To fragment wywiadu, który powstał kilkanaście, a może ponad dwadzieścia lat temu. Na pewno przed 2005 rokiem, bowiem jedno z wydań tej publikacji, które ostatnio odnalazłem opatrzone jest datą maj 2005 r., a nie jest ono pierwszym wydaniem.
Analizując niniejszy tekst z perspektywy minionych lat nie czuję potrzeby wprowadzania zmian w swoich poglądach i wypowiedziach. Może w przyszłości coś dodam, uzupełnię. Teraz wznawiam wydanie dawnej publikacji bez istotnych zmian w treści. Usunąłem dwa specyfiki krzemowe, które wówczas były hitem, a dziś stały się zbędne, bowiem w Aptece Natury mamy lepsze. Dodałem wzmiankę o orkiszu i rozdział wartościach jajek (z innej książki, której nakład także jest wyczerpany). Zaktualizowałem swoje dane teleadresowe
Książka „Brzuch ma rozum. Odchudzanie zagraża zdrowiu” będzie dostępna w Sztuce Dobrego Życia w Łodzi od 2 lipca br.
***
Większość problemów zdrowotnych, łącznie z nadwagą, najmniej zależy od pożywienia.
***
W dużej mierze to właśnie rady „speców” od żywienia przyczyniają się do tego, że ciągle rośnie rzesza otyłych.
***
Propagowanie „jedynie słusznych” zasad żywienia, takich samych dla wszystkich, jest szarlatanerią – niezależnie od tego, ilu profesorów macza w tym palce.
***
Gdy organizm często i długo poddawany jest działaniu stresu, np. wskutek głodzenia, rozregulowuje się gospodarka hormonalna i organizm wydziela endorfiny. Są to substancje podniecające, podobne do narkotyku.
***
Łączenie diety ze sportem wytrzymałościowym, co właśnie się propaguje, jest najkrótszą drogą prowadzącą do wydzielania endorfin.
***
Próby narzucenia organizmowi tego, o czym on decyduje autonomicznie kończą się fiaskiem.
***
Stosując obecne zalecenia rodzice wpędzają dzieci w zaburzenia pokarmowe.
***
Te same słodziki, które zachwala się ludziom jako odchudzające, od lat są stosowane przy tuczu świń.
***
Lektyna z ziaren pszenicy należy do najbardziej szkodliwych substancji, jakie można znaleźć w pożywieniu. Ludzie zawsze ją usuwali, mieląc pszenicę na mąkę. Do czasu aż przyszli dietetycy,
którzy zapewnili, że pełne ziarno jest zdrowsze.
***
Twój brzuch jest mądrzejszy, niż Ci się wydaje. Gdy pozwolisz mu samodzielnie „myśleć” i działać, wyjdziesz na tym lepiej. Zapomnij o dietach-cud, a speców od żywienia zagoń do grabienia liści. Oto rada doświadczonego specjalisty uzdrawiania żywieniem i Naturą, tradycyjnej medycyny chińskiej, dietetyki, ludowych medycyn różnych kultur Władysława Edwarda Kostkowskiego.
Odchudzanie zagraża zdrowiu
Twoja sylwetka nie zmienia się mimo upływu lat. Nawet trzeba przyznać, że z wiekiem wyglądasz młodziej. Ile razy próbowałeś jakiejś diety?
Ani razu nie dałem się zniewolić regułom, nie uległem modom, nie stosowałem diet. Faktycznie moja waga nie zmienia się w ciągu lat, choć dużo podróżując trudno byłoby dbać o to, co jadam. Często odżywiam się skrajnie źle. Jednak wyraźnie podkreślam, że zmieniamy się z różnych powodów, a większość problemów zdrowotnych, łącznie z nadwagą, najmniej zależy od żywności. Kiedy dużo jeździłem rowerem czułem się zdecydowanie bardziej lekko.
Jak rozumieć to buńczuczne twierdzenie, że nadwaga i inne problemy ze zdrowiem najmniej zależą od pożywienia?
Gdyby samo tylko jedzenie było odpowiedzialne za to, że ludzie tyją, to rady „dietetyków”, próbowane przez miliony ludzi w ciągu dziesiątek lat przynosiłyby rezultaty. Jednak dietetyczne mody (podobnie jak inne mody) szybko przemijają, natomiast problem nadwagi narasta i to w zastraszającym tempie. W dużej mierze to właśnie rady „speców” od żywienia przyczyniają się do tego, że ciągle rośnie rzesza otyłych.
