Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki [186]

Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki

Nasze ziarna pradawnych zbóż orkiszu i płaskurki, oraz wykonywane z nich kasze i płatki nie mają sobie równych – nie tylko ze względu na jakość materiału siewnego i sposób uprawy, bo każdy może zdobyć dobre nasiona i uprawiać uczciwie i rozsądnie, ale głównie ze względu na sposób zbioru i obróbki ziaren. Świadomi tych różnic są tylko ci, którzy mają sposobność porównywania.

Nieścisłości, niedorzeczności, błędy, kłamstwa

O orkiszu i płaskurce jest wiele publikacji (głównie w internecie), jednakże mało tam prawdy, bo większość publikujących kopiuje cudze treści wraz z zawartymi w nich nieścisłościami i błędami. Kolejne kopie „upiększane” są kolejnymi nieścisłościami, niedorzecznościami, błędami, kłamstwami. Nagminną praktyką jest wybieranie tego, co modne i wygodne do reklam i sprzedaży produktów wątpliwej jakości, a nawet trujących.

Gorzkie prawdy, których mieliśmy nie poznać

Modifikowane hybrydy nowoczesnych odmian zbóż dają coraz większe plony i coraz bardziej wyniszczają nasze środowisko i nasze organizmy. To jednak nie interesuje producentów i handlowców zabiegających o jak największe zyski, nawet kosztem zdrowia konsumentów. Konsumenci zaś, zazwyczaj skupieni na nazwie, nie rozumieją, że nowoczesne hybrydy pszenic, także tych nazywanych „orkiszowymi” to zupełnie co innego niż pradawny orkisz dziki, naturalny, zdrowy sam w sobie i prozdrowotnie wspomagający nasz organizm.
Pradawne zboża: orkisz, płaskurka, samopsza są bogate w minerały, witaminy, enzymy… Częste jadanie ziaren pradawnych zbóż (rozdrobnionych na kasze lub rozgniecionych na płatki) chroni przed większością współczesnych chorób, także tych nazywanych „cywilizacyjnymi”. Wymienianie nazw chorób nie ma sensu, bowiem zadbany układ immunologiczny (odpornościowy) sam sobie poradzi niemal w każdym zagrożeniu i każdej chorobie. Ta naturalna zdolność naszego organizmu nazywana jest homeostazą.

Ważne dla każdego

Spośród wielu właściwości prozdrowotnych, regenerujących, uzdrawiających wystarczy wspomnieć wspomaganie trawienia i wzmacnianie odporności organizmu, co jest ważne w każdej przypadłości. Nawet najciężej chorzy mogą doświadczać regeneracji w każdym narządzie i w całym organizmie.
Dla kierujących się nazwami chorób dorzućmy jeszcze ochronę przed miażdżycą i regenerację układu krążenia – nawet tam, gdzie choroby już poczyniły spustoszenie. A, że wielu tkwi w sidłach cukrzycy, celiakii, alergii… to przypomnijmy też, że indeks glikemiczny naszych kasz i płatków z pradawnych zbóż nieuprzemysłowionych jest znacznie niższy od tego z żywności przemysłowej. Już samo to jest zbawienne zarówno dla zdrowych jak i chorych.
Częste jadanie ziaren, kasz, płatków z pradawnych zbóż przyniesie wiele korzyści, ale już tylko te wymienione są wystarczającym powodem, by je stosować jak najczęściej w żywieniu profilaktycznym, leczniczym, powszechnym.

Naturalna ochrona

Naturalną ochroną dla nasion jest łuska. Łuska współczesnych ziaren jest skąpa i odpada podczas zbioru i młócenia, więc ziarna skażane są wszelkimi zarazami, szkodnikami i chemikaliami stosowanymi w uprawach i przetwórstwie. Łuska chroniąca pradawne zboża jest twarda, gruba, mocno otula ziarna chroniąc je przed zarazami, szkodnikami, chemikaliami.
Gluten zawarty w wyrobach każdej z odmian pszenicy tworzy w organizmie śluz, flegmę, wychładza organizm a to staje się  podłożem pod wszelakie choroby. Nasze ziarna, mąki, kasze i płatki z pradawnego orkiszu i pradawnej płaskurki mają właściwości ciepłe, osuszające, a to w naszej strefie klimatycznej jest najcenniejsze.
Nasze ziarna, kasze, płatki z pradawne zbóż są doskonałym źródłem błonnika, minerałów, witamin, enzymów… Spośród minerałów są to: selen, wapń, miedź, magnez, żelazo, fosfor, cynk i wiele innych. Spośród witamin są to: A, B, D, E, PP i wiele innych. Te nazwy dla zdrowia nie są potrzebne – wystarczy, że jadający nasze kasze doświadczają zwiększenia odporności i wygaszenia stanów zapalnych, a w ślad za tym wszelkich chorób, od przeziębieniowych, poprzez zwyrodnieniowe, aż po nowotworowe.

Skąd tyle dobra

Naukowcy powołują się na zawartość nienasyconych kwasów tłuszczowych i rodamidu, nazywanego naturalnym antybiotykiem. Zdrowiejących po naszych kaszach nie interesowały naukowe nazwy, zadowalali się poprawą zdrowia i samopoczucia od pierwszego tygodnia wprowadzonych zmian, z których najważniejszą było zastąpienie przemysłowych paskudztw pszenicznych naszymi kaszami z orkiszu i płaskurki. Pierwszymi zmianami był przypływ energii, spokój wewnętrzny, poprawa wyglądu skóry, wzmocnienie włosów i paznokci. Teraz będzie to jeszcze łatwiejsze, bo naszą ofertę kasz i mąk poszerzamy o płatki, otręby, ziołowe przyprawy do każdej potrawy, ziołowe herbatki odporności, zdrowia, urody.
Nasze kasze i płatki z orkiszu i płaskurki są lekkostrawne, doskonałe zarówno dla dzieci jak też dla chorujących i wyniszczonych leczeniem. To wielka szansa dla dzieci z alergiami, uczuleniami, celiakią, astmą, brakiem odporności, porażeniami, autyzmem…
Zboża, z których ziarna, kasze, płatki i mąki oferujemy uprawiamy dawnymi metodami, bez chemikaliów, na nasłonecznionych polach Podkarpacia. Dojrzewają w słońcu.
Stosujemy płodozmian. Wykorzystujemy odpowiednie pory siewu i zbioru. Nie stosujemy żadnych oprysków.

Jak przygotować

Spośród wszystkich krajów świata w Polsce jada się najwięcej chleba – dobrze byłoby wypiekać chleb w każdej rodzinie. Zanim na to się zdecydujesz wypróbuj nasze kasze i płatki. Można je przed gotowaniem namoczyć, można też gotować bez moczenia. Płatki także można gotować, a można też jadać surowe, sparzone, z tartym jabłkiem i przeróżnymi dodatkami.
Kasze gotujemy z dodatkiem masła, w dwa razy większej objętości wody niż kaszy, na małym ogniu do całkowitego wchłonięcia wody. Dawne gospodynie po ugotowaniu kaszy garnek z kaszą okrywały pierzyną, by jeszcze „dochodziła” już bez ognia.
Sprawdź tę metodę, delektuj się smakiem i ciesz się zdrowiem.

Surówki piękności

Powszechnie znane są „owsianki” i „surówki piękności”, sporządzane z płatków owsianych, tartego jabłka i bakalii. zastępując przemysłowe płatki owsiane płatkami z naszego orkiszu i naszej płaskurki doświadczysz najpierw poprawy samopoczucia i ładniejszej cery, a wkrótce także wygasania zapaleń i zdrowienia – niezależnie od nazw chorób, czasu ich trwania i zaawansowania.
Jadaj kasze i płatki z naszych zbóż jak najczęściej i zdrowiej. Ciesz się zdrowiem i dziel się swoim doświadczeniem.
Przyślij nam opis swoich doświadczeń i swoje sposoby wykorzystywania naszych kasz i płatków. Dostaniesz za to porcję naszych wyrobów, albo naszą książkę.

Zamówienia:

Jacek – rolnik z Podkarpacia – tel. 660 687 228
Edward – ambasador zdrowia – tel. 506 200 788

Potrójne przypomnienie: tulipany, forsycja, oskoła… [183]

Żółte tulipany

Teraz w kwiaciarniach królują tulipany, wkrótce pojawią się też w ogródkach. Przypominam więc o zaopatrywaniu się w cebulki tulipanów do posadzenia w ogródku. Nie tylko dla ozdoby, także z przeznaczeniem na maść tulipanowobrzozową.

Maścią z żółtego tulipana i popiołu z kory z brzozy wietnamscy żołnierze smarowali ciało poranione odłamkami granatów. Pod jej wpływem organizm wyrzucał zalegające w ciele małe i duże stalowe odłamki. Ten cudowny środek warto wykonać i mieć pod ręką np. na wypadek wbicia się drzazgi w ciało, czy pod paznokieć. Z taką maścią unikniemy interwencji chirurgicznej i powikłań pooperacyjnych.

Oskoła – brzozowik

Na przełomie lutego i marca ruszają soki w drzewach. Czym więcej ciepła tym wcześniej zaczynają krążyć. Najwcześniej w klonach, jaworach, brzozach. To najlepszy środek oczyszczenia i wzmocnienia organizmu. Potrzebny każdemu, w każdym czasie, a szczególnie po zimie. Wtedy Natura daje go nam w wielkiej obfitości. Ceniono go w dworach i w wiejskich chatach.

Pozyskiwanie brzozowiku, znanego też pod nazwą „oskoła” opisał we wspomnieniach zatytułowanych „Szczenięce lata” tfórca hasła: „cukier krzepi”. Kasiora, którą go wynagrodzono za tę kłamliwą, podstępną, wrogą nam propagandę przewyższała wynagrodzenie ówczesnego prezydenta Polski.

Od Wielkanocy szła wiosna wielkimi krokami. Po ogrodzie, po lasach, wszędzie stały drewniane korytka pod naciętymi brzozami. W kredensie panował wielki ruch: wiadra soku brzozowego, do którego dodawano rodzynek, wlewano do butelek i wysyłano do lodowni; mimo korków umocowanych drutem i zasmolonych, połowę butelek zwykle rozrywał fermentujący płyn. Resztę chłodnego z lodu „brzozowiku” spijaliśmy w upały letnie, przy czym odkorkowywanie należało do kunsztu starego Karola.

Opis tfórcy cukrowej propagandy wymaga korekty o dwie uwagi praktyczne:

  1. Wraz z wypuszczaniem przez drzewa pierwszych listków sok przestaje wypływać. Tak więc czas świąt Wielkanocnych to nie początek lecz koniec sezonu pozyskiwania brzozowego soku, brzozowiku, oskoły. Kiedy więc zacząć zbierać oskołę? Od końca lutego, przez cały marzec, aż do wypuszczenia przez drzewa pierwszych listków, czyli do Wielkanocy, niezależnie kiedy w danym roku wypada. Ja zazwyczaj zaczynałem zbierać oskołę 1 marca, czasem 8 marca, ale wielokrotnie obserwowałem, że z ran po wycinaniu gałęzi, albo ściętych pni sok obficie spływał już w lutym.
  2. Nie kaleczymy drzew, jak w przytoczonych wspomnieniach. Wystarczy wywiercić otworek o grubości ołówka. Po kilku dniach czerpania soku zabijamy ten otworek drewnianym kołeczkiem, by drzewa nie wyeksploatować nadmiernie. Proszę też pamiętać o uzgodnieniu pozyskiwania oskoły z leśniczym, z drzew przeznaczonych do wycinki.

    Forsycja

Forsycję znamy głównie z wczesnego zakwitania i cieszenia oczu pięknymi, żółtymi kwiatami. Odmiany ozdobne występują powszechnie, ale wartości prozdrowotne i lecznicze forsycji są mało znane. Najwartościowsza jest forsycja zwisła i każda część rośliny, jednakże najskuteczniejsze są nasiona. Nasiona forsycji zwisłej w medycynach Wschodu stosowane są do wzmacnia odporności i hamowania uwalniania histaminy, a więc przydatne w katarach, alergiach…

Ponieważ także zawierają emodynę, która działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, wykorzystywane są przeciw wirusom grypy i zarazom grypopodobnym.

Forsycją w kompozycji z innymi ziołami radzono sobie z epidemiach z koroną w nazwie, świnią w nazwie, numerem dziewiętnastym w nazwie:
„sarrskof” – rok 2002 – ciężki zespół ostrego oddychania;
„a ha jeden en jeden” – rok 2009;
„merrskof” – rok 2012 – bliskowschodni zespół oddechowy;
„sarrskof dwa” – rok 2019.

Tfurcy tamtych zaraz nie śpią. Nie ustają w wysiłkach tworzenia kolejnej zarazy na bazie zdobytych doświadczeń depopulacyjnych. Przygotowują zarazę bardziej śmiertelną i nawet się z tym nie kryją. Przygotowują też bardziej śmiertelne formy „leczenia”. Nie tylko dla zakażanych zarazą, także dla zakażanych medykamentami. Warto więc zbierać, gromadzić i wymieniać się takimi ziołami i wykorzystać je w zapobieganiu i leczeniu wszelkich zaraz, także depopulacyjnych.

Obszerniejszy opis zalet forsycji znajdziesz w moim artykule z roku 2002 „Prozdrowotny zwiastun wiosny”

Prozdrowotny zwiastun wiosny [127]

Refleksje & życzenia & zobowiązania [182]

Na przełomie

Na przełomie każdego roku odchodzącego („starego”) i nastającego („nowego”) snujemy refleksje, składamy życzenia, podejmujemy zobowiązania… Dla mnie przełom lat 2023/2024 zapowiedział się nadzieją realizacji jednego z moich pragnień. Jeden z mało rozgarniętych fanów-pajacyków obraził się na moją szczerą odpowiedź z obszernym wyjaśnieniem i zapowiedział, że od tej pory postara się nie zaglądać już na moją witrynę. Jeśli dotrzyma słowa będzie to spełnieniem mojego marzenia. Trzymajcie więc kciuki by dotrzymał słowa, gdyż dotkliwie uwiera mnie infantylizm, roszczeniowość i przemożna chęć dominacji. Takie pajacyki nie dziękują za moją pracę, także tę, w którą mnie usiłują wmanewrowywać, drastycznie obniżając poziom tego, co robię i prezentuję. Z założenia jest to portal nie dla wszystkich, a jedynie dla ambitnych, rozsądnych, życzliwych, wspierających się wzajemnie doświadczeniem i owocami pracy. Dziękuję więc Niebiosom za tę „stratę” – stratę forumowicza-pajacyka i uwolnienie mnie od martyrologii wczytywania się w infantylne komentarze. Po tej „stracie” nawet oddycha mi się lżej. Obyśmy tylko takich strat doświadczali!

Czego żałuję

Wiele zawirowań w życiu przeżyłem – dobrych i złych. Niewiele z całego bagażu życia teraz bym chciał zmienić. W zasadzie tylko w trzech przypadkach postąpiłbym inaczej.

Przypadek pierwszy

Od kilku lat miałem ochotę napisać artykuł zatytułowany „Paszoł won”. Zazwyczaj trudno mi jest tytuł wymyślić i czasem w gotowych już artykułach zmieniam tytuły, czasem nawet kilkakrotnie. Tym razem artykuł miał powstać dla uzasadnienia z góry wybranego tytułu. Moja żona burzliwie protestowała przeciw użyciu słów „paszoł won”, choć nie umiała uzasadnić dlaczego miałbym tych słów nie używać. Po prostu nie bo nie. Ponieważ żadne inne słowa nie nadawały się na tytuł tego, co zamierzałem tak zatytułować artykuł nie powstał. Tego właśnie żałuję najbardziej. Gdybym, wbrew protestom żony, artykuł z tytułem „Paszoł won” napisał, teraz bym pajacom i pajacykom wysyłał link do tego artykułu, a jednym z pierwszych adresatów byłby Krzysztof.

Przypadek drugi

Kilkanaście lat temu bliska mi mama niemowlęcia telefonicznie poprosiła bym pilnie z apteki dostarczył jej wapno. Aby zrozumieć z jakiego powodu zapotrzebowanie na wapno stało się nagłe i pilne trzeba wspomnieć poprzednie kilka miesięcy. Otóż ciało jej dzieciątka pokrywały czerwone plamy. Medycy nazywali to alergią, badania wykazywały staphylococus aurelus, utytułowani medycy tegoż aurelusa nazywały MRSA. Tym skrótem oznaczają zarazy oporne na ichne praktyki, nazywane „leczeniem” i medykamenty, które stosują, promują, zalecają, czyli antybiotyki. A czym są anty+bio…? „Anty” = przeciw, „bio” = życie, a więc „antybiotyki” to zabijacze wszystkiego, co żywe. Zabijacze wszelkiego życia. Do czego służą? Do zabijania!

Teraz możemy wrócić do feralnego dnia i prośby o pilnie dostarczenie wapna. Otóż gdy owa mama przytuliła dzieciątko koszulka się podwinęła i brzuszek dziecięcia dotknął brzucha mamy. Mama poczuła swędzenie, zaczęła się drapać i wpadła w przerażenie.

Przywiozłem niby wapno, o które prosiła, ale też dodatkowo kwercetynę. Po kwercetynie zaraza z mamy zlazła (u dziecka kwercetyny nie stosowała), ale podkreślenia wymaga to, że żyje ona w przekonaniu o cudownej mocy wapna z aspartanem, bo przecież innego w aptekach nie ma.

Z dzieciństwa pamiętam jak niektóre dzieci lizały ściany i chrupały kredę.  Tę szkolną, zabraną spod tablicy. Ja także tego próbowałem, choć nie wiem czy z potrzeby organizmu czy z ciekawości co oni w tym smakują. Tak czy owak mieliśmy wapno prawdziwie naturalne, bez dodatków śmiercionośnych. Jakże ubogie są współczesne dzieci i młodzież wychowywane w ścianach pokrytych farbami syntetycznymi, pełnymi trucizn wywołujących choroby. Niektóre uczenie nazywane są „alergiami” i zajmują się nimi specjalni „specjaliści”.

W dążeniu do coraz większego trucia i coraz szybszej depopulacji nie wystarczają już syntetyczne trucizny w żywności, lekach, odzieży, zabawkach, sprzętach, meblach, otoczeniu… By wielka farma miała coraz większy zbyt na trujące medykamenty, a medycy mieli coraz większy przerób pacjentów wspomagają ich nawet nauczyciele. Dawno już powyrzucali z programów nauczania etykę, moralność, narodowość, a teraz czarne tablice i białą kredę zastępują świecące ekrany i ekraniki.

A co u dziecięcia z zarazą medyczną?

Mijały lata, dziecię doroślało, poznawało inne kraje i różne nazwy zarazy, przywykało do zarazy i utrwalanej przez mamę wiary, że to one: „gronkowiec złocisty”, „Staphylococcus aureus”, „MRSA”, „methicillin-resistant Staphylococcus aureus” są sprawcami brzydkich zmian na ciele.

Parę lat po tamtym zdarzeniu byłem świadkiem jak ta sama mama gromiła to samo dziecię, teraz już młodociane, że zjadło „mufinki”, które mama zakupiła, do domu uroczyście wniosła i na stole na widok dzieci wystawiła. Czyżby podsuwanie dzieciom pszenicznej zarazy, pełnej randapu, glifosatu, aspartamu i nie sposób wyliczyć jakich jeszcze trucizn było sposobem hartowania charakteru latorośli przed pokusami? Szanowna matko. Mając ochotę na takie paskudztwa zżeraj je na miejscu, tam gdzie je kupujesz, nie wnoś do mieszkania, nie wywołuj w dzieciach pokus, nie narażaj latorośli na wzmożenie chorób, wysypek, cierpień.

Wspomniane wyżej dziecko już lat naście cierpi od zarazy, które wniknęły weń przy porodzie. A ja mam wyrzuty sumienia, że kwercetyną uwolniłem tę mamę od zarazy przeszłej na nią przez dotyk brzuszka dziecięcia. Gdyby mnie wówczas np. policja zatrzymała i kwercetyny z asprtagenowanym wapnem bym nie dowiózł… Pewnie mama długo cierpiąc stosowałaby apteczne wapna produkowane przez bandytów znanych z produkcji przeróżnych uśmiercaczy, od gazu musztardowego, cyklonu B, chloru, fluoru, bromu, poprzez glutaminian sodu, aspartam, aż do pszenicznych mufinek z randapem, glifosatem, azotynami, nitrozoaminami, lektynami, karagenem, siarczynami, fosforanami i wielu innymi środkami do uśmiercania. Miałaby czas do refleksji, a doświadczanie zmagań z zarazą być może kierowałoby jej myślenie na działania uwalniające od cierpienia nie tylko siebie, ale także dziecka. Bez   doświadczenia internet odbiera możliwości poznawcze i uodparnia na rozumienie. Tak czy owak zamiast wyrzutów sumienia miałbym spokój, którego wszystkim brakuje.

No ale żeby ktoś nieopatrznie nie odebrał moich słów jako zarzut przeciw matkom ze wszech stron ogłupianym przez medyków, dietetyków, dermatologów, alergologów itp. przypominam o licznych klątwach papieży. Skutkiem jednej z papieskich klątw jest nasza niemoc kończenia rozpoczynanych przedsięwzięć. Uwolnienie od papieskich klątw jest zadaniem na teraz najważniejszym. Nie jakieś konflikty słowne czy zbrojne. Tak choroba jak i zdrowie, wolność i niewola rodzą się w nas i choć nie zawsze z własnej woli, to tylko my możemy nad nimi zapanować.

Matko, ojcze, babko, dziadku!

Wiesz ile ważysz i wiesz ile waży twoja córcia, wnusia, synuś, wnuś. Jeśli ty ważysz np. 80 kg, a dziecko 16 kg, to podziel swoje kilogramy przez kilogramy dziecka. 80 : 16 = 5. Skoro ważysz pięć razy tyle co dziecko to zjedz pięć razy tyle ile  dziecku dajesz lub przyzwalasz. Jeśli dziecko zjada trzy mufinki, trzy gałki lodów, trzy paczki czegoś, sama/sam zjedz pięć razy tyle, a więc piętnaście mufinek, piętnaście gałek lodów, piętnaście paczek tego samego na co przyzwalasz dziecku. Tylko wtedy praktycznie doświadczysz co dzieje się z organizmem dziecka.

Przypadek trzeci

Trzeci przypadek opiszę w oddzielnym artykule, bo właśnie nabiera niewyobrażalnego rozpędu.

O obłudzie medyków, urzędników i nie tylko [181]

Pomarańcze

Gdy byłem dzieckiem cytryny i pomarańcze pojawiały się w sklepach tylko na święta Bożego Narodzenia i były drogie. Kilogram cytryn kosztował 30 złotych, a kilogram pomarańczy 40 złotych, podczas gdy bilet na przejazd autobusem po mieście 80 groszy. Dziś nie tylko cytryny i pomarańcze, ale wiele przeróżnych owoców egzotycznych dostępnych jest przez cały rok, a przy tym są tańsze od owoców krajowych i przejazdu autobusem po mieście. Minęło zaledwie pół wieku, a tak wiele się zmieniło. Jednakże nie na przemiany w gospodarce chcę zwrócić uwagę, lecz na przemiany w sprzeniewierzeniach medyków.

W czasach mojego dzieciństwa medycy rozgłaszali, że pomarańcze są niezdrowe, podczas gdy sami je dla swoich dzieci kupowali. Skąd ta obłuda? Z troski, by dla nich jak najwięcej zostawało. Mimo tej manipulacji szanowali pacjentów i starali się przywrócić zdrowie każdemu, do kogo ich wewano.

Ogórki

Nieco później, w czasach mojej młodości medycy głosili, że ogórki nie mają żadnej wartości, że zawierają samą tylko wodę. Tak skutecznie to czynili, że pozostało po tym okresie powiedzonko tyleż głupie co destrukcyjne „sezon ogórkowy”. Nadużywane jest teraz w publikatorach bezrozumnie potęgując destrukcję.

Współczesnymi plagami są otyłość, cukrzyce, choroby serca i układu krążenia, zwyrodnienia stawów, nowotwory… Plagi te i wiele innych oraz towarzyszące im cierpienia wywoływane i potęgowane są przez medyków i medykamenty. A spotkałaś/spotkałeś kogoś, kto by tył i chorował po ogórkach?

Bor

Czyżby medycy nie wiedzieli o licznych prozdrowotnych wartościowych i niezbędnych dla zdrowego funkcjonowania składnikach zawartych właśnie w ogórkach? Czyżby nie wiedzieli, że ogórki są źródłem boru, którego trudno spotkać gdzie indziej, a którego niedobór psuje kości i stawy? A może nie są aż tak głupi, by tego nie wiedzieć, lecz pozbawiając nas boru starają się wyniszczać nasze kości i stawy, przemianę mineralną i odporność?

Wapń

Wapno jest kruche, czym więcej wapna tym gorsza jego proporcja do krzemu i tym kruchsze stają się kości i tym łatwiej deformują się stawy. Trudno podejrzewać by medycy tego nie wiedzieli. Bardziej prawdopodobne jest celowe wprowadzanie nas w błąd dla zapewniania sobie jak najwięcej pacjentów. Potwierdza to wapniowa polityka bigfarmy, realizowana przez medyków wraz z politykami, producentami, marketingowcami, handlarzami, urzędnikami…

Podczas gdy mocne, sprężyste kości i sprawne stawy zawdzięczamy krzemowi, wyżej wymienieni wszelkimi sposobami wciskają wapno wszystkim, od dzieci do starców. W reklamach i sklepach królują nabiałowe paskudztwa z przemysłowego przetwórstwa i wapniowe suplementy diety. „Szklanka mleka dla każdego ucznia” głosiła bigfarma ustami skorumpowanych aktorów. A dlaczego nie jabłuszko, gruszeczka, śliweczka? Czy dlatego, że kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko?

Tasiemiec w pszenicy

W 2005 roku przeszedłem „elitarny” kurs dokształcający zorganizowany przez Instytutem Żywności i Żywienia. Na pytanie o wapń, jogurty, „szklankę mleka dla…” odpowiedź nałukofców z IŻŻ była rozbrajająca. Wiedzą „co w trawie piszczy”, ale podlegają danonowi i realizują politykę koncernu, który im wypłaca pensje i granty. Tymczasem swoich dzieci nie trują danonkowymi paskudztwami, promują trucie cudzych.

Danonkowe certyfikaty i stopnie naukowe

Po kursie Instytut Żywności i Żywienia wydawał certyfikaty uprawniające do „zawodu dietetyka”. Podczas gdy wszyscy tam się „dokształcający” przybywali tylko po „certyfikat” ja wzgardziłem kolorową tekturką z tasiemcem uzbrojonym między dwoma kłosami pszenicy zmodyfikowanej w logo Instytutu i podpisami złajdaczonych nałukofcuf z IŻŻ.

Od lutego 2020 r. Instytut Żywności i Żywienia jest częścią Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB, a symbolem Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej jest kłos genetycznie zmodyfikowanej pszenicy. Ten danonowski wychowanek nadaje stopnie naukowe w dziedzinie nauk medycznych. Strzeż się takich nałukofcuf i ich nałuk.

Krzem

O krzemie pisałem w wielu miejscach i na tej stronie też, więc przypomnę tylko, że droga do zdrowia, dobrej kondycji, długowieczności wiedzie usłana jest krzemem, oczywście w równowadze z pozostałymi minerałami. Jednakże nie ten z przemysłowych suplementów, lecz ten z roślin dziko rosnących.

Cytat I: Pod wpływem zwiększonego poziomu krzemu następuje naturalna inwolucja tkanki nowotworowej.

Cytat II: Utrzymywanie ilości krzemu na odpowiednim poziomie to zwalnianie procesów starzenia się organizmu, a tym samym przedłużanie młodości.

Cytat III: Krzem pełni znaczną rolę w kolagenie (a więc także w kościach i stawach). Najpierwotniejsza z tkanek, tkanka łączna (wyścielająca stawy i będąca smarowidłem w stawach) odznacza  się wysokim poziomem krzemu.

Powyższe cytaty przytaczam z mojej książki „Brzuch ma rozum”. Tylko ta z moich książek przeznaczona jest dla każdego. Pozostałe wyłącznie dla przyjaciół i współbraci. Jeśli znasz autora tych myśli i napisz skąd dostaniesz za to dostęp do publikacji niedostępnych dla każdego.

Zdrowe stawy zależą od KRZEMU, a nie wapnia. Czyżby medycy pragnęli byśmy starzeli się szybciej i żyli krócej? Przecież nie mogą nie wiedzieć, że nadmiar wapnia, nawet gdybyśmy krzemu mieli pod dostatkiem – a wiadomo, że wraz z wiekiem mamy go coraz mniej – powoduje to samo co niedobór krzemu, bo od ilości ważniejsza jest proporcja. Panuj więc nie tylko nad ilością, także nad proporcjami.

Woda

Jeśliby ogórki (i inne warzywa) nie zawierały żadnych witamin, żadnych minerałów, a jedynie samą tylko wodę to jest to wystarczający powód, by je jadać jak najczęściej – ze względu właśnie na tę wodę, która jest ich i naszą największą wartością. Woda z roślin ma tę przewagę nad wodą z wodociągów, że aktywowana przez rośliny staje się biologicznie czynną. Natomiast wszystkie wody w butelkach z tworzyw sztucznych są trujące, bo syntetyczne paskudztwa z opakowań rozpuszczają się w wodzie i wypijane wraz z wodą zatruwają nasz organizm i przeciążają nasze naturalne filtry.

Zupa zamiast kanapek

Ponieważ w naszym organizmie wody jest znacznie więcej niż wszystkich pozostałych składników łącznie jakość wód spożywanych i przyswajanych z roślin jest znacznie ważniejsza od jakości witamin, minerałów i wszystkiego co spożywamy. Zacznij więc od tej pory dbać o wodę bardziej niż o wszystko inne. Pij czystą, ciepłą i częściej niż dotychczas, a w odżywianiu preferuj te pokarmy, które zawierają więcej wody.

Fasola

Medycy i dietetycy promują diety węglowodanowe, które są główną przyczyną otyłości, cukrzycy, chorób zwyrodnieniowych i krążeniowych, z jednoczesnym minimalizowaniem znaczenia fasoli. Czyżby nie wiedzieli, że jadanie fasoli łagodzi skutki szkodliwości węglowodanów? Czy łajdackie morale służy powiększaniu grona pacjentów?

Nie sami medycy

Dawni rolnicy łubin i inne rośliny z tej rodziny co fasola stosowali jako poplon. Dziś poplony są niemodne, bo przejęte i sterowane przez bandytów z monsanto centrale nasienne zalecały i nakazywały wszystkie uprawy i produkty rolne zatruwać chemikaliami syntetycznymi. Dziś ten bandycki precedens kontynuują sterowani przez następców tamtych bandytów urzędnicy tzw. „doradztwa rolniczego”.

Jeśli na każdym kroku widać jak plugawymi metodami nie tylko medycy, ale także urzędnicy powiększają rzesze chorujących to skąd naiwność pokładających nieuzasadnione nadzieje na wyleczenie i zdrową żywność od sprawców ich cierpień?

Wieloletnie zatruwanie przez medyków we współpracy z dietetykami, żywieniowcami, producentami, politykami, handlarzami skutkuje nie tylko chorobami, także tępotą umysłów ogłupianych psychicznie i fizycznie.

Jeśli chcesz przeżyć przebudź się!

To, co i jak myślimy, co i jak robimy wspomaga lub niszczy nas i nasze życie. Myślami, żywnością, pracą możemy i powinniśmy wspierać życie. U jakże wielu jest odwrotnie. Zamiast myśleć pozytywnie, żywić się prozdrowotnie, pracować z pasją, żyć twórczo, szczęśliwie, dostatnio, żyją by jeść i pracować i narzekają na to jak żyją. Skąd ta paranoja? – bo nikt nie uczył inaczej.

Przesłanie

Niech odtąd życie tych, co to czytają stopniowo, ale konsekwentnie staje się zdrowsze, łatwiejsze, byś miał/miała czas dla siebie, by to, co robisz wzbogacało Twoje życie, byś się spełniał/spełniała, a czas dotychczas marnotrawiony na zdobywanie wiadomości medycznych i paramedycznych przeznaczał/przeznaczała na realizację marzeń i co tylko zechcesz w pełnym zdrowiu.

Dla smaku, zdrowia, długowieczności [180]

Szafran znamy głównie jako przyprawę, jednakże pamiętać należy, że od dawien dawna stosowany był w medycynie. Oczywiście nie tej plugawej, służącej producentom trucizn i sprzedawcom śmiercionośnych usług, lecz dawnej, budującej odporność. W artykule: Przyprawami możesz pożegnać nawet cukrzycę nazwałem szafran „Ferrari wśród przypraw”.

Link do tamtego artykułu tutaj

Wysuszone znamiona szafranu uprawnego używane są jako przyprawa. Ma postać żółtego proszku i jest najdroższą przyprawą na świecie. Pewnie wielu uważa, że to ze względu na cenę, bowiem 1 kg znamion szafranu uzyskamy z wyskubania 150 tysięcy kwiatów. Jednakże szafran ceniony powinien być ze względu na moce prozdrowotne.

Zazwyczaj o szafranie pisują jako o afrodyzjaku, zalecają go przy nadmiernym apetycie, napięciach przedmiesiączkowych, menopauzie, obniżonej odporności, zwyrodnieniu plamki żółtej…

Stosując szafran kulinarnie nie potrzebujemy chorować i znać medycznych nazw chorób, bowiem przyprawy stosujemy dla lepszego trawienia, dobrego samopoczucia, wzmacniania systemu immunologicznego, czyli naszej odporności. To nasza odporność chroni nas przed zachorowaniami, zapewnia zdrowe funkcjonowanie nawet w skażonym środowisku. Większość chorób dopada osoby słabowite, czyli o lichej odporności. Najważniejsze co możesz robić dla zdrowia to dbać o odporność.

Łyk historii

Właściwości szafranu opisali: Pliniusz (23-79), Dioscorides Pedanius (40-90). Jest jednak starsze źródło wiedzy o szafranie; opisany jest także w staroegipskim zwoju, nazywanym „papirusem Ebersa”.

Papirus Ebersa jest zwojem o długości ponad 20 metrów, szerokości 30 centymetrów i zawiera ówczesną wiedzę z zakresu chorób, chirurgii, stosowania roślin i minerałów. Podano tam ok. 700 lekarstw i 800 sposobów ich przyrządzania. Papirus ten napisany mógł być przed rokiem 1550 p.n.e. (przybliżony czas powstania tego dzieła pozwalają ustalić notatki kalendarzowe, zawarte na odwrocie papirusu). Jednakże fragmenty zawartych tam opisów są odpisem ze źródeł o wiele starszych.

Georg Ebers zakupił ten zwój w 1873 roku od Araba, który twierdził, że znalazł go w 1862 r. w Tebach przy dobrze zachowanej mumii. Ebers opisał znalezisko w wydanej w 1875 w Lipsku dwutomowej publikacji pod tytułem „Papirus Ebersa, hermetyczna księga o lekach Egipcjan, w piśmie hieratycznym”. Pierwszy przekład tego papirusu wydał w 1890 r. Heinrich Joachim, lekarz z Berlina. W 1937 roku Bendix Ebbell opublikował nowe tłumaczenie z dokładną identyfikacją opisanych tam chorób, roślin, minerałów.
Od 1954 do 1963, pod kierownictwem Hermanna Grapowa, papirus Ebersa był częścią wielkiego niemieckiego wydania egipskich tekstów medycznych w ośmiu tomach.
Pierwszym francuskim tłumaczeniem (częściowym) jest tłumaczenie Gustave’a Lefebvre’a, który fragmenty tegoż papirusu w 1956 r. zawarł w Eseju o medycynie egipskiej epoki faraońskiej.
W 1987 roku Paul Ghalioungi opublikował nowe tłumaczenie na język angielski.

Poza leczniczymi i kulinarnymi zastosowaniami szafran stosowany był także do barwienia tkanin (głównie w Chinach i Indiach), a także w perfumerii.

Co szafran zawiera

Szafran, zwany popularnie krokusem – Crocus sativus L., zaliczamy do rodziny kosaćcowatych.

Słupek szafranu zawiera ok. 2% barwnika – krocyny.[1] Smak i aromat szafranu pochodzi od pikrokrocyny, której jest 3-4% oraz safranalu uwalnianego z pikrokrocyny w trakcie suszenia w gorącym powietrzu, gotowania i parzenia.

