Do pijawic, malkontentów, zadaniowców… [167]

Centra wspierających się nawzajem przyjaciół-rodaków

Ze strony którą teraz czytasz powinnaś/powinieneś wiedzieć, że pracujemy dla pozytywnych. By przetrwać niezbędne są centra wspierających się nawzajem przyjaciół-rodaków. Nikomu nie ograniczamy dostępu do tego miejsca i zawartych tu doświadczeń, jednakże coraz mocniej rodzi się konieczność chronienia tego miejsca, nas i naszych rodzin. Mają tu dostęp także ci, którzy nigdy nie wsparli naszej pracy nawet słowem, a domagają się marnowania naszego czasu na spełnianie ich infantylnych fanaberii. Nasz czas przeznaczony dla pozytywnych, rozsądnych pijawice zawłaszczają dla siebie, czyli niewiadomo kogo, bo zazwyczaj nawet się nie przedstawiają. Niezależnie czy dlatego, że mają niskie poczucie własnej wartości i nie mają nic do zaprezentowania, czy dlatego, że powierzono im zadanie niszczenia miejsc i osób służących dobru odpowiedź jest ta sama – paszoł won!

Co odróżnia pijawice od pijawek

Kogo nazywamy pijawicami i co odróżnia pijawice od pijawek powinnaś/powinieneś wiedzieć z tej strony. Mimo to przypominam, że pijawki za wyssaną krew „płacą” wstrzykiwaną śliną, zawierającą ok. 60 różnych białek, z najważniejszą przeciwkrzepliwą hirudyną. Pijawice zaś, nie dość że za wysysaną energię i poświęcany im czas nic nie dają, to jeszcze marnują przekazywane im dobra, a nawet je plugawią.

Pijawice i zadaniowców łączy…

Pijawice i zadaniowców łączy egoizm, krótkowzroczność, bezmyślność… Są zadaniowcy z rozkazu i są z własnej woli i charakteru ORMOwca, wielu dla uniknięcia kar za wykroczenia. Wielu nawet nie zauważyło, jak i kiedy zostali zadaniowcami.

Z kim przestajesz…

Wyniszczały nas relacje z zadręczającymi nas hipokrytami, malkontentami, głupkami, którzy ciągle żądali lub oczekiwali i nawet nie umieli sprecyzować czego. Zazwyczaj leczenia, choć powinni wiedzieć, że nigdy nie leczyliśmy i brzydziły nas wszelkie formy leczenia, medykamenty, paramedykamenty, a nawet medyczne słownictwo.

Powietrze i woda ważniejsze od pokarmu

Marek pyta: Gdzie mogę zapoznać się z przytoczonym przez Pana dekalogiem zdrowia? Nasza odpowiedź: Zamiast ślizgać się po cudzych wypowiedziach i absorbować nas do merkantylnych interesików proponujemy tworzyć własne listy tego, co służy zdrowiu i tego, co je wyniszcza i niekoniecznie ma to być ograniczone do „dekalogu”. Każdy rozumie/czuje, a przynajmniej powinien rozumieć/czuć, że bez picia wytrzyma znacznie krócej niż bez jedzenia, a bez oddychania jeszcze krócej, czyli powietrze i woda ważniejsze od pokarmu. A i wśród pokarmów także łatwo dostrzec destrukcyjny wpływ przemysłowych i zbawienny wpływ tych z ogródka, łąki, lasu.

Pszenica

Kiedy tworzyliśmy listę szkodliwości nie było na niej oddzielnego punktu dla pszenicy, gdyż GMO, glifosat i randapowanie nie były jeszcze tak nagminne. Roundup stosowano tylko jako herbicyd, nie wykorzystywano go do zasuszania (desykacji) czyli zabijania życia. Gdybyśmy teraz tworzyli listy czynników służących zdrowiu i wyniszczających to genetycznie modyfikowana i randapowana pszenica zajmowałaby miejsce wraz z aspartamem (E 951)[1], neotamem (E 961)[2], glutaminianem (E 621)[3], benzoesanem (E 211)[4],  karagenem (E 407)[5]

