Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki [186]

Prozdrowotne kasze i płatki z orkiszu i płaskurki

Nasze ziarna pradawnych zbóż orkiszu i płaskurki, oraz wykony­wane z nich mąki, kasze, płatki nie mają sobie równych. Nie tylko ze względu na jakość materiału siewnego i sposób uprawy, bo każdy może z dobrych nasion uprawiać uczciwie i rozsądnie, ale głównie ze względu na sposób zbioru i obróbki ziaren. Świadomi tych różnic są tylko ci, którzy wykorzystują nasze wyroby i je porównują z innymi.

Nieścisłości, niedorzeczności, błędy, kłamstwa

O dawnych zbożach – orkiszu, płaskurce – jest wiele publikacji (głównie w internecie), lecz mało w nich prawdy, gdyż większość publikujących kopiuje cudze treści wraz z zawartymi w nich nieści­słościami i błędami. Kolejne kopie „upiększane” są kolejnymi nieści­słościami, niedorzecznościami, błędami, kłamstwami. Powszechne jest zatajanie prawd niewygodnych i tworzenie kłamliwych reklam produktów bylejakich, wyniszczających, a nawet trujących.

Gorzkie prawdy, których mieliśmy nie poznać

Genetycznie modyfikowane hybrydy nowych odmian zbóż i in­nych roślin dają coraz większe plony, ale też coraz bardziej wynisz­czają nasze środowisko i nasze organizmy. To jednak nie interesuje producentów i handlowców zabiegających o zyski nawet kosztem zdrowia konsumentów. Konsumenci zaś, zazwyczaj skupieni na na­zwie, nie zauważają, że nowoczesne hybrydy pszenic, także tych na­zywanych „orkiszowymi” to zupełnie co innego niż dawny orkisz, dziki, naturalny, prozdrowotnie wspomagający nasz organizm.

Pradawne zboża: orkisz, płaskurka, samopsza są bogate w mine­rały, witaminy, enzymy… Częste jadanie ziaren pradawnych zbóż – szczególnie w postaci kasz i płatków uodparnia organizm i chroni nas przed większością współczesnych chorób – także tych nazywa­nych „cywilizacyjnymi”. Wymienianie nazw chorób nie ma sensu, bowiem zadbany układ immunologiczny (odpornościowy) sam sobie radzi niemal w każdym zagrożeniu i każdej chorobie. Homeostaza to właśnie ta naturalna zdolność samoregeneracji organizmu.

Ważne dla każdego

Spośród wielu właściwości prozdrowotnych, regenerujących, uz­drawiających wystarczy wspomnieć wspomaganie trawienia i wzma­cnianie odporności organizmu, co jest ważne w każdej przypadłości. Nawet najciężej chorzy mogą doświadczać samoregeneracji narzą­dów i całego organizmu.

Dla kierujących się nazwami chorób dorzućmy jeszcze ochronę przed miażdżycą i regenerację układu krążenia – nawet tam, gdzie choroby już poczyniły spustoszenie. A, że wielu tkwi w sidłach cu­krzycy, celiakii, alergii… to przypominamy, że indeks glikemiczny naszych kasz i płatków z pradawnych zbóż nieuprzemysłowionych jest znacznie niższy od tego z żywności przemysłowej. Już samo to jest zbawienne zarówno dla zdrowych jak i chorych.

Częste jadanie ziaren, kasz, płatków z pradawnych zbóż przynosi wiele korzyści, ale już tylko te wymienione są wystarczającym po­wodem, by je stosować w żywieniu profilaktycznym, leczniczym, powszechnym, codziennym…

Co zaś dotyczy mąk to te sprzedawane w sklepach „konserwo­wane” są bromem. Wiedza o dodawaniu bromu do żywności dla żoł­nierzy w celu hamowania chuci jest powszechna, ale to nie jedyna destrukcyjna właściwość bromu.

Brom wyniszcza nas wielorako, jed­nakże tu przypominamy tylko, że blokuje przyswajanie jodu. Jodu wszyscy mamy zbyt mało, więc należy go chronić, tymczasem brom wybija jego resztki i stąd tyle chorób tarczycy, niepłodności, nowo­tworów, chorób nazywanych cywilizacyjnymi.

Naturalna ochrona ziaren i naszych organizmów

Naturalną ochroną nasion jest ich łuska.

Łuska ziaren nowych odmian zbóż jest skąpa i odpada podczas młócenia, więc ziarna skażane są zarazami, szkodnikami i chemika­liami stosowanymi w uprawach i przetwórstwie.

Łuska pradawnych zbóż jest twarda, gruba, mocno otula ziarna chroniąc je przed zarazami, szkodnikami, chemikaliami…

Gluten zawarty w wyrobach każdej z odmian pszenicy tworzy w organizmie śluz, flegmę, wychładza organizm i staje się podło­żem wszelakich chorób. Nasze ziarna, mąki, kasze i płatki z pradaw­nego orkiszu i pradawnej płaskurki mają właściwości ocieplają­ce, osuszające, a to w naszej strefie klimatycznej jest najcenniejsze.

Nasze ziarna, kasze, płatki z pradawnych zbóż są doskonałym źródłem błonnika, minerałów, witamin, enzymów… Spośród minera­łów są to: selen, wapń, miedź, magnez, żelazo, fosfor, cynk i wiele innych. Spośród witamin są to: A, B, D, E, PP i wiele innych.

Nazwy minerałów i witamin dla zdrowia nie są potrzebne, wy­starczy, że jadający nasze kasze i płatki doświadczają zwiększania odporności i wygaszania stanów zapalnych, a w ślad za tym wszel­kich chorób, od przeziębieniowych, poprzez zwyrodnieniowe, aż po nowotworowe.

Skąd tyle dobra

Naukowcy powołują się na zawartość nienasyconych kwasów tłuszczowych i rodamidu, nazywanego naturalnym antybiotykiem. Zdrowiejących po naszych kaszach nie interesowały naukowe na­zwy, zadowalali się poprawą zdrowia i samopoczucia od pierwszego tygodnia wprowadzanych zmian, z których najważniejszą było zastą­pienie przemysłowych paskudztw pszenicznych naszymi kaszami i płatkami z orkiszu i płaskurki. Pierwszymi zmianami był przypływ energii, spokój wewnętrzny, polepszenie wyglądu skóry, wzmocnie­nie włosów i paznokci. Teraz będzie to jeszcze łatwiejsze, bo ofertę kasz i mąk poszerzamy o płatki, otręby, ziołowe przyprawy do każ­dej potrawy, ziołowe herbatki odporności, zdrowia, urody.

Nasze kasze i płatki z orkiszu i płaskurki są lekkostrawne, doskonałe zarówno dla dzieci jak też dla chorujących i wynisz­czonych leczeniem. To wielka szansa dla dzieci z alergiami, uczu­leniami, celiakią, astmą, brakiem odporności, porażeniami mózgowymi i kończyn, auty­zmem…

Zboża, z których ziarna, kasze, płatki i mąki oferujemy uprawiamy dawnymi sposobami, bez chemikaliów, na nasło­necznionych polach Podkarpacia. Dojrzewają w Słońcu. Wy­korzystujemy odpowiednie pory siewu i zbioru. Nie stosuje­my żadnych oprysków. Stosujemy płodozmian.

Jak przygotować

Spośród wszystkich krajów świata w Polsce jada się najwięcej chleba. Jadający chleb z domowych wypieków są zdrowsi. Polecam więc ten zwyczaj rozszerzać na każdą rodzinę. Zanim zdecydujesz się na wypiekanie własnego chleba czy bułek spróbuj naszych kasz i płatków. Można je przed gotowaniem namoczyć (co zwiększy ilość i aktywność enzymów), można też gotować bez moczenia.

Płatki można jadać surowe, sparzone, z tartym jabłkiem i prze­różnymi dodatkami.

Kasze i płatki gotujemy z dodatkiem masła.

Kasze gotujemy w dwa razy większej objętości wody niż kaszy, na małym ogniu do całkowitego wchłonięcia wody.

Dawne gospodynie po ugotowaniu kaszy garnek z kaszą okry­wały pierzyną, by kasza jeszcze „dochodziła” bez ognia. Sprawdź tę metodę, delektuj się smakiem i ciesz się zdrowiem.

Surówki piękności

Powszechnie znane są „owsianki” i „surówki piękności”, sporzą­dzane z płatków owsianych, tartego jabłka i bakalii. Zastępując prze­mysłowe płatki owsiane płatkami z naszego orkiszu lub naszej pła­skurki doświadczysz najpierw poprawy samopoczucia i ładniejszej cery, a wkrótce także wygasania zapaleń i zdrowienia – niezależnie od nazw chorób, czasu ich trwania i zaawansowania.

Jadaj kasze i płatki z naszych zbóż jak najczęściej i zdrowiej, ciesz się zdrowiem i dziel się swoim doświadczeniem.

Przyślij nam opis swoich doświadczeń i swoje sposoby wyko­rzystywania naszych kasz i płatków. Dostaniesz za to porcję naszych wyrobów, albo naszą książkę.

  Zamówienia:

Jacek – rolnik z Podkarpacia – tel. 660 687 228

Edward – ambasador zdrowia – tel. 506 200 788

O obłudzie medyków, urzędników i nie tylko [181]

Pomarańcze

Gdy byłem dzieckiem cytryny i pomarańcze pojawiały się w sklepach tylko na święta Bożego Narodzenia i były drogie. Kilogram cytryn kosztował 30 złotych, a kilogram pomarańczy 40 złotych, podczas gdy bilet na przejazd autobusem po mieście 80 groszy. Dziś nie tylko cytryny i pomarańcze, ale wiele przeróżnych owoców egzotycznych dostępnych jest przez cały rok, a przy tym są tańsze od owoców krajowych i przejazdu autobusem po mieście. Minęło zaledwie pół wieku, a tak wiele się zmieniło. Jednakże nie na przemiany w gospodarce chcę zwrócić uwagę, lecz na przemiany w sprzeniewierzeniach medyków.

W czasach mojego dzieciństwa medycy rozgłaszali, że pomarańcze są niezdrowe, podczas gdy sami je dla swoich dzieci kupowali. Skąd ta obłuda? Z troski, by dla nich jak najwięcej zostawało. Mimo tej manipulacji szanowali pacjentów i starali się przywrócić zdrowie każdemu, do kogo ich wewano.

Ogórki

Nieco później, w czasach mojej młodości medycy głosili, że ogórki nie mają żadnej wartości, że zawierają samą tylko wodę. Tak skutecznie to czynili, że pozostało po tym okresie powiedzonko tyleż głupie co destrukcyjne „sezon ogórkowy”. Nadużywane jest teraz w publikatorach bezrozumnie potęgując destrukcję.

Współczesnymi plagami są otyłość, cukrzyce, choroby serca i układu krążenia, zwyrodnienia stawów, nowotwory… Plagi te i wiele innych oraz towarzyszące im cierpienia wywoływane i potęgowane są przez medyków i medykamenty. A spotkałaś/spotkałeś kogoś, kto by tył i chorował po ogórkach?

Bor

Czyżby medycy nie wiedzieli o licznych prozdrowotnych wartościowych i niezbędnych dla zdrowego funkcjonowania składnikach zawartych właśnie w ogórkach? Czyżby nie wiedzieli, że ogórki są źródłem boru, którego trudno spotkać gdzie indziej, a którego niedobór psuje kości i stawy? A może nie są aż tak głupi, by tego nie wiedzieć, lecz pozbawiając nas boru starają się wyniszczać nasze kości i stawy, przemianę mineralną i odporność?

Wapń

Wapno jest kruche, czym więcej wapna tym gorsza jego proporcja do krzemu i tym kruchsze stają się kości i tym łatwiej deformują się stawy. Trudno podejrzewać by medycy tego nie wiedzieli. Bardziej prawdopodobne jest celowe wprowadzanie nas w błąd dla zapewniania sobie jak najwięcej pacjentów. Potwierdza to wapniowa polityka bigfarmy, realizowana przez medyków wraz z politykami, producentami, marketingowcami, handlarzami, urzędnikami…

Podczas gdy mocne, sprężyste kości i sprawne stawy zawdzięczamy krzemowi, wyżej wymienieni wszelkimi sposobami wciskają wapno wszystkim, od dzieci do starców. W reklamach i sklepach królują nabiałowe paskudztwa z przemysłowego przetwórstwa i wapniowe suplementy diety. „Szklanka mleka dla każdego ucznia” głosiła bigfarma ustami skorumpowanych aktorów. A dlaczego nie jabłuszko, gruszeczka, śliweczka? Czy dlatego, że kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko?

Tasiemiec w pszenicy

W 2005 roku przeszedłem „elitarny” kurs dokształcający zorganizowany przez Instytutem Żywności i Żywienia. Na pytanie o wapń, jogurty, „szklankę mleka dla…” odpowiedź nałukofców z IŻŻ była rozbrajająca. Wiedzą jakie spustoszenie w organizmach dzieci wywołuje nazywana mlekiem trucizna, ale podlegając Da ano nowi realizują politykę koncernu, który im wypłaca pensje i granty. Swoich dzieci nie trują da anonkowymi paskudztwami, promują trucie cudzych.

Da anonowe certyfikaty i stopnie naukowe

Po kursie Instytut Żywności i Żywienia wydawał certyfikaty uprawniające do „zawodu dietetyka”. Podczas gdy wszyscy tam się „dokształcający” przybywali tylko po „certyfikat” ja wzgardziłem kolorową tekturką z tasiemcem uzbrojonym między dwoma kłosami pszenicy zmodyfikowanej stanowiącymi logo Instytutu i podpisami złajdaczonych nałukofcuf z IŻŻ.

