Zostałem zaproszony na konferencję [115]

Zostałem zaproszony na konferencję, która 4 września odbyła się w Wieliczce. Nazwa konferencji „detoks pos_c_ɘpiǝnny” była nie tylko niefortunna, ale wręcz zwodnicza, a przydzielone mi 40 minut nie dawało szansy na wykazanie  zagrożeń, złudzeń, konsekwencji. Mimo to przygotowałem prezentację na tyle obszerną, by rozbudzone zainteresowanie kontynuować na kolejnych konferencjach.

Jadąc na konferencję podziwiałem piękno jesiennej przyrody z charakterystycznym dla pory błękitem kwiatów cykorii podróżnika. Nazwa tej pięknej i prozdrowotnej rośliny pewnie pochodzi od towarzyszenia w podróży, jako że cykorię podróżnik spotykamy wzdłuż dróg.

Jest wrzesień, kwitną wrzosy, więc organizowanie konferencji w zasmrodzonych salach hotelowych, zamiast spotkań na pachnących lasem wrzosowiskach nie jest przejawem mądrości. Marzy mi się by organizatorzy dojrzeli do spotkań na łonie przyrody, a jedną z konferencji poświęcili cykorii podróżnikowi i wrzosom, jako że właściwości prozdrowotne tych roślin są zbawienne także w dobie zarazy, tej wstrzykiwanej i tej szerzonej przez oddech i dotyk pokłutych.

Z drzemki w podróży wyrwał mnie SMS od organizatora. Polecał obejrzeć zapowiedź lekarza epidemiologa mającej się odbyć konferencji. Lekarz ten ładnie przemawia w różnych miejscach i wielu ulega czarowi jego przemówień. W podsuniętym mi przez organizatora wystąpieniu lekarz epidemiolog hołdował medykom „medycyny naukowej”, a potępiał protoplastów medycyny pierwotnej, ludowej, znachorskiej, szamańskiej… Wyraźnie zaznaczył, że na zapowiadanej konferencji nie ma miejsca dla znachorów ze sprawdzoną przez tysiące lat sztuką uzdrawiania.

Wszystko w moim życiu, łącznie z Tradycyjną Medycyną Chińską, Indyjską Ayurwedą, Medycyną Druidów, Kapłanów, Znachorów, Szamanów różnych kultur, chiropraktyką, akupunkturą, akupresurą, aurikuloterapią, potęgą myśli jest oparte na doświadczeniu wielu pokoleń, a więc bliskie medycynie ludowej, znachorskiej, szamańskiej, a dalekie od wrogiej, zaledwie dwupokoleniowej farmacji, z jej sługusami medykami medycyny „naukowej”, od niemieckiego lekarza-zbrodniarza Mengele, Cyklonu B, chloru, poprzez chlorowanie wody, fluorowanie ząbków dzieciom, podstępne wstrzykiwanie bliźnim od niemowlęctwa, aż do starości najgroźniejszych, rakotwórczych trucizn, jak: rtęć (thimerosal); degenerującego mózg aluminium; glikol etylenowy (środek przeciw zamarzaniu); fenol (barwnik dezynfekujący); chlorek benzenu (środek dezynfekujący); formaldehyd (składnik smogu, używany jako środek konserwujący i dezynfekujący);  a obecnie także: pomordowane i rozkawałkowane dzieci wydarte z łon matek; glikol polietylenowy (syntetyczny polimer tlenku etylenu); nanometale; kombinacje metali lekkich i ciężkich: aluminium, tytan, wanad, chrom, żelazo, nikiel, miedź; kombinacje innych pierwiastków: bizmut, węgiel, sód, azot; tlenek grafemu (wchodzi w interakcję z polami elektromagnetycznymi); pasożyty, robactwo, retrowirusy uszkadzające genetycznie ukłutych i niewiadomo co jeszcze. Wstrzykiwanie tych trucizn w urągających warunkach sanitarnych, w namiotach, na bazarach, targowicach, festynach potwierdza iż celem tych zbrodni jest depopulacja. A że dzieje się to pod patronatem i presją medyków medycyny naukowej, pielęgniarek, nauczycieli, nauczycielek, dyrektorów szkół, włodarzy… świadczy o poziomie skorumpowania tych bandytów. Choć większość z nich jest także ojcami i matkami polują oni nawet na dzieci w szkołach i przedszkolach.