[1] rakotwórczy, sprawca chorób neurologicznych
[2] rozbudowany aspartam, silniej wyniszczający
[3] sprawca otyłości, bezsenności, zaburzeń nastroju, osłabień, zaburzeń rytmu serca
[4] podrażnienia śluzówki żołądka, reakcje alergiczne, astma, nowotwory
[5] zmniejsza wchłanianie składników mineralnych, rakotwórczy

Rujnujące zdrowie pszenice zestawiliśmy z prozdrowotnymi zbożami w książce Brzuch ma rozum, a fragmenty tej książki zamieściliśmy na tej stronie. https://ambasadorzdrowia.pl/?s=brzuch

Ważniejsza od żywności

W naszym Dekalogu zdrowia sprzed lat, ułożonym według stopnia ważności, na pierwszym miejscu, a więc przed oddychaniem, umieściliśmy kulturę psychiczną. Punkt ten zawiera: pogodę ducha, optymizm, myślenie pozytywne, twórcze, konstruktywne, prozdrowotne, aktywność intelektualną, towarzystwo życzliwe i budujące, unikanie chorujących i leczących, szczeepiooneek i zaaszczeepioonych, medykamentów, dietetycznej i medycznej obłudy, reklam, zakłamanych autorytetów – w myśl zasady: z czym przestajesz tym się stajesz

Żywność umieściliśmy na miejscu dziesiątym, a więc ostatnim. Wyżej umieściliśmy, a więc jako ważniejsze od żywności uznaliśmy: emocje, sen, wypoczynek, kulturę odżywiania, środowisko

To, co jadamy jest ważne ale to, jak jadamy znacznie ważniejsze. Czasem (np. w więzieniu) nie mamy wpływu na to, co jadamy, ale na to, jak jadamy mamy wpływ zawsze i wszędzie.

Kultura odżywiania

Punkt ten zawiera: staranne przeżuwanie każdego kęsa pokarmu, w spokoju, dobrym nastroju, estetycznym otoczeniu lub otoczeniu przyrody, miłym towarzystwie lub samotności, bez zgiełku, radia, telewizora, smartfona… NIE jadamy w pociągach, przejściach podziemnych, na dworcach, ulicach, itp. Nie popijamy w trakcie jedzenia, lecz przed i między posiłkami.

Nasz dawny dekalog, mimo iż wymaga uzupełnienia o nowe zagrożenia, opublikujemy w następnym wpisie.

Dla ambitnych i inteligentnych

Nasze publikacje kierowane są do ambitnych i inteligentnych. W żadnym razie nie interesuje nas wasze zdanie co o tym myślicie. W komentarzach miejsce przeznaczone jest na przedstawianie efektów tego, co zastosowaliście i jak poskutkowało. Także na podziękowania za naszą pracę i propozycje tematów, które chcecie tu znaleźć. Jak się moja praca nie podoba to fora ze dwora. Łatwo znajdziecie karmiących papką z tego, co wyczytali na cudzych stronach i w swoje powstawiali i aż do obrzydzenia domagają się waszych wpisów „co o tym myślicie”, bo one nabijają oglądalność i kieszenie. Nasza witryna rozwija się wyłącznie dzięki naszej pracy i jeśli nie masz pragnienia wspierania naszej pracy i tego miejsca to my na pewno nie będziemy o to żebrać. Natomiast zapraszamy do publikowania własnych doświadczeń z zastosowań wyczytanych tu treści, także przez siebie zmodyfikowanych. Dzielcie się doświadczeniem. Niech służy potrzebującym.

Trzy łyki retoryki [17]

Pieczenie chleba

Przed kilkunastu laty promowałem domowe pieczenie chleba na zakwasie, przybliżałem bogatą historię kwasu mleko­wego, głównego składnika zakwasu, źródła dobrych, sprzyjających nam bakterii, zapewniających prawidłową pracę układu trawiennego, odporność, dobre samopoczucie i zdrowe funkcjonowanie.

