Nie widziała dupa słońca, zagorzała od gorąca [112]

Miałem wielu nauczycieli, jednego z nich grono pedagogiczne pozbawiło odbytu. Było to tak dawno temu, że nie było jeszcze proktologów, a palec tam wpychali chirurdzy.

Mój poligon

Potrzebowałem królików doświadczalnych do badań wpływu kolorów na zdrowie i samopoczucie. Znalazłem je w wieczorówce. Tak nazywano Liceum dla pracujących. Uczyły się tam niemal same nastolatki, które odeszły z innych szkół, tak zwanych dziennych, zazwyczaj po konfliktach z nauczycielkami, czasem po zajściu w ciążę.
Byłem już po czterdziestce i dostanie się tam nie było łatwe, gdyż trudno było zataić, że nie potrzebowałem wykształcenia, bo byłem czołowym racjonalizatorem huty, w nagrodę za największą ilość projektów wynalazczych delegowanym na Targi Budapeszteńskie w celu zapoznania się z nowoczesną techniką krajów RWPG.
Owa szkoła była babińcem, tak co do personelu jak i uczniów. Męskie grono stanowił jeden nauczyciel, krótko dwóch. Męskich uczniów długo było dwóch, długo byłem jedynym, a rekordem, ale bardzo krótko było czterech.

Zakres działań

Problemy dziewcząt były podobne, zazwyczaj anemie, niewydolności nerkowe, bóle menstruacyjne, zaburzenia cyklu, trądziki, niewydolność krążenia, marzniecie dłoni i stóp, ale zdarzyły się padaczka, otępienie spowodowane długim i nieskutecznym leczeniem, bezpłodność… Umiejętne stosowanie samych tylko kolorów załatwiało wszystko, dziewczyny zdrowiały w zadziwiającym tempie i z zaskakującym skutkiem. Niezależnie od bagażu rozczarowań terapiami medycznymi i farmakologicznymi. Najciekawsze przypadki opiszę przy innej okazji. Tymczasem wracam do nauczyciela i jego odbytu.

Zajzajerem w bezpartyjnego

Kochał swoją pracę, umiał nauczyć i być prawdziwym nauczycielem. Nie należał do partii. Partyjne babska usiłowały zapędzić go w szeregi PZPR, a on nie czuł takiego powołania i nie rozumiał, że psuje im statystykę.
Pezetpeerówki nie umiejąc wyłożyć rzeczowych argumentów postanowiły zlikwidować niezrzeszonego. Ponieważ nie był na tyle subtelny, by uciec z gniazda żmij podejmowały liczne próby otrucia go. Gdy sięgał po szklankę z herbatą nie dla niego przeznaczoną, zawartość tej, dla niego przeznaczonej wylewały do zlewu.
Wielokrotnie udawało mu się unikać uknutego wyroku. W końcu załatwiły go, a wraz z nim swój problem. Pozostały same, sto procent Pe Zet Pe eRu. Niepartyjny z przeżartymi jelitami wił się w bólach i tułał po lekarzach, przychodniach, szpitalach…

Niedoszła terapia

Miałem ambicje wygoić mu odbyt przeżarty zajzajerem, podsuniętym w herbacie przez pezetpeerówki. Proponowałem miód stosować doodbytniczo i samemu sobie masować swoim palcem. Nie chciał. Myśląc, że obawia się miodu zaproponowałem mydliny z mydła miodowego. Zwierzył mi się, że sam nie mógłby sobie tam palca wsadzić. W końcu trafił do chirurga, a ten brutalnie wcisnął mu tam palucha w rzeźnickiej rękawicy i porozrywał poparzone zajzajerem jelito.
Od tej pory było coraz gorzej. W końcu medycy odłączyli odbyt od jelita, a jelito wyprowadzili z brzucha do przodu.

Słońcem w dupę

W poprzednim wpisie zamieściłem list Jacka (w całości i z zachowaniem pisowni), opisujący katowanie swoich jelit i całego organizmu. W konsekwencji spowodowało to przeżarcie odbytu. W tym przypadku z własnej woli i własnych wyborów przemysłowej paszy, nazywanej pokarmem.
Jacek, jak prawie wszyscy zatruwający mi życie swoją błazenadą nie napisał po co, ani dlaczego do mnie kieruje swój życiorys. Pewnie miodu, ani mydlin też by nie stosował. A gdyby znalazł się mędrzec, który by takim helioterapię zaproponował to ilu wystawi ku Niebu miejsca, które dotychczas Słoneczka nie widziały? Czy nadal będziecie chronić je przed słońcem, okrywając szczelnie syntetycznymi tkaninami, w których kochają się nowotwory?

Helioterapia, heliohigiena, heliowitalność 

Skuteczność helioterapii możecie teraz sprawdzić sami. O ile pozwolicie Słońcu całować wasze d… Napiszcie o własnych doświadczeniach z wystawiania ku Słońcu swoich, dotychczas przed nim chronionych intymności.

Nowotwory jelit, odbytu i innych części ciała trapią wielu katujących się przemysłową paszą, pełną syntetycznych polepszaczy trwałości, wyglądu, smaku. Naświetlenie promieniami słonecznymi, zawierającymi nie tylko te z zakresu widzialnego, ale także podczerwone i nadfioletowe od zawsze znane były z działania prozdrowotnego i leczniczego. Wystawiano na Słońce pościel i bieliznę, a Ono rozprawiało się z bakteriami, roztoczami, robactwem…

Jakość źródła światła ma decydujące znaczenie także dla systemu hormonalnego. Im bardziej sztuczne światło różni się od słonecznego, tym gorzej wpływa na gospodarkę hormonalną człowieka. Znacznie lepiej mieszka się i pracuje w pomieszczeniach oświetlonych światłem dziennym. Mniej zmęczenia i stresu to jeden z najszybciej zauważalnych efektów oddziaływania światła naturalnego.