Skoro nasza sylwetka i stan zdrowia, najmniej zależą od tego, co jemy, to od czego zależą bardziej?
Od indywidualnej przemiany mineralnej każdego organizmu, ale nie mniej istotne są, choć często nieuświadomione, psychiczne przyczyny fizycznych dolegliwości. W przypadku otyłości często jest to lęk, potrzeba ochrony, nadwrażliwość…
Jak rozpoznać przemianę mineralną swojego organizmu?
Istnieją ścisłe współzależności pomiędzy poziomami biopierwiastków we włosach i narządach wewnętrznych. Spektroskopowa analiza składu włosów określa zawartość ok. 30 biopierwiastków w organizmie – także toksycznych.[1] Daje nam wiedzę nie tylko o ich dysproporcji (zarówno nadmiar jak i niedobór są patologią), wzajemnych proporcjach i relacjach, ale też określa typ indywidualnej przemiany mineralnej danego organizmu.
Wszystkie diety tuczą
Wracając do zawsze kontrowersyjnego tematu diety, ponieważ dietetykę wg tradycyjnej medycyny chińskiej zgłębiałeś u najwyższego w Europie autorytetu Claude’a Diolosy, w Instytucie Avicenna, zdradź nam swoje żywieniowe sekrety.
Jem to, co chcę, kiedy chcę, i ile chcę.
Ale zapewne nie objadasz się?
Zdarza mi się, i to nierzadko, obżerać się do nieprzyzwoitości.
To czemu inni tyją, choć ograniczają sobie ilość jedzenia? Może nie przestrzegają narzucanych sobie reguł?
Wprost przeciwnie. Proszę zwrócić uwagę, że w USA, a także i innych krajach, gdzie w wyniku szerokiej kampanii propagującej żywienie o niskiej zawartości tłuszczu, ilość tłuściochów rośnie najszybciej. Już wiadomo, że nie tędy droga.
Niedostatek tłuszczu miałby sprawiać, że stajemy się tłuści?
To duże uproszczenie, ale w wielu przypadkach tak jest. Jednak ja tu wskazuję na fakt, że próby sterowania brzuchem przez głowę są z góry skazane na niepowodzenie. Zwykle prowadzi to do przybierania na wadze w jeszcze większym stopniu niż przy bezmyślnym obżeraniu się. Trzeba mieć świadomość, że diety tuczą. Doświadczamy tego wciąż na nowo. Mimo to nie brak naiwnych, którzy łudzą się bezzasadną nadzieją, że jakaś nowa dieta wreszcie zadziała. Jednak przez ograniczanie ilości pożywienia i zwalczanie apetytu stają się grubsi niż byliby bez stosowania diety.
Diety miałyby tuczyć?
Choć brzmi to paradoksalnie, tak właśnie jest, gdyż organizm postrzega dietę jako stan klęski głodu. W odpowiedzi na zagrożenie głodem zmniejsza zużycie energii i każdy kęs pożywienia wykorzystuje do ostatka. Wprawdzie na początku stosowania diety waga nieco spada, ale już po tygodniu oszukiwany organizm temu przeciwdziała. Gdy rozczarowany amator diety wróci do poprzedniego menu, w wyniku zwiększonego wykorzystania pokarmu szybko powraca do pierwotnej wagi. Przy kolejnych podejściach do stosowania diety pojawia się ów sławetny efekt jo-jo. Jest to reakcja na zjawisko powtarzających się klęsk głodu. To dlatego po każdej diecie organizm „przezornie” rekompensuje sobie z nadwyżką utratę wagi, tworząc nową rezerwę tłuszczu. Wobec tej strategii przetrwania organizmu jesteśmy bezsilni.
To jednak nie wyjaśnia, dlaczego w wielu krajach już co piąte dziecko ma nadwagę.
To tylko normy. Liczbami można manipulować, wystarczy zmieniać definicje. Dawniej ustalano prawidłową wagę mierząc wzrost w centymetrach i odejmując od tego 100. Później odliczano jeszcze 10 procent, potem 20 procent, a obecnie mówią o tzw. body-mass-index. Ale to, czy dziecko ma nadwagę nie wynika z mnożenia kilku liczb.