Aby chleb był powtarzalny, czyli z każdego wypieku miał ten sam smak, zapach i taką samą skórkę charakterystyczną dla dawnego polskiego chleba domowego powstały kultury starterowe, które aby przetrwać poza laboratorium były liofilizowane. Ten środek leczył nowotwory żołądka i jelit i wiele chorób niemal natychmiast.

Po moich artykułach „Chleb lekarstwem na serce” oraz „Chleb lekarstwem na raka” przeżywałem koszmar zastraszania przez służby szalejące z powodu rozpowszechniania wiedzy prozdrowotnej. Nie tylko medyczno-farma­ceutycz­ne, także te, których tu nie wymienię, bo dla wielu byłoby to zbyt wielkim szokiem. Dociekliwym polecam dostępny w wielu miejscach w internecie artykuł: Zamordowani lekarze odkryli powodujący raka enzym dodawany do wszyst­kich szczepionek.

Tym bardziej wdzięczność należy się doktorom Hubertowi Czernikowi i Jerzemu Jaśkowskiemu za otwieranie społeczeństwu oczu na otaczającą nas rzeczywistość oraz rolnikowi z Niebieszczan Tadeuszowi Rolnikowi za zboża dawnych odmian, uprawiane naturalnie bez randapu/glifo­satu oraz za akcję Cała Polska piecze chleb.

Ja też uprawiam naturalnie orkisz odmiany tej najzdrowszej a najbardziej pracochłonnej, mam zdrowe mąki i kasze, natomiast Tadeusz ma kilka zbóż i wyrobów z nich, także własne makarony. On ma charyzmę, jeździ po świecie, wszędzie jest o nim głośno, ja w zaciszu biblioteki pokazuję dzieciom z podstawówki jak powstaje chleb od ziarenka do bochenka. Wyrabiają ciasto, rozpoznają przyprawy, lepią z ciasta figurki, dekorują je różnokolorowymi przyprawami… Niektóre są dobrze zorientowane w pieczeniu chleba, bo w domach pieką go wraz z rodzicami. Znają przyprawy, zachwycają się ich smakiem i zapachem, wiedzą do czego je zastosować.

Wkrótce będę prowadził podobne zajęcia dla przedszkolaków.

 Słowianie

Różne są mody, jest też moda na Słowiaństwo, są jakieś grupy, stowarzyszenia mające w nazwach słowa sugerujące słowiaństwo, mają stroje niby słowiańskie… Ale Słowianie uprawiali ziemię, zbierali zioła, wypiekali chleb, dbali o zdrowie, szanowali się, współpracowali z sobą, jednoczyli się przeciw wrogom… Księga uważana za najstarszą mówi: poznacie ich po owocach.

Tyle jest Polskości i Słowiaństwa ile ziemi w naszych rękach.

Nawet życzliwi mogą nas niszczyć

W Wagnerówce Krystyna opowiada historię kobiety, która oddała znaczną kwotę pieniędzy nieznajomym, których sama do domu zaprosiła. Były to pieniądze jej syna pracującego za granicą. Krystyna ubolewa, że jej przyjaciółkę omamili. Nie rozumie, że nieodpowiedzialna przyjaciółka z żądzy szybkiego wzbogacenia się bez pracy okradła swojego syna by robić dęte biznesy z nieznajomymi. Okradli więc złodziejkę.

Krystyna mogłaby pomóc nieroztropnej przyjaciółce oddając jej część swojego zysku i poprosić znajomych o zrzutkę dla poszkodowanej. Jednakże zamiast konstruktywnego działania opowiada jaki to świat jest be. Boczy się na mnie, że nie ubolewam wraz z nią nad omamioną przyjaciółką, że zauważyłem iż sama zaprosiła sprawców i dobrowolnie przekazała im pieniądze, że zwróciłem uwagę iż pieniądze te ukradła swojemu synowi, który u matki je zdeponował bo matce ufał. Zawiodła zaufanie syna, więc niech popracuje przy żniwach, zbiorach owoców, wykopkach, by odrobić stratę.

Omamionej przyjaciółce można współczuć, ale robienie z niej bohaterki jest żałosne, nie każdy zobaczy w niej tylko ofiarę, dla niektórych może być naiwną wariatką.

