Jabłkowe Rytmy Zdrowia i Urody [153]

Poprzedni artykuł napisałem, gdy się przebudziłem w nocy. A że przy komputerze zmarzłem spieszyłem się do ciepłego łóżka. Gdy rano przeczytałem swój nocny wpis zamiast go dopracowywać postanowiłem wstawić gotowy artykuł sprzed lat, opublikowany w Ekspressie Ilustrowanym i kilku innych gazetach ćwierć wieku temu. Niczego nie zmieniałem w dawnej treści. Dopisałem tylko jedno słowo i zamieniłem jedno słowo zastępując określenie: „metale ciężkie” określeniem „metale trujące”, gdyż aluminium, które choć jest silnie trujące wagowo jest lekkie. Tytuł pochodzi od tytułu cyklu  moich artykułów „Rytmy zdrowia i urody” publikowanych w Wiadomościach Świętokrzyskich i kilku innych publikatorach.

Wszakże wiek, co złotego odziedziczył miano,
w którym zioła jedynie i owoce  znano,
był szczęśliwy…
Owidiusz, Przemiany

Jeśli co dzień zjadasz jabłko, to lekarza widzisz rzadko – głosi przysłowie. A że przysłowia są mądrością narodu, przyjrzyjmy się leczniczej mocy tych popularnych, a jednak mało znanych owoców. Lecznicze właściwości jabłek znali już starożytni Grecy i Rzymianie. Według mitologii greckiej jabłka smakują jak miód i leczą wszelkie choroby. Jadali je bogowie, by żyć wiecznie. W baśniach jabłko przywraca życie umierającym. Do dziś czcimy jabłka w dzień św. Błażeja i Matki Boskiej Zielnej.

W medycynie ludowej jabłkami leczono anemię, grypę, gorączkę, nieżyt oskrzeli, serce, ospałość, udrażniano zablokowane wydzieliną oskrzela i drogi oddechowe, przywracano do zdrowia rekonwalescentów…

Jabłka są cudownym środkiem usprawniającym trawienie, bowiem zawarte w nich kwasy (winny, jabłkowy, ursulowy) regulują poziom kwasu żołądkowego, wspomagają metabolizm białek i tłuszczów, dlatego tradycyjnie podawano je do ciężkich mięs: gęsi, kaczki, wieprzowiny. Jabłka są też wspaniałym środkiem odtruwającym, pobudzają czynności wątroby i nerek, pomagają usuwać z organizmu kwas moczowy, dlatego skutecznie pomagają w niestrawności, nadkwasocie, nieżycie i wrzodach żołądka i dwunastnicy, drażliwości i zapaleniu jelit, dyzenterii, kłopotach z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym, kamieniach układu moczowego, artretyzmie, dnie, zastoju płynów, bólach głowy…

Surowe tarte jabłka możemy z powodzeniem stosować, jako okłady na sińce pod oczami, stany zapalne oczu, owrzodzenia podudzi… Gotowane – są wartościowym lekiem uspokajającym, łagodzą lęki, zapewniają zdrowy sen… Pieczone – znakomicie uwalniają od bólu uszu… Wymieszane z oliwą – leczą trudno gojące się rany. Zmieszane ze szczyptą siarki – likwidują świerzb i grzybicę strzygącą. Ocet jabłkowy skutecznie zapobiega nadmiernej potliwości. Wodny roztwór octu jabłkowego przynosi ulgę zmęczonym stopom, łagodzi podrażnienia skóry głowy i likwiduje swędzenie. Świeżo wyciśniętym sokiem jabłkowym, lub okładami z plasterków jabłka skropionych sokiem z cytryny czyścimy cerę, nawilżamy twarz, szyję i dekolt. Papką utartego wraz ze skórką jabłka można ujędrnić piersi.

Kto jada dużo jabłek nie choruje na przeziębienia i infekcje dróg oddechowych. Zjadając co najmniej 3 jabłka dziennie, znacznie obniżymy poziom cholesterolu i ciśnienie krwi.

Przeczyszczające właściwości jabłka zawdzięczają pektynom, które ułatwiają regularność wypróżnień, ale także pomagają w biegunkach. Dziecięce biegunki, zwłaszcza gdy dziecko ząbkuje, leczymy tartym jabłkiem. Współczesne badania dowodzą antywirusowych właściwości miąższu i soku jabłek. Zawarty w jabłkach kwas taninowy, szczególnie aktywnie przeciwdziała wirusowi opryszczki, polifenole zaś mają właściwości antyrakowe, pektyny natomiast usuwają z organizmu metale trujące, tak groźne jak ołów i rtęć. Tak więc jabłka znakomicie przeciwdziałają skutkom zanieczyszczenia środowiska, jak również dolegliwościom podeszłego wieku, a diabetykom pomagają regulować poziom cukru w krwi.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Jabłka dla zdrowia i urody [152]

Jabłko, jakie jest każdy widzi, ale nie każdy rozumie co widzi. Podczas gdy na świecie jest kilka tysięcy odmian ziemniaków i tysiąc odmian bananów to odmian jabłek jest ponad dziesięć tysięcy. Różnią się wielkością, kolorem, smakiem, aromatem… Są łatwo dostępne, tanie, smaczne, nisko kaloryczne… Niegdyś jabłka były prozdrowotne, obecnie o prozdrowotne owoce niełatwo, gdyż powszechne jest chemizowanie wszelkich owoców, płodów rolnych i wszelkiej żywności dla ładnego wyglądu i długiego przechowywania. Producentów interesuje wyłącznie jak największy zysk, choćby nawet kosztem zdrowia konsumentów.

