Sztuka zielarska i apteczna w dworach szlacheckich [158]

Dwór szlachecki z uwagi na położenie, odległość od miast, komunikację musiał być samowystarczalny. Zaspokajał potrzeby domowników i gości we wszystko, co niezbędne do życia i funkcjonowania. Ponieważ dbał także o zdrowie, w każdym dworze była apteczka. Dla chorych zasoby dworskiej apteczki były zazwyczaj jedynym ratunkiem.

W wydanym w 1830 roku dziele: „Domy i dwory”[1] Łukasz Gołębiowski napisał: „Apteczka najdawniejszych to czasów zabytek, ugruntowany na tem, że właściciel był ojcem rodziny, domowników i kmiotków swoich, czuwał nad ich potrzebami i zdrowiem”.

W apteczkach dworskich były specyfiki dla zdrowia i dla przyjemności, a więc domowe lekarstwa i przysmaki, zioła, przyprawy (wówczas nazywane korzeniami), miody, wódki, wina, nalewki ziołowe (korzenne), owocowe, na spirytusie i na winie, olejki, przeróżne mikstury dla zdrowia i przyjemności. Większość lekarstw było jednocześnie przysmakami, a większość przysmaków lekarstwami.

Prowadzenie dworskich apteczek i dbałość nad ich zawartością było zajęciem typowo kobiecym, stąd zazwyczaj apteczkami zajmowały się panny apteczkowe, a nierzadko same panie domu. Pannami apteczko­wymi były zazwyczaj uboższe szlachcianki, krewne właścicieli dworu. Znały się na sporządzaniu leków i ich stosowaniu, opiekowały się chorymi, były więc farmaceutkami, lekarkami, znachorkami, doktorkami, pielęgniarkami…

Apteczkę dworską stanowiła zazwyczaj duża szafa w spiżarni, a w bogatszych dworach osobne pomieszczenie. Panie domu i panny apteczkowe, zależnie od zamożności dworu, dbały aby w apteczkach nie brakowało specyfików dla zdrowia i dla przyjemności. Był tam pokaźny zapas środków sporządzanych na bazie win i wódek. Wódki wówczas nazywano „okowitą”, a słowo to pochodzi od słów „aqua vita”, czyli „woda witalna”, „woda życia”. Wśród przeróżnych wódek leczniczych były: anyżowe, kminkowe, konwaliowe, rozmarynowe, różane… Wódkę z rozmarynu nazywano larendogrą.

Larendogra od francuskiego: L’eau de la reine d’Hongrie, a łacińskiego Aqua Reginae HungaricaeWoda Królowej Węgierskiej, lub Woda węgierska była nalewką spirytusową, sporządzaną z 2 części ziela rozmarynu na 3 części spirytusu. Już od średniowiecza krążyły różne wersje przepisu na Larendogrę. Czasami dodawano do niej tymianku w proporcji: 3 części rozmarynu, 2 części tymianku i około 7,5 części spirytusu.

Jako perfumy produkowana była woda węgierska biała, sporządzana z: 60 ml olejku zapachowego rozmarynowego, 40 ml olejku zapachowego tymiankowego, 1 l spirytusu. Dla mocniejszej koncentracji substancji zapachowych podwajano objętość olejków. Późniejsze przepisy na wodę węgierską czerwoną, zawierają jeszcze inne składniki: lawendy i rozmarynu po 1 części, cynamonu, gałki muszkatołowej, drzewa sandałowego po 8 części.

Wodę węgierską stosowano jak perfumy terapeutyczne przy omdleniach, nudnościach, histeriach, udarach…

Stworzenie Larendogry przypisuje się królowej Elżbiecie, córce Władysława Łokietka, żonie króla węgierskiego Karola Roberta. Tradycja utrzymuje, że królowej udało się 59 lat spędzić na tronie Węgier i mimo sędziwego wieku zachować zdrowie i urodę dzięki cudownym właściwościom Larendogry. Kronikarze zaświadczają, że rzeczywiście wyglądała o 30 lat młodziej niż miała w rzeczywistości.