W dawnej medycynie i ziołolecznictwie ludowym

W dawnej medycynie i ziołolecznictwie ludowym szafran ma długą historię, stosowano go w: skąpym miesiączkowaniu, bólach menstruacyjnych, problemach menopauzy, przewlekłych biegunkach, zaburzeniach trawienia, skurczach jelit, nerwobólach, gorączce, nerwicy, lękach, depresji, padaczce, obniżonym popędzie płciowym, dychawicy oskrzelowej… Szafran także był cenionym środkiem moczopędnym. Później medycy odkryli, że szafran hamuje nowotwory, zapobiega mutacjom. Może dlatego promotorzy depopulacji starają się byśmy szafranu nie znali i nie stosowali.

Odporność, długowieczność, dobry wzrok

Szafran wspiera układ odpornościowy także w zagrożeniach infekcjami. Utrzymuje mózg w sprawności, spowalnia starzenie, usprawnia pamięć i koncentrację. Zapobiega utracie wzroku w starszym wieku i odwraca rozwój chorób powodujących ślepotę. Naukowcy wykazali, że szafran cudownie wpływa na geny regulujące działanie komórek wzrokowych, chroni je przed uszkadzaniem, spowalnia, a nawet odwraca bieg chorób oślepiających, takich jak zwyrodnienie plamki żółtej.

Naukowcy potwierdzają wiedzę naszych przodków o właściwościach szafranu, a te chroniące wzrok tłumaczą wpływem na geny regulujące zawartość kwasów tłuszczowych błon komórkowych, przez co komórki wzroku stają się twardsze i bardziej odporne. Na zwierzętach dowiedli, że dieta szafranowa chroni oczy przed szkodliwym działaniem jasnego światła (co nam doskwiera gdy wychodzimy na słońce) i poprawia wzrok nawet w takich chorobach oczu jak barwnikowe zwyrodnienie siatkówki, które nawet u młodych ludzi może powodować trwającą całe życie ślepotę. Po podaniu szafranu ludziom cierpiącym na związane z wiekiem zwyrodnienie plamki żółtej (powodujące częściową lub całkowitą utratę wzroku) były widziane objawy regeneracji komórek nawet u osób w starszym wieku.

Szafranowa sprawność psychiczna i fizyczna

Szafran działa uspokajająco, znosi nerwice wegetatywne, obniża napięcie mięśni (szkieletowych i gładkich), uspokaja drżenie i pobudzenie ruchowe. Nie upośledza procesów psychicznych i koncentracji jak współczesne leki, lecz usprawnia koncentrację, znosi objawy depresji i stresu, poprawia proces zapamiętywania i odtwarzania informacji.
To, co już starożytni wiedzieli o szafranie i do czego szafran od dawna wykorzystywali teraz potwierdzają naukowcy, polecający go kobietom zmagającym się z występującymi przed miesiączką dokuczliwymi objawami, naukowo nazywanymi „zespołem napięcia przedmiesiączkowego” i wszelkich zaburzeń miesiączkujących z drażliwością, bólem głowy, poczuciem niepokoju.

Afrodyzjak

Szafran pobudza płciowo, więc uważany jest za afrodyzjak. Wzmaga ukrwienie narządów płciowych dzięki temu zwiększa doznania u obu płci.

Komu niewskazany

Zazwyczaj przy wielu środkach niedostatecznie zbadanych podawana jest formułka by nie podawać ciężarnym, karmiącym i dzieciom. Ja pomijam  takie formułki bo nie polecam leczenia, lecz rozsądne wykorzystywanie przypraw w potrawach. Jednakże nikt nie może czuć się zwolniony z odpowiedzialności za każdy swój krok. Działanie każdego składnika każdej potrawy masz znać we własnym interesie. Wtedy żadne leki nie będą Ci potrzebne. Każdy problem możesz zażegnać żywnością. W myśl mędrca uważanego za ojca medycyny: Niech pożywienie będzie lekarstwem. Do zobaczenia w świecie zdrowia dzięki żywności.

[1] Krocyna to ester krocetyny z dwoma cząsteczkami gentiobiozy.

Święta brzucha Anno Domini 2023 [178]

Kolejne święta brzucha za nami. Przedświąteczny szał zakupów był mniejszy niż we wszystkich latach minionych jakie pamiętam. Podniosłości nastroju przedświątecznego nie było nie tylko w centrach handlowych, ale nawet na przedświątecznych spotkaniach „opłatkowych”. Tegoroczne dni przesilenia zimowego i kolejnej rocznicy powitania Zbawiciela to już nie święta, tylko po prostu dni wolne (nie wiem od czego wolne, bo przecież większość i tak nie pracowała).

Przyczyn tego stanu jest wiele. Oprócz tak oczywistych, jak podwyżki cen i ubożenie większości rodzin, czy spadek morale zwierzchników kościołów są też przyczyny nieuprzytomnione:
– trwające od lat celowe zatruwanie powietrza, gleby, wody, żywności;
– coraz mniej słońca i dni słonecznych;
– coraz więcej chmur zasnuwających niebo;
– coraz mniej zadowolenia i radości;
– coraz więcej przemęczenia, nie tylko fizycznego, także emocjonalnego…

O ile przeciążeń fizycznych i ich skutków raczej jesteśmy przytomni i staramy się nad nimi panować, to nad przygnębiającymi nastrojami i przeciążeniami emocjonalnymi zapanować mało komu udaje się.

Długotrwały brak radości i zadowolenia powoduje niedomagania pracy serca, krążenia krwi i limfy, co skutkuje rozstrojem zdrowia w każdym narządzie i niedomaganiem całego organizmu.

Manipulatorzy i zadaniowy

Manipulatorzy usiłują zarządzać wszystkimi dziedzinami naszego życia i coraz bardziej nas uzależniać. My jednak nie musimy bezwolnie poddawać się wyniszczaniu. Nawet jeśli tych procesów i związków nie w pełni rozumiesz nie musisz i nie powinieneś im ulegać, ani poddawać się im.

Manipulować wszystkimi dziedzinami naszego życia usiłują nie tylko systemowi i korporacyjni manipulatorzy, także zadaniowy. Zadaniowcami bywają dręczyciele – dumni, że niszczą dla satysfakcji z niszczenia i głupki – nie rozumiejące co czynią i w czym tkwią. To współcześni następcy kapo z niemieckich obozów zagłady i ormowców z epoki nazywanej socjalizmem. Nie tylko zdemoralizowani karierowicze, często także zwyrodniali kryminaliści, sadyści, bandyci.

Ratunek z Nieba i z lasu

Niebiosa, mimo iż coraz bardziej zasnuwane chemitralsami, czuwają nad nami, a Przyroda ma dla nas ratunek nawet w takich zagrożeniach.

Zima to doskonały czas na zbiór igliwia i szyszek. Sosna, świerk, jodła o tej porze roku mają poziom witaminy C najwyższy. Wspaniałość igliwia i szyszek jest niedoceniana. Wykorzystywać je możemy o każdej porze roku, jednakże zimą jest to niezbędne ponieważ warzywne i owocowe źródła po sezonie ubożeją i zapotrzebowania na witaminy i minerały już nie pokrywają. Zbierajmy więc igliwie i szyszki z gałązek sosny, świerka, jodły, jałowca, a kto może także cedru. Dotykajmy kory drzew z czułością, jak sierści ukochanego psa i kota, dziękując za hojne dary.

Wzmacniający macerat z igliwia i leśne źródło witaminy C
Świeże igliwie zalej czystą, źródlaną wodą i pozostaw na kilka godzin w temperaturze pokojowej. Przecedź, lekko podgrzej i wypijaj małymi łykami w ciągu dnia.

Regenerująca kąpiel z poświątecznej choinki

Zielarze pasjonaci ziół nie marnują. Zbędną już choinkę możesz wykorzystać na kilka rozgrzewających i regenerujących kąpieli. Do tego wystarczy woda, garnek, iglaste gałązki i wanna.

Dwie garści pociętych gałązek świerka, jodły, sosny, jałowca, zalej wodą na kilka godzin. Potem pod przykryciem, najwolniej jak możesz podgrzewaj i gotuj jak najwolniej co najmniej kilkanaście minut, a nawet dłużej. Odcedź płyn do wanny z przygotowaną kąpielą i zanurz się dopóki temperatura odpowiednia, a w miarę stygnięcia upuszczaj chłodnej, a dopełniaj gorącą wodą. Rozkoszuj się kąpielą, podziwiaj piękny kolor i przyślij mi krótki opis swoich wrażeń. Napisz jaki to był kolor i jak ta kąpiel wpłynęła na Twój organizm.

Igliwiowa kąpiel odświeży, odpręży, uspokoi, orzeźwi…  Znasz kogoś, kto tego nie potrzebuje? Pomocna w przeziębieniach, katarach, przemarznięciach, bólach reumatycznych, problemach krążeniowych i dychawicznych, także w astmach (oskrzelowej i sercowej), suchotach, gruźlikach (płuc i innych narządów)…

Nasi przodkowie rozkładali iglaste gałązki w mieszkaniach i spiżarniach. My także rozkładajmy je, np. na kaloryferach, pod łóżkami, by ich dobroczynne fitoncydy roztaczały się na mieszkanie i na nas. Wykorzystujmy je także w kąpielach.
Czym więcej czerpiemy z Natury, tym odporniejsi stajemy się na bandyckie ataki depopulacyjne.

Nietrudno zauważyć, że dzieci dużo przebywające w otwartych przestrzeniach są zdrowsze i odporniejsze od dzieci dużo przebywających w pomieszczeniach. Łapcie więc termosy z ziołowymi naparami rozgrzewającymi i wraz z dziećmi pędźcie do lasów wdychać iglaste aromaty odporności i długowieczności.

O wykorzystaniu szyszek sosnowych dla astmatyków pisałem w książkach i wspominałem przy różnych okazjach. Na tej stronie też w artykule: „Przez życie na świni i ze świnią w tle„, w podrozdziale: Tajemna mikstura z sosnowych szyszek – link do tego artykułu tutaj

Ratowała naszych dziadków zsyłanych na Sybir! Niech ratuje nas, nasze dzieci i wnuki

Pożegnaj osteoporozę, odwapnienie i inne przewlekłe stany nazywane chorobami [176]

Przewlekłe chorowanie dzięki medykom i medykamentom
zastąp samodzielnym dbaniem o swój organizm

Jeszcze w roku 1908, a więc zaledwie jedno stulecie temu, było tylko osiem chorób i dwanaście lekarstw, w tym dziesięć naturalnych. Dawniejszymi lekarstwami była żywność. Naturalna! Przemysłowej jeszcze nie było. Dziś rozpowszechniana jest przeogromna ilość przemysłowych trucizn, głównie syntetycznych, nazywanych „lekami” i „żywnością”. To po nich chorujących przybywa w zatrważającym tempie.

W dzieciństwie i młodości stulatków i do tego w pełnym zdrowiu, a także taki wiek na klepsydrach widywałem często. Wśród osób, którym regenerowałem biodra i kręgosłupy było wielu w wieku ponad 90 lat. Dziś osób w takim wieku nie spotykam, a przewlekle chorują osoby w wieku średnim, a często także młodzież i dzieci. Mimo iż większość nigdy nie spotkała stulatka wbrew faktom i logice głoszony jest pogląd jakobyśmy żyli coraz dłużej. Jakże wielu wpada w pułapkę wiary. Oto jeden z przykładów jak wiara ogłupia i zabija.

Życie przewlekle chorujących obraca się wokół medyków, aptek, medykamentów, często pod wpływem internety, gdzie szukają „lepszych” medyków i „lepszych” medykamentów.

Żadne choroby nie wynikają z ilości przeżytych lat! Większość przewlekle chorujących choruje wskutek długotrwałego przeciążania organizmu przeogromną ilością medykamentów, którymi zatruwali organizm oraz czasu wyniszczania przemysłowymi medykamentami niesłusznie nazywanymi „lekami” (bo nie leczą lecz wywołują choroby) i przemysłową paszą niesłusznie nazywaną „żywnością” (bo nie żywi lecz wywołuje choroby).

Ludzie starzeli się od zawsze, ale nigdy nie wprowadzali do organizmu tylu trucizn, nigdy wraz ze starzeniem nie przybywało tak wielu jednostek chorobowych, nigdy nie było tylu cierpiących przewlekle.

Jedną z nagłaśnianych medialnie jednostek chorobowych jest „osteoporoza”. Nazw chorób kości jest wiele: osteopenia[1], osteomalacja[2], osteoliza[3], osteodystrofia[4]… Nazwy niby różne, ale wspólne dla wszystkich jest odwapnienie kości[5], często przy nadmiarze wapnia w innych miejscach: naczyniach krwionośnych, płucach, mózgu, włosach… Z braku zrozumienia i pod wpływem karteli tworzących cywilizację chorowitków i kształtujących politykę chorowania (pokrętnie nazywaną „zdrowotną”) wiele różnych chorób medycy nazywają wspólną nazwą: „OSTEOPOROZA”. Nie zatrzymuję się na tych manipulacjach, bo moim celem jest pokazać możliwość uwolnienia się od chorób, niezależnie jak byłyby nazywane i jak długo by trwały.

Przed kilkunastu laty statystyki podawały, że osteoporoza przysparza cierpień ponad 100 milionom ludzi na świecie, ponad połowie emerytów i co czwartej kobiecie po menopauzie. Plaga chorób zwanych „cywilizacyjnymi”, wraz z „osteoporozą” rośnie w zastraszającym tempie. Jest to przerażające i przygnębiające, tym bardziej, że publikowane dane są zaniżane, a świadomość chorujących maleje pod wpływem tych, którym zależy by było jak najwięcej chorujących, by mieli komu sprzedawać trujące „leki” i wyniszczające usługi pseudomedyczne.

Osteoporoza i wiele innych chorób powodowane są niedoborami minerałów, witamin i BIAŁEK. W chorobach nazywanych osteoporozą mamy do czynienia z ubywaniem masy kostnej i zaburzeniami struktury kości przez co kości stają się kruche i podatne na złamania. Na chwilę zostawmy to, czy choroba powoduje utratę kości, czy utrata kości powoduje chorobę. Ambitni czytelnicy pewnie już to odkryli, a po tym artykule zapewne odkrywców będzie więcej.

Co trzecia Polka i co dziesiąty Polak doświadczą złamania kości spowodowanego osteoporozą. Dla wielu z nich stanie się ono przyczyną trwałego kalectwa, a dla niektórych nawet śmierci. Złamania szyjki kości udowej są do najbardziej niebezpiecznymi. Wskutek powikłań spowodowanych tym złamaniem w ciągu roku umiera co 5. kobieta i co 4. mężczyzna. Z osób, które przeżyją, aż 50% stanie się niepełnosprawnymi. To prawdziwa epidemia. Liczba chorych jest ogromna, a ryzyko złamania szyjki kości udowej jest wyższe niż wystąpienie raka sutka, macicy i jajników łącznie, a śmiertelność z tego powodu jest większa niż z powodu raka piersi.

Dlaczego tak się dzieje? Przez całe dziesięciolecia lekarze zalecali – szczególnie kobietom – przyjmowanie suplementów wapnia. Każdemu z nas, gdy byliśmy dziećmi, kazano w tym celu pić mleko. Chcesz mieć mocne kości – potrzebujesz wapnia. To wydawało się słuszne, jednakże medycy byli w błędzie. Nie usprawiedliwia ich, że pod wpływem producentów. Wiele badań dowiodło, że wapń – choć ważny – nie gwarantuje mocnych kości, a suplementacja wapnia zgodnie z zaleceniami medyków nie wzmacnia kości, a zwiększa ryzyko zawału serca aż o 30%.

Wymownym przykładem jest przypadek pani Krystyny z pewnej wsi, położonej wśród lasów. Była tam studnia wykuta w skale. Drążyły ją dwa pokolenia. Wodę miała czystą, smaczną, zdrową. Będąc nastolatkiem wyprawiałem się rowerem do tej śródleśnej wioski z fenomenalną studnią. Podziwiałem tam ludzi, czerstwych i życzliwych oraz ich ogródki kwiatowe za niskimi płotkami. Teraz, pół wieku później, studnia jest nakryta płytą betonową, a wodę z randapem, glifosatem, bakteriami e-koli, azotanami i innymi trującymi paskudztwami dostarcza wodociąg. Mieszkająca tam pani Krystyna okazała się matką kolegi ze szkoły. Dopóki jadała prawdziwe masło i przeróżne dary natury była sprawna i zdrowa. Odkąd syn zaopatruje matkę w pszeniczne pieczywo, margarynę, herbatę, którą ona pija do każdego posiłku Jej kości rzedną, kruszeją i nie wytrzymując ciężaru filigranowej, zasuszonej kobiety, pękają z trzaskiem, a pani Krystyna traci równowagę, upada, trafia do szpitala, a medycy kłamią, że kości łamią się wskutek upadków. Pani Krystyna po zrośnięciu złamanej kości i długiej pseudorehabilitacji, bo cóż to za rehabilitacja bez zamiany śmieciowej paszy na regenerującą żywność, wróciła do domu. Już na drugi dzień ponownie usłyszała trzask i upadła, a medycy ponownie to samo. Czyżby nie rozumieli, że szyjki kości udowych pękały z powodu ich kruchości, a upadki następowały po złamaniach? A może celowo kłamią po to, by dalej niszczyła kościec pszenicą, margaryną i herbatą i wracała do nich?

Dlaczego kości pani Krystyny skruszały? Jej pokarmy od dawna nie zawierały witamin, a nadużywana herbata dodatkowo wypalała ich skromne resztki, szczególnie te z grupy B. Ten temat poruszałem w różnych miejscach, więc uważnym sympatykom i obserwatorom moich wypowiedzi zapewne jest znany. A kto ma niedosyt wiele znajdzie na stronie www: ambasadorzdrowia.pl

https://ambasadorzdrowia.pl/blog/

Kości stanowią nie tylko konstrukcję nośną; spełniają wiele funkcji, od najbardziej znanej podporowej, związanej z poruszaniem się, utrzymywaniem kształtu ciała, ochroną narządów, poprzez mniej znaną – krwiotwórczą, aż do najmniej znanej – metabolicznej.

Funkcja podporowa. Szkielet kostny utrzymuje całe ciało, określa kształt ciała, a wraz z układem mięśni i ścięgien realizuje funkcje ruchowe. Niektóre kości chronią narządy, kości czaszki osłaniają mózg, kości kręgosłupa osłaniają rdzeń kręgowy, żebra połączone z kręgami piersiowymi osłaniają płuca, serce wraz z oplatającymi je naczyniami wieńcowymi…

Funkcja krwiotwórcza. Wewnątrz kości mamy szpik. Jest go ok. 4 kg. Pełni funkcje krwiotwórcze – wytwarza wszystkie rodzaje krwinek.

Funkcja metaboliczna. Jest to tzw. metabolizm banku jonów, głównie wapnia i fosforanów. Od stężenia jonów wapnia w krwi zależy wiele procesów w naszym organizmie, np. przewodnictwo nerwowe, kurczliwość mięśni, przepuszczalność błon komórkowych, wydzielanie hormonów, krzepnięcie krwi… Dla prawidłowego funkcjonowania organizmu niezbędne jest prawidłowe stężenie jonów wapnia w krwi.

Nasz organizm posiada wspaniałe mechanizmy samoregulujące. Zapobiegają one m.in. powstawaniu znacznego niedoboru wapnia (hipokalcemii). Wapń w naszym organizmie jest pierwiastkiem nie tylko budulcowym, ale także REGULACYJNYM.

W organizmie człowieka dorosłego znajduje się średnio ok. 1,2 kg wapnia. Prawie 99 % w szkielecie, zębach, paznokciach, a 1% w tkankach i płynach ustrojowych, głównie w osoczu krwi. Ok. 48 % wapnia w krwi ma postać zjonizowaną (46 % w powiązaniu z białkami, reszta w kompleksach z cytrynianami, fosforanami i białczanami). Wchodzące w skład kośćca i zębów sole wapnia zapewniają im twardość i sztywność. Elastyczność i wytrzymałość kościom zapewnia inny pierwiastek – krzem, ale to omawiam oddzielnie.

W okresie wzrastania stopniowo uwapniają się kości i około 20. roku życia około 90 % masy kostnej jest już uformowane. Około 35. roku życia kościec osiąga maksymalną masę i maksymalne wysycenie wap­niem. Odtąd masy kostnej zaczyna ubywać. Początkowo ok. 1 % rocznie, a kilkanaście lat po menopauzie nawet 10 % rocznie. Mimo iż użyłem obiegowego terminu „po menopauzie” to bardziej niż od menopauzy zależy to od wielu czynników powszechnie lekceważonych i pomijanych.

Ponieważ wapń jest niezbędny dla utrzymywania prawidłowego ciśnienia krwi, przewodnictwa nerwowego i innych procesów fizjologicznych w przypadku jego niedoboru w krwi pobierany jest z kości.

W ciągu życia kości ulegają ciągłej przebudowie, wapń jest pobierany i uzupełniany. Po 35. roku życia proces ten nie jest w pełni zrównoważony.

Jony wapnia biorą udział w tworzeniu i utrzymywaniu pobudliwości tkanek, przewodzeniu bodźców (w tkance nerwowej) wspomagając uwalnianie neuroprzekaźników (substancji przenoszących informacje pomiędzy komórkami nerwowymi). Uczestniczą w podtrzymywaniu tonusu spoczynkowego mięśni, także mięśnia sercowego, oraz w kurczliwości włókien mięśniowych. Przy niskim stężeniu wapnia w płynach tkankowych powstaje nadwrażliwość komórek nerwowych i skurcze mięśni. Zdarza się to przy dużym wydaleniu wapnia z organizmu, np. wyczerpujących wysiłkach fizycznych.

Wiele (większość) hormonów i enzymów może oddziaływać na narządy tylko w obecności jonów wapnia. Jedna z najważniejszych reakcji odpornościowych organizmu, antygen-przeciwciało zależy od obecności jonów wapnia. Wapń jest aktywatorem procesów krzepnięcia krwi. Bierze udział w tworzeniu hemoglobiny i utrzymywaniu równowagi kwasowo-zasadowej. Uczestniczy w zachowaniu prawidłowego ciśnienia krwi (zapobiega powstawaniu nadciśnienia tętniczego).

Choroby serca i cukrzyca także mają związek z zaburzeniami w metabolizmie wapnia. Prawidłowy poziom wapnia w krwi z jednoczesnym zachowywaniem proporcji równowagi pomiędzy ilością wapnia i magnezu utrzymuje niski poziom cholesterolu w krwi i przeciwdziała miażdżycy. Proszę zauważyć głupotę zbijania cholesterolu i spekulacje zdemoralizowanych medyków zabijających sterydami.

Wapń bierze udział w utrzymywaniu w dobrym stanie błon komórkowych, tkanki łącznej, uczestniczy w przenikaniu składników odżywczych do komórek. Prawidłowa ilość wapnia przeciwdziała przenikaniu do organizmu toksycznych metali: ołowiu, kadmu, rtęci, berylu, arsenu…

Niedobór wapnia w organizmie ogranicza lub uniemożliwia przebieg wielu procesów życiowych – nie tylko wyżej wspomnianych. W przypadku niedoboru wapnia w kościach i zębach osadzają się tam ołów i inne toksyczne metale. Dochodzi też do uszkodzenia komórek układu nerwowego… Konsekwencją niedoboru wapnia jest też agresja, drażliwość, zahamowanie rozwoju intelektualnego – często spotykane u dzieci w fazie ich intensywnego wzrostu.

Natomiast nadmiar wapnia zaburza metabolizm witaminy K, utrudnia przyswajanie magnezu, żelaza, cynku…, powoduje jego odkładanie się w naczyniach krwionośnych, nerkach i innych narządach… Przy nadmiarze wapnia nerki ciężej pracują nad jego filtrowaniem. Pojawia się nadmierne pragnienie, częste oddawanie moczu, rozstrój żołądka, nudności, wymioty, zaparcia. Nadmiar wapnia zakłóca pracę mózgu, powoduje dezorientację, letarg, zmęczenie… Może poznając te fakty zaczniesz wreszcie rozumieć powody ogłupiania wapniową psychozą, by leczyć, leczyć, leczyć do końca życia i nawet po śmierci. Nie rozumiesz, że pacjent wyleczony to klient stracony?

Uściślić należy, że wymienione zaburzenia powoduje nie tylko nadmiar wapnia, także stany zapalne, uszkadzania tkanek przez wolne rodniki, nadmiar węglowodanów w diecie (obsesja unikania tłuszczy), niski poziom magnezu i wiele innych czynników.

Człowiek zdrowy bez niedoborów wapnia przyswaja tylko 20-30 % wapnia z pożywienia. Dzieci, kobiety w ciąży i okresie laktacji, a także niektórzy chorzy przyswajają więcej wapnia. Po menopauzie przyswajalność wapnia zmniejsza się do zaledwie kilku procent. Jednakże zwiększanie ilości spożywanego wapnia ponad potrzeby organizmu nie zwiększa jego przyswajania, ponieważ istnieje bariera jelitowa regulująca ilość przyswajanego wapnia.

Wchłanianie wapnia w przewodzie pokarmowym wspomaga witamina D, mleczany, cytryniany, a utrudniają związki glinu, fosforany (dodawane do przemysłowych produktów spożywczych, napojów gazowanych i leków), nadmiar magnezu, potasu, stront.

Wapń znajdujący się w warzywach jest słabo przyswajany, gdyż warzywa zawierają błonnik i kwas szczawiowy. Słabym źródłem wapnia są też produkty zbożowe, zawierające dużo fosforu w postaci kwasu fitynowego, który tworzy z wapniem nieprzyswajalne związki.

Próby ustanawiania norm ilościowych optymalnego spożywania wapnia są nieporozumieniem, bowiem należy uwzględniać stopień przyswajania w każdym indywidualnym przypadku. Typ przemiany materii kształtowany jest przez dietę, funkcje endokrynne, trawienie, czynniki wywołujące stres (stresory) i sposób reagowania na nie. Ci, w których organizmie dominuje szybki metabolizm powinny unikać produktów przyspieszających tempo przemian metabolicznych, a do takich należą: pszenica i jej przetwory, indyk, kurczak, wołowina, cukier, miód, dżemy… Natomiast ci, w których organizmie dominuje wolny metabolizm (w naszej strefie geograficznej jest ich większość) powinny unikać artykułów zawierających wapń jako zwalniających tempo przemian metabolicznych. Niestety wiedza ta jest trudno dostępna, gdyż lobby mleczne i farmaceutyczne promują psychozę spożywania ogromnych ilości wapnia w jego najgorszej formie – jogurtów i innych przemysłowych przetworów mlecznych. Te nienaturalne, wielkoprzemysłowe, nasycone konserwantami paskudztwa nie tylko nie służą zdrowiu, ale wręcz go odbierają poprzez zaśmiecanie produktami, których nie trawimy i obciążanie organizmu na ich przetwarzanie i wydalanie lub odkładanie.

Komitet Żywienia Człowieka PAN proponując normy dzienne przyjął 15 %. wielkość strat wapnia w technologicznych procesach przetwórstwa żywności. Wg tych bzdurnych założeń zaleca: 0,6-0,8 g dla niemow­ląt, 0,9 g dla dorosłych, 1,4 g dla kobiet w ciąży, 1,7 g w okresie laktacji. Także 1,7 g w leczeniu osteoporozy, choć faktem jest, że nikogo jeszcze nie wyleczono z osteoporozy zwiększonym spożyciem przetworów mlecz­nych i preparatów wapniowych. Natomiast powszechne jest pogłębianie patologii spożywaniem przetworów mlecznych i preparatów wapniowych. Paradoksem jest fakt, że większość cierpiących na osteoporozę nadużywa przemysłowych przetworów mlecznych. Niezależnie od zawartości wapnia nie są one przyswajane przez or­ganizm dorosłego człowieka. Są szkodliwe. Służą tylko reklamodawcom i handlowcom.

Dziobowate narośla na kręgach kręgosłupa (osteofity) i przegubach palców, zarastanie przestrzeni międzystawowych, twardnienie i kruchość naczyń krwio­nośnych i wiele innych zwyrodnień powoduje nie niedobór lecz NADMIAR wapnia!

Poza tym rozważanie powyższych kwestii przez pryzmat wapnia także jest nieporozumieniem. Aby nasz organizm odniósł pożytek z wapnia musi towarzyszyć mu magnez, krzem i inne pierwiastki. Z kolei aby wapń wbudował się w kości niezbędny jest bor, którego wpływ na metabolizm, wapnia, fosforu i fluoru nie jest dokładnie poznany. Boru i wielu innych pierwiastków nie ma w naszej żywności z powodu kilkudziesię­cioletniego wyjaławiania gleby gospodarką rabunkową, przez nawożenie tylko azotem, fosforem i potasem. Nasz organizm potrzebuje kilkudziesięciu pierwiastków, a rośliny ich nie dostarczają, bo w glebie nie ma ich od dawna.

Dobrymi źródłami wapnia i magnezu oraz innych cennych biopierwiastków są migdały, orzechy, figi, żółtka jaj, buraki (szczególnie zakwas z buraków[6]), kapusta, kalarepa, szpinak, jarmuż, brokuły, natka pietruszki, czosnek, soja, seler, fasola, ryby (zwłaszcza zjadane z ośćmi).

Spośród przetworów mlecznych dopuścić można jedynie zsiadłe mleko, serwatkę, maślankę. Odtłuszczone mleko, jogurt itp. przemysłowe przetwory zatruwają (mimo iż mogą zawierać wzmagającą wchłanianie wapnia laktozę). Mleko i produkty mleczne zawierają kazeinę[7], a kazeina to KLEJ. Kazeinowy klej zamula i skleja kosmki jelitowe. Człowiek nie posiada enzymów rozkładających kazeinę.

Żadne zwierzę na świecie nie spożywa w dorosłym życiu mleka i jego przetworów, a tym bardziej mleka niższego gatunku jak czynią to omamione reklamami osobniki ludzkie, zarozumiale nazywające siebie „koroną stworzenia”. Skład mleka (ilościowy i jakościowy) przystosowany jest do potrzeb rozwojowych danego gatunku[8].

Wchłanialność wapnia w jelitach wynosi 0,1-0,5 g na dobę. Natomiast wydalanie wapnia z organizmu na dobę wynosi: 0,1-0,5 g przez przewód pokarmowy, 0,1-0,3 g z moczem, 0,02-0,03 g przez płuca i skórę.

Funkcje rezerwuaru i stabilizacji poziomu wapnia w krwi pełnią kości. Na dobę może odłożyć się w nich 0,6-1,5 g i tyle też może być uwolnione. Odbywa się to przy współudziale takich regulatorów gospodarki wapniowej, jak witamina D, parathormon[9], kalcytonina[10].

Niedobór lub zakłócenia wchłaniania wapnia powodują jego większe uwalnianie z kości. Na stężenie wapnia w krwi wpływają też fosforany, magnez, fluor, estrogeny, oraz przeróżne czynniki.

Niektórzy mówią, że szczytowa masa kości jest genetycznie zaprogramowana i wielu wykorzystuje takie poglądy by usprawiedliwiać chorobę. W żadnym razie nie wolno usprawiedliwiać choroby, bowiem niezależnie od uwarunkowań genetycznych nasza dbałość może znacznie zwiększyć masę kości, a niedbałość może ją obniżyć nawet o więcej niż 50 %. Poza tym znacznie ważniejszy od masy kości jest ich skład che­miczny, a to zależy od odżywiania.

Proces uwapnienia kości zależy od stężenia jonów wapnia w płynie pozakomórkowym tkanki kostnej i optymalnych ilości magnezu, fluoru, cynku i fosforu, które współdziałają w tworzeniu tkanki kostnej. Dlatego do budowy prawidłowej struktury kości konieczne jest odżywianie biologicznie czynnym pokarmem natural­nym, bogatym w sole mineralne. Jednak istotniejsze od dostatecznej ilości wapnia, magnezu, fluoru, fosforu, witaminy D, są PROPORCJE poszczególnych soli mineralnych.

Proces tworzenia tkanki kostnej przebiega prawidłowo gdy stosunek wapnia do fosforu wynosi 1:1, a wapnia do magnezu 1:0,6. Gdy wapnia jest mniej powstaje nadczynność gruczołów tarczycy, zwiększa się wydzielanie kalcytoniny, jednego z hormonów stymulującego procesy kościogubne. Gdy pokarm dzieci jest ubogi w tłuszcze pojawia się niedobór witaminy D, co prowadzi do krzywicy.

Kości zbudowane są z dwóch tkanek, z których ta o strukturze zbitej i twardej otula tę o strukturze gąbczastej. Najtwardsze i najmocniejsze są kości długie, które mają więcej tkanek o strukturze zbitej. Aby zachować prawidłowość struktury kostnej należy zapewnić organizmowi dostateczną ilość budulca (minerałów). Dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi od 0,5 g w niemowlęctwie do 1,5 g w czasie ciąży i starzenia się. Niestety dzienna podaż wapnia we współczesnych dietach wynosi zaledwie 0,3‑0,4 g, a więc diety te są niedoborowe.

Niedobór wapnia ujawnia się z biegiem czasu, ale w dotkliwej formie. Skutkiem może być rzeszotnienie kości, zmniejszanie się ich masy, degeneracja struktury kostnej, a to zwiększa ryzyko złamań.

Warto podkreślić, że mimo spożywania zalecanych dawek wapnia jego przyswajalność bywa niepełna i zakłócana, szczególnie gdy dieta zawiera dużo fosforanów, znajdujących się w serach żółtych i topionych, coca coli, napojach przemysłowych, środkach spulchniających ciasto, oraz wskutek picia kawy, herbaty, alkoholu, zażywania leków, szczególnie zawierających glin (np. na nadkwasotę).

Czynniki wpływające na powstawanie i rozwój osteoporozy i wielu innych chorób:

  • mało aktywny (nieruchliwy) tryb życia w pracy i czasie wolnym,
  • dieta uboga w wapń, magnez, fosfor, witaminę D, białko,
  • dieta bogata w wapń, ale z dysproporcją magnezu, fosforu, witaminy D, białka…,
  • pszenica, cukier, medykamenty, nikotyna, kofeina (kawa, herbata), alkohol i inne nałogi,
  • schorzenia tarczycy, przytarczyc, nadnerczy, nerek, cukrzyca, zaburzenia trawienia…,
  • wszystkie medyczne środki przeciwbólowe, antybiotyki, sterydowe…

Zaawansowanie wiekowe, menopauza i andropauza nie wpływają na powstawanie i rozwój osteoporozy, ani żadnych innych chorób. Znam wiele przykładów zdrowych i sprawnych w podeszłym wieku.

Harmonijny rozwój kośćca oraz chronienie go przed zniekształceniami i uszkodzeniami wymaga codziennego odżywiania i ruchu. Odpowiedniego i odpowiedzialnego. Nie zapewniają tego powszechne, acz bzdurne ćwiczenia korekcyjne. Zachęcam do higienicznego trybu życia w pełnym zakresie – z higieną psychiczną, odpowiednio długim snem i wypoczynkiem w komfortowych warunkach.

Po więcej na tematy prozdrowotne zapraszam na www.ambasadorzdrowia.pl

Dla zachowania zdrowia nie jest konieczne uzupełnianie odżywiania dodatkami żywieniowymi, jed­nakże komu trudno zapewnić organizmowi czego potrzebuje i che wspomóc się suplementami to niewiele jest godnych polecenia. Kilkanaście lat temu, gdy napisałem ten artykuł wymieniłem kilka pomocnych w terapii i profilaktyce osteoporozy, osteopeni, złamań i innych chorób kości i stawów, jak zapalenia i zwyrodnienia sta­wów i kręgosłupa, problemy okresu intensywnego wzrostu, skurcze mięśni. Część z nich już nie jest dostępna. Nie ma znaczenia czy dystrybutor zaprzestał sprowadzać je z powodu zbyt małego popytu czy zastąpiono je in­nymi, ponieważ poszukiwane a zawarte w nich składniki ciągle dostępne są w żywności. Nie koryguję listy stworzonej wiele lat temu dlatego, że jeśli już sięgamy po wspomagacze to należy dobierać je indywidualne, a tego nie zrobią nimi handlujący.

Jak łatwo zauważyć nie tylko wapń jest ważny. Organizm to skomplikowana fabryka, a raczej zespół fabryk. Zdrowie to harmonia, równowaga, stąd dla zdrowia niezbędna jest harmonijna praca wszystkich elementów tego skomplikowanego zespołu fabryk. Sprowadzanie go do roli maszyny, w której wymienia się zużyte części, tłumi bóle trującymi i rakotwórczymi środkami przeciwbólowymi, zagłusza objawy, by obecnych pacjentów przetwarzać na przyszłych klientów, jak to czynią medycy i farmaceuci to ślepa uliczka. Jedyną drogą wyjścia z tego ślepego zaułka jest zaprzestanie destrukcji. Wówczas organizm sam stopniowo wraca do zdrowia dzięki mechanizmom, w które wyposażył nas Stwórca.

