Fragment powstającej książki: Źdźbła Starosłowiańskiej Wiedzy Prozdrowotnej
Słyszymy o Medycynie Chińskiej, Tybetańskiej, Indyjskiej Ajurwedzie, medycynie klasztornej, natomiast pojęcie Medycyna Słowian słabo funkcjonuje, wiec mamy je przywracać, promować, utrwalać.
W poszukiwaniu tradycyjnej medycyny rodowej ponad pół wieku zgłębiam tradycyjne medycyny różnych kultur, szczególnie Chińską, bo ta jest najlepiej udokumentowana, zachowana i kontynuowana.
Wielu posługujących się słowem Ajurweda nie wie, że to nie tyle medycyna, co staroindyjska wiedza prozdrowotna. To, co nazywamy Tradycyjną Medycyną Chińską to też nie tyle medycyna, co system służący przede wszystkim długiemu życiu w pełni zdrowia.
Dawnym chińskim lekarzom zależało na wykryciu jak najwcześniejszego sygnału zmian w organizmie badanego, by nie dopuścić do powstania chorób. W tamtym systemie dzięki lekarzom dożywano późnej starości w pełni zdrowia.
Dawni Słowianie/Sławianie też mieli wiedzę prozdrowotną i bogate doświadczenie w utrzymywaniu pełni zdrowia i sił przez całe życie. To znacznie, znacznie, znacznie więcej niż serwują dzisiejsi medycy podporządkowani interesom farmacji.
Długie życie w zdrowiu dzięki harmonii z Przyrodą
Dawni Słowianie/Sławianie, żyjąc w harmonii z Przyrodą, rozumieli, że są jej częścią, dlatego byli bacznymi jej obserwatorami. Widząc i czując co ich otaczało i w czym żyli, było to zgodne z Naturą, czyli n‑a‑t‑u‑r‑a‑l‑n‑e. Tak więc naturalnie dążyli do harmonii z Naturą, stąd skuteczność wszystkiego, co starosłowiańskie, gdyż naturalne.
Podkreślanie naturalności jako zgodności z Naturą ma uprzytomnić przewagę dawnych metod nad współczesnymi, lekceważącymi wielo-, wielo-, wielopokoleniowe, ponad dziesięciotysiącletnie doświadczenie naszych przodków Słowian/Sławian.
Słowianie/Sławianie, genetyka, haplogrupy to pojęcia ściśle powiązane. Genetyka dowodzi co najmniej 10.700 lat trwania Słowian/Sławian. Jako, że jestem też genealogiem zgłębiam wiedzę także w tym zakresie. Historię zawsze fałszowano, genetyki podważyć się nie da.
Długie życie w kwitnącym zdrowiu możliwe jest tylko w harmonii z przyrodą. Tego nie da współczesna medycyna, gdyż zdrowie jest przeciwieństwem dążeń współczesnych lekarzy, sługusów farmacji. Unikajmy więc lekarzy, farmaceutów, aptek, leków, a także słów i pojęć związanych z medycyną, leczeniem, lekami.
Współczesne leczenie chorób powodowanych ciągłym sprzeniewierzaniem się porządkowi Natury i potrzebom organizmu to ślepy zaułek bez wyjścia. Wydostać się można tylko zawracając z błędnej drogi.
Gwałcenie harmonii i leczenie wynikających z tego chorób promuje farmacja, dążącą do leczenia jak największej ilości chorych na jak najwięcej jednostek chorobowych. Osiąga to przez wymyślanie nieistniejących chorób, wyniszczające organizm szczepionki i takie „leczenie”, by powstawały kolejne choroby. Tak zapewniają sobie pacjentów i klientów.
My dbajmy o zdrowie i bądźmy zdrowi jak najdalej od leków, lekarzy i ich słownictwa.
Dieta śródziemnomorska czy surowa
Gdzie ludzie najmniej chorują? Biorąc pod uwagę tylko kraje tak zwane rozwinięte to najmniej chorują w rejonie śródziemnomorskim. To, co tam jadają i jak to przyrządzają jest najbardziej przebadanym sposobem odżywiania. Nie promuję tamtych zwyczajów, gdyż różne klimaty mają odmienne uwarunkowania, a też dlatego, że gotowanie, pieczenie, smażenie jest wbrew Naturze, czyli nienaturalne.
Najbliższe Naturze, więc najzdrowsze, jest jadanie surowych warzyw i owoców, szczególnie dziko rosnących. Do tego nie potrzeba książek, publikacji, wystarczy żyć coraz bardziej zgodnie z odwiecznymi prawami Natury, jadać coraz więcej surowych ziaren, warzyw, owoców, szczególnie dziko rosnących, ograniczając przetwarzane aż do całkowitego ich wyeliminowania.
Każdy, kto zamienia żywność przetwarzaną na surową zdrowieje. My też możemy. Studiowanie poradników, obliczanie kalorii, wymyślanie diet nie jest potrzebne. Zdrowiejącym zbędne stają się leki, medykamenty, suplementy, medycy i ich słownictwo.