Przez kilkaset lat Larendogrze przypisywano cudowne właściwości odmładzające i odświeżające cerę. Sporządzoną jako nalewka spirytusowa z suszonych ziół rozcieńczano wodą i stosowano wewnętrznie leczniczo, a zewnętrznie dla odświeżania cery. Sporządzoną z olejków eterycznych stosowano jako perfumy.

Woda węgierska używana była przez wiele stuleci, wyparła ją woda lawendowa, a następnie woda kolońska cytrusowo-ziołowa. Perfumy pod tą nazwą produkowane były jeszcze w XIX wieku. Czy według oryginalnej receptury z XIV wieku? Obecnie ponownie produ­kowana jest woda kolońska o dawnej nazwie.

W książce Gorzelnik i piwowar doskonały[2] wydanej w Krakowie w 1809 roku A. Piątkowski podaje następujący przepis pochodzenia francuskiego (prawdopodobnie XVIII-wiecz­ny): Woda Królowej Węgierskiej (Eau de la Reine d’Hongrie): trzy funty liści rozmarynowych, pół funta kwiatu lawendowego, ćwierć funta ziela tymianu, na lać czterema kwartami spirytusu, moczyć i oddestylować trzy i pół kwarty.

W czasach dworskich jako leki stosowano także miody przyprawiane goździkami i imbirem. Za skuteczny lek w przypadku duru, dyzenterii, dolegliwości żołądkowych uchodziły wina węgierskie. W dworskiej apteczce były też środki wymiotne i przeczyszczające, a także zapas opatrunków z białego płótna lnianego. Stosowano je do kompresów, miały formę pasów i płatów. Były tam też jedwabne nici woskowane, zakrzywione igły, nożyczki z tępymi końcami, nożyki w kształcie lancetu, bańki, pijawki…

W wydanym w 1843 roku w Poznaniu dziele: „Dwór wiejski” Karolina z Potockich Nakwaska pisze: Szafa na lekarstwa oddzielnie przeznaczona stać powinna w chowalni pod kluczem twoim, aby nikt nic nie ruszał, a przez to nie było jakiego przypadku. Ta szafa powinna być wewnątrz z klapą i podzielona, jak są zwykle domowe apteczki, tak aby w środku było miejsce do stawiania butelek i większych flaszek. Po obu zaś stronach flaszeczki i słoiki w szufladkach. Pod klapą trzy duże szuflady z ziołami, bielizną do opatrywań itp. Wszystko ułożysz jak będziesz mogła najdokładniej, abyś nie tracąc czasu na szukania, łatwo do każdej trafiła rzeczy. Każda flaszka równie jak słoiczek powinny na sobie nosić napis przedmiotu, który w sobie zawierają, również i szufladki.
Na przedzie tychże napiszesz: proszki, płyny, korzenie, kwiaty, płótno do opatrywania, skubanka itd. Nie trzymaj u siebie wielkiego zapasu przedmiotów, które się psują przez długie chowanie i przez to czasem szkodliwymi się stają. Szafa ta powinna stać w miejscu suchym, aby się lekarstwa nie psuły.

Tyle autorka o apteczce dla zdrowia, zaś o apteczce przyjemnej pisze: obok jadalni starać się będziesz mieć pokój do przechowywaniu wszelkich lepszych zapasów żywności, a razem kredensowych sprzętów, które do codziennego użytku nie służą. W tej chowalni będziesz robiła wszelkie przysmaki, które ognia kuchennego nie wymagają (…) w niej się wódki przelewać, konfitury studzić powinny, słowem będzie to damska pracownia, z której nie jedno doświadczenie równie przyjemne i pożyteczne wyjdzie jak z laboratorium chemika. W tej chowal­ni ma być po środku stół długi, na którym stawiać się mają czy to potrawy, czy owoce schodzące ze stołu twego, którymi przy wolniejszym czasie rozrządzisz jak ci się zdawać będzie. (…). Szafy na około w ścianach być mają. Jedna zaś tylko z półkami otwartymi, zawieszona trochę opodal od muru, bez nóg (…) na tych półkach ustawisz konfitury, soki, korniszony, owoce, ser, słowem wszystko, co zamknięcia nie cierpi, pod drucianymi pokrywami, o której wyżej mówiłam, te teraz są powszechnie używane i tanio kosztują. W szafach zaś zamkniętych schowasz zbywające od codziennego użytku srebro, bieliznę stołową, porcelanę, szkło i inne do stołu należące przedmioty; równie jak te, które od przypadku mieć będziesz w zapasie, np. garnuszki kamienne, słoiki do konfitur i inne tym podobne. Nad to płótno domowe, nici, grzyby, kawę, cukier, herbatę, świece woskowe, korzenie, fasolę, ryż, kaszę, makarony i różne ogrodowe nasiona…

