem w ciągu roku umiera co 5. kobieta i co 4. mężczyzna. Z osób, które przeżyją, aż 50% stanie się niepełnosprawnymi. To prawdziwa epidemia. Liczba chorych jest ogromna, a ryzyko złamania szyjki kości udowej jest wyższe niż wystąpienie raka sutka, macicy i jajników łącznie, a śmiertelność z tego powodu jest większa niż z powodu raka piersi.

Dlaczego tak się dzieje? Przez całe dziesięciolecia lekarze zalecali – szczególnie kobietom – przyjmowanie suplementów wapnia. Każdemu z nas, gdy byliśmy dziećmi, kazano w tym celu pić mleko. Chcesz mieć mocne kości – potrzebujesz wapnia. To wydawało się słuszne, jednakże medycy byli w błędzie. Nie usprawiedliwia ich, że pod wpływem producentów. Wiele badań dowiodło, że wapń – choć ważny – nie gwarantuje mocnych kości, a suplementacja wapnia zgodnie z zaleceniami medyków nie wzmacnia kości, a zwiększa ryzyko zawału serca aż o 30%.

Wymownym przykładem jest przypadek pani Krystyny z pewnej wsi, położonej wśród lasów. Była tam studnia wykuta w skale. Drążyły ją dwa pokolenia. Wodę miała czystą, smaczną, zdrową. Będąc nastolatkiem wyprawiałem się rowerem do tej śródleśnej wioski z fenomenalną studnią. Podziwiałem tam ludzi, czerstwych i życzliwych oraz ich ogródki kwiatowe za niskimi płotkami. Teraz, pół wieku później, studnia jest nakryta płytą betonową, a wodę z randapem, glifosatem, bakteriami e-koli, azotanami i innymi trującymi paskudztwami dostarcza wodociąg. Mieszkająca tam pani Krystyna okazała się matką kolegi ze szkoły. Dopóki jadała prawdziwe masło i przeróżne dary natury była sprawna i zdrowa. Odkąd syn zaopatruje matkę w pszeniczne pieczywo, margarynę, herbatę, którą ona pija do każdego posiłku Jej kości rzedną, kruszeją i nie wytrzymując ciężaru filigranowej, zasuszonej kobiety, pękają z trzaskiem, a pani Krystyna traci równowagę, upada, trafia do szpitala, a medycy kłamią, że kości łamią się wskutek upadków. Pani Krystyna po zrośnięciu złamanej kości i długiej pseudorehabilitacji, bo cóż to za rehabilitacja bez zamiany śmieciowej paszy na regenerującą żywność, wróciła do domu. Już na drugi dzień ponownie usłyszała trzask i upadła, a medycy ponownie to samo. Czyżby nie rozumieli, że szyjki kości udowych pękały z powodu ich kruchości, a upadki następowały po złamaniach? A może celowo kłamią po to, by dalej niszczyła kościec pszenicą, margaryną i herbatą i wracała do nich?

Dlaczego kości pani Krystyny skruszały? Jej pokarmy od dawna nie zawierały witamin, a nadużywana herbata dodatkowo wypalała ich skromne resztki, szczególnie te z grupy B. Ten temat poruszałem w różnych miejscach, więc uważnym sympatykom i obserwatorom moich wypowiedzi zapewne jest znany. A kto ma niedosyt wiele znajdzie na stronie www: ambasadorzdrowia.pl

https://ambasadorzdrowia.pl/blog/

Kości stanowią nie tylko konstrukcję nośną; spełniają wiele funkcji, od najbardziej znanej podporowej, związanej z poruszaniem się, utrzymywaniem kształtu ciała, ochroną narządów, poprzez mniej znaną – krwiotwórczą, aż do najmniej znanej – metabolicznej.

Funkcja podporowa. Szkielet kostny utrzymuje całe ciało, określa kształt ciała, a wraz z układem mięśni i ścięgien realizuje funkcje ruchowe. Niektóre kości chronią narządy, kości czaszki osłaniają mózg, kości kręgosłupa osłaniają rdzeń kręgowy, żebra połączone z kręgami piersiowymi osłaniają płuca, serce wraz z oplatającymi je naczyniami wieńcowymi…

Funkcja krwiotwórcza. Wewnątrz kości mamy szpik. Jest go ok. 4 kg. Pełni funkcje krwiotwórcze – wytwarza wszystkie rodzaje krwinek.

Funkcja metaboliczna. Jest to tzw. metabolizm banku jonów, głównie wapnia i fosforanów. Od stężenia jonów wapnia w krwi zależy wiele procesów w naszym organizmie, np. przewodnictwo nerwowe, kurczliwość mięśni, przepuszczalność błon komórkowych, wydzielanie hormonów, krzepnięcie krwi… Dla prawidłowego funkcjonowania organizmu niezbędne jest prawidłowe stężenie jonów wapnia w krwi.

Nasz organizm posiada wspaniałe mechanizmy samoregulujące. Zapobiegają one m.in. powstawaniu znacznego niedoboru wapnia (hipokalcemii). Wapń w naszym organizmie jest pierwiastkiem nie tylko budulcowym, ale także REGULACYJNYM.

W organizmie człowieka dorosłego znajduje się średnio ok. 1,2 kg wapnia. Prawie 99 % w szkielecie, zębach, paznokciach, a 1% w tkankach i płynach ustrojowych, głównie w osoczu krwi. Ok. 48 % wapnia w krwi ma postać zjonizowaną (46 % w powiązaniu z białkami, reszta w kompleksach z cytrynianami, fosforanami i białczanami). Wchodzące w skład kośćca i zębów sole wapnia zapewniają im twardość i sztywność. Elastyczność i wytrzymałość kościom zapewnia inny pierwiastek – krzem, ale to omawiam oddzielnie.

W okresie wzrastania stopniowo uwapniają się kości i około 20. roku życia około 90 % masy kostnej jest już uformowane. Około 35. roku życia kościec osiąga maksymalną masę i maksymalne wysycenie wap­niem. Odtąd masy kostnej zaczyna ubywać. Początkowo ok. 1 % rocznie, a kilkanaście lat po menopauzie nawet 10 % rocznie. Mimo iż użyłem obiegowego terminu „po menopauzie” to bardziej niż od menopauzy zależy to od wielu czynników powszechnie lekceważonych i pomijanych.

Ponieważ wapń jest niezbędny dla utrzymywania prawidłowego ciśnienia krwi, przewodnictwa nerwowego i innych procesów fizjologicznych w przypadku jego niedoboru w krwi pobierany jest z kości.

W ciągu życia kości ulegają ciągłej przebudowie, wapń jest pobierany i uzupełniany. Po 35. roku życia proces ten nie jest w pełni zrównoważony.

Jony wapnia biorą udział w tworzeniu i utrzymywaniu pobudliwości tkanek, przewodzeniu bodźców (w tkance nerwowej) wspomagając uwalnianie neuroprzekaźników (substancji przenoszących informacje pomiędzy komórkami nerwowymi). Uczestniczą w podtrzymywaniu tonusu spoczynkowego mięśni, także mięśnia sercowego, oraz w kurczliwości włókien mięśniowych. Przy niskim stężeniu wapnia w płynach tkankowych powstaje nadwrażliwość komórek nerwowych i skurcze mięśni. Zdarza się to przy dużym wydaleniu wapnia z organizmu, np. wyczerpujących wysiłkach fizycznych.

Wiele (większość) hormonów i enzymów może oddziaływać na narządy tylko w obecności jonów wapnia. Jedna z najważniejszych reakcji odpornościowych organizmu, antygen-przeciwciało zależy od obecności jonów wapnia. Wapń jest aktywatorem procesów krzepnięcia krwi. Bierze udział w tworzeniu hemoglobiny i utrzymywaniu równowagi kwasowo-zasadowej. Uczestniczy w zachowaniu prawidłowego ciśnienia krwi (zapobiega powstawaniu nadciśnienia tętniczego).

Choroby serca i cukrzyca także mają związek z zaburzeniami w metabolizmie wapnia. Prawidłowy poziom wapnia w krwi z jednoczesnym zachowywaniem proporcji równowagi pomiędzy ilością wapnia i magnezu utrzymuje niski poziom cholesterolu w krwi i przeciwdziała miażdżycy. Proszę zauważyć głupotę zbijania cholesterolu i spekulacje zdemoralizowanych medyków zabijających sterydami.

Wapń bierze udział w utrzymywaniu w dobrym stanie błon komórkowych, tkanki łącznej, uczestniczy w przenikaniu składników odżywczych do komórek. Prawidłowa ilość wapnia przeciwdziała przenikaniu do organizmu toksycznych metali: ołowiu, kadmu, rtęci, berylu, arsenu…

Niedobór wapnia w organizmie ogranicza lub uniemożliwia przebieg wielu procesów życiowych – nie tylko wyżej wspomnianych. W przypadku niedoboru wapnia w kościach i zębach osadzają się tam ołów i inne toksyczne metale. Dochodzi też do uszkodzenia komórek układu nerwowego… Konsekwencją niedoboru wapnia jest też agresja, drażliwość, zahamowanie rozwoju intelektualnego – często spotykane u dzieci w fazie ich intensywnego wzrostu.

Natomiast nadmiar wapnia zaburza metabolizm witaminy K, utrudnia przyswajanie magnezu, żelaza, cynku…, powoduje jego odkładanie się w naczyniach krwionośnych, nerkach i innych narządach… Przy nadmiarze wapnia nerki ciężej pracują nad jego filtrowaniem. Pojawia się nadmierne pragnienie, częste oddawanie moczu, rozstrój żołądka, nudności, wymioty, zaparcia. Nadmiar wapnia zakłóca pracę mózgu, powoduje dezorientację, letarg, zmęczenie… Może poznając te fakty zaczniesz wreszcie rozumieć powody ogłupiania wapniową psychozą, by leczyć, leczyć, leczyć do końca życia i nawet po śmierci. Nie rozumiesz, że pacjent wyleczony to klient stracony?

Uściślić należy, że wymienione zaburzenia powoduje nie tylko nadmiar wapnia, także stany zapalne, uszkadzania tkanek przez wolne rodniki, nadmiar węglowodanów w diecie (obsesja unikania tłuszczy), niski poziom magnezu i wiele innych czynników.

Człowiek zdrowy bez niedoborów wapnia przyswaja tylko 20-30 % wapnia z pożywienia. Dzieci, kobiety w ciąży i okresie laktacji, a także niektórzy chorzy przyswajają więcej wapnia. Po menopauzie przyswajalność wapnia zmniejsza się do zaledwie kilku procent. Jednakże zwiększanie ilości spożywanego wapnia ponad potrzeby organizmu nie zwiększa jego przyswajania, ponieważ istnieje bariera jelitowa regulująca ilość przyswajanego wapnia.

Wchłanianie wapnia w przewodzie pokarmowym wspomaga witamina D, mleczany, cytryniany, a utrudniają związki glinu, fosforany (dodawane do przemysłowych produktów spożywczych, napojów gazowanych i leków), nadmiar magnezu, potasu, stront.

Wapń znajdujący się w warzywach jest słabo przyswajany, gdyż warzywa zawierają błonnik i kwas szczawiowy. Słabym źródłem wapnia są też produkty zbożowe, zawierające dużo fosforu w postaci kwasu fitynowego, który tworzy z wapniem nieprzyswajalne związki.

Próby ustanawiania norm ilościowych optymalnego spożywania wapnia są nieporozumieniem, bowiem należy uwzględniać stopień przyswajania w każdym indywidualnym przypadku. Typ przemiany materii kształtowany jest przez dietę, funkcje endokrynne, trawienie, czynniki wywołujące stres (stresory) i sposób reagowania na nie. Ci, w których organizmie dominuje szybki metabolizm powinny unikać produktów przyspieszających tempo przemian metabolicznych, a do takich należą: pszenica i jej przetwory, indyk, kurczak, wołowina, cukier, miód, dżemy… Natomiast ci, w których organizmie dominuje wolny metabolizm (w naszej strefie geograficznej jest ich większość) powinny unikać artykułów zawierających wapń jako zwalniających tempo przemian metabolicznych. Niestety wiedza ta jest trudno dostępna, gdyż lobby mleczne i farmaceutyczne promują psychozę spożywania ogromnych ilości wapnia w jego najgorszej formie – jogurtów i innych przemysłowych przetworów mlecznych. Te nienaturalne, wielkoprzemysłowe, nasycone konserwantami paskudztwa nie tylko nie służą zdrowiu, ale wręcz go odbierają poprzez zaśmiecanie produktami, których nie trawimy i obciążanie organizmu na ich przetwarzanie i wydalanie lub odkładanie.

Komitet Żywienia Człowieka PAN proponując normy dzienne przyjął 15 %. wielkość strat wapnia w technologicznych procesach przetwórstwa żywności. Wg tych bzdurnych założeń zaleca: 0,6-0,8 g dla niemow­ląt, 0,9 g dla dorosłych, 1,4 g dla kobiet w ciąży, 1,7 g w okresie laktacji. Także 1,7 g w leczeniu osteoporozy, choć faktem jest, że nikogo jeszcze nie wyleczono z osteoporozy zwiększonym spożyciem przetworów mlecz­nych i preparatów wapniowych. Natomiast powszechne jest pogłębianie patologii spożywaniem przetworów mlecznych i preparatów wapniowych. Paradoksem jest fakt, że większość cierpiących na osteoporozę nadużywa przemysłowych przetworów mlecznych. Niezależnie od zawartości wapnia nie są one przyswajane przez or­ganizm dorosłego człowieka. Są szkodliwe. Służą tylko reklamodawcom i handlowcom.

Dziobowate narośla na kręgach kręgosłupa (osteofity) i przegubach palców, zarastanie przestrzeni międzystawowych, twardnienie i kruchość naczyń krwio­nośnych i wiele innych zwyrodnień powoduje nie niedobór lecz NADMIAR wapnia!

Poza tym rozważanie powyższych kwestii przez pryzmat wapnia także jest nieporozumieniem. Aby nasz organizm odniósł pożytek z wapnia musi towarzyszyć mu magnez, krzem i inne pierwiastki. Z kolei aby wapń wbudował się w kości niezbędny jest bor, którego wpływ na metabolizm, wapnia, fosforu i fluoru nie jest dokładnie poznany. Boru i wielu innych pierwiastków nie ma w naszej żywności z powodu kilkudziesię­cioletniego wyjaławiania gleby gospodarką rabunkową, przez nawożenie tylko azotem, fosforem i potasem. Nasz organizm potrzebuje kilkudziesięciu pierwiastków, a rośliny ich nie dostarczają, bo w glebie nie ma ich od dawna.

Dobrymi źródłami wapnia i magnezu oraz innych cennych biopierwiastków są migdały, orzechy, figi, żółtka jaj, buraki (szczególnie zakwas z buraków[6]), kapusta, kalarepa, szpinak, jarmuż, brokuły, natka pietruszki, czosnek, soja, seler, fasola, ryby (zwłaszcza zjadane z ośćmi).

Spośród przetworów mlecznych dopuścić można jedynie zsiadłe mleko, serwatkę, maślankę. Odtłuszczone mleko, jogurt itp. przemysłowe przetwory zatruwają (mimo iż mogą zawierać wzmagającą wchłanianie wapnia laktozę). Mleko i produkty mleczne zawierają kazeinę[7], a kazeina to KLEJ. Kazeinowy klej zamula i skleja kosmki jelitowe. Człowiek nie posiada enzymów rozkładających kazeinę.

Żadne zwierzę na świecie nie spożywa w dorosłym życiu mleka i jego przetworów, a tym bardziej mleka niższego gatunku jak czynią to omamione reklamami osobniki ludzkie, zarozumiale nazywające siebie „koroną stworzenia”. Skład mleka (ilościowy i jakościowy) przystosowany jest do potrzeb rozwojowych danego gatunku[8].

Wchłanialność wapnia w jelitach wynosi 0,1-0,5 g na dobę. Natomiast wydalanie wapnia z organizmu na dobę wynosi: 0,1-0,5 g przez przewód pokarmowy, 0,1-0,3 g z moczem, 0,02-0,03 g przez płuca i skórę.

Funkcje rezerwuaru i stabilizacji poziomu wapnia w krwi pełnią kości. Na dobę może odłożyć się w nich 0,6-1,5 g i tyle też może być uwolnione. Odbywa się to przy współudziale takich regulatorów gospodarki wapniowej, jak witamina D, parathormon[9], kalcytonina[10].

Niedobór lub zakłócenia wchłaniania wapnia powodują jego większe uwalnianie z kości. Na stężenie wapnia w krwi wpływają też fosforany, magnez, fluor, estrogeny, oraz przeróżne czynniki.

Niektórzy mówią, że szczytowa masa kości jest genetycznie zaprogramowana i wielu wykorzystuje takie poglądy by usprawiedliwiać chorobę. W żadnym razie nie wolno usprawiedliwiać choroby, bowiem niezależnie od uwarunkowań genetycznych nasza dbałość może znacznie zwiększyć masę kości, a niedbałość może ją obniżyć nawet o więcej niż 50 %. Poza tym znacznie ważniejszy od masy kości jest ich skład che­miczny, a to zależy od odżywiania.

Proces uwapnienia kości zależy od stężenia jonów wapnia w płynie pozakomórkowym tkanki kostnej i optymalnych ilości magnezu, fluoru, cynku i fosforu, które współdziałają w tworzeniu tkanki kostnej. Dlatego do budowy prawidłowej struktury kości konieczne jest odżywianie biologicznie czynnym pokarmem natural­nym, bogatym w sole mineralne. Jednak istotniejsze od dostatecznej ilości wapnia, magnezu, fluoru, fosforu, witaminy D, są PROPORCJE poszczególnych soli mineralnych.

Proces tworzenia tkanki kostnej przebiega prawidłowo gdy stosunek wapnia do fosforu wynosi 1:1, a wapnia do magnezu 1:0,6. Gdy wapnia jest mniej powstaje nadczynność gruczołów tarczycy, zwiększa się wydzielanie kalcytoniny, jednego z hormonów stymulującego procesy kościogubne. Gdy pokarm dzieci jest ubogi w tłuszcze pojawia się niedobór witaminy D, co prowadzi do krzywicy.

Kości zbudowane są z dwóch tkanek, z których ta o strukturze zbitej i twardej otula tę o strukturze gąbczastej. Najtwardsze i najmocniejsze są kości długie, które mają więcej tkanek o strukturze zbitej. Aby zachować prawidłowość struktury kostnej należy zapewnić organizmowi dostateczną ilość budulca (minerałów). Dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi od 0,5 g w niemowlęctwie do 1,5 g w czasie ciąży i starzenia się. Niestety dzienna podaż wapnia we współczesnych dietach wynosi zaledwie 0,3‑0,4 g, a więc diety te są niedoborowe.

Niedobór wapnia ujawnia się z biegiem czasu, ale w dotkliwej formie. Skutkiem może być rzeszotnienie kości, zmniejszanie się ich masy, degeneracja struktury kostnej, a to zwiększa ryzyko złamań.

Warto podkreślić, że mimo spożywania zalecanych dawek wapnia jego przyswajalność bywa niepełna i zakłócana, szczególnie gdy dieta zawiera dużo fosforanów, znajdujących się w serach żółtych i topionych, coca coli, napojach przemysłowych, środkach spulchniających ciasto, oraz wskutek picia kawy, herbaty, alkoholu, zażywania leków, szczególnie zawierających glin (np. na nadkwasotę).

Czynniki wpływające na powstawanie i rozwój osteoporozy i wielu innych chorób:

  • mało aktywny (nieruchliwy) tryb życia w pracy i czasie wolnym,
  • dieta uboga w wapń, magnez, fosfor, witaminę D, białko,
  • dieta bogata w wapń, ale z dysproporcją magnezu, fosforu, witaminy D, białka…,
  • pszenica, cukier, medykamenty, nikotyna, kofeina (kawa, herbata), alkohol i inne nałogi,
  • schorzenia tarczycy, przytarczyc, nadnerczy, nerek, cukrzyca, zaburzenia trawienia…,
  • wszystkie medyczne środki przeciwbólowe, antybiotyki, sterydowe…

Zaawansowanie wiekowe, menopauza i andropauza nie wpływają na powstawanie i rozwój osteoporozy, ani żadnych innych chorób. Znam wiele przykładów zdrowych i sprawnych w podeszłym wieku.

Harmonijny rozwój kośćca oraz chronienie go przed zniekształceniami i uszkodzeniami wymaga codziennego odżywiania i ruchu. Odpowiedniego i odpowiedzialnego. Nie zapewniają tego powszechne, acz bzdurne ćwiczenia korekcyjne. Zachęcam do higienicznego trybu życia w pełnym zakresie – z higieną psychiczną, odpowiednio długim snem i wypoczynkiem w komfortowych warunkach.

Po więcej na tematy prozdrowotne zapraszam na www.ambasadorzdrowia.pl

Dla zachowania zdrowia nie jest konieczne uzupełnianie odżywiania dodatkami żywieniowymi, jed­nakże komu trudno zapewnić organizmowi czego potrzebuje i che wspomóc się suplementami to niewiele jest godnych polecenia. Kilkanaście lat temu, gdy napisałem ten artykuł wymieniłem kilka pomocnych w terapii i profilaktyce osteoporozy, osteopeni, złamań i innych chorób kości i stawów, jak zapalenia i zwyrodnienia sta­wów i kręgosłupa, problemy okresu intensywnego wzrostu, skurcze mięśni. Część z nich już nie jest dostępna. Nie ma znaczenia czy dystrybutor zaprzestał sprowadzać je z powodu zbyt małego popytu czy zastąpiono je in­nymi, ponieważ poszukiwane a zawarte w nich składniki ciągle dostępne są w żywności. Nie koryguję listy stworzonej wiele lat temu dlatego, że jeśli już sięgamy po wspomagacze to należy dobierać je indywidualne, a tego nie zrobią nimi handlujący.

Jak łatwo zauważyć nie tylko wapń jest ważny. Organizm to skomplikowana fabryka, a raczej zespół fabryk. Zdrowie to harmonia, równowaga, stąd dla zdrowia niezbędna jest harmonijna praca wszystkich elementów tego skomplikowanego zespołu fabryk. Sprowadzanie go do roli maszyny, w której wymienia się zużyte części, tłumi bóle trującymi i rakotwórczymi środkami przeciwbólowymi, zagłusza objawy, by obecnych pacjentów przetwarzać na przyszłych klientów, jak to czynią medycy i farmaceuci to ślepa uliczka. Jedyną drogą wyjścia z tego ślepego zaułka jest zaprzestanie destrukcji. Wówczas organizm sam stopniowo wraca do zdrowia dzięki mechanizmom, w które wyposażył nas Stwórca.

Mimo użycia wielu uproszczeń problem jest zbyt złożony, by przedstawić go w tak krótkim opracowa­niu. Jako rozwinięcie i uzupełnienie polecam bogate doświadczenie farmera, weterynarza i lekarza nominowa­nego do nagrody Nobla Dr Joela Wollesa zatytułowanego Nieżywi lekarze nie kłamią. Zawarte tam informacje mogą uratować zdrowie, a nawet życie – Twoje, Twojej rodziny, Twoich znajomych.

Osteoporoza nie jest chorobą wieku podeszłego ani nie wynika z braku estrogenu bądź wapnia. Zapada­my na nią za sprawą destrukcyjnych nawyków żywieniowych, niekorzystnych czynników wynikających ze sty­lu życia, działania na organizm farmaceutyków, pestycydów, herbicydów, fungicydów, desykantów…

Zdrowia i wszelkiej pomyślności życzy
Władysław Edward Kostkowski

www.ambasadorzdrowia.pl

[1] Osteopenia – fizjologiczna utrata masy kostnej wraz z wiekiem. Dotyczy wszystkich ludzi od momentu osiągnięcia szczytowej masy kost­nej do końca życia.

[2] Osteomalacja – zmniejszanie się mineralizacji kości i ich rozmiękanie. Powstaje wskutek niedoboru witaminy D, przewlekłych chorób żołądka, wątroby, jelit… Zmiękczałe kości ulegają zniekształceniu pod wpływem ciężaru ciała. Trzony kręgów ulegają spłaszczeniom, a kości długie skrzywieniom, często też następują złamania.

[3] Osteoliza – resorbcja (rozpuszczanie i wchłanianie) kości. Niszczenie kości najczęściej powodują procesy zapalne i nowotworowe.

[4] Osteodystrofia – choroba kośćca charakteryzująca się zwyrodnieniem włóknisto-torbielowatym i odwapnieniem.

[5] Odwapnienie – patologiczne zmniejszenie w tkance kostnej zawartości soli wapniowo-fosforanowych np. w osteomalacji, osteoporozie, osteodystrofii, dysplazji włóknistej kości…

[6] Promowany przeze mnie od ćwierć wielu zakwas z buraków zalecał też były minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa.

[7] Kazeina (łac. Casus = ser) – białko złożone, zawierające kwas fosforowy (fosfoproteina). Występuje w mleku w postaci soli wapniowej. Utrzymuje tłuszcz w postaci zemulgowanej. Otrzymywana z mleka przez wytrącanie kwasami lub za pomocą podpuszczki (enzymu wystę­pującego w żołądku). Główny składnik twarogów i serów białych. Stosowana do produkcji klejów i tworzyw sztucznych (galalit, sztuczny róg, kazeinit). Tworzywa kazeinowe służą do wyrobu guzików i sprzączek.

[8] Mleka krowiego nie wolno podawać niemowlętom i dzieciom, gdyż upośledza trawienie, skleja kosmki jelitowe, wywołuje reakcje alergiczne, cukrzycę, anemię… Przyczyną jest zawartość w mleku krowim innych białek serwatkowych i kazeinowych niż w mleku ludzkim. Powstałe w dzieciństwie reakcje alergiczne na te białka utrwalają się na wiele lat (także alergią na inne czynniki). Mleko krowie posiada zbyt dużo soli mineralnych, przeciążających układ wydalniczy dzieci. Także dorośli nie tolerują mleka, gdyż nie trawią zawartego w nim cukru mlecznego – laktozy. Nie mamy odpowiednich enzymów, które organizm wytwarza w okresie dzieciństwa, a później zatraca. Nie strawiona laktoza ulega w przewodzie pokarmowym fermentacji, powoduje biegunki i inne zaburzenia trawienne. Wszystkim, którzy cenią zdrowie polecam książkę „Mleko cichy morderca”.

[9] Parathormon – hormon polipeptydowy wytwarzany w gruczołach przytarczycznych, o działaniu pobudzającym resorpcję wapnia i fosforanów z kości, co prowadzi do procesu odwrotnego do mineralizacji kości. Parathormmon hamuje wchłanianie zwrotne fosforanów w cewkach nerkowych i tym samym zwiększa ich wydalanie z moczem, a przy tym zwiększa wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego. Od parathormonu zależy m.in. utrzymywanie się prawidłowego stężenia wapnia w osoczu krwi. Antagonistycznie do parathormonu działa kalcytonina.

[10] Kalcytonina – hormon wydzielany przez komórki pęcherzykowe tarczycy, powodujący obniżanie poziomu wapnia i fosforanów w osoczu krwi przez ich odkładanie się w kościach.

Niechlubny rekord świata [175]

W Polsce medycy są tak bardzo pazerni i nienasyceni zysków z okaleczania pacjentów i pacjentek, że celowo fałszywie „diagnozują”. Naiwnie im ufających kwalifikują do niepotrzebnych zabiegów chirurgicznych. Nie tylko chirurdzy i ortopedzi tak postępują. O ile o niepotrzebnych zabiegach chirurgicznych, np. kolan, wiesz już z różnych źródeł, to o niechlubnym rekordzie świata ginekologów i położników być może czytasz po raz pierwszy. Podkreślić pragnę, że szkody wyrządzane przez ginekologów i położników są największe.

Okaleczenie matki jest poważnym uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko jej, także dziecka i całej rodziny. Uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko fizycznym, także psychicznym. I choć cierpiących z tego powodu jest przytłaczająca większość to świadomych tego jest niewielu.

O ile z niepotrzebnie zoperowanym kolanem i wstawionym tam implantem możesz nieźle funkcjonować, to po rozkrojeniu brzucha, z uszkodzonym splotem słonecznym, zniszczonymi meridianami (głównego regulatora, nerek, żołądka) powstają zaburzenia, jakich większość nie jest świadoma, choć ich doświadcza, zazwyczaj dotkliwie.

Medycy w swej pazerności osiągnęli już pięćdziesiąt procent cesarskich cięć – najwięcej na świecie. Skąd ten niechlubny rekord świata? Czyżby w Polsce tak dużo kobiet nie było zdolnych urodzić siłami natury? Coraz więcej już tak, a to poprzez głupkowate mody – głównie: ubiory wychładzające strefę nerek i jajników, oraz żywność, która zamiast żywić i dbać o właściwą termikę zatruwa, wychładza, wyniszcza…

Nasze pokolenie pamięta takie fakty (lub opowieści o nich), jak to matkom (z pokolenia naszych matek i babek) zdarzało się urodzić w polu. Owinęły dziecko w chustkę z głowy, opatuliły zapaską, nakarmiły piersią, położyły na granicy i kontynuowały prace polowe. Gdy miały blisko to zaniosły dziecko do domu,  by tam je umyć, nakarmić, opatulić i wracały w pole kontynuować żniwa lub wykopki.

Obecnie zarówno te, które nie mogą zajść w ciążę i te, które mają trudności z donoszeniem ciąży, jak też ciężarne są oszukiwane przez medyków żądnych jeszcze więcej kasiory, a wspiera ich i procederowi patronuje polskie towarzystwo ginekologów i położników. Czy na pewno ono jest polskie? Jeśli nazwa polskie wynika z tego, że jest ono w Polsce, to jako przymiotnik winno być pisane z małej litery.

Obłudnicy „rozpoznają” tak zwany „przenonoszony stan po poczęciu” i inne fałszywe „wskazania” do cesarskiego cięcia i generują wczesne, późne i odległe powikłania po cięciach chirurgicznych, nazywanych cesarskimi. Tymczasem w Polsce doktor uczący studentów i lekarzy oraz zainteresowane osoby sposobów rozpoznawania czasu jajeczkowania i czasu płodności. Znacie go może, albo przynajmniej słyszałyście o nim? A powinniście, gdyż Jego umiejętności przeszkadzają tym, którzy zamiast porodów naturalnych promują i proponują cesarskie cięcia.

Prawdziwa Wiedza zawsze przeszkadzała w merkantylnych interesach. Tym razem Wiedza przeszkadza tym, którzy proponują parom inseminację lub zapłodnienie poza ich organizmami.

Czy tylko dla kasiory? Nie tylko. Także po to, by bez wiedzy ufających im par wybrać narodowość niemowląt dla nich produkowanych. Czy w tej sytuacji zdani na łaskę i niełaskę medyków są czy nie są „rodzicami”? Przecież nie urodzili, lecz kupili od medyków.

Jako genealog często spotykam zapis w księgach metrykalnych: „rodziców niewiadomych”, gdyż zgłaszający zgon nie znali rodziców zmarłego. To jednak nie znaczy, że sam zmarły rodziców nie znał. Teraz termin „rodziców niewiadomych” rozszerzyć trzeba będzie także na dzieci produkowane w medycznych przedsiębiorstwach.

Zapłodnienia pozaustrojowe aplikowane są parom, u których nie stosowano naturalnych metod przywracania płodności. Jako niepłodne kwalifikowane są bardzo często małżeństwa, które nie wiedzą, że jajeczkowanie zdarza im się bardzo rzadko. Bywa nawet, że raz na dwa lata. Rolą lekarza jest pomoc w oznaczeniu czasu jajeczkowania, kiedy możliwe będzie normalne poczęcie dziecka, w akcie małżeńskiej miłości.

Do wspomnianego doktora przybywają pary, które już co najmniej rok były „leczone” medycznymi metodami, w tym inseminacją i zostały zakwalifikowane już do zapłodnienia pozaustrojowego. Zostają rodzicami bez medycznych „sztuczek”, powszechnie nazwanych „leczeniem” niepłodności.

We wrześniu br. doktor ten występował na konferencji „Rolnictwo ekologiczne szansą dla rolników i konsumentów. Doktor ten był przewodniczącym Zarządu Głównego Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi. Był kandydatem na doradcę ministra rolnictwa i premiera. Był kandydatem na ministra zdrowia. Dlaczego tylko kandydatem? Ponieważ zdrowa gleba, zdrowe rośliny, zdrowe zwierzęta, zdrowe środowisko to warunek zdrowia człowieka i społeczeństwa. A przecież nie o to chodzi głupkom i sprzedawczykom rządzącym krajami i narodami, a tym bardziej bandytom zarządzającym rządzącymi. Także tym na których wrzucasz kartki do urn.

Wrzucanie kartek to Twoje prawo i Twoja wola, ale dlaczego czynność wrzucania kartek w szparę skrzynki nazywasz „wyborami”? Na wypadek gdybyś nie rozumiał/nie rozumiała czym są, a czym nie są wybory, to przypominam, że prawdziwych wyborów dokonujesz codziennie w swoim sercu.

Ziołowa regeneracja płuc [174]

Niewiele jest narządów nie odpoczywających, pracujących bezustannie od narodzin do śmierci. W szkołach nie uczą  szanować serca i płuc, by jak najdłużej i jak najlepiej nam służyły. Zamiast tego rozpowszechniają przeszczepy. Nie tylko tych narządów, ale wszelkich. Początkowo pobierano je z ofiar wypadków i specjalnie do tego celu prowadzonych hodowli. Teraz wypruwa się je z dzieci uśmiercanych w tym celu.

W dzieciństwie uczono mnie, że oddychamy powietrzem, później, że wdychamy tlen, a wydychamy dwutlenek węgla. Z dzieł mędrców Wschodu, dowiadywałem się o oddychaniu praną. W naszej kulturze tajemnej energii życiowej nazywanej „praną” nie rozumiano. Obecnie słowo „prana” spotkać można nawet w popularnych piśmidłach. Mimo to pojęcie prany dla ogłupianych mas tak zwanego Zachodu nadal jest niepojęte. Niewiele też wiemy o płucach. Mają dostarczać komórkom powietrza bogatego w tlen i wydalać powietrze zużyte, ubogie w tlen, a bogate w dwutlenek węgla. Jednakże płuca zaangażowane są nie tylko w oddychanie, także w filtrowanie szkodliwości zawartych we wdychanym powietrzu. Płuca są niezwykle złożone, ale i delikatne. Nadmiar toksyn i infekcji zagraża ich zdrowiu i powoduje choroby obniżające jakość życia i śmierć.

Z toksynami naturalnie występującymi w powietrzu nasz organizm sam sobie radzi. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Czym odporniejszy organizm tym lepiej sobie radzi. Wspomagają nas rośliny, wśród których oddycha się lżej i żyje się zdrowiej. Jako najkorzystniejsze najbardziej rozpowszechnione były paprocie. Tym razem będzie jednak o roślinach stosowanych wewnętrznie.

Lebiodka. Oregano. Zawiera dużo kwasu rozmarynowego i karwakrolu. To przeciwutleniacze pomagające zatrzymać produkcję histaminy w przypadkach alergii oddechowych. Działa przeciwzapalnie, wykrztuśnie, pomaga oczyszczać drogi oddechowe. Olejek eteryczny z liści oregano jest skuteczny w infekcjach bakteryjnych, grypach, przeziębieniach, grypopodobnych plaaandemiach.

Tymianek. Tę znaną przyprawę kulinarną od zawsze polecam także do łagodzenia podrażnień i zatorów w drogach oddechowych. Olejek eteryczny tymianku działa antybiotycznie, przeciwgrzybiczo, przeciwzapalnie. Wzmacnia układ odpornościowy i wspomaga oczyszczanie płuc. Spróbuj herbatki tymiankowej i przekonaj się.

Szałwia. Leczy podrażnienia płuc. Zawarte w szałwii związki przeciwbakteryjne i detoksykujące ułatwiają pozbywanie się toksyn z płuc. Przynosi ulgę w oddychaniu. Od zawsze stosowana w mieszankach ziołowych, także do płukania ust i gardła. Łagodnie obniży poziomu cukru i cholesterolu w krwi. Pomocna w nadmiernej potliwości.

Babka. Odwieczny potężny środek przeciwdziałający podrażnieniu błon śluzowych w płucach, gardle, kaszlu. Zawiera antybiotyki i substancje przeciwzapalne.

Korzeń lukrecji. To tradycyjne chińskie zioło lecznicze, popularne na całym świecie ze względu na liczne lecznicze właściwości. Dodawane do większości mieszanek ziołowych. Zawiera związki przeciwzapalne, przeciwbólowe, zmniejszające zapalenie w drogach oddechowych i gardle. Pomaga zmiękczyć błony śluzowe organizmu, w tym także pokrywające płuca i gardło. Środek wykrztuśny i przeciwbakteryjny. Pomoże pozbyć się nadmiaru flegmy, ułatwi oddychanie, zwiększy odporność immunologiczną na wirusy i bakterie. Dostarczy organizmowi flawonoidów (przeciwutleniaczy hamujących uszkodzenia komórek, zapobiegają rakowi płuc).

Eukaliptus. Orzeźwiający aromat eukaliptusa był używany od setek lat jako uzupełnienie dla zdrowia płuc. Przynosi szybką ulgę w kaszlu i podrażnieniau nosa. Substancja czynna w eukaliptusie, cyneol daje efekt wykrztuśny i przeciwzapalny. To pomaga w zapaleniu oskrzeli, astmie, przeziębieniu.

Mięta. Olejek eteryczny mięty zawiera mentol, popularny składnik różnych metod leczenia chorób płuc. Rozluźnia mięśnie gładkie dróg oddechowych, ułatwiając normalne oddychanie. Jest antyhistaminą i detoksyfikatorem, wspomaga organizm w alergii oddechowej.

Dziewanna. Liście i kwiaty dziewanny mają aktywne substancje pomagające wzmocnić i oczyścić płuca. Ekstrakty dziewanny sprzyjają eliminacji toksyn, ograniczają nadprodukcję śluzu, Łagodzą stan zapalny.

Przyprawami możesz pożegnać nawet cukrzycę [173]

Najtragiczniejszymi plagami rujnującymi zdrowie i pogarszającymi jakość życia są: wywołująca cukrzycę przemysłowa „żywność” wraz z wywołującym cukrzycę „leczeniem”. Nie da się nie zauważyć, że cukrzyca jest skutkiem „stylu” życia opartego na przemysłowej „żywności” i „farmaceutykach”. W ciągu jednego pokolenia zapadalność na cukrzycę zwiększyła się pięciokrotnie. Tragizm tej katastrofy pogłębia naiwność współczesnego pokolenia. Jakże wielu naiwnie wierzy, że nie musi szanować zdrowia, bo ze wszystkich chorób „wyleczą” ich medycy syntetycznymi truciznami, które w swym zadufaniu nawet nazywają „lekami”.

Poziom cukru w krwi można ustabilizować cynamonem

O prozdrowotnej mocy przypraw, w tym cynamonu mówiłem i pisałem przy różnych okazjach w wielu miejscach. Tu przypomnę, że poziom cukru w krwi można ustabilizować cynamonem. Nie umniejszam roli diety opartej na produktach nie wywołujących gwałtownego wyrzutu insuliny, jednakże przypominam moc jednej z powszechnie dostępnych i tanich przypraw.

Magiczna kora cynamonowca

Cynamon to sproszkowana kora cynamonowca. Przyprawę pozyskuje się z wysuszonej na słońcu kory młodych pędów cynamonowca cejlońskiego (drzewa wciąż rosną dziko na Sri Lance, skąd pochodzi najwięcej najlepszego cynamonu na świecie). Podczas suszenia kawałki kory zwijają się z obu stron, tworząc rodzaj podwójnych rurek, i nabierają charakterystycznego brązowozłocistego koloru. Cynamon ma silny, aromatyczny zapach, ostry korzenny, zarazem gorzkawy i słodki smak. Po zmieleniu nabiera ostrości. Poprawia apetyt i przyspiesza trawienie.

Zapach i smak cynamonu kojarzymy głównie ze świątecznymi wypiekami, jednakże ta przyprawa powinna gościć w naszej kuchni na co dzień. Cynamon rozgrzewa organizm i chroni przed infekcjami bakteryjnymi. Zwiększone spożywanie cynamonu obniży ryzyko zachorowania na cukrzycę poprzez stabilizowanie poziomu cukru w krwi. Zatem śmiało dodawaj cynamonu do różnych potraw.

Doceniany przez większość wielkich cywilizacji

Cynamon był doceniany przez większość wielkich cywilizacji ze względu na ciepły i słodki smak oraz subtelny aromat zwiększający przyjemność spożywania potraw z jego dodatkiem. O ile w Europie cynamon stosuje się zwykle do dań słodkich (wypieków, kompotów, deserów…), to już w Azji doprawia się nim potrawy z mięs.

Cynamon możemy wykorzystywać do potraw na słodko, takich jak naleśniki, owsianki, kluski, ciasta, ale także do pieczonych mięs, gulaszy warzywnych, szaszłyków… i wielu innych potraw.

Cynamonem można przyprawiać wszystkie potrawy słodzone, ale także podnosi smak szynki, kotletów, bitek, farszu do drobiu i pierogów. Nadaje się do gotowanej ryby (nawet niewielka ilość przyprawy usuwa charakterystyczny rybi zapach), jarzyn, np. marchwi, dyni, cukinii. Kawałki cynamonu można dodawać do marynat, kawy, kompotów, grogu, nalewek, grzańca…

Cynamon wchodzi również w skład mieszanek korzennych (np. do piernika). Dobrze łączy się z pieprzem, gałką muszkatołową, czosnkiem…

Ferrari wśród przypraw

Ze względu na cenę Ferrari wśród przypraw to szafran, lecz ze względu na zakres zastosowań, Ferrari wśród przypraw to cynamon, który de facto niegdyś też był droższy od złota. Ponadto cynamon to także Ferrari wśród roślin o największej zawartości przeciwutleniaczy (pięciokrotnie więcej niż w owocu granatu). Wyrażając tę moc wskaźnikiem ORAC (Oxygen Radical Absorbance Capacity) potencjał oksydacyjny cynamonu wynosi ponad 267 500, tymianku i majeranku ponad 27 000, mięty prawie 14 000, orzechów włoskich ponad 13 500.

Jak cynamon stabilizuje poziom cukru w krwi

Cynamon pomaga ustabilizować poziom cukru w krwi poprzez stymulowanie receptorów hormonu insuliny i zwiększanie ich wrażliwości na ten hormon, co skutkuje obniżeniem stężenia cukru w krwi. W rezultacie organizm potrzebuje mniej insuliny, więc przestaje być eksploatowany na jej nadprodukcję. Odciąża to trzustkę, usprawnia metabolizm, łagodzi stany zapalne…

Olejki eteryczne i inne związki

Cynamon zawiera od 0,5 do 1% silnych olejków eterycznych, słynących z właściwości przeciwdrobnoustrojowych, bardzo skutecznych w hamowaniu rozwoju bakterii i drożdży, w tym Candida albicans (drożdżak wywołujący grzybicę).

Zawartych w olejkach cynamonu związków nie wyliczam, bo nie mam ciągot w kierunku pracy naukowej, a jedynie zachęcam do stosowania cynamonu gdzie się da i dzielenia się efektami tej zmiany. Mam nadzieję, że wielu zauważy, że już sam zapach cynamonu stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za zdolność koncentracji i pamięć.

 Przysłuż się domownikom i gościom

Sproszkowany cynamon źle znosi długą obróbkę cieplną, dlatego lepiej dodawać go pod koniec gotowania. Natomiast laski cynamonu lepiej znoszą wysokie temperatury.

Przyprawiając dania cynamonem, wyświadczysz przysługę domownikom i gościom, ponieważ cynamon stymuluje ślinianki i błonę śluzową żołądka, oraz ułatwia trawienie.

Cynamon, jak każde przyprawy należy przechowywać w chłodzie i zaciemnionym, hermetycznie zamkniętym pojemniku. Jeśli przyprawy, także cynamon utraciły intensywność zapachu, utraciły też moc oddziaływania.

 Cynamon cynamonowi nierówny

Cynamon przed zmieleniem ma postać ruloników o grubości ołówka. Są to arkusiki wysuszonej kory cynamonowca, drzewa rosnącego w azjatyckich tropikach.

Najcenniejsze cynamonowce pochodzą z Cejlonu i Chin i nieco różnią się od siebie. Cynamon cejloński ma kolor żółtobrązowy, a ruloniki z cienkich arkusików. Cynamon chiński jest ciemniejszy, ma kolor bardziej czerwony, a ruloniki z grubszych arkusików, jest też mniej słodki, ma posmak gorzkawy. Jednakże ważniejszą różnicą jest zawartość rozrzedzającej krew kumaryny. Znacznie więcej kumaryny zawiera cynamon chiński, nazywany także kasją.

Cynamon chiński należy stosować z umiarem. Polecam bardziej bezpieczny cynamon cejloński.

Aby wyciągnąć z cynamonu wymienione wyżej dobrodziejstwa wystarczy spożywać pół łyżeczki cynamonu dziennie.

Cynamonowe przepisy

Cynamonowa owsianka z jabłkiem i orzechami

Płatki owsiane zalej ciepłą wodą i poczekaj, aż napęcznieją. Dodaj do nich grubo utarte jabłko, posiekane orzechy włoskie i łyżeczkę cynamonu. Wymieszaj.

Owsiankę możesz również przygotować na ciepło – dodając zamiast wody ciepłe mleko.

Cynamonowa ciecierzyca

Posiekaną cebulkę, starty imbir oraz czosnek podsmaż na oliwie lub maśle. Dodaj łyżeczkę cynamonu, mielony kminek, kurkumę, kolendrę, kardamon, paprykę (ostrą i słodką). Smaż 2-3 minuty, dolej niewielką ilość mleczka kokosowego. Dodaj wcześniej ugotowaną ciecierzycę, pokrojoną w kosteczkę dynię i pomidorowy (przecier, koncentrat, pulpa, pasata). Gotuj około 20 minut, co jakiś czas mieszając (w razie potrzeby można dolać trochę wody). Pod koniec gotowania dorzuć liście szpinaku, bazylii, pokrojoną natkę pietruszki.

Niedoceniana przyprawa – Sumak [172]

Niegdyś przyprawy były trudno dostępne, więc także drogie. Dziś wiele przypraw dostępnych jest na wyciągnięcie ręki. Mamy je w kuchni, ale mało znamy ich właściwości i w niewielkim stopniu wykorzystujemy. O przyprawach można wiele pisać, jednakże od pisania zdrowia nie przybywa, więc ograniczam się do encyklopedycznego minimum.

Przyprawy zazwyczaj dodajemy potraw by wzbogacić ich smak, zapach, kolor. Jednakże dawniej  głównym przeznaczeniem przypraw było wspomaganie funkcji trawiennych i pracy różnych układów naszego organizmu. Czy uda mi się nakłonić czytelników do prozdrowotnego wykorzystywania przypraw?

Jako, że przyprawy są też naturalnymi konserwantami, producenci żywności stosują je dla poprawy wyglądu i przedłużenia trwałości potraw.
Przyprawy od starożytności stosowano zarówno w celach kulinarnych i medycznych jak też kulturowych. Niektórym przyprawom przypisywano działanie magiczne, niektóre wykorzystywano do sporządzania napojów miłosnych, we wszystkich kulturach świata przyprawy stosowano jako leki i środki przeciwbólowe i przeciw infekcjom.

Przyprawy o właściwościach przeciwbólowych i uśmierzających ból opiszę oddzielnie. Oddzielnie też opiszę przyprawy o właściwościach łagodzenia infekcji i ochrony przed infekcjami. Tu skupiam się na przyprawie mało znanej, choć jej walory smakowe i zdrowotne doceniali już starożytni Rzymianie.

Sumak garbarski, Sumak octowiec (Rhus coriaria) to krzew z rodziny nanerczowatych. Występuje głównie na obszarach śródziemnomorskich.

W medycynie tradycyjnej

W medycynie tradycyjnej, roślinę tę stosowano w leczeniu: biegunki, czerwonki, wrzodów, hemoroidów, krwotoku, bólu gardła, zapalenia spojówek, schorzeń wątroby…

Dawniej, praktykujący medycynę tradycyjną zalecali stosowanie sumaka jako środka przeciwdrobnoustrojowego i tonizującego żołądek.
Sok wyciskany z czerwonych owoców sumaka stosowano również w medycynie, na jego bazie przygotowywano herbatę pobudzającą produkcję mleka matki, łagodzącą ból gardła, pomocną w problemach żołądkowo-jelitowych.

W potrawach
Sok wyciskany z czerwonych owoców sumaka wykorzystywano do zakwaszania potraw, wzbogacenia smaku i koloru dań. Smak ma kwaskowy, lekko słony i orzeźwiający; kolor purpurowy.

Dobrze współgra z ziołami, m.in. kolendrą, kuminem, tymiankiem, miętą.
Dobrze komponuje się z drobiem, jagnięciną, cielęciną, owocami morza;

Podkreśla smak ciecierzycy i soczewicy, więc może być dodatkiem do zup i hummusu.

Polecam do sosów szczególnie czosnkowego (zastępując cytrynę).

W daniach zawierających cebulę neutralizuje jej zapach i łagodzi smak.
Możemy wykorzystać: jako marynatę do mięs (w celu jego skruszenia); do potraw grillowanych; do ryb (nadaje im cytrynowy posmak).

Jako naturalny konserwant żywności
Sumak dzięki swoim właściwościom bakteriostatycznym wobec drobnoustrojów przyczyniających się do psucia żywności wykorzystuje się jako naturalny środek konserwujący.

Jak zabija guma do żucia [169]

Bywam w Osadzie Neolitycznej w Kopcu koło Ujazdu. To urocze miejsce pełne  artefaktów historii i naturalnej edukacji zarówno dla dzieci jak i dorosłych. W ubiegłe wakacje byłem tam z wnuczkami. Gdy wkrótce znów odwiedzą dziadków ponownie odwiedzimy Osadę Neolityczną w Kopcu, by utrwalać prawdziwą historię, zobaczyć co przybyło i ponownie przeżywać jak dawniej toczyło się życie, jak funkcjonowali nasi przodkowie i jak radzili sobie w zdrowiu i chorobie, bowiem  wiele ziół znali i stosowali w odżywianiu i obrzędach.

W tym szczególnym muzeum, jak nigdzie indziej można wszystkiego dotykać i wszystko fotografować.

W Osadzie Neolitycznej goszczą zaprzyjaźniona grupy rekonstruktorów z innych osad i Słowian prezentujących życie w okresie późniejszym, słowiańskim. Takie żywe lekcje historii, kultury, życia zapamiętamy na zawsze. Naprawdę warto odwiedzać takie miejsca, tworzone przez pasjonatów i zestawiać je z zapamiętaną ze szkól edukacyjną papką.

Na jednym z takich spotkań mimochodem padło pytanie o straty wyrządzone przez zwiedzających. Najboleśniejszą było kilku dniowe umieranie w męczarniach kozy nakarmionej przez zwiedzających gumą do żucia. Jeśli więc rodzicu, babko, dziadku kupujesz dzieciom i wnukom gumy do żucia to wiedz, że im też skleja jelita i też je zabija, tyle że wolniej, za to na twoich oczach.

W posklejanych jelitach wchłanianie, trawienie, przyswajanie jest upośledzone, a to sprzyja przeróżnym chorobom. Medyki, a za nimi ogłupione cierpiętniki nazywają je cywilizacyjnymi. Chcesz patrzeć na gumorodne cierpienie swych pociech codziennie, aż do śmierci i tłumaczyć sobie, że tak być musi bo to cywilizacyjne? A może zaczniesz zamieniać cywilizacyjną głupotę w życiową mądrość?

Zapraszam do przeniesienia się w dawne czasy, odwiedzając to magiczne miejsce i witrynę osady: http://osada-kopiec.pl

Oprócz rekonstrukcji osady i możliwości obserwowania życia tamtej epoki czekają nas następujące atrakcje: Osada tętniąca życiem; Wykopy archeologiczne;  Rybołówstwo neolityczne; Wytwarzanie sieci rybackich; Strzelanie z łuku; Praca przy kamiennym żarnie; Kuchnia neolityczna; Przędzenie; Neolityczny zwierzyniec; Lepienie z gliny (Garncarstwo); Pradziejowe wierzenia; Wymienione atrakcje odbywają się w trybie rotacyjnym. W osadzie organizowane są również warsztaty: Żywe lekcje historii; Garncarstwo; Wytwarzanie ozdób neolitycznych; Pradziejowe łowiectwo; Warsztaty kulinarne; i wiele innych atrakcji.

Mało znana ale wielka historia naszych ziem zerka do obecnych czasów przez otwartą bramę osady neolitycznej w Kopcu.

Pokazując ten artykuł w Osadzie dostaniesz zniżkę na bilety wstępu dla całej rodziny. 

Dekalog zdrowia sprzed lat ułożony według stopnia ważności [168]

Dekalog zdrowia sprzed lat

Ten dekalog tworzyliśmy wiele, wiele lat temu. Dzisiejszy wymagałby uzupełnień o zagrożenia, które przed laty nie były tak nagminne jak obecnie. Nie czynimy tego z powodu tak pilnych zajęć terminowych, jak np. ziołobranie. Jednakże na prośbę czytelników dawną ulotkę publikujemy z nadzieją, że czytelnicy znający nasz punkt widzenia z innych wpisów i wystąpień w rożnych miejscach sami dla siebie utworzą własne listy tego, co ważne, a czego unikać i posegregują je według siły działania. Nawet jeśli lista wymagać będzie  okresowych modyfikacji to warto ją mieć, przeglądać, uzupełniać…

Genetycznie modyfikowane i randapowane pszenice

Kiedy tworzyliśmy poniższe zestawienie GMO, glifosat i randapowanie nie były tak nagminne. Roundup stosowano jako herbicyd, ale nie wykorzystywano go do zasuszania ziarna i słomy. Gdybyśmy teraz tworzyli listy czynników służących zdrowiu i wyniszczających to genetycznie modyfikowana i randapowana pszenica zajęłaby miejsce wraz z aspartamem [E 951], neotamem [E 962], glutaminianem [E 621], benzoesanem [E 211], karagenem [E 407]

Rujnujące zdrowie pszenice zestawiliśmy z prozdrowotnymi zbożami w książce Brzuch ma rozum, a fragmenty tej książki zamieściliśmy na tej stronie. https://ambasadorzdrowia.pl/?s=brzuch

W Dekalogu zdrowia sprzed lat

W Dekalogu zdrowia sprzed lat, ułożonym według stopnia ważności, na pierwszym miejscu, a więc przed oddychaniem (bez którego nie da się przeżyć 4 minut) umieściliśmy kulturę psychiczną. Żywność zaś na miejscu ostatnim. Za ważniejsze od żywności uznaliśmy: emocje, sen, wypoczynek, kulturę odżywiania, środowisko… To, co jadamy jest ważne ale to, jak jadamy znacznie ważniejsze. Czasem (np. w więzieniu) nie mamy wpływu na to, co jadamy, ale na to, jak jadamy mamy wpływ zawsze i wszędzie. Tak więc Kulturę odżywiania umieściliśmy wyżej niż żywność.

Chcieliście nasz dawny dekalog, to go tu publikujemy, mimo iż wymaga on uzupełnień o nowe zagrożenia.

I – Kultura psychiczna

Pogoda ducha, optymizm, myślenie pozytywne, twórcze, konstruktywne, prozdrowotne, aktywność intelektualna, towarzystwo życzliwe i budujące, unikanie chorujących i leczących, szczepionek, medykamentów, dietetycznej i medycznej obłudy, reklam, zakłamanych autorytetów (z kim przestajesz takim się stajesz)…

II – Oddychanie

Spokojne, rytmiczne, głębokie, wdech – zatrzymanie – wydech – zatrzymanie – wdech…, ważne są wszystkie fazy, a wydech powinien być dłuższy od wdechu.

III – Picie wody

Wypijanie ciepłej wody rano i wielokrotnie w ciągu dnia. Soki i herbaty ziołowe są pokarmami, a kawa, herbata czarna i zielona, alkohole są używkami, więc błędem jest traktowanie ich jak napoje. Pijąc cokolwiek innego niż woda powinniśmy tym więcej wody wypijać, gdyż soki, herbaty, używki i wszystko inne niż woda zaburza gospodarkę wodną, powodując odwadnianie organizmu!

IV – Emocje

Brak radości, rozpamiętywanie przykrości, złość, nienawiść, żal, lęk, tłumienie emocji, reagowanie stresem – nie chodzi o stres, lecz o emocjonalnie negatywne reagowanie na zdarzenia i sytuacje.

V – Kultura fizyczna

Aktywność fizyczna (ruch), dbałość o kondycję, kąpiele wodne i słoneczne, budowanie sprawności i odporności, higiena i hartowanie (żaden lek nie zastąpi ruchu, a ruch zastąpi każdy lek).

VI – Sen i wypoczynek

Sen pomiędzy zachodem a wschodem słońca, w wywietrzonym pomieszczeniu bez telewizora i innych źródeł smogu elektromagnetycznego, chemikaliów, farb drukarskich (książek, gazet), w wygodnej rozluźnionej pozycji, najlepiej na wznak; aktywne formy wypoczynku i właściwe proporcje między czasem aktywności a czasem wypoczynku.

VII – Kultura odżywiania

Staranne przeżuwanie każdego kęsa pokarmu, w spokoju, dobrym nastroju, estetycznym otoczeniu lub otoczeniu przyrody, miłym towarzystwie lub samotności, bez zgiełku, radia, telewizora… NIE jadamy w pociągach, przejściach podziemnych, na dworcach, ulicach, itp. Nie popijamy w trakcie jedzenia, lecz przed i między posiłkami.

VIII – Środowisko

Ubiór z tkanin naturalnych, przewiewny, niekrępujący, zapewniający swobodę ruchu. Oświetlenie naturalne i zbliżone do naturalnego (tradycyjne żarówki żarowe i lustra). Powszechnie stosowane świetlówki (fluorescencyjne – często w kształcie żarówki) działają na nasz organizm wyniszczająco, ich stosowanie jest głupotą. Szkodliwość nasycanych chemią włosów jest wyższa niż wiele innych czynników. Kwiaty i zieleń w otoczeniu niwelują wiele szkodliwości, których zwykle nie dostrzegamy.

IX – Używki

Nie traktowanie używek (kawa, herbata) jak pokarmu, pozwolić organizmowi wrócić do rytmu, z którego został wytrącony używką!

X – Żywność

Nie przemysłowa! Naturalna, świeża, surowa, a także długo gotowana, jak najmniej przetworzona, potrawy proste, właściwe proporcje węglowodanów, białek, tłuszczy, zasada niełączenia; dużo warzyw i owoców, nie unikać tłuszczy, lecz złe zastępować dobrymi. Jak widać na stan zdrowia bardziej niż żywność wpływa wiele czynników. Są liczne przykłady zarówno zdrowych i odpornych choć odżywiali się skromnie, a nawet głodowali, a także ciągle chorujących choć przesadnie dbali o odżywianie.

Nad kolejnością niektórych wymienionych tu pozycji można się zastanawiać, jednakże bezspornym jest, że bardziej niż żywność na stan zdrowia wpływają: optymizm, oddech, woda, emocje… Wszystkie te czynniki zależą tylko od nas, choć często trudno zapanować nad emocjami, a znaczenia prawidłowego oddechu i picia wody nikt nam nie uświadamia i nie uczy. Natomiast o odżywianiu co nieco wiemy. Niemniej jednak wielu nie wie, że więcej szkody wyrządza długotrwałe działanie farb na włosach niż zastosowanie w potrawie przenawożonego warzywa. Co więc jeść, aby dożyć przysłowiowych stu lat? Przecież są regiony, gdzie ludzie dożywają setki w sprawności ciała i umysłu. Spójrzmy więc na sekrety długowieczoności najzdrowszych zakątków świata!