Od lutego 2020 r. Instytut Żywności i Żywienia jest częścią Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – PIB, a symbolem Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej jest kłos genetycznie zmodyfikowanej pszenicy. Ten da anonowski wychowanek nadaje stopnie naukowe w dziedzinie nauk medycznych. Strzeż się takich nałukofcuf i ich nałukowych praktyk.

Krzem

O krzemie pisałem w wielu miejscach i na tej stronie też, więc przypomnę tylko, że droga do zdrowia, dobrej kondycji, długowieczności usłana jest krzemem (oczywiście w równowadze z pozostałymi minerałami). Jednakże nie ten z przemysłowych suplementów, lecz ten z roślin dziko rosnących.

Cytat I: Pod wpływem zwiększonego poziomu krzemu następuje naturalna inwolucja tkanki nowotworowej.

Cytat II: Utrzymywanie ilości krzemu na odpowiednim poziomie to zwalnianie procesów starzenia się organizmu, a tym samym przedłużanie młodości.

Cytat III: Krzem pełni znaczną rolę w kolagenie (a więc także w kościach i stawach). Najpierwotniejsza z tkanek, tkanka łączna (wyścielająca stawy i będąca smarowidłem w stawach) odznacza  się wysokim poziomem krzemu.

Powyższe cytaty przytaczam z mojej książki „Brzuch ma rozum”. Tylko ta z moich książek przeznaczona jest dla każdego. Pozostałe wyłącznie dla przyjaciół i współbraci. Jeśli znasz autora tych myśli i napiszesz skąd dostaniesz za to dostęp do publikacji niedostępnych dla każdego.

Zdrowe stawy zależą od KRZEMU, a nie wapnia. Czyżby medycy pragnęli byśmy starzeli się szybciej i żyli krócej? Przecież nie mogą nie wiedzieć, że nadmiar wapnia, nawet gdybyśmy krzemu mieli pod dostatkiem – a wiadomo, że wraz z wiekiem mamy go coraz mniej – powoduje to samo co niedobór krzemu, bo od ilości ważniejsze są proporcje. Panuj więc nie tylko nad ilością, także nad jakością i proporcjami.

Woda

Jeśliby ogórki (i inne warzywa) nie zawierały żadnych witamin, żadnych minerałów, a jedynie samą tylko wodę, to jest to wystarczający powód, by je jadać jak najczęściej – ze względu właśnie na tę wodę, która jest ich największą wartością. Woda z roślin ma tę przewagę nad wodą z wodociągów, że aktywowana przez rośliny staje się biologicznie czynną. Natomiast wszystkie wody w butelkach z tworzyw sztucznych są trujące, bo syntetyczne paskudztwa z opakowań rozpuszczają się w wodzie i wypijane wraz z wodą zatruwają nasz organizm i przeciążają nasze naturalne filtry, jakimi są nerki i wątroba.

Zupa zamiast kanapek

Ponieważ w naszym organizmie wody jest znacznie więcej niż wszystkich pozostałych składników łącznie jakość wód spożywanych i przyswajanych z roślin jest znacznie ważniejsza od jakości witamin, minerałów i wszystkiego co spożywamy. Zacznij więc od tej pory dbać o wodę bardziej niż o wszystko inne. Pij czystą, ciepłą i częściej niż dotychczas, a w odżywianiu preferuj pokarmy, które zawierają więcej wody.

Fasola

Medycy i dietetycy promują diety węglowodanowe, które są główną przyczyną otyłości, cukrzycy, chorób zwyrodnieniowych i krążeniowych, z jednoczesnym minimalizowaniem znaczenia fasoli. Czyżby nie wiedzieli, że jadanie fasoli łagodzi skutki szkodliwości węglowodanów? Czy łajdackie morale służy powiększaniu grona pacjentów?

Nie sami medycy

Dawni rolnicy łubin i inne rośliny z tej rodziny co fasola stosowali jako poplon. Dziś poplony są niemodne, bo przejęte i sterowane przez bandytów z monsanto centrale nasienne zalecały i nakazywały wszystkie uprawy i produkty rolne zatruwać chemikaliami syntetycznymi. Dziś ten bandycki precedens kontynuują sterowani przez następców tamtych bandytów urzędnicy tzw. „doradztwa rolniczego”.

Jeśli na każdym kroku widać jak plugawymi metodami nie tylko medycy, ale także urzędnicy powiększają rzesze chorujących to skąd naiwność pokładających nieuzasadnione nadzieje na wyleczenie i zdrową żywność od sprawców ich cierpień?

Wieloletnie zatruwanie przez medyków we współpracy z dietetykami, żywieniowcami, producentami, politykami, handlarzami skutkuje nie tylko chorobami, także tępotą umysłów ogłupianych psychicznie i fizycznie.

Jeśli chcesz przeżyć przebudź się!

To, co i jak myślimy, co i jak robimy wspomaga lub niszczy nas i nasze życie. Myślami, żywnością, pracą powinniśmy wspierać życie. U jakże wielu jest odwrotnie. Zamiast myśleć pozytywnie, żywić się prozdrowotnie, pracować z pasją, żyć twórczo, szczęśliwie, dostatnio, żyją by jeść i pracować i narzekają na to jak żyją. Skąd ta paranoja? Destrukcji uczyli nauczyciele, księża, urzędnicy, rodzice…

Przesłanie

Niech odtąd życie tych, co to czytają stopniowo, ale konsekwentnie staje się zdrowsze, łatwiejsze, byś miał/miała czas dla siebie, by to, co robisz wzbogacało Twoje życie, byś się spełniał/spełniała, a czas dotychczas marnotrawiony na zdobywanie wiadomości medycznych i paramedycznych przeznaczaj na realizację marzeń i co tylko zechcesz w pełnym zdrowiu.

Pożegnaj osteoporozę, odwapnienie i inne przewlekłe stany nazywane chorobami [176]

Przewlekłe chorowanie dzięki medykom i medykamentom
zastąp samodzielnym dbaniem o swój organizm

Jeszcze w roku 1908, a więc zaledwie jedno stulecie temu, było tylko osiem chorób i dwanaście lekarstw, w tym dziesięć naturalnych. Dawniejszymi lekarstwami była żywność. Naturalna! Przemysłowej jeszcze nie było. Dziś rozpowszechniana jest przeogromna ilość przemysłowych trucizn, głównie syntetycznych, nazywanych „lekami” i „żywnością”. To po nich chorujących przybywa w zatrważającym tempie.

W dzieciństwie i młodości stulatków i do tego w pełnym zdrowiu, a także taki wiek na klepsydrach widywałem często. Wśród osób, którym regenerowałem biodra i kręgosłupy było wielu w wieku ponad 90 lat. Dziś osób w takim wieku nie spotykam, a przewlekle chorują osoby w wieku średnim, a często także młodzież i dzieci. Mimo iż większość nigdy nie spotkała stulatka wbrew faktom i logice głoszony jest pogląd jakobyśmy żyli coraz dłużej. Jakże wielu wpada w pułapkę wiary. Oto jeden z przykładów jak wiara ogłupia i zabija.

Życie przewlekle chorujących obraca się wokół medyków, aptek, medykamentów, często pod wpływem internety, gdzie szukają „lepszych” medyków i „lepszych” medykamentów.

Żadne choroby nie wynikają z ilości przeżytych lat! Większość przewlekle chorujących choruje wskutek długotrwałego przeciążania organizmu przeogromną ilością medykamentów, którymi zatruwali organizm oraz czasu wyniszczania przemysłowymi medykamentami niesłusznie nazywanymi „lekami” (bo nie leczą lecz wywołują choroby) i przemysłową paszą niesłusznie nazywaną „żywnością” (bo nie żywi lecz wywołuje choroby).

Ludzie starzeli się od zawsze, ale nigdy nie wprowadzali do organizmu tylu trucizn, nigdy wraz ze starzeniem nie przybywało tak wielu jednostek chorobowych, nigdy nie było tylu cierpiących przewlekle.

Jedną z nagłaśnianych medialnie jednostek chorobowych jest „osteoporoza”. Nazw chorób kości jest wiele: osteopenia[1], osteomalacja[2], osteoliza[3], osteodystrofia[4]… Nazwy niby różne, ale wspólne dla wszystkich jest odwapnienie kości[5], często przy nadmiarze wapnia w innych miejscach: naczyniach krwionośnych, płucach, mózgu, włosach… Z braku zrozumienia i pod wpływem karteli tworzących cywilizację chorowitków i kształtujących politykę chorowania (pokrętnie nazywaną „zdrowotną”) wiele różnych chorób medycy nazywają wspólną nazwą: „OSTEOPOROZA”. Nie zatrzymuję się na tych manipulacjach, bo moim celem jest pokazać możliwość uwolnienia się od chorób, niezależnie jak byłyby nazywane i jak długo by trwały.

Przed kilkunastu laty statystyki podawały, że osteoporoza przysparza cierpień ponad 100 milionom ludzi na świecie, ponad połowie emerytów i co czwartej kobiecie po menopauzie. Plaga chorób zwanych „cywilizacyjnymi”, wraz z „osteoporozą” rośnie w zastraszającym tempie. Jest to przerażające i przygnębiające, tym bardziej, że publikowane dane są zaniżane, a świadomość chorujących maleje pod wpływem tych, którym zależy by było jak najwięcej chorujących, by mieli komu sprzedawać trujące „leki” i wyniszczające usługi pseudomedyczne.

Osteoporoza i wiele innych chorób powodowane są niedoborami minerałów, witamin i BIAŁEK. W chorobach nazywanych osteoporozą mamy do czynienia z ubywaniem masy kostnej i zaburzeniami struktury kości przez co kości stają się kruche i podatne na złamania. Na chwilę zostawmy to, czy choroba powoduje utratę kości, czy utrata kości powoduje chorobę. Ambitni czytelnicy pewnie już to odkryli, a po tym artykule zapewne odkrywców będzie więcej.

Co trzecia Polka i co dziesiąty Polak doświadczą złamania kości spowodowanego osteoporozą. Dla wielu z nich stanie się ono przyczyną trwałego kalectwa, a dla niektórych nawet śmierci. Złamania szyjki kości udowej są do najbardziej niebezpiecznymi. Wskutek powikłań spowodowanych tym złamaniem w ciągu roku umiera co 5. kobieta i co 4. mężczyzna. Z osób, które przeżyją, aż 50% stanie się niepełnosprawnymi. To prawdziwa epidemia. Liczba chorych jest ogromna, a ryzyko złamania szyjki kości udowej jest wyższe niż wystąpienie raka sutka, macicy i jajników łącznie, a śmiertelność z tego powodu jest większa niż z powodu raka piersi.

Dlaczego tak się dzieje? Przez całe dziesięciolecia lekarze zalecali – szczególnie kobietom – przyjmowanie suplementów wapnia. Każdemu z nas, gdy byliśmy dziećmi, kazano w tym celu pić mleko. Chcesz mieć mocne kości – potrzebujesz wapnia. To wydawało się słuszne, jednakże medycy byli w błędzie. Nie usprawiedliwia ich, że pod wpływem producentów. Wiele badań dowiodło, że wapń – choć ważny – nie gwarantuje mocnych kości, a suplementacja wapnia zgodnie z zaleceniami medyków nie wzmacnia kości, a zwiększa ryzyko zawału serca aż o 30%.

Wymownym przykładem jest przypadek pani Krystyny z pewnej wsi, położonej wśród lasów. Była tam studnia wykuta w skale. Drążyły ją dwa pokolenia. Wodę miała czystą, smaczną, zdrową. Będąc nastolatkiem wyprawiałem się rowerem do tej śródleśnej wioski z fenomenalną studnią. Podziwiałem tam ludzi, czerstwych i życzliwych oraz ich ogródki kwiatowe za niskimi płotkami. Teraz, pół wieku później, studnia jest nakryta płytą betonową, a wodę z randapem, glifosatem, bakteriami e-koli, azotanami i innymi trującymi paskudztwami dostarcza wodociąg. Mieszkająca tam pani Krystyna okazała się matką kolegi ze szkoły. Dopóki jadała prawdziwe masło i przeróżne dary natury była sprawna i zdrowa. Odkąd syn zaopatruje matkę w pszeniczne pieczywo, margarynę, herbatę, którą ona pija do każdego posiłku Jej kości rzedną, kruszeją i nie wytrzymując ciężaru filigranowej, zasuszonej kobiety, pękają z trzaskiem, a pani Krystyna traci równowagę, upada, trafia do szpitala, a medycy kłamią, że kości łamią się wskutek upadków. Pani Krystyna po zrośnięciu złamanej kości i długiej pseudorehabilitacji, bo cóż to za rehabilitacja bez zamiany śmieciowej paszy na regenerującą żywność, wróciła do domu. Już na drugi dzień ponownie usłyszała trzask i upadła, a medycy ponownie to samo. Czyżby nie rozumieli, że szyjki kości udowych pękały z powodu ich kruchości, a upadki następowały po złamaniach? A może celowo kłamią po to, by dalej niszczyła kościec pszenicą, margaryną i herbatą i wracała do nich?

Dlaczego kości pani Krystyny skruszały? Jej pokarmy od dawna nie zawierały witamin, a nadużywana herbata dodatkowo wypalała ich skromne resztki, szczególnie te z grupy B. Ten temat poruszałem w różnych miejscach, więc uważnym sympatykom i obserwatorom moich wypowiedzi zapewne jest znany. A kto ma niedosyt wiele znajdzie na stronie www: ambasadorzdrowia.pl

https://ambasadorzdrowia.pl/blog/

Kości stanowią nie tylko konstrukcję nośną; spełniają wiele funkcji, od najbardziej znanej podporowej, związanej z poruszaniem się, utrzymywaniem kształtu ciała, ochroną narządów, poprzez mniej znaną – krwiotwórczą, aż do najmniej znanej – metabolicznej.