Mimo użycia wielu uproszczeń problem jest zbyt złożony, by przedstawić go w tak krótkim opracowa­niu. Jako rozwinięcie i uzupełnienie polecam bogate doświadczenie farmera, weterynarza i lekarza nominowa­nego do nagrody Nobla Dr Joela Wollesa zatytułowanego Nieżywi lekarze nie kłamią. Zawarte tam informacje mogą uratować zdrowie, a nawet życie – Twoje, Twojej rodziny, Twoich znajomych.

Osteoporoza nie jest chorobą wieku podeszłego ani nie wynika z braku estrogenu bądź wapnia. Zapada­my na nią za sprawą destrukcyjnych nawyków żywieniowych, niekorzystnych czynników wynikających ze sty­lu życia, działania na organizm farmaceutyków, pestycydów, herbicydów, fungicydów, desykantów…

Zdrowia i wszelkiej pomyślności życzy
Władysław Edward Kostkowski

www.ambasadorzdrowia.pl

[1] Osteopenia – fizjologiczna utrata masy kostnej wraz z wiekiem. Dotyczy wszystkich ludzi od momentu osiągnięcia szczytowej masy kost­nej do końca życia.

[2] Osteomalacja – zmniejszanie się mineralizacji kości i ich rozmiękanie. Powstaje wskutek niedoboru witaminy D, przewlekłych chorób żołądka, wątroby, jelit… Zmiękczałe kości ulegają zniekształceniu pod wpływem ciężaru ciała. Trzony kręgów ulegają spłaszczeniom, a kości długie skrzywieniom, często też następują złamania.

[3] Osteoliza – resorbcja (rozpuszczanie i wchłanianie) kości. Niszczenie kości najczęściej powodują procesy zapalne i nowotworowe.

[4] Osteodystrofia – choroba kośćca charakteryzująca się zwyrodnieniem włóknisto-torbielowatym i odwapnieniem.

[5] Odwapnienie – patologiczne zmniejszenie w tkance kostnej zawartości soli wapniowo-fosforanowych np. w osteomalacji, osteoporozie, osteodystrofii, dysplazji włóknistej kości…

[6] Promowany przeze mnie od ćwierć wielu zakwas z buraków zalecał też były minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa.

[7] Kazeina (łac. Casus = ser) – białko złożone, zawierające kwas fosforowy (fosfoproteina). Występuje w mleku w postaci soli wapniowej. Utrzymuje tłuszcz w postaci zemulgowanej. Otrzymywana z mleka przez wytrącanie kwasami lub za pomocą podpuszczki (enzymu wystę­pującego w żołądku). Główny składnik twarogów i serów białych. Stosowana do produkcji klejów i tworzyw sztucznych (galalit, sztuczny róg, kazeinit). Tworzywa kazeinowe służą do wyrobu guzików i sprzączek.

[8] Mleka krowiego nie wolno podawać niemowlętom i dzieciom, gdyż upośledza trawienie, skleja kosmki jelitowe, wywołuje reakcje alergiczne, cukrzycę, anemię… Przyczyną jest zawartość w mleku krowim innych białek serwatkowych i kazeinowych niż w mleku ludzkim. Powstałe w dzieciństwie reakcje alergiczne na te białka utrwalają się na wiele lat (także alergią na inne czynniki). Mleko krowie posiada zbyt dużo soli mineralnych, przeciążających układ wydalniczy dzieci. Także dorośli nie tolerują mleka, gdyż nie trawią zawartego w nim cukru mlecznego – laktozy. Nie mamy odpowiednich enzymów, które organizm wytwarza w okresie dzieciństwa, a później zatraca. Nie strawiona laktoza ulega w przewodzie pokarmowym fermentacji, powoduje biegunki i inne zaburzenia trawienne. Wszystkim, którzy cenią zdrowie polecam książkę „Mleko cichy morderca”.

[9] Parathormon – hormon polipeptydowy wytwarzany w gruczołach przytarczycznych, o działaniu pobudzającym resorpcję wapnia i fosforanów z kości, co prowadzi do procesu odwrotnego do mineralizacji kości. Parathormmon hamuje wchłanianie zwrotne fosforanów w cewkach nerkowych i tym samym zwiększa ich wydalanie z moczem, a przy tym zwiększa wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego. Od parathormonu zależy m.in. utrzymywanie się prawidłowego stężenia wapnia w osoczu krwi. Antagonistycznie do parathormonu działa kalcytonina.

[10] Kalcytonina – hormon wydzielany przez komórki pęcherzykowe tarczycy, powodujący obniżanie poziomu wapnia i fosforanów w osoczu krwi przez ich odkładanie się w kościach.

Niechlubny rekord świata [175]

W Polsce medycy są tak bardzo pazerni i nienasyceni zysków z okaleczania pacjentów i pacjentek, że celowo fałszywie „diagnozują”. Naiwnie im ufających kwalifikują do niepotrzebnych zabiegów chirurgicznych. Nie tylko chirurdzy i ortopedzi tak postępują. O ile o niepotrzebnych zabiegach chirurgicznych, np. kolan, wiesz już z różnych źródeł, to o niechlubnym rekordzie świata ginekologów i położników być może czytasz po raz pierwszy. Podkreślić pragnę, że szkody wyrządzane przez ginekologów i położników są największe.

Okaleczenie matki jest poważnym uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko jej, także dziecka i całej rodziny. Uszczerbkiem na zdrowiu nie tylko fizycznym, także psychicznym. I choć cierpiących z tego powodu jest przytłaczająca większość to świadomych tego jest niewielu.

O ile z niepotrzebnie zoperowanym kolanem i wstawionym tam implantem możesz nieźle funkcjonować, to po rozkrojeniu brzucha, z uszkodzonym splotem słonecznym, zniszczonymi meridianami (głównego regulatora, nerek, żołądka) powstają zaburzenia, jakich większość nie jest świadoma, choć ich doświadcza, zazwyczaj dotkliwie.

Medycy w swej pazerności osiągnęli już pięćdziesiąt procent cesarskich cięć – najwięcej na świecie. Skąd ten niechlubny rekord świata? Czyżby w Polsce tak dużo kobiet nie było zdolnych urodzić siłami natury? Coraz więcej już tak, a to poprzez głupkowate mody – głównie: ubiory wychładzające strefę nerek i jajników, oraz żywność, która zamiast żywić i dbać o właściwą termikę zatruwa, wychładza, wyniszcza…

Nasze pokolenie pamięta takie fakty (lub opowieści o nich), jak to matkom (z pokolenia naszych matek i babek) zdarzało się urodzić w polu. Owinęły dziecko w chustkę z głowy, opatuliły zapaską, nakarmiły piersią, położyły na granicy i kontynuowały prace polowe. Gdy miały blisko to zaniosły dziecko do domu,  by tam je umyć, nakarmić, opatulić i wracały w pole kontynuować żniwa lub wykopki.

Obecnie zarówno te, które nie mogą zajść w ciążę i te, które mają trudności z donoszeniem ciąży, jak też ciężarne są oszukiwane przez medyków żądnych jeszcze więcej kasiory, a wspiera ich i procederowi patronuje polskie towarzystwo ginekologów i położników. Czy na pewno ono jest polskie? Jeśli nazwa polskie wynika z tego, że jest ono w Polsce, to jako przymiotnik winno być pisane z małej litery.

Obłudnicy „rozpoznają” tak zwany „przenonoszony stan po poczęciu” i inne fałszywe „wskazania” do cesarskiego cięcia i generują wczesne, późne i odległe powikłania po cięciach chirurgicznych, nazywanych cesarskimi. Tymczasem w Polsce doktor uczący studentów i lekarzy oraz zainteresowane osoby sposobów rozpoznawania czasu jajeczkowania i czasu płodności. Znacie go może, albo przynajmniej słyszałyście o nim? A powinniście, gdyż Jego umiejętności przeszkadzają tym, którzy zamiast porodów naturalnych promują i proponują cesarskie cięcia.

Prawdziwa Wiedza zawsze przeszkadzała w merkantylnych interesach. Tym razem Wiedza przeszkadza tym, którzy proponują parom inseminację lub zapłodnienie poza ich organizmami.

Czy tylko dla kasiory? Nie tylko. Także po to, by bez wiedzy ufających im par wybrać narodowość niemowląt dla nich produkowanych. Czy w tej sytuacji zdani na łaskę i niełaskę medyków są czy nie są „rodzicami”? Przecież nie urodzili, lecz kupili od medyków.

Jako genealog często spotykam zapis w księgach metrykalnych: „rodziców niewiadomych”, gdyż zgłaszający zgon nie znali rodziców zmarłego. To jednak nie znaczy, że sam zmarły rodziców nie znał. Teraz termin „rodziców niewiadomych” rozszerzyć trzeba będzie także na dzieci produkowane w medycznych przedsiębiorstwach.

Zapłodnienia pozaustrojowe aplikowane są parom, u których nie stosowano naturalnych metod przywracania płodności. Jako niepłodne kwalifikowane są bardzo często małżeństwa, które nie wiedzą, że jajeczkowanie zdarza im się bardzo rzadko. Bywa nawet, że raz na dwa lata. Rolą lekarza jest pomoc w oznaczeniu czasu jajeczkowania, kiedy możliwe będzie normalne poczęcie dziecka, w akcie małżeńskiej miłości.

Do wspomnianego doktora przybywają pary, które już co najmniej rok były „leczone” medycznymi metodami, w tym inseminacją i zostały zakwalifikowane już do zapłodnienia pozaustrojowego. Zostają rodzicami bez medycznych „sztuczek”, powszechnie nazwanych „leczeniem” niepłodności.

We wrześniu br. doktor ten występował na konferencji „Rolnictwo ekologiczne szansą dla rolników i konsumentów. Doktor ten był przewodniczącym Zarządu Głównego Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi. Był kandydatem na doradcę ministra rolnictwa i premiera. Był kandydatem na ministra zdrowia. Dlaczego tylko kandydatem? Ponieważ zdrowa gleba, zdrowe rośliny, zdrowe zwierzęta, zdrowe środowisko to warunek zdrowia człowieka i społeczeństwa. A przecież nie o to chodzi głupkom i sprzedawczykom rządzącym krajami i narodami, a tym bardziej bandytom zarządzającym rządzącymi. Także tym na których wrzucasz kartki do urn.

Wrzucanie kartek to Twoje prawo i Twoja wola, ale dlaczego czynność wrzucania kartek w szparę skrzynki nazywasz „wyborami”? Na wypadek gdybyś nie rozumiał/nie rozumiała czym są, a czym nie są wybory, to przypominam, że prawdziwych wyborów dokonujesz codziennie w swoim sercu.

Ziołowa regeneracja płuc [174]

Niewiele jest narządów nie odpoczywających, pracujących bezustannie od narodzin do śmierci. W szkołach nie uczą  szanować serca i płuc, by jak najdłużej i jak najlepiej nam służyły. Zamiast tego rozpowszechniają przeszczepy. Nie tylko tych narządów, ale wszelkich. Początkowo pobierano je z ofiar wypadków i specjalnie do tego celu prowadzonych hodowli. Teraz wypruwa się je z dzieci uśmiercanych w tym celu.

W dzieciństwie uczono mnie, że oddychamy powietrzem, później, że wdychamy tlen, a wydychamy dwutlenek węgla. Z dzieł mędrców Wschodu, dowiadywałem się o oddychaniu praną. W naszej kulturze tajemnej energii życiowej nazywanej „praną” nie rozumiano. Obecnie słowo „prana” spotkać można nawet w popularnych piśmidłach. Mimo to pojęcie prany dla ogłupianych mas tak zwanego Zachodu nadal jest niepojęte. Niewiele też wiemy o płucach. Mają dostarczać komórkom powietrza bogatego w tlen i wydalać powietrze zużyte, ubogie w tlen, a bogate w dwutlenek węgla. Jednakże płuca zaangażowane są nie tylko w oddychanie, także w filtrowanie szkodliwości zawartych we wdychanym powietrzu. Płuca są niezwykle złożone, ale i delikatne. Nadmiar toksyn i infekcji zagraża ich zdrowiu i powoduje choroby obniżające jakość życia i śmierć.

Z toksynami naturalnie występującymi w powietrzu nasz organizm sam sobie radzi. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Czym odporniejszy organizm tym lepiej sobie radzi. Wspomagają nas rośliny, wśród których oddycha się lżej i żyje się zdrowiej. Jako najkorzystniejsze najbardziej rozpowszechnione były paprocie. Tym razem będzie jednak o roślinach stosowanych wewnętrznie.

Lebiodka. Oregano. Zawiera dużo kwasu rozmarynowego i karwakrolu. To przeciwutleniacze pomagające zatrzymać produkcję histaminy w przypadkach alergii oddechowych. Działa przeciwzapalnie, wykrztuśnie, pomaga oczyszczać drogi oddechowe. Olejek eteryczny z liści oregano jest skuteczny w infekcjach bakteryjnych, grypach, przeziębieniach, grypopodobnych plaaandemiach.

Tymianek. Tę znaną przyprawę kulinarną od zawsze polecam także do łagodzenia podrażnień i zatorów w drogach oddechowych. Olejek eteryczny tymianku działa antybiotycznie, przeciwgrzybiczo, przeciwzapalnie. Wzmacnia układ odpornościowy i wspomaga oczyszczanie płuc. Spróbuj herbatki tymiankowej i przekonaj się.

Szałwia. Leczy podrażnienia płuc. Zawarte w szałwii związki przeciwbakteryjne i detoksykujące ułatwiają pozbywanie się toksyn z płuc. Przynosi ulgę w oddychaniu. Od zawsze stosowana w mieszankach ziołowych, także do płukania ust i gardła. Łagodnie obniży poziomu cukru i cholesterolu w krwi. Pomocna w nadmiernej potliwości.

Babka. Odwieczny potężny środek przeciwdziałający podrażnieniu błon śluzowych w płucach, gardle, kaszlu. Zawiera antybiotyki i substancje przeciwzapalne.

Korzeń lukrecji. To tradycyjne chińskie zioło lecznicze, popularne na całym świecie ze względu na liczne lecznicze właściwości. Dodawane do większości mieszanek ziołowych. Zawiera związki przeciwzapalne, przeciwbólowe, zmniejszające zapalenie w drogach oddechowych i gardle. Pomaga zmiękczyć błony śluzowe organizmu, w tym także pokrywające płuca i gardło. Środek wykrztuśny i przeciwbakteryjny. Pomoże pozbyć się nadmiaru flegmy, ułatwi oddychanie, zwiększy odporność immunologiczną na wirusy i bakterie. Dostarczy organizmowi flawonoidów (przeciwutleniaczy hamujących uszkodzenia komórek, zapobiegają rakowi płuc).

Eukaliptus. Orzeźwiający aromat eukaliptusa był używany od setek lat jako uzupełnienie dla zdrowia płuc. Przynosi szybką ulgę w kaszlu i podrażnieniau nosa. Substancja czynna w eukaliptusie, cyneol daje efekt wykrztuśny i przeciwzapalny. To pomaga w zapaleniu oskrzeli, astmie, przeziębieniu.

Mięta. Olejek eteryczny mięty zawiera mentol, popularny składnik różnych metod leczenia chorób płuc. Rozluźnia mięśnie gładkie dróg oddechowych, ułatwiając normalne oddychanie. Jest antyhistaminą i detoksyfikatorem, wspomaga organizm w alergii oddechowej.

Dziewanna. Liście i kwiaty dziewanny mają aktywne substancje pomagające wzmocnić i oczyścić płuca. Ekstrakty dziewanny sprzyjają eliminacji toksyn, ograniczają nadprodukcję śluzu, Łagodzą stan zapalny.

Przyprawami możesz pożegnać nawet cukrzycę [173]

Najtragiczniejszymi plagami rujnującymi zdrowie i pogarszającymi jakość życia są: wywołująca cukrzycę przemysłowa „żywność” wraz z wywołującym cukrzycę „leczeniem”. Nie da się nie zauważyć, że cukrzyca jest skutkiem „stylu” życia opartego na przemysłowej „żywności” i „farmaceutykach”. W ciągu jednego pokolenia zapadalność na cukrzycę zwiększyła się pięciokrotnie. Tragizm tej katastrofy pogłębia naiwność współczesnego pokolenia. Jakże wielu naiwnie wierzy, że nie musi szanować zdrowia, bo ze wszystkich chorób „wyleczą” ich medycy syntetycznymi truciznami, które w swym zadufaniu nawet nazywają „lekami”.

Poziom cukru w krwi można ustabilizować cynamonem

O prozdrowotnej mocy przypraw, w tym cynamonu mówiłem i pisałem przy różnych okazjach w wielu miejscach. Tu przypomnę, że poziom cukru w krwi można ustabilizować cynamonem. Nie umniejszam roli diety opartej na produktach nie wywołujących gwałtownego wyrzutu insuliny, jednakże przypominam moc jednej z powszechnie dostępnych i tanich przypraw.

Magiczna kora cynamonowca

Cynamon to sproszkowana kora cynamonowca. Przyprawę pozyskuje się z wysuszonej na słońcu kory młodych pędów cynamonowca cejlońskiego (drzewa wciąż rosną dziko na Sri Lance, skąd pochodzi najwięcej najlepszego cynamonu na świecie). Podczas suszenia kawałki kory zwijają się z obu stron, tworząc rodzaj podwójnych rurek, i nabierają charakterystycznego brązowozłocistego koloru. Cynamon ma silny, aromatyczny zapach, ostry korzenny, zarazem gorzkawy i słodki smak. Po zmieleniu nabiera ostrości. Poprawia apetyt i przyspiesza trawienie.

Zapach i smak cynamonu kojarzymy głównie ze świątecznymi wypiekami, jednakże ta przyprawa powinna gościć w naszej kuchni na co dzień. Cynamon rozgrzewa organizm i chroni przed infekcjami bakteryjnymi. Zwiększone spożywanie cynamonu obniży ryzyko zachorowania na cukrzycę poprzez stabilizowanie poziomu cukru w krwi. Zatem śmiało dodawaj cynamonu do różnych potraw.

Doceniany przez większość wielkich cywilizacji

Cynamon był doceniany przez większość wielkich cywilizacji ze względu na ciepły i słodki smak oraz subtelny aromat zwiększający przyjemność spożywania potraw z jego dodatkiem. O ile w Europie cynamon stosuje się zwykle do dań słodkich (wypieków, kompotów, deserów…), to już w Azji doprawia się nim potrawy z mięs.

Cynamon możemy wykorzystywać do potraw na słodko, takich jak naleśniki, owsianki, kluski, ciasta, ale także do pieczonych mięs, gulaszy warzywnych, szaszłyków… i wielu innych potraw.

Cynamonem można przyprawiać wszystkie potrawy słodzone, ale także podnosi smak szynki, kotletów, bitek, farszu do drobiu i pierogów. Nadaje się do gotowanej ryby (nawet niewielka ilość przyprawy usuwa charakterystyczny rybi zapach), jarzyn, np. marchwi, dyni, cukinii. Kawałki cynamonu można dodawać do marynat, kawy, kompotów, grogu, nalewek, grzańca…

Cynamon wchodzi również w skład mieszanek korzennych (np. do piernika). Dobrze łączy się z pieprzem, gałką muszkatołową, czosnkiem…

Ferrari wśród przypraw

Ze względu na cenę Ferrari wśród przypraw to szafran, lecz ze względu na zakres zastosowań, Ferrari wśród przypraw to cynamon, który de facto niegdyś też był droższy od złota. Ponadto cynamon to także Ferrari wśród roślin o największej zawartości przeciwutleniaczy (pięciokrotnie więcej niż w owocu granatu). Wyrażając tę moc wskaźnikiem ORAC (Oxygen Radical Absorbance Capacity) potencjał oksydacyjny cynamonu wynosi ponad 267 500, tymianku i majeranku ponad 27 000, mięty prawie 14 000, orzechów włoskich ponad 13 500.

Jak cynamon stabilizuje poziom cukru w krwi

Cynamon pomaga ustabilizować poziom cukru w krwi poprzez stymulowanie receptorów hormonu insuliny i zwiększanie ich wrażliwości na ten hormon, co skutkuje obniżeniem stężenia cukru w krwi. W rezultacie organizm potrzebuje mniej insuliny, więc przestaje być eksploatowany na jej nadprodukcję. Odciąża to trzustkę, usprawnia metabolizm, łagodzi stany zapalne…

Olejki eteryczne i inne związki

Cynamon zawiera od 0,5 do 1% silnych olejków eterycznych, słynących z właściwości przeciwdrobnoustrojowych, bardzo skutecznych w hamowaniu rozwoju bakterii i drożdży, w tym Candida albicans (drożdżak wywołujący grzybicę).

Zawartych w olejkach cynamonu związków nie wyliczam, bo nie mam ciągot w kierunku pracy naukowej, a jedynie zachęcam do stosowania cynamonu gdzie się da i dzielenia się efektami tej zmiany. Mam nadzieję, że wielu zauważy, że już sam zapach cynamonu stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za zdolność koncentracji i pamięć.

 Przysłuż się domownikom i gościom

Sproszkowany cynamon źle znosi długą obróbkę cieplną, dlatego lepiej dodawać go pod koniec gotowania. Natomiast laski cynamonu lepiej znoszą wysokie temperatury.

Przyprawiając dania cynamonem, wyświadczysz przysługę domownikom i gościom, ponieważ cynamon stymuluje ślinianki i błonę śluzową żołądka, oraz ułatwia trawienie.

Cynamon, jak każde przyprawy należy przechowywać w chłodzie i zaciemnionym, hermetycznie zamkniętym pojemniku. Jeśli przyprawy, także cynamon utraciły intensywność zapachu, utraciły też moc oddziaływania.

 Cynamon cynamonowi nierówny

Cynamon przed zmieleniem ma postać ruloników o grubości ołówka. Są to arkusiki wysuszonej kory cynamonowca, drzewa rosnącego w azjatyckich tropikach.

Najcenniejsze cynamonowce pochodzą z Cejlonu i Chin i nieco różnią się od siebie. Cynamon cejloński ma kolor żółtobrązowy, a ruloniki z cienkich arkusików. Cynamon chiński jest ciemniejszy, ma kolor bardziej czerwony, a ruloniki z grubszych arkusików, jest też mniej słodki, ma posmak gorzkawy. Jednakże ważniejszą różnicą jest zawartość rozrzedzającej krew kumaryny. Znacznie więcej kumaryny zawiera cynamon chiński, nazywany także kasją.

Cynamon chiński należy stosować z umiarem. Polecam bardziej bezpieczny cynamon cejloński.

Aby wyciągnąć z cynamonu wymienione wyżej dobrodziejstwa wystarczy spożywać pół łyżeczki cynamonu dziennie.

Cynamonowe przepisy

Cynamonowa owsianka z jabłkiem i orzechami

Płatki owsiane zalej ciepłą wodą i poczekaj, aż napęcznieją. Dodaj do nich grubo utarte jabłko, posiekane orzechy włoskie i łyżeczkę cynamonu. Wymieszaj.

Owsiankę możesz również przygotować na ciepło – dodając zamiast wody ciepłe mleko.

Cynamonowa ciecierzyca

Posiekaną cebulkę, starty imbir oraz czosnek podsmaż na oliwie lub maśle. Dodaj łyżeczkę cynamonu, mielony kminek, kurkumę, kolendrę, kardamon, paprykę (ostrą i słodką). Smaż 2-3 minuty, dolej niewielką ilość mleczka kokosowego. Dodaj wcześniej ugotowaną ciecierzycę, pokrojoną w kosteczkę dynię i pomidorowy (przecier, koncentrat, pulpa, pasata). Gotuj około 20 minut, co jakiś czas mieszając (w razie potrzeby można dolać trochę wody). Pod koniec gotowania dorzuć liście szpinaku, bazylii, pokrojoną natkę pietruszki.

Niedoceniana przyprawa – Sumak [172]

Niegdyś przyprawy były trudno dostępne, więc także drogie. Dziś wiele przypraw dostępnych jest na wyciągnięcie ręki. Mamy je w kuchni, ale mało znamy ich właściwości i w niewielkim stopniu wykorzystujemy. O przyprawach można wiele pisać, jednakże od pisania zdrowia nie przybywa, więc ograniczam się do encyklopedycznego minimum.

Przyprawy zazwyczaj dodajemy potraw by wzbogacić ich smak, zapach, kolor. Jednakże dawniej  głównym przeznaczeniem przypraw było wspomaganie funkcji trawiennych i pracy różnych układów naszego organizmu. Czy uda mi się nakłonić czytelników do prozdrowotnego wykorzystywania przypraw?

Jako, że przyprawy są też naturalnymi konserwantami, producenci żywności stosują je dla poprawy wyglądu i przedłużenia trwałości potraw.
Przyprawy od starożytności stosowano zarówno w celach kulinarnych i medycznych jak też kulturowych. Niektórym przyprawom przypisywano działanie magiczne, niektóre wykorzystywano do sporządzania napojów miłosnych, we wszystkich kulturach świata przyprawy stosowano jako leki i środki przeciwbólowe i przeciw infekcjom.

Przyprawy o właściwościach przeciwbólowych i uśmierzających ból opiszę oddzielnie. Oddzielnie też opiszę przyprawy o właściwościach łagodzenia infekcji i ochrony przed infekcjami. Tu skupiam się na przyprawie mało znanej, choć jej walory smakowe i zdrowotne doceniali już starożytni Rzymianie.

Sumak garbarski, Sumak octowiec (Rhus coriaria) to krzew z rodziny nanerczowatych. Występuje głównie na obszarach śródziemnomorskich.

W medycynie tradycyjnej

W medycynie tradycyjnej, roślinę tę stosowano w leczeniu: biegunki, czerwonki, wrzodów, hemoroidów, krwotoku, bólu gardła, zapalenia spojówek, schorzeń wątroby…

Dawniej, praktykujący medycynę tradycyjną zalecali stosowanie sumaka jako środka przeciwdrobnoustrojowego i tonizującego żołądek.
Sok wyciskany z czerwonych owoców sumaka stosowano również w medycynie, na jego bazie przygotowywano herbatę pobudzającą produkcję mleka matki, łagodzącą ból gardła, pomocną w problemach żołądkowo-jelitowych.

W potrawach
Sok wyciskany z czerwonych owoców sumaka wykorzystywano do zakwaszania potraw, wzbogacenia smaku i koloru dań. Smak ma kwaskowy, lekko słony i orzeźwiający; kolor purpurowy.

Dobrze współgra z ziołami, m.in. kolendrą, kuminem, tymiankiem, miętą.
Dobrze komponuje się z drobiem, jagnięciną, cielęciną, owocami morza;

Podkreśla smak ciecierzycy i soczewicy, więc może być dodatkiem do zup i hummusu.

Polecam do sosów szczególnie czosnkowego (zastępując cytrynę).

W daniach zawierających cebulę neutralizuje jej zapach i łagodzi smak.
Możemy wykorzystać: jako marynatę do mięs (w celu jego skruszenia); do potraw grillowanych; do ryb (nadaje im cytrynowy posmak).

Jako naturalny konserwant żywności
Sumak dzięki swoim właściwościom bakteriostatycznym wobec drobnoustrojów przyczyniających się do psucia żywności wykorzystuje się jako naturalny środek konserwujący.

Jak zabija guma do żucia [169]

Bywam w Osadzie Neolitycznej w Kopcu koło Ujazdu. To urocze miejsce pełne  artefaktów historii i naturalnej edukacji zarówno dla dzieci jak i dorosłych. W ubiegłe wakacje byłem tam z wnuczkami. Gdy wkrótce znów odwiedzą dziadków ponownie odwiedzimy Osadę Neolityczną w Kopcu, by utrwalać prawdziwą historię, zobaczyć co przybyło i ponownie przeżywać jak dawniej toczyło się życie, jak funkcjonowali nasi przodkowie i jak radzili sobie w zdrowiu i chorobie, bowiem  wiele ziół znali i stosowali w odżywianiu i obrzędach.

W tym szczególnym muzeum, jak nigdzie indziej można wszystkiego dotykać i wszystko fotografować.

W Osadzie Neolitycznej goszczą zaprzyjaźniona grupy rekonstruktorów z innych osad i Słowian prezentujących życie w okresie późniejszym, słowiańskim. Takie żywe lekcje historii, kultury, życia zapamiętamy na zawsze. Naprawdę warto odwiedzać takie miejsca, tworzone przez pasjonatów i zestawiać je z zapamiętaną ze szkól edukacyjną papką.

Na jednym z takich spotkań mimochodem padło pytanie o straty wyrządzone przez zwiedzających. Najboleśniejszą było kilku dniowe umieranie w męczarniach kozy nakarmionej przez zwiedzających gumą do żucia. Jeśli więc rodzicu, babko, dziadku kupujesz dzieciom i wnukom gumy do żucia to wiedz, że im też skleja jelita i też je zabija, tyle że wolniej, za to na twoich oczach.

W posklejanych jelitach wchłanianie, trawienie, przyswajanie jest upośledzone, a to sprzyja przeróżnym chorobom. Medyki, a za nimi ogłupione cierpiętniki nazywają je cywilizacyjnymi. Chcesz patrzeć na gumorodne cierpienie swych pociech codziennie, aż do śmierci i tłumaczyć sobie, że tak być musi bo to cywilizacyjne? A może zaczniesz zamieniać cywilizacyjną głupotę w życiową mądrość?

Zapraszam do przeniesienia się w dawne czasy, odwiedzając to magiczne miejsce i witrynę osady: http://osada-kopiec.pl

Oprócz rekonstrukcji osady i możliwości obserwowania życia tamtej epoki czekają nas następujące atrakcje: Osada tętniąca życiem; Wykopy archeologiczne;  Rybołówstwo neolityczne; Wytwarzanie sieci rybackich; Strzelanie z łuku; Praca przy kamiennym żarnie; Kuchnia neolityczna; Przędzenie; Neolityczny zwierzyniec; Lepienie z gliny (Garncarstwo); Pradziejowe wierzenia; Wymienione atrakcje odbywają się w trybie rotacyjnym. W osadzie organizowane są również warsztaty: Żywe lekcje historii; Garncarstwo; Wytwarzanie ozdób neolitycznych; Pradziejowe łowiectwo; Warsztaty kulinarne; i wiele innych atrakcji.

Mało znana ale wielka historia naszych ziem zerka do obecnych czasów przez otwartą bramę osady neolitycznej w Kopcu.

Pokazując ten artykuł w Osadzie dostaniesz zniżkę na bilety wstępu dla całej rodziny. 

Dekalog zdrowia sprzed lat ułożony według stopnia ważności [168]

Dekalog zdrowia sprzed lat

Ten dekalog tworzyliśmy wiele, wiele lat temu. Dzisiejszy wymagałby uzupełnień o zagrożenia, które przed laty nie były tak nagminne jak obecnie. Nie czynimy tego z powodu tak pilnych zajęć terminowych, jak np. ziołobranie. Jednakże na prośbę czytelników dawną ulotkę publikujemy z nadzieją, że czytelnicy znający nasz punkt widzenia z innych wpisów i wystąpień w rożnych miejscach sami dla siebie utworzą własne listy tego, co ważne, a czego unikać i posegregują je według siły działania. Nawet jeśli lista wymagać będzie  okresowych modyfikacji to warto ją mieć, przeglądać, uzupełniać…

Genetycznie modyfikowane i randapowane pszenice

Kiedy tworzyliśmy poniższe zestawienie GMO, glifosat i randapowanie nie były tak nagminne. Roundup stosowano jako herbicyd, ale nie wykorzystywano go do zasuszania ziarna i słomy. Gdybyśmy teraz tworzyli listy czynników służących zdrowiu i wyniszczających to genetycznie modyfikowana i randapowana pszenica zajęłaby miejsce wraz z aspartamem [E 951], neotamem [E 962], glutaminianem [E 621], benzoesanem [E 211], karagenem [E 407]

Rujnujące zdrowie pszenice zestawiliśmy z prozdrowotnymi zbożami w książce Brzuch ma rozum, a fragmenty tej książki zamieściliśmy na tej stronie. https://ambasadorzdrowia.pl/?s=brzuch

W Dekalogu zdrowia sprzed lat

W Dekalogu zdrowia sprzed lat, ułożonym według stopnia ważności, na pierwszym miejscu, a więc przed oddychaniem (bez którego nie da się przeżyć 4 minut) umieściliśmy kulturę psychiczną. Żywność zaś na miejscu ostatnim. Za ważniejsze od żywności uznaliśmy: emocje, sen, wypoczynek, kulturę odżywiania, środowisko… To, co jadamy jest ważne ale to, jak jadamy znacznie ważniejsze. Czasem (np. w więzieniu) nie mamy wpływu na to, co jadamy, ale na to, jak jadamy mamy wpływ zawsze i wszędzie. Tak więc Kulturę odżywiania umieściliśmy wyżej niż żywność.

Chcieliście nasz dawny dekalog, to go tu publikujemy, mimo iż wymaga on uzupełnień o nowe zagrożenia.

I – Kultura psychiczna

Pogoda ducha, optymizm, myślenie pozytywne, twórcze, konstruktywne, prozdrowotne, aktywność intelektualna, towarzystwo życzliwe i budujące, unikanie chorujących i leczących, szczepionek, medykamentów, dietetycznej i medycznej obłudy, reklam, zakłamanych autorytetów (z kim przestajesz takim się stajesz)…

II – Oddychanie

Spokojne, rytmiczne, głębokie, wdech – zatrzymanie – wydech – zatrzymanie – wdech…, ważne są wszystkie fazy, a wydech powinien być dłuższy od wdechu.

III – Picie wody

Wypijanie ciepłej wody rano i wielokrotnie w ciągu dnia. Soki i herbaty ziołowe są pokarmami, a kawa, herbata czarna i zielona, alkohole są używkami, więc błędem jest traktowanie ich jak napoje. Pijąc cokolwiek innego niż woda powinniśmy tym więcej wody wypijać, gdyż soki, herbaty, używki i wszystko inne niż woda zaburza gospodarkę wodną, powodując odwadnianie organizmu!

IV – Emocje

Brak radości, rozpamiętywanie przykrości, złość, nienawiść, żal, lęk, tłumienie emocji, reagowanie stresem – nie chodzi o stres, lecz o emocjonalnie negatywne reagowanie na zdarzenia i sytuacje.

V – Kultura fizyczna

Aktywność fizyczna (ruch), dbałość o kondycję, kąpiele wodne i słoneczne, budowanie sprawności i odporności, higiena i hartowanie (żaden lek nie zastąpi ruchu, a ruch zastąpi każdy lek).

VI – Sen i wypoczynek

Sen pomiędzy zachodem a wschodem słońca, w wywietrzonym pomieszczeniu bez telewizora i innych źródeł smogu elektromagnetycznego, chemikaliów, farb drukarskich (książek, gazet), w wygodnej rozluźnionej pozycji, najlepiej na wznak; aktywne formy wypoczynku i właściwe proporcje między czasem aktywności a czasem wypoczynku.

VII – Kultura odżywiania

Staranne przeżuwanie każdego kęsa pokarmu, w spokoju, dobrym nastroju, estetycznym otoczeniu lub otoczeniu przyrody, miłym towarzystwie lub samotności, bez zgiełku, radia, telewizora… NIE jadamy w pociągach, przejściach podziemnych, na dworcach, ulicach, itp. Nie popijamy w trakcie jedzenia, lecz przed i między posiłkami.

VIII – Środowisko

Ubiór z tkanin naturalnych, przewiewny, niekrępujący, zapewniający swobodę ruchu. Oświetlenie naturalne i zbliżone do naturalnego (tradycyjne żarówki żarowe i lustra). Powszechnie stosowane świetlówki (fluorescencyjne – często w kształcie żarówki) działają na nasz organizm wyniszczająco, ich stosowanie jest głupotą. Szkodliwość nasycanych chemią włosów jest wyższa niż wiele innych czynników. Kwiaty i zieleń w otoczeniu niwelują wiele szkodliwości, których zwykle nie dostrzegamy.

IX – Używki

Nie traktowanie używek (kawa, herbata) jak pokarmu, pozwolić organizmowi wrócić do rytmu, z którego został wytrącony używką!

X – Żywność

Nie przemysłowa! Naturalna, świeża, surowa, a także długo gotowana, jak najmniej przetworzona, potrawy proste, właściwe proporcje węglowodanów, białek, tłuszczy, zasada niełączenia; dużo warzyw i owoców, nie unikać tłuszczy, lecz złe zastępować dobrymi. Jak widać na stan zdrowia bardziej niż żywność wpływa wiele czynników. Są liczne przykłady zarówno zdrowych i odpornych choć odżywiali się skromnie, a nawet głodowali, a także ciągle chorujących choć przesadnie dbali o odżywianie.

