Wróg czy przyjaciel? Dość dyktatury cholesterolu! [100]

Cholesterol to najbardziej sensacyjny związek organiczny. Śledząc spory lekarzy od czasu podjęcia badań nad miażdżycą trudno nie zauważyć ogromu sformułowanych hipotez, pełnych sprzeczności i wzajemnie wykluczających się. Większość hipotez nie łączyła miażdżycy z żywieniem, ale też żadna z nich nie zdołała się obronić.

Za datę przełomową badań nad miażdżycą można przyjąć rok 1912, kiedy to rosyjski fizjolog Mikołaj Aniczkow zmuszał króliki do jedzenia tłuszczów zwierzęcych. Po kilku tygodniach ludzkiej diety u wszystkich uszatków rozwinęła się miażdżyca. Z kolei pracujący na wyspie Jawa holenderski lekarz de Langen zauważył, że miejscowa ludność nie choruje na serce i ma znaczenie niższy poziom cholesterolu w krwi niż Europejczycy. Obserwacje te zbiegły się z I wojną światową, kiedy w ciągu trudnych wojennych lat spadło spożycie mleka, mięsa, tłuszczu, masła i jaj. Ten niezamierzony żywieniowy eksperyment przyniósł efekty, bowiem w wielu europejskich krajach zmniejszyła się liczba zawałów serca. Podczas II wojny światowej historia się powtórzyła.

Statystyka pogania naukę

Od obserwacji do naukowych teorii droga była daleka, bowiem nikt wówczas nie stwierdził tego oczywistego faktu, że tłuste jedzenie prowadzi do chorób serca. Dopiero badania, rozpoczęte w 1948 roku w Framinghan, nieopodal Bostonu, doprowadziły do przełomu w szukaniu przyczyn miażdżycy. Na podstawie systematycznych badań mieszkańców, ich stylów życia i sposobów odżywiania, w latach sześćdziesiątych określono czynniki ryzyka chorób serca i układu krążenia, czyli to, co w organizmie człowieka i jego trybie życia zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania. Porównywanie zwyczajów żywieniowych okazało się niebywale owocne.

Serce jest jaroszem

W samych tylko USA w latach 1963-1981 spożycie tłuszczów zwierzęcych spadło o prawie 40%; wzrosło natomiast, i to aż o prawie 60% spożycie tłuszczów roślinnych. Amerykanie zjadali wówczas o jedną trzecią mniej mleka, masła i śmietany. W efekcie wyjątkowo skutecznej akcji propagandowej ministerstwa zdrowia USA stało się pierwszym krajem, gdzie już pod koniec lat sześćdziesiątych odnotowano spadek zawałów serca i chorób niedokrwiennych. Amerykańskie doświadczenia wykazały, że sami możemy w prosty sposób zadbać o własne serca.

Dla zdrowia i dobrego samopoczucia warto wyrzec się tłustej golonki czy przesalanych w wyniku stosowanych technologii kiełbas, sięgając po smakowitą rybę z rusztu, kasze i zboża, gotowane i surowe warzywa, czy choćby pierogi z owocami.

Cholesterolowa bomba

Jednak zjadacze chudych, niskocholesterolowych potraw coraz częściej słyszą, że ich wysiłki są daremne. Przed kilku laty brytyjskie pismo naukowe o niepodważalnym autorytecie The Lancet opublikowało wyniki badań świadczące o tym, że niski poziom cholesterolu, zwłaszcza u ludzi starszych, wcale nie musi być pożyteczny, a już na pewno nie jest gwarancją długowieczności. Wśród badanych sześćdziesięciolatków aż pięciokrotnie wyższa umieralność panowała u mających właściwy poziom cholesterolu w porównaniu z tymi, u których poziom cholesterolu znacznie przekraczał bezpieczną granicę. Przyczyn niepokojącego zjawiska nie podano, a prasa, podchwyciwszy sensacyjny temat, prześcigała się w podkreślaniu ważności cholesterolu, jako niezwykle pożytecznego dla organizmu.

Jak zwykle trucizna tkwi w ilości

Bez cholesterolu nie byłoby niektórych hormonów regulatorów zachodzących w organizmie procesów. Nie byłoby chroniącej nasze kości witaminy D, ani niezbędnych do trawienia pokarmów kwasów żółciowych, organizm działałby źle, gdyż cholesterol jest składnikiem błon komórkowych, z których zbudowane są nasze ciała.