Najzdrowsze zakątki świata

Okinawa – japońska wyspa:

ryby, ser tofu, zielona herbata, wino ryżowe, warzywa w każdym posiłku, a produkty zbożowe tylko pełnoziarniste – nieoczyszczane.

Campodimele – wieś w południowych Włoszech:

tradycyjna dieta śródziemnomorska bogata w owoce, czosnek, cebulę, fasolę, oliwę, ryby, rozmaite sery, domowe wina.

Symi – grecka wyspa:

w diecie mieszkańców tej pełnej uroku wyspy dominują tłuste ryby, oliwa, do każdego dania gęste sosy z pomidorów, kaparów, ziół, sery kozi i feta, jogurty, dużo czerwonego wina.

Bama – powiat w południowych Chinach:

tam przede wszystkim niczego nie smażą, a jedynie krótko duszą; w tamtejszej diecie dominują bataty (słodkie ziemniaki), dynia, papryka, pomidory, kukurydza, fasola, nasiona konopi, wielonienasycone kwasy tłuszczowe (szczególnie omega-3).

Hunza – dolina w północno-zachodnim Pakistanie:

tam jadają dużo pestek moreli, mięso spożywają tam najwyżej raz w tygodniu, zazwyczaj w towarzystwie kapusty i marchwi, a najpopularniejszym napojem jest świeże mleko.

Ten krótki przegląd diet długowiecznych z różnych zakątków świata wymownie potwierdza, że choć na dobre zdrowie, odporność i długowieczność wpływają różne czynniki, to zbawienne dla zdrowia są potrawy proste a bogate w cenne składniki odżywcze, warzywa, fermenty, tłuszcze (rybie i roślinne), bezstresowość i zapewniająca dużo ruchu praca fizyczna.

Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski – Ambasador Zdrowia

Do pijawic, malkontentów, zadaniowców… [167]

Centra wspierających się nawzajem przyjaciół-rodaków

Ze strony którą teraz czytasz powinnaś/powinieneś wiedzieć, że pracujemy dla pozytywnych. By przetrwać niezbędne są centra wspierających się nawzajem przyjaciół-rodaków. Nikomu nie ograniczamy dostępu do tego miejsca i zawartych tu doświadczeń, jednakże coraz mocniej rodzi się konieczność chronienia tego miejsca, nas i naszych rodzin. Mają tu dostęp także ci, którzy nigdy nie wsparli naszej pracy nawet słowem, a domagają się marnowania naszego czasu na spełnianie ich infantylnych fanaberii. Nasz czas przeznaczony dla pozytywnych, rozsądnych pijawice zawłaszczają dla siebie, czyli niewiadomo kogo, bo zazwyczaj nawet się nie przedstawiają. Niezależnie czy dlatego, że mają niskie poczucie własnej wartości i nie mają nic do zaprezentowania, czy dlatego, że powierzono im zadanie niszczenia miejsc i osób służących dobru odpowiedź jest ta sama – paszoł won!

Co odróżnia pijawice od pijawek

Kogo nazywamy pijawicami i co odróżnia pijawice od pijawek powinnaś/powinieneś wiedzieć z tej strony. Mimo to przypominam, że pijawki za wyssaną krew „płacą” wstrzykiwaną śliną, zawierającą ok. 60 różnych białek, z najważniejszą przeciwkrzepliwą hirudyną. Pijawice zaś, nie dość że za wysysaną energię i poświęcany im czas nic nie dają, to jeszcze marnują przekazywane im dobra, a nawet je plugawią.

Pijawice i zadaniowców łączy…

Pijawice i zadaniowców łączy egoizm, krótkowzroczność, bezmyślność… Są zadaniowcy z rozkazu i są z własnej woli i charakteru ORMOwca, wielu dla uniknięcia kar za wykroczenia. Wielu nawet nie zauważyło, jak i kiedy zostali zadaniowcami.

Z kim przestajesz…

Wyniszczały nas relacje z zadręczającymi nas hipokrytami, malkontentami, głupkami, którzy ciągle żądali lub oczekiwali i nawet nie umieli sprecyzować czego. Zazwyczaj leczenia, choć powinni wiedzieć, że nigdy nie leczyliśmy i brzydziły nas wszelkie formy leczenia, medykamenty, paramedykamenty, a nawet medyczne słownictwo.

Powietrze i woda ważniejsze od pokarmu

Marek pyta: Gdzie mogę zapoznać się z przytoczonym przez Pana dekalogiem zdrowia? Nasza odpowiedź: Zamiast ślizgać się po cudzych wypowiedziach i absorbować nas do merkantylnych interesików proponujemy tworzyć własne listy tego, co służy zdrowiu i tego, co je wyniszcza i niekoniecznie ma to być ograniczone do „dekalogu”. Każdy rozumie/czuje, a przynajmniej powinien rozumieć/czuć, że bez picia wytrzyma znacznie krócej niż bez jedzenia, a bez oddychania jeszcze krócej, czyli powietrze i woda ważniejsze od pokarmu. A i wśród pokarmów także łatwo dostrzec destrukcyjny wpływ przemysłowych i zbawienny wpływ tych z ogródka, łąki, lasu.

Pszenica

Kiedy tworzyliśmy listę szkodliwości nie było na niej oddzielnego punktu dla pszenicy, gdyż GMO, glifosat i randapowanie nie były jeszcze tak nagminne. Roundup stosowano tylko jako herbicyd, nie wykorzystywano go do zasuszania (desykacji) czyli zabijania życia. Gdybyśmy teraz tworzyli listy czynników służących zdrowiu i wyniszczających to genetycznie modyfikowana i randapowana pszenica zajmowałaby miejsce wraz z aspartamem (E 951)[1], neotamem (E 961)[2], glutaminianem (E 621)[3], benzoesanem (E 211)[4],  karagenem (E 407)[5]

[1] rakotwórczy, sprawca chorób neurologicznych
[2] rozbudowany aspartam, silniej wyniszczający
[3] sprawca otyłości, bezsenności, zaburzeń nastroju, osłabień, zaburzeń rytmu serca
[4] podrażnienia śluzówki żołądka, reakcje alergiczne, astma, nowotwory
[5] zmniejsza wchłanianie składników mineralnych, rakotwórczy

Rujnujące zdrowie pszenice zestawiliśmy z prozdrowotnymi zbożami w książce Brzuch ma rozum, a fragmenty tej książki zamieściliśmy na tej stronie. https://ambasadorzdrowia.pl/?s=brzuch

Ważniejsza od żywności

W naszym Dekalogu zdrowia sprzed lat, ułożonym według stopnia ważności, na pierwszym miejscu, a więc przed oddychaniem, umieściliśmy kulturę psychiczną. Punkt ten zawiera: pogodę ducha, optymizm, myślenie pozytywne, twórcze, konstruktywne, prozdrowotne, aktywność intelektualną, towarzystwo życzliwe i budujące, unikanie chorujących i leczących, szczeepiooneek i zaaszczeepioonych, medykamentów, dietetycznej i medycznej obłudy, reklam, zakłamanych autorytetów – w myśl zasady: z czym przestajesz tym się stajesz

Żywność umieściliśmy na miejscu dziesiątym, a więc ostatnim. Wyżej umieściliśmy, a więc jako ważniejsze od żywności uznaliśmy: emocje, sen, wypoczynek, kulturę odżywiania, środowisko

To, co jadamy jest ważne ale to, jak jadamy znacznie ważniejsze. Czasem (np. w więzieniu) nie mamy wpływu na to, co jadamy, ale na to, jak jadamy mamy wpływ zawsze i wszędzie.

Kultura odżywiania

Punkt ten zawiera: staranne przeżuwanie każdego kęsa pokarmu, w spokoju, dobrym nastroju, estetycznym otoczeniu lub otoczeniu przyrody, miłym towarzystwie lub samotności, bez zgiełku, radia, telewizora, smartfona… NIE jadamy w pociągach, przejściach podziemnych, na dworcach, ulicach, itp. Nie popijamy w trakcie jedzenia, lecz przed i między posiłkami.

Nasz dawny dekalog, mimo iż wymaga uzupełnienia o nowe zagrożenia, opublikujemy w następnym wpisie.

Dla ambitnych i inteligentnych

Nasze publikacje kierowane są do ambitnych i inteligentnych. W żadnym razie nie interesuje nas wasze zdanie co o tym myślicie. W komentarzach miejsce przeznaczone jest na przedstawianie efektów tego, co zastosowaliście i jak poskutkowało. Także na podziękowania za naszą pracę i propozycje tematów, które chcecie tu znaleźć. Jak się moja praca nie podoba to fora ze dwora. Łatwo znajdziecie karmiących papką z tego, co wyczytali na cudzych stronach i w swoje powstawiali i aż do obrzydzenia domagają się waszych wpisów „co o tym myślicie”, bo one nabijają oglądalność i kieszenie. Nasza witryna rozwija się wyłącznie dzięki naszej pracy i jeśli nie masz pragnienia wspierania naszej pracy i tego miejsca to my na pewno nie będziemy o to żebrać. Natomiast zapraszamy do publikowania własnych doświadczeń z zastosowań wyczytanych tu treści, także przez siebie zmodyfikowanych. Dzielcie się doświadczeniem. Niech służy potrzebującym.

Złoty środek z lasu przeciw pasożytom i nowotworom [166]

Pieprzniki jadalne czyli kurki (łac. Cantharellus cibarius) to grzyby spotykane w lasach całego kraju. Zbierane są chętnie. Rosną w lasach liściastych i iglastych, także na glebach piaszczystych. Często pod świerkami pośród mchów. Pomylić je z innymi trudno, bo mają charakterystyczną żółtą barwę i niepowtarzalny kształt, kapelusz lejkowaty, nieregularny o powierzchni gładkiej, matowej, zapach korzenny, nieco pieprzowy, smak łagodny lub lekko ostry. Podobnie bywają lisówki pomarańczowe, jednakże kolor mają intensywniejszy, blaszki wąskie, trzon cienki.

Podobne gatunki grzybów

Pieprznik pomarańczowy (łac. Cantharellus friesii) – Jest intensywnie pomarańczowy i rośnie tylko w buczynach.

Pieprznik ametystowy (łac. Cantharellus amethysteus) – Kapelusz ma pokryty filcowatymi, fioletowymi łuseczkami (zwłaszcza u młodych egzemplarzy). Występuje głównie w górach pod bukami i rzadko go można spotkać.

Lisówka pomarańczowa (łac. Hygrophoropsis aurantiaca) – różni się przede wszystkim cienkimi i gęstymi blaszkami oraz ciemniejszą, pomarańczową barwą owocników.

Pomylenie kurki z innym gatunkiem pieprzników nie ma znaczenia, gdyż wszystkie są jadalne, jednak pomylenie z lisówką pomarańczową może być niebezpieczne dla zdrowia.

Przydatność spożywcza

Kurki cenimy ze względu na aromat, smak, twardość i chrupkość owocników. Spożywamy młode, zdrowe owocniki, a przyrządzać je można na wiele sposobów. Smażenie kurek powinno być krótkie, ponieważ twardnieją. Marynowane nie są tak smaczne jak inne popularne grzyby jadalne. Do duszenia i konserwowania dobrze jest mieszać kurki z innymi grzybami zawierającymi duże ilości śluzów (podgrzybki, opieńki, maślaki).

Bez robaków

Prawdziwki, podgrzybki, maślaki i inne grzyby bywają robaczywe, w kurkach robaków nie ma.

Co trzeba wiedzieć o Kurkach?

Sos z kurek, jajecznica z kurkami są smaczne, ale przeciwpasożytnicze właściwości potraw z kurek zanikają pod wpływem wysokiej temperatury i soli. Jak więc wykorzystywać przeciwpasożytnicze właściwości kurek? Nie smażyć i nie solić lecz suszyć i używać jako przyprawę do kasz, sosów, sałatek, kanapek i wszelkich dań…

Wartości prozdrowotne

Niektórzy (także medycy) dyskredytują kurki, jako, że w większości składają się z wody. Mimo iż ponad 80 procent grzybów (innych także) stanowi woda, to mają szereg witamin, minerałów, zwłaszcza cynku i miedzi. A szczególną wartością kurek jest zawartość hitinmannozy, która rozpuszcza jaja pasożytów, a dorosłym pasożytom uszkadza układ nerwowy. Dzięki temu właśnie w kurkach nie ma robaków, jak to bywa w przypadku innych grzybów.

Kurki są bogatym źródłem wartości odżywczych (łatwo przyswajalne aminokwasy, składniki mineralne, witaminy, błonnik, węglowodany, kwasy tłuszczowe, białka, wolne aminokwasy, sterole, karotenoidy, enzymy, inne pierwiastki o aktywności biologicznej).

Pomocne są w prewencji chorób cywilizacyjnych, w szczególności nowotworów i chorób serca. Związki czynne, zawarte w kurkach mają zdolność obniżania poziomu glukozy i cholesterolu w krwi. Wielu autorów podkreśla ich działanie: przeciwzapalne, antybakteryjne, antywirusowe, przeciwutleniające….

Kurki zawierają aktywne metabolity pierwotne i wtórne. Pierwotne to substancje wytwarzane przez rośliny i grzyby w celu utrzymania życia i wzrostu (cukry i aminokwasy). Wtórne chronią przed szkodnikami i patogenami.

Kurki zawierają też związki fenolowe i indolowe, odpowiadające za ochronę przed mutacją DNA i procesami rakotwórczymi.

Zawierają też dużą ilość flawonoidów o działaniu przeciwutleniającym.

Szczegółowego składu nie podaję, bo nie prowadzę badań, a przytaczanie z podręczników nie ma sensu, ponieważ skład zmienia się zależnie od podłoża, pogody, ilości słońca, więc nigdy nie jest taki jak w podręcznikach.

Hitinmannoza

Hitinmannoza z kurek paraliżuje układ nerwowy larw pasożytów i dorosłych osobników, doprowadzając do ich śmierci. Rozpuszcza również ich jaja.

Hitinmannozę niszczy obróbka termiczna, więc kurki smażone, gotowane, pieczone tracą działanie przeciwpasożytnicze. Rozkład hitinmannozy powoduje również sól kuchenna.

Hitinmannoza wykorzystywana jest przy produkcji preparatów medycznych, jednak medykamenty obciążają wątrobę, a działanie kurek jest łagodne i bezpieczne.

Kwas trametonolinowy

Kurki zawierają także kwas trametonolinowy, usprawniający układ pokarmowy i leczący choroby układu pokarmowego i rozprawiający się z nowotworami.

Wykorzystanie

Kurki są teraz na wyciągnięcie ręki, warto skorzystać z ich walorów. Skoro smażenie, gotowanie, solenie niszczy złoty środek przeciw pasożytom i nowotworom to właściwości przeciwpasożytnicze grzybów zachowamy po ususzeniu i w nalewkach.

Kurki smażone lub gotowane dostarczą jedynie, albo aż witamin i składników odżywczych. Nie zmienia to oczywiście tego, że nadal są smaczne.

Klasycznie kurki smażymy na maśle lub oleju. Zachowują najlepszy smak smażone w wysokiej temperaturze. Jeśli temperatura jest za niska, twardnieją lub gumowieją, a w zbyt długiej obróbce termicznej stracą swój smak.

Suszone kurki jako przyprawa

Zanim grzyby poddamy suszeniu, należy je oczyścić. Oczywiście na sucho pędzelkiem, szczoteczką, nożykiem, bowiem kontakt z wodą źle wpływa na suszenie i zabija walory smakowe.

Oczyszczone kurki można suszyć na piecu, w piekarniku, suszarce, a najlepiej na słońcu. Gdy będą kruche i łamliwe trzeba je zmielić i przechowywać w szklanym pojemniku w zacienionym miejscu. Taka aromatyczna i lekko pikantna przyprawa doskonale sprawdzi się do mięs, sosów i wielu wykwintnych dań.

Kurkowa nalewka

Garść świeżych zebranych kurek oczyszczamy i kroimy na drobne kawałki. Wsypujemy do słoika, zalewamy dobrym alkoholem, np. rozcieńczonym spirytusem i zakręcamy. Szklankę na 5 łyżek posiekanych kurek. Mikstura powinna stać w chłodzie. Po dwóch tygodniach można ją spożywać po jednej łyżeczce dziennie.

Według PZWL

W tabelach składu wartości odżywczych żywności – PZWL (Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich), 2020 podano w 100 g kurki:

Wartość energetyczna: 38 kcal/ 160 kJ; Białko: 1,49 g; Tłuszcz ogółem: 0,53 g; Węglowodany: 6,86 g; Błonnik pokarmowy 3,8 g; Witamina D 212 I.U.; Witamina B1 0,015 mg; Witamina B2 0,215 mg; Witamina B3 (PP) 4,085 mg; Witamina B6 0,044 mg; Witamina B9 (kwas foliowy) 2 µg; Witamina B5 1,075 mg; Wapń 15 mg; Żelazo 3,47 mg; Magnez 13 mg; Fosfor 57 mg; Potas 506 mg; Sód 9 mg; Cynk 0,71 mg; Miedź 0,35 mg; Mangan 0,29 mg; Selen 2,2 µg; Fitosterole 1 mg.

Przeciwwskazania dla próżniaków i chorych leżących

Kurka jest ciężkostrawna. Zawiera chitynę w ścianach komórkowych. Jest ona wytrzymalsza mechanicznie od celulozy. Powoduje to opóźnione opróżnianie żołądka. U aktywnych te „wady” rekompensuje duża ilość ruchu.

Kuria na znaczku pocztowym

Poczta Polska wyemitowała w 2014 r. znaczek pocztowy przedstawiający pieprznika jadalnego. Wkrótce dodam ten znaczek do tego wpisu.

Nie ryzykuj!

Ponieważ niektóre grzyby mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia nie mając absolutnej pewności, a choćby najmniejszą wątpliwość co do gatunku znalezionego grzyba, pozostaw go w lesie. Wiele gatunków jest bardzo podobnych do siebie i łatwo można pomylić grzyba jadalnego z trującym. Nie bierzemy żadnej odpowiedzialności za wasze ewentualne błędy w rozpoznawaniu poszczególnych gatunków na podstawie niniejszego opracowania!

Ja sam doskonale znałem borowiki, ale nigdy nie spotkałem szatana. W Norwegii zbierałem borowiki nawet o północy, bo dzięki zorzy polarnej było widno jak w dzień. Po zatruciu zupą z szatana zostałem zawieziony do szpitala w Oslo. Było to w dniu i godzinie słynnego zamachu Brevika na wyspie Utoja. Szpital od miejsca zdarzenia oddalony był o kilkadziesiąt kilometrów, czyli godzinę jazdy auta + czas na dopłynięcie motorówki z portu do wyspy i z wyspy do portu. Odmówiono mi przyjęcia, ponieważ wszystkie szpitale w promieniu 100 kilometrów dostały odgórny zakaz przyjmowania pacjentów. Medycy nie wiedzieli co się stało, ani gdzie, ale mieli bezczynnie czekać na przyjęcie wielu karetek.

Przeżyłem dzięki mojej wiedzy, przytomności umysłu i działań, o których nie wspomina się w takim miejscu. Medyki ograniczyły się do przekazaniu wymiocin do laboratorium, po czym orzekły, że gdy cała trucizna jest już w krwi to oni nic nie mogą poza zainkasowaniem solennej opłaty za badanie.

Do tego szpitala nie przyjechała żadna karetka z rannymi, więc dumne z siebie i nie niepokojone przez nikogo medyki nudziły się. To, że przeżyłem i miałem się dobrze zaliczyli do kategorii cudu.

Od tamtej pory szatany rozpoznaję nawet w miejscach gdzie wcześniej ich nie  było.

Do lekarki pediatry poznanej w archiwum [165]

Na wczorajszym spotkaniu zapisywała pani notatki z moich wypowiedzi. Zbyt mało czasu i niekomfortowe warunki mogły sprawić niefortunne wrażenie, że pierwszy punkt dotyczył żywności. Dlatego wyjaśniam, że choć żywność jest bardzo ważna, to są ważniejsze od żywności czynniki prozdrowotne. Przytaczam więc moje doświadczenie sprzed ponad ćwierć wieku, gdy tworzyłem dekalog zdrowia. Wypisałem w punktach czynniki wpływające na stan zdrowia, a następnie uporządkowałem je według siły destrukcji. Żywność była dopiero w czwartej ćwiartce, a więc zdecydowana większość punktów była ważniejszych od żywności. Ponieważ punktów było kilkadziesiąt, więc o wiele za dużo by nazywać je dekalogiem. Połączyłem więc punkty w grupy tak by było ich tylko dziesięć. Wówczas żywność była na miejscu 10 – ostatnim, czyli wiele czynników ma większy wpływ na życie i zdrowie niż żywność. Proponuję przeprowadzić samemu podobny test.

Jedno ze wspomnień z moich dawnych doświadczeń

Ponad 10 lat temu, gdy moja wnusia miała może 2 lub 3 latka codziennie po przebudzeniu oczka miała zaropiałe. Poradziłem kupić w aptece najtańszą witaminę (jedną z grupy B (nie podaję którą, by nie sugerować czytelnikom jej stosowania) bez magnezu i bez żadnych dodatków i jeszcze w aptece wyjąć z opakowania dwie tabletki, a pozostałe na oczach aptekarki wysypać do kosza. Takimi truciznami nie wolno zaśmiecać organizmu i domowej apteczki. Z zachowanych dwóch tabletek synowa miała jedną dać dziecku, a drugą zostawić do następnego dnia, na wypadek, gdyby po pierwszej problem nie w pełni ustąpił. Na drugi dzień oczka były już czyste więc druga tabletka była zbędna. Minęło ponad dziesięć lat (wnuczka dziś ma lat 14) i ropienie oczu nigdy się nie powtórzyło.

Oczywiście lepiej było uwzględnić bogate w witaminy rośliny, ale w obawie, że to nie zostałoby wprowadzone wykorzystałem czynnik w tamtej sytuacji możliwy do zastosowania i do tego natychmiast.

A skąd moja obawa? Ogłupiane przez zniewolonych przez bigfarmę dietetyków i medyków (także pediatrów) matki pytają o lepsze formy wapna dla swoich pociech i trują dzieci tabletkami produkowanymi przez bandytów produkujących uśmiercające gazy krematoryjne, śmiercionośne gazy bojowe, środki do zabijania, trucia, depopulacji.

Źródeł dobrego i dobrze przyswajalnego wapna jest dużo, np. warzywa, nasiona. Natomiast stosowanie przemysłowych „jogurtów” i innych „nabiałów” oraz suplementów jest destrukcyjne, co łatwo zaobserwować na tych, którzy je stosują. Najlepszym warzywem byłyby buraki, zarówno pod kątem wapna jak i witamin, także tej, której brak objawił się ropieniem oczu.

pH języka i moczu

Podziwiam troskę lekarki pediatry o „biedne”, bo bezbronne dzieci, ale gdyby rodzice zaprzestali wyniszczać swoje pociechy przemysłowymi paszami pediatrzy staliby się zbędni. Jeśli sprawimy, że rodzice chorowitków będą rezygnować z nazywanych żywnością przemysłowych pasz zawierających genetycznie modyfikowaną i randapowaną pszenicę, cukier i inne trucizny wraz z podstępnymi hasłami i fałszywymi certyfikatami to w większość chorowitków zacznie zdrowieć. Potem wystarczy je okresowo odkwaszać, odpleśniać, odgrzybiać, odrobaczać, bo nasze organizmy są tak cudownie skonstruowane, że regenerują się same i nie potrzeba im w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać.

Najlepszy odkwaszacz

Najlepszym środkiem odkwaszania są wyżej wymienione buraki (zarówno korzeń jak i liście), przy czym liśćmi osiągniemy to szybciej bo z 4-krotnie większą skutecznością. A więc zamiast wypisywania recept na trucizny bigfarmy karmić dzieci papką z buraczanej naci, takim a’la szpinakiem, ale smaczniejszym i skuteczniejszym. Na początek z botwiny, a docelowo z boćwiny i innych (różnych) listków. Różnię między botwiną a boćwiną publikowałem w wielu miejscach. Na tej stronie także.

Skutki uboczne

Dla dzieci: poprawa skupienia, zapamiętywania i wyników w nauce.

Dla dorosłych, których jedynym dorobkiem życia są dny, artretyzmy, RZS-y, ZZS-y, ciągle utrzymujące się stany zapalne…: utrata tego dorobku, a wraz z nim dawnych „przyjaciół” i znajomych z przychodni, bo brak chorób to brak tematów do licytacji kto więcej wydaje w aptekach, w której droższe/tańsze, który lekarz więcej/mniej bierze, który więcej/mniej wypisuje…

Sanatorium przywracania zdrowia jedzeniem

Co więc ambitnej lekarce pediatrze proponuję? Założyć sanatorium i dzieciom oglądać języki, dawać do polizania papierki pH, karmić Naturą (listki, pączki, kwiatuszki, nasionka). Natomiast rodziców przymusić by przez tydzień jadali to, czym dotąd karmili swoje dzieci: jogurciki z płatkami śniadaniowymi, berlinki, czipsy, żelki itp. itd., oczywiście z zachowaniem proporcji! Jeśli w dziecko ważące np. 10 kg rodzic ważący np. 90 kg czyli 9 razy więcej wpompowywał 2 jogurciki, 10 dkg płatków śniadaniowych, 4 berlinki, 2 paczki czipsów, 2 opakowania żelków, 5 gum do żucia… to w siebie ma wpompowywać proporcjonalnie tyle samo czyli 9 razy więcej niż w dziecko, czyli 18 jogurcików, 90 dkg płatków śniadaniowych, 36 berlinek, 18 paczek czipsów, 18 opakowań żelków, 45 gum do żucia…

Tylko po takim doświadczeniu  na własnych brzuchach poczują jak to „służyło” ich dzieciom. Tylko tak mogą przekonać się, że to oni wyniszczali swoje pociechy. Tylko po takim doświadczeniu mogą zrozumieć dzięki komu  ich dzieci chorowały i jakim zbrodniarzom oddawali kasiorę, którą mogli inwestować w zdrowie siebie i rodziny, a inwestowali w oszustów, bandytów, głupków, bigfarmę, rozwój chorób i zagłady…

Szkoda, że głupota nie boli [164]

W dzieciństwie widywałem starszą panią w wełnianej chuście pod którą dawało się dostrzec liście kapusty. Modnie ubrani przechodnie na jej widok wypowiadali chamskie docinki: „ta głupia”, „głupia Słowikowska”… Wówczas od rodziców wiedziałem już, że od zawsze okładami z liści kapusty łagodzono bóle, zarówno świeże po stłuczeniach jak i zastarzałe, np. reumatyczne. Później, odkrywałem różne formy wykorzystywania leczniczych mocy kapusty w medycynie ludowej różnych kultur, a doktor Jadwiga Górnicka w swoich publikacjach wymieniła sto chorób leczonych kapustą. Kiedy do różnych gazet pisywałem artykuły prozdrowotne, a Ekspress Ilustrowany powierzył mi prowadzenie działu, gdzie wcześniej pisywali dr Górnicka i zakonnik bonifratrów o. Grande wymieniłem dwieście chorób, które skutecznie wyleczono kapustą. W końcu w hołdzie warzywom kapustnym napisałem  książkę: Podróż ku zdrowiu z kapuścianym panaceum.

Przemysł & Natura

Z młodości pamiętam hasła: „wyrób czekoladopodobny”, „identyczne z naturalnym”, dziś modnymi stały się inne hasła: „naturalne”, „powrót do natury”, „medycyna naturalna”. Szkoda, że tylko hasła, a nie praktyczne korzystanie z Natury i żal, że tak wielu ulega ułudzie zwodniczych haseł i kłamliwych treści.

Przeciążeni nadmiarem obowiązków i marzący o bliższych Naturze sposobach terapii padają ofiarą cwaniaczków handlujących przemysłowo produkowanymi syntetykami, czasem z dodatkiem wyciągów z czosnku, buraka, kapusty i innych warzyw, owoców, przypraw, ziół.

Moce roślin od niepamiętnych czasów wykorzystywano kulinarnie, leczniczo, obrzędowo w każdym zakątku świata, we wszystkich kulturach i społecznościach. Teraz wykorzystuje je przemysł w businessach chorobotwórczych. Ulegający złudzeniom padają ofiarą marketingowych manipulacji i zatruwają siebie i środowisko przemysłowymi paskudztwami w opakowaniach plastikowych, foliowych, aluminiowych.

Zmieniają się „idole” szafujący hasłami, zmieniają się nazwy oferowanych przez handlarzy preparatów, a chorujących przybywa w zastraszającym tempie. Lawinowo przybywa chorób, wcześniej nieznanych i ofiar medycznego przemysłu i przemysłowej medycyny.

 Kto głupszy

Po latach modnisie, niegdyś kpiące ze staruszki łagodzącej cierpienia wełną i kapustą zostały mamami, wychowawczyniami, pielęgniarkami, lekarkami, babciami. Większość z nich przewlekle choruje i zatruwa się syntetycznymi farmaceutykami, które wbrew logice nazywają „lekami”, mimo iż żadnej nie wyleczyły, a tylko ich stan pogarszają. Chorowite są także ich dzieci, wnuki i podopieczni, którym od najwcześniejszego dzieciństwa wychładzały lędźwie, nerki, jajniki. Nastolatki wskutek zgubnej mody zmagają się z chorobami nerek, jajników, trądzikami, zaburzeniami miesiączkowania, marznięciem dłoni i stóp…, a później z zajściem w ciążę, donoszeniem ciąży, komplikacjami porodu, niemożnością urodzenia siłami natury. Moda wychładzająca lędźwie, nerki, jajniki niszczy kolejne pokolenie, produkuje bezpłodnych, chorowitych i rodzących chorowitych, ułomnych, upośledzonych. Tak formowano pokolenie uzależnionych od „opieki” medycznych destruktorów. Tak formowane jest kolejne pokolenie uzależnionych od „opieki” medycznych destruktorów.

Można nie w pełni rozumieć mechanizmy wyniszczania i depopulacji, ale po tak bolesnych doświadczeniach trwanie przy nazywaniu destruktorów „służbą zdrowia” jest już nie tylko hipokryzją, ale wręcz głupotą.

Większości tych patologii można uniknąć, a w większości przypadków zaradzić samym tylko dogrzaniem centrum powstawania życia. Niestety babcie, mamy, wychowawczynie, najpierw dla siebie, potem dla dzieci i wnuków zamiast naturalnych tkanin z wełny, lnu, konopi wybierały lycrę, elastyki, syntetyki, polary, a zamiast dłuższych bluzek i wyższych majtek hołdowały syntetycznym medykamentom, wyniszczającym formom „leczenia”, zapładnianiu in vitro i wymuszają fundowanie im tych destrukcji przez całe społeczeństwo.

A Słowikowska, którą modnisie nazywały „głupią” nie dzieliła się swoimi dochodami z bigfarmą i medykami. Gdy inni utrzymywali apteki i zmagali się z chorobami ona utrzymywała dwa domy, żyła długo i szczęśliwie.

Granice wolności

Być może masz prawo być głupia/głupi, zamulać trzewia swoje i swoich dzieci przemysłowym kitem, ale NIE masz prawa plugawić języka nazywając przemysłowe wyroby „naturalnymi”. Jeśli zdarza ci się przemysłową maź w plastikowym, foliowym, aluminiowym opakowaniu nazywać „naturalny”, ”naturalne” to sprawdź na którym drzewie lub której grządce to urosło.

Nie masz także prawa zatruwać mi życia swoimi i cudzymi nieszczęściami. Piszę na bazie wieloletniego doświadczenia mojego i mi bliskich. Możesz korzystać i polecać tę witrynę, ale nie namawiam do stosowania. Kieruj się rozsądkiem i doświadczeniem.

Nie masz także prawa moich treści wykradać i rozpowszechniać w innych miejscach. Możesz i powinnaś/powinieneś mówić i pisać o swoim doświadczeniu z wykorzystania moich treści, polecać moje źródło i udostępniać adres źródła, ale nie wykradać moich treści. Wielu nawet chełpi się tym, że wykrada z mojej strony moją pracę i oczekuje, a nawet żąda pochwały za to. Niezależnie jak to nazywasz i czy to rozumiesz złodziejstwo nie zaowocuje dobrem, a duma z rozpowszechniania wykradanych treści jest niszcząca. Zaprzestając tego procederu i zajmując się sobą doświadczysz błogosławieństwa, a twoje problemy będą łagodniały, aż do zniknięcia.

Potrawy o wielu prozdrowotnych właściwościach [162]

Są wyjątkowo prozdrowotne gdyż zawierają orkisz. Orkisz wśród optymalnej (zarówno pod względem jakości jak i pod względem ilości ) zawartości prozdrowotnych składników (sole mineralne, węglowodany, białka, pierwiastki śladowe, tłuszcze, witaminy, elektrolity) zawiera Thiocyant.

Thiocyant chroni przed powstawaniem w organizmie komórek nowotworowych.

Jakie korzyści niesie jadanie orkiszu?

  1. Wzmacnia organizm i buduje odporność.
  2. Odbudowuje odporność i wzmacnia po kuracjach wyniszczającymi lekami.
  3. Zapobiega stanom zapalnym i gasi stany zapalne.
  4. Usprawnia funkcjonowanie systemu nerwowego.
  5. Zapewnia lepszą budowę wszystkich tkanek, także mięśniowej.
  6. Zapobiega tworzeniu się złogów i kamieni żółciowych.
  7. Zapobiega zawałom serca i udarom serca i mózgu.
  8. Poprawia nastrój, przeciwdziała depresji.
  9. Zapobiega nowotworom.
  10. Zapobiega chorobom reumatycznym.
  11. Wspomaga przemianę materii, także przemianę związków wapnia.
  12. Działa antyalergicznie i likwiduje alergie i inne czynniki chorobotwórcze (wskutek nabywania odporności i wzmacniania organizmu spada podatność na wszelkie choroby).
  13. Eliminuje cholesterol w krwi (wskutek zdrowienia organizmu spada ilość cholesterolu w krwi, bo przestaje być organizmowi potrzebny).

Orkisz nie jest pszenicą!

Wielu jest błędnie przekonanych, że orkisz jest dawną odmianą pszenicy, jednakże orkisz, pszenica i inne zboża należą do rodziny traw. Pszenica była ciągle modyfikowana przez co stała się zbożem najbardziej wyniszczającym organizmy ludzi i zwierząt. Orkisz pozostał zbożem w pełni przyswajalnym przez organizm i zawierającym wiele dobroczynnych składników. Zawiera m.in. thiocyant, który chroni przed powstawaniem w organizmie komórek nowotworowych.

Super zdrowa potrawka orkiszowo-jarzynowa

Składniki na 4 porcje:

Szklanka kaszy z orkiszu czyli łamanych ziaren,
duży zielony ogórek,
cebula,
3-5 pomidorów,
2 łyżki ziaren słonecznika,
3-5 orzechów włoskich,
sporo natki pietruszki,
4 łyżki oliwy lub dobrego oleju świeżo wytłoczonego z lnianki, lnu, rzepaku,
sok z cytryny,
pieprz i sól (z Wieliczki, Bochni, Kłodawy), nie używamy morskiej, gdyż zawiera ogrom trujących związków, także z tworzyw sztucznych.

Wykonanie:

Kaszę ugotować,
Ogórek pokroić w paski,
Pomidory pokroić w kostkę,
Ziarna słonecznika i pokruszone orzechy podprażyć bez tłuszczu,
Wszystko wymieszać, polać olejem i sokiem z cytryny, doprawić do smaku.

Super zdrowa zupa orkiszowo-jarzynowa

– wzmacniająca i regenerująca cały organizm

Składniki:

2 łyżki łamanych ziaren orkiszu czyli mojej kaszy (mojej, bo nikt inny nie robi w ten sposób, kasze innych postają przez szlifowanie ziaren, więc pozbawiane wielu wartościowych składników),
kilka rodzynków,
dowolne warzywa, szczególnie korzenne (pietruszka, marchew, seler, czosnek, cebula),
przyprawy szczególnie korzenne (imbir, kurkuma),
szczypta cynamonu,
miód (według uznania) do smaku,
wody według potrzeby,
ewentualnie łyżeczka babki płesznik.

Wykonanie:

Kaszę i warzywa zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy kilka minut, po czym dodajemy rodzynki i zostawiamy na ogniu jeszcze chwilę.
Na talerzu posypujemy zieleniną i cynamonem. Można dodać odrobinę miodu.
Jeśli chcemy schudnąć, dokładamy babkę płesznik.

Proszę tworzyć różne warianty zmieniając zawartość warzyw lub ich ilość.

Korzyści:

Potrawa dostarcza wysokiej jakości białka, wartościowych węglowodanów, pożytecznych tłuszczów, wielu witamin i minerałów, uchroni przed nadkwasotą, stanami zapalnymi, zachorowaniami.

Potrawy z orkiszu lub z orkiszem w codziennym menu wyeliminują wszelkie problemy jelit, łącznie z ich nadwrażliwością, a także reumatyzm, choroby krążenia, schorzenia krwi, nerek, wątroby, nerwicę, depresję…

Najprostsza zupa orkiszowa z rodzynkami

Składniki:

2 łyżki łamanych ziaren orkiszu,
kilka rodzynków,
sproszkowane warzywa korzenne,
sproszkowane przyprawy korzenne,
szczypta cynamonu,
miód (według uznania) do smaku,
wody według potrzeby,
ewentualnie łyżeczka babki płesznik.

Wykonanie:

Kaszę zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy kilka minut, po czym dodajemy rodzynki i zostawiamy na ogniu jeszcze chwilę.
Na talerzu posypujemy sproszkowanymi warzywami i przyprawami. Można dodać odrobinę miodu.
Jeśli chcemy schudnąć, dokładamy babkę płesznik.

Aby podnieść odporność organizmu wzbogać dietę w orkisz uprawiany naturalnie.

Wiosenne pokrzywy na stole [159]

Pokrzywy są już dorodne, pora wykorzystywać je kulinarnie.

O wykorzystaniu pokrzyw pisałem tutaj:  Chleb pokrzywowy [31] i tutaj: Różne gatunki pokrzyw [45] i tutaj: Pokrzywowe ciekawostki [29]

Działanie lecznicze pokrzyw jest wielostronne, a teraz szczególnie polecić należy przeciw wiosennemu wyczerpaniu, awitaminozie wiosennej, dla wzmacniania organizmu, obniżania zawartości cukru w krwi. Pokrzywy zawierają m.in. mnóstwo witaminy C, karoten, witaminy K, E, B2, kwas pantotenowy oraz składniki mineralne: żelazo, magnez, wapń, krzem, mangan. Kulinarny dodatek pokrzyw sprzyja tworzeniu się czerwonych krwinek, wpływa dodatnio na działalność nerek, wątroby, pęcherzyka żółciowego, na wydzielanie soków trawiennych i perystaltykę jelit.

Najwartościowsze pokrzywy są właśnie teraz, zanim zaczną kwitnąć.

W kuchni młode pokrzywy powinny być dodatkiem do zup jarzynowych i ziemniaczanych, szpinaku, szczawiu, botwinki (1/3 ziela pokrzywy i 2/3 szpinaku, szczawiu, botwinki). Z pokrzyw i innych zielonych ziół można sporządzać sałatki. Z pokrzyw duszonych w maśle z cebulą, czosnkiem i gałką muszkatołową proponuję sporządzić farsz do naleśników. Przyrządzoną jak szpinak lub zagęszczoną jajkiem z odrobiną mleka można podawać jako jarzynkę do mięsa.

Naleśniki z pokrzywami

Składniki:

1 dag świeżych listków młodych pokrzyw
pół łyżki skrobi ziemniaczanej
2 łyżki oleju nieprzemysłowego
200 ml mleka
pół szklanki mąki z orkiszu lub płaskurki
1 jajko
ćwierć łyżki cukru
duża szczypta soli

Wypłukane listki pokrzyw, zalać małą ilością wody, doprowadzić do wrzenia i pogotować 2-3 minuty na małym ogniu. Przełożyć na sitko, odsączyć. Do wybitego jajka dodać cukier i mieszać do rozpuszczenia cukru. Mąkę, skrobię i sól wymieszać, wlać mleko i olej, dodać liście pokrzyw i zmiksować. Patelnię zwilżyć olejem, rozgrzać i wlać porcję ciasta. Podważyć brzegi ciasta i przełożyć na drugą stronę. Przykryć patelnię. Naleśniki z pokrzywami powinny być jasnozielone i cienkie. Podawać z farszem słodkim lub pikantnym.

Omlet z pokrzywami

Składniki:

2 jaja
2 dag świeżych liści młodych pokrzyw
2 dag masła
4 łyżki mleka
2 młode cebule ze szczypiorem
szczypta soli
koperek, natka pietruszki do posypania

Wypłukane listki pokrzyw, zalać małą ilością wody, doprowadzić do wrzenia i pogotować 2-3 minuty na małym ogniu. Przełożyć na sitko, odsączyć, ostudzić i drobno pokroić (lub zmiksować). Do wybitych jaj dodać mleko, sól i wymieszać. Cebulę pokroić w grubą kostkę i zeszklić na maśle. Dodać pokrojony szczypior, pokrojoną pokrzywę i dusić około minutę. Wlać masę z jajek, przykryć i zmniejszyć ogień do minimum. Smażyć powoli aż masa się całkowicie zetnie. Podważyć brzegi, zsunąć na talerz, posypać natką pietruszki i koperkiem.

Chleb lub bułki z pokrzywą, bez jajek

Składniki:
200 ml wrzącej wody
1 dag świeżych drożdży
10 dag młodych pokrzyw
2 łyżki masła
35 dag mąki z orkiszu lub płaskurki
łyżeczka cukru i łyżeczka soli
pęczek świeżego koperku i 2-3 ząbki czosnku
nasiona lnu, dyni, sezamu do posypania
forma do pieczenia, papier do wyłożenia, tłuszcz do wysmarowania

Pokrzywy wypłukać w zimnej wodzie, zalać wrzątkiem i gotować na małym ogniu około 2 minuty. Przełożyć na sito, przelać zimną wodą, wycisnąć. Pokrzywy, koperek, cukier zmiksować z niedużą ilością ciepłej wody, aż powstanie gęsta zielona masa. Przełożyć do odpowiedniego naczynia, dodać łyżkę mąki, cukier, wkruszyć drożdże. Masę zagnieść, przykryć i odstawić na kwadrans w ciepłe miejsce. Do dużej miski przesiać przez sito mąkę i sól, dodać posiekany czosnek. Do mąki przełożyć wyrastające drożdże, dodać miękkie masło. Ciasto ugniatać aż będzie miękkie i delikatne. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (40-60 minut). Po wyrośnięciu ponownie zagnieść i odstawić do ponownego wyrośnięcia (na co najmniej 20 minut). Ręce natłuścić olejem, z ciasta uformować bochenek lub bułeczki. Przykryć płótnem, włączyć piekarnik. Uformowany bochenek lub bułeczki przełożyć do formy wyłożonej lub natłuszczonej papierem i wstawić do rozgrzanego do 180° C piekarnika na środkową półkę na 40 minut. Po tym czasie przenieść na dół piekarnika i piec jeszcze krótko (nie dłużej niż 10 minut). Ostudzić wyjęte z formy.
Jeśli z tego ciasta pieczemy bułeczki czas pieczenia będzie krótszy – 20-25 minut w temperaturze 180° C.

Sztuka zielarska i apteczna w dworach szlacheckich [158]

Dwór szlachecki z uwagi na położenie, odległość od miast, komunikację musiał być samowystarczalny. Zaspokajał potrzeby domowników i gości we wszystko, co niezbędne do życia i funkcjonowania. Ponieważ dbał także o zdrowie, w każdym dworze była apteczka. Dla chorych zasoby dworskiej apteczki były zazwyczaj jedynym ratunkiem.

W wydanym w 1830 roku dziele: „Domy i dwory”[1] Łukasz Gołębiowski napisał: „Apteczka najdawniejszych to czasów zabytek, ugruntowany na tem, że właściciel był ojcem rodziny, domowników i kmiotków swoich, czuwał nad ich potrzebami i zdrowiem”.

W apteczkach dworskich były specyfiki dla zdrowia i dla przyjemności, a więc domowe lekarstwa i przysmaki, zioła, przyprawy (wówczas nazywane korzeniami), miody, wódki, wina, nalewki ziołowe (korzenne), owocowe, na spirytusie i na winie, olejki, przeróżne mikstury dla zdrowia i przyjemności. Większość lekarstw było jednocześnie przysmakami, a większość przysmaków lekarstwami.

Prowadzenie dworskich apteczek i dbałość nad ich zawartością było zajęciem typowo kobiecym, stąd zazwyczaj apteczkami zajmowały się panny apteczkowe, a nierzadko same panie domu. Pannami apteczko­wymi były zazwyczaj uboższe szlachcianki, krewne właścicieli dworu. Znały się na sporządzaniu leków i ich stosowaniu, opiekowały się chorymi, były więc farmaceutkami, lekarkami, znachorkami, doktorkami, pielęgniarkami…

Apteczkę dworską stanowiła zazwyczaj duża szafa w spiżarni, a w bogatszych dworach osobne pomieszczenie. Panie domu i panny apteczkowe, zależnie od zamożności dworu, dbały aby w apteczkach nie brakowało specyfików dla zdrowia i dla przyjemności. Był tam pokaźny zapas środków sporządzanych na bazie win i wódek. Wódki wówczas nazywano „okowitą”, a słowo to pochodzi od słów „aqua vita”, czyli „woda witalna”, „woda życia”. Wśród przeróżnych wódek leczniczych były: anyżowe, kminkowe, konwaliowe, rozmarynowe, różane… Wódkę z rozmarynu nazywano larendogrą.

Larendogra od francuskiego: L’eau de la reine d’Hongrie, a łacińskiego Aqua Reginae HungaricaeWoda Królowej Węgierskiej, lub Woda węgierska była nalewką spirytusową, sporządzaną z 2 części ziela rozmarynu na 3 części spirytusu. Już od średniowiecza krążyły różne wersje przepisu na Larendogrę. Czasami dodawano do niej tymianku w proporcji: 3 części rozmarynu, 2 części tymianku i około 7,5 części spirytusu.

Jako perfumy produkowana była woda węgierska biała, sporządzana z: 60 ml olejku zapachowego rozmarynowego, 40 ml olejku zapachowego tymiankowego, 1 l spirytusu. Dla mocniejszej koncentracji substancji zapachowych podwajano objętość olejków. Późniejsze przepisy na wodę węgierską czerwoną, zawierają jeszcze inne składniki: lawendy i rozmarynu po 1 części, cynamonu, gałki muszkatołowej, drzewa sandałowego po 8 części.

Wodę węgierską stosowano jak perfumy terapeutyczne przy omdleniach, nudnościach, histeriach, udarach…

Stworzenie Larendogry przypisuje się królowej Elżbiecie, córce Władysława Łokietka, żonie króla węgierskiego Karola Roberta. Tradycja utrzymuje, że królowej udało się 59 lat spędzić na tronie Węgier i mimo sędziwego wieku zachować zdrowie i urodę dzięki cudownym właściwościom Larendogry. Kronikarze zaświadczają, że rzeczywiście wyglądała o 30 lat młodziej niż miała w rzeczywistości.

Przez kilkaset lat Larendogrze przypisywano cudowne właściwości odmładzające i odświeżające cerę. Sporządzoną jako nalewka spirytusowa z suszonych ziół rozcieńczano wodą i stosowano wewnętrznie leczniczo, a zewnętrznie dla odświeżania cery. Sporządzoną z olejków eterycznych stosowano jako perfumy.

Woda węgierska używana była przez wiele stuleci, wyparła ją woda lawendowa, a następnie woda kolońska cytrusowo-ziołowa. Perfumy pod tą nazwą produkowane były jeszcze w XIX wieku. Czy według oryginalnej receptury z XIV wieku? Obecnie ponownie produ­kowana jest woda kolońska o dawnej nazwie.

W książce Gorzelnik i piwowar doskonały[2] wydanej w Krakowie w 1809 roku A. Piątkowski podaje następujący przepis pochodzenia francuskiego (prawdopodobnie XVIII-wiecz­ny): Woda Królowej Węgierskiej (Eau de la Reine d’Hongrie): trzy funty liści rozmarynowych, pół funta kwiatu lawendowego, ćwierć funta ziela tymianu, na lać czterema kwartami spirytusu, moczyć i oddestylować trzy i pół kwarty.

W czasach dworskich jako leki stosowano także miody przyprawiane goździkami i imbirem. Za skuteczny lek w przypadku duru, dyzenterii, dolegliwości żołądkowych uchodziły wina węgierskie. W dworskiej apteczce były też środki wymiotne i przeczyszczające, a także zapas opatrunków z białego płótna lnianego. Stosowano je do kompresów, miały formę pasów i płatów. Były tam też jedwabne nici woskowane, zakrzywione igły, nożyczki z tępymi końcami, nożyki w kształcie lancetu, bańki, pijawki…

W wydanym w 1843 roku w Poznaniu dziele: „Dwór wiejski” Karolina z Potockich Nakwaska pisze: Szafa na lekarstwa oddzielnie przeznaczona stać powinna w chowalni pod kluczem twoim, aby nikt nic nie ruszał, a przez to nie było jakiego przypadku. Ta szafa powinna być wewnątrz z klapą i podzielona, jak są zwykle domowe apteczki, tak aby w środku było miejsce do stawiania butelek i większych flaszek. Po obu zaś stronach flaszeczki i słoiki w szufladkach. Pod klapą trzy duże szuflady z ziołami, bielizną do opatrywań itp. Wszystko ułożysz jak będziesz mogła najdokładniej, abyś nie tracąc czasu na szukania, łatwo do każdej trafiła rzeczy. Każda flaszka równie jak słoiczek powinny na sobie nosić napis przedmiotu, który w sobie zawierają, również i szufladki.
Na przedzie tychże napiszesz: proszki, płyny, korzenie, kwiaty, płótno do opatrywania, skubanka itd. Nie trzymaj u siebie wielkiego zapasu przedmiotów, które się psują przez długie chowanie i przez to czasem szkodliwymi się stają. Szafa ta powinna stać w miejscu suchym, aby się lekarstwa nie psuły.

Tyle autorka o apteczce dla zdrowia, zaś o apteczce przyjemnej pisze: obok jadalni starać się będziesz mieć pokój do przechowywaniu wszelkich lepszych zapasów żywności, a razem kredensowych sprzętów, które do codziennego użytku nie służą. W tej chowalni będziesz robiła wszelkie przysmaki, które ognia kuchennego nie wymagają (…) w niej się wódki przelewać, konfitury studzić powinny, słowem będzie to damska pracownia, z której nie jedno doświadczenie równie przyjemne i pożyteczne wyjdzie jak z laboratorium chemika. W tej chowal­ni ma być po środku stół długi, na którym stawiać się mają czy to potrawy, czy owoce schodzące ze stołu twego, którymi przy wolniejszym czasie rozrządzisz jak ci się zdawać będzie. (…). Szafy na około w ścianach być mają. Jedna zaś tylko z półkami otwartymi, zawieszona trochę opodal od muru, bez nóg (…) na tych półkach ustawisz konfitury, soki, korniszony, owoce, ser, słowem wszystko, co zamknięcia nie cierpi, pod drucianymi pokrywami, o której wyżej mówiłam, te teraz są powszechnie używane i tanio kosztują. W szafach zaś zamkniętych schowasz zbywające od codziennego użytku srebro, bieliznę stołową, porcelanę, szkło i inne do stołu należące przedmioty; równie jak te, które od przypadku mieć będziesz w zapasie, np. garnuszki kamienne, słoiki do konfitur i inne tym podobne. Nad to płótno domowe, nici, grzyby, kawę, cukier, herbatę, świece woskowe, korzenie, fasolę, ryż, kaszę, makarony i różne ogrodowe nasiona…

Podstawowymi źródłami wiedzy ówczesnych były herbarze, czyli zielniki Syreniusza, Marcina z Urzędowa i innych autorów. Później korzystano z poradnika J. Dziadkowskiego: „Wybór roślin krajowych”. Autor wymienia aż 92 gatunki ziół, które powinny być na wyposażeniu apteczki, m.in.: gorczycę, korzeń ślazowy, krople laurowe, krople opium, kwiat rumianku, olej rącznikowy, aloes, anyż, jagody jałowca, kminek, korę dębową, miętę pieprzową, sporysz, imbir, goździki, jalapę, czyli wilca przeczyszczającego, opium, gałkę muszkatołową i inne.

Zapobiegliwi spisywali wszelkie receptury na robienie różnego rodzaju panaceów na różne schorzenia. Spisując zazwyczaj używali nazw ludowych, co pozwalało niejako na utajnienie tych receptur. Po prostu stanowiły tajemnicę dla postronnych. Takie zapiski, były przekazywane testamentem i to tylko dla określonego spadkobiercy.

[1] Pełny tytuł brzmi: Domy i dwory, przy tem opisanie apteczki, kuchni, stołów, uczt, biesiad, trunków i pijatyki, łaźni i kąpieli, łóżek i pościeli, ogrodów, powozów i koni, błaznów, karłów, wszelkich zwyczajów dworskich i różnych obyczajowych szczegółów.

[2] Pełny tytuł: „Gorzelnik i piwowar doskonały czyli Sztuka pędzenia wódki i likworów, tudzież warzenia piwa z dołączeniem wiadomości o robieniu octów”

Gorzelnik i piwowar doskonały czyli Sztuka pędzenia wódki i likierów tudzież warzenia piwa podług naynowszych odkryciów w fizyce, chemii i technologii w trzech częściach wydana. Cz. 1, O pędzeniu wódki prostéy. Cz. 2, O robieniu likworów i octów. Cz. 3, O warzeniu piwa prostego dubeltowego, porteru i piwa angielskiego.


To opracowanie zacząłem pisać kilka lat temu. Przy porządkowaniu papierzysk trafiłem na ten swój tekst, więc go odszukałem w czeluściach komputera. Miał datę 21 września 2018. Mimo iż jest niedokończony tu go wstawiłem. Czy kiedyś go dokończę? Mam pilniejsze priorytety.

Zdrowienie kontra leczenie – garść niemedycznych prawd prozdrowotnych [157]

Jakże wielu głupkowato pojmuje troskę o zdrowie. Zazwyczaj utożsamiają ją z lepszą żywnością, lepszymi lekarzami, lepszymi lekami. Lepszą żywnością miałaby być ta z jakimś znaczkiem nadrukowanym na opakowaniu, a lepszym leczeniem – dawne metody (np. bańki), bez rozpoznania co, ile, kiedy i w jakiej konfiguracji organizmowi posłuży, a co szkodzi. Potrzeby organizmu nie są stałe, zmieniają się zależnie od wielu czynników i aktualnego stanu organizmu. Jeśli ignorujesz te zależności, a szukasz lepszych leków i lepszych lekarzy nie masz szansy wyzdrowieć, bowiem śmierdzący śmietnik do którego wrzucisz choćby brylant, a nawet garść brylantów nie przestanie być śmietnikiem i nie przestanie śmierdzieć. Gadki wokół zdrowia jest pełno na każdym kroku. Zazwyczaj są to mniej lub bardziej naukowe i pseudonaukowe brednie.

Jakże wielu w swej naiwności ulega hasłom tyle podchwytliwym co zwodniczym jak np. „eko” i „bio” w nadrukach na opakowaniach przemysłowej, trującej paszy nazywanej żywnością, „zdrówko” w nazwie apteki, „sklep ze zdrową żywnością”, „wolny wybieg” itp.

Agnieszka wszystkich chce uzdrawiać, także zaszczepionych. Ubolewa, że niewielu chce jej słuchać. Ja natomiast, w myśl zasady: z kim i czym przestajesz… unikam i leczących i zwolenników leczenia. Wszelkiego leczenia, także sposobami nazywanymi „naturalnymi”. Przecież leczenie nie może być naturalne, bo leczenia potrzebują chorzy, a choroby i chorowanie nie są naturalne. Są przeciwne Naturze. Naturalne jest zdrowie. Promuję więc zdrowienie i wszystko co służy zdrowieniu, bez leków, bez leczenia, bez lekarzy.

Mam świadomość, że wbijam kij w mrowisko, ale robię to celowo i z premedytacją, by słuchaczami i czytelnikami wstrząsnąć. Kto się obrazi niech sobie choruje i leczy i dalej choruje. Do śmierci albo opamiętania. Rozsądni, albo ciekawi niech sprawdzą i porównają promowaną przeze mnie naturalną drogę zdrowienia ze znaną sobie businessową drogą nazywaną „leczeniem”.

  1. Diety nisko węglowodanowe

Ostatnio cieszą się popularnością diety nisko węglowodanowe. Osoby które je promują twierdzą, że to węglowodany powodują otyłość i wszystkie choroby. Że to błędny pogląd widać choćby na mieszkańcach Hongkongu i Japonii, których długość życia jest najwyższa na świecie, mimo iż ich dietą w ponad 60 procentach są węglowodany. Nie tylko żyją najdłużej na świecie, ale i otyłości trudno u nich spotkać (zaledwie 3 %). Wyeliminujesz trującą i zaflegmiającą pszenicę zaczniesz zdrowieć, mimo iż zastąpisz ją orkiszem, płaskurką, samopszą, czyli także węglowodanami. Węglowodany węglowodanom nierówne, wręcz przeciwne. Pszenica wychładza i zaflegmia, orkisz rozgrzewa i osusza. Ale nie przyjmuj tego na wiarę, lecz zastosuj, przekonaj się i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Czytanie książek jako antystres

Ponieważ jednym z najbardziej wyniszczających czynników jest reagowanie stresem i życie w stresie proponuję czytanie książek, ale nie elektronicznych lecz papierowych. Odciąga to od myśli stresogennych, stresonośnych, stresotwórczych i życia w lękach, obawach, niepewnościach. Różnicę między rzeczywistym stresem (czynnikiem pozytywnym, mobilizującym do obrony lub ucieczki), a reagowaniem stresem i życiu w stresie (czynnikiem wyniszczającym cały organizm) wyjaśniam w wielu miejscach, więc teraz zacznij czytać książki, przekonaj się jak odmieni cię czytanie i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Problemy wątrobowe

Wielu uskarża się na przeróżne problemy wątrobowe, choć zazwyczaj wielorakiego działania wątroby nikt nie zna. Jeśli uważasz, że twój lekarz zna to zapytaj go wprost do czego służy i jaką rolę pełni ten narząd. Pamiętaj, że wątroba pełni z 500 funkcji, może nawet więcej. Jeśli twój lekarz nie wymieni choćby pięciu to czy zasługuje byś utrzymywał i tytułował ignoranta, dyletanta, który może cię tylko skrzywdzić.

Na spotkaniu w „Stajni” w Kielcach też padło pytanie wątrobowe. Wątroba jest tak cudownie skonstruowana, że sama się odbudowuje, nawet jeśli jej znaczna jej część została wycięta. Choć żadnemu lekarzowi nie udało się odbudować wątroby u alkoholików wiele lat ją wyniszczających, ja miewałem takie sukcesy. Podaję więc pięć niemedycznych, lecz kulinarnych produktów prozdrowotnych, najzdrowszych dla wątroby. Są to: awokado, oliwa, ostropest plamisty, orzech włoski, owoce słynące z dużej ilości witaminy C (rokitnik, róża, wiśnie, porzeczki i warzywa (natka pietruszki…).