Moje książki

W tym roku nie będzie wznowienia moich książek, postanowiłem też nie brać udziału w wydarzeniach, na które może przyjść każdy i nie bywać w miejscach gdzie może bywać każdy. Wielokrotnie mówiłem o filtrach w naszym organizmie, teraz wprowadzam filtr dla ochrony mojej psychiki. Dość mam absorbującej głupawej korespondencji, pytań kipiących materializmem, podwójnej moralności… Znikam na jakiś czas, bez telefonu, bez in­ternety (net = sieć, rodzaj żeński), może przejdę kurację głodówkową z wodą kokosową na Filipinach… Gdy wrócę będę pracował dla dzieci.

Nakłady moich książek wyczerpały się. Wyczerpały się także reprinty dawnych książek zielarskich, które z polecenia okupantów są niszczone, by nas odcinać od korzeni, pozbawiać wiedzy, dziedzictwa narodowego, tożsamości. Książki można dodrukowywać, ale za to trzeba płacić. Większość zwracających się do mnie tego nie rozumie.

Dotychczas wydawałem co jakiś czas po jednym tytule za środki, jakie czasem dostawałem za naprawienie komuś kręgosłupa, biodra, kolana. Teraz trzeba wydać kilkanaście tytułów na raz, więc pomyślałem o wydaniu nie za swoje, bo ja tych książek nie potrzebuję. Ja je mam, mają je też moi synowie i moje wnuczki. Czasem przeglądam którąś z moich książek i dziwię się, że to ja takie mądrości pisałem tak dawno temu.

Szczepan zapytał co teraz, po latach, zmieniłbym w swoich książkach. Dodam parę rysunków i kolorowych fotografii, zwiększę format i litery w tytułach rozdziałów, dopiszę rozdział o soli. Treść nie wymaga żadnych zmian. Mogę dorzucić parę przepisów kulinarnych.

Większości współczesnym książkom gruby, błyszczący papier dodaje grubości i splendoru, mało tam wiedzy praktycznej, dominują obrazki niewnoszące wartości.

Uznałem, że jeśli potrzebujecie książek, w których wiedzę dostajecie darmo, to za papier, drukowanie, transport płacić możecie sami. Jednakże na propozycję przedpłat życzliwie zareagowało tyle osób ile jest palców u jednej dłoni. Wielu chce książki oglądać przed ewentualnym podjęciem decyzji o zakupie, żądają by dawać im je pomacać. Po wymacaniu i przekonaniu się, że nie ma tam kolorowych obrazków padają głupkowate komentarze, których na pewno nie chcielibyście słuchać.

Niektórzy chcą moje książki kserować na papierze i kopiarkach firm, w których pracują. Nie wstydzą się okradać mnie i okradać swoich pracodawców, bez skrępowania wypowiadają żądania, bym wypożyczał im książki do kopiowania, albo przesyłał wersje elektroniczne.

Jeszcze gorzej potraktowana została propozycja kupowania po dwa egzemplarze. Nie potrzebujecie drugiego egzemplarza, bo nie macie komu go przekazać. Nie macie rodzin i przyjaciół godnych mojej książki, nie chcecie zdradzać swoich zainteresowań – moralność pani Dulskiej.

 Pseudoekonomia

Gdy wydaję po kilkadziesiąt egzemplarzy to książki są droższe niż byłyby wydawane w tysiącach. Za dwie książki wydania wielonakładowego byłoby tyle co za jedną wydania niskonakładowego.

Podobnie zachowują się edukowani przez reklamy pożeracze aptecznych „witaminek”. Też kierują się ceną, a nie wartością tego, co za tę cenę dostają. Wolą kupować syntetyczne trucizny, byle za niższą kwotę. Używają słów, których znaczenia nie rozumieją, ich mantrą jest słowo „drogie”. Moje książki są drogie mojemu sercu. Oni niech zostaną przy tanich książkach z obrazkami na błyszczącym papierze, tanich tabletkach w plastikowych pudełeczkach, tanich majtkach, wywołujących upławy, grzybice, gnicie narządów, bezpłodność…

Tę pseudoekonomię sprawdźmy porównując produkt z apteki o nazwie „witamina C” za 16 złotych z witaminą C za 60 złotych produkowaną w Finlandii z czarnych porzeczek. Zobaczmy która droższa.