Prawda ta znana jest od dawna, a informacje na ten temat łatwo znaleźć nie tylko w medycznych podręcznikach, ale nawet w podręcznej encyklopedii, jednak z powstawaniem miażdżycy nie ma wiele wspólnego, chodzi bowiem nie o sam cholesterol lecz jego nadmiar. A kiedy mówimy o nadmiarze? Europejskie Towarzystwo Miażdżycowe wyraźnie określa pożądany poziom cholesterolu poniżej 200 mg cholesterolu w ml krwi (mg%). Powyżej 200 mg% mamy już do czynienia z hipercholesterolemią. Polskie normy jak zwykle są łagodniejsze. Polskie Towarzystwo Kardiologiczne za bezpieczny uznało poziom 20 mg%, bowiem badania wykazują, że w Polsce na niedokrwienną chorobę serca umierają ci, którzy tę właśnie granicę przekroczyli.

Skąd buńczuczne wezwanie

Skąd wobec tego zamieszanie wokół cholesterolu i moje wezwanie do przerwania je go dyktatury? Otóż owa dyktatura blokuje informacje o poważniejszych dla zdrowia i życia zagrożeniach i często wynika ze zbytnich uproszczeń. Wysoki poziom cholesterolu nie zawsze jest niebezpieczny dla zdrowia, nie każdego kto ma dużo cholesterolu czeka zawał, podobnie jak niski poziom cholesterolu nie wyklucza choroby. Nietrudno spotkać osoby, które od lat mając podwyższony poziom cholesterolu jednocześnie mają zdrowe serca. Są to jednak ludzie, którzy nie palą, racjonalnie się odżywiają i zażywają dużo ruchu.

Czynniki ryzyka chorób serca

Dotąd zidentyfikowano około 260 rozmaitych czynników ryzyka chorób serca i układu krążenia. Wysoki poziom cholesterolu w krwi zajmuje wśród nich znaczące miejsce, ale jego złowrogie oblicze objawia się dopiero w połączeniu z innymi zagrożeniami. Jeśli człowiek z wysokim poziomem cholesterolu prowadzi siedzący tryb życia, unika ruchu, pali papierosy, jest otyły, żyje w stresie, nie uprawia ćwiczeń fizycznych jego podatność na zawał wzrasta znacznie bardziej niż wynikałoby to z sumy poszczególnych zagrożeń. Zrozumieć te współzależności pomagają wyniki badań przeprowadzonych w ramach programu badawczego jednocześnie w Jugosławii, USA, Grecji, Włoszech, Holandii, Finlandii i Japonii.

Samodzielne przeciwdziałanie chorobie

W Japonii choroby serca należą do wyjątków, mimo iż nadciśnienie występuje tam powszechnie, a palenie jest tam prawdziwą plagą społeczną. Japończyków przed miażdżycą i chorobami serca chroni niski poziom cholesterolu. Zawdzięczają go tradycyjnemu odżywianiu obfitującemu w warzywa i zdrowy ryż. Tłuszcze zwierzęce spożywając z wielkim umiarem. Dopiero niedawno udowodniono, że niskotłuszczowe i niskocholesterolowe diety bez soli, bogate w antyoksydacyjne witaminy: prowitaminę A czyli betakaroten, witaminy C i E nie tylko powstrzymują rozwój miażdżycy, ale powodują jej regres. Co prawda samą tylko dietą można obniżyć poziom cholesterolu najwyżej o 15 %, powiedzmy z 280 do 240 mg%, jednak ryzyko śmierci z powodu zawałów serca spada wówczas dwukrotnie. Mamy wielkie możliwości samodzielnego przeciwdziałania chorobie.

Rzesza umierających na serce rośnie

W Polsce systematycznie rośnie rzesza umierających na serce. Zawały coraz częściej dopadają młodych, a także kobiety, mimo, iż w naturalny sposób powinny je chronić żeńskie hormony.

Przejściowy spadek zachorowań wystąpił tylko w latach 1979-1983, w wyniku wprowadzenia kartek żywnościowych.

Jeśli kogoś dziwi fakt, że wyraźne skutki zdrowotne pojawiły się po tak krótkim okresie przymusowej diety niskotłuszczowej, wyjaśniam ten mechanizm. Miażdżycowe blaszki przypominają kształtem nadmuchane poduszeczki. Wewnątrz sztywnej osłonki znajduje się cholesterol. Kiedy cholesterolu przybywa, poduszeczki puchną, osłonki pękają i cholesterol wylewa się do krwi, ułatwiając powstawanie zakrzepów, a zakrzepy jak wiadomo prowadzą do zawałów serca. Dlatego nawet niewielki spadek poziomu cholesterolu w krwi jest pożądany, gdyż wyraźnie zmniejsza śmiertelne zagrożenie.

Tak więc choroby serca nie są zrządzeniem losu lecz sami je sobie fundujemy.