Niegdyś zapewniał zdrowie i leczył, dziś truje i zabija [187]

Niegdyś zapewniał zdrowie i leczył, dziś truje i zabija

Współpracując z naukowcami badającymi procesy zachodzące w przygotowywaniu i wypiekaniu chleba poznawaliśmy przeróżne tajemnice. Większość niewyobrażalnych nawet dla ambitnych zjadaczy chleba.

Pani profesor całe życie badająca różne bakterie nazywane „bakteriami kwasu mlekowego” lub „bakteriami fermentacji mlekowej” wyselekcjonowała zestaw zapewniający taki smak, zapach i wygląd chleba, jaki pamiętamy z dzieciństwa, wraz z jego charakterystyczną popękaną skórką. Ten zestaw wyselekcjonowanych bakterii miał wdzięczną nazwę, której tu nie podajemy ze względu na szerzące się tendencje fałszowania wszystkiego, także przez podszywanie się pod znane nazwy.

Zakwas zakwasowi nie równy

Najważniejszą zaletą tamtych wyselekcjonowanych kultur bakterii kwasu mlekowego jest prozdrowotne działanie chlebów powstałych na takim zakwasie oraz powtarzalność procesu w każdych warunkach.

Dziś wielu producentów szafuje hasłem „na zakwasie”, ale rozumiejących, że zakwas zakwasowi nierówny jest niewielu, większość daje się łapać w pułapki haseł.

Chleby z wypieku inicjowanego opracowanym zestawem, podobnie jak chleby z niegdysiejszych wypieków domowych, były pokarmem i lekiem. Lekiem w chorobach serca, układu krążenia i wielu, wielu innych, łącznie z nowotworowymi. Pani profesor klasyfikowała takie chleby do żywności funkcjonalnej, ale także usiłowała przemycić pewne dodatki. Tak więc nie jesteśmy zauroczeni jej pracą, nazywaną „naukową”, lecz z obowiązku zachowania uczciwości wspominamy fakty. A najbardziej wymownymi, które mogliśmy osobiście obserwować są:

1. zażegnanie w tydzień nowotworu skóry i tkanek miękkich u jej męża samym tylko zakwasem do chleba;

2. uwolnienie wielu jej znajomych z problemów nazywanych nowotworowymi i im podobnych, głównie jelit i żołądka samym tylko zakwasem do chleba.

Chleb lekarstwem dla serca i na raka

Zapewne czytelnicy mojej strony pamiętają moje artykuły: „Chleb lekarstwem dla serca”, „Chleb lekarstwem na raka” w Nieznanym Świecie i innych miejscach, także na tej stronie.

Wyselekcjonowanymi kulturami prozdrowotnymi pani profesor pragnęła zainteresować wszystkie piekarnie i wszystkich piekarzy. Udało jej się to w znikomym zakresie. Przytłaczająca większość nasyca pieczywo przemysłowymi truciznami.

Genetycznie modyfikowane hybrydy

O rzetelnie wypiekanym prawdziwym chlebie i jego prozdrowotnych właściwościach można pisać bez końca i zapewne ten temat będzie tu jeszcze wielokrotnie gościł, jednakże teraz skupmy się na pszenicach z czasów, kiedy jeszcze nie były modyfikowane genetycznie. To wcale nieodległe czasy, ledwie pół wieku, a więc czasy naszych rodziców i naszego dzieciństwa. Wówczas z każdą kromką chleba przyjmowaliśmy około 400 mg jodu. Skąd? Z mąk. A jak jest obecnie? Dzisiejsze mąki konserwowane są bromem! Tak oto nie tylko nie spożywamy wraz z pieczywem życiodajnego jodu, ale dodatkowo zatruwamy się bromem, który ponadto wypiera z tarczycy i innych miejsc naszego organizmu skromne pozostałości jodu.

Depopulacja chlebem

Fakt, że spośród wszystkich krajów świata w Polsce zjada się najwięcej pieczywa wykorzystywany jest do zaplanowanej depopulacji. Tym, którzyby wątpili w konsekwentną realizację zaplanowanej depopulacji dorzucę jeszcze jeden fakt, jakim jest drastyczne zmniejszenie normy zapotrzebowania jodu i rozsiewanie kłamstw jakoby w naszej populacji nie było niedoborów jodu, mimo iż zalewa nas wysyp chorób tarczycy, niepłodności, nowotworów i totalny spadek odporności i życiowej energetyki.

Jod konta brom

Skąd zatem brać jod, skoro nie żyjemy nad morzem, rzadko nad morze jeździmy, a w coraz nowocześniejszej diecie mamy go coraz mniej? Równie ważne jak źródła dostarczania są źródła utraty. Te, o których wiemy, jak: nawykowe reagowanie stresem i długotrwałe funkcjonowanie w przewlekłym stresie i te nieuświadomione jak: wyniszczanie bromem dodawanym do potraw i składników pokarmowych z pieczywem na czele.

Nie jesteśmy bezsilni

Wiele możemy dla siebie zrobić sami. Łatanie dziur utraty jodu zacząć najlepiej od największych, czyli zrezygnowania z nasyconych bromem wyrobów pszenicznych.

Pszenica konta zdrowie

Wiemy, że jod jest potrzebny nie tylko tarczycy, piersiom, jajnikom, jelitu grubemu, jądrom, plemnikom i wielu organom w naszym ciele.  Niegdyś cukier i białą mąkę nazywano białą śmiercią. Wraz z rozwojem genetycznego modyfikowania i zwiększania chemikaliów w uprawach pszeniczna mąka stawała się coraz bardziej wyniszczająca. To łatwo sprawdzić obserwując reakcję ptaków i zwierząt na produkty modyfikowane, chemizowane i naturalne. Albo rezygnując z produktów zawierających pszenicę wreszcie zacząć odzyskiwać utracone zdrowie i to w każdym przypadku, niezależnie jakie kto sobie choróbska wypracował.

Potrójne przypomnienie: tulipany, forsycja, oskoła… [183]

Żółte tulipany

Teraz w kwiaciarniach królują tulipany, wkrótce pojawią się też w ogródkach. Przypominam więc o zaopatrywaniu się w cebulki tulipanów do posadzenia w ogródku. Nie tylko dla ozdoby, także z przeznaczeniem na maść tulipanowobrzozową.

Maścią z żółtego tulipana i popiołu z kory z brzozy wietnamscy żołnierze smarowali ciało poranione odłamkami granatów. Pod jej wpływem organizm wyrzucał zalegające w ciele małe i duże stalowe odłamki. Ten cudowny środek warto wykonać i mieć pod ręką np. na wypadek wbicia się drzazgi w ciało, czy pod paznokieć. Z taką maścią unikniemy interwencji chirurgicznej i powikłań pooperacyjnych.

Oskoła – brzozowik

Na przełomie lutego i marca ruszają soki w drzewach. Czym więcej ciepła tym wcześniej zaczynają krążyć. Najwcześniej w klonach, jaworach, brzozach. To najlepszy środek oczyszczenia i wzmocnienia organizmu. Potrzebny każdemu, w każdym czasie, a szczególnie po zimie. Wtedy Natura daje go nam w wielkiej obfitości. Ceniono go w dworach i w wiejskich chatach.

Pozyskiwanie brzozowiku, znanego też pod nazwą „oskoła” opisał we wspomnieniach zatytułowanych „Szczenięce lata” tfórca hasła: „cukier krzepi”. Kasiora, którą go wynagrodzono za tę kłamliwą, podstępną, wrogą nam propagandę przewyższała wynagrodzenie ówczesnego prezydenta Polski.

Od Wielkanocy szła wiosna wielkimi krokami. Po ogrodzie, po lasach, wszędzie stały drewniane korytka pod naciętymi brzozami. W kredensie panował wielki ruch: wiadra soku brzozowego, do którego dodawano rodzynek, wlewano do butelek i wysyłano do lodowni; mimo korków umocowanych drutem i zasmolonych, połowę butelek zwykle rozrywał fermentujący płyn. Resztę chłodnego z lodu „brzozowiku” spijaliśmy w upały letnie, przy czym odkorkowywanie należało do kunsztu starego Karola.

Opis tfórcy cukrowej propagandy wymaga korekty o dwie uwagi praktyczne:

  1. Wraz z wypuszczaniem przez drzewa pierwszych listków sok przestaje wypływać. Tak więc czas świąt Wielkanocnych to nie początek lecz koniec sezonu pozyskiwania brzozowego soku, brzozowiku, oskoły. Kiedy więc zacząć zbierać oskołę? Od końca lutego, przez cały marzec, aż do wypuszczenia przez drzewa pierwszych listków, czyli do Wielkanocy, niezależnie kiedy w danym roku wypada. Ja zazwyczaj zaczynałem zbierać oskołę 1 marca, czasem 8 marca, ale wielokrotnie obserwowałem, że z ran po wycinaniu gałęzi, albo ściętych pni sok obficie spływał już w lutym.
  2. Nie kaleczymy drzew, jak w przytoczonych wspomnieniach. Wystarczy wywiercić otworek o grubości ołówka. Po kilku dniach czerpania soku zabijamy ten otworek drewnianym kołeczkiem, by drzewa nie wyeksploatować nadmiernie. Proszę też pamiętać o uzgodnieniu pozyskiwania oskoły z leśniczym, z drzew przeznaczonych do wycinki.

    Forsycja

Forsycję znamy głównie z wczesnego zakwitania i cieszenia oczu pięknymi, żółtymi kwiatami. Odmiany ozdobne występują powszechnie, ale wartości prozdrowotne i lecznicze forsycji są mało znane. Najwartościowsza jest forsycja zwisła i każda część rośliny, jednakże najskuteczniejsze są nasiona. Nasiona forsycji zwisłej w medycynach Wschodu stosowane są do wzmacnia odporności i hamowania uwalniania histaminy, a więc przydatne w katarach, alergiach…

Ponieważ także zawierają emodynę, która działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, wykorzystywane są przeciw wirusom grypy i zarazom grypopodobnym.

Forsycją w kompozycji z innymi ziołami radzono sobie z epidemiach z koroną w nazwie, świnią w nazwie, numerem dziewiętnastym w nazwie:
„sarrskof” – rok 2002 – ciężki zespół ostrego oddychania;
„a ha jeden en jeden” – rok 2009;
„merrskof” – rok 2012 – bliskowschodni zespół oddechowy;
„sarrskof dwa” – rok 2019.

Tfurcy tamtych zaraz nie śpią. Nie ustają w wysiłkach tworzenia kolejnej zarazy na bazie zdobytych doświadczeń depopulacyjnych. Przygotowują zarazę bardziej śmiertelną i nawet się z tym nie kryją. Przygotowują też bardziej śmiertelne formy „leczenia”. Nie tylko dla zakażanych zarazą, także dla zakażanych medykamentami. Warto więc zbierać, gromadzić i wymieniać się takimi ziołami i wykorzystać je w zapobieganiu i leczeniu wszelkich zaraz, także depopulacyjnych.

Obszerniejszy opis zalet forsycji znajdziesz w moim artykule z roku 2002 „Prozdrowotny zwiastun wiosny”

Prozdrowotny zwiastun wiosny [127]

Refleksje & życzenia & zobowiązania [182]

Na przełomie

Na przełomie każdego roku odchodzącego („starego”) i nastającego („nowego”) snujemy refleksje, składamy życzenia, podejmujemy zobowiązania… Dla mnie przełom lat 2023/2024 zapowiedział się nadzieją realizacji jednego z moich pragnień. Jeden z mało rozgarniętych fanów-pajacyków obraził się na moją szczerą odpowiedź z obszernym wyjaśnieniem i zapowiedział, że od tej pory postara się nie zaglądać już na moją witrynę. Jeśli dotrzyma słowa będzie to spełnieniem mojego marzenia. Trzymajcie więc kciuki by dotrzymał słowa, gdyż dotkliwie uwiera mnie infantylizm, roszczeniowość i przemożna chęć dominacji. Takie pajacyki nie dziękują za moją pracę, także tę, w którą mnie usiłują wmanewrowywać, drastycznie obniżając poziom tego, co robię i prezentuję. Z założenia jest to portal nie dla wszystkich, a jedynie dla ambitnych, rozsądnych, życzliwych, wspierających się wzajemnie doświadczeniem i owocami pracy. Dziękuję więc Niebiosom za tę „stratę” – stratę forumowicza-pajacyka i uwolnienie mnie od martyrologii wczytywania się w infantylne komentarze. Po tej „stracie” nawet oddycha mi się lżej. Obyśmy tylko takich strat doświadczali!

Czego żałuję

Wiele zawirowań w życiu przeżyłem – dobrych i złych. Niewiele z całego bagażu życia teraz bym chciał zmienić. W zasadzie tylko w trzech przypadkach postąpiłbym inaczej.

Przypadek pierwszy

Od kilku lat miałem ochotę napisać artykuł zatytułowany „Paszoł won”. Zazwyczaj trudno mi jest tytuł wymyślić i czasem w gotowych już artykułach zmieniam tytuły, czasem nawet kilkakrotnie. Tym razem artykuł miał powstać dla uzasadnienia z góry wybranego tytułu. Moja żona burzliwie protestowała przeciw użyciu słów „paszoł won”, choć nie umiała uzasadnić dlaczego miałbym tych słów nie używać. Po prostu nie bo nie. Ponieważ żadne inne słowa nie nadawały się na tytuł tego, co zamierzałem tak zatytułować artykuł nie powstał. Tego właśnie żałuję najbardziej. Gdybym, wbrew protestom żony, artykuł z tytułem „Paszoł won” napisał, teraz bym pajacom i pajacykom wysyłał link do tego artykułu, a jednym z pierwszych adresatów byłby Krzysztof.

Przypadek drugi

Kilkanaście lat temu bliska mi mama niemowlęcia telefonicznie poprosiła bym pilnie z apteki dostarczył jej wapno. Aby zrozumieć z jakiego powodu zapotrzebowanie na wapno stało się nagłe i pilne trzeba wspomnieć poprzednie kilka miesięcy. Otóż ciało jej dzieciątka pokrywały czerwone plamy. Medycy nazywali to alergią, badania wykazywały staphylococus aurelus, utytułowani medycy tegoż aurelusa nazywały MRSA. Tym skrótem oznaczają zarazy oporne na ichne praktyki, nazywane „leczeniem” i medykamenty, które stosują, promują, zalecają, czyli antybiotyki. A czym są anty+bio…? „Anty” = przeciw, „bio” = życie, a więc „antybiotyki” to zabijacze wszystkiego, co żywe. Zabijacze wszelkiego życia. Do czego służą? Do zabijania!

Teraz możemy wrócić do feralnego dnia i prośby o pilnie dostarczenie wapna. Otóż gdy owa mama przytuliła dzieciątko koszulka się podwinęła i brzuszek dziecięcia dotknął brzucha mamy. Mama poczuła swędzenie, zaczęła się drapać i wpadła w przerażenie.

Przywiozłem niby wapno, o które prosiła, ale też dodatkowo kwercetynę. Po kwercetynie zaraza z mamy zlazła (u dziecka kwercetyny nie stosowała), ale podkreślenia wymaga to, że żyje ona w przekonaniu o cudownej mocy wapna z aspartanem, bo przecież innego w aptekach nie ma.

Z dzieciństwa pamiętam jak niektóre dzieci lizały ściany i chrupały kredę.  Tę szkolną, zabraną spod tablicy. Ja także tego próbowałem, choć nie wiem czy z potrzeby organizmu czy z ciekawości co oni w tym smakują. Tak czy owak mieliśmy wapno prawdziwie naturalne, bez dodatków śmiercionośnych. Jakże ubogie są współczesne dzieci i młodzież wychowywane w ścianach pokrytych farbami syntetycznymi, pełnymi trucizn wywołujących choroby. Niektóre uczenie nazywane są „alergiami” i zajmują się nimi specjalni „specjaliści”.

W dążeniu do coraz większego trucia i coraz szybszej depopulacji nie wystarczają już syntetyczne trucizny w żywności, lekach, odzieży, zabawkach, sprzętach, meblach, otoczeniu… By wielka farma miała coraz większy zbyt na trujące medykamenty, a medycy mieli coraz większy przerób pacjentów wspomagają ich nawet nauczyciele. Dawno już powyrzucali z programów nauczania etykę, moralność, narodowość, a teraz czarne tablice i białą kredę zastępują świecące ekrany i ekraniki.

A co u dziecięcia z zarazą medyczną?

Mijały lata, dziecię doroślało, poznawało inne kraje i różne nazwy zarazy, przywykało do zarazy i utrwalanej przez mamę wiary, że to one: „gronkowiec złocisty”, „Staphylococcus aureus”, „MRSA”, „methicillin-resistant Staphylococcus aureus” są sprawcami brzydkich zmian na ciele.

Parę lat po tamtym zdarzeniu byłem świadkiem jak ta sama mama gromiła to samo dziecię, teraz już młodociane, że zjadło „mufinki”, które mama zakupiła, do domu uroczyście wniosła i na stole na widok dzieci wystawiła. Czyżby podsuwanie dzieciom pszenicznej zarazy, pełnej randapu, glifosatu, aspartamu i nie sposób wyliczyć jakich jeszcze trucizn było sposobem hartowania charakteru latorośli przed pokusami? Szanowna matko. Mając ochotę na takie paskudztwa zżeraj je na miejscu, tam gdzie je kupujesz, nie wnoś do mieszkania, nie wywołuj w dzieciach pokus, nie narażaj latorośli na wzmożenie chorób, wysypek, cierpień.

Wspomniane wyżej dziecko już lat naście cierpi od zarazy, które wniknęły weń przy porodzie. A ja mam wyrzuty sumienia, że kwercetyną uwolniłem tę mamę od zarazy przeszłej na nią przez dotyk brzuszka dziecięcia. Gdyby mnie wówczas np. policja zatrzymała i kwercetyny z asprtagenowanym wapnem bym nie dowiózł… Pewnie mama długo cierpiąc stosowałaby apteczne wapna produkowane przez bandytów znanych z produkcji przeróżnych uśmiercaczy, od gazu musztardowego, cyklonu B, chloru, fluoru, bromu, poprzez glutaminian sodu, aspartam, aż do pszenicznych mufinek z randapem, glifosatem, azotynami, nitrozoaminami, lektynami, karagenem, siarczynami, fosforanami i wielu innymi środkami do uśmiercania. Miałaby czas do refleksji, a doświadczanie zmagań z zarazą być może kierowałoby jej myślenie na działania uwalniające od cierpienia nie tylko siebie, ale także dziecka. Bez   doświadczenia internet odbiera możliwości poznawcze i uodparnia na rozumienie. Tak czy owak zamiast wyrzutów sumienia miałbym spokój, którego wszystkim brakuje.

No ale żeby ktoś nieopatrznie nie odebrał moich słów jako zarzut przeciw matkom ze wszech stron ogłupianym przez medyków, dietetyków, dermatologów, alergologów itp. przypominam o licznych klątwach papieży. Skutkiem jednej z papieskich klątw jest nasza niemoc kończenia rozpoczynanych przedsięwzięć. Uwolnienie od papieskich klątw jest zadaniem na teraz najważniejszym. Nie jakieś konflikty słowne czy zbrojne. Tak choroba jak i zdrowie, wolność i niewola rodzą się w nas i choć nie zawsze z własnej woli, to tylko my możemy nad nimi zapanować.

Matko, ojcze, babko, dziadku!

Wiesz ile ważysz i wiesz ile waży twoja córcia, wnusia, synuś, wnuś. Jeśli ty ważysz np. 80 kg, a dziecko 16 kg, to podziel swoje kilogramy przez kilogramy dziecka. 80 : 16 = 5. Skoro ważysz pięć razy tyle co dziecko to zjedz pięć razy tyle ile  dziecku dajesz lub przyzwalasz. Jeśli dziecko zjada trzy mufinki, trzy gałki lodów, trzy paczki czegoś, sama/sam zjedz pięć razy tyle, a więc piętnaście mufinek, piętnaście gałek lodów, piętnaście paczek tego samego na co przyzwalasz dziecku. Tylko wtedy praktycznie doświadczysz co dzieje się z organizmem dziecka.

Przypadek trzeci

Trzeci przypadek opiszę w oddzielnym artykule, bo właśnie nabiera niewyobrażalnego rozpędu.

O obłudzie medyków, urzędników i nie tylko [181]

Pomarańcze

Gdy byłem dzieckiem cytryny i pomarańcze pojawiały się w sklepach tylko na święta Bożego Narodzenia i były drogie. Kilogram cytryn kosztował 30 złotych, a kilogram pomarańczy 40 złotych, podczas gdy bilet na przejazd autobusem po mieście 80 groszy. Dziś nie tylko cytryny i pomarańcze, ale wiele przeróżnych owoców egzotycznych dostępnych jest przez cały rok, a przy tym są tańsze od owoców krajowych i przejazdu autobusem po mieście. Minęło zaledwie pół wieku, a tak wiele się zmieniło. Jednakże nie na przemiany w gospodarce chcę zwrócić uwagę, lecz na przemiany w sprzeniewierzeniach medyków.

W czasach mojego dzieciństwa medycy rozgłaszali, że pomarańcze są niezdrowe, podczas gdy sami je dla swoich dzieci kupowali. Skąd ta obłuda? Z troski, by dla nich jak najwięcej zostawało. Mimo tej manipulacji szanowali pacjentów i starali się przywrócić zdrowie każdemu, do kogo ich wewano.

Ogórki

Nieco później, w czasach mojej młodości medycy głosili, że ogórki nie mają żadnej wartości, że zawierają samą tylko wodę. Tak skutecznie to czynili, że pozostało po tym okresie powiedzonko tyleż głupie co destrukcyjne „sezon ogórkowy”. Nadużywane jest teraz w publikatorach bezrozumnie potęgując destrukcję.

Współczesnymi plagami są otyłość, cukrzyce, choroby serca i układu krążenia, zwyrodnienia stawów, nowotwory… Plagi te i wiele innych oraz towarzyszące im cierpienia wywoływane i potęgowane są przez medyków i medykamenty. A spotkałaś/spotkałeś kogoś, kto by tył i chorował po ogórkach?

Bor

Czyżby medycy nie wiedzieli o licznych prozdrowotnych wartościowych i niezbędnych dla zdrowego funkcjonowania składnikach zawartych właśnie w ogórkach? Czyżby nie wiedzieli, że ogórki są źródłem boru, którego trudno spotkać gdzie indziej, a którego niedobór psuje kości i stawy? A może nie są aż tak głupi, by tego nie wiedzieć, lecz pozbawiając nas boru starają się wyniszczać nasze kości i stawy, przemianę mineralną i odporność?

Wapń

Wapno jest kruche, czym więcej wapna tym gorsza jego proporcja do krzemu i tym kruchsze stają się kości i tym łatwiej deformują się stawy. Trudno podejrzewać by medycy tego nie wiedzieli. Bardziej prawdopodobne jest celowe wprowadzanie nas w błąd dla zapewniania sobie jak najwięcej pacjentów. Potwierdza to wapniowa polityka bigfarmy, realizowana przez medyków wraz z politykami, producentami, marketingowcami, handlarzami, urzędnikami…

Podczas gdy mocne, sprężyste kości i sprawne stawy zawdzięczamy krzemowi, wyżej wymienieni wszelkimi sposobami wciskają wapno wszystkim, od dzieci do starców. W reklamach i sklepach królują nabiałowe paskudztwa z przemysłowego przetwórstwa i wapniowe suplementy diety. „Szklanka mleka dla każdego ucznia” głosiła bigfarma ustami skorumpowanych aktorów. A dlaczego nie jabłuszko, gruszeczka, śliweczka? Czy dlatego, że kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko?

Tasiemiec w pszenicy

W 2005 roku przeszedłem „elitarny” kurs dokształcający zorganizowany przez Instytutem Żywności i Żywienia. Na pytanie o wapń, jogurty, „szklankę mleka dla…” odpowiedź nałukofców z IŻŻ była rozbrajająca. Wiedzą jakie spustoszenie w organizmach dzieci wywołuje nazywana mlekiem trucizna, ale podlegając Da ano nowi realizują politykę koncernu, który im wypłaca pensje i granty. Swoich dzieci nie trują da anonkowymi paskudztwami, promują trucie cudzych.

Da anonowe certyfikaty i stopnie naukowe

Po kursie Instytut Żywności i Żywienia wydawał certyfikaty uprawniające do „zawodu dietetyka”. Podczas gdy wszyscy tam się „dokształcający” przybywali tylko po „certyfikat” ja wzgardziłem kolorową tekturką z tasiemcem uzbrojonym między dwoma kłosami pszenicy zmodyfikowanej stanowiącymi logo Instytutu i podpisami złajdaczonych nałukofcuf z IŻŻ.

Od lutego 2020 r. Instytut Żywności i Żywienia jest częścią Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB, a symbolem Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej jest kłos genetycznie zmodyfikowanej pszenicy. Ten da anonowski wychowanek nadaje stopnie naukowe w dziedzinie nauk medycznych. Strzeż się takich nałukofcuf i ich nałukowych praktyk.

Krzem

O krzemie pisałem w wielu miejscach i na tej stronie też, więc przypomnę tylko, że droga do zdrowia, dobrej kondycji, długowieczności usłana jest krzemem (oczywiście w równowadze z pozostałymi minerałami). Jednakże nie ten z przemysłowych suplementów, lecz ten z roślin dziko rosnących.

Cytat I: Pod wpływem zwiększonego poziomu krzemu następuje naturalna inwolucja tkanki nowotworowej.

Cytat II: Utrzymywanie ilości krzemu na odpowiednim poziomie to zwalnianie procesów starzenia się organizmu, a tym samym przedłużanie młodości.

Cytat III: Krzem pełni znaczną rolę w kolagenie (a więc także w kościach i stawach). Najpierwotniejsza z tkanek, tkanka łączna (wyścielająca stawy i będąca smarowidłem w stawach) odznacza  się wysokim poziomem krzemu.

Powyższe cytaty przytaczam z mojej książki „Brzuch ma rozum”. Tylko ta z moich książek przeznaczona jest dla każdego. Pozostałe wyłącznie dla przyjaciół i współbraci. Jeśli znasz autora tych myśli i napiszesz skąd dostaniesz za to dostęp do publikacji niedostępnych dla każdego.

Zdrowe stawy zależą od KRZEMU, a nie wapnia. Czyżby medycy pragnęli byśmy starzeli się szybciej i żyli krócej? Przecież nie mogą nie wiedzieć, że nadmiar wapnia, nawet gdybyśmy krzemu mieli pod dostatkiem – a wiadomo, że wraz z wiekiem mamy go coraz mniej – powoduje to samo co niedobór krzemu, bo od ilości ważniejsze są proporcje. Panuj więc nie tylko nad ilością, także nad jakością i proporcjami.

Woda

Jeśliby ogórki (i inne warzywa) nie zawierały żadnych witamin, żadnych minerałów, a jedynie samą tylko wodę, to jest to wystarczający powód, by je jadać jak najczęściej – ze względu właśnie na tę wodę, która jest ich największą wartością. Woda z roślin ma tę przewagę nad wodą z wodociągów, że aktywowana przez rośliny staje się biologicznie czynną. Natomiast wszystkie wody w butelkach z tworzyw sztucznych są trujące, bo syntetyczne paskudztwa z opakowań rozpuszczają się w wodzie i wypijane wraz z wodą zatruwają nasz organizm i przeciążają nasze naturalne filtry, jakimi są nerki i wątroba.

Zupa zamiast kanapek

Ponieważ w naszym organizmie wody jest znacznie więcej niż wszystkich pozostałych składników łącznie jakość wód spożywanych i przyswajanych z roślin jest znacznie ważniejsza od jakości witamin, minerałów i wszystkiego co spożywamy. Zacznij więc od tej pory dbać o wodę bardziej niż o wszystko inne. Pij czystą, ciepłą i częściej niż dotychczas, a w odżywianiu preferuj pokarmy, które zawierają więcej wody.

Fasola

Medycy i dietetycy promują diety węglowodanowe, które są główną przyczyną otyłości, cukrzycy, chorób zwyrodnieniowych i krążeniowych, z jednoczesnym minimalizowaniem znaczenia fasoli. Czyżby nie wiedzieli, że jadanie fasoli łagodzi skutki szkodliwości węglowodanów? Czy łajdackie morale służy powiększaniu grona pacjentów?

Nie sami medycy

Dawni rolnicy łubin i inne rośliny z tej rodziny co fasola stosowali jako poplon. Dziś poplony są niemodne, bo przejęte i sterowane przez bandytów z monsanto centrale nasienne zalecały i nakazywały wszystkie uprawy i produkty rolne zatruwać chemikaliami syntetycznymi. Dziś ten bandycki precedens kontynuują sterowani przez następców tamtych bandytów urzędnicy tzw. „doradztwa rolniczego”.

Jeśli na każdym kroku widać jak plugawymi metodami nie tylko medycy, ale także urzędnicy powiększają rzesze chorujących to skąd naiwność pokładających nieuzasadnione nadzieje na wyleczenie i zdrową żywność od sprawców ich cierpień?

Wieloletnie zatruwanie przez medyków we współpracy z dietetykami, żywieniowcami, producentami, politykami, handlarzami skutkuje nie tylko chorobami, także tępotą umysłów ogłupianych psychicznie i fizycznie.

Jeśli chcesz przeżyć przebudź się!

To, co i jak myślimy, co i jak robimy wspomaga lub niszczy nas i nasze życie. Myślami, żywnością, pracą powinniśmy wspierać życie. U jakże wielu jest odwrotnie. Zamiast myśleć pozytywnie, żywić się prozdrowotnie, pracować z pasją, żyć twórczo, szczęśliwie, dostatnio, żyją by jeść i pracować i narzekają na to jak żyją. Skąd ta paranoja? Destrukcji uczyli nauczyciele, księża, urzędnicy, rodzice…

Przesłanie

Niech odtąd życie tych, co to czytają stopniowo, ale konsekwentnie staje się zdrowsze, łatwiejsze, byś miał/miała czas dla siebie, by to, co robisz wzbogacało Twoje życie, byś się spełniał/spełniała, a czas dotychczas marnotrawiony na zdobywanie wiadomości medycznych i paramedycznych przeznaczaj na realizację marzeń i co tylko zechcesz w pełnym zdrowiu.

Pożegnaj osteoporozę, odwapnienie i inne przewlekłe stany nazywane chorobami [176]

Przewlekłe chorowanie dzięki medykom i medykamentom
zastąp samodzielnym dbaniem o swój organizm

Jeszcze w roku 1908, a więc zaledwie jedno stulecie temu, było tylko osiem chorób i dwanaście lekarstw, w tym dziesięć naturalnych. Dawniejszymi lekarstwami była żywność. Naturalna! Przemysłowej jeszcze nie było. Dziś rozpowszechniana jest przeogromna ilość przemysłowych trucizn, głównie syntetycznych, nazywanych „lekami” i „żywnością”. To po nich chorujących przybywa w zatrważającym tempie.

W dzieciństwie i młodości stulatków i do tego w pełnym zdrowiu, a także taki wiek na klepsydrach widywałem często. Wśród osób, którym regenerowałem biodra i kręgosłupy było wielu w wieku ponad 90 lat. Dziś osób w takim wieku nie spotykam, a przewlekle chorują osoby w wieku średnim, a często także młodzież i dzieci. Mimo iż większość nigdy nie spotkała stulatka wbrew faktom i logice głoszony jest pogląd jakobyśmy żyli coraz dłużej. Jakże wielu wpada w pułapkę wiary. Oto jeden z przykładów jak wiara ogłupia i zabija.

Życie przewlekle chorujących obraca się wokół medyków, aptek, medykamentów, często pod wpływem internety, gdzie szukają „lepszych” medyków i „lepszych” medykamentów.

Żadne choroby nie wynikają z ilości przeżytych lat! Większość przewlekle chorujących choruje wskutek długotrwałego przeciążania organizmu przeogromną ilością medykamentów, którymi zatruwali organizm oraz czasu wyniszczania przemysłowymi medykamentami niesłusznie nazywanymi „lekami” (bo nie leczą lecz wywołują choroby) i przemysłową paszą niesłusznie nazywaną „żywnością” (bo nie żywi lecz wywołuje choroby).

Ludzie starzeli się od zawsze, ale nigdy nie wprowadzali do organizmu tylu trucizn, nigdy wraz ze starzeniem nie przybywało tak wielu jednostek chorobowych, nigdy nie było tylu cierpiących przewlekle.