Jabłka słyną z witamin, minerałów i pektyn. Najwięcej pektyn zawierają skórka i gniazda nasienne. Nie należy ich wyrzucać, lecz wykorzystywać maksymalnie jak się da, bowiem pektyny oczyszczają organizm z trucizn, a podczas trawienia wiążą metale trujące w nierozpuszczalne sole, co ułatwia organizmowi  ich wydalanie. Zatem jadamy jabłka, gdyż wszyscy jesteśmy zatruwani.

Pektyny regulują florę bakteryjną, usprawniają perystaltykę jelit, neutralizują toksyny, wymiatają zbędne resztki pokarmów, działają przeciw zaparciom, chronią przed miażdżycą i zawałem serca. Niektóry piszą, że pektyny zmniejszają wchłanianie cholesterolu, przez co organizm lepiej pracuje. Ja natomiast wielokrotnie wyjaśniałem, że jest odwrotnie. Czym lepiej zaopatrzony organizm tym sprawniej funkcjonuje, więc tym mniej potrzebuje cholesterolu i tym samym mniej go wytwarza.

Wartości odżywcze nie tylko jabłek, ale wszystkich owoców zależą po części od odmiany, ale najbardziej od dojrzałości w promieniach Słońca. Nie doceniają tego smakosze owoców i lekceważą to producenci. Za to doskonale wiedzą o tym zarówno smakosze jak i producenci win, bowiem wina z tych samych winnic, ale z lat o większej ilości dni słonecznych są znacznie droższe.

Jabłka smak zawdzięczają także zawartości kwasów: jabłkowego, cytrynowego, ursulowego…, ale także cukrów. Spośród zawartych w jabłkach witamin najwięcej jest witaminy C, która wzmacnia układ odpornościowy. Jabłka odmian kwaśniejszych zawierają więcej witaminy C. Najwięcej w skórce i tuż pod nią. Ciekawostką jest, że w jabłuszkach małych jest witaminy C więcej niż w jabłkach dużych, a więc polecam jabłuszka rajskie.

Jadanie jabłek surowych i kiszonych (np. w kapuście) należy polecić dla usprawniania pracy serca, układu nerwowego, wątroby i wszystkich organów. W niektórych problemach zdrowotnych polecałem jabłka pieczone, choć wiadomo, że im dłużej owoce poddajemy obróbce cieplnej, tym więcej tracą witamin. Jednakże należy rozumieć różnice między codziennym żywieniem zdrowych, a leczniczym żywieniem chorych. Zawartość witamin jest mniej ważna od wielu innych składników i cech prozdrowotnej żywności.

Jabłka mimo kwaskowatego smaku odkwaszają (alkalizują) organizmy je spożywających, a to dzięki zawartości zasadowych soli mineralnych. Ponieważ jabłka mają sporo potasu regulują gospodarkę wodną w organizmie i mogą zmniejszać obrzęki nóg. Jabłka znane są też z zawartości żelaza zapobiegającego anemii. Prozdrowotne i lecznicze zastosowanie jabłek jest wszechstronne. Kiedy pisywałem artykuły do gazet pokazywałem tam, że jabłka wykorzystywane były zarówno w biegunkach, jak też w zaparciach.

Wśród zbóż, warzyw, owoców, przypraw większość działa jednostronnie, np. obniżają lub podwyższają ciśnienie krwi. Jednakże są też takie, które działają regulująco, a więc niskociśnieniowcom podwyższą, a wysokociśnieniowcom obniżą. Z regulującego działania znane są czarne jagody, które stosowano i w biegunkach i w zaparciach. Podobnie regulująco, czyli w obie strony, działają też jabłka.

Ponieważ ja owoce polecam dla zdrowia, a sztuka leczenia powinna być dostosowana do indywidualnych predyspozycji i potrzeb nie podaję sposobów leczenia, a jedynie podkreślam właściwości prozdrowotnej żywności.

Kiedyś bliska mi osoba zatroskana o wapno w organizmie dziecka szukała źródła wapnia w suplementach firm znanych z produkcji środków do zabijania. Poleciłem buraki, jako jedno z najlepszych, choć niedocenianych źródeł także wapnia. Jednakże wzmocnić włosy, paznokcie i zęby mogą także jabłka, bowiem do wielostronnego działanie jabłek na organizm należy dodać także ułatwianie przyswajania minerałów, w tym wapnia.