Podstawowymi źródłami wiedzy ówczesnych były herbarze, czyli zielniki Syreniusza, Marcina z Urzędowa i innych autorów. Później korzystano z poradnika J. Dziadkowskiego: „Wybór roślin krajowych”. Autor wymienia aż 92 gatunki ziół, które powinny być na wyposażeniu apteczki, m.in.: gorczycę, korzeń ślazowy, krople laurowe, krople opium, kwiat rumianku, olej rącznikowy, aloes, anyż, jagody jałowca, kminek, korę dębową, miętę pieprzową, sporysz, imbir, goździki, jalapę, czyli wilca przeczyszczającego, opium, gałkę muszkatołową i inne.

Zapobiegliwi spisywali wszelkie receptury na robienie różnego rodzaju panaceów na różne schorzenia. Spisując zazwyczaj używali nazw ludowych, co pozwalało niejako na utajnienie tych receptur. Po prostu stanowiły tajemnicę dla postronnych. Takie zapiski, były przekazywane testamentem i to tylko dla określonego spadkobiercy.

[1] Pełny tytuł brzmi: Domy i dwory, przy tem opisanie apteczki, kuchni, stołów, uczt, biesiad, trunków i pijatyki, łaźni i kąpieli, łóżek i pościeli, ogrodów, powozów i koni, błaznów, karłów, wszelkich zwyczajów dworskich i różnych obyczajowych szczegółów.

[2] Pełny tytuł: „Gorzelnik i piwowar doskonały czyli Sztuka pędzenia wódki i likworów, tudzież warzenia piwa z dołączeniem wiadomości o robieniu octów”

Gorzelnik i piwowar doskonały czyli Sztuka pędzenia wódki i likierów tudzież warzenia piwa podług naynowszych odkryciów w fizyce, chemii i technologii w trzech częściach wydana. Cz. 1, O pędzeniu wódki prostéy. Cz. 2, O robieniu likworów i octów. Cz. 3, O warzeniu piwa prostego dubeltowego, porteru i piwa angielskiego.


To opracowanie zacząłem pisać kilka lat temu. Przy porządkowaniu papierzysk trafiłem na ten swój tekst, więc go odszukałem w czeluściach komputera. Miał datę 21 września 2018. Mimo iż jest niedokończony tu go wstawiłem. Czy kiedyś go dokończę? Mam pilniejsze priorytety.

Mrówki z ogrodu, altanki, tarasu, balkonu, mieszkania… wyprowadzisz łatwo i naturalnie [125]

Mrówki, mszyce, ślimaki w ogrodzie dla wielu bywają utrapieniem. Ale nie dla mnie. Mrówki i mszyce, a rzadziej także ślimaki w ogródkach miewałem, jednakże wyprowadzały się równie szybko jak się pojawiły, szkód mi nie wyrządzając. Nieproszonych gości nie zwalczam; skutecznie i naturalnie z moich ogródków wypraszają ich rośliny, które odstraszają nie tylko te szkodniki.

Roślinnych sprzymierzeńców jest wiele. W moich ogródkach zazwyczaj były to rośliny przyprawowe, lecznicze, ozdobne, ale także powszechnie nazywane „chwastami”. Większość uprawiam celowo, natomiast z dziko pojawiających się pozostawiam niektórych sprzymierzeńców. Nieproszeni goście wynoszą się sami.