Nad kolejnością niektórych wymienionych tu pozycji można się zastanawiać, jednakże bezspornym jest, że bardziej niż żywność na stan zdrowia wpływają: optymizm, oddech, woda, emocje… Wszystkie te czynniki zależą tylko od nas, choć często trudno zapanować nad emocjami, a znaczenia prawidłowego oddechu i picia wody nikt nam nie uświadamia i nie uczy. Natomiast o odżywianiu co nieco wiemy. Niemniej jednak wielu nie wie, że więcej szkody wyrządza długotrwałe działanie farb na włosach niż zastosowanie w potrawie przenawożonego warzywa. Co więc jeść, aby dożyć przysłowiowych stu lat? Przecież są regiony, gdzie ludzie dożywają setki w sprawności ciała i umysłu. Spójrzmy więc na sekrety długowieczoności najzdrowszych zakątków świata!

Najzdrowsze zakątki świata

Okinawa – japońska wyspa:

ryby, ser tofu, zielona herbata, wino ryżowe, warzywa w każdym posiłku, a produkty zbożowe tylko pełnoziarniste – nieoczyszczane.

Campodimele – wieś w południowych Włoszech:

tradycyjna dieta śródziemnomorska bogata w owoce, czosnek, cebulę, fasolę, oliwę, ryby, rozmaite sery, domowe wina.

Symi – grecka wyspa:

w diecie mieszkańców tej pełnej uroku wyspy dominują tłuste ryby, oliwa, do każdego dania gęste sosy z pomidorów, kaparów, ziół, sery kozi i feta, jogurty, dużo czerwonego wina.

Bama – powiat w południowych Chinach:

tam przede wszystkim niczego nie smażą, a jedynie krótko duszą; w tamtejszej diecie dominują bataty (słodkie ziemniaki), dynia, papryka, pomidory, kukurydza, fasola, nasiona konopi, wielonienasycone kwasy tłuszczowe (szczególnie omega-3).

Hunza – dolina w północno-zachodnim Pakistanie:

tam jadają dużo pestek moreli, mięso spożywają tam najwyżej raz w tygodniu, zazwyczaj w towarzystwie kapusty i marchwi, a najpopularniejszym napojem jest świeże mleko.

Ten krótki przegląd diet długowiecznych z różnych zakątków świata wymownie potwierdza, że choć na dobre zdrowie, odporność i długowieczność wpływają różne czynniki, to zbawienne dla zdrowia są potrawy proste a bogate w cenne składniki odżywcze, warzywa, fermenty, tłuszcze (rybie i roślinne), bezstresowość i zapewniająca dużo ruchu praca fizyczna.

Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski – Ambasador Zdrowia

Do lekarki pediatry poznanej w archiwum [165]

Na wczorajszym spotkaniu zapisywała pani notatki z moich wypowiedzi. Zbyt mało czasu i niekomfortowe warunki mogły sprawić niefortunne wrażenie, że pierwszy punkt dotyczył żywności. Dlatego wyjaśniam, że choć żywność jest bardzo ważna, to są ważniejsze od żywności czynniki prozdrowotne. Przytaczam więc moje doświadczenie sprzed ponad ćwierć wieku, gdy tworzyłem dekalog zdrowia. Wypisałem w punktach czynniki wpływające na stan zdrowia, a następnie uporządkowałem je według siły destrukcji. Żywność była dopiero w czwartej ćwiartce, a więc zdecydowana większość punktów była ważniejszych od żywności. Ponieważ punktów było kilkadziesiąt, więc o wiele za dużo by nazywać je dekalogiem. Połączyłem więc punkty w grupy tak by było ich tylko dziesięć. Wówczas żywność była na miejscu 10 – ostatnim, czyli wiele czynników ma większy wpływ na życie i zdrowie niż żywność. Proponuję przeprowadzić samemu podobny test.

Jedno ze wspomnień z moich dawnych doświadczeń

Ponad 10 lat temu, gdy moja wnusia miała może 2 lub 3 latka codziennie po przebudzeniu oczka miała zaropiałe. Poradziłem kupić w aptece najtańszą witaminę (jedną z grupy B (nie podaję którą, by nie sugerować czytelnikom jej stosowania) bez magnezu i bez żadnych dodatków i jeszcze w aptece wyjąć z opakowania dwie tabletki, a pozostałe na oczach aptekarki wysypać do kosza. Takimi truciznami nie wolno zaśmiecać organizmu i domowej apteczki. Z zachowanych dwóch tabletek synowa miała jedną dać dziecku, a drugą zostawić do następnego dnia, na wypadek, gdyby po pierwszej problem nie w pełni ustąpił. Na drugi dzień oczka były już czyste więc druga tabletka była zbędna. Minęło ponad dziesięć lat (wnuczka dziś ma lat 14) i ropienie oczu nigdy się nie powtórzyło.

Oczywiście lepiej było uwzględnić bogate w witaminy rośliny, ale w obawie, że to nie zostałoby wprowadzone wykorzystałem czynnik w tamtej sytuacji możliwy do zastosowania i do tego natychmiast.

A skąd moja obawa? Ogłupiane przez zniewolonych przez bigfarmę dietetyków i medyków (także pediatrów) matki pytają o lepsze formy wapna dla swoich pociech i trują dzieci tabletkami produkowanymi przez bandytów produkujących uśmiercające gazy krematoryjne, śmiercionośne gazy bojowe, środki do zabijania, trucia, depopulacji.

Źródeł dobrego i dobrze przyswajalnego wapna jest dużo, np. warzywa, nasiona. Natomiast stosowanie przemysłowych „jogurtów” i innych „nabiałów” oraz suplementów jest destrukcyjne, co łatwo zaobserwować na tych, którzy je stosują. Najlepszym warzywem byłyby buraki, zarówno pod kątem wapna jak i witamin, także tej, której brak objawił się ropieniem oczu.

pH języka i moczu

Podziwiam troskę lekarki pediatry o „biedne”, bo bezbronne dzieci, ale gdyby rodzice zaprzestali wyniszczać swoje pociechy przemysłowymi paszami pediatrzy staliby się zbędni. Jeśli sprawimy, że rodzice chorowitków będą rezygnować z nazywanych żywnością przemysłowych pasz zawierających genetycznie modyfikowaną i randapowaną pszenicę, cukier i inne trucizny wraz z podstępnymi hasłami i fałszywymi certyfikatami to w większość chorowitków zacznie zdrowieć. Potem wystarczy je okresowo odkwaszać, odpleśniać, odgrzybiać, odrobaczać, bo nasze organizmy są tak cudownie skonstruowane, że regenerują się same i nie potrzeba im w tym pomagać, wystarczy nie przeszkadzać.

Najlepszy odkwaszacz

Najlepszym środkiem odkwaszania są wyżej wymienione buraki (zarówno korzeń jak i liście), przy czym liśćmi osiągniemy to szybciej bo z 4-krotnie większą skutecznością. A więc zamiast wypisywania recept na trucizny bigfarmy karmić dzieci papką z buraczanej naci, takim a’la szpinakiem, ale smaczniejszym i skuteczniejszym. Na początek z botwiny, a docelowo z boćwiny i innych (różnych) listków. Różnię między botwiną a boćwiną publikowałem w wielu miejscach. Na tej stronie także.

Skutki uboczne

Dla dzieci: poprawa skupienia, zapamiętywania i wyników w nauce.

Dla dorosłych, których jedynym dorobkiem życia są dny, artretyzmy, RZS-y, ZZS-y, ciągle utrzymujące się stany zapalne…: utrata tego dorobku, a wraz z nim dawnych „przyjaciół” i znajomych z przychodni, bo brak chorób to brak tematów do licytacji kto więcej wydaje w aptekach, w której droższe/tańsze, który lekarz więcej/mniej bierze, który więcej/mniej wypisuje…

Sanatorium przywracania zdrowia jedzeniem

Co więc ambitnej lekarce pediatrze proponuję? Założyć sanatorium i dzieciom oglądać języki, dawać do polizania papierki pH, karmić Naturą (listki, pączki, kwiatuszki, nasionka). Natomiast rodziców przymusić by przez tydzień jadali to, czym dotąd karmili swoje dzieci: jogurciki z płatkami śniadaniowymi, berlinki, czipsy, żelki itp. itd., oczywiście z zachowaniem proporcji! Jeśli w dziecko ważące np. 10 kg rodzic ważący np. 90 kg czyli 9 razy więcej wpompowywał 2 jogurciki, 10 dkg płatków śniadaniowych, 4 berlinki, 2 paczki czipsów, 2 opakowania żelków, 5 gum do żucia… to w siebie ma wpompowywać proporcjonalnie tyle samo czyli 9 razy więcej niż w dziecko, czyli 18 jogurcików, 90 dkg płatków śniadaniowych, 36 berlinek, 18 paczek czipsów, 18 opakowań żelków, 45 gum do żucia…

Tylko po takim doświadczeniu  na własnych brzuchach poczują jak to „służyło” ich dzieciom. Tylko tak mogą przekonać się, że to oni wyniszczali swoje pociechy. Tylko po takim doświadczeniu mogą zrozumieć dzięki komu  ich dzieci chorowały i jakim zbrodniarzom oddawali kasiorę, którą mogli inwestować w zdrowie siebie i rodziny, a inwestowali w oszustów, bandytów, głupków, bigfarmę, rozwój chorób i zagłady…

Szkoda, że głupota nie boli [164]

W dzieciństwie widywałem starszą panią w wełnianej chuście pod którą dawało się dostrzec liście kapusty. Modnie ubrani przechodnie na jej widok wypowiadali chamskie docinki: „ta głupia”, „głupia Słowikowska”… Wówczas od rodziców wiedziałem już, że od zawsze okładami z liści kapusty łagodzono bóle, zarówno świeże po stłuczeniach jak i zastarzałe, np. reumatyczne. Później, odkrywałem różne formy wykorzystywania leczniczych mocy kapusty w medycynie ludowej różnych kultur, a doktor Jadwiga Górnicka w swoich publikacjach wymieniła sto chorób leczonych kapustą. Kiedy do różnych gazet pisywałem artykuły prozdrowotne, a Ekspress Ilustrowany powierzył mi prowadzenie działu, gdzie wcześniej pisywali dr Górnicka i zakonnik bonifratrów o. Grande wymieniłem dwieście chorób, które skutecznie wyleczono kapustą. W końcu w hołdzie warzywom kapustnym napisałem  książkę: Podróż ku zdrowiu z kapuścianym panaceum.

Przemysł & Natura

Z młodości pamiętam hasła: „wyrób czekoladopodobny”, „identyczne z naturalnym”, dziś modnymi stały się inne hasła: „naturalne”, „powrót do natury”, „medycyna naturalna”. Szkoda, że tylko hasła, a nie praktyczne korzystanie z Natury i żal, że tak wielu ulega ułudzie zwodniczych haseł i kłamliwych treści.

Przeciążeni nadmiarem obowiązków i marzący o bliższych Naturze sposobach terapii padają ofiarą cwaniaczków handlujących przemysłowo produkowanymi syntetykami, czasem z dodatkiem wyciągów z czosnku, buraka, kapusty i innych warzyw, owoców, przypraw, ziół.

Moce roślin od niepamiętnych czasów wykorzystywano kulinarnie, leczniczo, obrzędowo w każdym zakątku świata, we wszystkich kulturach i społecznościach. Teraz wykorzystuje je przemysł w businessach chorobotwórczych. Ulegający złudzeniom padają ofiarą marketingowych manipulacji i zatruwają siebie i środowisko przemysłowymi paskudztwami w opakowaniach plastikowych, foliowych, aluminiowych.

Zmieniają się „idole” szafujący hasłami, zmieniają się nazwy oferowanych przez handlarzy preparatów, a chorujących przybywa w zastraszającym tempie. Lawinowo przybywa chorób, wcześniej nieznanych i ofiar medycznego przemysłu i przemysłowej medycyny.

 Kto głupszy

Po latach modnisie, niegdyś kpiące ze staruszki łagodzącej cierpienia wełną i kapustą zostały mamami, wychowawczyniami, pielęgniarkami, lekarkami, babciami. Większość z nich przewlekle choruje i zatruwa się syntetycznymi farmaceutykami, które wbrew logice nazywają „lekami”, mimo iż żadnej nie wyleczyły, a tylko ich stan pogarszają. Chorowite są także ich dzieci, wnuki i podopieczni, którym od najwcześniejszego dzieciństwa wychładzały lędźwie, nerki, jajniki. Nastolatki wskutek zgubnej mody zmagają się z chorobami nerek, jajników, trądzikami, zaburzeniami miesiączkowania, marznięciem dłoni i stóp…, a później z zajściem w ciążę, donoszeniem ciąży, komplikacjami porodu, niemożnością urodzenia siłami natury. Moda wychładzająca lędźwie, nerki, jajniki niszczy kolejne pokolenie, produkuje bezpłodnych, chorowitych i rodzących chorowitych, ułomnych, upośledzonych. Tak formowano pokolenie uzależnionych od „opieki” medycznych destruktorów. Tak formowane jest kolejne pokolenie uzależnionych od „opieki” medycznych destruktorów.

Można nie w pełni rozumieć mechanizmy wyniszczania i depopulacji, ale po tak bolesnych doświadczeniach trwanie przy nazywaniu destruktorów „służbą zdrowia” jest już nie tylko hipokryzją, ale wręcz głupotą.

Większości tych patologii można uniknąć, a w większości przypadków zaradzić samym tylko dogrzaniem centrum powstawania życia. Niestety babcie, mamy, wychowawczynie, najpierw dla siebie, potem dla dzieci i wnuków zamiast naturalnych tkanin z wełny, lnu, konopi wybierały lycrę, elastyki, syntetyki, polary, a zamiast dłuższych bluzek i wyższych majtek hołdowały syntetycznym medykamentom, wyniszczającym formom „leczenia”, zapładnianiu in vitro i wymuszają fundowanie im tych destrukcji przez całe społeczeństwo.

A Słowikowska, którą modnisie nazywały „głupią” nie dzieliła się swoimi dochodami z bigfarmą i medykami. Gdy inni utrzymywali apteki i zmagali się z chorobami ona utrzymywała dwa domy, żyła długo i szczęśliwie.

Granice wolności

Być może masz prawo być głupia/głupi, zamulać trzewia swoje i swoich dzieci przemysłowym kitem, ale NIE masz prawa plugawić języka nazywając przemysłowe wyroby „naturalnymi”. Jeśli zdarza ci się przemysłową maź w plastikowym, foliowym, aluminiowym opakowaniu nazywać „naturalny”, ”naturalne” to sprawdź na którym drzewie lub której grządce to urosło.

Nie masz także prawa zatruwać mi życia swoimi i cudzymi nieszczęściami. Piszę na bazie wieloletniego doświadczenia mojego i mi bliskich. Możesz korzystać i polecać tę witrynę, ale nie namawiam do stosowania. Kieruj się rozsądkiem i doświadczeniem.

Nie masz także prawa moich treści wykradać i rozpowszechniać w innych miejscach. Możesz i powinnaś/powinieneś mówić i pisać o swoim doświadczeniu z wykorzystania moich treści, polecać moje źródło i udostępniać adres źródła, ale nie wykradać moich treści. Wielu nawet chełpi się tym, że wykrada z mojej strony moją pracę i oczekuje, a nawet żąda pochwały za to. Niezależnie jak to nazywasz i czy to rozumiesz złodziejstwo nie zaowocuje dobrem, a duma z rozpowszechniania wykradanych treści jest niszcząca. Zaprzestając tego procederu i zajmując się sobą doświadczysz błogosławieństwa, a twoje problemy będą łagodniały, aż do zniknięcia.

Potrawy o wielu prozdrowotnych właściwościach [162]

Są wyjątkowo prozdrowotne gdyż zawierają orkisz. Orkisz wśród optymalnej (zarówno pod względem jakości jak i pod względem ilości ) zawartości prozdrowotnych składników (sole mineralne, węglowodany, białka, pierwiastki śladowe, tłuszcze, witaminy, elektrolity) zawiera Thiocyant.

Thiocyant chroni przed powstawaniem w organizmie komórek nowotworowych.

Jakie korzyści niesie jadanie orkiszu?

  1. Wzmacnia organizm i buduje odporność.
  2. Odbudowuje odporność i wzmacnia po kuracjach wyniszczającymi lekami.
  3. Zapobiega stanom zapalnym i gasi stany zapalne.
  4. Usprawnia funkcjonowanie systemu nerwowego.
  5. Zapewnia lepszą budowę wszystkich tkanek, także mięśniowej.
  6. Zapobiega tworzeniu się złogów i kamieni żółciowych.
  7. Zapobiega zawałom serca i udarom serca i mózgu.
  8. Poprawia nastrój, przeciwdziała depresji.
  9. Zapobiega nowotworom.
  10. Zapobiega chorobom reumatycznym.
  11. Wspomaga przemianę materii, także przemianę związków wapnia.
  12. Działa antyalergicznie i likwiduje alergie i inne czynniki chorobotwórcze (wskutek nabywania odporności i wzmacniania organizmu spada podatność na wszelkie choroby).
  13. Eliminuje cholesterol w krwi (wskutek zdrowienia organizmu spada ilość cholesterolu w krwi, bo przestaje być organizmowi potrzebny).

Orkisz nie jest pszenicą!

Wielu jest błędnie przekonanych, że orkisz jest dawną odmianą pszenicy, jednakże orkisz, pszenica i inne zboża należą do rodziny traw. Pszenica była ciągle modyfikowana przez co stała się zbożem najbardziej wyniszczającym organizmy ludzi i zwierząt. Orkisz pozostał zbożem w pełni przyswajalnym przez organizm i zawierającym wiele dobroczynnych składników. Zawiera m.in. thiocyant, który chroni przed powstawaniem w organizmie komórek nowotworowych.

Super zdrowa potrawka orkiszowo-jarzynowa

Składniki na 4 porcje:

Szklanka kaszy z orkiszu czyli łamanych ziaren,
duży zielony ogórek,
cebula,
3-5 pomidorów,
2 łyżki ziaren słonecznika,
3-5 orzechów włoskich,
sporo natki pietruszki,
4 łyżki oliwy lub dobrego oleju świeżo wytłoczonego z lnianki, lnu, rzepaku,
sok z cytryny,
pieprz i sól (z Wieliczki, Bochni, Kłodawy), nie używamy morskiej, gdyż zawiera ogrom trujących związków, także z tworzyw sztucznych.

Wykonanie:

Kaszę ugotować,
Ogórek pokroić w paski,
Pomidory pokroić w kostkę,
Ziarna słonecznika i pokruszone orzechy podprażyć bez tłuszczu,
Wszystko wymieszać, polać olejem i sokiem z cytryny, doprawić do smaku.

Super zdrowa zupa orkiszowo-jarzynowa

– wzmacniająca i regenerująca cały organizm

Składniki:

2 łyżki łamanych ziaren orkiszu czyli mojej kaszy (mojej, bo nikt inny nie robi w ten sposób, kasze innych postają przez szlifowanie ziaren, więc pozbawiane wielu wartościowych składników),
kilka rodzynków,
dowolne warzywa, szczególnie korzenne (pietruszka, marchew, seler, czosnek, cebula),
przyprawy szczególnie korzenne (imbir, kurkuma),
szczypta cynamonu,
miód (według uznania) do smaku,
wody według potrzeby,
ewentualnie łyżeczka babki płesznik.

Wykonanie:

Kaszę i warzywa zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy kilka minut, po czym dodajemy rodzynki i zostawiamy na ogniu jeszcze chwilę.
Na talerzu posypujemy zieleniną i cynamonem. Można dodać odrobinę miodu.
Jeśli chcemy schudnąć, dokładamy babkę płesznik.

Proszę tworzyć różne warianty zmieniając zawartość warzyw lub ich ilość.

Korzyści:

Potrawa dostarcza wysokiej jakości białka, wartościowych węglowodanów, pożytecznych tłuszczów, wielu witamin i minerałów, uchroni przed nadkwasotą, stanami zapalnymi, zachorowaniami.

Potrawy z orkiszu lub z orkiszem w codziennym menu wyeliminują wszelkie problemy jelit, łącznie z ich nadwrażliwością, a także reumatyzm, choroby krążenia, schorzenia krwi, nerek, wątroby, nerwicę, depresję…

Najprostsza zupa orkiszowa z rodzynkami

Składniki:

2 łyżki łamanych ziaren orkiszu,
kilka rodzynków,
sproszkowane warzywa korzenne,
sproszkowane przyprawy korzenne,
szczypta cynamonu,
miód (według uznania) do smaku,
wody według potrzeby,
ewentualnie łyżeczka babki płesznik.

Wykonanie:

Kaszę zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy kilka minut, po czym dodajemy rodzynki i zostawiamy na ogniu jeszcze chwilę.
Na talerzu posypujemy sproszkowanymi warzywami i przyprawami. Można dodać odrobinę miodu.
Jeśli chcemy schudnąć, dokładamy babkę płesznik.

Aby podnieść odporność organizmu wzbogać dietę w orkisz uprawiany naturalnie.

Wiosenne pokrzywy na stole [159]

Pokrzywy są już dorodne, pora wykorzystywać je kulinarnie.

O wykorzystaniu pokrzyw pisałem tutaj:  Chleb pokrzywowy [31] i tutaj: Różne gatunki pokrzyw [45] i tutaj: Pokrzywowe ciekawostki [29]

Działanie lecznicze pokrzyw jest wielostronne, a teraz szczególnie polecić należy przeciw wiosennemu wyczerpaniu, awitaminozie wiosennej, dla wzmacniania organizmu, obniżania zawartości cukru w krwi. Pokrzywy zawierają m.in. mnóstwo witaminy C, karoten, witaminy K, E, B2, kwas pantotenowy oraz składniki mineralne: żelazo, magnez, wapń, krzem, mangan. Kulinarny dodatek pokrzyw sprzyja tworzeniu się czerwonych krwinek, wpływa dodatnio na działalność nerek, wątroby, pęcherzyka żółciowego, na wydzielanie soków trawiennych i perystaltykę jelit.

Najwartościowsze pokrzywy są właśnie teraz, zanim zaczną kwitnąć.

W kuchni młode pokrzywy powinny być dodatkiem do zup jarzynowych i ziemniaczanych, szpinaku, szczawiu, botwinki (1/3 ziela pokrzywy i 2/3 szpinaku, szczawiu, botwinki). Z pokrzyw i innych zielonych ziół można sporządzać sałatki. Z pokrzyw duszonych w maśle z cebulą, czosnkiem i gałką muszkatołową proponuję sporządzić farsz do naleśników. Przyrządzoną jak szpinak lub zagęszczoną jajkiem z odrobiną mleka można podawać jako jarzynkę do mięsa.

Naleśniki z pokrzywami

Składniki:

1 dag świeżych listków młodych pokrzyw
pół łyżki skrobi ziemniaczanej
2 łyżki oleju nieprzemysłowego
200 ml mleka
pół szklanki mąki z orkiszu lub płaskurki
1 jajko
ćwierć łyżki cukru
duża szczypta soli

Wypłukane listki pokrzyw, zalać małą ilością wody, doprowadzić do wrzenia i pogotować 2-3 minuty na małym ogniu. Przełożyć na sitko, odsączyć. Do wybitego jajka dodać cukier i mieszać do rozpuszczenia cukru. Mąkę, skrobię i sól wymieszać, wlać mleko i olej, dodać liście pokrzyw i zmiksować. Patelnię zwilżyć olejem, rozgrzać i wlać porcję ciasta. Podważyć brzegi ciasta i przełożyć na drugą stronę. Przykryć patelnię. Naleśniki z pokrzywami powinny być jasnozielone i cienkie. Podawać z farszem słodkim lub pikantnym.

Omlet z pokrzywami

Składniki:

2 jaja
2 dag świeżych liści młodych pokrzyw
2 dag masła
4 łyżki mleka
2 młode cebule ze szczypiorem
szczypta soli
koperek, natka pietruszki do posypania

Wypłukane listki pokrzyw, zalać małą ilością wody, doprowadzić do wrzenia i pogotować 2-3 minuty na małym ogniu. Przełożyć na sitko, odsączyć, ostudzić i drobno pokroić (lub zmiksować). Do wybitych jaj dodać mleko, sól i wymieszać. Cebulę pokroić w grubą kostkę i zeszklić na maśle. Dodać pokrojony szczypior, pokrojoną pokrzywę i dusić około minutę. Wlać masę z jajek, przykryć i zmniejszyć ogień do minimum. Smażyć powoli aż masa się całkowicie zetnie. Podważyć brzegi, zsunąć na talerz, posypać natką pietruszki i koperkiem.

Chleb lub bułki z pokrzywą, bez jajek

Składniki:
200 ml wrzącej wody
1 dag świeżych drożdży
10 dag młodych pokrzyw
2 łyżki masła
35 dag mąki z orkiszu lub płaskurki
łyżeczka cukru i łyżeczka soli
pęczek świeżego koperku i 2-3 ząbki czosnku
nasiona lnu, dyni, sezamu do posypania
forma do pieczenia, papier do wyłożenia, tłuszcz do wysmarowania

Pokrzywy wypłukać w zimnej wodzie, zalać wrzątkiem i gotować na małym ogniu około 2 minuty. Przełożyć na sito, przelać zimną wodą, wycisnąć. Pokrzywy, koperek, cukier zmiksować z niedużą ilością ciepłej wody, aż powstanie gęsta zielona masa. Przełożyć do odpowiedniego naczynia, dodać łyżkę mąki, cukier, wkruszyć drożdże. Masę zagnieść, przykryć i odstawić na kwadrans w ciepłe miejsce. Do dużej miski przesiać przez sito mąkę i sól, dodać posiekany czosnek. Do mąki przełożyć wyrastające drożdże, dodać miękkie masło. Ciasto ugniatać aż będzie miękkie i delikatne. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (40-60 minut). Po wyrośnięciu ponownie zagnieść i odstawić do ponownego wyrośnięcia (na co najmniej 20 minut). Ręce natłuścić olejem, z ciasta uformować bochenek lub bułeczki. Przykryć płótnem, włączyć piekarnik. Uformowany bochenek lub bułeczki przełożyć do formy wyłożonej lub natłuszczonej papierem i wstawić do rozgrzanego do 180° C piekarnika na środkową półkę na 40 minut. Po tym czasie przenieść na dół piekarnika i piec jeszcze krótko (nie dłużej niż 10 minut). Ostudzić wyjęte z formy.
Jeśli z tego ciasta pieczemy bułeczki czas pieczenia będzie krótszy – 20-25 minut w temperaturze 180° C.

Zdrowienie kontra leczenie – garść niemedycznych prawd prozdrowotnych [157]

Jakże wielu głupkowato pojmuje troskę o zdrowie. Zazwyczaj utożsamiają ją z lepszą żywnością, lepszymi lekarzami, lepszymi lekami. Lepszą żywnością miałaby być ta z jakimś znaczkiem nadrukowanym na opakowaniu, a lepszym leczeniem – dawne metody (np. bańki), bez rozpoznania co, ile, kiedy i w jakiej konfiguracji organizmowi posłuży, a co szkodzi. Potrzeby organizmu nie są stałe, zmieniają się zależnie od wielu czynników i aktualnego stanu organizmu. Jeśli ignorujesz te zależności, a szukasz lepszych leków i lepszych lekarzy nie masz szansy wyzdrowieć, bowiem śmierdzący śmietnik do którego wrzucisz choćby brylant, a nawet garść brylantów nie przestanie być śmietnikiem i nie przestanie śmierdzieć. Gadki wokół zdrowia jest pełno na każdym kroku. Zazwyczaj są to mniej lub bardziej naukowe i pseudonaukowe brednie.

Jakże wielu w swej naiwności ulega hasłom tyle podchwytliwym co zwodniczym jak np. „eko” i „bio” w nadrukach na opakowaniach przemysłowej, trującej paszy nazywanej żywnością, „zdrówko” w nazwie apteki, „sklep ze zdrową żywnością”, „wolny wybieg” itp.

Agnieszka wszystkich chce uzdrawiać, także zaszczepionych. Ubolewa, że niewielu chce jej słuchać. Ja natomiast, w myśl zasady: z kim i czym przestajesz… unikam i leczących i zwolenników leczenia. Wszelkiego leczenia, także sposobami nazywanymi „naturalnymi”. Przecież leczenie nie może być naturalne, bo leczenia potrzebują chorzy, a choroby i chorowanie nie są naturalne. Są przeciwne Naturze. Naturalne jest zdrowie. Promuję więc zdrowienie i wszystko co służy zdrowieniu, bez leków, bez leczenia, bez lekarzy.

Mam świadomość, że wbijam kij w mrowisko, ale robię to celowo i z premedytacją, by słuchaczami i czytelnikami wstrząsnąć. Kto się obrazi niech sobie choruje i leczy i dalej choruje. Do śmierci albo opamiętania. Rozsądni, albo ciekawi niech sprawdzą i porównają promowaną przeze mnie naturalną drogę zdrowienia ze znaną sobie businessową drogą nazywaną „leczeniem”.

  1. Diety nisko węglowodanowe

Ostatnio cieszą się popularnością diety nisko węglowodanowe. Osoby które je promują twierdzą, że to węglowodany powodują otyłość i wszystkie choroby. Że to błędny pogląd widać choćby na mieszkańcach Hongkongu i Japonii, których długość życia jest najwyższa na świecie, mimo iż ich dietą w ponad 60 procentach są węglowodany. Nie tylko żyją najdłużej na świecie, ale i otyłości trudno u nich spotkać (zaledwie 3 %). Wyeliminujesz trującą i zaflegmiającą pszenicę zaczniesz zdrowieć, mimo iż zastąpisz ją orkiszem, płaskurką, samopszą, czyli także węglowodanami. Węglowodany węglowodanom nierówne, wręcz przeciwne. Pszenica wychładza i zaflegmia, orkisz rozgrzewa i osusza. Ale nie przyjmuj tego na wiarę, lecz zastosuj, przekonaj się i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Czytanie książek jako antystres

Ponieważ jednym z najbardziej wyniszczających czynników jest reagowanie stresem i życie w stresie proponuję czytanie książek, ale nie elektronicznych lecz papierowych. Odciąga to od myśli stresogennych, stresonośnych, stresotwórczych i życia w lękach, obawach, niepewnościach. Różnicę między rzeczywistym stresem (czynnikiem pozytywnym, mobilizującym do obrony lub ucieczki), a reagowaniem stresem i życiu w stresie (czynnikiem wyniszczającym cały organizm) wyjaśniam w wielu miejscach, więc teraz zacznij czytać książki, przekonaj się jak odmieni cię czytanie i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Problemy wątrobowe

Wielu uskarża się na przeróżne problemy wątrobowe, choć zazwyczaj wielorakiego działania wątroby nikt nie zna. Jeśli uważasz, że twój lekarz zna to zapytaj go wprost do czego służy i jaką rolę pełni ten narząd. Pamiętaj, że wątroba pełni z 500 funkcji, może nawet więcej. Jeśli twój lekarz nie wymieni choćby pięciu to czy zasługuje byś utrzymywał i tytułował ignoranta, dyletanta, który może cię tylko skrzywdzić.

Na spotkaniu w „Stajni” w Kielcach też padło pytanie wątrobowe. Wątroba jest tak cudownie skonstruowana, że sama się odbudowuje, nawet jeśli jej znaczna jej część została wycięta. Choć żadnemu lekarzowi nie udało się odbudować wątroby u alkoholików wiele lat ją wyniszczających, ja miewałem takie sukcesy. Podaję więc pięć niemedycznych, lecz kulinarnych produktów prozdrowotnych, najzdrowszych dla wątroby. Są to: awokado, oliwa, ostropest plamisty, orzech włoski, owoce słynące z dużej ilości witaminy C (rokitnik, róża, wiśnie, porzeczki i warzywa (natka pietruszki…).

Oliwą nazywać można tylko olej z oliwek. Oleje z innych ziaren też są wartościowe, choć mają różne właściwości. Nie wymieniam ich byś mnie nie kojarzył ani z terapeutami ani dietetykami. Jedynie podkreślam nielogiczność nazwy „oliwa z oliwek”, bo jeśli oliwa to samo przez się z oliwek, tak jak o naśle nie mówimy „maślane”. Zacznij stosować wymienione owoce, orzechy, oliwę i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Obniżenie wysokiego i utrzymywanie optymalnego ciśnienia tętniczego krwi

Wczoraj powiedziałem Agnieszce, że podczas gdy my, mieszkańcy nizin, mamy około pięć litrów krwi to Peruwiańczycy, czyli mieszkańcy wysokich gór mają aż osiem litrów krwi. Aż 60 % więcej. Kolejną różnicą między nami a nimi jest zawartość tlenu w krwi. My mamy w krwi 98 % tlenu, oni 82 %, a więc znacznie mniej. Wraz z tymi różnicami różni nas także długość życia.

Na ilość i jakość krwi wpływa nie tylko środowisko, w którym żyjemy, także sposób funkcjonowania, a więc możemy wpływać i na skład i na jakość krwi i na jej ciśnienie. Jest wiele niemedycznych sposobów regulowania i utrzymywania optymalnego ciśnienia tętniczego i jakości krwi. Najskuteczniejszym, a przy tym wydłużającym życie jest bycie optymistą. Sprawdź i opisz swoje nowe doświadczenie

  1. Uwaga chorujący na cukrzycę

Najważniejsza rada dla chorujących na cukrzycę, w szczególności przyjmujących „lek” o nazwie „metformina”. Zbadaj poziom witaminy B12! Jeśli jej niedobór przerazi Cię to pewnie też otworzy Ci oczy na fakt, że takie „leki” wyniszczają Witaminy i nie tylko witaminy w naszym ciele. Długotrwały niedobór Witaminy B12 (innych witamin także) powodują trwały uszczerbek na zdrowiu, w szczególności w zakresie układu nerwowego. Sam wyciąg wniosek czy nadal chcesz wyniszczać się farmaceutykami. Jeśli zmądrzejesz opisz swoje doświadczenie.

  1. Jajka na refleks

O jajkach zapewne dużo słyszałeś i być może stosujesz je w różnych celach. Dodam jeszcze jeden. Jajka zawierają tyrozynę, która jest niezbędna do tworzenia neuroprzekaźników (norepinofryny i depaminy). Chcesz mieć lepszy refleks spożywaj więcej jajek i opisz swoje nowe doświadczenie.

  1. Poduszka na przemianę materii, lepsze wypróżnianie, regenerację wielu funkcji organizmu

Poduszki z lnu, wypełnione łuską gryki, grochowinami, naowocnią fasoli (strąkami) itp. oczywiście z upraw bez chemii proponuję stosować i do spania i do siedzenia. Ola po dwóch tygodniach siedzenia na poduszce wypełnionej łuską gryki uprawianej naturalnie bez chemii zauważyła autoregulację organizmu w zakresie przemiany materii, wydalania, odtruwania. Ten sposób niemedyczny polecam każdemu i proszę o sprawozdanie z zauważonych efektów.

  1. Bańki lekarskie

Ja bańki, mimo nazwy lekarskie stosuję nie do leczenia nimi podczas choroby, lecz do wzmacniania odporności by chronić przed zachorowaniami. Jak? Poprzez autoszczepionkę, którą pod działaniem bańki nasz organizm produkuje. Choć wielu wraca do stawiania baniek są mało znane i stosowane zazwyczaj tylko w chorobach przeziębieniowych, a byłyby pomocne w wielu innych, np. reumatycznych, zwyrodnieniowych i stymulowaniu wszelkich procesów prozdrowotnych.

  1. Najlepszy napój o właściwościach przeciwzapalnych i leczniczych

Po każdej zimie nadchodzi wiosna. Koszałek Opałek w oczekiwaniu na wiosnę skrupulatnie zapisywał w wielkiej księdze wszystko, co spostrzegł. W obliczu pisarskiego zapracowania nie zauważył, że Pani Wiosna przeszła tuż obok. Zapisał więc, że w tym (tamtym) roku wiosny w ogóle nie będzie. Jeśli chcesz być zdrowa/zdrów nie przegap wiosennych możliwości Zregenerowania Organizmu. Aby żyć zdrowo gaś stany zapalne! Sok z brzozy, oskoła działa jak naturalna aspiryna, stanowi źródło licznych antyoksydantów, a także minerałów, szczególnie: żelaza, wapnia, potasu. Jednakże jednym z najcenniejszych związków w soku brzozy jest salicylan metylu. Jest to naturalny związek o działaniu przeciwzapalnym i przeciwbólowym.

Zauważ, że nie napisałem „brzozowy” lecz „z brzozy” czyli z wnętrza drzewa. Jeśli sięgniesz po cukrowaną wodę ze sklepu lub apteki, niezależnie jak nazywaną, to nie zasługujesz bym dla ciebie czas marnotrawił. To, co drzewo wysysa z głębin i aktywuje, a tobie kapie z uciętej gałązki odbudowuje nawet najbardziej zrujnowane organizmy. To co kupisz w sklepie i aptece nikomu organizmu nie zregenerowało. Jak sprawdzić co sprzedają? Jeśli piłeś ten z Natury, nie dasz się oszukać tym przemysłowym.