Oliwą nazywać można tylko olej z oliwek. Oleje z innych ziaren też są wartościowe, choć mają różne właściwości. Nie wymieniam ich byś mnie nie kojarzył ani z terapeutami ani dietetykami. Jedynie podkreślam nielogiczność nazwy „oliwa z oliwek”, bo jeśli oliwa to samo przez się z oliwek, tak jak o naśle nie mówimy „maślane”. Zacznij stosować wymienione owoce, orzechy, oliwę i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Obniżenie wysokiego i utrzymywanie optymalnego ciśnienia tętniczego krwi

Wczoraj powiedziałem Agnieszce, że podczas gdy my, mieszkańcy nizin, mamy około pięć litrów krwi to Peruwiańczycy, czyli mieszkańcy wysokich gór mają aż osiem litrów krwi. Aż 60 % więcej. Kolejną różnicą między nami a nimi jest zawartość tlenu w krwi. My mamy w krwi 98 % tlenu, oni 82 %, a więc znacznie mniej. Wraz z tymi różnicami różni nas także długość życia.

Na ilość i jakość krwi wpływa nie tylko środowisko, w którym żyjemy, także sposób funkcjonowania, a więc możemy wpływać i na skład i na jakość krwi i na jej ciśnienie. Jest wiele niemedycznych sposobów regulowania i utrzymywania optymalnego ciśnienia tętniczego i jakości krwi. Najskuteczniejszym, a przy tym wydłużającym życie jest bycie optymistą. Sprawdź i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Uwaga chorujący na cukrzycę

Najważniejsza rada dla chorujących na cukrzycę, w szczególności przyjmujących „lek” o nazwie „metformina”. Zbadaj poziom witaminy B12! Jeśli jej niedobór przerazi Cię to pewnie też otworzy Ci oczy na fakt, że takie „leki” wyniszczają Witaminy i nie tylko witaminy w naszym ciele. Długotrwały niedobór Witaminy B12 (innych witamin także) powodują trwały uszczerbek na zdrowiu, w szczególności w zakresie układu nerwowego. Sam wyciąg wniosek czy nadal chcesz wyniszczać się farmaceutykami. Jeśli zmądrzejesz opisz swoje doświadczenie.

  1. Jajka na refleks

O jajkach zapewne dużo słyszałeś i być może stosujesz je w różnych celach. Dodam jeszcze jeden. Jajka zawierają tyrozynę, która jest niezbędna do tworzenia neuroprzekaźników (norepinofryny i depaminy). Chcesz mieć lepszy refleks spożywaj więcej jajek i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Poduszka na przemianę materii, lepsze wypróżnianie, regenerację wielu funkcji organizmu

Poduszki z lnu, wypełnione łuską gryki, grochowinami, naowocnią fasoli (strąkami) itp. oczywiście z upraw bez chemii proponuję stosować i do spania i do siedzenia. Ola po dwóch tygodniach siedzenia na poduszce wypełnionej łuską gryki uprawianej naturalnie bez chemii zauważyła autoregulację organizmu w zakresie przemiany materii, wydalania, odtruwania. Ten sposób niemedyczny polecam każdemu i proszę o sprawozdanie z zauważonych efektów.

  1. Bańki lekarskie

Ja bańki, mimo nazwy lekarskie stosuję nie do leczenia nimi podczas choroby, lecz do wzmacniania odporności by chronić przed zachorowaniami. Jak? Poprzez autoszczepionkę, którą pod działaniem bańki nasz organizm produkuje. Choć wielu wraca do stawiania baniek są mało znane i stosowane zazwyczaj tylko w chorobach przeziębieniowych, a byłyby pomocne w wielu innych, np. reumatycznych, zwyrodnieniowych i stymulowaniu wszelkich procesów prozdrowotnych.

  1. Najlepszy napój o właściwościach przeciwzapalnych i leczniczych

Po każdej zimie nadchodzi wiosna. Koszałek Opałek w oczekiwaniu na wiosnę skrupulatnie zapisywał w wielkiej księdze wszystko, co spostrzegł. W obliczu pisarskiego zapracowania nie zauważył, że Pani Wiosna przeszła tuż obok. Zapisał więc, że w tym (tamtym) roku wiosny w ogóle nie będzie. Jeśli chcesz być zdrowa/zdrów nie przegap wiosennych możliwości Zregenerowania Organizmu. Aby żyć zdrowo gaś stany zapalne! Sok z brzozy, oskoła działa jak naturalna aspiryna, stanowi źródło licznych antyoksydantów, a także minerałów, szczególnie: żelaza, wapnia, potasu. Jednakże jednym z najcenniejszych związków w soku brzozy jest salicylan metylu. Jest to naturalny związek o działaniu przeciwzapalnym i przeciwbólowym.

Zauważ, że nie napisałem „brzozowy” lecz „z brzozy” czyli z wnętrza drzewa. Jeśli sięgniesz po cukrowaną wodę ze sklepu lub apteki, niezależnie jak nazywaną, to nie zasługujesz bym dla ciebie czas marnotrawił. To, co drzewo wysysa z głębin i aktywuje, a tobie kapie z uciętej gałązki odbudowuje nawet najbardziej zrujnowane organizmy. To co kupisz w sklepie i aptece nikomu organizmu nie zregenerowało. Jak sprawdzić co sprzedają? Jeśli piłeś ten z Natury, nie dasz się oszukać tym przemysłowym.

Łatwiej spotkać stare wino niż starego lekarza [156]

Kto poważnie interesuje się sztuką regenerowania organizmu i przywracania zdrowia zauważa, że rozpoznawania procesów zachodzących w organizmie i mechanizmów zdrowienia nie zawdzięczamy medykom. Zawdzięczamy przebudzonym byłym pacjentom lub bliskim byłych pacjentów, przez medyków wespół z producentami trucizn wyniszczanych, zazwyczaj aż do uśmiercenia. Jakże często dopiero spowodowana przez medyków śmierć bliskich otwiera oczy na prawdy o funkcjonowaniu organizmu i nazywanych „leczeniem” zbrodniach.

To zbulwersowani medycznymi niedorzecznościami i fałszerstwami sami chorujący, a częściej po ich stracie osieroceni bliscy odkrywają bolesne prawdy, zarówno te medykom nieznane jak i te przez medyków ukrywane i fałszowane.

Są stulatkowie dożywający sędziwego wieku bez medyków i medykamentów, ale nikt nie dożywa sędziwego wielu dzięki medykom i medykamentom.

Choć łatwiej spotkać stare wino niż starego lekarza wielu wpada w sidła medyczno-farmaceutycznych businessów. Mimo iż na każdym kroku widać, że współczesne „leczenie” jest celowym wywoływaniem kolejnych chorób. Tak tworzą ofiary i przymuszają do kupowania destrukcyjnych medykamentów i usług medycznych, paramedycznych, pseudomedycznych, czyli „leczenia objawowego”. „Leczenia” przez kontrolowanie przebiegu chorób i wywoływanie kolejnych dolegliwości, wymyślanie ich nazw i handel wyniszczającymi medykamentami i usługami.

Jak to możliwe, że głupi, podli, skorumpowani przejmują władzę nad chorującymi, często lepiej od nich wykształconymi? Najpierw całe społeczeństwa ogłupiali tak długo, aż wielu uwierzyło. Zabija więc wiara. Wiara będąc przeciwieństwem Wiedzy wślizguje się tam gdzie Wiedzy brakuje.

Prawdziwa Wiedza oparta jest na wielopokoleniowym Doświadczeniu. To, co propagowane jest w szkołach i publikatorach, wyszukiwane w internetach nie jest wiedzą, lecz zbiorem informacji. Zazwyczaj zmanipulowanych, negatywnych, destruktywnych, spychających ku zatraceniu.

Nie wykluczam możliwości znaleziona tam także wartościowych informacji, ale trzeba mieć świadomość, że to śmietnisko, a jego potęga wynika z próżności przeszukujących go i obdarzających go wiarą. Ogłupianie trwa, a propagowane wiadomości dobierane są tak, by straszyć, zniewalać, ogłupiać, plugawić, niszczyć, burzyć, zabijać… Portale pewnych środowisk swoje dzieci zachęcają do nauki, pracy, twórczości, natomiast cudze dzieci ogłupiają grami i nakłaniają do, rozwiązłości, przemocy, samobójstw…

Jakże wielu nie rozumie znaczenia słów i plugawi je nawet uwieczniając w potocznych powiedzonkach, np.: „jak zwał tak zwał”, jakby rzeczywiste znaczenie było równoprawne z potocznym. Gdy poznacie prawdę, prawda was wyswobodzi.

Zbrodnie medyczne i medyczny terror udają się medykom dzięki głupocie chorujących, którzy nie chcą zauważyć, że nasz organizm jest tak cudownie skonstruowany, że ciągle dąży do samoregulacji i samoregeneracji. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać.

Gdyby nie działania medyków zdrowienie byłoby łatwe, a zdrowie powszechne. Współcześni medycy wyniszczają i uśmiercają chorujących po części z głupoty, jednakże zazwyczaj z wyrachowania i pod wpływem manipulujących medykami i pacjentami koncernów i karteli. A wszystko to w świetle tyle pięknych, co fałszywych haseł, zazwyczaj w korupcyjnym uścisku z producentami i dystrybutorami trucizn.

Zbrodnicze działania przybierają różne formy: zatruwanie powietrza, gleby, wód, żywności, trucizny w odżywkach dla dzieci, sportowców, seniorów, trucizn w lekach, paralekach, suplementach diety, kosmetykach, środkach higieny, bieliźnie, odzieży, meblach, zabawkach, opakowaniach…

Silniejsze od wyniszczania fizycznego jest wyniszczanie psychiczne. Rozprzestrzeniane jest więc zatruwanie i uśmiercanie emocjonalne, niszczenie związków rodzinnych, relacji sąsiedzkich, pracowniczych, towarzyskich, wszelkich.

Kule wystrzeliwane z karabinów i armat, bomby zrzucane z samolotów, zdalnie sterowane pociski rakietowe mogły chybiać. Zabijały, ale były kosztowne. Wyniszczanie psychiczne jest tańsze i skuteczniejsze. Niepokoje, obawy, lęki, frustracje, strach, złość, nienawiść i każda forma psychicznego terroru są bezkosztowym mordowaniem niepokornych.

Wszystkie formy destrukcji i depopulacji wspierają politycy, handlarze, urzędnicy i ulegający ich presji sami chorujący i ich bliscy.

Tu nie podejmuję analizy przyczyn bandyckich rozbojów, bowiem dla pragnących życia w zdrowiu i wolności możliwość realizacji marzeń ważniejsza jest od powodów, którymi kierują się oprawcy i fanaberii, którymi te zbrodnie tłumaczą. Mam nadzieję, że tę witrynę, oprócz oprawców i służb odwiedzają  też zdrowo myślący. Jeśli się zjednoczymy nasze myśli i działania wyprą zło poza nasze kręgi. Uczymy tego w bezpośrednich kontaktach.

W historii ludzkości światłymi i uczciwymi lekarzami byli nieliczni. Teraz ich nie ma, bo nawet gdy się tacy pojawiają to są niszczeni przez miernoty z kręgów koleżeńskich.

Jednym z zacnych lekarzy był Wojciech Oczko (1537-1599) znany też pod nazwiskiem Ocellus. Był lekarzem nadwornym trzech królów: Zygmunta II Augusta  (1520-1572), Stefana Batorego  (1533-1586) i Zygmunta III Wazy (1566-1632). Doktora Oczko wspominam przy różnych okazjach, także w tej witrynie. Zachęcam do poznawania takich dobroczyńców i ich sposobów wspomagania organizmu w chorobie i zdrowiu.

Magia jabłek i jabłoni [154]

Gdyby Cię jeszcze jabłkowa tematyka nie znudziła to z kolejnym moim artykułem sprzed ćwierćwiecza zapraszam do jabłkowej krainy.

W wielu tradycjach jabłko było owocem wiedzy, magii, objawienia i służyło za cudowny pokarm. Jabłko lub przybrana jabłkami gałąź bądź różdżka stanowiła jedno z insygniów królewskich. Według opowieści bretońskich spożycie jabłka stanowi prolog do przepowiedni. Jabłko, owoc nieśmiertelności, mądrości i wiedzy, stanowi symbol ducha i wiedzy tajemnej oraz mocy, jaka rodzi się poza światem fizycznym, ułatwia nawiązanie kontaktów z „tamtym światem”. Według Celtów, ów pełen niekończących się rozkoszy świat, posiada ścisłe związki z jabłonią, bowiem jabłoń i jabłka symbolizują życie wieczne we wszystkich przekazach, jakie docierają z zaświatów do istot ludzkich.

Jabłoń zajmowała ważne miejsce w wierzeniach celtyckich. Leżąca hen za morzami wyspa, gdzie został przeniesiony król Artur (po zniknięciu z tego świata) nosiła nazwę Avallonu – krainy jabłek. Zgodnie z pradawną tradycją tę odległą krainę przedstawiano jako wyspę porosłą jabłoniami.

Rdzeń nazwy „jabłoń” (po angielsku apple, po niemiecku apfel, a po bretońsku aval) dał początek nazwie Avallon – miasta we Francji i wyspy czarodziejki Morgany na Bałtyku. Z niego też wywodzi się galijska nazwa jabłoni (abellio), francuskie słowo (1’abeille) oznaczające pszczołę, imię boga Apollina… Czarodziejka Morgana uprawiała jabłonie i zbierała jabłka dające nieśmiertelność. Jabłka te miały smak pszczelego miodu, a ich ilość nie malała nawet gdy je zjadano.

Po dziś dzień utrzymał się obyczaj wystawiania na licytację (w dniu Wszystkich Świętych) krzewu, na którego gałązki (obcięte parę centymetrów od nasady) powbijano jabłka, tworząc „jabłkowe drzewo”. Rytuał ten ma prawdopodobnie ustalić rodzaj więzi między światem żyjących, a pozagrobowym, przedłużając tradycyjną wymowę 1‑listopadowego święta (galijskiego Samonios i irlandzkiego Samhain). Aby godnie uczcić początek roku celtyckiego, Druidzi zbierali się na obrzeżu bagien, gdzie bogom (tudzież uczestnikom święta) składali w darze jabłko. Jeśli przekrojono go prostopadle do osi, ujawniał się zawarty w kole pentagram, duch i materia zmysłowa, pięcioramienna gwiazda, symbol wiedzy.

Jabłoń, podobnie jak dąb, stanowi również obiekt praktyk rzucania uroków. Ścięcie jabłoni według prawa Brehon karano śmiercią (prawo to określa stopnie kary, jaką ściąga na siebie dopuszczający się wykroczeń wobec drzew).

Zbiorom jabłek sprzyjają: Baran, Lew, Strzelec, Bliźnięta i Wodnik. Przed wilgotnymi ciągot­kami Wagi chroni stary Księżyc(trzecia i czwarta kwadra). Zbierane wtedy poobijane jabłka wysuszą się i wyleczą. Jeśli owoce zrywane są podczas nowiu, to obite jabłka zgniją.

Najlepszą porą na przechowywanie owoców, jest czas, gdy Księżyca ubywa w znaku Skorpiona. Wodny i płodny znak Skorpiona koncentruje cukier i sok w jabłkach zimowych. Czy jabłka dobrze się przechowują sprawdzaj gdy na nieboskłonie króluje wilgotny znak Koziorożca – wtedy mogą się gwałtownie psuć. Ułożone pomiędzy jabłkami liście klonu zadziałają konserwująco.

Najsmaczniejszy jabłecznik sporządza się z różnych odmian jabłek, mieszając je. Dla cierpkości należy dodać jabłek dzikich. Aby jabłecznik był słodki i mocny, wyciśnięty sok należy odcisnąć przez płótno i odstawić by się ustał w temperaturze do 4° C, co opóźni fermentację. Trwa to zazwyczaj do trzech dni. Odciśnięty sok w każdej chwili nadaje się do wypicia. Jeśli chcemy zrobić słaby napój alkoholowy, zwany „mocnym jabłecznikiem”, procesowi fermentacji poddajemy jabłka podczas ostatniej kwadry Księżyca, najlepiej w znakach wodnych – Raka, Skorpiona, Ryb.

Jabłkowe Rytmy Zdrowia i Urody [153]

Poprzedni artykuł napisałem, gdy się przebudziłem w nocy. A że przy komputerze zmarzłem spieszyłem się do ciepłego łóżka. Gdy rano przeczytałem swój nocny wpis zamiast go dopracowywać postanowiłem wstawić gotowy artykuł sprzed lat, opublikowany w Ekspressie Ilustrowanym i kilku innych gazetach ćwierć wieku temu. Niczego nie zmieniałem w dawnej treści. Dopisałem tylko jedno słowo i zamieniłem jedno słowo zastępując określenie: „metale ciężkie” określeniem „metale trujące”, gdyż aluminium, które choć jest silnie trujące wagowo jest lekkie. Tytuł pochodzi od tytułu cyklu  moich artykułów „Rytmy zdrowia i urody” publikowanych w Wiadomościach Świętokrzyskich i kilku innych publikatorach.

Wszakże wiek, co złotego odziedziczył miano,
w którym zioła jedynie i owoce  znano,
był szczęśliwy…
Owidiusz, Przemiany

Jeśli co dzień zjadasz jabłko, to lekarza widzisz rzadko – głosi przysłowie. A że przysłowia są mądrością narodu, przyjrzyjmy się leczniczej mocy tych popularnych, a jednak mało znanych owoców. Lecznicze właściwości jabłek znali już starożytni Grecy i Rzymianie. Według mitologii greckiej jabłka smakują jak miód i leczą wszelkie choroby. Jadali je bogowie, by żyć wiecznie. W baśniach jabłko przywraca życie umierającym. Do dziś czcimy jabłka w dzień św. Błażeja i Matki Boskiej Zielnej.

W medycynie ludowej jabłkami leczono anemię, grypę, gorączkę, nieżyt oskrzeli, serce, ospałość, udrażniano zablokowane wydzieliną oskrzela i drogi oddechowe, przywracano do zdrowia rekonwalescentów…

Jabłka są cudownym środkiem usprawniającym trawienie, bowiem zawarte w nich kwasy (winny, jabłkowy, ursulowy) regulują poziom kwasu żołądkowego, wspomagają metabolizm białek i tłuszczów, dlatego tradycyjnie podawano je do ciężkich mięs: gęsi, kaczki, wieprzowiny. Jabłka są też wspaniałym środkiem odtruwającym, pobudzają czynności wątroby i nerek, pomagają usuwać z organizmu kwas moczowy, dlatego skutecznie pomagają w niestrawności, nadkwasocie, nieżycie i wrzodach żołądka i dwunastnicy, drażliwości i zapaleniu jelit, dyzenterii, kłopotach z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym, kamieniach układu moczowego, artretyzmie, dnie, zastoju płynów, bólach głowy…

Surowe tarte jabłka możemy z powodzeniem stosować, jako okłady na sińce pod oczami, stany zapalne oczu, owrzodzenia podudzi… Gotowane – są wartościowym lekiem uspokajającym, łagodzą lęki, zapewniają zdrowy sen… Pieczone – znakomicie uwalniają od bólu uszu… Wymieszane z oliwą – leczą trudno gojące się rany. Zmieszane ze szczyptą siarki – likwidują świerzb i grzybicę strzygącą. Ocet jabłkowy skutecznie zapobiega nadmiernej potliwości. Wodny roztwór octu jabłkowego przynosi ulgę zmęczonym stopom, łagodzi podrażnienia skóry głowy i likwiduje swędzenie. Świeżo wyciśniętym sokiem jabłkowym, lub okładami z plasterków jabłka skropionych sokiem z cytryny czyścimy cerę, nawilżamy twarz, szyję i dekolt. Papką utartego wraz ze skórką jabłka można ujędrnić piersi.

Kto jada dużo jabłek nie choruje na przeziębienia i infekcje dróg oddechowych. Zjadając co najmniej 3 jabłka dziennie, znacznie obniżymy poziom cholesterolu i ciśnienie krwi.

Przeczyszczające właściwości jabłka zawdzięczają pektynom, które ułatwiają regularność wypróżnień, ale także pomagają w biegunkach. Dziecięce biegunki, zwłaszcza gdy dziecko ząbkuje, leczymy tartym jabłkiem. Współczesne badania dowodzą antywirusowych właściwości miąższu i soku jabłek. Zawarty w jabłkach kwas taninowy, szczególnie aktywnie przeciwdziała wirusowi opryszczki, polifenole zaś mają właściwości antyrakowe, pektyny natomiast usuwają z organizmu metale trujące, tak groźne jak ołów i rtęć. Tak więc jabłka znakomicie przeciwdziałają skutkom zanieczyszczenia środowiska, jak również dolegliwościom podeszłego wieku, a diabetykom pomagają regulować poziom cukru w krwi.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Jabłka dla zdrowia i urody [152]

Jabłko, jakie jest każdy widzi, ale nie każdy rozumie co widzi. Podczas gdy na świecie jest kilka tysięcy odmian ziemniaków i tysiąc odmian bananów to odmian jabłek jest ponad dziesięć tysięcy. Różnią się wielkością, kolorem, smakiem, aromatem… Są łatwo dostępne, tanie, smaczne, nisko kaloryczne… Niegdyś jabłka były prozdrowotne, obecnie o prozdrowotne owoce niełatwo, gdyż powszechne jest chemizowanie wszelkich owoców, płodów rolnych i wszelkiej żywności dla ładnego wyglądu i długiego przechowywania. Producentów interesuje wyłącznie jak największy zysk, choćby nawet kosztem zdrowia konsumentów.

Jabłka słyną z witamin, minerałów i pektyn. Najwięcej pektyn zawierają skórka i gniazda nasienne. Nie należy ich wyrzucać, lecz wykorzystywać maksymalnie jak się da, bowiem pektyny oczyszczają organizm z trucizn, a podczas trawienia wiążą metale trujące w nierozpuszczalne sole, co ułatwia organizmowi  ich wydalanie. Zatem jadamy jabłka, gdyż wszyscy jesteśmy zatruwani.

Pektyny regulują florę bakteryjną, usprawniają perystaltykę jelit, neutralizują toksyny, wymiatają zbędne resztki pokarmów, działają przeciw zaparciom, chronią przed miażdżycą i zawałem serca. Niektóry piszą, że pektyny zmniejszają wchłanianie cholesterolu, przez co organizm lepiej pracuje. Ja natomiast wielokrotnie wyjaśniałem, że jest odwrotnie. Czym lepiej zaopatrzony organizm tym sprawniej funkcjonuje, więc tym mniej potrzebuje cholesterolu i tym samym mniej go wytwarza.

Wartości odżywcze nie tylko jabłek, ale wszystkich owoców zależą po części od odmiany, ale najbardziej od dojrzałości w promieniach Słońca. Nie doceniają tego smakosze owoców i lekceważą to producenci. Za to doskonale wiedzą o tym zarówno smakosze jak i producenci win, bowiem wina z tych samych winnic, ale z lat o większej ilości dni słonecznych są znacznie droższe.

Jabłka smak zawdzięczają także zawartości kwasów: jabłkowego, cytrynowego, ursulowego…, ale także cukrów. Spośród zawartych w jabłkach witamin najwięcej jest witaminy C, która wzmacnia układ odpornościowy. Jabłka odmian kwaśniejszych zawierają więcej witaminy C. Najwięcej w skórce i tuż pod nią. Ciekawostką jest, że w jabłuszkach małych jest witaminy C więcej niż w jabłkach dużych, a więc polecam jabłuszka rajskie.

Jadanie jabłek surowych i kiszonych (np. w kapuście) należy polecić dla usprawniania pracy serca, układu nerwowego, wątroby i wszystkich organów. W niektórych problemach zdrowotnych polecałem jabłka pieczone, choć wiadomo, że im dłużej owoce poddajemy obróbce cieplnej, tym więcej tracą witamin. Jednakże należy rozumieć różnice między codziennym żywieniem zdrowych, a leczniczym żywieniem chorych. Zawartość witamin jest mniej ważna od wielu innych składników i cech prozdrowotnej żywności.

Jabłka mimo kwaskowatego smaku odkwaszają (alkalizują) organizmy je spożywających, a to dzięki zawartości zasadowych soli mineralnych. Ponieważ jabłka mają sporo potasu regulują gospodarkę wodną w organizmie i mogą zmniejszać obrzęki nóg. Jabłka znane są też z zawartości żelaza zapobiegającego anemii. Prozdrowotne i lecznicze zastosowanie jabłek jest wszechstronne. Kiedy pisywałem artykuły do gazet pokazywałem tam, że jabłka wykorzystywane były zarówno w biegunkach, jak też w zaparciach.

Wśród zbóż, warzyw, owoców, przypraw większość działa jednostronnie, np. obniżają lub podwyższają ciśnienie krwi. Jednakże są też takie, które działają regulująco, a więc niskociśnieniowcom podwyższą, a wysokociśnieniowcom obniżą. Z regulującego działania znane są czarne jagody, które stosowano i w biegunkach i w zaparciach. Podobnie regulująco, czyli w obie strony, działają też jabłka.

Ponieważ ja owoce polecam dla zdrowia, a sztuka leczenia powinna być dostosowana do indywidualnych predyspozycji i potrzeb nie podaję sposobów leczenia, a jedynie podkreślam właściwości prozdrowotnej żywności.

Kiedyś bliska mi osoba zatroskana o wapno w organizmie dziecka szukała źródła wapnia w suplementach firm znanych z produkcji środków do zabijania. Poleciłem buraki, jako jedno z najlepszych, choć niedocenianych źródeł także wapnia. Jednakże wzmocnić włosy, paznokcie i zęby mogą także jabłka, bowiem do wielostronnego działanie jabłek na organizm należy dodać także ułatwianie przyswajania minerałów, w tym wapnia.

Coraz modniejszy staje się ocet jabłkowy. Robiony domowym sposobem można wykorzystywać na różne sposoby. Np. przez miesiąc codzienne wypijać pół szklanki przegotowanej wody z 2 łyżeczkami domowego octu jabłkowego i 2 łyżeczkami dobrego miodu. Ta kuracja uzupełni potas, poprawi trawienie i odporność. Odporność na wszystko, nie tylko na infekcje, także na stres.

Jabłka wiele dobrego robią także dla urody, bowiem zawarta w jabłkach witamina C bierze udział w wielu procesach metabolicznych, np. biosyntezie kolagenu (przeciwdziałając wiotczeniu skóry), a wraz z witaminą P zapobiegają powstawaniu wysięków podskórnych i tzw. „pajączków”. Oczywiście są lepsze sposoby na odbudowę kolagenu i bogatsze źródła witamin C i P. W odbudowie kolagenu najskuteczniejsze jest światło Słońca (można wykorzystywać też światło zwykłej żarówki), a najbogatszym źródłem witamin C i P są owoce i liście rokitnika.

W podróże i na wyprawy powinniśmy zabierać suszone owoce nie zwracając uwagi na popaprańców, którzy pisują, że suszone nie zawierają witamin, choć tego nie badali. Proszę przez miesiąc pojeść suszonych (oczywiście uprawianych naturalnie i suszonych naturalnie) i porównać swój stan z tym sprzed miesiąca.

Przysłowia mądrością narodu – korzystajmy więc i z tej skarbnicy. Jedno mówi: „Kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko”. Popaprańcy dodają: „rano dla urody, wieczorem dla zdrowia”. Pewna sołtyska zwierzyła się, że nie chudnie, mimo iż prawie nic nie jada, a nawet tyje, jadając jedynie dwa jabłka dziennie. Doradziłem, by jabłek nie jadła wieczorem, lecz jadła je rano i przed południem. Zdziwiła się skąd wiem, że jada wieczorem. Odpowiedziałem, że od niej. A ona na to, że tego nie mówiła. Nie mówiła, że jada wieczorem, ale mówiła, że zamiast spodziewanego chudnięcia tyje.

Przywracanie zdrowia jest proste i łatwe, wystarczy organizmowi dać: to co potrzebuje, tyle ile potrzebuje i wtedy kiedy potrzebuje. Skoro na sołtyskę wybrano najmądrzejszą we wsi, to strach pomyśleć jak „mądrzy” są pozostali. Zdrowy rozsądek może zastąpić każdy stopień wykształcenia, lecz żadne wykształcenie nie zastąpi zdrowego rozsądku.

W zbliżające się święta na stole zagości kompot z suszonych owoców: jabłek, gruszek, śliwek. Szkoda, że tylko w święta, bowiem wywar z suszonych owoców powinniśmy pijać często, jako jeden z najcenniejszych środków prozdrowotnych, profilaktycznych, leczniczych, a także ODTRUTKA.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Owoc diabła leczy raka i AIDS [151]

Antynowotworowa moc jabłek ziemi

Kartoflo! Usty Twemi Boże znaczysz chęci,
Twa cudowność mnie przeraża, twa dobroć mnie nęci!

Tak oto nasz wieszcz narodowy Adam Mickiewicz oddał hołd ziemniakom. Niemieckie – Kartoffeln, angielskie – potatoes, francuskie – les pommes de terre, rosyjskie – kartoszki, polskie – ziemniaki są na świecie modne i cenione, uprawia się je w 130 krajach świata i zbiera 300 milionów ton rocznie. Niesłusznie wydają się być związane z europejską kulturą, bowiem są młodym przybyszem na nasz kontynent. Według legendy, wraz ze złotem i klejnotami, przywiózł je do Hiszpanii (z odkrywczej wyprawy do Ameryki) Krzysztof Kolumb.

Ojczyzna ziemniaków

Ojczyzną ziemniaków są wyżyny Peru i Boliwii. W połowie XVI wieku szukający złota hiszpańscy konkwistado­rzy przywieźli je do Europy.

W Europie pierwszą wzmianką o ziemniakach jest relacja hiszpańskich podróżników po Ameryce, datowana na rok 1536. Wynika z niej, że w indiańskich chatach znaleziono fasolę, kukurydzę i mączyste bulwy.

Z dziwacznymi bulwami pierwsi zetknęli się Hiszpanie, potem Włosi i Francuzi.

Upowszechnienie ziemniaków

Rozpowszechnianie ziemniaków napotykało na trudności mimo edyktów i nakazów królewskich; w wielu krajach dochodziło do buntów przeciwko propagowanej uprawie ziemniaka. Duże zasługi odegrała tu Francja, skąd ziemniaki opanowały Europę. Wielu Francuzów uważa nawet za bohatera narodowego Antoine’a Augustina Parmentiera, który ofiarował im rozkoszny smak „jabłek ziemi”.

Parmentier był uczniem aptekarza. Gdy w 1767 roku dostał się do niewoli i przebywał w więzieniu, karmiony był wyłącznie ziemniakami. Mając rozeznanie w sztuce żywienia był przekonany, że ziemniaczana monodieta wykończy go, ale mijały miesiące, a Parmentier był zdrów. W myślach przyrządzał kartofle na przeróżne sposoby, i kiedy wyszedł z więzienia miał gotową książkę kucharską. Przebadawszy ziemniaki stał się ich entuzjastą do tego stopnia, że kazał je sadzić na swoim grobie. Na cmentarzu Pére-Lachaise kwitną do dziś – od prawie dwu stuleci.

Upowszechnienie ziemniaków w XVIII i XIX w. zrewolucjonizowało system odżywiania się ludności, zlikwidowało nawiedzające Europę klęski głodu i szkorbut.

Kwiaty ziemniaka, jako ozdoba włosów i dekoltu, zdobyły uznanie nawet w oczach Ludwika XVI i Marii Antoniny, którzy upiększali nimi swe stroje. Sadzono je w królewskich ogrodach, malowano na obrazach, haftowano na obrusach na królewskie stoły… Także ziemniaczane bulwy zdobywały podniebienia Francuzów, aż w XIX wieku opanowały ich stoły na dobre.

Wyklęte i zakazane

W Polsce natomiast ziemniaki zostały przez kościół wyklęte.

Z cesarskich ogrodów w Wiedniu przywiózł je do Wilanowa król Jan III Sobieski, ale królowej Marysieńce nie przypadły do gustu ani zapach kwiatów, ani „dziwaczna” potrawa z bulw. Dopiero w epoce Sasów, przybyłych do Polski za królem Augustem III – mimo potępienia księży zaczęto uprawiać je na ziemiach królewskich.

Dziś trudno dociec czym kościelnej władzy ziemniaki tak strasznie się naraziły, że duchowni głosili z ambon, iż to sam diabeł hoduje je w piekle i wysyła do ludzi by zatruć ich ciała i dusze. A, że zakazany owoc bardziej smakuje, warszawskie przekupki sprzedawały ziemniaki po kryjomu, modląc się o przebaczenie za niecny występek. Grzech się opłacał, bowiem w 1774 roku kilogram ziemniaków kosztował tyle, co pół wołu.

Mimo sprzeciwu kościoła

Wkrótce, mimo sprzeciwu kościoła, ziemniaki opanowały pola i stoły, a kiedy w czasie wojen napoleońskich ratowały tysiące ludzi od głodowej śmierci, nawet księża zapomnieli im „szatański” rodowód. Obecnie zdementowano nawet plotkę jakoby ziemniaki miały być „nadzwyczaj tuczące”, bowiem średniej wielkości ziemniak zawiera bardzo mało tłuszczu i tylko 50 kcal., za to aż połowę dziennego zapotrzebowania człowieka na witaminę C – wzmacniającą odporność organizmu (także na infekcje), chroniącą przed rakiem i choro­bami serca. Poza tym ziemniaki zawierają sporo regulującego ciśnienie, pilnującego prawidłowego rytmu serca i równowagi wodnej w organizmie – potasu, oraz witaminy A, B1, B2, PP, H, K, a także żelazo i wzmagający ruchy jelit błonnik.

Tak więc „szatański owoc” reguluje trawienie, zapobiega zarówno biegunkom jak i zaparciom. Nasi przodkowie okładami z ziemniaków leczyli podagrę, reumatyzm, lumbago, stłuczenia… Indianie od setek lat sokiem z ziemniaków i wodą po ich gotowaniu kurują niestrawność, zgagę i wrzody żołądka. Niektórzy dawni lekarze radzili nosić ziemniaki w kieszeniach ubrań – miały zapobiegać reumatyzmowi.

Z dzisiejszych badań wynika, że odkryty w ziemniakach glutation działa antynowotworowo, unieszkodliwia 30 substancji rakotwórczych, zapobiega chorobie wieńcowej, astmie oraz zaćmie, a także odtruwa organizm i daje obiecujące wyniki w zwalczaniu wirusa HIV.

Podscriptum

Napisałem ten artykuł go gazet, ze trzydzieści lat temu, albo jeszcze dawniej. Wówczas warzywa uprawiano naturalnie, miały więc moce uzdrawiające. Obecnie większość zachwyca się ziemniakami  odmian o wielkich bulwach, mimo iż powstały one jako pastewne do szybkiego tuczenia świń.

Pasze uprawiane metodami przemysłowymi wartości zdrowotne ma znikome. Także współczesny sposób przygotowywania warzyw (grube skrobanie, płukanie, gotowanie w dużej ilości wody, która jest wylewana) pozbawia ich wartości prozdrowotnych. A więc mamy, niedoceniamy, niszczymy… Czy się opamiętamy i przetrwamy czy poddamy się depopulacji?

Jeśli nie zioła, to już tylko… kochanka [150]

Zielarstwo w naszym życiu jest wszechobecne. Decydując się na szklankę herbaty czy filiżankę kawy dokonujemy wyboru między wywarem z palonych owoców a naparem z fermentowanych liści. Mimo to o ziołach, a jeszcze rzadziej o zielarzach przypominamy sobie zazwyczaj dopiero, gdy farmaceutyki zrujnowały już organizm. Jakże rozsądniej byłoby wykorzystywać zioła świadomie, zanim pojawią się objawy chorób, a przynajmniej przy pierwszych objawach?

Choć ziołami można wyprowadzić nawet z chorób przewlekłych i ostrych to, gdy farmaceutyki wymordowały florę bakteryjną i spustoszyły cały organizm, naprawianie ziołami wymaga umiejętności i doświadczenia. Praktyka zielarska łączy rozległą wiedzę o roślinach, człowieku, nękających go dolegliwościach, ze znajomością skutków stosowania roślin. Nie tylko ogólnych, także wpływających na zachodzące w organizmie procesy biochemiczne i energetyczne. Doświadczeni zielarze mają wiedzę z wielu dziedzin nauki (anatomii, biologii, fizjologii, chemii, farmakologii, farmakognozji, patologii, psychologii…). Znają wzajemne oddziaływanie różnych ziół, pokarmów, leków, paraleków, nazywanych „lekami” trucizn i wykorzystują tę wiedzę, więc nie zatajaj jakie paskudztwa zażywałaś/zażywałeś. Wizyty u zielarzy odbywają się w zaufaniu i dyskrecji, czego nie ma w gabinetach lekarskich.

Zioła, mieszanki ziołowe i preparaty z roślin (ziół) stosowane tradycyjnie działają łagodnie i nadają się również do wyprowadzania z chorób przewlekłych, długotrwałych, nawracających, stanów nerwicowych, wyniszczeń organizmu nazywanymi „lekami” syntetycznymi truciznami. Szczególną zaletą starannie dobranych kuracji ziołowych jest wielostronne oddziaływanie na organizm i jednoczesne wyprowadzanie z wielu współwystępujących dolegliwości.

Kuracja ziołami powinna być starannie przygotowania i działać wszechstronnie. Doświadczeni zielarze tak dobierają zioła by spełniały wszystkie poniższe cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie – oczyszczanie wątroby, nerek, pęcherza, wychwytywanie wolnych rodników (działanie antynowotworowe), hamowanie procesów starzenia, wzmacnianie organizmu, przywracanie funkcji upośledzonych przez choroby…
  2. Wzmacnianie sił witalnych – odbudowa utraconej odporności, wspomaganie dystrybucji składników odżywczych, uzupełnianie brakujących makro- i mikroelementów, soli mineralnych, witamin, enzymów, aminokwasów, przez co wzrasta sprawność fizyczna i umysłowa, wspomaganie wytwarzania antyciał eliminujących czynniki chorobotwórcze…
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia – regulowanie procesów w układzie trawiennym, wspomaganie przemiany materii, przyspieszanie przemiany tłuszczu, przez co jesteśmy mniej ociężali, bardziej radośni i uśmiechnięci…
  4. Usprawnianie układu oddechowego – zaopatrywanie organizmu w składniki odżywcze, mikroelementy stanowiące o prawidłowej pracy gardła, płuc, tarczycy, wspomaganie samoleczenia stanów alergicznych, astmy, chronicznego kaszlu, wszelkich schorzeń dróg oddechowych…
  5. Uelastycznienie i oczyszczanie naczyń krwionośnych – eliminowanie toksyn wprowadzanych do organizmu z pokarmem i wdechem, oczyszczanie naczyń krwionośnych, przywracanie ich elastyczności, usprawnianie pracy serca, wątroby, trzustki, nerek…
  6. Przywracanie sprawności ruchowej, nawet w zwyrodnieniach reumatycznych – zmiany reumatyczne wynikają z wielu innych schorzeń i braków w organizmie: od nieprawidłowego krążenia aż po niewłaściwą dystrybucję składników odżywczych…
  7. Odstresowanie – polepszenie samopoczucia, podniesienie wydolności fizycznej i psychicznej…
  8. Wzmocnienie koncentracji i sprawności umysłu – zwiększają ukrwienie i dotlenienie mózgu, poprawiają ukrwienie siatkówki oka, a w konsekwencji poprawiają wzrok (ważne zarówno dla starszych, jak i młodzieży w fazie intensywnego wzrostu a także tych, których praca związana jest z intensywnym wysiłkiem umysłowym, np. w czasie nauki i egzaminów)…
  9. Zdrowej skóry i silnych włosów – eliminowanie grzybic, egzem, bielactwa, skaz, uzupełnianie mikroelementów, których niedoboru nie wykrywają standardowe badania, wzmacnianie odporności organizmu…

Chora moda zastępowania internetem nawet zielarza

Nastała moda na wyszukiwanie porad w internecie, szczególnie na filmikach. Celem prezenterów jest jak największa ilość wyświetleń, do których dołączane są reklamy, bo za tym idzie kasiora. To najłatwiejsza forma zarabiania – bez wysiłku, bez odpowiedzialności. Prezenterów interesuje jak największa oglądalność. A naiwni sądzą, że po tym, co usłyszeli i zobaczyli sami dokonają tego samego, co doświadczony zielarz. Rośnie więc grupa rozczarowanych i przegranych.

Jedna z rozczarowanych i przegranych napisała tak (pisownia zachowana):

Dzień dobry. Potrzebuję pomocy dla męża. W styczniu tego roku chorował na zapalenie płuc i leczony był antybiotykiem levoxa równocześnie z m.in.Amantadyna budezonidem Aspiryna. Po miesiącu od zakończenia leczenia dostał powikłań po tym antybiotyku. Dziś mija już 6 miesięcy i jest coraz gorzej. Mąż praktycznie nie może chodzić. Bolą go wszystkie stawy mięśnie sztywnieja sciegna, lacznie z karkiem i barkami. Do tego ma mrowienia twarzy głównie warg, kołatanie serca problemy ze snem,lęki a może już i depresję. Od pół roku zyje w ciągłym bólu. Nir ma na to leku, nigdzie nie ma pomocy zostawieniu jesteśmy sami sobie…wieksxosc lekarzy nie wierzy ze antybiotyk może dawać takie powikłania a jak już wiedzą to mówią że nie da się leczyc. Sytuacja jest ciążka. Może Pan zechciałby nam pomóc,zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk. I poszukać jakiej recepty w ziołach? Szukamy wszędzie próbujemy wszystkiego… wiele suplementów,witamin, wlewow czy zastrzyków już zażył-terapię wodorem molekularnym i nic nie daje wiary, że z tego wyjdzie nic mu nie jest lepiej. Mąż jest młody ma 33 lata mamy 3 małych dzieci 4 miesieczne niemowlę i 2 trzylatkow I nie można się cieszyć i zyc normalnie kiedy ciągle go boli.. nic przeciwbolowrgo brać nie mozna bo to tylko potęguje objawy zatrucia. Bardzo proszę Pana o pomoc.
Serdecznie pozdrawiam Małgorzata W…

O co tu chodzi?

Autorka nie napisała nic o sobie, ani o mężu, a wyłącznie o chorobie i leczeniu medykamentami, które stosowała nieodpowiedzialnie, nie interesując się interakcjami takiego ich łączenia. Opisuje cierpienia wywołane przez wiarę w antybiotyki, do tego zestawiane głupkowato, bez sprawdzenia antybiogramem, który ewentualnie mógłby być pomocny i w jakim stopniu. Amantadynę uznała za panaceum i dołożyła do kompozycji zabijaczy.

Czym jest anty-bio-tyk?

Anty = przeciw, bio = życie.  Razem = przeciw życiu, czyli zabić żyjące. Zabijała więc życie, zapewne wspólnie z medykami, których interesy nie są tożsame z jej interesem. Spodziewali się pozabijać tylko drobnoustroje w płucach, a wyniszczyli cały organizm.

Po dokonaniu spustoszenia, zamiast zająć się odbudowywaniem wyniszczonego organizmu usiłuje nas angażować w swoje urojenia: „zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk”. Uważa, że jak my poznamy mechanizmy zabijania zabijaczy flurochinolonowych, to ona innymi (lepszymi) zabijaczami załagodzi spustoszenia wyrządzone całemu organizmowi.

Hipokrytka czy wariatka?

Nigdy nie wsparła naszej pracy ani słoiczkiem konfitur, ani choćby dobrym słowem, ale domaga się, abyśmy my, nielekarz i do tego brzydzący się medykamentami i praktykami medyków zaangażowali się w pracę badawczą (naukową) jakiegoś flurochinolonowego zabijacza (stworzonego i produkowanego do zabijania), aby innymi, „lepszymi” zabijaczami zabijać skutki zabijaczy flurochinolonowych. W tę pracę zaangażować nas usiłuje litością, a argumentami mają być wiek męża i ilość oraz wiek dzieci.

Nasza odpowiedź

Przeczytaliśmy wasz list uważnie i kilkakrotnie. Fragmenty  przeczytaliśmy także żonie, jako osobie bliskiej, ale postronnej. Ponieważ zapomnieliście napisać:
1. kto się do nas zwraca i dlaczego do nas?
2. czym się zajmujecie i czego od nas oczekujecie?
proszę na te pytania odpowiedzieć – najpierw samemu sobie, a następnie nam.
Operujecie nazwami współczesnych trucizn farmakologicznych. Nie wyjaśniacie dlaczego wprowadzacie do organizmu tak straszne trucizny i nazywacie to „leczeniem”. Powinniście wiedzieć, bo to ciągle powtarzamy i przy każdej okazji podkreślamy, że nie byliśmy i nie jesteśmy lekarzem i nie znamy się na medykamentach i ich stosowaniu. Gdy nas dopada problem zdrowotny radzimy sobie naturalnie, zdroworozsądkowo, niemedycznie i dzielimy się naszym doświadczeniem publicznie. Usiłujemy żyć jak najdalej od medyków i medykamentów medycyny rokefelerowskiej i całym sobą pokazujemy, że jest to możliwe, łatwe, tanie, przyjemne…
Nazywanie „powikłaniami” głupkowatego wyniszczania organizmu trującymi medykamentami przypomina przypowieść o głupkowatym skracaniu nóg u stołu lub stołka – „obcina, obcina, obcina, obcina i ciągle za krótkie”!
Jeśli kiedyś zapragniecie rzeczywiście zmienić coś w swoim życiu, to proszę po wyciszeniu się (może być po modlitwie), w chwili napływu dobrego nastroju przeczytać spokojnie to, co nam wysłaliście. Po uważnym przeczytaniu proszę przeanalizować treść swojej wypowiedzi i zapytać siebie samą: o co chodzi?
Gdy już będziecie wiedzieć czego chcecie,
gdy będziecie zdecydowani zrezygnować z chorowania,
gdy zaczniecie unikać trucizn, przynajmniej tych najgorszych,
gdy zdecydujecie się przyjąć i zaakceptować zdrowienie,
dopiero wówczas proszę do nas napisać albo zadzwonić.

Oczywiście nie odpisała. Pewnie nadal żyje w przeświadczeniu, że gdzieś, kiedyś, ktoś znajdzie dla niej nowsze zabijacze, które pozabijają skutki poprzednio stosowanych zabijaczy. Pewnie myśli także, że my, po przebadaniu flurochinolonów takie zabijacze byśmy dla niej znaleźli łatwo i szybko.

Rozwiązanie

Nie chcąc wyjść na łobuza, który wie, ale nie powie, długo myśleliśmy o tym i temu podobnych szaleństwach wariatek żądających znalezienia „lepszych” zabijaczy do zabijania spustoszeń wywoływanych przez zabijacze  flurochinolonowe. Rozwiązanie znaleźliśmy, choć nie dla wszystkich, a jedynie tych, którzy mieli kochankę. Czy 33 letni mąż, ojciec trójki małych dzieci miał kochankę? Tego nie wiemy. Ale gdyby miał to niech żona natychmiast wyśle go do kochanki. Gdy kochanka ugotuje dla ciężko chorego kochasia rosół, wolniutko i  z miłością, nie ze sklepowego paskudztwa, lecz z kury naturalnego chowu będzie to krok w kierunku zdrowienia. Wprawdzie niewielki, ale najważniejszy, bo pierwszy, a nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Czy tego nie może zrobić żona? Gdyby mogła to by to już dawno zrobiła. Gdyby to zrobiła w porę nie było choroby, niemocy i tego tematu. Żona skupia się na chorobie i leczeniu – najpierw dawnych objawów, a potem skutków leczenia zabijaczami flurochinolonowymi i poszukiwaniu zabijaczy „lepszych”, by wymęczony zabijaczami flurochinolonowymi organizm potraktować zabijaczami „lepszymi”, by pozabijały wszystko, czego dotychczas stosowane zabijacze flurochinolonowe pozabijać nie zdołały. Kochanka skupi się na człowieku (kochanku), jego zdrowiu, zdrowieniu i odzyskiwaniu sprawności.

Czy rosół z kury naprawi skutki spowodowane zabijaczami? Oczywiście nie, ale to pierwszy krok, następnym będzie zupa mocy z kaszy, oczywiście niesklepowej z ziaren polerowanych, choćby i ze znaczkiem „eko” czy „bio”. Z odpowiedniego ziarna – niepolerowanego lecz łamanego, w odpowiedni sposób wykonanej i w odpowiedni sposób ugotowanej. Taką kaszę mogę nawet sprezentować (pod warunkiem, że opisze skutki jej przywracającego zdrowie działania). A rosół trzeba będzie powtórzyć. Tym razem ugotowany już nie na wodzie lecz na winie (czerwonym), z kury (najlepiej czarnej, najlepiej zabitej o północy, najlepiej na rozstajnych drogach) z dodatkiem odpowiednich ziół, np. arcydzięgla i żółtka.

Sadło borsuka, niedźwiedzia, psa…

Dawniej płuca chroniono tłuszczem i leczono sadłem. Medycyna ludowa wykorzystywała różne sadła. Stosowano je nie tylko spożywczo, także do okładów. Sami je także jadaliśmy i przykładaliśmy na klatkę piersiową.

Niegdyś przyjaźniliśmy się z lekarzem-kolarzem. Jego płuca były tak przeżarte, że koledzy medycy nie umieli pomóc. Wykurowany został sadłem z borsuka.

Gdy nasz synek trafił do szpitala i tam wpakowali go w chorobę płuc szukaliśmy sadła borsuka. Aby mieć dojście do myśliwych i od nich zdobyć sadło borsuka zatrudniliśmy się w nadleśnictwie. Gdy myśliwym długo nie udawało się ustrzelić borsuka odesłali nas do kłusownika i nawet dali namiar na niego. Zaprzyjaźniliśmy się z kłusownikiem i wspólnie szukaliśmy borsuka.  Widywaliśmy jego ślady, ale zwierza spotkać się nie udawało. Wówczas kłusownik, który polubił moich synów wytopił dla nas sadło z bardzo starego psa. Synek dostawał po kilka kropelek, a my podjadaliśmy po pół łyżeczki. Syn wyzdrowiał, a wydolność naszego organizmu, tak wzrosła, że rowerem przejeżdżaliśmy rocznie ponad czternaście tysięcy kilometrów (14 000 km). To tyle, że obwód kuli ziemskiej  (40 000 km) pokonywaliśmy co niespełna trzy lata. Od tamtej pory pokonaliśmy go kilkanaście razy.

Kłusownik, dzięki któremu wyzdrowiał nasz syn okazał się tym samym, który wcześniej wykurował lekarza-kolarza. Przez wiele lat odwiedzaliśmy ich obu, przekazując wieści między borem (gdzie mieszkał kłusownik) a miastem (gdzie mieszkał lekarz-kolarz).

Dziś sadła borsucze, niedźwiedzie, bobrze, świstacze i inne są łatwo dostępne. W sąsiednich krajach można je kupić nawet w aptekach.

Podając nasze osobiste przeżycia i doświadczenia w żadnym razie nie bawimy się w lekarza. Przytoczyliśmy tylko swoje wspomnienia sprzed kilkudziesięciu lat.

A co potem?

Oczywiście zioła, ale tak dobrane do aktualnych potrzeb wymęczonego chorobami i chorowaniem organizmu by spełniały wszystkie wyżej wymienione cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie
  2. Wzmacnianie sił witalnych
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia
  4. Uprawnianie układu oddechowego

Tak więc zanim skorzystasz z „mądrości” wygłaszanych i publikowanych w internetowych śmietnikach zadawaj sobie pytania: kto je głosi?, dla kogo?, komu i jak to służy?, kto na tym zarabia?, czy komuś to już pomogło?… Dobrze byłoby poznać odpowiedzi na te pytania, jednakże najpierw trzeba je zadać.

Co poza tym?

Jeśli śledzisz naszą witrynę i nasze publikacje powinnaś/powinieneś wiedzieć, że w każdym przypadku odsyłamy do Louise L. Hay i polecamy jej książkę Możesz uzdrowić swoje życie. Płuca to nie tylko narząd, to także  zdolność przyjmowania życia. Według Louise L. Hay prawdopodobnymi przyczynami chorób płuc są: depresja, żal, obawa przed aktywnym życiem, poczucie, że jest się niegodnym żyć pełnią życia. Natomiast prawdopodobnymi przyczynami zapalenia płuc są: rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne…

A co, jeśli ten nieszczęśnik nie ma kochanki?

To niech kochanką zostanie żona. Wiem, wiem, że to bardzo trudne, bowiem wszystkie żony, którym polecałem zakochać się oburzały się na tę propozycję. Jako argument przeciw zakochaniu mówiły, że już mają męża. Ja im mężów przecież nie odbierałem, lecz polecałem stan zakochania. Jeśli byliście prawdziwie zakochani, to przypomnijcie sobie tamten stan, gdy organizm znajduje moce przeciw wszelkim przeciwnościom i energię by je pokonywać.

Apel do żon

Jeśli prawdziwie pokochacie swoich mężów większość ich, a przy tym także waszych chorób pryśnie jak bańka mydlana. Tego, co może organizm w stanie zakochania nie dokona ani żaden antybiotyk, ani nawet wszystkie antybiotyki świata razem.

A co jeśli nie masz męża, albo nie umiesz go pokochać? No to zakochaj się w kwiatach, ogrodzie, sadzie, haftowaniu, szydełkowaniu… Przecież nie o przedmiot kochania chodzi, lecz o stan organizmu i moce organizmu będącego w stanie zakochania.

Pod scriptum

Jeśli znasz antybiotyki, które: żal przetwarzają na radość, obawy przed  aktywnym życiem, rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne  przetwarzają na życie pełnią życia, radość i siły witalne, poinformuj nas o tym.

Jeśli antybiotyki wyniszczyły organizm – twój lub twoich bliskich – ostrzegaj przed ich stosowaniem. W swoich rozważaniach uwzględniaj też te antybiotyki, którymi karmione są zwierzęta i które wstrzykiwane są zwierzętom.

Zioła i preparaty ziołowe [149]

Jak zapewne moi czytelnicy wiedzą jestem przeciwnikiem stosowania suplementów. Nie zgadzam się z opowieściami je produkujących i nimi handlujących, jakoby były niezbędne. Wszystko, czego potrzebuje nasz organizm występuje w Naturze, więc możemy i powinniśmy zapewnić to w pożywieniu.

Pożywienie opierające się na nawykach, zmieniających się modach, dietach napędza businessy producentów leków i suplementów. Jako, że stan naszego organizmu ciągle się zmienia tak też zmienia się jego zapotrzebowanie. Np. zimą jadamy więcej tłuszczy i potraw z ognia (gotowanych, smażonych, pieczonych), a latem więcej świeżych i na surowo. Gdy marzniemy możemy dodawać do potraw rozgrzewającej kory cynamonowca cejlońskiego, a gdy nam za gorąco możemy wykorzystać ochładzające właściwości rabarbaru. Warzyw, owoców, przypraw o właściwościach rozgrzewających i chłodzących jest wiele. Przykład cynamonu i rabarbaru wybrałem jako powszechnie znane, aby nikogo do niczego nie przekonywać lecz pokazać zależność.

Pożywienie winno być ciągle dostosowywane do aktualnych potrzeb organizmu. Jeśli zdarza mi się skorzystać z ziołowego suplementu diety, aby zareagować zanim znajdę odpowiedni dar Natury to czas ten wykorzystuję na zdobycie ziół, owoców, warzyw niezbędnych organizmowi do powrotu do zdrowia i prawidłowego funkcjonowania.

Wielu moich czytelników poszukując dobrych ziół staje się niewolnikami handlarzy i producentów. Nie lituję się nad ich wydatkami, bowiem najszybciej uczymy się przez kieszeń. Nie lituję się nad ich rozczarowaniem, że te najdroższe nie były ani lepsze, ani pożądanego skutku nie wniosły.

Choć nadal promuję żywność, jako lek, to rozumiem, że trudno szybko (np. w zagrożeniach koowiidoowych) zdobyć np. forsycję, choć jest rośliną powszechnie znaną. Jeszcze trudniej zdobyć jej odpowiednią odmianę i właściwą część rośliny, w odpowiedni sposób zebraną i odpowiednio przechowywaną.

Chcecie coś ziołowego i prawdziwie działającego, oto więc macie do wyboru:

  1. Zioła Indyjskie
  2. Zioła Tradycyjnej Medycyny Chińskiej
  3. Zioła dziko rosnące, zbierane przez nas i zaprzyjaźnionych zielarzy

Nazw indyjskich i chińskich nie wstawiam, żeby uniknąć pomyłek i przekłamań, bowiem nagminnie spotykam takich, co jak nazwę poznają, to szukają w internecie podobnego słowa, nie zastanawiając się, co kryje się pod nazwą. Najwymowniejszym przykładem jest acerola, która jest wiśnią, a większość preparatów o nazwie „Acerola” nie ma nic z owocu, lecz jest syntetycznym kwasem w proszku lub tabletkach. Czasami do syntetyku dodają odrobinkę czarnej porzeczki. Tak więc pokładanie nadziei w syntetycznych preparatach jest głupotą. Polskich wiśni, malin, porzeczek mamy pod dostatkiem, wystarczy je ususzyć i korzystać z nich cały rok.

Nietrudno trafić na właściwą roślinę, jednakże sztuką jest zdobyć właściwą jej część i we właściwy sposób pozyskaną. Np. łatwo dostępne ziele lub liście pozyskane w dowolnej porze roku nie będą tak pomocne, jak korzeń czy kłącze tej samej rośliny pozyskane, gdy soki spłynęły w dół do korzeni.

Kłącza, korzenie, korę jest trudniej pozyskać i wiąże się to ze stratą pozyskiwanej rośliny, podczas gdy liście i ziele odrastają, więc producenci nagminnie wykorzystują tańsze części roślin, a tak zubożone preparaty nie mają spodziewanych właściwości. Być może czasem z niedouczenia, ale w tego typu businessach głównie z chęci łatwego zysku. Udaje się to im gdyż kupujący kierują się modnymi hasłami marketingowymi i nieuzasadnionym zaufaniem (naiwnością).

Mieszanki ziół moje i zaprzyjaźnionych zielarzy

Oczyszczające, Wzmacniające, Regenerujące, Hormonalne…

Wszystkie wieloskładnikowe, dobrane starannie według prawdziwej zielarskiej wiedzy i wielowiekowego doświadczenia.

We współpracy z doświadczonymi zielarzami dobierzemy zioła odpowiednie do indywidualnych potrzeb zamawiającego, więc opisz swoje potrzeby i oczekiwania.

Indyjskie i Tradycyjnej Medycyny Chińskiej

Wybrane przykłady zastosowań:
Wątroba i układ żółciowy
Układ pokarmowy
Układ moczowy
Układ oddechowy
Aparat ruchu
Dermatologia
Wzrok
Choroby kobiet
Choroby mężczyzn
Układ nerwowy
Układ endokrynologiczny
Wspomaganie organizmu

Wyłącznie oryginalne od doświadczonych producentów, importowane ze Wschodu, ze szczegółowym opisem w języku polskim: składu, właściwości, działania. Duży wybór mieszanek starannie dopracowanych na bazie wielowiekowych doświadczeń ułatwia precyzyjne dobranie do indywidualnych potrzeb zamawiającego.

Jedna z roślin w promowanych mieszankach – Złoty korzeń, różeniec górski:

– pomaga organizmowi dostosować się do stresu emocjonalnego i uodpornić się na intensywny wysiłek fizyczny;

– stymuluje centralny układ nerwowy;

– pozytywnie działa w przypadkach depresji, melancholii, migren wywoływanych stresem;

– przywraca chęć do życia;

– przydatny szczególnie przy spadku wydajności pracy.

Jako efektywny antyutleniacz możemy go wykorzystywać w:

– osłabieniu po grypach i chorobach infekcyjnych;

– po zatruciach;

– urazach fizycznych i psychicznych.

Skład jednej z mieszanek ziołowych

zioła: owoce forsycji zwisłej, pęki kwiatowe suchodrzewu japońskiego, korzenie urzetu barwierskiego, kłącza narecznicy grubokłączowej, ziele pstrolistki sercowatej, korzenie i kłącza różeńca chińskiego, korzenie lukrecji uralskiej, pędy przęśli dwukłosowej, nasiona moreli amarum, ziele brodźca paczułka, korzenie i kłącza rzewienia dłoniastego, ziele mięty chińskiej,
minerały: kamień zawierający siarczan wapnia.