Jedną z nagłaśnianych medialnie jednostek chorobowych jest „osteoporoza”. Nazw chorób kości jest wiele: osteopenia[1], osteomalacja[2], osteoliza[3], osteodystrofia[4]… Nazwy niby różne, ale wspólne dla wszystkich jest odwapnienie kości[5], często przy nadmiarze wapnia w innych miejscach: naczyniach krwionośnych, płucach, mózgu, włosach… Z braku zrozumienia i pod wpływem karteli tworzących cywilizację chorowitków i kształtujących politykę chorowania (pokrętnie nazywaną „zdrowotną”) wiele różnych chorób medycy nazywają wspólną nazwą: „OSTEOPOROZA”. Nie zatrzymuję się na tych manipulacjach, bo moim celem jest pokazać możliwość uwolnienia się od chorób, niezależnie jak byłyby nazywane i jak długo by trwały.

Przed kilkunastu laty statystyki podawały, że osteoporoza przysparza cierpień ponad 100 milionom ludzi na świecie, ponad połowie emerytów i co czwartej kobiecie po menopauzie. Plaga chorób zwanych „cywilizacyjnymi”, wraz z „osteoporozą” rośnie w zastraszającym tempie. Jest to przerażające i przygnębiające, tym bardziej, że publikowane dane są zaniżane, a świadomość chorujących maleje pod wpływem tych, którym zależy by było jak najwięcej chorujących, by mieli komu sprzedawać trujące „leki” i wyniszczające usługi pseudomedyczne.

Osteoporoza i wiele innych chorób powodowane są niedoborami minerałów, witamin i BIAŁEK. W chorobach nazywanych osteoporozą mamy do czynienia z ubywaniem masy kostnej i zaburzeniami struktury kości przez co kości stają się kruche i podatne na złamania. Na chwilę zostawmy to, czy choroba powoduje utratę kości, czy utrata kości powoduje chorobę. Ambitni czytelnicy pewnie już to odkryli, a po tym artykule zapewne odkrywców będzie więcej.

Co trzecia Polka i co dziesiąty Polak doświadczą złamania kości spowodowanego osteoporozą. Dla wielu z nich stanie się ono przyczyną trwałego kalectwa, a dla niektórych nawet śmierci. Złamania szyjki kości udowej są do najbardziej niebezpiecznymi. Wskutek powikłań spowodowanych tym złamaniem w ciągu roku umiera co 5. kobieta i co 4. mężczyzna. Z osób, które przeżyją, aż 50% stanie się niepełnosprawnymi. To prawdziwa epidemia. Liczba chorych jest ogromna, a ryzyko złamania szyjki kości udowej jest wyższe niż wystąpienie raka sutka, macicy i jajników łącznie, a śmiertelność z tego powodu jest większa niż z powodu raka piersi.

Dlaczego tak się dzieje? Przez całe dziesięciolecia lekarze zalecali – szczególnie kobietom – przyjmowanie suplementów wapnia. Każdemu z nas, gdy byliśmy dziećmi, kazano w tym celu pić mleko. Chcesz mieć mocne kości – potrzebujesz wapnia. To wydawało się słuszne, jednakże medycy byli w błędzie. Nie usprawiedliwia ich, że pod wpływem producentów. Wiele badań dowiodło, że wapń – choć ważny – nie gwarantuje mocnych kości, a suplementacja wapnia zgodnie z zaleceniami medyków nie wzmacnia kości, a zwiększa ryzyko zawału serca aż o 30%.

Wymownym przykładem jest przypadek pani Krystyny z pewnej wsi, położonej wśród lasów. Była tam studnia wykuta w skale. Drążyły ją dwa pokolenia. Wodę miała czystą, smaczną, zdrową. Będąc nastolatkiem wyprawiałem się rowerem do tej śródleśnej wioski z fenomenalną studnią. Podziwiałem tam ludzi, czerstwych i życzliwych oraz ich ogródki kwiatowe za niskimi płotkami. Teraz, pół wieku później, studnia jest nakryta płytą betonową, a wodę z randapem, glifosatem, bakteriami e-koli, azotanami i innymi trującymi paskudztwami dostarcza wodociąg. Mieszkająca tam pani Krystyna okazała się matką kolegi ze szkoły. Dopóki jadała prawdziwe masło i przeróżne dary natury była sprawna i zdrowa. Odkąd syn zaopatruje matkę w pszeniczne pieczywo, margarynę, herbatę, którą ona pija do każdego posiłku Jej kości rzedną, kruszeją i nie wytrzymując ciężaru filigranowej, zasuszonej kobiety, pękają z trzaskiem, a pani Krystyna traci równowagę, upada, trafia do szpitala, a medycy kłamią, że kości łamią się wskutek upadków. Pani Krystyna po zrośnięciu złamanej kości i długiej pseudorehabilitacji, bo cóż to za rehabilitacja bez zamiany śmieciowej paszy na regenerującą żywność, wróciła do domu. Już na drugi dzień ponownie usłyszała trzask i upadła, a medycy ponownie to samo. Czyżby nie rozumieli, że szyjki kości udowych pękały z powodu ich kruchości, a upadki następowały po złamaniach? A może celowo kłamią po to, by dalej niszczyła kościec pszenicą, margaryną i herbatą i wracała do nich?

Dlaczego kości pani Krystyny skruszały? Jej pokarmy od dawna nie zawierały witamin, a nadużywana herbata dodatkowo wypalała ich skromne resztki, szczególnie te z grupy B. Ten temat poruszałem w różnych miejscach, więc uważnym sympatykom i obserwatorom moich wypowiedzi zapewne jest znany. A kto ma niedosyt wiele znajdzie na stronie www: ambasadorzdrowia.pl

https://ambasadorzdrowia.pl/blog/

Kości stanowią nie tylko konstrukcję nośną; spełniają wiele funkcji, od najbardziej znanej podporowej, związanej z poruszaniem się, utrzymywaniem kształtu ciała, ochroną narządów, poprzez mniej znaną – krwiotwórczą, aż do najmniej znanej – metabolicznej.

Funkcja podporowa. Szkielet kostny utrzymuje całe ciało, określa kształt ciała, a wraz z układem mięśni i ścięgien realizuje funkcje ruchowe. Niektóre kości chronią narządy, kości czaszki osłaniają mózg, kości kręgosłupa osłaniają rdzeń kręgowy, żebra połączone z kręgami piersiowymi osłaniają płuca, serce wraz z oplatającymi je naczyniami wieńcowymi…

Funkcja krwiotwórcza. Wewnątrz kości mamy szpik. Jest go ok. 4 kg. Pełni funkcje krwiotwórcze – wytwarza wszystkie rodzaje krwinek.

Funkcja metaboliczna. Jest to tzw. metabolizm banku jonów, głównie wapnia i fosforanów. Od stężenia jonów wapnia w krwi zależy wiele procesów w naszym organizmie, np. przewodnictwo nerwowe, kurczliwość mięśni, przepuszczalność błon komórkowych, wydzielanie hormonów, krzepnięcie krwi… Dla prawidłowego funkcjonowania organizmu niezbędne jest prawidłowe stężenie jonów wapnia w krwi.

Nasz organizm posiada wspaniałe mechanizmy samoregulujące. Zapobiegają one m.in. powstawaniu znacznego niedoboru wapnia (hipokalcemii). Wapń w naszym organizmie jest pierwiastkiem nie tylko budulcowym, ale także REGULACYJNYM.

W organizmie człowieka dorosłego znajduje się średnio ok. 1,2 kg wapnia. Prawie 99 % w szkielecie, zębach, paznokciach, a 1% w tkankach i płynach ustrojowych, głównie w osoczu krwi. Ok. 48 % wapnia w krwi ma postać zjonizowaną (46 % w powiązaniu z białkami, reszta w kompleksach z cytrynianami, fosforanami i białczanami). Wchodzące w skład kośćca i zębów sole wapnia zapewniają im twardość i sztywność. Elastyczność i wytrzymałość kościom zapewnia inny pierwiastek – krzem, ale to omawiam oddzielnie.

W okresie wzrastania stopniowo uwapniają się kości i około 20. roku życia około 90 % masy kostnej jest już uformowane. Około 35. roku życia kościec osiąga maksymalną masę i maksymalne wysycenie wap­niem. Odtąd masy kostnej zaczyna ubywać. Początkowo ok. 1 % rocznie, a kilkanaście lat po menopauzie nawet 10 % rocznie. Mimo iż użyłem obiegowego terminu „po menopauzie” to bardziej niż od menopauzy zależy to od wielu czynników powszechnie lekceważonych i pomijanych.

Ponieważ wapń jest niezbędny dla utrzymywania prawidłowego ciśnienia krwi, przewodnictwa nerwowego i innych procesów fizjologicznych w przypadku jego niedoboru w krwi pobierany jest z kości.

W ciągu życia kości ulegają ciągłej przebudowie, wapń jest pobierany i uzupełniany. Po 35. roku życia proces ten nie jest w pełni zrównoważony.

Jony wapnia biorą udział w tworzeniu i utrzymywaniu pobudliwości tkanek, przewodzeniu bodźców (w tkance nerwowej) wspomagając uwalnianie neuroprzekaźników (substancji przenoszących informacje pomiędzy komórkami nerwowymi). Uczestniczą w podtrzymywaniu tonusu spoczynkowego mięśni, także mięśnia sercowego, oraz w kurczliwości włókien mięśniowych. Przy niskim stężeniu wapnia w płynach tkankowych powstaje nadwrażliwość komórek nerwowych i skurcze mięśni. Zdarza się to przy dużym wydaleniu wapnia z organizmu, np. wyczerpujących wysiłkach fizycznych.

Wiele (większość) hormonów i enzymów może oddziaływać na narządy tylko w obecności jonów wapnia. Jedna z najważniejszych reakcji odpornościowych organizmu, antygen-przeciwciało zależy od obecności jonów wapnia. Wapń jest aktywatorem procesów krzepnięcia krwi. Bierze udział w tworzeniu hemoglobiny i utrzymywaniu równowagi kwasowo-zasadowej. Uczestniczy w zachowaniu prawidłowego ciśnienia krwi (zapobiega powstawaniu nadciśnienia tętniczego).

Choroby serca i cukrzyca także mają związek z zaburzeniami w metabolizmie wapnia. Prawidłowy poziom wapnia w krwi z jednoczesnym zachowywaniem proporcji równowagi pomiędzy ilością wapnia i magnezu utrzymuje niski poziom cholesterolu w krwi i przeciwdziała miażdżycy. Proszę zauważyć głupotę zbijania cholesterolu i spekulacje zdemoralizowanych medyków zabijających sterydami.

Wapń bierze udział w utrzymywaniu w dobrym stanie błon komórkowych, tkanki łącznej, uczestniczy w przenikaniu składników odżywczych do komórek. Prawidłowa ilość wapnia przeciwdziała przenikaniu do organizmu toksycznych metali: ołowiu, kadmu, rtęci, berylu, arsenu…

Niedobór wapnia w organizmie ogranicza lub uniemożliwia przebieg wielu procesów życiowych – nie tylko wyżej wspomnianych. W przypadku niedoboru wapnia w kościach i zębach osadzają się tam ołów i inne toksyczne metale. Dochodzi też do uszkodzenia komórek układu nerwowego… Konsekwencją niedoboru wapnia jest też agresja, drażliwość, zahamowanie rozwoju intelektualnego – często spotykane u dzieci w fazie ich intensywnego wzrostu.

Natomiast nadmiar wapnia zaburza metabolizm witaminy K, utrudnia przyswajanie magnezu, żelaza, cynku…, powoduje jego odkładanie się w naczyniach krwionośnych, nerkach i innych narządach… Przy nadmiarze wapnia nerki ciężej pracują nad jego filtrowaniem. Pojawia się nadmierne pragnienie, częste oddawanie moczu, rozstrój żołądka, nudności, wymioty, zaparcia. Nadmiar wapnia zakłóca pracę mózgu, powoduje dezorientację, letarg, zmęczenie… Może poznając te fakty zaczniesz wreszcie rozumieć powody ogłupiania wapniową psychozą, by leczyć, leczyć, leczyć do końca życia i nawet po śmierci. Nie rozumiesz, że pacjent wyleczony to klient stracony?

Uściślić należy, że wymienione zaburzenia powoduje nie tylko nadmiar wapnia, także stany zapalne, uszkadzania tkanek przez wolne rodniki, nadmiar węglowodanów w diecie (obsesja unikania tłuszczy), niski poziom magnezu i wiele innych czynników.

Człowiek zdrowy bez niedoborów wapnia przyswaja tylko 20-30 % wapnia z pożywienia. Dzieci, kobiety w ciąży i okresie laktacji, a także niektórzy chorzy przyswajają więcej wapnia. Po menopauzie przyswajalność wapnia zmniejsza się do zaledwie kilku procent. Jednakże zwiększanie ilości spożywanego wapnia ponad potrzeby organizmu nie zwiększa jego przyswajania, ponieważ istnieje bariera jelitowa regulująca ilość przyswajanego wapnia.

Wchłanianie wapnia w przewodzie pokarmowym wspomaga witamina D, mleczany, cytryniany, a utrudniają związki glinu, fosforany (dodawane do przemysłowych produktów spożywczych, napojów gazowanych i leków), nadmiar magnezu, potasu, stront.

Wapń znajdujący się w warzywach jest słabo przyswajany, gdyż warzywa zawierają błonnik i kwas szczawiowy. Słabym źródłem wapnia są też produkty zbożowe, zawierające dużo fosforu w postaci kwasu fitynowego, który tworzy z wapniem nieprzyswajalne związki.

Próby ustanawiania norm ilościowych optymalnego spożywania wapnia są nieporozumieniem, bowiem należy uwzględniać stopień przyswajania w każdym indywidualnym przypadku. Typ przemiany materii kształtowany jest przez dietę, funkcje endokrynne, trawienie, czynniki wywołujące stres (stresory) i sposób reagowania na nie. Ci, w których organizmie dominuje szybki metabolizm powinny unikać produktów przyspieszających tempo przemian metabolicznych, a do takich należą: pszenica i jej przetwory, indyk, kurczak, wołowina, cukier, miód, dżemy… Natomiast ci, w których organizmie dominuje wolny metabolizm (w naszej strefie geograficznej jest ich większość) powinny unikać artykułów zawierających wapń jako zwalniających tempo przemian metabolicznych. Niestety wiedza ta jest trudno dostępna, gdyż lobby mleczne i farmaceutyczne promują psychozę spożywania ogromnych ilości wapnia w jego najgorszej formie – jogurtów i innych przemysłowych przetworów mlecznych. Te nienaturalne, wielkoprzemysłowe, nasycone konserwantami paskudztwa nie tylko nie służą zdrowiu, ale wręcz go odbierają poprzez zaśmiecanie produktami, których nie trawimy i obciążanie organizmu na ich przetwarzanie i wydalanie lub odkładanie.

Komitet Żywienia Człowieka PAN proponując normy dzienne przyjął 15 %. wielkość strat wapnia w technologicznych procesach przetwórstwa żywności. Wg tych bzdurnych założeń zaleca: 0,6-0,8 g dla niemow­ląt, 0,9 g dla dorosłych, 1,4 g dla kobiet w ciąży, 1,7 g w okresie laktacji. Także 1,7 g w leczeniu osteoporozy, choć faktem jest, że nikogo jeszcze nie wyleczono z osteoporozy zwiększonym spożyciem przetworów mlecz­nych i preparatów wapniowych. Natomiast powszechne jest pogłębianie patologii spożywaniem przetworów mlecznych i preparatów wapniowych. Paradoksem jest fakt, że większość cierpiących na osteoporozę nadużywa przemysłowych przetworów mlecznych. Niezależnie od zawartości wapnia nie są one przyswajane przez or­ganizm dorosłego człowieka. Są szkodliwe. Służą tylko reklamodawcom i handlowcom.

Dziobowate narośla na kręgach kręgosłupa (osteofity) i przegubach palców, zarastanie przestrzeni międzystawowych, twardnienie i kruchość naczyń krwio­nośnych i wiele innych zwyrodnień powoduje nie niedobór lecz NADMIAR wapnia!

Poza tym rozważanie powyższych kwestii przez pryzmat wapnia także jest nieporozumieniem. Aby nasz organizm odniósł pożytek z wapnia musi towarzyszyć mu magnez, krzem i inne pierwiastki. Z kolei aby wapń wbudował się w kości niezbędny jest bor, którego wpływ na metabolizm, wapnia, fosforu i fluoru nie jest dokładnie poznany. Boru i wielu innych pierwiastków nie ma w naszej żywności z powodu kilkudziesię­cioletniego wyjaławiania gleby gospodarką rabunkową, przez nawożenie tylko azotem, fosforem i potasem. Nasz organizm potrzebuje kilkudziesięciu pierwiastków, a rośliny ich nie dostarczają, bo w glebie nie ma ich od dawna.

Dobrymi źródłami wapnia i magnezu oraz innych cennych biopierwiastków są migdały, orzechy, figi, żółtka jaj, buraki (szczególnie zakwas z buraków[6]), kapusta, kalarepa, szpinak, jarmuż, brokuły, natka pietruszki, czosnek, soja, seler, fasola, ryby (zwłaszcza zjadane z ośćmi).

Spośród przetworów mlecznych dopuścić można jedynie zsiadłe mleko, serwatkę, maślankę. Odtłuszczone mleko, jogurt itp. przemysłowe przetwory zatruwają (mimo iż mogą zawierać wzmagającą wchłanianie wapnia laktozę). Mleko i produkty mleczne zawierają kazeinę[7], a kazeina to KLEJ. Kazeinowy klej zamula i skleja kosmki jelitowe. Człowiek nie posiada enzymów rozkładających kazeinę.

Żadne zwierzę na świecie nie spożywa w dorosłym życiu mleka i jego przetworów, a tym bardziej mleka niższego gatunku jak czynią to omamione reklamami osobniki ludzkie, zarozumiale nazywające siebie „koroną stworzenia”. Skład mleka (ilościowy i jakościowy) przystosowany jest do potrzeb rozwojowych danego gatunku[8].

Wchłanialność wapnia w jelitach wynosi 0,1-0,5 g na dobę. Natomiast wydalanie wapnia z organizmu na dobę wynosi: 0,1-0,5 g przez przewód pokarmowy, 0,1-0,3 g z moczem, 0,02-0,03 g przez płuca i skórę.

Funkcje rezerwuaru i stabilizacji poziomu wapnia w krwi pełnią kości. Na dobę może odłożyć się w nich 0,6-1,5 g i tyle też może być uwolnione. Odbywa się to przy współudziale takich regulatorów gospodarki wapniowej, jak witamina D, parathormon[9], kalcytonina[10].

Niedobór lub zakłócenia wchłaniania wapnia powodują jego większe uwalnianie z kości. Na stężenie wapnia w krwi wpływają też fosforany, magnez, fluor, estrogeny, oraz przeróżne czynniki.

Niektórzy mówią, że szczytowa masa kości jest genetycznie zaprogramowana i wielu wykorzystuje takie poglądy by usprawiedliwiać chorobę. W żadnym razie nie wolno usprawiedliwiać choroby, bowiem niezależnie od uwarunkowań genetycznych nasza dbałość może znacznie zwiększyć masę kości, a niedbałość może ją obniżyć nawet o więcej niż 50 %. Poza tym znacznie ważniejszy od masy kości jest ich skład che­miczny, a to zależy od odżywiania.

Proces uwapnienia kości zależy od stężenia jonów wapnia w płynie pozakomórkowym tkanki kostnej i optymalnych ilości magnezu, fluoru, cynku i fosforu, które współdziałają w tworzeniu tkanki kostnej. Dlatego do budowy prawidłowej struktury kości konieczne jest odżywianie biologicznie czynnym pokarmem natural­nym, bogatym w sole mineralne. Jednak istotniejsze od dostatecznej ilości wapnia, magnezu, fluoru, fosforu, witaminy D, są PROPORCJE poszczególnych soli mineralnych.

Proces tworzenia tkanki kostnej przebiega prawidłowo gdy stosunek wapnia do fosforu wynosi 1:1, a wapnia do magnezu 1:0,6. Gdy wapnia jest mniej powstaje nadczynność gruczołów tarczycy, zwiększa się wydzielanie kalcytoniny, jednego z hormonów stymulującego procesy kościogubne. Gdy pokarm dzieci jest ubogi w tłuszcze pojawia się niedobór witaminy D, co prowadzi do krzywicy.

Kości zbudowane są z dwóch tkanek, z których ta o strukturze zbitej i twardej otula tę o strukturze gąbczastej. Najtwardsze i najmocniejsze są kości długie, które mają więcej tkanek o strukturze zbitej. Aby zachować prawidłowość struktury kostnej należy zapewnić organizmowi dostateczną ilość budulca (minerałów). Dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi od 0,5 g w niemowlęctwie do 1,5 g w czasie ciąży i starzenia się. Niestety dzienna podaż wapnia we współczesnych dietach wynosi zaledwie 0,3‑0,4 g, a więc diety te są niedoborowe.

Niedobór wapnia ujawnia się z biegiem czasu, ale w dotkliwej formie. Skutkiem może być rzeszotnienie kości, zmniejszanie się ich masy, degeneracja struktury kostnej, a to zwiększa ryzyko złamań.

Warto podkreślić, że mimo spożywania zalecanych dawek wapnia jego przyswajalność bywa niepełna i zakłócana, szczególnie gdy dieta zawiera dużo fosforanów, znajdujących się w serach żółtych i topionych, coca coli, napojach przemysłowych, środkach spulchniających ciasto, oraz wskutek picia kawy, herbaty, alkoholu, zażywania leków, szczególnie zawierających glin (np. na nadkwasotę).

Czynniki wpływające na powstawanie i rozwój osteoporozy i wielu innych chorób:

  • mało aktywny (nieruchliwy) tryb życia w pracy i czasie wolnym,
  • dieta uboga w wapń, magnez, fosfor, witaminę D, białko,
  • dieta bogata w wapń, ale z dysproporcją magnezu, fosforu, witaminy D, białka…,
  • pszenica, cukier, medykamenty, nikotyna, kofeina (kawa, herbata), alkohol i inne nałogi,
  • schorzenia tarczycy, przytarczyc, nadnerczy, nerek, cukrzyca, zaburzenia trawienia…,
  • wszystkie medyczne środki przeciwbólowe, antybiotyki, sterydowe…

Zaawansowanie wiekowe, menopauza i andropauza nie wpływają na powstawanie i rozwój osteoporozy, ani żadnych innych chorób. Znam wiele przykładów zdrowych i sprawnych w podeszłym wieku.

Harmonijny rozwój kośćca oraz chronienie go przed zniekształceniami i uszkodzeniami wymaga codziennego odżywiania i ruchu. Odpowiedniego i odpowiedzialnego. Nie zapewniają tego powszechne, acz bzdurne ćwiczenia korekcyjne. Zachęcam do higienicznego trybu życia w pełnym zakresie – z higieną psychiczną, odpowiednio długim snem i wypoczynkiem w komfortowych warunkach.

Po więcej na tematy prozdrowotne zapraszam na www.ambasadorzdrowia.pl

Dla zachowania zdrowia nie jest konieczne uzupełnianie odżywiania dodatkami żywieniowymi, jed­nakże komu trudno zapewnić organizmowi czego potrzebuje i che wspomóc się suplementami to niewiele jest godnych polecenia. Kilkanaście lat temu, gdy napisałem ten artykuł wymieniłem kilka pomocnych w terapii i profilaktyce osteoporozy, osteopeni, złamań i innych chorób kości i stawów, jak zapalenia i zwyrodnienia sta­wów i kręgosłupa, problemy okresu intensywnego wzrostu, skurcze mięśni. Część z nich już nie jest dostępna. Nie ma znaczenia czy dystrybutor zaprzestał sprowadzać je z powodu zbyt małego popytu czy zastąpiono je in­nymi, ponieważ poszukiwane a zawarte w nich składniki ciągle dostępne są w żywności. Nie koryguję listy stworzonej wiele lat temu dlatego, że jeśli już sięgamy po wspomagacze to należy dobierać je indywidualne, a tego nie zrobią nimi handlujący.

Jak łatwo zauważyć nie tylko wapń jest ważny. Organizm to skomplikowana fabryka, a raczej zespół fabryk. Zdrowie to harmonia, równowaga, stąd dla zdrowia niezbędna jest harmonijna praca wszystkich elementów tego skomplikowanego zespołu fabryk. Sprowadzanie go do roli maszyny, w której wymienia się zużyte części, tłumi bóle trującymi i rakotwórczymi środkami przeciwbólowymi, zagłusza objawy, by obecnych pacjentów przetwarzać na przyszłych klientów, jak to czynią medycy i farmaceuci to ślepa uliczka. Jedyną drogą wyjścia z tego ślepego zaułka jest zaprzestanie destrukcji. Wówczas organizm sam stopniowo wraca do zdrowia dzięki mechanizmom, w które wyposażył nas Stwórca.

Mimo użycia wielu uproszczeń problem jest zbyt złożony, by przedstawić go w tak krótkim opracowa­niu. Jako rozwinięcie i uzupełnienie polecam bogate doświadczenie farmera, weterynarza i lekarza nominowa­nego do nagrody Nobla Dr Joela Wollesa zatytułowanego Nieżywi lekarze nie kłamią. Zawarte tam informacje mogą uratować zdrowie, a nawet życie – Twoje, Twojej rodziny, Twoich znajomych.

Osteoporoza nie jest chorobą wieku podeszłego ani nie wynika z braku estrogenu bądź wapnia. Zapada­my na nią za sprawą destrukcyjnych nawyków żywieniowych, niekorzystnych czynników wynikających ze sty­lu życia, działania na organizm farmaceutyków, pestycydów, herbicydów, fungicydów, desykantów…

Zdrowia i wszelkiej pomyślności życzy
Władysław Edward Kostkowski

www.ambasadorzdrowia.pl

[1] Osteopenia – fizjologiczna utrata masy kostnej wraz z wiekiem. Dotyczy wszystkich ludzi od momentu osiągnięcia szczytowej masy kost­nej do końca życia.

[2] Osteomalacja – zmniejszanie się mineralizacji kości i ich rozmiękanie. Powstaje wskutek niedoboru witaminy D, przewlekłych chorób żołądka, wątroby, jelit… Zmiękczałe kości ulegają zniekształceniu pod wpływem ciężaru ciała. Trzony kręgów ulegają spłaszczeniom, a kości długie skrzywieniom, często też następują złamania.

[3] Osteoliza – resorbcja (rozpuszczanie i wchłanianie) kości. Niszczenie kości najczęściej powodują procesy zapalne i nowotworowe.

[4] Osteodystrofia – choroba kośćca charakteryzująca się zwyrodnieniem włóknisto-torbielowatym i odwapnieniem.

[5] Odwapnienie – patologiczne zmniejszenie w tkance kostnej zawartości soli wapniowo-fosforanowych np. w osteomalacji, osteoporozie, osteodystrofii, dysplazji włóknistej kości…

[6] Promowany przeze mnie od ćwierć wielu zakwas z buraków zalecał też były minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa.

[7] Kazeina (łac. Casus = ser) – białko złożone, zawierające kwas fosforowy (fosfoproteina). Występuje w mleku w postaci soli wapniowej. Utrzymuje tłuszcz w postaci zemulgowanej. Otrzymywana z mleka przez wytrącanie kwasami lub za pomocą podpuszczki (enzymu wystę­pującego w żołądku). Główny składnik twarogów i serów białych. Stosowana do produkcji klejów i tworzyw sztucznych (galalit, sztuczny róg, kazeinit). Tworzywa kazeinowe służą do wyrobu guzików i sprzączek.

[8] Mleka krowiego nie wolno podawać niemowlętom i dzieciom, gdyż upośledza trawienie, skleja kosmki jelitowe, wywołuje reakcje alergiczne, cukrzycę, anemię… Przyczyną jest zawartość w mleku krowim innych białek serwatkowych i kazeinowych niż w mleku ludzkim. Powstałe w dzieciństwie reakcje alergiczne na te białka utrwalają się na wiele lat (także alergią na inne czynniki). Mleko krowie posiada zbyt dużo soli mineralnych, przeciążających układ wydalniczy dzieci. Także dorośli nie tolerują mleka, gdyż nie trawią zawartego w nim cukru mlecznego – laktozy. Nie mamy odpowiednich enzymów, które organizm wytwarza w okresie dzieciństwa, a później zatraca. Nie strawiona laktoza ulega w przewodzie pokarmowym fermentacji, powoduje biegunki i inne zaburzenia trawienne. Wszystkim, którzy cenią zdrowie polecam książkę „Mleko cichy morderca”.

[9] Parathormon – hormon polipeptydowy wytwarzany w gruczołach przytarczycznych, o działaniu pobudzającym resorpcję wapnia i fosforanów z kości, co prowadzi do procesu odwrotnego do mineralizacji kości. Parathormmon hamuje wchłanianie zwrotne fosforanów w cewkach nerkowych i tym samym zwiększa ich wydalanie z moczem, a przy tym zwiększa wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego. Od parathormonu zależy m.in. utrzymywanie się prawidłowego stężenia wapnia w osoczu krwi. Antagonistycznie do parathormonu działa kalcytonina.

[10] Kalcytonina – hormon wydzielany przez komórki pęcherzykowe tarczycy, powodujący obniżanie poziomu wapnia i fosforanów w osoczu krwi przez ich odkładanie się w kościach.

Niechlubny rekord świata [175]

W Polsce medycy są tak bardzo pazerni i nienasyceni zysków z okaleczania pacjentów i pacjentek, że celowo fałszywie „diagnozują”. Naiwnie im ufających kwalifikują do niepotrzebnych zabiegów chirurgicznych. Nie tylko chirurdzy i ortopedzi tak postępują. O ile o niepotrzebnych zabiegach chirurgicznych, np. kolan, wiesz już z różnych źródeł, to o niechlubnym rekordzie świata ginekologów i położników być może czytasz po raz pierwszy. Podkreślić pragnę, że szkody wyrządzane przez ginekologów i położników są największe.

Okaleczenie matki jest poważnym uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko jej, także dziecka i całej rodziny. Uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko fizycznym, także psychicznym. I choć cierpiących z tego powodu jest przytłaczająca większość to świadomych tego jest niewielu.

O ile z niepotrzebnie zoperowanym kolanem i wstawionym tam implantem możesz nieźle funkcjonować, to po rozkrojeniu brzucha, z uszkodzonym splotem słonecznym, zniszczonymi meridianami (głównego regulatora, nerek, żołądka) powstają zaburzenia, jakich większość nie jest świadoma, choć ich doświadcza, zazwyczaj dotkliwie.

Medycy w swej pazerności osiągnęli już pięćdziesiąt procent cesarskich cięć – najwięcej na świecie. Skąd ten niechlubny rekord świata? Czyżby w Polsce tak dużo kobiet nie było zdolnych urodzić siłami natury? Coraz więcej już tak, a to poprzez głupkowate mody – głównie: ubiory wychładzające strefę nerek i jajników, oraz żywność, która zamiast żywić i dbać o właściwą termikę zatruwa, wychładza, wyniszcza…

Nasze pokolenie pamięta takie fakty (lub opowieści o nich), jak to matkom (z pokolenia naszych matek i babek) zdarzało się urodzić w polu. Owinęły dziecko w chustkę z głowy, opatuliły zapaską, nakarmiły piersią, położyły na granicy i kontynuowały prace polowe. Gdy miały blisko to zaniosły dziecko do domu,  by tam je umyć, nakarmić, opatulić i wracały w pole kontynuować żniwa lub wykopki.

Obecnie zarówno te, które nie mogą zajść w ciążę i te, które mają trudności z donoszeniem ciąży, jak też ciężarne są oszukiwane przez medyków żądnych jeszcze więcej kasiory, a wspiera ich i procederowi patronuje polskie towarzystwo ginekologów i położników. Czy na pewno ono jest polskie? Jeśli nazwa polskie wynika z tego, że jest ono w Polsce, to jako przymiotnik winno być pisane z małej litery.

Obłudnicy „rozpoznają” tak zwany „przenonoszony stan po poczęciu” i inne fałszywe „wskazania” do cesarskiego cięcia i generują wczesne, późne i odległe powikłania po cięciach chirurgicznych, nazywanych cesarskimi. Tymczasem w Polsce doktor uczący studentów i lekarzy oraz zainteresowane osoby sposobów rozpoznawania czasu jajeczkowania i czasu płodności. Znacie go może, albo przynajmniej słyszałyście o nim? A powinniście, gdyż Jego umiejętności przeszkadzają tym, którzy zamiast porodów naturalnych promują i proponują cesarskie cięcia.

Prawdziwa Wiedza zawsze przeszkadzała w merkantylnych interesach. Tym razem Wiedza przeszkadza tym, którzy proponują parom inseminację lub zapłodnienie poza ich organizmami.

Czy tylko dla kasiory? Nie tylko. Także po to, by bez wiedzy ufających im par wybrać narodowość niemowląt dla nich produkowanych. Czy w tej sytuacji zdani na łaskę i niełaskę medyków są czy nie są „rodzicami”? Przecież nie urodzili, lecz kupili od medyków.