Jabłkowe Rytmy Zdrowia i Urody [153]

Poprzedni artykuł napisałem, gdy się przebudziłem w nocy. A że przy komputerze zmarzłem spieszyłem się do ciepłego łóżka. Gdy rano przeczytałem swój nocny wpis zamiast go dopracowywać postanowiłem wstawić gotowy artykuł sprzed lat, opublikowany w Ekspressie Ilustrowanym i kilku innych gazetach ćwierć wieku temu. Niczego nie zmieniałem w dawnej treści. Dopisałem tylko jedno słowo i zamieniłem jedno słowo zastępując określenie: „metale ciężkie” określeniem „metale trujące”, gdyż aluminium, które choć jest silnie trujące wagowo jest lekkie. Tytuł pochodzi od tytułu cyklu  moich artykułów „Rytmy zdrowia i urody” publikowanych w Wiadomościach Świętokrzyskich i kilku innych publikatorach.

Wszakże wiek, co złotego odziedziczył miano,
w którym zioła jedynie i owoce  znano,
był szczęśliwy…
Owidiusz, Przemiany

Jeśli co dzień zjadasz jabłko, to lekarza widzisz rzadko – głosi przysłowie. A że przysłowia są mądrością narodu, przyjrzyjmy się leczniczej mocy tych popularnych, a jednak mało znanych owoców. Lecznicze właściwości jabłek znali już starożytni Grecy i Rzymianie. Według mitologii greckiej jabłka smakują jak miód i leczą wszelkie choroby. Jadali je bogowie, by żyć wiecznie. W baśniach jabłko przywraca życie umierającym. Do dziś czcimy jabłka w dzień św. Błażeja i Matki Boskiej Zielnej.

W medycynie ludowej jabłkami leczono anemię, grypę, gorączkę, nieżyt oskrzeli, serce, ospałość, udrażniano zablokowane wydzieliną oskrzela i drogi oddechowe, przywracano do zdrowia rekonwalescentów…

Jabłka są cudownym środkiem usprawniającym trawienie, bowiem zawarte w nich kwasy (winny, jabłkowy, ursulowy) regulują poziom kwasu żołądkowego, wspomagają metabolizm białek i tłuszczów, dlatego tradycyjnie podawano je do ciężkich mięs: gęsi, kaczki, wieprzowiny. Jabłka są też wspaniałym środkiem odtruwającym, pobudzają czynności wątroby i nerek, pomagają usuwać z organizmu kwas moczowy, dlatego skutecznie pomagają w niestrawności, nadkwasocie, nieżycie i wrzodach żołądka i dwunastnicy, drażliwości i zapaleniu jelit, dyzenterii, kłopotach z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym, kamieniach układu moczowego, artretyzmie, dnie, zastoju płynów, bólach głowy…

Surowe tarte jabłka możemy z powodzeniem stosować, jako okłady na sińce pod oczami, stany zapalne oczu, owrzodzenia podudzi… Gotowane – są wartościowym lekiem uspokajającym, łagodzą lęki, zapewniają zdrowy sen… Pieczone – znakomicie uwalniają od bólu uszu… Wymieszane z oliwą – leczą trudno gojące się rany. Zmieszane ze szczyptą siarki – likwidują świerzb i grzybicę strzygącą. Ocet jabłkowy skutecznie zapobiega nadmiernej potliwości. Wodny roztwór octu jabłkowego przynosi ulgę zmęczonym stopom, łagodzi podrażnienia skóry głowy i likwiduje swędzenie. Świeżo wyciśniętym sokiem jabłkowym, lub okładami z plasterków jabłka skropionych sokiem z cytryny czyścimy cerę, nawilżamy twarz, szyję i dekolt. Papką utartego wraz ze skórką jabłka można ujędrnić piersi.

Kto jada dużo jabłek nie choruje na przeziębienia i infekcje dróg oddechowych. Zjadając co najmniej 3 jabłka dziennie, znacznie obniżymy poziom cholesterolu i ciśnienie krwi.

Przeczyszczające właściwości jabłka zawdzięczają pektynom, które ułatwiają regularność wypróżnień, ale także pomagają w biegunkach. Dziecięce biegunki, zwłaszcza gdy dziecko ząbkuje, leczymy tartym jabłkiem. Współczesne badania dowodzą antywirusowych właściwości miąższu i soku jabłek. Zawarty w jabłkach kwas taninowy, szczególnie aktywnie przeciwdziała wirusowi opryszczki, polifenole zaś mają właściwości antyrakowe, pektyny natomiast usuwają z organizmu metale trujące, tak groźne jak ołów i rtęć. Tak więc jabłka znakomicie przeciwdziałają skutkom zanieczyszczenia środowiska, jak również dolegliwościom podeszłego wieku, a diabetykom pomagają regulować poziom cukru w krwi.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Jabłka dla zdrowia i urody [152]

Jabłko, jakie jest każdy widzi, ale nie każdy rozumie co widzi. Podczas gdy na świecie jest kilka tysięcy odmian ziemniaków i tysiąc odmian bananów to odmian jabłek jest ponad dziesięć tysięcy. Różnią się wielkością, kolorem, smakiem, aromatem… Są łatwo dostępne, tanie, smaczne, nisko kaloryczne… Niegdyś jabłka były prozdrowotne, obecnie o prozdrowotne owoce niełatwo, gdyż powszechne jest chemizowanie wszelkich owoców, płodów rolnych i wszelkiej żywności dla ładnego wyglądu i długiego przechowywania. Producentów interesuje wyłącznie jak największy zysk, choćby nawet kosztem zdrowia konsumentów.

Jabłka słyną z witamin, minerałów i pektyn. Najwięcej pektyn zawierają skórka i gniazda nasienne. Nie należy ich wyrzucać, lecz wykorzystywać maksymalnie jak się da, bowiem pektyny oczyszczają organizm z trucizn, a podczas trawienia wiążą metale trujące w nierozpuszczalne sole, co ułatwia organizmowi  ich wydalanie. Zatem jadamy jabłka, gdyż wszyscy jesteśmy zatruwani.

Pektyny regulują florę bakteryjną, usprawniają perystaltykę jelit, neutralizują toksyny, wymiatają zbędne resztki pokarmów, działają przeciw zaparciom, chronią przed miażdżycą i zawałem serca. Niektóry piszą, że pektyny zmniejszają wchłanianie cholesterolu, przez co organizm lepiej pracuje. Ja natomiast wielokrotnie wyjaśniałem, że jest odwrotnie. Czym lepiej zaopatrzony organizm tym sprawniej funkcjonuje, więc tym mniej potrzebuje cholesterolu i tym samym mniej go wytwarza.

Wartości odżywcze nie tylko jabłek, ale wszystkich owoców zależą po części od odmiany, ale najbardziej od dojrzałości w promieniach Słońca. Nie doceniają tego smakosze owoców i lekceważą to producenci. Za to doskonale wiedzą o tym zarówno smakosze jak i producenci win, bowiem wina z tych samych winnic, ale z lat o większej ilości dni słonecznych są znacznie droższe.

Jabłka smak zawdzięczają także zawartości kwasów: jabłkowego, cytrynowego, ursulowego…, ale także cukrów. Spośród zawartych w jabłkach witamin najwięcej jest witaminy C, która wzmacnia układ odpornościowy. Jabłka odmian kwaśniejszych zawierają więcej witaminy C. Najwięcej w skórce i tuż pod nią. Ciekawostką jest, że w jabłuszkach małych jest witaminy C więcej niż w jabłkach dużych, a więc polecam jabłuszka rajskie.

Jadanie jabłek surowych i kiszonych (np. w kapuście) należy polecić dla usprawniania pracy serca, układu nerwowego, wątroby i wszystkich organów. W niektórych problemach zdrowotnych polecałem jabłka pieczone, choć wiadomo, że im dłużej owoce poddajemy obróbce cieplnej, tym więcej tracą witamin. Jednakże należy rozumieć różnice między codziennym żywieniem zdrowych, a leczniczym żywieniem chorych. Zawartość witamin jest mniej ważna od wielu innych składników i cech prozdrowotnej żywności.

Jabłka mimo kwaskowatego smaku odkwaszają (alkalizują) organizmy je spożywających, a to dzięki zawartości zasadowych soli mineralnych. Ponieważ jabłka mają sporo potasu regulują gospodarkę wodną w organizmie i mogą zmniejszać obrzęki nóg. Jabłka znane są też z zawartości żelaza zapobiegającego anemii. Prozdrowotne i lecznicze zastosowanie jabłek jest wszechstronne. Kiedy pisywałem artykuły do gazet pokazywałem tam, że jabłka wykorzystywane były zarówno w biegunkach, jak też w zaparciach.

Wśród zbóż, warzyw, owoców, przypraw większość działa jednostronnie, np. obniżają lub podwyższają ciśnienie krwi. Jednakże są też takie, które działają regulująco, a więc niskociśnieniowcom podwyższą, a wysokociśnieniowcom obniżą. Z regulującego działania znane są czarne jagody, które stosowano i w biegunkach i w zaparciach. Podobnie regulująco, czyli w obie strony, działają też jabłka.

Ponieważ ja owoce polecam dla zdrowia, a sztuka leczenia powinna być dostosowana do indywidualnych predyspozycji i potrzeb nie podaję sposobów leczenia, a jedynie podkreślam właściwości prozdrowotnej żywności.

Kiedyś bliska mi osoba zatroskana o wapno w organizmie dziecka szukała źródła wapnia w suplementach firm znanych z produkcji środków do zabijania. Poleciłem buraki, jako jedno z najlepszych, choć niedocenianych źródeł także wapnia. Jednakże wzmocnić włosy, paznokcie i zęby mogą także jabłka, bowiem do wielostronnego działanie jabłek na organizm należy dodać także ułatwianie przyswajania minerałów, w tym wapnia.

Coraz modniejszy staje się ocet jabłkowy. Robiony domowym sposobem można wykorzystywać na różne sposoby. Np. przez miesiąc codzienne wypijać pół szklanki przegotowanej wody z 2 łyżeczkami domowego octu jabłkowego i 2 łyżeczkami dobrego miodu. Ta kuracja uzupełni potas, poprawi trawienie i odporność. Odporność na wszystko, nie tylko na infekcje, także na stres.

Jabłka wiele dobrego robią także dla urody, bowiem zawarta w jabłkach witamina C bierze udział w wielu procesach metabolicznych, np. biosyntezie kolagenu (przeciwdziałając wiotczeniu skóry), a wraz z witaminą P zapobiegają powstawaniu wysięków podskórnych i tzw. „pajączków”. Oczywiście są lepsze sposoby na odbudowę kolagenu i bogatsze źródła witamin C i P. W odbudowie kolagenu najskuteczniejsze jest światło Słońca (można wykorzystywać też światło zwykłej żarówki), a najbogatszym źródłem witamin C i P są owoce i liście rokitnika.

W podróże i na wyprawy powinniśmy zabierać suszone owoce nie zwracając uwagi na popaprańców, którzy pisują, że suszone nie zawierają witamin, choć tego nie badali. Proszę przez miesiąc pojeść suszonych (oczywiście uprawianych naturalnie i suszonych naturalnie) i porównać swój stan z tym sprzed miesiąca.

Przysłowia mądrością narodu – korzystajmy więc i z tej skarbnicy. Jedno mówi: „Kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko”. Popaprańcy dodają: „rano dla urody, wieczorem dla zdrowia”. Pewna sołtyska zwierzyła się, że nie chudnie, mimo iż prawie nic nie jada, a nawet tyje, jadając jedynie dwa jabłka dziennie. Doradziłem, by jabłek nie jadła wieczorem, lecz jadła je rano i przed południem. Zdziwiła się skąd wiem, że jada wieczorem. Odpowiedziałem, że od niej. A ona na to, że tego nie mówiła. Nie mówiła, że jada wieczorem, ale mówiła, że zamiast spodziewanego chudnięcia tyje.

Przywracanie zdrowia jest proste i łatwe, wystarczy organizmowi dać: to co potrzebuje, tyle ile potrzebuje i wtedy kiedy potrzebuje. Skoro na sołtyskę wybrano najmądrzejszą we wsi, to strach pomyśleć jak „mądrzy” są pozostali. Zdrowy rozsądek może zastąpić każdy stopień wykształcenia, lecz żadne wykształcenie nie zastąpi zdrowego rozsądku.

W zbliżające się święta na stole zagości kompot z suszonych owoców: jabłek, gruszek, śliwek. Szkoda, że tylko w święta, bowiem wywar z suszonych owoców powinniśmy pijać często, jako jeden z najcenniejszych środków prozdrowotnych, profilaktycznych, leczniczych, a także ODTRUTKA.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Owoc diabła leczy raka i AIDS [151]

Antynowotworowa moc jabłek ziemi

Kartoflo! Usty Twemi Boże znaczysz chęci,
Twa cudowność mnie przeraża, twa dobroć mnie nęci!

Tak oto nasz wieszcz narodowy Adam Mickiewicz oddał hołd ziemniakom. Niemieckie – Kartoffeln, angielskie – potatoes, francuskie – les pommes de terre, rosyjskie – kartoszki, polskie – ziemniaki są na świecie modne i cenione, uprawia się je w 130 krajach świata i zbiera 300 milionów ton rocznie. Niesłusznie wydają się być związane z europejską kulturą, bowiem są młodym przybyszem na nasz kontynent. Według legendy, wraz ze złotem i klejnotami, przywiózł je do Hiszpanii (z odkrywczej wyprawy do Ameryki) Krzysztof Kolumb.

Ojczyzna ziemniaków

Ojczyzną ziemniaków są wyżyny Peru i Boliwii. W połowie XVI wieku szukający złota hiszpańscy konkwistado­rzy przywieźli je do Europy.

W Europie pierwszą wzmianką o ziemniakach jest relacja hiszpańskich podróżników po Ameryce, datowana na rok 1536. Wynika z niej, że w indiańskich chatach znaleziono fasolę, kukurydzę i mączyste bulwy.

Z dziwacznymi bulwami pierwsi zetknęli się Hiszpanie, potem Włosi i Francuzi.

Upowszechnienie ziemniaków

Rozpowszechnianie ziemniaków napotykało na trudności mimo edyktów i nakazów królewskich; w wielu krajach dochodziło do buntów przeciwko propagowanej uprawie ziemniaka. Duże zasługi odegrała tu Francja, skąd ziemniaki opanowały Europę. Wielu Francuzów uważa nawet za bohatera narodowego Antoine’a Augustina Parmentiera, który ofiarował im rozkoszny smak „jabłek ziemi”.

Parmentier był uczniem aptekarza. Gdy w 1767 roku dostał się do niewoli i przebywał w więzieniu, karmiony był wyłącznie ziemniakami. Mając rozeznanie w sztuce żywienia był przekonany, że ziemniaczana monodieta wykończy go, ale mijały miesiące, a Parmentier był zdrów. W myślach przyrządzał kartofle na przeróżne sposoby, i kiedy wyszedł z więzienia miał gotową książkę kucharską. Przebadawszy ziemniaki stał się ich entuzjastą do tego stopnia, że kazał je sadzić na swoim grobie. Na cmentarzu Pére-Lachaise kwitną do dziś – od prawie dwu stuleci.

Upowszechnienie ziemniaków w XVIII i XIX w. zrewolucjonizowało system odżywiania się ludności, zlikwidowało nawiedzające Europę klęski głodu i szkorbut.

Kwiaty ziemniaka, jako ozdoba włosów i dekoltu, zdobyły uznanie nawet w oczach Ludwika XVI i Marii Antoniny, którzy upiększali nimi swe stroje. Sadzono je w królewskich ogrodach, malowano na obrazach, haftowano na obrusach na królewskie stoły… Także ziemniaczane bulwy zdobywały podniebienia Francuzów, aż w XIX wieku opanowały ich stoły na dobre.

Wyklęte i zakazane

W Polsce natomiast ziemniaki zostały przez kościół wyklęte.

Z cesarskich ogrodów w Wiedniu przywiózł je do Wilanowa król Jan III Sobieski, ale królowej Marysieńce nie przypadły do gustu ani zapach kwiatów, ani „dziwaczna” potrawa z bulw. Dopiero w epoce Sasów, przybyłych do Polski za królem Augustem III – mimo potępienia księży zaczęto uprawiać je na ziemiach królewskich.

Dziś trudno dociec czym kościelnej władzy ziemniaki tak strasznie się naraziły, że duchowni głosili z ambon, iż to sam diabeł hoduje je w piekle i wysyła do ludzi by zatruć ich ciała i dusze. A, że zakazany owoc bardziej smakuje, warszawskie przekupki sprzedawały ziemniaki po kryjomu, modląc się o przebaczenie za niecny występek. Grzech się opłacał, bowiem w 1774 roku kilogram ziemniaków kosztował tyle, co pół wołu.

Mimo sprzeciwu kościoła

Wkrótce, mimo sprzeciwu kościoła, ziemniaki opanowały pola i stoły, a kiedy w czasie wojen napoleońskich ratowały tysiące ludzi od głodowej śmierci, nawet księża zapomnieli im „szatański” rodowód. Obecnie zdementowano nawet plotkę jakoby ziemniaki miały być „nadzwyczaj tuczące”, bowiem średniej wielkości ziemniak zawiera bardzo mało tłuszczu i tylko 50 kcal., za to aż połowę dziennego zapotrzebowania człowieka na witaminę C – wzmacniającą odporność organizmu (także na infekcje), chroniącą przed rakiem i choro­bami serca. Poza tym ziemniaki zawierają sporo regulującego ciśnienie, pilnującego prawidłowego rytmu serca i równowagi wodnej w organizmie – potasu, oraz witaminy A, B1, B2, PP, H, K, a także żelazo i wzmagający ruchy jelit błonnik.

Tak więc „szatański owoc” reguluje trawienie, zapobiega zarówno biegunkom jak i zaparciom. Nasi przodkowie okładami z ziemniaków leczyli podagrę, reumatyzm, lumbago, stłuczenia… Indianie od setek lat sokiem z ziemniaków i wodą po ich gotowaniu kurują niestrawność, zgagę i wrzody żołądka. Niektórzy dawni lekarze radzili nosić ziemniaki w kieszeniach ubrań – miały zapobiegać reumatyzmowi.

Z dzisiejszych badań wynika, że odkryty w ziemniakach glutation działa antynowotworowo, unieszkodliwia 30 substancji rakotwórczych, zapobiega chorobie wieńcowej, astmie oraz zaćmie, a także odtruwa organizm i daje obiecujące wyniki w zwalczaniu wirusa HIV.

Podscriptum

Napisałem ten artykuł go gazet, ze trzydzieści lat temu, albo jeszcze dawniej. Wówczas warzywa uprawiano naturalnie, miały więc moce uzdrawiające. Obecnie większość zachwyca się ziemniakami  odmian o wielkich bulwach, mimo iż powstały one jako pastewne do szybkiego tuczenia świń.

Pasze uprawiane metodami przemysłowymi wartości zdrowotne ma znikome. Także współczesny sposób przygotowywania warzyw (grube skrobanie, płukanie, gotowanie w dużej ilości wody, która jest wylewana) pozbawia ich wartości prozdrowotnych. A więc mamy, niedoceniamy, niszczymy… Czy się opamiętamy i przetrwamy czy poddamy się depopulacji?

Jeśli nie zioła, to już tylko… kochanka [150]

Zielarstwo w naszym życiu jest wszechobecne. Decydując się na szklankę herbaty czy filiżankę kawy dokonujemy wyboru między wywarem z palonych owoców a naparem z fermentowanych liści. Mimo to o ziołach, a jeszcze rzadziej o zielarzach przypominamy sobie zazwyczaj dopiero, gdy farmaceutyki zrujnowały już organizm. Jakże rozsądniej byłoby wykorzystywać zioła świadomie, zanim pojawią się objawy chorób, a przynajmniej przy pierwszych objawach?

Choć ziołami można wyprowadzić nawet z chorób przewlekłych i ostrych to, gdy farmaceutyki wymordowały florę bakteryjną i spustoszyły cały organizm, naprawianie ziołami wymaga umiejętności i doświadczenia. Praktyka zielarska łączy rozległą wiedzę o roślinach, człowieku, nękających go dolegliwościach, ze znajomością skutków stosowania roślin. Nie tylko ogólnych, także wpływających na zachodzące w organizmie procesy biochemiczne i energetyczne. Doświadczeni zielarze mają wiedzę z wielu dziedzin nauki (anatomii, biologii, fizjologii, chemii, farmakologii, farmakognozji, patologii, psychologii…). Znają wzajemne oddziaływanie różnych ziół, pokarmów, leków, paraleków, nazywanych „lekami” trucizn i wykorzystują tę wiedzę, więc nie zatajaj jakie paskudztwa zażywałaś/zażywałeś. Wizyty u zielarzy odbywają się w zaufaniu i dyskrecji, czego nie ma w gabinetach lekarskich.

Zioła, mieszanki ziołowe i preparaty z roślin (ziół) stosowane tradycyjnie działają łagodnie i nadają się również do wyprowadzania z chorób przewlekłych, długotrwałych, nawracających, stanów nerwicowych, wyniszczeń organizmu nazywanymi „lekami” syntetycznymi truciznami. Szczególną zaletą starannie dobranych kuracji ziołowych jest wielostronne oddziaływanie na organizm i jednoczesne wyprowadzanie z wielu współwystępujących dolegliwości.

Kuracja ziołami powinna być starannie przygotowania i działać wszechstronnie. Doświadczeni zielarze tak dobierają zioła by spełniały wszystkie poniższe cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie – oczyszczanie wątroby, nerek, pęcherza, wychwytywanie wolnych rodników (działanie antynowotworowe), hamowanie procesów starzenia, wzmacnianie organizmu, przywracanie funkcji upośledzonych przez choroby…
  2. Wzmacnianie sił witalnych – odbudowa utraconej odporności, wspomaganie dystrybucji składników odżywczych, uzupełnianie brakujących makro- i mikroelementów, soli mineralnych, witamin, enzymów, aminokwasów, przez co wzrasta sprawność fizyczna i umysłowa, wspomaganie wytwarzania antyciał eliminujących czynniki chorobotwórcze…
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia – regulowanie procesów w układzie trawiennym, wspomaganie przemiany materii, przyspieszanie przemiany tłuszczu, przez co jesteśmy mniej ociężali, bardziej radośni i uśmiechnięci…
  4. Usprawnianie układu oddechowego – zaopatrywanie organizmu w składniki odżywcze, mikroelementy stanowiące o prawidłowej pracy gardła, płuc, tarczycy, wspomaganie samoleczenia stanów alergicznych, astmy, chronicznego kaszlu, wszelkich schorzeń dróg oddechowych…
  5. Uelastycznienie i oczyszczanie naczyń krwionośnych – eliminowanie toksyn wprowadzanych do organizmu z pokarmem i wdechem, oczyszczanie naczyń krwionośnych, przywracanie ich elastyczności, usprawnianie pracy serca, wątroby, trzustki, nerek…
  6. Przywracanie sprawności ruchowej, nawet w zwyrodnieniach reumatycznych – zmiany reumatyczne wynikają z wielu innych schorzeń i braków w organizmie: od nieprawidłowego krążenia aż po niewłaściwą dystrybucję składników odżywczych…
  7. Odstresowanie – polepszenie samopoczucia, podniesienie wydolności fizycznej i psychicznej…
  8. Wzmocnienie koncentracji i sprawności umysłu – zwiększają ukrwienie i dotlenienie mózgu, poprawiają ukrwienie siatkówki oka, a w konsekwencji poprawiają wzrok (ważne zarówno dla starszych, jak i młodzieży w fazie intensywnego wzrostu a także tych, których praca związana jest z intensywnym wysiłkiem umysłowym, np. w czasie nauki i egzaminów)…
  9. Zdrowej skóry i silnych włosów – eliminowanie grzybic, egzem, bielactwa, skaz, uzupełnianie mikroelementów, których niedoboru nie wykrywają standardowe badania, wzmacnianie odporności organizmu…

Chora moda zastępowania internetem nawet zielarza

Nastała moda na wyszukiwanie porad w internecie, szczególnie na filmikach. Celem prezenterów jest jak największa ilość wyświetleń, do których dołączane są reklamy, bo za tym idzie kasiora. To najłatwiejsza forma zarabiania – bez wysiłku, bez odpowiedzialności. Prezenterów interesuje jak największa oglądalność. A naiwni sądzą, że po tym, co usłyszeli i zobaczyli sami dokonają tego samego, co doświadczony zielarz. Rośnie więc grupa rozczarowanych i przegranych.

Jedna z rozczarowanych i przegranych napisała tak (pisownia zachowana):

Dzień dobry. Potrzebuję pomocy dla męża. W styczniu tego roku chorował na zapalenie płuc i leczony był antybiotykiem levoxa równocześnie z m.in.Amantadyna budezonidem Aspiryna. Po miesiącu od zakończenia leczenia dostał powikłań po tym antybiotyku. Dziś mija już 6 miesięcy i jest coraz gorzej. Mąż praktycznie nie może chodzić. Bolą go wszystkie stawy mięśnie sztywnieja sciegna, lacznie z karkiem i barkami. Do tego ma mrowienia twarzy głównie warg, kołatanie serca problemy ze snem,lęki a może już i depresję. Od pół roku zyje w ciągłym bólu. Nir ma na to leku, nigdzie nie ma pomocy zostawieniu jesteśmy sami sobie…wieksxosc lekarzy nie wierzy ze antybiotyk może dawać takie powikłania a jak już wiedzą to mówią że nie da się leczyc. Sytuacja jest ciążka. Może Pan zechciałby nam pomóc,zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk. I poszukać jakiej recepty w ziołach? Szukamy wszędzie próbujemy wszystkiego… wiele suplementów,witamin, wlewow czy zastrzyków już zażył-terapię wodorem molekularnym i nic nie daje wiary, że z tego wyjdzie nic mu nie jest lepiej. Mąż jest młody ma 33 lata mamy 3 małych dzieci 4 miesieczne niemowlę i 2 trzylatkow I nie można się cieszyć i zyc normalnie kiedy ciągle go boli.. nic przeciwbolowrgo brać nie mozna bo to tylko potęguje objawy zatrucia. Bardzo proszę Pana o pomoc.
Serdecznie pozdrawiam Małgorzata W…

O co tu chodzi?

Autorka nie napisała nic o sobie, ani o mężu, a wyłącznie o chorobie i leczeniu medykamentami, które stosowała nieodpowiedzialnie, nie interesując się interakcjami takiego ich łączenia. Opisuje cierpienia wywołane przez wiarę w antybiotyki, do tego zestawiane głupkowato, bez sprawdzenia antybiogramem, który ewentualnie mógłby być pomocny i w jakim stopniu. Amantadynę uznała za panaceum i dołożyła do kompozycji zabijaczy.

Czym jest anty-bio-tyk?

Anty = przeciw, bio = życie.  Razem = przeciw życiu, czyli zabić żyjące. Zabijała więc życie, zapewne wspólnie z medykami, których interesy nie są tożsame z jej interesem. Spodziewali się pozabijać tylko drobnoustroje w płucach, a wyniszczyli cały organizm.

Po dokonaniu spustoszenia, zamiast zająć się odbudowywaniem wyniszczonego organizmu usiłuje nas angażować w swoje urojenia: „zainteresować się tematem flurochinolonow bo z tej grupy jest to antybiotyk”. Uważa, że jak my poznamy mechanizmy zabijania zabijaczy flurochinolonowych, to ona innymi (lepszymi) zabijaczami załagodzi spustoszenia wyrządzone całemu organizmowi.

Hipokrytka czy wariatka?

Nigdy nie wsparła naszej pracy ani słoiczkiem konfitur, ani choćby dobrym słowem, ale domaga się, abyśmy my, nielekarz i do tego brzydzący się medykamentami i praktykami medyków zaangażowali się w pracę badawczą (naukową) jakiegoś flurochinolonowego zabijacza (stworzonego i produkowanego do zabijania), aby innymi, „lepszymi” zabijaczami zabijać skutki zabijaczy flurochinolonowych. W tę pracę zaangażować nas usiłuje litością, a argumentami mają być wiek męża i ilość oraz wiek dzieci.

Nasza odpowiedź

Przeczytaliśmy wasz list uważnie i kilkakrotnie. Fragmenty  przeczytaliśmy także żonie, jako osobie bliskiej, ale postronnej. Ponieważ zapomnieliście napisać:
1. kto się do nas zwraca i dlaczego do nas?
2. czym się zajmujecie i czego od nas oczekujecie?
proszę na te pytania odpowiedzieć – najpierw samemu sobie, a następnie nam.
Operujecie nazwami współczesnych trucizn farmakologicznych. Nie wyjaśniacie dlaczego wprowadzacie do organizmu tak straszne trucizny i nazywacie to „leczeniem”. Powinniście wiedzieć, bo to ciągle powtarzamy i przy każdej okazji podkreślamy, że nie byliśmy i nie jesteśmy lekarzem i nie znamy się na medykamentach i ich stosowaniu. Gdy nas dopada problem zdrowotny radzimy sobie naturalnie, zdroworozsądkowo, niemedycznie i dzielimy się naszym doświadczeniem publicznie. Usiłujemy żyć jak najdalej od medyków i medykamentów medycyny rokefelerowskiej i całym sobą pokazujemy, że jest to możliwe, łatwe, tanie, przyjemne…
Nazywanie „powikłaniami” głupkowatego wyniszczania organizmu trującymi medykamentami przypomina przypowieść o głupkowatym skracaniu nóg u stołu lub stołka – „obcina, obcina, obcina, obcina i ciągle za krótkie”!
Jeśli kiedyś zapragniecie rzeczywiście zmienić coś w swoim życiu, to proszę po wyciszeniu się (może być po modlitwie), w chwili napływu dobrego nastroju przeczytać spokojnie to, co nam wysłaliście. Po uważnym przeczytaniu proszę przeanalizować treść swojej wypowiedzi i zapytać siebie samą: o co chodzi?
Gdy już będziecie wiedzieć czego chcecie,
gdy będziecie zdecydowani zrezygnować z chorowania,
gdy zaczniecie unikać trucizn, przynajmniej tych najgorszych,
gdy zdecydujecie się przyjąć i zaakceptować zdrowienie,
dopiero wówczas proszę do nas napisać albo zadzwonić.

Oczywiście nie odpisała. Pewnie nadal żyje w przeświadczeniu, że gdzieś, kiedyś, ktoś znajdzie dla niej nowsze zabijacze, które pozabijają skutki poprzednio stosowanych zabijaczy. Pewnie myśli także, że my, po przebadaniu flurochinolonów takie zabijacze byśmy dla niej znaleźli łatwo i szybko.

Rozwiązanie

Nie chcąc wyjść na łobuza, który wie, ale nie powie, długo myśleliśmy o tym i temu podobnych szaleństwach wariatek żądających znalezienia „lepszych” zabijaczy do zabijania spustoszeń wywoływanych przez zabijacze  flurochinolonowe. Rozwiązanie znaleźliśmy, choć nie dla wszystkich, a jedynie tych, którzy mieli kochankę. Czy 33 letni mąż, ojciec trójki małych dzieci miał kochankę? Tego nie wiemy. Ale gdyby miał to niech żona natychmiast wyśle go do kochanki. Gdy kochanka ugotuje dla ciężko chorego kochasia rosół, wolniutko i  z miłością, nie ze sklepowego paskudztwa, lecz z kury naturalnego chowu będzie to krok w kierunku zdrowienia. Wprawdzie niewielki, ale najważniejszy, bo pierwszy, a nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Czy tego nie może zrobić żona? Gdyby mogła to by to już dawno zrobiła. Gdyby to zrobiła w porę nie było choroby, niemocy i tego tematu. Żona skupia się na chorobie i leczeniu – najpierw dawnych objawów, a potem skutków leczenia zabijaczami flurochinolonowymi i poszukiwaniu zabijaczy „lepszych”, by wymęczony zabijaczami flurochinolonowymi organizm potraktować zabijaczami „lepszymi”, by pozabijały wszystko, czego dotychczas stosowane zabijacze flurochinolonowe pozabijać nie zdołały. Kochanka skupi się na człowieku (kochanku), jego zdrowiu, zdrowieniu i odzyskiwaniu sprawności.

Czy rosół z kury naprawi skutki spowodowane zabijaczami? Oczywiście nie, ale to pierwszy krok, następnym będzie zupa mocy z kaszy, oczywiście niesklepowej z ziaren polerowanych, choćby i ze znaczkiem „eko” czy „bio”. Z odpowiedniego ziarna – niepolerowanego lecz łamanego, w odpowiedni sposób wykonanej i w odpowiedni sposób ugotowanej. Taką kaszę mogę nawet sprezentować (pod warunkiem, że opisze skutki jej przywracającego zdrowie działania). A rosół trzeba będzie powtórzyć. Tym razem ugotowany już nie na wodzie lecz na winie (czerwonym), z kury (najlepiej czarnej, najlepiej zabitej o północy, najlepiej na rozstajnych drogach) z dodatkiem odpowiednich ziół, np. arcydzięgla i żółtka.

Sadło borsuka, niedźwiedzia, psa…

Dawniej płuca chroniono tłuszczem i leczono sadłem. Medycyna ludowa wykorzystywała różne sadła. Stosowano je nie tylko spożywczo, także do okładów. Sami je także jadaliśmy i przykładaliśmy na klatkę piersiową.

Niegdyś przyjaźniliśmy się z lekarzem-kolarzem. Jego płuca były tak przeżarte, że koledzy medycy nie umieli pomóc. Wykurowany został sadłem z borsuka.

Gdy nasz synek trafił do szpitala i tam wpakowali go w chorobę płuc szukaliśmy sadła borsuka. Aby mieć dojście do myśliwych i od nich zdobyć sadło borsuka zatrudniliśmy się w nadleśnictwie. Gdy myśliwym długo nie udawało się ustrzelić borsuka odesłali nas do kłusownika i nawet dali namiar na niego. Zaprzyjaźniliśmy się z kłusownikiem i wspólnie szukaliśmy borsuka.  Widywaliśmy jego ślady, ale zwierza spotkać się nie udawało. Wówczas kłusownik, który polubił moich synów wytopił dla nas sadło z bardzo starego psa. Synek dostawał po kilka kropelek, a my podjadaliśmy po pół łyżeczki. Syn wyzdrowiał, a wydolność naszego organizmu, tak wzrosła, że rowerem przejeżdżaliśmy rocznie ponad czternaście tysięcy kilometrów (14 000 km). To tyle, że obwód kuli ziemskiej  (40 000 km) pokonywaliśmy co niespełna trzy lata. Od tamtej pory pokonaliśmy go kilkanaście razy.

Kłusownik, dzięki któremu wyzdrowiał nasz syn okazał się tym samym, który wcześniej wykurował lekarza-kolarza. Przez wiele lat odwiedzaliśmy ich obu, przekazując wieści między borem (gdzie mieszkał kłusownik) a miastem (gdzie mieszkał lekarz-kolarz).

Dziś sadła borsucze, niedźwiedzie, bobrze, świstacze i inne są łatwo dostępne. W sąsiednich krajach można je kupić nawet w aptekach.

Podając nasze osobiste przeżycia i doświadczenia w żadnym razie nie bawimy się w lekarza. Przytoczyliśmy tylko swoje wspomnienia sprzed kilkudziesięciu lat.

A co potem?

Oczywiście zioła, ale tak dobrane do aktualnych potrzeb wymęczonego chorobami i chorowaniem organizmu by spełniały wszystkie wyżej wymienione cele:

  1. Odtruwacie i odmładzanie
  2. Wzmacnianie sił witalnych
  3. Polepszanie przemiany materii i radości życia
  4. Uprawnianie układu oddechowego

Tak więc zanim skorzystasz z „mądrości” wygłaszanych i publikowanych w internetowych śmietnikach zadawaj sobie pytania: kto je głosi?, dla kogo?, komu i jak to służy?, kto na tym zarabia?, czy komuś to już pomogło?… Dobrze byłoby poznać odpowiedzi na te pytania, jednakże najpierw trzeba je zadać.

Co poza tym?

Jeśli śledzisz naszą witrynę i nasze publikacje powinnaś/powinieneś wiedzieć, że w każdym przypadku odsyłamy do Louise L. Hay i polecamy jej książkę Możesz uzdrowić swoje życie. Płuca to nie tylko narząd, to także  zdolność przyjmowania życia. Według Louise L. Hay prawdopodobnymi przyczynami chorób płuc są: depresja, żal, obawa przed aktywnym życiem, poczucie, że jest się niegodnym żyć pełnią życia. Natomiast prawdopodobnymi przyczynami zapalenia płuc są: rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne…

A co, jeśli ten nieszczęśnik nie ma kochanki?