Działanie poszczególnych składników:

Forsycja wzmacnia odporność oraz hamuje uwalnianie histaminy (katar, alergia).

Suchodrzew i Urzet wyraźnie obniżają gorączkę, działają antybiotycznie wobec Escherichia coli – pałeczki okrężnicy, Salmonella typhimurium, Staphylococcus Aureolus – gronkowca złocistego, i Streptococcus pyogenes – paciorkowca. Współczesne badania potwierdzają przeciwwirusowe i przeciwbakteryjne właściwości urzetu barwierskiego, zwłaszcza wobec wirusów grypy Influenzavirus A, B, C.

Pstrolistka sercowata stosowana w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej na infekcje górnych dróg oddechowych i stany zapalne przewodów oddechowych.

Różeniec chiński działa podobnie jak korzeń żeńszenia, podwyższa sprawność organizmu. Wzmacnia i podwyższa odporność ma choroby.

Lukrecja uralska – zioło przeciwwirusowe, bakteriobójcze, przeciwzapalne, wykrztuśne, nawilża płuca, oczyszcza oskrzela, hamuje kaszel.

Przęśl dwukłosowa wyraźnie rozszerza oskrzela i oskrzeliki. Płuca człowieka zawierają około 30 000 oskrzelików o średnicy mniej niż 1-2 mm. Ich skurcz prowadzi do znacznego ograniczenia przepływu powietrza w płucach w wielu procesach patologicznych. Infekcje dróg oddechowych i ostre zapalenie oskrzelików wywołują głównie wirusy RSV (ang. Respiratory Syncytia Virus rodzaju Pneumovirus) i wirus grypy.

Forsycja zwisła, Urzet barwierski, Rzewień dłoniasty stosowane w zapobieganiu i leczeniu wirusowych chorób zakaźnych. Zawierają emodynę, która działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, ma potencjalną aktywność przeciw wirusom grypy.

Minerał zawierający siarczan wapnia stymuluje meridiany płuc i żołądka, „oczyszcza ciepło i ogień” – infekcja wirusowa i bakteryjna.

Specyfik ziołowo-mineralny o wyżej wymienionym składzie w Polsce nie jest znany, więc próżno szukać go w miejscach ogólnodostępnych.

Polskie borówki [148]

owoce zdrowia

Borówka (Vaccinium), z rodziny wrzosowatych, ok. 130 gatunków krzewinek lub krzewów, występujących od arktycznej tundry po góry południowej Afryki i tropikalnej Azji, z których wiele dostarcza smacznych jagód zbieranych ze stanu dzikiego lub z uprawy.

W Polsce rosną 3 gatunki:

1. Borówka czernica (Vaccinium myrtillus), zwana czarną jagodą, pospolita w świeżych borach sosnowych na niżu, częsta także w górach, o smacznych, masowo zbieranych, ciemnofioletowych jagodach;

2. Borówka brusznica (Vaccinium vitis-idaea), o jagodach czerwonych, częsta w suchych borach szpilkowych;

3. Borówka bagienna (Vaccinium uliginosum), zwana łochynią lub pijanicą, rosnąca w podmokłych borach sosnowych oraz na torfowiskach, o sinoczarnych owocach z białawym miąższem, pokrytych zwykle pyłkiem bagna zwyczajnego, działającym odurzająco.

Uprawiane są głównie borówki pochodzące z Ameryki Północnej, mające znacznie większe owoce, np. borówka wysoka (Vaccinium corymbosum), o wysokości do 3 m i dużych owocach.

Wybitnie leczniczymi właściwościami odznaczają się borówka czernica i borówka brusznica.

Czarna jagoda, borówka czernica

Czarna jagoda, borówka czernica, (Vacinium vitis idaea), jeden z trzech rosnących w Polsce dziko gatunków borówki. Owocem są drobne, silnie barwiące, fioletowo-czarne jagody. Spożywa się je na surowo lub w postaci przetworów.

Od dawna sok i herbata z suszonych czarnych jagód stosowana była do leczenia biegunek i niszczenia pasożytów przewodu pokarmowego. Piloci stosowali czarne jagody by wzmocnić wzrok.

Zawarte w jagodach garbniki (7% zawartości) neutralizują toksyny pokarmowe i blokują wchłanianie ich przez błony śluzowe. Niebieski barwnik antocyjanowy hamuje rozwój bakterii. Osłabione bakterie nie mogą się przytwierdzić do błon śluzowych, zostają sklejone przez garbniki i wydalone.

Owoce świeże i dżemy jagodowe działają lekko przeczyszczająco, a jagody suszone mają działanie przeciwne. Intensywnie czerwony sok z czarnych jagód stosowany jest do barwienia win.

Czarne jagody zalecane są dla diabetyków gdyż zawierają substancję insulinopodobną, wakcyninę (glikozyd kwasu benzoesowego), zwaną roślinną insuliną.

100 gramów czarnych jagód zawiera: 0,6 gramów białka, 14,3 grama węglowodanów, 65 miligramów potasu, 10 miligramów wapnia, 9 miligramów fosforu, 2 miligramy magnezu, 1 miligram sodu, 0,7 miligramów żelaza, 0,1 miligrama cynku, 130 mikrogramów witaminy A, 0,02 miligrama witamin B1 i B2, 0,4 miligrama witaminy PP, 0,06 miligrama witaminy B6, 22 miligramy witaminy C, 6 mikrogramów kwasu foliowego.

Brusznica, borówka czerwona

Brusznica, borówka czerwona (Vaccinium vitis-idaea), jeden z gatunków borówki występujący w północnych obszarach Ameryki, Europy i Azji. Odporna na niskie temperatury, wiecznie zielona występuje w tundrze podbiegunowej i lasach iglastych strefy umiarkowanej. Krzewinki niskie, liście ciemnozielone, błyszczące, jagody zebrane w małe grona, o różnej intensywności czerwieni.

W Polsce owoce dojrzewają z końcem lipca, ale brusznica powtarza owocowanie do późnej jesieni.

Jagody, w smaku lekko gorzkie, zawierają kwas benzoesowy, który zapobiega szybkiemu psuciu się świeżych jagód i przetworów. Przerabiane są na niezbyt słodkie dżemy i konfitury tradycyjnie używane jako dodatek do mięs.

Dzięki zawartości w liściach i jagodach glikozydu-arbutyny, brusznica od dawna stosowana była do leczenia stanów zapalnych dróg moczowych. Arbutyna uniemożliwia bakteriom przyczepianie się do błon śluzowych, dzięki czemu są one wydalane.

100 gramów jagód borówki brusznicy zawiera: 0,4 grama białka, 3,5 grama węglowodanów, 1,1 grama błonnika, 120 miligramów potasu, 15 miligramów wapnia, 11 miligramów fosforu, 8 miligramów magnezu, 2 miligramy sodu, 1,1 miligrama żelaza, 20 mikrogramów witaminy A, 0,03 miligrama witaminy B1, 0,02 witaminy B2, 0,1 miligrama witaminy PP, 0,04 witaminy B6, 12 miligramów witaminy C, 2 mikrogramy kwasu foliowego.

Borówka bagienna, łochynia

Borówka bagienna, borówka błotna, łochynia, pijanica, durnica (Vaccinium uliginosum), krzewinka występująca na torfowiskach i bagnach lasów nizinnych oraz podmokłych stanowiskach w górach. Krzewinki dużo wyższe od czarnej jagody, liście opadające na zimę, po spodem szarozielone, owoce z białym miąższem, większe niż u borówki czernicy, pokryte ciemnostalowym nalotem.

Odurzające skutki spożycia owoców łochyni powodują nie składniki zawarte w jej owocach, lecz pyłek kwiatowy rośliny zwanej bagno, często rosnącej na bagnach, obok łochyni.

Jagody są bardzo smaczne, zawierają podobne składniki odżywcze jak czarne jagody, a nawet nieco więcej witamin i kwasów organicznych.

W medycynie ludowej stosowane na leczenia dolegliwości przewodu pokarmowego w postaci surowej, suszu lub dżemu.

Szczypta przypraw skuteczniejsza od garści rutinoskorbinu [147]

Do niedawna była Złota Polska Jesień, mogliśmy rozkoszować się nasyconymi Światłem Słońca i Słoneczną Energią Darami Natury. Od zarania dziejów nasi zapobiegliwi przodkowie dojrzewające w Słońcu Dary Natury, wraz z nagromadzoną w nich Słoneczną Energią zamykali w słojach, słoikach, słoiczkach, butlach, butelkach, buteleczkach. Dziś już coraz mniej rodzin tak tworzy swoje spiżarnie.

Przyszła zima. Jeśli będzie mroźna wymrozi niektóre źródła zarazy. Niezależnie jaka będzie, zimą światła słonecznego jest mało, więc to zamknięte w słoikach przyda się bardzo. Niestety obecnie coraz mniej osób kultywuje dobre zwyczaje, mało kto docenia Wiedzę opartą na doświadczeniu wielu pokoleń. Coraz więcej ulega reklamowym pokusom i jada pakowaną w plastiki przemysłówę, wytwarzaną poza zasięgiem życiodajnych promieni słonecznych. Nazywana „żywnością” przemysłowa pasza, nie dość, że nie wspiera zdrowia, to jeszcze je rujnuje, a syntetyczne tworzywa zaśmiecają świat dopełniając spustoszenia.

W mojej młodości zima każdemu przysparzała rozkoszy. Nawet mniej sprawni staruszkowie doceniali jej uroki. Dziś chyba każdy niecierpliwie czeka wiosny. Jedni świadomie, inni intuicyjnie, wyczuwamy i doświadczamy, że mało słoneczna żywność w mało słonecznych porach roku sprzyja spadkowi odporności, a wówczas łatwiej „łapiemy” infekcje.

Szczycimy się nowoczesnością, zdobywaniem Księżyca, a nie wiemy czym i jak chronić się przed bakteriami i wirusami na Ziemi. Ciekawe, że wielu spośród naszych przodków wiedziało. Dlaczego więc nazywani bywają niewykształconymi?

Zazwyczaj wystarczyło sięgnąć po przyprawy. Dawniej były drogie i trudno dostępne, dziś są tanie i łatwo dostępne. Mimo to mało cierpiętników wie, że szczypta przypraw, nawet najbardziej popularnych, lepiej przysłuży się naszemu zdrowiu niż farmaceutyki.

Zazwyczaj w kuchni mamy kilka przypraw i czasem je stosujemy, ale czy w pełni znamy ich właściwości i czy umiemy je wykorzystywać? O przyprawach można wiele pisać, ale od pisaniny zdrowia nie przybywa. Przypominam więc cztery z tych niby znanych i zachęcam do częstszego i pełniejszego ich wykorzystywania, bo wiele wskazuje, że nie są doceniane, przynajmniej w zakresie właściwości ochronnych, prozdrowotnych, leczniczych, nawet w jakże częstych problemach infekcyjnych.

Czosnek

Jest przeciwutleniaczem i naturalnym antybiotykiem. W wygaszaniu infekcji i wzmacnianiu odporności nie ma sobie równych. Moc czosnku znana jest od wieków. Z jego leczniczych właściwości korzystały nasze babki, prababki, praprababki… To, co szczególnie wyróżnia czosnek to uniwersalne zastosowanie. Czosnkiem można wzbogacić smak niemal każdej potrawy.

 Cynamon

Jest sproszkowaną korą cynamonowca. Zapach i smak cynamonu kojarzymy głównie ze świątecznymi wypiekami, a powinien w naszych domach gościć na co dzień.

Cynamon rozgrzewa organizm i chroni przed infekcjami bakteryjnymi. Możemy wykorzystywać go do potrawach na słodko, jak np.: naleśniki, owsianki, kluski, makarony, ciasta, kompoty…, ale także do wielu innych, np.: pieczonych mięs, gulaszy, szaszłyków, warzyw…

Imbir

Świeżemu korzeniowi imbiru działanie leczące nadają: zingiberol, gingerol, zinferon…, to dzięki nim imbir: gasi stany zapalne, przyspiesza usuwanie toksyn, działa antybakteryjnie i rozgrzewająco. W pewnym zakresie działa podobnie do aspiryny, ale jest od niej skuteczniejszy.

Dla wzmocnienia odporności kilka cienkich plasterków korzenia imbiru zalewano gorącym alkoholem i tak powstały napój wypijano codziennie (rano). Można wzbogacić sokiem z cytryny i miodem.

Kurkuma

Jest naturalnym antybiotykiem. Jest ponocna w zapobieganiu infekcjom bakteryjnym, wirusowym, grzybiczym. Nadaje potrawom złocisty odcień. Świetnie sprawdzi się w potrawach każdej kuchni, od dalekowschodniej do naszej.

Proszek z korzenia kurkumy jest składnikiem popularnej mieszanki przypraw: curry.

Kurkumę można stosować do oczyszczania organizmu z toksyn, a także wykorzystywać jej działanie przeciwbólowe.

Wszystkie tu wymienione przyprawy można połączyć, sporządzając rozgrzewającą miksturę.

Więcej o wykorzystywaniu przypraw można przeczytać w kilku moich książkach, bowiem kończąc je przepisami kulinarnymi zamieszczam dla wygody czytelników także rozdział o przyprawach.

Jedz i pij na zdrowie [146]

Prozdrowotna moc warzyw w nadciśnieniu tętniczym i innych problemach – nie tylko sercowych

Wszystko, co piszę nie jest zaleceniem, nie ma nic wspólnego z medycyną, ani przeciw niej. W świetle wiedzy dawnych mędrców nie było rozgraniczeń i podziałów na: kuchnię, medycynę, religię, politykę, inne dziedziny, bowiem zawsze dążono do harmonii, porządku gdyż rozumiano, że wszelkie problemy (nie tylko zdrowotne) wynikają z długotrwałego zaburzania porządku i zastępowania go chaosem, bałaganem. Nie jest To też moje, lecz jest To doświadczeniem wielu pokoleń różnych kultur. Ja tylko To przypominam, by prawdziwą Wiedzę ocalić od zapomnienia.

Będzie budujące dla wszystkich, jeśli podzielisz się swoim doświadczeniem z tego, co poznałaś/eś z witryny ambasadorzdrowia.pl, zastosowałaś/eś praktycznie i zaprosiłaś/eś przyjaciół w to miejsce.

Burak ćwikłowy

Awitaminoza

Codziennie wypijać szklankę świeżego soku z buraków ćwikłowych, marchwi i owoców (w równych proporcjach).

Nadciśnienie tętnicze

I – Dwa buraki zetrzeć na drobnej tarce, odcisnąć sok, naczynie włożyć do większego z wodą i zagrzać. Do podgrzanego soku dodać łyżeczkę miodu lub soku grejpfruta; przez 2 tygodnie wypijać po szklance po śniadaniu i po kolacji.
II – Rano i wieczorem wypijać po jedzeniu szklankę kwasu buraczanego z łyżką miodu.

Niedomagania krwi

I – Jeść często buraki gotowane z czarną fasolą i orzeszkami ziemnymi.
II – Pić kwas buraczany.

Kwas buraczany

Pokrojone w plastry buraki zalać wystudzoną przegotowaną wodą (by je przykryła) w kamion­kowym garnku lub słoju, włożyć kromkę suchego chleba, pozostawić na 7 dni. Po 7 dniach przecedzić, zlać do butelek, zakorkować, przechowywać w chłodnej piwnicy; pić według potrzeby.

Cebula

Nadciśnienie tętnicze

Wycisnąć sok z kilograma dużych cebul i wymieszać z sokiem cytryn w proporcji sok cytryny z sokiem cebuli; wypijać po łyżce dziennie. Nie tylko obniża ciśnienie, ale także oczyszcza arterie ze złogów cholesterolu. Tu należy przypomnieć, że nie cholesterol jest przyczyną, lecz gdy przyczyna ustępuje poziom cholesterolu spada, ponieważ przestaje już być potrzebny.

Stwardnienie tętnic mózgu

Przykładać na czoło kompresy z surowej cebuli.

Środek ogólnie wzmacniający

Trzy razy dziennie wypijać po kieliszku wina cebulowego.

Cebula surowa

Dodawać do zup, sałatek, zakąsek, jeść macerowaną kilka godzin w oliwie (z oliwek). Drobno posiekaną cebulę dodawać do mleka, rosołu, smarować kanapki z masłem lub olejem.

Cebulowy napój

Posiekaną cebulę macerować kilka godzin w ciepłej wodzie. Popijać z kilkoma kroplami soku cytryny, rano na pusty żołądek.

Wzmacniające wino

30 dag miazgi cebuli połączyć z 10 dag jasnego płynnego miodu i 3/4 litra białego wytrawnego wina, starannie mieszając. Macerować 5 dni codziennie starannie mieszając. Przecedzić. Pić 3-5 łyżeczek dziennie np. przy awitaminozie i dla wzmocnienia. Zapobiega m.in. szkorbutowi, miażdżycy naczyń krwionośnych…

Cebulowa nalewka

Świeże cebule macerować 10 dni w alkoholu 90 % w stosunku 1:1, pić 3-5 łyżeczek dziennie. Aby otrzymać nalewkę łagodną macerować cebule w alkoholu 20 %; wypijać dwa razy dziennie przy posiłkach po łyżce z dodatkiem wody osłodzonej. Działa bakteriobójczo i pobudza czynności wydzielnicze jelit.

Czosnek

Krążenia krwi polepszyć

Ugotować trzy ząbki czosnku; jeść w posiłkach z sosem sojowym.

Nadciśnienie tętnicze

I – Pić dwa razy dziennie po 30 kropli nalewki czosnkowej, co kilka dni robić przerwę.
II – Jeśli nie występują schorzenia wątroby pić „wino czosnkowe” dwa razy dziennie po łyżce przed jedzeniem.

Przykład zastosowania czosnku

Smażyć ząbki czosnku w oleju roślinnym z czarnym pieprzem i plasterkami świeżego imbiru; posypać cukrem i zieloną cebulą, polać octem, dodać ketchupu pomidorowego i ewentualnie mąki do zagęszczenia. Zawiera 4 smaki słodki, kwaśny, ostry, słony.

Czosnek surowy

Stosować do sałaty i różnych produktów spożywczych. Wyjątkowo korzystnie jest dwa ząbki czosnku posiekać z natką pietruszki, dodać kilka kropli oliwy z oliwek i pozostawić na noc. Zjeść na­zajutrz rano.

Nalewka czosnkowa

5 dag pokrojonego czosnku macerować 10 dni w pół litra wódki 40 %, często wstrząsając. Przecedzić i pić dwa razy dziennie do 30 kropli przez kilka dni (antyseptyk, działa przeciwmiażdżycowo, obniża ciśnienie krwi, rozszerza naczynia krwionośne, przeciwdziała bólom reumatycznym, astmie…).

Czosnkowe wino wzmacniające

10 dag posiekanego czosnku zalać butelką białego wytrawnego wina, odstawić na 7 (30) dni do zmacerowania. Stosować w miarę potrzeby dla wzmocnienia. Skuteczne także przeciw chronicz­nemu zimnu, zwłaszcza u kobiet.

Kapusta

Choroba serca

Przykładanie miejscowe liści kapusty zmniejsza przekrwienie i normalizuje krwiobieg. Okład z 3-4 warstw świeżych liści kapusty pozostawić na kilka godzin.

Krwioobieg usprawnia

Przykładanie liści kapusty ożywia tkanki, absorbuje nieczystości i skupiska tłuszczu z tkanki podskórnej, regeneruje i oczyszcza skórę, usprawnia krwioobieg. Podobnie działa brzoskwinia, ogórek, truskawka.

Nadciśnienie tętnicze

Przykładać 3-4 warstwy liści kapusty na okolice lędźwi, kark, łydki, na 2-3 godz. lub całą noc.

Zapalenie tętnic

Na noc przykładać trzy warstwy liści kapusty na powierzchnię większą niż objęta dolegliwością (lekko obandażowane). Okłady z liści zmniejszają przekrwie­nie, aktywizują krwioobieg, ożywiają tkanki, oczyszczają kapilary. Dotyczy to również ciężkich nóg, sinicy skóry.

Zapalenie włośniczek

Popijać po szklance dziennie świeżego soku z surowej kapusty.

Żylaki – także bolesne

Na noc przykładać trzy warstwy liści kapusty na powierzchnię większą niż objęta dolegliwością (lekko obandażowane). Okłady z liści zmniejszają przekrwie­nie, aktywizują krwioobieg, ożywiają tkanki, oczyszczają kapilary. Dotyczy to również ciężkich nóg, sinicy skóry.

Marchew

Naczynia krwionośne

Świeży sok z marchwi przemywa naczynia krwionośne.

Stany przedrakowe

Popijać dziennie litr świeżego soku z marchwi z dodatkiem pół litra soku z selera.

Stany zapalne

Świeży sok z marchwi usuwa stany zapalne.

Stwardnienie tętnic

Świeży sok z marchwi przeciwdziała stwardnieniu tętnic.

Zupa z marchwi

Zupę z marchwi zaleca się ze względu na jej właściwości odtru­wające, remineralizujące i zdolność przywracania w organizmie równowagi kwasowo-zasadowej. Zupa ta wskazana jest dla otyłych, ma właściwości moczopędne, poprawia krążenie krwi, pobudza czynności gruczołów wydzielania wewnętrznego.

 Marchew i jej liście

Marchew i jej liście powinny być dodawane do wszystkich zup jarzynowych, w których wystę­puje por, cebula, czosnek, tymianek, rozmaryn, kalarepa, goź­dziki, liść laurowy, seler, pietruszka.

Pomidory

Nadciśnienie tętnicze

Jeść dwa pomidory na pusty żołądek codziennie przez miesiąc, również unikać pokarmów pikant­nych.

Właściwy poziom likopenu w krwi

Zjeść codziennie pomidora.

Seler

Nadciśnienie tętnicze

I – Regularnie jadać seler.
II – Wypijać trzy filiżanki lekko gotowanego soku z selerów.
III – Codziennie na pusty żołądek pić letni sok z selerów.

Szparagi

Nadciśnienie tętnicze

Wypijać szklankę dziennie soku szparagowego razem z miąższem i łyżeczką miodu.

Odtruć organizm

Jeść zupę jarzynową z gotowanej marchwi i naci marchwi, selerów, mniszka, szparagu i dyni.

Stwardnienie tętnic

Wypijać szklankę dziennie soku szparagowego razem z miąższem i łyżeczką miodu.

Wykorzystywanie warzyw, owoców, przypraw w świadomym oddziaływaniu na organizm [145]

Dietetycy i przeróżni cudacy gadający i pisujący o warzywach, owocach, nabiałach, olejach, miodach, octach, etc. zachęcają do  częstego ich spożywania. Posługując się hasłami generalizującymi: „warzywa”, „owoce”, „nabiał”, etc. dają dowód, że nie rozróżniają różnego działania każdego z poszczególnych warzyw, owoców, etc. Jeśli jedno rozgrzewa, inne ochładza, jeszcze inne osusza, a jeszcze inne nawilża, itd., itp., to jaką wartość mają ich zalecenia i nakazy? Jeśli działania różnorodności poszczególnych pokarmów nie znają, nie rozróżniają, nie rozumieją, to jaki sens ma poleganie na ich chorych opiniach i poddawanie się ich chorym zaleceniom?

Coraz więcej osób uskarża się, że po wprowadzeniu odżywiania „lepszego” ich stan zdrowia pogorszył się. Czy warto zatem przestawiać się na nowe i czuć się gorzej niż było to gdy odżywiali się po staremu?

Cognoscetis veritatem, et veritas liberabit vos – Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (Ewangela św. Jana). A może wygodniej jest nie wiedzieć? Jeśli dla wielu choroby są  jedynym dorobkiem, a leczenie przysparzające nowszych i więcej chorób jest sensem życia, to jakże mieliby dalej żyć po utracie całego dorobku?

Pokazując moim czytelnikom właściwości i oddziaływanie na organizm poszczególnych warzyw, owoców, przypraw zapraszam do zastanawiania się nad bezsensem generalizowania oraz szkodliwości ulegania dietetycznym modom i poradom popaprańców, często wysoko wykształconych. Wykształconych w czym? W szkodzeniu? Wyniszczaniu?

Warzywa

Cebula

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, harmonizuje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi yin, przeciwdziała truciznom, działa napotnie…

Cebulki szalotki

Działanie na organizm: wzmacniają yang, harmonizują i korzystnie wpływają na Qi, oczyszczają gorąco, łagodzą yang, usuwają wilgoć, przełamują zastój krwi, rozpraszają zimno, rozszerzają klatkę piersiową, rozwiązują skrzepnięcia, moczopędne. Szczypior usuwa zewnętrzne czynniki chorobotwórcze, rozprasza wiatr i zimno, napotny, przeciwbakteryjny.

Dynie

Można spożywać surowe np. w sałatkach z pomidorami, gotowane z mlekiem, ryżem, kaszą jaglaną, manną, duszone, zapiekane w cieście, smażone marmoladki np. z jabłkami, morelami, smażone na oleju placki z dyni i ziemniaków, marynowane… W celach leczniczych stosuje się miąższ, sok, wywar z miąższu i świeże nasiona, ale właściwości lecznicze wykazują głównie odmiany dyni o miąższu pomarańczowym.
Działanie na organizm: Wzmacnia yang, qi, krew i środkowy ogrzewacz, działa dobrze na qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi yin, osusza wilgoć, zmniejsza gorączkę, usuwa ból, wprowadza obfite poty, leczy zapalenia, znieczula, niszczy robaki, przerywa czerwonkę, korzystnie wpływa na cukrzyków, stabilizuje nadmiernie aktywny płód. Antidotum dla opium.

 Oberżyna, bakłażan

Przeciwwskazania: Zespoły zimna. Nadmierne spożywanie może uszkodzić macicę.

 Pasternak

Wskazania: W przeziębieniu typu wiatr-zimno, bólu głowy, bólu mięśni, zawrotach głowy, artretyzmie, tężcu.

Pory

Stanowią dobre źródło potasu i żelaza – zwłaszcza w zielonych częściach liści – mniejsze beta-karotenu i witaminy C.
Działanie na organizm: Wzmacniają yang, harmonizują, regulują i dodatnio działają na Qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, usuwają gorąco żołądka.

Rzepa

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, harmonizuje, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, harmonizuje krew, oczyszcza gorąco, łagodzi yang, ucisza wzburzoną Qi, osusza wilgoć, usuwa zimno, łagodzi yin, przełamuje zastój pokarmu, pobudza apetyt, wstrzymuje kaszel, odtruwa, przeciwdziała truciznom, napotna.

Rzodkiewka

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, reguluje i harmonizuje Qi, harmonizuje krew, oczyszcza gorąco, łagodzi yang, usuwa zimno i nagromadzenia, przetwarza gorący śluz, ucisza wzburzoną Qi, rozciąga środkowy ogrzewacz, przeciwdziała truciznom.
Przeciwwskazania: Patologiczne zimno, schorzenia wątroby, nerek, owrzodzenie żołądka.

Szczypiorek chiński

Działanie na organizm: Wzmacnia nerki i funkcje seksualne, usuwa wilgotność, ogrzewa oziębłość.
Wskazania: W zimnym bólu brzucha, białych upławach, biegunce, moczenia bezwiednym, braku menstruacji.

Skórka grejpfruta

Wskazania: W problemach zimna, kaszlu, kaszlu typu wiatr-zimny, niestrawności, wzdęciach, bólu gardła, przekrwieniu w piersi, usuwaniu śluzu, zatruciu.

Ziemniaki słodkie bataty

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, Qi i krew, działają dobrze na Qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, wzmacniają środkowy ogrzewacz, harmonizują krew, śledzionę i płuca, wzmacniają nerki, korzystne dla nasienia, wytwarzają cenne płyny, rozciągają żołądek i jelita, wprowadzają ruchy jelit i czynią 5 trzewi „tłustymi”.

Owoce

Ananas

Przeciwwskazania: Zespoły zimna, egzema, karbunkuł. Nadmierna konsumpcja ananasów może powodować ból brzucha.

Arbuz

Przeciwwskazania: Nadmiar wilgoci, anemia, objawy zimna, zimny środkowy ogrzewacz, wielomocz, słabość żołądka.

Banan

Przeciwwskazania: Nie używać w objawach zimna.

Brzoskwi owoc

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, Qi, krew, dodatnio działają na Qi, oczyszczają gorąco, uaktywniają krew, usprawniają krążenie krwi, przełamują zastój krwi, eliminują nagromadzenia, wytwarzają cenne płyny, smarują płuca i jelita, usuwają zimno, pomagają w cukrzycy, regulują pocenie się, działają napotnie, przeciw obstrukcyjnie.

Brzoskwiń jądra

Działanie na organizm: Pobudzają krążenie krwi, smarują jelita, są lekko trujące.
Zalecane w: Cukrzycy, chorobach płuc, kaszlu, suchym kaszlu, gorącym kaszlu, niestrawności, bólu przepuklinowym, robakach jelitowych, zapaleniu pochwy, nadmiernych potach.
Przeciwwskazania: nie stosować przy objawach wilgoci i zimna. Ostrzeżenie: Nadmierna konsumpcja może wytworzyć wewnętrzne gorąco.

Liczi

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, działają dodatnio na qi, harmonizują qi i krew, odżywiają krew, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, uciszają umysł, uspokajają wątrobę, wytwarzają cenne płyny, wzmacniają energię, koją ból, środek przeciwbólowy.

Longan

Działanie na organizm: Wzmacnia yang, harmonizują qi i krew, działają dodatnio na qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, uspokajają umysł.
Zalecane w: Słabości, bezsenności, palpitacji, konwulsji, osłabieniu pamięci, nerwowości, nerwowym podnieceniu. Używany jako środek wzmacniający śledzionę, serce, krew, energię.

Truskawki

Działanie na organizm: Wzmacniają yang, qi, krew i śledzionę, działają dobrze na qi, przełamują zastój Qi i zimno, harmonizują wątrobę i nerki, tamują wydalanie moczu, smarują płuca, wytwarzają cenne płyny, usuwają zatrucie, odtruwają zatrucie alkoholem.

Kasztany

Zawierają dużo skrobi i cukrów, są bardzo pożywne, powszechnie zbierane i spożywane w różnej postaci, najczęściej pieczone.
Działanie na organizm wg TMC: wspomagają yang, wzmacniają Qi i krew, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, łagodzą yin, odżywiają żołądek i śledzionę, wzmacniają żołądek, śledzionę, nerki i ścięgna, aktywują krew, ułatwiają krwioobieg, wstrzymują krwotoki. Środek wzmacniający żołądek, śledzionę, nerki.

Orzeszki piniowe, piniole

To jadalne nasiona sosny o charakterystycznej, parasolowatej koronie – Pinii. Pinia (Pinus pinea) pochodzi z obszaru śródziemnomorskiego i tam też często sadzona.
Działanie na organizm wg TMC: wzmacniają yang, harmonizują qi i krew, działają dodatnio na qi, przełamują zastój krwi, usuwają zimno, odżywiają i pobudzają cenne płyny, wypędzają wiatr, smarują płuca i jelita, czynią jelita gładkimi, wstrzymują kaszel.
Przeciwwskazania: Problemy zimna i/albo wilgoci, zastój qi, biegunka. Nadmierne jedzenie orzeszków ziemnych szkodzi funkcjom trawienia i skórze.
Uwagi: Zewnętrznych warstw orzeszków ziemnych nie wolno usuwać gdy stosuje się je w lekach chińskich, chyba, że zalecono inaczej.

Przyprawy

Czarnuszka

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang i Qi, reguluje przepływ Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, ogrzewa nerki, harmonizuje żołądek. Zalecana w: Przepukliny, zimna, bólu w dole brzucha, lumbago, bólu żołądka, wymiotów.

Gałka muszkatołowa

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, harmonizuje, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi i zimna, łagodzi Yin, ogrzewa wnętrzności, uspakaja wzburzone Qi, pobudza trawienie, pomaga w trawieniu, zestala jelito.

Goździk

Działanie na organizm: Należy do bardzo ciepłych korzeni, może rozgrzać żołądek i wstrzymać wymioty, czkawkę, ból przepuklinowy. Niekiedy jednak wymioty oraz czkawka są wynikiem nadmiaru ciepłej energii i wtedy nie wolno go stosować. Spożycie goździka powoduje usunięcie czkawki czasem po upływie kilku minut. Jeżeli jednak goździk objawów tych nie usunie to najprawdopodobniej są to objawy gorąca.
Wymioty i czkawka są przeważnie pochodzenia zimnego i wtedy można użyć goździków z dobrym skutkiem.

Imbir suszony

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, reguluje i wzmacnia Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, ogrzewa wnętrzności, otwiera południki.
Zalecany w: Zimnym bólu brzucha, wymiotach, biegunkach, zimnie nóg i rąk, reumatyzmie, wymiotach porannych w ciąży, wodnej biegunce.
Przeciwwskazania: Niedobór Yin, wewnętrzne gorąco, gorący krwotok.

Chińczycy wykorzystują imbir od co najmniej 2 tysięcy lat w leczeniu mdłości, wymiotów, choroby lokomocyj­nej… Jest to wciąż jeden z najbardziej skutecznych środków na te problemy. Świeży korzeń można kupić w sklepach spożywczych, a gotowe preparaty są dostępne w sklepach ze zdrową żywnością.

Imbir świeży

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, reguluje i wzmacnia Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, poprawia warunki plwociny, powoduje poty, wstrzymuje wymioty, odtrutka, antidotum na zatrucie pokarmami morskimi.

Kapary

Działanie na organizm: Wzmacniają Yang, regenerują i wzmacniają Qi, łagodzą Yin, uspokajają zimno, przełamuje zastój krwi, wiatr, wilgoć.
Zalecane w: Reumatycznym artretyzmie.

Kolendra – Pietruszka chińska

Działanie na organizm: Reguluje i pobudza przepływ Qi, usuwa zimno, przełamuje zastój krwi, łagodzi Yin, powoduje poty, przyspiesza wysypkę w Odrze, ułatwia trawienie, uspokaja wzburzenie Qi, napotna.

Laurowy liść

Działanie na organizm: Wspiera Yang, reguluje i wzmacnia Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin.

Melasa

Działanie na organizm: Wspomaga Yang i Qi, wzmacnia Qi i krew, przełamuje zastój krwi, zwalcza zimno, łagodzi Yin, wzmacnia śledzionę i środkowy ogrzewacz, odpręża wątrobę, rozpuszcza skrzepnięcia, tonifikuje słabości, smaruje płuca, wstrzymuje kaszel.

Mięta zielona ogrodowa

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, Qi i krew, reguluje przepływ i działa dobrze na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, wspomaga krążenie Qi, łagodzi Yin, rozpędza wiatr, znieczula, łagodzi ból.
Zalecana w: Przeziębienia, kaszlu, bólu głowy, bolesnego miesiączkowania, bólu brzucha.

Miód

Działanie na organizm: Oczyszcza gorąco, wzmacnia śledzionę, smaruje suchość, odżywia i harmonizuje Yin, usuwa słabość, pobudza przepływ wody, antidotum na lekarstwa.
Zalecany w: Cukrzycy (w małych ilościach), gruźlicy węzłów chłonnych, wola, obrzękach, trudności połykania, zapaleniu jądra, białych upławach, zatwardzeniu, wrzodach, suchym kaszlu, chrapliwości głosu, zapaleniach, zimnych owrzodzeniach.
Miody ciemniejsze bardziej wzmacniają dolne partie ciała.
Miody jaśniejsze są lepsze w problemach górnej części ciała.
Natura energetyczna: NEUTRALNY dopóki nie zagrzany; zagrzany staje się CIEPŁY.

Ocet

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang i Qi, osusza wilgoć, pobudza pocenie się, korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, rozprasza krzepnięcia, zatrzymuje krwawienie, przeciwdziała truciznom, przeciwczerwiowy.

Olej sojowy

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, wzmacnia i reguluje przepływ Qi, wzmacnia krew, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, usuwa robaki, smaruje jelita.
Zalecany w: zatwardzeniach i obstrukcji jelit.
Uwagi: Lekko trujący

Pieprz biały i czarny

Działanie na organizm: Ciśnie w dół, ogrzewa wnętrzności.
Zalecany w: Zimny ból brzucha, rozstrój żołądka, wymiotowaniu czystą wodą, biegunkach, zatruciu pokarmowym.
Przeciwwskazania: Pieprz biały i czarny używane są w ogrzewaniu ciała i usuwaniu nieprzyjemnego zapachu mięsa i ryb. Nadmierne konsumowanie tych pieprzów uważa się za szkodliwe i nie zaleca się ludziom cierpiącym na choroby oczu i owrzodzenie gardła.

Pieprz czarny

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, korzystny dla Qi, reguluje przepływ Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, uspokaja wzburzoną Qi, usuwa plwocinę, przeciwdziała truciznom.
Zalecany w: Złym trawieniu, zimnym bólu brzucha, wymiotach jasnego płynu, zimnej biegunce, zatruciu pokarmowym, zimnej plwocinie, bólu zębów spowodowanym oddechem, zapaleniu nerek, neurastenii, chorobach skóry.
Przeciwwskazania: Brak Yin, toksyczne gorąco wewnętrzne.

Pieprz turecki

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, reguluje przepływ Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, ogrzewa wnętrzności, pobudza apetyt, ułatwia trawienie.
Zalecany w: Zimnym bólu brzucha, wymiotach, biegunce, odmrożeniu.
Przeciwwskazania: Niedobór Yin, nadmierny ogień, kaszel, choroby oczu.

Pieprz czerwony i zielony

Działanie na organizm: Ogrzewa wnętrzności, wzmaga apetyt, ułatwia trawienie.
Zalecany w: Bólu brzucha, wymiotach, biegunce.
Przeciwwskazania: Konsumowanie nadmiernych ilości czerwonego pieprzu powoduje ból brzucha i zaparcie. Nie zaleca się czerwonego pieprzu cierpiącym na choroby oczu, kaszel, nieżyt żołądka, zapalenie nerek.

Rozmaryn

Chińczycy stosowali to wonne zioło od co najmniej III wieku w leczeniu bólów głowy i żołądka. Uważa się również, że rozmaryn uspokaja układ nerwowy.
Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, łagodzi Yin, wzmacnia żołądek, napotny, uspokaja umysł. Powoduje poty, używany w terapii żołądka.
Zalecany w: Bólu głowy, opóźnia łysienie.
Przeciwwskazania: Lekko trujący.
Ważne uwagi: Niektóre źródła podają, że preparat rozmarynu można stosować jako środek wzmacniający miesiączkowanie w zespole menopauzy. Inne źródła podają, że olejek rozmarynowy i mieszanki korzenia prawoślazu ogrodowego mogą poprawić rośnięcie włosów na głowie. Jeszcze inne źródła wskazują, że rozmaryn i boraks mogą zapobiec łysieniu.

Rukiew wodna

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, reguluje i korzystnie wpływa na Qi, harmonizuje krew, przełamuje zastój krwi, usuwa zimno, oczyszcza gorąco, łagodzi Yang, pobudza wodę

Saradela

Działanie na organizm: Wspomaga Yang, wzmacnia Yang, Qi, krew, usuwa zimno.

Szafran łąkowy

Działanie na organizm: Wzmacnia Yang, harmonizuje, reguluje i wywiera dobry wpływ na Qi, usuwa zimno i zastój krwi, uaktywnia krew, znieczulający.
Zalecany w: Owrzodzeniach, braku miesiączki, obrzmieniu brzucha, obstrukcji, porodu martwego płodu, czyraków, poporodowych odchodów połogowych, wieńcowej choroby serca.
Przeciwwskazania: Ciąża.

Moja siła tkwi głęboko w korzeniach zdobywanej wiedzy… [144]

List Oli z listopada 2022

Za oknem urokliwa jesień zachęcająca do spacerów, słuchania szelestu liści na wietrze… do zbierania grzybów, do łapania promyków słońca, do wykopywania kłączy roślin…
Listopad jest pięknym miesiącem na szczególne rozważania o przemijaniu, darzeniu szacunkiem tych, co już nam nie towarzyszą ciałem na tym „łez padole.”
W moim sercu rozświetla się wdzięczność za to co mam choć na tle „innych” posiadam tak niewiele. Czuję się spełniona, choć większość tego nie rozumie. Przerażeni są sytuacjami, czasami, w którymi żyjemy, praktycznie wszystkim są, lekko to ujmując, zaniepokojeni. Zostawiam ich w tym stanie bez oceniania, przekonywania, uśmiecham się, a w myślach życzę gotowości do wzrastania.

Hormony, hormony

Przez około 20 lat zażywałam preparaty hormonalne w związku z silnymi zaburzeniami pracy tarczycy. Ten wycinek czasu w życiu bardzo mnie doświadczył, ale i wiele nauczył. Po długoletnim zażywaniu hormonów organizm przyzwyczaił się do nich i choć zażywałam hormony regularnie i według zaleceń „specjalistów” nie utrzymywały się one na „właściwym” poziomie ani jeśli chodzi o wyniki laboratoryjne ani w odniesieniu do samopoczucia.
Mimo zwiększenia ilości syntetycznych hormonów  po prostu wszystko się znacznie pokomplikowało w moim organizmie i zanikł comiesięczny cykl kobiecy. Było to równoznaczne z poronieniami lub po prostu z bezpłodnością. Nabawiłam się kolejnych dolegliwości typu silnych bóli piersi, ich obrzęków, z czasem wyczuwalnych guzków oraz podbrzusze bolało bardzo często. Zamiast okresu pojawiały się spore skrzepy lub czarne plamienia. Stałam się chaotyczna, nerwowa, płaczliwa. O takim skutku ubocznym nie wspomniał nikt ze „specjalistów.”  Dochodziły kolejne dolegliwości a ja potulnie je znosiłam uśmierzając ból specyfikami i będąc zła, że „to mnie się przydarzyło”.
Zasugerowano wtedy dodatkowe „leki” i zgodziłam się na eksperyment na sobie licząc że okres wróci. Czy to było szalone czy nie – nie wiem, nie będę siebie negatywnie oceniać za swoją ówczesną decyzję. Po prostu wierzyłam „innym” bardziej niż sobie. Z perspektywy czasu żal mi siebie za własną naiwność i niewiedzę… Co to zmieni aktualnie, tkwienie w przeszłości, szukanie winnych, pretensje… stwierdziłam i skończyłam z taką formą samobiczowania się umysłowego.
Po trudnym dla mnie wydarzeniu życiowym przestałam wierzyć w cokolwiek, co autorytet „sugerował, przypuszczał, zalecał”… Nieznacznym wycinkiem swojego doświadczenia w powrocie do równowagi chcę się teraz podzielić z tymi, którzy są tym naprawdę zainteresowani. Reszta zamiast hejtu niech zajmie się własnymi sprawami lub szuka sobie innej osoby do ataku.

Zaufanie sobie

Przede wszystkim wybrałam inny styl żywienia niż ten, który sprawiał że pojawiały się zaburzenia hormonalne, ciągła utrata wagi, czy szybkie na niej przybieranie. Przekonałam siebie że i tą sytuację można zmienić i usystematyzować. Z przyjemnością zaniosłam wypowiedzenie z pracy, która mnie wycieńczała, odeszłam od męża, zmieniłam miejsce zamieszkania… Pisałam listy pełne żalu, bólu do osób, które na mnie latami żerowały. Nigdy ich nie wysłałam tylko spaliłam, ale wspaniale uwolniły mnie z więzienia własnych myśli, poczucia winy, braku jakiegokolwiek docenienia przez kogokolwiek, na które NIE REAGOWAŁAM. Widziałam i zrozumiałam RÓŻNICĘ  MIĘDZY POMOCĄ A WYZYSKIEM. To cenne, choć bardzo bolesne doświadczenie. Przez kilka tygodni wegetowałam na samym suchym chlebie z mlekiem i batonikiem – tak codziennie. Tylko na to mogłam sobie przez dłuższy czas pozwolić. Bez rozmów z kimkolwiek o czymkolwiek. Bez uśmierzaczy bólu. Leżałam i uwalniałam ból przez łzy, po prostu. Przetrwałam. Dokonałam odcięcia się od wszystkiego co sprawiało że tkwiłam tyle lat w stanie przewlekłej choroby. Przestałam oskarżać o nią siebie, ale i kogokolwiek innego. Potrzeba mi było takiego wstrząsu nad tym, jak funkcjonowałam.
Odejść od tego wszystkiego co podcina skrzydła, od tych którzy nie pozwalają się poczuć wyróżnionym za coś czego dokonałaś. W jaki sposób miały funkcjonować tarczyca, serce, układ nerwowy, gdy nie było we mnie przez lata absolutnie żadnej równowagi? Byłam jak okręt na wzburzonym morzu, do którego dostawała się woda i zatapiała go. Ja zamiast ją bez sensu wylewać i liczyć, że nie zatonę – porzuciłam wszystko wskoczyłam w głęboką wodę i dopływałam do brzegu zdana na własne możliwości organizmu. Po raz kolejny przetrwałam: mamy w sobie aż tak ogromną siłę.
Ewidentnie miałam zmienić styl życia, jego jakość i otoczenie.  Nie walczyłam z przewlekłą chorobą i symptomami w postaci guzów. Skupiłam się nad mechanizmem zrozumienia ich przyczyn.  Znalazłam w sobie współczucie właśnie dla siebie i odwagę do zmian.
Kolejnym krokiem było stopniowe (na własne życzenie) odstawianie hormonów. Po raz pierwszy od lat przeczytałam ulotki specyfików, które zażywałam. Dopiero wtedy potraktowałam je jako instrukcję obsługi – (tak jak przy zakupie jakiegoś urządzenia do gospodarstwa domowego).  Na ulotce wyszczególnione były „ewentualne zaburzenia”.  Ja miałam ich więcej niż wyszczególniał producent. Podjęłam decyzję – nie będę łykać ich więcej i liczyć na cud, bo widziałam po samopoczuciu że on nie nastąpi. Nie sprawdzało się u mnie przez lata więc uznałam że to po prostu nie dla mnie.  Poczułam ogromne współczucie dla siebie że przez tyle lat zaniedbałam siebie fizycznie i psychicznie. Popłynęło kilkanaście, a może i kilkadziesiąt  oczyszczających łez. Po raz kolejny nie było przy mnie nikogo wartościowego. Zmotywowałam się dla siebie, dawnej Oli, która cieszyła się życiem na wsi w otoczeniu lasów i piękna przyrody.
Najtrudniej mi było uwolnić umysł z przekonań, którymi przez lata nasiąknęłam ,mianowicie że jak zaprzestanę „tego czy tamtego” to będzie „to czy tamto”, łącznie ze śmiercią, że po odstawieniu dostanę zawału, że się uduszę, … Wierzyłam w to „specjalistom” i żyłam w ciągłym lęku. Ten rodzaj lęku było najtrudniej przezwyciężyć.
Przeczytałam ponownie ulotki, wyszczególniłam mazakiem co i jak robić przy odstawianiu specyfików – wedle własnej intuicji zaczęłam działać… Pogodziłam się z tym, że mogę umrzeć zmieniając tak radykalnie swoje dotychczasowe życie. Tyle lat uzależnienia od syntetyków nie zostawało bez znaczenia. Przetrwałam i to z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy ( już nie na kolanach jak to było na początku przy rozwodzie, czy odejściu z pracy).
Dokonało się niemożliwe – wyzwoliłam się z obowiązku wstawania jeszcze o prawie godzinę wcześniej by zażyć syntetyczny hormon, dopiero potem móc jeść śniadanie. Rano na czczo piję ciepłą wodę z miodem zamiast syntetycznego hormonu i robię proste ćwiczenia na rozbudzenie się po nocy przy inspirującej mnie muzyce…
Wkrótce potem znalazłam pracę, w której nie dałam się więcej wyzyskiwać, gdzie umiałam postawić własne warunki i być w gotowości odejść gdy nie respektowano tego. Większość osób w firmie wolała brać tabletki uspakajające i siedzieć cicho. Znowu odstawałam od nich, ale zaczęło mi się podobać stawianie granic dookoła. Zauważyłam że szef zaczął się ze mną liczyć.
Przyciągnęłam do siebie mężczyznę (drugi mąż), który jest również po rozwodzie i okazał się moim uzupełnieniem. Daje mi wewnętrzną wolność, której potrzebuję oraz wsparcie pod wieloma względami. Zamiast oceniać –  docenia i tego nauczyłam się od niego, a właściwie przy nim. Nie potrafiłam tego wcześniej.
Pierwszy mąż widocznie miał mi pokazać inny aspekt życia i doprowadzić do granic wytrzymałości. Jestem wdzięczna obojgu. Są jak lustro, w którym mogę się przejrzeć w jaki sposób wydarzenia, sytuacje, ludzie (lub ich brak) kształtują zdrowie, sens czy jakość życia.

Spełnienie

Przestałam potrzebować syntetycznych hormonów. Moje życie od miesięcy jest takie, jakie chciałam. Przestałam się otaczać osobami, które ciągle narzekają, czy mają jakieś swoje bezsensowne pretensje i nie wiedzą czego i od kogo chcą. Zmieniłam numer telefonu by „dawni przypadkowi znajomi” nie mieli do mnie jakiegokolwiek dostępu. W telefonie nie mam internetu na własne życzenie. Szanuję siebie za umiejętność natychmiastowego odcięcia się od takich osób, czy sytuacji z szacunku dla osoby, którą się stałam.
Przygarnęłam dwie domowe kotki – są bardzo wdzięczne i kochają bezwarunkowo, oraz dwa kanarki, które każdego dnia pięknie śpiewają i dają ukojenie dla uszu.
Wieczorami znajduję czas, a to na przeczytanie książki, układanie puzzli obiema rękami, masaż, rozmowy z mężem, spotkanie z osobą, która wyłącza  telefon podczas spotkania ze mną i jest dla mnie. Albo spędzam je na wyjściu do koni, do lasu, czy na lody (zimą jadam często lody ;)), na uczenie się średniowiecznego tańca, na grę na bębnie, na bawieniu się z domowymi kotkami, na zwiedzaniu zamków, pałaców, dworków…
To wspaniałe zafundować sobie tak wiele.
Istotnym jest uzyskać harmonię, równowagę i szacunek dla siebie. Wygrałam w życiu bo kieruję nim świadomie. Doba trwa 24 godziny i nie mam ich więcej niż inni. Mam na to wszystko czas, bo zrezygnowałam z tego co mi nie służy i co zabiera niepotrzebnie czas wpędzając w lęk. Czasem los pomógł mi zrezygnować z czegoś na co nie byłam gotowa, jak w przypadku utraty dziecka. Potraktowałam to wydarzenie jako kolejne doświadczenie w mym życiu, jak poradzić sobie ze śmiercią i pozwolić po prostu odejść ze schorowanego ciała. bez pretensji, pytań, po prostu odejść, bo i ten element jest częścią życia.

Organizm jako całość

Od miesięcy nie zażywam syntetycznych hormonów , które były według niektórych konieczne. Kobiece cykle SAME powróciły, nie wiem czym są bóle piersi, jajników, głowy, jakiekolwiek bóle. Przestałam mieć wszelakie dolegliwości. Organizm jest niesamowity i reguluje wszystko co trzeba i jak trzeba. Staliśmy się swoimi najlepszymi przyjaciółmi odkąd przestałam go odżywiać w sposób niedbały, zarówno poprzez pokarm jak i duchowo. Czuję się kochana, spełniona bez wszystkiego czym żyją i się otaczają inni. Zachęcam kobiety do wsłuchiwania się w siebie, do dzielenia się własnym doświadczeniem i do tego, by zadbały o siebie i swoje potrzeby. Każda z nas zasługuje na to by życie tutaj nie było tylko tęsknotą za czymś innym niż życiem tu i teraz i docenieniem daru istnienia jaki nam dali rodzice.

Kwiat lotosu

Zaczęłam rozkwitać jak kwiat lotosu. A woda dookoła tego kwiatu chroni mnie przed przypadkowymi osobami chcącymi mnie zerwać, napluć na mnie czy potraktować zarazą. Dotarcie do mnie wymaga pewnego etapu przemyśleń, odwagi do przepłynięcia… chęci rozwoju. Nie jestem dla każdego i większość osób nie jest rozmówcami dla mnie. Dzisiaj nie obwiniam nikogo o pasmo swoich wcześniejszych cierpień. Dbam po prostu o to, by mój umysł był wolny od chaosu myśli, przekonań innych, ich jadu czy zawiści. Dziękuję rodzicom za moje poczęcie, za wychowanie mnie, troskę o mnie na ile potrafili w tamtych czasach.
Dziękuję prawdomównym, którzy wzbogacają mnie spotkaniami w cztery oczy, wymianą wzajemnych doświadczeń. Kieruję swą wdzięczność zarówno żyjącym jak i tym, którzy są już nieobecni przy mnie ciałem…

Odwagi do celebrowania życia takim, jakie sobie uczynimy
życzy Ola

Kolor samoopanowania i inspiracji [142]

Kolor żółty jest kolorem Słońca i Księżyca, barwą siły i ciepła, wypeł­nia nas światłem i nadzieją, przekazuje lekkość, radość, pogodny spo­kój ducha, wpływa alkalizująco i wzmacniająco, ożywia umysł, wzmac­nia nerwową odporność, stymuluje przekazywanie impulsów nerwo­wych. Wibracje żółtego koloru sprzyjają radości z nawiązywania kon­taktów i przetwarzania doświadczeń w wiedzę, otwierają dla życia.

Kolor żółty składa się z koloru czerwonego i zielonego (po połowie) – łączy w sobie elementy wzmacniające i regenerujące czerwieni i zieleni. Od­działywuje na układ limfatyczny, którego główna rola polega na oczyszczaniu krwi z zawartych w niej zanieczyszczeń. Przyczynia się do oczysz­czania wątroby i jelit (działa eliminacyjnie). Oczyszcza pory ciała (które wydzielają i wchłaniają). Dba o tkankę skóry, kojąc zadraśnięcia i inne uszkodzenia. Działa wzmacniająco i intelektualnie na mózg. Korzystnie wpływa na cukrzycę.

Promienie żółte wpływają alkalicznie, rozbudzają, inspirują, silnie pobudzają zdolność rozumowania, sprzyjają samoopanowaniu. Jest to kolor intelektu – wpływa na proces myślowy. Działając głównie na lewą półkulę mózgu pobudza logiczne myślenie. Wyraża rozumienie pełnego wymiaru życia. Pod jego wpływem stajemy się krytyczni, trzeźwo myślący, dobrze zorganizowani, zwracamy uwagę na szczegóły.

Kolor żółty działa uspokajająco i równoważąco na splot słoneczny – cen­tralę rozrządową systemu nerwowego – kontrolujący procesy trawienne w brzuchu i mózgu, centralny system nerwowy, energie trawienne, napięcie mięśni. Pobudza potrzebę życia w zorganizowanym świecie, wyrażania poczucia indywidualności i potrzebę zmian, rozsądną ocenę, aktywną inteligencję, dyscyplinę, zdolności administracyjne, szczerość, harmonię, elastyczność, zdolność adoptowania się do nowych warunków i zmieniających się sytuacji; zwiększa ekspresję; sprowadza radość życia. Jest bardzo pomocny przy krytycyzmie, ocenianiu i słownej agresji. Odpowiada za racjonalizację umysłu i poprawę warunków komunikowania się w relacjach międzyludzkich o podłożu intelektualnym, uczenia się i nauczania. Zwiększa możliwości umysłowe i praktyczne wykorzystanie zdolności mentalnych, świadomość myśli i logikę wyrażania spostrzeżeń.

Będąc kolorem Merkurego – mitycznego posłańca bogów – odpowiada za koordynację wiedzy z doświadczeniem. Umożliwia sprawne funkcjonowanie w każdym środowisku, w którym przyjdzie nam się znaleźć. Reprezentuje szybkość myśli, aktywność mentalną, sensowną autoekspresję, inteligencję, rozum, zdolność postrzegania tworzących się relacji, rejestrowanie faktów z refleksem i zdolność ich logicznego porządkowania według spójnego systemu kryteriów.

Według medycyny hinduskiej kolor żółty stymuluje i harmonizuje centrum subtelnej energii splotu słonecznego. Uważany za świętą barwę mądrości, na Wschodzie jest kolorem szat Buddy i świątobliwych mnichów. W tym kolorze zawarta jest wielka siła.

W sferze fizycznej żółty kolor pobudza czynności detoksykacyjno-wydalni­cze wątroby, nerek i pęcherza moczowego. W sferze ducha – wzmacnia zdolność do koncentracji i sprzyja jasnemu myśleniu. Dzięki połączeniu tych cech człowiek jest w stanie rozpoznać tłumione problemy i zdecydo­wanie dążyć do ich rozwiązania.

Noszenie żółtych kamieni usuwa blokady psychiczne – często będące przy­czynami depresji, melancholii i bliżej niedefiniowanych smutków.

Żółty kolor ścian, mebli, wystroju mieszkania i pościeli działa pobudzająco na ludzi apatycznych i leniwych.

W Holandii ulubioną ozdobą domów są żółte szybki w górnych oknach i mnóstwo elementów w żółtej barwie. Zapewne to właśnie jest tajemnicą wielkiej aktywności Holendrów, ich dzielności w walce z wodnym żywio­łem, pracowitości na miarę tytanów i niebywałej „żyłki” do interesów.

Kto pozwoli na siebie oddziaływać wibracjami koloru żółtego, staje się mistrzem słowa, a jego moc wpływania na innych ujawnia się w sposób niezwykły. Kolor żółty pomaga skupić uwagę, jest środkiem pomocniczym w koncentracji umysłu dla skutecznego wnikania w zawiłe problemy tak, by ich rozwiązanie przychodziło przedziwnie lekko. Wibracje koloru żółtego ożywiają umysł, dając słowom siłę wyrazu i uczucia, pomagając mówcom bez trudu „porwać” za sobą słuchaczy; podsuwają ustom przekonywujące argumenty i zsyłają dar przewidywania reakcji innych. Dlatego kolor żółty powinien być kolorem: senatorów, posłów, adwokatów, kaznodziejów, literatów, dziennikarzy, menażerów…

Działanie konstruktywne: Energia koloru żółtego wzmacnia dociekliwość, analityczność, logikę, dowcip, spryt, elokwencję, wszechstronność, spostrzegawczość, sprawność przebiegu funkcji myślowych, praktyczne stosowanie inteligencji, racjonalność ujmowania rzeczywistości, jasność i przejrzystość pisemnej i werbalnej ekspresji.

Uzdrawiająca siła koloru żółtego dotyczy głównie lęków. Wizualizowanie koloru żółtego i otaczanie się kolorem żółtym sprzyja regeneracji układu nerwowego, pomaga uwolnić się od lęków i obaw (umiejscowionych w splocie słonecznym po szczególnie ciężkich przeżyciach). Jedność z kolorem żółtym pomaga w rozwiązywaniu problemów, gdyż uaktywniony zostaje intelekt. Umożliwia zrozumienie, że dużo lepiej będzie, gdy sami znajdziemy rozwiązanie niż gdybyśmy szukali pomocy u innych. Jasno zobaczymy, że nadszedł czas na znalezienie równowagi między głową – intelektem, a sercem – uczuciami.

Działanie destruktywnie: Nadmiar koloru żółtego wyradza nerwowość, krytykanctwo, przebiegłość, cynizm, niezdecydowanie, gadulstwo, ograni­czoność umysłową, niespójność rozumowania, nielogiczność, jednostron­ność poglądów, amoralną racjonalizację, powierzchowność osądów. Objawy takie występują gdy stosując ten kolor terapeutycznie przesadzimy, zbyt często bądź długotrwale używając go i naruszymy tym samym własną równowagę energetyczną.

