Głównym celem życia większości współczesnych człekokształtnych jest konsumpcja farmaceutyków powodujących choroby, odbierających radość, skracających życie. Drugim ich celem jest praca, głównie po to, aby politykom i wszelkim oprawcom żyło się bogaciej.
Wpadła mi w ręce recepta długowieczności perskiego lekarza Avicenny (980-1037). Miałem zamiar ją tu zamieścić. Nie zrobię tego ponieważ współczesne „dobre duszki” tak pogłupiały, że nawet w starożytne recepty wkomponowują elektryczne miksery i elektryczne szczelne sejfy, nazywane „lodówkami”. Czyżby nie rozumiały, że oba te elektromagnetyczne urządzenia skutecznie niszczą prozdrowotne i lecznicze moce żywności?
Uwspółcześnione recepty, choćby nie wiem jak skuteczne dawniej, dziś już długowieczności nie zapewnią, za to mogą ją skutecznie odbierać. Jeszcze za czasów naszych prababek i babek, tak jak za czasów Avicenny (I/II wiek naszej ery), składniki rozdrabniano i ucierano w moździerzu. Dziś moździerze (zazwyczaj mosiężne, rzadziej porcelanowe) wystawiane są jako bezużyteczna dekoracja, albo przedmioty kolekcjonerskie.
Zioła i przyprawy świeżo rozdrabniane pachniały i uzdrawiały. Dzisiejsze przemysłowe bywają zwietrzałe i spaprane syntetycznymi konserwantami. Niby dla zachowania trwałości, w rzeczywistości po to, by syntetyczne odpady gdzieś upchać, a przy tym je korzystnie sprzedawać, ale także po to, by powodować i przyspieszać choroby. Prawdziwe naturalne przyprawy same z siebie miały moc konserwującą, więc się nie psuły i nie tylko konserwantów nie potrzebowały, ale same do konserwowania były wykorzystywane. To, co naiwni nazywają skutkami ubocznymi współczesnych „leków’ i współczesnych metod „leczenia” jest z-a-m-i-e-r-z-o-n-e, skrupulatnie zaplanowane i realizowane, po części w ramach eksperymentów, po części jako zyskowne dopełniacze, a głównie w celu depopulacji. Nie zawsze rękami samych tylko producentów, często nawet nieznanych im decydentów, ale zazwyczaj jednych i drugich, na każdym etapie produkcji, dystrybucji, handlu.
Ponieważ wielu opatrznie odbiera słowa, które im się nie podobają, teraz będzie o życiodajnej roli nazywanej „lodówką” chłodziarki domowej. Znam nauczyciela, byłego vice dyrektora szkoły. Ma on babkę, a babka ma lodówkę. Do niedawna lodówka stała w innym pomieszczeniu niż babki łóżko. Babka spacerowała więc od sypialni do lodówki i spowrotem i była w pełni samodzielna, mimo iż te spacery były dla niej jedyną okazją do poruszania się. W trosce by się babka nie przeziębiła nie pozwalano jej nawet wyjść na bróg, by napełnić wodą miski pieskowi i kotkowi.
W końcu troskliwy wnuczek, nauczyciel, były vice dyrektor szkoły, postanowił babce ulżyć, by nie forsowała nóg na spacerowanie do lodówki i spowrotem. Oczywiście bez zastanowienia i przemyślenia, bo jakże by nauczyciel, były vice dyrektor szkoły miał marnować czas na zastanawianie i myślenie. Toż tego ani go nie uczono ani od niego nie wymagano. Nawet gdyby chciał, to by nie umiał, bowiem i jako nauczyciel i jako vice dyrektor miał tylko realizować program. Program okupantów, łajdaków, zbrodniarzy, których celem jest obdzieranie dzieci z intelektu. Zresztą swoje dwie córki też codziennie oddaje takim edukatorom-zbrodniarzom.
Odkąd nauczyciel, były vice dyrektor szkoły przeniósł lodówkę babki do jej sypialni i babka nie ma już dokąd spacerować przestała się poruszać. No bo jakże tu ruszać się jeśli nie ma po co. On wszędzie jeździ samochodem więc ma mało ruchu i kręgosłup mu wysiada, ona nie ma ruchu w ogóle, bo ani nie ma gdzie się poruszać, ani wnuczek jej poruszania się uniemożliwia. Co w tej sytuacji zrobi wykształcony nauczyciel, były vice dyrektor szkoły? Sam po kryjomu będzie żarł syntetyczne farmaceutyki, a babce podsunie je już jawnie, w dowód „troski” i „opieki”.
Niegdyś światowej sławy kardiochirurg, znany na całym świecie z ogromnych ilości przeszczepów serca, późniejszy minister zdrowia powiedział publicznie z ekranów telewizorów, że gdyby wszystkich lekarzy szlak trafił to 95 % chorych wyzdrowiało by natychmiast. Jaki świat byłby piękny gdyby tak jeszcze do tego wszystkich nauczycieli i wszystkich urzędników i wszystkich polityków, szlak trafił?
Gdyby to miały być życzenia świąteczne to właśnie tego sobie życzę i tego pragnę doczekać. A wy czego chcecie? Bo jeśli marzenia miałyby się spełniać to miejcie wreszcie odwagę marzyć!
A może wam tak wygodnie i nie potrzebujecie marzyć, zmieniać? Wielu z pewnością tak, są nawet dumni, że emerytury na syntetyczne farmaceutyki im wystarczają i kupują ich coraz więcej. Na pożegnanie wam powiem: Nie okupicie się przed tym, co sami sobie (i innym) zgotowaliście!
Przyłączam się do takich życzeń. Bądźmy zdrowi. Pozdrawiam panie Władysławie