Uprawa roślin jest łatwa, gdyż rośliny kiełkują, wzrastają, kwitną, owocują, bo taka ich natura. Łatwo je wykorzystywać do różnych celów (kulinarnych, leczniczych, ozdobnych…), ale trudno o nich pisać, szczególnie do popaprańców chemizujących wszystko i wszystkich wokół wraz z kostką brukową i dziećmi. Kolejność ta nie jest przypadkowa. Kostkę brukową nie ja wymieniam przed dziećmi. To przechemizowani pasjonaci chemicznego „zwalczania” wszystkiego, czego nie chcą widzieć czynią kosztem zdrowia – swojego i Twojego, oraz dzieci i wnuków – swoich i Twoich. A walczą nie tylko z mrówkami, mszycami, ślimakami…

Nie rozumiejąc, że w żadnej walce nie ma zwycięzców, bowiem zawsze obie strony są poszkodowane, „walczą” oni także z chorobami, nie rozumiejąc, że sami je wywołują sprzeniewierzeniami wobec organizmu i środowiska. Walczą i przegrywają. Na manowce sprowadzają ich sługusy obłudnej farmacji: medyki, dietetyki, handlarze… Świadomie czy nie, to bez znaczenia. No, ale ja nie do nich piszę, one mają swoje plugawe wierzenia z podwójną moralnością, a Ty czytelniku zapewne pamiętasz (z moich tekstów i wystąpień), że wiara najpierw sprowadza na manowce, a w końcu zabija.

Chcesz pozbyć się mrówek z ogrodu, tarasu, balkonu, mieszkania? To im podziękuj za odwiedziny i je wyprowadź poza obręb terytorium, na którym nie chcesz ich spotykać. Sposobów jest dużo. Zanim podam niektóre przypomnę, że mrówki różnią się między sobą. Spotykamy mrówki czarne, żółte, czerwone, skrzydlate.

Czarnehurtnice. Ich obecność poznamy po ziarenkach piasku wyrzucanych na powierzchnię z budowanego gniazda. Liczebność kolonii czarnych mrówek może sięgać nawet 20 000.

Żółtepodziemnice. Od hurtnic czarnych żółte mrówki różnią się w zasadzie tylko kolorem. Gniazda zakładają najczęściej pod brukowanymi drogami i w ścianach budynków. W poszukiwaniu poży­wienia zapuszczają do domostw;

Czerwonewścieklice. Tych nie lubimy najbardziej, ponieważ gryzą, a miejsca ukąszeń są bolesne. Kolonie tworzą mniejsze, do 2 000 robotnic. Gniazda najczęściej znajdujemy pod kamieniami i korzeniami – te mrówki lubią się chować;

Skrzydlate – bywają utrapieniem w ogrodzie i w domu. Są wszędobylskie i trudniej się ich pozbyć, ze względu na ich mobilność. Latające mrówki to samce hurtnic, a także samice, które będą królowymi.

Mrówki w ogrodzie nie są szkodnikami. Pozytywnym efektem działań mrówek jest spulchnienie i wzbogacenie ziemi w składniki odżywcze takie jak fosfor i potas. Mrówki ponadto pomagają pozbyć się innych szkodników, którymi się żywią. W ogrodzie dzięki mrówkom nie będzie padliny zwierzęcej.

Choć mrówki w ogrodzie nie są szkodnikami, to gdy ich duża kolonia rozgości się w systemie korzeniowym roślin, rośliny mogą marnieć. Duże kolonie mrówek mogą powodować wyłysienia w trawie.

Choć mrówki nie drążą tuneli tak dużych jak krety, to usypane przez nie kupki ziemi mogą niekorzystnie wpływać na rozwój sadzonek. Poza tym mrówki poprzez drążenie w ziemi tuneli przyczyniają się do jej przesuszania.

Mrówki lubią budować gniazda w różnych zakamarkach, szczelinach ścian budynków, altanek, mebli ogrodowych…, a w poszukiwaniu pożywienia wchodzą do domów i żerują na jedzeniu, które znajdą.

Mrówki „opiekują się” mszycami, stwarzając im dogodne warunki bytowania. Nie jest to bezinteresowne – żywią się produkowaną przez nie słodką wydzieliną (spadzią).

Mrówki w czasie suszy żywią się młodymi pędami roślin. Atrakcyjny dla nich jest pokarm zwierzęcy i roślinny, przede wszystkim bogaty w białka i cukry. Niektóre gatunki mrówek żywią się również innymi owadami.