Nie promuję diety śródziemnomorskiej
O diecie śródziemnomorskiej wspominam, ponieważ czasem słyszy się o niej tu i ówdzie, jednakże nie promuję jej. Podaję jeden jej aspekt, jako ciekawostkę. Bazą wielu dań rejonu śródziemnomorskiego są: oliwa, cebula, czosnek. Do tej trójki zazwyczaj dodają tam pomidory podsmażane na oliwie wraz z czosnkiem i cebulą. Pod wpływem temperatury oliwa wydobywa z czosnku, cebuli i pomidorów składniki odżywcze, poprawiając ich wchłanialność. Z pomidorów podsmażonych na oliwie wchłaniamy więcej likopenu niż z surowych. Z cebuli i czosnku smażonych na oliwie wchłaniamy więcej flawonoidów. Przekonajcie się sami jak smaczne są grube plastry pomidorów podsmażone na oliwie z czosnkiem i cebulą.
Warzywa psiankowate (ziemniaki, pomidory, papryka) nie są korzystne ani potrzebne więc ich nie polecam. Nie polecam, ale też nie potępiam, do niedawna sam jadałem dużo pomidorów. Natomiast po ziemniakach zawsze czułem ociężałość.
U nas gotowanie, pieczenie, smażenie jest mocno zakorzenione, choć intuicyjnie czujemy, że to wbrew Naturze. Ograniczając te formy przetwarzania żywności na korzyść żywności świeżej, surowej, kiszonej, suszonej będziemy coraz zdrowsi.
W okresie przejściowym zanim uda się w pełni przejść na posiłki surowe te gotowane i smażone jadajmy rano, później w ciągu dnia już tylko surowe, kiszone, suszone.
Czy Chińczycy promują gotowane?
Ktoś zarzucił mi, że po wielu latach studiowania i zgłębiania Tradycyjnej Medycyny Chińskiej promuję jadać coraz więcej na surowo ograniczając ile się da przetwarzanie termiczne, a w Chinach jadają gotowane.
Mamy tu pomieszanie z poplątaniem, bo wiele osób nie odróżnia codziennego odżywianie dla zdrowia od krótkotrwałego odżywiania leczniczego dla szybkiego przywrócenia utraconej homeostazy. Ja też polecam długo gotowane zupy mocy po ciężkich porodach, długich chorobach, w rekonwalescencji, w mroźne zimy, dżdżyste i słotne jesienie, chłody wiosenne…
Dla odzyskania zdrowia jadano różne specyfiki, których nie jada się na co dzień, np. bocianie pisklę, a nawet ekskrementy. Tłuszczem bociana leczono w dawnej Polsce podagrę i kołtun, sproszkowanym żołądkiem wraz z winem i wodą leczono zatrucia u ludzi i zwierząt, a krew i mięso stosowano jako ogólne środki lecznicze.
Nie będę rozwijał tego wątku na spotkaniach dla wszystkich i w publikacjach dla wszystkich. Głębszą wiedzę dostaniecie na spotkaniach specjalistycznych, po odpowiednim przygotowaniu. Wszystkim zaś polecam ważniejszy aspekt, poruszony w rozdziale: „Długie życie w zdrowiu dzięki harmonii z Przyrodą”.
Kuchnia pakistańska
Kuchnia pakistańska jest bardzo smaczna, w dużej mierze opiera się na czosnku, cebuli, przyprawach o silnym zapachu, takich jak kmin, kolendra, kurkuma…
Na koniec posiłku podają tam słodkie nasiona kopru. Przeżucie łyżeczki tego specjału niesamowicie odświeża oddech. Po pakistańskim posiłku pełnym czosnku i przypraw korzennych, łyżeczce słodkich nasion kopru zawdzięczają świeży oddech i ułatwienie trawienia. Ale nasiona kopru mają też wiele innych zalet: odtruwają wątrobę, nerki i w ten sposób wywołują pozbycie się toksyn z moczem. Skutkiem jest ułatwione trawienie i lepsza praca jelit. Koper to świetne lekarstwo na wszelkie problemy trawienia.
Prozdrowotne zalety kopru
Wśród roślinnych środków leczniczych nasiona kopru mają tę zaletę, że zostały oficjalnie uznane przez medycynę jako wspomagające trawienie. To bardzo stary środek, stosowany już w starożytnym Egipcie, a zatem co najmniej od pięciu tysięcy lat. Nasiona kopru spożywa się o wiele dłużej niż samą roślinę, jako warzywo.
Żucie nasion kopru pomaga po bardzo obfitym posiłku oraz zmniejsza powstawanie gazów i wzdęć. W medycynie naturalnej mówi się o działaniu „wiatropędnym”, czyli ułatwiającym pozbywanie się gazów. Nasiona kopru ponadto działają przeciwutleniająco, przeciwzapalnie; są źródłem wapnia, żelaza, witaminy C. Zalet nasion kopru jest znacznie więcej. Wspomagają laktację u kobiet po porodzie, obniżają ciśnienie krwi dzięki zawartości potasu, zaleca się je w przypadku artretyzmu i choroby Leśniowskiego-Crohna.