Coraz modniejszy staje się ocet jabłkowy. Robiony domowym sposobem można wykorzystywać na różne sposoby. Np. przez miesiąc codzienne wypijać pół szklanki przegotowanej wody z 2 łyżeczkami domowego octu jabłkowego i 2 łyżeczkami dobrego miodu. Ta kuracja uzupełni potas, poprawi trawienie i odporność. Odporność na wszystko, nie tylko na infekcje, także na stres.

Jabłka wiele dobrego robią także dla urody, bowiem zawarta w jabłkach witamina C bierze udział w wielu procesach metabolicznych, np. biosyntezie kolagenu (przeciwdziałając wiotczeniu skóry), a wraz z witaminą P zapobiegają powstawaniu wysięków podskórnych i tzw. „pajączków”. Oczywiście są lepsze sposoby na odbudowę kolagenu i bogatsze źródła witamin C i P. W odbudowie kolagenu najskuteczniejsze jest światło Słońca (można wykorzystywać też światło zwykłej żarówki), a najbogatszym źródłem witamin C i P są owoce i liście rokitnika.

W podróże i na wyprawy powinniśmy zabierać suszone owoce nie zwracając uwagi na popaprańców, którzy pisują, że suszone nie zawierają witamin, choć tego nie badali. Proszę przez miesiąc pojeść suszonych (oczywiście uprawianych naturalnie i suszonych naturalnie) i porównać swój stan z tym sprzed miesiąca.

Przysłowia mądrością narodu – korzystajmy więc i z tej skarbnicy. Jedno mówi: „Kto codziennie jada jabłko ten lekarza widzi rzadko”. Popaprańcy dodają: „rano dla urody, wieczorem dla zdrowia”. Pewna sołtyska zwierzyła się, że nie chudnie, mimo iż prawie nic nie jada, a nawet tyje, jadając jedynie dwa jabłka dziennie. Doradziłem, by jabłek nie jadła wieczorem, lecz jadła je rano i przed południem. Zdziwiła się skąd wiem, że jada wieczorem. Odpowiedziałem, że od niej. A ona na to, że tego nie mówiła. Nie mówiła, że jada wieczorem, ale mówiła, że zamiast spodziewanego chudnięcia tyje.

Przywracanie zdrowia jest proste i łatwe, wystarczy organizmowi dać: to co potrzebuje, tyle ile potrzebuje i wtedy kiedy potrzebuje. Skoro na sołtyskę wybrano najmądrzejszą we wsi, to strach pomyśleć jak „mądrzy” są pozostali. Zdrowy rozsądek może zastąpić każdy stopień wykształcenia, lecz żadne wykształcenie nie zastąpi zdrowego rozsądku.

W zbliżające się święta na stole zagości kompot z suszonych owoców: jabłek, gruszek, śliwek. Szkoda, że tylko w święta, bowiem wywar z suszonych owoców powinniśmy pijać często, jako jeden z najcenniejszych środków prozdrowotnych, profilaktycznych, leczniczych, a także ODTRUTKA.

O właściwości jabłek przeczytasz także tu: Da Ci zdrowie jabłuszko na co dzień

oraz tu: Anemia i żelazo

i tu: Jabłko, marchew, burak zamiast transfuzji krwi

Jeśli masz suszone owoce z własnego zbioru z dzikich stanowisk podziel się ze mną.

Idiota czy zadaniowiec? A może dwa w jednym? [129]

Rzadko dostaję listy tryskające radością, optymizmem, wdzięcznością; częściej są zlepkiem infantylizmu, naiwności, głupoty. Ich autorzy i autorki są znawcami medycznych i farmaceutycznych sloganów, teorii, procedur, medykamentów, suplementów… Z pasją opisują swoje i cudze cierpienia i rozczarowania oraz konsekwencje brnięcia w bagno, które od początku stosowania nazywanych „lekami” paskudztw szkodziło i szkodzi coraz bardziej. Wygląda to, jakby rozumku mieli mniej niż pluszowe misie.

Skąd we współczesnych, wykształconych społeczeństwach taki ogrom naiwności, zaślepienia, niekonsekwencji? Przecież nasi niewykształceni przodkowie lepiej niż my rozumieli świat przyrody i radzili sobie w sytuacjach, które współczesnych przerastają, a dla uwikłanych w medyczną paranoję są życiowymi dramatami.

A może propagowanie pogardy dla Sił Natury, rozsądku, samostanowienia z jednoczesną służalczością bandytom, których głównym celem jest depopulacja to podstępne metody realizacji bandyckich celów przez zadaniowców o podwójnym morale, odgrywających komediowe szopki?

Jakże wielu lituje się nad zdemoralizowanymi zadaniowcami mimo zła, które nam wszystkim wyrządzają. Mści się to nie tylko na nich, także na niodpowiedzialnie im „pomagających”.

Przykłady głupoty i naiwności ograniczę do kilku najwymowniejszych, aby zawarty w nich mrok beznadziei nie przytłumił światła rozsądku.