Funkcja podporowa. Szkielet kostny utrzymuje całe ciało, określa kształt ciała, a wraz z układem mięśni i ścięgien realizuje funkcje ruchowe. Niektóre kości chronią narządy, kości czaszki osłaniają mózg, kości kręgosłupa osłaniają rdzeń kręgowy, żebra połączone z kręgami piersiowymi osłaniają płuca, serce wraz z oplatającymi je naczyniami wieńcowymi…

Funkcja krwiotwórcza. Wewnątrz kości mamy szpik. Jest go ok. 4 kg. Pełni funkcje krwiotwórcze – wytwarza wszystkie rodzaje krwinek.

Funkcja metaboliczna. Jest to tzw. metabolizm banku jonów, głównie wapnia i fosforanów. Od stężenia jonów wapnia w krwi zależy wiele procesów w naszym organizmie, np. przewodnictwo nerwowe, kurczliwość mięśni, przepuszczalność błon komórkowych, wydzielanie hormonów, krzepnięcie krwi… Dla prawidłowego funkcjonowania organizmu niezbędne jest prawidłowe stężenie jonów wapnia w krwi.

Nasz organizm posiada wspaniałe mechanizmy samoregulujące. Zapobiegają one m.in. powstawaniu znacznego niedoboru wapnia (hipokalcemii). Wapń w naszym organizmie jest pierwiastkiem nie tylko budulcowym, ale także REGULACYJNYM.

W organizmie człowieka dorosłego znajduje się średnio ok. 1,2 kg wapnia. Prawie 99 % w szkielecie, zębach, paznokciach, a 1% w tkankach i płynach ustrojowych, głównie w osoczu krwi. Ok. 48 % wapnia w krwi ma postać zjonizowaną (46 % w powiązaniu z białkami, reszta w kompleksach z cytrynianami, fosforanami i białczanami). Wchodzące w skład kośćca i zębów sole wapnia zapewniają im twardość i sztywność. Elastyczność i wytrzymałość kościom zapewnia inny pierwiastek – krzem, ale to omawiam oddzielnie.

W okresie wzrastania stopniowo uwapniają się kości i około 20. roku życia około 90 % masy kostnej jest już uformowane. Około 35. roku życia kościec osiąga maksymalną masę i maksymalne wysycenie wap­niem. Odtąd masy kostnej zaczyna ubywać. Początkowo ok. 1 % rocznie, a kilkanaście lat po menopauzie nawet 10 % rocznie. Mimo iż użyłem obiegowego terminu „po menopauzie” to bardziej niż od menopauzy zależy to od wielu czynników powszechnie lekceważonych i pomijanych.

Ponieważ wapń jest niezbędny dla utrzymywania prawidłowego ciśnienia krwi, przewodnictwa nerwowego i innych procesów fizjologicznych w przypadku jego niedoboru w krwi pobierany jest z kości.

W ciągu życia kości ulegają ciągłej przebudowie, wapń jest pobierany i uzupełniany. Po 35. roku życia proces ten nie jest w pełni zrównoważony.

Jony wapnia biorą udział w tworzeniu i utrzymywaniu pobudliwości tkanek, przewodzeniu bodźców (w tkance nerwowej) wspomagając uwalnianie neuroprzekaźników (substancji przenoszących informacje pomiędzy komórkami nerwowymi). Uczestniczą w podtrzymywaniu tonusu spoczynkowego mięśni, także mięśnia sercowego, oraz w kurczliwości włókien mięśniowych. Przy niskim stężeniu wapnia w płynach tkankowych powstaje nadwrażliwość komórek nerwowych i skurcze mięśni. Zdarza się to przy dużym wydaleniu wapnia z organizmu, np. wyczerpujących wysiłkach fizycznych.

Wiele (większość) hormonów i enzymów może oddziaływać na narządy tylko w obecności jonów wapnia. Jedna z najważniejszych reakcji odpornościowych organizmu, antygen-przeciwciało zależy od obecności jonów wapnia. Wapń jest aktywatorem procesów krzepnięcia krwi. Bierze udział w tworzeniu hemoglobiny i utrzymywaniu równowagi kwasowo-zasadowej. Uczestniczy w zachowaniu prawidłowego ciśnienia krwi (zapobiega powstawaniu nadciśnienia tętniczego).

Choroby serca i cukrzyca także mają związek z zaburzeniami w metabolizmie wapnia. Prawidłowy poziom wapnia w krwi z jednoczesnym zachowywaniem proporcji równowagi pomiędzy ilością wapnia i magnezu utrzymuje niski poziom cholesterolu w krwi i przeciwdziała miażdżycy. Proszę zauważyć głupotę zbijania cholesterolu i spekulacje zdemoralizowanych medyków zabijających sterydami.

Wapń bierze udział w utrzymywaniu w dobrym stanie błon komórkowych, tkanki łącznej, uczestniczy w przenikaniu składników odżywczych do komórek. Prawidłowa ilość wapnia przeciwdziała przenikaniu do organizmu toksycznych metali: ołowiu, kadmu, rtęci, berylu, arsenu…

Niedobór wapnia w organizmie ogranicza lub uniemożliwia przebieg wielu procesów życiowych – nie tylko wyżej wspomnianych. W przypadku niedoboru wapnia w kościach i zębach osadzają się tam ołów i inne toksyczne metale. Dochodzi też do uszkodzenia komórek układu nerwowego… Konsekwencją niedoboru wapnia jest też agresja, drażliwość, zahamowanie rozwoju intelektualnego – często spotykane u dzieci w fazie ich intensywnego wzrostu.

Natomiast nadmiar wapnia zaburza metabolizm witaminy K, utrudnia przyswajanie magnezu, żelaza, cynku…, powoduje jego odkładanie się w naczyniach krwionośnych, nerkach i innych narządach… Przy nadmiarze wapnia nerki ciężej pracują nad jego filtrowaniem. Pojawia się nadmierne pragnienie, częste oddawanie moczu, rozstrój żołądka, nudności, wymioty, zaparcia. Nadmiar wapnia zakłóca pracę mózgu, powoduje dezorientację, letarg, zmęczenie… Może poznając te fakty zaczniesz wreszcie rozumieć powody ogłupiania wapniową psychozą, by leczyć, leczyć, leczyć do końca życia i nawet po śmierci. Nie rozumiesz, że pacjent wyleczony to klient stracony?

Uściślić należy, że wymienione zaburzenia powoduje nie tylko nadmiar wapnia, także stany zapalne, uszkadzania tkanek przez wolne rodniki, nadmiar węglowodanów w diecie (obsesja unikania tłuszczy), niski poziom magnezu i wiele innych czynników.

Człowiek zdrowy bez niedoborów wapnia przyswaja tylko 20-30 % wapnia z pożywienia. Dzieci, kobiety w ciąży i okresie laktacji, a także niektórzy chorzy przyswajają więcej wapnia. Po menopauzie przyswajalność wapnia zmniejsza się do zaledwie kilku procent. Jednakże zwiększanie ilości spożywanego wapnia ponad potrzeby organizmu nie zwiększa jego przyswajania, ponieważ istnieje bariera jelitowa regulująca ilość przyswajanego wapnia.

Wchłanianie wapnia w przewodzie pokarmowym wspomaga witamina D, mleczany, cytryniany, a utrudniają związki glinu, fosforany (dodawane do przemysłowych produktów spożywczych, napojów gazowanych i leków), nadmiar magnezu, potasu, stront.

Wapń znajdujący się w warzywach jest słabo przyswajany, gdyż warzywa zawierają błonnik i kwas szczawiowy. Słabym źródłem wapnia są też produkty zbożowe, zawierające dużo fosforu w postaci kwasu fitynowego, który tworzy z wapniem nieprzyswajalne związki.

Próby ustanawiania norm ilościowych optymalnego spożywania wapnia są nieporozumieniem, bowiem należy uwzględniać stopień przyswajania w każdym indywidualnym przypadku. Typ przemiany materii kształtowany jest przez dietę, funkcje endokrynne, trawienie, czynniki wywołujące stres (stresory) i sposób reagowania na nie. Ci, w których organizmie dominuje szybki metabolizm powinny unikać produktów przyspieszających tempo przemian metabolicznych, a do takich należą: pszenica i jej przetwory, indyk, kurczak, wołowina, cukier, miód, dżemy… Natomiast ci, w których organizmie dominuje wolny metabolizm (w naszej strefie geograficznej jest ich większość) powinny unikać artykułów zawierających wapń jako zwalniających tempo przemian metabolicznych. Niestety wiedza ta jest trudno dostępna, gdyż lobby mleczne i farmaceutyczne promują psychozę spożywania ogromnych ilości wapnia w jego najgorszej formie – jogurtów i innych przemysłowych przetworów mlecznych. Te nienaturalne, wielkoprzemysłowe, nasycone konserwantami paskudztwa nie tylko nie służą zdrowiu, ale wręcz go odbierają poprzez zaśmiecanie produktami, których nie trawimy i obciążanie organizmu na ich przetwarzanie i wydalanie lub odkładanie.

Komitet Żywienia Człowieka PAN proponując normy dzienne przyjął 15 %. wielkość strat wapnia w technologicznych procesach przetwórstwa żywności. Wg tych bzdurnych założeń zaleca: 0,6-0,8 g dla niemow­ląt, 0,9 g dla dorosłych, 1,4 g dla kobiet w ciąży, 1,7 g w okresie laktacji. Także 1,7 g w leczeniu osteoporozy, choć faktem jest, że nikogo jeszcze nie wyleczono z osteoporozy zwiększonym spożyciem przetworów mlecz­nych i preparatów wapniowych. Natomiast powszechne jest pogłębianie patologii spożywaniem przetworów mlecznych i preparatów wapniowych. Paradoksem jest fakt, że większość cierpiących na osteoporozę nadużywa przemysłowych przetworów mlecznych. Niezależnie od zawartości wapnia nie są one przyswajane przez or­ganizm dorosłego człowieka. Są szkodliwe. Służą tylko reklamodawcom i handlowcom.

Dziobowate narośla na kręgach kręgosłupa (osteofity) i przegubach palców, zarastanie przestrzeni międzystawowych, twardnienie i kruchość naczyń krwio­nośnych i wiele innych zwyrodnień powoduje nie niedobór lecz NADMIAR wapnia!

Poza tym rozważanie powyższych kwestii przez pryzmat wapnia także jest nieporozumieniem. Aby nasz organizm odniósł pożytek z wapnia musi towarzyszyć mu magnez, krzem i inne pierwiastki. Z kolei aby wapń wbudował się w kości niezbędny jest bor, którego wpływ na metabolizm, wapnia, fosforu i fluoru nie jest dokładnie poznany. Boru i wielu innych pierwiastków nie ma w naszej żywności z powodu kilkudziesię­cioletniego wyjaławiania gleby gospodarką rabunkową, przez nawożenie tylko azotem, fosforem i potasem. Nasz organizm potrzebuje kilkudziesięciu pierwiastków, a rośliny ich nie dostarczają, bo w glebie nie ma ich od dawna.

Dobrymi źródłami wapnia i magnezu oraz innych cennych biopierwiastków są migdały, orzechy, figi, żółtka jaj, buraki (szczególnie zakwas z buraków[6]), kapusta, kalarepa, szpinak, jarmuż, brokuły, natka pietruszki, czosnek, soja, seler, fasola, ryby (zwłaszcza zjadane z ośćmi).

Spośród przetworów mlecznych dopuścić można jedynie zsiadłe mleko, serwatkę, maślankę. Odtłuszczone mleko, jogurt itp. przemysłowe przetwory zatruwają (mimo iż mogą zawierać wzmagającą wchłanianie wapnia laktozę). Mleko i produkty mleczne zawierają kazeinę[7], a kazeina to KLEJ. Kazeinowy klej zamula i skleja kosmki jelitowe. Człowiek nie posiada enzymów rozkładających kazeinę.

Żadne zwierzę na świecie nie spożywa w dorosłym życiu mleka i jego przetworów, a tym bardziej mleka niższego gatunku jak czynią to omamione reklamami osobniki ludzkie, zarozumiale nazywające siebie „koroną stworzenia”. Skład mleka (ilościowy i jakościowy) przystosowany jest do potrzeb rozwojowych danego gatunku[8].

Wchłanialność wapnia w jelitach wynosi 0,1-0,5 g na dobę. Natomiast wydalanie wapnia z organizmu na dobę wynosi: 0,1-0,5 g przez przewód pokarmowy, 0,1-0,3 g z moczem, 0,02-0,03 g przez płuca i skórę.

Funkcje rezerwuaru i stabilizacji poziomu wapnia w krwi pełnią kości. Na dobę może odłożyć się w nich 0,6-1,5 g i tyle też może być uwolnione. Odbywa się to przy współudziale takich regulatorów gospodarki wapniowej, jak witamina D, parathormon[9], kalcytonina[10].

Niedobór lub zakłócenia wchłaniania wapnia powodują jego większe uwalnianie z kości. Na stężenie wapnia w krwi wpływają też fosforany, magnez, fluor, estrogeny, oraz przeróżne czynniki.

Niektórzy mówią, że szczytowa masa kości jest genetycznie zaprogramowana i wielu wykorzystuje takie poglądy by usprawiedliwiać chorobę. W żadnym razie nie wolno usprawiedliwiać choroby, bowiem niezależnie od uwarunkowań genetycznych nasza dbałość może znacznie zwiększyć masę kości, a niedbałość może ją obniżyć nawet o więcej niż 50 %. Poza tym znacznie ważniejszy od masy kości jest ich skład che­miczny, a to zależy od odżywiania.

Proces uwapnienia kości zależy od stężenia jonów wapnia w płynie pozakomórkowym tkanki kostnej i optymalnych ilości magnezu, fluoru, cynku i fosforu, które współdziałają w tworzeniu tkanki kostnej. Dlatego do budowy prawidłowej struktury kości konieczne jest odżywianie biologicznie czynnym pokarmem natural­nym, bogatym w sole mineralne. Jednak istotniejsze od dostatecznej ilości wapnia, magnezu, fluoru, fosforu, witaminy D, są PROPORCJE poszczególnych soli mineralnych.