Pozbyć się mrówek z ogrodu, a przynajmniej ograniczyć ich aktywność można różnymi domowymi sposobami (bez wyniszczających nas nowoczesnych trucizn chemicznych). Najskuteczniejsze jest sąsiedztwo odpowiednio dobranych roślin i tę metodę polecam, tym bardziej, że przy okazji można zwiększać plony. Kto nie chce do wyproszenia mrówek zastosować sprzymierzeńców roślinnych może zastosować: ocet, cynamon, boraks, proszek do pieczenia, kawę, sodę… intensywne zapachy zniechęcają mrówki do eksploracji ogrodu.

Ocet – wymieszaj ocet z wodą (ewentualnie także z kilkoma kroplami waleriany) i spryskaj miejsca (ławki, altany…), z których chcesz się pozbyć nie tylko mrówek.

Cynamon – posyp miejsca, które chcesz chronić przed mrówkami, np. w pobliżu sadzonek.

Boraks – wymieszaj boraks, wodę i cukier w proporcjach 1:18:7. Zachowanie proporcji jest istotne ze względu na siłę trutki. Silna, odstraszy mrówki, słaba nie zadziała.

Proszek do pieczenia – posyp miejsca, które chcesz chronić przed mrówkami, np. w pobliżu sadzonek.

Kawa – ludzie lubią zapach kawy, mrówki nie. Kawa jest naturalną barierą zapachową, której mrówki nie będą chciały przekraczać.

Soda – posyp miejsca, w których mrówki szczególnie upodobały sobie bytowanie, oraz ścieżki, którymi się poruszają.

Rośliny

Powyższe sposoby pomogą pozbyć się niechcianych lokatorów dopóki intensywny zapach nie wywietrzeje. Aby nie powracały to załatwią rośliny aromatyczne. Jakie wybrać? Jest ich wiele, podaję najłatwiejsze do zdobycia: mięta, wrotycz, rozmaryn, majeranek, tymianek, lawenda, nagietek, bazylia… Rośliny te ograniczą zadomawianie się mrówek w sposób naturalny i na długo.

Jak pozbyć się mrówek z balkonu? Najpierw go posprzątaj, a rośliny zaatakowane przez mrówki dokładnie opłucz (łącznie z korzeniami) i przesadź do nowej ziemi. Potem zastosuj sposób dowolny z wyżej wspomnianych, choć ja polecam posadzenie roślin, które je odstraszą.

Rośliny odstraszające mrówki są bardzo pomocne, gdy owady te nadmiernie panoszą się po naszym ogrodzie, wędrują po roślinach i podgryzają owoce, szpecą trawnik mrowiskami, wdzierają się na balkony, tarasy i do mieszkań. Zamiast stosować szkodliwe dla środowiska chemiczne środki na mrówki, warto po prostu posadzić odpowiednie rośliny odstraszające mrówki. Oto 8 roślin, które mrówki omijają z daleka!

Mięta (Mentha sp.) Odstraszają mrówki wszystkie gatunki mięty. Szczególnie mięta pieprzowa (Mentha piperita). Główną rolę odgrywa tu mentol. Mięta najlepiej rośnie w półcienistych i wilgotnych miejscach. Może być uprawiana w doniczkach na tarasach i balkonach, co zabezpieczy także te miejsca przed inwazją mrówek. Mięta bardzo szybko rozrasta się dzięki podziemnym kłączom i w krótkim czasie możemy jej mieć nadmiar.

Wrotycz (Tanacetum vulgare) to dziko rosnąca roślina, spotykana na łąkach, w pobliżu dróg i pól. Dawniej uprawiany był w ogrodach jako roślina ozdobna i zielarska. Wydziela intensywny, duszący zapach, podobny do kamfory, odstraszający mrówki. Z ziela wrotyczu możemy przygotowywać również gnojówki, napary i wyciągi, przydatne w ogrodzie do walki z innymi szkodnikami (np. mszycami lub śmietką cebulanką).