To niech kochanką zostanie żona. Wiem, wiem, że to bardzo trudne, bowiem wszystkie żony, którym polecałem zakochać się oburzały się na tę propozycję. Jako argument przeciw zakochaniu mówiły, że już mają męża. Ja im mężów przecież nie odbierałem, lecz polecałem stan zakochania. Jeśli byliście prawdziwie zakochani, to przypomnijcie sobie tamten stan, gdy organizm znajduje moce przeciw wszelkim przeciwnościom i energię by je pokonywać.

Apel do żon

Jeśli prawdziwie pokochacie swoich mężów większość ich, a przy tym także waszych chorób pryśnie jak bańka mydlana. Tego, co może organizm w stanie zakochania nie dokona ani żaden antybiotyk, ani nawet wszystkie antybiotyki świata razem.

A co jeśli nie masz męża, albo nie umiesz go pokochać? No to zakochaj się w kwiatach, ogrodzie, sadzie, haftowaniu, szydełkowaniu… Przecież nie o przedmiot kochania chodzi, lecz o stan organizmu i moce organizmu będącego w stanie zakochania.

Pod scriptum

Jeśli znasz antybiotyki, które: żal przetwarzają na radość, obawy przed  aktywnym życiem, rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne  przetwarzają na życie pełnią życia, radość i siły witalne, poinformuj nas o tym.

Jeśli antybiotyki wyniszczyły organizm – twój lub twoich bliskich – ostrzegaj przed ich stosowaniem. W swoich rozważaniach uwzględniaj też te antybiotyki, którymi karmione są zwierzęta i które wstrzykiwane są zwierzętom.

Moja siła tkwi głęboko w korzeniach zdobywanej wiedzy… [144]

List Oli z listopada 2022

Za oknem urokliwa jesień zachęcająca do spacerów, słuchania szelestu liści na wietrze… do zbierania grzybów, do łapania promyków słońca, do wykopywania kłączy roślin…
Listopad jest pięknym miesiącem na szczególne rozważania o przemijaniu, darzeniu szacunkiem tych, co już nam nie towarzyszą ciałem na tym „łez padole.”
W moim sercu rozświetla się wdzięczność za to co mam choć na tle „innych” posiadam tak niewiele. Czuję się spełniona, choć większość tego nie rozumie. Przerażeni są sytuacjami, czasami, w którymi żyjemy, praktycznie wszystkim są, lekko to ujmując, zaniepokojeni. Zostawiam ich w tym stanie bez oceniania, przekonywania, uśmiecham się, a w myślach życzę gotowości do wzrastania.

Hormony, hormony

Przez około 20 lat zażywałam preparaty hormonalne w związku z silnymi zaburzeniami pracy tarczycy. Ten wycinek czasu w życiu bardzo mnie doświadczył, ale i wiele nauczył. Po długoletnim zażywaniu hormonów organizm przyzwyczaił się do nich i choć zażywałam hormony regularnie i według zaleceń „specjalistów” nie utrzymywały się one na „właściwym” poziomie ani jeśli chodzi o wyniki laboratoryjne ani w odniesieniu do samopoczucia.
Mimo zwiększenia ilości syntetycznych hormonów  po prostu wszystko się znacznie pokomplikowało w moim organizmie i zanikł comiesięczny cykl kobiecy. Było to równoznaczne z poronieniami lub po prostu z bezpłodnością. Nabawiłam się kolejnych dolegliwości typu silnych bóli piersi, ich obrzęków, z czasem wyczuwalnych guzków oraz podbrzusze bolało bardzo często. Zamiast okresu pojawiały się spore skrzepy lub czarne plamienia. Stałam się chaotyczna, nerwowa, płaczliwa. O takim skutku ubocznym nie wspomniał nikt ze „specjalistów.”  Dochodziły kolejne dolegliwości a ja potulnie je znosiłam uśmierzając ból specyfikami i będąc zła, że „to mnie się przydarzyło”.
Zasugerowano wtedy dodatkowe „leki” i zgodziłam się na eksperyment na sobie licząc że okres wróci. Czy to było szalone czy nie – nie wiem, nie będę siebie negatywnie oceniać za swoją ówczesną decyzję. Po prostu wierzyłam „innym” bardziej niż sobie. Z perspektywy czasu żal mi siebie za własną naiwność i niewiedzę… Co to zmieni aktualnie, tkwienie w przeszłości, szukanie winnych, pretensje… stwierdziłam i skończyłam z taką formą samobiczowania się umysłowego.
Po trudnym dla mnie wydarzeniu życiowym przestałam wierzyć w cokolwiek, co autorytet „sugerował, przypuszczał, zalecał”… Nieznacznym wycinkiem swojego doświadczenia w powrocie do równowagi chcę się teraz podzielić z tymi, którzy są tym naprawdę zainteresowani. Reszta zamiast hejtu niech zajmie się własnymi sprawami lub szuka sobie innej osoby do ataku.

Zaufanie sobie

Przede wszystkim wybrałam inny styl żywienia niż ten, który sprawiał że pojawiały się zaburzenia hormonalne, ciągła utrata wagi, czy szybkie na niej przybieranie. Przekonałam siebie że i tą sytuację można zmienić i usystematyzować. Z przyjemnością zaniosłam wypowiedzenie z pracy, która mnie wycieńczała, odeszłam od męża, zmieniłam miejsce zamieszkania… Pisałam listy pełne żalu, bólu do osób, które na mnie latami żerowały. Nigdy ich nie wysłałam tylko spaliłam, ale wspaniale uwolniły mnie z więzienia własnych myśli, poczucia winy, braku jakiegokolwiek docenienia przez kogokolwiek, na które NIE REAGOWAŁAM. Widziałam i zrozumiałam RÓŻNICĘ  MIĘDZY POMOCĄ A WYZYSKIEM. To cenne, choć bardzo bolesne doświadczenie. Przez kilka tygodni wegetowałam na samym suchym chlebie z mlekiem i batonikiem – tak codziennie. Tylko na to mogłam sobie przez dłuższy czas pozwolić. Bez rozmów z kimkolwiek o czymkolwiek. Bez uśmierzaczy bólu. Leżałam i uwalniałam ból przez łzy, po prostu. Przetrwałam. Dokonałam odcięcia się od wszystkiego co sprawiało że tkwiłam tyle lat w stanie przewlekłej choroby. Przestałam oskarżać o nią siebie, ale i kogokolwiek innego. Potrzeba mi było takiego wstrząsu nad tym, jak funkcjonowałam.
Odejść od tego wszystkiego co podcina skrzydła, od tych którzy nie pozwalają się poczuć wyróżnionym za coś czego dokonałaś. W jaki sposób miały funkcjonować tarczyca, serce, układ nerwowy, gdy nie było we mnie przez lata absolutnie żadnej równowagi? Byłam jak okręt na wzburzonym morzu, do którego dostawała się woda i zatapiała go. Ja zamiast ją bez sensu wylewać i liczyć, że nie zatonę – porzuciłam wszystko wskoczyłam w głęboką wodę i dopływałam do brzegu zdana na własne możliwości organizmu. Po raz kolejny przetrwałam: mamy w sobie aż tak ogromną siłę.
Ewidentnie miałam zmienić styl życia, jego jakość i otoczenie.  Nie walczyłam z przewlekłą chorobą i symptomami w postaci guzów. Skupiłam się nad mechanizmem zrozumienia ich przyczyn.  Znalazłam w sobie współczucie właśnie dla siebie i odwagę do zmian.
Kolejnym krokiem było stopniowe (na własne życzenie) odstawianie hormonów. Po raz pierwszy od lat przeczytałam ulotki specyfików, które zażywałam. Dopiero wtedy potraktowałam je jako instrukcję obsługi – (tak jak przy zakupie jakiegoś urządzenia do gospodarstwa domowego).  Na ulotce wyszczególnione były „ewentualne zaburzenia”.  Ja miałam ich więcej niż wyszczególniał producent. Podjęłam decyzję – nie będę łykać ich więcej i liczyć na cud, bo widziałam po samopoczuciu że on nie nastąpi. Nie sprawdzało się u mnie przez lata więc uznałam że to po prostu nie dla mnie.  Poczułam ogromne współczucie dla siebie że przez tyle lat zaniedbałam siebie fizycznie i psychicznie. Popłynęło kilkanaście, a może i kilkadziesiąt  oczyszczających łez. Po raz kolejny nie było przy mnie nikogo wartościowego. Zmotywowałam się dla siebie, dawnej Oli, która cieszyła się życiem na wsi w otoczeniu lasów i piękna przyrody.
Najtrudniej mi było uwolnić umysł z przekonań, którymi przez lata nasiąknęłam ,mianowicie że jak zaprzestanę „tego czy tamtego” to będzie „to czy tamto”, łącznie ze śmiercią, że po odstawieniu dostanę zawału, że się uduszę, … Wierzyłam w to „specjalistom” i żyłam w ciągłym lęku. Ten rodzaj lęku było najtrudniej przezwyciężyć.
Przeczytałam ponownie ulotki, wyszczególniłam mazakiem co i jak robić przy odstawianiu specyfików – wedle własnej intuicji zaczęłam działać… Pogodziłam się z tym, że mogę umrzeć zmieniając tak radykalnie swoje dotychczasowe życie. Tyle lat uzależnienia od syntetyków nie zostawało bez znaczenia. Przetrwałam i to z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy ( już nie na kolanach jak to było na początku przy rozwodzie, czy odejściu z pracy).
Dokonało się niemożliwe – wyzwoliłam się z obowiązku wstawania jeszcze o prawie godzinę wcześniej by zażyć syntetyczny hormon, dopiero potem móc jeść śniadanie. Rano na czczo piję ciepłą wodę z miodem zamiast syntetycznego hormonu i robię proste ćwiczenia na rozbudzenie się po nocy przy inspirującej mnie muzyce…
Wkrótce potem znalazłam pracę, w której nie dałam się więcej wyzyskiwać, gdzie umiałam postawić własne warunki i być w gotowości odejść gdy nie respektowano tego. Większość osób w firmie wolała brać tabletki uspakajające i siedzieć cicho. Znowu odstawałam od nich, ale zaczęło mi się podobać stawianie granic dookoła. Zauważyłam że szef zaczął się ze mną liczyć.
Przyciągnęłam do siebie mężczyznę (drugi mąż), który jest również po rozwodzie i okazał się moim uzupełnieniem. Daje mi wewnętrzną wolność, której potrzebuję oraz wsparcie pod wieloma względami. Zamiast oceniać –  docenia i tego nauczyłam się od niego, a właściwie przy nim. Nie potrafiłam tego wcześniej.
Pierwszy mąż widocznie miał mi pokazać inny aspekt życia i doprowadzić do granic wytrzymałości. Jestem wdzięczna obojgu. Są jak lustro, w którym mogę się przejrzeć w jaki sposób wydarzenia, sytuacje, ludzie (lub ich brak) kształtują zdrowie, sens czy jakość życia.

Spełnienie

Przestałam potrzebować syntetycznych hormonów. Moje życie od miesięcy jest takie, jakie chciałam. Przestałam się otaczać osobami, które ciągle narzekają, czy mają jakieś swoje bezsensowne pretensje i nie wiedzą czego i od kogo chcą. Zmieniłam numer telefonu by „dawni przypadkowi znajomi” nie mieli do mnie jakiegokolwiek dostępu. W telefonie nie mam internetu na własne życzenie. Szanuję siebie za umiejętność natychmiastowego odcięcia się od takich osób, czy sytuacji z szacunku dla osoby, którą się stałam.
Przygarnęłam dwie domowe kotki – są bardzo wdzięczne i kochają bezwarunkowo, oraz dwa kanarki, które każdego dnia pięknie śpiewają i dają ukojenie dla uszu.
Wieczorami znajduję czas, a to na przeczytanie książki, układanie puzzli obiema rękami, masaż, rozmowy z mężem, spotkanie z osobą, która wyłącza  telefon podczas spotkania ze mną i jest dla mnie. Albo spędzam je na wyjściu do koni, do lasu, czy na lody (zimą jadam często lody ;)), na uczenie się średniowiecznego tańca, na grę na bębnie, na bawieniu się z domowymi kotkami, na zwiedzaniu zamków, pałaców, dworków…
To wspaniałe zafundować sobie tak wiele.
Istotnym jest uzyskać harmonię, równowagę i szacunek dla siebie. Wygrałam w życiu bo kieruję nim świadomie. Doba trwa 24 godziny i nie mam ich więcej niż inni. Mam na to wszystko czas, bo zrezygnowałam z tego co mi nie służy i co zabiera niepotrzebnie czas wpędzając w lęk. Czasem los pomógł mi zrezygnować z czegoś na co nie byłam gotowa, jak w przypadku utraty dziecka. Potraktowałam to wydarzenie jako kolejne doświadczenie w mym życiu, jak poradzić sobie ze śmiercią i pozwolić po prostu odejść ze schorowanego ciała. bez pretensji, pytań, po prostu odejść, bo i ten element jest częścią życia.

Organizm jako całość

Od miesięcy nie zażywam syntetycznych hormonów , które były według niektórych konieczne. Kobiece cykle SAME powróciły, nie wiem czym są bóle piersi, jajników, głowy, jakiekolwiek bóle. Przestałam mieć wszelakie dolegliwości. Organizm jest niesamowity i reguluje wszystko co trzeba i jak trzeba. Staliśmy się swoimi najlepszymi przyjaciółmi odkąd przestałam go odżywiać w sposób niedbały, zarówno poprzez pokarm jak i duchowo. Czuję się kochana, spełniona bez wszystkiego czym żyją i się otaczają inni. Zachęcam kobiety do wsłuchiwania się w siebie, do dzielenia się własnym doświadczeniem i do tego, by zadbały o siebie i swoje potrzeby. Każda z nas zasługuje na to by życie tutaj nie było tylko tęsknotą za czymś innym niż życiem tu i teraz i docenieniem daru istnienia jaki nam dali rodzice.

Kwiat lotosu

Zaczęłam rozkwitać jak kwiat lotosu. A woda dookoła tego kwiatu chroni mnie przed przypadkowymi osobami chcącymi mnie zerwać, napluć na mnie czy potraktować zarazą. Dotarcie do mnie wymaga pewnego etapu przemyśleń, odwagi do przepłynięcia… chęci rozwoju. Nie jestem dla każdego i większość osób nie jest rozmówcami dla mnie. Dzisiaj nie obwiniam nikogo o pasmo swoich wcześniejszych cierpień. Dbam po prostu o to, by mój umysł był wolny od chaosu myśli, przekonań innych, ich jadu czy zawiści. Dziękuję rodzicom za moje poczęcie, za wychowanie mnie, troskę o mnie na ile potrafili w tamtych czasach.
Dziękuję prawdomównym, którzy wzbogacają mnie spotkaniami w cztery oczy, wymianą wzajemnych doświadczeń. Kieruję swą wdzięczność zarówno żyjącym jak i tym, którzy są już nieobecni przy mnie ciałem…

Odwagi do celebrowania życia takim, jakie sobie uczynimy
życzy Ola

Pij i pisz, jakie dolegliwości odeszły w siną dal [141]

Kultury Wschodu wykorzystują prozdrowotne i lecznicze właściwości roślin. Kultury Zachodu kpią z tradycji Wschodu, starają się dyskredytować wielowiekowe doświadczenia.

Kurkuma jest jedną z przypraw w kulturach Wschodu, szczególnie w Indiach, od tysięcy lat stosowaną kulinarnie, prozdrowotnie, uzdrawiająco, leczniczo… Między tymi działaniami nie ma granicy.

Właściwości prozdrowotne, uzdrawiające i przedłużające życie zawdzięcza kurkuminie, która jest silnym przeciwutleniaczem. Podobnie działających przypraw, równie cennych, wartych stosowania i promowania jest wiele, ale teraz skupmy się na zastosowaniu tej jednej.

Stosować kurkumę można jak wiele innych przypraw, do zup, gulaszów i przeróżnych potraw, cały korzeń lub sproszkowany. Aby doświadczyć mocy kurkumy pisanina nie pomoże, nie szukaj więc co inni piszą i gadają, lecz zacznij ją stosować.

Kurkuma ma wiele właściwości prozdrowotnych, np.: silnie przeciwzapalne, pomaga kontrolować poziom hormonu wzrostu, obniża ryzyko związane z występowaniem zmian zwyrodnieniowych w mózgu. Pijający wodę z dodatkiem kurkumy i pieprzu obniżają ryzyko zachorowań na choroby z długotrwałego zaśmiecania organizmu, jak demencja, choroba Alzheimera.

Dla zdrowia mózgu i przeciw nowotworom

Kurkuma ma wiele właściwości prozdrowotnych, np.: silnie przeciwzapalne, pomaga kontrolować poziom hormonu wzrostu, obniża ryzyko związane z występowaniem zmian zwyrodnieniowych w mózgu.

Pijający wodę z dodatkiem kurkumy i pieprzu obniżają ryzyko zachorowań na choroby z długotrwałego zaśmiecania organizmu, jak demencja, choroba Alzheimera…

Badania opublikowane w ”Cancer Reserch UK” potwierdziły, że kurkuma eliminuje nowotwory i zapobiega ich wzrostowi. Szczególnie widać to na przykładzie komórek nowotworowych piersi, jelita grubego, żołądka, skóry.

Woda z kurkumą i pieprzem

Wsyp do garnka łyżeczkę sproszkowanej kurkumy i zalej wodą o temperaturze pokojowej (0,5 do 1 litra). Podgrzewaj do falowania wody. Nie gotuj. Dodaj szczyptę pieprzu (czarnego). Zawarta w pieprzu piperyna zwiększa wchłanianie kurkuminy (i wielu innych cennych składników). Przygotowywać należy na bieżąco i wypijać co rano przed śniadaniem. Dla lepszego smaku można doprawić odrobiną miodu.

Świadome życie w zdrowiu

Promując prozdrowotne i lecznicze moce roślin nie zachęcam ani nie zniechęcam do leczenia przez medyków. Promuję świadome życie w zdrowiu tak, by medycy nie mieli co robić, a pseudonaukowa, zbrodnicza szarlataneria wielkiej farmy została zażegnana i zapomniana.
Zwolennicy terapii onkologicznych nie mogą nikomu zabronić pijania wody z kurkumą i pieprzem.
To, że kurkuma nie jest zatwierdzona przez depopulatorów wielkiej farmy jako „lek” nie powinno nikogo dziwić. Niemniej jednak przypominam, że ja promuję kulinarne zastosowanie, a to, że ona leczy to niech ją sądzą a nie mnie, bo ja nie tylko nie leczę i nie proponuję leczenia, ale wręcz brzydzę się leczeniem.

Na wzmocnienie odporności i długowieczność

Woda z kurkumą i pieprzem wzmacnia i mobilizuje do przeciwstawienia się chorobom. Zawarta w kurkumie kurkumina jest silnym przeciwutleniaczem, chroni komórki przed uszkodzeniami i przedwczesnym starzeniem się.

Na problemy trawienne i zrzut śmieci

Woda z kurkumą i pieprzem wpływa korzystnie także na nerki i wątrobę. Pobudza ich funkcje i pomaga usuwać toksyny z organizmu. Łagodzi również objawy nadkwasoty. Polecana zmagającym się ze zgagą.

Woda z kurkumą i pieprzem ma właściwości zdrowotne, więc warto ją włączyć do jadłospisu. Wpłynie pozytywnie na cały organizm. Warto pić ją codziennie przed śniadaniem. W połączeniu ze zdrową żywnością i aktywnością fizyczną można zrzucić nadmiar śmieci nazywany nadwagą.

Złote mleko kurkumowe

To łatwy do stosowania napój z kurkumy. Zazwyczaj polecany na kaszel i ból gardła, jednakże można go wykorzystywać profilaktycznie.
Szklanka mleka naturalnego (niesklepowego), łyżeczka mielonej kurkumy, łyżeczka cynamonu cejlońskiego, 1/4 łyżeczki mielonego imbiru, trzy goździki, łyżeczka oleju kokosowego. Wszystkie składniki podgrzać na wolnym ogniu mieszając, pod koniec dodać łyżkę miodu, soku z cytryny lub pigwowca.

O kurkumie i jej zaletach można wiele pisać, ale pisanie nie przydłuży życia w zdrowiu, a mądre korzystanie z przypraw tak. Więc czekam na Wasze doświadczenia.

Wiele dolegliwości zniknie w sześć tygodni, jeśli przy tym będziesz codziennie dotleniać organizm na spacerze . Tkanki nowotworowe to najbardziej niedotlenione tkanki w całym organizmie.  Spadek tlenu w komórkach o 35 % skutkuje obumieraniem lub rakowaceniem komórek. Udowodnił to Otto Warburg. Przypominam to tutaj: Możesz pokonać każdą chorobę – łącznie z nowotworami i cukrzycą [80]

Sprawdź i pochwal się efektami.

 

 

 

Łatwiej obniżyć ciśnienie krwi niż zjeść kromkę chleba [134]

Miewam spotkania z osobami miewającymi skoki ciśnienia krwi i czasem bardzo wysokie ciśnienie utrudnia im funkcjonowanie. Żeby nie powtarzać ciągle tego samego odsyłam do tej witryny. Obniżyć ciśnienie krwi można łatwo różnymi sposobami. W swoich książkach i także w tej witrynie pisałem o różnych problemach z ciśnieniem w tle i podałem wiele skutecznych naturalnych metod przywracania zdrowia, wypraktykowanych przez setki lat i tysiące osób. O ich sile i skuteczności przeczytasz np. we wpisach z:

Odwracalność procesów chorobowych jest możliwa!

Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Filtry nasze niedoceniane i sposoby dbania o nie

Czy „leki” obniżające ciśnienie krwi i cholesterol mają sens?

Zimne stopy, zimne dłonie, słabe krążenie krwi, brak radości…

Nadciśnienie tętnicze i inne problemy – nie tylko sercowe

Ty też możesz wyzdrowieć! – list Oli, która po wielu latach chorowania i bólu odbierającego chęć do życia zaczęła odzyskiwać zdrowieje od chwili pożegnania lekarzy i porzucenia medycyny

Każdy ze wspomnianych przeze mnie sposobów jest skuteczny, jednakże każdy wymaga własnego zaangażowania. Wprawdzie niewielkiego, ale wielu nie znajduje czasu nawet na spacery, wypijanie łyżki oleju z lnu czy lnianki jak niegdyś tranu, nie mówiąc już o ziołowych kąpielach, choć są to metody najkorzystniejsze bo utrzymujące w zdrowiu.

Są też metody regulacji ciśnienia krwi natychmiastowo i bez żadnych środków. Może to być biomasaż (bez dotykania ciała), mogą to być techniki mentalne (wyłącznie za pomocą myśli, wzroku, gestów), jednakże ten wpis poświęcam przypomnieniu postaci Aleksandra Mikulina, rosyjskiego konstruktora silników samolotowych i Jego Ćwiczeń.

Zanim przedstawię inżyniera Mikulina i Jego ćwiczenia przypominam, że niedocenianą, a często lekceważoną przyczyną słabego krążenia krwi jest brak radości. Serca nie wolno traktować jak pompy. Serce jest ośrodkiem miłości i bezpieczeństwa. Krew symbolizuje radość. Kto ma dużo radości tego krew płynie swobodnie i obce mu są niedomagania krążeniowe.

 Aby wyzdrowieć warto poznać przyczyny dolegliwości. Zazwyczaj cierpiących nie interesują przyczyny, skupiają się oni tylko na objawach i fizycznym aspekcie. Zachęcam do poznawania psychicznych przyczyn fizycznych dolegliwości.

Ponieważ nie piszę do nowicjuszy, lecz do długo zmagających się z chorobami nie będę rozpisywał się o Louise L. Hay i jej książce „Możesz uzdrowić swoje życie”. Kto jeszcze nie zna tego dzieła niech natychmiast nadrobi zaległości.

Choroby serca, układu krążenia, otyłość, nadwaga, cukrzyca, lustrzyca zazwyczaj trapią osoby z niedoborem ruchu. Kto pamięta sentencję doktora Wojciecha Oczko, nadwornego lekarza trzech królów Polski (Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy)? Ruch zastąpi każdy lek, a żaden lek, ani nawet wszystkie leki razem nie zastąpią ruchu.

Ruchu, wody i Słońca nie zastąpi także żaden z przemysłowych leków, paraleków, suplementów… Teraz sam/sama decyduj czy iść za mędrcem i wielowiekowym doświadczenie przodków czy za zwodniczą modą, narzucaną przez handlujących medykamentami i suplementami…

Wielokrotnie też mówiłem i pisałem, że wraz z pozbywaniem się nadmiarów (śmieci, toksyn, odpadów, złogów, śluzu, pasożytów i ich metabolitów…) choroby znikają jak znika mrok wraz ze wschodem słońca.

Konstruktor silników samolotowych

Aleksander Mikulin w wieku lat pięćdziesięciu zachorował na niewydolność krążenia. Medycy prognozowali mu 2-3 lata życia i zalecali unikanie ruchu. Nie pogodził się z takim „wyrokiem” i olał lekarskie zalecenia.

Na podstawie obserwacji maszyn i przyrody opracował własny system leczenia i zapobiegania przedwczesnemu zużywaniu organizmu. Nie tylko przezwyciężył nieuleczalną zdaniem lekarzy chorobę, ale dożył 92 lat do końca swoich dni będąc aktywnym i twórczym!

W swojej książce pod tytułem „Aktywna długowieczność” napisał: „Kiedy ciężko zachorowałem i wylądowałem w szpitalu, przyszła potrzeba i czas na poznanie złożonej struktury ludzkiego organizmu”.

Organizm ludzki, podobnie jak maszyna, wymaga oliwienia i regeneracji części. Do tego  opracował łatwe i skuteczne ćwiczenie nazywane wibrogimnastyką.

Ćwiczenia wstrząsowe Mikulina

Stań na palcach, pięty unieś w górę 2 cm nad podłogę i mocno je opuść. W całym ciele odczujesz wstrząs. Jedno ćwiczenie powinno trwać sekundę. Powtórz je 30 razy, zrób 10 sekund przerwy i znów 30 powtórzeń. Powinno się ćwiczyć 5 razy dziennie po 70 sekund (30 wstrząsów, 10 sekund przerwy, 30 wstrząsów). Takie wstrząsanie organizmu pobudza przepływ krwi w żyłach. Ustępuje po nich ociężałość, będąca skutkiem długotrwałego wysiłku umysłowego oraz zmęczenie fizyczne.

Inżynier Mikulin polecał to ćwiczenie zwłaszcza osobom pracującym na stojąco bądź siedząco. Dzięki powtarzaniu tego ćwiczenia unikniemy wielu chorób wewnętrznych z zakrzepowym zapaleniem żył, obrzękami nóg i zawałem włącznie. Podobne działanie na ludzki organizm ma jazda konna.

Ćwiczenia oddechowe Mikulina

Mikulin w oparciu o własne doświadczenia opracował też ćwiczenia oddechowe pomocne przy nerwicy serca, stanach lękowych i nieustannych stresach. Wielokrotnie ratowały przed atakiem serca. Kogo zaniepokoi przyspieszona akcja serca niech powiększy za pomocą bardzo głębokiego oddechu objętość jamy sercowej przed kolejnym rozkurczem. W tym celu wciągnij powietrze jak najgłębiej w dół brzucha, wypnij brzuch (ale spokojnie, bez szarżowania) i zatrzymaj powietrze przez 2-3 sekundy. To ćwiczenie powtórz 2-3 razy. Nie więcej!

Ćwiczenia należy wykonywać spokojnie, rytmicznie, koncentrując na każdym całą swoją uwagę. Wówczas mija strach, a serce zaczyna pracować w naturalnym rytmie.

Ćwiczenia Mikulina stosowane regularnie pomagają zachować dobrą formę i zdrowie.

Sługusy rokefelerowskiej medycyny i rokefelerowskiej farmacji usiłują ukrywać naturalne sposoby przywracania zdrowia, a promujących samouzdrawianie kamienować, ponieważ mniej chorych to mniejsze bussinesy na bandyckich praktykach i truciznach nazywanych lekami!

Uwaga: ten wpis jest niedokończony. Kto czyta te słowa niech zajrzy tu ponownie. Gdy dokończę ta uwaga zniknie. Z opisanych tu ćwiczeń można korzystać nie czekając na dokończenie. Dopiszę tylko jeszcze co nieco o inżynierze Mikulinie i o efektach zdrowotnych mikulinowych kuracji.

Zabrać buty i poszczuć psem! – analiza problemów Joanny [89]

Joanna napisała: Dzień dobry! 🙂 Internet – środek przekazu wiedzy i informacji. Czasem trudno odróżnić jedno od drugiego. A gdy człowieka dopadają różne dolegliwości zaczyna się gubić czytając to wszystko…
Panie Władysławie szukam źródła swoich problemów – choć tak naprawdę chyba je znam: stres, nierównowaga, brak wewnętrznej radości, trzy ciąże zakończone cięciami cesarskimi w ciągu 5 lat, karmienie piersią. Wewnętrzna harmonia uległa zachwianiu. Pojawiły się bóle wędrujące w stawach, kościach, mięśniach. Zmęczenie, problemy z pamięcią, koncentracją, bóle głowy, męty w oczach i jakby pogorszenie widzenia w prawym oku, napięciowe bóle karku, ramion, bóle neuralgiczne, problemy z kręgosłupem (przepukliny, dyskopatie), nerwowość, spadek libido. W badaniach wyszły przeciwciała przeciwjądrowe sugerujące chorobę autoimmunologiczną. Jak sobie pomóc? Od czego zacząć?
Od czterech miesięcy nie jem nabiału i glutenowych zbóż. Niestety mam słabość do słodkiego – nie jem cukru, ale na miód i gorzką czekoladę sobie pozwalam. Zaczęłam też suplementację wit. D, K, A, E, magnezu, wit z gr B, cynku. Jem probiotyk, kurkuminę i wyciąg z tarczycy bajkalskiej. Widzę poprawę. Bóle są, ale mniejsze. Jest więcej energii. Ale to ciągle nie jest to.
Czytam o orkiszu, owsie, pokrzywie, kąpielach siarczkowych. Ale od czego zacząć? Co i jak robić. Niestety przy trójce małych dzieci brak mi odpowiedniej ilości czasu, aby ustalić to co w moim przypadku będzie pomocne. Co i jak stosować? Gdyby zechciał udzilić mi Pan jakichś wskazówek byłabym wdzięczna. Z góry dziękuję za pomoc!
Z uśmiechem
Joanna

Moja odpowiedź: Witam serdecznie

Długo zastanawiałem się jak postąpić z takim stekiem bzdur. W końcu odpisuję, żeby podziękować, bowiem głupoty z Twego listu uznałem za inspirację do kolejnej książki. A że książkę napiszę nieprędko (bo jestem w trakcie pisania innych książek) to wkrótce na mojej stronie umieszczę rozdział zapowiadanej książki. Niemniej jednak już teraz na mojej stronie możesz znaleźć wiele dla siebie. To ciekawy syndrom chorej mody – przechodząc na odżywianie, które uważacie za „lepsze” i suplementację doświadczacie chorób, których nie znałyście przy odżywianiu niedbałym. Dlaczego nie wyciągacie z tego wniosków? Czyżbyście były aż tak zatrute, żeby zatracić intuicję i zdolność logicznego myślenia?

Jeśli chcesz mieć większy wpływ na treść tego, co napiszę to napisz coś o sobie, albo zadzwoń.

Joanna napisała: Dziękuję że Pan odpisał 🙂
Panie Władysławie pozwolę sobie zadzwonić do Pana. Proszę powiedzieć czy są jakieś godziny w które najlepiej dzwonić?
Obawiam się, że pisząc, napisałabym dużo a i tak nie byłoby to to „coś”, o którym Pan napisał.
Jednak kilka słów… Czy przejście na dietę jest wpływem mody? Bynajmniej. Daleka jestem od podążania za modą. To szukanie. Sprawdzanie. Doświadczanie na samym sobie. Jeśli chodzi o suplementację – czuję, że nie tędy droga.
Człowiek całe życie uczy się, doświadcza a i tak głupi umiera…
Dobrej nocy
Joanna

Na drugi list nie odpowiem, bo to flirt a nie szukanie pomocy, natomiast przedstawiam analizę pierwszego

Joanna:Internet – środek przekazu wiedzy i informacji. Czasem trudno odróżnić jedno od drugiego…”

Moja odpowiedź: Nieprawda. W Internecie nie ma wiedzy, a jedynie informacje, w większości nijakie, zwodnicze, zmanipulowane, zafałszowane, podstępnie nakłaniające do kupowania.

Nie wyobrażam sobie byś miała problem z odróżnieniem tego, co czułaś, gdy się oparzyłaś lub skaleczyłaś (doświadczyłaś / posiadłaś wiedzę / dowiedziałaś się praktycznie) od tego jak mama ostrzegała (usłyszałaś / posiadłaś informację zasłyszaną / „dowiedziałaś się” teoretycznie). Czy to na pewno to samo?

Informacje od Wiedzy różną się podobnie jak furmanka od konia, a koń od woźnicy. Na furmance możesz ułożyć drewno pełnowartościowe w postaci starannie dociętych i oszlifowanych desek na meble do pięknego domu, a możesz także byle jak nasypać drewna odpadowego w postaci zrzynów i trocin na opał. To drewno i to drewno, może nawet z tego samego lasu, a nawet z tych samych kloców. Różni się formą, ale koniowi obojętne co ciągnie, cieszy się gdy owsa dostanie. Woźnica zaś czasem wie co wiezie, ale nie musi znać przeznaczenia. Odbiorca natomiast doskonale wie, które na co przeznaczy.

Jeśli pisanie do mnie zaczynasz od kłamstwa to nie licz na porozumienie ze mną! W myśl zasady: „z kim kto przestaje…” albo zrobisz krok ku wiedzy, albo pozostaniesz w świecie ułudy, a ja nie odpiszę. Mój pociąg jedzie, jak chcesz to wskakuj, jak się wahasz zostaniesz na peronie. Twój wybór, ale dobrze by było by wybór był przytomny.

 J: A gdy człowieka dopadają różne dolegliwości zaczyna się gubić czytając to wszystko…

M: Po cholerę czytasz „to wszystko”? Czym więcej czytania tym więcej zagubienia! Zamiast czytać bzdury z internety i wypisywać głupoty tworzone przez internetę idź na spacer (z dziećmi), obserwuj zwierzęta, ptaki, rośliny… Zaprzestań przesiadywania przed internetą. Zajrzyj do książki Louise L. Hay. Zaprzyjaźnij się z nimi (książką i autorką), bo to mogą być jedyne prawdziwe przyjaciółki. Porzuć negatywne wzorce myślowe będące psychicznymi przyczynami fizycznych dolegliwości. Zastąp je pozytywnymi wzorcami! Pokochaj siebie.

 J: …szukam źródła swoich problemów – choć tak naprawdę chyba je znam: stres, nierównowaga, brak wewnętrznej radości…

M: Po co komukolwiek (tak tobie jak mnie) znać źródło problemów? Nie potrzeba poznawać źródła problemów, by z problemów rezygnować. Nie wiem czym dla Ciebie jest Twoje ciało, ale dla mnie moje ciało jest samochodem, który wiezie mnie przez życie. Wyobraź sobie, że jesteś mechanikiem i masz naprawić rozbity samochód. Po co mechanikowi wiedzieć czy kierowcą naprawianego samochodu była baba czy chłop? Stara czy młoda, zarośnięty czy łysy? Po co Ci wiedzieć czy kierowca uderzył/a w drzewo czy w bramę? Po co Ci wiedzieć czy to brama od podwórza czy od garażu? A jeśli to nie on/ona uderzył/a tylko w niego/nią ktoś inny? Jak te przyczyny wpływają na czynności mechanika? Nijak! Co ma zrobić, zrobi niezależnie od przyczyny.

J: …trzy ciąże zakończone cięciami cesarskimi w ciągu 5 lat, karmienie piersią…

M: Moja 4xprababka urodziła i wykarmiła siedemnaścioro dzieci, a Ty się użalasz do obcego chłopa na trzy ciąże? Jakbyś je kochała i dawała im wszystko, czego potrzebowały to sama też byś miała wystarczająco dużo, bo źródło jest niewyczerpywalne. Czym więcej dajesz tym więcej dostajesz. Z oceanu możesz zaczerpnąć łyżeczką, łyżką, szklanką, dzbanem, wiadrem, beczką, cysterną… Masz wybór, ale dobrze by było byś sama wybierała.

J: Wewnętrzna harmonia uległa zachwianiu…

M: Nie wiem co nazywasz „wewnętrzną harmonią” ani dlaczego oddzielasz ją od zewnętrznej. Harmonia to równowaga. Wnętrza z zewnętrzem także. Czasu pracy do czasu wypoczynku także.
Przestań zaburzać harmonię. Ile przesiedziałaś przed internetą tyle odpracuj na łonie przyrody w kontakcie z roślinami i Ziemią.