Jako genealog często spotykam zapis w księgach metrykalnych: „rodziców niewiadomych”, gdyż zgłaszający zgon nie znali rodziców zmarłego. To jednak nie znaczy, że sam zmarły rodziców nie znał. Teraz termin „rodziców niewiadomych” rozszerzyć trzeba będzie także na dzieci produkowane w medycznych przedsiębiorstwach.

Zapłodnienia pozaustrojowe aplikowane są parom, u których nie stosowano naturalnych metod przywracania płodności. Jako niepłodne kwalifikowane są bardzo często małżeństwa, które nie wiedzą, że jajeczkowanie zdarza im się bardzo rzadko. Bywa nawet, że raz na dwa lata. Rolą lekarza jest pomoc w oznaczeniu czasu jajeczkowania, kiedy możliwe będzie normalne poczęcie dziecka, w akcie małżeńskiej miłości.

Do wspomnianego doktora przybywają pary, które już co najmniej rok były „leczone” medycznymi metodami, w tym inseminacją i zostały zakwalifikowane już do zapłodnienia pozaustrojowego. Zostają rodzicami bez medycznych „sztuczek”, powszechnie nazwanych „leczeniem” niepłodności.

We wrześniu br. doktor ten występował na konferencji „Rolnictwo ekologiczne szansą dla rolników i konsumentów. Doktor ten był przewodniczącym Zarządu Głównego Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi. Był kandydatem na doradcę ministra rolnictwa i premiera. Był kandydatem na ministra zdrowia. Dlaczego tylko kandydatem? Ponieważ zdrowa gleba, zdrowe rośliny, zdrowe zwierzęta, zdrowe środowisko to warunek zdrowia człowieka i społeczeństwa. A przecież nie o to chodzi głupkom i sprzedawczykom rządzącym krajami i narodami, a tym bardziej bandytom zarządzającym rządzącymi. Także tym na których wrzucasz kartki do urn.

Wrzucanie kartek to Twoje prawo i Twoja wola, ale dlaczego czynność wrzucania kartek w szparę skrzynki nazywasz „wyborami”? Na wypadek gdybyś nie rozumiał/nie rozumiała czym są, a czym nie są wybory, to przypominam, że prawdziwych wyborów dokonujesz codziennie w swoim sercu.

Ziołowa regeneracja płuc [174]

Niewiele jest narządów nie odpoczywających, pracujących bezustannie od narodzin do śmierci. W szkołach nie uczą  szanować serca i płuc, by jak najdłużej i jak najlepiej nam służyły. Zamiast tego rozpowszechniają przeszczepy. Nie tylko tych narządów, ale wszelkich. Początkowo pobierano je z ofiar wypadków i specjalnie do tego celu prowadzonych hodowli. Teraz wypruwa się je z dzieci uśmiercanych w tym celu.

W dzieciństwie uczono mnie, że oddychamy powietrzem, później, że wdychamy tlen, a wydychamy dwutlenek węgla. Z dzieł mędrców Wschodu, dowiadywałem się o oddychaniu praną. W naszej kulturze tajemnej energii życiowej nazywanej „praną” nie rozumiano. Obecnie słowo „prana” spotkać można nawet w popularnych piśmidłach. Mimo to pojęcie prany dla ogłupianych mas tak zwanego Zachodu nadal jest niepojęte. Niewiele też wiemy o płucach. Mają dostarczać komórkom powietrza bogatego w tlen i wydalać powietrze zużyte, ubogie w tlen, a bogate w dwutlenek węgla. Jednakże płuca zaangażowane są nie tylko w oddychanie, także w filtrowanie szkodliwości zawartych we wdychanym powietrzu. Płuca są niezwykle złożone, ale i delikatne. Nadmiar toksyn i infekcji zagraża ich zdrowiu i powoduje choroby obniżające jakość życia i śmierć.

Z toksynami naturalnie występującymi w powietrzu nasz organizm sam sobie radzi. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Czym odporniejszy organizm tym lepiej sobie radzi. Wspomagają nas rośliny, wśród których oddycha się lżej i żyje się zdrowiej. Jako najkorzystniejsze najbardziej rozpowszechnione były paprocie. Tym razem będzie jednak o roślinach stosowanych wewnętrznie.

Lebiodka. Oregano. Zawiera dużo kwasu rozmarynowego i karwakrolu. To przeciwutleniacze pomagające zatrzymać produkcję histaminy w przypadkach alergii oddechowych. Działa przeciwzapalnie, wykrztuśnie, pomaga oczyszczać drogi oddechowe. Olejek eteryczny z liści oregano jest skuteczny w infekcjach bakteryjnych, grypach, przeziębieniach, grypopodobnych plaaandemiach.

Tymianek. Tę znaną przyprawę kulinarną od zawsze polecam także do łagodzenia podrażnień i zatorów w drogach oddechowych. Olejek eteryczny tymianku działa antybiotycznie, przeciwgrzybiczo, przeciwzapalnie. Wzmacnia układ odpornościowy i wspomaga oczyszczanie płuc. Spróbuj herbatki tymiankowej i przekonaj się.

Szałwia. Leczy podrażnienia płuc. Zawarte w szałwii związki przeciwbakteryjne i detoksykujące ułatwiają pozbywanie się toksyn z płuc. Przynosi ulgę w oddychaniu. Od zawsze stosowana w mieszankach ziołowych, także do płukania ust i gardła. Łagodnie obniży poziomu cukru i cholesterolu w krwi. Pomocna w nadmiernej potliwości.

Babka. Odwieczny potężny środek przeciwdziałający podrażnieniu błon śluzowych w płucach, gardle, kaszlu. Zawiera antybiotyki i substancje przeciwzapalne.

Korzeń lukrecji. To tradycyjne chińskie zioło lecznicze, popularne na całym świecie ze względu na liczne lecznicze właściwości. Dodawane do większości mieszanek ziołowych. Zawiera związki przeciwzapalne, przeciwbólowe, zmniejszające zapalenie w drogach oddechowych i gardle. Pomaga zmiękczyć błony śluzowe organizmu, w tym także pokrywające płuca i gardło. Środek wykrztuśny i przeciwbakteryjny. Pomoże pozbyć się nadmiaru flegmy, ułatwi oddychanie, zwiększy odporność immunologiczną na wirusy i bakterie. Dostarczy organizmowi flawonoidów (przeciwutleniaczy hamujących uszkodzenia komórek, zapobiegają rakowi płuc).

Eukaliptus. Orzeźwiający aromat eukaliptusa był używany od setek lat jako uzupełnienie dla zdrowia płuc. Przynosi szybką ulgę w kaszlu i podrażnieniau nosa. Substancja czynna w eukaliptusie, cyneol daje efekt wykrztuśny i przeciwzapalny. To pomaga w zapaleniu oskrzeli, astmie, przeziębieniu.

Mięta. Olejek eteryczny mięty zawiera mentol, popularny składnik różnych metod leczenia chorób płuc. Rozluźnia mięśnie gładkie dróg oddechowych, ułatwiając normalne oddychanie. Jest antyhistaminą i detoksyfikatorem, wspomaga organizm w alergii oddechowej.

Dziewanna. Liście i kwiaty dziewanny mają aktywne substancje pomagające wzmocnić i oczyścić płuca. Ekstrakty dziewanny sprzyjają eliminacji toksyn, ograniczają nadprodukcję śluzu, Łagodzą stan zapalny.

Do lekarki pediatry poznanej w archiwum [165]

Na wczorajszym spotkaniu zapisywała pani notatki z moich wypowiedzi. Zbyt mało czasu i niekomfortowe warunki mogły sprawić niefortunne wrażenie, że pierwszy punkt dotyczył żywności. Dlatego wyjaśniam, że choć żywność jest bardzo ważna, to są ważniejsze od żywności czynniki prozdrowotne. Przytaczam więc moje doświadczenie sprzed ponad ćwierć wieku, gdy tworzyłem dekalog zdrowia. Wypisałem w punktach czynniki wpływające na stan zdrowia, a następnie uporządkowałem je według siły destrukcji. Żywność była dopiero w czwartej ćwiartce, a więc zdecydowana większość punktów była ważniejszych od żywności. Ponieważ punktów było kilkadziesiąt, więc o wiele za dużo by nazywać je dekalogiem. Połączyłem więc punkty w grupy tak by było ich tylko dziesięć. Wówczas żywność była na miejscu 10 – ostatnim, czyli wiele czynników ma większy wpływ na życie i zdrowie niż żywność. Proponuję przeprowadzić samemu podobny test.

Jedno ze wspomnień z moich dawnych doświadczeń

Ponad 10 lat temu, gdy moja wnusia miała może 2 lub 3 latka codziennie po przebudzeniu oczka miała zaropiałe. Poradziłem kupić w aptece najtańszą witaminę (jedną z grupy B (nie podaję którą, by nie sugerować czytelnikom jej stosowania) bez magnezu i bez żadnych dodatków i jeszcze w aptece wyjąć z opakowania dwie tabletki, a pozostałe na oczach aptekarki wysypać do kosza. Takimi truciznami nie wolno zaśmiecać organizmu i domowej apteczki. Z zachowanych dwóch tabletek synowa miała jedną dać dziecku, a drugą zostawić do następnego dnia, na wypadek, gdyby po pierwszej problem nie w pełni ustąpił. Na drugi dzień oczka były już czyste więc druga tabletka była zbędna. Minęło ponad dziesięć lat (wnuczka dziś ma lat 14) i ropienie oczu nigdy się nie powtórzyło.

Oczywiście lepiej było uwzględnić bogate w witaminy rośliny, ale w obawie, że to nie zostałoby wprowadzone wykorzystałem czynnik w tamtej sytuacji możliwy do zastosowania i do tego natychmiast.

A skąd moja obawa? Ogłupiane przez zniewolonych przez bigfarmę dietetyków i medyków (także pediatrów) matki pytają o lepsze formy wapna dla swoich pociech i trują dzieci tabletkami produkowanymi przez bandytów produkujących uśmiercające gazy krematoryjne, śmiercionośne gazy bojowe, środki do zabijania, trucia, depopulacji.

Źródeł dobrego i dobrze przyswajalnego wapna jest dużo, np. warzywa, nasiona. Natomiast stosowanie przemysłowych „jogurtów” i innych „nabiałów” oraz suplementów jest destrukcyjne, co łatwo zaobserwować na tych, którzy je stosują. Najlepszym warzywem byłyby buraki, zarówno pod kątem wapna jak i witamin, także tej, której brak objawił się ropieniem oczu.

pH języka i moczu

Podziwiam troskę lekarki pediatry o „biedne”, bo bezbronne dzieci, ale gdyby rodzice zaprzestali wyniszczać swoje pociechy przemysłowymi paszami pediatrzy staliby się zbędni. Jeśli sprawimy, że rodzice chorowitków będą rezygnować z nazywanych żywnością przemysłowych pasz zawierających genetycznie modyfikowaną i randapowaną pszenicę, cukier i inne trucizny wraz z podstępnymi hasłami i fałszywymi certyfikatami to w większość chorowitków zacznie zdrowieć. Potem wystarczy je okresowo odkwaszać, odpleśniać, odgrzybiać, odrobaczać, bo nasze organizmy są tak cudownie skonstruowane, że regenerują się same i nie potrzeba im w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać.

Najlepszy odkwaszacz

Najlepszym środkiem odkwaszania są wyżej wymienione buraki (zarówno korzeń jak i liście), przy czym liśćmi osiągniemy to szybciej bo z 4-krotnie większą skutecznością. A więc zamiast wypisywania recept na trucizny bigfarmy karmić dzieci papką z buraczanej naci, takim a’la szpinakiem, ale smaczniejszym i skuteczniejszym. Na początek z botwiny, a docelowo z boćwiny i innych (różnych) listków. Różnię między botwiną a boćwiną publikowałem w wielu miejscach. Na tej stronie także.

Skutki uboczne

Dla dzieci: poprawa skupienia, zapamiętywania i wyników w nauce.

Dla dorosłych, których jedynym dorobkiem życia są dny, artretyzmy, RZS-y, ZZS-y, ciągle utrzymujące się stany zapalne…: utrata tego dorobku, a wraz z nim dawnych „przyjaciół” i znajomych z przychodni, bo brak chorób to brak tematów do licytacji kto więcej wydaje w aptekach, w której droższe/tańsze, który lekarz więcej/mniej bierze, który więcej/mniej wypisuje…

Sanatorium przywracania zdrowia jedzeniem

Co więc ambitnej lekarce pediatrze proponuję? Założyć sanatorium i dzieciom oglądać języki, dawać do polizania papierki pH, karmić Naturą (listki, pączki, kwiatuszki, nasionka). Natomiast rodziców przymusić by przez tydzień jadali to, czym dotąd karmili swoje dzieci: jogurciki z płatkami śniadaniowymi, berlinki, czipsy, żelki itp. itd., oczywiście z zachowaniem proporcji! Jeśli w dziecko ważące np. 10 kg rodzic ważący np. 90 kg czyli 9 razy więcej wpompowywał 2 jogurciki, 10 dkg płatków śniadaniowych, 4 berlinki, 2 paczki czipsów, 2 opakowania żelków, 5 gum do żucia… to w siebie ma wpompowywać proporcjonalnie tyle samo czyli 9 razy więcej niż w dziecko, czyli 18 jogurcików, 90 dkg płatków śniadaniowych, 36 berlinek, 18 paczek czipsów, 18 opakowań żelków, 45 gum do żucia…

Tylko po takim doświadczeniu  na własnych brzuchach poczują jak to „służyło” ich dzieciom. Tylko tak mogą przekonać się, że to oni wyniszczali swoje pociechy. Tylko po takim doświadczeniu mogą zrozumieć dzięki komu  ich dzieci chorowały i jakim zbrodniarzom oddawali kasiorę, którą mogli inwestować w zdrowie siebie i rodziny, a inwestowali w oszustów, bandytów, głupków, bigfarmę, rozwój chorób i zagłady…

Zdrowienie kontra leczenie – garść niemedycznych prawd prozdrowotnych [157]

Jakże wielu głupkowato pojmuje troskę o zdrowie. Zazwyczaj utożsamiają ją z lepszą żywnością, lepszymi lekarzami, lepszymi lekami. Lepszą żywnością miałaby być ta z jakimś znaczkiem nadrukowanym na opakowaniu, a lepszym leczeniem – dawne metody (np. bańki), bez rozpoznania co, ile, kiedy i w jakiej konfiguracji organizmowi posłuży, a co szkodzi. Potrzeby organizmu nie są stałe, zmieniają się zależnie od wielu czynników i aktualnego stanu organizmu. Jeśli ignorujesz te zależności, a szukasz lepszych leków i lepszych lekarzy nie masz szansy wyzdrowieć, bowiem śmierdzący śmietnik do którego wrzucisz choćby brylant, a nawet garść brylantów nie przestanie być śmietnikiem i nie przestanie śmierdzieć. Gadki wokół zdrowia jest pełno na każdym kroku. Zazwyczaj są to mniej lub bardziej naukowe i pseudonaukowe brednie.

Jakże wielu w swej naiwności ulega hasłom tyle podchwytliwym co zwodniczym jak np. „eko” i „bio” w nadrukach na opakowaniach przemysłowej, trującej paszy nazywanej żywnością, „zdrówko” w nazwie apteki, „sklep ze zdrową żywnością”, „wolny wybieg” itp.

Agnieszka wszystkich chce uzdrawiać, także zaszczepionych. Ubolewa, że niewielu chce jej słuchać. Ja natomiast, w myśl zasady: z kim i czym przestajesz… unikam i leczących i zwolenników leczenia. Wszelkiego leczenia, także sposobami nazywanymi „naturalnymi”. Przecież leczenie nie może być naturalne, bo leczenia potrzebują chorzy, a choroby i chorowanie nie są naturalne. Są przeciwne Naturze. Naturalne jest zdrowie. Promuję więc zdrowienie i wszystko co służy zdrowieniu, bez leków, bez leczenia, bez lekarzy.

Mam świadomość, że wbijam kij w mrowisko, ale robię to celowo i z premedytacją, by słuchaczami i czytelnikami wstrząsnąć. Kto się obrazi niech sobie choruje i leczy i dalej choruje. Do śmierci albo opamiętania. Rozsądni, albo ciekawi niech sprawdzą i porównają promowaną przeze mnie naturalną drogę zdrowienia ze znaną sobie businessową drogą nazywaną „leczeniem”.

  1. Diety nisko węglowodanowe

Ostatnio cieszą się popularnością diety nisko węglowodanowe. Osoby które je promują twierdzą, że to węglowodany powodują otyłość i wszystkie choroby. Że to błędny pogląd widać choćby na mieszkańcach Hongkongu i Japonii, których długość życia jest najwyższa na świecie, mimo iż ich dietą w ponad 60 procentach są węglowodany. Nie tylko żyją najdłużej na świecie, ale i otyłości trudno u nich spotkać (zaledwie 3 %). Wyeliminujesz trującą i zaflegmiającą pszenicę zaczniesz zdrowieć, mimo iż zastąpisz ją orkiszem, płaskurką, samopszą, czyli także węglowodanami. Węglowodany węglowodanom nierówne, wręcz przeciwne. Pszenica wychładza i zaflegmia, orkisz rozgrzewa i osusza. Ale nie przyjmuj tego na wiarę, lecz zastosuj, przekonaj się i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Czytanie książek jako antystres

Ponieważ jednym z najbardziej wyniszczających czynników jest reagowanie stresem i życie w stresie proponuję czytanie książek, ale nie elektronicznych lecz papierowych. Odciąga to od myśli stresogennych, stresonośnych, stresotwórczych i życia w lękach, obawach, niepewnościach. Różnicę między rzeczywistym stresem (czynnikiem pozytywnym, mobilizującym do obrony lub ucieczki), a reagowaniem stresem i życiu w stresie (czynnikiem wyniszczającym cały organizm) wyjaśniam w wielu miejscach, więc teraz zacznij czytać książki, przekonaj się jak odmieni cię czytanie i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Problemy wątrobowe

Wielu uskarża się na przeróżne problemy wątrobowe, choć zazwyczaj wielorakiego działania wątroby nikt nie zna. Jeśli uważasz, że twój lekarz zna to zapytaj go wprost do czego służy i jaką rolę pełni ten narząd. Pamiętaj, że wątroba pełni z 500 funkcji, może nawet więcej. Jeśli twój lekarz nie wymieni choćby pięciu to czy zasługuje byś utrzymywał i tytułował ignoranta, dyletanta, który może cię tylko skrzywdzić.

Na spotkaniu w „Stajni” w Kielcach też padło pytanie wątrobowe. Wątroba jest tak cudownie skonstruowana, że sama się odbudowuje, nawet jeśli jej znaczna jej część została wycięta. Choć żadnemu lekarzowi nie udało się odbudować wątroby u alkoholików wiele lat ją wyniszczających, ja miewałem takie sukcesy. Podaję więc pięć niemedycznych, lecz kulinarnych produktów prozdrowotnych, najzdrowszych dla wątroby. Są to: awokado, oliwa, ostropest plamisty, orzech włoski, owoce słynące z dużej ilości witaminy C (rokitnik, róża, wiśnie, porzeczki i warzywa (natka pietruszki…).

Oliwą nazywać można tylko olej z oliwek. Oleje z innych ziaren też są wartościowe, choć mają różne właściwości. Nie wymieniam ich byś mnie nie kojarzył ani z terapeutami ani dietetykami. Jedynie podkreślam nielogiczność nazwy „oliwa z oliwek”, bo jeśli oliwa to samo przez się z oliwek, tak jak o naśle nie mówimy „maślane”. Zacznij stosować wymienione owoce, orzechy, oliwę i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Obniżenie wysokiego i utrzymywanie optymalnego ciśnienia tętniczego krwi

Wczoraj powiedziałem Agnieszce, że podczas gdy my, mieszkańcy nizin, mamy około pięć litrów krwi to Peruwiańczycy, czyli mieszkańcy wysokich gór mają aż osiem litrów krwi. Aż 60 % więcej. Kolejną różnicą między nami a nimi jest zawartość tlenu w krwi. My mamy w krwi 98 % tlenu, oni 82 %, a więc znacznie mniej. Wraz z tymi różnicami różni nas także długość życia.

Na ilość i jakość krwi wpływa nie tylko środowisko, w którym żyjemy, także sposób funkcjonowania, a więc możemy wpływać i na skład i na jakość krwi i na jej ciśnienie. Jest wiele niemedycznych sposobów regulowania i utrzymywania optymalnego ciśnienia tętniczego i jakości krwi. Najskuteczniejszym, a przy tym wydłużającym życie jest bycie optymistą. Sprawdź i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Uwaga chorujący na cukrzycę

Najważniejsza rada dla chorujących na cukrzycę, w szczególności przyjmujących „lek” o nazwie „metformina”. Zbadaj poziom witaminy B12! Jeśli jej niedobór przerazi Cię to pewnie też otworzy Ci oczy na fakt, że takie „leki” wyniszczają Witaminy i nie tylko witaminy w naszym ciele. Długotrwały niedobór Witaminy B12 (innych witamin także) powodują trwały uszczerbek na zdrowiu, w szczególności w zakresie układu nerwowego. Sam wyciąg wniosek czy nadal chcesz wyniszczać się farmaceutykami. Jeśli zmądrzejesz opisz swoje doświadczenie.

  1. Jajka na refleks

O jajkach zapewne dużo słyszałeś i być może stosujesz je w różnych celach. Dodam jeszcze jeden. Jajka zawierają tyrozynę, która jest niezbędna do tworzenia neuroprzekaźników (norepinofryny i depaminy). Chcesz mieć lepszy refleks spożywaj więcej jajek i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Poduszka na przemianę materii, lepsze wypróżnianie, regenerację wielu funkcji organizmu

Poduszki z lnu, wypełnione łuską gryki, grochowinami, naowocnią fasoli (strąkami) itp. oczywiście z upraw bez chemii proponuję stosować i do spania i do siedzenia. Ola po dwóch tygodniach siedzenia na poduszce wypełnionej łuską gryki uprawianej naturalnie bez chemii zauważyła autoregulację organizmu w zakresie przemiany materii, wydalania, odtruwania. Ten sposób niemedyczny polecam każdemu i proszę o sprawozdanie z zauważonych efektów.

  1. Bańki lekarskie

Ja bańki, mimo nazwy lekarskie stosuję nie do leczenia nimi podczas choroby, lecz do wzmacniania odporności by chronić przed zachorowaniami. Jak? Poprzez autoszczepionkę, którą pod działaniem bańki nasz organizm produkuje. Choć wielu wraca do stawiania baniek są mało znane i stosowane zazwyczaj tylko w chorobach przeziębieniowych, a byłyby pomocne w wielu innych, np. reumatycznych, zwyrodnieniowych i stymulowaniu wszelkich procesów prozdrowotnych.

  1. Najlepszy napój o właściwościach przeciwzapalnych i leczniczych

Po każdej zimie nadchodzi wiosna. Koszałek Opałek w oczekiwaniu na wiosnę skrupulatnie zapisywał w wielkiej księdze wszystko, co spostrzegł. W obliczu pisarskiego zapracowania nie zauważył, że Pani Wiosna przeszła tuż obok. Zapisał więc, że w tym (tamtym) roku wiosny w ogóle nie będzie. Jeśli chcesz być zdrowa/zdrów nie przegap wiosennych możliwości Zregenerowania Organizmu. Aby żyć zdrowo gaś stany zapalne! Sok z brzozy, oskoła działa jak naturalna aspiryna, stanowi źródło licznych antyoksydantów, a także minerałów, szczególnie: żelaza, wapnia, potasu. Jednakże jednym z najcenniejszych związków w soku brzozy jest salicylan metylu. Jest to naturalny związek o działaniu przeciwzapalnym i przeciwbólowym.

Zauważ, że nie napisałem „brzozowy” lecz „z brzozy” czyli z wnętrza drzewa. Jeśli sięgniesz po cukrowaną wodę ze sklepu lub apteki, niezależnie jak nazywaną, to nie zasługujesz bym dla ciebie czas marnotrawił. To, co drzewo wysysa z głębin i aktywuje, a tobie kapie z uciętej gałązki odbudowuje nawet najbardziej zrujnowane organizmy. To co kupisz w sklepie i aptece nikomu organizmu nie zregenerowało. Jak sprawdzić co sprzedają? Jeśli piłeś ten z Natury, nie dasz się oszukać tym przemysłowym.

Jeśli nie zioła, to już tylko… kochanka [150]

Zielarstwo w naszym życiu jest wszechobecne. Decydując się na szklankę herbaty czy filiżankę kawy dokonujemy wyboru między wywarem z palonych owoców a naparem z fermentowanych liści. Mimo to o ziołach, a jeszcze rzadziej o zielarzach przypominamy sobie zazwyczaj dopiero, gdy farmaceutyki zrujnowały już organizm. Jakże rozsądniej byłoby wykorzystywać zioła świadomie, zanim pojawią się objawy chorób, a przynajmniej przy pierwszych objawach?

Choć ziołami można wyprowadzić nawet z chorób przewlekłych i ostrych to, gdy farmaceutyki wymordowały florę bakteryjną i spustoszyły cały organizm, naprawianie ziołami wymaga umiejętności i doświadczenia. Praktyka zielarska łączy rozległą wiedzę o roślinach, człowieku, nękających go dolegliwościach, ze znajomością skutków stosowania roślin. Nie tylko ogólnych, także wpływających na zachodzące w organizmie procesy biochemiczne i energetyczne. Doświadczeni zielarze mają wiedzę z wielu dziedzin nauki (anatomii, biologii, fizjologii, chemii, farmakologii, farmakognozji, patologii, psychologii…). Znają wzajemne oddziaływanie różnych ziół, pokarmów, leków, paraleków, nazywanych „lekami” trucizn i wykorzystują tę wiedzę, więc nie zatajaj jakie paskudztwa zażywałaś/zażywałeś. Wizyty u zielarzy odbywają się w zaufaniu i dyskrecji, czego nie ma w gabinetach lekarskich.

Zioła, mieszanki ziołowe i preparaty z roślin (ziół) stosowane tradycyjnie działają łagodnie i nadają się również do wyprowadzania z chorób przewlekłych, długotrwałych, nawracających, stanów nerwicowych, wyniszczeń organizmu nazywanymi „lekami” syntetycznymi truciznami. Szczególną zaletą starannie dobranych kuracji ziołowych jest wielostronne oddziaływanie na organizm i jednoczesne wyprowadzanie z wielu współwystępujących dolegliwości.

Kuracja ziołami powinna być starannie przygotowania i działać wszechstronnie. Doświadczeni zielarze tak dobierają zioła by spełniały wszystkie poniższe cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie – oczyszczanie wątroby, nerek, pęcherza, wychwytywanie wolnych rodników (działanie antynowotworowe), hamowanie procesów starzenia, wzmacnianie organizmu, przywracanie funkcji upośledzonych przez choroby…
  2. Wzmacnianie sił witalnych – odbudowa utraconej odporności, wspomaganie dystrybucji składników odżywczych, uzupełnianie brakujących makro- i mikroelementów, soli mineralnych, witamin, enzymów, aminokwasów, przez co wzrasta sprawność fizyczna i umysłowa, wspomaganie wytwarzania antyciał eliminujących czynniki chorobotwórcze…
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia – regulowanie procesów w układzie trawiennym, wspomaganie przemiany materii, przyspieszanie przemiany tłuszczu, przez co jesteśmy mniej ociężali, bardziej radośni i uśmiechnięci…
  4. Usprawnianie układu oddechowego – zaopatrywanie organizmu w składniki odżywcze, mikroelementy stanowiące o prawidłowej pracy gardła, płuc, tarczycy, wspomaganie samoleczenia stanów alergicznych, astmy, chronicznego kaszlu, wszelkich schorzeń dróg oddechowych…
  5. Uelastycznienie i oczyszczanie naczyń krwionośnych – eliminowanie toksyn wprowadzanych do organizmu z pokarmem i wdechem, oczyszczanie naczyń krwionośnych, przywracanie ich elastyczności, usprawnianie pracy serca, wątroby, trzustki, nerek…
  6. Przywracanie sprawności ruchowej, nawet w zwyrodnieniach reumatycznych – zmiany reumatyczne wynikają z wielu innych schorzeń i braków w organizmie: od nieprawidłowego krążenia aż po niewłaściwą dystrybucję składników odżywczych…
  7. Odstresowanie – polepszenie samopoczucia, podniesienie wydolności fizycznej i psychicznej…
  8. Wzmocnienie koncentracji i sprawności umysłu – zwiększają ukrwienie i dotlenienie mózgu, poprawiają ukrwienie siatkówki oka, a w konsekwencji poprawiają wzrok (ważne zarówno dla starszych, jak i młodzieży w fazie intensywnego wzrostu a także tych, których praca związana jest z intensywnym wysiłkiem umysłowym, np. w czasie nauki i egzaminów)…
  9. Zdrowej skóry i silnych włosów – eliminowanie grzybic, egzem, bielactwa, skaz, uzupełnianie mikroelementów, których niedoboru nie wykrywają standardowe badania, wzmacnianie odporności organizmu…

Chora moda zastępowania internetem nawet zielarza

Nastała moda na wyszukiwanie porad w internecie, szczególnie na filmikach. Celem prezenterów jest jak największa ilość wyświetleń, do których dołączane są reklamy, bo za tym idzie kasiora. To najłatwiejsza forma zarabiania – bez wysiłku, bez odpowiedzialności. Prezenterów interesuje jak największa oglądalność. A naiwni sądzą, że po tym, co usłyszeli i zobaczyli sami dokonają tego samego, co doświadczony zielarz. Rośnie więc grupa rozczarowanych i przegranych.

Jedna z rozczarowanych i przegranych napisała tak (pisownia zachowana):

Dzień dobry. Potrzebuję pomocy dla męża. W styczniu tego roku chorował na zapalenie płuc i leczony był antybiotykiem levoxa równocześnie z m.in.Amantadyna budezonidem Aspiryna. Po miesiącu od zakończenia leczenia dostał powikłań po tym antybiotyku. Dziś mija już 6 miesięcy i jest coraz gorzej. Mąż praktycznie nie może chodzić. Bolą go wszystkie stawy mięśnie sztywnieja sciegna, lacznie z karkiem i barkami. Do tego ma mrowienia twarzy głównie warg, kołatanie serca problemy ze snem,lęki a może już i depresję. Od pół roku zyje w ciągłym bólu. Nir ma na to leku, nigdzie nie ma pomocy zostawieniu jesteśmy sami sobie…wieksxosc lekarzy nie wierzy ze antybiotyk może dawać takie powikłania a jak już wiedzą to mówią że nie da się leczyc. Sytuacja jest ciążka. Może Pan zechciałby nam pomóc,zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk. I poszukać jakiej recepty w ziołach? Szukamy wszędzie próbujemy wszystkiego… wiele suplementów,witamin, wlewow czy zastrzyków już zażył-terapię wodorem molekularnym i nic nie daje wiary, że z tego wyjdzie nic mu nie jest lepiej. Mąż jest młody ma 33 lata mamy 3 małych dzieci 4 miesieczne niemowlę i 2 trzylatkow I nie można się cieszyć i zyc normalnie kiedy ciągle go boli.. nic przeciwbolowrgo brać nie mozna bo to tylko potęguje objawy zatrucia. Bardzo proszę Pana o pomoc.
Serdecznie pozdrawiam Małgorzata W…

O co tu chodzi?

Autorka nie napisała nic o sobie, ani o mężu, a wyłącznie o chorobie i leczeniu medykamentami, które stosowała nieodpowiedzialnie, nie interesując się interakcjami takiego ich łączenia. Opisuje cierpienia wywołane przez wiarę w antybiotyki, do tego zestawiane głupkowato, bez sprawdzenia antybiogramem, który ewentualnie mógłby być pomocny i w jakim stopniu. Amantadynę uznała za panaceum i dołożyła do kompozycji zabijaczy.

Czym jest anty-bio-tyk?

Anty = przeciw, bio = życie.  Razem = przeciw życiu, czyli zabić żyjące. Zabijała więc życie, zapewne wspólnie z medykami, których interesy nie są tożsame z jej interesem. Spodziewali się pozabijać tylko drobnoustroje w płucach, a wyniszczyli cały organizm.

Po dokonaniu spustoszenia, zamiast zająć się odbudowywaniem wyniszczonego organizmu usiłuje nas angażować w swoje urojenia: „zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk”. Uważa, że jak my poznamy mechanizmy zabijania zabijaczy flurochinolonowych, to ona innymi (lepszymi) zabijaczami załagodzi spustoszenia wyrządzone całemu organizmowi.

Hipokrytka czy wariatka?