Rozmaryn (Rosmarinus officinalis) wydziela kamforowy aromat (podobny do zapachu sosny), który skutecznie odstrasza nie tylko mrówki, także inne owady. Ma szerokie zastosowanie kulinarne. Lubi słoneczne i ciepłe stanowiska oraz lekkie i przepuszczalne gleby. Rozmaryn w naszym klimacie nie zimuje w gruncie, dlatego w ogrodach uprawiany jest jako roślina jednoroczna. Natomiast w pomieszczeniach przeżyje wiele lat, przy okazji zapobiegając wizytom mrówek.

Majeranek (Origanum majorana) to znana roślina przyprawowa i zielarska. Wytwarza piękne kwiaty, które nie tylko są ozdobą ogrodu, także zachęcają pszczoły do odwiedzin. Lubi stanowiska słoneczne o żyznej glebie. W polskich warunkach w ogrodzie jest rośliną jednoroczną. Powinno się go uprawiać w słonecznym, osłoniętym od wiatru miejscu, w glebie lekkiej i żyznej. Można sadzić go w sąsiedztwie warzywa, szczególnie kapustnych, na które ma dobroczynny wpływ.

Z majeranku można również robić wyciąg do polewania szlaków wędrówki mrówek. 10 dag suszonego ziela majeranku zalać 10 l wody i odstawić na 1 dzień. Zużyć od razu po przygotowaniu.

Tymianek (Thymus vulgaris) to znana roślina lecznicza i przyprawowa. Osiąga wysokość 30 cm, ma drobne liście i małe purpurowe lub białe kwiaty. Można wysadzać go wzdłuż chodników, na kwietnikach i warzywnikach lub uprawiać w doniczkach. Świetnie radzi sobie też w donicy na balkonie i parapecie. Lubi słoneczne stanowiska, jest rośliną wieloletnią. Nawet w zimie nie wymaga specjalnych warunków, dlatego idealnie sprawdza się w ziołowym ogródku. Wydziela mniej intensywny zapach niż inne rośliny odstraszające mrówki, ale jest wystarczająco skuteczny.

Lawenda wąskolistna (Lavandula angustifolia) Aromat lawendy odstrasza nie tylko mrówki, ale też wiele innych owadów. Substancje zapachowe zawarte w olejkach lawendy, takie jak octan linaliliu, linalol, cineol odstrasza mrówki, a kamfora odstrasza również komary i kleszcze. Dlatego lawenda jest polecana przeciw rozmaitym szkodnikom. Moc działania lawendy wzmocni towarzystwo róż, a to dodatkowo odstraszy mszyce.

Nagietek lekarski (Calendula officinalis) to roślina jednoroczna o pomarańczowych kwiatach, które są surowcem zielarskim, wykorzystywanym w przemyśle kosmetycznym i farmaceutycznym, ale również w kuchni, zamiast szafranu. Nie ma wymagań uprawowych, wystarczy mu stanowisko słoneczne. Może być uprawiany na rabatach lub w doniczkach, które ustawiane na parapetach i w pobliżu drzwi zniechęcą mrówki do wejścia do domu. Roślina znana jest z przepięknych kwiatów, które są prawdziwą ozdobą ogrodu, a wykorzystywane są w kosmetyce. Warto wiedzieć, że odstraszający mrówki zapach wydzielają liście i łodygi. Nagietki wabią owady miododajne, więc polecam je pszczelarzom.

Bazylia – lubiane śródziemnomorskie zioło. Świetnie sprawdzi się na tarasie i balkonie. Lubi słoneczną okolicę. W ogródku jest rośliną jednoroczną, natomiast w domu może przetrwać kilka lat (odpowiednio pielęgnowana i regularnie przycinana).

Ponieważ mrówki nie lubią silnych zapachów warto sadzić mocno aromatyczne rośliny. Nie dość, że odstraszają mrówki i są wykorzystywane w kuchni, to przy tym pięknie wyglądają.

Wszystkie wymienione wyżej rośliny odstraszające mrówki warto sadzić razem z innymi silnie pachnącymi, co wzmocni pożądany efekt.

Przygoda Sławy z nalewką z pączków [114]

sierpień 2021 r.