Przeciwwskazania: Stany podniecenia umysłowego, skłonność do ulega­nia histerii i palpitacjom serca, bakterie chorobotwórcze, choroby zakaźne, wszelkiego typu zapalenia z ostrym przebiegiem, alkoholizm.

Żółty kolor symbolizuje materię – przyznano mu najwyższą wartość: złoto. Jeżeli chcemy wykazać wartość czegoś, przyzwyczajeni jesteśmy porównywać to do złota, mówiąc „na wagę złota”. Aby nadać komuś najwyższy honor wręczamy złote medale, złote puchary, złote zegarki, złotą biżuterię, złote prezenty. Złota korona na głowie panującego symbolizuje wyższość Nieba nad królestwami ziemskimi. Widzimy w tym duchową właściwość złota (szczyt przemiany materii) i żółtego promienia, którego też malarze używają na aureole wokół głów świętych i uduchowionych. Jest to pieczęć mądrości. Salomon, jak uczy Biblia, mając wybór pomiędzy dwoma naj­wyższymi dobrami wybrał mądrość. Nie żądał materialnego złota, wybrał wartość przeciwstawną, duchową. W ten sposób zrobił najlepszy użytek z żółtego promienia w obu jego aspektach, w aspekcie wiedzy i mądrym administrowaniu. Wiedza jest dla umysłu tym, czym złoto dla materii. Po­dobnie jak użyteczność złota w ciele świata polega najpierw na jego zdoby­ciu i następnie na jego obiegu (dystrybucji), tak złote promienie grają naj­ważniejszą rolę w ciele ludzkim, w ich działaniu zdobywczym i następnie obiegowym.

Urodzeni pod żółtym promieniem są bardziej aktywni mentalnie niż fizycz­nie, mają nieodparte pragnienie zdobycia wiedzy i mądrości. Ich trudność polega na tym, że zbierają więcej niż potrafią strawić i puścić w obieg, zarówno mentalnie jak i fizycznie.

Kolor żółty jest najlepszym do usuwania zaparć, jednak nagłe ogrzanie jelit dużymi dawkami koloru jest niecelowe. Aby odpowiednio pobudzać jelita niezbędne jest powolne i stopniowe stosowanie koloroterapii.

***

Kolor żółty jest skuteczny w leczeniu trądu. Wystarczają 2 dawki na dobę by po miesiącu pacjent miał więcej krwi niż przed rozpoczęciem kuracji, a w 6 miesięcy organizm został niemal odnowiony – bez obaw o powrót choroby. Indyjski koloroterapeuta Jwala Prasad wyleczył z trądu mężczy­znę, którego wyrzucono ze służby z powodu tej odrażającej choroby – wy­leczenie potwierdziła komisja lekarska w Allahabadzie.

Kolor żółty jest szczególnie dobroczynny dla prowadzących siedzący tryb życia: kierowców, urzędników, projektantów, uczniów (którzy więcej siedzą niż chodzą).

Żywność emitująca kolor żółty: pietruszka, żółty pieprz, kukurydza, ba­na­ny, dynia, ananasy, cytryny, grapefruity, melony, większość jarzyn i owoców o żółtej skórce.

Metale emitujące kolor żółty: złoto, bar, wapń, chrom, nikiel, cynk, miedź, stront, kadm, kobalt, mangan, aluminium, tytan.

Chemikalia emitujące kolor żółty: węgiel, soda, fosfor, wiele alkaloidów oraz gazy.

Szkło żółtego filtra do koloroterapii powinno zawierać związki żelaza przy obecności manganu, uranu lub tlenków czerwonego ołowiu i siarki.

Sprzyjające kamienie żółte i złociste:

  • przezroczyste: beryl, bursztyn (jantar, sukcynit), cyrkon, cytryn, kwarc z wrostkami rutylu, kwarc zadymiony, topaz złoty, turmalin,…
  • nieprzezroczyste: awenturyn, bursztyn (jantar, sukcynit), karneol, piryt, tygrysie oko…

Wibracje koloru żółtego leczą: wyczerpanie nerwowe, choroby asymilacji, dolegliwości żołądkowe, chroniczne niestrawności i wiele niedomagań z tym związanych jak obstrukcje, rozwolnienia, wzdęcia, gazy w żołądku i jelitach, choroby związane z pasożytami jelit, przeciążenia i niedomogi wątroby, stany osłabienia pęcherzyka żółciowego, cukrzycę, zgagę, ślinotok, hemoroidy, egzemy i dolegliwości skórne, trąd, paraliż*.

* Paraliż jest przede wszystkim chorobą mózgu i nerwów panujących nad kończynami.

Powyższy tekst jest fragmentem mojej książki napisanej wiele, wiele lat temu, tak dawno, że nawet nie pamiętam kiedy. Umieściłem ten fragment tutaj na prośbę przyjaciół potrzebujących wyjaśnienia pewnych zdarzeń. Ponieważ nie mam teraz możliwości skupiać się nad zagadnieniem wykorzystałem gotowca napisanego przed laty w formie książki, a wcześniej publikowanego w kilku gazetach. W książce każdemu kolorowi poświęciłem odrębny rozdział. Są tam przede wszystkim kolory tęczy, ale dodatkowo parę innych, najczęściej spotykanych. Podaję nie tylko wpływ i działanie kolorów, ale także wskazówki jak je wykorzystać w różnych sytuacjach i różnych celach. Ponieważ teraz nie mogę więcej czasu poświęcać temu zagadnieniu i książce załączam jej spis treści.

Spis treści

Kolory towarzyszą nam zawsze i wszędzie
Tajemnicze światło
Czego nie widać gołym okiem
Tajemnice barw
Moc barwnej energii
Wymowne przykłady mocy barw
Łatwo sprawdzić
Dawne doświadczenia ludowej medycyny
Współczesne doświadczenia medycyny i nauki
Kolorowy upływ czasu
Niedoceniany wpływ barw
Więcej światła – dłuższe życie
Żarówka czy świetlówka
Zdrowie dzięki kolorom
Czerwień wielki dawca życiodajnej energii
Pomarańczowy kolor radości i mądrości
Żółty kolor samoopanowania i inspiracji
Zieleń kolor pokoju odnowy i łagodności
Błękit kolor prawdy i nieba
Indygo promień Ducha Świętego i świadomości nowej ery
Fiolet kolor uduchowienia, natchnienia, intuicji i inspiracji
Od upodobania do poznania
Na rozmowę kwalifikacyjną
Na imprezę firmową
Podstawy tęczowego diagnozowania
Zdrowo i w zgodzie z naturą
Wypisane na twarzy
Zanim poczujesz objawy choroby Twój nos powie co Ci dolega
Jaka skóra, takie zdrowie
Oczy – okno duszy i wątroby
Strach ma wielkie oczy – długowieczność małe
Pozbądź się worków
Całuj tylko różowe
Tęczowa terapia
Klucz do rozumienia tajemnic wewnętrznych
Tęczowa medytacja
Zadbaj o wzrok
Bibliografia i polecana literatura
Podziękowania

Pij i pisz, jakie dolegliwości odeszły w siną dal [141]

Kultury Wschodu wykorzystują prozdrowotne i lecznicze właściwości roślin. Kultury Zachodu kpią z tradycji Wschodu, starają się dyskredytować wielowiekowe doświadczenia.

Kurkuma jest jedną z przypraw w kulturach Wschodu, szczególnie w Indiach, od tysięcy lat stosowaną kulinarnie, prozdrowotnie, uzdrawiająco, leczniczo… Między tymi działaniami nie ma granicy.

Właściwości prozdrowotne, uzdrawiające i przedłużające życie zawdzięcza kurkuminie, która jest silnym przeciwutleniaczem. Podobnie działających przypraw, równie cennych, wartych stosowania i promowania jest wiele, ale teraz skupmy się na zastosowaniu tej jednej.

Stosować kurkumę można jak wiele innych przypraw, do zup, gulaszów i przeróżnych potraw, cały korzeń lub sproszkowany. Aby doświadczyć mocy kurkumy pisanina nie pomoże, nie szukaj więc co inni piszą i gadają, lecz zacznij ją stosować.

Kurkuma ma wiele właściwości prozdrowotnych, np.: silnie przeciwzapalne, pomaga kontrolować poziom hormonu wzrostu, obniża ryzyko związane z występowaniem zmian zwyrodnieniowych w mózgu. Pijający wodę z dodatkiem kurkumy i pieprzu obniżają ryzyko zachorowań na choroby z długotrwałego zaśmiecania organizmu, jak demencja, choroba Alzheimera.

Dla zdrowia mózgu i przeciw nowotworom

Kurkuma ma wiele właściwości prozdrowotnych, np.: silnie przeciwzapalne, pomaga kontrolować poziom hormonu wzrostu, obniża ryzyko związane z występowaniem zmian zwyrodnieniowych w mózgu.

Pijający wodę z dodatkiem kurkumy i pieprzu obniżają ryzyko zachorowań na choroby z długotrwałego zaśmiecania organizmu, jak demencja, choroba Alzheimera…

Badania opublikowane w ”Cancer Reserch UK” potwierdziły, że kurkuma eliminuje nowotwory i zapobiega ich wzrostowi. Szczególnie widać to na przykładzie komórek nowotworowych piersi, jelita grubego, żołądka, skóry.

Woda z kurkumą i pieprzem

Wsyp do garnka łyżeczkę sproszkowanej kurkumy i zalej wodą o temperaturze pokojowej (0,5 do 1 litra). Podgrzewaj do falowania wody. Nie gotuj. Dodaj szczyptę pieprzu (czarnego). Zawarta w pieprzu piperyna zwiększa wchłanianie kurkuminy (i wielu innych cennych składników). Przygotowywać należy na bieżąco i wypijać co rano przed śniadaniem. Dla lepszego smaku można doprawić odrobiną miodu.

Świadome życie w zdrowiu

Promując prozdrowotne i lecznicze moce roślin nie zachęcam ani nie zniechęcam do leczenia przez medyków. Promuję świadome życie w zdrowiu tak, by medycy nie mieli co robić, a pseudonaukowa, zbrodnicza szarlataneria wielkiej farmy została zażegnana i zapomniana.
Zwolennicy terapii onkologicznych nie mogą nikomu zabronić pijania wody z kurkumą i pieprzem.
To, że kurkuma nie jest zatwierdzona przez depopulatorów wielkiej farmy jako „lek” nie powinno nikogo dziwić. Niemniej jednak przypominam, że ja promuję kulinarne zastosowanie, a to, że ona leczy to niech ją sądzą a nie mnie, bo ja nie tylko nie leczę i nie proponuję leczenia, ale wręcz brzydzę się leczeniem.

Na wzmocnienie odporności i długowieczność

Woda z kurkumą i pieprzem wzmacnia i mobilizuje do przeciwstawienia się chorobom. Zawarta w kurkumie kurkumina jest silnym przeciwutleniaczem, chroni komórki przed uszkodzeniami i przedwczesnym starzeniem się.

Na problemy trawienne i zrzut śmieci

Woda z kurkumą i pieprzem wpływa korzystnie także na nerki i wątrobę. Pobudza ich funkcje i pomaga usuwać toksyny z organizmu. Łagodzi również objawy nadkwasoty. Polecana zmagającym się ze zgagą.

Woda z kurkumą i pieprzem ma właściwości zdrowotne, więc warto ją włączyć do jadłospisu. Wpłynie pozytywnie na cały organizm. Warto pić ją codziennie przed śniadaniem. W połączeniu ze zdrową żywnością i aktywnością fizyczną można zrzucić nadmiar śmieci nazywany nadwagą.

Złote mleko kurkumowe

To łatwy do stosowania napój z kurkumy. Zazwyczaj polecany na kaszel i ból gardła, jednakże można go wykorzystywać profilaktycznie.
Szklanka mleka naturalnego (niesklepowego), łyżeczka mielonej kurkumy, łyżeczka cynamonu cejlońskiego, 1/4 łyżeczki mielonego imbiru, trzy goździki, łyżeczka oleju kokosowego. Wszystkie składniki podgrzać na wolnym ogniu mieszając, pod koniec dodać łyżkę miodu, soku z cytryny lub pigwowca.

O kurkumie i jej zaletach można wiele pisać, ale pisanie nie przydłuży życia w zdrowiu, a mądre korzystanie z przypraw tak. Więc czekam na Wasze doświadczenia.

Wiele dolegliwości zniknie w sześć tygodni, jeśli przy tym będziesz codziennie dotleniać organizm na spacerze . Tkanki nowotworowe to najbardziej niedotlenione tkanki w całym organizmie.  Spadek tlenu w komórkach o 35 % skutkuje obumieraniem lub rakowaceniem komórek. Udowodnił to Otto Warburg. Przypominam to tutaj: Możesz pokonać każdą chorobę – łącznie z nowotworami i cukrzycą [80]

Sprawdź i pochwal się efektami.

 

 

 

Naucz się odróżniać rzeczywistość od fikcji [140]

O wywoływaniu chorób i skracaniu życia na podstawie „leczenia” cukrzycy

Medycy i producenci farmaceutycznych trucizn głoszą, że cukrzyca zabija. Jednakże to nie cukrzyca zabija, lecz oni i ich medykamenty. Powszechnie wiadomo, że nie są oni zainteresowani, żebyś wyzdrowiał. Ich interesem jest żebyś chorował jak najdłużej. Kto do nich trafi z chorobą niezbyt poważną, a nawet jeszcze nie chorobą, a zaledwie sygnałem ostrzegającym zrobią wszystko żeby dodatkowych chorób mu przysparzać, żeby chorował coraz ciężej. Mają wiedzę i umiejętności, więc nierozsądnym by było ich działania tłumaczyć „skutkami ubocznymi”. To są skutki z-a-m-i-e-r-z-o-n-e.

Cukrzycy można pozbyć się zarówno za pomocą nowoczesnej wiedzy jak i wielopokoleniowego doświadczenia. Jednakże podstawą medycznej terapii cukrzycy są trucizny na bazie metforminy. Jest to świadomy bandytyzm producentów trucizn i będących na ich usługach medyków, ponieważ metformina wywołuje liczne choroby, powoduje cierpienia i przedwczesną śmierć. W żadnym razie przepisywaczom trucizny i je sprzedającym nie chodzi o terapię. Kto ma objawy nazywane cukrzycą i uda się do „specjalisty”, a on przepisuje środki, których główną substancją jest metformina powinien uciekać od niego i ostrzegać przed nim. To specjalista od wywoływania chorób, powodowania cierpień, odbierania zdrowia, skracania życia. A że trudno podejrzewać by nie rozumiał co robi i czym to skutkuje adekwatnym określeniem jest wyrachowany bandytyzm.

Wszystkie środki na bazie metforminy podnoszą poziom insuliny w krwi aż do krytycznego. Nadmiar insuliny zagęszcza krew i wyniszcza cały organizm, a szczególnie wątrobę, nerki, ale także inne narządy. Wysoki poziom insuliny niszczy komórki i powoduje ich nieprawidłowy podział. Widzisz już zamierzony business dla kolejnych „specjalistów” – onkologów? Zadaj sobie i medykowi pytanie: Dlaczego u leczonych cukrzyków rozwijają się nowotwory na czele z rakiem?

Wysoka zawartość insuliny prowadzi do szybkiego zatykania naczyń krwionośnych. Krew zagęszczana insuliną płynie coraz słabiej. Gdy naczynia krwionośne są zatykane wzrasta ciśnienie. Nadciśnienie występuje u 99% cukrzyków. Pojawia się też wiele innych zaburzeń, szczególnie w układzie sercowo-naczyniowym. Otwierają się kolejne businessy dla kolejnych „specjalistów”.

Lista najgroźniejszych skutków terapii metforminą:

Wysokie ciśnienie krwi – ciśnienie rosnące szczególnie wieczorem, bóle głowy, szum w uszach, strach;

Zaburzenia żołądkowo-jelitowe (biegunki, zgagi, odbijania, wrzody żołądka…);

Kamienie nerkowe z powodu intensywnego wydalania soli i cukru;

Marskość wątroby – choroba rozwija się w tkance łącznej, a wątroba przestaje oczyszczać krew, całe ciało wypełnia się toksynami;

Choroby onkologiczne;

Ślepota;

Wczesna śmierć z powodu zniszczonych naczyń krwionośnych.

Rozwój patologii zależy od ilości środków i czasu ich stosowania, ale także od odżywienia – budującego lub niszczącego indywidualną odporność organizmu.

Jeśli metformina zabija, to dlaczego ją stosują?

Nie sądzę by celowe było abym to ja odpowiadał. Kierujący się wiarą i tak wierzą, że akurat ich to medycy wyleczą, a przybywająca ilość aptek to dla ich dobra, żeby mieli bliżej, a odwiedzanie wielu aptek daje szansę truciznę kupić trochę taniej.

Środki, których główną substancją jest metformina:

Bagomet, Vero-Metformina, Glycomet, Glycon, Glyminfor, Gliformin, Glucofa, Glucophage, Glucophage Long, Dianormet, Diaformin, Langerin, Metadien, Metospanin, Metfogamma, Metformin, NovaMet, SofaFormin, Formet.

Traktowanie cukrzycy chemikaliami jest przestępstwem. Cukrzyca nie jest chorobą z niedoboru jak szkorbut, anemia. Cukrzyca jest chorobą z nadmiaru. Jeśli w chorobach z niedoboru podamy brakującą witaminę odzyskujemy zdrowie, zdrowiejemy. Jeśli w chorobach z nadmiaru śmieci i trucizn dodamy dodatkowych śmieci i trucizn jeszcze bardziej zaśmiecony organizm jeszcze bardziej choruje.

Teraz sam decyduj czy nadal chcesz zaśmiecać organizm i do zaśmiecanego śmieci dodawać, czy raczej zaprzestać zaśmiecania i śmieci się pozbywać.

Jeśli chcesz swoją dotychczasową drogę coraz intensywniejszego leczenia i coraz cięższego chorowania zamienić na drogę zdrowienia zacznij od wyeliminowania pszenicy i cukru w każdej postaci. A, że pszenica i cukier są nawet w kiełbasie i w niemal każdym przemysłowym produkcie zrezygnować z przemysłówy. Tylko tyle? Na początek wystarczy. Gdy zaprzestaniesz obciążania swego organizmu, Jego Wysokość Twój Organizm sam zacznie się r-e-g-e-n-e-r-o-w-a-ć.

Jeśli pragniesz więcej to zajrzyj tutaj: Odwracalność procesów chorobowych jest możliwa! [8]

i tutaj: Przygoda Sławy z nalewką z pączków [114]

i tutaj: Ty też możesz wyzdrowieć! [128]

i tutaj: Ziemia… doceńmy ją zanim w niej spoczniemy… [131]

Na kręgosłup, rwę kulszową, płuca, prostatę, kamienie żółciowe… [139]

Czasem pytają mnie, co zrobić w chorobie nazywanej zazwyczaj nazwą potoczną, czasem medyczną i oczekują podania nazwy cudownego ziółka, które natychmiast i bez pracy własnej wygonią wszystkie problemy, których medykamenty od lat stosowane nie zmogły, a dodatkowo stan cierpiętnika pogarszały. To typowa reakcja długo nasiąkających reklamami z ekranów i ekraników. Uwierzyli, że wystarczy posmarować maścią i po problemie, jak niegdyś po pewnej medycznej trutce, reklamowanej: „już w porządku mój żołądku”.

Ponieważ aktualny problem nazywa się inaczej, a nie leci reklama na niego to domagają się ode mnie podania nazwy medykamentu aktualnie nie reklamowanego. Mam powiedzieć lub napisać co na kręgosłup, rwę kulszową, płuca, prostatę, kamienie żółciowe, etcetera, bo są przeświadczeni, że na każdą chorobę jest jakiś „woltaren” i wystarczy posmarować by ból ustąpił. Nie chcą zaprzestać wyniszczania organizmu, ani przygotować sobie uzdrawiającego posiłku. Godzą się na wyniszczanie organizmu destrukcyjnymi emocjami i pogonią za złudzeniami, gdzie nie ma czasu na działania przywracające od dawna trwonione zdrowie, byle „nie bolało” i byle bez pracy własnej. Nawet ziółka, których podania nazwy żądają też chcą kupić w aptece, a nie szukać w lesie, ogrodzie, na łące, a już na pewno nie uprawiać w ogródku. I żeby było bez zaparzania, najlepiej w tabletce.

Nie wiem co myślą rozczarowani, gdy tego nie dostają. Pewnie są tacy, co myślą, że wiem, ale nie chcę powiedzieć i tacy, co myślą, że nie wiem, więc szukają w internecie, gdzie pełno jest serwujących złudzenia.

To mnie nie dziwi, bo od dawna pokazuję, jak zabijają naiwność i wiara. Jednakże zadzwonił pewien zacny znajomy, o ogromnej wiedzy i doświadczeniu w wielu dziedzinach, który ma nawet własne nowocześnie wyposażone gabinety rehabilitacji i zna wielu speców z przeróżnych medycyn i przeróżnych sposobów rehabilitacji. Jego pytanie dotyczyło bólu u córki świeżo po porodzie, u której wykryto małe kamyczki w pęcherzyku żółciowym.

Rozpuszczenie kamyków żółciowych jest łatwe. Ze szkoły podstawowej pamiętamy jak tworzył się i rósł kryształek na nitce zanurzonej w roztworze soli. Wprawdzie pokazywano tylko jak kryształek powstawał i rósł coraz większy, a tego jak go rozpuszczać aż do całkowitego zaniku w szkole nie mówili, to jednak przez analogię powinno to być oczywiste. Tworzenie się kryształka w stężonym roztworze trwa kilka dni. Gdy zmieniamy wodę na czystą kryształek zmniejsza się aż do całkowitego zaniku w kilka godzin.

Nie spodobało się moje przypominanie doświadczenia z lat szkolnych, gdyż rozpuszczanie kamyczków wymagało zaangażowania samej cierpiącej. Jej tata spodziewał się, że powiem jaką tabletkę łyknąć lub gdzie dotknąć by kamyki znikły. Uciskiem lub masażem odpowiednich punktów można to osiągnąć, ale nie wirtualnie. Miał zadzwonić by rozmowę dokończyć, a że nie zadzwonił to podaję pięć punktów do naciskania palcem w przypadku kamicy żółciowej.

PM20 – na wysokości wyrostka kolczystego 11. kręgu piersiowego;

WŻ34 – w zagłębieniu leżącym ku przodowi i dołowi główki kości strzałkowej;

EX85 – grupa 34 punktów po obu stronach kręgosłupa piersiowego pół cuna od śródlinii tylnej;

EX152 – jeden cun poniżej zagłębienia leżącego ku dołowi i przodowi od główki kości strzałkowej;

JC4 – w zagłębieniu pomiędzy 5. kością śródręcza i kością trójgraniastą.

Szczególnie punkt JC4 każdy powinien znać jako pomocny w wielu dolegliwościach, także jako pierwsza pomoc.

Metoda działania palcem na punkty stosowane w akupunkturze i stąd nazywane „akupunkturowymi” jest pewnie najlepszą na świecie. Najskuteczniejsza i najbezpieczniejsza, a przy tym najtańsza i najszybsza. Jednakże w przypadku bólów powstałych tuż po porodzie raczej nie kamyczki są przyczyną.

Podczas porodu pod wpływem hormonów rozstępują się kości miednicy. Niepojęte dla nas procesy inicjowane są tylko wówczas. W zdrowym układzie kostnym i hormonalnym talerze rozstępującej się podczas porodu miednicy samoczynnie wracają do dawnego położenia. Przeróżne niedobory pokarmowe i hormonalne wraz z rozleniwionymi mięśniami u osób, które dużo siedziały, a mało chodziły sprawiają często, wręcz nagminnie, że rozsunięte kości miednicy nie wracają na dawne miejsca. Mało sprężyste mięśnie nie mają siły ściągać kości do poprzednich położeń i wiele kobiet po porodzie cierpi, często wiele lat. W tych przypadkach problem zażegnać można niemal natychmiast wspomagając mięśnie masażem. Ale, ale nie r-o-z-l-u-ź-n-i-a-j-ą-c-y-m, gdyż problem powstał właśnie braku sprężystości. Masaż, choć to działanie należałoby nazwać inaczej, powinien być w-z-m-a-c-n-i-a-j-ą-c-y, a tego masażystów i rehabilitantów nie uczą, więc oni tego zazwyczaj nawet nie rozumieją. Nagminnie w takich przypadkach szkodzą, aż do spowodowania śmierci włącznie. Śmierć spowodowana masażem? Taaak! Przypadki te kryje ziemia, a rozpacz bliskich utrudnia ich nagłaśnianie.

Być może opis jednego z najdramatyczniejszych przypadków uśmiercania medyczno-rehabilitacyjnego zostanie tu przedstawiony. Matka po stracie córki, której problemy zaczęły się od porodu dojrzewa do pokazania światu uśmiercających działań medyków i rehabilitantów. Nie będzie oceny co z głupoty, a co dla kasiory, lecz tylko co robili i czym to skutkowało.

A co z córką zacnego znajomego? Nie wiem, bo nie zadzwonił. Pewnie podda się zupełnie niepotrzebnemu usunięciu pęcherzyka żółciowego, bo przecież medycy nie usuwają samych tylko kamyczków lecz wraz z narządem, który nie wiedzieć czemu nazywają workiem lub woreczkiem. Czy po chirurgicznym zabiegu córka będzie zdrowa? To raczej niemożliwe, tym bardziej, że wiele wskazuje, iż to nie kamyczki były problemem. Przyczyny bólów zaprzestano szukać, gdy odkryto kamyczki, bo na nie przeniesiony został akcent zainteresowań.

Tym, którzy destrukcyjnymi emocjami: smutkiem, obawami, lękami, strachem, czarnowidztwem, a może jeszcze gorzej: żalem, nienawiścią, złorzeczeniem przez wiele lat tworzyli sobie kamyczki w pęcherzyku żółciowym, a teraz pragną pozbyć się ich bezoperacyjnie polecam książkę Louisę L. Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”.

Zaprzestanie destrukcji jest możliwe. Przemiana procesu destrukcji w proces regeneracji także. Bez medyków i medykamentów. Wystarczy wola i determinacja.

Dobra nowina dla cierpiących po porodach

Uwolnienie od cierpień powstałych po porodzie, nawet wieloletnich jest możliwe w parę minut. Chętnie to zademonstruję i tego nauczę.

Dla kogo i po co? [138]

Pod moim artykułem: Bohaterowie naszych czasów Marta napisała: Czy jest jakakolwiek szansa dla zaszczypawkowanych? Mam kilka takich osób w bliskiej rodzinie i chciałam zapytać czy istnieje jakaś metoda/antidotum na ich uratowanie od śmierci w męczarniach.
Myślę, że jest też dużo osób po szczypawce, które zbyt późno się zorientowały, że coś tu nie gra. Czy dla nich to już koniec gry?… 

Takie ujęcie tematu świadczy, że pytająca nie zaprzyjaźniła się jeszcze z tworzoną przez nas witryną. Gdyby choć kilka naszych artykułów przeczytała ze zrozumieniem, to by wiedziała, że nie tylko psucie jest możliwe. Odwracanie procesów także jest możliwe. Wszelakich. Chorobowych także. Naprawić można wszystko, co zostało popsute. Człowieka też można naprawić. Naprawienie zdezelowanego człowieka jest łatwiejsze od naprawienia zdezelowanego samochodu. A to dlatego, że jesteśmy tak cudownie zaprojektowani i skonstruowani, że nasz organizm sam dąży do stanu optymalnego, czyli sam się ciągle naprawia i nie potrzebuje, by mu w tym pomagać. Tym bardziej od tych, którzy tylko psuć umieją. Wystarczy zaprzestać wyniszczania.

Jeśli ci, nad którymi Marta ubolewa przez dziesiątki lat swoje organizmy zasrywali przemysłowymi produktami z pszenic i wszelakiego modyfikowanego paskudztwa, a także internetowych „mądrości” i nie zmądrzeli na tyle, by wyniszczającego procederu zaprzestać, to powtarzanie tego, co wiele razy mówiłem i pisałem byłoby stratą czasu. Tym bardziej, że na gnijącym podłożu pielęgnują zarazy, które dobrowolnie dawali sobie wstrzykiwać (często nawet kilkakrotnie). Jednakże jak stajnie Augiasza można było oczyścić z przeogromnych ilości gówna wszelakiego, tak i organizmy zasrywane zjadanym i wstrzykiwanym gnojem też można oczyścić.

Jak z hałdami latami gromadzonych fekaliów rozprawić się dawno temu pokazał Herakles. Uczcie się więc od Niego, zostańcie Heraklesicami, doświadczajcie mocy czystej wody, czystego pożywienia, czystego powietrza, czystych myśli. Jak niegdyś usunięcie ogromu fekaliów było możliwe, tak i teraz jest to możliwe.

Szanowna pijawico zacznij myśleć i weź się do roboty. Zagoń do roboty zaszczypawkowaną rodzinkę, nad losem której ubolewasz. Tuszę, że z tej witryny dowiedziałaś się już kogo nazywam pijawicami. Na wypadek gdyby ktoś z czytających nie wiedział, to przypominam że na stronie głównej jest dla Waszej wygody wyszukiwarka. Gdy wpiszesz w okienko „Szukaj…” dowolne hasło ona znajdzie gdzie o tym napisałem.

Pewnie wielu nie podejmie wyzwania, a może nawet go nie zrozumie. Czy warto więc rozbudzać pragnienie zaprzestania zasrywania organizmu i przywracania zdrowia? Mimo wszystko zagubionym, którzy pragną wznieść się ponad poziom chorób, na które pracowali latami, a często nawet całe życie przypominam, że chorowania mogą zaprzestać. Wyznania jednej, z tych, które tego dokonały po dwudziestu latach chorowania poznasz tutaj: Ty też możesz wyzdrowieć!

Zrezygnować z chorowania można tak, jak rezygnuje się z ciasnej sukienki. Niegdyś byłaś z nią zżyta, jednak wyrzucasz jako już nieprzydatną. Jak można rezygnować ze starych sukienek i zastępować je nowymi (równie pięknymi, a nawet piękniejszymi) tak też można rezygnować z chorób i chorowania i zastępować je zdrowieniem, aż do zupełnego wyzdrowienia. Pomieszane zmysły też można porządkować.

Chorowanie jest procesem. Zdrowienie jest procesem odwrotnym do chorowania. Choroba jest stanem chaosu. Zdrowie jest stanem harmonii. Harmonia jest przeciwieństwem chaosu. Wraz z przemienianiem chaosu w harmonię pojawia się zdrowienie. Mówię o tym i piszę w wielu miejscach, więc tu nie ma potrzeby tego rozwijać. Jest tyle do naprawienia w naszym wspólnym domu, że litowanie się nad zaszczypawkowanymi głupkami byłoby jeszcze większą głupotą.

Brakuje opału, bo okupant nie tylko nas truje, ale także planuje zagłodzić i wyziębić. Wielu zaśmieca swoje organizmy truciznami wdychanymi, spożywanymi i wszczepianymi. Jeszcze więcej zaśmieca przyrodę plastikami i oponami. Opony powstawały z przetworzenia ropy naftowej (oleju) i sadzy (węgla). I olej i węgiel to świetne paliwa. Odzyskamy je z opon w procesie odwrotnym do tego, w którym gumę wytworzono. Z zalegających nie tylko na składowiskach, ale niemal wszędzie opon znów będzie olej i węgiel. Ja angażuję się w oczyszczanie zaśmieconego świata, czyli środowiska zewnętrznego. Zaśmiecone organizmy, czyli środowisko wewnętrzne Marcie bliskich głuptasków pozostawiam jej i im samym. Bierzta się do roboty, bo Marcie nie udało się litości we mnie wzbudzić.

Zbudować machinę do przetwarzania śmieci na surowce, z których powstały to nie lada wyzwanie. Wyeliminować ze swego menu pszenicy oraz wsadzić węża w dupę i puścić wodę znacznie łatwiej. Machina jednak powstanie, świat będzie czyszczony z opon. Powstający węgiel (40 %), olej (40 %) i gaz (16 %) nie tylko sfinansują machinę, ale jeszcze będą zysk generować. Dodatkowo zapłacą także ci, którzy wielkich stert opon chcą się pozbyć. A czy Marta zaszczypawkowanych głuptasków przekona by zrezygnowali z wyrobów zawierających  pszenicę? Czy sfinansuje im rurki do dupy? (Musiałem użyć tego słowa, ponieważ rurka do dupy fachowo nazywa się „kanką”, a to słowo wieloznaczne i trudno go skojarzyć z rurką do dupy). Czy oni zapłacą za perspektywę życia w zdrowiu tak, jak dotychczas płacą za chorowanie? Nic na to nie wskazuje. Wyniszcza ich wiara. Uwierzyli, że chorowanie jest możliwością jedyną i przeciwnej nie tylko nie dopuszczają, ale gdy się pojawia, to ją usilnie zwalczają. Marta wyraziła to pod innym moim artykułem: Zostań śledziojadem!: …Sama śledzi nie wyhoduję a jedzenie kupnych daje więcej szkód niż pożytku – pochodzą one ze skażonej wody słonej. Jak sobie radzić z tym problemem?…

Szkoda że Marta nie rozumie co pisze. W żadnym razie ta pijawica nie zasługuje bym jej czas poświęcał. Wszak nigdy nie podziękowała za moją pracę ani słoiczkiem domowych powideł, ani nawet jednym słowem. Tak więc ja nie jej odpowiadam, lecz na jej przykładzie wyjaśniam wielu podobnie funkcjonującym. W żołądku mamy kwas żołądkowy, czyli wodny roztwór kwasu solnego (HCL). Ma on wiele wspólnego z solą kuchenną i morską, czyli chlorkiem sodu (NaCl). Kwas żołądkowy, dzięki zawartej w nim soli chroni przed zatruciami. To dlatego nie chorują dzieci zjadające coś podniesionego z ziemi, pełnego bakterii i niewiadomo czego. Śledzie od zawsze przechowywano w soli. Sól je chroni. Do kiszenia kapusty, ogórków i innych kiszonek od zawsze używamy soli. Marta boi się śledzi żyjących w wodzie słonej. Nasze prababki i babki umiały śledzie oczyszczać także z soli i do spożywania przyrządzać. Marta jest bardzo nieszczęśliwa bo nie wie jak postępować ze śledziami. Zamiast zdobywać doświadczenie mąci. Tak więc martopodobne mącicielki, zamiast mącić uczcie się przyrządzania śledzi. Ale uczcie się nie z bezdusznej sieci nazywanej niewiedzieć czemu „internetem” (rodzaj męski). Przecież sieć jest rodzaju żeńskiego, a więc ona, a nie on. Uczcie się od mamuś, babć, cioć. I jadajcie śledzie. Często. Jak najczęściej.

Zostawcie w spokoju zaszczypawkowanych, pozwólcie im ponosić konsekwencje swoich wyborów i poczynań. Zacznijcie dbać o siebie, swoje dzieci i wnuki. Chrońcie je i siebie nie tylko przed zarazą wstrzykiwaną, ale także przed zarazą rozprzestrzenianą przez oddech i dotyk zaszczypawkowanych. Cieszcie się, że możecie widzieć to wszystko bez doświadczania na sobie. To jest odsiew na skalę globalną, jakiej nigdy dotąd nie było. Zaplanowali wymordować parę miliardów mieszkańców planety i to robią. Nie potrzebują do tego czołgów i karabinów, bo skuteczniej robią to otumanione ofiary i ich bliscy. Dziękujcie, że przetrwałyście i nie pchajcie się w zbrodnicze łapska. Dajcie przykład wszystkim wokół, że mimo skażania można żyć zdrowo.

A jeśli już bardzo bardzo chcecie skrócić cierpienia poszczypawkowanym to sprawdzonym przez naszych przodków sposobem skracania cierpień było spychanie w przepaść z wysokich skał. Jednakże lepiej było to robić przed zaszczypawkowaniem. Teraz świat musi widzieć jak szczypawkowani cierpią i odchodzą w cierpieniach. Stwórca wszystkim dał wolną wolę. Szczypawkowani dobrowolnie wybrali. Chcecie się bawić w NadBogów i odbierać wolną wolę daną przez Stwórcę? Zacznijcie myśleć!

Czy dla nich to już koniec gry? – pyta Marta. Nie! Rozgrywki można przerwać. Okaleczeni nie muszą nadal w tej grze tkwić, a jeśli tkwią to ich wybór. Przytomny czy nie, to jednak wybór. Każdego wyboru dokonuj przytomnie i rozważnie. Oni też mogą wybierać. Niezależnie co dotąd robili i na ile dali się ogłupić teraz mogą podjąć decyzję ŻYCIA SAMODZIELNEGO, jak najdalej od bandytów i depopulacyjnych rozgrywek. Jeśli na przykładzie  bolesnych doświadczeń nie chcą ostrzegać wszystkich wokół przed trwającym zagrożeniem, to w imię czego my mielibyśmy poświęcać siebie i swój czas by łagodzić ich cierpienia?

Jest wiele środków, które rozumni mogą wykorzystywać jako remedia, antidota, odtrutki… Niektóre podawałem publicznie. Może dobrze, że mącicielki na nie nie trafiają. Aż strach pomyśleć jak wielu niewinnych pozabijałyby w imię „ratowania” pojedynczych zaszczypawkowanych. Gdy bliscy i sąsiedzi zaszczypawkowanych napatrzą się na ich cierpienia i umieranie wielu uchroni to przed wszczepianiem sobie i swoim dzieciom zarazy. Będą mówić: ten po zaszczypawkowaniu umarł, tamten po zaszczypawkowaniu umiera w cierpieniach… Uchronić ludzkość od dalszej depopulacji mogą masy widzące i rozumiejące, że szczypawkowanie jest najgorszą spośród różnych form depopulacji.

A co by było gdyby wyszczypawkowani żyli długo i mieli się dobrze? Ich bliscy i sąsiedzi mawialiby: ten po szczypawce ma się dobrze, tamten  po szczypawce ma się dobrze… Wówczas bandytyzmowi by się nie sprzeciwiali, a sprzeciwiających się tępili. Tego pragniesz? Twoja litość zabija. Cokolwiek robisz z litości owocuje większym złem. Zacznij posługiwać się rozumem!

Gdy bandyci po kryjomu przed rodzicami zniewalają dziecko i je szczypawkują to należy bandytów zabijać, a dziecko ratować. Sposobów na ratowanie jest wiele, ale zaczynać należy od oczyszczania organizmu ze wstrzykiwanej zarazy. Jeśli organizm jest silny, zdrowo odżywiany, nie zaśmiecany zbytnio oczyszczanie jest możliwe. Organizm zapszeniczony, zaantybiotyczony, zagrzybiony z dodatkowo wstrzykiwaną zarazą nie radzi sobie.

Remediów jest wiele, niektóre są znane od lat i sprawdzone w ciężkich czasach zsyłki na Sybir. Jednym z remediów są śliwki. Gdyby mącicielki miały rozumku choć tyle ile zajmuje jąderko w śliwkowej pestce to by robiły śliwkowe przetwory, jadały je i rozdawały bliźnim. Najzdrowsze owoce marnieją na krzakach i gniją pod drzewami, bo ich nie zbierają i nie przetwarzają, aby mieć na ratunek głuptaskom i sobie. Jakże wiele zamiast prozdrowotnych, rosnących w Naturze Darów i własnych przetworów z nich kupuje przemysłowe paskudztwa i utrzymuje żerujących na tej głupocie medyków.

Tyle dobrego, co w organizmie robią śliwki po staropolsku wysmażone bez cukru i jadane trzy razy dziennie po dwie łyżeczki (a lepiej sześć razy po jednej) nie dokona żaden medyk, a nawet wszyscy medycy świata razem.

Nie będę dalej wałkował tematu śliwek, bo śliwki trza jeść, a nie pisać o nich. Gdybyście podsyłały mi słoiczki konfitur mógłbym dla was pisać dzień i noc. Skoroście niekumate sam muszę zabiegać o śliwkowe remedia dla siebie i rodziny. Mącicielki mogą robić remedia dla siebie i zachęcać do tego swoich bliskich, bo nie jest to ani trudne ani pracochłonne. Mogą, ale nie chcą, bo śliwek nie traktują poważnie. To nie tylko ich problem, to problem społeczny.

Pewnie po tym, co tu napisałem niektóre na wszelki wypadek kupią w marketach nafaszerowaną truciznami przemysłówę, aby potem gadać, że śliwki nie pomogły. Pomogą wtedy, gdy będą z drzewa, a nie z marketu. I stosowane na zmianę ze śledziami. Tymi z wody słonej, bo w innej nie występują.

W podsumowaniu podkreślam: zamiast pytać jakie remedium, zastanów się dla kogo i… po co (w jakim celu). Mamy zestawy najlepszych ziół, pomocnych w oczyszczaniu organizmu, budowaniu odporności i wielu współczesnych dolegliwościach, łącznie z boreliozami i upośledzeniami. Także poszczepiennymi! Dlaczego Marta ani po nasze zioła nie sięga ani sama podobnych kompozycji nie tworzy? Przecież skład podawałem. Może nie jest człowiekiem z krwi i kości, lecz programowanym na niszczenie robokopem? Może nie o los szczypawkowanych jej i podobnie do niej reagującym chodzi lecz wykonuje zadanie? Przytomnie lub nie staje się zadaniowcem i realizuje plan destrukcji.

Jak takich zachęcić by zaczęli wychodzić w przyrodę, śpiewać, tańczyć, cieszyć się życiem?

Gdybyś po tym, co tu napisałem wyspekulowała, żeby mnie powidłami uraczyć, to wiedz, że niczego od zaszczypawkowanych nie przyjmuję. Wiem, wiem, że se nie dałaś zarazy wtłoczyć strzykawką, ale twoi bliscy przyjęte zarazy wydalają z każdym wydechem i zostawiają na każdym dotkniętym przedmiocie. Żyjąc w bliskości szczypawkowanych nasiąkasz ich zarazą. Może nie tak silną jak ta ze strzykawki, ale „wzbogaconą” o metabolity szczypawkowanych, a więc nie mniej groźną. Dla nich nie ma ratunku bo mojej witryny nie czytają i remediów nie szukają. Dla ciebie też nie ma, bo ani czystych kasz nie jadasz, ani ziół nie zbierasz, a po moje nie sięgasz i ich mocy nie doświadczasz.

Stylu nie zmienię by się jakimś martopodobnym biedaczkom przypodobać. Poczekam, aż staną się na tyle rozsądne i uczciwe, że ich listy będą wyglądać np. tak:

„Po drugiej kąpieli w ziołach ambasadora wychodzę na 4 piętro bez dawnej zadyszki”.

Po tygodniu kuracji śliwkami dwudziestoletnie problemy żołądkowo-jelitowe ustąpiły, a cera odmłodniała”.

Po kaszy ambasadora uregulował się metabolizm u wszystkich domowników”.

Odkąd dziecku z zespołem poszczypawkowym daję kaszę ambasadora i zioła ambasadora z dnia na dzień normalnieje i staje się coraz bardziej samodzielne”…

Do zobaczenia w świecie rozsądku. A komu mało niech zajrzy tutaj: Spekulanci – hipokryci – debile

Zioła nas uratują [137]

Odkąd pamiętam żyłem w bliskim kontakcie z Ziemią. Bawiłem się na łąkach, polach, ugorach, interesowała mnie przyroda, rośliny, szczególnie dziko rosnące jadalne, uzdrawiające. Uprawiałem ogródek, troszczyłem się o glebę, sadziłem drzewka, a nawet pokaźne drzewa. Śledziłem cykle Księżyca, analizowałem jego wpływy na przyrodę i starałem się je wykorzystywać.

Gdy byłem w wieku przedszkolnym wokół naszego podwórka tata posadził wierzby, wówczas ja na nich samodzielnie pozaszczepiałem gałązki różnych drzew, nie tylko owocowych. Wierzbowe owoce były nad wyraz słodkie, więc dla mnie „gruszki na wierzbie” nie są abstrakcją, lecz realnym owocowym sukcesem mojej dziecięcej praco-zabawy. Nie rozumiałem dlaczego dorośli ogrodnictwo i sadownictwo uważali za trudną sztukę skoro mnie, przedszkolakowi sztuka ta wychodzi doskonale. Jedynym moim przygotowaniem do prac na wierzbach były własne doświadczenia zdobywane przy konstruowaniu wierzbowych fujarek.

Zainteresowania miałem szerokie, dość szczegółowo opisałem je w jednej z książek. Interesowało mnie wszystko, co mnie otaczało, a zainteresowania miałem głębokie i nie dawałem sobie ich spłycać. Wymagało to ciągłej walki, ale hartowało i dawało satysfakcję z sukcesów, często niepotrzebnych, ale poszerzających granice poznawania dotychczasowych możliwości.

Choć urodziłem się i dzieciństwo spędzałem w dużym mieście (trzecim, co do wielkości w ówczesnym województwie kieleckim) mama hodowała krowy, kozy, świnie, gęsi, uprawiała pola i łąki. Łąki dzierżawiła od proboszcza, a jedno z naszych pól po latach przywłaszczył sobie kościół. Inne pola, a później także dom zabrało państwo. Pasterzy kościoła poznawałem od najwcześniejszego dzieciństwa służąc do mszy, jako najmłodszy ministrant już w wieku przedszkolnym. Natomiast, czym jest to pazerne państwo, tego jeszcze nie rozszyfrowałem.

Wyrastałem i wychowywałem się w Naturze, stąd mój szacunek do przyrody i ziół. Słowa „ekologia” wówczas jeszcze nie było, a odkąd zaczęło funkcjonować jest zakłamywane i fałszowane.

Wszystko, co robiłem to nie od święta i nie na pół gwizdka, lecz całym sobą. Oprócz przyrody interesowała mnie technika, mechanika, elektronika, elektrotechnika i wiele innych dziedzin, a później także bioelektronika, którą poznawałem od samego jej twórcy – księdza, profesora, doktora hab. Włodzimierza Sedlaka (1911-1993).

Wkrótce po ukończeniu szkoły podstawowej byłem znanym w Polsce krótkofalowcem. Poprzedniczka Gazety Ostrowieckiej – „Walczymy o stal” zamieściła na pierwszej stronie sensacyjny artykuł: „Bezpośrednia łączność radiowa Nowy Jork – Ostrowiec i zamieściła foto krótkofalowców z klubu przy Lidze Obrony Kraju. Byłem na tej fotce, ale nie rozpierała mnie duma, gdyż łączności nawiązywaliśmy dalsze i ciekawsze. To dla redaktorów hasło „Nowy Jork” brzmiało dumnie. Ponieważ nasza amatorsko budowana radiostacja wyglądała zbyt skromnie dla podbicia rangi fotografii w jej centrum umieścili dwa fabryczne generatory. Wykorzystywaliśmy je do zestrajania samodzielnie budowanych obwodów rezonansowych jednakże nie miały związku z naszą pracą w eterze i nawiązywanymi łącznościami.

Z Przyrody korzysta wielu traktując ją jak darmowy supermarket, gdzie rwą, tną, plądrują, konsumują bez opamiętania i bez rekompensaty za to, co wydzierają. Ja zaprzyjaźniałem się z roślinami, potem je prosiłem i… dostawałem. Brałem ile potrzebowałem zawsze okazując wdzięczność. Kto nawiązuje emocjonalną relację z roślinami nie traktuje ich rabunkowo. Świadomość zmienia się, gdy Naturę traktujemy jak Sanktuarium. Pokrzywom poświęciłem książkę. Kapuście poświęciłem książkę. Kto z czytelników kocha rośliny i pragnie mocniej zanurzyć się w ziołolecznictwie ma już łatwiej, bo może sięgnąć po moje książki.

Zioła zawsze były pozasystemowe. Dawały wolność wyboru, ale też nadzieję przetrwania. W czasach wojen wracały do łask. Wielu pragnie mieć w ziołach ratunek gdy wojna zabierze dostęp od nazywanych „lekami” syntetycznych farmaceutyków. Ja promuję szacunek do ziół na co dzień w każdym czasie. Zioła rosną niemal wszędzie, są łatwo dostępne, tanie i wbrew zamysłom koncernów depopulacyjnych każdy może po nie sięgnąć. Wystarczy się na nie otwierać, wychodzić w teren, poznawać niczym najbliższych przyjaciół i korzystać z ich mocy: odżywczych, leczniczych, uzdrawiających, regenerujących, odmładzających… Przeprowadzka na wieś nie jest konieczna, tym bardziej, że wsie są bardziej skażone od miast. Widać to dobitnie zarówno po cenach miodów jak i miejsc ekspansji nowotworów. Miody z pasiek w miastach są droższe od miodów z pasiek na wsiach. Nowotwory na wsiach trapią nawet najmłodsze dzieci, podczas gdy w miastach dopadają głównie dorosłych. Na wsiach siła skażeń działa natychmiast, w miastach do skumulowania podobnej ilości toksyn potrzeba wielu lat.

Zioła kochać i zielarstwo praktykować można bez względu na miejsce zamieszkania. Zioła to nie chwasty, nawet nie rośliny, lecz stan umysłu, źródło zachwytu, radości, poczucia dobrostanu. Zielarskie Dary Natury to nasi sprzymierzeńcy i strażnicy zdrowia. Poznawanie ich jest formą ciągłego wtajemniczania i ciągłych inicjacji. Praktykowanie prawdziwego nieuprzemysłowionego zielarstwa wnosi zmianę świadomości, wyobrażeń i schematów. Służy budowaniu głębokiego partnerstwa z Ziemią. Do przetrwania w dzisiejszym, pełnym zagrożeń świecie niezbędna jest mocna i wspierająca się nawzajem społeczność zielarska. Niech Moc ziół będzie z nami!

Obecnie poświęcam się badaniom rodowym i poszukiwaniom genelogicznym. W jednym ze swoich drzew genealogicznych mam 13.131 osób. Jeśli temat spotka się z zainteresowaniem czytelników i redakcji przedstawię kolejny odcinek moich zwierzeń. Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności.

Tylko świadomość może ratować nas i nasze dzieci [135]

Stało się. Najgorsze z najgorszych. Depopulatorzy wzięli się za polskie dzieci. Włodarze miast i gmin sqrwili się z makdonaldem by wspólnie politykę depopulacji realizować na polskich dzieciach. W depopulacyjny proceder wciągają matki, ogłupiane podstępną propagandą. Mamusie przywożą kilkumiesięczne i kilkuletnie dzieci do makdonaldowych ambulansów, a tam makdonaldowi oprawcy medyczni dokonują zabiegów na dziecięcych brzuszkach.

Podobnie jak miażdżenie kobiecych piersi (w innych ambulansach) depopulacyjne zabiegi nazywają „profilaktyką” i „badaniami przesiewowymi”. Profilaktycznie przesiewają. Z całej populacji polskich dzieci odsiewają te, które im mamusie powierzają do profilaktykowania. Chełpią się, że już wyprofilaktykowali osiemdziesiąt tysięcy dzieci w całej Polsce w 230 miejscowościach.

Makdonaldowa profilaktyka przesiewowa osłabia odporność profilaktykowanych. Lekko chorujące rozchorowują się ciężej, słabsze umierają, silniejsze zmagają się z chorobami postępującymi, medycy cieszą się, że mają kogo „leczyć”, depopulatorzy triumfują.

Zachorowania i chorowanie są odwrotnie proporcjonalne do odporności. Ale budowania odporności ani włodarze ani makdonaldowi medycy nie promują i nie nazywają profilaktyką. Zamiast budowania odporności i dbałości o odporność promują przesiewanie i przesiewanie nazywają „profilaktyką”.

Dla kogo to piszę? Mam świadomość, że niewielu się nad tym zastanowi. Te, które dla poznania płci dziecka w swoim łonie bombardowały je ultrasonograficznie pewnie pierwsze powiozą dzieci do makdonaldowych ambulansów. Potem makdonaldowe „profilaktykowanie” – bezpłatne i bezbolesne – będą chwalić w poczekalniach medycznych przychodni, a za skutki bezpłatnych i bezbolesnych zabiegów będą płacić w sklepach nazywanych aptekami.

Rozsądni rodzice, dbający o odporność swych dzieci, pewnie i bez mojego pisania nie dadzą skusić się na makdonaldową „profilaktykę” przesiewową. Zdrowiem dzieci budują i cieszą się nimi w zaciszu domostwa i na łonie przyrody. Ci z poczekalni medycznych przychodni nie mają okazji ani czasu poznawać tych, którzy świadomie dbają o odporność swych pociech, bo poza przychodniami czas spędzają na poszukiwaniach „lepszych” leków i „lepszych” lekarzy. Trafiają więc na promocje makdonaldowej „profilaktyki” przesiewowej – bezpłatnej i bezbolesnej i dają się skusić na zabiegi wyniszczające, serwowane przez depopularyzatorów.

Łatwiej obniżyć ciśnienie krwi niż zjeść kromkę chleba [134]

Miewam spotkania z osobami miewającymi skoki ciśnienia krwi i czasem bardzo wysokie ciśnienie utrudnia im funkcjonowanie. Żeby nie powtarzać ciągle tego samego odsyłam do tej witryny. Obniżyć ciśnienie krwi można łatwo różnymi sposobami. W swoich książkach i także w tej witrynie pisałem o różnych problemach z ciśnieniem w tle i podałem wiele skutecznych naturalnych metod przywracania zdrowia, wypraktykowanych przez setki lat i tysiące osób. O ich sile i skuteczności przeczytasz np. we wpisach z:

Odwracalność procesów chorobowych jest możliwa!

Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Filtry nasze niedoceniane i sposoby dbania o nie

Czy „leki” obniżające ciśnienie krwi i cholesterol mają sens?

Zimne stopy, zimne dłonie, słabe krążenie krwi, brak radości…

Nadciśnienie tętnicze i inne problemy – nie tylko sercowe

Ty też możesz wyzdrowieć! – list Oli, która po wielu latach chorowania i bólu odbierającego chęć do życia zaczęła odzyskiwać zdrowieje od chwili pożegnania lekarzy i porzucenia medycyny

Każdy ze wspomnianych przeze mnie sposobów jest skuteczny, jednakże każdy wymaga własnego zaangażowania. Wprawdzie niewielkiego, ale wielu nie znajduje czasu nawet na spacery, wypijanie łyżki oleju z lnu czy lnianki jak niegdyś tranu, nie mówiąc już o ziołowych kąpielach, choć są to metody najkorzystniejsze bo utrzymujące w zdrowiu.

Są też metody regulacji ciśnienia krwi natychmiastowo i bez żadnych środków. Może to być biomasaż (bez dotykania ciała), mogą to być techniki mentalne (wyłącznie za pomocą myśli, wzroku, gestów), jednakże ten wpis poświęcam przypomnieniu postaci Aleksandra Mikulina, rosyjskiego konstruktora silników samolotowych i Jego Ćwiczeń.

Zanim przedstawię inżyniera Mikulina i Jego ćwiczenia przypominam, że niedocenianą, a często lekceważoną przyczyną słabego krążenia krwi jest brak radości. Serca nie wolno traktować jak pompy. Serce jest ośrodkiem miłości i bezpieczeństwa. Krew symbolizuje radość. Kto ma dużo radości tego krew płynie swobodnie i obce mu są niedomagania krążeniowe.

 Aby wyzdrowieć warto poznać przyczyny dolegliwości. Zazwyczaj cierpiących nie interesują przyczyny, skupiają się oni tylko na objawach i fizycznym aspekcie. Zachęcam do poznawania psychicznych przyczyn fizycznych dolegliwości.

Ponieważ nie piszę do nowicjuszy, lecz do długo zmagających się z chorobami nie będę rozpisywał się o Louise L. Hay i jej książce „Możesz uzdrowić swoje życie”. Kto jeszcze nie zna tego dzieła niech natychmiast nadrobi zaległości.

Choroby serca, układu krążenia, otyłość, nadwaga, cukrzyca, lustrzyca zazwyczaj trapią osoby z niedoborem ruchu. Kto pamięta sentencję doktora Wojciecha Oczko, nadwornego lekarza trzech królów Polski (Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy)? Ruch zastąpi każdy lek, a żaden lek, ani nawet wszystkie leki razem nie zastąpią ruchu.

Ruchu, wody i Słońca nie zastąpi także żaden z przemysłowych leków, paraleków, suplementów… Teraz sam/sama decyduj czy iść za mędrcem i wielowiekowym doświadczenie przodków czy za zwodniczą modą, narzucaną przez handlujących medykamentami i suplementami…

Wielokrotnie też mówiłem i pisałem, że wraz z pozbywaniem się nadmiarów (śmieci, toksyn, odpadów, złogów, śluzu, pasożytów i ich metabolitów…) choroby znikają jak znika mrok wraz ze wschodem słońca.

Konstruktor silników samolotowych

Aleksander Mikulin w wieku lat pięćdziesięciu zachorował na niewydolność krążenia. Medycy prognozowali mu 2-3 lata życia i zalecali unikanie ruchu. Nie pogodził się z takim „wyrokiem” i olał lekarskie zalecenia.

Na podstawie obserwacji maszyn i przyrody opracował własny system leczenia i zapobiegania przedwczesnemu zużywaniu organizmu. Nie tylko przezwyciężył nieuleczalną zdaniem lekarzy chorobę, ale dożył 92 lat do końca swoich dni będąc aktywnym i twórczym!

W swojej książce pod tytułem „Aktywna długowieczność” napisał: „Kiedy ciężko zachorowałem i wylądowałem w szpitalu, przyszła potrzeba i czas na poznanie złożonej struktury ludzkiego organizmu”.

Organizm ludzki, podobnie jak maszyna, wymaga oliwienia i regeneracji części. Do tego  opracował łatwe i skuteczne ćwiczenie nazywane wibrogimnastyką.

Ćwiczenia wstrząsowe Mikulina

Stań na palcach, pięty unieś w górę 2 cm nad podłogę i mocno je opuść. W całym ciele odczujesz wstrząs. Jedno ćwiczenie powinno trwać sekundę. Powtórz je 30 razy, zrób 10 sekund przerwy i znów 30 powtórzeń. Powinno się ćwiczyć 5 razy dziennie po 70 sekund (30 wstrząsów, 10 sekund przerwy, 30 wstrząsów). Takie wstrząsanie organizmu pobudza przepływ krwi w żyłach. Ustępuje po nich ociężałość, będąca skutkiem długotrwałego wysiłku umysłowego oraz zmęczenie fizyczne.

Inżynier Mikulin polecał to ćwiczenie zwłaszcza osobom pracującym na stojąco bądź siedząco. Dzięki powtarzaniu tego ćwiczenia unikniemy wielu chorób wewnętrznych z zakrzepowym zapaleniem żył, obrzękami nóg i zawałem włącznie. Podobne działanie na ludzki organizm ma jazda konna.

Ćwiczenia oddechowe Mikulina

Mikulin w oparciu o własne doświadczenia opracował też ćwiczenia oddechowe pomocne przy nerwicy serca, stanach lękowych i nieustannych stresach. Wielokrotnie ratowały przed atakiem serca. Kogo zaniepokoi przyspieszona akcja serca niech powiększy za pomocą bardzo głębokiego oddechu objętość jamy sercowej przed kolejnym rozkurczem. W tym celu wciągnij powietrze jak najgłębiej w dół brzucha, wypnij brzuch (ale spokojnie, bez szarżowania) i zatrzymaj powietrze przez 2-3 sekundy. To ćwiczenie powtórz 2-3 razy. Nie więcej!

Ćwiczenia należy wykonywać spokojnie, rytmicznie, koncentrując na każdym całą swoją uwagę. Wówczas mija strach, a serce zaczyna pracować w naturalnym rytmie.

Ćwiczenia Mikulina stosowane regularnie pomagają zachować dobrą formę i zdrowie.

Sługusy rokefelerowskiej medycyny i rokefelerowskiej farmacji usiłują ukrywać naturalne sposoby przywracania zdrowia, a promujących samouzdrawianie kamienować, ponieważ mniej chorych to mniejsze bussinesy na bandyckich praktykach i truciznach nazywanych lekami!