Łukasz napisał wielowątkowo (list Łukasza tutaj), więc jego list dzielę na wątki tematyczne, jednakże zachowuję łukaszową pisownię.

Okrutni i bezwzględni

cytat: „…nurtuje mnie pewna kwestia, wobec której medycyna konwencjonalna i big farma są bezradne. Mianowicie – szumy uszne”.

Władcy tych businessów, które Łukasze nazywają „medycyną konwencjonalną” i „big farmą” nie są bezradni. Oni są okrutni i bezwzględni. Mają bandyckie cele i je konsekwentnie realizują. Jednym z nich jest tak ogłupiać Łukaszy, by wierzyły w ich i swoją bezradność. Dlaczego to udaje się im? Bolesną tajemnicą powodzenia bandytów jest naiwność wraz z nieuzasadnionym zaufaniem Łukaszy. Przecież bandyci nie kryją się z bandyckimi celami; oni się nimi afiszują i chełpią. Ot choćby na kamiennym monumencie, nazywanym „amerykańskim Stonehenge”, gdzie w ośmiu językach (angielskim, rosyjskim, hiszpańskim, chińskim, hebrajskim, arabskim, suahili i hindi) wyryli, że będą utrzymywać ludzkość poniżej pół miliarda, czyli pozostałe osiem miliardów wymordują i właśnie to czynią. Czy Łukasze tego nie zauważają i rzeczywiście cierpią czy są podległymi bandytom cwaniaczkami, służącymi dla kasiory zadaniowcami to bez znaczenia, ponieważ nie odpisuję konkretnym Łukaszom, lecz na ich przykładach pokazuję paranoje i absurdy.

Najczęstsze przyczyny szumienia i dzwonienia w uszach

Szumy w uszach i większość współczesnych cierpień wywoływane są zazwyczaj:
– trującymi medykamentami – niszczą każdy organ, także włoski przenoszące wibracje przetwarzane na dźwięk;
– śmieciami i truciznami zawartymi w przemysłowej żywności i paszach – odkładają się w narządach, tkankach, naczyniach krwionośnych, kręgosłupie, tworzą dziobowate narośla (osteofity), które uciskają i ranią korzonki nerwów;
– elektromagnetycznym smogiem elektronicznych zabawek (dla dorosłych, młodzieży i dzieci), także tej, w której klawisze pukam, by powstawały literki, które czytacie;
– mechanicznymi urazami – uszkodzenia i przemieszczenia kręgów i/lub dysków;
– nawykami złej postawy w chodzie, siadzie, śnie – zwyrodnienia i zniekształcenia kości, stawów, kręgów, dysków.

Co w uszach szumi, dzwoni, gwiżdże? 

Szumieć, gwizdać, dzwonić w uszach może krew przeciskającą się przez przewężenia, załamania, zmiażdżenia naczyń krwionośnych, szczególnie w kręgosłupie szyjnym. Jeśli przyczyną niepożądanych dźwięków były przemieszczenia kręgów lub dysków (krążków międzykręgowych) naprawiałem to w kilka minut. Gdy kręgi i dyski wracają na swoje miejsca niepożądane dźwięki cichną. Aby problem nie powracał trzeba wzmocnić mięśnie, aby utrzymywały kręgosłup na przywróconych im właściwych miejscach, bo to właśnie mięśnie są naturalnym gorsetem dla kręgosłupa. Rozluźnianie mięśni przez masażystów powoduje, że kręgosłup się rozpada i pojawiają się liczne nowe problemy, których wcześniej nie było.

Gdy niepożądane dźwięki powodowane są nagromadzonymi w arteriach krwionośnych śmieciami (złogi, zwapnienia, stłuszczenia) należałoby je oczyścić. W zasadzie to wystarczy zaprzestać zanieczyszczania, wówczas arterie same się oczyszczają i niepożądane dźwięki zanikają.

Obecnie najczęstszą przyczyną niepożądanych dźwięków jest niszczenie farmaceutycznymi truciznami włosków przenoszących drgania, przetwarzane dalej na dźwięki. Czy możliwe jest odbudowanie zniszczonych przez medyków narządów? Ambitnym się to udaje (jest tego wymowny przykład w tej witrynie), ale – jak twierdzi Ola – wpierw trzeba sięgnąć dna.

Tutaj list Oli

a tutaj list Sławy

Dlaczego trucizny nazywasz „lekami”

cytat:Lek jaki najczęściej jest przepisywany to Betaserc a zaraz po uracie akustycznym, który jest jedną z przyczyn szumów usznych, steryd Encorton.”

Łukasze torturują mnie medycznymi nazwami medycznych trucizn i medycznych nazw chorób medycznie i farmakologicznie wywoływanych, mimo iż ja zawsze i wszędzie podkreślam, że współczesna medycyna wraz z syntetycznymi farmaceutykami są mi obce, wrogie, wzbudzają we mnie wstręt i obrzydzenie. Nie znam słownictwa Łukaszy, więc nie porozumiemy się. Jednakże Łukasze mogą zaprzestać farmaceutykami i blututami niszczenia włosków przenoszących drgania przetwarzane na dźwięki.

 cytat:  …skuteczność Betasercu jest mizerna albo zerowa. Encorton daje nadzieję jeśli jest odpowiednio wcześnie podany. Jednak skuteczność obu produktów big farmy jest żenująca.”