Proces tworzenia tkanki kostnej przebiega prawidłowo gdy stosunek wapnia do fosforu wynosi 1:1, a wapnia do magnezu 1:0,6. Gdy wapnia jest mniej powstaje nadczynność gruczołów tarczycy, zwiększa się wydzielanie kalcytoniny, jednego z hormonów stymulującego procesy kościogubne. Gdy pokarm dzieci jest ubogi w tłuszcze pojawia się niedobór witaminy D, co prowadzi do krzywicy.

Kości zbudowane są z dwóch tkanek, z których ta o strukturze zbitej i twardej otula tę o strukturze gąbczastej. Najtwardsze i najmocniejsze są kości długie, które mają więcej tkanek o strukturze zbitej. Aby zachować prawidłowość struktury kostnej należy zapewnić organizmowi dostateczną ilość budulca (minerałów). Dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi od 0,5 g w niemowlęctwie do 1,5 g w czasie ciąży i starzenia się. Niestety dzienna podaż wapnia we współczesnych dietach wynosi zaledwie 0,3‑0,4 g, a więc diety te są niedoborowe.

Niedobór wapnia ujawnia się z biegiem czasu, ale w dotkliwej formie. Skutkiem może być rzeszotnienie kości, zmniejszanie się ich masy, degeneracja struktury kostnej, a to zwiększa ryzyko złamań.

Warto podkreślić, że mimo spożywania zalecanych dawek wapnia jego przyswajalność bywa niepełna i zakłócana, szczególnie gdy dieta zawiera dużo fosforanów, znajdujących się w serach żółtych i topionych, coca coli, napojach przemysłowych, środkach spulchniających ciasto, oraz wskutek picia kawy, herbaty, alkoholu, zażywania leków, szczególnie zawierających glin (np. na nadkwasotę).

Czynniki wpływające na powstawanie i rozwój osteoporozy i wielu innych chorób:

  • mało aktywny (nieruchliwy) tryb życia w pracy i czasie wolnym,
  • dieta uboga w wapń, magnez, fosfor, witaminę D, białko,
  • dieta bogata w wapń, ale z dysproporcją magnezu, fosforu, witaminy D, białka…,
  • pszenica, cukier, medykamenty, nikotyna, kofeina (kawa, herbata), alkohol i inne nałogi,
  • schorzenia tarczycy, przytarczyc, nadnerczy, nerek, cukrzyca, zaburzenia trawienia…,
  • wszystkie medyczne środki przeciwbólowe, antybiotyki, sterydowe…

Zaawansowanie wiekowe, menopauza i andropauza nie wpływają na powstawanie i rozwój osteoporozy, ani żadnych innych chorób. Znam wiele przykładów zdrowych i sprawnych w podeszłym wieku.

Harmonijny rozwój kośćca oraz chronienie go przed zniekształceniami i uszkodzeniami wymaga codziennego odżywiania i ruchu. Odpowiedniego i odpowiedzialnego. Nie zapewniają tego powszechne, acz bzdurne ćwiczenia korekcyjne. Zachęcam do higienicznego trybu życia w pełnym zakresie – z higieną psychiczną, odpowiednio długim snem i wypoczynkiem w komfortowych warunkach.

Po więcej na tematy prozdrowotne zapraszam na www.ambasadorzdrowia.pl

Dla zachowania zdrowia nie jest konieczne uzupełnianie odżywiania dodatkami żywieniowymi, jed­nakże komu trudno zapewnić organizmowi czego potrzebuje i che wspomóc się suplementami to niewiele jest godnych polecenia. Kilkanaście lat temu, gdy napisałem ten artykuł wymieniłem kilka pomocnych w terapii i profilaktyce osteoporozy, osteopeni, złamań i innych chorób kości i stawów, jak zapalenia i zwyrodnienia sta­wów i kręgosłupa, problemy okresu intensywnego wzrostu, skurcze mięśni. Część z nich już nie jest dostępna. Nie ma znaczenia czy dystrybutor zaprzestał sprowadzać je z powodu zbyt małego popytu czy zastąpiono je in­nymi, ponieważ poszukiwane a zawarte w nich składniki ciągle dostępne są w żywności. Nie koryguję listy stworzonej wiele lat temu dlatego, że jeśli już sięgamy po wspomagacze to należy dobierać je indywidualne, a tego nie zrobią nimi handlujący.

Jak łatwo zauważyć nie tylko wapń jest ważny. Organizm to skomplikowana fabryka, a raczej zespół fabryk. Zdrowie to harmonia, równowaga, stąd dla zdrowia niezbędna jest harmonijna praca wszystkich elementów tego skomplikowanego zespołu fabryk. Sprowadzanie go do roli maszyny, w której wymienia się zużyte części, tłumi bóle trującymi i rakotwórczymi środkami przeciwbólowymi, zagłusza objawy, by obecnych pacjentów przetwarzać na przyszłych klientów, jak to czynią medycy i farmaceuci to ślepa uliczka. Jedyną drogą wyjścia z tego ślepego zaułka jest zaprzestanie destrukcji. Wówczas organizm sam stopniowo wraca do zdrowia dzięki mechanizmom, w które wyposażył nas Stwórca.

Mimo użycia wielu uproszczeń problem jest zbyt złożony, by przedstawić go w tak krótkim opracowa­niu. Jako rozwinięcie i uzupełnienie polecam bogate doświadczenie farmera, weterynarza i lekarza nominowa­nego do nagrody Nobla Dr Joela Wollesa zatytułowanego Nieżywi lekarze nie kłamią. Zawarte tam informacje mogą uratować zdrowie, a nawet życie – Twoje, Twojej rodziny, Twoich znajomych.

Osteoporoza nie jest chorobą wieku podeszłego ani nie wynika z braku estrogenu bądź wapnia. Zapada­my na nią za sprawą destrukcyjnych nawyków żywieniowych, niekorzystnych czynników wynikających ze sty­lu życia, działania na organizm farmaceutyków, pestycydów, herbicydów, fungicydów, desykantów…

Zdrowia i wszelkiej pomyślności życzy
Władysław Edward Kostkowski

www.ambasadorzdrowia.pl

[1] Osteopenia – fizjologiczna utrata masy kostnej wraz z wiekiem. Dotyczy wszystkich ludzi od momentu osiągnięcia szczytowej masy kost­nej do końca życia.

[2] Osteomalacja – zmniejszanie się mineralizacji kości i ich rozmiękanie. Powstaje wskutek niedoboru witaminy D, przewlekłych chorób żołądka, wątroby, jelit… Zmiękczałe kości ulegają zniekształceniu pod wpływem ciężaru ciała. Trzony kręgów ulegają spłaszczeniom, a kości długie skrzywieniom, często też następują złamania.

[3] Osteoliza – resorbcja (rozpuszczanie i wchłanianie) kości. Niszczenie kości najczęściej powodują procesy zapalne i nowotworowe.

[4] Osteodystrofia – choroba kośćca charakteryzująca się zwyrodnieniem włóknisto-torbielowatym i odwapnieniem.

[5] Odwapnienie – patologiczne zmniejszenie w tkance kostnej zawartości soli wapniowo-fosforanowych np. w osteomalacji, osteoporozie, osteodystrofii, dysplazji włóknistej kości…

[6] Promowany przeze mnie od ćwierć wielu zakwas z buraków zalecał też były minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa.

[7] Kazeina (łac. Casus = ser) – białko złożone, zawierające kwas fosforowy (fosfoproteina). Występuje w mleku w postaci soli wapniowej. Utrzymuje tłuszcz w postaci zemulgowanej. Otrzymywana z mleka przez wytrącanie kwasami lub za pomocą podpuszczki (enzymu wystę­pującego w żołądku). Główny składnik twarogów i serów białych. Stosowana do produkcji klejów i tworzyw sztucznych (galalit, sztuczny róg, kazeinit). Tworzywa kazeinowe służą do wyrobu guzików i sprzączek.

[8] Mleka krowiego nie wolno podawać niemowlętom i dzieciom, gdyż upośledza trawienie, skleja kosmki jelitowe, wywołuje reakcje alergiczne, cukrzycę, anemię… Przyczyną jest zawartość w mleku krowim innych białek serwatkowych i kazeinowych niż w mleku ludzkim. Powstałe w dzieciństwie reakcje alergiczne na te białka utrwalają się na wiele lat (także alergią na inne czynniki). Mleko krowie posiada zbyt dużo soli mineralnych, przeciążających układ wydalniczy dzieci. Także dorośli nie tolerują mleka, gdyż nie trawią zawartego w nim cukru mlecznego – laktozy. Nie mamy odpowiednich enzymów, które organizm wytwarza w okresie dzieciństwa, a później zatraca. Nie strawiona laktoza ulega w przewodzie pokarmowym fermentacji, powoduje biegunki i inne zaburzenia trawienne. Wszystkim, którzy cenią zdrowie polecam książkę „Mleko cichy morderca”.

[9] Parathormon – hormon polipeptydowy wytwarzany w gruczołach przytarczycznych, o działaniu pobudzającym resorpcję wapnia i fosforanów z kości, co prowadzi do procesu odwrotnego do mineralizacji kości. Parathormmon hamuje wchłanianie zwrotne fosforanów w cewkach nerkowych i tym samym zwiększa ich wydalanie z moczem, a przy tym zwiększa wchłanianie wapnia z przewodu pokarmowego. Od parathormonu zależy m.in. utrzymywanie się prawidłowego stężenia wapnia w osoczu krwi. Antagonistycznie do parathormonu działa kalcytonina.

[10] Kalcytonina – hormon wydzielany przez komórki pęcherzykowe tarczycy, powodujący obniżanie poziomu wapnia i fosforanów w osoczu krwi przez ich odkładanie się w kościach.

Ty też możesz wyzdrowieć! [128]

kwiecień 2022 r.

Witam serdecznie Pana Władysława oraz życzliwe nam osoby,

Świadomość ewoluuje
z miesiąca na miesiąc

Jestem 40-letnią mieszkanką województwa wielkopolskiego. Wychowywałam się z rodzeństwem u rodziców i babci na wsi w otoczeniu pól, lasów, łąk, w kontakcie ze zwierzętami. Z uśmiechem wspominam wspólne wyprawy na grzyby, jagody, do prac polowych, bieganie boso po kałużach. Te wspomnienia… marchew z pola, ziemniaki pieczone w ognisku po skończonej pracy, zsiadłe mleko, swojskie sery, pieczony chleb przez babcię, masło, które robiła… Mieliśmy czas dla siebie na spacery, na rozmowy, na gry planszowe. Żyliśmy skromnie i nie chorowaliśmy.

Życie z czasem doświadcza każdego z nas. Mnie przypadł w udziale burzliwy rozwód, kilka rozstań, poronienie, kilkukrotne utraty lub porzucenia pracy z wycieńczenia (korporacje), a także od lat towarzyszyły mi przeróżne niedomagania organizmu. Dzięki swojej pracowitości i nadgodzinom osiągałam zyski i miałam za co spłacać kredyt, ale nawet nie zauważałam jak z czasem zaczęłam tracić najważniejszą wartość życia – swoje dobre samopoczucie i zdrowie fizyczne i psychiczne. Dopiero wtedy (po wielu latach) przyszedł moment przebudzenia się z matni, w której wegetowałam, bo życiem bym tego nie nazwała.

Zapytałam siebie: dokąd tak naprawdę zmierzam i dlaczego ciągle słabnę i zaczynam mieć niedowład dwóch palców lewej ręki, niedowład nóg, guzki wyczuwalne na głowie, węzłach chłonnych, w piersi. Z każdym rokiem „coś dochodziło”, a ja udawałam na zewnątrz jak jestem silna. Trudno było prowadzić auto, bo gubiłam się na drogach. Po latach „zanikła” tarczyca i miałam „problemy” z sercem, a organizm reagował wymiotami i kłuciem w głowie. Powiedziałam sobie DOŚĆ na taki styl życia, na takie narzucone mi terapie „lekami” od lat, ciągłe rozczarowania i żerowanie na mnie tych, którzy wiedzieli, że mi nie pomogą (a utrzymywałam ich przez lata poprzez wizyty prywatne „kontrolne”). Powiedziałam sobie natychmiastowe DOŚĆ na bezsensowność drogi, którą kroczyłam od lat. Przepłakałam kilkanaście dni i nocy i gdy już nie miałam sił nawet wegetować dosłownie zwaliło mnie z nóg i zaczęły się refleksje. Dzięki tym doświadczeniom doceniam teraz każdego dnia to, że umiem wstać z łóżka o własnych siłach, potrafię chodzić, z rąk nie wypada długopis, a w lustrzanym odbiciu jest dobry człowiek, który jeśli naprawdę zechce może bardzo wiele dla siebie zrobić.

Potrzebowałam właśnie takiego „dna”, bo to dopiero od wtedy zaczęłam się poważnie zajmować sobą i swoją świadomością oraz otoczeniem. Następnie przerabiałam poczucie winy za to, jak mnie skrzywdzono i wreszcie wybaczyłam sobie te wszystkie zaniedbania przez lata i pokochałam siebie naprawdę.

Niezwykle istotnym elementem mojej wciąż poszerzanej świadomości i powrotu do zdrowia było i jest odcięcie się od osób, które na mnie żerowały, manipulowały moim zachowaniem i zdrowiem czy narzucały w bezczelny sposób „swoje racje”. Byli, bo coś ode mnie chcieli. Gdy ja ich potrzebowałam nie mieli czasu albo znajdowali wymówki. Odcięłam się od tego typu osób, choć i to nie było łatwe na początku. Z czasem zaczęłam spotykać właściwe osoby, z którymi można porozmawiać na wszelkie tematy bez agresji czy bezczelności. Są jeszcze serdeczni ludzie i tylko takim poświęcam swój czas prywatny.