Uwaga: ten wpis jest niedokończony. Kto czyta te słowa niech zajrzy tu ponownie. Gdy dokończę ta uwaga zniknie. Z opisanych tu ćwiczeń można korzystać nie czekając na dokończenie. Dopiszę tylko jeszcze co nieco o inżynierze Mikulinie i o efektach zdrowotnych mikulinowych kuracji.

Bohaterowie naszych czasów [133]

Niezaszczypawkowani mimowolnie stali się grupą kontrolną w wielkim eksperymencie. Dzięki ich wytrwałości w unikaniu wstrzykiwań konglomeratu trucizn cały świat poznał rzeczywiste, czyli depopulacyjne cele szczypawek koowiidoowych.

Szczypawkowcy – zbrodniarze i zwolennicy szczypawkowania – głupki starali się złamać nas psychicznie. Wytrwaliśmy, jednakże wielki eksperyment medyczno-depopulacyjny pozostawiał urazy i blizny. Ani zbrodniarze ani głupki nie chcą rozmawiać o tym, co robili czerpiąc przyjemność z obwiniania nie dających sobie wstrzyknąć konglomeratu trucizn depopulacyjnych. Za wielomiesięczne blokady i terror, organizowane przez służalczych polityków z obsesją na punkcie władzy wygodnie im było fałszywie obwiniać niezaszczypawkowanych. Głupki wierzyły w narzucaną im przez oprawców „logikę”, więc łatwo im było życzyć śmierci unikającym przyjmowania śmiercionośnych zastrzyków. Dręcząc niedających się zaszczypawkować czynili to także dlatego, że zawstydza ich nasza niezłomność w zasadach i wytrwałość w odwadze. Nie spodziewali się, że przetrwamy. Przegrali wojnę rozpętaną przeciw unikającym wstrzykiwania sobie konglomeratu depopulacyjnych trucizn. Ogrom zaszczypawkowanych umarło i nadal masowo umierają, zazwyczaj w cierpieniach. Cierpią także ich bliscy, bo nie są w stanie im ulżyć.

Niezaszczypawkowani przetrwali. Wszyscy powinniśmy być bardzo, bardzo, bardzo wdzięczni niedającym się zaszczypawkować.

Nowe zagrożenie

Nic nie zwalnia od zachowania ostrożności i roztropności, bowiem depopulacje medyczne i farmaceutyczne, biologiczne i chemiczne nadal szaleją, tyle że teraz szczypawkowanie dokonuje się nie tylko poprzez strzykawki, także poprzez kontakty z zaszczypawkowanymi. Unikajmy ich jak trędowatych, bo stali się rozsiewaczami zarazy – zarażają wydechem i dotykiem. Nie chodzi o jakieś wirusy, rzekome czy rzeczywiste, lecz o złowrogie białka, rozprzestrzeniane na otoczenie przez zaszczypawkowanych.

Zaszczypawkowanych nie da się już uratować, wkrótce powymierają, wielu w strasznych cierpieniach, najczęściej z powodu gęstnienia krwi, zakrzepów, niewydolności krążenia… Ratować możemy i powinniśmy siebie oraz dzieci i wnuki! Teraz już nie tylko przed szczypawkowaniem, także przed zaszczypawkowanymi.

Ponieważ zaszczypawkowanych przybywa, coraz trudniej unikać rozsiewanej przez nich zarazy. Zbrodniarze szarżujący broniami biologicznymi i rozsiewaniem depopulacyjnej zarazy zabezpieczają się wcześniej przygotowanym antidotum/panaceum. Jeśli chcemy przetrwać, jako synowie i córki jednej pary rodziców, nie zostając tworami genetycznie zmodyfikowanymi zlepkiem DNA i RNA wielu obcych, niespokrewnionych osób potrzebujemy odtrutki. Są rośliny o właściwościach odtruwających. Zachęcam do ich uprawiania i rozpowszechniania. Chętnie pomogę zdobyć nasiona i sadzonki.

Wiedza a wiara

Ludzie kierują się albo wiedzą albo wiarą. To przeciwstawne bieguny naszego funkcjonowania. Zachęcam do zgłębiania rzetelnej wiedzy. Zbiór wiadomości zasłyszanych, niezależnie na ile prawdziwych nie jest wiedzą. Wiadomości w wiedzę przekuwamy d-o-ś-w-i-a-d-c-z-e-n-i-e-m.

Zbrodniarze i głupcy czerpiący zyski ze zbrodniczej medycyny i zbrodniczej farmacji rozpowszechniają kłamstwa, a zadających niewygodne pytania zastraszali, ośmieszali, zaszczuwali… Zarówno wtedy, gdy nie znali odpowiedzi, jak i wtedy, gdy z powodów merkantylnych kłamali i rozpowszechniali fałszywe poglądy. Wielu udało im się zwieść, otumanić, uśmiercić, ale statystyka pokazuje, że masowo wymierają poszczypawkowani. Unikający wstrzykiwania sobie i swoim dzieciom depopulacyjnych trucizn mają się dobrze.

Współcześni trędowaci

We własnej obronie należy unikać jak trędowatych zaszczypawkowanych depopulacyjnymi truciznami. Można im podać coś na długim kiju, ale przyjmowanie od nich czegokolwiek grozi zarażeniem powodującym cierpienia i rychłą śmierć. O ile z dawnymi zarażeniami organizm radził sobie, to od genowej zarazy nie ma ratunku. By przetrwać musimy unikać szczypawkowanych. W żadnym razie nie zbliżać się do nich i niczego od nich nie przyjmować.

Chrońmy siebie i naszych bliskich, a jedyną skuteczną ochroną jest unikanie zagrożeń i dbałość o system immunologiczny. Dbajmy więc o naszą odporność. Unikajmy negatywnych emocji. Strach, stres, żal, nienawiść osłabiają odporność. Strach rozsiewają i ci, których celem jest nas wymordować i ci, którzy bezkrytycznie ulegają ich kłamstwom.

***

Ledwie skończyłem ten wpis zapikotał telefon. Pojawiła się fotka z uroczystej parady. Zacząłem zastanawiać się czy to manifestacja zakończenia starej ery czy rozpoczęcia nowej? A może to tylko wizualna część procesu transformacji starego systemu w nowy? Niewątpliwie dokonywało się coś dziejowo bardzo ważnego.

W nadziei na refleksje bliskich mi osób z bardzo wąskiego forum, na którym wstawiona została fotka z parady zadałem pytanie: „Ta parada to z uciechy, radości czy innych powodów?” Czasem zadaję proste pytania, bowiem często dają proste odpowiedzi, co pozwala widzieć świat taki, jakim jest. Tym razem tego pożałowałem, bo nadawczyni fotki zareagowała atakiem agresji poprzeplatanej nienawiścią. Zaskoczony tą reakcją na prymarne pytanie włączyłem telewizor w nadziei, że od gadających głów usłyszę czy mamy się smucić czy radować? Czy z odchodzenia znanego, czego dotychczas doświadczaliśmy, czy z nadchodzenia nieznanego, czego dopiero będziemy doświadczać? Przysłowia bywają mądrością narodu. Jedno z nich mówi: „Po dobrym/złym panie lepszy/gorszy nastanie„. Konkluzja to, czy oczekiwanie? A może samospełniająca się przepowiednia?

Jeśli oczekiwania wpływają na zdarzenia w sposób powodujący spełnianie oczekiwań to nie tylko warto oczekiwać najlepszego, mamy wręcz taki obowiązek. Ilu poważnie traktuje ten obowiązek? Ilu go przynajmniej rozumie?

Aby nowe mogło zaistnieć stare musi ustąpić. Niektórym na oczekiwaniach upływa całe życie. Zazwyczaj ustępowanie bywa przykre, dotkliwe, bolesne, a rodzenie radosne, ale zdarza się też, że ustępowanie bywa radosne, a rodzenie przykre, dotkliwe, bolesne. Przeobrażenie starego w nowe może być nagłe, jak przy naciśnięciu prztyczka-elektryczka, kiedy mrok znika wraz z rozbłyskiwaniem światła. Może być także płynne, kiedy mrok ustępuje stopniowo wraz ze świtaniem.

Jeśli komuś poruszane tu tematy (strzykawki jako narzędzia uśmiercania, współczesny trąd, uroczysta parada, wielka manifestacja, mądrość w przysłowiach, samosprawdzające się przepowiednie) wydadzą się niepowiązane to niech sobie idzie dalej swoją drogą. Jeśli jednak ktoś zobaczy nierozdzielną jednię splątaną w wielki węzeł to zapraszamy do rozmów – najlepiej słownych, ale mogą być też klawiszowe. Czas sprzyja możliwości rozplątywania tajemnych splotów.

Cud Konopi. My już doświadczamy. Wy też możecie! [132]

Wielu zapewne już wie, że uprawiamy konopie. Nasze konopie rosną oczywiście w lesie, na dziko, a nam zdarza się podjadać młode roślinki oraz dodawać je do jadła i picia.

Teraz także każdy z Was może z konopnych dóbr korzystać do woli. A jako, że wiecie kto to pisze to spodziewać się możecie produktu najlepszego z najlepszych.

Na początek oferuję: olej z nasion konopi oraz kremy kosmetyczne i regenerujące, a także maści lecznicze.

Skład oleju: 100 % konopi z lasu.

Skład kremów i maści: ponad 95 % konopi z lasu i do 5 % produktów od pszczół z ula. Dodatek produktów od pszczół (zazwyczaj wosku) dla uzyskania odpowiedniej konsystencji.

Napisz na jaki problem chcesz zastosować konopny specyfik. Nie zapomnij napisać dla kogo i zobowiązać się do podzielenia się rezultatem gdy już doświadczysz cudu. Jeśli znasz skuteczność innych produktów łatwo przekonasz się o jakość naszych.

Ziemia… doceńmy ją zanim w niej spoczniemy… [131]

  czerwiec 2022,

Chciałabym podzielić się swoim doświadczeniem odnośnie poprawy koncentracji i jakości snu, odczuwalnych po długotrwałym kontakcie z Naturą i glebą.

Przez kilka lat żyłam praktycznie wyłącznie w otoczeniu komputerów, telefonów komórkowych oraz wynajmowałam mieszkanie w bloku i unikałam słońca (plamy na ciele i duszności). Prawie zupełnie odcięłam się wówczas od Natury. Tyle, co wychodziłam do garażu po samochód, łapałam kilka minut słońca w drodze do pracy (ale i to w okularach przeciwsłonecznych, więc raczej go nie łapałam). Wracałam często późno i siedziałam w zamkniętym pomieszczeniu zwanym blokowiskiem przy sztucznym świetle, a pod poduszką „spał” ze mną telefon komórkowy z ustawionym budzikiem. To była codzienność. Wir pracy, nadgodziny, poczucie osamotnienia. Takie doświadczenia były mi potrzebne, by z czasem zrozumieć do czego tego typu styl życia doprowadzi.

Pojawiły się stany depresyjne, rozdrażnienie, niedomagania oczu, a ja czułam się ciągle zmęczona i mimo, iż ze zmęczenia często zasypiałam przy laptopie to rano budził mnie dodatkowo ból od niewygodnego ułożenia ciała. Z dnia na dzień tak to wyglądało. Byłam młoda i nie zwracałam uwagi na wiele zaniedbań czy przyzwyczajeń.

Wydawało mi się, że cały świat jest przeciwko mnie, że ciągle haruję i haruję, a nic tak naprawdę w życiu nie osiągnęłam prócz kilku burzliwych epizodów.  W tym czasie szukałam wsparcia w internecie – kręgu znajomych, którzy by mnie „rozumieli”. Często po pracy biurowej przesiadywałam w sieci – trafiałam na niewłaściwe osoby. Jaką energią emanowałam takie osoby przyciągałam…Z perspektywy czasu wiem, że każdy kontakt czegoś mnie nauczył. Najbardziej szacunku dla siebie, po prostu dla siebie. Wówczas też zrozumiałam pojęcie „samotna w sieci” mimo tylu „znajomych”. Czas było coś zmienić w swym życiu, a może i z kogoś zrezygnować, a może i ze wszystkiego.

Nadmierny kontakt z technologią i brak kontaktu z naturą doprowadził mnie do wycieńczenia umysłowego i fizycznego. Teraz stwierdzam, że chorowałam i tkwiłam w swoich przewlekłych schorzeniach na własne życzenie… Ale wówczas potrzebowałam zrzucić moją niedolę na innych… Inaczej… Potrzebne mi to było, by wreszcie przebudzić się, mieć dość tego, co mnie wyniszczało, znaleźć odwagę do zmiany  i zastosować w swym życiu. Człowiek z czasem spostrzega jak w wielu przypadkach sam wpędzał się w chorobę. Łatwiej było szukać winnych i oszukiwać siebie, niż robić co trzeba. To wspaniałe lekcje, ale nie każdy chce i jest gotowy je „odrobić”.

Jako dziecko biegałam boso po kałużach, po piachu, trawie. Próbowałam wizualizować po kolejnych zawodach życiowych swoje dzieciństwo gdzie pełno było we mnie energii i dziecięcej ciekawości życia. Jako dojrzała i zmęczona życiem kobieta zatęskniłam za kontaktem z ziemią, naturą, ciszą, którą zagłuszałam czymkolwiek. Zdjęłam buty i pochodziłam po ziemi w pobliskim lasku koło garażu. Ugryzła mnie mrówka i przeziębiłam pęcherz, a każde stąpnięcie czuły stopy od igliwia czy jakichkolwiek nierówności. Jak mnie to drażniło… W dzieciństwie nic mi nie przeszkadzało. Tak bardzo zaniedbałam tą część w sobie, która czerpała radość z tego, co za darmo i ogólnodostępne – pomyślałam.

Zaczęłam dłońmi dotykać ziemi – trwało to od kilku sekund, potem minut. Z czasem dołączyłam stopy próbując oddychać nosem i wydychać ustami. To nie takie proste jak dawniej 🙂  Głowa mnie rozbolała i taki był tego efekt dorosłej kobiety. Nie ustępowałam. Pragnęłam stać się dawną sobą – taką radosną, ciekawą, beztroską. Obiecałam sobie, że chociaż w dzień wolny (niedziela) wyjdę z bloku i kilka minut będę mieć kontakt z ziemią, posłucham śpiewu ptaków i przestanę być ciągle osiągalna dla wszystkich przez telefon. Po kilku tygodniach przeznaczyłam czas na las czy łąkę również w sobotę zamiast pisać z „internetowymi znajomymi”. Zaczęła się przemiana we mnie.

Cieszyłam się na weekendy, bo wsiadałam do samochodu i jechałam poza blokowisko posiedzieć w ciszy na kocu. Z każdej „wyprawy” przywoziłam świeże kwiaty zbierane z łąk, które co tydzień stały w wazonie i cieszyły moje oczy. Było mi tak jakoś przyjemniej w pomieszczeniu.

Z panem Kostkowskim spotkaliśmy się rok temu jesienią. Dzieli nas kilka godzin jazdy autem, więc gdy tylko powitał nas na parkingu pojechaliśmy na „łono natury”. Byłam zmęczona podróżą, nawigacją, korkami na drodze. Magiczne i nieco zapomniane miejsce w otoczeniu lasów, do którego nas pan Edward zabrał sprawiło, że pierwsze czego potrzebowałam to kontaktu z Naturą. Szumiały  kolorowe  zarówno duże jak i małe liście na ziemi (podrzucałam nimi do góry by posłuchać szelestu), dłońmi dotykałam ziemi i głazu, który się tam znajdował. Na przytulenie pozwoliły również rosnące tam brzozy. Moje oczy ukoił piękny zachód słońca i obserwowane gwiaździste niebo z jakże urokliwego lasu pełnego ciszy i beztroski, której potrzebowałam. Jak bardzo cieszy mnie to, że doceniam takie drobiazgi dawane nam każdego dnia przez Naturę. Z uśmiechem na twarzy pamiętam do dziś to miejsce i stolik z drewna, na którym zadedykował Pan dla mnie swoje książki. Ja wówczas dałam się porwać po prostu w radość bycia w Naturze po kilku godzinach jazdy samochodem. Pozbierałam sobie liście do bukietu, które stały w hotelowym pokoju, a potem w domku gdzie mieszkam z mężem. Ich zapach pamiętam do dziś. Bezcenne i tak sentymentalne.

Osobiście w ogrodzie nie stosowałam nigdy ani nie stosuję żadnych chemicznych oprysków. Sąsiadka niestety od lat namiętnie stosuje, co było nie bez znaczenia i na moje maliny. Nie wiem kiedy się kobieta opamięta, bo po jej tego typu zabiegach zapylające maliny bąki leżały na ziemi albo zastygały w bezruchu na kwiecie. Ja wcześniej pijąc liście malin dostałam biegunki. Owa sąsiadka, co najgorsze udaje, że nie pryskała (sama przez okno widziałam w którym dniu i o której godzinie to wykonywała). Oszustwem i kłamstwem nie zbuduje się dobrych relacji ze mną, a tych toksycznych nie potrzebuję. Odkąd postawiony został wysoki płot betonowy ja na naturalnych odżywkach mam dorodne i maliny i piękne zdrowe liście, które są chronione od jej zabójczych zabiegów. Swoje roślinki wzmacniam sporadycznie gnojówką z pokrzywy, skrzypu, glistnika, mięty oraz pnie drzewek podlewam gotowaną cebulą z czosnkiem. Od dwóch lat używam do podlewania wyłącznie deszczówki, co ma zdecydowane odzwierciedlenie co do wzrostu roślin i ich wydajności. Jeśli chodzi o borówki amerykańskie robię gnojówkę z chleba razowego, która świetnie się sprawdza.

Bardzo mnie cieszą własne uprawy, bo są źródłem naturalnych minerałów, witamin i wszystkiego, co potrzeba by spożywać żywe pożywienie. Gleba jest dla mnie bardzo ważna, bo co z niej wyrośnie to ja  przyswoję.

Każda roślina, którą zaproszę do ogródka czy ogrodu przyjmuje się. Zaprosiłam do siebie żywokost, koniczynę czerwoną, jaśmin, poziomki, kocankę piaskową i wszystko się przyjęło. Jest jeszcze jedna od pana Edwarda, która jest wykopana z posiadłości tego pana  i przebyła naprawdę długą drogę w samochodzie w bagażniku. Mimo innego otoczenia, innej ziemi, innego gospodarza ma się doskonale i wzrasta koło jabłonki. Ostatnio znalazłam wśród stokrotek kilkanaście czterolistnych, kilka pięciolistnych i nawet jedną sześciolistną koniczynę.

W trosce o pszczoły i owady zapylające mam porozkładane w różnych miejscach ogrodu pojemniki z wodą, a w nich kilka małych kamyczków czy patyków by owady mogły się swobodnie napić, nie utonąć i odlecieć. Jeśli to możliwe, chociaż w ten sposób przyczyńmy się do pomocy im – szczególnie w okresie suszy. Zimą dokarmiam ptaki ziarnem słonecznika i nasionami by mogły łatwiej przetrwać, a na wiosnę odwdzięczają się pięknym śpiewem. Może ktoś z czytelników pójdzie za moim przykładem do czego zachęcam.

Aktualnie prawie każdego dnia mam kontakt stóp czy dłoni z ziemią, glebą czy piaskiem. Nie urażają mnie ani kamyki ani wszelkie nierówności w glebie. Nawet mrówki przestały mnie gryźć :). Poznaję  ludzi, którzy również chodzą boso, spotykają się przy ognisku z pieczonymi ziemniakami, cieszą się przyrodą, śpiewają, tańczą i potrafią przeżyć bez technologii dzień czy dwa. Otoczenie, właściwi i świadomi  ludzie, z którymi się spotyka człowiek – ma to wpływ na jakość życia psychicznego.

Osobom szczerze zainteresowanym jakością gleby, ziemi sugeruję posłuchać i zastosować się do linku

https://www.youtube.com/watch?v=kt47PVGQNd0

Sadhguru robi świetną sprawę na masową skalę odwiedzając różnorodne państwa i rozmawiając o zagrożeniach wynikających z konsekwencji nieposzanowania gleby.

https://www.youtube.com/watch?v=buGa8tJGDgs

Im częstszy jest mój kontakt z Naturą, tym mniej zapominam o czymkolwiek oraz wypoczywam i się regeneruję, co nie miało miejsca wcześniej. To zdecydowana zasługa kontaktu ciała z ziemią. Pamiętam już bez sprawdzania kalendarza, nie tylko o istotnych spotkaniach, zobowiązaniach, ale i o tych drobnych planach na kilka tygodni do przodu. Poprawiła się niesamowicie jakość snu. Chodzę co prawda spać dużo wcześniej niż kiedyś, ale gdy budzę się to mam siłę, a w ciągu dnia nie dopada mnie zmęczenie jak to bywało gdy odcięłam się od Natury i promieni słonecznych. Drugi rok nie noszę okularów przeciwsłonecznych i widzę pozytywny wpływ oddziaływania Słońca i Przyrody także na oczy.

Każde nowe działanie prawdopodobnie wywoła nową reakcję w ciele czy umyśle i tak u mnie się stało. Przy podlewaniu ogródka i noszeniu wody deszczówkowej w wiaderkach na boso uwypukliło się coś pod podeszwą stopy. Zadzwoniłam do pana Edwarda i uzyskałam wskazówkę co mogło się zadziać dobrego w organizmie. Jak zwykle cenna to była wskazówka z jego strony, a dla mnie skuteczna. Dziękuje za nią i w ramach wdzięczności napisałam ten krótki artykuł.

Zachęcam do spędzania wolnego czasu w okolicach lasów, łąk, wrażliwi na odgłosy natury i otaczające nas kolory. Nie zdajemy sobie nawet sprawy jak znaczący wpływ ma to na nasze samopoczucie oraz zdrowie fizyczne i umysłowe.

Sama się o tym przekonałam.

Pozdrawiam tych, którym Natura daje ukojenie.

Sporo mięty mam do dyspozycji i według sugestii pana Władysława podzielę się nią na terenach dzikich – może któreś ze zwierząt wykorzysta ją w celach zdrowotnych.

Ola, wielkopolskie

Ty też możesz wyzdrowieć! [128]

kwiecień 2022 r.

Witam serdecznie Pana Władysława oraz życzliwe nam osoby,

Świadomość ewoluuje
z miesiąca na miesiąc

Jestem 40-letnią mieszkanką województwa wielkopolskiego. Wychowywałam się z rodzeństwem u rodziców i babci na wsi w otoczeniu pól, lasów, łąk, w kontakcie ze zwierzętami. Z uśmiechem wspominam wspólne wyprawy na grzyby, jagody, do prac polowych, bieganie boso po kałużach. Te wspomnienia… marchew z pola, ziemniaki pieczone w ognisku po skończonej pracy, zsiadłe mleko, swojskie sery, pieczony chleb przez babcię, masło, które robiła… Mieliśmy czas dla siebie na spacery, na rozmowy, na gry planszowe. Żyliśmy skromnie i nie chorowaliśmy.

Życie z czasem doświadcza każdego z nas. Mnie przypadł w udziale burzliwy rozwód, kilka rozstań, poronienie, kilkukrotne utraty lub porzucenia pracy z wycieńczenia (korporacje), a także od lat towarzyszyły mi przeróżne niedomagania organizmu. Dzięki swojej pracowitości i nadgodzinom osiągałam zyski i miałam za co spłacać kredyt, ale nawet nie zauważałam jak z czasem zaczęłam tracić najważniejszą wartość życia – swoje dobre samopoczucie i zdrowie fizyczne i psychiczne. Dopiero wtedy (po wielu latach) przyszedł moment przebudzenia się z matni, w której wegetowałam, bo życiem bym tego nie nazwała.

Zapytałam siebie: dokąd tak naprawdę zmierzam i dlaczego ciągle słabnę i zaczynam mieć niedowład dwóch palców lewej ręki, niedowład nóg, guzki wyczuwalne na głowie, węzłach chłonnych, w piersi. Z każdym rokiem „coś dochodziło”, a ja udawałam na zewnątrz jak jestem silna. Trudno było prowadzić auto, bo gubiłam się na drogach. Po latach „zanikła” tarczyca i miałam „problemy” z sercem, a organizm reagował wymiotami i kłuciem w głowie. Powiedziałam sobie DOŚĆ na taki styl życia, na takie narzucone mi terapie „lekami” od lat, ciągłe rozczarowania i żerowanie na mnie tych, którzy wiedzieli, że mi nie pomogą (a utrzymywałam ich przez lata poprzez wizyty prywatne „kontrolne”). Powiedziałam sobie natychmiastowe DOŚĆ na bezsensowność drogi, którą kroczyłam od lat. Przepłakałam kilkanaście dni i nocy i gdy już nie miałam sił nawet wegetować dosłownie zwaliło mnie z nóg i zaczęły się refleksje. Dzięki tym doświadczeniom doceniam teraz każdego dnia to, że umiem wstać z łóżka o własnych siłach, potrafię chodzić, z rąk nie wypada długopis, a w lustrzanym odbiciu jest dobry człowiek, który jeśli naprawdę zechce może bardzo wiele dla siebie zrobić.

Potrzebowałam właśnie takiego „dna”, bo to dopiero od wtedy zaczęłam się poważnie zajmować sobą i swoją świadomością oraz otoczeniem. Następnie przerabiałam poczucie winy za to, jak mnie skrzywdzono i wreszcie wybaczyłam sobie te wszystkie zaniedbania przez lata i pokochałam siebie naprawdę.

Niezwykle istotnym elementem mojej wciąż poszerzanej świadomości i powrotu do zdrowia było i jest odcięcie się od osób, które na mnie żerowały, manipulowały moim zachowaniem i zdrowiem czy narzucały w bezczelny sposób „swoje racje”. Byli, bo coś ode mnie chcieli. Gdy ja ich potrzebowałam nie mieli czasu albo znajdowali wymówki. Odcięłam się od tego typu osób, choć i to nie było łatwe na początku. Z czasem zaczęłam spotykać właściwe osoby, z którymi można porozmawiać na wszelkie tematy bez agresji czy bezczelności. Są jeszcze serdeczni ludzie i tylko takim poświęcam swój czas prywatny.

Uczestniczyłam w wielu bezpłatnych spotkaniach zdrowotnych gdzie jednym z prelegentów był właśnie pan Kostkowski. Pamiętam jak siedziałam na kocu na trawie (nie potrafiłam wtedy ustać na własnych nogach bo nie miałam sił po prostu) i miałam przy sobie notes – od tego Pana spisałam najwięcej wiedzy, którą dzielił się tak po prostu z przyjemnością i oddaniem. Na drugi dzień zaczęłam zgłębiać Jego stronę i wykłady dostępne na youtube. Zaprowadziłam taki swój zeszyt na wypadek gdyby usunięto wszystko z internetu. Stopniowo, ale regularnie zaczęłam wprowadzać DARMOWE wskazówki tego Pana i Jego śp. kolegi do swojego codziennego życia bo cóż mi innego wówczas pozostało.

Aktualnie z wdzięczności dla Pana Władysława zdecydowałam się napisać możliwie jak najkrócej swoją przemianę z człowieka przewlekle chorego do osoby zdrowej.

Pan Władysław z zaangażowaniem opowiadał o pokrzywie – ja ją traktowałam wtedy jako uciążliwy chwast. Dzień po wykładzie zrobiłam sobie napar z pokrzywy kupionej (nie zbierałam wówczas sama niczego). Prócz temperatury 38 stopni i ogólnego osłabienia nie zadziało się nic więcej. Podczas wypicia naparu z pokrzywy świeżej zbieranej własnoręcznie miałam gorąco w szczęce, stany potliwości pod pachami – intensywny śmierdzący pot, przy trzonowych zębach (miałam je kanałowo „przeleczone”) zrobiły się obrzęki i temperatura wzrosła do prawie 40 stopni. Poza tym śmierdziało mi z ust mimo dbałości o higienę (nie niwelowało go nawet żucie goździków czy napary z tymianku czy kopru włoskiego) a w głowie miałam kłucie i pojawiły się wymioty.

Po kąpieli w macerowanej w deszczówce, zbieranej własnoręcznie pokrzywie zrobiły mi się szramy na plecach (jakby mnie królik podrapał) oraz kilkanaście ropni przy kręgosłupie a także silne swędzenie dziąseł i czerwienienie się kilku pieprzyków na ciele. Nie przeraziły mnie te objawy. Moje życie od lat było pasmem różnych dolegliwości, które nasilały się z każdym rokiem i były tłumione kupionymi specyfikami. Tym razem zauważyłam, że „coś” się dzieje i „coś” zostaje wyrzucane przez skórę i wymioty. Ucieszyło mnie to i zaczęłam zgłębiać tematykę wskazówek zdrowotnych jeszcze bardziej. Postanowiłam kontynuować kąpiele krzemionkowe, bo działały na sporą powierzchnię ciała. W dalszym ciągu reagowała szczęka, lewe oko (zaniki wzroku) obręb szyi i głowa.

W książce dr Huldy Clark wyczytałam istotne zdanie, że należy pozbyć się kanałowych zębów i tych, które wymagają kanałowego leczenia. Bez wahania zdecydowałam się na ten krok w prywatnym gabinecie, choć po raz kolejny próbowano mi wmówić, że to „niewłaściwe”. Szłam za głosem serca i organizmu stanowczo i konsekwentnie tak jak sobie obiecałam. Przy każdym usuwaniu miałam torbiele, cysty bądź kieszonki dziąsłowe czy zmiany zapalne w obrębie korzeni. Nie chciałam niczego ponownie ratować. Łącznie żądałam usunięcia 13 sztuk zębów w stanie zapalnym. Po pierwszych zabiegach miałam szycie po ekstrakcji i spałam po kilkanaście godzin oraz mocz aż parował, gdy puszczało znieczulenie. Z oczu płynęły naprawdę „gorące łzy” jak w piosence. Ogólny mój stan był na tyle poważny, że nie zawsze działało znieczulenie, ale ja absolutnie odmawiałam sugerowany antybiotyk i kazałam usuwać. Człowiek jest niesamowicie silny i potrafi naprawdę sporo przetrwać, jeśli się uczciwie zmotywuje. Pomimo sporej utraty krwi ustępowały stopniowo ropienie, wypryski na twarzy, wchłaniały się guzki, głowa bolała już sporadycznie i przestałam mieć kilkudniowe zaparcia. Odliczałam godziny do kolejnych ekstrakcji, bo po każdej miałam się lepiej.

POKRZYWA według mojego mniemania pokazała mi gdzie jest przyczyna moich wieloletnich problemów zdrowotnych. Przy martwych zębach nie było ukrwienia i unerwienia w szczęce a tym bardziej żadnego odżywiania zęba – (w moim przypadku kilku zębów obok siebie) a przez nagryzanie pokarmów, mówienie, nocą przy zagryzaniu bakterie beztlenowe przedostawały się do okolic węzłów chłonnych i mózgu dając mi szereg dolegliwości. Ból był tak silny że nie miałam ochoty budzić się kolejnego dnia by znów tego doświadczać. Tego cierpienia nie da się w żaden sposób opisać a „pracowałam” na nie latami nie zwracając uwagi na wcześniejsze symptomy organizmu świadczące o braku równowagi. Pozwalałam na tłumienie ich ale nie skupiałam się na przyczynach.

Serdeczni ludzie, którzy macie czasem dość swych cierpień jak ja miałam najważniejsze to słuchać własnego organizmu i zaufać osobom, które mają własne doświadczenia i dzielą się swoją wiedzą bezpłatnie. Pamiętam, że na drodze do zdrowia pielęgnowałam motywację wewnętrzną: robię to dla siebie, jestem silniejsza niż przed kilkoma tygodniami, obudzę się mniej zmęczona, przestaną mi wypadać włosy, nie będę mieć nadwagi… Warto mieć taki notatnik postępów – w chwilach słabości – otwieramy go i motywuje nas niesamowicie.

Jak wspomniałam pokrzywa wskazała mi na stany niedotlenienia i zapalenia. Usunęłam w przeciągu kilku miesięcy przyczynę a pokrzywę traktuję, jako roślinkę leczniczą i ma miejsce w ogródku. Poza tym sporo skrzypu i stokrotek zdobi okolicę naszego domu i z przyjemnością i szacunkiem z nich korzystam chodząc na boso czy po piachu czy po trawie. Wzrok w lewym oku poprawił mi się na tyle, że nie potrzebuję nosić okularów. Kolejny powód do radości, który doceniam każdego dnia.

Pijąc pokrzywę czy inne napary mieszane z liści czy kwiatów zebranych własnoręcznie już teraz po usunięciu tych wszystkich martwych zębów nie mam już wcześniej opisanych dolegliwości. Odnalazłam radość w zbieraniu roślin, które wcześniej uważałam za chwasty. Zamiast wypijanych wcześniej wielu popularnych kaw piję kawę żołędziową lub z korzenia mniszka czy topinamburu. Tylko taki rodzaj kawy preferuje mój organizm oczywiście bez mleka czy cukru. Dbam o to by właściwie nawadniać swój organizm i zapobiegać uczuciu pragnienia. Zaprzestałam picia soków z sokowirówek, które wcześniej mi zalecali specjaliści na rzecz ciepłych naparów i ciepłej wody.

Zdałam się na zdanie pana Władysława: „Pamiętaj, że kawa, herbata i inne używki uniemożliwiają przyswajanie wielu cennych składników ze spożywanej żywności, a także niszczą te, które są w organizmie, szczególnie witaminy z grupy B.” Między zabiegami na chirurgii szczękowej spożywałam sporo lodów czekoladowych i piłam gotowaną nać marchwi czy pietruszki oraz wodę z miodem czy zsiadłe mleko a po zdjęciu szwów gotowaną cebulę z miodem albo herbatę z liści brzozy, stokrotek, malin – co było dostępne. Niesamowicie mi takie napoje smakowały i dalej je stosuję w zależności od zachcianki organizmu. Na szczękę stosuję okłady z kapusty – nie mam żadnych wyprysków, zaczerwienień, przestały psuć się nieliczne jeszcze zachowane własne zęby w szczęce. Stosuję konsekwentnie codzienne ssanie oleju. Od roku jestem posiadaczką ruchomych protez i odzyskuję dawną siłę, kreatywność i radość życia.

W czasie wolnym zajmuję się małym ogródkiem i krzewami jak borówki amerykańskie, porzeczki, rokitnik, brzoskwinia, aronia… Na więcej nie pozwala mi rozmiar działki, na której jest domek. W czasie zimowym cztery południowe okna wypełniają się doniczkami z zasianymi natkami marchwii, pietruszki. Konieczny jest też szczypiorek, jarmuż czy burak naciowy oraz rzeżucha czy rukola. Nawet w okresie zimowym można mieć swoje „zieleninki”. Wystarczy gleba, nieco słońca i deszczówka. Do ziemi dodatkowo wsypuję skorupki jajek czy podlewam wodą po ugotowaniu jajek albo stosuję kilka kropel jodu (wzbogaca nać w niezbędne minerały).

Odkąd odżywiam się tym, co wzrasta w słońcu czy to na parapecie czy w ogródku to moja waga utrzymuje się od kilku miesięcy na stałym poziomie (50 kg) a ja jem wyłącznie, gdy poczuję głód.

Posiłki przygotowuje najczęściej sama i nie spożywam ich przy oglądaniu telewizji czy laptopie lub podczas rozmowy przez komórkę. Celebruję czas na posiłek i skupiam się na kilkukrotnym przeżuwaniu zanim połknę. Przestałam mieć dolegliwości żołądkowe. Posiadanie protez ruchomych dało mi kolejne doświadczenie jak ważne jest przeżuwanie i mieszanie ze śliną no bo żołądek nie ma zębów;). Staram się go nie obciążać niedbałym jedzeniem.

Czasami na śniadanie zjadam zupę wyłącznie na samych warzywach (moje ulubione to kapuśniak czy ogórkowa)a czasami fasolę z masłem i solą posypane rzeżuchą. Są dni gdy mam zachciankę wyłącznie na zsiadłe mleko z ziemniakami i solą kłodawską. Odkąd przestałam gotować zupę na składnikach odzwierzęcych przestałam się pocić tak „śmierdząco”. Bywa, że na śniadanie spożywam cztery jabłka i kilka gruszek i nie odczuwam głodu do wieczora. Na kolację potrafię zjeść połowę masła o wysokiej zawartości tłuszczu z posiekaną cebulką i szczypiorkiem albo wypić kilka żółtek z kakao. W słoiczku mam przygotowane gomasio według przepisu Pana Kostkowskiego oraz zmielone suszone kurki (grzyby), którymi również posypuję pożywienie. OD OKOŁO DWÓCH LAT NIE BYŁAM ANI RAZU PRZEZIĘBIONA nie wspominając już o dolegliwościach, które trapiły mnie od lat. To najwspanialszy prezent, jaki mogłam sobie podarować – świadomość. Dopiero zrozumienie, że organizm to całość i należy uważać komu się ufa – skutkuje widocznymi pozytywnymi efektami.

Od paru miesięcy stosuję zioła, które sama zbieram. Z dziurawca robię olej i wsmarowuję go w nadnercza oraz szczękę. Z papierówek robię ocet jabłkowy i dodaję do ciepłej wody lub w rozcieńczeniu z wodą przepłukuję nim jamę ustną. Liście lub kwiaty, które suszę to lipa, rokitnik, krwawnik, mięta, melisa, liście poziomek, czarnej porzeczki, malin, jagody, forsycja, fiołek trójbarwny itp itd. Nabrałam ogromnej pokory do roślin – szczególnie tych które rosną w moim najbliższym otoczeniu przy przydomowym ogródku. Mam nawet tkane płótno z pokrzywy, które zostało przeszyte na prześcieradło i pod którym śpię, poduszki są z gryki a poszewka z bawełny. W swoich zbiorach mam liście brzozy, igły sosny i wiele innych. Stosuję kąpiele krzemionkowe – używam wyłącznie deszczówki do macerowania skrzypu czy pokrzywy. W zapomnienie odeszły wszelkie zmiany skórne czy problemy z wypadaniem włosów. W pokoju gościnnym i sypialni znajdują się skrzydłokwiaty, żyworódka, geranium i aloes a w łazience paprocie. Temperatura w domu to maksimum 21 stopni zimą a w sypialni palone są świece z naturalnego wosku pszczelego.

Weekend w moim przypadku służy do odpoczynku umysłowego i kontaktu z naturą lub by pozwiedzać okoliczne zamki, pałace czy po prostu pospacerować i zachwycić się śpiewem ptaków czy urokliwymi widokami z dala od osiedla.

Wyrazy wdzięczności dla mojego drugiego męża za to, że woził mnie na wszystkie zabiegi chirurgii szczękowej oraz za ogrom cierpliwości, którą się wykazał w tym czasie, gdy nie szło patrzeć na to jak cierpiałam… Jako jedyny nie kwestionował moich decyzji i wiózł mnie na wybrane przeze mnie wykłady, gdy miałam potrzebę w nich uczestniczyć. Bez niego nie dałabym rady się podnieść i mieć możliwości własnych upraw. To dzięki niemu trawniki zostały zamienione na ogródki warzywne i posadził krzewy.

SERDECZNIE DZIĘKUJĘ Panu Władysławowi za poświęcony nam czas (pojechaliśmy z wielkopolskiego by się spotkać w kieleckim), część własnych cennych dla mnie książek (z dedykacją) oraz mąkę z płaskurki i olej, który Pan dla nas wytłoczył. Chleb był pyszny a olej z lnu po prostu piłam sam, bo tak uznałam za słuszne a podarowany był z serca i z pozytywną energią.

Czytelnikom życzę właściwych wniosków i dziękuję za uwagę

Ola, wielkopolskie

Jeśli zapragniecie poznać Olę i z nią rozmawiać to wkrótce będzie to możliwe. Planuję cykl audycji, będących rozmowami na żywo z ciekawymi osobami.
Kto wie jak to zrobić, proszę niech napisze w jakie urządzenia się zaopatrzyć oraz jakie aplikacje czy programy wybrać.

Zostań śledziojadem! [126]

W komentarzu pod artykułem: „Kaszoterapia na pamięć, koncentrację i przeróżne problemy” Jola zapytała: „…jak przeprowadzić taką kurację kaszą? Ile powinna ona trwać?”. Odpowiedziałem. Link tutaj: https://ambasadorzdrowia.pl/zdrowie/2722/#comment-692

Podziękowała. Uzupełniłem swoją odpowiedź. Link tutaj: https://ambasadorzdrowia.pl/zdrowie/2722/#comment-694

Obie moje odpowiedzi są w komentarzach, a linki do nich powyżej. Jednakże wiele osób może być zainteresowanych moim zdaniem, tym bardziej, że moje odpowiedzi są wielowątkowe, stąd poniższy artykuł (poszerzony).

Człowiek nie powinien być niewolnikiem żadnych terapii. Ja nie promuję leczenia ani kaszą, ani niczym innym. Promowałem kaszę w żywieniu dla zdrowia i dobrostanu, bowiem kiedy ludzie jadali kasze byli zdrowi, odporni, silni. Dziś kasze są albo nieznane, albo pogardzane, albo produkowane przemysłowo i nie mają wartości odżywczych, a tym bardziej uzdrawiających. Jadający moją kaszę zdrowieją i zgłaszają mi to.
Trudno jest wprowadzać rygorystyczne zmiany w nawykach, a jadanie kaszy jest łatwe. Nie mam potrzeby opracowywać uniwersalnych terapii dla wszystkich ani indywidualnych dla każdego z osobna. W końcu zdrowie nie zależy od samej tylko kaszy, lecz w równym stopniu od tej reszty poza kaszą. Stąd czym więcej kaszy w odżywianiu tym mniej tej reszty. Ale nie tylko kaszą można wyprzeć przemysłowe zamulacze.
Zanim zacząłem promować kaszę rolnik, od którego nabyłem ziarno do siewu poznał mnie z kilkoma ozdrowieńcami, którzy wyzdrowieli z ciężkich chorób, szczególnie krążeniowych i zwyrodnieniowych. Teraz On uzdrawia kaszą dzieci upośledzone wstrzykiwaną im zarazą depopulacyjną. Efekty kaszoterapi są tak rewelacyjne, że planowałem relacje uzdrowionych dorosłych i rodziców zdrowiejących dzieci utrwalić w formie książki. On zalecał codziennie jadać kaszę przez co najmniej trzy miesiące. Można kaszę przyrządzać na rożne sposoby, aby uniknąć monotonii, ale miała być jadana codziennie. Ja nie stawiam żadnych rygorów. Jednakże czym mniej w diecie produktów prozdrowotnych tym trudniej utrzymać zdrowie, a tym bardziej je odzyskać. Poza tym, to co jadamy jest równie ważne od tego czego nie jadamy. Ta prawidłowość rozciąga się na wszystkie dziedziny życia. Ponosimy odpowiedzialność nie tylko za to, co zrobiliśmy, także za to czego nie zrobiliśmy.
Poznałem ciężko chorującą ponad 25 lat, która wyzdrowiała głównie dzięki poradom z tej strony. Elementem i ewenementem jej terapii były lody – C_O_D_Z_E_N_N_I_E. Zimne lody czekoladowe prawie dwa lata były jej codzienną i zazwyczaj jedyną żywnością. Teraz jada chwasty i czuje się coraz lepiej. Ostatnio przysłała mi fotki swojego parapetowego ogródka z młodziutką natką marchewki. Kto z czytających moje teksty jada nać marchwi? A kto pamięta, że współautor książki: „Leki z Bożej Apteki” z niewyleczalnych nowotworów wyprowadzał sokiem z naci marchwi?
A w ogóle to żywienie dla zdrowia jest mało ważne. Jest wiele aspektów  bardziej rujnujących zdrowie niż papu. Trudno o tym pisać, szczególnie gdy nie wiadomo do kogo to trafia. Ja nie piszę do wszystkich, a jedynie do rozumnych. Rozczarowuje (i bulwersuje) mnie, że nie tylko rozumni to czytają. Wolałbym, żeby czytelnicy zamiast zadawać takie pytania pojedli kaszy i opisali efekty jej jadania. Kto by nie miał efektów powinien zastanowić się nad tą resztą.
Choćby nie wiem ile i jak często jadać kaszę to ta reszta może wysiłki i efekty niweczyć. Ale może też je potęgować. Znam takich, którzy moją kaszę mają, ale jej nie jadają, albo jadają tylko okazjonalnie. Kto dziś pamięta że z potraw Bożonarodzeniowych właśnie kasza zapewniała dostatek, obfitość, zdrowie, dobrostan?
Usiłuję unikać słów kojarzących się z medycyną, ale czasem trudno znaleźć  słowo niekojarzące się z medycyną, które by przy tym było odpowiednio wymowne. No i trafiam na ignorantów lub cwaniaczków, którzy chcą mi organizować życie według własnych fanaberii. Nigdy więcej nie będę odpowiadał na tego typu pytania. Kasza służy do jej jadania, a nie do pisania o niej! Kropka!
Kto uważa mój styl za zbyt ostry niech dla osłody poje kaszy ze śledziami. Śledzie mają najkorzystniejszą proporcję Omegi 3 do Omegi 6.
Czekam na odpowiedź czytelników z doświadczeń ze śledziami. Z góry uprzedzam, że na pytanie jak stosować śledziową „terapię” nie odpowiem, bo śledzie trzeba jadać, a nie pisać o nich. Jadać często i obserwować. Kto obserwuje ten wie, że światem rządzą śledziojady.

Mrówki z ogrodu, altanki, tarasu, balkonu, mieszkania… wyprowadzisz łatwo i naturalnie [125]

Mrówki, mszyce, ślimaki w ogrodzie dla wielu bywają utrapieniem. Ale nie dla mnie. Mrówki i mszyce, a rzadziej także ślimaki w ogródkach miewałem, jednakże wyprowadzały się równie szybko jak się pojawiły, szkód mi nie wyrządzając. Nieproszonych gości nie zwalczam; skutecznie i naturalnie z moich ogródków wypraszają ich rośliny, które odstraszają nie tylko te szkodniki.

Roślinnych sprzymierzeńców jest wiele. W moich ogródkach zazwyczaj były to rośliny przyprawowe, lecznicze, ozdobne, ale także powszechnie nazywane „chwastami”. Większość uprawiam celowo, natomiast z dziko pojawiających się pozostawiam niektórych sprzymierzeńców. Nieproszeni goście wynoszą się sami.

Uprawa roślin jest łatwa, gdyż rośliny kiełkują, wzrastają, kwitną, owocują, bo taka ich natura. Łatwo je wykorzystywać do różnych celów (kulinarnych, leczniczych, ozdobnych…), ale trudno o nich pisać, szczególnie do popaprańców chemizujących wszystko i wszystkich wokół wraz z kostką brukową i dziećmi. Kolejność ta nie jest przypadkowa. Kostkę brukową nie ja wymieniam przed dziećmi. To przechemizowani pasjonaci chemicznego „zwalczania” wszystkiego, czego nie chcą widzieć czynią kosztem zdrowia – swojego i Twojego, oraz dzieci i wnuków – swoich i Twoich. A walczą nie tylko z mrówkami, mszycami, ślimakami…

Nie rozumiejąc, że w żadnej walce nie ma zwycięzców, bowiem zawsze obie strony są poszkodowane, „walczą” oni także z chorobami, nie rozumiejąc, że sami je wywołują sprzeniewierzeniami wobec organizmu i środowiska. Walczą i przegrywają. Na manowce sprowadzają ich sługusy obłudnej farmacji: medyki, dietetyki, handlarze… Świadomie czy nie, to bez znaczenia. No, ale ja nie do nich piszę, one mają swoje plugawe wierzenia z podwójną moralnością, a Ty czytelniku zapewne pamiętasz (z moich tekstów i wystąpień), że wiara najpierw sprowadza na manowce, a w końcu zabija.

Chcesz pozbyć się mrówek z ogrodu, tarasu, balkonu, mieszkania? To im podziękuj za odwiedziny i je wyprowadź poza obręb terytorium, na którym nie chcesz ich spotykać. Sposobów jest dużo. Zanim podam niektóre przypomnę, że mrówki różnią się między sobą. Spotykamy mrówki czarne, żółte, czerwone, skrzydlate.

Czarnehurtnice. Ich obecność poznamy po ziarenkach piasku wyrzucanych na powierzchnię z budowanego gniazda. Liczebność kolonii czarnych mrówek może sięgać nawet 20 000.

Żółtepodziemnice. Od hurtnic czarnych żółte mrówki różnią się w zasadzie tylko kolorem. Gniazda zakładają najczęściej pod brukowanymi drogami i w ścianach budynków. W poszukiwaniu poży­wienia zapuszczają do domostw;

Czerwonewścieklice. Tych nie lubimy najbardziej, ponieważ gryzą, a miejsca ukąszeń są bolesne. Kolonie tworzą mniejsze, do 2 000 robotnic. Gniazda najczęściej znajdujemy pod kamieniami i korzeniami – te mrówki lubią się chować;

Skrzydlate – bywają utrapieniem w ogrodzie i w domu. Są wszędobylskie i trudniej się ich pozbyć, ze względu na ich mobilność. Latające mrówki to samce hurtnic, a także samice, które będą królowymi.

Mrówki w ogrodzie nie są szkodnikami. Pozytywnym efektem działań mrówek jest spulchnienie i wzbogacenie ziemi w składniki odżywcze takie jak fosfor i potas. Mrówki ponadto pomagają pozbyć się innych szkodników, którymi się żywią. W ogrodzie dzięki mrówkom nie będzie padliny zwierzęcej.

Choć mrówki w ogrodzie nie są szkodnikami, to gdy ich duża kolonia rozgości się w systemie korzeniowym roślin, rośliny mogą marnieć. Duże kolonie mrówek mogą powodować wyłysienia w trawie.

Choć mrówki nie drążą tuneli tak dużych jak krety, to usypane przez nie kupki ziemi mogą niekorzystnie wpływać na rozwój sadzonek. Poza tym mrówki poprzez drążenie w ziemi tuneli przyczyniają się do jej przesuszania.

Mrówki lubią budować gniazda w różnych zakamarkach, szczelinach ścian budynków, altanek, mebli ogrodowych…, a w poszukiwaniu pożywienia wchodzą do domów i żerują na jedzeniu, które znajdą.

Mrówki „opiekują się” mszycami, stwarzając im dogodne warunki bytowania. Nie jest to bezinteresowne – żywią się produkowaną przez nie słodką wydzieliną (spadzią).

Mrówki w czasie suszy żywią się młodymi pędami roślin. Atrakcyjny dla nich jest pokarm zwierzęcy i roślinny, przede wszystkim bogaty w białka i cukry. Niektóre gatunki mrówek żywią się również innymi owadami.

Pozbyć się mrówek z ogrodu, a przynajmniej ograniczyć ich aktywność można różnymi domowymi sposobami (bez wyniszczających nas nowoczesnych trucizn chemicznych). Najskuteczniejsze jest sąsiedztwo odpowiednio dobranych roślin i tę metodę polecam, tym bardziej, że przy okazji można zwiększać plony. Kto nie chce do wyproszenia mrówek zastosować sprzymierzeńców roślinnych może zastosować: ocet, cynamon, boraks, proszek do pieczenia, kawę, sodę… intensywne zapachy zniechęcają mrówki do eksploracji ogrodu.

Ocet – wymieszaj ocet z wodą (ewentualnie także z kilkoma kroplami waleriany) i spryskaj miejsca (ławki, altany…), z których chcesz się pozbyć nie tylko mrówek.

Cynamon – posyp miejsca, które chcesz chronić przed mrówkami, np. w pobliżu sadzonek.

Boraks – wymieszaj boraks, wodę i cukier w proporcjach 1:18:7. Zachowanie proporcji jest istotne ze względu na siłę trutki. Silna, odstraszy mrówki, słaba nie zadziała.

Proszek do pieczenia – posyp miejsca, które chcesz chronić przed mrówkami, np. w pobliżu sadzonek.

Kawa – ludzie lubią zapach kawy, mrówki nie. Kawa jest naturalną barierą zapachową, której mrówki nie będą chciały przekraczać.

Soda – posyp miejsca, w których mrówki szczególnie upodobały sobie bytowanie, oraz ścieżki, którymi się poruszają.

Rośliny

Powyższe sposoby pomogą pozbyć się niechcianych lokatorów dopóki intensywny zapach nie wywietrzeje. Aby nie powracały to załatwią rośliny aromatyczne. Jakie wybrać? Jest ich wiele, podaję najłatwiejsze do zdobycia: mięta, wrotycz, rozmaryn, majeranek, tymianek, lawenda, nagietek, bazylia… Rośliny te ograniczą zadomawianie się mrówek w sposób naturalny i na długo.

Jak pozbyć się mrówek z balkonu? Najpierw go posprzątaj, a rośliny zaatakowane przez mrówki dokładnie opłucz (łącznie z korzeniami) i przesadź do nowej ziemi. Potem zastosuj sposób dowolny z wyżej wspomnianych, choć ja polecam posadzenie roślin, które je odstraszą.

Rośliny odstraszające mrówki są bardzo pomocne, gdy owady te nadmiernie panoszą się po naszym ogrodzie, wędrują po roślinach i podgryzają owoce, szpecą trawnik mrowiskami, wdzierają się na balkony, tarasy i do mieszkań. Zamiast stosować szkodliwe dla środowiska chemiczne środki na mrówki, warto po prostu posadzić odpowiednie rośliny odstraszające mrówki. Oto 8 roślin, które mrówki omijają z daleka!

Mięta (Mentha sp.) Odstraszają mrówki wszystkie gatunki mięty. Szczególnie mięta pieprzowa (Mentha piperita). Główną rolę odgrywa tu mentol. Mięta najlepiej rośnie w półcienistych i wilgotnych miejscach. Może być uprawiana w doniczkach na tarasach i balkonach, co zabezpieczy także te miejsca przed inwazją mrówek. Mięta bardzo szybko rozrasta się dzięki podziemnym kłączom i w krótkim czasie możemy jej mieć nadmiar.

Wrotycz (Tanacetum vulgare) to dziko rosnąca roślina, spotykana na łąkach, w pobliżu dróg i pól. Dawniej uprawiany był w ogrodach jako roślina ozdobna i zielarska. Wydziela intensywny, duszący zapach, podobny do kamfory, odstraszający mrówki. Z ziela wrotyczu możemy przygotowywać również gnojówki, napary i wyciągi, przydatne w ogrodzie do walki z innymi szkodnikami (np. mszycami lub śmietką cebulanką).

Rozmaryn (Rosmarinus officinalis) wydziela kamforowy aromat (podobny do zapachu sosny), który skutecznie odstrasza nie tylko mrówki, także inne owady. Ma szerokie zastosowanie kulinarne. Lubi słoneczne i ciepłe stanowiska oraz lekkie i przepuszczalne gleby. Rozmaryn w naszym klimacie nie zimuje w gruncie, dlatego w ogrodach uprawiany jest jako roślina jednoroczna. Natomiast w pomieszczeniach przeżyje wiele lat, przy okazji zapobiegając wizytom mrówek.

Majeranek (Origanum majorana) to znana roślina przyprawowa i zielarska. Wytwarza piękne kwiaty, które nie tylko są ozdobą ogrodu, także zachęcają pszczoły do odwiedzin. Lubi stanowiska słoneczne o żyznej glebie. W polskich warunkach w ogrodzie jest rośliną jednoroczną. Powinno się go uprawiać w słonecznym, osłoniętym od wiatru miejscu, w glebie lekkiej i żyznej. Można sadzić go w sąsiedztwie warzywa, szczególnie kapustnych, na które ma dobroczynny wpływ.

Z majeranku można również robić wyciąg do polewania szlaków wędrówki mrówek. 10 dag suszonego ziela majeranku zalać 10 l wody i odstawić na 1 dzień. Zużyć od razu po przygotowaniu.

Tymianek (Thymus vulgaris) to znana roślina lecznicza i przyprawowa. Osiąga wysokość 30 cm, ma drobne liście i małe purpurowe lub białe kwiaty. Można wysadzać go wzdłuż chodników, na kwietnikach i warzywnikach lub uprawiać w doniczkach. Świetnie radzi sobie też w donicy na balkonie i parapecie. Lubi słoneczne stanowiska, jest rośliną wieloletnią. Nawet w zimie nie wymaga specjalnych warunków, dlatego idealnie sprawdza się w ziołowym ogródku. Wydziela mniej intensywny zapach niż inne rośliny odstraszające mrówki, ale jest wystarczająco skuteczny.

Lawenda wąskolistna (Lavandula angustifolia) Aromat lawendy odstrasza nie tylko mrówki, ale też wiele innych owadów. Substancje zapachowe zawarte w olejkach lawendy, takie jak octan linaliliu, linalol, cineol odstrasza mrówki, a kamfora odstrasza również komary i kleszcze. Dlatego lawenda jest polecana przeciw rozmaitym szkodnikom. Moc działania lawendy wzmocni towarzystwo róż, a to dodatkowo odstraszy mszyce.

Nagietek lekarski (Calendula officinalis) to roślina jednoroczna o pomarańczowych kwiatach, które są surowcem zielarskim, wykorzystywanym w przemyśle kosmetycznym i farmaceutycznym, ale również w kuchni, zamiast szafranu. Nie ma wymagań uprawowych, wystarczy mu stanowisko słoneczne. Może być uprawiany na rabatach lub w doniczkach, które ustawiane na parapetach i w pobliżu drzwi zniechęcą mrówki do wejścia do domu. Roślina znana jest z przepięknych kwiatów, które są prawdziwą ozdobą ogrodu, a wykorzystywane są w kosmetyce. Warto wiedzieć, że odstraszający mrówki zapach wydzielają liście i łodygi. Nagietki wabią owady miododajne, więc polecam je pszczelarzom.

Bazylia – lubiane śródziemnomorskie zioło. Świetnie sprawdzi się na tarasie i balkonie. Lubi słoneczną okolicę. W ogródku jest rośliną jednoroczną, natomiast w domu może przetrwać kilka lat (odpowiednio pielęgnowana i regularnie przycinana).

Ponieważ mrówki nie lubią silnych zapachów warto sadzić mocno aromatyczne rośliny. Nie dość, że odstraszają mrówki i są wykorzystywane w kuchni, to przy tym pięknie wyglądają.

Wszystkie wymienione wyżej rośliny odstraszające mrówki warto sadzić razem z innymi silnie pachnącymi, co wzmocni pożądany efekt.

Kaszoterapia na pamięć, koncentrację i przeróżne problemy [124]

W komentarzu pod artykułem zapowiadającym audycje na żywo Agnieszka napisała: „Audycje na żywo to super pomysł! Chętnie dołączę! Temat? Pan zawsze mówi ciekawie… Choć mnie osobiście zainteresowałby problem, z którym ostatnio się borykam, kłopoty z pamięcią i koncentracją.

Odpowiedziałem Agnieszce pod komentarzem, ale ponieważ ten problem dotyczy coraz więcej osób to powtarzam moją odpowiedź także tu – dla wszystkich.

Główną przyczyną kłopotów z pamięcią i koncentracją jest długotrwałe zatruwanie organizmu i przytkane naczynka krwionośne, szczególnie te najcieńsze transportujące tlen i pokarm do mózgu. Niewystarczająca ilość tlenu i pokarmu niewystarczająco dotlenia i niewystarczająco odżywia mózg. Z tym problemem można sobie łatwo poradzić samemu, nawet nic nie robiąc, bowiem jesteśmy tak cudownie skonstruowani, że nasz organizm sam się oczyszcza i regeneruje. Nie potrzeba mu w tym pomagać – wystarczy nie przeszkadzać. Gdy zaprzestaniemy go zaśmiecać efekt będzie szybki. Jednakże kto chce wspomóc naturalny proces samooczyszczania, samoregenerowania, samouleczania może to zrobić dowolnie wybranymi sposobami publikowanymi na tej stronie.