Nigdy nie wsparła naszej pracy ani słoiczkiem konfitur, ani choćby dobrym słowem, ale domaga się, abyśmy my, nielekarz i do tego brzydzący się medykamentami i praktykami medyków zaangażowali się w pracę badawczą (naukową) jakiegoś flurochinolonowego zabijacza (stworzonego i produkowanego do zabijania), aby innymi, „lepszymi” zabijaczami zabijać skutki zabijaczy flurochinolonowych. W tę pracę zaangażować nas usiłuje litością, a argumentami mają być wiek męża i ilość oraz wiek dzieci.

Nasza odpowiedź

Przeczytaliśmy wasz list uważnie i kilkakrotnie. Fragmenty  przeczytaliśmy także żonie, jako osobie bliskiej, ale postronnej. Ponieważ zapomnieliście napisać:
1. kto się do nas zwraca i dlaczego do nas?
2. czym się zajmujecie i czego od nas oczekujecie?
proszę na te pytania odpowiedzieć – najpierw samemu sobie, a następnie nam.
Operujecie nazwami współczesnych trucizn farmakologicznych. Nie wyjaśniacie dlaczego wprowadzacie do organizmu tak straszne trucizny i nazywacie to „leczeniem”. Powinniście wiedzieć, bo to ciągle powtarzamy i przy każdej okazji podkreślamy, że nie byliśmy i nie jesteśmy lekarzem i nie znamy się na medykamentach i ich stosowaniu. Gdy nas dopada problem zdrowotny radzimy sobie naturalnie, zdroworozsądkowo, niemedycznie i dzielimy się naszym doświadczeniem publicznie. Usiłujemy żyć jak najdalej od medyków i medykamentów medycyny rokefelerowskiej i całym sobą pokazujemy, że jest to możliwe, łatwe, tanie, przyjemne…
Nazywanie „powikłaniami” głupkowatego wyniszczania organizmu trującymi medykamentami przypomina przypowieść o głupkowatym skracaniu nóg u stołu lub stołka – „obcina, obcina, obcina, obcina i ciągle za krótkie”!
Jeśli kiedyś zapragniecie rzeczywiście zmienić coś w swoim życiu, to proszę po wyciszeniu się (może być po modlitwie), w chwili napływu dobrego nastroju przeczytać spokojnie to, co nam wysłaliście. Po uważnym przeczytaniu proszę przeanalizować treść swojej wypowiedzi i zapytać siebie samą: o co chodzi?
Gdy już będziecie wiedzieć czego chcecie,
gdy będziecie zdecydowani zrezygnować z chorowania,
gdy zaczniecie unikać trucizn, przynajmniej tych najgorszych,
gdy zdecydujecie się przyjąć i zaakceptować zdrowienie,
dopiero wówczas proszę do nas napisać albo zadzwonić.

Oczywiście nie odpisała. Pewnie nadal żyje w przeświadczeniu, że gdzieś, kiedyś, ktoś znajdzie dla niej nowsze zabijacze, które pozabijają skutki poprzednio stosowanych zabijaczy. Pewnie myśli także, że my, po przebadaniu flurochinolonów takie zabijacze byśmy dla niej znaleźli łatwo i szybko.

Rozwiązanie

Nie chcąc wyjść na łobuza, który wie, ale nie powie, długo myśleliśmy o tym i temu podobnych szaleństwach wariatek żądających znalezienia „lepszych” zabijaczy do zabijania spustoszeń wywoływanych przez zabijacze  flurochinolonowe. Rozwiązanie znaleźliśmy, choć nie dla wszystkich, a jedynie tych, którzy mieli kochankę. Czy 33 letni mąż, ojciec trójki małych dzieci miał kochankę? Tego nie wiemy. Ale gdyby miał to niech żona natychmiast wyśle go do kochanki. Gdy kochanka ugotuje dla ciężko chorego kochasia rosół, wolniutko i  z miłością, nie ze sklepowego paskudztwa, lecz z kury naturalnego chowu będzie to krok w kierunku zdrowienia. Wprawdzie niewielki, ale najważniejszy, bo pierwszy, a nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Czy tego nie może zrobić żona? Gdyby mogła to by to już dawno zrobiła. Gdyby to zrobiła w porę nie było choroby, niemocy i tego tematu. Żona skupia się na chorobie i leczeniu – najpierw dawnych objawów, a potem skutków leczenia zabijaczami flurochinolonowymi i poszukiwaniu zabijaczy „lepszych”, by wymęczony zabijaczami flurochinolonowymi organizm potraktować zabijaczami „lepszymi”, by pozabijały wszystko, czego dotychczas stosowane zabijacze flurochinolonowe pozabijać nie zdołały. Kochanka skupi się na człowieku (kochanku), jego zdrowiu, zdrowieniu i odzyskiwaniu sprawności.

Czy rosół z kury naprawi skutki spowodowane zabijaczami? Oczywiście nie, ale to pierwszy krok, następnym będzie zupa mocy z kaszy, oczywiście niesklepowej z ziaren polerowanych, choćby i ze znaczkiem „eko” czy „bio”. Z odpowiedniego ziarna – niepolerowanego lecz łamanego, w odpowiedni sposób wykonanej i w odpowiedni sposób ugotowanej. Taką kaszę mogę nawet sprezentować (pod warunkiem, że opisze skutki jej przywracającego zdrowie działania). A rosół trzeba będzie powtórzyć. Tym razem ugotowany już nie na wodzie lecz na winie (czerwonym), z kury (najlepiej czarnej, najlepiej zabitej o północy, najlepiej na rozstajnych drogach) z dodatkiem odpowiednich ziół, np. arcydzięgla i żółtka.

Sadło borsuka, niedźwiedzia, psa…

Dawniej płuca chroniono tłuszczem i leczono sadłem. Medycyna ludowa wykorzystywała różne sadła. Stosowano je nie tylko spożywczo, także do okładów. Sami je także jadaliśmy i przykładaliśmy na klatkę piersiową.

Niegdyś przyjaźniliśmy się z lekarzem-kolarzem. Jego płuca były tak przeżarte, że koledzy medycy nie umieli pomóc. Wykurowany został sadłem z borsuka.

Gdy nasz synek trafił do szpitala i tam wpakowali go w chorobę płuc szukaliśmy sadła borsuka. Aby mieć dojście do myśliwych i od nich zdobyć sadło borsuka zatrudniliśmy się w nadleśnictwie. Gdy myśliwym długo nie udawało się ustrzelić borsuka odesłali nas do kłusownika i nawet dali namiar na niego. Zaprzyjaźniliśmy się z kłusownikiem i wspólnie szukaliśmy borsuka.  Widywaliśmy jego ślady, ale zwierza spotkać się nie udawało. Wówczas kłusownik, który polubił moich synów wytopił dla nas sadło z bardzo starego psa. Synek dostawał po kilka kropelek, a my podjadaliśmy po pół łyżeczki. Syn wyzdrowiał, a wydolność naszego organizmu, tak wzrosła, że rowerem przejeżdżaliśmy rocznie ponad czternaście tysięcy kilometrów (14 000 km). To tyle, że obwód kuli ziemskiej  (40 000 km) pokonywaliśmy co niespełna trzy lata. Od tamtej pory pokonaliśmy go kilkanaście razy.

Kłusownik, dzięki któremu wyzdrowiał nasz syn okazał się tym samym, który wcześniej wykurował lekarza-kolarza. Przez wiele lat odwiedzaliśmy ich obu, przekazując wieści między borem (gdzie mieszkał kłusownik) a miastem (gdzie mieszkał lekarz-kolarz).

Dziś sadła borsucze, niedźwiedzie, bobrze, świstacze i inne są łatwo dostępne. W sąsiednich krajach można je kupić nawet w aptekach.

Podając nasze osobiste przeżycia i doświadczenia w żadnym razie nie bawimy się w lekarza. Przytoczyliśmy tylko swoje wspomnienia sprzed kilkudziesięciu lat.

A co potem?

Oczywiście zioła, ale tak dobrane do aktualnych potrzeb wymęczonego chorobami i chorowaniem organizmu by spełniały wszystkie wyżej wymienione cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie
  2. Wzmacnianie sił witalnych
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia
  4. Uprawnianie układu oddechowego

Tak więc zanim skorzystasz z „mądrości” wygłaszanych i publikowanych w internetowych śmietnikach zadawaj sobie pytania: kto je głosi?, dla kogo?, komu i jak to służy?, kto na tym zarabia?, czy komuś to już pomogło?… Dobrze byłoby poznać odpowiedzi na te pytania, jednakże najpierw trzeba je zadać.

Co poza tym?

Jeśli śledzisz naszą witrynę i nasze publikacje powinnaś/powinieneś wiedzieć, że w każdym przypadku odsyłamy do Louise L. Hay i polecamy jej książkę Możesz uzdrowić swoje życie. Płuca to nie tylko narząd, to także  zdolność przyjmowania życia. Według Louise L. Hay prawdopodobnymi przyczynami chorób płuc są: depresja, żal, obawa przed aktywnym życiem, poczucie, że jest się niegodnym żyć pełnią życia. Natomiast prawdopodobnymi przyczynami zapalenia płuc są: rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne…

A co, jeśli ten nieszczęśnik nie ma kochanki?

To niech kochanką zostanie żona. Wiem, wiem, że to bardzo trudne, bowiem wszystkie żony, którym polecałem zakochać się oburzały się na tę propozycję. Jako argument przeciw zakochaniu mówiły, że już mają męża. Ja im mężów przecież nie odbierałem, lecz polecałem stan zakochania. Jeśli byliście prawdziwie zakochani, to przypomnijcie sobie tamten stan, gdy organizm znajduje moce przeciw wszelkim przeciwnościom i energię by je pokonywać.

Apel do żon

Jeśli prawdziwie pokochacie swoich mężów większość ich, a przy tym także waszych chorób pryśnie jak bańka mydlana. Tego, co może organizm w stanie zakochania nie dokona ani żaden antybiotyk, ani nawet wszystkie antybiotyki świata razem.

A co jeśli nie masz męża, albo nie umiesz go pokochać? No to zakochaj się w kwiatach, ogrodzie, sadzie, haftowaniu, szydełkowaniu… Przecież nie o przedmiot kochania chodzi, lecz o stan organizmu i moce organizmu będącego w stanie zakochania.

Pod scriptum

Jeśli znasz antybiotyki, które: żal przetwarzają na radość, obawy przed  aktywnym życiem, rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne  przetwarzają na życie pełnią życia, radość i siły witalne, poinformuj nas o tym.

Jeśli antybiotyki wyniszczyły organizm – twój lub twoich bliskich – ostrzegaj przed ich stosowaniem. W swoich rozważaniach uwzględniaj też te antybiotyki, którymi karmione są zwierzęta i które wstrzykiwane są zwierzętom.

Naucz się odróżniać rzeczywistość od fikcji [140]

O wywoływaniu chorób i skracaniu życia na podstawie „leczenia” cukrzycy

Medycy i producenci farmaceutycznych trucizn głoszą, że cukrzyca zabija. Jednakże to nie cukrzyca zabija, lecz oni i ich medykamenty. Powszechnie wiadomo, że nie są oni zainteresowani, żebyś wyzdrowiał. Ich interesem jest żebyś chorował jak najdłużej. Kto do nich trafi z chorobą niezbyt poważną, a nawet jeszcze nie chorobą, a zaledwie sygnałem ostrzegającym zrobią wszystko żeby dodatkowych chorób mu przysparzać, żeby chorował coraz ciężej. Mają wiedzę i umiejętności, więc nierozsądnym by było ich działania tłumaczyć „skutkami ubocznymi”. To są skutki z-a-m-i-e-r-z-o-n-e.

Cukrzycy można pozbyć się zarówno za pomocą nowoczesnej wiedzy jak i wielopokoleniowego doświadczenia. Jednakże podstawą medycznej terapii cukrzycy są trucizny na bazie metforminy. Jest to świadomy bandytyzm producentów trucizn i będących na ich usługach medyków, ponieważ metformina wywołuje liczne choroby, powoduje cierpienia i przedwczesną śmierć. W żadnym razie przepisywaczom trucizny i je sprzedającym nie chodzi o terapię. Kto ma objawy nazywane cukrzycą i uda się do „specjalisty”, a on przepisuje środki, których główną substancją jest metformina powinien uciekać od niego i ostrzegać przed nim. To specjalista od wywoływania chorób, powodowania cierpień, odbierania zdrowia, skracania życia. A że trudno podejrzewać by nie rozumiał co robi i czym to skutkuje adekwatnym określeniem jest wyrachowany bandytyzm.

Wszystkie środki na bazie metforminy podnoszą poziom insuliny w krwi aż do krytycznego. Nadmiar insuliny zagęszcza krew i wyniszcza cały organizm, a szczególnie wątrobę, nerki, ale także inne narządy. Wysoki poziom insuliny niszczy komórki i powoduje ich nieprawidłowy podział. Widzisz już zamierzony business dla kolejnych „specjalistów” – onkologów? Zadaj sobie i medykowi pytanie: Dlaczego u leczonych cukrzyków rozwijają się nowotwory na czele z rakiem?

Wysoka zawartość insuliny prowadzi do szybkiego zatykania naczyń krwionośnych. Krew zagęszczana insuliną płynie coraz słabiej. Gdy naczynia krwionośne są zatykane wzrasta ciśnienie. Nadciśnienie występuje u 99% cukrzyków. Pojawia się też wiele innych zaburzeń, szczególnie w układzie sercowo-naczyniowym. Otwierają się kolejne businessy dla kolejnych „specjalistów”.

Lista najgroźniejszych skutków terapii metforminą:

Wysokie ciśnienie krwi – ciśnienie rosnące szczególnie wieczorem, bóle głowy, szum w uszach, strach;

Zaburzenia żołądkowo-jelitowe (biegunki, zgagi, odbijania, wrzody żołądka…);

Kamienie nerkowe z powodu intensywnego wydalania soli i cukru;

Marskość wątroby – choroba rozwija się w tkance łącznej, a wątroba przestaje oczyszczać krew, całe ciało wypełnia się toksynami;

Choroby onkologiczne;

Ślepota;

Wczesna śmierć z powodu zniszczonych naczyń krwionośnych.

Rozwój patologii zależy od ilości środków i czasu ich stosowania, ale także od odżywienia – budującego lub niszczącego indywidualną odporność organizmu.

Jeśli metformina zabija, to dlaczego ją stosują?

Nie sądzę by celowe było abym to ja odpowiadał. Kierujący się wiarą i tak wierzą, że akurat ich to medycy wyleczą, a przybywająca ilość aptek to dla ich dobra, żeby mieli bliżej, a odwiedzanie wielu aptek daje szansę truciznę kupić trochę taniej.

Środki, których główną substancją jest metformina:

Bagomet, Vero-Metformina, Glycomet, Glycon, Glyminfor, Gliformin, Glucofa, Glucophage, Glucophage Long, Dianormet, Diaformin, Langerin, Metadien, Metospanin, Metfogamma, Metformin, NovaMet, SofaFormin, Formet.

Traktowanie cukrzycy chemikaliami jest przestępstwem. Cukrzyca nie jest chorobą z niedoboru jak szkorbut, anemia. Cukrzyca jest chorobą z nadmiaru. Jeśli w chorobach z niedoboru podamy brakującą witaminę odzyskujemy zdrowie, zdrowiejemy. Jeśli w chorobach z nadmiaru śmieci i trucizn dodamy dodatkowych śmieci i trucizn jeszcze bardziej zaśmiecony organizm jeszcze bardziej choruje.

Teraz sam decyduj czy nadal chcesz zaśmiecać organizm i do zaśmiecanego śmieci dodawać, czy raczej zaprzestać zaśmiecania i śmieci się pozbywać.

Jeśli chcesz swoją dotychczasową drogę coraz intensywniejszego leczenia i coraz cięższego chorowania zamienić na drogę zdrowienia zacznij od wyeliminowania pszenicy i cukru w każdej postaci. A, że pszenica i cukier są nawet w kiełbasie i w niemal każdym przemysłowym produkcie zrezygnować z przemysłówy. Tylko tyle? Na początek wystarczy. Gdy zaprzestaniesz obciążania swego organizmu, Jego Wysokość Twój Organizm sam zacznie się r-e-g-e-n-e-r-o-w-a-ć.

Jeśli pragniesz więcej to zajrzyj tutaj: Odwracalność procesów chorobowych jest możliwa! [8]

i tutaj: Przygoda Sławy z nalewką z pączków [114]

i tutaj: Ty też możesz wyzdrowieć! [128]

i tutaj: Ziemia… doceńmy ją zanim w niej spoczniemy… [131]

Dla kogo i po co? [138]

Pod moim artykułem: Bohaterowie naszych czasów Marta napisała: Czy jest jakakolwiek szansa dla zaszczypawkowanych? Mam kilka takich osób w bliskiej rodzinie i chciałam zapytać czy istnieje jakaś metoda/antidotum na ich uratowanie od śmierci w męczarniach.
Myślę, że jest też dużo osób po szczypawce, które zbyt późno się zorientowały, że coś tu nie gra. Czy dla nich to już koniec gry?… 

Takie ujęcie tematu świadczy, że pytająca nie zaprzyjaźniła się jeszcze z tworzoną przez nas witryną. Gdyby choć kilka naszych artykułów przeczytała ze zrozumieniem, to by wiedziała, że nie tylko psucie jest możliwe. Odwracanie procesów także jest możliwe. Wszelakich. Chorobowych także. Naprawić można wszystko, co zostało popsute. Człowieka też można naprawić. Naprawienie zdezelowanego człowieka jest łatwiejsze od naprawienia zdezelowanego samochodu. A to dlatego, że jesteśmy tak cudownie zaprojektowani i skonstruowani, że nasz organizm sam dąży do stanu optymalnego, czyli sam się ciągle naprawia i nie potrzebuje, by mu w tym pomagać. Tym bardziej od tych, którzy tylko psuć umieją. Wystarczy zaprzestać wyniszczania.

Jeśli ci, nad którymi Marta ubolewa przez dziesiątki lat swoje organizmy zasrywali przemysłowymi produktami z pszenic i wszelakiego modyfikowanego paskudztwa, a także internetowych „mądrości” i nie zmądrzeli na tyle, by wyniszczającego procederu zaprzestać, to powtarzanie tego, co wiele razy mówiłem i pisałem byłoby stratą czasu. Tym bardziej, że na gnijącym podłożu pielęgnują zarazy, które dobrowolnie dawali sobie wstrzykiwać (często nawet kilkakrotnie). Jednakże jak stajnie Augiasza można było oczyścić z przeogromnych ilości gówna wszelakiego, tak i organizmy zasrywane zjadanym i wstrzykiwanym gnojem też można oczyścić.

Jak z hałdami latami gromadzonych fekaliów rozprawić się dawno temu pokazał Herakles. Uczcie się więc od Niego, zostańcie Heraklesicami, doświadczajcie mocy czystej wody, czystego pożywienia, czystego powietrza, czystych myśli. Jak niegdyś usunięcie ogromu fekaliów było możliwe, tak i teraz jest to możliwe.

Szanowna pijawico zacznij myśleć i weź się do roboty. Zagoń do roboty zaszczypawkowaną rodzinkę, nad losem której ubolewasz. Tuszę, że z tej witryny dowiedziałaś się już kogo nazywam pijawicami. Na wypadek gdyby ktoś z czytających nie wiedział, to przypominam że na stronie głównej jest dla Waszej wygody wyszukiwarka. Gdy wpiszesz w okienko „Szukaj…” dowolne hasło ona znajdzie gdzie o tym napisałem.

Pewnie wielu nie podejmie wyzwania, a może nawet go nie zrozumie. Czy warto więc rozbudzać pragnienie zaprzestania zasrywania organizmu i przywracania zdrowia? Mimo wszystko zagubionym, którzy pragną wznieść się ponad poziom chorób, na które pracowali latami, a często nawet całe życie przypominam, że chorowania mogą zaprzestać. Wyznania jednej, z tych, które tego dokonały po dwudziestu latach chorowania poznasz tutaj: Ty też możesz wyzdrowieć!

Zrezygnować z chorowania można tak, jak rezygnuje się z ciasnej sukienki. Niegdyś byłaś z nią zżyta, jednak wyrzucasz jako już nieprzydatną. Jak można rezygnować ze starych sukienek i zastępować je nowymi (równie pięknymi, a nawet piękniejszymi) tak też można rezygnować z chorób i chorowania i zastępować je zdrowieniem, aż do zupełnego wyzdrowienia. Pomieszane zmysły też można porządkować.

Chorowanie jest procesem. Zdrowienie jest procesem odwrotnym do chorowania. Choroba jest stanem chaosu. Zdrowie jest stanem harmonii. Harmonia jest przeciwieństwem chaosu. Wraz z przemienianiem chaosu w harmonię pojawia się zdrowienie. Mówię o tym i piszę w wielu miejscach, więc tu nie ma potrzeby tego rozwijać. Jest tyle do naprawienia w naszym wspólnym domu, że litowanie się nad zaszczypawkowanymi głupkami byłoby jeszcze większą głupotą.

Brakuje opału, bo okupant nie tylko nas truje, ale także planuje zagłodzić i wyziębić. Wielu zaśmieca swoje organizmy truciznami wdychanymi, spożywanymi i wszczepianymi. Jeszcze więcej zaśmieca przyrodę plastikami i oponami. Opony powstawały z przetworzenia ropy naftowej (oleju) i sadzy (węgla). I olej i węgiel to świetne paliwa. Odzyskamy je z opon w procesie odwrotnym do tego, w którym gumę wytworzono. Z zalegających nie tylko na składowiskach, ale niemal wszędzie opon znów będzie olej i węgiel. Ja angażuję się w oczyszczanie zaśmieconego świata, czyli środowiska zewnętrznego. Zaśmiecone organizmy, czyli środowisko wewnętrzne Marcie bliskich głuptasków pozostawiam jej i im samym. Bierzta się do roboty, bo Marcie nie udało się litości we mnie wzbudzić.

Zbudować machinę do przetwarzania śmieci na surowce, z których powstały to nie lada wyzwanie. Wyeliminować ze swego menu pszenicy oraz wsadzić węża w dupę i puścić wodę znacznie łatwiej. Machina jednak powstanie, świat będzie czyszczony z opon. Powstający węgiel (40 %), olej (40 %) i gaz (16 %) nie tylko sfinansują machinę, ale jeszcze będą zysk generować. Dodatkowo zapłacą także ci, którzy wielkich stert opon chcą się pozbyć. A czy Marta zaszczypawkowanych głuptasków przekona by zrezygnowali z wyrobów zawierających  pszenicę? Czy sfinansuje im rurki do dupy? (Musiałem użyć tego słowa, ponieważ rurka do dupy fachowo nazywa się „kanką”, a to słowo wieloznaczne i trudno go skojarzyć z rurką do dupy). Czy oni zapłacą za perspektywę życia w zdrowiu tak, jak dotychczas płacą za chorowanie? Nic na to nie wskazuje. Wyniszcza ich wiara. Uwierzyli, że chorowanie jest możliwością jedyną i przeciwnej nie tylko nie dopuszczają, ale gdy się pojawia, to ją usilnie zwalczają. Marta wyraziła to pod innym moim artykułem: Zostań śledziojadem!: …Sama śledzi nie wyhoduję a jedzenie kupnych daje więcej szkód niż pożytku – pochodzą one ze skażonej wody słonej. Jak sobie radzić z tym problemem?…

Szkoda że Marta nie rozumie co pisze. W żadnym razie ta pijawica nie zasługuje bym jej czas poświęcał. Wszak nigdy nie podziękowała za moją pracę ani słoiczkiem domowych powideł, ani nawet jednym słowem. Tak więc ja nie jej odpowiadam, lecz na jej przykładzie wyjaśniam wielu podobnie funkcjonującym. W żołądku mamy kwas żołądkowy, czyli wodny roztwór kwasu solnego (HCL). Ma on wiele wspólnego z solą kuchenną i morską, czyli chlorkiem sodu (NaCl). Kwas żołądkowy, dzięki zawartej w nim soli chroni przed zatruciami. To dlatego nie chorują dzieci zjadające coś podniesionego z ziemi, pełnego bakterii i niewiadomo czego. Śledzie od zawsze przechowywano w soli. Sól je chroni. Do kiszenia kapusty, ogórków i innych kiszonek od zawsze używamy soli. Marta boi się śledzi żyjących w wodzie słonej. Nasze prababki i babki umiały śledzie oczyszczać także z soli i do spożywania przyrządzać. Marta jest bardzo nieszczęśliwa bo nie wie jak postępować ze śledziami. Zamiast zdobywać doświadczenie mąci. Tak więc martopodobne mącicielki, zamiast mącić uczcie się przyrządzania śledzi. Ale uczcie się nie z bezdusznej sieci nazywanej niewiedzieć czemu „internetem” (rodzaj męski). Przecież sieć jest rodzaju żeńskiego, a więc ona, a nie on. Uczcie się od mamuś, babć, cioć. I jadajcie śledzie. Często. Jak najczęściej.

Zostawcie w spokoju zaszczypawkowanych, pozwólcie im ponosić konsekwencje swoich wyborów i poczynań. Zacznijcie dbać o siebie, swoje dzieci i wnuki. Chrońcie je i siebie nie tylko przed zarazą wstrzykiwaną, ale także przed zarazą rozprzestrzenianą przez oddech i dotyk zaszczypawkowanych. Cieszcie się, że możecie widzieć to wszystko bez doświadczania na sobie. To jest odsiew na skalę globalną, jakiej nigdy dotąd nie było. Zaplanowali wymordować parę miliardów mieszkańców planety i to robią. Nie potrzebują do tego czołgów i karabinów, bo skuteczniej robią to otumanione ofiary i ich bliscy. Dziękujcie, że przetrwałyście i nie pchajcie się w zbrodnicze łapska. Dajcie przykład wszystkim wokół, że mimo skażania można żyć zdrowo.

A jeśli już bardzo bardzo chcecie skrócić cierpienia poszczypawkowanym to sprawdzonym przez naszych przodków sposobem skracania cierpień było spychanie w przepaść z wysokich skał. Jednakże lepiej było to robić przed zaszczypawkowaniem. Teraz świat musi widzieć jak szczypawkowani cierpią i odchodzą w cierpieniach. Stwórca wszystkim dał wolną wolę. Szczypawkowani dobrowolnie wybrali. Chcecie się bawić w NadBogów i odbierać wolną wolę daną przez Stwórcę? Zacznijcie myśleć!

Czy dla nich to już koniec gry? – pyta Marta. Nie! Rozgrywki można przerwać. Okaleczeni nie muszą nadal w tej grze tkwić, a jeśli tkwią to ich wybór. Przytomny czy nie, to jednak wybór. Każdego wyboru dokonuj przytomnie i rozważnie. Oni też mogą wybierać. Niezależnie co dotąd robili i na ile dali się ogłupić teraz mogą podjąć decyzję ŻYCIA SAMODZIELNEGO, jak najdalej od bandytów i depopulacyjnych rozgrywek. Jeśli na przykładzie  bolesnych doświadczeń nie chcą ostrzegać wszystkich wokół przed trwającym zagrożeniem, to w imię czego my mielibyśmy poświęcać siebie i swój czas by łagodzić ich cierpienia?

Jest wiele środków, które rozumni mogą wykorzystywać jako remedia, antidota, odtrutki… Niektóre podawałem publicznie. Może dobrze, że mącicielki na nie nie trafiają. Aż strach pomyśleć jak wielu niewinnych pozabijałyby w imię „ratowania” pojedynczych zaszczypawkowanych. Gdy bliscy i sąsiedzi zaszczypawkowanych napatrzą się na ich cierpienia i umieranie wielu uchroni to przed wszczepianiem sobie i swoim dzieciom zarazy. Będą mówić: ten po zaszczypawkowaniu umarł, tamten po zaszczypawkowaniu umiera w cierpieniach… Uchronić ludzkość od dalszej depopulacji mogą masy widzące i rozumiejące, że szczypawkowanie jest najgorszą spośród różnych form depopulacji.

A co by było gdyby wyszczypawkowani żyli długo i mieli się dobrze? Ich bliscy i sąsiedzi mawialiby: ten po szczypawce ma się dobrze, tamten  po szczypawce ma się dobrze… Wówczas bandytyzmowi by się nie sprzeciwiali, a sprzeciwiających się tępili. Tego pragniesz? Twoja litość zabija. Cokolwiek robisz z litości owocuje większym złem. Zacznij posługiwać się rozumem!

Gdy bandyci po kryjomu przed rodzicami zniewalają dziecko i je szczypawkują to należy bandytów zabijać, a dziecko ratować. Sposobów na ratowanie jest wiele, ale zaczynać należy od oczyszczania organizmu ze wstrzykiwanej zarazy. Jeśli organizm jest silny, zdrowo odżywiany, nie zaśmiecany zbytnio oczyszczanie jest możliwe. Organizm zapszeniczony, zaantybiotyczony, zagrzybiony z dodatkowo wstrzykiwaną zarazą nie radzi sobie.

Remediów jest wiele, niektóre są znane od lat i sprawdzone w ciężkich czasach zsyłki na Sybir. Jednym z remediów są śliwki. Gdyby mącicielki miały rozumku choć tyle ile zajmuje jąderko w śliwkowej pestce to by robiły śliwkowe przetwory, jadały je i rozdawały bliźnim. Najzdrowsze owoce marnieją na krzakach i gniją pod drzewami, bo ich nie zbierają i nie przetwarzają, aby mieć na ratunek głuptaskom i sobie. Jakże wiele zamiast prozdrowotnych, rosnących w Naturze Darów i własnych przetworów z nich kupuje przemysłowe paskudztwa i utrzymuje żerujących na tej głupocie medyków.

Tyle dobrego, co w organizmie robią śliwki po staropolsku wysmażone bez cukru i jadane trzy razy dziennie po dwie łyżeczki (a lepiej sześć razy po jednej) nie dokona żaden medyk, a nawet wszyscy medycy świata razem.

Nie będę dalej wałkował tematu śliwek, bo śliwki trza jeść, a nie pisać o nich. Gdybyście podsyłały mi słoiczki konfitur mógłbym dla was pisać dzień i noc. Skoroście niekumate sam muszę zabiegać o śliwkowe remedia dla siebie i rodziny. Mącicielki mogą robić remedia dla siebie i zachęcać do tego swoich bliskich, bo nie jest to ani trudne ani pracochłonne. Mogą, ale nie chcą, bo śliwek nie traktują poważnie. To nie tylko ich problem, to problem społeczny.

Pewnie po tym, co tu napisałem niektóre na wszelki wypadek kupią w marketach nafaszerowaną truciznami przemysłówę, aby potem gadać, że śliwki nie pomogły. Pomogą wtedy, gdy będą z drzewa, a nie z marketu. I stosowane na zmianę ze śledziami. Tymi z wody słonej, bo w innej nie występują.

W podsumowaniu podkreślam: zamiast pytać jakie remedium, zastanów się dla kogo i… po co (w jakim celu). Mamy zestawy najlepszych ziół, pomocnych w oczyszczaniu organizmu, budowaniu odporności i wielu współczesnych dolegliwościach, łącznie z boreliozami i upośledzeniami. Także poszczepiennymi! Dlaczego Marta ani po nasze zioła nie sięga ani sama podobnych kompozycji nie tworzy? Przecież skład podawałem. Może nie jest człowiekiem z krwi i kości, lecz programowanym na niszczenie robokopem? Może nie o los szczypawkowanych jej i podobnie do niej reagującym chodzi lecz wykonuje zadanie? Przytomnie lub nie staje się zadaniowcem i realizuje plan destrukcji.

Jak takich zachęcić by zaczęli wychodzić w przyrodę, śpiewać, tańczyć, cieszyć się życiem?

Gdybyś po tym, co tu napisałem wyspekulowała, żeby mnie powidłami uraczyć, to wiedz, że niczego od zaszczypawkowanych nie przyjmuję. Wiem, wiem, że se nie dałaś zarazy wtłoczyć strzykawką, ale twoi bliscy przyjęte zarazy wydalają z każdym wydechem i zostawiają na każdym dotkniętym przedmiocie. Żyjąc w bliskości szczypawkowanych nasiąkasz ich zarazą. Może nie tak silną jak ta ze strzykawki, ale „wzbogaconą” o metabolity szczypawkowanych, a więc nie mniej groźną. Dla nich nie ma ratunku bo mojej witryny nie czytają i remediów nie szukają. Dla ciebie też nie ma, bo ani czystych kasz nie jadasz, ani ziół nie zbierasz, a po moje nie sięgasz i ich mocy nie doświadczasz.

Stylu nie zmienię by się jakimś martopodobnym biedaczkom przypodobać. Poczekam, aż staną się na tyle rozsądne i uczciwe, że ich listy będą wyglądać np. tak:

„Po drugiej kąpieli w ziołach ambasadora wychodzę na 4 piętro bez dawnej zadyszki”.