Uczestniczyłam w wielu bezpłatnych spotkaniach zdrowotnych gdzie jednym z prelegentów był właśnie pan Kostkowski. Pamiętam jak siedziałam na kocu na trawie (nie potrafiłam wtedy ustać na własnych nogach bo nie miałam sił po prostu) i miałam przy sobie notes – od tego Pana spisałam najwięcej wiedzy, którą dzielił się tak po prostu z przyjemnością i oddaniem. Na drugi dzień zaczęłam zgłębiać Jego stronę i wykłady dostępne na youtube. Zaprowadziłam taki swój zeszyt na wypadek gdyby usunięto wszystko z internetu. Stopniowo, ale regularnie zaczęłam wprowadzać DARMOWE wskazówki tego Pana i Jego śp. kolegi do swojego codziennego życia bo cóż mi innego wówczas pozostało.

Aktualnie z wdzięczności dla Pana Władysława zdecydowałam się napisać możliwie jak najkrócej swoją przemianę z człowieka przewlekle chorego do osoby zdrowej.

Pan Władysław z zaangażowaniem opowiadał o pokrzywie – ja ją traktowałam wtedy jako uciążliwy chwast. Dzień po wykładzie zrobiłam sobie napar z pokrzywy kupionej (nie zbierałam wówczas sama niczego). Prócz temperatury 38 stopni i ogólnego osłabienia nie zadziało się nic więcej. Podczas wypicia naparu z pokrzywy świeżej zbieranej własnoręcznie miałam gorąco w szczęce, stany potliwości pod pachami – intensywny śmierdzący pot, przy trzonowych zębach (miałam je kanałowo „przeleczone”) zrobiły się obrzęki i temperatura wzrosła do prawie 40 stopni. Poza tym śmierdziało mi z ust mimo dbałości o higienę (nie niwelowało go nawet żucie goździków czy napary z tymianku czy kopru włoskiego) a w głowie miałam kłucie i pojawiły się wymioty.

Po kąpieli w macerowanej w deszczówce, zbieranej własnoręcznie pokrzywie zrobiły mi się szramy na plecach (jakby mnie królik podrapał) oraz kilkanaście ropni przy kręgosłupie a także silne swędzenie dziąseł i czerwienienie się kilku pieprzyków na ciele. Nie przeraziły mnie te objawy. Moje życie od lat było pasmem różnych dolegliwości, które nasilały się z każdym rokiem i były tłumione kupionymi specyfikami. Tym razem zauważyłam, że „coś” się dzieje i „coś” zostaje wyrzucane przez skórę i wymioty. Ucieszyło mnie to i zaczęłam zgłębiać tematykę wskazówek zdrowotnych jeszcze bardziej. Postanowiłam kontynuować kąpiele krzemionkowe, bo działały na sporą powierzchnię ciała. W dalszym ciągu reagowała szczęka, lewe oko (zaniki wzroku) obręb szyi i głowa.

W książce dr Huldy Clark wyczytałam istotne zdanie, że należy pozbyć się kanałowych zębów i tych, które wymagają kanałowego leczenia. Bez wahania zdecydowałam się na ten krok w prywatnym gabinecie, choć po raz kolejny próbowano mi wmówić, że to „niewłaściwe”. Szłam za głosem serca i organizmu stanowczo i konsekwentnie tak jak sobie obiecałam. Przy każdym usuwaniu miałam torbiele, cysty bądź kieszonki dziąsłowe czy zmiany zapalne w obrębie korzeni. Nie chciałam niczego ponownie ratować. Łącznie żądałam usunięcia 13 sztuk zębów w stanie zapalnym. Po pierwszych zabiegach miałam szycie po ekstrakcji i spałam po kilkanaście godzin oraz mocz aż parował, gdy puszczało znieczulenie. Z oczu płynęły naprawdę „gorące łzy” jak w piosence. Ogólny mój stan był na tyle poważny, że nie zawsze działało znieczulenie, ale ja absolutnie odmawiałam sugerowany antybiotyk i kazałam usuwać. Człowiek jest niesamowicie silny i potrafi naprawdę sporo przetrwać, jeśli się uczciwie zmotywuje. Pomimo sporej utraty krwi ustępowały stopniowo ropienie, wypryski na twarzy, wchłaniały się guzki, głowa bolała już sporadycznie i przestałam mieć kilkudniowe zaparcia. Odliczałam godziny do kolejnych ekstrakcji, bo po każdej miałam się lepiej.

POKRZYWA według mojego mniemania pokazała mi gdzie jest przyczyna moich wieloletnich problemów zdrowotnych. Przy martwych zębach nie było ukrwienia i unerwienia w szczęce a tym bardziej żadnego odżywiania zęba – (w moim przypadku kilku zębów obok siebie) a przez nagryzanie pokarmów, mówienie, nocą przy zagryzaniu bakterie beztlenowe przedostawały się do okolic węzłów chłonnych i mózgu dając mi szereg dolegliwości. Ból był tak silny że nie miałam ochoty budzić się kolejnego dnia by znów tego doświadczać. Tego cierpienia nie da się w żaden sposób opisać a „pracowałam” na nie latami nie zwracając uwagi na wcześniejsze symptomy organizmu świadczące o braku równowagi. Pozwalałam na tłumienie ich ale nie skupiałam się na przyczynach.

Serdeczni ludzie, którzy macie czasem dość swych cierpień jak ja miałam najważniejsze to słuchać własnego organizmu i zaufać osobom, które mają własne doświadczenia i dzielą się swoją wiedzą bezpłatnie. Pamiętam, że na drodze do zdrowia pielęgnowałam motywację wewnętrzną: robię to dla siebie, jestem silniejsza niż przed kilkoma tygodniami, obudzę się mniej zmęczona, przestaną mi wypadać włosy, nie będę mieć nadwagi… Warto mieć taki notatnik postępów – w chwilach słabości – otwieramy go i motywuje nas niesamowicie.

Jak wspomniałam pokrzywa wskazała mi na stany niedotlenienia i zapalenia. Usunęłam w przeciągu kilku miesięcy przyczynę a pokrzywę traktuję, jako roślinkę leczniczą i ma miejsce w ogródku. Poza tym sporo skrzypu i stokrotek zdobi okolicę naszego domu i z przyjemnością i szacunkiem z nich korzystam chodząc na boso czy po piachu czy po trawie. Wzrok w lewym oku poprawił mi się na tyle, że nie potrzebuję nosić okularów. Kolejny powód do radości, który doceniam każdego dnia.

Pijąc pokrzywę czy inne napary mieszane z liści czy kwiatów zebranych własnoręcznie już teraz po usunięciu tych wszystkich martwych zębów nie mam już wcześniej opisanych dolegliwości. Odnalazłam radość w zbieraniu roślin, które wcześniej uważałam za chwasty. Zamiast wypijanych wcześniej wielu popularnych kaw piję kawę żołędziową lub z korzenia mniszka czy topinamburu. Tylko taki rodzaj kawy preferuje mój organizm oczywiście bez mleka czy cukru. Dbam o to by właściwie nawadniać swój organizm i zapobiegać uczuciu pragnienia. Zaprzestałam picia soków z sokowirówek, które wcześniej mi zalecali specjaliści na rzecz ciepłych naparów i ciepłej wody.

Zdałam się na zdanie pana Władysława: „Pamiętaj, że kawa, herbata i inne używki uniemożliwiają przyswajanie wielu cennych składników ze spożywanej żywności, a także niszczą te, które są w organizmie, szczególnie witaminy z grupy B.” Między zabiegami na chirurgii szczękowej spożywałam sporo lodów czekoladowych i piłam gotowaną nać marchwi czy pietruszki oraz wodę z miodem czy zsiadłe mleko a po zdjęciu szwów gotowaną cebulę z miodem albo herbatę z liści brzozy, stokrotek, malin – co było dostępne. Niesamowicie mi takie napoje smakowały i dalej je stosuję w zależności od zachcianki organizmu. Na szczękę stosuję okłady z kapusty – nie mam żadnych wyprysków, zaczerwienień, przestały psuć się nieliczne jeszcze zachowane własne zęby w szczęce. Stosuję konsekwentnie codzienne ssanie oleju. Od roku jestem posiadaczką ruchomych protez i odzyskuję dawną siłę, kreatywność i radość życia.

W czasie wolnym zajmuję się małym ogródkiem i krzewami jak borówki amerykańskie, porzeczki, rokitnik, brzoskwinia, aronia… Na więcej nie pozwala mi rozmiar działki, na której jest domek. W czasie zimowym cztery południowe okna wypełniają się doniczkami z zasianymi natkami marchwii, pietruszki. Konieczny jest też szczypiorek, jarmuż czy burak naciowy oraz rzeżucha czy rukola. Nawet w okresie zimowym można mieć swoje „zieleninki”. Wystarczy gleba, nieco słońca i deszczówka. Do ziemi dodatkowo wsypuję skorupki jajek czy podlewam wodą po ugotowaniu jajek albo stosuję kilka kropel jodu (wzbogaca nać w niezbędne minerały).

Odkąd odżywiam się tym, co wzrasta w słońcu czy to na parapecie czy w ogródku to moja waga utrzymuje się od kilku miesięcy na stałym poziomie (50 kg) a ja jem wyłącznie, gdy poczuję głód.

Posiłki przygotowuje najczęściej sama i nie spożywam ich przy oglądaniu telewizji czy laptopie lub podczas rozmowy przez komórkę. Celebruję czas na posiłek i skupiam się na kilkukrotnym przeżuwaniu zanim połknę. Przestałam mieć dolegliwości żołądkowe. Posiadanie protez ruchomych dało mi kolejne doświadczenie jak ważne jest przeżuwanie i mieszanie ze śliną no bo żołądek nie ma zębów;). Staram się go nie obciążać niedbałym jedzeniem.

Czasami na śniadanie zjadam zupę wyłącznie na samych warzywach (moje ulubione to kapuśniak czy ogórkowa)a czasami fasolę z masłem i solą posypane rzeżuchą. Są dni gdy mam zachciankę wyłącznie na zsiadłe mleko z ziemniakami i solą kłodawską. Odkąd przestałam gotować zupę na składnikach odzwierzęcych przestałam się pocić tak „śmierdząco”. Bywa, że na śniadanie spożywam cztery jabłka i kilka gruszek i nie odczuwam głodu do wieczora. Na kolację potrafię zjeść połowę masła o wysokiej zawartości tłuszczu z posiekaną cebulką i szczypiorkiem albo wypić kilka żółtek z kakao. W słoiczku mam przygotowane gomasio według przepisu Pana Kostkowskiego oraz zmielone suszone kurki (grzyby), którymi również posypuję pożywienie. OD OKOŁO DWÓCH LAT NIE BYŁAM ANI RAZU PRZEZIĘBIONA nie wspominając już o dolegliwościach, które trapiły mnie od lat. To najwspanialszy prezent, jaki mogłam sobie podarować – świadomość. Dopiero zrozumienie, że organizm to całość i należy uważać komu się ufa – skutkuje widocznymi pozytywnymi efektami.

Od paru miesięcy stosuję zioła, które sama zbieram. Z dziurawca robię olej i wsmarowuję go w nadnercza oraz szczękę. Z papierówek robię ocet jabłkowy i dodaję do ciepłej wody lub w rozcieńczeniu z wodą przepłukuję nim jamę ustną. Liście lub kwiaty, które suszę to lipa, rokitnik, krwawnik, mięta, melisa, liście poziomek, czarnej porzeczki, malin, jagody, forsycja, fiołek trójbarwny itp itd. Nabrałam ogromnej pokory do roślin – szczególnie tych które rosną w moim najbliższym otoczeniu przy przydomowym ogródku. Mam nawet tkane płótno z pokrzywy, które zostało przeszyte na prześcieradło i pod którym śpię, poduszki są z gryki a poszewka z bawełny. W swoich zbiorach mam liście brzozy, igły sosny i wiele innych. Stosuję kąpiele krzemionkowe – używam wyłącznie deszczówki do macerowania skrzypu czy pokrzywy. W zapomnienie odeszły wszelkie zmiany skórne czy problemy z wypadaniem włosów. W pokoju gościnnym i sypialni znajdują się skrzydłokwiaty, żyworódka, geranium i aloes a w łazience paprocie. Temperatura w domu to maksimum 21 stopni zimą a w sypialni palone są świece z naturalnego wosku pszczelego.

Weekend w moim przypadku służy do odpoczynku umysłowego i kontaktu z naturą lub by pozwiedzać okoliczne zamki, pałace czy po prostu pospacerować i zachwycić się śpiewem ptaków czy urokliwymi widokami z dala od osiedla.

Wyrazy wdzięczności dla mojego drugiego męża za to, że woził mnie na wszystkie zabiegi chirurgii szczękowej oraz za ogrom cierpliwości, którą się wykazał w tym czasie, gdy nie szło patrzeć na to jak cierpiałam… Jako jedyny nie kwestionował moich decyzji i wiózł mnie na wybrane przeze mnie wykłady, gdy miałam potrzebę w nich uczestniczyć. Bez niego nie dałabym rady się podnieść i mieć możliwości własnych upraw. To dzięki niemu trawniki zostały zamienione na ogródki warzywne i posadził krzewy.

SERDECZNIE DZIĘKUJĘ Panu Władysławowi za poświęcony nam czas (pojechaliśmy z wielkopolskiego by się spotkać w kieleckim), część własnych cennych dla mnie książek (z dedykacją) oraz mąkę z płaskurki i olej, który Pan dla nas wytłoczył. Chleb był pyszny a olej z lnu po prostu piłam sam, bo tak uznałam za słuszne a podarowany był z serca i z pozytywną energią.