Czy jednak nie rzuca się w oczy, że wiele dzieci to tłuścioszki?
Przeglądając książeczki dla dzieci sprzed trzydziestu, czterdziestu lat nasuwa się refleksja, że od dawna już nie pokazują tak wyglądających dzieci. Ówczesny wygląd uchodził za normalny i pożądany, a dzieci chude, których wagę dziś uznajemy za idealną, posyłano na wieś, by nabrały ciała. Także w telewizji i kolorowych gazetach kreują coraz szczuplejsze „wzorce”. Doszło już do takich absurdów, że pokazując dzieci na pływalni, nieco tęższym przesłaniają twarze czarnym paskiem, tak jak na zdjęciach przestępców.
To w końcu dzieci są coraz grubsze, czy nie?
Proporcje między ilością dzieci szczupłych, średnich, otyłych zmieniają się wraz ze zmianą stylu życia. Ale większym problemem jest to, że grubaski stają się coraz grubsze, stąd wrażenie, że widujemy je coraz częściej. Proszę zauważyć, że wzmożone tycie zaczęło się wraz z rozpoczęciem kampanii na rzecz odchudzania. To kolejny dowód, że diety tuczą.
Więc jak walczyć z otyłością?
Dlaczego walczyć? W żadnej walce nie ma zwycięzców, w każdej są tylko pokonani, natomiast zdrowie jest naturalnym stanem i osiągnąć je oraz utrzymać można tylko w zgodzie z Naturą. Oczywiście bywają grube dzieci, ale naszą reakcją nie powinno być pragnienie, by je odchudzić. Wszelkie działania w tym kierunku są wielce szkodliwe. Są przecież także dzieci wysokie, a mimo wielu chorób, na które częściej zapadają osoby wysokie nie pragniemy ich skracać (tak jak pragniemy odchudzać). Przede wszystkim zastanówmy się nad przyczynami.
No właśnie, dlaczego tak się dzieje?
Są ludzie o różnych konstytucjach psychofizycznych. Niektórzy są z natury chudzi, inni raczej pulchni, ale całkiem zdrowi. Dzisiejsze „hodowanie” dzieci tak, by odpowiadały panującej modzie i aktualnie przyjętym „normom” wagi i figury jest znęcaniem się nad nimi.
Ale są też otyłe, choć nie mają wrodzonych skłonności.
U tych dzieci zwykle przyczyną tycia są problemy rodzinne. Zazwyczaj sfrustrowani (nie tylko dzieci) dużo jedzą, ale problemem nie jest jedzenie, lecz frustracja. Jadłospisem nie poprawi się sytuacji dziecka, tylko pogłębi kryzys. Potrzeba wiele naiwności, by redukując jedzenie nastolatkom w wieku dojrzewania oczekiwać, że staną się szczupłe. Bardziej prawdopodobne jest, że pozostaną grube, ale nie będą rosły i rozwijały się prawidłowo. To jedno z wielu niszczących oddziaływań diet.
Proszę wymienić więcej przykładów niszczącego działania diet.
Diety powodują tworzenie się kamieni żółciowych, cukrzycę, osteoporozę, zawał serca, niewydolność krążenia, nadciśnienie krwi, zwyrodnienia stawów i kręgosłupa… Właściwie należałoby w kobiecych pismach zamieszczać ostrzeżenie: „Odchudzanie zagraża zdrowiu”.
Dotąd mówiono, że otyłość podwyższa ryzyko chorób serca.
To ryzyko jeszcze bardziej rośnie u odchudzających się. Wygłodzony grubas jest przecież kimś innym, niż osoba szczupła z natury, podobnie jak wychudzony mops nie pobiegnie tak szybko jak chart. Stosujący dietę (każdą) zwiększają ryzyko zawału i innych dolegliwości – niezależnie od tego, czy uda się im utrzymać obniżoną wagę. Najgorszym efektem kampanii dietetycznych są zaburzenia pokarmowe.
U młodzieży ścisła dieta zwiększa ryzyko wywołania zaburzeń pokarmowych aż 20‑krotnie. W dużych miastach już kilkanaście procent dziewcząt w wieku dojrzewania cierpi z powodu zaburzeń pokarmowych, takich jak głodzenie się, wymioty, stosowanie środków odwadniających. Wiele z nich ponosi poważne szkody fizyczne i psychiczne, czasem nawet kończące się śmiercią. A ilość tych przypadków rośnie.