Szanowny Panie Władysławie

Kochani

Moja przygoda z nalewką z pączków

Mam na imię Sława, mam 60 lat. Jestem żoną, mamą, babcią, gospodynią do­mową od zawsze. Mieszkam na wsi na Podkarpaciu w Puszczy Sandomierskiej. Od dziecka lubię wieś, pole, las, zwierzęta. Od zawsze robię sama przetwory z produktów, które sami produkujemy. Nalewki również.

Ta nalewka z pączków ma swoją historię. Obejrzałam filmik Pana Władysława na YT i z niego się dowiedziałam, jaką moc mają pączki roślin, krzewów i drzew wczesną wiosną. Pan Władysław wspominał o komórkach macierzystych zawartych w tych pączkach. I na bazie tej inspiracji sama nastawiłam nalewkę z pączków. Poszłam do ogrodu i nazbierałam pełny słoik pączków, listków maleńkich, po 2-3 sztuk każdego. Słój ma pojemność 1,75 l, ja nazbierałam pełny. Mąż zalał spirytusem swojskim. Pączków listków i ziół było 39 oto one, na słoju spisane: wiśnia, czereśnia, śliwa, morela, brzoskwinia, jabłoń, grusza, winogron, porzeczka czerwona, porzeczka czarna, pigwa, pigwowiec, agrest, malina, borówka amerykańska, sosna, świerk, brzoza, dąb, lipa, róża, forsycja, bez, orzech włoski, leszczyna, dereń, jabłuszko rajskie, pokrzywa, krwawnik, mniszek, kurdybanek, perz, piołun, wrotycz, bylica, czosnek niedźwiedzi, mięta, stokrotka, oregano.

Był to kwiecień 2019 roku. W kartonowym pudełku stała sobie naleweczka i czekała. W styczniu 2021 lekarz na wizycie popatrzył na mój nos i powiedział, że te zmiany skórne trzeba usunąć. I tak też się stało. Na nic się zdało, bo po zagojeniu się ran odnowiły się zmiany w dwóch miejscach. Było to gdzieś pod koniec stycznia jak sobie przypomniałam o naleweczce z pączków, pomyślałam skoro są w nich komórki macierzyste, więc uznałam, że to jest dla mnie. I zaczęłam codziennie, po umyciu twarzy mydłem szarym nakładać na zmiany moje pączki delikatnie wmasowując. Po jakimś czasie zauważyłam, że robi się ładna skóra wokół zmian i wtedy zaczęłam nakładać na całą twarz. Po dwóch latach stania nalewki zrobiła się leciutka emulsja (nie wiem jak to nazwać), nie wysuszała skóry. Na skórę nakładałam ten pączkowy film. Kuracja trwała około 3 miesięcy z sukcesem. Naleweczkę pączkową wykorzystuję jeszcze jak mam jakiś nerwoból, czasem mąż smaruje mi bolące plecy lub bolące kolano.

Ktoś powiedział, że energia idzie za uwagą. Według mnie to trzeba tej energii pomóc, czyli wykonać pracę, trzeba samemu zrobić, co serce podyktuje. W moim przypadku było to nazbieranie ziół w moim ogrodzie. A wszystko to zawdzięczam Panu Władysławowi. Był to impuls, który spowodował u mnie działanie. Ceńmy takich ludzi jak Pan Władysław z uwagi na to, że posiada ogromną wiedzę, którą szczodrze dzieli się z innymi. Ja ją wykorzystałam z pożytkiem dla siebie, za co jestem niezmiernie wdzięczna i serdecznie dziękuję. Ta przygoda z naleweczką z pączków niech będzie inspiracją dla innych.

Sława

P.S.

Jestem po poważnych przejściach zdrowotnych. W krytycznym momencie mojego życia przyszła do mnie myśl, była to późna jesień. Popatrzyłam przez okno mojej izolatki szpitalnej i zobaczyłam, że dęby nie miały listków. Przyrzekłam sobie, że jak wypuszczą nowe listki to ja już będę w domu i będę robić przetwory, co czynię do dziś. Było to w 2008 r., leżałam w szpitalu 1,5 roku.

Jest to moje przesłanie dla innych za pośrednictwem Pana Władysława z intencją mnie wiadomą.