Czytelnikom życzę właściwych wniosków i dziękuję za uwagę

Ola, wielkopolskie

Jeśli zapragniecie poznać Olę i z nią rozmawiać to wkrótce będzie to możliwe. Planuję cykl audycji, będących rozmowami na żywo z ciekawymi osobami.
Kto wie jak to zrobić, proszę niech napisze w jakie urządzenia się zaopatrzyć oraz jakie aplikacje czy programy wybrać.

Zabrać buty i poszczuć psem – sarkoidozę [91]

W komentarzu pod moim artykułem: Nowotwory a krzemowy paradoks Lucyna napisała cięgiem bez interpunkcji, z licznymi błędami, że czyta wszystko co piszę, że miała kupować „krzem aktywny”, że znajomy jej polecił, że „to dla męża na jego odporność na sarkoidozę”, że dużo czytała o tej chorobie, pyta czy poleciłbym kupić „ten krzem” (nie wyjaśniając jakie paskudztwo tak nazywa i zatajając, że pakowane jest w trujący plastik), pyta czy jest coś skuteczniejszego, pomocnego także w sarkoidozie, zaznacza, że wie iż „to jest choroba także układu odpornościowego”.

Odsyłam do radia Maryja

Lucyna poruszyła wiele wątków wykazując ogrom niezrozumienia i arogancji. Nad niezrozumieniem możnaby się zastanowić, jednakże arogancję można tylko piętnować. Tym bardziej, że zalewa nią nawet samego Stwórcę, Matkę Naturę, mnie – dzielącego się z Wami moim doświadczeniem, w końcu organizmy swój i męża.
Ponieważ „zapomniała” się przedstawić, napisać coś o sobie, mężu (którego chce leczyć moimi rękami), wyjaśnić dlaczego zwraca się do mnie, odsyłam do Radia Maryja, gdyż tam uczą manier.
Wszystko, co piszę nie dotyczy personalnie jakiejś jednej Lucyny, lecz wszystkich tak postępujących. Tak więc niniejszy esej nie jest prywatną odpowiedzią jakiejś Lucynie. List Lucyny posłużył mi tylko za inspirację.

„krzem aktywny” kontra Dar Niebios i Matki Natury

Nie wiem co Lucyna nazywa tak dziwacznie „krzem aktywny”. Zapewne zakłada ona w swej arogancji, że ja też pochłaniam reklamy, którymi ona nasiąka. Świadomie czy nieświadomie to bez znaczenia, sugeruje ona, że Boży krzem, dar Niebios i Matki Natury miałby być nieaktywny i niegodny stosowania. Czy dlatego odrzuca ten z Natury, że jest darmo?

Zamiast korzystać z Natury w swej arogancji posunęła się nawet do tego, by kupować wodę w butelkach z trujących tworzyw syntetycznych nazywaną „krzemem aktywnym”. Zapewne jej podświadomość wie, że to trucizna i dlatego świadomość popycha ją by na mnie przerzucić odpowiedzialność za stosowanie polecanego przez sąsiada specyfiku, będącego w rzeczywistości oszustwem, na domiar plugawiącym Matkę Naturę.

Skąd tyle arogancji dla CUDu, jakim jest nasz organizm? CUD = Ciało, Umysł, Duch.
Skąd tyle braku szacunku dla Natury?
Skąd tyle głupkowatego zachwytu reklamowanymi chemikaliami?

Doświadczanie poprzez kieszeń

Najskuteczniej uczymy się przez kieszeń, nie będę więc nikomu odbierał tej możliwości. Im więcej wydacie, im szybciej zbankrutujecie im szybciej rozczarujecie się , tym szybciej zmądrzejecie. Jednakże kupując drogie i dziwaczne paskudztwa w plastikowych opakowaniach doświadczajcie, doświadczajcie, doświadczajcie i piszcie o swoim doświadczeniu.

Arogancja zabija dar myślenia

Dziś kupisz trochę wody w plastikowej butelce, jutro trochę powietrza w plastikowej torbie. Jak długo pociągniesz na plastikach? A co zrobisz gdy braknie kasiory na kolejną porcję, a nie będziesz umiała wrócić do oddychania z Natury i jedzenia z Natury?

Tylko Prawda tajemnicą skuteczności

Dobrze ponad pół wieku temu nastawiłem się na sto procent skuteczności. Skuteczność osiągam dzięki prawdzie. Aby być skutecznym wystarczy być prawomyślnym i prawdomównym. Kto odrzuca zakłamanie także doświadcza skuteczności.
Nikomu traktującemu Naturę i własny organizm tak, jak Lucyna nie udaje się wyzdrowieć. Cierpiętnicy usiłują przerzucić na innych, także na mnie odpowiedzialność za skutki swych poczynań, więc zadręczają mnie głupawą paplaniną (w mowie i piśmie). O krzemie z Natury mówiłem i pisałem w wielu miejscach, także na tej stronie. Poczytajcie ze zrozumieniem, postosujcie konsekwentnie, zdrowiejcie i chwalcie się efektami.

Jeszcze masz wybór

Lucynopodobni! Jak wspieracie moją działalność? Kiedy sięgnęliście po moje książki?  Kosztowaliście mojej krzemionkowej kaszy? Kąpaliście się w krzemionkowym owsie? Regenerujecie system nerwowy wyciągiem z owsa?

Gdy zaczniecie jadać moją krzemionkową kaszę i kąpać się w moim krzemionkowym owsie,  problemy, którymi mnie dręczycie będą łagodnieć i zanikać. To łatwo sprawdzić. Jeszcze macie wybór: jeść moją krzemionkową kaszę i kąpać się w moim krzemionkowym osie i zdrowieć i opisywać własne doświadczenia, albo nadal gorzknieć szukając lepszych lekarzy, lepszych leków, lepszych suplementów… Jeszcze macie wybór! W krematoriach, które na nas szykują papu będzie k-r-e-m-a-t-o-r-y-j-n-e.

Pijawice

Lucynopodobni nie szanują mądrzejszych od siebie, usiłują ich wydoić, wyssać ile im się uda. Ale to nie pijawki, bo pijawki w zamian za wyssaną krew dają substancje o właściwościach przeciwzakrzepowych, rozszerzających i uszczelniających naczynia krwionośne, przeciwhistaminowych, przeciwbólowych, antybiotycznych, regenerujących skórę i komórki nerwowe. To roszczeniowe p-i-j-a-w-i-c-e. Pragną chłapać, chłapać nie dając nic w zamian i wciągnąć w bagienko, które tworzyli latami.

Bez ziemi też można mieć zdrową żywność

Ja nie mając swojej ziemi orkisz uprawiałem na cudzym. Mam zbiory ledwie z półtora hektara, więc nie szukam zbytu, lecz chcę ów zdrowotny cud Natury rozpowszechniać. Oddam w dobre ręce zarówno tym, którzy go wysieją jak i tym którzy będą go jeść dla zdrowotności. Do młyna i kaszarni jeździmy osobówką więc niewielkie ilości przerabiamy. Dzięki temu mąki i kasze mamy zawsze świeże.

Nie wystarczy chcieć

Niczego ode mnie nie dostaniesz tylko dlatego, że żądasz. Dostają tylko zobowiązujący  się dzielić swoim doświadczeniem. Z Waszych doświadczeń ma powstać książka. I to nie taka, jakich wszędzie pełno, ale Wasza, prawdziwa, z Waszych prawdziwych doświadczeń.

Prawda wyzwala

Przestań hołdować chemikaliom i niszczyć za prawdomówność, bo szkodzisz także sobie i Twoim dzieciom! Porównaj swoje samopoczucie po mojej kaszy z samopoczuciem po fanaberiach, którym ulegasz. Wówczas poznasz prawdę, a prawda Cię wyzwoli.

Tylko natura uzdrawia

Moja krzemionkowa kasza organizm wzmacnia i regeneruje. Po niej nawet sarkoidoza i większość problemów ustępuje samoczynnie, czyli tak, jak ustępuje mrok wraz ze wschodem Słońca – czym więcej Słońca tym mniej mroku. Leczyłaś/eś się przeróżnymi specyfikami i wiele lat doświadczasz ich nieskuteczności. Teraz pojedz mojej kaszy i opisz swoje doświadczenie.
Ja wiem, że nie ma równie skutecznego i łatwo dostępnego źródła łatwo przyswajalnej krzemionki i innych cennych związków prozdrowotnych. Ty możesz to sprawdzić i napisać czego doświadczyłaś/eś.

Krzem a krzemionka

Krzem to czysty pierwiastek, a organizm przyswaja związek krzemu SiO2, czyli krzemionkę. Tylko Natura daje zdrowie, odporność, długowieczność, a handlarze karmią złudzeniami. Wiara w cudowne suplementy przeraża i poraża. Skąd tyle naiwności?

Nie niedobór lecz nadmiar!

Spożywanie reklamowanego chemizowanego paskudztwa miałoby oczyścić z gnoju gromadzonego dziesiątki lat? Sarkoidoza i wiele innych współczesnych chorób nie powstały z niedoboru czegoś tam, lecz z nadmiaru, przeciążenia, niewydolności organizmu do samooczyszczania się. Dodawanie do śmietnika choćby brylantów nie oczyści go. Łagodnienie sarkoidozy będzie następowało wraz z pozbywaniem się śmieci, które ją przez lata tworzyły. Zdrowienie bez leków i bez lekarzy odbywa się nie wskutek jadania czegoś, lecz wskutek zaniechania zanieczyszczania własnego organizmu.

Sarkoidoza

Lucyna napisała „to jest choroba także układu odpornościowego”, bo chciała zabłysnąć, że się naczytała. Naczytała się bzdur, bowiem sarkoidoza nie jest „chorobą także układu odpornościowego”. To śmiecie i robactwo są przyczyną zarówno wyniszczania wszystkich narządów i układów (także immunologicznego) jak też sarkoidozy.

Sarkoidoza to jedna z wielu nazw długotrwale zaśmiecanego organizmu. To bardziej zespół objawów niż choroba. Objawów zaśmieconego organizmu. Zaśmiecanego długotrwale i nie tylko tym, co jadał chorujący i czym karmił hodowane w sobie pasożyty, ale także ich metabolitami. Odchody pasożytów zatruwają organizm przeróżnie, bo i pasożyty są przeróżne i w przeróżnych miejscach bytują i przeróżnie bywają karmione. Tych przyczyn nie biorą pragnący leczyć, leczyć, leczyć, do końca życia, a często nawet po śmierci. Czym szybciej to zrozumiesz i zaczniesz oczyszczać swój organizm z tego, co w nim zalega, rozkłada się, gnije i go zatruwa, tym większe masz szanse na powrót do zdrowia. Powrót automatyczny, tak jak automatycznie pojawia się światło wraz z ustępowaniem mroku.

Groźniejsze od robali są ich metabolity

Słowa „robactwo” używam nie ściśle, lecz w rozumieniu wszelkich pasożytów wraz z ich metabolitami. To, że robale cię żrą jest szkodą mniejszą od szkód powodowanych tym, co one wydalają i czym zatruwają twoje komórki, narządy, układy. Przestaniecie – Ty i Twoje pasożyty – zasrywać Twój organizm, to on sam się oczyści. Nie potrzeba mu w tym pomagać, wystarczy przestać przeszkadzać!

Porównaj i napisz

Porównacie samopoczucie po mojej kaszy z samopoczuciem po fanaberiach, którym dotychczas  ulegaliście to doświadczycie różnicy. Potem już sami zadecydujcie czy zostać przy nowym doświadczeniu czy wracać do starego. Jedyne co ja zalecam to zabrać buty i poszczuć psem. Jak taki zabieg wpłynie na organizm łatwo przekonać się. Darmowe wypocenie toksyn, darmowy masaż receptorów…  A nie tylko receptory będą masowane. Przepona, żołądek i jelita także.

Opiszcie swoje powroty do zdrowia po mojej kaszy z orkiszu i wszystkim, co pisałem.

Dość hipokryzji

Od tej pory do wszystkich, którzy mojej kaszy nie znają apeluję, miejcie ambicje powstrzymać się od zadręczania mnie waszymi problemikami dopóty dopóki nie skosztujecie mojej kaszy.

Kozieradka niedoceniana przyprawa i lek [48]

Fragment książki: „Brzuch ma rozum” – wywiad sprzed dwudziestu lat

Bogatym źródłem łatwo przyswajalnych soli mineralnych są mało doceniane u nas rośliny przyprawowe i lecznicze. O przyprawach mówisz i piszesz w różnych miejscach więc tu poproszę o tylko jeden przykład.

Dobrym przykładem są nasiona kozieradki, bowiem zawierają mnóstwo wartościowych i niezbędnych dla zdrowia związków mineralnych, m.in: potas, sód, magnez, wapń, kobalt, mangan, fosfor, cynk, krzem, siarkę, żelazo, miedź…

Sproszkowane nasiona kozieradki można używać w kuchni, jako cenną przyprawę usprawniającą procesy trawienia i przyswajania pokarmów oraz zwiększającą aktywność układu odpornościowego.

Równie wartościowych roślin jest sporo, także wśród dawniej po­wszechnie stosowanych przypraw, które w dzisiejszej dobie pośpiechu są wypierane przez przemysłowe wegety, kostki rosołowe, sosy, zupy w proszku, majonezy, keczupy i inne dodatki oparte na syntetycznych paskudztwach nazywanych zazwyczaj „polepszaczami”.

Kozieradka

Kozieradka pospolita (Trigonella foenum-graecum), roślina jednoroczna z ro­dziny motylkowatych. W starożytnych Chinach, Indiach, Egipcie i Grecji była używana jako pożywienie, pasza dla zwierząt i lek. Prażone nasiona spożywano jako pokarm wzmacniający i odmładzający. Na Bliskim Wschodzie tuczono nią kobiety w haremach. Używana była do leczenia gorączki i wysokiego ciśnienia krwi. Uprawa kozieradki rozpowszechniła się w Zachodniej Europie wraz z roz­wojem zakonów benedyktynów. Stosowano ją wewnętrznie w chorobach: kobie­cych, płuc, wątroby, nerek, oraz zewnętrznie w leczeniu ran i chorób skórnych.