Po tygodniu kuracji śliwkami dwudziestoletnie problemy żołądkowo-jelitowe ustąpiły, a cera odmłodniała”.

Po kaszy ambasadora uregulował się metabolizm u wszystkich domowników”.

Odkąd dziecku z zespołem poszczypawkowym daję kaszę ambasadora i zioła ambasadora z dnia na dzień normalnieje i staje się coraz bardziej samodzielne”…

Do zobaczenia w świecie rozsądku. A komu mało niech zajrzy tutaj: Spekulanci – hipokryci – debile

Zioła nas uratują [137]

Odkąd pamiętam żyłem w bliskim kontakcie z Ziemią. Bawiłem się na łąkach, polach, ugorach, interesowała mnie przyroda, rośliny, szczególnie dziko rosnące jadalne, uzdrawiające. Uprawiałem ogródek, troszczyłem się o glebę, sadziłem drzewka, a nawet pokaźne drzewa. Śledziłem cykle Księżyca, analizowałem jego wpływy na przyrodę i starałem się je wykorzystywać.

Gdy byłem w wieku przedszkolnym wokół naszego podwórka tata posadził wierzby, wówczas ja na nich samodzielnie pozaszczepiałem gałązki różnych drzew, nie tylko owocowych. Wierzbowe owoce były nad wyraz słodkie, więc dla mnie „gruszki na wierzbie” nie są abstrakcją, lecz realnym owocowym sukcesem mojej dziecięcej praco-zabawy. Nie rozumiałem dlaczego dorośli ogrodnictwo i sadownictwo uważali za trudną sztukę skoro mnie, przedszkolakowi sztuka ta wychodzi doskonale. Jedynym moim przygotowaniem do prac na wierzbach były własne doświadczenia zdobywane przy konstruowaniu wierzbowych fujarek.

Zainteresowania miałem szerokie, dość szczegółowo opisałem je w jednej z książek. Interesowało mnie wszystko, co mnie otaczało, a zainteresowania miałem głębokie i nie dawałem sobie ich spłycać. Wymagało to ciągłej walki, ale hartowało i dawało satysfakcję z sukcesów, często niepotrzebnych, ale poszerzających granice poznawania dotychczasowych możliwości.

Choć urodziłem się i dzieciństwo spędzałem w dużym mieście (trzecim, co do wielkości w ówczesnym województwie kieleckim) mama hodowała krowy, kozy, świnie, gęsi, uprawiała pola i łąki. Łąki dzierżawiła od proboszcza, a jedno z naszych pól po latach przywłaszczył sobie kościół. Inne pola, a później także dom zabrało państwo. Pasterzy kościoła poznawałem od najwcześniejszego dzieciństwa służąc do mszy, jako najmłodszy ministrant już w wieku przedszkolnym. Natomiast, czym jest to pazerne państwo, tego jeszcze nie rozszyfrowałem.

Wyrastałem i wychowywałem się w Naturze, stąd mój szacunek do przyrody i ziół. Słowa „ekologia” wówczas jeszcze nie było, a odkąd zaczęło funkcjonować jest zakłamywane i fałszowane.

Wszystko, co robiłem to nie od święta i nie na pół gwizdka, lecz całym sobą. Oprócz przyrody interesowała mnie technika, mechanika, elektronika, elektrotechnika i wiele innych dziedzin, a później także bioelektronika, którą poznawałem od samego jej twórcy – księdza, profesora, doktora hab. Włodzimierza Sedlaka (1911-1993).

Wkrótce po ukończeniu szkoły podstawowej byłem znanym w Polsce krótkofalowcem. Poprzedniczka Gazety Ostrowieckiej – „Walczymy o stal” zamieściła na pierwszej stronie sensacyjny artykuł: „Bezpośrednia łączność radiowa Nowy Jork – Ostrowiec i zamieściła foto krótkofalowców z klubu przy Lidze Obrony Kraju. Byłem na tej fotce, ale nie rozpierała mnie duma, gdyż łączności nawiązywaliśmy dalsze i ciekawsze. To dla redaktorów hasło „Nowy Jork” brzmiało dumnie. Ponieważ nasza amatorsko budowana radiostacja wyglądała zbyt skromnie dla podbicia rangi fotografii w jej centrum umieścili dwa fabryczne generatory. Wykorzystywaliśmy je do zestrajania samodzielnie budowanych obwodów rezonansowych jednakże nie miały związku z naszą pracą w eterze i nawiązywanymi łącznościami.

Z Przyrody korzysta wielu traktując ją jak darmowy supermarket, gdzie rwą, tną, plądrują, konsumują bez opamiętania i bez rekompensaty za to, co wydzierają. Ja zaprzyjaźniałem się z roślinami, potem je prosiłem i… dostawałem. Brałem ile potrzebowałem zawsze okazując wdzięczność. Kto nawiązuje emocjonalną relację z roślinami nie traktuje ich rabunkowo. Świadomość zmienia się, gdy Naturę traktujemy jak Sanktuarium. Pokrzywom poświęciłem książkę. Kapuście poświęciłem książkę. Kto z czytelników kocha rośliny i pragnie mocniej zanurzyć się w ziołolecznictwie ma już łatwiej, bo może sięgnąć po moje książki.

Zioła zawsze były pozasystemowe. Dawały wolność wyboru, ale też nadzieję przetrwania. W czasach wojen wracały do łask. Wielu pragnie mieć w ziołach ratunek gdy wojna zabierze dostęp od nazywanych „lekami” syntetycznych farmaceutyków. Ja promuję szacunek do ziół na co dzień w każdym czasie. Zioła rosną niemal wszędzie, są łatwo dostępne, tanie i wbrew zamysłom koncernów depopulacyjnych każdy może po nie sięgnąć. Wystarczy się na nie otwierać, wychodzić w teren, poznawać niczym najbliższych przyjaciół i korzystać z ich mocy: odżywczych, leczniczych, uzdrawiających, regenerujących, odmładzających… Przeprowadzka na wieś nie jest konieczna, tym bardziej, że wsie są bardziej skażone od miast. Widać to dobitnie zarówno po cenach miodów jak i miejsc ekspansji nowotworów. Miody z pasiek w miastach są droższe od miodów z pasiek na wsiach. Nowotwory na wsiach trapią nawet najmłodsze dzieci, podczas gdy w miastach dopadają głównie dorosłych. Na wsiach siła skażeń działa natychmiast, w miastach do skumulowania podobnej ilości toksyn potrzeba wielu lat.

Zioła kochać i zielarstwo praktykować można bez względu na miejsce zamieszkania. Zioła to nie chwasty, nawet nie rośliny, lecz stan umysłu, źródło zachwytu, radości, poczucia dobrostanu. Zielarskie Dary Natury to nasi sprzymierzeńcy i strażnicy zdrowia. Poznawanie ich jest formą ciągłego wtajemniczania i ciągłych inicjacji. Praktykowanie prawdziwego nieuprzemysłowionego zielarstwa wnosi zmianę świadomości, wyobrażeń i schematów. Służy budowaniu głębokiego partnerstwa z Ziemią. Do przetrwania w dzisiejszym, pełnym zagrożeń świecie niezbędna jest mocna i wspierająca się nawzajem społeczność zielarska. Niech Moc ziół będzie z nami!

Obecnie poświęcam się badaniom rodowym i poszukiwaniom genelogicznym. W jednym ze swoich drzew genealogicznych mam 13.131 osób. Jeśli temat spotka się z zainteresowaniem czytelników i redakcji przedstawię kolejny odcinek moich zwierzeń. Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności.

Tylko świadomość może ratować nas i nasze dzieci [135]

Stało się. Najgorsze z najgorszych. Depopulatorzy wzięli się za polskie dzieci. Włodarze miast i gmin sqrwili się z makdonaldem by wspólnie politykę depopulacji realizować na polskich dzieciach. W depopulacyjny proceder wciągają matki, ogłupiane podstępną propagandą. Mamusie przywożą kilkumiesięczne i kilkuletnie dzieci do makdonaldowych ambulansów, a tam makdonaldowi oprawcy medyczni dokonują zabiegów na dziecięcych brzuszkach.

Podobnie jak miażdżenie kobiecych piersi (w innych ambulansach) depopulacyjne zabiegi nazywają „profilaktyką” i „badaniami przesiewowymi”. Profilaktycznie przesiewają. Z całej populacji polskich dzieci odsiewają te, które im mamusie powierzają do profilaktykowania. Chełpią się, że już wyprofilaktykowali osiemdziesiąt tysięcy dzieci w całej Polsce w 230 miejscowościach.

Makdonaldowa profilaktyka przesiewowa osłabia odporność profilaktykowanych. Lekko chorujące rozchorowują się ciężej, słabsze umierają, silniejsze zmagają się z chorobami postępującymi, medycy cieszą się, że mają kogo „leczyć”, depopulatorzy triumfują.

Zachorowania i chorowanie są odwrotnie proporcjonalne do odporności. Ale budowania odporności ani włodarze ani makdonaldowi medycy nie promują i nie nazywają profilaktyką. Zamiast budowania odporności i dbałości o odporność promują przesiewanie i przesiewanie nazywają „profilaktyką”.

Dla kogo to piszę? Mam świadomość, że niewielu się nad tym zastanowi. Te, które dla poznania płci dziecka w swoim łonie bombardowały je ultrasonograficznie pewnie pierwsze powiozą dzieci do makdonaldowych ambulansów. Potem makdonaldowe „profilaktykowanie” – bezpłatne i bezbolesne – będą chwalić w poczekalniach medycznych przychodni, a za skutki bezpłatnych i bezbolesnych zabiegów będą płacić w sklepach nazywanych aptekami.

Rozsądni rodzice, dbający o odporność swych dzieci, pewnie i bez mojego pisania nie dadzą skusić się na makdonaldową „profilaktykę” przesiewową. Zdrowiem dzieci budują i cieszą się nimi w zaciszu domostwa i na łonie przyrody. Ci z poczekalni medycznych przychodni nie mają okazji ani czasu poznawać tych, którzy świadomie dbają o odporność swych pociech, bo poza przychodniami czas spędzają na poszukiwaniach „lepszych” leków i „lepszych” lekarzy. Trafiają więc na promocje makdonaldowej „profilaktyki” przesiewowej – bezpłatnej i bezbolesnej i dają się skusić na zabiegi wyniszczające, serwowane przez depopularyzatorów.

Bohaterowie naszych czasów [133]

Niezaszczypawkowani mimowolnie stali się grupą kontrolną w wielkim eksperymencie. Dzięki ich wytrwałości w unikaniu wstrzykiwań konglomeratu trucizn cały świat poznał rzeczywiste, czyli depopulacyjne cele szczypawek koowiidoowych.

Szczypawkowcy – zbrodniarze i zwolennicy szczypawkowania – głupki starali się złamać nas psychicznie. Wytrwaliśmy, jednakże wielki eksperyment medyczno-depopulacyjny pozostawiał urazy i blizny. Ani zbrodniarze ani głupki nie chcą rozmawiać o tym, co robili czerpiąc przyjemność z obwiniania nie dających sobie wstrzyknąć konglomeratu trucizn depopulacyjnych. Za wielomiesięczne blokady i terror, organizowane przez służalczych polityków z obsesją na punkcie władzy wygodnie im było fałszywie obwiniać niezaszczypawkowanych. Głupki wierzyły w narzucaną im przez oprawców „logikę”, więc łatwo im było życzyć śmierci unikającym przyjmowania śmiercionośnych zastrzyków. Dręcząc niedających się zaszczypawkować czynili to także dlatego, że zawstydza ich nasza niezłomność w zasadach i wytrwałość w odwadze. Nie spodziewali się, że przetrwamy. Przegrali wojnę rozpętaną przeciw unikającym wstrzykiwania sobie konglomeratu depopulacyjnych trucizn. Ogrom zaszczypawkowanych umarło i nadal masowo umierają, zazwyczaj w cierpieniach. Cierpią także ich bliscy, bo nie są w stanie im ulżyć.

Niezaszczypawkowani przetrwali. Wszyscy powinniśmy być bardzo, bardzo, bardzo wdzięczni niedającym się zaszczypawkować.

Nowe zagrożenie

Nic nie zwalnia od zachowania ostrożności i roztropności, bowiem depopulacje medyczne i farmaceutyczne, biologiczne i chemiczne nadal szaleją, tyle że teraz szczypawkowanie dokonuje się nie tylko poprzez strzykawki, także poprzez kontakty z zaszczypawkowanymi. Unikajmy ich jak trędowatych, bo stali się rozsiewaczami zarazy – zarażają wydechem i dotykiem. Nie chodzi o jakieś wirusy, rzekome czy rzeczywiste, lecz o złowrogie białka, rozprzestrzeniane na otoczenie przez zaszczypawkowanych.

Zaszczypawkowanych nie da się już uratować, wkrótce powymierają, wielu w strasznych cierpieniach, najczęściej z powodu gęstnienia krwi, zakrzepów, niewydolności krążenia… Ratować możemy i powinniśmy siebie oraz dzieci i wnuki! Teraz już nie tylko przed szczypawkowaniem, także przed zaszczypawkowanymi.

Ponieważ zaszczypawkowanych przybywa, coraz trudniej unikać rozsiewanej przez nich zarazy. Zbrodniarze szarżujący broniami biologicznymi i rozsiewaniem depopulacyjnej zarazy zabezpieczają się wcześniej przygotowanym antidotum/panaceum. Jeśli chcemy przetrwać, jako synowie i córki jednej pary rodziców, nie zostając tworami genetycznie zmodyfikowanymi zlepkiem DNA i RNA wielu obcych, niespokrewnionych osób potrzebujemy odtrutki. Są rośliny o właściwościach odtruwających. Zachęcam do ich uprawiania i rozpowszechniania. Chętnie pomogę zdobyć nasiona i sadzonki.

Wiedza a wiara

Ludzie kierują się albo wiedzą albo wiarą. To przeciwstawne bieguny naszego funkcjonowania. Zachęcam do zgłębiania rzetelnej wiedzy. Zbiór wiadomości zasłyszanych, niezależnie na ile prawdziwych nie jest wiedzą. Wiadomości w wiedzę przekuwamy d-o-ś-w-i-a-d-c-z-e-n-i-e-m.

Zbrodniarze i głupcy czerpiący zyski ze zbrodniczej medycyny i zbrodniczej farmacji rozpowszechniają kłamstwa, a zadających niewygodne pytania zastraszali, ośmieszali, zaszczuwali… Zarówno wtedy, gdy nie znali odpowiedzi, jak i wtedy, gdy z powodów merkantylnych kłamali i rozpowszechniali fałszywe poglądy. Wielu udało im się zwieść, otumanić, uśmiercić, ale statystyka pokazuje, że masowo wymierają poszczypawkowani. Unikający wstrzykiwania sobie i swoim dzieciom depopulacyjnych trucizn mają się dobrze.

Współcześni trędowaci

We własnej obronie należy unikać jak trędowatych zaszczypawkowanych depopulacyjnymi truciznami. Można im podać coś na długim kiju, ale przyjmowanie od nich czegokolwiek grozi zarażeniem powodującym cierpienia i rychłą śmierć. O ile z dawnymi zarażeniami organizm radził sobie, to od genowej zarazy nie ma ratunku. By przetrwać musimy unikać szczypawkowanych. W żadnym razie nie zbliżać się do nich i niczego od nich nie przyjmować.

Chrońmy siebie i naszych bliskich, a jedyną skuteczną ochroną jest unikanie zagrożeń i dbałość o system immunologiczny. Dbajmy więc o naszą odporność. Unikajmy negatywnych emocji. Strach, stres, żal, nienawiść osłabiają odporność. Strach rozsiewają i ci, których celem jest nas wymordować i ci, którzy bezkrytycznie ulegają ich kłamstwom.

***

Ledwie skończyłem ten wpis zapikotał telefon. Pojawiła się fotka z uroczystej parady. Zacząłem zastanawiać się czy to manifestacja zakończenia starej ery czy rozpoczęcia nowej? A może to tylko wizualna część procesu transformacji starego systemu w nowy? Niewątpliwie dokonywało się coś dziejowo bardzo ważnego.

W nadziei na refleksje bliskich mi osób z bardzo wąskiego forum, na którym wstawiona została fotka z parady zadałem pytanie: „Ta parada to z uciechy, radości czy innych powodów?” Czasem zadaję proste pytania, bowiem często dają proste odpowiedzi, co pozwala widzieć świat taki, jakim jest. Tym razem tego pożałowałem, bo nadawczyni fotki zareagowała atakiem agresji poprzeplatanej nienawiścią. Zaskoczony tą reakcją na prymarne pytanie włączyłem telewizor w nadziei, że od gadających głów usłyszę czy mamy się smucić czy radować? Czy z odchodzenia znanego, czego dotychczas doświadczaliśmy, czy z nadchodzenia nieznanego, czego dopiero będziemy doświadczać? Przysłowia bywają mądrością narodu. Jedno z nich mówi: „Po dobrym/złym panie lepszy/gorszy nastanie„. Konkluzja to, czy oczekiwanie? A może samospełniająca się przepowiednia?

Jeśli oczekiwania wpływają na zdarzenia w sposób powodujący spełnianie oczekiwań to nie tylko warto oczekiwać najlepszego, mamy wręcz taki obowiązek. Ilu poważnie traktuje ten obowiązek? Ilu go przynajmniej rozumie?

Aby nowe mogło zaistnieć stare musi ustąpić. Niektórym na oczekiwaniach upływa całe życie. Zazwyczaj ustępowanie bywa przykre, dotkliwe, bolesne, a rodzenie radosne, ale zdarza się też, że ustępowanie bywa radosne, a rodzenie przykre, dotkliwe, bolesne. Przeobrażenie starego w nowe może być nagłe, jak przy naciśnięciu prztyczka-elektryczka, kiedy mrok znika wraz z rozbłyskiwaniem światła. Może być także płynne, kiedy mrok ustępuje stopniowo wraz ze świtaniem.

Jeśli komuś poruszane tu tematy (strzykawki jako narzędzia uśmiercania, współczesny trąd, uroczysta parada, wielka manifestacja, mądrość w przysłowiach, samosprawdzające się przepowiednie) wydadzą się niepowiązane to niech sobie idzie dalej swoją drogą. Jeśli jednak ktoś zobaczy nierozdzielną jednię splątaną w wielki węzeł to zapraszamy do rozmów – najlepiej słownych, ale mogą być też klawiszowe. Czas sprzyja możliwości rozplątywania tajemnych splotów.

Idiota czy zadaniowiec? A może dwa w jednym? [129]

Rzadko dostaję listy tryskające radością, optymizmem, wdzięcznością; częściej są zlepkiem infantylizmu, naiwności, głupoty. Ich autorzy i autorki są znawcami medycznych i farmaceutycznych sloganów, teorii, procedur, medykamentów, suplementów… Z pasją opisują swoje i cudze cierpienia i rozczarowania oraz konsekwencje brnięcia w bagno, które od początku stosowania nazywanych „lekami” paskudztw szkodziło i szkodzi coraz bardziej. Wygląda to, jakby rozumku mieli mniej niż pluszowe misie.

Skąd we współczesnych, wykształconych społeczeństwach taki ogrom naiwności, zaślepienia, niekonsekwencji? Przecież nasi niewykształceni przodkowie lepiej niż my rozumieli świat przyrody i radzili sobie w sytuacjach, które współczesnych przerastają, a dla uwikłanych w medyczną paranoję są życiowymi dramatami.

A może propagowanie pogardy dla Sił Natury, rozsądku, samostanowienia z jednoczesną służalczością bandytom, których głównym celem jest depopulacja to podstępne metody realizacji bandyckich celów przez zadaniowców o podwójnym morale, odgrywających komediowe szopki?

Jakże wielu lituje się nad zdemoralizowanymi zadaniowcami mimo zła, które nam wszystkim wyrządzają. Mści się to nie tylko na nich, także na niodpowiedzialnie im „pomagających”.

Przykłady głupoty i naiwności ograniczę do kilku najwymowniejszych, aby zawarty w nich mrok beznadziei nie przytłumił światła rozsądku.

Łukasz napisał wielowątkowo (list Łukasza tutaj), więc jego list dzielę na wątki tematyczne, jednakże zachowuję łukaszową pisownię.

Okrutni i bezwzględni

cytat: „…nurtuje mnie pewna kwestia, wobec której medycyna konwencjonalna i big farma są bezradne. Mianowicie – szumy uszne”.

Władcy tych businessów, które Łukasze nazywają „medycyną konwencjonalną” i „big farmą” nie są bezradni. Oni są okrutni i bezwzględni. Mają bandyckie cele i je konsekwentnie realizują. Jednym z nich jest tak ogłupiać Łukaszy, by wierzyły w ich i swoją bezradność. Dlaczego to udaje się im? Bolesną tajemnicą powodzenia bandytów jest naiwność wraz z nieuzasadnionym zaufaniem Łukaszy. Przecież bandyci nie kryją się z bandyckimi celami; oni się nimi afiszują i chełpią. Ot choćby na kamiennym monumencie, nazywanym „amerykańskim Stonehenge”, gdzie w ośmiu językach (angielskim, rosyjskim, hiszpańskim, chińskim, hebrajskim, arabskim, suahili i hindi) wyryli, że będą utrzymywać ludzkość poniżej pół miliarda, czyli pozostałe osiem miliardów wymordują i właśnie to czynią. Czy Łukasze tego nie zauważają i rzeczywiście cierpią czy są podległymi bandytom cwaniaczkami, służącymi dla kasiory zadaniowcami to bez znaczenia, ponieważ nie odpisuję konkretnym Łukaszom, lecz na ich przykładach pokazuję paranoje i absurdy.

Najczęstsze przyczyny szumienia i dzwonienia w uszach

Szumy w uszach i większość współczesnych cierpień wywoływane są zazwyczaj:
– trującymi medykamentami – niszczą każdy organ, także włoski przenoszące wibracje przetwarzane na dźwięk;
– śmieciami i truciznami zawartymi w przemysłowej żywności i paszach – odkładają się w narządach, tkankach, naczyniach krwionośnych, kręgosłupie, tworzą dziobowate narośla (osteofity), które uciskają i ranią korzonki nerwów;
– elektromagnetycznym smogiem elektronicznych zabawek (dla dorosłych, młodzieży i dzieci), także tej, w której klawisze pukam, by powstawały literki, które czytacie;
– mechanicznymi urazami – uszkodzenia i przemieszczenia kręgów i/lub dysków;
– nawykami złej postawy w chodzie, siadzie, śnie – zwyrodnienia i zniekształcenia kości, stawów, kręgów, dysków.

Co w uszach szumi, dzwoni, gwiżdże? 

Szumieć, gwizdać, dzwonić w uszach może krew przeciskającą się przez przewężenia, załamania, zmiażdżenia naczyń krwionośnych, szczególnie w kręgosłupie szyjnym. Jeśli przyczyną niepożądanych dźwięków były przemieszczenia kręgów lub dysków (krążków międzykręgowych) naprawiałem to w kilka minut. Gdy kręgi i dyski wracają na swoje miejsca niepożądane dźwięki cichną. Aby problem nie powracał trzeba wzmocnić mięśnie, aby utrzymywały kręgosłup na przywróconych im właściwych miejscach, bo to właśnie mięśnie są naturalnym gorsetem dla kręgosłupa. Rozluźnianie mięśni przez masażystów powoduje, że kręgosłup się rozpada i pojawiają się liczne nowe problemy, których wcześniej nie było.

Gdy niepożądane dźwięki powodowane są nagromadzonymi w arteriach krwionośnych śmieciami (złogi, zwapnienia, stłuszczenia) należałoby je oczyścić. W zasadzie to wystarczy zaprzestać zanieczyszczania, wówczas arterie same się oczyszczają i niepożądane dźwięki zanikają.

Obecnie najczęstszą przyczyną niepożądanych dźwięków jest niszczenie farmaceutycznymi truciznami włosków przenoszących drgania, przetwarzane dalej na dźwięki. Czy możliwe jest odbudowanie zniszczonych przez medyków narządów? Ambitnym się to udaje (jest tego wymowny przykład w tej witrynie), ale – jak twierdzi Ola – wpierw trzeba sięgnąć dna.

Tutaj list Oli

a tutaj list Sławy

Dlaczego trucizny nazywasz „lekami”

cytat:Lek jaki najczęściej jest przepisywany to Betaserc a zaraz po uracie akustycznym, który jest jedną z przyczyn szumów usznych, steryd Encorton.”

Łukasze torturują mnie medycznymi nazwami medycznych trucizn i medycznych nazw chorób medycznie i farmakologicznie wywoływanych, mimo iż ja zawsze i wszędzie podkreślam, że współczesna medycyna wraz z syntetycznymi farmaceutykami są mi obce, wrogie, wzbudzają we mnie wstręt i obrzydzenie. Nie znam słownictwa Łukaszy, więc nie porozumiemy się. Jednakże Łukasze mogą zaprzestać farmaceutykami i blututami niszczenia włosków przenoszących drgania przetwarzane na dźwięki.

 cytat:  …skuteczność Betasercu jest mizerna albo zerowa. Encorton daje nadzieję jeśli jest odpowiednio wcześnie podany. Jednak skuteczność obu produktów big farmy jest żenująca.”

Skuteczność produktów big farmy jest zgodna z założeniami. Mają niszczyć, więc niszczą. Big farma i służący jej medycy są okrutni i bezwzględni. Mają bandyckie cele i je konsekwentnie realizują!

cytat:  Czy istnieją jakieś alternatywy do medycyny konwencjonalnej i big farmy w kontekście szumów usznych?”

Stop! Q-q-q-rwa! Jak śmiesz domagać się alternatywy do bandytyzmu? Zanim nastała era syntetycznej farmacji nasi przodkowie świetnie radzili sobie z dawnymi zagrożeniami. Przykładów jest multum, są także w tej witrynie.  Świadomi unikając zagrożeń ograniczają i łagodzą problemy. Łukasze służą medycynie bandyckiej, która sama w sobie jest największym zagrożeniem i dziwią się, że „trzy razy obcinał i nadal za krótkie”.

cytat: „… pytam bo sam mam ten problem. W moim przypadku ciężko stwierdzić co było bezpośrednią przyczyną pojawienia się szumów usznych. Czy był to uraz akustyczny czy może przewlekła depresja i stres”.

Bezpośrednia przyczyna jest n-i-e-i-s-t-o-t-n-a, gdyż teraz mamy do czynienia z organizmem długotrwale wyniszczanym. Wyniszczanym na różne sposoby, łącznie z tymi najgroźniejszymi – nazywanymi „lekami” farmaceutycznymi  trującymi śmieciami.

Najskuteczniejsze terapie 

Najskuteczniejszym środkiem byłoby zabrać buty i poszczuć psem. O tej formie terapii, jej działaniu i efektach pisałem już, więc kto potraktuje znajdzie opis, a kto zastosuje doświadczy cudu, dla medyków niemożliwego, a dla bigfarmy niechcianego.

Łagodniejszymi formami terapii dzielą się na łamach tej strony Ola i Sława, za co im serdecznie dziękuję i szczerze gratuluję.

List Oli tutaj

List Sławy tutaj

Szkoda, że Łukasze tego nie czytają. A może czytają, ale nie są zainteresowani odzyskiwaniem zdrowia lecz usiłują wciągać mnie w swoje haki?

Nikt nie da ci zdrowia, ale odbierać jego resztki możesz sobie zarówno sam/a, jak też we współpracy z medykami, którzy chętnie w tym pomagają. Środków ku temu jest ogrom. Pszenica wraz z farmacją załatwią to najszybciej. Płyny, którymi powszechnie zastępowane jest mydło i wszelka chemia tak zwana „gospodarcza” pomoże dokonać spustoszenia. A gdy do tego dojdzie wi-fi, blutut w uchu, światło ekranu i ekranika o powrocie do zdrowia możesz zapomnieć.

Tak więc zdrowia nie życzę, bo do tego potrzebny rozum i rozsądek. Życzę opamiętania. Można roślinkę deptać i ubolewać, że marnieje. Można ją podpierać, podwiązywać i dalej ubolewać. Można też ogrodzić by deptaczom utrudnić do niej dostęp i pielęgnować. Którą metodę wybierzesz to twoja wola. Napisz dopiero wówczas, gdy zrozumiesz, że jesteś i roślinką i ogrodnikiem. A Łukaszy nie potrzebuję i dopóki sił starczy łukaszowych ogonów nie dam sobie doczepiać.

Zostałem zaproszony na konferencję [115]

Zostałem zaproszony na konferencję, która 4 września odbyła się w Wieliczce. Nazwa konferencji „detoks pos_c_ɘpiǝnny” była nie tylko niefortunna, ale wręcz zwodnicza, a przydzielone mi 40 minut nie dawało szansy na wykazanie  zagrożeń, złudzeń, konsekwencji. Mimo to przygotowałem prezentację na tyle obszerną, by rozbudzone zainteresowanie kontynuować na kolejnych konferencjach.

Jadąc na konferencję podziwiałem piękno jesiennej przyrody z charakterystycznym dla pory błękitem kwiatów cykorii podróżnika. Nazwa tej pięknej i prozdrowotnej rośliny pewnie pochodzi od towarzyszenia w podróży, jako że cykorię podróżnik spotykamy wzdłuż dróg.

Jest wrzesień, kwitną wrzosy, więc organizowanie konferencji w zasmrodzonych salach hotelowych, zamiast spotkań na pachnących lasem wrzosowiskach nie jest przejawem mądrości. Marzy mi się by organizatorzy dojrzeli do spotkań na łonie przyrody, a jedną z konferencji poświęcili cykorii podróżnikowi i wrzosom, jako że właściwości prozdrowotne tych roślin są zbawienne także w dobie zarazy, tej wstrzykiwanej i tej szerzonej przez oddech i dotyk pokłutych.

Z drzemki w podróży wyrwał mnie SMS od organizatora. Polecał obejrzeć zapowiedź lekarza epidemiologa mającej się odbyć konferencji. Lekarz ten ładnie przemawia w różnych miejscach i wielu ulega czarowi jego przemówień. W podsuniętym mi przez organizatora wystąpieniu lekarz epidemiolog hołdował medykom „medycyny naukowej”, a potępiał protoplastów medycyny pierwotnej, ludowej, znachorskiej, szamańskiej… Wyraźnie zaznaczył, że na zapowiadanej konferencji nie ma miejsca dla znachorów ze sprawdzoną przez tysiące lat sztuką uzdrawiania.

Wszystko w moim życiu, łącznie z Tradycyjną Medycyną Chińską, Indyjską Ayurwedą, Medycyną Druidów, Kapłanów, Znachorów, Szamanów różnych kultur, chiropraktyką, akupunkturą, akupresurą, aurikuloterapią, potęgą myśli jest oparte na doświadczeniu wielu pokoleń, a więc bliskie medycynie ludowej, znachorskiej, szamańskiej, a dalekie od wrogiej, zaledwie dwupokoleniowej farmacji, z jej sługusami medykami medycyny „naukowej”, od niemieckiego lekarza-zbrodniarza Mengele, Cyklonu B, chloru, poprzez chlorowanie wody, fluorowanie ząbków dzieciom, podstępne wstrzykiwanie bliźnim od niemowlęctwa, aż do starości najgroźniejszych, rakotwórczych trucizn, jak: rtęć (thimerosal); degenerującego mózg aluminium; glikol etylenowy (środek przeciw zamarzaniu); fenol (barwnik dezynfekujący); chlorek benzenu (środek dezynfekujący); formaldehyd (składnik smogu, używany jako środek konserwujący i dezynfekujący);  a obecnie także: pomordowane i rozkawałkowane dzieci wydarte z łon matek; glikol polietylenowy (syntetyczny polimer tlenku etylenu); nanometale; kombinacje metali lekkich i ciężkich: aluminium, tytan, wanad, chrom, żelazo, nikiel, miedź; kombinacje innych pierwiastków: bizmut, węgiel, sód, azot; tlenek grafemu (wchodzi w interakcję z polami elektromagnetycznymi); pasożyty, robactwo, retrowirusy uszkadzające genetycznie ukłutych i niewiadomo co jeszcze. Wstrzykiwanie tych trucizn w urągających warunkach sanitarnych, w namiotach, na bazarach, targowicach, festynach potwierdza iż celem tych zbrodni jest depopulacja. A że dzieje się to pod patronatem i presją medyków medycyny naukowej, pielęgniarek, nauczycieli, nauczycielek, dyrektorów szkół, włodarzy… świadczy o poziomie skorumpowania tych bandytów. Choć większość z nich jest także ojcami i matkami polują oni nawet na dzieci w szkołach i przedszkolach.