W wyniku kampanii odchudzającej „pięć razy dziennie” odsetek dziewcząt z takimi zaburzeniami może wzrosnąć nawet o ponad 30 procent. Dziewczęta łatwo wprawić w panikę, choćby sugestią, że przy określonym odżywianiu będą wyglądać jak ich mamy.
Co to za kampania „pięć razy dziennie”?
Pięć razy dziennie owoce i warzywa. W Niemczech propagują to już nawet w przedszkolach. Dotychczas najmłodszymi pacjentami z zaburzeniami pokarmowymi były dziesięciolatki. W pół roku od rozpoczęcia tej kampanii już czterolatki mają takie zaburzenia.
Proszę wyjaśnić związek pomiędzy tą kampanią żywieniową, a zaburzeniami pokarmowymi.
Jednym z efektów tej kampanii jest wzrost ilości palaczy – szczególnie wśród dziewcząt. Paleniem papierosów usiłują kontrolować swoją wagę. Zaburzenia pokarmowe mogą mieć bardzo poważne skutki. Gdy organizm często i długo poddawany jest działaniu stresu, np. wskutek głodzenia, rozregulowuje się gospodarka hormonalna i organizm wydziela endorfiny. Są to substancje podniecające o charakterze podobnym do narkotyku. Człowieka ogarnia euforia, której chce potem ciągle doznawać. W tym celu dalej się głodzi lub wymiotuje.
Najkrótszą drogą do wydzielania endorfin jest łączenie diety ze sportem wytrzymałościowym, co właśnie się propaguje. Stosując obecne zalecenia rodzice wpędzają dzieci w zaburzenia pokarmowe.
Jeśli to takie szkodliwe, to dlaczego w ogóle prowadzi się kampanie żywieniowe?
Dążenie do modnego dziś tzw. „właściwego żywienia” stało się niemal religią. Dawniej „grzech” czyhał za drzwiami sypialni, dziś – za drzwiami lodówki. Wiara, że właściwe odżywianie nas zbawi ma już charakter niemal religijny, a powątpiewanie wywołuje takie zdumienie, z jakim dwa pokolenia wcześniej spotykali się kwestionując niepokalane poczęcie. Tak napędzane są interesy tych, którym wiedza daje władzę. Przedtem były to kościoły Przedtem były to kościoły ze specami od wiary i grzechów, teraz – big farma ze specami od żywności i żywienia.
Przecież porady żywieniowe oparte są na ustaleniach naukowych.
To błędne przekonanie. Gdyby „eksperci” na podstawie swych domniemań twierdzili, że najzdrowsze są buty w rozmiarze 42 i z tego powodu wszyscy powinni takie nosić, pukalibyśmy się w czoło. Ale gdy ogłaszają pewien sposób żywienia jako zdrowy, ludzie im wierzą. Tymczasem różnice w fizjologii trawienia są bardziej istotne niż różnice w rozmiarach stóp. Każdy reaguje inaczej na określone artykuły spożywcze, jednym służą, innym nie służą, a jeszcze innym szkodzą. Jest to indywidualne i zależy od wielu czynników, głównie od konstytucji psychofizycznej, ale także od aktualnego stanu zdrowia i zmienia się wraz z nim. Propagowanie „jedynie słusznych” i takich samych dla wszystkich zasad żywienia jest przejawem ignorancji i szarlatanerii – niezależnie od tego, ilu profesorów maczało w tym palce.
Faktycznie żywieniowe „porady” co parę lat ulegają zmianom.
Wygląda to jakby nasz przewód pokarmowy zmieniał się wraz z modą na aktualnie modną dietę. Dwadzieścia lat temu zalecano jedzenie dużych ilości mięsa i mało warzyw – jakby człowiek miał przewód pokarmowy taki, jak kuna. Potem przyszła moda na ziarna – jakby nasz żołądek upodobnił się do ptasiego, by trawić zalecane ziarenka. Dziś idealne pożywienie miałoby składać się z wielu owoców i warzyw jedzonych na surowo. Czy teraz ludzki układ pokarmowy upodobnił się do owczego?
No właśnie. W książce: „Witaminy – budulec życia” profesor Hans Konrad Biesalski, wykładowca biologii chemicznej z uniwersytetu w Hohenheim, wyjaśnia, że większość wypowiedzi speców żywienia „to ustalenia poczynione jeszcze przed podjęciem odnośnych badań naukowych”.