Tej za 16 złotych jest 30 tabletek, a w jednej tabletce jest 30 mg, głównie syntetyku. Biorąc 3 razy dziennie po 60 mg (2 tabletki) opakowanie wystarczy na 5 dni.

Koszt jednego dnia kuracji tanim syntetykiem to 3 złote 20 groszy (16 zł. / 5 dni).

Promowanych przeze mnie czarnych porzeczek nie doceniacie. Nie jadacie ich sami i nie karmicie nimi dzieci. Jeśli czasem się zdarzy komuś po nie sięgnąć to są spaprane cukrem.

Najwartościowsze z owoców usychają na krzakach. W tym roku za kilogram czarnych porzeczek płacono 30 groszy. A czarne porzeczki zawierają ogromne ilości witaminy C, w 100 g aż 180 mg, pięć razy więcej niż w cytrusach. Zawierają też witaminę A, witaminy z grupy B, kwas foliowy, składniki mineralne: magnez, wapń, potas, żelazo, kwasy organiczne, luteinę, garbniki, jod, mangan, bor, olejki eteryczne, sporo pektyn… Imponujący skład!

Minął sezon na porzeczki. Polecałem porzeczkową zupę. Mogła uchronić przed chorobami sercowo-naczyniowymi, uelastycznić naczynia krwionośne, wzmocnić mięsień serco­wy, wyregulować ciśnienie krwi, zapobiec rozwojowi miażdżycy, uchronić przed zawałem serca, wzmocnić organizm, oczyścić układ moczowy, uwolnić od biegunek, oczyścić organizm z toksyn…

Pochwalcie się, kto latem wprowadził czarne porzeczki do diety i jesienią cieszy się jej terapeutycz­nymi właściwościami. Powinni wszyscy naturalnie dbający o zdrowie.

Wolicie tabletki? W opakowaniu witaminy C z czarnej porzeczki jest 250 tabletek, czyli pięć razy więcej, niż tej za 16 złotych, a w 1 tabletce jest 60 mg, więc dwa razy więcej niż w tej za 16 złotych. Gdyby brać je 3 razy dziennie w takiej samej dawce, czyli po 60 mg (1 tabletka) opakowanie wystarczy na 83 dni.

Koszt jednego dnia kuracji witaminą z czarnych porzeczek to 72 grosze (60 zł. / 83 dni).

Ta za 60 złotych jest prawie 17 razy tańsza od tej za 16 złotych!

Za równowartość 60 mg aptecznego nie wiadomo czego możecie mieć 1000 mg gwarantowanej witaminy C z owocu czarnej porzeczki. Do tego z firmy cieszącej się najwyższą czystością swoich produktów, z kraju gdzie nie znają korupcji.

Przysłowia mądrością narodu. Jedno z nich mówi: z kim przestajesz takim się stajesz. Dlatego postanawiam nie brać udziału w wydarzeniach, na które może przyjść każdy, nie bywać w miejscach gdzie może bywać każdy, chronić się przed większością z was.

W służbie głupoty i pazerności

Podczas Babiego Lata w Leśnym Grodzie miałem kilka ostatnich już książek. Za dwie chciałem razem 50 złotych. Szczęśliwa nabywczyni, która dała już banknot 50 złotowy wyrwała mi z ręki banknot 20 złotowy i była bardzo szczęśliwa z tak zuchwałego zakupu. Niech jej będzie na zdrowie byle by mi myszy czegoś nie zjadły. Jeśli zaoszczędzone dwie dychy wpłaci bezdzietnemu ojcu będę miał udział w jego dziełach. Zbierał na ratowanie stoczni, na geotermię, teraz zbiera na muzeum tożsamości. Szczęśliwa nabywczyni dwóch książek za 30 zł będzie poznawać tożsamość od ojca redemptorysty.