Z obrzydzenia to takiej medycyny „naukowej” postanowiłem rzetelnej wiedzy, sprawdzonej przez wiele pokoleń naszych przodków, nie plugawić towarzystwem medyka „medycyny naukowej” i nie bywać więcej w takim towarzystwie. Myślę, że od tej pory nie będę zapraszany na tego typu wydarzenia polityczne, marketingowe, handlowe, pijarowe…

Moje, przygotowane na tamtą konferencję wystąpienie przedstawię w innych miejscach i okolicznościach. A ponieważ tamta konferencja okazała się polityczno-marketingową stała się inspiracją, by wrzucić parę kamyczków do ogródka medycyny „naukowej” zestawiając jej dokonania z dokonaniami medycyny ludowej, znachorskiej, co niewątpliwie wkrótce uczynię. Odwiedzajcie więc tę stronę często, bo zapowiada się ciekawie i… gorąco. A konferencję z 4 września w Wieliczce gorąco polecam obejrzeć i wysłuchać, przynajmniej wystąpienie moje i bezpośrednio po moim lekarza epidemiologa, który pokrętnie wyjaśnia, że znachorami nazywa tych, których powinniśmy nazywać zbrodniarzami, oprawcami, bandytami, a szamanów myli z szarlatanami, przy okazji ujawniając sporo tajników i smaczków świata medycznej obłudy, medycznego fałszu, medycznego zakłamania, medycznej hipokryzji…

Orkiszowa i z orkiszu to zupełnie co innego – odpowiedź na komentarz [105]

Oto jeden z komentarzy, który przeniosłem tu aby moja odpowiedź dotarła nie tylko do czytających komentarze, ale do wszystkich odwiedzających moją witrynę.

„Witam, piekę chleb z mąki orkiszowej (mieszam białą z razową) na drożdżach. Z tego, co przeczytałam u Pana, wnioskuję, że ten chleb nam szkodzi? Czy robić jakiś zakwas? Skąd wziąć dobrą mąkę orkiszową?
Bardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam.”

Polko i Polaku

Jasno i dobitnie wyjaśniałem w wielu miejscach, w książce „Brzuch ma rozum” i na tej stronie również, różnice między mąką z orkiszu, a mąkami „orkiszowymi”. Ja i Robert z ziaren orkiszu (obłuszczonych na akceleratorze i zmielonych w młynie o dwunastu walcach) otrzymujemy mąkę z orkiszu. Nasza mąka, co wyraźnie podkreślam, nie jest „orkiszowa”, lecz jest z orkiszu.

Procesy obłuszczania i mielenia pokazuję na filmach zamieszczonych na tej stronie, więc zapraszam do oglądania i komentowania.

Ponieważ mielenie kawy jest powszechnie znane, na przykładzie kawy łatwiej będzie zrozumieć pułapkę słów. Wsypując do młynka całe ziarna kawy po chwili mielenia otrzymujemy proszek z ziaren kawy, ale nie „kawowy” jak batonik wykonany z melasy i przeróżnych syntetyków. Gdyby do młynka wsypać jądra orzechów otrzymalibyśmy proszek z orzechów, ale nie „orzechowy” jak batonik wykonany z melasy i przeróżnych syntetyków.

Z pszenic hybrydowych, nazywanych „orkiszowymi” powstają mąki nazywane „orkiszowymi” niemające nic wspólnego z orkiszem, ponieważ nie powstały z orkiszu! Nie dajcie się wciągać w pułapki marketingowców i handlowców.

Nie wiem co pani i wielu innych nazywa mąką „orkiszową”, „białą”, „razową”, ale wygląda na to, że używający tych słów wypowiadają je nierozważnie, podobnie jak wszyscy tkwiący w kleszczach spekulantów sprzedających mąkę pszeniczną pod nazwą „orkiszowa”. To chwyty marketingowe, a jak wiadomo marketing to sztuka oszukiwania.

Gdyby moje wyjaśnienie nadal było niezrozumiałe to proszę założyć niebieską bluzkę lub niebieską sukienkę. Proszę  przerwać czytanie i to zrobić oraz skupić się przez chwilę na swoich odczuciach.

Mając na sobie ciuszek w niebieskim kolorze proszę odpowiedzieć (sobie) na pytanie: czy ta niebieska bluzka lub niebieska sukienka jest z Nieba? A może jest ona z butiku, marketu, ciucholandu…? a więc mimo, iż jest niebieska to nie jest z Nieba.

Tak jak niebieskie bluzki i niebieskie sukienki nie są z Nieba, a skrzydełka kupowane w sklepach pod szyldem „Biedronka” nie są z biedronek lecz są z brojlerów, tak też „orkiszowe” mąki nie są z orkiszu, lecz są z „orkiszowych” pszenic, czyli hybryd pszenic modyfikowanych wbudowanym w nie genem orkiszu!

Pszenice „orkiszowe” to pszenice genetycznie zmodyfikowane (GMO), czyli „wzbogacone” wszczepionymi weń genami orkiszu. Orkisz to pierwotne zboże, które jako mniej wydajne od pszenicy zostało zapomniane, a przez to uniknęło modyfikacji genetycznych, którym ciągle poddawane są pszenice.

Orkisz od pszenicy różni wiele. Oprócz wyglądu główną różnicą są właściwości. Podałem je w książce: „Brzuch ma rozum”, a także na tej stronie. Uzupełniając to dodam właściwości najważniejsze, których tam nie ma:

Orkisz rozgrzewa, a pszenice wychładzają. Hybrydowe z wmontowanym weń genem orkiszu także.

Pszenica tworzy w organizmie patogenny śluz, w którym bytują przeróżne pasożytyOrkisz osusza i eliminuje śluz, a wraz z nim środowisko pasożytów.

Jadają ludziki karpie z wszczepionymi weń genami ludzi, sałaty z wszczepionymi weń genami szczurów, pomidory z wszczepionymi weń genami ludzi i wyroby z pszenic z wszczepionymi weń genami orkiszu…

Jakby tych obrzydliwości było im mało dają sobie wstrzykiwać rozkawałkowane dzieci we wczesnym stadium rozwoju (nazywane płodami). Potrzebujecie tego? Wasz wybór, ale bądźcie świadomi co wybieracie. Ja natomiast protestuję przeciw zaśmiecaniu ojczystego języka nazwami fałszowanymi i modyfikowanymi podobnie jak produkty, które wybieraliście, dotąd być może nieświadomie. Odtąd już nie macie prawa powiedzieć, że nie wiedzieliście!

Czy mąka nazywana „orkiszową” jest z orkiszu czy z pszenicy to łatwo ustalić laboratoryjnie, badając jakie enzymy zawiera. Każde zboże ma inny garnitur enzymów, charakterystycznych dla siebie i niepowtarzalny u innych. Koszt badania to zaledwie 20 złotych. Widzieliście u producentów lub handlowców badanie parametrów mąki, którą kupujecie? Czy ich nie stać na 20 zł. za badanie, czy jest inny powód utrzymywania w tajemnicy parametrów paskudztw, które sprzedają?

Bez badań także łatwo przekonać się praktycznie czym dysponujemy. Proszę upiec z naszej mąki z orkiszu i porównać z tym, co piekliście dotychczas z mąk pszenicznych, nazywanych „orkiszowymi”. Proszę porównać swoje samopoczucie po wypiekach z naszej mąki z samopoczuciem po wypiekach z mąk poprzednio stosowanych. Proszę porównać wygląd skóry, włosów, języka po wypiekach z naszej mąki z wyglądem skóry, włosów, języka po wypiekach z mąk poprzednio stosowanych. Dajcie znać o swoich spostrzeżeniach i podzielcie się nowym doświadczeniem.

Zauważyliście, że napisałem „pszenicznych” a nie jak nadrukowano na torebkach „pszennych”? Proszę więc odtąd zaprzestać posługiwania się hasłami, które albo nie wiadomo czego dotyczą, albo fałszują rzeczywistość, czasem nieskrępowanie, a czasem zakamuflowanie jak np. napis: „żytni” na etykiecie chlebów pszenicznych.

Czy wiedzieliście, że są ogromne przetwórnie, których celem jest pogarszanie jakości produktów spożywczych? Te, służące pogarszaniu jakości zbóż mieszają przeogromne ilości wszelkich paskudztw, łącznie ze zgniłymi i spleśniałymi z niewielką ilością zbóż dobrej jakości. Szarą mieszaninę spleśniałych zbóż i nie tylko zbóż wybielają syntetykami i gazami. Mieści się to oczywiście w normach, znacznie, znacznie, znacznie zmienionych na żądanie UE, jeszcze przed włączeniem nas w jej struktury. Czy wiecie, że stosowanie Polskich Norm w UE zostało zakazane wraz z podpisaniem traktatu akcesyjnego rok przed wessaniem nas do UE?

Proszę więc odtąd nie dać sobie mieszać w głowach modnymi słówkami. Wraz ze zrozumieniem przyjdzie odporność na manipulacje. Dążący do depopulacji dziewięćdziesięciu procent ludności świata pragną nas wymordować, ale nie mają mocy. Dlatego mieszają nam w głowach byśmy sami realizowali ich zbrodnicze plany. My mamy Moc, ale żeby z niej korzystać potrzebujemy Wiedzy. Wiedza wynika z Doświadczenia. Nie znajdziecie Wiedzy w internetach, telewizjach, publikatorach, tam są tylko wiadomości, a zbiór wiadomości, choćby były prawdziwe to nie Wiedza, co najwyżej jej składnik, ale i tak niepotrzebny.

  • Jeśli komuś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych spodobałaby się prezentowana tu wiedza wyślij mu SMS lub e-mail z zaproszeniem do tej witryny: www.ambasadorzdrowia.pl

Poruszone tu tematy będę kontynuował, więc zapraszam do odwiedzania tej strony i komentowania. Kto nie chce komentarzy umieszczać na tej stronie niech swoje uwagi wysyła na e-mail: ladiwek@wp.pl.

Zaraza [103]

Wraz z grupą przyjaciół w ubiegłym roku odwiedziliśmy pewien pałac, z pozostałościami parku. Czy w tym stanie nazywać to miejsce zespołem pałacowo-parkowym? Tak czy owak nazwę i miejsce pomijam. Odkąd oprowadzający nas gospodarz  odkupił pałac prowadzi w nim i jego otoczeniu kosztowne prace remontowe. Pod wpływem tego, co ujrzeliśmy i usłyszeliśmy zapałaliśmy chęcią poznania, co i jak zmieni się w pałacu w ciągu najbliższych miesięcy. Planowaliśmy za kilka miesięcy ponownie odwiedzić pałac i jego właściciela, by zobaczyć kunszt budowli w nowej odsłonie.

Do tej pory nie udało się naszej grupie ponownie odwiedzić pałacu ze względu na rządowe ograniczenia i utrudnienia w komunikacji i kontaktach. Jednakże ja właściciela w jego pałacu odwiedzałem wielokrotnie. Byłem tam z żoną, która dla niego gotowała ulubioną potrawę kuchni kraju jego przodków. Bywałem tam naprawiając kręgosłupy zgłaszającym się do mnie cierpiętnikom. Ostatnio byliśmy tam z pewnym regionalistą przy okazji prowadzenia badań, dotyczących znajdujących się nieopodal: pomników, kościołów, cmentarzy…

Mimo wielokrotnych bliskich kontaktów z właścicielem pałacu poznałem go tylko po głosie, bo jego sylwetka i twarz postarzały się znacznie. Przyczyna tych zmian wyjaśniła się, gdy z nieukrywaną dumą oznajmił, że poddał się „zaщepieniu”. Już samo to słowo świadczy o intelektualnym poziomie dobrowolnie poddających się wstrzykiwaniu szeregu związków silnie trujących [1] z dodatkiem rozkawałkowanych płodów ludzkich.

Poszczepienne zatrucia widać najczęściej na twarzy, pod oczami i w pogorszeniu funkcjonowania organizmu. Jestem przerażony pogorszeniem postawy gospodarza tak znacznym, że miałem trudności rozpoznać go.

Odtąd, mimo łagodzenia obostrzeń, już się z nim nie spotkam, ponieważ przyjmujący nazywane щepionkami trucizny wraz z DNA i RNA rozkawałkowanych płodów ludzkich stają się rozsiewaczami zarazy. I żeby była jasność, nie chodzi o jakieś wirusy, rzekome czy rzeczywiste, lecz o białko zaszczepionych, które rozprzestrzenia się na wszystkich wokół.

Ponieważ zaszczepionych przybywa, coraz trudniej jest unikać zarazy, więc niezbędne jest antidotum. Bandyci polecający produkować broń biologiczną i rozsiewać zarazę podlegaliby wyniszczaniu organizmu tak, jak ofiary ich zbrodni. Aby tego uniknąć zabezpieczają się wcześniej przygotowanym antidotum. Jeśli chcemy przetrwać, jako synowie i córki tylko swoich rodziców, a nie twory genetycznie zmodyfikowane zlepkiem DNA i RNA wielu innych, niespokrewnionych osób potrzebujemy antidotum. Tego samego, którym chronią się oprawcy albo lepszego.

Jednym z najskuteczniejszych antidotów jest suramina, zawarta w igłach sosny, świerka, jodły, cedru… Koniecznością jest szybkie wyprodukowanie i rozprzestrzenienie tego środka ochronnego. Póki go nie mamy stosujmy zawierające go Dary Natury. Sybiracy przeżywali niesprzyjające warunki mrozu, głodu, chorób dzięki żuciu igieł niektórych drzew iglastych.

Ludzie kierują się albo wiedzą albo wiarą. To przeciwstawne bieguny naszego funkcjonowania. Zbiór wiadomości (zasłyszanych, internetowych, medialnych, niezależnie na ile prawdziwych) nie jest wiedzą. Niedobory wiedzy możemy uzupełniać. Z pułapki wiary trudno się wyswobodzić.

Osoby czerpiące zyski ze zbrodniczej medycyny i zbrodniczej farmacji usiłują zaszczuć każdego, kto zadaje niewygodne pytania. Zarówno wtedy, gdy odpowiedzi nie znają, jak i wtedy, gdy z powodów merkantylnych usiłują ukryć prawdę. Po tym, co tu napisałem niewygodna prawda jeszcze silniej będzie gryzła ich i przez nich omamionych. Mimo to rzucam wyzwanie do pragnących pozostać niezmodyfikowanymi. Potrzebujemy laborantów i laboratoriów, by badać skuteczność kompozycji różnych remediów. Na pewno wśród genealogów i czytelników powyższego są nieskorumpowani laboranci, dla których ważne jest życie w zdrowiu ich samych i ich dzieci.

Udostępniamy nasze doświadczenie i zapraszamy do badań.

[1] Związki rtęci, np. tiomersal, związki aluminium, np. wodorotlenek glinu, fosforan glinu, cukry, białka, aminokwasy, formaldehyd, białka jaja kurzego, białka drożdży, antybiotyki, żelatyna, neomycyna, lateks… występują w ilościach wielokrotnie przekraczających ilości zagrażające życiu.

Agronomowie i rolnicy czy głupcy i bandyci? [98]

Od dzieciństwa uprawiam warzywa zdrowia, a od kilku lat także zboża zdrowia. Żona protestuje gdy nazywam siebie rolnikiem, argumentując tym, że nie mieszkam na wsi i nie mam swojej ziemi. Ja natomiast protestuję przeciw nazywaniu rolnikami mieszkańców wsi tylko dlatego, że mieszkają na wsi, a posiadaczy ziemi tylko dlatego, że posiadają ziemię.

Rolnicy to fachowcy od roli, a zatruwanie gleby, upraw, żywności, wody, powietrza to nie fachowość, lecz głupota i bandytyzm. Niezależnie czy truciciele rozumieją, czy nie rozumieją, że trując innych współplemieńców trują także siebie, rodzinę, bliskich, truciciele to głupcy i bandyci. Tak jak hitlerowcy i stalinowcy to bandyci niezależnie od tego czy mordowali „swoich” czy „obcych”, czy z własnej woli czy na rozkaz, tak też chemizujący uprawy i żywność to głupcy i bandyci, niezależnie czy mordują „swoich” czy „obcych”, czy z pazerności dla zysku, czy dla przypodobania się zdemoralizowanym głupkom i bandytom dającym im takie zalecenia.

Ostatnio zadzwonił do mnie chirurgicznie wyleczony z raka jelit i wątroby. Dzwonił ze szpitala, gdzie go ratowano tuż po poddaniu go dziesiątemu chemizowaniu, nazywanemu „chemioterapią”. Nie powiedział po co dzwoni, bo świadomie sam tego nie wiedział, a podświadomie potrzebował usprawiedliwić się przed samym sobą z głupoty, którą szerzył całe życie i teraz doświadcza skutków swojej niefrasobliwości. Powiedział, że był „agronomem” i „rolnikiem”. I jako „agronom” i jako „rolnik” zatruwał żywność trującymi nawozami syntetycznymi i rakotwórczym Roundupem oraz promował zatruwanie żywności trującymi nawozami syntetycznymi i rakotwórczym Roundupem.

Po latach nadmiar chemii w organizmie i otoczeniu „agronoma-rolnika” zaowocował rakiem jelit i wątroby. Zamiast odtruwania organizmu, w które sam musiałby się zaangażować wybrał chirurgów, by za niego rozwiązywali jego problemy. Skalpeloterapeuci wycięli trochę tkanek przechemizowanych syntetycznymi nawozami i rakotwórczym Roundupem. Dla medyków taki pacjent to przede wszystkim kasiora, więc ze swych szponów wyleczonego nie wypuścili, lecz przekazali kolegom chemioterapeutom. Chirurgicznie wyleczony „agronom-rolnik” teraz poddaje się chemizowaniu, czyli doleczaniu chemią jeszcze agresywniejszą od tej, którą przez wiele lat truł siebie i współplemieńców, środowisko swoje i moje. Tym razem chemizowany jest cały jego organizm. Wytrzymał już dziesięć serii chemizowania nazywanego „terapią”, każda po 50 godzin pod różnymi kroplówkami, dziesiątą ledwie przeżył, czeka go jeszcze dwie, bo program obejmuje dwanaście, co dwa tygodnie. Lekarz chemioterapeuta, aby pacjent nie wykończył się w trakcie kuracji przedłużył mu przerwy pomiędzy kolejnymi zabiegami z dwóch do trzech tygodni. Niezależnie czy przeżyje będzie zaliczony do wyleczonych, bo najważniejsza jest statystyka i propaganda.

Jeśli wśród czytających lub ich bliskich jest ktoś wyleczony dwunastoma seriami „chemioterapii” zapraszam do podzielenia się doświadczeniem z tej formy „leczenia”.

Wyleczony skalpelem i doleczany chemią „agronom-rolnik” pochwalił się, że czytał w miesięczniku Nieznany Świat z 2005 roku moje artykuły. Pisałem tam o kwasie mlekowym, bakteriach Laktobacillus Plantarum, chlebie leczącym serce i raka… Ubolewał, że już nie żyje pani profesor, która wiele lat pracowała nad specyfikiem zawierającym te bakterie, nie doczekawszy się wprowadzenia na rynek i upowszechnienia swego „wynalazku”. Miał żal do całego świata, że przeszedł mu koło nosa cudowny specyfik, który według jego wiary naprawiałby całe zło, które przez kilkadziesiąt lat tworzył, którym krzywdził siebie i ogrom tych, którzy jadali przez niego zatruwane płody rolne oraz tych, którzy go słuchali, jako agronoma i także truli siebie, swych bliskich i klientów, którym trucizny i zatrutą żywność sprzedawali.

Wyjaśniłem mu, że pani profesor, której nazwiska nie wymieniam, bo o zmarłych nie mówi się źle, a dobrze powiedzieć nie ma co, wprowadziła na rynek kilka preparatów zawierających te i inne bakterie i są one dostępne w aptekach. Nie ma powodu ich upowszechniać, bo nie dość, że nie pomagają organizmowi to jeszcze go zatruwają (jak większość farmaceutyków); to środki dla naiwnych. Rozsądni mają prozdrowotne bakterie na wyciągnięcie ręki. Ja w trakcie pisania tego tekstu podjadam powybierane z kapusty jabłka i rajskie jabłuszka, które kisiły się wraz z kapustą.

Kapsułki i tabletki, oprócz probiotycznych bakterii, zawierają także trucizny zabijające bakterie. Zabijają zarówno te dostarczane, jak i te dobroczynne, które w organizmie mieliśmy.

Z bakterii zapakowanych w kapsułkę przeżywa zaledwie do 1 %, a z zaprasowanych w tabletkę jeszcze mniej. Ponadto kapsułki i tabletki zawierają związki pokrywające ścianki dróg trawiennych. Nawet gdyby część dobroczynnych bakterii przetrwała nie przepuści ich przez ścianki dróg trawiennych chemiczna osłona, więc organizm ich nie wykorzysta.

Producenci kuszą kupujących nazwami składników, na które panuje moda, ale robią wszystko by zdrowia nikomu nie przysporzyć, lecz w kontrolowany sposób je odbierać. Biznes medyczny i farmaceutyczny rozprzestrzenia się dzięki chorym, więc medycy wywołują kolejne choroby, a farmaceuci  produkują kolejne leki, które powodują kolejne choroby, by medycy mieli na kim zarabiać do końca życia, a nawet po śmierci.

Gdzie więc szukać prozdrowotnych bakterii? To akurat do niedawna było wiedzą powszechną; wiedziały to nasze babki, prababki i ich przodkinie. Mówiłem i pisałem o tym wielokrotnie; także w Nieznanym Świecie, na który powoływał się wyleczony z raka „agronom-rolnik”. Pozostaje mu, i każdemu zainteresowanemu także, dokładnie przeczytać, co wówczas napisałem. Nie ma potrzeby tego tutaj przedrukowywać. Niemniej jednak rozważam poświęcić temu tematowi większą publikację.

Do niedawna przeciążonych pracą i zatrutych nowoczesnymi pokarmami mieszczuchów wysyłano na wieś, by tam zdrowieli dzięki czystej wodzie, czystemu powietrzu, zdrowej żywności i prostszym posiłkom. Obecnie na nowotwory i raki chorują częściej mieszkańcy wsi. Na wsiach na nowotwory chorują nawet małe dzieci – dzieci trucicieli. Nawet jeśli ich rodzice, dziadkowie, wujowie nie uprawiają już pól to nadal trują. Teraz Roundupem i wieloma randapopodobnymi truciznami zlewają nawet kostkę brukową.

Dlaczego miody z miast są droższe od miodów ze wsi? Bo miasta są mniej skażone niż wsie!

Dlaczego na nowotwory nagminnie chorują dzieci mieszkające na wsiach? Bo na wsiach chemizuje się nawet podwórka i drogi, także wybrukowane!

Dlaczego bandyckie precedery szerzą wykształceni? Bo tak są kształtowani w domach rodzinnych i szkoleni w szkołach i uczelniach. Bo nie ma tam etyki, odpowiedzialności, moralności…

Dlaczego społeczeństwo biernie godzi się na systematyczne wymordowywanie? Bo jest zatrute. Zatrute ciała i zatrute umysły nie wytwarzają zdrowych myśli, więc brakuje zdrowego rozsądku!

Żaden okupant nie byłby w stanie nas wymordować, gdyby w depopulacji nie pomagali truciciele!

Mikrocząstki plastiku we wszystkich ludzkich narządach [97]

Plastiki z opakowań i butelek

Tworzywa sztuczne zanieczyszczają środowisko w każdym miejscu na świecie. W pół wieku od postrzegania plastików dla wygody stały się zagrożeniem zdrowia i życia. Maleńkie kawałki plastiku z opakowań na żywność i butelek na wodę są już w każdym ludzkim narządzie, także tych filtrujących: płucach, nerkach, śledzionie, wątrobie…

Niepokoje żywieniowców

W ostatnich latach eksperci w dziedzinie zdrowia wyrażali zaniepokojenie z powodu powszechnego stosowania tworzyw sztucznych w produktach konsumpcyjnych i chemikaliach używanych do ich wytworzenia. Niepodważalną oczywistością jest, że ma to szereg ujemnych skutków dla zdrowia w postaci: cukrzycy, otyłości, zaburzeń seksualnych, bezpłodności… Mikrocząstki plastiku w tkankach działają na organizm rakotwórczo i drażniąco w taki sposób, jak azbest i powszechne od roku „maseczki” – powodują stany zapalne prowadzące do raka.

Przeciętny człowiek spożywa tygodniowo średnio pięć gramów plastiku, tyle zawiera karta kredytowa!

Naukowe potwierdzenie

Mikrocząstki plastiku to mikroskopijne kawałki tworzyw sztucznych. Są tak małe, że przedostają się z układu pokarmowego do krwiobiegu. Krążą wraz z krwią, trafią do wszystkich narządów, także tych filtrujących: płuc, nerek, śledziony, wątroby… Miałem o tym pisać ponad rok temu, gdy byłem na Filipinach, ale nie miałem źródeł, na które mógłbym się powołać. Teraz potwierdzili to naukowcy z Ośrodka Biotechnologicznego ds. inżynierii Zdrowia Środowiska Uniwersytetu Stanu Arizona. Wykryli oni mikrocząstki plastiku w każdym z badanych ludzkich narządów.

Naukowe łajdactwo

Główny naukowiec dr Charles Rolsky przyznał, że są dowody na to, że plastiki przedostają się do naszych ciał.

Jednakże naukowcom, mimo iż wykryli mikrocząstki plastiku w każdym badanym narządzie, wygodnie jest udawać, że nie wiedzą, czy plastiki w organizmie są tylko uciążliwe, czy wyniszczają zdrowie i życie. To dzięki takiej postawie dostają finanse na badania, dyrdymały wokół badań i wynagrodzenia za nie.

Zamiast grzmieć na alarm i interweniować by zarazę wycofać robią sobie „naukowe” zabawy. Opracowali procedurę ekstrakcji mikrocząstek plastiku z tkanek zwłok. Następnie wykorzystali spektrometrię do analizy 47 próbek tkanek dostarczonych przez Ośrodek Badań nad Chorobami Neurodegeneracyjnymi ASU-Banner, który dysponuje bankami mózgów i ciał wykorzystywanych do badań.

Podczas gdy na całym świecie powszechne są cierpienia, choroby, skracanie życia przez plastiki „naukowcy” bawią się w tworzenie kalkulatora internetowego, mającego przeliczać informacje o mikrocząstkach plastiku na jednostki masy i pola powierzchni w celu ustalenia, ile plastiku dostało się do poszczególnych narządów danej osoby. Bawią się w tworzenie „atlasu zanieczyszczenia człowieka”.

Unikaj ile się da

Choć całkowicie nie unikniemy połykania mikrocząstek plastiku, gdyż są nawet w wodzie z kranu, wodzie butelkowanej, powietrzu… znacznie ograniczymy ich wchłanianie używając butelek ze stali nierdzewnej lub szkła, kupując żywność niepakowną w plastik, torby na zakupy stosując z tkanin naturalnych, bieliznę pościelową i osobistą stosując z tkanin naturalnych…

Zadbaj przynajmniej o swoje dziecko; śniadań do szkoły nie pakuj w plastik, wody nie wlewaj do plastiku, plastikowy piórnik zastąp drewnianym, wywal plastikowe okładki na książki i zeszyty…

Dwumiesięcznik NEXUS

Polecam dwumiesięcznik NEXUS. W numerze 1 (135) styczeń-luty 2021 jest artykuł na temat zagrożeń od plastików, naukowych dowodów i naukowych dyrdymałów. Stamtąd pochodzi część powyższego.

Jest tam także na temat oszustw medycznych, zagrożeń, cennych remediów, cennych wskazówek, mocy umysłu… Każdy znajdzie tam wiele cennego i wartościowego materiału.

Chcą mordować słonie, lwy, szympansy, ciebie, twoje dzieci i wnuki [84]

Francuski gigant paliwowy Total zabiera się do budowy największego na świecie rurociągu do przesyłu ogrzanej ropy naftowej – w samym sercu Afryki!

Olbrzymia rura ma przeciąć jedne z najcenniejszych na Ziemi rezerwatów słoni, lwów i szympansów, powodując wysiedlenie dziesiątków tysięcy rodzin i pchając całą planetę ku całkowitej klimatycznej katastrofie.

Lokalne społeczności robią co mogą, by nie dopuścić do tej inwestycji, ale to walka z jednym z najpotężniejszych koncernów świata więc potrzebują pomocy. I właśnie my możemy im pomóc!

Szczególnie oburzające jest, że planując ten skandaliczny rurociąg, prezes francuskiego koncernu buduje wizerunek firmy dbającej o klimat i środowisko. Wytknijmy mu tę hipokryzję w naszej wielkiej petycji. Kiedy zbierzemy wystarczająco dużo podpisów, dostarczymy ją i nagłośnimy ten skandal we francuskich mediach. Zgotujemy koncernowi Total wizerunkowy koszmar. Podpisz petycję i poprzyj lokalne społeczności, które walczą z tym projektem – póki nie jest za późno!

Podpisz petycję teraz!

Ten rurociąg ma być tak olbrzymi, że przeciąłby ponad 200 rzek i 12 chronionych lasów, gdzie ogromna ilość wspaniałych gatunków zwierząt walczy o przetrwanie. Nawet jeden wyciek mógłby spowodować straszną katastrofę.

Powstrzymanie tego projektu nie będzie łatwe, ale Avaaz ma plan. Pokażemy światu, że za cały ten pomysł odpowiada koncern Total, opublikujemy we francuskich mediach ogłoszenia i artykuły tuż przed rozpoczęciem procesu sądowego w tej sprawie i nawiążemy współpracę z oddolnymi i globalnymi organizacjami. Będziemy także przekonywać polityków i przedstawicieli biznesu, by również zaprotestowali przeciwko tej inwestycji.

Udziałowcy rurociągu twierdzą, że jego budowa stworzy nowe miejsca pracy. Jednak zdaniem ekspertów trwałych miejsc pracy może powstać jedynie 300 – a ich cena będzie ogromna: gigantyczne szkody dla środowiska i wysiedlenie tysięcy rolników w Ugandzie i Tanzanii. Co więcej, inwestycja wciągnie cały ten region Afryki w pułapkę brudnej energii dokładnie w chwili, gdy świat dąży do przechodzenia na czyste źródła energii.

Tu chodzi o coś więcej niż powstrzymanie lekkomyślnej inwestycji czy nawet o ochronę afrykańskiej przyrody. Po prostu nie możemy pozwolić sobie na to, by wciąż wydobywać i spalać tak wielkie ilości ropy. Dlatego ta sprawa dotyczy wszystkich ludzi. To walka o ochronę życia na Ziemi, o obronę najsłabszych społeczności przez zakusami potężnych koncernów, a także o to, by przyszłość naszych dzieci była ważniejsza od interesów garstki najbogatszych ludzi świata. Podpisz petycję i udostępnij ją wszystkim znajomym:

Podpisz petycję teraz!

Walka o klimat jest zakodowana w DNA naszego ruchu. Prowadziliśmy zażarte kampanie i wyprowadziliśmy miliony ludzi na ulice miast całego świata, by doprowadzić do podpisania paryskiego porozumienia klimatycznego. Ale stawaliśmy także oko w oko z gigantami takimi jak Monsanto – i wygrywaliśmy. Teraz cała siłą naszego ruchu powstrzymajmy katastrofalny projekt Totala, póki nie jest za późno.

Z nadzieją i determinacją,
Martyna, Pascal, Alice, Bert, Aloys i Luis wraz z całym zespołem Avaaz

P.S. W tym miejscu zwykle zamieszczamy linki do źródeł w języku polskim. Tym razem również chcielibyśmy to zrobić – ale właśnie w tym problem: polskie i światowe media nie piszą o tej sprawie. Dlatego musimy ją nagłośnić i potrzebujemy Twojego podpisu! Poniżej zamieszczamy linki do informacji dostępnych w języku angielskim.