 J: „Pojawiły się bóle wędrujące w stawach, kościach, mięśniach. Zmęczenie, problemy z pamięcią, koncentracją, bóle głowy, męty w oczach i jakby pogorszenie widzenia w prawym oku, napięciowe bóle karku, ramion, bóle neuralgiczne, problemy z kręgosłupem (przepukliny, dyskopatie), nerwowość, spadek libido.

M: Większość z wymienianych dolegliwości to objawy długotrwałego zatruwania organizmu (fizycznego i psychicznego) oraz znaki, że Twój organizm domaga się wody. Specjalnie dla Ciebie napisałem na mojej stronie: „Gdy organizm domaga się wody”. Po nawodnieniu część Twoich problemów zniknie jak znika mrok gdy wschodzi słońce.

 J: W badaniach wyszły przeciwciała przeciwjądrowe sugerujące chorobę autoimmunologiczną.

M: A czym są te przeciwciała przeciwjakieśtam i ta choroba jakaśtam? Operujesz modnymi terminami. Czy je rozumiesz? Raczej powtarzasz za tymi, którzy pomóc Ci ani nie potrafią ani nie chcą. Chcą za to byś chorowała głównie po to by mieli kogo leczyć!

 J: Jak sobie pomóc? Od czego zacząć?

M: Zrezygnuj z zakłamania. Bądź prawomyślna i prawdomówna. Nie używaj słów niezrozumiałych, a tym bardziej destrukcyjnych. Kochaj siebie. Przytulaj dzieci i wyobrażaj sobie, że ty też jesteś przytulana. Pijaj czystą ciepłą wodę (przez miesiąc co dziesięć minut, a w następnym miesiącu co piętnaście minut).

Pijaj po pięć kropli wyciągu z kiełków owsa i kąp się w zielu owsa (w pierwszym miesiącu co drugi dzień, w drugim dwa razy w tygodniu, od trzeciego raz w tygodniu). Skoro jesteś interneciarą to powinnaś wiedzieć jak zioła przygotować – najpierw macerat co najmniej 4 godziny (można cały dzień lub całą noc), potem wywar. Nie napar!

No i pojawia się dylemat: czy moja pisanina ma sens, bo jeśli nie zastosowałaś żadnej z moich ogólnodostępnych porad to dlaczego pytasz. Czy tylko pro forma?

 J: Od czterech miesięcy nie jem nabiału i glutenowych zbóż.

M: Czym się chwalisz? Co skrywasz pod hasłem „nabiał”? Zsiadłe mleko, twaróg, masło, jajka równorzędnie pod tym samym hasłem?

J: „Niestety mam słabość do słodkiego – nie jem cukru, ale na miód i gorzką czekoladę sobie pozwalam.

M: To najmniejsze spośród Twoich sprzeniewierzeń wobec własnego organizmu. Nie rób sobie wyrzutów. Kto stosował moje zioła temu „słabość” przestała być potrzebna i odeszła.

A tak na marginesie: czy wiesz co słodkościami usiłujesz zrekompensować?

J: Zaczęłam też suplementację wit. D, K, A, E, magnezu, wit. z gr B, cynku. Jem probiotyk, kurkuminę i wyciąg z tarczycy bajkalskiej. Widzę poprawę. Bóle są, ale mniejsze. Jest więcej energii. Ale to ciągle nie jest to.

M: Dawne choroby w dużej mierze wynikały z niedoborów. Szkorbutowcom, anemikom wystarczyło dać czego im brakowało, a objawy choćby groźnie wyglądające znikały.

Twoje przypadłości w większym stopniu wynikają z nadmiarów niż niedoborów, gdyż Twój organizm wiele lat był zaśmiecany. Dodawanie do śmietników choćby brylantów nie zmienia ponurych, śmierdzących śmietników w kolorowe, pachnące klomby. Tę chorą modę suplementową porównać można do nakrywania brudnego śmietnika czystym obrusem.

Prawie wszystkie wymienione witaminy masz w gruszkach. Artykuł o gruszkach napisałem specjalnie dla Ciebie. Cynk masz w dyni. Teraz jest sezon na dynię. Niektórych z wymienionych dostarcza nam Słońce! Żaden z przemysłowych specyfików nie zastąpi Słońca, wody, ruchu… Kłania się doktor Wojciech Oczko, nadworny lekarz trzech królów Polski: Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Sama decyduj czy iść za mędrcem i przez wieki sprawdzaną wiedzą czy za zwodniczą nowomodą suplemenciarzy.

Wraz z pozbywaniem się nadmiarów (śmieci, toksyn, odpadów, złogów, śluzu, pasożytów i ich metabolitów…) problemy znikają jak znika mrok wraz ze wschodem słońca.

J: Czytam o orkiszu, owsie, pokrzywie, kąpielach siarczkowych. Ale od czego zacząć? Co i jak robić. Niestety przy trójce małych dzieci brak mi odpowiedniej ilości czasu, aby ustalić to co w moim przypadku będzie pomocne. Co i jak stosować?

M: Od czytania nie wyzdrowiejesz. Krowy nie czytają, a trujących roślin do pyska nie biorą. Małpy nie czytają, a na zatrucia stosują węgiel z ogniska. Świnie nie czytały, a wiesz komu rdest zawdzięcza nazwę „świńska trawa”?

Moja mama też miała trójkę dzieci i te dzieci też kiedyś były małe i nie tylko nimi się sama zajmowała, sama też na nie zarabiała. Ty za pińcetplusy możesz kupować poduszki (może z pianki poliuretanowej) i kołdry (może z anilany lub innego syntetyku), a moja mama by mieć dla nas poduszki i pierzyny hodowała gęsi i  skubała ich pierze i  pościel sama szyła z płótna po które sama do Andrychowa jeździła, a kupowała za pieniądze zarobione na praniu cudzych brudów w balii na tarze. Widziałabyś się w tej roli? W Wólczance za wycięcie, uszycie, wywinięcie, wyprofilowanie i wszycie do koszuli kołnierzyka dostawała dwa grosze. Pracując na akord żeby więcej zarobić kupiła sobie większe nożyczki. W państwowej firmie własnym narzędziem pracowała. Do dziś nie widziałem innych tak długich nożyczek. Wyobrażasz sobie osiem godzin pracy nożyczkami jakimikolwiek? A Ona pracowała nożyczkami o długości ponad trzydzieści centymetrów! Jak ich odszukam to je sfotografuję wraz z metrówką obok i tę fotkę opublikuję, bo pewnie nie dowierzasz.

A wyobrażasz sobie w czym moja mama nas kąpała i skąd wodę brała? Do studni ulicznej chodziła i w wiadrach nosiła i po wielkich schodach wnosiła i na kuchni grzała i w balii nas kąpała, a potem z balii wiadrami wynosiła na pole.

W czym Ty swoje dzieci kąpiesz nie zapytam. Czy choć raz uciekałaś Niemcom z łapanek i wywozów na roboty do Niemiec też nie zapytam. Moja mama wiele razy uciekała. Czy bomby z niemieckich samolotów spadły obok Ciebie też nie zapytam. Moja mama całe życie pamiętała ich świst i huk. Czy budowałaś dom po spaleniu też nie zapytam. Moja mama sama wybudowała.

Gdybyś chciała odbić męża koleżance wiedziałabyś i od czego zacząć i co robić i jak. Ani dzieci ani czas nie byłyby przeszkodą.

J: Gdyby zechciał udzielić mi Pan jakichś wskazówek…”.

M: Żadnych indywidualnych porad ani wskazówek nie dostaniesz. Jesteś wspaniała i wartościowa, ale zagubiona i jak większość interneciarek wyniszczona. Wszystko co polecam ogółowi i Tobie też posłuży. Tym lepiej im szczerzej się za siebie zabierzesz. Najważniejsze moje zalecenie powinnaś znać z internety: zabrać buty i poszczuć psem!

Pomyśl ile korzyści i do tego darmo. Masaż receptorów stóp usprawni całe ciało, bo prawie wszystkie narządy pod stopami mają swój receptor. Wraz z adrenaliną zrównoważysz umysł. Wraz z potem pozbędziesz się trucizn gromadzonych latami. Podskakujący żołądek wymasuje jelita i przeponę, a podskakująca przepona wymusi ekonomiczniejsze oddychanie i lepsze dotlenienie wszystkich narządów.

Gdyby tak jeszcze miał kto natrzeć Ci uszu! Ja sobie sam czasem nacieram, ale znam jogina (starszego ode mnie), który uszy naciera sobie codziennie. Jako interneciara pewno spotkałaś mapę ucha z receptorami. Na płatku – głowa, w miejscu gdzie przebijają na kolczyk – oko, w środeczku – nałogi, na obwodzie – kręgosłup…

Nie potraktowałaś poważnie mojego remedium – leczniczej potrawki z rzodkiewek, cebuli i pokrzyw to potraktuj poważnie tę z jarmużu i buraczków, bo tę zamieściłem specjalnie dla Ciebie. Osoba bez jelita grubego i bez znacznej części cienkiego po jednym razie doświadczyła tak wyraźnej poprawy, że natychmiast zadzwoniła by pochwalić się efektami i podziękować.

J: …byłabym wdzięczna. Z góry dziękuję za pomoc! Z uśmiechem. Joanna”.

M: Za Twą wdzięczność nie da się kupić dętki do roweru, a właśnie znów mi podziurawili igłą, więc nie pośmiejemy się razem.
Szkoda, że piszesz wyłącznie o swoich chorobach, a nie chcesz napisać o sobie, swoich umiejętnościach, zainteresowaniach, celach, marzeniach…
Czy starczy Ci odwagi, żeby opisać swoje zaangażowanie w pracę nad sobą i sukcesy po tym eseju?

PS. do Joanny:

Jeśli nie masz RTG lub MR kręgosłupa to nie polecam się napromieniowywać, ale jeśli poniewiera się gdzieś (może być stare) to przyślij zdjęcia (jak zwykłe fotki na e-mail).

Gdy w kręgosłupie i stawach są stany zapalne maź stawowa wysycha, a gdy są zwyrodnienia – wyciera się. Niezależnie czy wyschła czy wytarła się powinnaś ją uzupełnić. Ale to wyższy stopień wtajemniczenia przeznaczony dla przyjaciół, a na mojej stronie przyjacielskiego pozdrowienia ani innego Twojego wpisu nie ma.

PS. do wszystkich:

Minęła godzina trzecia czterdzieści sześć. Pisząc zamiast spać ulegam tej samej głupocie i podobnie sprzeniewierzam się wobec własnego organizmu, więc dopadają mnie podobne problemy. Prywatnie niczego ode mnie proszę nie żądać, nie wymagać, nie wymuszać… Natomiast publicznie zapraszam z każdym tematem.

Sztuka odżywiania – Lecznicze właściwości smaków [76]

Nieoddzielność człowieka od Kosmosu

Aby żyć w zdrowiu i pogodzie ducha niezbędne jest rozumienie nieoddzielności człowieka od Kosmosu. Jesteśmy przecież mikroświatem, a choroba to zakłócenie równowagi w organizmie, a zazwyczaj także wokół niego. Choć sztukę odżywiania w sposób służący zdrowiu i wzmacnianiu ciała przedstawiam z punktu widzenia Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, to jednak w oparciu o tradycję r-o-d-z-i-m-ą. Do niedawna wiedza o zdrowiu i odżywianiu ludzi różnych kultur była zbliżona. Tradycję podobną do chińskiej odnajdujemy też w polskiej kuchni, nie jest więc dla nas egzotyczną. Przedstawiam fragmenty tej wiedzy, przydatne do utrzymania ciała i umysłu w równowadze i harmonii czyli z-d-r-o-w-i-u.

Rosnące zainteresowanie dawnymi tradycjami leczniczymi i kulinarnymi wypływa z bezduszności współczesnej medycyny tabletkowo-zastrzykowo-skalpelowej. Współcześni medycy nie dostrzegają cierpiącego człowieka lecz jedynie jednostki chorobowe, które zresztą sami tworzą.

Mimo ogromnych osiągnięć nauki i techniki oraz nowoczesnych metod diagnostycznych, „leczenie” objawów zamiast eliminowania przyczyn chorób wraz z bezmyślnym usiłowaniem podporządkowania sobie Matki-Natury dają znany efekt. Leczenie bez znajomości podstaw funkcjonowania nie przynosi efektów zdrowotnych. Służy jedynie merkantylnym interesom producentów i ich sługusów – handlowców, lekarzy-wypisywaczy recept, itp.

Właściwości żywności

Produkty żywnościowe dzielimy najczęściej kierując się smakiem. Jednakże ważniejsze, choć niedoceniane są wywoływane przez nie:
energetyka (wychładzające, lekko chłodzące, neutralne, lekko rozgrzewające, silnie rozgrzewające);
ruch energii (w górę, na zewnątrz, do wewnątrz, w dół);
działanie (otwierające, osuszające, rozpraszające, kurczące, zamykające);

Starożytna medycyna chińska wielką uwagę zwraca na życiową energię „Czi” (Qi), podstawę wszystkich życiowych procesów. Współczesnym jej odpowiednikiem jest bioelektroniczna teoria ks. prof. Włodzimierza Sedlaka, gdzie podstawowym nośnikiem energii i informacji, niezbędnym, a zarazem charakterystycznym dla każdego organizmu jest bioplazma. Prześledźmy zatem ruch energii życiowej w powiązaniu z poszczególnymi smakami:

  • potrawy o smaku kwaśnym działają ściągająco, wywołują skurcz;
  • potrawy o smaku gorzkim osuszają;
  • potrawy o smaku słodkim dostarczają energii życiowej, wzmacniają i harmonizują ciało i umysł;
  • potrawy o smaku ostrym działają otwierająco;
  • potrawy o smaku słonym kierują wszystko w dół.

    A zatem:
  • Pożywieniem kwaśnym można zatrzymywać płyny w organizmie (np. biegunki, silne poty). Ma zastosowanie w przypadkach wypadania narządów. Scala (trzyma razem) narządy, zwiera pory skóry. Jest nazywany skupiającym. Warto uwzględnić tę wiedzę podczas upałów i w gorących miejscach. Wyjaśnia to popularność kiszonych ogórków chętnie kupowanych na plażach.
  • Terapię opartą na smaku gorzkim stosujemy gdy w ciele gromadzi się wilgoć. Np.: dla osoby z nadmiarem białego śluzu w płucach lub oskrzelach lekiem może stać się nawet kawa, jeśliby ją chwilę pogotować. Wyjaśnia to m.in. dlaczego kobiety mające tzw. zimne, wilgotne zaparcia nie mogą wypróżnić się dopóki nie wypiją kawy lub nie wypalą papierosa, który podobnie jak kawa jest żywiołem ognia. Zachodzi wtedy pobudzenie czynności jelita grubego przez rozgrzanie i osuszenie wilgoci, (której przejawem jest biały śluz).
  • Słodycz nie ma nic wspólnego z białym rafinowanym cukrem, który zaliczyć trzeba do trucizn. Smak „słodki” to przede wszystkim gotowane ziarna zbóż, które winny stanowić połowę pożywienia.
    Przygotowanie jedzenia ma na celu doprowadzenie do zrównoważenia, tak byśmy po jedzeniu czuli się w pełni zaspokojeni. Gdy po jedzeniu pojawia się ochota na coś słodkiego, alkohol itp. to dowód, że pożywienie nie było zrównoważone.
  • Potrawy o smaku ostrym działają otwierająco. Stosuje się je głównie w celu przełamania zastojów (z nudnościami). Zaleganie jedzenia w żołądku, dające objawy zatrucia Chińczycy przełamują podając imbir z gorącą wodą. Powodują w ten sposób zanik nudności i wymiotów.
    Gdy ktoś w tej sytuacji zjada coś kwaśnego, następuje pogorszenie i zastój w żołądku zostaje wzmocniony.
  • Smak słony możemy stosować do eliminowania zaparć wywołanych gorącem (stolec suchy i twardy). W chińskiej sztuce kulinarnej mało mówi się o stosowaniu soli, gdyż spożywa się jej zbyt dużo.

Ruch energii życiowej

Przedstawiłem fizyczne skutki smaków według teorii Pięciu Żywiołów (Przemian). Prześledźmy zatem ruch energii życiowej „Czi” (Qi) w powiązaniu ze smakami. Zachodzą tu cztery rodzaje ruchu: w górę, na zewnątrz, w dół, do środka. To ważne rozróżnienie, gdyż choroby rozwijają się i zanikają w tych samych czterech kierunkach, więc na ich podstawie rokujemy o pogorszeniu lub zdrowieniu.

Przepływ energii ku dołowi i ku środkowi to ruchy jin. Wytwarzają je smaki: słony, kwaśny, gorzki. Tak więc gdy występuje ruch energii w górę np. wysokie ciśnienie krwi, mogące wywołać np. bóle głowy, albo nawet wylew krwi do mózgu należy stosować pożywienie o smaku wywołującym ruch w dół. Jeśli ktoś cierpi np. na suchy kaszel, co jest ruchem energii na zewnątrz powinien stosować smak poruszający energię w dół i do środka. Jest to ważne zarówno kulinarnie jak i leczniczo!

Przepływ energii w górę i na zewnątrz to ruchy jang. Wytwarzają je smaki: słodki i ostry. Smaki te działają ekspansywnie, rozszerzająco dostarczają energię na zewnątrz ciała i jego powierzchnię.
Gdy kogoś „łapie” np. przeziębienie najlepszą terapią jest wywołanie potów; w tym celu należy spożywać pokarmy łączące smak ostry i słodki. Natomiast podczas chłodów przed przeziębieniem uchroni nas jadanie zup zawierających pory, czosnek, cebulę…

Jednakże, gdy choroba jest na zewnątrz, a ktoś spożyje pokarm o nieodpowiednim smaku np. kwaśnym, ściągającym, to choroba poruszy się np. w kierunku przewodu pokarmowego i zamiast lekkiej grypy może rozwinąć się grypa jelit.

Opisane tu zasady znają i stosują tradycyjne medycyny wszystkich kultur.

Do każdego zachorowania trzeba podchodzić indywidualnie i uważnie, niczego nie bagatelizując. Nawet drobiazgi wpływają na zdrowie i samopoczucie. Nawet pojedynczy, wydawałoby się mało istotny błąd dietetyczny potrafi aż tyle zmienić. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać jak ważne jest oddziaływanie smaków na organizm. Niech informacje te zachęcą do wykorzystywania pożywienia jako skutecznych środków profilaktycznych i terapeutycznych o  działaniu skuteczniejszym od farmaceutyków.

Aby pokarm był lekiem a lek pokarmem.

Nowotwory a krzemowy paradoks [47]

Producenci nowotworów

Już u ponad jednej trzeciej polskiego społeczeństwa zdiagnozowano nowotwory. Dodając do tej ilości chorych niezdiagnozowanych sytuacja jest przerażająca jak nig­dzie więcej na świecie.

Masowo na nowotwory chorują dzieci mieszkające na wsi. To zapewne skutki opry­sków truciznami, którymi ich rodzice i sąsiedzi spryskują, a raczej zlewają pola, sady, podwórka, pobocza, dróżki. Jak na ironię te trucizny nazywane są „środkami ochrony”, mimo iż one niczego nie chronią, natomiast trują wszystko wokół.

Miejskie dzieci zjadają chemię, którą wieś rozpyla i rozlewa, wiejskie dzieci ją także wdychają.

Powszechnie uważa się, że miasta są skażone spalinami samochodów, jednakże w miastach pszczoły są w lepszej kondycji niż na wsiach, gdzie masowo giną od opry­sków. Oczy­wiście i w miastach i na wsiach pszczoły wyniszcza też elektrosmog, ale tu skupiam się na odwróceniu ról, jako że do niedawna wieś kojarzyliśmy z produkcją żywności. Czy ta żywność jeszcze żywi czy już tylko truje? Czy zasługuje na nazywa­nie jej żywnością?

Do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku na polskich wsiach nie było nowotwo­rów trzewi. Nastawały wraz z rozprzestrzeniem się przemysłowej żywności i wraz z jej upowszechnianiem stawały się coraz większą plagą.

Dawniej przed nowotworami chroniły naturalne fermenty, bowiem w każdym domu kiszono żur, z którego gotowano barszcz, w drewnianych beczkach kiszono kapu­stę, wypiekano chleb na zakwasie, w kamiennych garnkach zsiadało się mleko, robiono twarogi, wyciskano sery, po których zostawała serwatka, wyrabiano masło, po którym zostawała maślanka, każde gospodarstwo miało świeże jajka, warzywa, owoce, kasze…

Dziś większość mieszkańców wsi jada trującą paszę przemysłową. Tego świństwa nie wolno nazywać żywnością. Jeśli gdzieś jeszcze kiszą kapustę to zwykle w becz­kach z syntetycznego plastiku i wyłożonych folią z syntetycznego plastiku. Choć wia­domo, że plastiki zawierają silne trucizny, producenci mówią, że są przeznaczone do żywności. Żur, barszcz, do niedawna powszechną strawę już mało kto umie ugotować, więk­szości wychodzi raczej zupa kiełbasiana.

Nowotwory a krzemionka

Wiemy, że żydzi nie chorują na nowotwory i większość chorób, które nas wynisz­czają. A czym się oczyszczają z wszędobylskich toksyn, także elektromagnetycznych? Kąpielami! My też możemy kąpielami oczyszczać, wzmacniać, uodparniać… Wiele ziół można do tego wykorzystywać. Szczególnie polecam zasobne w krzemionkę: ziele owsa, najlepiej zebrane przed kwitnieniem, rdesty, pokrzywy z korzeniami, kłącze perzu, skrzyp, poziewnik, poziomki, porzeczki… Kto nie ma ziela owsa może stosować słomę owsianą, jednak ziele owsa zebrane przed kwitnieniem jest bardziej wartościowe. Uprawiam owies bez chemii, teraz, kiedy ziarna w kłosach są jeszcze miękkie jest najodpowiedniejszy. Mogę potrzebującym wysyłać.

Ponieważ krzem jest bardzo twardy to przez zalewanie wrzątkiem papierowej saszetki z odrobiną ziółek nie pozyskamy krzemionki. Polecając takie sposoby zaparza­nia farmacja chce byśmy nie osiągali dobrych rezultatów i sami rezy­gnowali z ziół, by łatwiej było rokefelerowskim oprawom eliminować je z użycia.

Krzemu na Ziemi jest najwięcej po tlenie, bo aż 25 % wagowo. Skoro jest go tak dużo w przyrodzie i w naszym najbliższym środowisku to dlaczego brakuje go w naszych organizmach?

– Dzieci mają dużo krzemu, a starzejąc się tracimy krzem, a nie wapń.

– Wszystkie rośliny czerpią z ziemi krzem, a rośliny mamy w zasięgu ręki.

– Niedobór krzemu powoduje brak odporności. Około 90 % populacji cierpi na nie­dobór krzemu, zakwaszenie organizmu, niską odporność…

– Gdy zranimy się nasz organizm wysyła krzemowe „wojsko”, dzięki temu ciało regene­ruje się.

– Gdy brakuje krzemu skóra traci elastyczność i zdolność pełnej regeneracji, stąd długie i trudne gojenie się ran i blizny po ranach, zabiegach chirurgicznych, szwach.

– Tkanka nowotworowa wbudowuje w siebie krzem pozbawiając organizm, szcze­gólnie mózg, aktywnego krzemu.

– Medycy podstępnie przymuszają nas do pochłaniania coraz większych ilości wap­nia. Nie przekonują, bo nie mają argumentów lecz przymuszają kłamstwami i stra­szeniem.

– Reklamami natrętnie przymuszają do pochłaniania coraz większych ilości jogur­tów i przeróżnych przemysłowych przetworów wapniowych.

– Starych ludzi niegrzecznie nazywamy wapniakami – czy brakuje im wapnia czy ra­czej mają go tak duże nadmiary, że odkłada im się jako zwapnienia? Skoro mają dużo wapnia to, co z krzemem? Obserwujmy i analizujmy.

Czym więcej wapnia tym mniej krzemu. Wyciągajmy wnioski.

Kości łamią się tym, którzy nadużywają wapnia.

Naiwność, próżność, brak wiedzy, głupotę wykorzystują handlujący preparatami rzekomo krzemowymi, np. wodą z dodatkiem ziemi okrzemkowej. Ten intratny biznes kwitnie dzięki naiwności osób próżnych i podatnych na opowieści producentów i handlarzy. A wystarczyłoby jadać więcej roślin, pić wodę ze źródeł i studni, a najłatwiej i najszybciej nasycimy organizm krzemem poprzez kąpiele w ziołach bogatych w krzemionkę.

Marketing to sztuka skutecznego oszukiwania.

Już wspomniałem, że szczególnie polecam ziele owsa, zebrane przed kwitnie­niem, ale jest wiele ziół bogatych w krzemionkę, np. rdesty, pokrzywy z korzeniami, kłącze perzu… Gdy nie ma ziela owsa można stosować słomę owsianą. Proszę pamię­tać o długim macero­waniu. Z wywaru ziół, które stosujemy do kąpieli można nieco odlać do picia.

Spośród produktów spożywczych bogatych w krzemionkę polecam kasze: jaglaną, gryczaną, orkiszową i wszystkie warzywa, szczególnie korzeniowe. Trzeba jednak pa­miętać, że zboża dosuszane na polach tuż przed zbiorem randapem/glifosatem są tru­jące.

Kąpiele krzemionkowe pomogą żyć zdrowo

Każdemu niezależnie jaki ma problem polecam kąpiele w ziołach bogatych w krze­mionkę. Nie musi to być skrzyp, bo każda roślina zawiera krzemionkę.

Polecam i do kąpieli i do picia ziele owsa, pokrzywy (z ko­rzeniami), klącze perzu, ziele rdestu, poziomki, poziewnika, a do jedzenia kasze: gryczaną, jaglaną, orkiszową, owsianą, płatki owsiane…

Powtarzam: Niedobór krzemu to paradoks, bo krzemu jest najwięcej po tlenie, a nam krzemu brakuje. Rodząc się mamy dużo krzemu, starzejąc się tracimy krzem, nie wapń, mimo to medycy, farmaceuci, handlowcy podsuwają nam wapno w medykamen­tach i przemysłowych przetworach mlecznych, przez co dysproporcja po­między Ca a Si pogarsza się jeszcze bardziej.

Znaczenie równowagi między Ca a Si łatwiej zrozumieć na domu. Który łatwiej ogrzać: mały z kompletem ścian, czy wielki bez ściany na którą zabrakło budulca? Albo na samochodzie, w którego kołach ciśnienie jest prawidłowe lub w dużej dyspro­porcji.

W sprzedaży są suplementy krzemowe, a raczej woda z nieznaczną zawartością krzemu, ledwie tysięczny ułamek procenta. Jak trzeba być głupim, żeby kupować namiastkę tego, co jest w każdej roślinie, którą mamy na wyciągnięcie ręki. Dziś naciągają na kupno wody z krzemem, jutro – powietrza z tlenem.

A dlaczego nam to sprzedają? Bo kupujemy!

Producentem wody w plastikowych butelkach nazywanej „krzem”, „krzem z borem” i innych cudowności sprzedawanych na masową skalę jest „wynalazca” z miasta K. Wykonuje on leki dla prezesa K., bandyty który doprowadził do zalegalizowania depopulacji Słowian/Sławian/Polaków Roundupem/glifosatem, genetycznie modyfikowanymi zarazami, wyniszczającymi szczepieniami, chemitralsami…

Młody ambitny dziennikarz sugerował temu producentowi wody nazywanej „krzem” , „krzem z borem” itp. cudowności, by wykorzystał kontakt z prezesem K. jako szansę zmiany tego stanu rzeczy.

Skąd o tym wiem? Bo to był mój pomysł i to ja go tam wysłałem.

Zapewne prezes K. nie ma takiej władzy, by zmienić ten stan rzeczy, ale mógłby chociaż przyznać, że to zamierzona depopulacja. Producent wody nazywanej „krzem”, „krzem z borem” przedkłada mamonę za utrzymywanie przy życiu zdemoralizowanej, zwyrodniałej bestii ponad los polskich dzieci.

Niech zdechną obaj jak najprędzej, niech wszelki ślad po nich zaginie.

Natomiast Wy wszyscy przemyślcie konsekwencje stosowania leków i suplementów od takich zwyrodnialców jak producenci Cyklonu B, glifosatu, Roundupu, Aspartamu, leków dla prezesa K., wody nazywanej „krzem”, „krzem z borem” itp.

Najlepszy i najważniejszy suplement diety

Który z suplementów jest najważniejszy? A który jest najlepszy? Jeśli najważniejszy, a przy tym najlepszy to zapewne najdroższy?

Jest niezbędny do życia. Do­stępny dla każdego. Prawie nikt go nie docenia. Można stosować w każdym wieku. Dla kobiet, mężczyzn, dzieci. Tani.

Temu, kto dba o zdrowie, daje dobre rezultaty. Naprawdę dobre rezultaty niedu­żym kosztem. Każdy może taki suplement regularnie spożywać, zażywać, stosować.

To WODA, najlepszy suplement na świecie. A także najważniejszy. Niestety więk­szość ludzi nie pije wody regularnie. Czasami robią tak długie przerwy, że występuje pragnienie, lub nawet suchość w ustach. W ten sposób ciało woła: „wody, Wody, WODY!”.

Co te sygnały oznaczają? Jeśli chce się pić i czu­jemy suchość, to organizm JUŻ SIĘ ODWODNIŁ.

W podręcznikach fizjologii napisano, że pragnienie jest wynikiem wewnątrz- i ze­wnątrzkomórkowego odwodnienia. A więc oznacza odwodnienie. Im częściej taka sytuacja następuje, tym gorzej dla zdrowia. Nie czekajmy, aż zachce się pić. Trzeba przez cały dzień popijać od czasu do czasu małymi łykami. Nie chciwie niczym ziemia spękana od suszy. Dzięki temu unikniemy odwodnienia i zrobimy mały, ale ważny krok w kierunku zdrowia.

Jeśli komuś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych spodobałaby się prezentowana tu wiedza wyślij mu SMS-em lub e-mailem adres tej witryny: www.ambasadorzdrowia.pl

Chleb pokrzywowy [31]

Artykuł napisany 6.05.2019 na spotkanie w stowarzyszeniu Sztuka Zdrowego Życia w Łodzi w dniu 7.05.2019.

Wielu pija pokrzywowe herbatki, niektórzy także sok z pokrzyw. Ja od wielu lat proponuję pokrzywy wykorzystywać do kąpieli, dodawać do różnych potraw. Wkrótce będę robił z pokrzyw i innych ziół posypkę do wzbogacania potraw.

Moje remedium

Znacie moje remedium z pokrzyw, cebuli i rzodkiewki? Dlaczego tak wielu cierpi na zwyrodnienia stawów, skoro jest tak cudowne remedium? Opisane jest w mojej książce, więc tu nie będę się nad nim rozwodził, tym bardziej, że pokrzywy można wykorzystywać w różny sposób. Stosujcie i zdrowiejcie.

Dziś zachęcam do zrobienia zdrowotnego chleba z dodatkiem pokrzyw, którym zachwycicie rodzinę. Domowy chleb z pokrzywami będzie miał wiele właściwości zdrowotnych, bowiem pokrzywy mają mnóstwo prozdrowotnych składników, w tym: żelazo, kwas foliowy, mnóstwo witaminy C, wapń, krzem, chlorofil, acetylocholina, garbniki, B-sitosterol, enzymy…

Niegdyś Nieznany Świat, Ekspres Ilustrowany i inne gazety publikowały moje artykuły, m. in.: „Chleb lekarstwem na serce”, „Chleb lekarstwem na raka”. Dziś sami możecie doświadczać leczniczej mocy chleba.

Jakiego działania można się spodziewać po chlebie z pokrzywami?


Na pewno będzie pomocny w:
– usuwaniu z organizmu metabolitów po lekach,
– usuwaniu piasku z nerek,
– oczyszczaniu wątroby,
– oczyszczaniu nerek,
– obniżaniu poziomu cukru w krwi,
– regenerowaniu osłabionego organizmu,
– wspomaganiu leczenia anemii,
– wspomaganiu leczenia większości chorób.

Jakie pokrzywy przyniosą najwięcej korzyści leczniczych?


Wielu mówi, że majowe, no więc jest maj, stosujcie. Wielu mówi, że zbierane przed kwitnieniem, no więc kwitnie już jasnota, a pokrzywy jeszcze nie kwitną, stosujcie. Kiedy pokrzywy kwitną? To zależy od regionu, słońca, pogody, podłoża na którym rosną… W mojej książce: „Zielona Apteka – Chwasty warte naszej miłości” wyjaśniam, że nie trzeba czekać do przysłowiowego maja, ani rezygnować z nich późnym latem i jesienią lecz wykorzystywać zawsze kiedy są.

Najcenniejsze pokrzywy to te, które stosujecie. Te, o których tylko gadacie nie poprawią zdrowia. Gadanie nie daje zdrowia, a może je nawet odbierać, szczególnie gadanie o chorobach, cholesterolach, lekach…

Jak zrobić smaczny chleb z pokrzywami?

Polecam jak najprostszy z mąki z dawnych niemodyfikowanych odmian orkiszu, z upraw naturalnych bez syntetycznych nawozów, bez oprysków, nie dosuszanych trującą chemią. Prócz mąki, wody, zakwasu, soli nie potrzeba żadnych dodatków. Jednakże dodawać można i nasiona i zioła, suszone i świeże, także drobno pokrojone liście pokrzyw.

Ci, którzy wolą chleb wieloskładnikowy na pewno znajdą odpowiednie dodatki. Kto ma wypraktykowany skład i sposób niech dzieli się efektami na kolejnych spotkaniach. Spotykam przepisy nie zawierające mąki. Ostatnio dostałem przepis na chleb pokrzywowy zawierający oprócz garści pokrzyw (sparzonych wrzątkiem, pokrojonych i odciśniętych z wody), otręby owsiane, mąkę kukurydzianą, pestki słonecznika, nasiona sezamu, lnu, czarnuszki, ulubione zioła, mleko migdałowe, jajko, olej słonecznikowy, miód… Autorka przepisu poleca w jednej misce wymieszać suche składniki, a w drugiej mokre, dodać suche do mokrych i wymieszać, dodać pokrzywę i wymieszać, płynne ciasto wylać do dobrze natłuszczonej foremki, piec 25 minut w nagrzanym do 220 stopni piekarniku (na środkowej półce, grzanie góra i dół, bez termoobiegu). Przed wyjęciem z piekarnika nakłuwając patyczkiem sprawdzić, czy ciasto jest w środku suche.

Przepis jak przepis, każdy ma swoje upodobania, większość także skłonności do udziwniania. Można rożne potrawy przygotowywać, ale czy słodkie ciasta można nazywać chlebem?

Pokrzywy są znane z wykorzystywania ich przeciw wypadaniu włosów i
przeciw łupieżowi.
Ludzie zalewają wrzątkiem susz lub świeże rośliny. Taki napar jest bardzo jasny i słaby. Teraz wypróbujcie napar z suszu bądź świeżo posiekanych liści pokrzyw zalanych zimną wodą i podgrzewanych do zawrzenia. Taki napar będzie znacznie ciemniejszy. Który ma więcej wartości? Dowiedzieć się można nie przez słowa, lecz stosowanie.

Do kąpieli polecam jeszcze silniejszy specyfik – pokrzywy macerowane w zimnej wodzie, co najmniej 4 godziny, a następnie gotowane. Nie interesują nas witaminy, które możemy w gotowaniu stracić, interesuje nas krzemionka, której nie pozyskamy inaczej.

Czego życzyć czytelnikom?

Zdrowia nie życzę, bo o zdrowie trzeba dbać. Pieniędzy nie życzę, bo na pieniądze trzeba pracować. Życzę rozsądku i roztropności.

Przez życie na świni i ze świnią w tle [16]

Dziecięce krzywdy

Dzieci z natury od najwcześniejszego dzieciństwa interesują się wszystkim, co je otacza. Rodzice, wychowawcy, nauczyciele tłumią dziecięce zainteresowania tak skutecznie, że większość dziecięcych zainteresowań jest spłycana, wygaszana, zapominana. Jest to niepojęte, jako że czynią to dorośli, a wielu uważa się za dojrzałych, doświadczonych, wykształconych, elokwentnych… Tych krzywd nie da się naprawić.

W hołdzie dzieciom skrzywdzonym przez rodziców, wychowawców, nauczycieli należałoby napisać książkę o tych nieuświadomionych zbrodniach, dokonywanych każdego dnia, niemal w każdym domu i każdej szkole. Wprawdzie są takie dzieła jak „Antek”, „Janko muzykant”, były nawet lekturami w szkole podstawowej, ale tam więcej zapisano między wierszami niż wprost, a w szkołach nie uczą sztuki czytania ze zrozumieniem.