U nas koper pozostaje najlepszym środkiem na wszelkie problemy z trawieniem, a to i tak dużo.
Nasiona kopru można żuć (kilka g dziennie) lub robić z nich napar (5 g na 200 ml wody).
Dieta Hunzów
Hunzowie znani z długowieczności jadają dużo moreli i jąder ich pestek, a jak powszechnie wiadomo jądra pestek moreli, nazywane gorzkimi migdałami, są bogate w antyrakową amigdalinę, nazywaną też letrilem i witaminą B17.
Dieta Wikingów
Islandia to mała wyspa wulkaniczna w okolicach kręgu polarnego, lub jak kto woli koła podbiegunowego, zasiedlona w IX w. przez Wikingów. Wikingowie, zdolni płynąć w górę rzek na swoich drakkarach, słynnych okrętach o płaskim dnie, znani byli z nadzwyczajnej siły i terroryzowania ludów południa Europy.
Ciekawe, że islandzkie pożywienie jest zaskakująco zbliżone do śródziemnomorskiego. Zawiera dużo kwasów omega-3, błonnika, niewiele tłuszczów nasyconych i wydaje się bardzo zdrowe. Dzięki stosowanej na Islandii diecie krzepcy ludzie przez wieki stawiali czoła ekstremalnym warunkom klimatycznym: polarne noce, lodowate morze, zamiecie śnieżne, lawirowanie na drakkarach między górami lodowymi, polowanie na białe niedźwiedzie i foki, walka z wilkami…
Zatem kilka informacji na temat kuchni islandzkiej, której Wikingowie zawdzięczali siły, by tak wiele razy napadać i łupić Europę.
Dieta islandzka zbliżona do śródziemnomorskiej
W diecie islandzkiej występuje dużo zdrowych białek (dorsz z lokalnych połowów, jagnię islandzkie), kwasów tłuszczowych omega-3 (tłuste ryby, olej z rzepaku uprawianego lokalnie), warzyw korzeniowych (bogatych w błonnik), zioła (szczaw, koper, tymianek), zaś mało węglowodanów i tłuszczów nasyconych.
Dieta islandzka może uszczęśliwiać konsumenta, nie pozostawiając go ani głodnym, ani przejedzonym. Po dobrze skomponowanym posiłku czuje się przypływ energii, a nie przejedzenie zmuszające do położenia się spać.
Szukajmy więc diety, która podobnie jak islandzka zaspokoi i doda lekkości.
Islandzkie specjalności
Podstawą islandzkiej diety są produkty dobrze nam znane: dorsz, łosoś, sardela, sardynki, skorupiaki, jagnięcina, marchew, seler, brukiew, ziemniaki, zioła i specjalności u nas nieznanych:
Skyr
To rodzaj jogurtu przypominającego bardzo delikatny ser. Zawiera niewiele tłuszczu, z powodzeniem zastępuje śmietanę i masło w sosach i wyrobach cukierniczych. Dla Wikingów był idealnym w wielomiesięcznych podróżach.
Islandzkie algi
Bardzo bogate w minerały, wspomagają działanie tarczycy, co szczególnie ważne jest współcześnie, kiedy nęka nas niedobór jodu, choć wydawać by się mogło, że nie brakuje go w Europie.
Jodowi zawdzięczamy piękną skórę, wspomaga on funkcje nerwowe i poznawcze. Algi bogate są też w cynk, magnez, potas, miedź, wapń. Jeśli nie są solone są „zieleniną”, bardzo zdrową.
Czarna sól
Islandia to kraj wulkanów, którego ogromne połacie pokrywa schłodzona lawa. Tej szczególnej geologii zawdzięczają Islandczycy czarną sól, powstałą w kontakcie z aktywnym węglem ze skał wulkanicznych.
Aktywny węgiel jest znany z właściwości detoksykacyjnych, stosujemy go w zatruciach pokarmowych. Czarna sól o wysokiej zawartości aktywnego węgla jest oryginalnym elementem na stołach islandzkich.
Rabarbar
Islandczycy uwielbiają rabarbar. Rabarbar jest bogaty w witaminę K, bardzo potrzebną i kościom i komórkom nerwowym. Ponadto zawiera bardzo dużo witaminy C, a bardzo mało cukru.
W Polsce rabarbar jest niedoceniany, gdyż medycy odstręczają od niego fanaberiami na temat kwasu szczawiowego, który miałby ułatwiać rozwój kamicy nerkowej i wypłukiwać wapń z kości. Te same substancje są również w szczawiu, szpinaku, figach. Przed figami i szpinakiem nie przestrzegają, a szpinak nawet zalecają.
Jeśli temat spotka się z zainteresowaniem poświęcę rabarbarowi więcej uwagi i napiszę cykl artykułów o jego zaletach i sposobach wykorzystania.
Zrób znajomym niespodziankę, podejmij ich posiłkiem Wikingów!
Polecam porady Pana Edwarda. Wiele z tych sposobów leczniczych było stosowanych dawno temu, pomagało. Ludzie o tym zapomnieli. Szacunek należy się tym nielicznym, którzy taką wiedzę posiadają i ją propagują.