Dowiedz się więcej:

Yale Environment 360: Wielki rurociąg naftowy przetnie serce Afryki
https://e360.yale.edu/features/a-major-oil-pipeline-project-strikes-deep-at-the-heart-of-africa

The Independent: Społeczeństwo obywatelskie zaniepokojone planami budowy rurociągu
https://www.independent.co.ug/civil-society-concerned-over-oil-pipeline/

Business & Human Rights: Rażące naruszenia obowiązków prawnych: przypadek działalności koncernu Total w Ugandzie)
https://www.business-humanrights.org/en/latest-news/serious-breaches-of-the-duty-of-vigilance-law-the-case-of-total-in-uganda/

PRI: Rolnicy z Ugandy stawiają czoła francuskiemu koncernowi naftowemu – z konsekwencjami dla ponadnarodowych firm
https://www.pri.org/stories/2020-01-10/ugandan-farmers-take-french-oil-giant-game-changer-case-multinationals

WWF: Ochrona ludzi i środowiska w projekcie rurociągu w Afryce Wschodniej
https://www.wwf.no/assets/attachments/99-safeguarding_nature_and_people___oil_and_gas_pipeline_factsheet.pdf

Friends of the Earth: Do zobaczenia w sądzie, Total!
www.totalincourt.org

Avaaz to globalna społeczność licząca sobie ponad 60 mln osób. Prowadzimy nasze kampanie po to, by przekonania i poglądy ludzi na całym świecie kształtowały globalne decyzje. („Avaaz” w wielu językach oznacza „głos” lub „pieśń”). Członkowie i członkinie społeczności Avaaz pochodzą ze wszystkich krajów na ziemi, a nasz zespół pracuje w 18 państwach na 6 kontynentach i mówi w 17 językach. Poznaj niektóre z największych kampanii Avaaz tutaj. Możesz nas obserwować na FacebookuTwitterze i Instagramie.
skopiowane z witryny
https://poczta.wp.pl/k/#/mails/show?id=aafba503b3a1a4e0f4687005&label=1

Byliśmy w przybytku dyjabła [79]

Witam wszystkich serdecznie

Wraz z przyjacielem Robertem – znanym z naturalnej uprawy dawnej odmiany orkiszu i prozdrowotnych produktów z tego cudownego zboża, którym zachwycała się święta Hildegarda – byliśmy w Milówce, w miejscu od niedawna nazywanym Gajem Świętowita. Pojechaliśmy tam na zaproszenie nowego gospodarza tego miejsca. W dobie plandemii (zaplanowanego ludobójstwa) miałem pokazać oczyszczającą i ochronną moc ognia. Ponieważ organizator prosił bym rozszerzył moje wystąpienia o prezentacje ziół przygotowałem kilka wystąpień o różnej tematyce prozdrowotnej z dominującym udziałem ziół. Propozycja programowa była taka:

Sobota 1 sierpnia 2020 r.
godz. 13 – 15. Święte Ognie w Świętych Gajach, Agniyoga, Agnihotra, Agniterapie, Homaterapie, ogniste ziele oraz zdrowotny prezent dla każdego (niespodzianka, cud uzdrawiający).
godz. 16 – 18. Podróż ku zdrowiu z ziołowym panaceum.
godz. 20 – 20.30. Wieczorne spotkanie z agnihotrą.

Niedziela 2 sierpnia 2020 r.
godz. 5.30 – 6.30. Agnihotra o wschodzie Słońca.
godz. 8.30 – 10. Ziołowe kolory zdrowia i urody.
godz. 11.30 – 12. Południowe spotkanie z agnihotrą.
godz. 13 – 15. Podróż ku zdrowiu z ziołowym panaceum – ciąg dalszy – najlepsze z najlepszych.
godz. 16 – 16.30. Popołudniowe spotkanie z agnihotrą.
godz. 17 – 18. Ziołowa wolna amerykanka, czyli łatwe odpowiedzi na trudne pytania.

Każde ze spotkań miało być połączone z uzdrawianiem wszystkiego, co dotychczas było niemożliwe i spełnianiem życzeń/marzeń zdrowotnych dotychczas nieosiągalnych.

Na miejscu okazało się, że organizatorzy zapomnieli zaprosić gości,  zapomnieli wywiesić zapowiedzi, zapomnieli przygotować rzutnika, zapomnieli nawet zapewnić mi wody, nie wspominając o obiedzie. Uciekli jak tchórze. Personel nie poczęstował mnie nawet szklanką wody, a zapytany co mają do jedzenia wyjaśnił, że nic nie mają, ale z grzeczności mogą zamówić katering.

Rodzina z dziećmi, która tam przyjechała na spotkanie ze mną opowiedziała nam jak tydzień wcześniej nie pozwolono dzieciom zobaczyć ogrodu szumnie nazywanego gajem, nie sprzedano im nawet szklanki wody, nie pozwolono skorzystać z sanitariatu…

Dawna mądrość mówi, że nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Dziękujcie Niebiosom, że Wasze dzieci nie weszły do tego przybytku dyjabła, gdzie straszą ogromne rzeźby szkaradnych potworów, powodujące nie tylko obrzydzenie. Te piekielne monstrualne maszkary działają niszcząco na wszystko, a szczególnie na psychikę. Zło emanujące z tych maszkar niszczy nie tylko dzieci.

Miejsce bezpodstawnie i bezprawnie nazywane Gajem Świętowita w samym centrum okraszone jest plastikowymi domkami jakich pełno w supermarketach i na podwórzach. Wyglądają jakby tam trafiły ze śmietnika.

W tym przybytku dyjabła nie ma nic do jedzenia. Do picia zaś tylko soki wyciskane w maszynach, które ów przybytek dyjabła promuje i którymi handluje.

Przy każdej okazji podkreślam wyższość wiedzy ponad wiarą. Także teraz proszę nie kierować się wiarą czy niewiarą, lecz osobiście przekonać się o ohydzie tego miejsca i opisać swoje wrażenia, choćby tutaj.

Brud energetyczny tam nabyty zmyć można w płynącym za drogą górskim strumieniu z kamiennymi wodospadami. Omijajcie jednak okolice bramy wjazdowej do gospodarstwa poprzedniego gospodarza przybytku dyjabła, wcześniej nazywanego „Leśnym Grodem”, ponieważ tam strumień zaśmiecony jest plastikowymi wiadrami po budowlanych klejach, farbach i  innych paskudztwach trującej chemii syntetycznej. Poza takimi śmieciami ten górski potok zaśmiecony jest także workami z tworzyw sztucznych, ogromnymi fragmentami siatki ogrodzeniowej i wszystkim, co w moim mieście wywożone jest na wysypiska. Dlaczego w górach trafia to do potoków? Ja wiem, bo poznałem mentalność tego szołmena (i w jego gospodarstwie i na Filipinach), Wam pozostaje przekonać się na własnym organizmie.

Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski

Jeśli przez ciebie zdrowie zakwita to cię w swym domu każdy powita [77]

Po powrocie z Filipin w Sztuce Zdrowego Życia w Łodzi 7 maja 2019 r. przedstawiłem trochę ciekawostek i przemyśleń. Dawno o tamtym spotkaniu zapomniałem, ale wpadł mi w ręce przygotowany na tamto spotkanie szkic. Część z poruszanych tam tematów tutaj rozwijam, a na tytuł wykorzystałem motto tamtego spotkania.

Trzy miesiące na Filipinach

Filipiny to 7107 wysp i wysepek, więc należałoby mówić Archipelag Filipiński. Ja poznałem tylko cztery z nich.
Klimat Filipin zalicza się do równikowych o wybitnych cechach monsunowego. Na Filipinach jest ciepło i wilgotno. Temperatura powietrza niewiele się waha, średnio utrzymuje się na poziomie 28°C. Tuż przed nastaniem wilgotnej pory monsunowej temperatury osiągają w dzień 35°C. Wilgotność przez cały rok wynosi 80% i więcej, a w czasie monsunu sięga nawet 100%. Tajfuny, powstają w zachodniej części oceanu i wędrują nad wschodnie wybrzeża kraju.

Trzy miesiące spędziłem na Filipinach. Poznawałem tamtejszą przyrodę, drzewa, zioła, owoce, warzywa… Na Filipinach występuje prawie 10 tysięcy gatunków roślin, w tym 3 tysiące gatunków drzew. Ludzie tam żyją beztrosko, bo rząd mało ingeruje w ich życie. Przy szkołach dzieci zakładają ogródki ziołowe, pielęgnują i poznają rośliny lecznicze.

W oderwaniu od ponurej codzienności w Polsce, na Filipinach podreperowałem stan zdrowia. Poznałem metody lecznicze tamtejszych szamanów… Jeśli także chcecie prozdrowotnie wykorzystać tamten klimat możemy wspólnie się tam wybrać. Na Filipinach są jeszcze miejsca, które można nazywać rajem, jednakże masowo niszczone przez amerykańską śmieciową paszę nazywaną żywnością, trujące napoje i foliowe opakowania.

Filipińskie fermy drobiu

Na Filipinach kury (innego drobiu nie spotykałem) karmione są wyłącznie paszami amerykańskimi z roślin genetycznie modyfikowanych. Pasze z genetycznie modyfikowanych organizmów (GMO) są stosowane na całym świecie, jednakże w Polsce kury karmione są także  pszenicą nasyconą glifosatem.
Na Filipinach pasze dla kur sprzedawane są w sklepach spożywczych, a worki z paszami leżą obok otwartych worków lub skrzyń z ryżem, którego tam jest kilka rodzajów.
Fermy drobiu w Polsce to murowane budynki ze sztucznym oświetleniem. Na Filipinach fermy drobiu to klatki na powietrzu ze światłem słonecznym. Filipińskie kurze brojlery są mniejsze od polskich. Czy są zdrowsze? Ci, którzy ich nie jadają żyją trzy razy dłużej od tych, którzy się tym żywią.

Zioła filipińskie i słowiańskie

Mógłbym wiele opowiadać o roślinach rosnących na Filipinach, ich stosowaniu w przeróżnych problemach z nowotworowymi włącznie. Jednakże pobyt na wyspach Filipińskich wyostrzył moje docenianie ziół słowiańskich i propagowanie ich skuteczności.
Słynne na Filipinach moringa oraz ipilipi rosną tam jak chwasty niczym w Polsce pokrzywa i komosa.
Na Filipinach liście, kwiaty i nasiona moringi wykorzystywane są w wielu potrawach niczym w Polsce natka pietruszki. Powszechna jest tam zupa z liści moringi, u nas zupa z pokrzyw jest niedoceniana. Pokrzywy są mało znane, a jeśli nawet znane to pobieżnie i mało doceniane, choć są równie skuteczne, a często skuteczniejsze od roślin egzotycznych. Pokrzywom poświęciłem książkę: Zielona Apteka. Chwasty warte naszej miłości.
Na spotkaniu zaprezentowałem tę książkę.

Apel

Do kolejnego wydania tej książki potrzebuję informacji w jakim muzeum znajduje się i jaki tytuł ma obraz Albrechta Dürera przedstawiający anioła z pokrzywą w ręku wzlatującego do tronu Najwyższego

Apeluję do biegłych w internecie i znawców sztuki o podesłanie mi tych informacji i fotki tego obrazu (bądź rysunku). Kto mi je podeśle otrzyma nowe, rozszerzone wydanie tej książki.

Brak radości i optymizmu

Filipińczycy są radośni, wyglądają na szczęśliwych, dzieci tam nie płaczą, maja dużo swobody. W Polsce rzadko spotykamy ludzi radosnych, tryskających optymizmem. Większość jest smutnych. Polacy są truci, przeciążani, nieszczęśliwi…, żyją w ciągłym stresie.

Od dawna jesteśmy systematycznie wyniszczani fizycznie i psychicznie. Szczególnie ogłupiają filmy i seriale pełne nieszczęść, konfliktów, przemocy, zdrad, głupoty, bandytyzmu…  Ogłupiają nawet tak niewinnie wyglądające programy jak: „Europa da się lubić”, żenujące wygłupy Magdy G., promującej firmę, której przyprawy zawierają groźne dla zdrowia trucizny. Demoralizacja, okrucieństwo, strach panują nawet w filmach dla dzieci i dobranockach. Przeciąża to najpierw system nerwowy, a w konsekwencji także system immunologiczny, a ten długotrwale przeciążany staje się mało wydolny by nas chronić przed infekcjami i innymi zagrożeniami.

Dlaczego tak wiele osób w Polsce tak często pasjonuje się cudzym życiem? Bo nie potrafią kierować swoim.

Z czym przestajesz tym się stajesz

Parafrazując znane przysłowie: z kim przestajesz takim się stajesz przedstawiam jego rozszerzenie: z czym przestajesz tym się stajesz. Jakże często opowiadacie znajomym, koleżankom, siostrom, córkom co i jak boli Was i Waszych znajomych? Skupianie się na bolączkach, niemocach, bezradności generuje i potęguje je.
Dlaczego nie ma w Was radości, zachwytów pięknem przyrody, natomiast są: choroby, nieszczęścia, głupota. Czytacie gazety odmóżdżające, oglądacie filmy demoralizujące, bandyckie, łajdackie… Nie zauważajcie, że to wyniszcza?

Trzymiesięczny pobyt na Filipinach uwrażliwił mnie tak, że teraz ostrzej widzę bezmyślność i głupotę otaczających mnie dwunożnych.

Nie mamy na tyle czasu by odnieść się do podwórka światowego, więc pozostańmy przy podwórku domowym. Hurtownia zielarska przysłała mi Mydlnicę zamiast zamówionej Mącznicy. Handlarzowi jest obojętne co sprzeda. Mnie to nie zaskakuje, bowiem od lat powszechny jest cukier wanilinowy zamiast waniliowego i większość domowych gospodyń kupuje i stosuje ten syntetyk bez świadomości czym truje siebie, rodzinę, bliskich.

Cyjanek w soli

Uwagę tych, którym wydaje się to mało ważne, gdyż taki cukier stosowany jest nie na co dzień lecz do wypieków okazjonalnych, świątecznych pragnę zwrócić na cyjanek w soli stosowanej na co dzień. Cyjanek w soli spotkałem nawet u profesora, który pisze książki o zdrowym odżywianiu i leczniczych mocach żywności. Profesor napisał ponad 60 książek, w tym także dotyczących żywności zdrowej i trującej, trujących leków i truciznach w lekach.

Pokazałem książki profesora i zobowiązałem się przywieźć je od profesora dla chętnych.
Chętnych nie było.

Ponieważ soli używamy niewiele, a niektórzy już świadomie wybierają sól bez cyjanku, więc możecie lekceważyć tę formę depopulacji Słowian. Wszystkie sklepy nazywane spożywczymi, choć tam trudno spotkać coś bezpiecznego do spożycia, najwięcej oferują mięs, przetworów mięsnych, wypieków z pszenicy, przemysłowych produktów cukierniczych, napojów w butelkach z trującego plastiku, słodzonych nie tylko cukrem, ale także aspartamem, o którego szkodliwości zapewne dużo wiecie i neotamem, o którym mało kto wie, skupmy się na tym asortymencie.

Aspartamowi i neotamowi poświęciłem rozdział książki: Owocowe i warzywne sposoby na zdrowie. Zaprezentowałem tę książkę. Zainteresowanych nie było.

Pszenica & orkisz

Pszenica jest najbardziej przemodyfikowywana, zarówno przez tych, którzy dążą do coraz większych plonów i coraz większego zysku, jak też tych, którzy wiedzą jaką świętością dla naszego kręgu cywilizacyjno-kulturo­wego był chleb więc usiłują nas wytruć także trującymi wyrobami chlebopodobnymi, bezzasadnie i kłamliwie nazywanymi chlebem.

Alternatywą i ratunkiem jest orkisz, ale prawdziwy. To podkreślenie jest niezbędne, gdyż powszechnie stosuje się pszenice orkiszowe powszechnie nazywane orkiszem. Orkisz nie jest pszenicą lecz jej p-r-e-k-u-r-s-o-r-e-m-!

Kłos orkiszu jest płaski, ziarniaki z ziarenkami w kłosie orkiszu ułożone są płasko na dwie strony, kłos pszenicy jest walcowaty, ma cztery, a często sześć ziarenek rozmieszczonych dookólnie.

Orkiszowi poświęciłem rozdział książki: Brzuch ma rozum więc tutaj nie ma potrzeby powtarzać zawartych tam wyjaśnień. Dodam tylko, że pszenica wychładza i zaflegmia a orkisz ogrzewa i odflegmia.

Mięso, sól, arszenik, azotany…

Do mięs od zawsze używano dużych ilości soli. I do konserwowania i do przyprawiania. Trudno mięso spożyć bez soli, więc wraz z mięsem dostajemy soli tak dużo, że nasz organizm nie radzi sobie z wydalaniem jej i jest ciągle zatruwany nie tylko mięsem, ale także zawartą w nim solą i innymi zawartymi w mięsie toksynami (hormony, antybiotyki, sterydy) przyspieszającymi wzrost, poprawiającymi wygląd (długo utrzymującymi wygląd nienaturalny, polepszony), zabezpieczającymi przed zbyt szybkim psuciem…

Obecnie mięso dla ładnego wyglądu i trwałości nasycane jest także arszenikiem. Czym jest arszenik niektórzy wiedzą, a kto nie wie niech się dowie, zanim sięgnie po mięso i przetwory z mięs.

Do ładnego wyglądu i trwałości mięsa stosowane są także azotany, które w marchwi są krytykowane, natomiast w przemyśle mięsnym stosowane powszechnie.

Dym w płynie

Obecnie zamiast wędzenia stosowany jest dym wędzarniany w płynie. Czym jest ta trucizna łatwo się przekonać po twarzach zjadaczy tak zwanych wędlin. Mówię tak zwanych, bo to, co powszechnie nazywacie wędlinami nie jest wędzone zimnym dymem, lecz nasycane chemią o smaku i zapachu dymu. Unia Jewropejska chce nas „chronić” przed toksynami z wędzenia, ale ukrywa prawdę, że poprawne wędzenie zimnym dymem nie daje toksyn.

Toksyny powstają przy złym wędzeniu nad ogniem i grillowaniu! To też jedna z metod depopulacji.

Aspartam, neotam, chleb w foliach

O aspartamie i neotamie znajdziecie rozdział w mojej książce: Owocowe i warzywne sposoby na zdrowie, więc tu potraktuję to tylko sygnalizacyjnie.

O ile rozumiem, że wyznawcy najbardziej plugawej religii chcą nas wytruć to już nie sposób zrozumieć tego, że sami powszechnie chleb przechowujemy w foliach, lodówkach, zamrażarkach, chlebakach o podstawie z płyt wiórowych nasycanych chemicznymi truciznami.

Kruchość kości

Na pewnej wsi położonej wśród lasów gdzie czasem jeżdżę rowerem studnię kopały dwa pokolenia. Do niedawna była tam woda czysta i zdrowa, teraz jest wodociągowa z glifosatem, bakteriami e-koli, azotanami…

Znajomy ze szkoły mieszkającą tam matkę pasie pszenicznymi bułkami, pszenicznym chlebem, margaryną, herbatą, którą ona pija do każdego posiłku.
Gdy kości kruszeją nie utrzymują ciężaru, pękają, staruszka traci równowagę i upada, trafia do szpitala, a lekarze mówią, że łamie kości w wyniku upadków. Prawda jest inna – pękały szyjki kości udowych więc traciła równowagę i upadała.
Dlaczego kości kruszeją? Jej pokarmy nie zawierają witamin, a nadużywana herbata dodatkowo wypala witaminy, szczególnie te z grupy B.

Ten temat poruszałem też w innych miejscach, więc uważnym sympatykom i obserwatorom moich wypowiedzi zapewne jest znany. Mniej uważni mogą go łatwo odnaleźć.

Zawsze tak robimy

Za krótka Brytfanna. Tę anegdotę zapewne moi czytelnicy znają, więc tu jej nie przytaczam.

O roli końskiego zada w rozwoju cywilizacji

Ten temat rozwinę w odrębnym artykule.

Skąd czerpać wiedzę

Kupowałem gazety o tytułach zielarskich, także naukowe, także z doświadczeń czytelników. Wszystkie były głupawe, mało ambitne, mieszające perły z błotem. Niektóre (w tym ta mocno promowana), kopiowały moje artykuły lub obszerne ich fragmenty. Ci „autorzy” i wydawcy są tak mało gramotni i tak mało ambitni, że pozostawiają tam nie tylko moje sformułowania ale nawet moje błędy. Dowodzi to, że moje artykuły skanowali i nie przyszło im do łbów by moje sformułowania przeredagować i moje błędy skorygować.

W gazetach nie ma wiedzy, są tylko wiadomości, w większości bezużyteczne.

Czy w ogóle wiedza jest potrzebna?

Małpy nie chodziły do szkół, a poszkodowane małpiątko przytulają i głaskają.

Siedmiomiesięczne dziecko zachorowało na odrę. W tym czasie także ząbkowało. Który lekarz potrafi prawidłowo zdiagnozować dwie równoczesne przyczyny gorączki?

Na odrę jest po trzy punkty na rączkach i nóżkach. Można je stymulować, ale nie ma potrzeby ich znać, bowiem masaż dziecięcy załatwia stymulację wielu punktów, także tych. Odra przeminie w dwa dni. Który lekarz wraz z całym „dorobkiem” farmaceutycznym jest tak skuteczny jak masaż matki?

Jaki Elementarz taka mentalność

W Polsce wszyscy wiedzą, że Ala ma kota, gdyż Ala była pierwszą bohaterką w polskim Elementarzu. W innym, bardzo starym kraju pierwszy podręcznik dla dzieci zaczyna się słowami: „człowiek jest dobry”. Jak różnie te różne myśli wpływają na wychowanie i psychikę widać na każdym kroku, więc mój komentarz tutaj raczej nie jest potrzebny. Porównaniem Elementarzy różnych kultur chciałem pobudzić czytelników do własnych refleksji. I przypomnieć wypowiedź klasyka: „Takie będą rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie.”

Choroby z nadmiaru

Wiemy, że choroba Alzheimera to skutek długotrwałego zatruwania toksycznym glinem, czyli aluminium, głównie ze szczepionek, leków, oprysków… Ja polecam kąpiele ziołowe, by oddziaływać na organizm przez dużą powierzchnię ciała, oczyszczać z wszelkich toksyn, dostarczać pierwiastka młodości, odporności, długowieczności. Lekarze, terapeuci, laboratoria wykonujące analizy pierwiastkowe włosów polecają suplementy.

Suplementy mogą być pomocne w chorobach z niedoboru: szkorbut, anemia… Natomiast alzheimery, parkinsony, cukrzyce, lustrzyce, nadciśnienia, astmy, wieńcówki… powstają z nadmiaru!

Nadmiar mamy głównie toksyn, które trzeba z organizmu usuwać, a nie dodawać kolejnych.
Czy wrzucenie do śmietnika garści choćby brylantów sprawi, że śmietnik przestanie śmierdzieć?
Czy może wyzdrowieć kto nadal dowala do śmietnika, który zrobił ze swego organizmu?
Jeśli przestanie zaśmiecać swój organizm wówczas on sam sobie poradzi. Sam się oczyści, sam się zregeneruje, sam się naprawi. Nie potrzeba mu w tym pomagać – wystarczy nie przeszkadzać!

Kąpiele

Jeśli chcemy oczyszczanie wspomóc to najskuteczniejsze są kąpiele w odpowiednich ziołach (bogatych w krzemionkę i odpowiednio przygotowanych). Teraz mamy świeże pokrzywy, więc je wykorzystujmy w kuchni, higienie, kosmetyce…

Do kąpieli ziołowych trzeba się starannie umyć, żeby ciśnienie wody przez pory skóry nie wtłaczało brudu z powierzchni do wewnątrz, wyszorować i rozgrzać, żeby zioła wchłaniały się przez otwarte pory dużej powierzchni ciała.

Wanna

Wielu mówi mi, że nie mają wanny, bo ją wyrzucili. A przecież ja nie mówiłem nigdy, że kąpać się mają w swojej wannie, ani nawet, że w wannie. Ja w dzieciństwie kąpałem się w balii. A można także w beczce, szafliku… (kto pamięta to naczynie?).
Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu.

Wypuklina 3 tygodnie po operacji

Zgłosił się do mnie mężczyzna 3 tygodnie po operacji chirurgicznej z powodu rwy kulszowej.

Co powoduje rwę kulszową? Ucisk na nerw kulszowy przemieszczonego lub zdeformowanego kręgu, albo wypchniętego z dysku (krążka międzykręgowego) jądra miażdżystego. Podobnie uciskany może być każdy inny nerw, wówczas inaczej nazwiemy objaw, mimo iż powodowany jest tą samą przyczyną – uciskiem na nerw.

Bohater „wyleczony” chirurgicznie oczekuje, że ja naprawię błędy i partactwo medyków oraz jego głupoty. Medycy wiele chcą, choć niewiele mogą, ja wiele mogę, ale czy godzi się ratować idiotów? Z punktu widzenia ludzkości lepiej by idioci sami się eliminowali. Powstrzymywałoby to innych przed hołdowaniem medycznym żmijom, które wysysają nasze pieniądze i wyniszczają nasze zdrowie, wtłaczając trucizny i wycinając części ciała.

RZS, ZZS… – moje remedium

Na spotkaniu przeczytałem z mojej książki: „Zielona Apteka. Chwasty warte naszej miłości” fragment o różnych nazwach chorób stawów, a także moje remedium z rzodkiewki, pokrzyw, cebuli. Czytający ten artykuł moje książki mogą czytać sami, więc nie będę ich tu przepisywał.

Moje remedium wariatowi z wypuklinom też by pomogło, ale on zamiast rzodkiewki, pokrzywy, cebuli wybrał chirurgów, by medycy i farmaceuci czuli się ważni, by się bogacili. Teraz ode mnie żąda bym ich błędy naprawiał! Dla kogo miałbym to robić? Idioty, który nawet po moją książkę nie sięgnie, bo uważa się za patriotę lepszego ode mnie? Komentarza na stronie ambasadorzdrowia.pl nie napisał, żeby ta strona żyła, żeby była wyżej pozycjonowana. Większość odwiedzających moją stronę także tylko z niej czerpie nie zostawiając nic w zamian. Miałbym żebrać o suwa czy łapkę w górę? Nie poczuwacie się do promowania mojej strony a ja miałbym ratować Was z waszej głupoty i głupoty waszych medyków?

On naprawdę powiedział, że jest patriotą lepszym ode mnie! I ten „lepszy” żąda od „gorszego” pospawania śrub, które chirurdzy zupełnie niepotrzebnie wstawili mu w kręgosłup, a on uważając się za wyleczonego dźwigał ponad możliwości połatanego kręgosłupa i je pourywał.

Zioła przed domem

Przed domem profesora widziałem rosnące tam zioła, akurat te, które dla Jego zdrowia są nie tylko korzystne, ale wręcz niezbędne. Ciekawe, że nieco dalej rosną inne zioła, a przed drzwiami profesora te, które Jemu byłyby pomocne.
Profesor ich nie stosuje, naiwnie sprawdza czy wreszcie trafi na lepszy farmaceutyk. Sprawdza i sprawdza, Jego stan się pogarsza i pogarsza, aż przychodzi Słonko i pod wpływem Słonka zaczyna się polepszać.

A czy czytelnicy mojej strony, ambasadorzdrowia.pl. doceniają rolę Słońca i Jego wpływ na zdrowie i samopoczucie?

Spekulant

Pod artykułem: Trzy łyki retoryki dostałem taką replikę: Chciałem od pana książki kupić na początek ponad 15 sztuk, wysłać pieniądze przed kupnem. Już rozmawiałem ze znajomymi lokalnie i z grupami o podobnych zainteresowaniach na Pejsbuku. Miałem w planach rozmowę o pana książkach z właścicielem H…M (firma sprzedaje wyciskarki owoców), ale niestety książek jak nie było tak nie ma, więc i tematu nie poruszałem. Także biadolenie pana o ludziach, co nie mają kasy mnie nie dotyczy. Poczułem się urażony, więc musiałem odpisać, a i trochę pana wkurzyć żeby na tych Filipinach nie czuł się bez winy.

No to widzicie z jakimi cwaniaczkami mam do czynienia. Kolejny spekulant pragnie biznesować na mojej pracy. Po kryjomu przede mną, poprzez handlarza wyciskarek, chce handlować moimi książkami.
Nie wznawiam wydania moich książek aby odpocząć od takich osób.

Przewaga garażu nad książkami

Profesor Więckowski napisał ponad 60 książek. Wydawcy nie płacą autorom pieniędzmi, lecz pewną ilością ich książek. Ma więc profesor sporo swoich książek i trzyma je w garażu. Dlaczego? Bo ich nie kupujecie.

Chcecie bym ja dzielił los profesora? Zamiast inwestować w drukarzy i drukarnie i przez rok bujać się z książkami mogę kupić garaż i co miesiąc bez pracy, bez ryzyka, bez dźwigania dostawać czynsz.

Książki pisać, drukować, dźwigać? Czyż nie lepiej zainwestować w garaż i mieć comiesięczny dochód bez pracy?

Porady praktyczne

Na łódzkim spotkaniu (na każdym innym także) podałem sporo porad praktycznych na nową, zdrowszą drogę życia. Nie zostały one spisane, a szkic, który na tamto spotkanie przygotowałem to tylko tytuły luźnych myśli do rozwinięcia. Niektóre umieszczam tu przy rożnych okazjach.

Szlachetne zdrowie i fitoterapia cz. 2 [73]

Ale wyodrębnianie składników z roślin zapoczątkował szwajcarski lekarz Paracelsus (1493-1541).

Aż do lat 30 XX wielu lecznicze substancje chemiczne pozyskiwano z surowców naturalnych, głównie roślin. Wraz z alchemią bujnie rozwijała się botanika, dzięki czemu pogłębiała się wiedza zielarska. Z odkryciem Ameryki nasz świat leków powiększył się o preparaty z roślin tamtego kontynentu. Natomiast rozwój wielkiej chemii od początku idzie w kierunku tworzenia coraz nowszych leków syntetycznych.

Zioła każdy mógł znaleźć przy domu, na polu, na łące, w lesie, więc koncerny usiłują eliminować je z użytkowania, stosowania i pamięci. Leki roślinne, sprawdzone przez setki i tysiące lat, farmacja usiłuje dyskredytować jako „przestarzałe”, jednocześnie gloryfikując nowoczesne syntetyki łagodzące objawy lecz potęgujące choroby i przysparzające kolejnych chorób, które nazywamy skutkami ubocznymi. Jednakże skutki te nie są ubocznymi lecz zamierzonymi, bowiem tak się projektuje leki, żeby przysparzały chorób i chorych do leczenia. Jednocześnie dawne skuteczne i tanie leki są wycofywane i zastępowane nowymi, nie tylko nieskutecznymi, ale wręcz trującymi, wyniszczającymi i to nie tylko tych, którzy je używają, ale nas wszystkich  i całą planetę.

Kuracje ziołowe były przez ponad pół wieku niemodne i zaniechane. Dlaczego młodzi dali się omamić i poszli za nowoczesnością, zaprzepaszczając dorobek przodków?

Część dorobku ziołolecznictwa ocaliła od zapomnienia medycyna ludowa.

Wiedza ta była wstydliwie skrywana pod wpływem rozpowszechnianych poglądów jako nienaukowa, znachorska. Jednakże nie mamy czego wstydzić się, bowiem znachor, jak sama nazwa wskazuje, to znawca chorób i sposobów ich leczenia.

Na domiar złego ludzi XX wieku tak dalece fascynował rozwój nauki we wszystkich dziedzinach, że czuli się panami planety i jej zasobów.

Odwrócenie się od Natury i jej darów trwało z górą pół wieku. Dzisiaj już wiemy, że zastępowanie naturalnej fitoterapii syntetyczną chemioterapią wnosi skutki dla zdrowia niekorzystne i zazwyczaj niebezpieczne. Nowoczesne leki syntetyczne, antybiotyki, statyny itp. miały być wybawieniem od wszelkich chorób. Podobno ratowały życie w nagłych wypadkach, w rzeczywistości ich zażywanie niesie wiele skutków ubocznych i zazwyczaj tragicznych.

Niektórzy uważają, że medycyna zaczyna weryfikować swe stanowisko wobec fitoterapii, z której się wywodzi.

Już wyjaśniłem, że współczesna medycyna nie wywodzi się z fitoterapii, lecz jest znacznie, znacznie, znacznie młodsza, korzenie ma znacznie, znacznie, znacznie płytsze , zaledwie 200-letnie. W roku 1800 w przemyśle bawełnianym pracowały zaledwie 84 maszyny Jamesa Watta.

Wprawdzie wiele powszechnie znanych leków powstawało z roślin, np. Aspiryna z kory wierzby, Rapacholin z czarnej rzepy, jednakże współczesne leki to syntetyki, których nie wolno utożsamiać z roślinami i składnikami roślinnymi. Wyodrębnione poszczególne składniki powodują niepożądane skutki. To efekt zaburzania równowagi i synergii właściwej roślinom, jako całościom.

Jak wiele z tego, co nazywamy ubocznymi jest zamierzonymi?

Dziś chyba każdy ma bolesne, a często tragiczne doświadczenie w tym zakresie.

Coraz częściej placówki badawcze potwierdzają wartość tradycyjnego stosowania ziół i synergicznego działania wszystkich ich składników łącznie.

Potwierdzają też praktykę zbierania ziół (surowca zielarskiego) o określonych porach dnia, miesiąca, roku. Odkryto, bowiem iż od pory zbioru zależy stężenie olejków, alkaloidów, wielu składników warunkujących działanie. Prości ludzie od zawsze to wiedzieli z obserwacji i doświadczenia, teraz odkrywają to naukowcy.

Dziś w kręgu cywilizacji europejskiej i amerykańskiej rozpoczął się renesans ziołolecznictwa.