Skuteczność produktów big farmy jest zgodna z założeniami. Mają niszczyć, więc niszczą. Big farma i służący jej medycy są okrutni i bezwzględni. Mają bandyckie cele i je konsekwentnie realizują!

cytat:  Czy istnieją jakieś alternatywy do medycyny konwencjonalnej i big farmy w kontekście szumów usznych?”

Stop! Q-q-q-rwa! Jak śmiesz domagać się alternatywy do bandytyzmu? Zanim nastała era syntetycznej farmacji nasi przodkowie świetnie radzili sobie z dawnymi zagrożeniami. Przykładów jest multum, są także w tej witrynie.  Świadomi unikając zagrożeń ograniczają i łagodzą problemy. Łukasze służą medycynie bandyckiej, która sama w sobie jest największym zagrożeniem i dziwią się, że „trzy razy obcinał i nadal za krótkie”.

cytat: „… pytam bo sam mam ten problem. W moim przypadku ciężko stwierdzić co było bezpośrednią przyczyną pojawienia się szumów usznych. Czy był to uraz akustyczny czy może przewlekła depresja i stres”.

Bezpośrednia przyczyna jest n-i-e-i-s-t-o-t-n-a, gdyż teraz mamy do czynienia z organizmem długotrwale wyniszczanym. Wyniszczanym na różne sposoby, łącznie z tymi najgroźniejszymi – nazywanymi „lekami” farmaceutycznymi  trującymi śmieciami.

Najskuteczniejsze terapie 

Najskuteczniejszym środkiem byłoby zabrać buty i poszczuć psem. O tej formie terapii, jej działaniu i efektach pisałem już, więc kto potraktuje znajdzie opis, a kto zastosuje doświadczy cudu, dla medyków niemożliwego, a dla bigfarmy niechcianego.

Łagodniejszymi formami terapii dzielą się na łamach tej strony Ola i Sława, za co im serdecznie dziękuję i szczerze gratuluję.

List Oli tutaj

List Sławy tutaj

Szkoda, że Łukasze tego nie czytają. A może czytają, ale nie są zainteresowani odzyskiwaniem zdrowia lecz usiłują wciągać mnie w swoje haki?

Nikt nie da ci zdrowia, ale odbierać jego resztki możesz sobie zarówno sam/a, jak też we współpracy z medykami, którzy chętnie w tym pomagają. Środków ku temu jest ogrom. Pszenica wraz z farmacją załatwią to najszybciej. Płyny, którymi powszechnie zastępowane jest mydło i wszelka chemia tak zwana „gospodarcza” pomoże dokonać spustoszenia. A gdy do tego dojdzie wi-fi, blutut w uchu, światło ekranu i ekranika o powrocie do zdrowia możesz zapomnieć.

Tak więc zdrowia nie życzę, bo do tego potrzebny rozum i rozsądek. Życzę opamiętania. Można roślinkę deptać i ubolewać, że marnieje. Można ją podpierać, podwiązywać i dalej ubolewać. Można też ogrodzić by deptaczom utrudnić do niej dostęp i pielęgnować. Którą metodę wybierzesz to twoja wola. Napisz dopiero wówczas, gdy zrozumiesz, że jesteś i roślinką i ogrodnikiem. A Łukaszy nie potrzebuję i dopóki sił starczy łukaszowych ogonów nie dam sobie doczepiać.

Agronomowie i rolnicy czy głupcy i bandyci? [98]

Od dzieciństwa uprawiam warzywa zdrowia, a od kilku lat także zboża zdrowia. Żona protestuje gdy nazywam siebie rolnikiem, argumentując tym, że nie mieszkam na wsi i nie mam swojej ziemi. Ja natomiast protestuję przeciw nazywaniu rolnikami mieszkańców wsi tylko dlatego, że mieszkają na wsi, a posiadaczy ziemi tylko dlatego, że posiadają ziemię.

Rolnicy to fachowcy od roli, a zatruwanie gleby, upraw, żywności, wody, powietrza to nie fachowość, lecz głupota i bandytyzm. Niezależnie czy truciciele rozumieją, czy nie rozumieją, że trując innych współplemieńców trują także siebie, rodzinę, bliskich, truciciele to głupcy i bandyci. Tak jak hitlerowcy i stalinowcy to bandyci niezależnie od tego czy mordowali „swoich” czy „obcych”, czy z własnej woli czy na rozkaz, tak też chemizujący uprawy i żywność to głupcy i bandyci, niezależnie czy mordują „swoich” czy „obcych”, czy z pazerności dla zysku, czy dla przypodobania się zdemoralizowanym głupkom i bandytom dającym im takie zalecenia.