Najbardziej niedocenianym z moich sposobów i środków jest moja kasza. Koszt kaszy na tydzień kuracji to mniej niż dwa złote. Trzy tygodnie kuracji za 5 złotych.

Sposobów oczyszczanie organizmu, arterii krwionośnych, naczyń włosowatych jest wiele. Środków także wiele. Przedstawiam je przy różnych okazjach i wiele jest na tej stronie. Kaszoterapię przypominam jako najłatwiejszą i o najszerszym działaniu prozdrowotnym. Komu żal wydać złotówkę na spróbowanie i przekonanie się może moją kaszę dostać w prezencie w zamian za opis swojego doświadczenia z moją kaszą, albo kwiaty domowe i ogrodowe, albo stare radio, instrument muzyczny, inne starocie.

Zamieniający złotówki na poliny (PLN) nie mają u mnie czego szukać w żadnej sprawie.

Zaproszenie zwrotne [122]

Dostaję czasem takie lub podobne zaproszenia:

Kochany Władysławie, wyjdź w końcu z ukrycia. Mało, mało jest ciekawych informacji i wiedzy. Z tak wielką wiedzą i doświadczeniem życiowym podziel się więcej, więcej – do cholery – swoją wiedzą i przemyśleniami. Część ludzi nie rozumie pewnych przemyśleń. Proszę wybaczyć im, jeśli coś nie rozumieją, rozumiemy. Zrozumie to następne pokolenie. Przekaż tę wiedzę. Pisz książki. (Jest kilka, ale jak mają je pozyskać – dla zaufanych ?) Daj nam, daj im tę wspaniałą wiedzę.( nie przeczę, wiele wspaniałej – już jest) Ale więcej, więcej.
Proszę, prosimy Drogi Władysławie – nie chowaj w ukryciu to dobro co w sobie Masz.
Życzę wiele sił i zdrowia. Pozdrawiam.
Jerzy

Moja odpowiedź:

Odpowiadam nie tylko Jerzemu, ale wszystkim, zarówno tym, którzy piszą podobnie, jak i pijawicom, które tylko doją nie dając nic w zamian, nie dziękują i nie piszą refleksji, jakby nie rozumieli, że tylko „żywe” strony są promowane w przeglądarkach.

Przyjeżdżajcie i w pobliskim lesie, na polach i łąkach nagrywajcie, fotografujcie, filmujcie wszystko, o czym będziemy rozmawiać i udostępniajcie komu chcecie. A jeśli nagrania przepiszecie to ja je uzupełnię i wydam w formie książek. A jeśli sfinansujecie ich wydane to zabierzecie je wprost z drukarni i rozdacie komu chcecie.

Zapowiedź:

Na połowę marca br. zaplanowałem wydanie kolejnej książki genealogicznej ok. 310 stron formatu A 4.  Dlaczego 310? Tyle miała poprzednia, grubszą trudniej się posługiwać, a cieńsza wyglądałaby zbyt skromnie.

Książka jest w stanie zaawansowanym (ma już 280 stron), ale nie zdążę w marcu, bo odsłaniając się prowokuję złowrogie myśli nieżyczliwych (nie tylko malkontentów, także wyrafinowanych bandytów).

Jest to praca zbiorowa 14 autorów. Zawiera 33 rozdziały, w tym 15 moich i 3 mojej 13-letniej wnuczki (a może kota, który będąc domownikiem jest obserwatorem i narratorem, a nie jest to zwykły kot, jakich wiele, wykazałem i w jednej z książek związki genealogiczne tego kota z cesarzem Napoleonem Bonaparte).

Prace z mającej się wkrótce ukazać książki mają różne formy, pisane są różnymi stylami, nasycone są różnym ładunkiem emocjonalnym. Każda stanowi oddzielny rozdział. Są tam rozdziały stricte genealogiczne i nie związane z genealogią, sprawozdania z poszukiwań archeolo­gicznych i genealogicznych, sylwetki ciekawych postaci, bohaterów, osób bliskich autorom, a także nieznanych, a godnych upamiętnienia, a więc genealogiczne i historyczne: przygody, zmagania, wspomnienia, upamiętnienia – osób i wydarzeń. Oprócz rozdziałów autorstwa mojego i mojej wnuczki, są rozdziały: geologa, regionalistów, historyków, genealogów, pasjonatów, patriotów… o różnym dorobku i doświadczeniu: naukowym, poszukiwawczym, publikatorskim… Są też tablice genealogiczne ukazujące rodowody oraz ciekawe i zaskakujące gene-związki…

Poprzednie dwie książki tego typu

W 2017 roku Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świętogen” obchodziło jubileusz 10-lecia. Z okazji jubileuszu została wydana książka „nasze gene-historie”, którą ja składałem, przygotowywałem do druku i załatwiałem formalności związane z wydrukiem i oprawą w zaprzyjaźnionej drukarni, która od wielu lat drukuje moje książki. Książka ta ma 164 strony, składa się z 18 rozdziałów, napisanych przez 14 autorów. Moich rozdziałów jest tam dwa. („Kostkowscy w Powstaniu Styczniowym”, „Kunszt bednarski i bednarze ostrowieccy”). W indeksie osób wymienionych w tej książce jest 675 pozycji.

W 2020 roku składałem kolejną książkę Świętogenu „nasze gene-historie – tom drugi”. Ta jest obszerniejsza, ma 310 stron, składa się z 35 rozdziałów, napisanych przez 20 autorów. Moich rozdziałów jest tam cztery. („Gdy świnia była przepustką do lepszego życia”, „Moje poszukiwania genealogiczne”, „Moje wspomnienia o dziadkach i pradziadkach”, „Jan Kruczkowski – weteran Powstania Styczniowego”). W indeksie osób wymienionych w tej książce jest 1525 pozycji.

Obecna nie jestem już związany ze Świętogenem, więc ta książka jest w pełni moją (i pracą i inicjatywą). Podobnie jak w poprzednich książkach będzie tam indeks osób, ale dodatkowo będzie też indeks miejsc, w których opisywane wydarzenia miały miejsce. Być może dopiszę jeszcze jeden rozdział do tej książki i mam przemyślenia do kolejnych, bowiem przedsięwzięcie zapowiada się na kontynuację coroczną.

Jeśli wśród życzliwych czytelników są osoby mogące dorobić graficzki do artykułów zamieszczanych na tej stronie i/lub podciągnąć jakość fotografii , które mam zamiar umieszczać w książkach to także zapraszam do współpracy. Oferuję moje i moich przyjaciół produkty prozdrowotne i moje publikacje.

____________________________________
Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski

Zdrowie i dobrostan dla każdego, ale nie dla wszystkich [108]

Na stan zdrowia i dobrostan wpływa środowisko zewnętrzne i wewnętrzne, a więc wszystko co nas otacza, z czego korzystamy lub nie korzystamy, świadomie lub nieuświadomienie. Niepodważalnymi elementami wpływającymi (dobrze lub źle) na zdrowie i dobrostan są:

  1. sposób oddychania i jakość powietrza;
  2. sposób nawadniania organizmu i jakość wody;
  3. sposób odżywiania, jakość żywności i sposoby jej wytwarzania, przechowywania i przyrządzania posiłków;
  4. sposób ubierania się i jakość odzieży, szczególnie bielizny;
  5. sposób oświetlenia i umiejętność świadomego korzystania ze źródeł światła i ciemności;
  6. sposób urządzania otoczenia i jakość wszystkiego w otoczeniu bliskim i dalszym;
  7. sposób funkcjonowania, jakość snu, emocje i umiejętność panowania, szczególnie w sytuacjach trudnych, stresogennych…

Elementów wpływających na zdrowie i dobrostan jest wiele. Większość jest nam znanych, jednakże wiele jest nieuświadomionych. Na niektóre nie mamy wpływu bezpośredniego (aktywność Słońca, wybuchy nuklearne, przeróżne Hiroszimy i Czarnobyle), ale na zdecydowaną większość mamy wpływ, a nawet je kształtujemy, choć rzadko dla dobra, zazwyczaj na szkodę. Zmieniając je na lepsze lub gorsze automatycznie usprawnia się lub pogarsza nasze funkcjonowanie i nasz dobrostan. Wielu z nich nawet nie potrzeba zmieniać, bowiem wystarczy nauczyć się je odpowiedzialnie wykorzystywać – fazy księżyca, rytmy przyrody…

W naszym wzorcowym miejscu zdrowienia przeznaczonym głównie dla dzieci uszkodzonych przez medyków i medykamenty wykorzystujemy siły Natury, moce umysłu, właściwości organizmu. Zdrowienie odbywa się bez terapii, w oparciu o wszystko, co w Naturze dostępne. Siły te i właściwości wykorzystywane są przez nielicznych, ogół ich nie docenia, a spekulanci tworzący businessy żerują na nieświadomości, zatajają i zniesławiają wszystko co, służy zdrowiu.

A więc:

Ad.1 Uczymy dzieci, rodziców, opiekunów oddychania prozdrowotnego; w otoczeniu wykorzystujemy rośliny prozdrowotne, światło słonecznie i do słonecznego zbliżone, dźwięki, muzykę, barwy…;

Ad. 2 Stosujemy wody naturalnie prozdrowotne i uczymy dzieci, rodziców i opiekunów prawidłowego wykorzystywania wód i prawidłowego nawadniania organizmu (to bezwzględny warunek uczestnictwa w naszym programie zdrowienia);

Ad. 3 Posiłki stosujemy wyłącznie prozdrowotne, bez trucizn; wykorzystujemy  prozdrowotne roślinne przyprawy do każdej potrawy; uczymy odżywiania odpowiedzialnego z najwyższej jakości żywnością bogatą w enzymy i wszystko czego potrzebuje organizm do zdrowienia; osoby z nami współpracujące i ich dzieci nie jadają wyrobów z pszenicy (to bezwzględny warunek przystąpienia do naszego programu zdrowienia);

Ad. 4. Promujemy odzież, szczególnie bieliznę z tkanin naturalnych (to bezwzględny warunek przystąpienia do naszego programu zdrowienia);

Ad. 5. Promujemy naturalny sposób oświetlenia, uczymy korzystania ze źródeł światła i ciemności;

Ad. 6. Uczymy sposobu urządzania otoczenia bliskiego i dalszego i na miarę naszych możliwości pomagamy zdobyć prozdrowotne elementy (szczególnie rośliny) i wiedzę o ich działaniu i zastosowaniu;

Ad. 7. Uczymy sposobu funkcjonowania w równowadze światła do ciemności, czasu aktywności do czasu wypoczynku, czasu pracy do czasu rozrywki…, uczymy panowania nad emocjami na co dzień i w sytuacjach stresowych, a w miarę naszych możliwości udostępniamy pomocne elementy (szczególnie rośliny i książki). Wiele promowanych przez nas środków prozdrowotnych jak np. uzdrawiająca muzyka, rozwijające osobowość bajki, wpływ kolorów na zdrowie i samopoczucie trudno ująć w zwięzłym opracowaniu, jednakże będą wykorzystywane stosownie do potrzeb zdrowotnych i rozwojowych dzieci nam powierzonych oraz świadomości ich rodziców i opiekunów.

Nawet gdyby nie udało się przywrócić pełnej sprawności uszkodzonemu dziecku, to częściowa, zazwyczaj znaczna, poprawa jego stanu zdrowia i dobrostanu na tyle ułatwi mu funkcjonowanie, że i dziecko i rodzice będą zadowoleni z lepszej jakości życia i uwolnienia od obłudnych businessów nazywanych „służbą zdrowia”, „ośrodkami zdrowia”, „aptekami”…

Skoro dla każdego, ale nie dla wszystkich (jak tytuł głosi) to kto może do nas trafić? Zapraszamy wszystkich, którzy pragną polepszyć dobrostan dziecka i którzy w miarę poznawania prawdy rezygnują z zakłamania i obłudy, którą nasiąkali. Nie ma u nas miejsca jedynie dla postaw i zachowań demoralizujących i podwójnej moralności.

Każdy kto ma dziecko uszkodzone przez medyków i/lub medykamenty, niezależnie czy ma potrzebę korzystać z naszej oferty czy woli nadal sam zmagać się z wynikającymi z tego problemami może dzielić się z nami uwagami i doświadczeniem. Zapraszamy

Skąd wziąć dobrą prawdziwą mąkę orkiszową – odpowiedź na komentarz [106]

Po szczegółowym wyjaśnieniu, które było odpowiedzią na jeden z komentarzy Krzysztof znów usiłuje mnie podporządkować swoim mącicielskim zapędom. Tym razem napisał tak: Nadal jednak brak odpowiedzi na pytanie tej pani: skąd wziąć dobrą, prawdziwą mąkę orkiszową”.

Krzysztofie, zamiast znów mącić czytaj uważnie, bowiem tym wpisem dajesz dowód, że nie rozumiesz, co piszesz. Czyżbym za słabo wyjaśnił różnice między mąką „orkiszową” a mąką z orkiszu? Pszenica z wbudowanym weń genem orkiszu pozostaje nadal pszenicą jak gówno z domieszką miodu pozostaje gównem. To koniec wyjaśnień. Przestań mnie dręczyć. Jeśli czegoś potrzebujesz szukaj na własną rękę.

Gdy ja potrzebowałem prawdziwego orkiszu zasiałem go, zebrałem, wymłóciłem, część zostawiłem do zasiewu, część obłuszczyłem. Część obłuszczonego zawiozłem do młyna, a część do kaszarni. Z młyna mam mąkę, z kaszarni mam kaszę. Gdy mój przyjaciel Robert potrzebował prawdziwego orkiszu zasiał go, zebrał, wymłócił, część zostawił do siewu, część obłuszczył. Część obłuszczonego zawieźliśmy razem do młyna, a część do kaszarni. Z młyna mamy mąkę, z kaszarni mamy kaszę.

Poznawałem różne młyny i różne metody ich pracy. Odkąd Robert zaczął uprawiać orkisz do młynów i kaszarni jeździliśmy razem.  W końcu trafiliśmy do młyna który prezentuję w filmach i od trzech lat korzystamy z usług tego młyna i nadal uczymy się czerpiąc z doświadczenia młynarzy.

Ani ja ani Robert nie mamy setek hektarów i nie mamy ambicji zaspokoić wszystkich chętnych. Uprawiamy dla siebie i swoich bliskich, a nadmiary udostępniamy zaprzyjaźnionym. Jeśli Ty lub ktoś inny zapragniecie prawdziwego orkiszu też możecie go siać, zbierać i mieć własny, do czego szczerze zachęcamy. Ziarno do siewu udostępniamy i służymy pomocą na każdym etapie uprawy i obróbki. Kto nie miałby gdzie obłuszczyć zrobimy to dla niego. Kto miałby nadmiar i chciał odsprzedać gwarantujemy odbiór (tylko nie skażony chemikaliami). W rozliczeniu może dostać ziarno obłuszczone, lub gotową mąkę i kaszę.

Jeśli chcesz zasiać orkisz ziarno do siewu od nas dostaniesz. Niezależnie czy dla siebie czy dla tej pani, o ile będziecie skłonni dzielić się zdobywanym doświadczeniem. Jeśli zaś chcecie naszej mąki to możemy wysłać i dla Ciebie i dla innych, ale przypominam, że my mamy mąkę z pierwotnego orkiszu. Nie mamy mąki z pszenic hybrydowych nazywanych „orkiszowymi”.

Niegdyś szukałem jajek i śmietany. Na targu jest duży wybór. Wypijałem jajko, wypijałem śmietanę i albo wypluwałem, albo kupowałem więcej. Niektórzy mają swoich odbiorców i nie muszą zawozić na targ. Czasem ktoś ich poleci i mają chętnych tylu, że ich potrzeb nie są w stanie w pełni zaspokoić. Podobnie było z naszym orkiszem. Spotkałem u kogoś znajomego rolnika, który uprawia orkisz i przerabia go na kaszę i mąkę. Spróbowałem, zaprzyjaźniliśmy się, kupowałem od niego bezpośrednio w jego gospodarstwie, odwiedzałem z nim  osoby uzdrowione jego kaszą z orkiszu z ciężkich chorób i powikłań krążeniowych i zwyrodnieniowych , w końcu zasiałem i zebrałem własne ziarno orkiszu. Tak samo zaczynał Robert. Jego orkisz pochodzi z tego samego źródła.

Chcecie naszej mąki z orkiszu? Proszę bardzo, co miesiąc jeździmy do młyna i co miesiąc mamy świeżą mąkę z orkiszu. Robert może wysłać kurierem, możecie też odwiedzić  Roberta w jego gospodarstwie i poznać jego uprawy, porównywać z innymi. Kto ma bliżej do Siedlec tam nasza mąka z orkiszu i kasza z orkiszu są w Normobarii.

W tym roku oprócz orkiszu mamy zasianą także płaskurkę. Będziemy mieć mąki i kasze także z płaskurki. Szukamy sposobu przerobu orkiszu, płaskurki, owsa na płatki. W tym roku orkiszu mamy dwukrotnie więcej zasiane niż w poprzednim, więc zaspokoimy większe grono potrzebujących, ale nadal nie wystarczy dla zbyt wielu. Na następny rok nie planujemy zwiększać zasiewów. Natomiast każdego, kto ma ziemię niewykorzystaną, albo uprawia coś innego zachęcamy do siania zbóż prozdrowotnych.

Ponoszą truciciele wielkie nakłady na opryski i paliwo, marnują na bezsensowne zabiegi czas, trują siebie, swoje dzieci i bliźnich, a z zysków nie są zadowoleni. W uprawie zbóż prozdrowotnych odpadają koszty oprysków i paliwa, a czas dotychczas marnowany na chemiczne trucie zostaje dla rodziny i na realizację marzeń. Wraz z rezygnacją z trucizn organizmy byłych trucicieli i ich bliskich zaczynają się regenerować, następuje automatyczne odzyskiwanie zdrowia, dobrego samopoczucie, radości… Przy okazji przejścia z upraw trujących na prozdrowotne zyski są większe niż z produkcji trucizn.

Tyle wyjaśnień i zachęt. Natomiast do części pytania: „skąd wziąć” nie czuję się kompetentnym wypowiadać się. Jesteśmy rolnikami, uczymy się od najlepszych, mamy ambicje rozwijać się nadal, dzielimy się wiedzą i doświadczeniem. Być może są gdzieś lepsi od nas producenci, my ich nie spotkaliśmy. Z jakości naszej produkcji jesteśmy dumni, bowiem doświadczeni młynarze w całej swojej praktyce młynarskiej nie spotkali mąki o tak wysokich parametrach jak nasza. Nabywają nasze ziarno do własnej produkcji.

Jeśli Tobie Krzysztofie i pani, za którą się wstawiasz nie pasuje nasza mąka z orkiszu i szukajcie lepszej życzymy powodzenia licząc na to, że podzielcie się rezultatem Waszych poszukiwań. Ponieważ mamy ambicje uczyć się od najlepszych, z radością poznamy lepszego.

Uszkodzenia poщepienne: autyzmy, aspargery, epilepsje i wszelkie neurologiczne [104]

Od dawna marzyło mi się stworzenie miejsca gdzie i dzięki któremu dzieci poszkodowane przez lekarzy, w tym także uszkodzone щepionkami i trującymi medykamentami wracają do normalności. Mam wiele doświadczenia w przywracaniu zdrowia w sytuacjach beznadziejnych, gdzie wszyscy inni byli bezradni, także u dzieci pouszkadzanych wstrzykiwaniem im trucizn i pozbawionych sensownej opieki. Sensownej bowiem zazwyczaj są one w nazywanych „opieką” kleszczach tych samych oprawców, którzy je pouszkadzali i nadal wyniszczają tworząc na tym dochodowe biznesy. Możliwe to jest między innymi dzięki Waszej (naszej) niewiedzy i bezradności, a także zapętleniu w system, który ten bandytyzm sankcjonuje.

Na konferencji w Korzkwi (22 maja br.) poznałem jej organizatora oraz lekarzy, naukowców i prawników mających odwagę czynić dobro i szerzyć prawdę, sprzeciwiając się medycznemu, gospodarczemu i wolnościowemu bandytyzmowi. Organizator konferencji Jan Góral także pragnie lepszego życia dla dzieci poszkodowanych przez lekarzy i farmację. Łącząc nasze doświadczenia stworzymy już nie jedno miejsce przywracania zdrowia poszkodowanym dzieciom, a wiele takich miejsc.

Miejsca te działać będą na zasadzie ogródków jordanowskich, to znaczy, że każdy zaprzyjaźniony ze mną i moimi metodami rodzic może tam przebywać ze swoim dzieckiem lub zostawiać dziecko na dowolny czas i w każdej chwili obserwować je i naszą pracę, a przede wszystkim uczyć się, bowiem kolejne miejsca zdrowienia tworzyć będą sami rodzice na podstawie doświadczeń u nas zdobywanych.

W moim podejściu do uszkodzonych, chorujących i tworzonego przedsięwzięcia nie ma miejsca na medyczne nazwy czy to chorób czy medykamentów. Moja droga do odzyskiwania utraconego zdrowia prowadzi głównie poprzez:

  1. oczyszczanie i odtruwanie organizmu, także mózgu z toksyn wprowadzanych tam świadomie i nieświadomie;
  2. odżywianie oparte na produktach prozdrowotnych, głównie roślinach specjalnie uprawianych na potrzeby tych dzieci i dobieranych indywidualnie do aktualnego stanu;
  3. prozdrowotnej odzieży z tkanin naturalnych (len, wełna, konopie, ramia, pokrzywy);
  4. prozdrowotnym środowisku naturalnym, wspomaganym indywidualnie dobieranymi roślinami, światłem, kolorami…;
  5. manualnym sterowaniu receptorami dostępnymi na wszystkich pulpitach jakimi są: stopy, dłonie, uszy i inne części ciała, wraz z nauką by dzieci pomagały sobie nawzajem;
  6. świadome prozdrowotne oddychanie;
  7. wszelkie dostępne w pełni naturalne sposoby, zależnie od indywidualnych potrzeb, wraz z nauką, aby potrzebujący rozumnie stosowali co dla nich najadekwatniejsze w danym czasie.

Mimo iż oddychanie jest dla życia najważniejsze nie umieszczam go w pierwszym punkcie gdyż opanowanie sztuki oddychania prozdrowotnego jest trudne więc będzie wprowadzane stopniowo, równolegle z innymi sztukami prozdrowotnego oddziaływania.

Aby odtruwanie było skuteczne niezbędnym jest wpierw zaprzestać zatruwania, co powinno być oczywiste, jednakże jest zaniedbywane nawet przez osoby, którym wydaje się iż dążą ku lepszemu.

Jesteśmy na etapie wyszukiwania miejsca sprzyjającego zdrowieniu, a pracę z dziećmi i rodzicami zaczynamy po wakacjach. Czas więc jest napięty. Proszę rodziców, szczególnie rodziców dzieci uszkodzonych щepieniami, medykamentami, ale także poszkodowanych dorosłych o napisanie tu w komentarzach lub na e-mail: ladiwek@wp.pl co wniesiecie w nasze przedsięwzięcie gdy zostaniecie zaproszeni do szeroko rozumianej współpracy i współtworzenia pierwszego w świecie miejsca zdrowienia osób (głównie dzieci) poszkodowanych przez medyków i farmację.

Dziecięce krzywdy – fragment książki, którą przygotowuję do druku [92]

Rzadko tu coś wstawiam, nie odpowiadam na większość zaczepek (zazwyczaj głupawych), ponieważ jestem zaangażowany w przygotowanie do druku książki (300 stron formatu A4), Wydrukowana będzie w stu egzemplarzach i poza zaplanowanymi odbiorcami tylko nieliczni będą mogli ją otrzymać. Zaprezentowane tu niewielkie fragmenty nie dają przedsmaku treści, ponieważ to książka o wielu rozdziałach o bardzo zróżnicowanej tematyce, w wielu miejscach bardzo osobistej.

Dziecięce krzywdy

Dzieci z natury od najwcześniejszego dzieciństwa interesują się wszystkim, co je otacza. Rodzice, wychowawcy, nauczyciele tłumią dziecięce zainteresowania tak skutecznie, że większość dziecięcych zainteresowań jest spłycana, wygaszana, zapominana. Jest to niepojęte, jako że czynią to dorośli, a wielu uważa się za inteligentnych. Tych krzywd nie da się naprawić.

W hołdzie dzieciom skrzywdzonym przez rodziców, wychowawców, nauczycieli należałoby pisać książki o tych nieuświadomionych zbrodniach, dokonywanych każdego dnia, niemal w każdym domu i każdej szkole. Wprawdzie są takie dzieła jak „Antek” Bolesława Prusa, „Janko muzykant” Henryka Sienkiewicza, były nawet lekturami w szkole podstawowej, ale tam więcej zapisano między wierszami niż wprost, a w szkołach nie uczą sztuki czytania ze zrozumieniem.

Chyba każdy pamięta, że Antek pasał świnie, ale kto pamięta co matka odpowiadała synkowi, gdy pytał co to jest wiatrak, którego skrzydła zza góry wyłaniały się i za górą chowały?

At, głupiś! – Taki program nawet najmądrzejszego ogłupi. A co pomyśli dziecko, któremu nauczycielka mówi: siadaj ośle, baranie, tumanie, ty się nigdy niczego nie nauczysz?

Po co się miałbym się uczyć skoro ta jędza nigdy mi dobrego stopnia nie postawi.

Moje środowisko

Mnie interesowało wszystko, co mnie otaczało, a interesowałem się głęboko i nie dawałem sobie tego spłycać. Wymagało to ciągłej walki, ale hartowało i dawało satysfakcję z sukcesów, często niepotrzebnych, ale rozszerzających granice poznawania dotychczasowych możliwości.

Zabrać buty i poszczuć psem – sarkoidozę [91]

W komentarzu pod moim artykułem: Nowotwory a krzemowy paradoks Lucyna napisała cięgiem bez interpunkcji, z licznymi błędami, że czyta wszystko co piszę, że miała kupować „krzem aktywny”, że znajomy jej polecił, że „to dla męża na jego odporność na sarkoidozę”, że dużo czytała o tej chorobie, pyta czy poleciłbym kupić „ten krzem” (nie wyjaśniając jakie paskudztwo tak nazywa i zatajając, że pakowane jest w trujący plastik), pyta czy jest coś skuteczniejszego, pomocnego także w sarkoidozie, zaznacza, że wie iż „to jest choroba także układu odpornościowego”.

Odsyłam do radia Maryja

Lucyna poruszyła wiele wątków wykazując ogrom niezrozumienia i arogancji. Nad niezrozumieniem możnaby się zastanowić, jednakże arogancję można tylko piętnować. Tym bardziej, że zalewa nią nawet samego Stwórcę, Matkę Naturę, mnie – dzielącego się z Wami moim doświadczeniem, w końcu organizmy swój i męża.
Ponieważ „zapomniała” się przedstawić, napisać coś o sobie, mężu (którego chce leczyć moimi rękami), wyjaśnić dlaczego zwraca się do mnie, odsyłam do Radia Maryja, gdyż tam uczą manier.
Wszystko, co piszę nie dotyczy personalnie jakiejś jednej Lucyny, lecz wszystkich tak postępujących. Tak więc niniejszy esej nie jest prywatną odpowiedzią jakiejś Lucynie. List Lucyny posłużył mi tylko za inspirację.

„krzem aktywny” kontra Dar Niebios i Matki Natury

Nie wiem co Lucyna nazywa tak dziwacznie „krzem aktywny”. Zapewne zakłada ona w swej arogancji, że ja też pochłaniam reklamy, którymi ona nasiąka. Świadomie czy nieświadomie to bez znaczenia, sugeruje ona, że Boży krzem, dar Niebios i Matki Natury miałby być nieaktywny i niegodny stosowania. Czy dlatego odrzuca ten z Natury, że jest darmo?

Zamiast korzystać z Natury w swej arogancji posunęła się nawet do tego, by kupować wodę w butelkach z trujących tworzyw syntetycznych nazywaną „krzemem aktywnym”. Zapewne jej podświadomość wie, że to trucizna i dlatego świadomość popycha ją by na mnie przerzucić odpowiedzialność za stosowanie polecanego przez sąsiada specyfiku, będącego w rzeczywistości oszustwem, na domiar plugawiącym Matkę Naturę.

Skąd tyle arogancji dla CUDu, jakim jest nasz organizm? CUD = Ciało, Umysł, Duch.
Skąd tyle braku szacunku dla Natury?
Skąd tyle głupkowatego zachwytu reklamowanymi chemikaliami?

Doświadczanie poprzez kieszeń

Najskuteczniej uczymy się przez kieszeń, nie będę więc nikomu odbierał tej możliwości. Im więcej wydacie, im szybciej zbankrutujecie im szybciej rozczarujecie się , tym szybciej zmądrzejecie. Jednakże kupując drogie i dziwaczne paskudztwa w plastikowych opakowaniach doświadczajcie, doświadczajcie, doświadczajcie i piszcie o swoim doświadczeniu.

Arogancja zabija dar myślenia

Dziś kupisz trochę wody w plastikowej butelce, jutro trochę powietrza w plastikowej torbie. Jak długo pociągniesz na plastikach? A co zrobisz gdy braknie kasiory na kolejną porcję, a nie będziesz umiała wrócić do oddychania z Natury i jedzenia z Natury?

Tylko Prawda tajemnicą skuteczności

Dobrze ponad pół wieku temu nastawiłem się na sto procent skuteczności. Skuteczność osiągam dzięki prawdzie. Aby być skutecznym wystarczy być prawomyślnym i prawdomównym. Kto odrzuca zakłamanie także doświadcza skuteczności.
Nikomu traktującemu Naturę i własny organizm tak, jak Lucyna nie udaje się wyzdrowieć. Cierpiętnicy usiłują przerzucić na innych, także na mnie odpowiedzialność za skutki swych poczynań, więc zadręczają mnie głupawą paplaniną (w mowie i piśmie). O krzemie z Natury mówiłem i pisałem w wielu miejscach, także na tej stronie. Poczytajcie ze zrozumieniem, postosujcie konsekwentnie, zdrowiejcie i chwalcie się efektami.

Jeszcze masz wybór

Lucynopodobni! Jak wspieracie moją działalność? Kiedy sięgnęliście po moje książki?  Kosztowaliście mojej krzemionkowej kaszy? Kąpaliście się w krzemionkowym owsie? Regenerujecie system nerwowy wyciągiem z owsa?

Gdy zaczniecie jadać moją krzemionkową kaszę i kąpać się w moim krzemionkowym owsie,  problemy, którymi mnie dręczycie będą łagodnieć i zanikać. To łatwo sprawdzić. Jeszcze macie wybór: jeść moją krzemionkową kaszę i kąpać się w moim krzemionkowym osie i zdrowieć i opisywać własne doświadczenia, albo nadal gorzknieć szukając lepszych lekarzy, lepszych leków, lepszych suplementów… Jeszcze macie wybór! W krematoriach, które na nas szykują papu będzie k-r-e-m-a-t-o-r-y-j-n-e.

Pijawice

Lucynopodobni nie szanują mądrzejszych od siebie, usiłują ich wydoić, wyssać ile im się uda. Ale to nie pijawki, bo pijawki w zamian za wyssaną krew dają substancje o właściwościach przeciwzakrzepowych, rozszerzających i uszczelniających naczynia krwionośne, przeciwhistaminowych, przeciwbólowych, antybiotycznych, regenerujących skórę i komórki nerwowe. To roszczeniowe p-i-j-a-w-i-c-e. Pragną chłapać, chłapać nie dając nic w zamian i wciągnąć w bagienko, które tworzyli latami.

Bez ziemi też można mieć zdrową żywność

Ja nie mając swojej ziemi orkisz uprawiałem na cudzym. Mam zbiory ledwie z półtora hektara, więc nie szukam zbytu, lecz chcę ów zdrowotny cud Natury rozpowszechniać. Oddam w dobre ręce zarówno tym, którzy go wysieją jak i tym którzy będą go jeść dla zdrowotności. Do młyna i kaszarni jeździmy osobówką więc niewielkie ilości przerabiamy. Dzięki temu mąki i kasze mamy zawsze świeże.

Nie wystarczy chcieć

Niczego ode mnie nie dostaniesz tylko dlatego, że żądasz. Dostają tylko zobowiązujący  się dzielić swoim doświadczeniem. Z Waszych doświadczeń ma powstać książka. I to nie taka, jakich wszędzie pełno, ale Wasza, prawdziwa, z Waszych prawdziwych doświadczeń.

Prawda wyzwala

Przestań hołdować chemikaliom i niszczyć za prawdomówność, bo szkodzisz także sobie i Twoim dzieciom! Porównaj swoje samopoczucie po mojej kaszy z samopoczuciem po fanaberiach, którym ulegasz. Wówczas poznasz prawdę, a prawda Cię wyzwoli.

Tylko natura uzdrawia

Moja krzemionkowa kasza organizm wzmacnia i regeneruje. Po niej nawet sarkoidoza i większość problemów ustępuje samoczynnie, czyli tak, jak ustępuje mrok wraz ze wschodem Słońca – czym więcej Słońca tym mniej mroku. Leczyłaś/eś się przeróżnymi specyfikami i wiele lat doświadczasz ich nieskuteczności. Teraz pojedz mojej kaszy i opisz swoje doświadczenie.
Ja wiem, że nie ma równie skutecznego i łatwo dostępnego źródła łatwo przyswajalnej krzemionki i innych cennych związków prozdrowotnych. Ty możesz to sprawdzić i napisać czego doświadczyłaś/eś.

Krzem a krzemionka

Krzem to czysty pierwiastek, a organizm przyswaja związek krzemu SiO2, czyli krzemionkę. Tylko Natura daje zdrowie, odporność, długowieczność, a handlarze karmią złudzeniami. Wiara w cudowne suplementy przeraża i poraża. Skąd tyle naiwności?

Nie niedobór lecz nadmiar!

Spożywanie reklamowanego chemizowanego paskudztwa miałoby oczyścić z gnoju gromadzonego dziesiątki lat? Sarkoidoza i wiele innych współczesnych chorób nie powstały z niedoboru czegoś tam, lecz z nadmiaru, przeciążenia, niewydolności organizmu do samooczyszczania się. Dodawanie do śmietnika choćby brylantów nie oczyści go. Łagodnienie sarkoidozy będzie następowało wraz z pozbywaniem się śmieci, które ją przez lata tworzyły. Zdrowienie bez leków i bez lekarzy odbywa się nie wskutek jadania czegoś, lecz wskutek zaniechania zanieczyszczania własnego organizmu.

Sarkoidoza

Lucyna napisała „to jest choroba także układu odpornościowego”, bo chciała zabłysnąć, że się naczytała. Naczytała się bzdur, bowiem sarkoidoza nie jest „chorobą także układu odpornościowego”. To śmiecie i robactwo są przyczyną zarówno wyniszczania wszystkich narządów i układów (także immunologicznego) jak też sarkoidozy.

Sarkoidoza to jedna z wielu nazw długotrwale zaśmiecanego organizmu. To bardziej zespół objawów niż choroba. Objawów zaśmieconego organizmu. Zaśmiecanego długotrwale i nie tylko tym, co jadał chorujący i czym karmił hodowane w sobie pasożyty, ale także ich metabolitami. Odchody pasożytów zatruwają organizm przeróżnie, bo i pasożyty są przeróżne i w przeróżnych miejscach bytują i przeróżnie bywają karmione. Tych przyczyn nie biorą pragnący leczyć, leczyć, leczyć, do końca życia, a często nawet po śmierci. Czym szybciej to zrozumiesz i zaczniesz oczyszczać swój organizm z tego, co w nim zalega, rozkłada się, gnije i go zatruwa, tym większe masz szanse na powrót do zdrowia. Powrót automatyczny, tak jak automatycznie pojawia się światło wraz z ustępowaniem mroku.

Groźniejsze od robali są ich metabolity

Słowa „robactwo” używam nie ściśle, lecz w rozumieniu wszelkich pasożytów wraz z ich metabolitami. To, że robale cię żrą jest szkodą mniejszą od szkód powodowanych tym, co one wydalają i czym zatruwają twoje komórki, narządy, układy. Przestaniecie – Ty i Twoje pasożyty – zasrywać Twój organizm, to on sam się oczyści. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy przestać przeszkadzać!

Porównaj i napisz

Porównacie samopoczucie po mojej kaszy z samopoczuciem po fanaberiach, którym dotychczas  ulegaliście to doświadczycie różnicy. Potem już sami zadecydujcie czy zostać przy nowym doświadczeniu czy wracać do starego. Jedyne co ja zalecam to zabrać buty i poszczuć psem. Jak taki zabieg wpłynie na organizm łatwo przekonać się. Darmowe wypocenie toksyn, darmowy masaż receptorów…  A nie tylko receptory będą masowane. Przepona, żołądek i jelita także.

Opiszcie swoje powroty do zdrowia po mojej kaszy z orkiszu i wszystkim, co pisałem.

Dość hipokryzji

Od tej pory do wszystkich, którzy mojej kaszy nie znają apeluję, miejcie ambicje powstrzymać się od zadręczania mnie waszymi problemikami dopóty dopóki nie skosztujecie mojej kaszy.

Potrawa czy lek? Kulinarnie, profilaktycznie, leczniczo… [86]

Burakom poświęciłem książkę: „Buraczana Apteka”, jarmużowi poświęciłem dwa rozdziały książki: „Podróż ku zdrowiu z kapuścianym panaceum”, które z powodzeniem mógłbym wydać jako oddzielną książkę. Tak więc w zasadzie nie byłoby o czym pisać, jednakże burakom i jarmużowi hołd składać winniśmy nieustannie.

Piszę to z nadzieją, że zauważą to także ci, których książki parzą i przekopują internet. Czegóż tam najczęściej szukają? Wielu nie wie czego tam (i nie tylko tam) szuka. Wielu szuka lepszych leków, droższych suplementów, uczciwszych lekarzy. Po co? By nadal podsycać swoje i nieswoje dolegliwości i choroby (zazwyczaj wywoływane leczeniem i lekami), by dalej mieć co leczyć, leczyć, leczyć i czekać, czekać, czekać ze złudną nadzieją, że kiedyś, gdzieś spotkają „lepszego” lekarza i trafią na „lepsze” medykamenty, podstępnie i bezprawnie nazywane „lekami”. Jakże często znów okazuje się, że najciemniej bywa pod latarnią, a królewicz na białym koniu przybywa tylko w bajkach.

W tym miejscu planowałem wszystkim, zarówno chorującym jak i leczącym, zarówno pragnącym wyzdrowieć jak i kpiarzom przypomnieć fragmenty moich dawnych publikacji. Nie po to, by uzasadniać hołd składany warzywom, lecz po to, by zachęcić do częstego ich jadania i przekonywania się na sobie samym o ich sile prozdrowotnej i mocy leczniczej. W trakcie pisania zrezygnowałem z cytowania własnych publikacji, gdyż piszę nie dla wszystkich, lecz tylko dla ambitnych i inteligentnych, a swoje książki mam zawsze z sobą, więc zainteresowani mogą ją nabyć.

Jako, że w tym kraju leczyć wolno tylko lekarzom, a lekarze wymuszają byśmy kłaniali się im nawet gdy trują i zabijają, każdy nielekarz za wyleczenie może być zakatowany. Burakom i jarmużowi też to grozi – mogą być unicestwione za skuteczne wyleczanie z przeróżnych dolegliwości i chorób, szczególnie tych, powszechnie uznawanych za nieuleczalne i tych nakazywanych prawem. Skosztuj więc jarmużu z buraczkami, a następnie często, jak najczęściej jadaj te warzywa. Jadaj je w różnej formie, różnych kombinacjach, różnych potrawach i… zdrowiej, zdrowiej, żyj w coraz lepszym zdrowiu i przyłącz się do składanego im hołdu. Pochylaj się w hołdzie przed tymi i innymi warzywami, jako lekami naturalnymi i najcenniejszymi z najcenniejszych, zanim zostaną zakazane.

Jarmuż z buraczkami

Prozdrowotne danie na ciepło, które można wykorzystywać i leczniczo i kulinarnie, np. do obiadu zamiast surówki.

Składniki
– 8 liści jarmużu,
– 4 nieduże buraczki, najlepiej z botwinką,
– pęczek cebulowego szczypioru,
– 2 łyżki oliwy,
– sok z pół cytryny,
– 2 (lub więcej) ząbki czosnku,
– sól, pieprz, przyprawy według upodobania.

Sposób przygotowania
Pokrojone w kostkę buraki poddusić pod przykryciem na dobrej oliwie (około 15 minut), dodać rozdrobniony jarmuż, posiekany szczypior cebuli, sok z cytryny, zmiażdżony czosnek, przyprawy i dusić do miękkości buraków.

Podawać na ciepło do dania głównego.

Po trzecim zastosowaniu napiszcie o zauważonych osiągnięciach prozdrowotnych.

Inną potrawą o równie silnych właściwościach prozdrowotnych i leczniczych opisałem w książce i na tej stronie jako Moje remedium – lecznicza potrawka (z rzodkiewki, pokrzyw, cebuli).

Warsztaty zielarskie [85]

Warsztaty zielarskie – pożegnanie lata – Kazimierz Dolny

Sobota 12 września 2020, Spotkanie o 12.00 na kazimierskim Rynku
pod studnią – następnie wyruszamy busami elektrycznymi na Albrechtówkę… Warsztaty będą zakończone ogniskiem w Męćmierzu…

Prowadzący: Leszek Skocz i Tadeusz Strzępek.

Wykładają: Leszek Skocz, Piotr Rogowski.

Składka 140 zł od osoby – dzieci do lat piętnastu gratis.

Proszę ubrać się odpowiednio – wygodne obuwie, skarpetki i jasne ubranie (dobrze chronią przed kleszczami długie rękawy, spodnie, skarpety, buty zakrywające stopę).

Proszę przygotować koszyki na zioła, dobre nożyczki i notatnik do notowania…

Jeśli pogoda nie dopisze przekładamy zajęcia na kolejną sobotę (19 września).

Zgłoszenia: patart@poczta.fm, lub 608705297

Problemy gardła i naturalny sposób na kaszel i usunięcie flegmy z płuc i dróg oddechowych [83]

Wracając z młyna wstąpiłem do znajomych, którzy pożalili się na chroniczny kaszel córki, oczekując ode mnie wybawienia. Kaszel (także wymioty) to ruch energii w górę i na zewnątrz (przeciwnie do biegunki, która jest ruchem energii w dół i na zewnątrz). W obu przypadkach organizm usiłuje wyrzucić to, co mu zalega, co zbędne, trujące.

Przeciwdziałanie tym naturalnym odruchom organizmu jest głupotą, na której zbijają fortuny firmy farmaceutyczne i ich poplecznicy medyczni, paramedyczni i handlowi.

Organizm można i należy wspomagać, by ułatwiać mu funkcjonowanie i powrót do harmonii, czyli zdrowia. Jeśliby więc zastosować jakąś miksturę to tylko dla ułatwienia rozpuszczenia i wyksztuszenia tego, z czym organizm się zmaga i przeciwdziałaniu tworzenia się i odkładania śluzu, złogów, flegmy i innych paskudztw, ale w żadnym razie NIE tłumienia naturalnego odruchu obronnego.

Gardło i krtań związane są z komunikacją, wypowiadaniem się, więc osoby w długotrwałej niemożności wypowiedzenia swoich racji dręczy ciągły ucisk w tej okolicy. W takim przypadku nie pomogą żadne medykamenty, a stosowanie ich jest nie tylko głupotą i sprzeniewierzaniem się wobec własnego organizmu, lecz zbrodnią. Najgorszą z najgorszych, bo wobec siebie samego.

Wytłumaczyłem to znajomym i wydaje mi się, że powinni to rozumieć, ale problem ten dotyczy wielu osób, więc pukam w klawisze aby to moje tłumaczenie udostępnić także innym potrzebującym.

Poleciłem tańczyć, śpiewać, recytować, a przynajmniej rozmawiać twarzą w twarz bez wypalających mózg pudełeczek z błyszczącym ekranikiem. Nie spodziewałem się by to zastosowała, nawet gdyby rodzice jej to zręcznie przekazali, ale sumienie mam czyste, że zrobiłem co w mojej mocy.

Pewien czas temu miałem okazję uwolnić tę młodą matkę od psychozy spowodowanej przez lekarkę, straszącą ją, że umrze jeszcze przed końcem roku i osieroci synka będącego wówczas niemowlęciem. Dziś synek ma już dwa i pół roczku i kiedyś nawet witał się ze mną. Niestety mama zamiast być szczęśliwą i dziękować za nową jakość życia usiłowała na mnie wylewać frustracje powodowane przez swoje chore relacje z pracodawcą, mężem, straszącą ją lekarką i lekarzem wyłudzającym od niej dziesiątki tysiące złotych na rekomendowane przez niego suplementy.

Ponieważ jej problemy są przez nią samą tworzone i misternie pielęgnowane żadne zioła, mikstury, a tym bardziej przemysłowe suplementy nie mogą pomóc. Zrozumieć problem pomogłaby Louise L. Hay, ale to wymaga ściągnięcia z półki książki „Możesz uzdrowić swoje życie” (polecam każdemu niezależnie od problemu) i przeczytania ze zrozumieniem kilku zdań. Trudno wymagać tego od wariatki, której sposób reagowania poznałem bardzo boleśnie, gdy dostała furii zobaczywszy wynik analizy pierwiastkowej włosów. Nie rozumiejąc badania i nie czytając zaleceń siała grozę z powodu odbiegających od norm cyferek. Cyrk, który wówczas odegrała pisząc do mnie mierzi mnie do dziś. Jeszcze bardziej pomyje i błoto, które po mojej życzliwej odpowiedzi z furią na mnie wylewała. Poprosiłem wówczas by swoją pisaninę pokazała swojej mamie. Zapewne tego nie uczyniła, bo wie, że to forma terapii, a jak wiadomo wariatki jedyne czego pragną to nadal tkwić w wariactwie.

Niegdyś problemom gardła i dróg oddechowych poświęciłem książkę, w której podałem kilkadziesiąt sposobów wykorzystujących lecznicze moce owoców i warzyw. Teraz dorzucę tu sposób najprostszy z najprostszych. Zapewne wielu czytającym wyda się zbyt prosty, by go zastosować i przekonać się o skuteczności. Inni szybko zapomną, że to czytali, jeszcze inni pójdą do apteki. Sam kiedyś ciężko rozchorowałem się po tabletkach do ssania opisanych i reklamowanych jakoby z tymianku i podbiału, więc frywolnym klientom aptek życzę równie bolesnych doświadczeń.

Marchewka powinna być powszechnie znanym warzywem. Słynie z obfitości witaminy A i Karotenu – ważnych dla zdrowych oczu. Jednakże to smaczne i pożywne warzywo jest też cennym źródłem witamin z grupy B, witamin C i K oraz minerałów: żelaza, potasu, magnezu, wapnia, fosforu… Walory smakowe marchewki zapewne są powszechnie znane, ale marchew jako doskonały środek dla wzmocnienia układu odpornościowego jest niedoceniana.

Dziś marchewkę polecam również na problemy z zalegającą flegmą. Poznajcie jej właściwości wspomagające także układ oddechowy. Kto zmaga się z takimi chorobami jak: kaszel, przeziębienie, zapalenie oskrzeli, astma… niech sporządzi naturalny syrop, którym nie tylko wyleczy kaszel, ale co ważniejsze usunie wydzielinę z płuc. Marchewkowy specyfik doskonały jest i dla dorosłych i dla dzieci.

O prozdrowotnych właściwościach marchwi pisałem w kilku miejscach, także na tej stronie.

Zanim podam marchewkowy przepis dorzucę dwie ciekawostki.

! – Znany mi lekarz leczący nowotwory marchwią uzyskuje skuteczność najwyższą w świecie. Znam „jego” sposób i każdy może go zastosować.

! – Izraelscy naukowcy odkryli, że spożywanie przez tydzień codziennie po 64 mg karotenu (w tym badaniu z glonów z rodzaju Dunaliella) zapobiegło objawom astmy wysiłkowej u ponad połowy z 38 badanych pacjentów. Odkryli oni również, że codzienne przyjmowanie 30 mg likopenu złagodziło objawy astmy u 55% pacjentów z astmą wysiłkową.

Składniki marchwiowej mikstury: pół kg marchwi i 4 łyżki miodu

Sposób przygotowania marchwiowej mikstury: Obraną marchew pokroić i gotować do miękkości, wyciągnąć z wody, zmiksować.  Do wody, w której gotowała się marchew dodać miodu i połączyć z rozdrobnioną miazgą. Odstawić do wystygnięcia.

Tak przygotowanego syropu wypijać 4 łyżki, w ciągu dnia. Poprawę odczuć można już po 2 dniach.

Marchew znana i nieznana [51]

 

Nerki można odtruć, oczyścić, usprawnić w dwa tygodnie [82]

Sposobów na ochronę i poprawę pracy nerek jest wiele; przy różnych okazjach o tym mówię i piszę. Dziś przypominam wartość cebuli także w tym zakresie, bo choć cebula należy do najzdrowszych warzyw jest niedoceniana. Mało kto wie, że z pomocą cebuli może zażegnać wiele przeróżnych problemów zdrowotnych i poprawić stan zdrowia.

O prozdrowotnych właściwościach cebuli pisałem w miesięczniku Wegetariański Świat i innych publikatorach, także tutaj. Dziś pomijam zawartość minerałów, witamin…, walory odżywcze…, przedstawiam cebulową miksturę skuteczną w czyszczeniu i odtruwaniu nerek, oraz usprawnianiu ich funkcjonowania. Ten cudowny środek ma moc nie tylko usuwania z organizmu toksyn, odpadów, trujących substancji chemicznych. Mam nadzieję, że wielu pomoże cieszyć się lepszym życiem.

Jeśli chcecie więcej tak prostych i skutecznych sposobów to piszcie o efektach cebulowej kuracji.

Składniki:
2 cebule
2 cytryny
sporo natki pietruszki
2 litry wody

Przygotowanie:
Posiekaj drobno cebule i natkę pietruszki. Zalej przegotowaną, ale ostudzoną wodą. Dodaj sok z cytryn. Maceruj kilka godzin.

Stosowanie:
Całość wypijaj dowolnymi porcjami w ciągu dnia. Powtarzaj przez 2 tygodnie.

Kuracja będzie skuteczniejsza jeśli obniżysz spożycie sodu, a zwiększysz spożycie owoców, warzyw, szczególnie zielonej żywności z botwiną, boćwiną, pokrzywą i jarmużem na czele.

Więcej o właściwościach cebuli:
Skarb, który łzy wyciska
Własne plastry oczyszczające
Mikstura uwalniająca od bólu pleców, szyi, głowy…

Skarb, który łzy wyciska [14]

Własne plastry oczyszczające [60]

Mikstura uwalniająca od bólu pleców, szyi, głowy… [23]

Dam w dobre ręce i szlachetne serce [81]

Niepowtarzalna okazja dla miłośników ziół, fitoterapii, dawnej wiedzy, tradycji, doświadczenia najwybitniejszych fachowców :

  1. dr August Czarnowski. ZIELNIK LEKARSKI. Zastosowanie, opis botaniczny i uprawa najważniejszych polskich roślin lekarskich z 18 wielobarwnymi tablicami. Wydanie trzecie, rok 1938, stron 292.
    &
  2. prof. Jan Muszyński. ZIOŁOLECZNICTWO i LEKI ROŚLINNE (FYTOTERAPIA).  Wydanie czwarte, rok 1951, stron 280.
    &
  3. mgr Jan Biegański. ZIOŁO-lecznictwo NASZE ZIOŁA i LECZENIE SIĘ NIMI Wydanie czwarte, rok 1948, stron 288.
    &
  4. Jan Czystowski. ROŚLINY LECZNICZE w rysunkach i opisie. 125 roślin. Podręcznik dla producentów, plantatorów i zbieraczy ziół leczniczych, rok 1948, stron 128.
    &
  5. Helena Juraszkówna. O ZIOŁACH leczniczych. Wydanie czwarte, rok 1957, stron 80 i 12 tablic.
    &
  6. Dr Zofia Zaćwilichowska. JAK ZBIERAĆ I SUSZYĆ ZIOŁA LECZNICZE. rok 1946, stron 116.
    &
  7. Janina Szaferowa. POZNAJ 100 ROŚLIN. Wydanie czwarte, rok 1954, stron 64.
    &
  8. Zofia Demianowiczowa. CHWASTY. Wydanie drugie, rok 1949, stron 46.
    &
  9. W. E. Kostkowski. Podróż ku zdrowiu z kapuścianym panaceum, wydanie trzecie poszerzone, rok 2017, stron 176.
    &
  10. W. E. Kostkowski. Brzuch ma rozum, wydanie czwarte uzupełnione i rozszerzone, rok 2019, stron 160.
    &
  11. W. E. Kostkowski. Poznaj moc i potęgę kolorów, wydanie trzecie poszerzone, rok 2017, stron 160.
    &

    Zaglądaj tu często bo tytułów do przekazania w dobre ręce i szlachetne serce będzie przybywać.

Możesz pokonać każdą chorobę – łącznie z nowotworami i cukrzycą [80]

Niegdyś zacząłem pisać rozprawkę, której nie dokończyłem. Teraz mam inne cele i inne zajęcia więc dokończenia raczej nie będzie. Jednakże zwraca się do mnie coraz więcej osób chorujących po zmianie sposobu odżywiania powszechnie uznawanego za zły na sposób powszechnie uznawany za dobry, a przynajmniej znacznie lepszy. Ostatnio odwiedził mnie wampir z zaawansowanym glejakiem, szukający ofiary, na którą mógłby zrzucić odpowiedzialność za klęski swoich sprzeniewierzeń i pomieszania z poplątaniem. Ponieważ ciągłe powtarzanie każdemu jak zacząć jest męczące i deprymujące postanowiłem opublikować ten niedokończony tekst by odsyłać do niego błądzących. Skoro potrzebujecie kopa na start, no to macie!

Bez wyważania otwartych drzwi sam dokonaj ważnego odkrycia i bądź zdrów

Tematyka nowotworowa dotyka każdego, bowiem wszyscy jesteśmy bombardowani zmanipulowanymi sensacyjkami i straszeni chorobami nazywanymi nowotworowymi. Nie chcę dywagować ile w tej psychozie jest rzeczywistego zagrożenia, a ile podstępnej zachęty do bezsensownych badań, fałszywie nazywanych „profilaktyką”. Wielu rozumie, a większość czuje, że to merkantylny biznes i nawet nietrudno zauważyć czyj. Przypomnę zatem tylko suche fakty.

Zanim nowotwory zaczną doskwierać na tyle, by medycy mogli je wykryć rozwijają się i czynią spustoszenie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Nieodczuwanie dolegliwości nie gwarantuje zdrowia.

Ponieważ w obecnym, zakłamanym i skażonym perfidią świecie rozpowszechniane są zmanipulowane wiadomości, zazwyczaj będące plugawieniem Wiedzy wydaje mi się, iż prawdziwa Wiedza Prozdrowotna przyda się sympatykom mojej strony.

Serfujący po internecie trafiają na nazwisko doktora Otto Warburga, wybitnego biochemika, laureata Nagrody Nobla. Jednakże zasoby internetowe są poprzeplatane bzdurami, półprawdami, kłamstwami. Nie chcę analizować na ile wynika to z niewiedzy, a na ile z celowych spekulacji. Skupmy się tylko na temacie nowotworów w świetle odkryć doktora Wartburga.

Interneta głosi, że doktor Wartburg zdobył nagrodę Nobla za odkrycie, iż raka powoduje zakwaszenie organizmu. Jednakże w Jego pracach nie ma nic na temat jakiegoś zakwaszenia! Interneciarze przekręcają fakty, bowiem Otto Warburg udowodnił, że spadek tlenu w komórkach o 35 % skutkuje obumieraniem lub rakowaceniem komórek. Tkanki nowotworowe to najbardziej niedotlenione tkanki w całym ludzkim organizmie.

Jak zapobiec niedotlenieniu miliardów komórek i wzmocnić ochronę przed nowotworami?

Zalecenia doktora Otto Warburga:
1 – Naprawić skład błon biologicznych miliardów komórek tworzących ciało człowieka.
2 – Usunąć z diety produkty, które powodują, że mniej tlenu przenika do komórek (niedotlenienie).
3 – Upewnić się, że w diecie nie brakuje, jak to nazywał dr Warburg, koenzymów oddychania.
4 – Wprowadzić zmiany w diecie, dzięki którym unikniemy spowolnienia krążenia. (Warburg odkrył, że spowolnienie krążenia prowadzi do niedoboru tlenu w komórkach).
5 – Zagwarantować odpowiedni poziom hemoglobiny w krwi. Ponieważ hemoglobina przenosi tlen nie może jej brakować!
6 – Sprawić by hemoglobina (która przenosi tlen) chętniej uwalniała tlen do narządów i komórek.

Po zrealizowaniu tych zaleceń problem nowotworów samoczynnie zniknie jak znika mrok pod wpływem wschodzącego Słońca.

Jak spełnić powyższe punkty?

Przede wszystkim eliminując z diety szkodliwe tłuszcze, wyroby z pszenicy, wszystko co zawiera glifosat itp. trucizny.

Jakie tłuszcze są szkodliwe?

Wszystkie utwardzone, częściowo utwardzone, uwodornione, częściowo uwodornione. Nie kupuj produktów z tymi słowami na etykiecie gdyż są źródłem uszkodzonych kwasów tłuszczowych, blokujących dostęp tlenu do komórek.

Gdzie są te szkodliwe kwasy tłuszczowe?

W margarynach itp., wyrobach cukierniczych i ciastkarskich, majonezach, śmietankach w proszku…

To pierwszy etap zmian, jakie trzeba wprowadzić… Pozostałe dostaniesz jak pochwalisz się efektami wprowadzonych zmian.

Gdzie kupować orkisz? [70]

Gdzie poleca Pan kupować orkisz?

Dostaję takie i podobne pytania, zazwyczaj anonimowo.  Ponieważ coraz więcej osób potrzebuje prawdziwego i dobrej jakości orkiszu odpowiedź na powyższe pytanie umieszczam tutaj, by była ogólnie dostępna.

Pytająca nie zaznaczyła czy potrzebuje ziaren w łusce do siewu, czy ziaren obłuszczonych na mąki i kasze, czy gotowych mąk i kasz. Na wyrost więc odpowiadam, że mamy jeszcze niewielką ilość ziaren, kasz i mąk z pradawnego orkiszu czystej ozimej odmiany Szwabenkorn.

Uprawiamy czystą kulturę orkiszu pradawnego, nigdy niemodyfikowanego, najkorzystniejszego dla zdrowia. Jest on najbardziej pracochłonny w obróbce, ale za to nasze kasze i mąki są nie tylko prozdrowotne, ale także mają moce lecznicze. Mamy wiele sygnałów, że przywracały zdrowie ciężko chorym i uszkodzonym szczepieniami.

Uprawiamy także owies, który Ambasada Zdrowia promuje dla przywracania zdrowia i poleca jako najlepsze źródło łatwo przyswajalnego krzemu – pierwiastka młodości, odporności, długowieczności.

Handlujący pszenicą orkiszową nie badają parametrów dla zdrowia najistotniejszych: zawartości enzymów, czasu opadania, ilości popiołu… Jesteśmy jedynymi, którzy każdą partię poddają takim badaniom.

Żądajcie od handlujących zbożami, kaszami, mąkami badań przynajmniej na zawartość enzymów, wówczas przekonacie się czym handlują.

Dlaczego nie badają swoich produktów? Ponieważ badania wykazałyby, czy to orkisz czy wielokrotnie modyfikowane pszenice. Pszeniczne hybrydy mogą zawierać fragmenty genomu orkiszu, lecz orkiszem nie są. Handlowcy kłamią, że orkisz jest odmianą pszenicy, a to nieprawda, bowiem orkisz jest prekursorem pszenicy miękkiej (zwyczajnej), tak jak płaskurka jest prekursorem pszenicy twardej (durum), natomiast samopsza ma enzymy bardziej zbliżone do żyta niż pszenicy.