Pamiętacie co matka Antka odpowiadała synkowi gdy pytał co to z za góry wychyla się i za górą się chowa? Głupiś! Taki program nawet najmądrzejszego ogłupi.

A co pomyśli dziecko, któremu nauczycielka mówi: siadaj ośle, baranie, tumanie, ty się nigdy nie nauczysz? Po co się będę uczył skoro ta jędza nigdy mi nie postawi dobrego stopnia.

Moje środowisko

Mnie interesowało wszystko, co mnie otaczało, a interesowałem się głęboko i nie dawałem sobie tego spłycać. Było to bardzo trudne, wymagało ciągłej walki, ale hartowało. Dawało też satysfakcję z sukcesów, często niepotrzebnych, ale rozszerzało dotychczasowe granice poznania i możliwości.

Choć urodziłem się i dzieciństwo spędzałem w dużym mieście (trzecim co do wielkości w ówczesnym województwie kieleckim) mama hodowała krowy, kozy, świnie, gęsi, uprawiała pola i łąki. Łąki dzierżawiła od księdza, a jedno z pól po latach przywłaszczył sobie kościół (rzymski), inne zabrało państwo (nasze). Pasterzy kościoła poznawałem od najwcześniejszego dzieciństwa służąc do mszy jako najmłodszy ministrant. Czym jest to pazerne państwo? Tego nie wiem.

Moje zajęcia

Wraz z młodszym o dwa lata bratem mama zabierała nas w pola i na łąki, te odleglejsze, bo na pobliskie chodziliśmy sami. Paliłem ogniska, miałem ogrom przestrzeni, poznawałem bogactwo roślin, ptaków, zwierząt, a także dziwaczne i zazwyczaj podłe zachowania ludzi.

Ludzkie dziwactwa

Gdy w warsztacie ślusarskim Krzosa (przy ul. Denkowskiej) tata pytał o haki do huśtawki, a ja siedziałem na jego ramionach zostałem obsypany popiołem. Mogłem mieć 4 lata, bo doskonale to pamiętam. Po latach Krzosa niektórzy uważali za świętego ponieważ dał ziemię pod budowę kościoła. Teraz mieszkam naprzeciw tego kościoła, a Krzos dla mnie na zawsze pozostanie bandytą.

Stara Stalewska mieszkała prawie kilometr od nas, jednakże przeganiała nasze gęsi z naszego podwórka. Po wielu latach jej syn, lekarz, usiłował wyłudzić od mojej mamy recepturę mojej mikstury dla astmatyków, a moje zęby leczyła jego żona stomatolog.

Tajemna mikstura z sosnowych szyszek

Co roku lekarz Stalewski kierował moją mamę do sanatorium. Po miesiącu pobytu w sanatorium lekki oddech utrzymywał się mamie zaledwie przez miesiąc, a po mojej miksturze nawet ponad rok. Lekarz ten ciągle wypytywał mamę po czym ma tak wspaniały i długotrwały efekt. Gdy mama odpowiadała, że stosuje leki, które on jej przepisuje odpowiadał, że te leki nie mogły pomóc. Wiedział, że nie pomogą, ale je przepisywał. Wiele lat zabiegał o naszą tajemnicę. Nigdy jej nie poznał. Czytelnikom  udostępniam darmo. Miksturę robiłem z drewnianych szyszek sosnowych. Korzystajcie i wspierajcie Ambasadora, aby mógł więcej tak prostych i tak skutecznych recept upowszechniać.

Jajka o dwóch żółtkach

Jajka od naszych gęsi miały po dwa żółtka, czasem nawet trzy, a to dzięki temu, że wprost do dziobów wpychałem gęsiom paski słoniny. Było to zanim zacząłem naukę szkolną i także w pierwszych latach nauki, czyli miałem lat 5, 6, 7…

Moje zainteresowania

Oprócz przyrody interesowała mnie technika, mechanika precyzyjna, elektronika, radia, samochody.

Ochrona Niebios

Kiedy miałem mniej niż 2 lata dwie kozy połączone splątanym łańcuchem biegły wprost na mnie. Działo się to na oczach mamy, która truchlała na myśl, że łańcuch przewróci mnie i powlecze za kozami. Ja jednak rzuciłem się na ziemię i przeleżałem nietknięty pod przelatującym nade mną łańcuchem. Nie chcę spekulować na ile była to przytomność mojego młodziutkiego umysłu, czy tak wielki instynkt samozachowawczy, a na ile niepojęta anielska czy boska ochrona, ale ta ochrona Niebios towarzyszy mi całe życie. Kiedyś opiszę kilka najcudowniejszych przeżyć, choć nie bardzo jest komu je ujawniać, gdyż są zbyt osobiste i zbyt niewiarygodne.

Radia, apteki, tran

Kiedy miałem 3 i 4 lata konstruowałem radia z pudełeczek samodzielnie przynoszonych z apteki. Aptek w ówczesnym ponad 50-tysięcznym mieście Ostrowcu Świętokrzyskim było tylko dwie, choć nawet jedna by wystarczyła, gdyż powojenne pokolenie było odporne dzięki codziennemu wypijaniu łyżki tranu. Jeśli dla kogoś oleisty tran był zbyt nudny zagryzał go małym kawałkiem posolonej kromki chleba.

W dzieciństwie mówiono, że to olej z wielorybów, w wieku młodzieńczym, że z rekinów, dziś wiem, że tran to olej z dorszy.

Chleb mojego dzieciństwa

Chleb wówczas miał kształt bochenka, przynosiło się go z piekarni, a jego zapach rozchodził się aż na sąsiednie ulice. Czekałem w kolejce na wyjęcie chleba z pieca, a w drodze powrotnej do domu rwałem palcami i jadłem gorący. Pamiętam jego smak, jakże daleki od współczesnego foremkowego paskudztwa, pełnego chemikaliów syntetycznych i obrzydliwości także  n-a-t-u-r-a-l-n-y-c-h: ludzkich włosów, zwierzęcej sierści i kopyt, ptasich piór, gipsu, kredy…

Na dzisiejsze pieczywo nikt nie czeka; o każdej porze dnia zalega półki sklepów w sąsiedztwie chemii gospodarczej, wyrobów cukierniczych, kwiatów, zniczy, plastikowych butelek z wodą zatrutą wyziewami tworzyw sztucznych…, wszystkiego, w sąsiedztwie czego dawniej zdrowy na rozumie człowiek chleba by nie położył.

Dawniej w domach chleb leżał na wyszorowanym stole drewnianym lub na lnianej serwecie. Dużo później na ceracie, a dziś przechowywany jest w torbach foliowych, lodówkach, zamrażarkach, a jeśli w chlebaku to zazwyczaj plastikowym, czasem drewnianym, ale na podstawie z płyty pilśniowej nasączonej chemiczną trucizną.

Polityka dawniej i dziś

Pamiętacie tranową ochronę przed chorobami? Tak ówczesna polityka państwa chroniła społeczność po zniszczeniach wojennych i dbała o zdrowie dzieci. Dzisiejsza polityka wyniszcza nas i nasze dzieci, rozprzestrzeniając przeróżne zarazy poprzez wodę, żywność, powietrze, medykamenty, zsyłając na nas i nasze dzieci choroby z urzędu, wywołując choroby nakazane prawem.

Lawinowy rozrost aptek

Kto umie patrzeć zapewne widzi, że w ciągu ćwierć wieku w rozbudowującym się robotniczym mieście przybyło zaledwie 50 procent mieszkańców, natomiast aptek aż kilkanaście czyli ponad tysiąc procent. Dziś ludzi ciągle ubywa, także dzięki aptekom, a aptek ciągle przybywa i jest ich już ponad 30 co czyni wzrost o ponad dwa tysiące procent.

MKS

Jako 4 i 5 latek sporo czasu spędzałem w warsztatach i kanałach pobliskiej bazy Miejskiej Komunikacji Samochodowej. Mechanicy i kierowcy pokazywali mi wnętrza silników i podwozia autobusów, zabierali mnie na przejażdżki autobusami. Niektórzy z tego powodu popadali w konflikty rodzinne, bo żony podejrzewały, że wożone dziecko może nie być im obce.

Prawdziwe radio

Kiedy mając 4 lata zachorowałem, aby mi uprzyjemnić chorowanie rodzice kupili radio „Etiuda”, lampowe, największe jakie wówczas było, z zielonym magicznym okiem, płynną regulacją barwy tonów, oddzielnymi pokrętłami dla dźwięków wysokich (sopranów) i niskich (basów).

Tata opowiadał mi wówczas, że wkrótce będą takie radia, w których nie tylko słychać, ale także widać będzie.

10 lat później naprawiałem telewizory i radia zawodowo, a nawet prowadziłem w Radioklubie Ligi Obrony Kraju kursy naprawy telewizorów, radioodbiorników, magnetofonów… To tylko dygresja, więcej o pracy i pasji w Radioklubie w akapicie: PKS i LOK.

Radio na szafie

Gdy jako 4-latek majstrowałem we wnętrzu radia wielokrotnie prąd mnie „kopnął”, więc byłem z nim oswojony. Aby mnie przed tym chronić rodzice przenieśli radio wysoko pod sufit, na szafę. Ja jednak wchodziłem na szafę po stole kuchennym od tyłu, lub po maszynie do szycia od przodu i na tej szafie, dużej, 3-drzwiowej, miałem swoje lokum. W lewej części szafy była bieliźniarka, nad nią stało radio, a za nim było moje królestwo, gdzie nawet spać mi się zdarzało. Brat był dwa lata młodszy więc na szafie bywałem sam w swoim królestwie. Prąd już mnie nie kopał, bo szafa izolowała od ziemi.

Mieszkanie

Mieszkanie było jednoizbowe, a duża 3-drzwiowa szafa oddzielała część kuchenną z dużym stołem, węglową kuchenką i żeliwnym piecykiem, od części sypialnej z metalowym łóżkiem, tapczanem, metalowym łóżeczkiem z opuszczanymi pałąkami i sznurkowymi siatkami, zabezpieczającymi przed wypadnięciem dziecka, toaletką z dużym lustrem w środku, a szufladkami i szafkami po bokach, maszyną do szycia w solidnej szafce meblowej, stojącej tak blisko szafy, że ledwo dawało się uchylić jej drzwi.

Maszyna do szycia

Mama szyła nam ubranka i przerabiała stare na nowe, więc dobrze pamiętam maszynę do szycia Łucznik, którą regulowałem aby nie pętelkowała i szafkę w którą była wbudowana i gdzie były narzędzia.

Pęd do wiedzy

Często uciekałem z domu do pobliskiej szkoły, która wówczas miała w nazwie numer 6 (dziś nawet numer jej zmieniono). Szkolną edukację zaczynałem od klas szóstej i siódmej, bo tam miałem koleżanki, dla których byłem maskotką, gdyż miałem kręcone włosy i niespotykane ubranka, szyte przez mamę według jej pomysłów.

Przezywano mnie „Benia już”, bo nie mogąc doczekać się przerwy wszedłem do klasy podczas lekcji z takim pytaniem.

W wieku lat pięciu osobiście i samodzielnie zabiegałem w Wydziale Oświaty Urzędu Miasta o przyjęcie mnie do szkoły pokazując urzędnikom, że umiem czytać.

Urząd Miasta mieścił się w dwu budynkach naprzeciw naszego domu. Pomiędzy tymi budynkami była fontanna, studnia uliczna i warsztat bednarski mojego dziadka.

Urzędnicy wiedzieli od nauczycielek o moich podbojach szkoły jako wolny słuchacz i zadręczali mnie zmuszaniem do czytania wybieranych przez nich fragmentów z książek dla mnie nieciekawych.

Matematyka w praktyce

Oficjalną naukę rozpocząłem w wieku lat 6, jednakże ta oficjalna mnie nudziła. Gdy nauczycielka mówiła, że czwórka wygląda jak odwrócone krzesełko ja znałem wszystkie cyfry i liczby do 99, więc zapytałem: „co jest dalej po 99”. W drodze powrotnej liczyłem sztachety i kroki, by magiczne 100 i kolejne setki sprawdzić w praktyce. Na drugi dzień lekcja zaczęła się od mojego pytania „a co dalej po 999”, bo do tylu doliczyłem nie wiedząc jak dalej kontynuować.

Wkrótce to ja douczałem nauczycielki i nauczycieli, którzy nie wiedziały co po miliardzie, bilionie, trylionie. Sam odkrywałem kwadrylion, kwintylion, sekstylion, septylion, oktylion… co było łatwe poprzez analogię i niepojęte, że nasza pani tego nie wiedziała.

Pożar

Kiedyś tata rozgrzewał na piecyku naftę w brytfance by rozkonserwować wstawioną tam nowo kupioną maszynę do szycia. Doszło do pożaru, a że piecyk stał nieopodal drzwi wejściowych, a obok drzwi na ścianie wisiały ubrania ogień odciął jedyną drogę ucieczki.

Mama zabrała mnie i brata za szafę, obok maszyny. Przytuliła nas mówiąc, że jak zginiemy to razem. Ja jednak nie chciałem ginąć, uznałem, że odcięte pożarem drzwi nie są jedyną drogą ewakuacji i uwolniłem wszystkich przez okno. Okno było dwuskrzydłowe, miało lufcik na dole, przez który wielokrotnie wychodziłem i wchodziłem, więc był mi wejściem równoprawnym jak drzwi.

Odpowiedzialność

Kiedyś niechcący stłukłem szybę w tym lufciku więc go zdjąłem z zawias i zaniosłem do szklarza, który mi go zaszklił. Lufcik założyłem i nikt o zdarzeniu nie wiedział do czasu aż właścicielka szklarni upomniała się o zapłatę za wstawioną szybkę. Mogłem mieć wówczas około 5 lat, bowiem było to przed rozpoczęciem nauki w szkole.

Zakupy

W czasach mojego dzieciństwa nie było supermarketów. Żywność i większość artykułów gospodarstwa domowego kupowało się na targowicy. Na targowicy także sprzedawał swoje wyroby mój dziadek, bednarz znany także w sąsiednich powiatach.

Dziadek, a wcześniej pradziadek, wyrabiali nie tylko beczki gięte na ogniu, także balie, szafliki, dzieże, maselnice, stolnice. Bednarzem został także mój tata.

W Cechu Rzemiosł Różnych wiszą na ścianach oprawione duże dokumenty pamiątkowe z podpisem mojego dziadka, ówczesnego skarbnika Cechu.

Zdolności

Czy klepki pierwszej beczki samodzielnie zestawiłem w wieku lat 4 czy 5 dziś nie da się ustalić; według opowiadania mamy było to jeszcze wcześniej.

Gdy zachorowałem na szkarlatynę namalowałem z najdrobniejszymi szczegółami banknot 20-złotowy, którym zachwycali się nawet znani plastycy. Mogłem wtedy mieć lat 6 lub 7.

Nowa szkoła i nowe zainteresowania

Szkołę „szóstkę” musiałem pożegnać, gdy wybudowano nową szkołę „czwórkę” i zostaliśmy przerejonizowani. Do nowej szkoły trafiło część starych kolegów, ale i z nowymi dało się zaprzyjaźnić, głównie poprzez samodzielnie konstruowane strzelby, modele szybowców i ogromne latawce skrzynkowe. Na zawodach modeli szybowców i latawców nie miałem konkurentów. Zdarzyło się zająć pierwsze miejsce jeszcze przed startem.

Technikum telekomunikacyjne

Po ukończeniu nauki w szkole podstawowej zdałem egzamin do technikum telekomunikacyjnego w Kielcach, ale były to czasy, że mimo wzorowo zdanego egzaminu dostać się można było tylko na świni. Egzamin był ważny dwa lata więc mogłem w przyszłym roku zabiegać o przyjęcie bez egzaminu. W taki sposób ówczesny system i jego urzędnicy dawali czas na wyhodowanie świni.

PKS i LOK

Aby nie stracić roku poszedłem do szkoły samochodowej i miałem praktyki w PKS. Podczas nauki zawodu montera samochodowego wg umowy o pracę, a mechanika samochodowego według świadectw szkolnych konstruowałem już radiostacje w Radioklubie LOK i byłem znanym krótkofalowcem. Jedyna wówczas w mieście gazeta na pierwszej stronie zamieściła moje zdjęcie i tekst opatrzony wielkim tytułem: „Bezpośrednia łączność radiowa Nowy York – Ostrowiec”.

Łączności nawiązywaliśmy znacznie dalsze i ciekawsze, ale hasło „Nowy York” brzmiało dumniej. Nasza amatorska radiostacja była dla dziennikarzy zbyt skromna więc dla podniesienia rangi fotografii dostawili przyrząd do pomiaru lamp radiowych, gdyż miał sporo pokręteł i przełączników więc wyglądał bardziej dostojnie. Tak do dziś wygląda dziennikarska rzetelność, którą poznawałem przez lata, aż sam zostałem redaktorem, a później także wydawcą.

Uwiarygodnienie

Wspomniałem, że gdy miałem 4 lata i rodzice kupili radio tata mówił, że wkrótce będą takie radia, w których nie tylko słychać ale także widać będzie, a 10 lat później naprawiałem telewizory i radia zawodowo, a nawet prowadziłem kursy naprawy telewizorów. Moja żona zaprotestowała, że to niemożliwe, bo miałbym wówczas 14 lat. Poprosiłem więc, żeby sama policzyła.

Ja liczyłem od początku: rok urodzenia 1954, szkoła podstawowa 1960-1968, rozpoczęcie nauki zawodu 1968, Radioklub 1968, kursy naprawy telewizorów 1969, sławny artykuł na pierwszej stronie gazety 1970…

Żona liczyła od końca: rok ślubu 1975, lata narzeczeństwa 1972-1975, rok poznania się 1971, sławetny artykuł na pierwszej stronie gazety 1970, kursy naprawy telewizorów 1969.

Kto nie dowierza niech odszuka sławetny artykuł, będzie łatwo, bo jest na pierwszej stronie, pierwszy od góry, po prawej.

Technikum hutnicze i huta

Kiedy pracując w PKS chciałem kontynuować naukę w technikum hutniczym postawiono mi warunek przyjęcia do szkoły jeśli zostanę pracownikiem huty. Podjąłem więc pracę w hucie jako zapinacz łańcuchowy pod gołym niebem, bo na inne stanowiska można było ubiegać się poprzez świnię. Gdy zdałem egzaminy do technikum hutniczego nie przyjęto mnie z powodu niezgodności kierunków poprzedniej szkoły samochodowej z tą hutniczą.

Tak wymuszano wówczas wjazd do szkoły i zakładu pracy na świni.

Mechanik precyzyjny, elektromechanik

Aby spod gołego nieba trafić do bardziej ludzkich warunków na wydziale automatyki odejść stamtąd musiała moja mama. Wielu tam pracujących miało kogoś z rodziny na tym samym wydziale, ale wymóg że tylko jeden z rodziny może pracować był formą wymuszenia wjazdu na świni.

Pracowałem tam przy aparaturze kontrolno-pomiarowej, rozmieszczonej na wszystkich wydziałach huty, dzięki temu poznałem całą hutę. Wkrótce badanie okresowe wykryło zmiany w nerkach, prawdopodobnie z powodu kontaktu z rtęcią.

Skoro praca w hucie nie dość, że nie dała mi możliwości kontynuowania nauki w technikum hutniczym to jeszcze psuła zdrowie odszedłem z huty i podjąłem pracę magazyniera i zaopatrzeniowca w Kółku Rolniczym. Kiedy już pracowałem w Kółku Rolniczym huta kilkukrotnie przysyłała urzędnika, który namawiał mnie do powrotu. Byłem im potrzebny. Oni mnie nie. Taki ambaras, żeby dwoje chciało naraz.

KR i SKR

W Kółku Rolniczym miałem stałą pensję, czyli pracowałem na etacie, więc zaliczano mnie do lepszej kasty pracowników – umysłowych. Miałem liczne obowiązki, ale chcąc więcej zarabiać dodatkowo jeździłem ciągnikiem. Przywoziłem pustaki wykonywane z pyłów kominowych elektrowni w Świerżach Górnych koło Kozienic, deski z tartaku w Stąporkowie, cement z cementowni w Wierzbicy… Oprócz wyjazdów transportowych wykonywałem prace rolnicze talerzówką, pługiem, glebogryzarką, kultywatorem, bronami, rozrzutnikiem obornika…

Gdy nastała moda na Spółdzielnie połączono trzy Kółka Rolnicze w jedną Spółdzielnię Kółek Rolniczych. Remanent w prowadzonym przeze mnie magazynie wykazał duże manko i choć nikomu o tym nie powiedziałem moja mama zamartwiała się szokującą wieścią niewiadomo od kogo pozyskaną. Manka było tyle samo, co superaty, więc księgowe zrobiły arkusz zamiany i okazało się, że brakowało dętki za 500 zł a zbywała opona za 500 złotych, bo księgowe nie odróżniały dętki od opony, więc kartoteki prowadziły według cen, a nie wg asortymentu jak księgowa skrupulatność i zdrowy rozsądek nakazywały.

Dewaluacja świniny

Dawne świnie miały grubą słoninę, dawni hodowcy starali się by ich świnie słoniny miały jak najwięcej. Wartość świni była proporcjonalna do grubości słoniny. Wielokrotnie widywałem słoninę grubszą niż 10 cm.

Współczesne świnie są chude, a współcześni hodowcy starają się by ich świnie słoniny miały jak najmniej. Współczesna słonina rzadko osiąga 2 cm grubości.

Świnie straciły także wartość przetargową. Były wszystkim, co się w życiu liczy; otwierały drzwi do szkół i zakładów pracy… Po przemianach ustrojowych świnina jest najtańszym z mięs, eksponowanym we wszystkich sklepach spożywczych.

Oczyszczanie organizmu przeciążanego zanieczyszczeniami [11]

W swoich publikacjach i wypowiedziach wielokrotnie podkreślałem wagę narządów filtrujących i wyprowadzających zbędne produkty przemiany materii i różnego rodzaju wydzieliny, które nam szkodzą lub których mamy zbyt dużo. Moi słuchacze, czytelnicy, przyjaciele, fani wiedzą, że to: płuca, jelita, wątroba, nerki, skóra. Można by o tym prace doktorskie pisać, ale pisanina nie usprawni ich działania. Zawężę więc to opracowanie do niezbędnego minimum, bowiem dla większości będzie to tylko przypomnieniem tego, co już wiedzą i czują.

  • płuca wydalają dwutlenek węgla i lotne związki zawarte w krwi.
  • jelita wyprowadzają zbędne pozostałości pokarmów i martwe komórki narządów wewnętrznych. Masy toksycznych substancji często w jelitach zalegają, gniją, tworzą twardniejące i zalepiające złogi.
  • wątroba neutralizuje różne toksyny, pozostałości leków, alkohol i amoniak – przekształca w mocznik.
  • nerki filtrują krew, usuwają z niej mocznik, zbędne minerały, kwasy, pozostałości leków.
  • skóra wyprowadza toksyny z potem i serum.

Rolę tych narządów w innym ujęciu przedstawiłem w książce Bądź zarządcą swego zdrowia. Możesz wyzdrowieć bez leków”. Część tej książki przedstawię w jednym z kolejnych artykułów.

Niewydolność narządów tak ważnych dla procesów wydalania prowadzi do samozatruwania organizmu. Pozostające w organizmie substancje pochodzenia żywnościowego i bakteryjnego, które nie zostały wyeliminowane z pożywienia, ani wydalone z organizmu powodują choroby z nadmiaru zanieczyszczeń. Najczęściej są to:
– cukrzyca typu 2,
– choroby zwyrodnieniowe stawów,
– dna moczanowa,
– osteoporoza,
– fibromialgia,
– spazmofilia,
‑ depresja,
– choroba Parkinsona,
– choroba Alzhaimera,
– niektóre białaczki,
– niektóre nowotwory i raki (piersi, prostaty, okrężnicy, odbytnicy i inne),
– wiele innych chorób i dolgliwości.

Przeciwdziałać chorobom z nadmiaru zanieczyszczeń można trojako:
– rezygnując ze śmieciowej paszy nazywanej żywnością,
– pobudzając aktywność narządów wyprowadzających zanieczyszczenia z organizmu’
– okresowo je oczyszczając.

W jaki sposób pobudzać i oczyszczać narządy?

Płuca

Gasić stany zapalne! Usprawnić krążenie krwi i wymianę gazową w płucach poprzez ruch na świeżym powietrzu wśród drzew (las, park, ogród), wietrzenie pomieszczeń mieszkalnych i miejsc pracy, unikanie dymu papierosów i osób-palaczy, dymu świec, spalin samochodowych, odświeżaczy powietrza, produktów drażniących, chemicznych środków nazywanych środkami czystości…
Polecam także:
– jogiczne ćwiczenie „Powitanie Słońca”;
– oddychanie coraz głębsze i spokojniejsze;
– ćwiczenie oddechowe z lekkim opukiwaniem opuszkami palców klatki piersiowej na wdechu, mocne oklepywanie całymi dłońmi na bezdechu i wyprowadzanie z sykiem zbędnych zaległości na wydechu (komu mój opis wydaje się niejasny może sfilmować mnie podczas tego ćwiczenia i przekazać ten filmik do zamieszczenia obok);
– masaż i stymulacja receptorów na stopach i dłoniach. Receptory stóp w pewnym stopniu stymulujemy chodząc boso po trawie, piasku, kamieniach… Oczywiście receptory są na całym ciele i należałoby je poznać, ale te na stopach jest łatwiej stymulować, nawet nie znając ich położenia.

Jelita

Gasić stany zapalne! Jelita oczyszczą się same po odstawieniu produktów pszennych i zawierających dodatek pszenic, zbóż dosuszanych środkami zawierającymi trujący glifosat (szczególnie pieczywa), mleka przemysłowego (szczególnie krowiego), cukru i wyrobów zawierających cukier, produktów z rusztu, grilowanych, smażonych w przemysłowym oleju…

Oczyszczanie jelit można wspomóc:
– postem, bądź głodówką, która w rzeczywistości jest odżywianiem wewnętrznym,
– dietą warzywną lub owocową,
– dietą orkiszową z dodatkiem warzyw i ziół,
– lewatywami z naparów ziół,
– masowaniem i stymulowaniem receptorów na stopach i dłoniach – jak w akapicie dotyczącym płuc (powyżej).

Wątroba

Gasić stany zapalne! Zwiększyć produkcję żółci za pomocą roślin leczniczych, np.: ostropestu plamistego, desmodium, karczocha…
Masować brzuch – można opuszkami palców, dłonią otwartą jak też zwiniętą w pięść.
Dodatkowo polecam masowanie i stymulowanie receptorów na stopach i dłoniach – jak w akapicie dotyczącym płuc (powyżej).
Wątroba spełnia niewyobrażalną ilość funkcji – pisałem o tym w innych opracowaniach.
Kto ma „wątrobowy charakter” powinien go przeanalizować i pracować nad sobą.

Nerki

Utrzymywać ciepło w okolicy nerek i jajników.
Bieliznę osobistą i pościelową z tkanin syntetycznych bądź z dodatkiem syntetyków zamienić na bieliznę z tkanin naturalnych bez dodatku syntetyków.
Gasić stany zapalne!
Nie dopuszczać do powstawania piasku, złogów, kamieni.
Spożywać żywność bogatą w potas: warzywa i owoce, awokado, fasolę…
Ziemniaki i inne warzywa psiankowe nie są korzystne.
Dodatkowo polecam masowanie i stymulowanie receptorów na stopach i dłoniach – jak w akapicie dotyczącym płuc (powyżej).

Medycy zalecają osobom ze skłonnością do kamicy nerkowej unikać produktów zawierających szczawiany: szpinaku, rabarbaru, boćwiny, orzeszków ziemnych, buraków czerwonych, czekolady, herbaty. Ta chora klasyfikacja wrzuca do wspólnego worka to, co złe z tym, co niezrozumiałe.

– Boćwina i botwina. Tym warzywom poświęciłem książkę „Buraczana Apteka. Antyrakowe warzywo długowieczności i młodości”, więc tu tylko przypominam, że boćwina to nie botwina. Botwina to powszechnie znane liście i ogonki liściowe buraka ćwikłowego, natomiast boćwina to burak liściowy, nie wytwarzający bulwy korzeniowej. Boćwinę rzadziej spotykamy niż  botwinę, lecz obie polecam każdemu, bowiem spośród wszystkich dostępnych nam produktów spożywczych najskuteczniej odkwaszają organizm. Kto ma ogródek niech sieje i botwinę i boćwinę i poznaje ich dobrodziejstwa, a kto nie ma ogródka niech zaprzyjaźni się z działkowcami. Jadajmy te warzywa kiedy tylko są dostępne, tak często jak tylko to możliwe.

– Ćwikła czyli buraki czerwone z chrzanem doskonale ułatwia trawienie ciężkostrawnych mięs. Ćwikłą zachwycał się już Mikołaj Rej. Jadajmy ćwikłę przy każdej okazji.
Z buraków czerwonych szczególnie polecam zakwas do picia dla odkwaszania organizmu. Barszcz z buraków i buraki zasmażane też polecam częściej stosować, byle bez mąki pszenicznej.

– Szpinak i rabarbar nie są rozpowszechnione, jadamy je sporadycznie, więc nie wyrządzą krzywdy. Bez obaw możemy jadać je, tym bardziej, że występują sezonowo, a urozmaicone odżywianie jest przeciwieństwem nadmiaru czegokolwiek.

– Czekolada z ziaren kakao jest trudna do zdobycia, a czekoladopodobne paskudztwa są trujące, więc jadanie ich powoduje rozstrój metabolizmu o skutkach znacznie gorszych niżby można przypuszczać.

– Herbata wypala witaminy, szczególnie z grupy B, więc częste pijanie herbaty jest nierozsądne.

Orzeszki arachidowe, zwane również ziemnymi, są popularne na całym świecie. W sklepach spotykamy orzeszki prażone, solone, masło orzechowe, olej arachidowy… Orzeszki te są źródłem ważnych substancji mogących wspomóc walkę z niektórymi chorobami, ale również substancji wyrządzających szkody w naszym organizmie, dlatego orzeszkom tym poświęcam oddzielny artykuł.

Skóra

Wybieraj aktywności powodujące pocenie się (taniec, marsz, sauna, łaźnia parowa), aby organizm przez skórę pozbywał się zbędnych substancji:
– w postaci krystaloidów – wraz z potem;
– w postaci koloidów – wraz z łojem.

Poprzez skórę nie tylko wydalamy, także wchłaniamy; dlatego dla uzupełnienia krzemu w organizmie polecam kąpiele ziołowe z ziół bogatych w krzemionkę: ziele owsa zebrane w fazie mlekowej (niedojrzałej, przed wykłosieniem), słoma owsiana, pokrzywy z korzeniami, perz, rdest, skrzyp (są też skrzypy trujące)…

Przed kąpielą ziołową skórę należy starannie umyć, aby ciśnienie wody nie wtłaczało w pory skóry (otwierające się w ciepłej kąpieli) brudu znajdującego się na powierzchni skóry. Tam mają wchłaniać się prozdrowotne substancje wydobyte z ziół odpowiednim sposobem przygotowania ziołowej kąpieli.

Większość osób, którym tę kurację polecałem zatruwała mi życie wiadomością, że nie mają wanny. Proszę zwrócić uwagę, że ja nie piszę i nie mówię, że to ma być w wannie, a tym bardziej, że we własnej. Kto chce szuka sposobów, kto nie chce szuka powodów.

Zioła te przed sporządzeniem wywaru kilka godzin macerujemy w zimnej wodzie. Macerat gotujemy na wolnym ogniu. Niewielką ilość można odlać do picia. Wywar wlać do przygotowanej kąpieli i kąpać się dopóki woda nie wystygnie lub dolewać gorącej.

W cięższych przypadkach kuracja powinna trwać trzy miesiące, w pierwszym miesiącu: co drugi dzień, w drugim: dwa razy w tygodniu, w trzecim: raz w tygodniu.

Skutkiem ubocznym ziołowych kąpieli krzemionkowych będzie zwiększenie elastyczności stawów, wytrzymałości kości, wydolności organizmu i odporności, a najszybsze do zaobserwowania będą: poprawa jakości włosów i paznokci.

Powyższy przepis umieszczam nie za darmo, lecz żądam od tych, którzy go zastosują opisania osiągniętych efektów.

Wszystkie narządy

Wszystkie wymienione i niewymienione narządy można wspierać i pobudzać wprowadzając do stałej praktyki masaż receptorów stóp, dłoni i całego ciała. Receptory stóp w pewnym stopniu stymulujemy chodząc boso po trawie, piasku, kamieniach… Oczywiście receptory są na całym ciele i należałoby je poznać, ale te na stopach jest łatwiej stymulować, nawet nie znając ich położenia.

I kolejny raz przypominam, by gasić stany zapalne!

Żywienie przeciwdziałające chorobom z nadmiaru zanieczyszczeń

Diet przeciwdziałających chorobom z zanieczyszczeń jest wiele. Najlepszą jest tzw. aktywna głodówka wodna. W trakcie tej kuracji pije się czystą ciepłą wodę (lub wodę z młodych kokosów) i herbatki ziołowe oraz wykonuje się ćwiczenia fizyczne na łonie natury, z dala od spalin komunikacyjnych i zanieczyszczeń przemysłowych.

Kto nie czuje się na siłach na taką zmianę diety, może zastosować dietę o jak najniższym indeksie glikemicznym.

Pierwsze zauważalne efekty

Dzięki aktywnej głodówce poprawi się wiele funkcji organizmu. Najwcześniej zauważymy ustępowanie trądziku, bowiem trądzik nie jest chorobą, lecz skutkiem nagromadzenia zanieczyszczeń i wydzielin zaklejających pory skóry.

W randomizowanych badaniach u nastolatków i dorosłych cierpiących na trądzik w grupie uczestników stosujących dietę o niskim indeksie glikemicznym odnotowano znaczne zmniejszenie się trądziku i spadek masy ciała.

Produkty o niskim indeksie glikemicznym to te, które po spożyciu nie przekształcają się zbyt szybko w glukozę, więc nie powodują szybkiego wzrostu jej poziomu w krwi.

System klasyfikacji IG może wydawać się zaskakujący, bowiem np. piwo (IG = 110) dużo szybciej podnosi poziom glukozy w krwi niż gofry z cukrem (IG = 75), a słodkie pieczywa drożdżowe (IG = 70) są mniej szkodliwe niż pszenica, mąka pszeniczna (IG = 90).

Sezonowe oczyszczanie

Oprócz diety o niskim IG, warto pamiętać o jesiennym lub wiosennym oczyszczaniu. Oczyszczanie to „wielkie sprzątanie”. W dawnych czasach lekarze zlecali je pacjentom, aby „oczyścić krew”.

Dr Jean-Marc Dupuis (którego czasopisma prenumeruję odkąd są dostępne w języku polskim) poleca kurację sokiem z brzozy plus specjalnie dobraną żywność o działaniu oczyszczającym.

Ja z dobrodziejstw soku z brzozy korzystam każdej wiosny od ponad czterdziestu lat.

Sałatka oczyszczająca

  • zielona sałata, różne rodzaje (100 g),
  • mniszek lekarski (40 g),
  • czosnek niedźwiedzi (20 g),
  • podagrycznik (20 g),
  • pokrzywy (20 g),
  • babka lancetowata (10 g),.

Rośliny zbieramy z dala od miejsc zanieczyszczonych. Wybieramy najmłodsze listki, myjemy je i moczymy w wodzie z octem (pół godziny).  Po takiej  dezynfekcji liście grubo rwiemy lub siekamy, polewamy według uznania: dobrą oliwą z przyprawami, octem jabłkowym, ulubionym sosem…

Zupa oczyszczająca

Zupę sporządzamy z kopru włoskiego, selera naciowego, czosnku, cebuli, a inne warzywa można dodać według uznania.

Gemmoterapia

W tej kuracji wykorzystujemy magię gemmoterapii, czyli leczniczych właściwości najmłodszych tkanek roślin w trakcie ich wzrostu (kiełki, pączki, młode pędy, korzonki). Tkanki roślin w fazie wzrostu zawierają całą energię informacyjną roślin. Szczególnie silnie działają pączki, bowiem mają jednocześnie właściwości lecznicze owoców, kwiatów i liści danej rośliny.

Kuracje oczyszczające najlepiej zaczynać w okresie równonocy jesiennej i równonocy wiosennej. Czas trwania kuracji wynosi co najmniej 10 dni.

Premia za wytrwałość

Zdrowe narządy, nie tylko te wymienione na początku, przeciwdziałają chorobom z nadmiaru zanieczyszczeń organizmu, oraz zapewniają lepszą odporność, więcej energii, mniej zmęczenia i lęków, gładką skórę, bujne włosy, mocne paznokcie, lepsze wchłanianie pożywienia, mniej pocenia się, ustąpienie wzdęć, świeży oddech, dobry sen, lepszą aktywność fizyczną, psychiczną, seksualną…