Ostatnio zadzwonił do mnie chirurgicznie wyleczony z raka jelit i wątroby. Dzwonił ze szpitala, gdzie go ratowano tuż po poddaniu go dziesiątemu chemizowaniu, nazywanemu „chemioterapią”. Nie powiedział po co dzwoni, bo świadomie sam tego nie wiedział, a podświadomie potrzebował usprawiedliwić się przed samym sobą z głupoty, którą szerzył całe życie i teraz doświadcza skutków swojej niefrasobliwości. Powiedział, że był „agronomem” i „rolnikiem”. I jako „agronom” i jako „rolnik” zatruwał żywność trującymi nawozami syntetycznymi i rakotwórczym Roundupem oraz promował zatruwanie żywności trującymi nawozami syntetycznymi i rakotwórczym Roundupem.

Po latach nadmiar chemii w organizmie i otoczeniu „agronoma-rolnika” zaowocował rakiem jelit i wątroby. Zamiast odtruwania organizmu, w które sam musiałby się zaangażować wybrał chirurgów, by za niego rozwiązywali jego problemy. Skalpeloterapeuci wycięli trochę tkanek przechemizowanych syntetycznymi nawozami i rakotwórczym Roundupem. Dla medyków taki pacjent to przede wszystkim kasiora, więc ze swych szponów wyleczonego nie wypuścili, lecz przekazali kolegom chemioterapeutom. Chirurgicznie wyleczony „agronom-rolnik” teraz poddaje się chemizowaniu, czyli doleczaniu chemią jeszcze agresywniejszą od tej, którą przez wiele lat truł siebie i współplemieńców, środowisko swoje i moje. Tym razem chemizowany jest cały jego organizm. Wytrzymał już dziesięć serii chemizowania nazywanego „terapią”, każda po 50 godzin pod różnymi kroplówkami, dziesiątą ledwie przeżył, czeka go jeszcze dwie, bo program obejmuje dwanaście, co dwa tygodnie. Lekarz chemioterapeuta, aby pacjent nie wykończył się w trakcie kuracji przedłużył mu przerwy pomiędzy kolejnymi zabiegami z dwóch do trzech tygodni. Niezależnie czy przeżyje będzie zaliczony do wyleczonych, bo najważniejsza jest statystyka i propaganda.

Jeśli wśród czytających lub ich bliskich jest ktoś wyleczony dwunastoma seriami „chemioterapii” zapraszam do podzielenia się doświadczeniem z tej formy „leczenia”.

Wyleczony skalpelem i doleczany chemią „agronom-rolnik” pochwalił się, że czytał w miesięczniku Nieznany Świat z 2005 roku moje artykuły. Pisałem tam o kwasie mlekowym, bakteriach Laktobacillus Plantarum, chlebie leczącym serce i raka… Ubolewał, że już nie żyje pani profesor, która wiele lat pracowała nad specyfikiem zawierającym te bakterie, nie doczekawszy się wprowadzenia na rynek i upowszechnienia swego „wynalazku”. Miał żal do całego świata, że przeszedł mu koło nosa cudowny specyfik, który według jego wiary naprawiałby całe zło, które przez kilkadziesiąt lat tworzył, którym krzywdził siebie i ogrom tych, którzy jadali przez niego zatruwane płody rolne oraz tych, którzy go słuchali, jako agronoma i także truli siebie, swych bliskich i klientów, którym trucizny i zatrutą żywność sprzedawali.

Wyjaśniłem mu, że pani profesor, której nazwiska nie wymieniam, bo o zmarłych nie mówi się źle, a dobrze powiedzieć nie ma co, wprowadziła na rynek kilka preparatów zawierających te i inne bakterie i są one dostępne w aptekach. Nie ma powodu ich upowszechniać, bo nie dość, że nie pomagają organizmowi to jeszcze go zatruwają (jak większość farmaceutyków); to środki dla naiwnych. Rozsądni mają prozdrowotne bakterie na wyciągnięcie ręki. Ja w trakcie pisania tego tekstu podjadam powybierane z kapusty jabłka i rajskie jabłuszka, które kisiły się wraz z kapustą.

Kapsułki i tabletki, oprócz probiotycznych bakterii, zawierają także trucizny zabijające bakterie. Zabijają zarówno te dostarczane, jak i te dobroczynne, które w organizmie mieliśmy.

Z bakterii zapakowanych w kapsułkę przeżywa zaledwie do 1 %, a z zaprasowanych w tabletkę jeszcze mniej. Ponadto kapsułki i tabletki zawierają związki pokrywające ścianki dróg trawiennych. Nawet gdyby część dobroczynnych bakterii przetrwała nie przepuści ich przez ścianki dróg trawiennych chemiczna osłona, więc organizm ich nie wykorzysta.