Obecnie jest uprawiana, również w Polsce, w niewielkich ilościach na żyznych, lekkich glebach.

Surowcem leczniczym są nasiona. Zawierają do 30% substancji śluzowych, flawo­noidy, saponiny, białka, tłuszcze, gorycze, sole mineralne (potas, sód, magnez, wapń, kobalt, mangan, fosfor, cynk, krzem, siarka, żelazo, miedź), witaminę PP, hormony sterydowe, olejek eteryczny i inne związki. W celu optymalnego wyko­rzystania składników czynnych, nasiona kozieradki muszą być sproszkowane lub roztarte.

Kozieradka jest stosowana zewnętrznie jako lek śluzowy przy ropnym zapaleniu skóry, czyrakach, żylakach, do płukania gardła… Preparaty z kozieradki stosowane wewnętrznie usprawniają procesy trawienia i przyswajania pokarmów oraz zwięk­szają aktywność układu odpornościowego.

Jeśli komuś nie odpowiada zapach nasion kozieradki może stosować je w mieszan­kach z innymi ziołami.

Przetwory z kozieradki stosuje się przy braku apetytu, stanach zapalnych przewodu pokarmowego, po zatruciach pokarmowych, a także jako środek wzmacniający, oraz osłaniająco przy stosowaniu lekarstw uszkadzających błonę śluzową przewodu pokarmowego.

W kuchni kozieradkę możemy stosować do przyprawiania serów i jako składnik niektórych przypraw np. curry, a w kosmetyce do odżywczych maseczek kosme­tycznych, leczenia łojotoku, trądziku i stanów zapalnych skóry.

Jeśli ktoś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych ceni taką wiedzę wyślij mu SMS-a lub e-mail z adresem: www.ambasadorzdrowia.pl



Nowotwory a krzemowy paradoks [47]

Producenci nowotworów

Już u ponad jednej trzeciej polskiego społeczeństwa zdiagnozowano nowotwory. Dodając do tej ilości chorych niezdiagnozowanych sytuacja jest przerażająca jak nig­dzie więcej na świecie.

Masowo na nowotwory chorują dzieci mieszkające na wsi. To zapewne skutki opry­sków truciznami, którymi ich rodzice i sąsiedzi spryskują, a raczej zlewają pola, sady, podwórka, pobocza, dróżki. Jak na ironię te trucizny nazywane są „środkami ochrony”, mimo iż one niczego nie chronią, natomiast trują wszystko wokół.

Miejskie dzieci zjadają chemię, którą wieś rozpyla i rozlewa, wiejskie dzieci ją także wdychają.

Powszechnie uważa się, że miasta są skażone spalinami samochodów, jednakże w miastach pszczoły są w lepszej kondycji niż na wsiach, gdzie masowo giną od opry­sków. Oczy­wiście i w miastach i na wsiach pszczoły wyniszcza też elektrosmog, ale tu skupiam się na odwróceniu ról, jako że do niedawna wieś kojarzyliśmy z produkcją żywności. Czy ta żywność jeszcze żywi czy już tylko truje? Czy zasługuje na nazywa­nie jej żywnością?

Do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku na polskich wsiach nie było nowotwo­rów trzewi. Nastawały wraz z rozprzestrzeniem się przemysłowej żywności i wraz z jej upowszechnianiem stawały się coraz większą plagą.

Dawniej przed nowotworami chroniły naturalne fermenty, bowiem w każdym domu kiszono żur, z którego gotowano barszcz, w drewnianych beczkach kiszono kapu­stę, wypiekano chleb na zakwasie, w kamiennych garnkach zsiadało się mleko, robiono twarogi, wyciskano sery, po których zostawała serwatka, wyrabiano masło, po którym zostawała maślanka, każde gospodarstwo miało świeże jajka, warzywa, owoce, kasze…

Dziś większość mieszkańców wsi jada trującą paszę przemysłową. Tego świństwa nie wolno nazywać żywnością. Jeśli gdzieś jeszcze kiszą kapustę to zwykle w becz­kach z syntetycznego plastiku i wyłożonych folią z syntetycznego plastiku. Choć wia­domo, że plastiki zawierają silne trucizny, producenci mówią, że są przeznaczone do żywności. Żur, barszcz, do niedawna powszechną strawę już mało kto umie ugotować, więk­szości wychodzi raczej zupa kiełbasiana.

Nowotwory a krzemionka

Wiemy, że żydzi nie chorują na nowotwory i większość chorób, które nas wynisz­czają. A czym się oczyszczają z wszędobylskich toksyn, także elektromagnetycznych? Kąpielami! My też możemy kąpielami oczyszczać, wzmacniać, uodparniać… Wiele ziół można do tego wykorzystywać. Szczególnie polecam zasobne w krzemionkę: ziele owsa, najlepiej zebrane przed kwitnieniem, rdesty, pokrzywy z korzeniami, kłącze perzu, skrzyp, poziewnik, poziomki, porzeczki… Kto nie ma ziela owsa może stosować słomę owsianą, jednak ziele owsa zebrane przed kwitnieniem jest bardziej wartościowe. Uprawiam owies bez chemii, teraz, kiedy ziarna w kłosach są jeszcze miękkie jest najodpowiedniejszy. Mogę potrzebującym wysyłać.

Ponieważ krzem jest bardzo twardy to przez zalewanie wrzątkiem papierowej saszetki z odrobiną ziółek nie pozyskamy krzemionki. Polecając takie sposoby zaparza­nia farmacja chce byśmy nie osiągali dobrych rezultatów i sami rezy­gnowali z ziół, by łatwiej było rokefelerowskim oprawom eliminować je z użycia.

Krzemu na Ziemi jest najwięcej po tlenie, bo aż 25 % wagowo. Skoro jest go tak dużo w przyrodzie i w naszym najbliższym środowisku to dlaczego brakuje go w naszych organizmach?

– Dzieci mają dużo krzemu, a starzejąc się tracimy krzem, a nie wapń.

– Wszystkie rośliny czerpią z ziemi krzem, a rośliny mamy w zasięgu ręki.

– Niedobór krzemu powoduje brak odporności. Około 90 % populacji cierpi na nie­dobór krzemu, zakwaszenie organizmu, niską odporność…

– Gdy zranimy się nasz organizm wysyła krzemowe „wojsko”, dzięki temu ciało regene­ruje się.

– Gdy brakuje krzemu skóra traci elastyczność i zdolność pełnej regeneracji, stąd długie i trudne gojenie się ran i blizny po ranach, zabiegach chirurgicznych, szwach.

– Tkanka nowotworowa wbudowuje w siebie krzem pozbawiając organizm, szcze­gólnie mózg, aktywnego krzemu.

– Medycy podstępnie przymuszają nas do pochłaniania coraz większych ilości wap­nia. Nie przekonują, bo nie mają argumentów lecz przymuszają kłamstwami i stra­szeniem.

– Reklamami natrętnie przymuszają do pochłaniania coraz większych ilości jogur­tów i przeróżnych przemysłowych przetworów wapniowych.

– Starych ludzi niegrzecznie nazywamy wapniakami – czy brakuje im wapnia czy ra­czej mają go tak duże nadmiary, że odkłada im się jako zwapnienia? Skoro mają dużo wapnia to, co z krzemem? Obserwujmy i analizujmy.

Czym więcej wapnia tym mniej krzemu. Wyciągajmy wnioski.

Kości łamią się tym, którzy nadużywają wapnia.

Naiwność, próżność, brak wiedzy, głupotę wykorzystują handlujący preparatami rzekomo krzemowymi, np. wodą z dodatkiem ziemi okrzemkowej. Ten intratny biznes kwitnie dzięki naiwności osób próżnych i podatnych na opowieści producentów i handlarzy. A wystarczyłoby jadać więcej roślin, pić wodę ze źródeł i studni, a najłatwiej i najszybciej nasycimy organizm krzemem poprzez kąpiele w ziołach bogatych w krzemionkę.

Marketing to sztuka skutecznego oszukiwania.

Już wspomniałem, że szczególnie polecam ziele owsa, zebrane przed kwitnie­niem, ale jest wiele ziół bogatych w krzemionkę, np. rdesty, pokrzywy z korzeniami, kłącze perzu… Gdy nie ma ziela owsa można stosować słomę owsianą. Proszę pamię­tać o długim macero­waniu. Z wywaru ziół, które stosujemy do kąpieli można nieco odlać do picia.

Spośród produktów spożywczych bogatych w krzemionkę polecam kasze: jaglaną, gryczaną, orkiszową i wszystkie warzywa, szczególnie korzeniowe. Trzeba jednak pa­miętać, że zboża dosuszane na polach tuż przed zbiorem randapem/glifosatem są tru­jące.

Kąpiele krzemionkowe pomogą żyć zdrowo

Każdemu niezależnie jaki ma problem polecam kąpiele w ziołach bogatych w krze­mionkę. Nie musi to być skrzyp, bo każda roślina zawiera krzemionkę.

Polecam i do kąpieli i do picia ziele owsa, pokrzywy (z ko­rzeniami), klącze perzu, ziele rdestu, poziomki, poziewnika, a do jedzenia kasze: gryczaną, jaglaną, orkiszową, owsianą, płatki owsiane…

Powtarzam: Niedobór krzemu to paradoks, bo krzemu jest najwięcej po tlenie, a nam krzemu brakuje. Rodząc się mamy dużo krzemu, starzejąc się tracimy krzem, nie wapń, mimo to medycy, farmaceuci, handlowcy podsuwają nam wapno w medykamen­tach i przemysłowych przetworach mlecznych, przez co dysproporcja po­między Ca a Si pogarsza się jeszcze bardziej.

Znaczenie równowagi między Ca a Si łatwiej zrozumieć na domu. Który łatwiej ogrzać: mały z kompletem ścian, czy wielki bez ściany na którą zabrakło budulca? Albo na samochodzie, w którego kołach ciśnienie jest prawidłowe lub w dużej dyspro­porcji.

W sprzedaży są suplementy krzemowe, a raczej woda z nieznaczną zawartością krzemu, ledwie tysięczny ułamek procenta. Jak trzeba być głupim, żeby kupować namiastkę tego, co jest w każdej roślinie, którą mamy na wyciągnięcie ręki. Dziś naciągają na kupno wody z krzemem, jutro – powietrza z tlenem.

A dlaczego nam to sprzedają? Bo kupujemy!

Producentem wody w plastikowych butelkach nazywanej „krzem”, „krzem z borem” i innych cudowności sprzedawanych na masową skalę jest „wynalazca” z miasta K. Wykonuje on leki dla prezesa K., bandyty który doprowadził do zalegalizowania depopulacji Słowian/Sławian/Polaków Roundupem/glifosatem, genetycznie modyfikowanymi zarazami, wyniszczającymi szczepieniami, chemitralsami…

Młody ambitny dziennikarz sugerował temu producentowi wody nazywanej „krzem” , „krzem z borem” itp. cudowności, by wykorzystał kontakt z prezesem K. jako szansę zmiany tego stanu rzeczy.

Skąd o tym wiem? Bo to był mój pomysł i to ja go tam wysłałem.

Zapewne prezes K. nie ma takiej władzy, by zmienić ten stan rzeczy, ale mógłby chociaż przyznać, że to zamierzona depopulacja. Producent wody nazywanej „krzem”, „krzem z borem” przedkłada mamonę za utrzymywanie przy życiu zdemoralizowanej, zwyrodniałej bestii ponad los polskich dzieci.

Niech zdechną obaj jak najprędzej, niech wszelki ślad po nich zaginie.

Natomiast Wy wszyscy przemyślcie konsekwencje stosowania leków i suplementów od takich zwyrodnialców jak producenci Cyklonu B, glifosatu, Roundupu, Aspartamu, leków dla prezesa K., wody nazywanej „krzem”, „krzem z borem” itp.

Najlepszy i najważniejszy suplement diety

Który z suplementów jest najważniejszy? A który jest najlepszy? Jeśli najważniejszy, a przy tym najlepszy to zapewne najdroższy?

Jest niezbędny do życia. Do­stępny dla każdego. Prawie nikt go nie docenia. Można stosować w każdym wieku. Dla kobiet, mężczyzn, dzieci. Tani.

Temu, kto dba o zdrowie, daje dobre rezultaty. Naprawdę dobre rezultaty niedu­żym kosztem. Każdy może taki suplement regularnie spożywać, zażywać, stosować.

To WODA, najlepszy suplement na świecie. A także najważniejszy. Niestety więk­szość ludzi nie pije wody regularnie. Czasami robią tak długie przerwy, że występuje pragnienie, lub nawet suchość w ustach. W ten sposób ciało woła: „wody, Wody, WODY!”.

Co te sygnały oznaczają? Jeśli chce się pić i czu­jemy suchość, to organizm JUŻ SIĘ ODWODNIŁ.

W podręcznikach fizjologii napisano, że pragnienie jest wynikiem wewnątrz- i ze­wnątrzkomórkowego odwodnienia. A więc oznacza odwodnienie. Im częściej taka sytuacja następuje, tym gorzej dla zdrowia. Nie czekajmy, aż zachce się pić. Trzeba przez cały dzień popijać od czasu do czasu małymi łykami. Nie chciwie niczym ziemia spękana od suszy. Dzięki temu unikniemy odwodnienia i zrobimy mały, ale ważny krok w kierunku zdrowia.