Pszenice orkiszowe to hybrydy, podobnie jak pszenżyto jest hybrydą pszenicy i żyta. Ogólnie dostępne mąki i kasze, powszechnie nazywane orkiszowymi, zazwyczaj produkowane są z pszenicznych hybryd. Krzyżówki pszenic orkiszowych nie są orkiszem i nie służą zdrowiu. Ich wysoka wydajność okupiona jest podatnością na choroby i szkodniki, dlatego są wielokrotnie opryskiwane, wręcz zlewane trującą chemią. Pradawnego orkiszu nie atakują żadne choroby ani żadne szkodniki więc żadnych oprysków nie wymaga.

Więcej o orkiszu, orkiszowych pszenicach, a także porównanie zbóż dawnych ze współczesnymi przedstawiłem w książce: „Brzuch ma rozum„.
____________________________________
Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski

 

Pokrzywowe ciekawostki [29]

Fragment mojej książki: Zielona Apteka. Chwasty warte naszej miłości.

***

Pokrzywom, jako roślinom leczniczym, odżywczym, kosmetycznym nie dorównują żadne inne rośliny.

***

Zanim rozpowszechniła się bawełna pokrzywy wykorzystywano w produkcji tekstyliów.

***

W XVIII w. wierzono, że nawet piorun nie zaszkodzi piwu, jeśli na wierzch beczki rzucić wiązkę pokrzyw.

***

Jako jeden z nielicznych surowców zielarskich pokrzywy obniżają poziom cukru w krwi, w niewielkim stopniu także ciśnienie krwi.

***

Spożywanie pokrzyw wskazane jest szczególnie przy cukrzycy i awitaminozach.

***

Spożywanie pokrzyw pomaga utrzymywać organizm w zdrowiu.

***

Pokrzywy to bezsprzecznie najprawdziwsza apteka, która sama wychodzi do nas goszcząc w pobliżu naszych siedzib.

***

Pokrzywy są wprost niezastąpione, zwłaszcza wiosną, gdyż doskonale wpływają na ogólną samoregenerację organizmu.

***

Kto często spożywa pokrzywy nie zachoruje na raka.

***

Szczególnie zalecana jest w anemii, alergii, chorobach skóry, schorzeniach reumatycznych i dnie.

***

Dym z korzeni pokrzyw zabija prątki gruźlicy, szkarlatyny, tyfusu…

***

Nalewka z korzeni pokrzyw jest silnym narkotykiem – kilka kropel hamuje rozwój raka.

***

Spośród wszystkich roślin pokrzywy mają najwięcej chlorofilu. Skład chlorofilu zbliżony jest do hemoglobiny, dzięki czemu nasz organizm łatwo przerobi go w hemoglobinę.

***

Wysoka zawartość chlorofilu, żelaza, witaminy C zwiększa produkcję czerwonych krwinek i hemoglobiny, korzystnie wpływając na tworzenie się krwi.

***

Pokrzywy stosowano w kamicy moczowej, skazie moczanowej, reumatyzmie, gośćcu, problemach wątroby, przewodu pokarmowego, biegunkach, nieżytach żołądka i jelit, schorzeniach skórnych, stanach zapalnych, guzkach – także nowotworowych, łupieżu, łojotoku, do wzmacniania włosów i przeciw ich wypadaniu.

***

Dotykanie bolących miejsc świeżą pokrzywą działa leczniczo przy reumatyzmie, bólach kręgosłupa, ischiasie…

***

Należycie zbierane i przygotowane pokrzywy są doskonałym środkiem czyszczącym krew i cały organizm.

***

Płukanie włosów wywarem z korzeni pokrzyw nada im puszystość, połysk, wzmacnia je i regeneruje. Polecane także przy łupieżu.

***

Świeże liście pokrzyw przyrządzone jak szpinak są wartościową jarzyną.

***

Liście pokrzyw warto dodawać do zup i sałatek jarzynowych, przez co wartość odżywcza tych dań znacznie wzrasta.

***

Po więcej zapraszam do książki: Chwasty warte naszej miłości

 

Kuracja odżywcza po chorobach, operacjach, lekach [26]

Fragment mojej książki wydanej kilka lat temu pod tytułem: Bądź zarządcą swego zdrowia. Możesz wyzdrowieć bez leków.

Dla naprawy szkód wyrządzonych przez leki i długotrwałą chorobę o. Klimuszko zalecał stosować witaminy z grupy B i codziennie po ampułce lakcidu, a po kuracji oczyścić krew i zasilić wyjałowiony organizm w sole mineralne i substancje niezbędne do jego prawidłowego funkcjonowania. Przynajmniej przez tydzień spożywać surową kapustę, zalaną oliwą (z oliwek) i przyprawioną czosnkiem i cebulą.

Witamin syntetycznych nie stosować! A skąd brać naturalne? Oczywiście z Natury! A jak je wydobyć? Zwierzęta wiedzą! Ty też możesz wypracować sobie taką intuicję, wydobyć tę wiedzę od zwierząt, albo… od autora tej książki.

Pamiętaj, że kawa, herbata i inne używki uniemożliwiają przyswajanie wielu cennych składników ze spożywanej żywności, a także niszczą te, które są w organizmie, szczególnie witaminy z grupy B.
Obejrzyj osad na filiżance po kawie i szklance po herbacie. To garbniki. Osadzają się nie tylko na ściankach naczynia, także na błonach narządów wewnętrznych, które pokryte takim „impregnatem” nie są w stanie wydajnie pracować.

Oczyszczanie organizmu

Najlepszymi porami roku do oczyszczania organizmu z toksyn są: wiosna i jesień, a najlepszą do tego porą dnia jest poranek.

Potrzebne są: woda i ruch.
Tu zamiast wody polecany jest wywar warzywny. Ruchu zastąpić się nie da.
U osób nie mogących się poruszać wskazane mogą być pewne formy masażu.

Wywar warzywny

Autorzy książki „Leki z Bożej apteki”, Jan Shulz i Edyta Überhuber zalecają rozpocząć dzień wypiciem wywaru warzywnego, zwanego napojem porannym.
Przy reumatyzmie co drugi dzień zamiast napoju porannego wypijać pół szklanki soku z korzeni i naci mniszka lekarskiego, rozcieńczonego pół na pół wodą.

Właśnie rano potrzebujemy płynu pobudzającego narządy wydzielania do pracy. Napój ten nie służy gaszeniu pragnienia. Wiele osób nie odczuwa pragnienia, podobnie jak nie odczuwa potrzeby codziennego opróżniania jelit. „Zasuszeni” mają skurczony żołądek, dlatego powinni systematycznie zwiększać ilość wypijanej wody pitnej, czyli miękkiej, wypijając ją łykami w ciągu dnia, co w niedługim czasie przywróci uczucie pragnienia.

Wypijane płyny powinny być wolne od toksyn, jakie posiada herbata, kawa, alkohol; powinny zawierać sole mineralne i witaminy oraz posiadać właściwości alkalizujące i pobudzające perystaltykę jelit. Powinny mieć temperaturę ciała, lub nieco wyższą.

Bogate w alkalia są składniki proponowanego napoju porannego.
Napój poranny także neutralizuje tendencje do nadkwasoty.
Herbaty ziołowe nie wywierają na organizm takiego wpływu jak napój poranny.

Napój poranny

Napój poranny działa jak antidotum na resztki produktów przemiany materii, zapobiegając równocześnie zaparciom.

Skład:

  • 15 dkg marchwi,
  • 10 dkg ziemniaków,
  • 5 dkg selera,
  • 5 dkg pietruszki.

Przygotowanie: Drobno pokrojone warzywa gotować bez soli w pół litra wody – przykryte. Odcedzić, uzupełnić wodą straty powstałe w gotowaniu, dodać po dwie łyżki otrąb pszennych i nasion lnu (całe lub mielone) i odstawić w chłodne miejsce. Następnego dnia lekko podgrzać i powoli wypić.

Pietruszkowa herbatka wzmacniająca i oczyszczająca

Skład:

  • nać pietruszki (latem świeża, zimą suszona).

Przygotowanie: na pół litra wrzącej wody wrzucić garść świeżej lub suszonej naci pietruszki, gotować dwadzieścia minut.

Stosowanie: wypijać kilka razy dziennie między posiłkami.

Działanie: wzmacnia nerki, ogrzewa nerki, oczyszcza organizm.

Wywar z pietruszki oczyszczający nerki

Skład:

  • korzeń pietuszki średniej wielkości.

Przygotowanie: pietruszkę pokroić, zalać szklanką wody, ugotować bez soli i bez żadnych przypraw.

Stosowanie: wypijać wywar, zjadać ugotowaną pietruszkę.
Tę kurację stosować cztery do ośmiu tygodni.

Kuracja cebulowa odtruwająca i oczyszczająca

Skład:

  • świeże cebule,
  • miód.

Przygotowanie: każdorazowo wyciskać świeży sok.
Można słodzić miodem.
Nie robić na zapas, gdyż ulatniają się fitoncydy (roślinne antybiotyki).

Stosowanie: rozpocząć od łyżeczki przed posiłkami, zwiększając stopniowo do pięciu razy dziennie po łyżce.
Kurację przeprowadzać przez dwa do trzech tygodni.

Działanie:
– odtruwa organizm,
– oczyszcza organizm.

Zamiast soli – gomasio

Skład:

  • nasiona lnu lub sezamu 12-14 łyżek,
  • sól kamienna 1 łyżka.

Przygotowanie: nasiona lnu uprażyć na suchej patelni do silnego zbrązowienia. Sól kuchenną prażyć, aż zacznie podskakiwać. Pokru­szyć w moździerzu, razem prażyć na patelni do otrzymania grubego ciemnobrązowego proszku.

Stosowanie: zamiast soli – niezależnie od problemu.

Działanie:
– wybitnie odkwaszające,
– osłaniające przewód pokarmowy,
– silne prozdrowotne,
– lecznicze.

Daktylowe winko wzmacniające

Skład:

  • butelka wytrawnego czerwonego wina,
  • 10 dkg daktyli.

Przygotowanie: litrową butelkę wypełnić do jednej czwartej dakty­lami, dopełnić winem, zakorkować. Zostawić na dziesięć dni.

Stosowanie: przez czterdzieści dni wypijać wieczorem po kieliszku.

Działanie:
– wzmacnia,
– dodaje energii,
– pobudza apetyt,
– podnosi ilość limfocytów w krwi,
– wzmacnia układ obronny,
– likwiduje zaparcia poranne,
– eliminuje żylaki, szczególnie błękitne na nogach.

Łatwo dostępne źródła kwasu foliowego

Sok z ziela i korzenia mniszka

Stosowanie: przez 6 tygodni, na pół godziny przed posiłkami, wypi­jać trzy razy dziennie po pół szklanki soku z mniszka rozcieńczo­nego ciepłą herbatką pokrzywową.

Kurację przeprowadzać dwukrotnie w ciągu roku: wiosną i jesienią.
Najlepiej pić sok ze świeżego ziela wraz z korzeniami.
Zimą można wykorzystywać susz i sok konserwowany alkoholem.

Nalewka z soku ziela i korzenia mniszka

Skład:

  • ziele i korzenie mniszka,
  • 40% alkohol.

Przygotowanie: do butelki z ciemnego szkła wlać sześćset ml soku z ziela i korzeni mniszka oraz sto pięćdziesiąt ml wódki, zakorkować, odstawić w chłodne miejsce.

Stosowanie: wypijać od trzech do pięciu razy dziennie po łyżce na­lewki rozcieńczonej ciepłą herbatką pokrzywową.

Ziołowe mieszanki o. Klimuszki

W sprzedaży bywają pięcioskładnikowe mieszanki ziół o nazwach podstępnie sugerujących jakoby były skomponowane wg o. Klimusz­ki. Jest to handlowe oszustwo, gdyż o. Klimuszko polecał do picia mieszanki dziewięcio- i jedenastoskładnikowe.

Aby mieszanka ziołowa była skuteczna należy ją sporządzić ściśle wg receptury o. Andrzeja Czesława Klimuszki.
Receptury ziołowe tego zakonnika są dostępne w kilku wydaniach Jego książki „Wróćmy do ziół”, jednakże w każdym wydaniu w kilku zestawach pominięto jeden ze składników. Nie spekuluję czy to celowo, ale mogę podać zainteresowanym te brakujące składniki .

Uzupełnienia praktyczne o. Klimuszki

Wiele jest chorób ubocznych, jakby wtórnych, powstałych na podłożu schorzeń wcześniej zaistniałych. Przypadłości reumatyczne rodzą niejako automatycznie choroby serca, a niewydolność nerek powoduje nadciśnienie. W takich sytuacjach trzeba stosować różne mieszanki ziołowe. W przypadku np. zapalenia nerek występuje zbyt podniesione ciśnienie tętnicze, trzeba pić naprzemiennie w jednym dniu zestaw wspomagający nerki, w drugim zestaw przeciw nadciśnieniu. Kuracja taka jest zarówno racjonalna jak i skuteczna.

Perły w błocie, błoto w perłach [20]

Odkąd pojawiły się polskie wydawnictwa doktora Jeana-Marca Dupuisa „Naturalnie Zdrowym Być” (2014) oraz „Rośliny & Zdrowie” (2015) prenumerowałem je. Wkrótce pojawiały się kolejne tytuły wydawnictw tegoż doktora: „Dosier naturalnych terapii” (2015), „Zdrowie, witalność i długowieczność” (2016), Zdrowie po pięćdziesiątce” (2017), które też prenumerowałem.

Początkowo bywały tam cenne wiadomości, w większość mi znane, ale zdarzały też ciekawostki warte upamiętnienia. Dopóki doktor wydawał dwa tytuły część zawartych tam treści bywała przydatna i warta promowania. Jednakże teraz, kiedy wydawnictw tego doktora ciągle przybywa przeobrażają się one w bełkot paramedyczny, wprowadzają zamęt i dezinformacje szkodzące zdrowiu i psychice.

Poza płatnymi wydawnictwami doktor ten wydaje też bezpłatne newslettery. Początkowo zapowiadały one przyszłe tematy zachęcając do zakupu rocznego cyklu publikacji. Stopniowo przeobrażały się w szmirowaty, natrętny, reklamowy koszmar. Coraz rzadziej bywają tam przydatne informacje, coraz częściej bywają one wymieszane ze stekiem bzdur.

Bzdury te zainspirowały mnie do oczyszczenia ziarna wiedzy od plew paramedycznego bełkotu. Praca nad jednym z tych newsletterów zajęła mi tak wiele czasu i wysiłku, że nie mam zamiaru więcej tego czynić, bowiem czas i wysiłek można wykorzystać w lepszy, pożyteczniejszy i ciekawszy sposób.

Aforyzmy o zdrowiu i dobrym samopoczuciu [18]

Bóg leczy, a lekarz pobiera za to opłatę.
Benjamin Franklin

Bóg uzdrawia, a lekarz przesyła rachunek.
Mark Twain

By przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie.
By zachować zdrowie, trzeba ośmiu uścisków dziennie.
By się rozwijać, trzeba dwunastu uścisków dziennie.
Virginia Satir

Chcesz być zdrowy, młody, nie stroń nigdy od wody.
Czesław Klimuszko

Choroba ciała może być niczym więcej jak tylko symptomem dolegliwości psychicznej, która dotknęła nas w przeszłości.
Nathaniel Hawthorne

Ciężką chorobę jest najpierw łatwo wyleczyć, ale trudno rozpoznać.
Natomiast, kiedy choroba przebiega ostrzej, jest ją łatwiej rozpoznać, ale już trudniej wyleczyć.
Machiavelli

Co to jest medycyna? Jest to nauka, która pomaga choremu znaleźć się na tamtym świecie.
?

Czego nie wydasz na kucharza, wydasz na lekarza.
Przysłowie chińskie

Dobry pacjent to taki, który natrafiwszy na dobrego lekarza, trwa przy nim dopóty, dopóki nie umrze.
Oliver Wendell Holmes

Dobry stan zdrowia jest lepszy niż największe bogactwo.
autor nieznany

Doktorzy, którzy zajmują się chorymi, powinni koniecznie zrozumieć, czym jest człowiek, czym jest życie i czym jest zdrowie, i w jaki sposób równowaga i harmonia tych elementów je podtrzymuje.
Leonardo da Vinci

Drobnoustrój jest niczym, kontekst jest wszystkim.
Ludwig Pasteur

Dziewięć dziesiątych naszego szczęścia polega na zdrowiu. Zdrowy żebrak jest szczęśliwszy niż chory król.
Arthur Schopenhauer

Dziś zadbaj o zdrowie, byś nie musiał o nim marzyć, gdy będziesz w niemocy.
Pliniusz Starszy

Im lepszy lekarz, tym więcej zna bezwartościowych lekarstw.
Benjamin Franklin

Im mniej nienawiści, tym więcej zdrowia.
Ali Ibn Abi Talib

Im więcej zdrowia zwykle się ma, tym mniej cierpliwości w cierpieniu fizycznym.
Fryderyk Chopin

Jeśli boli cię gardło, ciesz się, że nie jesteś żyrafą.
autor nieznany

Kto nie je kapusty, ten ma brzuszek pusty.
Jedz kapustę i brokuły, to wyrosną ci muskuły.

Lekarstwem na smutek jest ruch. Recepta na siłę – działanie.
Elbert Hubbard

Lekarze są tacy sami jak adwokaci; jedyna różnica między nimi polega na tym, że adwokaci cię ograbiają, podczas gdy lekarze nie tylko cię ograbiają, ale i zabijają.
Anton Czechow

Lepiej roztrwonić zdrowie jak utracjusz, niż przemarnować jak skąpiec.
Robert Louis Stevenson

Ludzie są najbliżej Boga, gdy dają zdrowie innym ludziom.
Cyceron

Ludzie wierzą, że aby osiągnąć sukces, trzeba wstawać rano. Otóż nie – trzeba wstawać w dobrym humorze.
Marcel Achard

Ludzie wydają fortunę na leki, a nie wiedzą, że mogą sami się wyleczyć tym, co ofiaruje matka natura – lekami z Bożej Apteki!

Ludzkie szczęście to nic innego, jak dobre zdrowie i słaba pamięć.
Albert Schweitzer

Mając zdrowie i pieniądze, zajdziesz daleko
George Herbert

Medycyna i gimnastyka leczą ciało. Lekarstwem dla chorej duszy jest tylko filozofia
Plutarch

Miłość – ze wszystkich chorób jeszcze ta najzdrowsza.
Eurypides

Miłość jest chorobą, z której nikt nie pragnie się wyleczyć. Ten, kogo dotknęła, nie chce wrócić do zdrowia, kto cierpi z jej powodu, nie szuka lekarza.
Paulo Coelho

Miłość – rodzaj choroby, która ani rozumnych, ani głupich nie oszczędza.
Albert Camus

Możliwości medycyny są bezgraniczne. Ograniczone są możliwości chorych.
?

Muzyka, która dociera najgłębiej i leczy wszelkie schorzenia, to serdeczne słowa.
Emerson

Na twoje zdrowie, stary przyjacielu, obyś żył tysiąc lat – a ja przy tobie, by móc te lata policzyć.
Robert Smith

Najbardziej nieszczęśliwy człowiek na świecie to bogacz niemogący kupić zdrowia.

Najgroźniejszą chorobą jest zazdrość. Można wyleczyć raka, ale zazdrości – nie. Nowotwór może się cofnąć – na zazdrość nie ma skutecznego środka. Zniszczy cię ona nieodwracalnie.
Sai Baba

Najlepszym lekarzem jest ten, kto jest najbardziej pomysłowy w podtrzymywaniu w pacjentach nadziei.
Samuel Taylor Coleridge

Najlepszy sposób zachowania zdrowia nie jeść, gdy się nie chce i przestać jeść, gdy jeszcze jest chęć do jedzenia.
Bertrand Saadi z Szirazu

Nic nie przyniesie większej korzyści ludzkiemu zdrowiu oraz nie zwiększy szans na przetrwanie życia na Ziemi w tak dużym stopniu jak ewolucja w kierunku diety wegetariańskiej.
Albert Einstein

Niektóre lekarstwa szkodzą bardziej niż sama choroba.
Publiliusz Syrus

Nieuk ksiądz, doktor, kucharz – siebie i ludzi w zdrowiu zawodzą.
Jan Żabczyc

Nikt nie potrafi tak solidnie zakopać swoich błędów – jak lekarz.
Agrypa

Osoba nieszczęśliwa to cel dla wszystkiego rodzaju chorób.
Brian Larson

Pijąc cudze zdrowie, psujemy własne
Jerome Klapka Jerome

Poczucie zdrowia zdobywamy tylko przez chorobę
Georg Christoph Lichtenberg

Powietrze, światło, odpoczynek uzdrawiają, lecz największe ukojenie płynie z kochającego serca.
Theodor Fontane

Praktyka przebaczania jest naszym najważniejszym wkładem w uzdrowienie świata.
Marianne Wiliamson

Przyczynę chorób stanowią zmartwienia, nadmierne myślenie i zbyt intensywny wysiłek.
Sai Baba

Psychiatra to facet, który zadaje ci wiele kosztownych pytań, jakie twoja żona zadaje ci za darmo.
Samuel Beckett

Psychoanaliza to wspaniałe odkrycie. Sprawia, że całkiem prości ludzie czują się niezwykle skomplikowani.
Samuel Berman

Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości.
Księga Przysłów, 17,22

Stare wino i młoda kobieta to racjonalna dieta. Można na niej dożyć późnego wieku, lecz skąd wziąć zdrowia dla takiego leku.
Jan Izydor Sztaudynger

Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz – stracisz życie.
Aleksander Fredro

Szczęście to po prostu dobre zdrowie i zła pamięć.
Ernest Hemingway

Szczęście to wielkie, że zdrowia nie można kupić za pieniądze, boby wszystko wykupili bogacze, a dla biednych nic by nie zostało.
Karol Juliusz Weber

Sztuka medyczna polega na zabawianiu pacjenta, podczas gdy natura leczy chorobę.
Voltaire

Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz.
Jan Kochanowski

Tak długo, jak ludzie będą podatni na umieranie, a będą chcieli żyć nadal, tak długo z lekarzy będzie się żartować, ale będzie się im płacić – i to dobrze.
Jean de La Bruyere

Ten, kto chce pozostać w dobrym zdrowiu, powinien unikać smutnych nastrojów i zachowywać radosny umysł.
Leonardo da Vinci

Tym, kto szkodzi ludziom, nie są zagraniczne firmy farmaceutyczne – tylko zbrodniarze (tak: ludobójcy) z Ministerstwa „Zdrowia” i „Opieki Społecznej” – narzucający ceny i zakazujący sprzedaży konkurencyjnych, tańszych leków.
Janusz Korwin-Mikke

Twój najwierniejszy lekarz to twoja wiedza. Czuwa nad Twoim zdrowiem przez całe Twoje życie. Jak dobry jest ten lekarz? To już zależy od Ciebie.

W medycynie niewiedza jest bezpieczniejsza od błędnej wiedzy.
?

W potęgę lekarzy wierzą jedynie… zdrowi.
Alfred Konar

W zdrowym ciele zdrowy duch.
Decimus Junius Juvenalis

Wiadomo, że w całym kraju od przeszło pięciuset lat nikt z radości nie umarł.
Georg Christian Lichtenberg

Wolność i zdrowie są do siebie podobne; zna się dobrze ich cenę, kiedy nam ich brak.
Henry François Becque

Z każdym dniem, pod każdym względem i znacząco, jestem lepszy, bogatszy, zdrowszy i czuję się coraz lepiej.
[afirmacja optymistyczna]

Zadbaj o swoje ciało. To jedyne miejsce, jakie masz do życia.
Jim Rohn

Zdrowie chętniej widzi, gdy ciało tańczy, niż pisze.
Georg Christoph Lichtenberg

Zdrowie chorego najwyższym prawem
Hipokrates

Zdrowie fizyczne i stan psychiczny człowieka są ze sobą ściśle powiązane.
Awicenna

Zdrowie i wesołość są wynikiem wzajemnego oddziaływania na siebie.
Joseph Addison

Zdrowie jest najpierwszym darem, uroda drugim, a bogactwo trzecim.
Platon

Zdrowie jest tym czynnikiem, który daje poczucie, iż właśnie jesteśmy w najlepszym okresie naszego życia.
Franklin Pierce Adams

Zdrowie to stan, o którym medycyna nie ma nic do powiedzenia.
Wystan Hugh Auden

Zdrowy duch w zdrowym ciele.
Juwenalis

Zdrowy rozsądek to rzecz, której każdy potrzebuje, mało kto posiada, a nikt nie wie, że mu brakuje.
Benjamin Franklin

Żaden lekarz nie czerpie przyjemności z czyjegoś zdrowia – choćby to byli jego przyjaciele.
Michel Eyquem de Montaigne

Życie bez radości jest jak długa podróż bez gospody.
Demokryt

Życie i zdrowie człowieka są zagrożone, kiedy obraduje Parlament.
Mark Twain

Jeśli znasz inne aforyzmy o zdrowiu napisz w komentarzach.

Jeśli komuś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych spodobałaby się prezentowana tu wiedza wyślij mu SMS-em lub e-mailem adres tej witryny: www.ambasadorzdrowia.pl

Cudowny eliksir zdrowia – Srebrna woda [10]

Skarb pierwszej potrzeby, dzięki któremu istnieje życie – woda. Przy wodzie powstawały osady i miasta, z jej powodu toczyły się wojny. Niezbędna do trawienia, rozpuszczania, wchłaniania i przenoszenia składników pokarmowych w naszych organizmach. Wody potrzebujemy do równowagi elektrycznej komórek, regulacji temperatury, smarowania stawów i błon śluzowych naszych ciał, a także utrzymywania ich właściwej wagi. Woda jest podstawowym składnikiem komórek, tkanek i płynów ustrojowych.
Ponad 70 % naszych ciał stanowi woda. Ślina zawiera 99,5% wody, sok żołądkowy – 95,5 %, krew – 90,7 %, mózg – 80 %, mięśnie – 75 %, wątroba – 71,5 %, kości – 13 %, zęby – 10 %.
Wydalanie wody przez nerki, jelita, płuca, skórę utrzymuje odpowiednią równowagę w organi­zmach. Codziennie wydalamy około 3,5-4 litrów wody, musimy więc ją uzupełniać. Jednak stwo­rzyliśmy środowisko tak skażone, że woda, którą pijemy by utrzymać się przy życiu jest szko­dliwa dla naszego zdrowia. Może znajdować się w niej ponad tysiąc trujących chemikaliów, tak groźnych dla żywych organizmów jak ołów, rdza ze skorodowanych rur, chlor… Mam dobre wie­ści, lata poświęcone badaniom ulepszania wody zaowocowały prezentowanym tu systemem przy­szłości. Jest to znakomite osiągnięcie wszechczasów. W wyniku nasycenia wody srebrem, powstaje ELIKSIR ZDROWIA o właściwościach bakteriobójczych i uzdrawiających, tak skuteczny, że stosowany nawet w programach kosmicznych. Astronauci piją wodę nasycaną srebrem.

Tajemnica działania srebrnych naczyń

Wrzucanie srebrnych monet do konwi z wodą praktykowano już w starożytności. O tym, że woda przechowywana w srebrnych naczyniach jest znacznie dłużej przydatna do użytku przeczytać można w świętych pismach różnych kultur, Biblii, Koranie… Historyk świata antycznego, Hero­dot podaje, że w V wieku przed naszą erą król perski Cyrus pił wodę przechowywaną w srebr­nych naczyniach. Z indyjskich ksiąg religijnych wynika, że dla odkażania wody wrzucano do niej srebrne przedmioty.
Znalezione w gruzach świątyni w Boghazkale, dawnym mieście – świątyni Hettus (w Azji Mniej­szej) gliniane tabliczki z pismem klinowym przedstawiają rysunki napełnionych wodą dzbanów. Nie była to zwykła woda, jeśli ryto jej wizerunki na świętych tabliczkach. Wzmianki o napełnio­nych wodą srebrnych naczyniach znajdujemy także w zapisach faraonów na ścianach świątyń. Persowie, w swoich świątyniach, konwie z wodą (w kolorze czarnym) umieszczali obok świętych posągów. W okresie rozkwitu greckiej magii, w świątyniach uzdrawiaczy w Tebach, w świątyni Horusa w Egipcie, świątyni Wenery w Rzymie gromadzono wielkie ilości srebra, które rozgrzaw­szy w ogniu wrzucano do kadzi z wodą.

Tajemne praktyki kapłanów i cesarzy

W czasie starożytnych obrzędów Hetytów, nad Eufratem i Tygrysem, przybyłym na doroczne obrzędy urodzaju kapłanom obmywano nogi wodą, przechowywaną w srebrnych naczyniach pod zamknięciem. Kapłanki czyniące tę powinność wpierw myły dłonie wodą z dodatkiem siarki. Egipcjanie i Chaldejczycy do tego stopnia wierzyli w działanie srebra, że nawet wkładali je zmarłym do grobowców. Czarki ze srebrną wodą umieszczane w zasięgu ręki miały im pomóc dostać się do nieba. Dziś wiemy, że srebrna woda skutecznie odstrasza robactwo.
Srebrnej wody używało wielu cesarzy rzymskich, a była to wielka tajemnica ich nadwornych magów, bacznie strzeżona by nikt ze „śmiertelnych” jej nie poznał.
Plemiona słowiańskie także znały tajemnicę srebrnej wody. Serbowie i cyganie w swych koczowniczych wozach wozili wodę w naczyniach o kształcie karafki z wydłużoną szyjką i odejmowanym dnem, przez które wkładało się srebrną „duszę”.. Cygańska starszyzna paliła fajki na cybuchach tak długich, że sięgały brzucha. W miejscach, przez które przechodził dym okute były srebrem, by neutralizowało szkodliwy wpływ dymu tytoniowego na organizm.
Serbowie w swych domach trzymali srebrne naczynia napełnione wodą. Częstowali nią zatrzy­mujących się zmęczonych kupców, kwestujących mnichów, grajków, wędrowców.
W Grecji, już w bardzo odległych czasach, w magnackich domach posługiwano się naczyniami ze srebra, rezygnując ze złotych.
Indianki Ameryki Południowej częściej nosiły w uszach ozdoby ze srebra, niż złota, a bezpośred­nio po przekłuciu uszu do dziś obowiązkowo zakładamy srebrne. Z wielowiekowych doświad­czeń wiemy, że srebro daje całkowitą gwarancję szybkiego gojenia ran.
Za czasów cara Mikołaja Romanowa, w jednym z klasztorów prawosławnych w Kijowie, było źró­dełko wody leczniczej. Przybywały tam tłumy chorych, sparaliżowanych i okaleczonych. Woda z tego źródła przywracała wzrok, goiła rany i wrzody (także wewnętrzne), leczyła chore oczy, zapalenia uszu, głuchotę, choroby kości a nawet trąd. Przy pogłębianiu studzienki, z której czerpano źródlaną wodę natrafiono na olbrzymie naczynie ze srebra. Uznając je za święte z powrotem umieszczono je w wodzie, bowiem zakonnicy znali lecznicze działanie srebra.
Napoleon Bonaparte wszędzie woził z sobą naczynie, z którego pił wodę nie używając ani innych naczyń, ani innej wody. Tajemnicze naczynie Napoleona było podobne do cygańskiej karafki. Wiele lat chorując na raka gardła zmarł dopiero w kilka lat po utracie (pod Moskwą) naczynia, nie znając zawartej w nim tajemnicy alchemika.

Niezwykłe właściwości srebra

Baśnie i legendy ujawniają prawdy oparte na doświadczeniach. Cudowne właściwości srebra sprawiają, że monety srebrne są najbardziej „higieniczne”, gdyż giną na nich bakterie. Od dawien dawna do nowo wykopanej studni wrzucano srebrne pieniążki. Według starych legend woda wówczas jest czysta i nawet gdy panuje zaraza można ją pić bez obaw. Krzyżacy kopiąc studnie w warownych zamczyskach, zawsze wrzucali do nich srebro. Także wodę w kadziach, stojących w przedsionkach, poddawali działaniu srebra. Niezwykłe właściwości srebra sprawiają, że zwykła woda w kontakcie ze srebrem nabiera uzdrawiających mocy.
Działanie srebra badano przez wieki i niemożliwe jest ustalenie kiedy je zapoczątkowano. Z naj­starszych zapisów dowiadujemy się, że dawni chirurdzy przy operacjach posługiwali się właśnie srebrnymi, a nie złotymi narzędziami, ponieważ srebro gwarantowało, że rana nie zostanie zakażona. Obecnie używany (z ubóstwa) nikiel i chrom już tego nie gwarantują.
W czasach bliższych współczesnym szeroko stosowano srebrną zastawę stołową, a noszenie lasek ze srebrnymi gałkami – trzymano je przecież w dłoni – zapobiegało powstawaniu chorób kości i opóźniało starzenie się. Nawet stoliki do gry w karty wykładano srebrem by przynosiły właścicielom szczęście w grze. Także srebrne ozdoby w zaprzęgach koni gwarantowały zdrowie zarówno zwierzęciu jak i obrządzającemu do gospodarzowi.
Adolf Hitler przez wiele lat domagał się od swych magów i lekarzy, by zdradzili mu działanie srebrnej wody, a nie znając tajemnicy tego cudownego eliksiru nazywał go wodą życia. W srebr­ne kubki do picia wody wyposażano żołnierzy armii niemieckiej. Także w okrętach podwodnych montowano srebrowe filtry do wody pitnej.

Nauka potwierdza lecznicze działanie srebra

Liczne doświadczenia dowodzą, że nawet słaby roztwór srebrnej wody działa leczniczo, oczysz­cza wodę, zwalcza choroby zakaźne, zabija zarazki wszelkich epidemii (także glony jednokomór­kowe). Jednak na naukowe potwierdzenie wpływu srebra na przedłużenie świeżości wody czeka­liśmy aż do XIX stulecia, kiedy to szwajcarski biolog Karol von Naegeli dowiódł glonobójczych i bakteriobójczych właściwości niektórych metali. Najsilniej na mikroorganizmy działają srebro i miedź. Działanie tych metali polega na niszczeniu glonów i bakterii w katalitycznym procesie kontaktowym, zachodzącym w wyniku oddziaływania śladowych ilości rozpuszczonego w wo­dzie metalu. Naegeli nazwał to efektem oligodynamicznym, a dla jego opisania, z połączenia słów: katalic i oligodynamic utworzył terminy: katadyn i katadynowanie. Wykryty przez uczo­nego efekt zyskał praktycznie zastosowanie dopiero po 1920 r., kiedy to niemiecki fizyk Georg A. Krause opracował technologię otrzymywania drobnopostaciowego srebra o dużej powierzchni czynnej cząsteczek. Jednak nadal poszukiwano szybszego i efektywniejszego sposobu nasycania wody srebrem, gdyż metody Greków, a wcześniej Hetytów i Persów obecnie były nie do przyję­cia, bowiem woda z wrzuconym do niej srebrem nasyca się po upływie siedmiu lat. Taką wodę nazywano starą i dolewano do naczyń ze świeżą, w której zawartość srebra jakby się pomnażała.
W Szwajcarii rozwinięto i szeroko rozpropagowano różne metody dezynfekcji wody z wykorzy­staniem srebra. Jedna z nich polega na nałożeniu cienkiej warstewki drobnopostaciowego srebra na ceramiczne wypełnienie filtrów do wody. Filtry tego typu stosuje się do usuwania zawiesin drobnych cząsteczek o średnicy mniejszej niż 0,5 mikrona (większość drobnoustrojów, drożdże, pleśnie i bakterie). Podczas filtrowania mają one kontakt ze srebrem i są dodatkowo inaktywo­wane, tak więc oprócz filtracji następuje także dezynfekcja. Włoski chemik Cecil zaproponował sterylizowanie i nasycanie wody srebrem zatapiając w niej zamiast płytek srebra zwoje cienkiego drutu. Efekt był osiągany już po kilku godzinach. Niemiecki badacz Hans Krause, a następnie uczeni radzieccy: S. Mojsiejew, W. Ugłow, W. Łazarow, N. Dimitriew i inni dla nasycania wody srebrem, rozkładali je na wielkich powierzchniach wody. Jony srebra działały na wodę łącząc się z tlenem na jej rozległej powierzchni dużo szybciej, jednak i ten sposób nie był efektywny.
Nasycanie wody srebrem wciąż nastręczało trudności, aż młody uczony radziecki Leonid A. Kul­ski wykorzystał do tego celu elektryczność. Procesem można już było kierować, a nasycanie wody trwało zaledwie kilka minut. Przyrząd swój nazwał Jonatanem. Tak więc srebrować (nasy­cać jonami Ag+) wodę można: 1. w wyniku jej kontaktu z metalicznym srebrem; 2. elektrolitycz­nie (elektrokatadynowanie) poddając wodę działaniu prądu elektrycznemu za pomocą srebrnych elektrod (obecność siarczków ma hamujący wpływ na proces srebrowania); 3. rozpuszczając w wodzie sole srebra.

Współczesna metoda wytwarzania srebrnej wody

Współcześnie stosowane metody nasycania wody srebrem polegają na rozpuszczaniu w wodzie chemicznych preparatów soli srebra, lub uwalnianiu jonów srebra z anody, w procesie elektro­lizy. Ta ostatnia metoda, nazywana jest elektrokatadynową. Jony, które wyrwały się z elektrody rozpuszczają się w strumieniu przepływającej wody. Proces ten można całkowicie zautomatyzo­wać, dozując srebro zależnie od ilości przepływającej wody. Do dezynfekcji wody wystarcza stężenie jonów srebra 0,04Ag+/dm3. Czas potrzebny do unieszkodliwienia zawartych w wodzie mikroorganizmów wynosi około jednej godziny, a działanie srebra natomiast jest długotrwałe, bowiem obecne w wodzie jony srebra zachowują skuteczność przez wiele miesięcy.
Metoda ta mimo bakteriobójczego i bakteriostatycznego działania nie wywołuje skutków ubocz­nych ani dla zdrowia ani środowiska nawet w przypadku przedawkowania srebra. W wyniku reakcji nie następuje jakakolwiek niekorzystna zmiana smaku i zapachu wody. Dodatkowymi zaletami metody jest to, że nie powoduje korozji instalacji i nie stanowi zagrożenia dla otoczenia, jak w przypadku chlorowania. Nie wymaga więc stosowania kosztownych zabezpieczeń. Także przechowywanie środka dezynfekującego nie nastręcza problemów. Srebrne elektrody nie starzeją się i nie tracą właściwości, nie wymagają dużej powierzchni magazynowej, ani kosztownych zabezpieczeń. Srebro, zarówno w postaci soli, jak i elektrod ma nielimitowany okres przydatności do celów dezynfekcji.
Z badań szwajcarskich ekspertów wynika, że skuteczne unieszkodliwianie mikroorganizmów i zagwarantowanie przydatności wody do spożycia wymaga użycia zaledwie 0,05-1 mg srebra na 1 litr wody. Koszty wdrożenia tej metody należy oceniać poprzez pryzmat stosunkowo taniej eksploatacji. Srebrna anoda o masie 1 grama wystarcza do dezynfekcji ponad 100 m3 wody, zaś zużycie energii elektrycznej w ocenie kosztów jest znikome.
Jeśli zawartość chlorków w wodzie przekracza 25 mg na litr, anoda może pokrywać się chlorkiem srebra utrudniając uwalnianie jonów do wody, wówczas wygodniejsze byłoby stosowanie srebra w postaci rozpuszczalnych soli. Przy planowaniu inwestycji należy uwzględnić przejrzystość wody i rodzaj występującej w niej zawiesiny. Pewne ograniczenia dotyczą twardości wody, przy dużym stężeniu jonów wapnia w wodzie elektrody pokrywają się warstewką soli i wymagają czyszczenia.
Potwierdzone zalety metody dezynfekcji wody za pomocą srebra sprawiają, że z powodzeniem może być stosowana w komunalnych wodociągach, schronach obrony cywilnej, wszędzie tam, gdzie zasoby wody mają być długo przechowywane. Sposób ten upodobały sobie browary. Stosują go zarówno do dezynfekcji wody procesowej, by unieszkodliwić „dzikie” drożdże i bakterie, jak i do przepłukiwania i spryskiwania butelek, beczek i cystern po myciu. Wytwarzany z nasrebrzanej wody aerozol, wokół dysz urządzeń napełniających butelki, ogranicza dostęp niepożądanych drobnoustrojów. Dezynfekowaną srebrem wodą, napełniane są też urządzenia technologiczne na czas przerw w produkcji.

Współczesne zastosowania srebrnej wody

Wodę srebrną stosuje się na świecie szeroko. Anglicy używają jej do produkcji piwa, Włosi – soków owocowych, Niemcy – margaryny. Wykorzystywana jest w produkcji żelatyny i wód mineralnych. Anglicy Srebrną wodę dawali do picia robotnikom pracującym przy budowie sławnej drogi z Burny do Asanu (w Indiach), gdzie wskutek zatrucia wody bakteriami tyfusu i cholery, wybuchały epidemie. Po zastosowaniu srebrnej wody wygasły całkowicie!
W czasie drugiej wojny światowej w ZSRR, kiedy zabrakło antybiotyków, srebrną wodę stoso­wano w szpitalach. Leczono nią stany zapalne, ropne rany, zaburzenia przewodu pokarmowego i wiele innych.
Także leki wykonane ze słabym roztworem srebra są trwalsze i znacznie dłużej nie ulegają zepsuciu. Jeśli do mleka dodamy odrobinę roztworu srebra, mleko z powodu braku bakterii nie kwaśnieje przez wiele dni.
Srebrna woda hojnie demonstruje ludziom swoje niezwykłe właściwości. Może być przechowy­wana w zwykłych naczyniach szklanych przez wiele miesięcy. Woda zakażona bakteriami, po otrzymaniu małych dawek srebra staje się sterylna. Gdy wlać ją do wody skażonej ta również staje się sterylna.
Choć wiedzę o srebrnej wodzie przywracamy do łask od niedawna, wykorzystywanie jej jest coraz powszechniejsze. Dostępne są już przyrządy do wytwarzania srebrnej wodzy, zarówno stacjonarne, przenośne, a nawet kieszonkowe – podróżne.
Nauka i doświadczenia badaczy wielokrotnie potwierdzają wspaniałe właściwości lecznicze srebrnej wody nawet w tak groźnych chorobach cywilizacji jak niewydolność krążenia, zaburzenia trawienia, wrzody żołądka, choroby kobiece, choroby układu nerwowego, zachęcam do poznania walorów i stosowania tego cudownego eliksiru życia. Nie ma lepszego sposobu, by wyprodukować wodę o wysokiej jakości i smaku niż proponowany system nasycania jej srebrem. Wszelkie szeroko rozpowszechnione filtry z wkładem węglowym są skuteczne tylko w czasie ciągłego przepływu wody, bowiem kiedy woda przestaje płynąć stają się siedliskiem rozwoju bakterii.

Jeśli temat spotka się z zainteresowaniem czytelników przybliżę dalsze tajniki tej wiedzy. Nawiążę kontakt ze znawcami tematu. Udostępnię Srebrną Wodę i własne doświadczenia.

Napisałem to ponad ćwierć wieku temu. Publikowało to wiele gazet. m.in.: Tygodnik Ostrowiecki KONTRASTY listopad 1993, Gazeta Krakowska styczeń 1994, Ekspres Ilustrowany maj 1998, Wiadomości Świętokrzyskie lipiec 2003, Biuletyn Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Łodzi listopad 2004…


 

Odwracalność procesów chorobowych jest możliwa! [8]

Jak unikać chorób serca i układu krwionośnego?

Journal of the American Medical Assocjation opublikował wyniki rozszerzonych badań nad chorobami serca i układu krwionośnego. W artykule wprowadzającym z 20 września 1995 r. czytamy, że według Pet Skawera (Positron Emission Tomography) proces chorobowy może być zatrzymany, a nawet całkowicie odwracalny już nawet w ciągu 4-5 lat, a głównym sposobem polepszenia stanu zdrowia jest zmiana diety i sposobu życia. Jeżeli pacjenci zechcą przyjąć program odwracania procesu chorobowego mogą szybko osiągnąć polepszenie stanu swego zdrowia.

Na czym polega miażdżyca?

Miażdżyca, znana jako arterioskleroza, jest chorobą tętnic (arterii), które twardnieją wskutek tworzenia się złogów (blaszek miażdżycowych) powstałych w wyniku odkładania się tłuszczy (śmieciowych). Złogi w postaci blaszek miażdżycowych, stopniowo coraz grubszych, blokują wewnątrz tętnice, podobnie jak rury kanalizacyjne zapychają się kamieniem i osadem. Stopniowo zatykające się tętnice zmniejszają przepływ krwi. Przy miażdżycy wieńcowej następuje niedotlenienie, odczuwane jako bóle wysiłkowe, ponieważ w trakcie wysiłku jest większe zapotrzebowanie na tlen. Całkowite zatkanie tętnic prowadzi do śmierci mięśnia sercowego i określane jest jako zawał serca. Proces rozwoju blaszek miażdżycowych zaczyna się już w wieku młodzieńczym. Badacze twierdzą, że miażdżyca zaczyna się z chwilą gdy organizm przestaje rosnąć. Pacjenci, którzy cierpią z powodu miażdżycy, w zależności od stopnia blokady mają trudności z każdą pracą wymagającą wysiłku.

Przykład Wiktora Karpienki

Jako jeden z wielu wymownych przykładów dr Dean Ornish podaje przykład 74-letniego, schorowanego Wiktora Karpienko z zaawansowaną miażdżycą, zakwalifikowanego do operacyjnego wstawienia by-passów (z grupy badanych w 1986 r.). Odczuwał on silny ból w piersiach nawet przy najmniejszym wysiłku, a teraz wychodzi codziennie bez wysiłku na 115 piętro jednego z najwyższych gmachów Empire State Building. Od 10 lat nie odczuwa bólu i nie zażywa leków. Także inni pacjenci doktora Ornisha, dawniej „zżyci” z bólami w piersiach, dziś bez odczuwania bólu chodzą na długie wycieczki piesze, jeżdżą rowerami na długich dystansach i grają w tenisa. Ścisły związek stanu zdrowia z trybem życia zauważył szesnastowieczny polski lekarz, doktor Oczko, który twierdził, że: „ruch może zastąpić każdy lek, a żaden lek nie zastąpi ruchu”. Dziś okazuje się, że miał całkowitą rację – ruchu nie zastąpi nie tylko żaden lek, ale nawet wszystkie leki świata razem.

Złożony mechanizm krążenia

Dlaczego ci pacjenci czują się tak dobrze i dlaczego obieg krwi u nich znacznie się polepszył choć tylko nieznacznie poprawiła się odwracalność blokady w arteriach? Mechanizm krążenia w naczyniach krwionośnych nie jest prosty, zależny od stylu życia, odżywiania, tego jak reagujemy na stres itd. Operacyjnie wszczepione dodatkowe arterie nazywane by-passami i ułatwiające przepływ krwi są znacznie mniejszej średnicy od zablokowanych arterii wieńcowych, dlatego łatwiej i szybciej ulegają po­nownemu zablokowaniu złogami. Ale kiedy znacznie zredukujemy zasoby śmieciowych tłuszczów w organizmie i spożywanych pokarmach to arterie, mimo iż są mniejsze, zaczynają pracować bardziej efektywnie w dostarczaniu krwi do serca.

Okaż serce – swemu sercu

40 milionów Amerykanów choruje na serce, 60 milionów cierpi z powodu nadciśnienia tętniczego krwi, 80 milionów ma podwyższony poziom cholesterolu. Każdego roku ponad 15 milionów Amerykanów ma ataki serca. Zbadano, że ogromny wpływ na powstawanie chorób serca i układu krwionośnego wywiera styl życia i sposób odżywiania. Obecnie jest już oczywiste, że stan naszego zdrowia zależy m.in. od rodzaju, sposobu i jakości odżywiania, codziennych zajęć, wypoczynku, uprawianego sportu, reagowania na sytuacje stresowe, i aktywności życiowej w ogóle. Oto przykłady jak zmiany stylu życia mogą powodować spazmy w arteriach i powstawanie skrzepów.

Dieta dobra na wszystko

Dieta bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe powoduje formowanie skrzepów w arteriach wieńcowych. Rolę diety w powstawaniu chorób serca badano od dziesiątek lat. Co nowego można stwierdzić? Nowością jest to, co już wiemy, że nieodpowiednia dieta w krótkim czasie może doprowadzić serce do zawału. Nawet jedząc niewielkie ilości śmieciowych tłuszczy można spowodować zwężenie arterii i skrzepy w arteriach poprzez powstawanie Hormona Tromboxana – przyczynę powstawania skrzepów i zatorów. To jeden z powodów tego, że chorzy na serce często odczuwają ból w klatce piersiowej po jedzeniu zawierającym śmieciowe tłuszcze i wielu z nich trafia do szpitali po obfitych posiłkach (obżarstwach świątecznych).

Dobra wiadomość

Dobrą wiadomością jest fakt, że poprawa stanu zdrowotnego może nastąpić bardzo szybko jeżeli przestrzega się proponowanego przez doktora Deana Ornisha programu, publikowanego w jego książce: „Program for Reversing Heart Disease”. Badania udowodniły, że krążenie krwi można poprawić już w ciągu tygodnia, a proponowaną przez doktora Ornisha dietą można spowodować swobodną cyrkulację krwi.

Przyjazny sport

Energiczne wysiłki powiększają ryzyko zawału serca, szczególnie u osób stosujących diety śmieciowotłuszczowe i narażonych na stresy. Umiarkowane ćwiczenia mogą być pozytywne jeśli łączą się ze zmianami stylu życia. Trzeba pamiętać, że ryzyko przy ćwiczeniach jest proporcjonalne do intensywności ich prowadzenia. Dalej podam jak ćwiczyć bezpiecznie.

Ciężka praca serca

Serce pracując jak pompa ssąco-tłocząca, kurczy się od 60-80 razy na minutę, tj. 80-120 tysięcy razy dziennie. W każdej minucie skurcze serca dostarczają organizmowi 5-6 litrów krwi, tj. około 8-9 tysięcy litrów dziennie, ponad 180 tysięcy ton krwi w ciągu 70 lat. W swoje 80 urodziny serce ma na koncie 3 miliardy 364 miliony uderzeń. Krew z serca rozprowadza sieć 2 500 kilometrów naczyń tętniczych, a następnie 40 tysięcy kilometrów naczyń włosowatych (kapilarów). Krew tłoczona przez serce dostarcza do każdej komórki ciała substancje odżywcze: białka, węglowodany, tłuszcze, witaminy, mikroelementy i tlen, co umożliwia czynności wszystkich narządów i układów. Dzięki temu pracujemy, działamy, walczymy, widzimy, słyszymy, myślimy i… żyjemy.

Zdaniem wybitnego doktora

Zobaczmy, co pisze wybitny, uzdolniony lekarz, badacz i uczeń doktora Deana Ornisha, doktor medycyny, biochemik, endokrynolog Deepak Chopra. Jego książki znajdują się na pierwszych miejscach wśród amerykańskich beztselerów i w ciągu kilku miesięcy sprzedawane są w milionach egzemplarzy. Niektóre wydane są też w języku polskim. Jedna z jego książek „Zdrowie doskonałe” rzuca nowe światło na aspekt utrzymania i przywracania zdrowia, przerywając zaklęty krąg niemożności, w jaki zapędzają nas niektóre specjalności medyczne. Inne książki doktora Chopry: Życie bez starości, Twórzmy zdrowie, Kwantowe leczenie i bezwarunkowe życie to także światowe beztselery. Doktor Chopra urodził się w New Delhi (w Indiach), studiował w USA i tam zrobił karierę. Wykładał na uniwersytetach „TUFTS” i w Bostonie. Był naczelnym lekarzem w New England Memorial Hospital. Jest współzałożycielem amerykańskiego towarzystwa „Ayurweda”. W 1992 roku został powołany do Komisji Medycyny Alternatywnej Narodowego Instytutu Zdrowia.

Program doktora Ornisha redukuje ryzyko zawału

Zimą 1988 roku prestiżowe gazety podały wiadomość, że doktor Dean Ornish, kardiolog z San Francisco udowodnił, u czterdziestu pacjentów z zaawansowaną chorobą serca, możliwość zmniejszenia zatorów naczyniowych progresywnie blokujących naczynia wieńcowe. W miarę oczyszczania się arterii świeży tlen docierał do serca zmniejszając przeraźliwy ból w klatce piersiowej i redukując ryzyko śmiertelnego zawału. Zamiast konwencjonalnych leków lub zabiegów chirurgicznych odblokowujących naczynia krwionośne w grupie pacjentów doktora Ornisha stosowano proste ćwiczenia jogi, medytację i dietę niskocholesterolową.

Dlaczego te wyniki uznano za niezwykłe ?

W medycynie konwencjonalnej nie stwierdzono nigdy odwracalności chorób serca, gdy już zaistniały. Według stanowiska medycyny oficjalnej bieg wypadków jest wówczas przesądzony, niezależnie od tego w co wierzysz, co myślisz, co jesz, jak się zachowujesz twoje arterie osłabione w wyniku groźnego otłuszczenia ulegają powolnemu zwyrodnieniu, aż w końcu zostają zablokowane i zaduszają mięsień sercowy. „Ayurweda” stwierdziła, że przełom dokonany przez Ornisha w odniesieniu do schorzeń serca może mieć zastosowanie w każdej chorobie, jeśli się wie w jaki sposób wykorzystać mechanikę kwantową ciała.

Ruch zastąpi lek, lek nie zastąpi ruchu !

Osad płytek cholesterolowych wygląda podobnie jak rdza wyściełająca stare rury, ale płytki te, podobnie jak reszta ciała, są żywe, zmienne. Nowe cząsteczki tłuszczów dołączają do nich i odłączają, powstają nowe naczynia krwionośne – włośniczki dostarczające tlen i substancje odżywcze. Okazuje się, że to, co zostaje zbudowane przez nasze ciało może również zostać rozebrane. Jest to prawdziwa rewolucja wynikająca z badań doktora Ornisha. Powinniśmy pamiętać, że zdrowie w 70 procentach zależy od naszego stylu życia, w 20 procentach od wpływu środowiska, w 5 procentach od genetycznych uwarunkowań, od fachowej opieki medycznej zaledwie w 5 procentach. Warto przypomnieć więc raz jeszcze cytowaną już maksymę szesnastowiecznego polskiego lekarza, doktora Oczko: ruch może zastąpić każdy lek, ale nawet wszystkie leki razem nie zastąpią ruchu. Po wiekach bolesnych doświadczeń, także w świetle badań naukowych okazuje ona się życiową mądrością.

Władysław Edward Kostkowski jest absolwentem Akademii Kultury Duchowej, prowadzonej przez mistrzów i praktyków kultury wewnętrznej oraz adeptem Avicenna Institute (w Witten, dawna RFN). Studiuje dietetykę wg medycyny chińskiej, zgłębia tradycyjne systemy medycyny Słowian i Orientu,  wpływ kolorów na zdrowie i samopoczucie… Ma dar zabliźniania ran pooperacyjnych i pourazowych, zadawnionych blizn, rozstępów poporodowych, rozpuszczania kamieni żółciowych i nerkowych, torbieli, cyst, mięśniaków, guzów nowotworowych, tkanki tłuszczowej… W chiropraktyce (w Polsce nazywanej kręgarstwem), masażu leczniczym i fitokosmetyce ma 26 lat praktyki i doświadczenia.

Ten artykuł napisałem około 1996 roku, więc pokolenie temu. Publikowany był w Ekspresie Ilustrowanym i kilku innych wydawnictwach. Dziś należy uwzględniać wiedzę na temat antycholesterolowego szaleństwa i sfałszowanych norm na cholesterol. Nie zmieniam treści by pokazać moją dawną pracę i wiedzę nie zawsze docenianą, ale zawsze aktualną.


 

Moje książki

Moje książki:

Zielona Apteka – Chwasty warte naszej miłości – kompendium wiedzy o pokrzywie, wraz z przepisami zdrowia i urody

 

 

 

 

 

 

 

Podróż ku zdrowiu z kapuścianym panaceum, wraz z przepisami zdrowia i urody

 

 

 

 

 

 

 

Owocowe i warzywne sposoby na zdrowie w chorobach gardła i dróg oddechowych – ponad dwieście recept ludowych, podanych zwięźle

 

 

 

 

 

 

 

Poznaj moc i potęgę kolorów – wpływ kolorów na zdrowie i samopoczucie

 

 

 

 

 

 

 

Doktorzy z doniczki: Pan doktor Aloes, Pani doktor Agawa

 

 

 

 

 

 

 

Brzuch ma rozum. Wywiad wielotematyczny. Zawarłem tu także niespotykanie gdzie indziej prawdy i ciekawostki o orkiszu i jajkach

 

 

 

 

 

 

 

Dawnych książek reprinty:

Oprócz książek mojego autorstwa mam jeszcze reprinty niedostępnych gdzie indziej książek najwybitniejszych zielarzy:

  1. Józef Gerald Wyżycki. ZIELNIK EKONOMICZNO-TECHNICZNY. rok 1845, dwa tomy.  Tom I, 422 strony.
  2. dr August Czarnowski. ZIELNIK LEKARSKI. Zastosowanie, opis botaniczny i uprawa najważniejszych polskich roślin lekarskich z 18 wielobarwnymi tablicami. Wydanie trzecie, rok 1938, stron 292.
  3. prof. Jan Muszyński. ZIOŁOLECZNICTWO i LEKI ROŚLINNE (FYTOTERAPIA).  Wydanie czwarte, rok 1951, stron 280.
  4. mgr Jan Biegański. ZIOŁO-lecznictwo NASZE ZIOŁA i LECZENIE SIĘ NIMI Wydanie czwarte, rok 1948, stron 288.
  5. Jan Czystowski. ROŚLINY LECZNICZE w rysunkach i opisie. 125 roślin. Podręcznik dla producentów, plantatorów i zbieraczy ziół leczniczych, rok 1948, stron 128.
  6. Helena Juraszkówna. O ZIOŁACH leczniczych. Wydanie czwarte, rok 1957, stron 80 i 12 tablic.
  7. Dr Zofia Zaćwilichowska. JAK ZBIERAĆ I SUSZYĆ ZIOŁA LECZNICZE. rok 1946, stron 116.
  8. Janina Szaferowa. POZNAJ 100 ROŚLIN. Wydanie czwarte, rok 1954, stron 64.
  9. Zofia Demianowiczowa. CHWASTY. Wydanie drugie, rok 1949, stron 46.
  10. D. Szymon Syreński. ZIELNIK SYRENIUSZA, rok 1613, stron 1540.

Zaglądaj tu często bo tytułów do przekazania w dobre ręce i szlachetne serce będzie przybywać. Jeśli jesteś zainteresowany którąś z książek – skontaktuj się ze mną.

Odpowiedzi na niektóre pytania o książki są w artykule pod tym linkiem:

Pytania o książki [130]

Strona główna

Witaj na stronie Ambasady Zdrowia. Zapraszam Cię do zapoznania się z moimi  wykładami o zdrowiu i ziołach. Dzielę się wiedzą i doświadczeniem zdobywanym przez całe życie. Krzewię rzetelną wiedzę prozdrowotną, także o przywracaniu zdrowia siłami Natury.
Jeśli spodziewasz się, że Twoim bliskim i znajomym spodoba się moja witryna  i zamieszczane ty treści poleć im tę witrynę i przekaz im ten adres: www.ambasadorzdrowia.pl
Ambasador Zdrowia – Władysław Edward Kostkowski.