A więc witamy w „średniowieczu”!
Chyba gorzej, bo to już nie tylko zabobony lecz celowe przekręty prowokujące choroby, cierpienia i śmierć.
No to miejmy odwagę speców od żywienia zagonić do grabieniem liści.
Mocne słowa.
Kto nie ma odwagi mówić prawdy nie powinien w ogóle odzywać się.
Instynkt w odżywianiu
Czy zatem w ogóle istnieje zasada, której powinniśmy przestrzegać przy jedzeniu?
Nie jeść tego, co nam nie służy, choćby najusilniej nam wmawiano, że jest bardzo zdrowe.
Ale jak poznać, co nam służy?
Nie trzeba się nad tym zastanawiać. Nasze ciało reguluje to za nas.
Ale może polepszyłbym mój sposób odżywiania, gdybym się nad tym zastanowił?
Nie, bowiem próby narzucenia organizmowi tego, o czym on decyduje autonomicznie kończą się fiaskiem. Kiedy idąc, zaczniemy zastanawiać się nad krokami, to się potkniemy.
Proszę podać przykład z dziedziny żywienia.
Proszę bardzo. Wielu bezzasadnie wierzy, że zastępując cukier słodzikiem, obniżają ilość spożywanych kalorii. Układ pokarmowy traktują jak rurę odpływową, która nie zauważy podstępu. Jednak układu pokarmowego nie da się tak łatwo oszukać.
Czyżby słodzik nie miał mniej kalorii od cukru?
Co z tego, że ma mniej? Proszę przyjrzeć się mechanizmowi oszustwa. Gdy język rejestruje słodycz organizm oczekuje cukru i wydziela insulinę. Gdy cukier nie pojawia się, bo organizm otrzymał słodzik, insulina przetwarza resztki cukru jeszcze znajdujące się w krwi. Wówczas spada zawartość cukru w krwi i pojawia się uczucie głodu, o wiele silniejsze niż gdyby w ogóle niczego nie zjeść. W efekcie spożywamy mnóstwo kalorii.
Proszę zwrócić uwagę na fakt, że słodziki, zachwalane ludziom jako odchudzające, od lat stosowane są do tuczenia świń.[2]
Czy wobec tego można zdać się na własny apetyt?
Oczywiście. Każde stworzenie tak postępuje, również człowiek polegał na nim od zawsze. Dopiero od czasu, gdy żyjemy w epoce nadmiaru, wierzymy, że trzeba sterować żywieniem.
Pamiętam, że pisałeś o instynkcie w odżywianiu, nadając temu naturalnemu zjawisku „uczoną” nazwę.
Instynkt w odżywianiu to anapsologia, ale nie potrzeba go nazywać, wystarczy z niego korzystać.
Czy to instynkt sprawia, że kobiety jadają więcej sałaty niż mężczyźni?
W sałacie wykryto substancje pobudzające podobne do opium. Być może kobiety sałatę stosują do polepszenia nastroju. Mężczyźni w tym celu piją piwo. Chmiel botanicznie jest spokrewniony z haszyszem.
Zapewne nie bez znaczenia są też lecznicze właściwości sałaty. Proszę wymienić jakie.
Są to m.in. zapobieganie zaparciom, właściwości moczopędne, poprawa trawienia, korzystne działanie w nerwicach, bronchicie, zmniejszanie nadciśnienia i nadpobudliwości emocjonalnej, przeciwdziałanie owrzodzeniu dwunastnicy, szkorbutowi, cukrzycy, astmie oskrzelowej…
Dlaczego człowiek wybiera do jedzenia dane produkty, a innych unika?
dalej przeczytasz w książce: „Brzucha ma rozum”, którą planuję wznowić i będzie dostępna w Sztuce Dobrego Życia w Łodzi.
[1] To maksymalna ilość wykorzystywana dla potrzeb diagnozowania stanu organizmu, wielu nawet tylu nie potrafi prawidłowo wykorzystać. Jednakże dla uściślenia wyjaśniam, że spektroskopową analizą składu włosów można określić zawartość ponad 100 biopierwiastków w organizmie.
[2] Można się o tym przekonać czytając zarządzenia UE w sprawie pasz.