Producenci kuszą kupujących nazwami składników, na które panuje moda, ale robią wszystko by zdrowia nikomu nie przysporzyć, lecz w kontrolowany sposób je odbierać. Biznes medyczny i farmaceutyczny rozprzestrzenia się dzięki chorym, więc medycy wywołują kolejne choroby, a farmaceuci  produkują kolejne leki, które powodują kolejne choroby, by medycy mieli na kim zarabiać do końca życia, a nawet po śmierci.

Gdzie więc szukać prozdrowotnych bakterii? To akurat do niedawna było wiedzą powszechną; wiedziały to nasze babki, prababki i ich przodkinie. Mówiłem i pisałem o tym wielokrotnie; także w Nieznanym Świecie, na który powoływał się wyleczony z raka „agronom-rolnik”. Pozostaje mu, i każdemu zainteresowanemu także, dokładnie przeczytać, co wówczas napisałem. Nie ma potrzeby tego tutaj przedrukowywać. Niemniej jednak rozważam poświęcić temu tematowi większą publikację.

Do niedawna przeciążonych pracą i zatrutych nowoczesnymi pokarmami mieszczuchów wysyłano na wieś, by tam zdrowieli dzięki czystej wodzie, czystemu powietrzu, zdrowej żywności i prostszym posiłkom. Obecnie na nowotwory i raki chorują częściej mieszkańcy wsi. Na wsiach na nowotwory chorują nawet małe dzieci – dzieci trucicieli. Nawet jeśli ich rodzice, dziadkowie, wujowie nie uprawiają już pól to nadal trują. Teraz Roundupem i wieloma randapopodobnymi truciznami zlewają nawet kostkę brukową.

Dlaczego miody z miast są droższe od miodów ze wsi? Bo miasta są mniej skażone niż wsie!

Dlaczego na nowotwory nagminnie chorują dzieci mieszkające na wsiach? Bo na wsiach chemizuje się nawet podwórka i drogi, także wybrukowane!

Dlaczego bandyckie precedery szerzą wykształceni? Bo tak są kształtowani w domach rodzinnych i szkoleni w szkołach i uczelniach. Bo nie ma tam etyki, odpowiedzialności, moralności…

Dlaczego społeczeństwo biernie godzi się na systematyczne wymordowywanie? Bo jest zatrute. Zatrute ciała i zatrute umysły nie wytwarzają zdrowych myśli, więc brakuje zdrowego rozsądku!

Żaden okupant nie byłby w stanie nas wymordować, gdyby w depopulacji nie pomagali truciciele!

2020 – Co przyniosą dwie dwudziestki? [66]

Kończy się rok uznawany za 2019, choć wiadomo, że w obliczeniach popełniano błędy. Składamy bliskim życzenia noworoczne. Zazwyczaj wysyłane z elektronicznego pudełeczka. Pukanie palcem w świecący ekranik nie sprzyja refleksjom. Choć grudniowe święto brzucha za nami, nadmiar jedzenia, pozostałego po świątecznym ucztowaniu, rozleniwia.

Pogrążam się w analizie genealogicznej, gdyż dziś dostałem akt małżeństwa z 1910 roku. Franciszek Narewski, 71-letni wdowiec po zmarłej żonie Teresie z Kostkowskich, urodzony w Warszawie, oficjalista mieszkający w Klimkiewiczowie, poślubił 42-letnią Julię z Bojanowiczów, wdowę po zmarłym mężu Józefie Smużyńskim. Świadkiem tego ślubu był mój pradziadek Innocenty Kostkowski. Drugi świadek też blisko spokrewniony.

O tym ślubie od dawna wiedziałem z raptularza. Raptularz pisano po łacinie, ale nazwiska po polsku. Dziś otrzymany akt ślubu sporządzony jest po rosyjsku. Zarówno z łaciną jak i cyrylicą radzę sobie świetnie. Nic nie powinno mnie zaskoczyć, te same daty, te same nazwiska. Jednak w akcie, który dziś dostałem jest więcej informacji. Pradziadek, który w aktach urodzeń i chrztów swoich dzieci występował jako mistrz kunsztu bednarskiego, w tym akcie występuje jako rządca w Częstocicach. A kto w Częstocicach potrzebował rządcy? Tylko Wielopolscy.

W majątku Wielopolskich starszym koniuszym był prapradziadek mojej żony Michał Pardak (1817-1891). Konno woził hrabiego do Londynu, Paryża, Wiednia… Jeśli mój pradziadek zarządzał majątkiem Wielopolskich, a prapradziadek mojej żony woził hrabiego, to moi przodkowie z przodkami mojej żony mogli spotykać się w majątku Wielopolskich. Wielu Kostkowskich było rządcami w różnych majątkach, dworach, folwarkach; właściwie wszyscy, oprócz tych, którzy byli księżmi, zakonnikami, i tych z mojej linii, którzy byli rzemieślnikami.

I oto dzwoni telefon. Na wyświetlaczu: Telewizja VTV. Redaktorzy rozmawiają z przyjaciółmi telewizji. Snują się refleksje z dobiegającego końca roku, padają życzenia na rok nadchodzący. Czy obawy o układ cyfr i liczby zawarte w numerze nadchodzącego roku mają sens? Przecież wiemy, że w obliczeniach popełniano błędy; po co więc skupiać się na dwóch dwudziestkach?