Z obrzydzenia to takiej medycyny „naukowej” postanowiłem rzetelnej wiedzy, sprawdzonej przez wiele pokoleń naszych przodków, nie plugawić towarzystwem medyka „medycyny naukowej” i nie bywać więcej w takim towarzystwie. Myślę, że od tej pory nie będę zapraszany na tego typu wydarzenia polityczne, marketingowe, handlowe, pijarowe…

Moje, przygotowane na tamtą konferencję wystąpienie przedstawię w innych miejscach i okolicznościach. A ponieważ tamta konferencja okazała się polityczno-marketingową stała się inspiracją, by wrzucić parę kamyczków do ogródka medycyny „naukowej” zestawiając jej dokonania z dokonaniami medycyny ludowej, znachorskiej, co niewątpliwie wkrótce uczynię. Odwiedzajcie więc tę stronę często, bo zapowiada się ciekawie i… gorąco. A konferencję z 4 września w Wieliczce gorąco polecam obejrzeć i wysłuchać, przynajmniej wystąpienie moje i bezpośrednio po moim lekarza epidemiologa, który pokrętnie wyjaśnia, że znachorami nazywa tych, których powinniśmy nazywać zbrodniarzami, oprawcami, bandytami, a szamanów myli z szarlatanami, przy okazji ujawniając sporo tajników i smaczków świata medycznej obłudy, medycznego fałszu, medycznego zakłamania, medycznej hipokryzji…

Szlachetne zdrowie i fitoterapia cz. 2 [73]

Ale wyodrębnianie składników z roślin zapoczątkował szwajcarski lekarz Paracelsus (1493-1541).

Aż do lat 30 XX wielu lecznicze substancje chemiczne pozyskiwano z surowców naturalnych, głównie roślin. Wraz z alchemią bujnie rozwijała się botanika, dzięki czemu pogłębiała się wiedza zielarska. Z odkryciem Ameryki nasz świat leków powiększył się o preparaty z roślin tamtego kontynentu. Natomiast rozwój wielkiej chemii od początku idzie w kierunku tworzenia coraz nowszych leków syntetycznych.

Zioła każdy mógł znaleźć przy domu, na polu, na łące, w lesie, więc koncerny usiłują eliminować je z użytkowania, stosowania i pamięci. Leki roślinne, sprawdzone przez setki i tysiące lat, farmacja usiłuje dyskredytować jako „przestarzałe”, jednocześnie gloryfikując nowoczesne syntetyki łagodzące objawy lecz potęgujące choroby i przysparzające kolejnych chorób, które nazywamy skutkami ubocznymi. Jednakże skutki te nie są ubocznymi lecz zamierzonymi, bowiem tak się projektuje leki, żeby przysparzały chorób i chorych do leczenia. Jednocześnie dawne skuteczne i tanie leki są wycofywane i zastępowane nowymi, nie tylko nieskutecznymi, ale wręcz trującymi, wyniszczającymi i to nie tylko tych, którzy je używają, ale nas wszystkich  i całą planetę.

Kuracje ziołowe były przez ponad pół wieku niemodne i zaniechane. Dlaczego młodzi dali się omamić i poszli za nowoczesnością, zaprzepaszczając dorobek przodków?

Część dorobku ziołolecznictwa ocaliła od zapomnienia medycyna ludowa.

Wiedza ta była wstydliwie skrywana pod wpływem rozpowszechnianych poglądów jako nienaukowa, znachorska. Jednakże nie mamy czego wstydzić się, bowiem znachor, jak sama nazwa wskazuje, to znawca chorób i sposobów ich leczenia.

Na domiar złego ludzi XX wieku tak dalece fascynował rozwój nauki we wszystkich dziedzinach, że czuli się panami planety i jej zasobów.

Odwrócenie się od Natury i jej darów trwało z górą pół wieku. Dzisiaj już wiemy, że zastępowanie naturalnej fitoterapii syntetyczną chemioterapią wnosi skutki dla zdrowia niekorzystne i zazwyczaj niebezpieczne. Nowoczesne leki syntetyczne, antybiotyki, statyny itp. miały być wybawieniem od wszelkich chorób. Podobno ratowały życie w nagłych wypadkach, w rzeczywistości ich zażywanie niesie wiele skutków ubocznych i zazwyczaj tragicznych.

Niektórzy uważają, że medycyna zaczyna weryfikować swe stanowisko wobec fitoterapii, z której się wywodzi.

Już wyjaśniłem, że współczesna medycyna nie wywodzi się z fitoterapii, lecz jest znacznie, znacznie, znacznie młodsza, korzenie ma znacznie, znacznie, znacznie płytsze , zaledwie 200-letnie. W roku 1800 w przemyśle bawełnianym pracowały zaledwie 84 maszyny Jamesa Watta.

Wprawdzie wiele powszechnie znanych leków powstawało z roślin, np. Aspiryna z kory wierzby, Rapacholin z czarnej rzepy, jednakże współczesne leki to syntetyki, których nie wolno utożsamiać z roślinami i składnikami roślinnymi. Wyodrębnione poszczególne składniki powodują niepożądane skutki. To efekt zaburzania równowagi i synergii właściwej roślinom, jako całościom.

Jak wiele z tego, co nazywamy ubocznymi jest zamierzonymi?