Przybywa leków ziołowych, rośnie zaufanie do nich, coraz więcej osób, także lekarzy, interesuje się dawnym ziołolecznictwem i współczesną fitoterapią. Ja jednak zachęcam byśmy zioła stosowali kulinarnie i nie potrzebowali ich stosować leczniczo.

Wielu w fitoterapii upatruje nie konkurentkę, lecz sojuszniczkę farmacji chemicznej.

To błąd w myśleniu – powinniśmy przywracać porządek, a nie łączyć gówna z miodem, czy jak kto woli Rokefelera z szałwią.

Współczesna fitoterapia rozwinęła tradycyjne ziołolecznictwo znane od najdawniejszych czasów i opiera się na zweryfikowanych już metodach badawczych.

Fitoterapia, czyli ziołolecznictwo to lecznicze wykorzystywanie roślin (nie tylko ziół). Ma szczególnie szerokie zastosowanie w profilaktyce, rekonwalescencji, geriatrii, gdyż leki roślinne są bezpieczne i nie powodują niepożądanych reakcji. Zachęcam do kulinarnego stosowania ziół i podkreślam wyższość kulinarnego wykorzystywania ziół nad ich leczniczym stosowaniem. Czyli przede wszystkim dla zdrowia, aby leczenie stało się zbędne.

Istnieje pogląd, że działanie lecznicze ziół jest łagodne, więc leczenie ziołami trwa długo.

 Znam wiele przykładów natychmiastowego działania ziół nawet w najcięższych przypadkach. W książce Zielona Apteka, Chwasty warte naszej miłości przytaczam dwa przypadki uwolnienia od paraliżu, jeden w jedną noc – pokrzywami, drugi w dwa dni – wiśniami.

Tu przypomnę jeszcze jeden. Młoda tancerka po zabiegu kosmetycznym całą twarz miała w ciężkim stanie zapalnym. Jej zrozpaczona matka zwróciła się do mnie dzień przed występem. Nie było czasu szukać ziół, ale w domu zazwyczaj jest coś, czego nie znamy z dobroczynnych mocy, bo wszystko stosujemy nawykowo. Poleciłem nałożyć na twarz papkę z surowych płatków owsianych i czystej wody. Ani matka ani córka nie wierzyły, że owies, który znały tylko z kulinarnego stosowania owsianych płatków można wykorzystywać także kosmetycznie. Nazajutrz zaskoczenie i zdziwienie, że papka z płatków owsianych dokonała więcej niż drogie paskudztwa syntetyczne, którymi katowały twarze. I to po jednorazowym zastosowaniu. Dla mnie było to naturalne, dla nich przeżycie na miarę cudu. Po wielu, wielu latach matka tancerki (na wernisażu męża plastyka) przypomniała mi o tym i dziękowała.

Wiele osób ma podobne problemy. Sprawdzajcie, doświadczajcie, przekonujcie się. Darmo i bez powikłań, nazywanych skutkami ubocznymi (choć zazwyczaj łatwo przekonać się, że były zamierzonymi).

Równie szybki efekt w różnych problemach skórnych daje kąpiel w krochmalu. Po jednej kąpieli szorstka skóra staje się gładką.

Mam doświadczenie zrastania się złamanych kości w ciągu tygodnia, ale to temat na kolejne spotkanie, bo wymaga pokazania zdjęć RTG.

Zwolennikami ziół są przede wszystkim zmęczeni przewlekłymi chorobami.

Raczej bezskutecznym leczeniem farmakologicznym, rujnującym cały organizm. Roślinami można wzmacniać układ odpornościowy i uzyskiwać poprawę zdrowia w niemal każdej chorobie i w każdym stadium jej zaawansowania.

Obecnie stosowanie leków ziołowych jest wygodniejsze, gdyż są gotowe preparaty.

Współczesna farmacja, pełna bandytyzmu, nie zasługuje na zaufanie. Co z tego, że jakiś przemysłowy specyfik zawiera zioła, jeśli zawiera też syntetyczne trucizny i produkowany jest przez tych samych zwyrodnialców, którzy produkują środki do trucia i zabijania?

Szlachetne zdrowie i fitoterapia cz. 1 [72]

Wybitny poeta odrodzenia napisał: „Szlachetne zdrowie
Nikt się nie dowie
Jako smakujesz
Aż się popsujesz…”
.
Tę prawdę wielu uświadamia sobie zbyt późno.

Pod wpływem ogłupiających reklam i narzucanej przez nie mody powszechne jest lekceważenie darów Natury i ich sprawdzonego przez tysiąclecia działania na nasz organizm. Działania wszechstronnie korzystnego. Nieuzasadnione pokładanie nadziei w coraz nowszych farmaceutykach domaga się przypomnienia jeszcze jednej prawdy: Dziś nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi.

Jednakże coraz więcej osób odkrywa, że sami możemy skutecznie dbać o zdrowie, a także z choroby powrócić do zdrowia. Czy tylko babcinymi ziółkami?

Wykorzystywanie roślin do wpływania na zdrowie i samopoczucie – Fitoterapia to jedna z kilku metod Naturalnego utrzymania i przywracania zdrowia. Prozdrowotnie i leczniczo oddziaływać na organizm możemy różnymi skarbami Natury. Np.: zapachami – aromaterapia, światłem – fototerapia, kolorami – chromoterapia, kamieniami szlachetnymi, półszlachetnymi, minerałami, skałami – litoterapia

Odgłosy Natury zazwyczaj kojarzymy ze śpiewem ptaków, szumem fal morskich, szumem drzew. To także skuteczne formy terapii. Ja często polecam także regenerujący spacer po uschniętych liściach ze wsłuchiwaniem się w ich szelest. Najczęściej jednak polecam kąpiele ziołowe. Przez dużą powierzchnię ciała znacznie więcej i łatwiej wchłoniemy zawartych w ziołach związków niż przez popijanie herbatek.

W swoich książkach podajesz doskonałe i po wielokroć sprawdzone sposoby, przepisy, receptury na ziołowe specyfiki przeciw różnym dolegliwościom, od gojenia ran po najgroźniejsze nowotwory.

Te sposoby, przepisy, receptury nie są moje, lecz są naszym dziedzictwem narodowym. Ja je wydobywam z mroków zapomnienia, udostępniam, upowszechniam. Mam satysfakcję, że moją pracę doceniał i promował światowej sławy kardiochirurg, późniejszy minister zdrowia. To nie tylko nobilituje, także mobilizuje, by robić to odważniej i na większą skalę.

Spośród ziołowej skarbnicy szczególnie pragniesz przybliżyć i upowszechnić wartości przypraw i specyfików z roślin.

Obok suszenia ziół, owoców, warzyw możemy sporządzać z nich zakwasy, wina, octy, nalewki, oleje, kiszonki, przeciery, soki, syropy, powidła, dżemy, marmolady, ziarna, kasze…

Przy każdej okazji promujesz przyprawy do każdej potrawy.

W książkach dodaję rozdział z przyprawami. Przyprawami mogą być pojedyncze zioła, ale także i mieszanki kilku  ziół. Robię też własne mieszanki ziołowe do wykorzystania w formie herbat, nalewek, wzmacniających, regenerujących, odkwaszających, ale też pomocnych przy przeróżnych niedomaganiach zdrowia. Najwygodniejszą formą wykorzystywania ziół są posypki ze sproszkowanych ziół. Dobrze dobranymi ziołami w odpowiednich mieszankach smakowych, ułatwiających trawienie, możemy wspierać organizm w każdej dolegliwości.

Człowiek na Ziemi zastał bogaty świat minerałów, roślin, zwierząt… Gdzie szukać korzeni fitoterapii?

Pierwotni mieszkańcy Ziemi czuli się częścią ogromnego Kosmosu i z respektem podchodzili do wszelkich form życia wokół siebie. Będąc cząstką Natury wypracowali sobie dar umiejętności korzystania z jej zasobów i tajemnic. Rośliny towarzyszą nam od zarania dziejów; stanowiły podstawę odżywiania naszych przodków.

Obcując z roślinami odkrywaliśmy coraz więcej ich zalet i wartości nie tylko kulinarnych. Z roślin wytwarzaliśmy ubiory, obuwie, barwniki, kosmetyki, roślinami konserwowaliśmy żywność, roślinami przyprawialiśmy potrawy do smaku, z roślin sporządzaliśmy leki… Niektórym roślinom przypisywaliśmy znaczenie magiczne, rośliny wykorzystywaliśmy na ofiary bogom i bóstwom, np. kadzidłowiec, mirra…

Ale najważniejszym osiągnięciem ludzkości jest wykorzystywanie roślin do ochrony zdrowia, długiego życia w zdrowiu, przywracania zdrowia, rekonwalescencji…

Poszukując roślin jadalnych odkrywaliśmy: gojące rany, uśmierzające ból, działające przeczyszczająco, hamujące biegunki, wzmacniające, uodparniające, przydające sił, urody, długowieczności…

Prozdrowotne moce roślin odkrywaliśmy rzez tysiące lat. Proszę przybliżyć historię tych odkryć.

W starożytnym Egipcie i Mezopotamii były potężne centra medyczne. Z ich doświadczeń korzystali Grecy, a za ich pośrednictwem Rzymianie.

Babilończycy i Asyryjczycy znali setki surowców leczniczych pochodzenia zwierzęcego i mineralnego oraz tysiące pochodzenia roślinnego.

Z czasów starożytnego Egiptu zachowały się papirusy medyczne, napisy i rysunki na ścianach świątyń dowodzące bardzo dobrej znajomości prozdrowotnych i leczniczych właściwości roślin. Wówczas tą dziedziną zajmowali się kapłani.

Odległe Chiny, Indie, nieznana nam jeszcze Ameryka miały własne systemy medyczne oparte na surowcach naturalnych. Chińczycy są twórcami ponad ośmiu tysięcy recept na leki pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Współczesne lecznictwo Chinom zawdzięcza odkrycie wielu roślin leczniczych i leków ziołowych nieznanych w dawnej Europie.

Źródłem europejskiej wiedzy medycznej były też osiągnięcia Greków. Powszechnie znane jest nazwisko wybitnego lekarza greckiego Hipokratesa (ok. 460-377 p.n.e.). Rzymianie przejęli tę wiedzę i wzbogacili ją o własne odkrycia.

Epokę starożytnej medycyny opartej na surowcach zielarskich zamyka działalność Ga­lena, lekarza cesarzy i gladiatorów.

Galen, a właściwie Claudius Galenus (129-199), to rzymski lekarz greckiego pochodzenia, jeden z najznakomitszych starożytnych lekarzy, kontynuator dzieła Hipokratesa, utalentowany badacz, pisarz, lekarz gladiatorów i cesarzy: Marka Aureliusza, Lucjusza Werusa, Kommodusa.

Galen wprowadził wiele nowych leków, w tym preparaty galenowe, sprostował wiele błędnych pojęć z neurologii, anatomii, fizjologii, wywarł olbrzymi wpływ na rozwój nauk medycznych w średniowieczu i odrodzeniu. W poglądach filozoficznych łączył koncepcje Platona, stoików i Arystotelesa.

Zachowało się około 150 prac Galena oraz wiele fragmentów.

Po upadku imperium rzymskiego wiedza zielarska przetrwała w klasztorach rozsianych po Europie. 

Mnisi przejęli umiejętności ziołolecznictwa od kapłanów upadłych cywilizacji. Wiele innowacji w wiedzy medycznej wprowadził okres średniowiecza. Przyczynili się do tego głównie Arabowie przekładając na swój język dzieła starożytnych autorów. W aptekarstwie zastosowali aparaty destylacyjne, wzbogacili lecznictwo europejskie o wiele środków farmacji chińskiej i indyjskiej, wprowadzili nowe formy leków. Na tej bazie rozwinęła się farmacja klasztorna. Przy klasztorach powstawały ziołowe ogrody.

Aż do XVI wieku medycyna opierała się głównie na fitoterapii. Renesansowy rozwój alchemii zaowocował powstaniem nowych idei w lecznictwie.

Niektórzy alchemię uważają za poprzedniczkę współczesnej chemii.

Niesłusznie, bowiem współczesna farmacja i wszystkie dziedziny oparte na chemii syntetycznej są znacznie, znacznie, znacznie młodsze. Korzenie współczesnej chemii są bardzo, bardzo, bardzo płytkie. Początkiem współczesnej chemii jest zastosowanie maszyny parowej w powstającym dzięki niej przemyśle tkackim. Do barwienia coraz większej ilości tkanin powstawały koncerny barwnikar­skie: Basf[i], Bajer[ii], Sandoz, IG Farben, Agfa… To z nich wywodzi się współczesna farmacja, a jej gwałtowny rozwój dokonywał się na potrzeby ludobójstwa w obozach zagłady II wojny światowej.


BASF SE – największe przedsiębiorstwo chemiczne na świecie z siedzibą w Niemczech. Nazwa BASF powstała jako skrót od Badische Anilin und Soda Fabrik (Badeńska Fabryka Aniliny i Sody).
Grupa BASF składa się z 6 dużych kompleksów chemicznych i 385 zakładów produkcyjnych na całym świecie, jak również szeregu spółek i przedstawicielstw. Przedsiębiorstwo posiada zakłady w Europie, w Ameryce Północnej i Południowej, w Afryce, w Azji. Siedziba przedsiębiorstwa znajduje się w Ludwigshafen am Rhein, gdzie działa największy na świecie zintegrowany kompleks chemiczny. Produkty przedsiębiorstwa są eksportowane do kilkuset krajów. Portfolio przedsiębiorstwa obejmuje produkty chemiczne, tworzywa sztuczne, chemię budowlaną, produkty dla rolnictwa, przemysłu kosmetycznego, spożywczego oraz ropę naftową i gaz ziemny.
Od roku 1925 przedsiębiorstwo było członkiem kartelu IG Farben, który uczestniczył w zbrodniach wojennych, m.in. przez wykorzystywanie pracy przymusowej więźniów. Po II wojnie światowej kierownictwo kartelu było sądzone w procesach norymberskich. W 1951 roku koncern został podzielony na cztery przedsiębiorstwa, m.in. BASF.
W latach 1991–1996 BASF przejęła część przedsiębiorstwa Agfa, zajmującą się produkcją nośników magnetycznych. W ten sposób powstała BASF Magnetics, sprzedana w 1996 roku; rok później zmieniła nazwę na EMTEC Magnetics.
Sprzedaż grupy w 2009 r. wynosiła 50,6 miliarda euro. Nowszych wyników nie znam.
BASF wszedł w skład konsorcjum Nord Stream budującego Gazociąg Północny.

Bayer AG – niemieckie przedsiębiorstwo chemiczne i farmaceutyczne założone w 1863 roku przez Friedricha Bayera i Johanna Friedricha Weskotta. Początkowo siedzibą przedsiębiorstwa było Barmen (obecne Wuppertal), a od 1912 jest Leverkusen, położone na północ od Kolonii.
W chwili utworzenia przedsiębiorstwo działało pod firmą „Friedr. Bayer et comp.” i produkowało barwniki. W 1881 zostało zarejestrowane jako „Farbenfabriken vormals Friedr Bayer & Co.” (Fabryki Barwników Dawniej Friedrich Bajer i wspólnicy). Przełomem w historii przedsiębiorstwa było zsyntetyzowanie kwasu acetylosalicylowego znanego później pod handlową nazwą aspiryny. Aspiryna została wprowadzona do produkcji w 1899. W 1912 Carl Duisberg został dyrektorem generalnym przedsiębiorstwa i rozpoczął proces jego ekspansji rynkowej, której uwieńczeniem było powstanie w 1925 koncernu chemicznego pod nazwą IG Farben – w czasie II wojny światowej właśnie w nim wytwarzano gaz cyklon B używany do uśmiercania w komorach gazowych. Duisberg został prezesem IG Farben, a Bayer AG stało się częścią kartelu, któremu kres położyło dopiero zajęcie Niemiec przez aliantów w 1945. W trakcie II wojny światowej Bayer jako część IG Farben uczestniczył w zbrodniach wojennych, m.in. przez wykorzystywanie pracy przymusowej więźniów osadzonych w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen (do którego w znacznej części trafiała polska elita eliminowana w ramach Intelligenzaktion).
W r. 1951 Bayer znowu zaczął funkcjonować jako samodzielny podmiot pod firmą Farbenfabriken Bayer Aktiengesellschaft. Obecnie znana nazwa Bayer AG została przyjęta w r. 1972. W latach 1981-1999 Bayer posiadał większość udziałów w Agfa-Gevaert Group (belgijsko-niemieckim producencie akcesoriów fotograficznych i kserograficznych).
W 1991 w Polsce powstało samodzielne przedstawicielstwo „Bayer AG oddział w Polsce”, przekształcone następnie w przedsiębiorstwo Bayer Sp. z o. o.
W 2000 roku Bayer Sp. z o. o. w Warszawie został centrum operacyjnym nowo powstałego regionu Europy Środkowej, integrując przedstawicielstwa Bayer w Polsce, Czechach, Słowacji, Węgrzech.
W czerwcu 2002 roku Bayer przejął Aventis Crop Science, prowadząc działalność w dziedzinie trucia nazywanego „ochroną roślin”.
W 2004 roku Bayer został pierwszym partnerem z sektora prywatnego Programu Środowiskowego Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNEP) w dziedzinie ochrony środowiska i edukacji młodzieży.
W 2006 roku Bayer przejął spółkę Schering AG z siedzibą w Berlinie, która oficjalnie została przemianowana na Bayer Schering Pharma AG.
W 2012 roku Bayer Sp. z. o.o. otworzył globalne centrum usług finansowo-księgowych w Gdańsku, które do końca 2015 miało obsługiwać spółki w ponad 20 krajach Europy, w tym w Niemczech i Rosji.
W 2015 roku oddział Bayer Material Science został przekształcony w niezależną firmę Covestro.
W maju 2016 roku Bayer AG złożył ofertę przejęcia biotechnologicznego giganta Monsanto w wysokości 62 mld USD, odrzuconą jako zbyt niską. We wrześniu 2016 roku zarząd Monsanto zaakceptował trzecią ofertę przejęcia za kwotę 66 mld USD, z karą 2 mld USD w przypadku odrzucenia transakcji przez regulatorów.
Znak Bayera – koło z krzyżem w środku jest rozpoznawalny na całym świecie. Wiele leków, barwników, tworzyw sztucznych, włókien, środków nazywanych „rolniczymi” opracowano po raz pierwszy w Bayerze. Oprócz aspiryny były to m.in. heroina (Bayer jako pierwsze przedsiębiorstwo było jej masowym producentem) używana jako środek przeciwbólowy i lek na kaszel, która została wprowadzona do obrotu w 1898. W 1935 jako pierwsze przedsiębiorstwo zaczęło sprzedawać sulfonamidy (a dokładnie Protonsil), w 1937 jego pracownicy opracowali poliuretan, który obecnie jest składnikiem wielu pianek syntetycznych, farb i klejów. Najbardziej niechlubnym wynalazkiem Bayera jest gaz musztardowy.
Od 2002, po przejęciu Aventis CropScience, Bayer prowadzi też badania w zakresie środków nazywanych „środkami ochrony roślin” oraz biotechnologicznej modyfikacji żywności (materiał siewny). Bayer specjalizuje się w produkcji trucizn nazywanych „lekami” stosowanych w ginekologii, andrologii, onkologii, medycynie nuklearnej, diagnostyce.
Bayer działa w obszarze nauk o życiu. Podzielone jest na trzy oddziały: Pharmaceuticals Division, Consumer Health Division, Crop Science Division oraz dodatkową jednostkę Animal Health. W przeszłości funkcjonował też oddział Material Science Division, który w roku 2015 przekształcił się w niezależną firmę Covestro.
Przedsiębiorstwo w 2010 roku zatrudniało 111 400 pracowników, osiągając roczny przychód w wysokości 35 miliardów euro. Nowszych wyników nie znam.

Wyrok na Polaków [67]

Podniesiono normy promieniowania 100-krotnie zanim odbyło się posiedzenie Zespołu ds Cyberbezpieczeństwa Dzieci, na którym miały być jeszcze konsultacje strony rządowej ze stroną społeczną nad wątpliwą koniecznością podwyższania norm.

Nie przyszli zaproszeni przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Ochrony środowiska, Ministerstwa Cyfryzacji. Im płacą telekomy a z bydłem, bo tak nas traktują, nie chcą merytorycznie rozmawiać. Skandaliczne zachowanie decydentów i autorów tragicznego Rozporządzenia podwyższającego normy promieniowania PEM 100-krotnie w Polsce woła o pomstę do Nieba!

Apel do wszystkich, którzy to oglądają:

Rozsyłajcie i udostępniajcie poniższe nagrania z tego wydarzenia!

Nie było na posiedzeniu oficjalnych mediów. Był krótko pan Mossakowski, ale musiał wyjść – zresztą zamknięto mu kanał CEPowiśle jeszcze tego samego dnia, więc i tak nie opublikował.

Niezależne i pełne relacje video z tego wydarzenia

Maria Koźmińska i Sławomir Dul szczerze o zdrajcach narodu
2019.12.20

https://youtu.be/LrctXCefYeU
* * * * * * * * *

Smutne i dramatyczne zakończenie posiedzenia Zespołu
2019.12.20

https://youtu.be/L-ot1YOiwLM
* * * * * * * * *

Ewa Pawela – wykładowca na posiedzeniu Zespołu ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci
2019.12.20

https://youtu.be/rvcllTFqm4I
* * * * * * * * *

prof. dr Jacek Nowak – o co chodzi z tym rozporządzeniem i jakie ono niesie konsekwencje
20.10.19

https://youtu.be/5sDWt4Og_RU
* * * * * * * * *

Bożena Leszkiewicz – poszkodowana przez PEM, walczy o zdrowie, życie i odszkodowanie
2019.12.20

https://youtu.be/9fUWr3FHmlA
* * * * * * * * *

mgr inż. Przemysław Kitowski
2019.12.20

https://youtu.be/f2Kz1S6UQWg
* * * * * * * * *

dr inż. Henryk Banach – Politechnika Lubelska, Wydz. Elektrotechniki i Informatyki
2019.12.20

https://youtu.be/wd0wEFKDpwI
* * * * * * * * *

Dr inż. Jacek Stępień, Warszawa, Sejm
2019.12.20

https://youtu.be/WSXBtGEIw88
* * * * * * * * *

dr Paweł Szymanek, NIK Delegatura w Lublinie
2019.12.20

https://youtu.be/KU7MaNODRu4
* * * * * * * * *

Prof. dr hab. Stanisław Szmigielski, WAT, Warszawa, Sejm
2019.12.20

https://youtu.be/dI0l04ejI-4
* * * * * * * * *

Wystąpienie prof. Alicji Bortkiewicz
2019.12.20

https://youtu.be/qOEUZAaPCzc
* * * * * * * * *

Posiedzenie Zespołu d/s Cyberbezpieczeństwa Dzieci, Sejm
2019.12.20

https://youtu.be/-bKwCCOAEeQ

POLSKA MUSI SIĘ TEJ PRAWDY DOWIEDZIEĆ

LICZYMY NA PAŃSTWA A K T Y W N O Ś Ć. Rozsyłajcie i lajkujcie. Niech ludzie się dowiadują i innym przekazują. Wydano wyrok na Polaków. To co nam, Polakom sprezentowano na Święta woła o pomstę do nieba.

Czy wiesz co świętujesz? [64]

Kolejna wieczerza wigilijna zaliczona, grudniowe święto brzucha na półmetku. Rozleniwione obżartuchy beztrosko rozłożone przed wielkimi ekranami, zostawione samopas latorośla pochylone nad mniejszymi ekranikami.

W dzieciństwie wpatrywałem się w grudniowe niebo wyglądając pierwszej gwiazdki, znaku do rozpoczęcia uroczystej kolacji z dwunastu potraw. Współcześni wpatrują się w telewizory i smartfony. Nawet gdyby spojrzeli w niebo zamiast gwiazd zobaczą trujące chmury składające się z soli baru, tlenku strontu, trujących metali (aluminium, bar), czerwonych krwinek, wirusów i ich fragmentów, bakterii dotąd spotykanych w zatruciach starym mięsem, powodujących infekcje płuc, dolegliwości jelit…

„Władcy świata” trującymi chemikaliami redukują liczbę populacji. Pomagamy im wyniszczając siebie i dzieci niebieskim światłem ekranów i ekraników. Nawet w święta. Niegdyś rodzinne.

Jako powód do świętowania rozpowszechniane są przeróżne mity. Jaki więc jest prawdziwy powód tego świętowania?

Nieznacznie wcześniej, bo 22 grudnia Słońce zastygło na chwilę nad Zwrotnikiem Koziorożca. Był to najkrótszy dzień roku i początek kalendarzowej zimy. Mimo chłodu i ciemna jest to jednak czas tryumfu światła nad ciemnością. Od tej chwili każdy dzień staje się dłuższy od poprzedniego. Wiedzieli o tym nie tylko dawni Słowianie, lecz wszystkie starożytne ludy. W porze zimowego przesilenia rozpoczynały się huczne obchody świąt związanych z narodzinami nowego Słońca.

Współcześni zatracili związek z Naturą i tym, co niezmienne. Do zimowego przesilenia nie przywiązują wagi. Mimo to zwyczaj świętowania w końcu roku pozostał. Choć dziś czas ten nazywany i interpretowany jest zgoła inaczej, w zbiorowej świadomości wciąż wiąże się z tryumfem światła nad ciemnością.

W szkole uczono, że starożytni Rzymianie zimowe przesilenie nazywali (za cesarzem Aurelianem) „czasem niezwyciężonego Słońca” i z tej okazji obchodzili huczne Saturnalia. Nie uczono natomiast, że w tym okresie świętowali również Słowianie. Dla Słowian moment górowania Słońca był początkiem celebrowania, które zazwyczaj nazywano Szczodrymi Godami. W zależności od regionu i czasu także: Świętem Godowym, Świętem Zimowego Stania Słońca…

Wraz z nastaniem na słowiańskiej ziemi chrześcijaństwa tradycje godowe przeinterpretowywano by stopniowo odciągać od dawnego kultu solarnego. Szczodre Gody z biegiem czasu przekształciły się we współczesne obchody Bożego Narodzenia. Postaci Swarożyca, Dadźboga, Swaroga – słowiańskich bogów wiązanych z kultem solarnym przyćmiewa postać Jezusa Chrystusa i obchody Jego narodzin wkomponowanych w ten właśnie czas.

U dawnych Słowian zimowe przesilenie było czasem symbolicznej zmiany warty, ustąpienia starego Słońca (utożsamianego ze Swarogiem) na rzecz nowego. W podaniach słowiańskich zachowała się wiara w Swarożego Syna, który w różnych obszarach Słowiańszczyzny mógł zwać się Swarożycem, Dażbogiem, Dadźbogiem. Poglądy na temat tego imienia są podzielone. Ponieważ dawniej Księżyc oznaczał syna księcia niektórzy występujący w imieniu Swarożyc sufiks „-yc” uznają za obecną w imionach odojcowskich relację pokrewieństwa. Niektórzy jednak imię Swarożyc uważają za połabskie imię samego Swaroga. Dażbog natomiast etymologicznie jest szafarzem dóbr, stąd czas Szczodrych Godów wiąże się również z obdarowywaniem prezentami.

Niezależnie czy zimowe przesilenie jest początkiem rządów Swarożego Syna czy czasem, kiedy Swaróg ponownie zaczyna odzyskiwać młodość i kontrolę nad światem tryumf Światła jest nadzieją dla Ziemi na nowe plony.

Nietrudno zauważyć, że Szczodre Gody są początkiem nowego roku nie tylko w wymiarze słonecznym i wegetacyjnym, ale także liturgicznym. Niestety nasze święta i nasze tradycje plugawione są na każdym kroku, nawet w najwyższych urzędach zastępowane są obrzędami wrogich nam społeczności, które od dawna usiłowały nas wynarodawiać, a teraz usiłują nas także zubażać i unicestwiać.

O ile działania okupantów są zrozumiałe to już nasze zachwaszczanie języka OK-ejami i MaryChristmas-ami jest głupotą prowadzącą do samozagłady. Wzywam więc modnisiów beztrosko zastępujących naszą kulturę i nasz język do rozsądku i refleksji.

Najgroźniejszy pestycyd. Groźniejszy od randapu! [62]

Owoce i warzywa zawierają środek owadobójczy, powodujący uszkodzenia mózgu u dzieci i wywołujący nowotwory.  Ten najgroźniejszy pestycyd nazywa się chloropyrifos. Badania wykazują, że powoduje raka, uszkadza mózg, zaburza układ nerwowy – a jest stosowany wszędzie, także w Polsce.

Chloropyrifos to pilnie strzeżona tajemnica branży agrochemicznej. Choć sprzedawany w olbrzymich ilościach mało kto o nim słyszał. Przemysł chemiczny nie chwali się nim . Wywodzi się z gazów bojowych, powstałych w nazistowskich laboratoriach! Dziś trafia do żywności, powietrza, wody pitnej…

UE rozważa zakazanie go, więc jest szansa pozbyć się tej trucizny z Europy i ostrzec przed nią cały świat! Teraz mamy wyjątkową okazję doprowadzić do zakazania stosowania tej trucizny znacznie silniejszej od glifosatu. Europa może zrobić ten krok jako pierwsza, a kraje, w których tej trucizny używa się najwięcej (USA i Brazylia), wkrótce także podejmą kluczowe decyzje. Pomóżmy zakazać trucizn na bazie gazów bojowych, powstałych w nazistowskich laboratoriach, najpierw w Europie, a potem naciskajmy na pozostałe kraje! Podpisz już teraz i udostępnij wszystkim znajomym. Kiedy zbierzemy podpisy, razem z osobami poszkodowanymi przez chloropyrifos dostarczymy petycję do urzędów regulacyjnych na całym świecie:

Zakazać chloropyrifosu – podpisz petycję!

Obrońcy chloropyrifosu twierdzą, że to skuteczny środek na owady – i rzeczywiście, pochodzi od tych samych związków chemicznych, z których wyrabia się gaz paraliżujący! To jedna z najbardziej toksycznych substancji kiedykolwiek wykrytych w żywności. Działa zabójczo na ludzki organizm i wywołuje poważne schorzenia – od raka płuc po chorobę Parkinsona. Szczególnie narażone są dzieci. Chloropyrifos hamuje rozwój układu nerwowego i obniża IQ.

Dziś mamy szansę doprowadzić do zakazania go. Europa jest o krok od wprowadzenia zakazu. Pomóżmy jej go wykonać, a potem weźmy na cel inne największe rynki świata – rozpoczynając od Brazylii i stanów USA, gdzie wkrótce zostaną podjęte ważne decyzje w tej sprawie. Podpisz już teraz i udostępnij wszystkim. Natychmiast usuńmy tę truciznę z żywności i z organizmów naszych dzieci.

Zakazać chloropyrifosu – podpisz petycję!

Społeczność Avaaz odegrała ważną rolę w walce z glifosatem, a kiedy agrochemiczny gigant Monsanto pozwał Avaaz do sądu, nie ugięli się i wygrali! Chloropyrifos jest znacznie groźniejszy. Powstrzymajmy tę truciznę, zanim wyrządzi jeszcze więcej szkód nam i naszym dzieciom!

Avaaz to 51-milionowa globalna społeczność, która pracuje nad tym, by przekonania i poglądy ludzi na całym świecie kształtowały globalne decyzje. „Avaaz” w wielu językach oznacza „głos” lub „pieśń”. Członkowie i członkinie Avaaz pochodzą ze wszystkich krajów na ziemi.

WIĘCEJ (w j. angielskim):

W polskiej prasie trudno znaleźć informacje o chloropyrifosie. Jeden obszerny tekst opublikował w tym roku Newsweek, ale dostęp do niego wymaga płatnej subskrypcji. Dlatego zamieszczamy źródła tylko w języku angielskim – i dlatego ta kampania naprawdę potrzebuje głosu nas wszystkich!

TIME: Kontakt kobiet w ciąży z pestycydami może zwiększać ryzyko autyzmu u dzieci
https://time.com/5555300/pesticide-exposure-autism/

The Intercept: Zatruty owoc. Dow Chemical wciąż sprzedaje rolnikom pestycyd powiązany z autyzmem i ADHD
https://theintercept.com/2017/01/14/dow-chemical-wants-farmers-to-keep-using-a-pesticide-linked-to-autism-and-adhd/

EU Observer: Unia proponuje EU zakaz pestycydu, ale kluczowe dokumenty pozostają tajne
https://euobserver.com/environment/146244

New York Times: Za uszkodzenia mózgu też podziękujemy Trumpowi
https://www.nytimes.com/interactive/2017/10/28/opinion/sunday/chlorpyrifos-dow-environmental-protection-agency.html

Human Rights Watch: Brazylia otwiera drzwi dla toksycznych pestycydów
https://www.hrw.org/news/2019/07/26/brazils-dangerous-open-door-toxic-pesticides