 Pytanie Ariela

„Na które zioła warto zwrócić uwagę przy stłuszczonej wątrobie i bardzo wysokich trójglicerydach?” Moja odpowiedź: Są choroby z niedoboru jak np. szkorbut, są też choroby z nadmiaru. W chorobach z niedoboru uzupełniamy brakujące witaminy, minerały, aminokwasy… W cho­robach z nadmiaru trzeba pozbyć się zbędnego balastu.
Wątroby nie stłuszczają się niedojadającym. To choroba z nadmiaru, czyli obżarstwa. Nie potrzeba tu ziół, lecz rozsądku. Wątroba sama się regeneruje. Nie potrzeba jej pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Zapraszam na Filipiny na kurację wodą z orzechów kokosowych.

Rozterka Kamili

Zainteresowałam się naturalnymi sposobami leczenia, bo te farmakologiczne nie do końca mi odpowiadają. Syn jest alergikiem i astmatykiem, córka ma problemy skórne, do tej pory ani pediatra, ani dermatolog, ani alergolog nie potrafili nazwać, a tym bardziej wyleczyć. Jutro kolejna wizyta u kolejnego dermatologa. Mnie ginekolog najchętniej ‘leczyłby’ hormonami – pigułkami antykoncepcyjnymi, a na to już się nie godzę. Tak więc pomocy szukam w naturze. Moja odpowiedź: Są choroby z niedoboru jak np. szkorbut, są też choroby z nadmiaru. W chorobach z niedoboru uzupełniamy brakujące witaminy, minerały, aminokwasy… W chorobach z nadmiaru trzeba pozbyć się zbędnego balastu. Jeśli płuca, nerki, wątroba nie radzą sobie z wydalaniem śmieci wspomaga je skóra. Pełni ona rolę trzeciego płuca i trzeciej nerki i zaworu bezpieczeństwa. Tu żadne leki nie są potrzebne, wystarczy zaprzestać zaśmiecania organizmu, nie pożerać trujących śmieci. Na początek odstawić wszystko, co zawiera pszenicę oraz tak zwane kurczaki i wieprzowinę.

Alergii i astmy nie mieli niedojadający. To choroba z nadmiaru trujących śmieci. Nie potrzeba tu leków, lecz rozsądku. Skóra sama się regeneruje. Otwarty zawór bezpieczeństwa automatycznie zamknie się, gdy ilość śmieci spadnie do poziomu, w którym naturalne filtry same sobie poradzą. Nie potrzeba pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Zapraszam na Filipiny na kurację wodą z orzechów kokosowych.

Podejście Kamili gorsze od katolickiego naprzemiennego grzeszenia i spowiadanie się. Naprzemienne sprzeniewierzanie się potrzebom organizmu i leczenie. Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek. Przepełniający się śmietnik nakryć obrusem, smród zagłuszyć dezodorantem z aluminiowej butli wypełnionej gazem niszczącym organizm i atmosferę.

Kamila zainteresowała się naturalnymi sposobami leczenia, dlatego, że farmakologiczne nie do końca jej odpowiadają, czyli trochę odpowiadają. Szuka lepszych leków i lepszych lekarzy, nie rozumie, że to pułapka. Zdrowi nie potrzebują leków i lekarzy.

Syn Kamili był zdrowy, ale lekarze potrzebują chorych, bo na zdrowych nie zarabiają, zarabiają na chorych, więc produkują choroby i chorowitków, by mieli kogo leczyć.

Syn dla matki powinien być dzieckiem, skarbem, aniołem. Lekarze zrobili go alergikiem i ast­matykiem. Matka zaakceptowała; wpadła w sidła bigfarmy. Syna codziennie zatruwanego przez nią samą oraz za jej zgodą w szkole nazywa alergikiem i astmatykiem, choć urodził się zdrowy. Wiele lat był zatruwany i leczony, a leczenie jest coraz większym zatruwaniem.

Wyjaśniłem na przykładzie kolana długotrwale uderzanego młotkiem. Kolano puchnie i boli, każda nowo zastosowana maść lekko chłodzi i sprawia wrażenie łagodzenia bólu, jednak po chwili ból wraca. Ofiara szuka innej maści, „lepszej”, mocniejszej, droższej, przeżywa kolejne rozczarowania. A wystarczy zabrać młotek, wówczas opuchlizna i ból same ustąpią.