Jeśli komuś z Twoich bliskich, przyjaciół, znajomych spodobałaby się prezentowana tu wiedza wyślij mu SMS-em lub e-mailem adres tej witryny: www.ambasadorzdrowia.pl

autyzm, wodogłowie, padaczka, szkody poszczepienne [43]

Od jakiegoś czasu zaglądam na Ambasadę Zdrowia, bo chcę żyć zdrowo i świadomie. Mam niepełnosprawnego 13-letniego syna. Filip urodził się z wodogłowiem, ma padaczkę i białkomocz, który doprowadził do zapalenia kłębuszków nerkowych. I tutaj moja prośba, ponieważ jestem daleka od zgłoszenia się na oddział nefrologii i padania synowi sterydów (medycyna niczego innego nam nie zaproponuje). Jakie zioła mogłabym podać synowi, żeby wspomóc nerki?

Witam serdecznie.

Ostatnio dorzuciłem tu „Filtry nasze niedoceniane i sposoby dbania o nie”. Są tam zioła pomocne w opisanym problemie. Mówiłem o tym w różnych miejscach, przy różnych okazjach, więc jest także na filmach. Przypominam, że oczyszczać i wspomagać trzeba cały organizm, a nie tylko wybrany narząd.

Uważa Pani, że białkomocz doprowadził do zapalenia kłębuszków nerkowych. To pewne uproszczenie, bowiem choć zapalenie kłębuszków nerkowych pojawiło się później niż białkomocz to i białkomocz i zapalenie kłębuszków mają wspólną przyczynę – trucizny z których wydalaniem przeciążone nerki sobie zbyt słabo radzą.

Toksyny można wyprowadzać z organizmu różnymi sposobami. 13-latka można nauczyć niektórych z nich. Najbardziej odciążymy nerki nie zmuszając ich do pracy na pełnych obrotach, wyprowadzając toksyny także poprzez pozostałe systemy i narządy, szczególnie skórę (kąpiele) i płuca (oddech).

Najlepsze efekty we wszystkich problemach zdrowotnych dają kąpiele w ziołach bogatych w krzemionkę. We wszystkich, bowiem kąpiele nie tylko oczyszczają, ale także uodparniają, a czym odporniejszy organizm tym lepiej radzi sobie ze wszystkimi zagrożeniami. Te same zioła, które stosujemy do kąpieli można też pić, jednakże wpływ kąpieli jest znacznie większy, bo działają dłużej i przez dużą powierzchnię.

Zioła to potężne środki prozdrowotne, żywiące, lecznicze, ale równie potężnymi środkami prozdrowotnymi, choć niedocenianymi jest odzież z lnu, konopi, wełny. Bielizna z bawełny z dodatkiem syntetyków nie tylko nie sprzyja zdrowiu, ale wręcz je odbiera. Polecam prześcieradło z wełny i piżamę z lnu i proszę o komentarz jak pomogły.

Spośród środków spożywczych proponuję kurację moją kaszą z najstarszej odmiany orkiszu, zapomnianej, nigdy nie modyfikowanej, z uprawy na polu nigdy niespapranym żadną chemią. Cena mojej kaszy jest dwukrotnie niższa od cen kasz przemysłowych, pełnych trucizn. Ostatnie resztki moich kasz i mąk można dostać w Sztuce Dobrego Życia w Łodzi.

Moje doświadczenia z kaszą orkiszową są zaledwie kilkuletnie, ale przyjaciel, od którego zanim zasiałem własny orkisz nabyłem nasiona do siewu, a wcześniej kilka lat stosowałem jego kasze i mąki, od wielu lat samą tylko kaszą orkiszową wyprowadza dzieci z autyzmu, wodogłowia, padaczki itp. uszkodzeń poszczepiennych.

Na stronie ambasadorzdrowia.pl nie ma Pani komentarzy, ani większości odwiedzających ją. W rozmowach telefonicznych i w mailach chwalicie się odwiedzaniem mojej strony, ale komentarzy nie zostawiacie, choć wiecie, że strony żyją (są pozycjonowane) dzięki komentarzom. Przykre jest to, że zaglądacie tu wyłącznie po to by brać, nie dając nic od siebie.

Wielu blogerów na swoich stronach prosi o komentarze, serduszka, łapki w górę itp. Mnie wydawało się, że moi czytelnicy, odbiorcy, przyjaciele będą wspierać moją stronę nie na prośbę (moją), lecz z potrzeby serc (własnych). Okazuje się, że Wy nie macie serc, a ja nie mam przyjaciół.
Wam pomogą książki Louise L. Hay: „Możesz uzdrowić swoje życie”; „Twoja wewnętrzna moc. Poradnik udanego życia dla kobiet”; „Medytacje leczące duszę i ciało”; „Życie! Refleksje na temat naszej drogi życiowej”.
Ja zostawię Was wkrótce, zamykając się w pustelni. To jeszcze nie pożegnanie, ale etap przygotowywania się do życia bez telefonu i komputera.
____________________________________
Z najlepszymi życzeniami wszelkiej pomyślności
Władysław Edward Kostkowski

PS
Według Louise L. Hay:
Serce jest wyobrażeniem ośrodka miłości i bezpieczeństwa.
Zaburzenia pracy serca są skutkiem długotrwałych kłopotów emocjonalnych; braku radości; znieczulenia serca; wiary w potrzebę napięcia i wysiłku.
Zawał serca to skutek wyciskania z serca całej radości na rzecz pieniędzy lub stanowiska.
Krew symbolizuje radość obecną w ciele, płynącą swobodnie.
Choroby krwi wynikają z braku radości; braku dopływu nowych pomysłów i koncepcji.
Zakrzepy są skutkiem zamknięcia przepływu radości.

 

Sól kamienna, himalajska, kłodawska… – którą wybrać? [34]

Soli używamy na co dzień. Konsumenci sól stosują jako najczęstszą z przypraw dla poprawienia smaku. Producenci i przetwórcy żywności sól stosują jako konserwant dla zabezpieczania żywności przed zbyt szybkim psuciem i dłuższego jej przechowywania.

Sól spożywcza i drogowa

Mało kto zastanawia się czym jest sól, jednakże coraz więcej osób poszukuje soli lepszej. Szczególnie odkąd dowiedzieliśmy się, że zamiast soli spożywczej powszechnie stosowana jest sól drogowa.

Polska sól różowa, biała, niebieska

Wielu wybiera różową, reklamowaną i drogą sól himalajską, ale mało kto wie, że w Polsce mamy pokłady soli różowej. W Kopalni Soli w Kłodawie (w połowie drogi pomiędzy Poznaniem a Warszawą) wydobywana jest sól różowa, biała, a także błękitna. Wprawdzie sól błękitna jest rzadkością, ale z rzetelności wspominam tę ciekawostkę.

Czy sól nazywana himalajską jest warta wyższej ceny?

W dobie pogoni za szybkim zyskiem kosztem zdrowia, a nawet życia bliźnich nawet sól jest fałszowana i podbarwiana. Po co więc szukać soli egzotycznej narażając na szwank zdrowie swoje i rodziny, podczas gdy w Polsce są znaczne pokłady soli? I do tego najlepszej z najlepszych!

Polska zawsze była solną potęgą, w Polsce były liczne kopalnie, niegdyś nazywane żupami solnymi.

W dawnej Polsce żupą solną nazywano kopalnię soli, zwykle w posiadaniu książąt lub królów. Żupą solną, tak jak kopalniami kruszców zarządzał żupnik (mianowany urzędnik królewski). Oprócz żup królewskich istniały również żupy prywatne.

Polskie kopalnie soli

Najstarsze polskie kopalnie soli były w Wieliczce i Bochni. Od XIII wieku nazywano je kopalniami soli kamiennej.

W średniowiecznej Polsce były dwa obszary wydobycia soli:
– podkrakowski, złożony z żup w Wieliczce i Bochni – działający co najmniej od XI wieku;
– ruski, składający się z żup królewskich w Tyrawie Solnej, Starej Soli, Jasienicy Solnej, Modryczu, Stebniku, Solcu, Truskawcu, Kałuszu i Sołotwinie – znajdujący się na terenie dawnych Grodów Czerwieńskich – działający przypuszczalnie od czasów rzymskich.

Kopalnia soli w Kłodawie jest najmłodszą kopalnią soli w Polsce – pierwsze wydobycie soli miało tam miejsce w roku 1954.

Jak ważna była i jest sól kamienna?

Jak ważna była i jest sól kamienna świadczą słowa zarówno rzymskiego przyrodnika Pliniusza Starszego (23-79): „Dwie rzeczy są najważniejsze na świecie: słońce i sól” jak też profesora Juliana Aleksandrowicza: „Sól kamienna odgrywała w naszej cywilizacji zawsze szczególną rolę. Była przyprawą, ale także czymś więcej, gdyż ludzkość jakby instynktownie wiedziała, że zawiera ona składniki decydujące o zdrowiu.

Dużo o wartości soli tak pod kątem kulinarnym jak i kultowym przeczytać można w Biblii, czyli Piśmie Świętym. Zawarta tam wiedza wymaga oddzielnego artykułu.

Różne funkcje soli

W wielu krajach sól kamienna spełniała rolę jednostki monetarnej, wszędzie zaś doceniono jej właściwości konserwujące i walory kulinarne.

Dziś wiemy, że sól kamienna oprócz chlorku sodu (NaCl) zawiera szereg naturalnych biopierwiastków niezbędnych dla prawidłowego przebiegu procesów fizjologicznych.

Sól Kłodawska

W Kopalni Soli w Kłodawie sól pozyskiwana jest tradycyjną metodą górniczą, systemem komorowo-filarowym.

Kłodawska sól jest minerałem o wysokim stopniu czystości i nie wymaga wzbogacania, stanowi bogate źródło mikroelementów niezbędnych do prawidłowego, zdrowego funkcjonowania organizmu człowieka. Profesor Julian Aleksandrowicz nazwał je „pierwiastkami życia”.

Solić czy nie solić?

Wchodzące w skład soli kamiennej naturalne biopierwiastki tworzą łatwo przyswajalne przez organizm kompleksy. Te zaś sterują czynnościami metabolicznymi, czyli przemianą materii, a także odgrywają zasadniczą rolę w aktywności niezbędnych dla życia procesów enzymatycznych. Niedobór bądź nadmiar biopierwiastków wpływa na zdrowie niekorzystnie, a nawet niszcząco.

Skład biopierwiastków w polskiej soli kłodawskiej zbliżony jest do ich zawartości w płynie ustrojowym organizmu ludzkiego. W kłodawskiej soli zawarte są: magnez, mangan, żelazo, cynk, miedź, wapń, potas, selen i inne.

Skąd się wzięła sól w Kłodawie?

Polska sól wydobywana m.in. w Kłodawie i okolicach Inowrocławia to pozostałość śródlądowego, bardzo słonego Morza Cechsztyńskiego o powierzchni 600 tys. km2, rozciągającego się od terenu gdzie dziś jest Wielka Brytania, dzisiejsze Morze Północne, aż po tereny dzisiejszej Polski. Gdy klimat stał się gorący i suchy morze wyparowało zostawiając warstwę zalegającą obecnie na głębokości 3-6 km.
W Kłodawie pokłady soli zostały wypiętrzone, tak że dzieli je od powierzchni niekiedy tylko 100 m.

Kłodawska sól kamienna

Metoda wydobycia pozwala zachować w pełni stworzone przez przyrodę walory, a produkty końcowe uzyskiwane są przez przeróbkę mechaniczną, bez stosowania chemii. Mamy więc sól naturalną niczym nie wzbogacaną.

Jeśli ktoś potrzebuje soli wzbogaconej w jod to w ofercie Kopalni soli w Kłodawie też taką znajdzie.

Kłodawskie sole lecznicze

Terapia balneologiczna to jedna z najstarszych metod leczenia. Dobroczynny wpływ kąpieli leczniczych wynika z zawartości i składu substancji rozpuszczalnych w wodzie.

Sole magnezowo-potasowe z Kłodawy są doskonałe także do kąpieli. Sól kłodawska ma dużo składników rozpuszczalnych i korzystny skład chemiczny. Zawiera znaczne ilości wapna i magnezu, ale mało jodu.

Kłodawska sól zawiera w 1 kg:

Sód 385 mg, Potas 900 mg, Wapń 2472 mg, Magnez 81 mg, Amon 4 mg, Chlorki 596 mg, Siarczek 5833 mg, Wodorowęglan 12 mg, Bromki 28 mg, Jodek 10 mg.

Bez trucizn

Większość soli zalegających półki sklepowe zawiera groźne trucizny na czele z cyjankami, najczęściej żelazocyjankiem potasu K4Fe(CN)6 zazwyczaj oznaczanym E 536, a także jodkiem potasu. Sól kłodawska nie zawiera tych trucizn.

Dar natury jakim jest kłodawska sól kamienna, klasyczna przyprawa poprawiająca smak potraw, zup, ryb, mięs, sosów, przetworów domowych…, to minerał o wysokim stopniu czystości; zawiera bogate źródło „pierwiastków życia”, czyli mikroelementów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu człowieka.

Biopierwiastki

Wśród pierwiastków życia wyróżniamy makroelementy (pierwiastki podstawowe) oraz mikroelementy (pierwiastki śladowe).
Makroelementy to: wapń, potas, sód, magnez, chlor, siarka, fosfor…
Mikroelementy to: bor, chrom, cynk, fluor, jod, kobalt, krzem, miedz, molibden, nikiel, selen, wanad, żelazo…

Skąd różne barwy soli

Różową barwę nadaje soli rozproszony w soli hematyt, czyli żelazo występujące w postaci tlenków. O intensywności tej barwy decyduje
ilość żelaza.
Niebieskie zabarwienie soli powodują prawdopodobnie defekty sieci krystalicznej.
Zielone zabarwienie soli powodują wrostki minerałów miedziowych (np. atacamitu).
Sól wielicka ma barwę szarą, powodują ją domieszki ilaste.