Dziś chyba każdy ma bolesne, a często tragiczne doświadczenie w tym zakresie.

Coraz częściej placówki badawcze potwierdzają wartość tradycyjnego stosowania ziół i synergicznego działania wszystkich ich składników łącznie.

Potwierdzają też praktykę zbierania ziół (surowca zielarskiego) o określonych porach dnia, miesiąca, roku. Odkryto, bowiem iż od pory zbioru zależy stężenie olejków, alkaloidów, wielu składników warunkujących działanie. Prości ludzie od zawsze to wiedzieli z obserwacji i doświadczenia, teraz odkrywają to naukowcy.

Dziś w kręgu cywilizacji europejskiej i amerykańskiej rozpoczął się renesans ziołolecznictwa.

Przybywa leków ziołowych, rośnie zaufanie do nich, coraz więcej osób, także lekarzy, interesuje się dawnym ziołolecznictwem i współczesną fitoterapią. Ja jednak zachęcam byśmy zioła stosowali kulinarnie i nie potrzebowali ich stosować leczniczo.

Wielu w fitoterapii upatruje nie konkurentkę, lecz sojuszniczkę farmacji chemicznej.

To błąd w myśleniu – powinniśmy przywracać porządek, a nie łączyć gówna z miodem, czy jak kto woli Rokefelera z szałwią.

Współczesna fitoterapia rozwinęła tradycyjne ziołolecznictwo znane od najdawniejszych czasów i opiera się na zweryfikowanych już metodach badawczych.

Fitoterapia, czyli ziołolecznictwo to lecznicze wykorzystywanie roślin (nie tylko ziół). Ma szczególnie szerokie zastosowanie w profilaktyce, rekonwalescencji, geriatrii, gdyż leki roślinne są bezpieczne i nie powodują niepożądanych reakcji. Zachęcam do kulinarnego stosowania ziół i podkreślam wyższość kulinarnego wykorzystywania ziół nad ich leczniczym stosowaniem. Czyli przede wszystkim dla zdrowia, aby leczenie stało się zbędne.

Istnieje pogląd, że działanie lecznicze ziół jest łagodne, więc leczenie ziołami trwa długo.

 Znam wiele przykładów natychmiastowego działania ziół nawet w najcięższych przypadkach. W książce Zielona Apteka, Chwasty warte naszej miłości przytaczam dwa przypadki uwolnienia od paraliżu, jeden w jedną noc – pokrzywami, drugi w dwa dni – wiśniami.

Tu przypomnę jeszcze jeden. Młoda tancerka po zabiegu kosmetycznym całą twarz miała w ciężkim stanie zapalnym. Jej zrozpaczona matka zwróciła się do mnie dzień przed występem. Nie było czasu szukać ziół, ale w domu zazwyczaj jest coś, czego nie znamy z dobroczynnych mocy, bo wszystko stosujemy nawykowo. Poleciłem nałożyć na twarz papkę z surowych płatków owsianych i czystej wody. Ani matka ani córka nie wierzyły, że owies, który znały tylko z kulinarnego stosowania owsianych płatków można wykorzystywać także kosmetycznie. Nazajutrz zaskoczenie i zdziwienie, że papka z płatków owsianych dokonała więcej niż drogie paskudztwa syntetyczne, którymi katowały twarze. I to po jednorazowym zastosowaniu. Dla mnie było to naturalne, dla nich przeżycie na miarę cudu. Po wielu, wielu latach matka tancerki (na wernisażu męża plastyka) przypomniała mi o tym i dziękowała.

Wiele osób ma podobne problemy. Sprawdzajcie, doświadczajcie, przekonujcie się. Darmo i bez powikłań, nazywanych skutkami ubocznymi (choć zazwyczaj łatwo przekonać się, że były zamierzonymi).

Równie szybki efekt w różnych problemach skórnych daje kąpiel w krochmalu. Po jednej kąpieli szorstka skóra staje się gładką.

Mam doświadczenie zrastania się złamanych kości w ciągu tygodnia, ale to temat na kolejne spotkanie, bo wymaga pokazania zdjęć RTG.

Zwolennikami ziół są przede wszystkim zmęczeni przewlekłymi chorobami.

Raczej bezskutecznym leczeniem farmakologicznym, rujnującym cały organizm. Roślinami można wzmacniać układ odpornościowy i uzyskiwać poprawę zdrowia w niemal każdej chorobie i w każdym stadium jej zaawansowania.

Obecnie stosowanie leków ziołowych jest wygodniejsze, gdyż są gotowe preparaty.

Współczesna farmacja, pełna bandytyzmu, nie zasługuje na zaufanie. Co z tego, że jakiś przemysłowy specyfik zawiera zioła, jeśli zawiera też syntetyczne trucizny i produkowany jest przez tych samych zwyrodnialców, którzy produkują środki do trucia i zabijania?