W syna Kamili wali więcej młotków:
1) pszenica dosuszana tuż przed zbiorem randapem/glifosatem!
2) nafaszerowane hormonami i antybiotykami bezpłciowe mutanty drobiu.
3) syntetyczna bielizna…
Czy dojrzeje do odstawienia tych młotków?

Moje książki nie odbierają młotków. Do tego potrzeba roztropności.

Rozczarowanie Sebastiana

Mówił Pan, że wystarczy nastawić mój kręgosłup żeby wskoczył w odpowiednie miejsce. Moja odpowiedź: Zazwyczaj wystarczy, jednakże nie potrafię tego przez internet. Warto też wzmocnić mięśnie, żeby utrzymywały kręgi na właściwych miejscach. Tego też nie potrafię przez internet.

Nowy tytuł

Medycyna Rodowa Słowian nie została spisana jak np. Tradycyjna Medycyna Chińska. To, co odnajduję to ledwie okruchy jej okruchów. To, co przedstawiam to ledwie strzępy moich przemyśleń i doświadczeń. Dla wielu te okruchy są cenniejsze od pereł, gdyż perły są tylko świecidełkami. Były symbolem drogocenności gdy ich wydobywanie było okupione skróceniem życia poławiaczy. Teraz perły są hodowane więc łatwo dostępne i znacznie tańsze.

Słowo „okruchy” nie brzmi doniośle więc szukam lepszych określeń na tytuł tego zbioru. Jednocześnie mam świadomość, że nigdy nie zbiorę pełnej wiedzy i zawsze będzie to zbiór okruchów. Ciągle go uzupełniam, ale to wciąż zbiór okruchów.

Na sierpniowym spotkaniu w Wagnerówce zaprosiłem do współtworzenia tytułu powstającego zbioru. Propozycji było mniej niż palców jednej ręki, jedna brzmiała słowiańsko: „źdźbła”. Tak więc pierwotny tytuł „Perły i okruchy starosłowiańskiej wiedzy prozdrowotnej” zastępuję nowym: „Źdźbła starosłowiańskiej wiedzy prozdrowotnej”. Czekam na kolejne propozycje tytułu.

Nowa choroba – hiperelektrowrażliwość

Wywoływana jest przez anteny telefonii komórkowej i sieci Wi-Fi. Polecam opublikowany 22 lipca 2018 film: Elektromagnetyczny Świat Nowotworów.
https://www.youtube.com/channel/UCp0ALbWvFZuJbYU_h5nCo7A
Na terenie całego kraju rozlokowano rakotwórcze maszty telefonii komórkowej. Emitują wojskowe promieniowanie mikrofalowe o szkodliwych dla zdrowia częstotliwościach 800-2600 megaherców.
2600 megaherców to 2,6 gigaherca.

Megaherc to milion (1 000 000 000) herców.
Gigaherc to miliard (1 000 000 000 000) herców.

System depopulacji ludzi używa tych anten do napędzania przemysłu onkologicznego. Media Publiczne mają zakaz informowania o zagrożeniu.

W Polsce na raka od początku lat 90-tych zmarło setki tysięcy osób. Ludzie ci nawet nie byli świadomi, że przyczyną ich choroby było promieniowanie płynące całodobowo przez mieszkanie wprost z okolicznego masztu GSM.

Doktor Hubert Czerniak zrobił statystykę porównawczą ilości zgonów w poszczególnych miesiącach ubiegłego i tego roku. W tym roku umiera dwukrotnie więcej niż w ubiegłym.

Uważacie się za świadomych, ale pod pałacem namiestnikowskim nazywanym prezydenckim was nie było. Taka wasza świadomość!

Czego wam życzyć?

Zdrowia nie można życzyć, bo o zdrowie trzeba dbać. Pieniędzy nie można życzyć, bo na nie trzeba pracować. Na Titaniku byli i zdrowi i bogaci, zabrakło rozsądku. I szczęścia. Życzę więc dużo rozsądku i trochę szczęścia.