Czego więc ja powinienem życzyć? Wszystko to, co zawsze było ważne teraz staje się jeszcze ważniejsze. Życzę więc: Słońca i wielu dni słonecznych, pogodnego Nieba, Wody czystej, Powietrza świeżego, Żywności naturalnej i zdrowej, Wolności prawdziwej, Rozsądku.

W dzieciństwie dużo przebywałem na Słońcu. Niebo pogodne widywałem w dzień i w nocy. Wpatrywałem się w gwiazdy. Współcześni wpatrują się w telewizory, smartfony, Niebo zastępują im niebieskoświatłe ekrany. Nawet gdyby spojrzeli w Niebo zamiast gwiazd zobaczą trujące chmury ze związków baru, strontu, aluminium, czerwonych krwinek, wirusów i ich fragmentów, bakterii dotąd spotykanych w zatruciach starym mięsem, powodujących infekcje płuc, dolegliwości jelit… Tak „władcy tego świata” trującymi chemikaliami redukują liczbę populacji.

Słońca nad Polską coraz mniej, coraz więcej chemicznych chmur, ilość zgonów wzrasta w tempie zastraszającym. Zabierają nam Słońce, zabierają nam Niebo. Wykorzystujmy więc każdą porcję słonecznego światła. Odsłaniajmy nie tylko zasłonki, ale także firanki. Spacerujmy w Słońcu, pracujmy w świetle dziennym, słonecznym. A gdy Słońca zbyt mało wykorzystujmy żarówki żarowe. Oszczędności na ledowych są złudne. Nawet przy założeniu 90 % oszczędności z oświetlenia ledowego w porównaniu do 100-watowej żarówki żarowej, świecąc 3 godziny dziennie, oszczędność finansowa to zaledwie 4 zł na miesiąc. Nie kupicie za 4 złote miesięcznej kuracji suplementami. Kto chce oszczędzać niech usunie klosze i zastosuje lustra, które powiększą ilość światła za darmo, bez poboru energii.

Wodę warto by mieć z własnej studni. Możemy też nauczyć się pozyskiwać wodę z przyrody, powietrza, roślin. Ta umiejętność jest kluczowa do przetrwania.

Powietrze oczyszczą nam kwiaty domowe (o ile będą mądrze dobrane), spacery w lesie, ogrodzie.

Żywność naturalną, niemodyfikowaną, choćby tyle, co na parapecie, ale własną. Przynajmniej pietruszkę, pokrzywę które nie wymagają ogródka. Jak na Filipinach Moringa, którą my się zachwycamy. Tam przez rozsądnych jest stosowana do zup, ryb, różnych dań, tak jak u nas pietruszka. Przez bogatych bywa traktowana jak chwast, podobnie jak u nas pokrzywa.

Życzę także: Wolności i Rozsądku. Jeśli chcecie to zapisać to piszcie te słowa z Wielkiej litery i z wykrzyknikiem!

Czym więcej zanieczyszczeń tym ważniejsze oczyszczanie. Kąpielami osiągniemy więcej, szybciej, sprawniej, skuteczniej, gdyż kąpiele oddziałują na dużą powierzchnię ciała. To, co na Filipinach osiągnąłem w trzy miesiące w Polsce można mieć w 3 miesiące, a nawet w 3 tygodnie.

22 grudnia Słońce pocałowało Zwrotnik Koziorożca. Mimo chłodu i ciemna jest to czas tryumfu światła nad ciemnością. Od tej chwili każdy dzień staje się dłuższy od poprzedniego. Wiedzieli o tym dawni Słowianie i wszystkie starożytne ludy. Świętowano narodziny nowego Słońca. Współcześni zatracili związek z Naturą. Do zimowego przesilenia nie przywiązują uwagi. Czas ten, mimo iż nazywany i interpretowany jest zgoła inaczej, w zbiorowej świadomości wciąż wiąże się z tryumfem światła nad ciemnością.

W szkole uczono, że starożytni Rzymianie zimowe przesilenie nazywali (za cesarzem Aurelianem) „czasem niezwyciężonego Słońca” i z tej okazji obchodzili huczne Saturnalia. Nie uczono natomiast, że w tym okresie świętowali również Słowianie. Dla Słowian moment górowania Słońca był początkiem Szczodrych Godów. Wraz z nastaniem na słowiańskiej ziemi chrześcijaństwa tradycje godowe przeinterpretowywano by stopniowo odciągać od dawnego kultu solarnego. Szczodre Gody z biegiem czasu przekształciły się we współczesne obchody Narodzenia innej Postaci. Słowiańskich bogów związanych z kultem solarnym przyćmiewa inna Postać i obchody Jego narodzin wkomponowanych w ten właśnie czas.

Ciąg dalszy dopiszę wkrótce.
Wstawię też fragment audycji z moją wypowiedzią.