Więcej światła – dłuższe życie

Długość życia ludzi wzrasta wraz ze wzrostem ilości światła i bogactwa kolorów do nas docierających. Najwyższą żywotnością cieszą się żyjący w pełnym świetle słonecznym. Naturalne światło Słońca jest dla zdrowego funkcjonowania niezbędne.
Godnym podkreślenia jest fakt poprawy stanu zdrowia osób cierpiących z powodu zapalenia stawów, gdy rezygnowali z okularów (zarówno korekcyjnych jak i przeciwsłonecznych). Poprzez szkła okularów oczy nie otrzymują pełnej gamy promieni Słońca i naturalne czynniki biochemicznego rozwoju są drastycznie hamowane.
Osoby ciągle noszące okulary, przebywające długo za szybami, w pomieszczeniach o niedostatecznej ilości światła dziennego (małe okna, okna ciągle przesłonięte żaluzjami) – zarówno w mieszkaniach jak i miejscach pracy – zapraszam do sprawdzenia reakcji swego organizmu, gdy zaczną wychodzić w otwartą przestrzeń (niekoniecznie w pełnym słońcu). Wasze doświadczenia nagłej poprawy zdrowia (jeśli podzielicie się nimi, do czego serdecznie zapraszam) mogą być rozszerzeniem kolejnego wydania mojej książki o wpływie kolorów na zdrowie i samopoczucie.

Darmowa witamina

Nasza skóra powinna regularnie otrzymywać stosowną ilość światła słonecznego, inaczej grozi nam przemęczenie, niedobór witaminy D[1], uporczywe utrzymywanie się rozmaitych zaburzeń. W długie słoneczne dni wytwarzana pod wpływem Słońca witamina D zaspokaja nawet 80 % zapotrzebowania naszego organizmu. Pozostałe 20 % możemy uzupełnić z odżywiania. Gdy dni są krótkie, a także w okresach dłuższego zachmurzenia nasz organizm narażony jest na niedobór światła i deficyt witaminy D. Wówczas łatwo o kiepski humor, a nawet stany depresyjne. Podświadomie tęsknimy za Słońcem.

Skutki niedoboru

Skutki niedoboru światła słonecznego i witaminy D są najbardziej widoczne u dzieci, gdyż ich układ kostny jest jeszcze w budowie. Koślawe nóżki, zawadzające o siebie kolanka to skutek nie tylko niedoborów w diecie, ale także niedoboru światła.
Skutki niedoboru światła i witaminy D są niebezpieczne także dla starszych, straszonych osteoporozą. Jednocześnie szczególnego podkreślenia wymaga fakt, że choroby stawów, kości, skóry obce są tym, którzy umiejętnie korzystają z promieni Słońca. Wyjaśnieniem tej ciekawostki jest fakt, iż pod wpływem światła słonecznego nasz organizm produkuje także kolagen[2]. Ukrywanie tego faktu zawdzięczamy bogacącym się na produkcji i reklamie kolagenowych kosmetyków i kolagenowych suplementów diety.

Kolagen tylko własny – ze światła

Niedobór kolagenu powoduje m.in. zwyrodnienie tkanki łącznej sprężystej, szkorbut, rozstępy skórne, różne zapalenia, zapalenia stawów, choroby reumatyczne… Wszystkie te problemy i wiele innych łagodnieją, a wiele z nich ustępuje pod wpływem światła słonecznego. Im więcej Słońca wykorzystamy w słoneczne dni, tym zdrowsi i odporniejsi będziemy cały rok.
Kolagenowe suplementy i kosmetyki – niezależnie od pochodzenia (z ryb, ze świń) i postaciowi (kapsułki, żele, kremy) mogą być pomocne, jednakże w znikomym zakresie i pod warunkiem dostarczenia organizmowi także czystej wody. Kolagen bez wody jest bezużyteczny, natomiast promienie Słońca i czysta woda są skuteczne i bez kolagenu.

 

[1] To nazwa kilku związków rozpuszczalnych w tłuszczach: wit. D1 (kalcyferolu), wit. D2 (ergokalcyferolu), wit. D3 (cholekalcyferolu). W organizmach występują w postaci prowitamin pochodnych cholesterolu; pod wpływem promieniowania ultrafioletowego przekształcają się we właściwą witaminę. Witamina D reguluje gospodarkę wapniową i fosforową organizmu przez ułatwianie wchłaniania i obni­żanie wydalania z moczem wapnia i fosforu. Witamina D znajduje się w tranie ry­bim, mleku, jajach, a jej prowitaminy w drożdżach, nowalijkach, tkankach zwie­rzęcych. Skutkami niedoboru wit. D są: krzywica, utrata zębów, łamliwość kości…

[2] Nazwa pochodzi od greckiego słowa oznaczającego „klej”. Kolagen to białko włókienkowe; nadaje elastyczność tkance łącznej, występuje w skórze, naczyniach krwionośnych, ścięgnach, stawach, kościach, jelitach,… Kolagen zbudowany jest z długich, spiralnych łańcuchów peptydowych, w których występują głównie trzy aminokwasy: prolina, hydroksyprolina, glicyna.